barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Po raz kolejny tego dnia jego wzrok nerwowo spoczął na ekranie telefonu. Zero wiadomości.
Tak właściwie szaleństwo to zaczęło się dwa dni temu. Powróciwszy z pracy nie zastał Orpheusa w domu, co niekoniecznie go zmartwiło, jasne, ale kiedy następnego dnia zorientował się, że ten nie wrócił na noc, postanowił wysłać mu kilka nieprzyjemnie brzmiących wiadomości (zakładając, że zabawia się z jakąś panną, bo cóż innego mógłby mieć jego współlokator w planach). Potem była uczelnia, odzierająca go z wszelkich sił — zajęcia rozpoczynały się o poranku, więc aby zdążyć musiał zrywać się z łóżka o świcie, biec na autobus i przez siedemdziesiąt minut zapisywać na tanim, psującym się tablecie konspekty, opowiadania twórcze, rozprawki — pracy było, jak na jego zdanie, za dużo. Mimo to ze względu na połowiczne stypendium, jakie otrzymał od uczelni, nie mógł narzekać. Okazało się w dodatku, że podczas dobierania konkretnych zajęć zapomniał o wymaganym lektoracie i takim oto sposobem wylądował na francuskim, nie mając najmniejszego pojęcia o tymże zawiłym języku. Jego grupa miała w dodatku wszelkie podstawy już za sobą, więc musiał nadgonić materiał poza zajęciami, do czego przydzielono mu korepetytora. Do tego momentu nie zaprzątał nim sobie nawet głowy; nie, skoro wysłał do Orpheusa trzydzieści cztery wiadomości, na które nie otrzymał ani jednej odpowiedzi. Karał go za coś? Mścił się? A może coś się s t a ł o? I to z jego winy? Raz jeszcze zerknął na ekran telefonu; nic. Zero wiadomości. Szmer przebiegający przez bibliotekę zmusił go jednak do podniesienia spojrzenia, a dłonie nerwowo, nieomal machinalnie, zacisnęły się na blacie stołu. Tylko nie on.
Niewiele wiedział o Francisie. Wpadli na siebie wyłącznie raz, kiedy to Perry pomagał Maddie nieść kartony ze starymi książkami; pudełko nieomal rozrywając się od spodu sprawiło, że stracił równowagę na schodach i prawdopodobnie przewróciłby się, gdyby nie Francis. Był pewien, że tego nie pamięta. Ba, że nawet nie kojarzy jego imienia. Tymczasem Perciles nadal czuł na ramieniu jego silny uścisk, w głowie hulały jego niezrozumiałe francuskie słowa i śmiech Maddie, która zagadywała go potem przez dziesięć minut. Boże, ależ on był pretensjonalny! Nie spojrzał na niego ani razu, całą swą uwagę poświęcając brzydkiej Maddie, której jedynym atutem były duże piersi i to wszystko, naprawdę. Opowiadała mu potem o Francisie wiele, choć naturalnie nic szczególnego — wystarczyło to jednak by stwierdzić, że przyjaciółmi nie zostaną nigdy, bo prawdopodobnie, po prostu, nie dane im będzie ze sobą rozmawiać. Tymczasem Francois, czy jak mu tam było, kroczył w kierunku jego stolika, oglądała się za nim każda panna, a Perry do ostatniej chwili modlił się, żeby ten nadęty buc nie przyszedł tu wcale z jego powodu.
A jednak. — Cześć! Cześć — rzucił nerwowo, uśmiechając przy tym nieco ładniej, niż było to wymagane. — Więc to ciebie do tego zmusili? — spytał z żenującym rozbawieniem (boże Perry), nie mając pojęcia, jak z nim rozmawiać. Dlaczego nie domyślił się od razu, że to właśnie mu zlecą tę całą naukę?

