stolarz, właściciel — plane wood carpenter
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
nigdy nie byłem szalony, nie tak naprawdę; może z wyjątkiem chwil, kiedy wzruszało mnie serce
number two
Holly Aspen


Pokonywał tę trasę codziennie od kilku tygodni. Zawsze rankiem, o wschodzie słońca kilka minut po szóstej, zaraz po szybkim prysznicu (noce były tu tak ciepłe, że inaczej nie można było) i byle jakim śniadaniu. Do kieszeni spodni wkładał telefon, przez wycięcie koszulki przewieszał okulary przeciwsłoneczne, do uszu wsuwał słuchawki i z wyłącznie takim ekwipunkiem wyruszał do pracy, by spędzić w niej aż dziesięć godzin. Docierał do niej jednak dopiero przed ósmą, wcześniej włócząc się po bijących zielenią zakamarkach miasteczka, na których to jednak nigdy nie zatrzymywał wzroku na dłużej. Czasem uszu jego docierały przedziwne dźwięki dochodzące z puszczy, czasem drogą przemykała jaszczurka, czasem o mało nie natrafiał na misternie uplecione pajęczyny ze stawonogami większymi od jego pięści, ale poza tym, nic nie zwracało jego uwagi. To jednak dzisiaj miało ulec zmianie - mijając piaszczystą, przecinającą główną drogę ścieżkę, z dłońmi w kieszeniach spodni i ze słuchawkami wystukującymi w uszach znany rytm, wzrokiem pochłaniał smutny, mglisty dzień zapowiadający siarczystą ulewę, aż to mignął mu przed oczyma niespodziewanie chabrowy kolor. Ptak, pomyślał z obojętnością, wyobrażając sobie raczej papugę czy dacelo, nawet nie podejrzewając, że spotkanie na tutejszych drogach kazuara byłoby możliwe. A jednak narastający charkot, tak niepodobny do znanych mu odgłosów, nakazał spojrzeć mu ponownie i aż jęknąć niemo ze zdumienia. Ostatnim razem widział to stworzenie za dzieciaka, kiedy wraz z klasą wybrał się do tutejszego rezerwatu dla dzikich zwierząt. Wtedy jednak wszystko wydawało mu się ogromne i przerażające, co z wiekiem poczęło ulegać zmianie, przekonując go, że nic już nie jest w stanie wywrzeć na nim takiego wrażenia, a tu proszę - stał oniemiały w bezruchu, wpatrując się w rzekomo ostatniego dinozaura na ziemi; dorównującego mu wzrostem, o hebanowym, lśniącym i potężnym korpusie, który - jak to sobie teraz Terence rychło w czas przypomniał - szukał pożywienia właśnie o tej konkretnej porze. Jak to dobrze, że tylko jedno z nich pojęcie miało o swoim towarzystwie! Jeszcze lepiej, że to właśnie Burkhart okazał się ów szczęściarzem, prędko pomykającym w stronę gęstych drzew, by przeczekać niebezpieczeństwo. Nie spodziewał się jednak, że szare chmury tak prędko skłębią się na niebie, że gdzieś w oddali zadudni piorun i że przed kazuarem na ścieżce wyrośnie nagle niczym z ziemi jakaś kobieta.
Grafik — Beast Daylight Photo Studio
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Terence Burkhart ♥

Kobieta, która śmiała zmaterializować się pomiędzy eksponatem, a fascynatem pierzastej sztuki nie znalazła się tu bez przyczyny i w to starała się sama uwierzyć od co najmniej dwudziestu trzech minut napiętego truchtu. Łykając ostatnio kilka nadgodzin w pracy miała przywilej rozpoczęcia jej o nieco późniejszej porze niż zazwyczaj, nie znaczyło to jednak że rzeczywistość będzie dla niej tak samo łaskawa. Pomimo wieloletniego stażu na australijskiej scenie wciąż nie radziła sobie z temperaturami, latem sypiając niespokojnie dwiema, czasami trzema trzygodzinnymi seriami. Nieraz z goryczą przyznawała, że najbardziej tęskni nie za rodziną, a klimatyzacją w domu i gdyby nie pamięć o zdecydowanie zbyt małym metrażu jak na trzy dorosłe osoby, pewnie wróciłaby tam w podskokach. Postanowiła jednak być silną, dorosłą i niezależną kobietą, dlatego nie mogąc zmusić się do dalszego odpoczynku zmęczenie i frustrację postanowiła wypocić joggingiem. Miała nadzieję wybiegać się jeszcze przed ulewą.
