obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Wraz z delikatnymi powiewami chłodnego wiatru, wyjątkowo nie przynoszącego ulgi, do pomieszczenia przedzierał się nieznośny odgłos szklanych dzwoneczków, zaczepionych zapewne gdzieś nad wejściem do ogrodu. Był pewien, że nie wytrzyma tu ani dnia dłużej; przeniesie się może do motelu, w którym warunki, z tego co pamiętał, były dużo gorsze, ale przynajmniej gwarantowały większą prywatność. Gdzieś zza wschodniej ściany dobiegał czyjś irytujący śmiech, a z głębi pensjonatu dźwięk uderzających o siebie naczyń. Do tego zapach. Mdły, słodko-kwaśny, oznajmiający, że za niespełna pół godziny dla gości udostępniony zostanie obiad. Dante zaledwie raz odważył się zejść na dół i poprosić kogoś z obsługi o pomoc z nałożeniem odpoowiednich dań, jak i zajęciem miejsca w jakimś zaciszu pensjonatu. Mimo wielkich starań, potknął się wówczas sześciokrotnie, a jedząc, dwa razy trafił widelcem gdzieś obok ust. Słyszał, że ktoś się zaśmiał, gdy rozlał picie. Nigdy więcej na obiad, za który płacił, nie zszedł; nie był wcale też smaczny. Od tamtego zdarzenia pozwalał się zabierać do knajp garstce przyjaciół, bądź, co wolał — wpraszać się do ich domów. Do Achillesa, na którego teraz czekał, nie wprosił się co prawda nigdy, ale w tym konkretnym przypadku tak było lepiej — nie był w odpowiednim humorze, by gawędzić z jego synem, o którym pamiętał tylko tyle, że zadaje całe mnóstwo pytań. A że do trzylatka odpowiedzieć nie można “jeb się, ty wredny ciekawski smarku”, wolał niepotrzebnie nie narażać tej znajomości z Achillesem.
Czekał na niego w swoim pokoju, jak zwykle. Leżąc na łóżku od długiego czasu, nie robiąc nic. Od czasu wypadku był w sposób nieustający wściekły — na to, co się stało, jak się skończyło. Na nieudloność lekarzy. Na to, że mijały trzy miesiące, a on nadal nie widział. Odmawiał uczenia się nowego alfabetu (co za kpina), wzbraniał przed zakupieniem jakichkolwiek gadżetów dla osób niewidomych. Przecież niedługo mu minie. Wzrok wróci. Nie przywiązywał szczególnej wagi do tego, by nauczyć się życia na nowo — ubierał co popadnie (teraz miał na sobie przypadkowe spodnie dresowe i jakiś tshirt, nieświadomy który), a wędrując z kijkiem przez miasto czuł się niezwykle zażenowany. Wywijał nim na wszystkie strony, krzyczał na osoby oferujące mu pomoc i nieomal, już ze dwadzieścia razy, wpadł pod koła jakiegoś pojazdu. Gdyby tylko mógł wybrać, przesiedziałby w tym swoim pokoju całe dni, oczekując, aż ktoś mu odda utracone życie. No ale jednak należało robić cokolwiek, więc gdy zadudniło pukanie do drzwi, rzucił ciche i nafaszerowane rezygnacją “wejdź”.
Możesz sprawdzić, czy okno jest zamknięte? Strasznie tu kurwa wieje, a ta debilka z recepcji twierdzi, że je zamknęła — mruknął, leżąc wciąż w tej samej pozie, w której to twarz skryta była w poduszce. Nie podobało mu się to, co miało nadejść — próba wybrania przez Achillesa ciuchów, które Dante powinien na siebie włożyć, tłumaczenie, ile kroków dzieli go od poszczególnych części pokoju (nie potrafił zapamiętać) i potem to całe oferowanie swojego ramienia, które pomóc miało mu w stawianiu kolejnych kroków. Mimo całej tej swojej niechęci i tak wolał, gdy to właśnie z Achillesem musiał przechodzić przez to całe piekło — z jakiegoś powodu w jego obecności te wszystkie sprawy nie były aż tak uwłaczające.

