Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
#15


Hyde O. Terrell niezwykle cieszył się, że sprawy między nim a Panią Marudą uległy poprawie. Nie chciał, aby jeden wieczór którego nawet nie zapamiętał przekreślił całą ich znajomość, gdyż chyba zwyczajnie potrzebował kogoś takiego w swoim życiu. Kogoś, kto go rozumiał. Kogoś, kto nie bał się głośno powiedzieć swojego zdania i potrafił wesprzeć go nawet w tych, najdelikatniejszych kwestiach. Jednocześnie martwił się o nią od momentu w którym dowiedział się, że ktoś czyha na jej życie, w każdej chwili mogąc zabrać mu przyjaźń, na której tak cholernie mocno mu zależało. Gdy więc dostał wiadomość od kobiety, że zmęczenie uderzyło w nią mocniej niż zwykle i potrzebowała pomocy z zakupami niezwykle dzielnie (bo nawet nie spytał o rozmiary) zgodził się udzielić jej odpowiedniej pomocy. Bo przecież co mogło być trudnego w zrobieniu kilku zakupów? Hyde niezwykle dobrze radził sobie ze sklepami spożywczymi, budowlanymi oraz wszystkimi, powiązanymi z majsterkowaniem czy motoryzacją, był więc pewien, że nie pokona go byle drogeria! Bo przecież co strasznego mogło się w niej znajdować? Był z niego kawał chłopa, mierzący prawie dwa metry oraz posiadający prawie sto kilogramów czystych mięśni, które opinały czarny podkoszulek z pewnością więc sobie poradzi! Tak oto naiwnie sobie myślał, parkując Harleya pod jedną z drogerii znajdujących się w Lorne Bay, zupełnie jakby mięśnie miały mu pomóc zorientować się w tym całym labiryncie babskich rzeczy. Czego jednak nie robi się dla przyjaciółki? No, to z pewnością było wielkim poświęceniem.
  • Zalotka
  • Eyeliner
  • Etola
  • Gofrownica
  • Spódnica z baskinką
  • Przeźroczyste ramiączka
  • Body
Głosiła przerażająco lista zakupów przygotowana przez Julię i mimo iż z tych wszystkich rzeczy wiedział jedynie, jak wygląda gofrownica (oczywiście taka kuchenna, służąca do wypieku pysznych gofrów) nie miał zamiaru poddać się na wstępie, już po przekroczeniu drogerii dzwoniąc do przyjaciółki aby wyjaśniła mu te wszystkie zawiłości - wtedy ucierpiała by jego męska duma, a na to przecież nie mógł pozwolić! Do takich zakupów potrzebny był plan, zupełnie jak w przygotowaniu dania to też Hyde postanowił rozpocząć od pierwszego punktu.
- Co to kurwa, jest zalotka? - Mruknął przyciszonym głosem gdy już znalazł się na dziale z mazidłami do buzi, aby przypadkiem nie usłyszała go pracownica drogerii, która w dziesięć sekund mogłaby zmiażdżyć całe jego męskie ego, a na to przecież nie mógł pozwolić! Hyde, jak każdy mężczyzna wpierw zagubi się tak, że Australii magicznie wyląduje w Szanghaju, nim zapyta kogokolwiek o drogę, nic więc też dziwnego, że miał zamiar poradzić sobie na własną rękę. Nawet jeśli przedmioty przypominające dziwne narzędzia tortur odrobinę przerażały, a niebieskie oczy nie wiedziały czego szukać. I wtedy dostrzegł drugiego mężczyznę, z miną równie zagubioną co jego własna. - Ciężki wybór, co? - Zagadnął więc mężczyznę na oko starszego od niego. I mimo iż zatliła się w nim nadzieja, że oto odnalazł przewodnika, samca alfę za którym będzie mógł podążyć… Tak jego zdezorientowanie uświadomiło go, że miast alf są dwiema omegami, zagubionymi w tym świecie babskich mazideł. - Też pierwszy raz tutaj? - Dopytał więc, spojrzeniem wodząc między twarzą mężczyzny a stojakiem z makijażowymi akcesoriami.

