obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Od salonu do drzwi, dokładnie od popielatej kanapy, która w jego wyobraźni przybierała jednakże barwę mroźnego kobaltu, było dwadzieścia sześć kroków. Do kuchni trzydzieści dziewięć, do łazienki dwadzieścia dwa, do jego sypialni osiemnaście. Usiłował to sobie powtarzać, pamiętać, a mimo to bez przerwy odnajdywać musiał w swym telefonie odpowiedni plik z notatką i wsłuchiwać się w odgłos wbudowanego weń żeńskiego lektora. Tego ranka był pewien, że z pomocy korzystać nie musi, więc gdy zbudził się i skierował do łazienki, wykonał dokładnie dziewiętnaście kroków po czym — posilmy się o eufemizm — zaliczył bliskie spotkanie z szafką. Uszkodził sobie kolano, czołem stuknął w ścianę i wykorzystując fakt, że w mieszkaniu jest sam, zwinął się na podłodze w kłębek i spędził w tejże pozie niecałą godzinę. A potem zadzwonił do Elle i poprosił, by dziś przyszła na pewno, nieważne o której godzinie, po prostu nie mógł być sam.
To niesamowite jak wielce samotnym można się czuć w tłumie. Albo ktoś pisał, albo dzwonił. Co chwila rozlegał się dzwonek do drzwi, a tam to sąsiad z góry, to sąsiadka z parteru. Dawni znajomi. Przeważnie jego brat, Jasper, częściej zaś Achilles. A mimo to, mimo tych zatroskanych słów i niesionej mu pomocy, o którą prawie nigdy sam z siebie nie prosił, czuł, że nie ma nikogo. Że jest sam, że zawsze będzie już sam, bo było to przecież jego karą. Wieczne potępienie. Zwabiając do siebie Elle testował więc pewną ewentualność, na którą i tak był nazbyt wstydliwy — zastanawiał się bowiem, jakby to było, gdyby się z kimś teraz związał. Może z nią. Czy obrzydzałyby ją jego puste oczy, wpatrujące się zawsze w jeden, nieistniejący punkt? Jak prędko poirytowana jego niepełnosprawnością uciekałaby z domu kłamiąc, że ma ważniejsze sprawy na głowie? Lubił czasem myśleć, że daliby radę. Że ona by dała, bo zdawała się najjaśniejszym punktem na mrocznym, czarnym niebie. A jednak gdy poczęli spotykać się coraz częściej, wspólnie przekraczając granice normalnej przyjaźni, zaczął jej kłamać, że kogoś ma. Faceta. Dlaczego? Jakoś ta najbardziej absurdalna myśl zdawała się mu najodpowiedniejsza, choć nie zawierała w sobie ani krzty prawdy, bo Dante nigdy, nawet na studiach, nie zaliczył z żadnym mężczyzną nawet pierwszej bazy. Ale wróćmy do meritum — oczekując przybycia Elle siedział na kanapie, pocierał obolałe kolano, a gdy rozległo się pukanie krzyknął “wejdź!”, nie mając sił na to, by znów przypominać sobie, ileż to kroków winien wykonać.

Elle Chateux
rezydentka kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rezydentka kardiochirurgii, nieszczęśliwie zakochana w swoim przełożonym, zazdrosna o swojego niewidomego przyjaciela i szukająca szczęścia na portalach randkowych
#19

dante ainsworth

Zaczęło się od przyjaźni, a trzeba przyznać że przyjaźnili się, przynajmniej w mniemaniu szatynki od zawsze. Dante zawsze mógł na nią liczyć, nawet jeśli decydował się na jakiś krok, którego Elle nie popierała to owszem, powiedziała mu to że ona tego nie popiera, ale go wesprze, jeśli to dla niego ważne. Poza tym Dante zawsze był doskonałym słuchaczem, dlatego wiedziała że może powiedzieć mu wszystko i to dosłownie, a on nie będzie jej oceniał przez pryzmat jej czynów. Bardzo ceniła sobie ich relację, ich przyjaźń, choć czasami chciała czegoś więcej, a potem ganiła się za to w myślach. Lepiej nie psuć doskonałej przyjaźni obietnicami bez pokrycia. Ainsworth wiedział zatem o niej dosłownie wszystko, o wszystkich niepowodzeniach na tle związkowym, o koncie na tinderze i nieudanych randkach, o platonicznej miłości i innych krótkotrwałych miłostkach. A odkąd on stracił wzrok to zapragnęła opiekować się nim niczym prywatna pielęgniarka, tyle że darmowa, robiąca to kompletnie bezinteresownie. Dlatego czytała mu na głos cokolwiek chciał, czy to książkę czy gazetę, modulując głosem i zmieniając go stosownie do postaci tam zawartych, co sprawiało jej pewną przyjemność. Zawsze marzyła o tym że gdy już zostanie mamą to tak będzie czytała bajki swoim dzieciom, a one będą słuchały ją z uwagą i przeżywały emocje razem z nią i z bohaterami. Książki rozwijały dziecięcą wyobraźnię. I tak, ona marzyła o tym by kochać i być kochaną, założyć rodzinę, mieć dzieci, dom z ogródkiem, kota, psa, nawet chomika i być doskonałym kardiochirurgiem. Póki co możliwe że spełni jedynie tę ostatnią opcję. Z czasem miała wrażenie że i Dante chciałby spróbować czegoś więcej, ale zwykle było tak że jeśli wspólnie zrobili krok do przodu, to potem on robił dwa kroki do tyłu, a ona nie wiedząc jak postąpić w danej sytuacji, sama również się cofała. Zadzwonił do niej właśnie jak była na tak zwanym książkowym pchlim targu, kupiła jakąś starą perełkę i radośnie oznajmiła Ainsworthowi przez telefon, że koniecznie musi mu ją przeczytać, tak bardzo jest podekscytowana. Autor nieznany, zaintrygowała ją okładka, a gdy przeczytała opis z tyłu książki to również był niebanalny, zatem wzbudził jej ciekawość. A czy książka będzie dobra? Ocenią podczas jej czytania. Przyjechała komunikacją miejską, bo była przecież fatalnym kierowcą, potem jeszcze kawałek się przeszła, a że była całkiem ładna pogoda to nie żałowała spacerku i tak dotarła pod właściwy adres, by potem wejść po usłyszeniu jego głosu. Po drodze kupiła też jakieś ciasteczka, sok, więc z zakupami i przede wszystkim książką weszła do środka. Zauważyła od razu jak mężczyzna pociera swoje kolano, zaniepokoiło ją to.
