malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie było już żadnych wątpliwości. Czasami kobieta robi test, ale potem czeka jeszcze na wizytę u lekarza i tym zdobywa sobie kilka dni niepewności i przekonania, że wyniki są błędne. Za to Julia po felernej wizycie na oddziale ratunkowym wiedziała. I jak niesforne i zbuntowane dziecko usiłowała to ukryć przed całym światem, wypierając z pamięci ten fakt. Ciąża. Dziecko. Praktycznie uwierzyła, że sobie wyśniła taki scenariusz, bo kto w wieku trzydziestu pięciu lat sobie tak beztrosko wpada. Mogła nawet stwierdzić, że tylko idiotka i biczowała się w myślach wielokrotnie, zupełnie jakby dolegliwości fizyczne nie były jeszcze wystarczająco przerażające.
A przecież od kilku dni nie opuszczały ją mdłości i zawroty głowy. Pojawiło się błędne koło – ilekroć coś zjadła to musiała zwymiotować, a brak jedzenia skutkował omdleniami, więc lekarka nakazywała jej wciskać na siłę cokolwiek, by na dodatek witaminy się dobrze przyjęły. Postanowiła więc pójść za jej dobrą radą i nawet w tym pieprzonym Shadow jadła zdrowe i zbilansowane posiłki, wprawiając pewnie współpracowników w zaskoczenie. Nikt z obecnych tu ludzi nie widział Julii Crane jedzącej warzywa czy chleb, a nie palącej wcale. Mogło się wydawać, że razem z burzami nadchodzi mityczny koniec świata, bo przecież takie wydarzenia musiały zwiastować jakąś apokalipsę czy inne podniosłe wydarzenia, ale jak na razie skończyło się kolejną porcją wymiotów. Uskuteczniała je w damskiej toalecie, ciesząc się, że to jeszcze nie pora na klientów, którzy w łazienkach załatwiali seks czy wciągali kokainę. Też kiedyś była taka młoda i szalona, a dziś klęczała i modliła się o to, by… właściwie tylko jedynie o to, by się urodziło.
Wbrew pozorom i temu, że nadal nie przyjmowała do wiadomości szalonego projektu, który nazywał się macierzyństwem, cieszyła się z tej wpadki i równocześnie ogromnie obawiała finału. Już raz oczekiwanie zamieniło się w czystą rozpacz i dlatego chyba tak naprawdę milczała. Nie z powodu niepewności co do ojca dziecka czy faktu, że Hyde zapewne się nie ucieszy (lub co gorsza, każe jej usunąć), ale dlatego, że nadal obawiała się powtórzenia historii, która złamała jej serce. Nie chciała zapeszyć, więc swoje siedmiotygodniowe maleństwo trzymała w sekrecie przed całym światem i chyba właśnie to była przyczyna tego, że na widok dziewczyny przy umywalce skrzywiła się lekko.
Czy ją znała? Po Shadow chodziły różne plotki, ale Julia nigdy nie była osobą, która próbuje się do czegokolwiek wtrącać, zwłaszcza gdy dotyczyło to bezpośrednio Nathaniela, więc nigdy o to nie zapytała bądź nie starała się dowiedzieć, co ona tu robi.
Właściwie teraz również nie zamierzała jej poznawać, po prostu podeszła do kranu, by się opłukać.
- Przepraszam – odgłosy nie były za przyjemne, a ona sama wyglądała nieco jak cień dziewczyny, którą była dotychczas i która zazwyczaj pewnie i na obcasach wchodziła do tego miejsca. Wiele się zmieniło, ale jeszcze nie wiedziała czy na plus. Na razie chciała jedynie wydostać się stąd jak najszybciej i znowu coś zjeść, żeby nie… Za późno, złapała się umywalki, czując kolejny mocny zawrót głowy. Prowizorycznie usiadła więc na tych paskudnie brudnych płytkach, które musiały pamiętać brud tak niesmaczny, że znowu zrobiło jej się niedobrze. Co za paskudny kołowrotek, witajcie w krainie ciężarnych. – O cholera… - westchnęła, w takich chwilach mogła tylko pomarzyć o papierosie, o drinku, o motocyklu, o pieprzonej terpentynie do obrazów, właściwie całe jej życie właśnie odjeżdżało i nawet nie pomachało jej na pożegnanie.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
23.

Wątpiła, aby kiedykolwiek miała przyzwyczaić się do tego miejsca, czy chociażby je polubić. Za każdym razem, gdy przekraczała próg klubu, wzrok wlepiała w podłogę mijając kolejno sale, aż nie docierała do tej ostatniej, z zamkniętymi drzwiami i fortepianem, w której wcale nie czuła się dużo lepiej, niż w pozostałych, ale przynajmniej nie panował tu taki ścisk. Miała przerwę do swoich występów i chciała iść do łazienki, a za sobą na każdym kroku dla pewności miała ochroniarza i sama już nie wiedziała, czy ten jej towarzyszył dla jej bezpieczeństwa, czy może po to, aby Norwood nie uciekła. Wątpiła, by Hawthorne w tej kwestii w pełni jej już zaufał, nawet jeśli ich znajomość od pierwszego spotkania mocno ewoluowała. Sama nie wiedziała, co ma o tym myśleć... o tym, jakim był człowiekiem. Z jednej strony każdego dnia blizna nad kolanem przypominała mu o tym, że powinna się go obawiać i próbować jak najszybciej pozbyć się tego mężczyzny ze swojego marnego życia, z drugiej strony... niewiele osób w nim pozostało. Na pewno nie było w nim nikogo, kto tak usilnie jak Hawthorne próbował się w nim utrzymać. To wszystko mieszało jej w głowie... obawiała się go, ale... stał się czymś stałym. Szukanie oparcia w możliwie najgorszym miejscu nie było w jej stylu, ale też aktualnie niewiele od niej zależało. Chociaż tyle, że do łazienki nikt za nią nie wchodził.