Achilles Cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Nie widział problemu w przedzieraniu się do sąsiedniego miasta sześć razy w tygodniu, nawet kiedy wiatr uderzał wściekle w szyby, a deszcz za wszelką cenę próbował go utopić, bo liczyło się wówczas coś innego. Nawet jeśli powód tychże wycieczek nieustannie tylko narzekał i czasem go wyzywał, a zazwyczaj to jednak spał, to trudno, Achilles potrafił zachować cierpliwość. Nie wspominał tych miesięcy najlepiej, nie twierdził, że jeszcze nigdy nie dogadywał się z Dante lepiej i że mimo wszystko był z tych długich i markotnych godzin zadowolony, ale tu znów liczyło się coś innego. Teraz co prawda było lepiej, odkąd obaj wrócili już do Lorne i odkąd nie musiał spędzać dwóch godzin w aucie, ale i tak nieulegający poprawie humor przyjaciela wszystko skutecznie niweczył. Nie żeby go nie rozumiał, nie żeby nie przechodził kiedyś przez coś podobnego (aczkolwiek wyłącznie w kwestii utrzymującego się pogorszenia nastroju), ale zwyczajnie nie mógł się dłużej temu przyglądać. Tym wymówkom, że wszystko zaraz wróci do normalności i że ta wegetacja jest tym samym całkiem uzasadniona, że przepraszać za swe wredne słowa będzie mógł później, już po wszystkim, jakby w ogóle jakieś “po wszystkim” miało nadejść. No ale jakoś to znosił, nie próbując wcale wyprowadzić go z błędu, bo przecież przed laty on także pozwolił mu przejść przez swój mały dramat po swojemu.
Dziś więc znowu uzbrojenie się w cierpliwość i udawanie, że wcale go to wszystko nie rusza. Przed wejściem do pensjonatu głośne westchnienie, bo przy Dante nie może, przy nim zabrzmiałoby nietaktownie, choć to tylko zwykłe westchnienie. Potem krzywy uśmiech do mijanych ludzi, schody, skrzypiąca deska, którą znowu zapomniał ominąć i wreszcie jego pokój. - A to suka - przyznał z jeszcze większym oburzeniem, gdy wcisnął się już do środka i podążył w stronę okna. Szarpnął najpierw za klamkę w dół, potem do siebie, aż w końcu przyłożył dłoń do szczeliny między szybą a ścianą. Lekki powiew. - Zamknięte. Ale nieszczelne - oznajmił, już kierując się ku niemu. - Widzę, że humor dzisiaj dopisuje - podrażnił się jeszcze, jak to już miał w zwyczaju, ale się nie uśmiechnął. Już się nauczył, że Dante i tak tego nie widzi. - Chodź, musimy cię doprowadzić do porządku, żebyś znów mógł ostukać jakąś staruszkę w parku i wysypać jej z dłoni ziarno dla ptaków - szturchnął nogą łóżko, i cholera, jednak westchnął.

dante ainsworth
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Jeśli choćby na moment uwierzyłby, że wzroku nigdy już nie odzyska, jeśli pozwoliłby sobie na akceptację tak potwornego scenariusza, nie byłby w stanie w ogóle zwlec się z łóżka. Teraz czepiał się pomniejszych motywacji — powrót do pracy, wizyty w szpitalu, oczekiwanie dobrych wieści. Powrót do Sydney, które tak bardzo zdążył na przestrzeni minionych lat pokochać, a które jednocześnie jawiło się mu jako najgorszy koszmar; gdzie by się nie udał, napotkałby widmo Michaela. Wystarczyły drobne rzeczy, by zaczynał o nim myśleć i, tak jak teraz, zatracał się przez to w gniewie. Nie było więc nic niewłaściwego w zachowaniu Achillesa; odkąd tylko zjawił się w pokoju, odznaczał się odpowiednią dozą cierpliwości i życzliwości. A mimo to Dante miał ochotę rzucić w niego czymkolwiek, co nawinęłoby się mu na ręce, krzycząc przy tym, by spierdalał.