françois baudelaire
and suddenly — all the songs were about you
24 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
je suis
pianist / french / swimmer / hobo / lil psycho / rainbow kitten surprise

Jakże męczące było to australijskie życie! Wieczne zmęczenie prowadzone inną strefą czasową, budzenie się w nocy o absurdalnych godzinach i brak pojęcia, co ze sobą zrobić, później na wykładach opadanie powiek, nad którymi nagle nie da się zapanować, no i katorżnicze treningi, które w niczym nie pomagały. Ciągłe szukanie nowego lokum na noc, ciągłe próby dogadania się z kimś po angielsku, który w jego przypadku niekoniecznie angielskim był, zderzanie się z dziwnym traktowaniem, jakby był czyjąś zabawką, no i zmagania z taką jedną smarkulą, która irytowała go dosłownie wszystkim. Kalejdoskop obcych twarzy, scalających się w końcu w jedną gęstą masę, coraz bardziej pijackie i absurdalne imprezy, i co najważniejsze - całkowity brak gotówki. Oczywiście więc, że nie pamiętał Perry’ego. Nie pamiętał większości osób, nawet tych, z którymi spędził noc mniej lub bardziej udaną, więc nie było się tu o co gniewać i czemu dziwić. Gdy dostał propozycję zarobienia kilku centów, zgodził się bez zawahania, zupełnie nie przykładając wagi do tego, kogo właściwie będzie uczyć. On, uczyć. Jakie to zabawne.
W bibliotece naturalnie zjawił się spóźniony - właściwie nie zdarzyło się, by gdziekolwiek zawitał o czasie - i pochłonięty milionem najrozmaitszych myśli, niewkraczającymi jednak na temat czegoś tak trywialnego, jak n a u k a. Uśmiechnął się do jakichś panien, w geście powitania zderzył ramieniem ze swoją drużyną pływacką, po czym począł poszukiwania jakiegoś nierozgarniętego, o średnim wzroście chłopaka, którego opis usłyszał od jednej z sekretarek. Dodała jeszcze, że ma miłą twarz, ale dla Francisa wszyscy tu naprawdę wyglądali identycznie i jakby zawsze się bez powodu szczerzyli. I tak jak podejrzewał, osób było tu naprawdę wiele i co najgorzej, w s z y s t k i e, bez wyjątku, mu się uważnie przyglądały, co nieco niweczyło jego sprytny pomysł na odszukanie chłopaka po wbitym w jego osobę spojrzeniu. Zdając się na swój szósty zmysł i trochę też na to, który z tych wszystkich samotnych chłopaków kulących się przy stołach prezentował się najciekawiej, ostatecznie pomaszerował właśnie ku Perry’emu, chwilę później czując niewysłowioną ulgę, że cholera, udało mu się, trafił w punkt! - Pericles? - wypowiadając jego imię ze swoim silnym, zapewne nieco zabawnym akcentem, przyjął tak podekscytowany ton głosu, jakby na świecie nie istniał nikt inny, czyj widok mógłby napełnić go podobną radością. Czuł, że trafił w dobre miejsce, ale wolał się jeszcze upewnić. - Je suis désolé, je ne comprends pas - odparł prędko na jego następne słowa, wkładając na twarz zakłopotany uśmiech. - Ty… mówisz… trop vite, za szybko - wyjaśnił, zajmując miejsce naprzeciwko niego i wyciągając nogi na stół.
cute but psycho
give me a break
achilles, bruce, danny, finn, hesille, orphy, terence, tillius, walter
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Skinąwszy głową poczuł lekkie uczucie zażenowania, kiedy to dostrzegł, jak wiele par oczu się im uważnie przygląda. Kpina wymalowana na ich ustach przywiodła na nowo wspomnienia z piekła, jakim było liceum; choć pozostawało się jedynie uśmiechać i udawać, że nie rusza go to wszystko, począł nagle żałować tej swojej zuchwałej decyzji o rozpoczęciu studiów. Nie pasował tutaj. Nie z tą swoją głupią chorobą, nieposiadaniem pieniędzy, brakami w wiedzy. Ba, pewien był, że problemem był w każdy możliwy sposób, no bo to też nie do końca tak, że nie znał się na niczym; pierwszy tydzień nauki poświęcony był licznym popisom, wykazywaniem się, jak i udowadnianiem, że zasłużył sobie na miejsce na tymże wymagającym kierunku. A mimo to był niewystarczający. I teraz, siedząc obok Francisa, dostrzegał jak bardzo. — Że… eee, że co? — odparł skonsternowany na jego wypowiedź, z której zrozumiał kompletne nic. Nie sądził, by mogło się to udać. Te lekcje. Francuski. Nie lubił tego języka. — Aa.. okej, przepraszam — wymamrotał, uśmiechając się krzywo. Nie spoglądał już jednak na studentów zgromadzonych w bibliotece, a znów na swój telefon, na wyświetlaczu którego wciąż nie znajdowało się ani jedno powiadomienie. Jak miał się skupić na nauce, skoro miał ważniejsze sprawy na głowie? — No to ten — podjął się jednakże tematu, bo nie mogli przecież siedzieć w kompletnej ciszy, prawda? — Nie wiem od czego powinniśmy zacząć — powiedział wolno i wyraźnie, wbijając w niego zmęczone spojrzenie. Czuł się jak idiota. Korepetycje. Boże. Żenada. Wyciągnął jednak w kierunku Francisa podręcznik z zaznaczonymi przez swoją wykładowczynię stronami, a także przygotowaną przez nią notatkę z informacjami, jak wiele tematów Perry powinien opanować. — Tak w zasadzie to nie potrafię powiedzieć ani słowa, więc nie wiem, czy w ogóle się dogadamy — wyjaśnił nazbyt prędko, zdążywszy już zapomnieć, że Francis niekoniecznie dobrze czuje się w rozmowach po angielsku, które to dodatkowo zniekształcane były przez silny australijski akcent. Tak, zdecydowanie nie mogli osiągnąć dziś jakiegokolwiek sukcesu.