W kabinie ktoś był, ale ona jedynie chciała umyć dłonie po tym, jak złapała szklankę z sokiem, którego kilka kropel spływało po szkle. Nie chciała ubrudzić instrumentu. Nie skrzywiła się słysząc wyraźnie, że ktoś wymiotuje, próbowała udawać, że jej nie ma, ale nim opuściła pomieszczenie, sprawczyni zamieszania do niej wyszła. Przeprosiny naprawdę ją zaskoczyły.
- Nie powinna mnie pani przepraszać - wyjaśniła zaraz opuszczając spojrzenie. W tym klubie akurat nie spodziewała się, że ktoś ją przeprosi i to bez powodu. Zwykle jedyne przeprosiny, jakie tutaj słyszała, wychodziły z jej własnych ust. Chciała nawet wyjść, by nie przeszkadzać nieznajomej, a przy tym najnormalniej w świecie się jej bała. Po incydencie z Marlee miała nie rozmawiać z nikim, jak była sama i całkiem zgadzała się z tą zasadą narzuconą jej przez Hawthorne'a. Tylko, że zdołała zrobić zaledwie krok, a z kobietą coś złego się stało i ta nagle znalazła się na na ziemi, a Divina, niewiele myśląc, zaraz kucnęła przy niej, opierając kolana na materiale starej i przydługiej spódnicy, którą mogła mieć na sobie, dopóki goście Nathaniela nie przybyli. W tym czuła się znacznie swobodniej. - Nic pani nie jest? Zawołać pomoc? Przed łazienką stoi ochroniarz, poproszę - odwróciła głowę w stronę drzwi, gotowa zrobić to o czym mówiła, wierząc, że będzie to możliwie najlepszym rozwiązaniem.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie pamiętała już ile lat spędziła przy tej konsoli i jak wyglądała, gdy wkraczała tu po raz pierwszy. Zapewne była równie przerażona i pochylała głowę jeszcze niż ta młodziutka dziewczyna, którą nie miała okazji nawet się dobrze przyjrzeć. Jeszcze wtedy narkotykami próbowała ukoić wspomnienia, które przyprawiały ją o równie silne torsje, ale od samego początku to miejsce wydawało się jej przerażające. W jej wypadku zadział jednak czysty instynkt przetrwania – Julia nie miała się gdzie podziać i gdyby nie Nathaniel musiałaby pracować na ulicy. Ona, dziewczyna z dobrego domu, przyszła artystka i tak wrażliwa, że to zniszczyłoby ją do reszty. Nie było wyjścia, musiała więc przynajmniej spróbować zaprzyjaźnić się z tym miejscem, choć nadal odstawała od młodych pracowników i wcale nie szukała z nimi kontaktu.
Crane była wolnym duchem i choć znajomości zawierała lotem błyskawicy rzadko której dawała się tak naprawdę rozwinąć, bo poza sobą nie ufała nikomu. To dzięki tej obronnej postawie i silnej woli, którą miała, mogłaby stać tutaj z podniesioną głową, na szpilkach, które jeszcze dodatkowo czyniły z niej kolosa.
Na pieprzonych glinianych nóżkach, najwyraźniej, bo odkąd była w ciąży to ledwo mogła utrzymać się, a wymioty dodatkowo ją osłabiały. Zniknęły więc wysokie obcasy i to, że naturalnie patrzyłaby na Divinę z góry. Nawet to zostało jej odebrane i była sprowadzona do pieprzonego parteru.
- Dlaczego nie powinnam cię przepraszać? – zapytała już, gdy wylądowała na podłodze i poczuła się nieco lepiej. Eufemizm, którego nadużywała przez ostatnie dni, ale nikt nie mówił, że pierwszy trymestr to bułka z masłem. Pamiętała ostatni raz i wiedziała, że przejdzie przez piekło, byle tylko ze szczęśliwym finałem. – Zachowałam się nieelegancko, ale nie sądziłam, że ktokolwiek tu wejdzie… - podniosła głowę, by przyjrzeć się dziewczynie. Śliczna, młodziutka, absolutnie niepasująca do tego otoczenia z długą spódnicą i czymś w oczach, co nakazywało jej spuszczać głowę. Nauczy się ją podnosić bardzo wysoko, bo jeśli nie… Klienci, współpracownicy, wszyscy nią będą pomiatać. To była jedna z lekcji, którą boleśnie przeszła, ale może Julia nigdy nie była aż tak skromna?
Nie pamiętała, a jej ogólne rozbicie sprawiało, że nie mogła sobie przypomnieć. Zatrzymała jednak ją ręką, gdy wspomniała o ochroniarzach. Tak, musiała porozmawiać ze swoim szefem, ale wolała zrobić w to bardziej naturalny sposób… i wtedy, gdy będzie gotowa, a nie będzie śmiertelnie obawiać się poronienia.
