Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
To nie było tak, że nie chciał jej zaprosić; naprawdę wątpił, żeby w gruncie rzeczy w jakikolwiek sposób o tym myślał. To był trochę rytuał. Przylatywał, spędzał strasznie dużo czasu w transporcie i, jak mu się wydawało, jeszcze więcej słuchając w domu własnej rodzicielki, nie mogącej się nagadać, mimo że starał się umawiać z nią na facetime dość często.. A potem wypływał, w ciszę i spokój, w dźwięk fal odbijających się od pokładu, w kojące kołysanie, w otwartą przestrzeń i ciemną noc, gdzie myśli mogły płynąć gdzie tylko chciały i przez moment po prostu nie istniał. Telefon rzucony gdzieś w czeluści plecaka, a na pokładzie tylko on i jego futrzasty przyjaciel, sami, zawieszeni w przestrzeni dokładnie tak, jak się czuł bardzo często w swojej głowie. W oku cyklonu, zawieszony, wolny i ciężki, kiedy cały świat dookoła nikł w chaosie, poruszając się z zawrotną prędkością do przodu, a on.. On stał w miejscu. Zatrzymał się gdzieś, nawet nie był w stanie stwierdzić do końca gdzie i nie wiedział za bardzo jak znów wyruszyć. Przebywanie w środku niczego było kojące.
- Moja głęboka depresja lubi być sama. - rzucił pół żartem, pół serio, bo tak naprawdę nie miał pojęcia, czy z depresją miało to coś wspólnego. Może po prostu był skrajnie introwertyczny? Może zwyczajnie ukochał sobie ciszę i spokój, której tak brakowało w bazie, jego drugim (pierwszym?) domu? Może po powrocie potrzebował detoksu, podczas którego był sam sobie terapeutą, układając myśli i przygotowując się do zmiany roli na tą normalną, daleką od człowieka, którym był za wielką wodą? Może. Jego terapeuta uważał, że powinien swoje depresyjne rzuty przerobić, ale nawet nie wiedziałby od czego zacząć. Zamyślał się, trochę zawiesił i wcale nie odczuwał ciszy pomiędzy nimi, zagapiony w bezkresną przestrzeń. W większości podświadomie okrył ją swoim kocem, nadal jednak obejmując i trzymając blisko. On sam z przyjemnością witał na opalonej skórze chłodną bryzę.
Mógłby spokojnie stwierdzić, że trochę go przestraszyła nagłym odzewem. Nie podskoczył, nie dygnął, zamrugał tylko szybko, zdając sobie przy okazji sprawę, że zapomniał o tej małej, przyziemnej rzeczy.
- ..hm? A kiedy ostatnio czyściłaś filtr? - zmarszczył lekko brwi, zerkając na nią w dół, bo to była pierwsza myśl, która przyszła mu na myśl. Pierwsza, po której przyszło zbyt dużo innych.
- Wezwałaś kogoś, czy dalej jest zepsuta? - to było jedyne, które w całej kotłowni myśli miało jakiś sens. Nie był mechanikiem, ale wiedział, że szukanie przyczyny problemu, przynajmniej jeśli chodziło o maszyny, nie sprawiało mu większego problemu.. Oczywiście, jeśli tą maszynę miał przed sobą i mógł ją zdiagnozować. Tak na sucho to mógł sobie gdybać; dlatego to ostatnie pytanie wybrał spośród innych, żeby wiedzieć czy oferować swoją pomoc, czy może już sobie poradziła.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nie miała mu za złe. Nie tego, że nie kontaktował się z nią od razu po tym, jak przyjeżdżał do Lorne Bay. Przecież nie miał takiego obowiązku. Nie zmuszała go, nie wymagała tego. Nie była z tych, które naciskają. Nie zmuszała go do pisania, gdy był daleko, do opowiadania jej o tym, jak mu minął dzień, streszczania swoich przygód – nie tych ciężkich, którymi mógłby nie chcieć się dzielić, ale tych najbardziej luźnych, lekkich i waniliowych. Nie dręczyła go nieustannymi pytaniami o jego znajomych, przełożonych, miejsca, które widział, trunki, które wypił, memy, z których się zaśmiał. Nie prosiła o kretyńskie pocztówki, choćby w formie zdjęć wrzuconych od niechcenia na Messengerze. Nie narzucała się. Jeśli nie uważał za stosowne informować jej o czymkolwiek, to widocznie nie było to stosowne. I jeśli nie chciał się z nią spotkać, gdy był w okolicy, to też w porządku. Nie miała mu tego za złe.
Naprawdę.
Zacisnęła wargi. Skoro chciał to zrzucać na depresję czy cokolwiek, to też w porządku, niech mu będzie. Chciał być sam, lubił być sam, okej. Wszystko jedno. Cokolwiek.
Naprawdę.
Cisza była męcząca, bo nie mogła zagłuszyć wszystkich gniewnych myśli, jakie przetaczały się z grzmiącym echem przez jej głowę. Billie nie wiedziała, czego dokładnie dotyczyły, nie była w stanie ich zidentyfikować przez burzowe tło, jakie je otaczało. Krążyły i krążyły, wwiercały się w nią coraz głębiej i głębiej, sprawiały, że miała ochotę skulić się w sobie coraz bardziej albo wręcz przeciwnie – krzyczeć i tupać nogami, mimo że nie wiedziała, po co ani dlaczego. Wolała ją czymś zagłuszyć. Czymkolwiek. Pralka była pierwszym, co przyszło jej do głowy.