Jebbediah Ashworth
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Gdyby miał wybierać – iść na zakupy czy iść na bolesną i długodystansową pielgrzymkę, która będzie połączona ze średniowiecznym odpustem, żebrami oraz biczowaniem, to już pakowałby swój plecaczek, podwędzał brewiarz katolickiemu księdzu i konwertował się na katolika. Nawet byłby w stanie znieść te potwornie klaustrofobiczne konfesjonały i wyznawanie staremu dziadkowi swoich grzechów. Wszystko było lepsze od załatwiania sprawunków tego typu. Miał jednak dwie opcje do wyboru. Pierwsza zakładała pójście z Audrey do lekarza i wówczas wyszłoby jego niewinne kłamstewko, bo wcale nie zagadał się z nim wtedy na ganku, po prostu nie chciał wracać do domu z zawartością byłej i obecnej dziewczyny jednocześnie, a poza tym Jebbediah był hipochondrykiem i był przekonany, że wizyta u starego, dobrego druha w kitlu medycznym skończy się u niego podejrzeniem zawału. Jako że panienka Clark nie zdawała sobie sprawy z tej jego przypadłości, a ostatnio zwaliło jej się obrzydliwie dużo na głowę, to wolał zwyczajnie odpuścić i zaoferował się, że zrobi zakupy. Mamie często robił, więc co mogło być strasznego w kilku drobiazgach?
Za późno jednak pojął, że jego dziewczyna nie gotuje, więc nie wyśle go po brukselkę i wino (wypiłby trochę na odwagę i nawet znalazłby awokado), a do królestwa kobiet, które nagle uderzyło go feerią barw i poczuł się tak jakby ktoś żywcem wciągnął go z męskiego i czarno-białego świata do barwnego, żeńskiego pochodu, przypominającego te wszystkie bachanalia z Dionizosem, gdzie było dużo orgii… Cholera, akurat tu wina nie mieli, więc podejrzewał, że przepadł na dobre.
Wzrokiem omotał pozycje na liście wysłanej smsem i stwierdził, że jakby napisała po angielsku, to by wcale nie zaszkodziło. Ta nowomowa brzmiała gorzej niż jak cyrylica albo starogrecki, a przecież Jeb był całkiem uczony w piśmie swego czasu i umiał rozpoznawać naprawdę wiele rzeczy.
Do czasu, na jego nagrobku napiszą, że pokonał go suchy szampon.
Ruszył przed siebie, omijając inteligentnie półkę z tymi mokrymi i zatrzymał się przy szafach makijażowych.
- Na cholerę komuś suchy szampon? Można sobie skubnąć coś w trakcie? A może to jest jakaś pielęgnacja dla lam i powinienem iść do zoologicznego? – mówił do siebie, ale nie przejmował się tym, że go ekspedientka usłyszy. Miał doświadczenie w tego typu przybytkach, bo ciągle go wysyłały po tampony (one, czyli narzeczone), ale te już potrafił kupować bez mrugnięcia okiem i pytania o rozmiar. Szkoda, że Audrey nie napisała, czy chce z aplikatorem czy bez i gdzie do cholery, jest ten suchy szampan czy szampon. Może właśnie chodziło o literówkę? Spojrzał jednak na mężczyznę, który właśnie postanowił się do niego odezwać. Tak, z tymi kudłami musiał na pęczki używać szamponu, więc chyba będzie dobrym przewodnikiem na tej wycieczce dla psychicznie chorych?
- Pierwszy? Nie. Ale myślałem, że z kolejnym będzie łatwiej. Też cię dziewczyna przysłała? Skąd one w ogóle biorą takie słowa? – nie zamierzał wychodzić na idiotę, ale też nie był z gatunku tych wszechwiedzących, choć jeszcze nie dorósł do tego, by po prostu dać pani ekspedientce listę potrzebnych składników. – I hej, wyglądasz na faceta, który myje włosy! Gdzie znajdę suchy szampon i czy ma być suchy w kartonie, tubce, mydełku czy proszku? – wyliczył jakże logicznie i zupełnie bezsensownie, ale musiał się ratować po swojemu.