- Nie lubię goryli Nate’a. Proszę, nie. Ja za chwilę się pozbieram, potrzebuję tylko trochę… - i mimo wszystko wygięła usta w półuśmiechu – posiedzieć na podłodze. Ostatnio nie czuję się najlepiej, a praca nie pomaga – przyznała oględnie. Na razie ją tylko obserwowała, skanowała wręcz centymetr po centymetrze, ale Julia zawsze tak poznawała ludzi. Ją zdecydowanie mogłaby malować… za jakiś rok, gdy ta mała fasolka będzie w łóżeczku. Sama myśl o tym sprawiła, że się uśmiechnęła, a wyzywający makijaż i tatuaże, nawet na palcach dłoni wydawały się nagle mniej groźne.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Piszę z telefonu, bo nie mam prądu, więc za ewentualne błędy przepraszam :tear:

Niestety nie miała zbyt dobrego zdania o tutejszych pracownikach, chociaż w jej przypadku nie oznaczało to żadnej pogardy, po prostu brak zrozumienia. Sama z własnej woli nigdy nie związałaby swojego losu z tym miejscem. Wszędzie czaiły się niebezpieczne postacie, kobiety miały na sobie skąpe ubrania, a w salach, w których nie miały ich na sobie praktycznie wcale, było jeszcze gorzej. Chociaż było to szczęście w nieszczęściu, cieszyło ją, że jej praca w Shadow ogranicza się do pomieszczenia ulokowanego nieco dalej, niż najbardziej wulgarne rejony klubu, o których wolała za wiele się nie dowiadywać. Póki co nie mogła wiedzieć, czy kobieta siedzącą obok jest gościem czy pracownikiem i jak przystało na jej wycofanie, nie planowała nawet pytać, ale sytuacja mocno się skomplikowała i już było jasnym, że Divina zbyt szybko stąd nie wyjdzie. Nie umiałaby.
- Nie sądziłam, że ktokolwiek tu zwraca uwagę na elegancję - wyjaśniła spokojnie, bo nie miało być to żadnym przytykiem z jej strony. Była po prostu zagubiona, nie spodziewała się spotkania, nie miała z nikim rozmawiać, a niestety wygląd nieznajomej był dla Diviny na tyle niespotykany, by czuła jeszcze większe, niż zwykle wycofanie. Mimo wszystko trochę nieprzyjemnych sytuacji w Shadow już doświadczyła i wolała unikać osób, które mogłyby zrobić jej krzywdę. Pewnie też pierwszy raz ucieszyła się, że człowiek Hawthorne'a za nią chodził, ale nie zdążyła go wezwać, bo została szybko powstrzymana. W dodatku sposób, w jaki kobieta nazwała właściciela Shadow wskazywał na to, że się znali... Przynajmniej tak oceniła do Norwood, ale co ona mogła wiedzieć?
- Ten ochroniarz nie jest groźny - powiedziała głupio, bo może się go bała? Może też kiedyś miała nieprzyjemność bycia więzioną w piwnicy, o co Divina naturalnie nie zapyta, bo nie była tak głupia by rozpowiadać o tym na lewo i prawo. Wzięła jednak pod uwagę fakt, że może Julia, podobnie jak Norwood, po prostu bała się gniewu Hawthorne'a. - A raczej... Nie może mi zrobić krzywdy, więc pani też nie musiałaby się go bać, może gdybym poprosiła... - gubiła się trochę w tym, co chciała powiedzieć. Była pewna, że chce jakoś pomóc, ale miała ograniczone możliwości, szczególnie w tym miejscu. Skrzywiła się delikatnie i uniósł swoje wielkie oczy na kobietę, która póki co najwyraźniej nie chciała podnosić się z podłogi. - Zna pani Pana Hawthorne'a? Może jego mam poinformować? - spróbowała więc z innej strony, licząc, że w tej sposób dowie się o sytuacji nieco więcej. Czy bała się tego człowieka, czy nie, czy Divina mogła zrobić dla niej cokolwiek? Nie lubiła bezczynności, a z nieznajomą wyraźnie nie było najlepiej. Rozejrzała się więc i dostrzegła pod sufitem niewielkie okienko, które dosięgało poziomu ziemi. - Chociaż zadbam o świeże powietrze - zaproponowała, dość zwinnie wskakując na umywalkę, a potem jedna nogę dla samej równowagi opierając o dozownik z ręcznikami papierowymi. Dłoń zaczepiła na jakiejś rurze i ledwo, bo ledwo, ale stając na palcach, dosięgnęła klamki, która po chwili siłowania się, w końcu ustąpiła, pozwalając dziewczynie na otworzenie okna. Ulżyło jej i zaraz znalazła się z powrotem przy kobiecie, po prostu się na nią gapiac, jak dzikie zwierzę obserwujące potencjalne zagrożenie, ale przy tym na tyle go ciekawe, aby jeszcze nie uciec.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
jest pięknie <3

Julia tak naprawdę nigdy nie czuła się jedną z osób bliżej związanych z Shadow. Może to wynikało z jej czystej niezależności – była dziewczyną, która nawet swojego czasu nie potrafiła poczuć więzi z mężem – a może z faktu, że odstawała od ludzi tutaj pracujących. Wiekiem, artystycznym wykształceniem, a nade wszystkim wrażliwością, którą nie dało się mimo wszystkiego wymazać, nawet jeśli w toku przeżytych tutaj lat nauczyła się radzić ze wszystkimi. Tak przynajmniej sobie naiwnie myślała do momentu, gdy zaatakowano ją na zapleczu tego bezpiecznego dla niej klubu i musiała zmierzyć się z ponurą prawdą, że faktycznie jest to miejsce, z którego należało uciekać. Śmieszna perspektywa dla dziewczyny, która parę lat temu wróciła tutaj z własnej i nieprzymuszonej chęci, bo chciała grać dobrą muzykę i jakoś ignorowała fakt reputacji tego miejsca.
Kiwnęła głową na słowa nieznajomej i musiała zerknąć na jej ubrania. Nie wyglądała tak jak większość miejscowego towarzystwa, raczej jak bardzo przerażona zakonnica albo nauczycielka w szkole z internatem, do jakiej uczęszczała Julia jako dziecko. Wprawdzie nie miała za dobrych skojarzeń z tym miejscem, ale od młodej dziewczyny nie wyczuwała żadnej agresji bądź pogardy. Ta zawsze jej się kojarzyła najgorzej, więc mogła nawet wdać się z nią w rozmowę, choć nie wiedziała jeszcze, czy to dobry pomysł.