- Nie wiem, nigdy? – odpowiedziała po prostu, bo w ogóle co to niby miało znaczyć to całe czyszczenie filtra? Wrzucało się tabletkę przeciwko kamieniowi (tyle akurat ogarniała) i grało, prawda? A jeśli nie grało, to należało panikować, bo najwidoczniej oznaczało to zemstę Neptuna lub innego Posejdona wobec niewiernych, którzy nie przepili wystarczającej ilości morskich opowieści wystarczającą ilością szklanek rumu. - Nie używam jej na razie, więc ciężko powiedzieć, czy jest zepsuta – wyjaśniła tonem, który w jej ocenie wyjaśniał absolutnie wszystko. Nie używała jej, więc pralka mogła być w tym momencie jednocześnie zepsuta i niezepsuta, trochę jak ten słynny kot Schroedingera.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Im dalej w las (morze?) tym bardziej nie wiedział, o co tak właściwie chodzi. Była na niego zła. To wiedział na pewno, sączyła jad w każdy możliwy sposób i było coś, co gryzło ją tak bardzo, że niemal fizycznie to odczuwał. Szczerze, był rozerwany pomiędzy kulturalnym udawaniem, że wychodzi jej całkiem nie dawanie po sobie poznać, a prostym poproszeniem, żeby już na niego nakrzyczała. Jej by było lepiej, on sam by się dowiedział o co tak naprawdę chodzi i mogliby przejść nad tym do porządku dziennego. Tak było lepiej, pokrzyczeć sobie czasami i morze, wbrew swojemu spokojowi i ciszy definitywnie panującej wokół, nadawało się do tego najlepiej. Mimo, że by się nie przyznał na głos, właśnie ta wielka, ciemna woda wysłuchiwała czasami jego własnych frustracji.
Był całkiem wdzięczny, że nie drążyła tematu depresji i innych stanów umysłu, na których wbrew pozorom nie chciał się skupiać. Czasami zaczynał pitolić dla samego faktu, mimo generalnej małomówności i jeszcze przez trzydzieści lat swojego życia nie wpadł na to, dlaczego właściwie to robił. Może z tego samego powodu, z którego ona zaczęła mówić o tej pralce?
- Trzymaj. - upomniał mruknięciem mówiąc o kocu, uścisnął jeszcze lekko jej ramię, zanim odsunął się na pół kroku, by otrzeć piekące od dłuższego braku mrugania oczy.. I wychylić swoją szklaneczkę. Odwrócił się na pięcie, by zlokalizować otwartą butelkę, a gdy to zrobił ruszył w jej stronę. Zamiast wracać do Billie, usiadł na tyłku na jednej z kanap, nalewając sobie szczodrze trunku i z cichym, zadowolonym westchnieniem opierając plecy o kanapę. Wygodnie. W końcu. Nie zdawał sobie wcześniej sprawy ze stopnia własnego zmęczenia.
Nie zdziwiło go za to specjalnie, że Billie nie miała pojęcia jak obchodzić się ze swoją pralką.
- Tam jest taki filtr, przez który przelatuje odpompowywana woda, jego trzeba czasami wyczyścić. Włosy się tam zbierają, meszki z ubrań i inne pyszności. - wytłumaczył cierpliwie, lekko wzruszając ramionami, zanim przesunął na nią spojrzenie. - Mogę wpaść w któryś dzień, jeśli chcesz. Sama się na pewno nie naprawi. - dodał, uśmiechając się z lekkim pobłażaniem. To było typowe, nie? Jeśli coś się zepsuło, po prostu tego czegoś nie dotykała, licząc na to, że samo się naprawi. O ironio. Pokręcił lekko głową, zsuwając ze stóp buty, zaraz potem wciągając je na kanapę, by usiąść po turecku. Wyprostował się z głębszym oddechem.
- Dobra, koniec pierdolenia. Dawaj. Co ci tam leży na wątrobie, bo coś ci wyraźnie leży. Znamy się trochę. Nie oszczędzaj mnie, jestem przyzwyczajony. - w wojsku się krzyczy. Jej krzyczenie na pewno nie przebije krzyków jego przełożonego, więc nie obawiał się o swoje bębenki. Znajdował się też w stosownej odległości, więc nawet gdyby zechciała bardzo gestykulować, to nie było opcji, by znalazł się w zagrożonej przestrzeni.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Oczywiście, że była na niego zła i to wcale nie od dzisiaj ani nie od wczoraj – to wiedziała na pewno, chociaż nie potrafiłaby sprecyzować momentu, od którego to wszystko się zaczęło. Może od tamtego dnia, gdy dowiedziała się od jego mamy, co postanowił zrobić ze swoją karierą? Może od momentu, w którym zdała sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie powstrzymać go przed wyjazdem w pizdu do wojska czy gdzie go cholera niosła, więc wyszła obrażona i rozczarowana, nie zawracając sobie nawet głowy, żeby trzasnąć drzwiami. Może dopiero gdy zdała sobie sprawę z tego, nie wiedząc jak i nie wiedząc kiedy, że już nie są takimi przyjaciółmi, jak byli kiedyś, dawno temu i chuj wiedział, co się z tamtymi czasami stało. Kiedyś czasy były, a potem nie było czasów no i chuj, no i cześć. A może dopiero teraz, od niespełna dwóch godzin, kiedy naprawdę starała się zagryzać język, żeby nie wybuchnąć atomowym grzybem, chociaż nie miała bladego pojęcia, czemu tak bardzo się starała. I nawet nie próbowała starać się zgłębiać tematu. Po prostu zamykała mordę i się nie pruła, bo… Może zwyczajnie nie widziała w tym sensu. Albo może ze wszystkich sił próbowała udawać bardziej dorosłą, niż faktycznie była.