- Dante, wszystko w porządku? Czy coś się stało? - zapytała, ściągając torebkę przewieszoną przez ramię i wieszając ją na krześle, po czym podeszła do kanapy, usiadła na niej i złapała go za wolną rękę, patrząc na niego z nieukrywaną troską, ale czego on nie mógł przecież zobaczyć. Może to i lepiej, bo inaczej uznałby że ona się nad nim jedynie lituje? A przecież wcale tak nie było.
happy halloween
nick
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Delikatne palce zaciskając się na jego dłoni sprawiły, że drgnął niespokojnie i nieomal cofnął, ale gdy tkwi się pośród ciemności, to jakby bez znaczenia — mrok bił zewsząd, rozbrzmiewając głośną melodią. Wszelkie ruchy, w których to naruszana była jego strefa bezpieczeństwa, w sposób irracjonalny budziły w nim lęk. Powinien już nauczyć się, że Elle czy Achilles wykonują dość podobne gesty często, bez ostrzeżenia. Nie był o to zły. Nie dostrzegał w ich trosce niczego niewłaściwego, wściekając się raczej wyłącznie na siebie. Bo reagował miną gorzką, choć skrywała się w niej wyłącznie panika — jego psycholog twierdził, że minie jeszcze sporo czasu, nim nauczy się na nowo ufać ludziom. Póki co umysł jego tkwił w tym samym, nieznośnym miejscu, w pętli powtarzając ostatnią scenę wypadku — piwniczna ciemność, a gdzieś tam morderca gotowy powrócić, gdy tylko domyśli się, że w Dante tli się jeszcze życie.
To nic, przewróciłem się — wyjawił, wycofując prawą dłoń znad kolana, by w tenże fałszywy sposób zapewnić ją, że wszystko już gra. Litości nienawidził. Pomocy przyjmować nie potrafił. Najbardziej jednak nie potrafił znieść tejże myśli, że kogokolwiek szczerze może jego los obchodzić, bo on sam nie poświęciłby sobie ani grama uwagi. Elle była w dość komfortowej pozycji, ze względu na tę ich wielką przyjaźń — innych, w tym także swojego brata, traktował z dystansem. Wściekał się, atakował, unosił dumą. Swój strach skrywał pod serią słów nieprzyjemnych, bo otwierać się przed kimkolwiek było ciężko. Tylko nie przed Elle. Nie miał pojęcia co jest tego wynikiem, skąd ta śmiałość (do pewnego momentu) i wiara w to, że przy niej może na wszystko sobie pozwolić, ale najwidoczniej każdy potrzebuje choć jednej takiej osoby w swym życiu. — Jak w końcu Achilles się do mnie wprowadzi, to pewnie będzie lepiej — to znaczy, przydarzać się mu będzie mniej wypadków. Co prawda Achilles nie mógł się do niego przeprowadzić, bo miał dom i dziecko, umierające dziecko, cholera, ale Dante i tak wyobrażał to sobie w tenże sposób. I nadzieję miał, że niedługo przestanie tkwić w tym pustym mieszkaniu w pojedynkę. — To co to za książka? — spytał z uśmiechem, wciągając nogi na kanapę — skrzywił się jednak mimowolnie, jako że lewe kolano wciąż pamiętało zderzenie z szafką.

Elle Chateux
rezydentka kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rezydentka kardiochirurgii, nieszczęśliwie zakochana w swoim przełożonym, zazdrosna o swojego niewidomego przyjaciela i szukająca szczęścia na portalach randkowych
dante ainsworth

Elle może powinna powstrzymywać się przed swoimi gestami, przed swoją troską wobec mężczyzny, bardziej uszanować jego prywatność i przestrzeń osobistą, ale ona już taka właśnie była, troskliwa, opiekuńcza, istny anioł i wcale nie robiła tego z litości tylko z sympatii i pewnie dlatego, bo taka właśnie była, taki jej charakter. Cofnęła swoją rękę gdy Dante się skrzywił, czy raczej jak grymas pojawił się na jego twarzy i położyła obie swoje dłonie na książce.
- Jesteś pewien, że nie chcesz bym obejrzała to kolano? - zapytała chwilę potem znów wyciągając dłonie ku niemu, ale nie dotykając go tym razem. Jeśli tylko się zgodzi by sprawdziła, czy to zwykłe stłuczenie, czy może coś się stało, może coś z rzepką? Przecież w końcu była lekarzem, co prawda przyszłym kardiochirurgiem, mogła obejrzeć zatem też i nogę. Żeby zostać lekarzem trzeba przejść przecież zajęcia i staż na każdej ze specjalizacji. Gdy usłyszała o Achillesie i przypomniała sobie słowa Dantego wcześniej o tym, że on nie jest nią zainteresowany, plus informacja o tym, że Achilles się do niego wprowadzi sprawiały, że Elle zaczynała myśleć iż mężczyźni są parą, ale nie chcą się do tego głośno przyznać.
- Jestem pewna, że on się tobą zaopiekuje. Kiedy właściwie on się do ciebie wprowadza? - zapytała, wymuszając na sobie uśmiech, choć nie powinna tego robić, w końcu byli przyjaciółmi, powinna się cieszyć jego szczęściem. Ale jak cieszyć się szczęściem innych gdy samemu jest się nieszczęśliwie i w dodatku jednostronnie zakochanym?
- Dzikie orchidee. Pewnie nie znasz. - powiedziała już nieco bardziej entuzjastycznie, ale już nie pobrzmiewała w jej głosie zazdrość, jaką można było choć w minimalnym stopniu wyczuć w jej głosie gdy wspominała o Achillesie.