Tyle że Achillesa lubił. Przed kilkoma laty, gdy zyskali szansę na zbudowanie tejże przyjaźni, nie miał pojęcia, że kontakt ze sobą utrzymają na tak długi czas. Ba, lekkim absurdem zdawało się się mu zakładanie, że po tej całej sprawie, którą wziął wyłącznie przez swój komiczny związek z kuzynką Celeste, obaj wyrażą chęć dalszej znajomości. Tymczasem nie było już ani Celeste, ani Penny, a on nie potrafił wyobrazić sobie, jakby to było bez Achillesa. — Bardzo zabawne — wymamrotał gniewnie, nie zmieniwszy nadal swej pozy. — Cudownie, strasznie się nie mogę tego doczekać — dodał stłumionym głosem, poczynając dusić się już bliskością poduszki. Dlatego podparł się na dłoniach, sięgnął do szafki po ciemne okulary i wciskając na na nos znów opadł na łóżko, tyle że tym razem ułożył się na plecach. Odpowiednie okulary były jego pierwszym zakupem, którego dokonał w dziesięć minut po zdjęciu z oczu odpowiednich opatrunków. Nikt mu tego nie powiedział, nikt nie nawiązał do ów w sprawy w jakikolwiek sposób, ale Dante wiedział, że jego oczy niewidzące niczego wyglądać muszą paskudnie. Dlatego przesadnie dbał o to, by okulary zawsze zasłaniały ten przykry widok, który był dla niego niezwykle gorszący. — Wiesz, pomyślałem, że dzisiaj nie musimy nigdzie iść, a ty mógłbyś mi po prostu coś zamówić tutaj — zasugerował, zastanawiając się, gdzie Achilles teraz stoi. Jak wygląda. Czy krzywi się odkąd tylko tu wszedł? Próbował go sobie wyobrazić, przypomnieć, dodając do tego naburmuszony wyraz twarzy i uśmiechnął się lekko wskutek tych projekcji.

Achilles Cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Nie musiał niczym rzucać, wyraz jego twarzy i ton głosu doskonale informował o targającej nim irytacji i chęci pozbycia się Achillesa z tego pokoju. Choć to idiotyczne, bo to przecież on go tu poniekąd zaprosił. Ale i to zdecydował się przemilczeć, uzbrojony w cierpliwość i nauczony, by zanadto nie brać jego przykrego humoru do siebie.
Jego nieobecne, zastygłe w bezruchu spojrzenie wcale nie wadziło mu w stopniu tak wysokim, jak podejrzewał. Zamiast obrzydzenia, wywoływało w nim raczej zmartwienie i chęć udzielenia pomocy, choć nie wiedział, jakiej dokładnie. Na obwieszczoną decyzję o niewychodzeniu dziś z mieszkania pokiwał głową, dopiero później uświadamiając sobie, że ten potrzebował odpowiedzi nieco bardziej werbalnej. - Uśmiechnąłeś się tak, jakbyś zamierzał zrzucić tu na mnie fortepian - zauważył, wciąż stojąc przy łóżku, choć Dante jakby próbował wypatrzeć go w głębi pokoju. Może zarzucanie mu chęci morderstwa nie było najmądrzejsze, patrząc na jego ostatnie doświadczenia odpowiadające jeszcze za obecną niepełnosprawność, ale nie chciał się cackać z nim jak z dzieckiem i zważać na każde słowo. - I w porządku, tak zróbmy. Możemy też po prostu pójść spać, nikomu nie powiem - zasugerował z rozbawieniem, wyciągając z kieszeni spodni telefon, by wyszukać stronę odpowiedniego lokalu. - A jaką kuchnię dzisiaj preferujesz? - zapytał uprzejmie, choć tak na dobrą sprawę mógł mu zamówić cokolwiek, byleby się tylko tym jedzeniem zapchał i nie mógł dłużej popisywać się swoją zdolnością do narzekania i ciągłego niezadowolenia. I te rozważania przypomniały mu o innej kwestii. - Ale jutro już wyjdziemy, musisz przecież kogoś w końcu poznać i mieć jak rozładować tę swoją frustrację, ty przeklęty malkontencie - zadecydował, głośno wypuszczając powietrze z płuc i czekając, aż ten poinstruuje go co do dzisiejszego rodzaju jedzenia.