- Najwyraźniej jestem trochę z innej parafii – uśmiechnęła się więc, nie spoglądała w lustro, ale w dziurawych jeansach, w miarę płaskich butach (choć nie całkiem) i ciemnej bokserce nie wyglądała jak symbol elegancji tego klubu, choć i tak była ubrana w przeciwieństwie do większości kobiet na sali.
- Ma pani ochroniarza? Dlaczego? – zapytała równie głupio jak Divina przed minutą, bo przecież nie mogła interesować się sprawami nie tyle Shadow, co samego Hawthorne’a, a już na pewno nie powinna narażać tej istoty na jakiekolwiek nieprzyjemności, więc szybko uniosła rękę. – Proszę nie mówić. Nie powinnam zadawać takich pytań – westchnęła. – To przez te mdłości i osłabienie i właściwie wszystko naraz – oparła głowę o zimne płytki i próbowała przynajmniej skupić się na rozmowie, a nie na fakcie, że jest w rozsypce zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Nic nowego pod słońcem dla Julii Crane, ale teraz w gratisie było urocze dziecko. O ile się urodzi.
- Pana? – uniosła brwi, bo może i Divina była młodsza od nich o jakąś dekadę, ale dj-ka nie spodziewała się takiego nazewnictwa. – Wolałabym, żeby mój szef nie oglądał mnie w takim stanie – przyznała jednak. – Gram tutaj na konsoli – nie wiedziała, czy takie pytanie padnie z jej ust, ale wolała ją uprzedzić. – Stąd się znamy z Nathanielem… - i już miała dodać, że właściwie tak, zadzwoni do niego i mu wyjaśni w gabinecie, dlaczego jest dziś niedysponowana, ale dziewczyna postanowiła wspiąć się na tak kruchą i niebezpieczną umywalkę, że poderwało to Julię na równe nogi i nim się obejrzała, już stała, a raczej próbowała, bo znowu skończyła, opierając się o płytki.
- Spadniesz! Uważaj! – wykrzyczała jednak, pozbywając się ze słownika grzecznościowych form, ale nie chciała nikogo krzywdy, zwłaszcza z powodu czegoś tak prozaicznego… - Jestem w ciąży – wyjaśniła jej, może dzięki temu uniknie wypadków z umywalką w tle. – Nie powiedziałam jeszcze ojcu dziecka, więc chciałam to jeszcze zachować dla siebie, ale najwyraźniej pierwszy trymestr daje w kość i wylądowałam tu, na podłodze, na którym zapewne jest brud z zeszłego roku – aż się skrzywiła, ale nie to było najgorsze.
Powoli docierało do niej, że ta dziewczyna nie chce tu być, że jest przerażona i zachowuje się jak uwięzione zwierzątko… Do cholery, Nate byłby naprawdę zdolny do czegoś takiego? Fakt, że to było pytanie retoryczne sprawił, że ponownie zrobiło się jej niedobrze, więc sięgnęła po kompres i zmoczyła go wodą, by przyłożyć do czoła.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Pewnie, gdyby miała nieco inny charakter, słowa o innej parafii by ją rozbawiły, ale tak to jedynie poczuła się z nimi jakoś lżej. Sama mogłaby tak o sobie powiedzieć, chociaż byłoby to niedopowiedzeniem, bo nie tyle co z innej parafii, a kompletnie tutaj nie pasowała, nawet w najmniejszym stopniu. Chciała też odpowiedzieć zaraz na jej pytanie, ale nieznajoma sama się z niego wycofała, co wprawiło Divinę w pewnego rodzaju zagubienie.
- Dlaczego nie powinna zadawać pani takich pytań? - zapytała, przekrzywiając głowę nieco na bok. Nie rozumiała skąd takie wycofanie, a może miała pewne poszlaki i wywnioskowała, że kobieta też w jakimś stopniu boi sie tego miejsca? Byłoby to całkiem rozsądne, sama Divina nie rozumiała dlaczego ktoś miałby tu przychodzić z własnej, nieprzymuszonej woli. Z drugiej strony... zaraz dowiedziała się, że rozmawia z pracownikiem klubu, więc już kompletnie była w tym wszystkim zagubiona.
- Nie jestem z panem Hawthornem na ty - wyjaśniła najpierw to, bo najwyraźniej jej rozmówczyni była nieco zaskoczona. Divina była jeszcze bardziej w tym wszystkim pogubiona i nic nie rozumiała z tej sytuacji. Nawet stanowiska, jakie obejmowała kobieta. - Umm... gra tu pani w gry? - niewiele wiedziała o konsolach, ale to też nie tak, że nie wiedziała kompletnie czym one są. Mimo wszystko wcale nie żyła aż pod takim kamieniem i chodziła kiedyś do szkoły. No, a fakt, że pomyliła znaczenie tego słowa, to już inna bajka. Wzdrygnęła się delikatnie, gdy kobieta podniosła głos, ale nie było po niej widać jakiegoś przerażenia tą sytuacją, jedynie patrzyła na nieznajoma z zainteresowaniem i spokojem.
- Nie spadnę, jestem zwinna - wyjaśniła, bo jeśli coś można było o niej powiedzieć, to na pewno to. Nawet ludzie Hawthorne'a nie dawali rady śledzić ją w lesie, gdy przemykała między drzewami. Mogła nie należeć do najsilniejszych osób na świecie, ale potrafiła się wspinać i przemykać gdzieś niezauważenie. Zaraz jednak stanęła prosto, patrząc na towarzyszkę rozmowy i uniosła delikatnie brwi, wzrokiem zjeżdżając na jej brzuch.