françois baudelaire
and suddenly — all the songs were about you
24 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
je suis
pianist / french / swimmer / hobo / lil psycho / rainbow kitten surprise
Mu z kolei ta niezmącona niczym uwaga całkiem schlebiała, co zapewne było typowe dla osób dopiero smakujących życia w dużym mieście i niepewnych, czy nie utoną czasem w gąszczu tych samych, szarych sylwetek przewijających się stale w tle. Nie był naturalnie zadowolony tak w pełni, jako że traktowany był jak tania rozrywka mająca przysłużyć się chwilowemu urozmaiceniu pomiędzy nauką, ale hej, zawsze lepsze to od całkowitej niewidzialności. Dokładnie takiej niewidzialności, która na co dzień spotykała Perry’ego, teraz sprawiając, że i Francois poczuł się mniej widoczny. Skierowane na nich ślepia zamgliły się bowiem już po chwili, znikając ostatecznie w własnym szumie niegasnących rozmów.
Skupienie Francoisa jednak nie uleciało; wraz z brunetem podążył wzrokiem w kierunku jego komórki, a później z tym samym spojrzeniem wrócił ku górze, odbierając od niego ze zdziwieniem podręcznik. P o d r ę c z n i k. Naprawdę miał używać podręcznika? Czemu nikt wcześniej nie raczył mu o tym wspomnieć? - Tu le fais encore - poskarżył się, zachowując jednak na twarzy niewinny uśmiech. - Za szybko. Znowu. Muszę najpierw… przyzwyczaić się? do twojego… la voix, głosu - westchnął, ślepo zerkając na podręcznik, który wydał mu się najnudniejszym przedmiotem na świecie. Przewrócił z obojętnością kilka przypadkowych stron, podparł twarz na prawej ręce i westchnął głośno. - Czyli… nie umiesz nic, nul? - upewnił się, nie będąc pewny, czy odpowiednio go zrozumiał. Tak, ten całkowity brak wiedzy znacznie utrudniał sprawę, ale nie czynił jej też przecież niemożliwą. To zamierzał mu wytłumaczyć, posyłając najpierw kolejny ze swych uśmiechów. - Ile masz… czasu? Teraz? - zapytał, wstając od stolika jeszcze zanim usłyszał odpowiedź. Podszedł następnie do chłopaka, bez zbędnych ceregieli złapał go za rękę i pociągnął za sobą, ku drzwiom wyjściowym, znów na krótki moment przyciągając spojrzenia. - Ty też się musisz najpierw, em, habituer… oswioć? oswoiź? - wbił w niego spojrzenie szukające pomocy z tym jednym, trudnym słowem, po czym przystanął i cały czas trzymając jego dłoń, o czym chyba zapomniał, wydał z siebie udręczony jęk. - Gdzie tu się wychodzi? Putain - który to już raz się zgubił? Setny?