Nie da się pokonać przez byle listę dla niegrzecznych mężczyzn. To gdzie zapisy na tę pielgrzymkę?

Hyde O. Terrell
towarzyska meduza
enchante #8234
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Doświadczenie pana Terrell w podobnych przybytkach było… Zerowe. Owszem, parę razy zabrał młodszą siostrę na zakupy, łaskawie jednak nie zamęczała go podobnymi wyborami, jedynie pytając czy w wybranych przez siebie ciuchach wygląda ładnie i zabierając coraz to kolejne kwoty z jego karty debetowej. Takie zakupy (oraz spożywcze oczywiście) Hyde niezwykle lubił, gdyż jego męski umysł nie był przeciążany wiadomościami, których mógł nie przyswoić. Nie potrzebna mu była wiedza dotycząca damskich mazideł gdyż sam nigdy nie zamierzał ich używać i szczerze mówiąc nigdy nie sądził, że kiedykolwiek da wrobić się w podobne zakupy. Ba! Przez lata związku z Yarą odmawiał wszelkich podobnych wycieczek, by teraz latać po tym sklepie dla kobiety, z którą nawet oficjalnie się nie spotykał. Temat dotyczący tego, jak w ogóle doszło do sytuacji że się zgodził postanowił zostawić sobie na inny dzień… Który równie dobrze mógł nigdy nie nadejść, bo przeglądając te wszystkie makijażowe akcesoria miał wrażenie, że przyjdzie mu tutaj umrzeć.
- Też, wcześniej tego nie robiła, chociaż nadal nie do końca wiem w jaki sposób. - Mruknął z cieniem rozbawienia w basowym głosie. Bo nie wiedział, a jego męska duma nie pozwalała mu przyznać, że tę relację powinien bardziej nazwać skomplikowanym friendzone, z resztą nazewnictwo w tym momencie wydawało mu się najmniejszym problemem gdy wzrokiem poszukiwał nieznanego dotąd narzędzia. I już miał dokończyć swoją myśl, gdy triumf wymalował się na jego twarzy, gdy znalazł półeczkę z napisem zalotka. - Chyba z jakiejś księgi tortur... - Mruknął, unosząc narzędzie i przyglądając mu się przez chwilę. - I to coś kosztuje siedem dolców. - Dodał jeszcze, kręcąc głową z dezaprobatą. W tym momencie niezwykle cieszył się że kobietą nie był i spokojnie mógł wyrzucać swoje pieniądze na bardziej rozsądne rzeczy niż narzędzia tortur jak choćby motocykle czy nowe noże kuchenne.
Zmarszczył brwi w zamyśleniu zastanawiając się nad słowami jego przypadkowego towarzysza, drapiąc się przy tym po bujnej brodzie. - Pierwszy raz słyszę o suchym szamponie. Nie może używać po prostu żelu 3 w 1? - To męskie rozwiązanie wydawało mu się niezwykle praktyczne, chociaż z pewnością byłoby jeszcze lepsze gdyby dało się nim również umyć samochód - próbował raz, nie był jednak w stanie znieść paskudnych smug na ciemnej karoserii. I przez chwilę miał ochotę wymiksować się z rozmowy, ale przecież wtedy pozostałby sam na placu boju, a każdy mężczyzna przesiąkniętym westernami jak Hyde doskonale wiedział, że nie można zostawia się towarzysza na pastwę losu. Horrory zaś uczyły, że najgorsze tragedie dzieją się dopiero po rozdzieleniu biednych nieboraków, a możliwość śmierci w tym cukierkowym otoczeniu przerażała okrutnie. - Co dwie głowy, to nie jedna. - Oznajmił więc wspaniałomyślnie, w najmniej uwłaczający im sposób proponując współpracę. - Tu są rzeczy którymi się brudzi, nie? Szampon myje więc musimy iść do myjących, później znaleźć te od głowy… - Wysnuł w zamyśleniu, uznając metodę skojarzeniową jako najlepszą, którą w tym momencie mogli się pokierować. Produkt po produkcie z pewnością w końcu rozszyfrują obie listy o ile nieznajomy uzna, że współpraca będzie opłacalnym rozwiązaniem i nie pozostawi go na śmierć w tych okopach pełnych kolorowych półek i dziwnych przedmiotów.