- Moje gratulacje - nie wiedziała, co innego mogłaby powiedzieć. Ponownie była zagubiona, więc słysząc słowa o podłodze, zmarszczyła delikatnie nos. - Chciałam tu sprzątać, ale pan Hawthorne mi nie pozwolił - wyjaśniła, jakby wierzyła, że ta sytuacja wymaga wytłumaczenia. Niewiele z tego rozumiała, ale wydawało jej się, że kobieta potrzebuje kogoś do rozmowy. - Boi się pani? Powiedzieć ojcu dziecka? Nie planowaliście tego? - nie była fanką zadawania obcym osobistych pytań, jakichkolwiek w zasadzie, ale... ale czuła, że gdyby teraz po prostu sobie stąd poszła, popełniłaby błąd. Dlatego też ponownie kucnęła przy kobiecie, nie wiedząc, co innego mogłaby zrobić.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Nie chcę, by pani miała problemy przeze mnie – wyjaśniła i wówczas zrozumiała, że tak naprawdę jest wielkim tchórzem. Ile lat zajęło jej przymykanie oczu na wszystko co nie do końca było legalne? Zazwyczaj uważała, że jest osobą, która jawnie sprzeciwiała się krzywdzie kogokolwiek, a tu wypełzała z niej obrzydliwa konformistka, ba, nawet oportunistka. Wcale jej się to nie podobało i chyba nawet wolała przeglądać się w tym brudnym odbiciu lustra w łazience niż w oczach dziewczyny, która wyglądała jakby się urwała z innej epoki.
A także się wyrażała i Julia mimo wszystko nie byłaby sobą, gdyby nie miała na końcu języka pytania o to z której katakumby ją wyciągnął osławiony pan Hawthorne i czy zdążył ją już otrzepać z pajęczyny, skoro nie wiedziała, czym jest konsola. Nie wypowiedziała jednak tych myśli na głos, uniosła tylko brwi.
- Nie taka konsola. Puszczam tutaj muzykę, dbam o rozkręcanie imprez – wyjaśniła dość cierpliwie jak na galopujące, dziwne odczucia. Wbrew pozorom jednak nie miała wobec dziewczyny złych intencji, bo przecież Crane nie potrafiła nienawidzić nikogo. Do momentu jak zalazł jej za skórę, wówczas przemieniała się w istny huragan wściekłości, ale jak na razie Divinie to nie groziło.
Nie znała ją, to raz, a dwa, cóż, Julia powoli już zaczynała rozumieć, że w pierwszym trymestrze może jedynie na kogoś zwymiotować przy dobrych wiatrach, co irytowało ją niesamowicie, bo cała jej niezależność okazywała się zwykłą iluzją.
I nawet jakby dziewczyna spadła to mogłaby jedynie wezwać pomoc. Cholerna ciąża.
- Nie chciałaby pani być połamana. Nie polecam – odpowiedziała więc krótko, a gdy padły gratulacje pomieszane z przeprosinami za brudną podłogę roześmiała się serdecznie. W takich chwilach tęskniła za papierosami jak szalona.
- Skoro zakazał to na pewno ma od tego ludzi, tyle, że mało kompetentnych. Pani chyba zajmuje się tutaj czymś innym? – przyjrzała się jej uważnie, niby nie chciała wiedzieć, niby wolała być ślepa, ale pytała jakoś oględnie, chciała mimo wszystko wgryźć się w temat jej obecności tutaj, bo plotkom nigdy nie dowierzała. Jak i temu, że dziewczyna zachowa jej ciążę dla siebie, ale mleko się rozlało. – Chodzi bardziej o to, że nie chcę zapeszać – przyznała. – I oczywiście, że tego nie planowałam. Myślałam bardziej o wystawie na jesień, a nie dziecku, ale stało się i… - znowu pojawił się na jej ustach ten nieodgadniony uśmiech. – Bardzo się cieszę i jednocześnie boję – przygryzła wargi. – Nie chcę tym obarczać nikogo, bo już kiedyś byłam w ciąży i skończyło się tragicznie – wyjaśniła. – Dlatego próbuję żyć normalnie, chodzić do pracy, a efekt jest taki, że straszę młodziutką dziewczynę… - która dotąd żyła pod kamieniem, ale to nie była jej wina, prawda?

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Zaskoczyły ją nieco jej słowa i to na wielu płaszczyznach. Po pierwsze rzadko kiedy spotykała kogoś, kto nie chciał jej sprawiać problemów, po drugie już na pewno nie spodziewała się takiej osoby spotkać w tym klubie, no, a po trzecie... skąd u tej kobiety pewność, że podobne pytania do tego właśnie doprowadzą?
- W zasadzie - zastanowiła się chwilę nad tym, bo wcześniej nie myślała o swoim bezpieczeństwie, które mogłoby być zagrożone, gdyby zbyt wiele zdradziła. - W zasadzie faktycznie pan Hawthorne mógłby nie być zadowolony - podsumowała więc, wzdychając przy tym, bo w ich dziwnym układzie gubiła się pewnie bardziej, niż osoby postronne. Zrobiło jej się nieco głupio, gdy jasnym już było, że nie miała racji co do konsoli. Nie, aby miała tutaj przechodzić wielkie sceny wstydu, przyzwyczaiła się już do tego, że zawsze pozostaje gdzieś z tyłu, ale liczyła, że tym razem tak szybko nie da to o sobie poznać.