- Chcesz coś zjeść, czy od razu zabieramy się za czytanie? - dopytała jeszcze, bo przecież mogła mu zrobić jakieś danie, nalać soku, który ze sobą przyniosła, a równie dobrze mogła skupić się na czytaniu. Sama była ciekawa tej książki, bo jej nie znała. Ale okładka była prześliczna, szkoda że Dante nie mógł jej zobaczyć na własne oczy i mogła mu jedynie o niej opowiedzieć.
happy halloween
nick
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Czy w oczach jej wymalowało się rozczarowanie? Czy pomiędzy krótkim pytaniem, a ujrzeniem jego reakcji stłumić musiała w sobie wyraźne gorzkie westchnienie, przepełnione zniecierpliwieniem i kpiną? Właśnie tak to sobie zawsze wyobrażał, jako że wspominał zwyczajnie własne poglądy na niektóre sprawy. Na niepełnosprawnych. Nigdy nikomu nie pomógł, nigdy nie wyciągnął do nikogo ręki. Co prawda nie potępiał ludzi za ich kalectwa, ale przyzwyczajenie do życia w luksusie i pełnej sprawności pchało go ku jawnej niechęci względem tych, którzy nie mieli w życiu tak wiele szczęścia, jak on. A teraz sam był jednym z nich i nie miał pojęcia, jak się w roli tej odnaleźć. — Co to zmieni, Elle? Przewracam się średnio raz dziennie, nie mogę za każdym razem błagać cię o pomoc — odparł chłodno, podchodząc do tejże sprawy realistycznie. Ani jej, ani kogokolwiek innego. Nie mógł się nad sobą użalać, musiał walczyć. Musiał zaakceptować to, że wypadków tych będzie nadal wiele, ale że w końcu ustaną, a on żadnym pozorem nie mógł pozwolić przy tym na to, by uzależnić się od troski innych.
Niedługo — odparł w półuśmiechu, choć gdzieś w tym kłębił się smutek. Bo współlokatora będzie musiał poszukać, owszem, i może wcale nie potrwa to długo, ale z całą pewnością nikomu nie zaufałby tak, jak ufał Achillesowi. Tyle że ten mając własne problemy na głowie nie wiedział nawet, że Dante podrzuca ludziom spekulacje, jakoby ich dwójkę łączyło coś więcej, niż zwykła przyjaźń; wyzbyte były to jednak uczuć kłamstwa, jako że Dante zwyczajnie potrzebował wymówki przed rozpoczęciem jakiegoś nowego związku. Nawet jeśli chodzić by miało o kogoś tak niezwykłego, jak słodka Elle. — Nie, nigdy o tym nie słyszałem — przyznał szczerze, a korzystając z tego, że nogi już udało się mu wciągnąć na kanapę, przekręcił się tak, by jak najbliżej być przyjaciółki — ta zapewne dostrzegając jego zamiary, ułatwiła mu zadanie i już po chwili Dante leżał wygodnie, z głową wspartą na jej kolanach. — Czytaj, zjemy za chwilę — poprosił ciepło, jakby z przedziwną nadzieją, że dzięki czynności tej wszystko się zmieni, powróci do stanu sprzed wypadku, że Elle swoim magicznym głosem jakoś odczaruje rzuconą na niego klątwę.

Elle Chateux
rezydentka kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rezydentka kardiochirurgii, nieszczęśliwie zakochana w swoim przełożonym, zazdrosna o swojego niewidomego przyjaciela i szukająca szczęścia na portalach randkowych
dante ainsworth

Tak poniekąd było, w jej oczach pojawiało się rozczarowanie za każdym razem, gdy Dante odmawiał, nie przyjmując jej pomocy, czy odsuwając się na jej zwyczajne gesty pokierowane troską o mężczyznę. Przyjaciele się wspierają przecież w trudnościach i ogółem, dlaczego mężczyzna tego nie rozumiał i nie doceniał? Drugie rozczarowanie, przemieszane z zazdrością pojawiało się w jej oczach gdy słyszała o Achillesie, bo też chciałaby kochać i być kochaną, chciałaby by jej troska, opiekuńczość i empatia były doceniane, chciała być dla kogoś ważna, ale się póki co na to nie zanosiło. Chyba jest skazana na takie nieszczęśliwe zakochiwanie się w osobach, które nigdy nie poczują do niej czegoś więcej oprócz przyjaźni czy sympatii.
- Okej, rozumiem, widzę do czego zmierzasz, ale mi chodzi o to, że niektóre upadki skończą się tylko sińcem, ale mogą być też takie bardziej niebezpieczne i ważne byś ich nie bagatelizował tylko zadzwonił po mnie, albo po pomoc. - była uparta i trwała przy swoim, co było bardzo zauważalne zresztą, ale mówiła o tym w dobrej wierze, bo znała Ainswortha na tyle, że wiedziała doskonale jak to on ze wszystkim chciałby poradzić sobie sam. Naprawdę czasami była z niego potworna Zosia samosia. Ogółem mężczyźni jak nie umierali z powodu przeziębienia to ignorowali wszelkie objawy zwiastujące chorobę, a to było równie złe. Rozejrzała się po pokoju.
- Masz już przygotowane dla niego miejsce w szafie? Wiesz który zajmie pokój? - próbowała sobie wyobrazić tutaj drugiego mężczyznę krzątającego się po mieszkaniu, które tak dobrze już znała i poznała właśnie przez to, że tak wiele razy pomagała Dantemu. Ciekawe czy przeprowadzka tutaj Achillesa sprawi, że Ainsworth coraz to rzadziej będzie ją prosił o pomoc, aż ogółem przestanie się do niej odzywać. Będzie jej z tego powodu potwornie przykro, ale często tak było w życiu, że ludzie prędzej czy później odchodzili by budować swoje związki. A to napawało ją smutkiem i tym cichym westchnieniem obecnie. Następnie odpowiednio się usadowiła i zaczęła czytać.