Jebbediah Ashworth
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Zawieranie znajomości w drogerii kojarzyło się Jebowi z możliwością natrafienia na geja albo na jakiegoś metroseksualnego (tak, znał nawet takie trudne słowa) mężczyzny, który zarazi go genem dbania o siebie i jeszcze skończy z większą półką na kosmetyki niż jego dziewczyna. Tak właśnie w zborze opowiadali o tych absolutnie zdegenerowanych jednostkach i musiał przyznać, że w takich miejscach najwyraźniej nie było tak trudno o szaleństwo, skoro zamiast kilku produktów ktoś położył tysiące i opatrzył je nieznanymi wcześniej kategoriami. Wiedział, że pewnie to samo przeżyłaby każda istota piękna (oprócz Audrey), gdyby wysłał ją po paszę dla zwierząt i kazał wybrać drobnoziarnistą, z dużą zawartością błonnika.
Może powinien nakazał panience Clark kupno jego chrześcijańskich periodyków? Już zdążył zauważyć, że z wiarą jej nie było po drodze, więc pewnie czułaby się tak samo zagubiona jak on w krainie tych cudacznych kosmetyków, z kumplem (bo rozpoznał człowieka w potrzebie), który ściskał w dłoni coś metalowego.
- Wiesz, nic mi do waszych preferencji łóżkowych, ale może nie daj sobie tego wsadzić, co? Wygląda na to, że można to rozłożyć, więc na mój gust może być dość boleśnie – skrzywił się i postanowił spróbować go przynajmniej ostrzec, skoro jak ta biedna owieczka realizował jakiś fanatyczny plan dziewczyny, która chyba miała zadatki na sado- maso. Musiał przy okazji podziękować swojej partnerce za ten suchy szampon, choć zaśmiał się, gdy człek od dziwnych zabaw streścił swoją rutyną pielęgnacyjną.
- Nie powiem, ale czasami nie zdarzało umyć głowę płynem do naczyń. Na cholerę komuś taki drogi szampon? – był zaskoczony, bo akurat Audrey nie wyglądała na taką, która rozwala swoje ciężko zarobione pieniądze na podobne ekstrawagancje, ale musiał przyznać, że pachniała nieziemsko, więc może znała się na tym lepiej niż Jebbediah w krainie dziwnych mazideł, obserwujący cały czas tę pieprzoną zalotkę i zastanawiający się do czego to służy. – Ty, mądre! – wykrzyknął, gdy zrozumiał tok myślenia mężczyzny, którego wreszcie uznał za swojego, nawet jeśli musiał zaakceptować to, że kupuje takie zboczone rzeczy i wygląda nieco jako Jezus Chrystus po roku na Woodstocku i wydziaraniu imienia Magdaleny na prawej łopatce. – Jestem Jeb – wyciągnął więc rękę, by uścisnąć prawicę mistrza, który pokierował go do odpowiedniego działu. Może i był młodszy od niego, ale przecież skoro związał się z dziewczyną z innego pokolenia to również musiał dać szansę ludziom, którzy niekoniecznie przekroczyli czterdziesty rok życia.