- Rozumiem... przynajmniej po części - skinęła głową, bo chociaż technicznie tego nie rozumiała, to faktycznie sam typ pracy kobiety był dla niej jasny. Ktoś w klubie musiał odpowiadać za to, by ludzie tańczyli, po części miały zbliżone zadania, a jednak całkiem inne. Mimo to poczuła się nieco dziwnie, bo liczyła, że poznała jedynie gościa klubu, a tym czasem trafiła na osobę, która była z nim dość mocno związana, jako pracownik.
- Faktycznie, wolałabym nie być - przyznała jej rację, bo takie kontuzje tylko uniemożliwiają pracę, szczególnie gdy pracuje się na wysokim balkoniku grając na organach. Inna sprawa, że każdego dnia przemykała po lesie, często wspinając się na drzewa, szczególnie gdy znalazła jakieś owocowe. Nie była w tym najgorsza.
- Śpiewam i gram dla jego gości... na fortepianie - wyjaśniła, marszcząc nieco nos. Czy to było jedynym powodem dla którego nie mogła tutaj sprzątać? Według niej dodatkowa para rąk by się przydała. - Poroniła pani? - zapytała wprost, bo skoro już jej mówiła, to czuła, że może, a też nie uważała, że powinna unikać podobnych słów. - Obawia się pani, że tym razem będzie tak samo? - dodała kolejne pytanie, przekrzywiając głowę. Chciała ją zrozumieć, bo skoro mówiła jej o tym wszystkim, to być może tego zrozumienia właśnie potrzebowała. Na pewno też nie zamierzała nikomu o tej rozmowie mówić, bo i komu, ale przecież tego siedząca przed nią kobieta nie mogła wiedzieć. Pokiwała zaraz też spokojnie na boki głową. - Nie przestraszyła mnie pani - wyjaśniła zgodnie z prawdą. Dotarło do niej, że ludzie z Shadow często oczekują po niej lęku czy nawet strachu, a tym czasem zwykle... budzili w niej żal. Nie znała ciężarnej kobiety, ale coś w jej słowach, w tych kilku spędzonych chwilach razem w dość brudnej łazience sprawiało, że Divina czuła, iż powinna jej żałować, bo chociaż miała zostać matką i najwyraźniej się cieszyła, nie wyglądała na beztroską i szczęśliwą.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Tak myślałam – nawet jeśli Julia lubiła Nathaniela to po części zawsze temu uczuciu towarzyszył strach. Nie przeszkadzało to jednak nigdy spędzać tutaj długich wieczorów bądź nocy, bo przecież nadal uwielbiała igrać z ogniem. Uważała, że takie jest przeznaczenie każdej artystki i jeśli nie doświadczy niczego to będzie zbyt pusta, by tworzyć. A Shadow – i nawet ta niewinna dziewczyna z innej bajki musiała się z nią zgodzić – zapewniało nieziemskie doznania. Szkoda, że na własnej skórze mogła niedawno się przekonać, że nie wszystkie były cudowną feerią barw, która przypominała zabawę po LSD, a czasami rozbijały się o najbardziej mroczne zakątki zapleczy. Uśmiechnęła się jednak, gdy zobaczyła jej zakłopotanie. To też było orzeźwiające w świecie, gdzie striptizerki unosiły głowę wysoko i udawały, że są dumne ze swojej posady i wcale nie są dłużne właścicielowi więcej niż mogłyby kiedykolwiek zapłacić.
- Niech się pani nie przejmuje. Generalnie chodzi tylko o muzykę – podkreśliła to, bo miała przeczucie, że jeśli dziewczę takiego typu znalazło się tutaj to musiało wiedzieć więcej o drugim obliczu klubu i o fakcie, że Nate taki święty nie był. A może potrzebował rozgrzeszenia od kogoś takiego? Ona jednak z działalnością przestępczą nigdy nie miała do czynienia i nawet jej trochę ulżyło, gdy zrozumiała, że nieznajoma nie jest żadną dziewczyną do towarzystwa, a po prostu gra do kotleta.
Kiwnęła głową.
- Może i słyszałam plotki, ale jak pani widzi, byłam trochę zajęta i nie sądziłam, że są prawdziwe. To wiele tłumaczy, Nate przepada za dobrą muzyką i zdecydowanie nie powinna pani marnować talentu sprzątając tutaj – zauważyła. Omiotła ją bystrym spojrzeniem, mogła wiele powiedzieć o ludziach tutaj, ale ta śliczna istota trochę wykraczała poza ramy rozumienia Julii Crane. – Jest pani uderzająco piękna. Chciałabym panią kiedyś naszkicować – ale to była tylko luźna myśl, bo sądziła, że raczej nie będzie dane im się spotkać ponownie.
Takimi znajomościami niepodzielnie rządził przypadek i ta cała rozmowa o ciąży była tego namacalnym dowodem. Zastanawiała się długo kto powinien pierwszy usłyszeć od niej takie nowiny i nie sądziła, że skończy się na dziewczynie której imienia nawet nie znała.
- Nie poroniłam – poprawiła ją jednak, bo wiedziała, że komuś musi to powiedzieć. – Urodziłam w ósmym miesiącu, moja córeczka nie przeżyła – ale właśnie utrata ciąży to było jedno, a śmierć dziecka, które się widziało i które przez chwilę znalazło się na tym świecie… Odsunęła kapryśnie od siebie te myśli. – Musi teraz być dobrze – powtórzyła z mocą, a gdy dziewczyna stwierdziła, że wcale się jej nie boi uniosła brwi i zastygła, by przyjrzeć się jej uważnie, ale tym razem skupiła uwagę na jej delikatnej twarzy i przerażająco smutnych oczach.