Jeśli jednak była rzecz, której nie lubiła, to zdecydowanie były to momenty, w których traciła kontrolę nad sytuacją i chwile, w których to nie ona rozdawała karty. Powstrzymała zgrzytnięcie zębów, gdy postanowił z mruknięciem uwolnić ją od swojego objęcia i zerknęła na niego spod byka, odwracając się i ogarniając ramiona kocem i przytrzymując go za poły jedną ręką tak, by jednocześnie móc swobodnie trzymać swoją szklankę i ewentualnie unieść ją spod materiału, jeśli będzie miała ochotę. A, umówmy się, na pewno będzie miała. Oparła się plecami o burtę.
- W dupie mam tę pralkę, kurwa – wyznała w końcu prychnięciem i przewróciła oczami, w końcu mówiąc całkowicie bez ogródek. Sam się o to prosił. Sprowokował ją. W tamtym momencie prędzej by się uparła, żeby sama złom naprawić, walcząc z Neptunem, Posejdonem i wszystkimi świętymi grecko-rzymskiego panteonu niż zdecydowała na poproszenie go o pomoc. Bo ją zirytował. Bo nie i już. Głownie dlatego, że ośmielał się próbować dyktować tutaj warunki.
Prychnęła ponownie i wypiła też do dna zawartość własnej szklanki, po czym uniosła ją nieco do góry. - Moja wątroba ma się nieźle, dzięki wielkie – rzuciła z przekąsem, bo skoro się tak usilnie dopraszał, to… To ulewało jej się to samo z siebie. Nie miała z natury zbyt dużej cierpliwości. Nie potrafiła walczyć ze swoją nerwowością, porywczością i humorkami, mimo że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że były jej sporymi wadami i zdecydowanie powinna próbować coś z nimi zrobić. To było trudne. Zazwyczaj wręcz ją przerastało. Tylko że w tym momencie chciała milczeć. Chciała zachować pełen spokój i nie odpowiedzieć przez zwykłą przekorę. Nie mogła przecież tańczyć tak jak jej grali, nie ważne, kto akurat należał do orkiestry. Nic jednego nie mogła poradzić na to, że…
- Nie no, kurwa, Gust, serio? – …że była Billie Winfield. - Pojawiasz się znienacka, bez jakiegokolwiek słowa uprzedzenia, ale w sumie spoko, nie żebyś miał w zwyczaju mnie informować o swoich zamiarach albo pytać o zdanie czy coś, no luz. – Wzruszyła jednym ramieniem i przewróciła oczami jeszcze jeden raz. - I tak sobie o, na mój widok, bez wyjaśnienia stwierdzasz, że nagle musimy pojechać razem na wycieczkę… Czy tam rejs, cokolwiek – uzupełniła, potrząsając głową. - I co? Czego się spodziewasz? Jak ja się mam niby zachowywać? Czego ode mnie oczekujesz? Bo ja, kurwa, nie wiem – wypaliła, a potem na moment zerknęła w stronę ciemniejącego nieba, a następnie w stronę pustej szklanki.. - Muszę się, kurwa, napić – zdecydowała, oderwała się od burty i zrobiła kilka kroków w jego stronę, wyciągając rękę po flaszkę, która stała obok niego.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Tak, sam się prosił. Tak, doskonale o tym wiedział, że miała mu coś za złe, nie od dzisiaj. Domyślał się też gdzie to wszystko miało początek i która sytuacja wybuchnęła między nimi, roztrącając poza swój zasięg, wydawałoby się, że już na dobre. Wiedział, że nie byli tak blisko, jak kiedyś. Wiedział, że obydwoje byli w tym winni. Wiedział, że nie pasowało jej to tak samo, jak jemu.
No i co, kurwa, z tego, że to wiedział?
Bo w gruncie rzeczy, to nadal nie miał pojęcia co z tym zrobić, a ona uparcie nie miała zamiaru z nim rozmawiać, nawet jeśli on chciał. Naprawdę chciał z nią porozmawiać! Bez pierdolenia o pralkach, bez szukania sobie tematu w pogodzie czy innych głupotach, które tak na dobrą sprawę nie miały większego znaczenia, bez gadania o wszystkim i niczym, baletu wokół problemu. Dość. Po prostu dość. Może dlatego właśnie ją tu zaciągnął, w miejsce, w którym nie dało się uciekać w nieskończoność, ale też takie, które w gruncie rzeczy było neutralne. Jacht nie był jego, znajdowali się na wodzie, z daleka całego świata i spowijała ich ciemność. Warunki idealne na mówieniu o tym, co uwierało i co nie pasowało.