Poza tym miał dziwne wrażenie, że gdzieś już widział tego jegomościa i już miał na końcu języka pytanie o to, w której pasji grał i czy na pewno nie było to u Mela Gibsona, gdy przypomniał sobie o szamponie. Tych mokrych była cała masa i zapewne sam wybór jednego z nich zająłby mu wieczność, zaś suche…
- Może ona mnie po prostu wkręca i nie ma takiego badziewia? Myślisz, że to może być jakaś kara za przeskrobanie czegoś? – podrapał się po głowie, wprawdzie do tej pory Audrey raczej nie należała do tego rodzaju mściwych kobiet, ale może jej się w międzyczasie zmieniło, skoro zapisała na liście tampony. – Dużo tego masz? – zainteresował się i nagle wydarł z siebie ryk zadowolenia, bo mi mignęło hasło suchy szampon na którejś z etykietek. Szkoda tylko, że nagle narosło tego jak gremlinów po deszczu i karmieniu o drugiej. Nie spodziewał się aż takiego wyboru.

Hyde O. Terrell
towarzyska meduza
enchante #8234
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Skrzywił się na wizję, jaką podrzucił mu towarzysz sklepowej niedoli, nawet nie chcąc sobie wyobrażać gdzie ów metalowe urządzenie wkładać i nie mając najmniejszego zamiaru przekonywać się o tym na własnej skórze. Hyde O. Terrell wychodził z założenia, że szanuje się na tyle że wkładanie w nakreślonych sytuacjach było jego działką. I za nic nie dałby nikomu zmienić jego zdania w tej kwestii!
- Nie, to nie na mnie, jestem pewien! - Fakt, że z kobietą którą określił mianem swojej dziewczyny spał jedynie raz i nic z tego nie pamiętał wolał przemilczeć, żadnemu mężczyźnie przecież nie wypada przyznać się do podobnych szczegółów, tak nie istotnych w tym momencie. - Jest artystką, ma robić jakąś sesję zdjęciową i ponoć bardzo potrzebuje do niej tej zalotki… Na cholerę? Nie wiem. - Wyjaśnił, rozkładając bezradnie ręce na boki. Owszem, znał się na kuchni jak mało kto a jego potrawy były małymi dziełami sztuki… Na tym jednak kończyła się jego znajomość artystycznego świata, a zwłaszcza tego, co wyprawiała Julia - bo o ile oglądało się przyjemnie, tak techniczne kwestie organizacji były dla niego czarną magią.
- Też myje? Myje! Tylko nie próbuj myć nim auta, straszne smugi wychodzą na karoserii, auto tylko odpowiednim szamponem i woskowanie. - Bo o samochód trzeba dbać a Hyde, jako wielki fan motoryzacji wszelakiej doskonale o tym wiedział, zawsze pilnując aby zarówno Mustang jak i Harley lśniły czystością. Wyszczerzył się, a jego męska duma sprawiła, że wypiął pierś do przodu bo przecież doskonale wiedział, że tok jego myślenia jest niezwykle mądry i z pewnością ułatwi im tę, jakże nierówną, batalię w drogerii. - Hyde. - Przedstawił się więc ściskając rękę mężczyzny, którego teraz niczym najprawdziwsza alfa prowadził do odpowiednej sekcji z nadzieją, że za chwile nie okaże się iż jednak poszli złym tokiem rozumowania - bo może jego towarzysz i wyglądał, jakby odstawiono go przed chwilą od pługa, z pewnością jednak skapnąłby się, że pomysł nawalił.
Chwilę później już zamyślał się nad kolejnym pytaniem, zupełnie jakby nagle był znawcą kobiecych zakupów, mimo iż w tej kwestii debiutował i jedyne, czego był pewien to jak wygląda gofrownica.