cute but psycho
give me a break
achilles, bruce, danny, finn, hesille, orphy, terence, tillius, walter
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Kiedy się mu tak przypatrywał i usiłował powstrzymać targające nim nerwy, gdy Francis raz za razem posługiwał się swym ojczystym językiem, kompletnie nie był w stanie zrozumieć krążących nad nim zachwytów. Jasne, był p r z y s t o j n y, a ta jego egzotyczna otoczka dodawała mu uroku, ale Perry zdecydowanie nie miał na to wszystko cierpliwości. Maddie uważała, że problemy w komunikacji są strasznie pociągające. Że próby zrozumienia się nawzajem sprawiają, że kolana jej miękną, a ona poprzez te krótkie, zabawne rozmowy, spełnia swe życiowe marzenie. Co za brednie. Pericles zastanawiał się jedynie, jakim to cudem Francis trafił w to miejsce, mając tak wielkie problemy z językiem angielskim. Czy wszyscy ulegali po prostu jego urokowi? Cóż, Perry obiecał sobie, że nie trafi do grona tychże osób, tym bardziej, że miał przecież ważniejsze sprawy na głowie. Był w dodatku pewien, że francuz jakoś go obraził tym swoim zwrotem. Sam jesteś le fękor, debilu. Gniewnie zmarszczył czoło. — Aha, okej — wymamrotał, gotów pożegnać się z nim prędko i w bojowym nastroju wtargnąć do dziekanatu, błagając o możliwość zmiany lektoratu. Cóż za idiota posłać go musiał na ten nieznośnie brzmiący francuski? — Ani słowa — powiedział wolno i wyraźnie, raz po raz zerkając na telefon. Ostatecznie jednak dotarło do niego, że pewnie minie kilka dni, nim Orpheus łaskawie się odezwie, więc przeniósł niechętnie spojrzenie na swego nowego korepetytora. — Nie wiem, chyba mogę się urwać z ostatnich zajęć — wzruszył lekko ramionami, niepewnie, nie mając pojęcia, czy postępuje słusznie. Naturalnie Perry wolałby nie omijać jakichkolwiek zajęć, skoro i tak przez te braki wypadał gorzej, niż reszta studentów, ale… No tak, tak, chciał, by Francis miał o nim dość dobre zdanie. Mimo wszystko. Choć nie rozumiał czemu przy tym wszystkim chłopak opuścił swe miejsce, dał się mu pociągnąć z krzesła w nieznanym kierunku, czując się z lekka sparaliżowany. Nie, Francis nie robił na nim najmniejszego wrażenia. Nie. — Oswoić — potwierdził niemrawo, kiwając głową. Był zażenowany. Nazbyt onieśmielony, by wydobyć dłoń z jego uścisku. Zbyt zdziwiony, by zdać sobie sprawę z tego, że zmierzają w zupełnie niewłaściwym kierunku. — Tamtędy — odparł jednak odkaszlnąwszy, po czym odważył się w końcu odzyskać swą dłoń. — Gdzie chcesz iść? — spytał wyraźnie, w miarę możliwości wyzbywając się australijskiego akcentu, kiedy to kierował się już w kierunku wyjścia. Zupełnie już przy tym nie pamiętał o tych wszystkich rzeczach, które z powodu konieczności porzucił przy jednym ze stolików.

françois baudelaire
and suddenly — all the songs were about you
24 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
je suis
pianist / french / swimmer / hobo / lil psycho / rainbow kitten surprise
Nie wiedział, czy to dziwne skrępowanie płynące z oczu nowo poznanego chłopaka brać za niechęć względem jego osoby, czy jednak ogromną, aczkolwiek z jakiegoś powodu skrywaną sympatię. Bądź co bądź, ponoć pomiędzy jednym a drugim była cienka linia, choć Francoisa póki co niezbyt to wszystko obchodziło. Dopiero później miał tak na poważnie zaangażować się w przekonanie do siebie przedziwnego Periclesa, jako że podobne wyzwania były przez niego wielce pożądane, ale na ten moment zaabsorbowany był głównie niechęcią do nauki i całym wpatrującym się w nich otoczeniem.