dante ainsworth
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Nieśmiały uśmiech wstąpił na jego twarz, tym razem — co dziwne — nie niosąc w sobie ani grama złośliwości. Irytacja też jakby odpuszczała, gniew malał, choć naturalnie tego całego mroku trapiącego jego duszę nie dało się ot tak przepędzić w całości. Doktor Kim, którego odwiedzał jeszcze w Sydney, kilkukrotnie powtórzył mu, że najważniejszym lekarstwem prowadzącym ku wyzdrowieniu, będzie odnalezienie sobie jakiejś jednej osoby, która pomoże ujarzmić mu wypełzające z cienia demony. Kto by przypuszczał, że rycerzem tym okaże się Achilles? Ainsworth naturalnie nie zamierzał mu jednakże o tym mówić, bo wprawiało go to w przedziwne zakłopotanie.
Nie ma mowy, że wpuszczę cię do łóżka — odparł prychając, choć kulturalnie przesunął się w bok, robiąc mu miejsce. Choć Dante swego pokoju nigdy nie wiedział, pamiętał dokładny opis właścicielki przybytku — widok z okna na raczej brzydkie chatki, mu to przecież bez różnicy, ściany brzoskwiniowe, a na niektórych wiszą brązowe ramki, w które wepchnięto fotografie wesołych rybaków. Nad łóżkiem wisi krzyż, o którego zdjęcie poprosił, a który mimo to tam pozostał. Poza tym skrzypiąca stara szafa, drzwi do ciasnej łazienki, wąskie biurko i jedno krzesło. Łóżko zdawało się więc najodpowiedniejszym elementem tegoż koszmaru. — W Lorne to chyba niekoniecznie jest w czym wybierać, co? Nie wiem, Achilles, byleby to nie były owoce morza — kaprysząc w każdej dziedzinie życia, w kwestiach jedzenia był dość ugodowy. Nie interesowały go szczególne smaki, nie ciągnęło do konkretnych potraw — jadł, bo musiał, koniec historii. Gdyby tylko się dało, zrezygnowałby z tej nużącej czynności, jaką było zapychanie czymś brzucha. Do tego momentu starał się wychwytywać głos przyjaciela i zgadując gdzie się znajduje, kierować lekko tam głowę. Wiedząc jednak, że wyglądać musi jak kretyn odpuścił, wracając do pozycji leżącej. Tym razem na plecach, zgadując, że gdyby widział, wpatrywałby się teraz w sufit. — Nie baw się w swatkę Achilles, od tego mam matkę, której na imię Jasper — rzucił zgryźliwe, a wizja wyjścia na miasto i poznania kogoś przeraziła go tak mocno, że gotów byłby schować się w szafie i nigdy z niej nie wychodzić. — Ale mógłbyś mi pomóc znaleźć jakieś mieszkanie. I kogoś, kto mieszkałby w nim ze mną — poprosił (choć bardziej brzmiało to jak rozkaz), choć przyszło mu to z trudem. To znaczy wskazanie, że musi mieszkać z kimś, jak… jak… niepełnosprawny debil. Którym był. Cholera.

achilles cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Zmaganie się z dręczącymi duszę demonami za pomocą czyjejś obecności nie wydawało się Achillesowi rozsądnym, zdrowym ani tym bardziej uczciwym posunięciem, tak więc dobrze, że Dante nie wspomniał mu o zasłyszanej u dawnego lekarza poradzie. Jeszcze lepiej, że mężczyzna nie wyjawił kto tę rolę obrał, bowiem wtedy złość wzięłaby nad blondynem górę, zapewniając go, że to niemożliwe, by ktokolwiek tak prawdziwie i niepodważalnie go potrzebował. Potrzebował go jedynie Philemon, nikt więcej nie miał do tego prawa - ani Willow, ani Othello, ani Leon, ani Laurissa ani tym bardziej Dante. Nie chodziło tu już o sam fakt bycia dla kogoś istotnym elementem życia, a o pewien warunek, który to wszystko ze sobą niosło - że tej osoby odtąd sam powinien się trzymać. Że opuszczenie jej niosłoby ze sobą trwałe komplikacje dla każdej ze stron i że - co gorsza - to on mógłby zostać odtrącony. Lepiej więc kiedy wszystko było niewinne, niesprecyzowane, by ani nie musiał na nowo doświadczać tych wszystkich raniących uczuć towarzyszących odejściu matki we wczesnym dzieciństwie, ani by nie poczuł się tak podle, jak ona wówczas musiała się czuć. Dodatkowo odczuwałby jeszcze presję, że kiedyś bruneta rozczaruje, że na dłuższą metę nie podoła, a nie radził sobie w podobnych sytuacjach zbyt dobrze. Teraz jednak traktował wszelkie okazane mu objawy troski jako coś swobodnego, niewymuszonego, nieszczególnego. - Do