Złapał głębszy oddech i był gotowy na ten wybuch. Spodziewał się pierdolnięcia dokładnie w jej stylu, nawet jeśli na miejscu nie było drzwi, którymi mogła by sobie trzasnąć, albo stwierdzić, że nawet na to nie zasługiwał. Oczekiwał też tyrady, w której miał zagrać tego złego i niedobrego, bo w końcu przecież miała mówić o tym, dlaczego jest na niego nieustannie wściekła. Musiał zgryźć jednak wargi w próbie powstrzymania uśmiechu i nagłego rozbawienia, kiedy wspomniała znów o nieszczęsnej pralce. Zawiesił spojrzenie na moment na kanapie naprzeciwko, wstrzymał oddech, by nie wybuchnąć wesołością, wiedząc, że nerwowo czasami miał do tego tendencję. Nie chciał wkurzać jej jeszcze bardziej, niż już była wkurzona, nie taki był zamiar.
Nie rozumiał ani trochę czym w tym momencie ją tak sprowokował. Wydawała się niezadowolona kiedy był blisko, ale zmierzyła go wzrokiem, kiedy się odsuwał, dając przestrzeń. Była wyraźnie zła, kiedy się nie odzywał, ale też pokazywała, że nie jest zadowolona, kiedy już to robił. Sprzeczne sygnały to byłoby niedopowiedzenie. Zmarszczył lekko brwi, znów kierując na nią spojrzenie, słysząc sposób, w jaki rozpoczęła swój wywód i.. Słuchał. Po prostu patrzył na nią i słuchał, ze swoją firmową kamienną twarzą, mrużąc lekko oczy w skupieniu i próbując rozłożyć na części pierwsze to, co mówiła. Jak ją znał, nic nie było takie, jak się wydawało. Lubiła mówić, że jest prosta, że wcale niczego nie ukrywała i że zawsze mówiła to, co miała na myśli, ale znał ją już tyle lat, że miał prawo wywołać gówno w temacie. Nigdy nie mówiła tego, co miała na myśli. Nie, jeśli mówiła do niego i nie, jeśli temat chociażby przypominał poważny.
- ...oczekuję? - powtórzył za nią, tym razem unosząc brwi w wyraźnym i szczerym zagubieniu. Nie ważne jak starał się skupić, ten wywód miał zbyt wiele warstw i zdecydowanie za dużo odniesień, żeby mógł się tak po prostu w tym odnaleźć. - Lubisz być na wodzie. Ja też. Czego ty się tu doszukujesz? - dodał, żeby nie było, że jego również trzeba się domyślać..
A potem popatrzył na jej wyciągniętą rękę, a potem na nią, jakby co najmniej urwała się z choinki i zamiast podać jej alkohol. pociągnął ją na kanapę obok siebie. Niech sobie sama naleje. I niech sobie nigdzie nie idzie.
- Chcę odejść. Z wojska. Chciałem, żebyś była pierwszą osobą, której powiem. I po prostu chciałem wypłynąć przed zmierzchem. Tyle. - dopiero po wyrzuceniu tych krótkich zdań puścił nadgarstek, za który ściągnął ją w dół i wyprostował się, odsuwając, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że w tym wszystkim się do niej pochylił. Podświadomie, dla podkreślenia tego, co mówił? Prawdopodobnie. Odetchnął lekko, pociągając ze swojej szklanki kilka łyków, zanim odstawił ją na stolik przed nimi, obok parszywej butelki.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Wybuchła. Wyrzygała mu swoje emocje w pierwszych słowach, jakie przyszły jej do głowy. Siłą rzeczy nie mogły dosięgnąć głębi, jedynie zahaczyła o powierzchnię i nawiązała do tego, co znajdowało się pod ręką, unosiło na samej górze. Przecież tu chodziło tylko o to, co było teraz, a nie o zaprzeszłe sprawy i rzeczy, które kiedyś były a już nie są. Tylko kiedy mówiła do niego podniesionym głosem (bo to nie był krzyk… jeszcze nie), barwiąc swoja wypowiedź odcieniem ulubionego przekleństwa, a on patrzył na nią uważnie, z kamiennym wyrazem twarzy, którego niezmienność tak dobrze znała, zdała sobie sprawę, że gotuje się w niej coraz bardziej.