Właśnie tym sposobem „wyrosła” na drodze w chwili, gdy jeden z pierwszych grzmotów zapowiadał rychłe zarwanie chmury. Zajęta własnymi myślami nie zorientowała się w niebezpieczeństwie na tyle wcześnie, by śladem zmyślnego Terry'ego schować się w krzakach. Nie wybiegła co prawda kazuarowi na czułe spotkanie i udało jej się zachować dystans pozwalający na dziki sprint w niezachęcające do tego zarośla, nie pozostała jednak niezauważona. Śledziło ją nie tylko zdziwione spojrzenie mężczyzny, nie – jej wzrok złowiły przede wszystkim małe, rdzawe oczka cofającego właśnie głowę nielota. - Psia mać - uciekło jej wraz z szybkim, niekontrolowanym wytchnieniem. Nie bez kozery reszta świata twierdziła, że w Australii wszystko chce Cię zabić – nie było żartem domniemanie pozostania w zasięgu jakiegoś agresora 24 godziny na dobę, przy czym marny odsetek może trzech procent stanowili tu ludzie.
Holly podjęła, zdałoby się, jedyną słuszną decyzję w obecnej chwili. Wpatrzona w kazuara niczym cielę w malowane wrota wysunęła nogę za siebie, po czym z wolna, płynnie przeniosła na nią ciężar. Nie rzuciła się do ucieczki chociaż w pierwszych sekundach to właśnie było jej planem na przeżycie. Znajomy miłośnik dużych kotów opowiedział jej kiedyś, że największe szanse zyskuje zachowując zimną krew. Sprowokowany do ataku kazuar mógł rozpędzić się do 50 kilometrów na godzinę, co czyniło z niego niezły skuter, bądź startujący samochód opancerzony w twardy dziób i ogromne pazury, na widok których jej miękkie ciało zdawało się jeszcze bardziej miękkie. Kolejne grzmoty wciąż nadciągającej burzy nie były sekundantami, o jakich mogłaby w tej chwili prosić. Bardzo dużo wysiłku wkładała w to by nie poderwać się przy każdym uderzeniu i nie zacząć krzyczeć.
Jak na złość nikt akurat nie postanowił tędy przejeżdżać.
powitalny kokos
nick
stolarz, właściciel — plane wood carpenter
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
nigdy nie byłem szalony, nie tak naprawdę; może z wyjątkiem chwil, kiedy wzruszało mnie serce
Przedzierając się przez opstrzone drobinkami kurzu archiwa, będące wspomnieniami z wczesnego dzieciństwa, do którego to - jak dotychczas myślał - klucz zatonął w pęku innych, nowszych i bardziej błyszczących, starał się odnaleźć blado-pomarańczową teczkę dźwięczącą głosem jego matki, pytającej: a co zrobisz w razie niebezpieczeństwa, Terry? Nie tylko jego życie było tu już bowiem sądzone, a tej drobnej, pogrążonej w paraliżu brunetki, niemającej zapewne nawet pojęcia, że wpatruje się w nią więcej, niż tylko jedna para oczu. A więc wertowanie zestawów nauk; atak rekina, krokodyla, płaszczki, tych latających skurwysynów (to znaczy magpie), dingo, a wreszcie… - Masz coś do jedzenia? - przedarło się przez skrawek puszczy, kilka metrów ścieżki i dwie pary kanalików słuchowych (zaraz, czy te diabelskie nieloty były w ogóle w coś takiego wyposażone?), nie tylko mogąc niepotrzebnie podrażnić niewymarłego dinozaura, a też wystraszyć osobę, której rzekomo starał się pomóc. Cóż za paradoks. I idiotyczne pytanie, jak to mogło wydawać się tak bez kontekstu. - Chryste… Przepraszam, ja jestem tu, w krzakach, ale to