łóżka mnie nie wpuścisz, ale do łazienki to już nie miałeś problemu? - odgryzł się obcesowo, nawiązując do początków jego przygody z zanikiem wzroku, kiedy to Achilles nieraz musiał ratować go z przedziwnych sytuacji, po których obiecali sobie, że nigdy już o nich nie wspomną. Kąciki jego ust w reakcji na zwolnienie miejsca na łóżku powędrowały nieznacznie w górę, dając następstwo butnemu zajęciu miejsca obok i podparciu głowy tą ręką, która nie była zajęta szperaniem w telefonie. - W sumie to kuchnia Lorne Bay głównie się właśnie z owoców morza składa - zauważył, rozbawiony nieco tym, że Dante naprawdę sądził, że w tej jednej sprawie nie grymasi, a w rzeczywistości i tak stawiał ciężkie do pokonania wymagania. - I czy to nie jest przypadkiem tak, że jak się jeden zmysł traci, to inne się wyczulają? I czy w takim razie nie powinieneś bardziej zwracać uwagę na to, co jesz? Nie żebym oceniał, ale całkiem to ciekawe - równie dobrze w formie odpowiedzi mógł mu dać w nos, ale wtedy Achilles zrewanżowałby się poprzez zamówienie mu właśnie paskudnych owoców morza. Kątem oka obserwował jego zmagania z szukaniem wygodnej pozycji, ale głównie to skupiał się na przeszukiwaniu internetu w celu znalezienia jakiejś interesującej knajpy. - To ta twoja matka kiepsko sobie radzi - zauważył z westchnieniem, bowiem w innym przypadku Dante by się aż tak nie denerwował, prawda? Przed tym całym wypadkiem był jednak nieco bardziej rozluźniony - nie żeby Achilles mu się dziwił, ale zwyczajnie uważał, że łatwo byłoby temu zaradzić. - Och, jasne, jasne, znajdziemy ci kogoś pięknego. No i w końcu nie będę musiał już wchodzić do tego paskudnego pokoju - ucieszył się wyraźnie, choć nieco nonszalanckim tonem. - Gdzie, w centrum? Chociaż czekaj, łatwiej byłoby ci chyba w czymś wolnostojącym, może właśnie na moim osiedlu? Tam jest przecież tak cicho i całkiem bezpiecznie, trochę drogo co prawda, ale nie na tyle, żeby to się stało uciążliwym problemem, no i chyba coś tam obok mnie się zwalnia, czekaj, zaraz zadzwonię i zapytam - popadając w nagły słowotok, już zaplanował Ainsworthowi najbliższą przyszłość, nie pamiętając przy tym o zapytaniu go o zdanie.

dante ainsworth
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Pozostawało mu jedynie uśmiechnąć się niewinnie, niczym dziecko, które w zbyt dużym roztargnieniu w istocie przeoczyło kilka poszczególnych zdarzeń. — Nie mam pojęcia o czym mówisz — wyjawił więc słodko, beztrosko, jakby wskazane historie w istocie rozegrały się wyłącznie w achillesowej wyobraźni. Należało to wszystko przecież do spraw, których zaakceptować nie był w stanie. Których istnienie wolał wypierać. Prawdopodobnie mając w tym jakikolwiek wybór (bo twierdził, że mu go odebrano — kto i kiedy pozostawało zaś zagadką) obciążyłby swym kalectwem kogokolwiek innego. Tyle że ta otwartość wobec Achillesa, niezachwiana ufność i wiara, że może na nim polegać pojawiły się samoistnie, ot tak, nagle, po prostu. Nie prosił się o to wszystko i często dochodził do wniosku, że wolałby w jego roli widzieć kogokolwiek innego, ale cóż mógł teraz poradzić? — Nie wiem po co tu wróciłem — pożalił się, choć odpowiedź była prosta — nie istniało inne miejsce na świecie, do którego mógłby się udać. Wyłącznie w Lorne nawiązał kilka trwałych przyjaźni, które były mu teraz niezbędne. Pozostanie w Sydney nie wchodziło w grę. Gdziekolwiek indziej by sobie nie poradził. Czy więc był skazany na życie w cierpieniu? Cóż, na ten paskudny los starannie sobie zapracował. — Może kiedy traci się wzrok na zawsze, ale cóż, pewnie za miesiąc już mi minie, więc tego typu obserwacje i badania nie mają sensu — odparł nieco chłodno, rzeczowo, jakby stwierdzając coś, co zostało nie tylko przez świat ustalone, ale i przypieczętowane w formie trwałej umowy. Naiwnie wierząc w to, że jeszcze chwila, a przestanie być niewidomy, nie dopuszczał do głosu rzeczywistości. Która to coraz głośniej krzyczała, że musi się wreszcie nauczyć życia w mroku.