Chciała mu się odciąć. Chciała powiedzieć mu coś, przez co od razu poszłoby mu w pięty. Bo przecież tu nie chodziło o bycie na wodzie czy inne bzdury! No, do cholery, czy ona naprawdę mówiła niewyraźnie?! I czy on naprawdę nic nie rozumiał?! Zmarszczyła mocniej brwi, zmrużyła oczy, na końcu języka miała coś zjadliwego (a tak naprawdę niekoniecznie), ale w tym momencie naszła ją kolejna rewelacja. To uczucie nie było jej obce. To nie był pierwszy raz, gdy jej ewidentna, być może przesadna emocjonalność natrafiała na jego stoickie opanowanie. Znała te sytuacje, znała Gusta i to, jak jego niezłamany spokój w reakcji na jej rozbuchane emocje, wkurwiał ją wprost do pasji i jak czasami, mimo wszystko, miała szczerą ochotę zamordować go własnymi rękami, niezależnie od tego, ile siły musiałaby włożyć…
Jedna rewelacja pociągnęła za sobą kolejną. To było to. To był ten moment, w którym zdała sobie sprawę, że to wszystko było aż nazbyt znajome. Gust, spontaniczny wyjazd, alkohol, ciasto jego mamy i ta cała beztroska w swoim towarzystwie. Rzeczy, których jej brakowało i za którymi starała się za bardzo nie tęsknić przez długi, długi czas. A kiedy w końcu jej się udało, kiedy pogodziła się z tym, że nie są już przyjaciółmi, czas płynie, ludzie dorastają, ich ścieżki się rozchodzą i to jest w porządku, bo wszystko jest w porządku, życie jest życiem… On jej wywijał taki numer i jeszcze miał czelność dziwić się, że jest wkurwiona.
Tak, była szczerze wkurwiona. Bo tak się zwyczajnie nie robi.
Prychnęła, ale dała się przyciągnąć na kanapę i faktycznie sięgnęła po butelkę. Chciała się nawet ogarnąć, wyłożyć mu jak krowie na rowie, dlaczego była na niego wkurwiona i co zrobił nie tak, ale zanim zdążyła uzupełnić swoją szklankę, zrzucił na nią kolejną bombę. Miała wrażenie, że na moment serce jej zamarło.
A potem znowu się zerwało.
Co, kurwa?
Popatrzyła na niego. Nerwy znów wzięły nad nią górę. Parsknęła pod nosem. Pokręciła głową. Chciała nalać sobie alkoholu, ale zrezygnowała. Znowu parsknęła. Odgarnęła wlosy wolną ręką. - Kurwa mać – podsumowała z gorzkim rozbawieniem, nie majac zamiaru rozwijać myśli. Nalała sobie do szklanki. Upiła duży łyk. Odetchnęła głęboko, spinając ramiona i zaciskając dłonie – jedną w pięść, drugą na szklance. Zagryzła wargi. Nie no, to był chyba jakiś żart. Podniosła się gwałtownie i znów odeszła w stronę burty. Oparła na niej dłoń i nadgarstek, zamykając oczy i pochylając się nieznacznie. Miała cholerną ochotę krzyczeć.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Tego by się nie domyślił. Nie było opcji, żeby wpadł na to, że mógł sprowokować ją wypadem jak za dawnych lat; bo i dlaczego właśnie to miało aż tak bardzo wyprowadzić ja z równowagi? Im dłużej myślał nad jej słowami, tym bardziej gorzko brzmiały, zwłaszcza, kiedy zdawał sobie sprawę z tego, że jak nikt wyprowadzał ją z równowagi.. Po prostu sobą. Nie mógł tego inaczej nazwać. Wkurwiał ją wszystkim, swoimi słowami, swoim spokojem, swoją ekspresją, swoją małomównością, czasami miał wrażenie, że wkurwiał ją nawet swoimi gestami. Ba. Był prawie przekonany, że potrafił ją wkurwiać nawet nie przeprowadzając z nią żadnej interakcji, że wyklinała go w myślach widząc, że nie ma od niego żadnej wiadomości. Musiała go naprawdę nie znosić. Albo kochać tak bardzo, żeby aż tak go nie znosić.
Znał ten stan. Bardzo dobrze, z własnego doświadczenia wiedział jak to było w tej drugiej opcji.
Nikt go tak nie bawił jak ona. Nikt nie wywoływał w nim tyle skrajnych emocji co ona. Nikt, wbrew pozorom, nie dawał takiego wyciszenia i spokoju jak ona.. I nikt aż tak nie potrafił wyprowadzić go z niezmąconej równowagi, jak ona potrafiła to zrobić. Nawet bez użycia słów.
Znał to. Wiedział jak smakuje ta złość.
Mimo to, postanowił jej tego nie wytknąć, gdzieś na wysokości splotu słonecznego czując, że i tak przegiął pałkę używając zdecydowanie zbyt wielu słów. Nie zamierzał jednak odpuszczać, o nienie, dopiero zaczynali tą sesję i postanowił głęboko, że nie odpuści tym razem, dopóki nie dostanie od niej w twarz bardziej lub mniej dosłownie. Pociągnął za nią spojrzeniem, marszcząc lekko brwi. Czuł, że to jeszcze nie był ten wybuch. Jeszcze nie wyrzuciła mu wszystkiego, co miała w zanadrzu.
- Dalej. Co jeszcze? - rzucił wyjątkowo lekko, miękko wręcz, podnosząc się ze swojego miejsca i ruszając w jej stronę. Z doświadczenia wiedział, że znacznie bardziej chciał ją czasami zamordować im bliżej była, a trochę o to mu w tym wszystkim chodziło. Niech bije, krzyczy, robi co tylko chce; skoro on zmęczył już jej ciągłym poirytowaniem, to ona musiała być nim wykończona. Zatrzymał się tuż obok, zaplatając dłonie za plecami, wyprostowany i niewzruszony, trochę z przyzwyczajenia, z żołnierską manierą, z której nie zdawał sobie nawet sprawy.