- "Czy straciliście kogoś, kto był wam droższy nad życie? Ja przeżyłem śmierć mojej żony, Pat. Umieranie zajęło jej sześć długich koszmarnych miesięcy. Musiałem patrzeć, jak moja piękna żona niknie w oczach, aż w końcu nic z niej nie zostało. Nie liczyło się to, że miałem pieniądze i odniosłem sukces. Nie liczyło się, że byłem uznawany za „znaczącego" pisarza. Nie liczyło się, że Pat i ja zaczęliśmy wreszcie budować nasz wymarzony dom, cud techniki uczepiony szczytu urwiska, z którego rozciągał się widok na Pacyfik. W ogóle nic się nie liczyło od chwili, gdy Pat wróciła do domu i przerwała mi pisanie - czego nigdy nie robiła - by oznajmić, że wykryli u niej raka, i to w zaawansowanym stadium. Myślałem, że to jeden z jej żartów. Pat miała przewrotne poczucie humoru; uważała, że jestem zbyt poważny, zbyt posępny, zbyt pesymistyczny i za bardzo się wszystkiego boję. Od samego początku naszego związku zmuszała mnie do śmiechu. Poznaliśmy się w college'u. Trudno byłoby znaleźć dwie osoby bardziej różniące się od siebie, a już rodzina Pat wydawała mi się jakby z innej planety. Widywałem takie rodziny w telewizji, ale nie przypuszczałem, że istnieją naprawdę. RS 2 Mieszkała w ślicznym małym domku z gankiem od frontu i - przysięgam, że nie kłamię - białym płotem z drewnianych sztachet. W letnie wieczory jej rodzice, Martha i Edwin, siadywali na ganku i machali przechodzącym sąsiadom. Matka, ubrana w fartuch, nie przerywając obierania fasolki lub łuskania cukrowego groszku, zagadywała przyjaźnie: „Jak tam dziś Tommy? Ma się już lepiej?". Ojciec Pat siedział nieopodal żony przy giętym metalowym stoliku, pod starą lampą. Na podłodze u jego nóg stała skrzynka pełna błyszczących niemieckich narzędzi, poukładanych z największą starannością. W okolicy był znany - znowu przysięgam, że to prawda - jako pan Złota Rączka, ponieważ naprawiał zepsute rzeczy dla swojej rodziny i sąsiadów. Za darmo. Mówił, że lubi pomagać ludziom, a uśmiech jest dla niego wystarczającą zapłatą. Kiedy wstępowałem po Pat, żeby ją zabrać na randkę, zawsze przychodziłem trochę wcześniej, by posiedzieć i popatrzeć na jej rodziców. Czułem się, jakbym oglądał film science fiction. Gdy tylko się zjawiałem, matka Pat -„Mów mi Martha, wszyscy mnie tak nazywają" - przynosiła mi coś do jedzenia i picia. - Wiem, że dorastający chłopcy muszą się dobrze odżywiać - mówiła, znikając w głębi nieskazitelnie czystego domu." - po czym przerwała.
- Myślisz że można pokochać po raz drugi po utracie miłości swego życia, gdy ona opuszcza nas na zawsze, umiera? - zapytała i spojrzała na przyjaciela, na jego głowę spoczywającą na jej kolanach, ciekawa jego przemyśleń na ten temat. Miała również nadzieję że nie uzna książki za tandetną po tym początku.
happy halloween
nick
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Tyle że on wcale nie kochał nikogo i kochany nie był, choć wynikało to z własnego wyboru. Wcześniej to wszystko nie miało jakby znaczenia, bo Dante uważał po prostu, że jest zbyt młody, by o miłości myśleć czy marzyć — żyjąc w wielkim mieście, cały swój czas poświęcając wyłącznie pracy, chwytał się raczej niewiele znaczących romansów. Kobiet, które zwodził, było zbyt wiele; skrzywdzone jego chłodem i obojętnością nie wykazały najmniejszego zainteresowania, gdy trafił do szpitala. Nieco obawiał się więc, że i tym razem historia skończyłaby się w podobny sposób. Że Elle, tak bardzo mu bliska, przejrzałaby go w końcu i porzuciła, nie dając szans tej przyjaźni na ostatnie tchnienie. Łatwiej było więc trzymać się w strefie bezpieczeństwa, wierząc w to, iż znajomość ta jest zbyt drogocenna, by poddać ją skazanej na porażkę próbie.
Obiecuję, że jeśli stanie się… cokolwiek gorszego, to do ciebie zadzwonię — nikomu innemu i tak nie ufał. Nie chciał Elle wykorzystywać, ale obawiał się, że była na niego skazana — lekarze go przerażali, obcym osobom nie ufał. Pochłaniająca jego ciało ciemność sprawiała, że nie odnajdywał w sobie odwagi ku otwartości, tak więc życie swe powierzał wyłącznie tym postaciom, które znał już, których twarze pamiętał i potrafił wciąż na nowo odmalowywać je w swej wyobraźni. — Nie, nie wiem — zaśmiał się rozbawiony, bo nawet nie zdążył tej sprawy jeszcze dokładnie przemyśleć. Ba, nie zwrócił uwagi na to, że w pewnym sensie plany te były konieczne. — Mi jest wszystko jedno, wiesz, wciąż i tak nie nauczyłem się rozkładu tego mieszkania — wyjawił, czego dowodem naturalnie miały być te liczne siniaki zdobiące jego ciało. Wszystko jednak wymagało cierpliwości. Stawiania małych kroków. A biedny Dante nazbyt rozmarzony wizją, w której to zamieszkać miałby z nim Achilles zapomniał, że to wszystko nieprawda, że w finale ktoś zupełnie obcy zajmie wolną przestrzeń. Zaraz napłynęły jednak słowa ciepłe i gorzkie równocześnie, a on nazbyt pochłonięty ich magią nie był w stanie nawet na moment przerwać tej opowieści. Czy jednak większy ból sprawiała mu opowieść o utraconej miłości, której sam nigdy nie posiadał, czy jednak te pełne słońca opowieści o rodzinie, której już jako dziecko pragnął, a która to w rzeczywistości była bliższa sennym koszmarom? Był to nieomal paraliżujący ból — posiadać rodziców, ale nie kochać ich ani trochę.