Według mnie radzi sobie perfekcyjnie — żachnął się, nie rozumiejąc, czemu Achilles uparł się przy tej szalonej myśli. Dante zdecydowanie nikogo teraz nie potrzebował, mając wystarczająco wiele problemów na głowie. No i był zbyt przerażony, by ot tak pewnym sprawom stawić czoła. — Nie musi to być nikt piękny, wystarczy mu sprawny mózg — niekoniecznie go to wszystko obchodziło, jasne, chociaż naturalnie nie był w stanie teraz wygłosić swego najgorszego marzenia. Nie, nawet Dante nie był aż takim egoistą, by życie biednego Achillesa uzależniać od własnej osoby, nie mógłby mu tego zrobić. — Nie, Achilles, ja nie chcę całego domu i… — zaprotestował prędko, machając idiotycznie dłonią, którą to chciał go powstrzymać, ale ostatecznie dotarł do niego sens tego pomysłu. Dom nadal się mu nie podobał, jak i samo Fluorite View, ale świadomość, że Achilles mieszkałby obok, była nazbyt kusząca, by z niej zrezygnować. — Dobra, zadzwoń — zgodził się więc, bo może i nie było to idealnym rozwiązaniem, ale stanowiło w sobie jakiś kompromis.

achilles cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
- Masz po prostu obsesję na moim punkcie i mnie prześladujesz - westchnął z udręczeniem, ostentacyjnie wywracając oczyma w chwilowym zapomnieniu o jego niepełnosprawności. Podobne insynuacje były u niego na porządku dziennym, przez co można byłoby pomyśleć, że nie żartuje, ale było to najzwyklejszą w świecie reakcją obronną. Czasem bowiem wydawało się mu, że to właśnie on bardziej Ainswortha potrzebował, a to było naprawdę przerażającą obserwacją.
- Oczywiście, że mają sens, nudziarzu. Druga taka okazja może się już nie zdarzyć, więc dlaczego by z niej nie skorzystać? - ten jego pesymizm doprawdy go osłabiał. Donatello Ainsworth był jedyną osobą w wszechświecie, przy której Achilles przypominał niepoprawnego optymistę i co najgorsze, na nic się te wysiłki nie zdawały. Brunet bowiem nigdy nie chciał przystać na żadną jego propozycję, co dodatkowo tylko wysysało z Achillesa energię. - Bo widzisz, chciałem nam już urozmaicić jakoś ten dzień, zamówić jakieś wymyślne dania, może nawet sam coś przygotować, ale na pewno nie tutaj, bo ludzie stąd są szurnięci i biorą nas za parę, ale w porządku, możemy zrobić jak zwykle po twojemu i po prostu ponarzekać - przystał z łaską na te jego preferencje, niby nie chcąc stale go tak krytykować i upominać, ale humor Ainswortha i mu czasem się udzielał. Za moment jednak znów miał zachować się jak przesadny optymista.