Chciał też jakoś dopytać, skierować uwagę na aspekty, które wydawały mu się bardziej ją uwierać, ale nawet nie wiedział, gdzie mógłby zacząć. Było tego zbyt dużo. Gdyby miał się odezwać, widział dwie opcje przed sobą, obie tak samo prawdopodobne. Albo zacząłby ją przepraszać, jak to miał w zwyczaju.. Albo próbować sprowokować do bicia i krzyczenia. Żadna z tych opcji nie pasowała mu w tym momencie.
- ..mam czasami wrażenie, że jestem jedyną osobą, która potrafi cię tak wkurwić, niczym. - nie dopowiedział co o tym myślał, ale komentarz wyrwał się sam.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Kiedyś to działało. Gdy jej gniew zderzał się z jego spokojem, albo gasła albo podpalała się ze zdwojoną mocą, a potem szybko wypalała i spokojnie powracała do normy. Ona bywała nieracjonalna i podatna na chwilowe emocje, a jego stoicyzm był dla niej jak kotwica, na której mogła się zaczepić, żeby przetrwać ten największy sztorm i nie oddryfować za daleko. Trzymał ją w ryzach, nawet jeśli nie specjalnie ani z premedytacją. Działał na nią jak kubeł zimnej wody albo przynosił równowagę, której potrzebowała. To zwyczajnie działało. Kiedyś. Był cholernie ważnym elementem jej życia wtedy, tych kilka-, kilkanaście lat temu. Najlepszym przyjacielem, stałym elementem świata. A potem wszystko się zmieniło i musiała sobie z tym poradzić. I poradziła. Wszystko się przecież zmieniało. Zamknęła wspomnienia do pudełka, schowała je do szafki, odgrodziła ścianą od tego, co tu i teraz. Pogodzenie się z tym, czego już nie miała, było bardziej bolesne, niż kiedykolwiek chciałaby przyznać – ale dała radę. Udało jej się poukładać w głowie, że Gust był tylko znajomym z dawnych lat i było w porządku. Dlatego szczerze wkurwiało ją to, że zachowywał się, jakby było inaczej i jakby znów mogli ze sobą konie kraść. Zwyczajnie nie mogła sobie pozwolić na sentymenty.
Nie byli już przyjaciółmi. Nie i kropka.
Mieszał jej kurewsko w głowie.
Nie odpowiedziała na jego „co jeszcze?”, bo Billie Winfield tak nie działa. Wiecznie na przekór, nie mogła inaczej. Prychnęła tylko i pokręciła głową. A ponieważ była dorosła, pokazała mu po prostu środkowy palec, nie odwracając się do niego nawet w pełni. Nadal była wściekła, po prostu nie zamierzała mówić wtedy, kiedy ewidentnie ją do tego zachęcał. Nawet mimo że ją denerwował spokojem i postawą i…
Odwróciła się w jego stronę akurat, kiedy pozwolił sobie na ponowny komentarz. - Niczym! – powtórzyła za nim dobitnie, znów z tym samym wyraźnym pseudo-rozbawieniem, unosząc głowę ku górze i kręcąc nią wymownie. Uderzyła dłonią o burtę. - Ty po prostu nie możesz tak robić – wypaliła. - Wyjechałeś, w porządku. Zacząłeś nowe życie, jeszcze lepiej. I nie możesz… Nie masz prawa przyjeżdżać i zachowywać się, jakby wszystko było w najlepszym porządku, jakbyśmy wciąż byli tymi super przyjaciółmi. Co to, kurwa, w ogóle jest? – zapytała z wyrzutem i odwróciła się w jego stronę. Przez chwilę patrzyła na niego wyzywająco, ale potem opuściła wzrok i pokręciła głową, obejmując szklankę obiema dłońmi.


Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Nie byli już przyjaciółmi i on nigdy nie przeszedł z tym do porządku dziennego ani tym bardziej nie zamierzał odpuszczać, by ten fakt zmienić. Nie użyłby określenia "naprawić", wychodząc z założenia, że ludzie to nie maszyny i nie dało się ich naprawić. Bardziej.. Zbudować na nowo. W nowych realiach, w których wszystko się zmieniło, bo, właśnie, wszystko się zmieniało. Świat wokół, oni sami, relacje między nimi i z ludźmi w ich otoczeniu; nic nie stało w miejscu i nie było takiej opcji, żeby oni też się zatrzymali. Czasami miał wrażenie, że wracał myślami do tego wieczoru, kiedy napadła go ze swoimi wyrzutami i próbowała przekonać, by został. Ale nie został. Pojechał w cholerę, nie wyobrażając sobie innego wyjścia, a teraz, z perspektywy czasu i tej rozmowy wiedział, że pojechał, bo wcale nie chciał, żeby wszystko zostawało tak, jak było. Nie chciał na nią czekać. Nie mógł w samotności swoich czterech ścian wytrzymać, czekając czy wróci i kiedy wróci. Nie było tak, że chciał ją postawić w dokładnie takiej samej sytuacji, w jakiej ona postawiła jego, ale nie mógł zostać. Stagnacja oznaczałaby pogrążanie się w desperacji, a z tą nie chciał mieć nic wspólnego. Teraz, starszy, dalej tak głupi jak wysoki, podobnie uparty, wiedział, że tu nie było naprawiania.. Ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby stworzyć coś nowego. Do tego potrzeba było intencji oboje i znów, z gorzkim rozbawieniem, musiał stwierdzić, że to on na nią czekał. Jak zawsze. Był gotowy, stał tutaj, otwarty na rozmowę, na to, by wyrzucić za burtę wszystkie ale, pokrzyczeć sobie i zacząć na nowo od jutra.