Uśmiechnął się promiennie, gdy Campbell zgodził się skrócić swój dzisiejszy uczelniany dzień i widząc jego późniejsze zażenowanie wywołane tym niewinnym i krótkim kontaktem fizycznym, roześmiał się ciepło. - Na miasto! Wszędzie, avec toi, j’irai n’importe où! - zadeklarował się z rozbawieniem, biegnąc w stronę wyjścia jak człowiek nigdy niewidzący słońca. Stojąc w jego promieniach obrócił się wokół własnej osi, ręce krzyżując za głową i kiedy już brunet znalazł się obok niego, dopasował się do jego tempa by razem z nim ruszyć przed siebie. - Żebyś się… apprendre, yhm, nauczył, musisz… się przyzwyczaić. Usłyszeć, comprendre, zrozumieć - zaczął, niekoniecznie potrafiąc ująć w słowa to, co chciał przekazać. Język angielski wydawał mu się czasem dziwnie ograniczony, zbyt płytki, płaski. - Musicie się nawzajem polubić - dodał, wciąż naturalnie mając na myśli francuski. Zanim powiedział coś jeszcze, po prostu wyciągnął do niego swą dłoń, przez moment mając zawieszoną ją w powietrzu. - Une cellule. Komórka. Daj mi swoją komórkę. Odblokuj - poprosił, zerkając na niego z podekscytowaniem.
cute but psycho
give me a break
achilles, bruce, danny, finn, hesille, orphy, terence, tillius, walter
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Niechęć do popularnych dzieciaków rozbudziła się w nim już w rozpoczynającym tygodniu pierwszej poważnej szkoły, choć biegające po jej korytarzach zasmarkane stwory znacznie przeczyły wszelkim zasadom p o w a g i. A jednak wówczas Perry’emu przyszło doznać cierpień dostrzeganych jak dotąd na ekranie trzeszczącego telewizora; popisy, pieniądze, śmiech i pogarda. Poprzez upływające lata zmieniło się kompletne nic, poza twarzami tych, którzy dokuczali mu najmocniej. I nawet teraz, choć każda jednostka zgrywać wolała osobę niezwykle dorosłą i wyzbytą dziecinnych uniesień, Perry nie był traktowany w sposób odpowiedni. Jego przyjaciółka, Minnie, ułatwić miała cały ten proces adaptacji, ale ostatecznie porzuciwszy go pośród potworów wyjechała podbijać amerykańską scenę. Tak wiec Campbell radzić musiał sobie samodzielnie. Snuł się po kątach, sprzedawał prochy i cieszył towarzystwem osób, które tak jak i on, w żaden sposób nie mogły wkupić się w łaski studentów wyglądających jak z okładek czasopism. Nic więc dziwnego, że był niepewny swoich uczuć względem Francisa: fascynując go jednocześnie, odpychał i zapowiadał, że zderzenie ze sobą tak różnych światów nie ma prawa zakończyć się dobrze.
Uhm, okej — skinąwszy głową zgodził się jednakże na ten idiotyczny pomysł, naiwnie wierząc w to, że znajomość ta w żaden sposób mu nie zaszkodzi. Czy jednak nie powinno zaalarmować go już to, że dopiero za jego namową (i to nieszczególnie uporczywą) zdecydował urwać się z kilku godzin zajęć? Wędrując w kierunku drzwi spostrzegł, że dwie dziewczyny siedzące przy dębowym stoliku wpatrując się w nich z uporem, chichoczą w nieznośny sposób. Nieomal wówczas zrezygnował, przyglądając się oddalającym się plecom Francuza, ale nie zamierzał spędzić w bibliotece ani chwili dłużej. — Wątpię, że do tego dojdzie — odparł spokojnie, westchnąwszy przy tym, choć wciąż powstrzymywał się przed rezygnacją. To się jednak miało prędko zmienić. — Telefon? — spytał ze zdumieniem, przyglądając się wyciągniętej ku niemu dłoni. — N—nie — zaprotestował, mocno oplatając swe palce na trzymanym urządzeniu. — Nie mogę, czekam na ważną wiadomość — wyjaśnił, czując się jak skończony frajer, ale cóż — był pewien, że nie tylko nie ujrzy już telefonu nigdy więcej, ale i że w chwili, w której Francis pochwyci go w dłoń, Orfeusz będzie usiłował się z nim skontaktować. A tego przegapić nie mógł.