- Musiała pani w takim razie wiele przejść – bo właśnie tak działo się z ludźmi, którzy doświadczali już tak wiele, że byle potwór spod łóżka nie mógł ich przerazić, ba, Julia wiedziała, że po pewnym czasie staje się on przyjacielem, bo innych się nie ma.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Pokiwała jeszcze głowa, gdy nieznajoma kazała jej się nie przejmować, ale bardziej skupiła się na tym, jak ta się do niej zwracała. Nie pierwszy raz była w tym klubie, ale zwykle tylko ona używała tytułów grzecznościowych. Poza nią raczej mało kto po nie sięgał, więc teraz była szczerze zaskoczona. Nie skomentowała tego jednak w żaden sposób, w końcu zwykle wolała być cicho, jeśli nie musiała się odzywać. Nie przywykła do tego, że ktoś w ogóle chciałby z nią prowadzić konwersację.
- Plotki? - podchwyciła tylko te słowo. Do plotek akurat przywykła, te na jej temat nigdy nie były szczególnie przyjemne, więc nie zmartwiły ją słowa kobiety, ale mimo wszystko... była ciekawa, czy mówią o niej to co zawsze, czy może coś nowego. Czy właściciel tego klubu spisał na siebie wyrok, zatrudniając tutaj Norwood? Nigdy by nie zapytała, ale miała takie obawy, że sam sobie robi krzywdę ściągając ją tutaj.
- Myślę, że moje umiejętności i tak nieszczególnie tutaj pasują - normalnie zachowywała podobne uwagi dla siebie, ale ta kobieta rozmawiała z nią w tym klubie, jak nikt inny wcześniej, może stąd delikatna otwartość u Viny? Poza tym, chociaż wolała o tym nie myśleć, przez samego Nathaniela również musiała otworzyć się nieco bardziej na ludzi, bo przy każdym spotkaniu mężczyzna ciągnął ją za język. - Rysuje pani? - podchwyciła, czując, że pąsowieje i przez to nie potrafiła odpowiedzieć na komplement. Odruchowo, trochę jak to dziecko we mgle, złapała za kosmyk włosów, bawiąc się nim w palcach. Włosy mogłaby czesać z większą dbałością, bo wszystko co miała, jak i sama ona, było po prostu zaniedbane, nie przywykła więc do miłych słów. - Dziękuję... chociaż to nieprawda - dodała zaraz dochodząc do tego, że wypada, ale pewnie brzmiało to tragicznie, może nawet jak fałszywa skromność.
- Przykro mi - naprawdę było jej przykro. - Rodzice nie powinni chować własnych dzieci - rzuciła frazesem, w którego przesłanie szczerze wierzyła. Z drugiej strony... strata rodziców też przyjemna nie była. - Będzie, ale nie powinna pani przebywać w stanie błogosławionym w takim miejscu - pozwoliła sobie na tę drobną impertynencję, przestępując z nogi na nogę. - Musi pani o siebie dbać - dodała jeszcze, chociaż co taka sierota z lasu mogła wiedzieć? Jakim prawem w ogóle się odzywała? Myślała nad tym chwilę, kiedy słowa kobiety przykuły jej uwagę. Znów się speszyła, odwróciła spojrzenie na brudną posadzkę.
- Nie więcej, niż inni - odpowiedziała nieco ponuro, wzruszając ramieniem. - Divina - dodała jeszcze. - Tak się nazywam - wyjaśniła co miała na myśli i zaraz podskoczyła, gdy do łazienki zaczął walić ochroniarz, pytając co tam robi. Rzuciła kobiecie przepraszające spojrzenie i podeszła do drzwi, tłumacząc, że rozmawia i nie ucieka. Facet zmierzył ją nieprzychylnym spojrzeniem, a potem jeszcze zajrzał bez pardonu do środka, zerknął na Julię, skinął głową i wyszedł. - Przepraszam za to - Divina wróciła do kobiety i kucnęła przy niej. - Jak się pani czuje? Powinnam coś zrobić? - zagadnęła od razu, chcąc jakoś pomóc.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Innej osobie Julia powiedziałaby, że doskonale wie jak to działa – pojawia się ktoś nowy, nietypowy i przez to zwraca uwagę i prowokuje do pytań. Zwłaszcza w takim miejscu jak to, gdzie rotacja była dość częsta i trudno było nawiązać przyjaźnie, ludzie pojawiali się i znikali, a ich obecność sprawiała, że starzy pracownicy plotkowali. Sama Crane nie spotkała się jeszcze osobiście z tą dziewczyną, ale wiedziała, że jest ktoś i to jej wystarczyło. Tyle, że opowiadanie tego nieznajomej wydawało się jej w tym momencie dziwne i płytkie, bo wydawała się z tego lepszego świata, w którym nie dotykają jej żadne pogłoski i dlatego pokręciła głową.
- Wiesz, tutaj pracownicy się znają, więc wszyscy są ciekawi nowych, zwłaszcza że większość nie pracuje w klubie z powodu świetnych warunków socjalnych czy miłej atmosfery, a z powodu przymusu – wzruszyła ramionami, pamiętając o tych wszystkich łzawych historyjkach, które wciskały striptizerki. Każda nie chciała dla siebie takiego życia, a po pewnym czasie zaczynało je kręcić. Sama Julia z jej stosunkiem do nagości nigdy nie potrafiła tego zrozumieć, ale też nie musiała.
- Dlaczego? – za to tę dziewczynę chciała poznać, bo jeśli ktoś wyciął ją wprost z planu jakiegoś starego, hollywoodzkiego szlagieru to pragnęła poznać cel. Nie mogła wprost zapytać Nathaniela, więc miała tylko tę chwilę w łazience, okupioną jej kiepskim samopoczuciem.