Był i czekał.
Nie przejął się środkowym palcem, w ogóle na niego nie reagując, zachował też dla siebie komentarz, że jego brygada czasami tak go uroczo witała, kiedy zrywał ich z łóżek o czwartej nad ranem, by pobiegać. Nie wzruszało go to.
Znów jej się przyglądał, kiedy zaczęła kolejną tyradę, tym razem z lekkim zmarszczeniem brwi, próbując po raz kolejny wyłapać meritum jej wypowiedzi. Chciała mu dopiec i chciała, żeby zabolało.. Zapominała przy okazji, że był dość gruboskórny.
- Billie. To ty się odcięłaś. Nie wmówisz mi, że nie próbowałem. - nie da sobie tego wmówić. Bo próbował. Pisał. Wysyłał głupie żarty. Wysyłał zdjęcia. Próbował się zgadywać na połączenia, na które nigdy nie miała czasu. Próbował opowiadać.
Próbował.
To ona go odrzucała, chciałby powiedzieć, że jak zawsze, ale nie wiedziałby do końca o czym tak naprawdę mówi.
Nie dało się w pojedynkę utrzymać relacji, tak samo jak nie dało się w pojedynkę przepracować niektórych zranień i ale, zwłaszcza, jeśli dotyczyły drugiej osoby.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Stała tam nadal, patrząc na niego spod byka. Przez chwilę nic nie mówiła, rozważając swoje opcje i powoli dochodząc do wniosku, że żadna nie była dobra. To chyba był koniec drogi, zapędził ją w kozi róg. Nie mogła zaprzeczać, kłamać ani dalej iść w zaparte – to byłoby zbyt wiele nawet jak dla niej i jej uporu. Nie miała argumentów, bo w duchu wiedziała, że owszem, to on zawsze był tym, który próbował i starał się bardziej, podczas gdy ona płynęła z prądem własnego życia, powoli układając swój świat inaczej. Bez niego. Tak wyszło. Sama tego do końca nie rozumiała. To nie tak, że miała w zwyczaju całkowicie odcinać się od ludzi, którzy byli daleko. Pozwalała im odchodzić, wracać, bywać tylko od czasu do czasu jak gdyby nigdy nic. Sama zresztą taka właśnie była – czasem tu, innym razem tam, pieprzona poszukiwaczka przygód, która nie potrafiła usiedzieć w jednym miejscu. W przypadku Gusta jednak… Było inaczej. Czuła się rozgoryczona i zraniona, a najgorsze było to, że nie rozumiała, dlaczego tak właściwie miała do niego te wszystkie pretensje, których nawet nie potrafiła nazwać.
Westchnęla.
- Po prostu zabrałeś się do tego od dupy strony. Mogłeś chociaż zadzwonić – palnęła, ale już spokojniejszym tonem, z mniejszą pretensją, w sumie teraz przypieprzając się z dupy tylko dlatego, żeby otwarcie nie przyznać mu racji. Gdyby ją ostrzegł, miałaby czas, żeby odpowiednio poukładać sobie wszystko w głowie i być może dojść do sensownych wniosków przed ich rejsem, zamiast przepracowywać wszystkie emocje na bieżąco, wypluwając je wprost na niego. Być może…
Pokręciła lekko głową, a potem schyliła się po koc, który w międzyczasie zleciał jej z ramion na deski. Okryła się nim znów.
- Czyli naprawdę zostajesz? – zapytała, zmieniając temat, co w jej języku było równoznaczne z próbą wyciągnięcia gałązki oliwnej. - Myślisz o tym na poważnie? – postanowiła się upewnić, bo pośród tych wszystkich rzeczy, które zostały powiedziane, ta należała do ważniejszych. Na pewno była znacznie ważniejsza od jej zepsutej pralki.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Wolał w tą stronę. Nie, żeby lubił zaskakiwać ludzi swoim krzywym ryjem pojawiającym się znikąd; nie nie, chodziło mu o te surowe emocje. Były mu znacznie bliższe i w jakiś sposób na pewno pozwalały mu trochę to wszystko kontrolować. Wyraźnie nie byli od siebie aż tak różni? On też lubił być w kontroli, a przynajmniej w przypadkach, na których naprawdę mu zależało. Znał ją, wiedział, że w swojej głowie potrafiła z jednego tematu z prędkością światła przejść na dziesięć innych, po drodze zadać setki pytań, a na praktycznie wszystkie udzielić sobie błędnej odpowiedzi. Nakręcić sobie realia, które zupełnie nie spotykały się z rzeczywistością, tylko po to, że.. W sumie, nigdy tego nie pojął. Może tak jej było łatwiej? W końcu tworzyła sobie obrazek, który mogła przyswoić i do którego najprościej było się dostosować; w jego przypadku, ignorując, odpychając, zapierając się i tupiąc nóżką. Tego też od lat nie mógł zrozumieć i powoli zaczynało go to męczyć.. Bo co on, go cholery, jej takiego zrobił? Wyjechał, przestał być jej latarnią w Lorne Bay, zamiast tego wybierając życie. Życie, nie trwanie w miejscu, czekając od wizyty do wizyty, aż sobie przypomni o jego istnieniu i zechce go odwiedzić. Wyraźnie też miał swoje małe rzeczy, małe i większe ale wobec jej osoby, które wolał zachować dla siebie. Wiedział, że nie są słuszne. Że jej wyjazd, a jego były zupełnie dwiema, różnymi rzeczami.. Niezmienną stałą było jednak to, że on naprawdę się starał po nią sięgać, a ona równie niezmiennie go odpychała. Zabawa głupiego. Był głupi.