- A przeskrobałeś coś ostatnio? - Znali się jakieś pięć minut i mimo iż uważał mężczyznę za dobrego kumpla (w końcu wspólne cierpienie zbliża) nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie, nawet nie wiedząc z kim też przyszło mu się spotykać. Ale powinien sobie przypomnieć czy ma jakieś grzeszki na sumieniu, nim zabrną dalej w listę zakupową. - No… Eyeliner, etola, gofrownica - ale to jest proste, jakaś spódnica z jakąś baskinką, niewidoczne ramiączka i jakieś body. A Ty? - Lista nie była długa, po za gofrownicą Hyde jednak nie miał najmniejszego pojęcia czym są wymienione przez Julię rzeczy. I był ciekaw, czy jego kumpel również został tak załatwiony… Przynajmniej do momentu, gdy nie odnaleźli odpowiedniego regału. A Hyde, zafascynowany nowym odkryciem ujął jedną buteleczkę w dłoń, by ściągnąć zakrywkę i… - O kurwa, to jest w sprayu! - No, tego z pewnością się nie spodziewał, tak samo jak chyba oboje nie spodziewali się tak ogromnego wyboru. Niebieskie spojrzenie powędrowało na półkę, później na towarzysza, a mózg powoli gotował się od nadmiaru informacji. Cholera, a nie byli nawet w połowie listy! - Dobra, trzeba zawęzić wybór. Jaki jest ulubiony kolor twojej dziewczyny? - Bo jakoś musieli dokonać wyboru, a ulubiony kolor z pewnością był trafnym wyborem! Inny sposób nie przychodził mu do głowy. Każdy facet przecież wie, że etykiety są tylko dla formalności i z pewnością nie należy ich czytać. Tak samo jak nie czyta się instrukcji obsługi oraz nie pyta o drogę. Duh!

Jebbediah Ashworth
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Pokiwał głową, nie dlatego, że ten mężczyzna przekonał go do zmiany nastawienia, ale z prostego powodu – jawił się on Jebowi jako człowiek młodszy, jeszcze nie do końca obeznany w tym, co potrafią kobiety, zwłaszcza gdy zajdzie mu się za skórę, a podejrzewał, że trzeba było dopuścić się strasznych czynów, by zostać skazanym na banicję w tak okrutnym miejscu jak drogeria. Ba, Ashworth był przekonany, że nawet osławiony front wschodni swojego czasu to była bułka z masłem w porównaniu z babskimi zakupami i już nieważne, kim była owa piękność, która zamieszała temu dzieciakowi (w porównaniu do starego Jebbediaha) w głowie na tyle, by zmusić go do przekroczenia bram piekła. I to na trzeźwo. Sam pożałował, że dawno już pozbył się swojej ukochanej piersióweczki, która obecnie rozwiązałaby szereg problemów.
- Trzeba było zapytać – odkrył więc przed nim Amerykę w mało elokwentny sposób, ale sztuka i zalotka brzmiały mu raczej jak szatańskie inkantacje, więc wolał w to nie wnikać, za to o samochodzie mógłby dyskutować bez końca. Zresztą, nie tylko te wymagały odpowiedniej pielęgnacji.
- Moje alpaki też mają specjalny szampon. Nie pozwoliłbym ich myć płynem do naczyń, ale ich wełna musi być absolutnie miękka – aż się rozmarzył i mało brakowało, a pognałby w siną dal do najbliższego sklepu zoologicznego, gdzie na pewno doradziliby mu szampon i na dodatek mokry, a może panienka Clark doceniłaby, że dba o nią tak jak o swoje ukochane żyjątka i nie musiałby szukać jakichś nowoczesnych wymysłów. Na pewno było to niezdrowe i stworzone przez popleczników szatana. Musiał zabrać od pastora ulotki i porozmawiać z Audrey na temat działania sił nieczystych, choć jeśli jego teoria się sprawdziła i naprawdę dziewczyna była na niego wściekła, to chyba powinien od tego zacząć. Spojrzał na nowego kompana o literackim imieniu z uśmiechem.