Myślę, że… Gdziekolwiek by się nie spojrzało, wiedziałoby się wyłącznie echo tamtej osoby. I nie byłoby się w stanie nikogo pokochać w równie silny sposób, bo byłoby to tylko refleksem tamtej relacji. A ty jak uważasz? — ale tak naprawdę nie wiedział, pozostawało mu tylko gdybanie. Zgadywanie. — Ale nie sądzę, że istnieje coś takiego jak miłość życia, Elle — dodał po chwili gorzko, bo historie tego typu sprawdzały się wyłącznie w świecie kompletnej fikcji.

Elle Chateux
rezydentka kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rezydentka kardiochirurgii, nieszczęśliwie zakochana w swoim przełożonym, zazdrosna o swojego niewidomego przyjaciela i szukająca szczęścia na portalach randkowych
dante ainsworth

Może Elle była zbyt naiwna, a może miała zbyt dobre serce, ale wierzyła w każde jego słowo. Może w pewnym sensie idealizowała Ainswortha, jednak nawet przez myśl jej nie przeszło, że mógłby on przedmiotowo traktować kobiety, a ją mógł jedynie wykorzystywać, bo potrzebował kogoś do opieki odkąd utracił wzrok. Nie wierzyła w to, że on, umawiając się z kobietami, nie miał wobec nich jakichkolwiek uczuć, a mimo to uprawiał z nimi seks. Dla niej seks wiązał się z uczuciami przecież, bez nich nie zbliżyłaby się do mężczyzny, nie traktowała tego jako zaspokojenie potrzeb, patrzyła na wszystko bardziej romantycznie. Nie dało się ukryć, że była nieuleczalną romantyczką. Dlatego to ona go nie przejrzała i tkwiła w tej przyjaźni, chociaż nie, ona nie była z tych które się odwracają, nawet jeśli on bardzo by ją zranił.
- Trzymam cię za słowo. Nie myśl że jestem jakaś natarczywa czy coś, po prostu się o ciebie martwię. - powiedziała może trochę na swoje usprawiedliwienie, bo potrafiła być naprawdę nieznośna z tą swoją nadopiekuńczością, którą obdarzała dosłownie wszystkich ważnych jej ludzi, a Dante ewidentnie się do nich zaliczał. Do pozostałych była zwyczajnie opiekuńcza, nie nadopiekuńcza, ot co.
- W takim razie może ci pomogę i wspólnie przygotujemy dla niego pokój? - zawsze to byłby powód do spędzenia większej ilości czasu z Dantem, czułaby się potrzebna, że dzięki niej ktoś inny zazna komfortu w mieszkaniu Ainswortha. Rozejrzała się po pomieszczeniu i pomyślała że przydałoby się trochę jeszcze tutaj posprzątać, ale najpierw książka, potem jedzonko, następnie sprzątanie i wyjdzie na to, że spędziła tutaj pół dnia.
- Będziesz musiał się nauczyć, pomyśl jakbyśmy mieszkali razem, przychodzę po nocnym dyżurze do domu, biorę prysznic, kładę się do łóżka, a tam mam już towarzystwo. Nie zdziw się, że uznałabym cię za włamywacza zboczeńca i rozbiłabym lampkę nocną na twojej głowie w swojej obronie. - zaśmiała się, bo ewidentnie tak by właśnie było, znając Elle. Ale to nie ona wprowadzała się do Ainswortha, a jedynie Achilles, a jemu może by nie przeszkadzało takie towarzystwo w łóżku? Albo że ktoś korzysta z jego rzeczy w łazience czy grzebie w jego szufladach, bo nie pamięta rozkładu mieszkania? Bywało naprawdę różnie, a przypadki czasami nawet komiczne chodziły po ludziach. Później zaczęła czytać, a gdy skończyła pierwszy rozdział to przyszedł czas na rozmowy o książce.
- Ja myślę że miłość życia jest jak najbardziej możliwa, to musi być coś magicznego, że nigdy wcześniej tego nie przeżyłeś, a nagle wiesz, że to jest ten jedyny czy ta jedyna i że to jest na zawsze. I tak sobie myślę że jak to jest ta miłość to po śmierci ukochanego już nie potrafimy pokochać ponownie, bo nasze serce umarło wraz z nim. Tak starsze małżeństwa przecież mają. Twierdzę również że mój tata był nieodwzajemnioną miłością życia mojej mamy, bo po rozwodzie z nim nie znalazła nikogo innego, nie pokochała, choć kręcili się obok niej różni mężczyźni, ona oddała serce jednemu i już go nigdy nie odzyskała. A mój tata? Nie podarował swojego serca żadnej kobiecie, skoro za kilka miesięcy będzie brał kolejny ślub. - aż wywróciła teatralnie oczami, oceniając swojego ojca, który może traktował kobiety jak Dante, zwodząc je i oszukując, aż ostatecznie przyłapywały go na zdradzie z inną? Taki był już ten Jean Pierre. Po chwili wróciła do czytania, główny bohater, pisarz, przeprowadził się do "nawiedzonego miasteczka", w którym popełniono niegdyś morderstwo, o czym opowiedziała mu piękna i inteligentna mieszkanka tego miasta, niejaka Jackie. Kobieta ta zakochała się w diable...
- Zastanawiam się czy ten diabeł, z którym Jackie ma romans, którego kocha jest naprawdę postacią nadprzyrodzoną, demonem nakłaniającym do popełnienia zbrodniczego czynu, czy to po prostu szalony człowiek uważający się za diabła, jak uważasz? - oczywiście w książce wyszło że to był prawdziwy diabeł, ale nawet w serialu Lucyfer Chloe nie wierzyła mu w to, kim był on naprawdę. Anielskie dusze tak pewnie miały, że wątpiły we wszelkie zło, które może drzemać w innych.