- Już mówiłem. Przepraszam. Byłem zajęty. - podniósł jedną dłoń do swojej twarzy, przecierając ją krótko, a zaraz potem wsuwając ją we włosy, zaczesując do tyłu i tam ją pozostawiając. Przeciągnął się lekko, spinając głownie mięśnie klatki piersiowej i brzucha, krzywiąc się lekko na znajomą, piekącą sensację w okolicach blizny. Nigdy się nie przyzwyczai, tak samo jak nigdy do końca to cholerstwo się nie wygoi. Niektórych rzeczy wyraźnie nie dało się naprawić, hm?
- Tak.. Zaproponowano mi kaprala, pomyślałem o milionie przypadków, w których znowu zareagowałbym szybciej niż pomyślał.. Chyba nie chcę. - podświadomie, dłoń która chwila wcześniej była we włosach, powędrowała do rozległej, grubej blizny na brzuchu, schowanej pod koszulką. Zagapił się na ciemniejącą wodę, marszcząc brwi, rozdarty po raz kolejny w wyborze który powinien być oczywisty.. Ale nie był. Miał tam przyjaciół, mężczyzn i kobiety którzy byli latami jak jego druga rodzina, szczerze uwielbiał porządek i organizację panującą w bazie, wiedział, że ciężko będzie się znów odnaleźć w normalnym życiu na stałe.
- ..dlatego chciałem.. ugh. - potrząsnął głową, zdając sobie sprawę z tego, że przez moment zapomniał mrugać. Odwrócił się w jej stronę, opierając dłonią, którą trzymał przez moment na swoim brzuchu, o barierkę. - Wiem, że masz do mnie żal. Obydwoje mamy. Moglibyśmy wyjebać to za burtę i nie wiem, poznać się jeszcze raz? Naprawdę potrzebuję mieć tu kogoś swojego.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
To całkiem proste. Łatwiej było się na niego gniewać niż za nim tęsknić. I na pewno zdecydowanie łatwiej było zaakceptować fakt, że oboje się zmienili, a ich drogi się rozeszły niż w kółko zastanawiać się nad tym, czy coś mu się nie stało na jego nowej, niebezpiecznej drodze życia i czy przypadkiem nie postanowił przytulić do serca jakiegoś niewybuchu pod wpływem chwili. Wmawianie sobie, że nie jest już do niego przywiązana w żaden sposób działało zdecydowanie lepiej niż konsekwencje tego, co mogłoby mu się stać, gdyby…
Nieważne.
Bo może po prostu była zwykłą zołzą złą na niego za to, że nie dostosował się do jej wizji wszechświata, co nie leżało jej dobrze na wątrobie. Przecież to też nie jest takie znowu nieprawdopodobne, nie? Była w końcu Billie WInfield.
Postanowiła pozostawić jego przeprosiny zawieszone w powietrzu. Już to przecież mówił, przyjęła to do wiadomości za pierwszym razem. I chociaż wszelkie wymówki w stylu „byłem tak strasznie zajęty” uważała za zwykły bullshit (bo jeśli komuś zależy, to znajdzie chwilę i głęboko w to wierzyła), to nie zamierzała mu z tego powodu suszyć głowy. Mimo że się przypieprzała, mimo że się czepiała – prawda była taka, że naprawdę uważała, że nie musiał. Po prostu jej by było łatwiej wszystko sobie po kolei poukładać, ale ostatecznie chaos w jej głowie związany z tym, jak nagle Gust zabrał ją na wycieczkę, był tylko i wyłącznie jej problemem, prawda? Zamierzała z nim handlować – a to już krok do przodu.
Patrzyła w swoją szklankę, gdy mówił to wszystko. Kiedy wspomniał o tym po raz pierwszy, kilka chwil temu, bała się, że… Właściwie wielu rzeczy, które teraz postanowiła zdusić w sobie. Zresztą, strach powoli schodził na plan dalszy. Postukała lekko palcami trzymającymi szklankę w jej szkło, próbując zapanować nad lekkim uśmiechem, jaki usilnie starał się wkraść na jej usta. Poniekąd nawet jej się to udało. - Niech będzie. Za nowe początki – stwierdziła, wystawiając szklankę do przodu w ramach toastu. - Chociaż… Co konkretnie mielibyśmy wyjebać za burtę? – podchwyciła. - Zakład, że tam nie wyskoczysz – i rzuciła już totalnie w swoim stylu, nie próbując się powstrzymywać.

Gust Johansen
ODPOWIEDZ