nieważne! On… On szuka pożywienia, tak mi się wydaje! Jakbyś mu coś dała, to może… - właśnie - może. Przyciskając dłonie do chropowatej kory drzewa, tonąc w gąszczu najróżniejszych krzewów i wysokich, drażniących skórę nóg roślin, najzwyczajniej w świecie spanikował. Nie tylko doszło do niego, że faktycznie sam mógł wywołać atak kazuara swym nieroztropnym krzykiem, ale też, cholera, że kobieta ta wcale nie potrzebowała jego pomocy, radząc sobie dotychczas lepiej w pojedynkę. Czy więc znów wykrzykiwać miał w przestrzeń swoje durne “przepraszam”, budząc ze snu resztę sekretów puszczy, czy może sam wystawić się na bezpośrednie niebezpieczeństwo ze strony ogromnego nielota, teraz wściekle pocierającego nogami o piaszczystą powierzchnię? A może lepiej było czekać, aż to piorun grzmotnie w drzewo służące lojalnie za jego tarczę? Co za głupi pomysł, mieszkać w Australii.


Holly Aspen
Grafik — Beast Daylight Photo Studio
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Każdy chociaż raz w swoim życiu musiał przebrnąć przez projekt niebezpieczeństw lokalnych, czy to pod postacią prezentacji, czy eseju. Ona wybrała węże, uznając je za największe szkaradztwo pełzające po tej bezbożnej ziemi i najgorszą karę dla człowieka. Teraz, dwadzieścia lat starsza, zdała sobie w końcu sprawę, że istniały rzeczy relatywnie gorsze. Taki kazuar pewnie łykał te żywe sznurówki jak ona zupkę instant kiedy nie miała już siły na stanie przy kuchence.
- AaaaAAAA! – wydarła się, nagle słysząc pytanie. Cały swój umysł skupiała jedynie na tym, by nie sprowokować ptaka i możliwie bezpiecznie wydostać się poza zasięg niebezpieczeństwa, dlatego głos Terry'ego przyłapał ją całkowicie nieprzygotowaną. Przez jej głowę przegalopowało stado pytań: Kto? Jak? Gdzie? Duch? CZY TEN PTAK GADA?! Chociaż podświadomie potrafiła sobie odpowiedzieć na te najbardziej nurtujące, teraz trochę nie było ku temu okazji – kazuar bowiem, o ile wcześniej jeszcze dość średnio interesował się przybyszem, teraz istotnie począł szorować trójpalczastymi łapami po ściółce. Aspen podskoczyła w miejscu wachlując rękami, z łokciami wciśniętymi w boki jak mała, przestraszone dziewczynka. - N-nie! Zapomniałam dzisiaj tego kawałka ciasta na bieganie! – Z sarkazmem mogło być jej nie do twarzy, jednak jakoś musiała spuścić z siebie parę, jaką wpompował w nią niespodziewanie mężczyzna. Pomimo niespodziewanego wydarzenia jednak udało jej się odsunąć jeszcze o kilka kroków w pobliże równie zachęcających co jeszcze dwie minuty temu zarośli. - Rzuć w niego czymś, odwróć jego uwagę. – Tym razem spuściła z tonu, nie chcąc dalej wokalnie prowokować kazuara. Ten niespokojnie poruszył się, szeleszcząc błyszczącymi piórami, już prawie-prawie gotowy do odwalenia akcji życia. Jeżeli nie chciała stanąć w kolejce na ostry dyżur, oboje musieli zacząć myśleć. Dezorientacja ptaka wydała jej się całkiem niezłym pomysłem i zupełnie nie brała pod uwagę tego, że mógł zareagować inaczej niż to sobie wyobrażała, czyli zainteresować się inną stroną. Przecież nie pobiegnie spłoszony w jej kierunku i nie zaatakuje jej pazurami jak jakiś zwyczajny oprych, prawda?
powitalny kokos
nick
ODPOWIEDZ