happy halloween
nick
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Życie w dużym mieście miało smak goryczy; pustka trawiąca każde serce odbijała się w spojrzeniach i malowała w uśmiechach. Ludzie infekowani samotnością spotykali się co noc w barze, na imprezie, koncercie; pogoń i pęd życia oferowały im niebo, jasne, ale w zamian odbierały tak wiele. Dante był jedynie produktem tegoż świata, nic więcej. Produktem takim samym jak inne sztucznie projektowane machiny, których mylnie nazywało się ludźmi. Nigdy nie zaciągnął do łóżka nikogo wbrew jego woli. Nigdy świadomie nie wyrządził nikomu krzywdy. Kobiety, które z nim bywały, były mu równe: przygodny seks, często anonimowy i nie wart zapamiętania, dewizą był każdego młodego mieszkańca potężnego miasta. Grzech Ainswortha polegał na tym, że nie był w stanie żadnej z tych kobiet ocalić, a na to przecież liczyły — na tę jedną jedyną osobę, która wyciągnie je ze szponów szarej, bezosobowej dżungli. Nie oburzyłoby jednak go to, jak Elle może go postrzegać. Jak wielce skomplikować jego przeszłość może to, co łączyło ich teraz. Nie, jedynie zarzut, że wykorzystuje jej dobroć, by poradzić sobie z niepełnosprawnością byłby tym, co na dobre zakończyłoby tę przyjaźń.
Wiem. Ale nie musisz Elle, jakoś sobie poradzę — rzucił przyjaźnie, dając jej tym samym znać, że cała ta troska jest dla niego cenna, owszem, ale przy tym samym zbędna. Dante nie zamierzał się nikomu narzucać jakkolwiek (tylko Achillesowi), uznając, że musi zmierzyć się z tym samotnie. Nie potrafił wyzbyć się jeszcze niedawnych przekonań i nawyków, a więc ciężko było mu pojąć, że posiadanie wielkich przyjaźni może kompletnie zmienić życie.
No nie wiem… — mruknął drgnąwszy, nie przewidując takich deklaracji. — Bo wiesz, Elle, my chyba… będziemy po prostu zajmować jeden pokój — mówiąc to spłonął rumieńcem. Kłamał, jasne. A mimo to jakoś w przedziwny sposób krępowało go to niesamowicie, krępowało i peszyło, bo sam nie wiedział już, gdzie w tym wszystkim leżeć powinna jakaś granica. Tak jednak musiał to teraz przedstawiać; musiał, bo dzięki temu przedziwnemu kłamstwu mógł skrywać się przed związkami, deklaracjami, uczuciami i miłością. Nie był jeszcze gotowy, by rozpocząć z jakąś kobietą cokolwiek prawdziwego.
Jesteś aż tak groźna, Chateux? — zaśmiał się, rozbawiony zaprezentowaną wizją. — Myślę, że aż tak bardzo bym się nie pomylił — choć minęło zbyt mało czasu, by zdążył się poprawnie nowego życia, dostrzegał już lekkie zmiany — nie tylko zmysł smaku zdążył się wyostrzyć, lecz też przede wszystkim dotyku. Był już o krok od składania ludziom przedziwnych propozycji, w których to wyrażałby chęć przestudiowania ich twarzy za pomocą dłoni. — Nie uważasz, że to tylko smutna bajka? Jedna osoba i to wszystko, koniec? Nie sądzisz, że można w życiu kochać równie mocno kilka osób i że to właśnie w tym tkwi piękno? — nie do końca podobał się mu tor tej rozmowy. Nie był w odpowiednim etapie życia, by móc na temat miłości debatować — kogoś kiedyś kochał, z kimś budować chciał przyszłość, ale nigdy nie było to na tyle silne uczucie, by wstrząsnąć miało jego całym światem. Nie chciał jednakże Elle łamać serca swym cynizmem. — Nie jesteś wobec niego sprawiedliwa, Elle. Może właśnie teraz, dopiero teraz odnalazł tę jedyną osobę, która daje mu szczęście? — niewiele wiedział o jej rodzicach, toteż wolał się nie wypowiadać, ale ciężko było niektóre uwagi zachować dla siebie. Dobrze więc, że ostatecznie mogli zająć się książką, choć melodyjna barwa głosu dziewczyny sprawiała, że Dante gotów byłby w każdej chwili zasnąć. — Myślę, że to byłoby zbyt proste. Że chodzi tu o jakąś ważniejsze przesłanie, o te wszystkie pieprzone łatki, które każdy do siebie świadomie przyczepia — odparł, powstrzymując się przed ziewnięciem. Nie był znudzony, nic z tych rzeczy, ale nie chciał, by odniosła mylne wrażenie. — Rzecz nie polega na tym, czy jest szalony czy nie, a o to, w co wierzy. I dlaczego. Diabeł nie istnieje, ale ludzie swoimi wyborami się do niego upodabniają. Rozumiesz, co mam na myśli? — może przesadzał? Może myśląc o swoim życiu w sposób niepotrzebny interpretował tę książkę, dopisując jej zbyt wiele znaczeń?

Elle Chateux
rezydentka kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rezydentka kardiochirurgii, nieszczęśliwie zakochana w swoim przełożonym, zazdrosna o swojego niewidomego przyjaciela i szukająca szczęścia na portalach randkowych
dante ainsworth

Życie, niezależnie od tego czy w wielkim czy w mniejszym mieście, smakowało podobnie, a samotnych serc w każdym z tych miejsc było zbyt wiele. Tyle że niektórzy właściciele tychże samotnych serc łączyli się ze sobą na ulotne chwile, by zapomnieć o samotności, poczuć na sobie dotyk drugiego człowieka czy przeżyć wspólnie ekstazę. Elle nie była z tych, którzy korzystali z ulotnych chwil, z jednorazowej przygody na jedną noc, ona szukała prawdziwej miłości, takiej od pierwszego wejrzenia, podczas której ty już wiesz że to jest ten jedyny, a on wie że ty jesteś tą jedyną. Ale to nie jest miłość od której od razu ląduje się w łóżku, tutaj często rozmawia się przez długie noce czy to przez telefon, czy leżąc obok siebie, wpatrując się wspólnie w gwiazdy. To była osoba, z którą tematy nigdy się nie kończyły, ale która była w stanie dać również swoje wsparcie i gdy zaszła taka potrzeba, można było z nią pomilczeć. Dotyk przychodził z czasem w miłości, zaczynał się zwykle od muśnięcia palcami dłoni drugiej osoby, później palce splatywały się ze sobą, przytulanki, a gdy serce zabiło mocniej to był pocałunek, pocałunek prawdziwej miłości. Bliskość, która kończyła się ekstazą była prawie u końca drogi w miłości. Elle nigdy z nikim nie była tak blisko, nie wiedziała jakie to uczucie, czym był orgazm, to wszystko znała jedynie teoretycznie. Miłość również znała z teorii, bo nie sądziła by kiedykolwiek pokochała kogoś tak bardzo.