françois baudelaire
and suddenly — all the songs were about you
24 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
je suis
pianist / french / swimmer / hobo / lil psycho / rainbow kitten surprise
Nigdy nie doświadczył podobnego wykluczenia z jakiegokolwiek środowiska, z jakim to nieszczęście miał spotkać się Pericles. Nie rozumiał więc tych jego uprzedzeń i jego obaw, nie rozumiał traumy, jakiej niegdyś doznał przez ludzi jego typu i nie rozumiał posyłanych mu bez przerwy, jakby urażonych, spojrzeń. - Nastawienie - wytknął mu wspomagając to słowo wysuniętym ostrzegawczo w jego stronę palcem i zmarszczeniem czoła. - Nad nim pracować musisz - dodał, nie wiedząc nawet, że brzmiał teraz jak yoda.
Nie spodziewał się tak… osobliwej reakcji na tę zwykłą prośbę o chwilowe pożyczenie telefonu. - Je ne suis pas un voleur - obruszył się, znów zupełnie go nie rozumiejąc. Dopiero teraz dostrzegł, że jest dziwny. Dziwny na punkcie swojego telefonu, chociaż ten przecież wcale nie był specjalnie drogi! Widywał ładniejsze i nowsze modele i te pożyczano mu bez przeszkód. - Przecież ci go nie ukradnę! - dodał tym razem po angielsku, na twarz wciskając niezadowolenie. - Jaką wiadomość? - zapytał dość wścibsko, gdy twarz już rozluźniła mu się nieco za sprawą wyjaśnień chłopaka. Po chwili stwierdził jednak, że nie kupował tego wytłumaczenia. Podejrzewał, że Pericles po prostu jest rasistą i uważa, że każdy francuz jest złodziejem. Albo że to Francois po prostu jest złodziejem, bo jest biedakiem, a więc musi kraść. Oburzające. Zatrzymał się wobec tego odkrycia gwałtownie i zwrócił w stronę bruneta z groźną miną. - Est-ce que tu me mens? Kłamiesz mie? - zapytał z powagą, wbijając w niego swój czujny, nieustępliwy wzrok.
cute but psycho
give me a break
achilles, bruce, danny, finn, hesille, orphy, terence, tillius, walter
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Mógłby wyznać, że ekscentryczność jego wynikiem jest nieprzespanych nocy, zamartwiania się, błądzenia myślami w tak abstrakcyjnych rejonach, że ciężko byłoby je Francuzowi w ogóle zrozumieć, a także choroby, natłoku obowiązków i w ogóle życiem samym w sobie, ale byłoby to kłamstwem. Zwykł doceniać te jednostki, które zdawały się rozpoznawać jego naturę już z daleka i wobec tego omijać go szerokim łukiem — oszczędzało to wszystkim niepotrzebnych przykrości. — Masz mnie nauczyć kilku słów, a nie sprzedawać mi jakieś tanie mądrości — wymamrotał westchnąwszy, mając świadomość tego, że nie wszystkie elementy tego zdania zostały przez chłopaka zrozumiane. Być może nie posiadał w sobie odpowiedniej dozy odwagi, by wyartykułować mu swe pretensje w sposób odpowiedni, ale wolał udawać, że po prostu lekceważy go w równie mocnym stopniu. Bo przecież Pan Idealny raz za razem rzucał jakieś swoje francuskie uwagi, których biedny Perry nie rozumiał.
Traktował go jednak mimo wszystko inaczej. Może lepiej, niż całą tę bandę studentów, których jak dotąd miał nieprzyjemność poznać. Nie uciekał, nie wściekał się na miarę swych zdolności, nie atakował go nieprzyjemnymi epitetami. I to wcale nie dlatego, że czuł się przez niego onieśmielony, nie, nic z tych rzeczy. — Nie chodzi o to, że mi go ukradniesz — wydusił z siebie z lekką niechęcią, podczas gdy na twarzy jego wymalował się dość krzywy grymas. — Ja go muszę mieć cały czas pod ręką, rozumiesz? — wyjaśnił nerwowo, wciąż uparcie zaciskając palce na telefonie. Wiedział, że było to głupie. Że wypadał w jego oczach na wariata. Cóż jednak mógł poradzić? — Nie, ja cie nie… mens? Non? Pas? — poczuł, jak czerwienieją się mu policzki. Nie miał pojęcia, czy poprawnie zgadł którekolwiek z wymówionych słów. Nie wiedział też, czy to jakaś specjalna taktyka nauki, czy jednak nieporozumienie, które zakończy tę ich nieszczęsną zabawę w korepetycje. A choć zdawało się mu, że o tym właśnie marzy, wizja ta wzbudziła w nim jakiś nienaturalny lęk. — Po co ci mój telefon? — spytał przezornie, zerkając to na Franka, to na trzymane urządzenie, które wciąż boleśnie milczało. Perry obawiał się, że chłopak wpadł po prostu na jakiś idiotyczny pomysł prowadzący do tego, że telefon zostanie na cały dzień wyłączony, by Campbell skupić się mógł tylko na nauce, a to przecież nie wchodziło w grę.