Tak jak podejrzewał, po chwili przeszli już do ich codziennej rutyny skarg; to nie miał racji, Dante wiedział lepiej, to nie zrozumiał… na litość boską, ileż można. Tylko to ostatnie przyzwolenie go zdziwiło, w czym wietrzył jakiś spisek. - Dzwonię - powiadomił, dowiadując się w końcu, że dom został już kupiony - komuś bardzo na nim zależało, przebił wszystkie inne oferty. Komuś, kto najwidoczniej postradał rozum. - Nic z tego - westchnął, rzucając komórkę na łóżko, w okolice swoich nóg. - To skoro nie chcesz domu, to co, mieszkanie w centrum? Wiesz, myślę, że chociaż przez jakiś czas nie powinieneś mieszkać z kimś obcym i niedoświadczonym w tym temacie - podzielił się z nią swoją opinią, niekoniecznie jednak wiedząc, jak ten problem rozwiązać. Bo przecież nie mógł zostawić Willow z Philemonem, prawda? Ale może, gdyby zatrzymał się u niego chociaż przez pierwszy tydzień, albo nocował u niego co drugą noc... Nie, to nie miało najmniejszego sensu.

dante ainsworth
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Gdyby nie Achilles, nie ośmieliłby się powrócić do Lorne Bay. Było to tak wielką oczywistością, że jej ciężar momentami odbierał mu dech w piesiach i zmuszał do wysnuwania przedziwnych wniosków, ale jakby na tę sprawę nie spojrzeć, którego argumentu by nie użyć, wszystkie łączyły się ze sobą sprawą Cosgrove’a. Majaczące nad jego życiem demony, których kiedyś, dość naiwnie zwykł nazywać rodzicami, były w końcu wystarczającym powodem, by wybrał dla siebie jakiekolwiek inne miejsce na świecie. I pewnie tak by było, gdyby tylko Achilles obrał jakiś inny kierunek swej życiowej podróży — Dante bezmyślne powędrowałby za nim, pewien, że przy jego boku zyska namiastkę pozornego bezpieczeństwa. Na jego słowa jednakże po prostu się zaśmiał; były sprawy, które obawiał się przyznać na głos. — Chciałbyś — odparł więc z rozbawieniem, szczerze zadowolony z tego, że mimo wszystko odnalazł w Achillesie przyjaciela.
Wiesz co, śmiało, noś pieprzoną opaskę na oczach cały tydzień i postaraj się nadal z taką ekscytacją opowiadać o tych swoich wesołych, fascynujących badaniach — gorycz przedarła się przez ten żartobliwy ton, który był nieomal w każdej ich rozmowie utrzymywany. Ainsworth pilnował się zawsze, by nie przesadzić jakoś i nie doprowadzić do upadku tej znajomości, ale temat jego niepełnosprawności był nazbyt delikatny. Mimo to postanowił powstrzymać eskalację tegoż problemu, choć naturalnie było to ciężkim zadaniem. — Może innego dnia, Achilles — wymamrotał wzdychając, nie mając sił na toczenie tych wszystkich sporów. Które oczywiście sprowadzały się tylko do jego ślepoty, jak zwykle, ale po prostu to wszystko działo się za szybko. Dante potrzebował czasu na uświadomienie sobie, że być może nigdy wzroku nie odzyska, a co za tym idzie — zrozumienie, że żartowanie z tego i poszukiwanie pozytywnych aspektów jest dużo lepszą drogą, niż ta, którą kroczył obecnie. Szczęśliwie skryć się mógł po chwili pod kurtyną milczenia, kiedy to Achilles odbywał z kimś zwięzłą rozmowę na temat wspomnianego domu. I cóż, nie potrafił nie uśmiechnąć się, kiedy w finale okazało się, że budynek znalazł już kupca. — Myślisz, że to ma jakieś znaczenie? Chcę, żeby ktoś po prostu pilnował, żeby do mieszkania nie wtargnęło stado pająków, to wszystko. No i ty. Ty możesz czasem wpadać. Możesz, prawda? — ciężko byłoby wystosować śmiałą odmowę, kiedy to do głosu Dante wkradła się lekka panika. I nie chodziło przecież o te pieprzone pająki, chociaż owszem, tracąc wzrok zyskał zupełnie nową fobię. Dante nie chciał mieszkać sam, bo się bał. Nie obchodziło go to, kto zajmie drugi pokój (choć w idealnym świecie byłby to właśnie Achilles), tak jak i nie obchodziło go to, jakie będą mieć ze sobą relacje — liczyła się po prostu świadomość, że nie musi się już dłużej bać.

koniec <3

achilles cosgrove
ODPOWIEDZ