- Ja? Tak, rysuję, maluję… A raczej robiłam to przed ciążą - skrzywiła się delikatnie, bo to kolejna rzecz, którą musiała wykreślić ze swojego życia na kilkanaście dobrych miesięcy. Julii odpuszczanie nigdy nie wychodziło łatwo, więc roześmiała się na jej słowa. – Powiedzmy, że jestem ekspertem. Jest pani śliczna – i chyba wolała na tym skupić uwagę niż na wydarzeniach sprzed lat, o których do niedawna jeszcze nawet nie mówiła nikomu. Miała wrażenie, że póki nie powtórzy głośno wszystkiego, co stało się przed laty to tak naprawdę nie będzie miało to miejsca, zniknie i przestanie tak cholernie boleć.
Plan idealny, szkoda, że tak mocno nieskuteczny.
- Nie zamierzam tu pracować, spokojnie. Nate zrozumie – a nawet jeśli nie to nie miał już w tej kwestii nic do gadania, bo Crane musiała na trochę odejść, byle by tylko urodzić w spokoju. Zaś Shadow było antytezą wszelkiego relaksu. – Julia – zdążyła wyciągnąć dłoń w jej kierunku, ale zanim Divina (coś jej to imię mówiło, ale nie znała miejscowych legend) odwzajemniła ten gest, została wywołana do odpowiedzi przez ochroniarza.
Tak, również dlatego dj-ka nigdy nie darzyła ich sympatią.
Westchnęła ciężko, gdy dziewczyna kucnęła obok niej.
- Proszę się nie martwić, Divino i zadbać o siebie. Ja tu przetrwałam kilkanaście lat, więc dam radę przetrwać kolejny dzień – i delikatnie, zupełnie w geście podziękowania dotknęła jej ramienia.
Przelotnie, bo wydawała się jej bardzo płochliwym zwierzątkiem, a z takimi Julia nigdy sobie nie radziła.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Zmarszczyła delikatnie nos i nieco opacznie zrozumiała słowa Julii, więc serce w jej piersi zabiło odrobinę szybciej. Miała o tym miejscu złą opinię, stąd też błędna interpretacja.
- Przymusu? - zapytała, chociaż jednocześnie czuła, że nie powinna. - Pracują tutaj wbrew swojej woli? Pani także jest zmuszana? - gdyby okazało się, że tak, to... to Divina i tak nie mogłaby na to zaradzić, a mimo to w jej głowie pojawiła się myśl, że chciałaby spróbować. Jakoś... chociaż z ich dwójki, to ona pracowała pod przymusem i to dokładnie w tym sensie, który miała na myśli bojąc się o los innych pracowników.
- Jestem organistką... nie grywam i śpiewam w kluba, a w kościele - wyjaśniła spokojnie i dość rzeczowo co miała na myśli. Owszem, po nocach lubiła na organach wygrywać pieśni inne, niż te typowo religijne, ale robiła to, gdy wierzyła, że większość osób i tak jej nie usłyszy, trochę tak, jakby się wstydziła sięgania po inny, niż sakralny, repertuar.
- Nie można rysować w ciąży? - zapytała, tym razem samą będąc dość zainteresowaną. Była osobą ciekawą świata, po prostu zwykle musiała trzymać na wodzy te popędy, ale skoro już rozmawiały i z nieznanych sobie przyczyn, Divina czuła się całkiem swobodnie w tej rozmowie, to doszła do wniosku, że może o coś zapytać i dowiedzieć się nieco więcej. Czasem trochę jej uwłaczało, że o świecie wie tak niewiele, że do wykształconych osób nie należy i ma wyraźne braki w podstawach, których nie wynosi się ze szkół, a po prostu, z domu i najbliższego otoczenia. Zawstydziła się też nieco, opuszczając wzrok i w niewinnym geście podrapała policzek. - Dziękuję, to bardzo miłe, nikt mi tak nie mówił - zwykle w końcu słyszała, że jest paskudą i nie powinna wyłaniać się z lasu, albo, że krokodyle jej jeszcze nie zjadły, bo brzydziły się do niej zbliżyć.
- Jest pani blisko z panem Hawthornem? - kolejne pytanie, które zaskoczyło samą Divinę. Sama nie wiedziała dlaczego chciała wiedzieć i speszyła się lekko. - Mówi pani do niego Nate, stąd pytanie - wyjaśniła, bo miała wrażenie, że powinna się teraz tłumaczyć, niczym jakiś przestępca. - Julia... bardzo ładnie, jak w dramacie Szekspira - pochwaliła, bo nie znała żadnej innej Julii. Nie znała też żadnego innego Nathaniela czy Richarda... nie nawiązuję tu do punktu regulaminu z niepowielaniem imion, staram się zaznaczyć, że Divina po prostu zna mało osób, iks de, jeju, co za dygresja, także zakończę ją kropką i swobodnie pójdę dalej z postem.
- Tylko, że wtedy nie była pani w ciąży - zauważyła i zdziwiło ją to, że ta dotknęła jej ramienia. Było w tym coś miłego, ale też dla Norwood nowego. Drgnęła delikatnie, ale potem stało się kolejne niespodziewane - uniosła ostrożnie kąciki ust w mało widocznym, ale jednak uśmiechu. - Chcę mieć pewność, że jest z panią lepiej... ochroniarzem proszę się nie przejmować, mam teraz dłuższą przerwę - dodała jeszcze, bo może Julia martwiła się mężczyzną stojącym za drzwiami i tym, że ten w końcu się zdenerwuje i... zrobi coś niebezpiecznego czy też nieprzyjemnego.

Julia Crane
ODPOWIEDZ