françois baudelaire
and suddenly — all the songs were about you
24 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
je suis
pianist / french / swimmer / hobo / lil psycho / rainbow kitten surprise
Takie to zabawne, że wszyscy tu odbierali go właśnie jako pana idealnego, kiedy w rzeczywistości było mu do podobnego tytułu szalenie daleko. Podejrzewał, że gdyby nie jego marna znajomość języka angielskiego, nakazująca mu posługiwać się w głównej mierze francuskimi wyrażeniami, nikt nie zwróciłby na niego większej uwagi, a jeśli już, ta byłaby dużo mniej przychylniejsza od posiadanej obecnie. Najwidoczniej wśród studentów James Cook University krążyło jakieś błędne przekonanie o wyjątkowości Francji, o jej wyższości. Z automatu więc uznawano, że i Francois zasługuje na ich specjalny szacunek i uwielbienie, choć przekonania te były całkowicie bezpodstawne. - Co? - zapytał ze zmieszaniem w stosunku do usłyszanych, aczkolwiek niezrozumianych pretensji i pokręcił głową nie ze złością i obrazą, a raczej wyrozumieniem i przebaczeniem, jakby rozmawiał z osobą zupełnie niekontrolującą swojego zachowania.
- Jesteś jakiś… Uzależniony? Es tu malade? - zapytał ze zmarszczeniem czoła, wciąż starając się zrozumieć jego dziwaczne zachowanie. To po prostu nie miało sensu. - Quoi? - zareagował z dobrodusznym śmiechem na jego zaprzeczenie, stwierdzając, że był chyba lepszym nauczycielem, niż podejrzewał. Nie próbował bowiem skłonić go do żadnych francuskich deklaracji, a tu proszę, taka niespodzianka od losu! Jęknął następnie z niezadowolenia w wyniku usłyszanego pytania, bowiem zmuszało go ono do obszernych wyjaśnień, nad którymi musiał się natrudzić. Łatwiej byłoby po prostu, gdyby dał mu ten telefon. - Chciałem… Em… Zmienić ci paramètres… Ustawienia? Telefonu na Français i pokazać tę… playlistę - wyjaśnił z westchnieniem, wbijając w niego wyczekujące spojrzenie. Nie zamierzał się poddać tak od razu, skąd w ogóle podobny pomysł?
cute but psycho
give me a break
achilles, bruce, danny, finn, hesille, orphy, terence, tillius, walter
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Jakże miałby mu to wszystko wyjaśnić? Nie chodziło przecież wyłącznie o problemy z porozumieniem, jako że wystarczyłoby sięgnąć po aplikację tłumacza, ale przede wszystkim o to, że nie istniały takie słowa ani po angielsku, ani francusku, które dźwignęłyby powagę tego kuriozum. Uważał w dodatku, że nikt nie był godzien zaufania w tej kwestii — cokolwiek działo się z Orpheusem, pozostać musiało tajemnicą. Nawet jeśli nadal naiwnie wierzył w to, że ten po prostu oddaje się jakiejś beztrosce gdzieś za miastem i w swym zadufaniu nie pojmuje, że należałoby złożyć Periclesowi jakiekolwiek wyjaśnienia. — Nie, nie, chodzi o to, że… — zmarszczył czoło usiłując zaprezentować mu jakkolwiek sensowne wyjaśnienie. — Że… mój współlokator… w każdej chwili ma mi dać znać, czy się wyprowadza i muszę szukać kogoś na jego miejsce. Rozumiesz? — zakładał, że w odległej Francji czyjaś nagła wyprowadzka również wiąże się z wieloma komplikacjami, uwzględniającymi na przykład braki w funduszach przeznaczonych na czynsz. I ze względu na to miał nadzieję, że temat ten zostanie już przez chłopaka porzucony, bo… Może jednak powinien był przyznać mu rację w założeniu, że jest po prostu uzależniony. Malade, cokolwiek to oznaczało.