- Dante, na tym polega prawdziwa przyjaźń. - odparła bardzo poważnie, z naciskiem wręcz, a Ainsworth powinien już doskonale wiedzieć że pod tym względem szatynka jest bardzo uparta i że nie przestanie się o niego martwić tak z dnia na dzień. Przyjaciele to robili, troszczyli się o siebie nawzajem, pomagali sobie, byli dla siebie dostępni o każdej porze dnia i nocy. Prawie niczym lekarze na dyżurze po ciężkim dniu pracy. A potem trochę ją zamurowało, zwłaszcza słowa Dantego. Będą dzielili jeden pokój, znaczy się będą spali w jednym łóżku, a to oznaczało jedno.
- Och, rozumiem. - wyrwało się z jej ust, nie ukrywając zaskoczenia. To tylko ona miała zasady że takie rzeczy tylko po ślubie? A w Australii o ile dobrze się orientuję śluby par homoseksualnych są legalne więc ona myślała że najpierw ślub, później wspólne dzielenie łóżka... cóż żyła jeszcze w swojej bajce, ot co.
- Nawet nie wiesz co potrafię wyczyniać skalpelem, niech się mnie boją wszelcy złodzieje. - zażartowała, bo owszem, doskonale sobie radziła na chirurgii, zwłaszcza na kardiochirurgii, więc musiała dobrze operować skalpelem, a z drugiej strony toż to przecież anioł był, gdzie ona była groźna?
- Wydaje mi się że najprawdziwszą miłością można kochać tylko raz i tylko jedną osobę, tę która jest nam przeznaczona. Pozostałych można darzyć zauroczeniem, które tak łatwo dosyć często pomylić z miłością. - odparła, bo uważała że miłość jest tylko jedna, a przynajmniej wielka miłość. Pozostałe to jedynie miłostki, bez porównania z tym wielkim uczuciem, którym darzy się tę najważniejszą osobę w swoim życiu. A już na pewno nie wierzyła w to, że można kochać kilka osób na raz, to już było jednym wielkim kłamstwem.
- Tata bardzo zranił moją mamę, a przed nią inną kobietę, której był mężem i po niej kobietę, z którą ją zdradził oraz z którą wziął ślub zaledwie miesiąc po rozwodzie z moją mamą. Skoro on za każdym razem uważa, że kocha daną kobietę, że to jest ta jedyna, a po roku związku z nią zdradza ją z inną to jaką mam pewność że tym razem znów się nie pomylił? - Elle jak każde dziecko z rozbitej rodziny uważała że jej tata powinien kochać jej mamę, nie inną kobietę, a nawet jako dorosła wiedząc o tym, w ilu związkach był jej ojciec nie wierzyła już w to, że on w ogóle potrafi pokochać jakąkolwiek kobietę tak, jak powinien ją kochać mężczyzna, miłością prawdziwą aż po grób.
- Wydaje mi się że rozumiem, im więcej robi się złych uczynków, tym bardziej upodabniamy się do diabła, a im więcej robimy dobrych rzeczy dla innych, tym bardziej upodabniamy się do anioła i rezerwujemy sobie lożę w chmurach. - dobro i zło, anioły i demony, na pewno to były synonimy, najlepiej kojarzyć wartości z czymś wyobrażalnym, a nie z bytem z powietrza, bo jak zobaczyć dobro czy zło? Tylko w naszych uczynkach. Choć tamta książka jest trochę paranormalna, więc tam zapewne bohaterka miała romans z diabłem i nie był to po prostu zły człowiek.
happy halloween
nick
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Bał się tejże prawdziwej przyjaźni. Bał, ale rozpaczliwie łaknął tego ciepła, które oferowała. Tych słów pocieszenia i pomocy pojawiającej się niespodziewanie, z wyczuciem, które nawet jeśli skrywane pod grymasem oburzenia krzyczało donośnie, z całych sił, że jest się dla kogoś ważnym. A jednak wiedział, że w pewnej chwili coś pójdzie nie tak. Że każda taka przyjaźń podstępnie prowadzi do tragedii, której koniec doprowadzić będzie mógł do kolejnego końca świata. Przecież miał już tego swojego prawdziwego przyjaciela, któremu zawierzył w każdy sposób. Któremu wręczył swe życie z prostą i naiwną pewnością, że nie stanie się mu żadna krzywda. Tymczasem nieomal zginął w imię znajomości, o której nie chciał pamiętać już wcale, a której znamiona rozbrzmiewać miały w nim już zawsze. Tracąc wzrok uwięziony został w mroku najgorszego koszmaru, który przeżywał na nowo raz za razem. A więc bał się. Bał się zaufać jej i Achillesowi, bał się ich pomocy i deklaracji, tak jak i bał się miłości i jakkolwiek ciepłych uczuć. Bał się każdego jutra i złych wieści, które odebrałyby mu resztki godności.
Czerwień jeszcze przez dłuższą chwilę muskała jego policzki, a umysł zamknięty w ciszy ważył skutki wypowiedzianych słów. Czyż nie było to lekkomyślne? Lubił w końcu Elle, momentami czując coś ponad tę przyjaźń i nie chciał tak definitywnie skreślić szans na to, co nadejść by mogło w przyszłości. Ale zaprzepaścił te naiwna marzenia związkiem, w którym nawet nie był i jak sądził, nigdy się nie znajdzie. Wyłącznie dlatego, że się bał. Śmiechem odgonił jednak od siebie tenże ciężki temat, wdzięczny jej za to, że i ona nie poświęciła temu większej ilości czasu.
Czyli wierzysz w te wszystkie opowieści o bratnich duszach? I w to, że jeśli spotkasz tę odpowiednią osobę, to zostaniecie już razem na zawsze? — było coś elektryzującego w zderzeniu tak dwóch różnych światów, rządzących się innymi prawami. Dante nie wiedział gdzie leży prawda, ale nie zamierzał negować słów Elle. Mimo wszystko podobała się mu ta romantyczna wizja życia, choć czuł, że mu nigdy nie była obiecana. — Rodzice — mruknął w odpowiedzi, wzdychając przy tym nieomal teatralnie. — Słuchaj, ja go nie chcę bronić, ale może lepiej jest kochać kogoś krótko i przez chwilę, niż spędzić całą resztę życia samotnie — ośmielił się zasugerować, wzruszywszy lekko ramionami. — Ale naturalnie jestem po twojej stronie, nie zamierzam cię do niego przekonywać — dodał prędko, bo był ostatnią osobą, która mogłaby skłaniać ją do uwierzenia w siłę rodzinnych powiązań. Nie, skoro właśni rodzice się go wyparli i zerwali z nim wszelki kontakt, ale o tym wolał nie myśleć. — Masz już zarezerwowane miejsce w tej loży, prawda? — zaśmiał się, lekko się obracając, co było wynikiem przyzwyczajeń — chcąc dostrzec uśmiech na jej twarzy napotkał po prostu ciemność, jak zwykle. O książce zdążył już zapomnieć.

Elle Chateux
rezydentka kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rezydentka kardiochirurgii, nieszczęśliwie zakochana w swoim przełożonym, zazdrosna o swojego niewidomego przyjaciela i szukająca szczęścia na portalach randkowych
dante ainsworth

Miłość, przyjaźń, to coś co powinniśmy zaznać w swoim życiu chociaż raz. My, ludzie jesteśmy istotami stadnymi, więc potrzebujemy drugiego człowieka, jego ciepła, wsparcia, dobrego słowa, nawet dotyku. Lubimy patrzeć na uśmiech drugiej osoby i małpia część naszego mózgu każe nam robić wtedy to samo, czyli również się uśmiechać, naśladując tamtą osobę. Uwielbiamy słuchać głosu drugiej osoby, zwłaszcza gdy ten jest ciepły, a jego tonacja jest wręcz miodem dla naszego słuchu. Kochamy również zapach, zapach ukochanego, w którym ukryte były najczęściej feromony, to one sprawiły że zapamiętaliśmy ten zapach i potrafimy go odtworzyć w naszej głowie, przykładając głowę do poduszki i zamykając oczy. Co jeśli jesteśmy pozbawieni któregoś ze zmysłów? Wtedy wyostrzają się pozostałe zmysły i to nimi zapamiętujemy te najważniejsze dla nas osoby. Powinniśmy zatem w życiu poczuć choć raz miłość, poznać czym jest przyjaźń, bo inaczej jesteśmy w pewnym sensie pustymi studniami, które nie poznały wszystkiego, co w życiu ważne. Elle pragnęła poznać każde uczucie, które można poznać empirycznie i realnie, więc pewnie nie mogłaby zrozumieć tego, jak można się tego bać. Bo czego tu się właściwie bać?
- Owszem, wierzę że gdzieś na świecie, może nawet na naszym kontynencie, a może tuż za rogiem gdzieś w Lorne jest moja bratnia dusza, ktoś kto zrozumie mnie bez słów, ktoś kto będzie mnie kochał i akceptował mimo moich wad, które przecież mam jak każdy z nas. Że będzie to ten jedyny, żaden inny i że będziemy ze sobą już na zawsze. - może to było bujdą, może to było bajką opowiadaną małym dziewczynkom przed snem, ale ona już była typem romantyka i wierzyła w to, że miłość, zwłaszcza ta prawdziwa istnieje, tak samo jak braterstwo dusz. Tak samo wierzyła w to, że cnotę należało zachować tylko dla tego jedynego, zatem dopóki takowy się nie znalazł to nie warto było tracić go z kimkolwiek. Ona chciała wszystko zrobić z miłości i to tej szczerej oraz odwzajemnionej przede wszystkim miłości. W końcu to ona rządzi naszym życiem i jest najważniejsza.
- Ty nie wierzysz w to uczucie? - zapytała, nie zamierzając go oceniać. On wiedział doskonale, że Elle zawsze wykazywała się zrozumieniem, nie oceniała, była ciekawa zdania innych na dane tematy. Bo skoro Ainsworth nie wierzył w prawdziwą miłość aż po grób to w co on wierzył? Przecież ci, którzy żyją bez miłości wiodą bardzo smutne życie.
- Ja uważam, że z wyznaniem uczuć trzeba poczekać do momentu aż samemu będzie się ich pewien. Nie powinno się każdemu zauroczeniu powiedzieć "kocham cię", bo to jedynie rani tę drugą stronę, zwłaszcza gdy orientujemy się że to nie była miłość tylko jak wcześniej wspomniałam, zauroczenie. Mój tata bardzo tym zranił moją mamę, która już nigdy nie znalazła swojej bratniej duszy i pewnie już jej nie znajdzie. Widzę jak ona więdnie bez miłości z każdym dniem. - właśnie Elle jeszcze nie potrafiła wytłumaczyć jednego, bo jeśli zakładając że jej tata był bratnią duszą jej mamy, to czemu jej mama nie była jednocześnie bratnią duszą jej taty? A jeśli jej mama pomyliła się co do jej taty to co się stało z jej bratnią duszą? Czy mają jeszcze szansę się spotkać? Tak wiele pytań, a zero odpowiedzi, co potwornie irytowało szatynkę.
- Nie mam pewności, ale mam jednocześnie nadzieję że na nią zasłużyłam. - w końcu ona pomaga ludziom, ratuje ich życia, więc czemu miałaby trafić gdzieś indziej? Ale może do niebiańskiej loży jeszcze długa droga, tego wiedzieć przecież nie mogła. I to nie dlatego bo przestałaby się starać, tylko dlatego bo nigdy nie wiesz co cię czeka w przyszłości.
happy halloween
nick
ODPOWIEDZ