Dobra — mruknął westchnąwszy, uznając, że cała ta walka przynosi zdecydowanie zbyt wiele stresu i nerwów. Nieśmiało wyciągnął więc w jego stronę dłoń z telefonem, po czym zwinnym ruchem go odblokował. Czy było mu w dodatku wstyd za to, jak stary i poniszczony jest to model? Oczywiście. Wciąż mu też nie ufał, trochę nie wierząc w powody, dla których ów telefon jest mu potrzebny, ale… Cóż innego mógł zrobić? — Tylko stąd chodźmy, zanim zaczną się kolejne wykłady — poprosił, nie chcąc przede wszystkim, by ktokolwiek z jego grupy widział ich razem.

françois baudelaire
and suddenly — all the songs were about you
24 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
je suis
pianist / french / swimmer / hobo / lil psycho / rainbow kitten surprise
Skądże mógł wiedzieć, jak w Francji wygląda współdzielenie z kimś mieszkania i jakie problemy może to ze sobą nieść? W jego wiosce nie istniało takie określenie, jak współlokator. Jeśli wnętrza domu nie wypełniali członkowie rodziny, a osoby niezłączone z sobą węzłem krwi, wyzywało się ich od kurew i ignorowało na rynku, co jakiś czas używając niezrozumiałego dla Francisa terminu konkubinat. - Współlokator… - powtórzył za nim ostrożnie, starając się wypowiedzieć ów słowo z odpowiednim akcentem i nie zgubić żadnej z literek. Naturalnie, słyszał to słowo wcześniej. Zasadniczo też rozumiał, jaki był zamysł całej tej idei wspólnego mieszkania, ale.. wciąż po prostu niektóre kwestie sprawiały mu trudność, okej? Ojciec ostrzegał go przed Australią, przybliżając rozwiązłość jej mieszkańców, niemoralne zasady przez nich składane i prosił, by Francois nie dał się wciągnąć w żadne herezje, bo skończy wówczas w wariatkowie albo pudle. I choć traktował te ojcowskie pouczenia z przymrużeniem oka, sam przedstawiając całkiem zdumiewający przykład frywolności i braku wstydu, tak w niektórych przypadkach zastanawiał się, czy nie skrywała się w nich namiastka prawdy. - Czyli… Czyli ty masz swój dom, tak? - w pytaniu tym nie skrywało się zainteresowanie jego współlokatorem, ani nawet samą komórką, której cały temat przecież dotyczył, a raczej kwestią wolnego pokoju, który być może mógłby przejąć. W końcu nie posiadał nic swojego. A Pericles wyglądał mu dotychczas na człowieka mieszkającego jeszcze ze swoimi rodzicami, dlatego właśnie wzbudził w nim takie zaskoczenie.
Z satysfakcją i euforią małego dziecka pochwycił telefon bruneta, nie zwracając najmniejszej uwagi na jego stan (sam miał pewnie znacznie gorszy) i wystukał w nim po chwili wszystko to, o czym go uprzedził. - D'accord! Chodźmy - westchnął z lekkim zniecierpliwieniem, będąc skupiony na tych wszystkich ustawieniach w telefonie i nie lubiąc, kiedy się go rozprasza, ale i tak nie okazał po sobie złości, która niezwykle rzadko go cechowała. Uważał jednak, że to przez Perry’ego się w ogóle zatrzymali, ale i tego nie zamierzał mu wytknąć. Ruszył więc, trochę na ślepo przed siebie, z wzrokiem utkwionym w małym, świecącym na biało ekranie i po chwili z powrotem wcisnął chłopakowi telefon do dłoni. - Attrape ça - ostrzegł go przed rzuceniem mu sprzętu, po czym rozejrzał się dookoła. - Co ty… Co ty stiudiujesz? - zapytał ze zmarszczeniem brwi, dziwiąc się, że nie poruszył tego tematu wcześniej.
cute but psycho
give me a break
achilles, bruce, danny, finn, hesille, orphy, terence, tillius, walter
ODPOWIEDZ