- A bo ja wiem? Może o to, że ostatnio wpadła do nas była i trochę się pokłóciliśmy… Ty masz całkiem spoko tę listę! Ja mam – i odnalazł telefon, by zmrużyć oczy (starość wymagała okularów, a on nie godził się z ich użyciem) i odczytać na tyle głośno, by cały sklep się dowiedział: - Odżywkę emo, spray termoochronny, jakieś tampony, ale to łatwe, bo turkusowe i do cholery, po co komuś rozświetlacz w kamieniu?! – aż mu zadrgały brwi ze zdziwienia i czystego przerażenia, bo najgorszym nie okazał się szampon, który mienił się na półce wszystkimi kolorami tęczy. Na to jednak miał przyjść jeszcze czas, zaś na razie miał do wyboru tyle opcji, że już mógł czuć nadciągającą aurę migreny.
- Co? – podniósł wzrok na niego, dosłownie czuł się jak jakiś zupełnie opóźniony w rozwoju, gdy tak kompletnie nie rozumiał przesłania. – Jakie to ma znaczenie, stary? A poza tym do cholery, skąd ja mam to wiedzieć? Jaki jest ulubiony kolor twojej dziewczyny? – odgryzł się, nie wiedział jak Hyde, ale on już wyrósł z randek, na których do złotych myśli wpisywało się ulubioną potrawę i członka Backstreet Boys (wiadomo, że Nick).

Hyde O. Terrell
towarzyska meduza
enchante #8234
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Jeśli Hyde był pewien jednego, z pewnością był to fakt, że najgłupszą decyzją jaką mógł zrobić to zapytać Julię o jej dokładne, zawodowe plany. I nie chodziło wcale o niechęć do poznawania jej osoby a fakt, że o sztuce nie miał najmniejszego pojęcia i zapewne zgubiłby się w połowie jej wykładu, a przecież męska duma nie pozwalała, aby zadawać te najprostsze ze wszystkich pytań przyznając się tym samym do zupełnej niewiedzy. O wiele bardziej wolał podziwiać fotografie już po ich wykonaniu, o ile udało mu się ją nakłonić aby podzieliła się z nim swoimi dziełami.
- I wyjść na kretyna? Nie, dzięki, postoję. - Mruknął w odpowiedzi wywracając niebieskim spojrzeniem. A mimo iż ich status związku (o ile można było to nazwać związkiem) najlepiej określiłoby to skomplikowane Hydowi zależało, aby kobieta miała o nim jak najlepsze zdanie, nawet jeśli po drodze zaliczył już jedną wtopę powiązaną z brakiem pamięci w momencie, gdy z pewnością powinien wszystko pamiętać. - Alpaki? Hodujesz zwierzaki? - Spytał zaciekawiony, bo a nuż wyjdzie na jaw, że ma do czynienia z jednym z sąsiadów jego adopcyjnych rodziców. Co prawda ananasom daleko było do żywego inwentarza, swego czasu jednak na Carnelian Land bywał niezwykle często.
Zmarszczył brwi, gdy mężczyzna wspomniał o możliwym konflikcie. Specjalistą od związków Hyde nie był, za sobą mając toksyczną relację i kilka mniejszych, które nie przetrwały choćby roku, lecz była i obecna w jednej przestrzeni brzmiała niezwykle strasznie… I nawet zapomniał w tym momencie, że w sumie gdyby zaczął naprawdę spotykać się z Julią, przyszłoby jej pracować z jego eks (jeśli nie przyjmie jego oferty).
- No ale jak to nie wiesz? Moja jakby była zła, zapewne wiedziałoby o tym pół ulicy… - Ach, jakże piękne rozmyślania panie Terrell! - Napisz do niej, niech ci podpowie… Jak nie podpowie to znaczy, że jest zła i musisz dokupić kwiaty, jak podpowie to jest luz. - Tak, to z pewnością była niezwykle mądra myśl i przyszło mu przez chwilę żałować, że sam sobie nie był w stanie dawać tak świetnych rad! I zapewne gdyby nie uraz powiązany z matką alkoholiczką sprawdziłby tę teorię wraz z lusterkiem i kieliszkiem - pozostawało mu jedynie gdybać. - Co to w ogóle jest rozświetlacz ? - Spytał, pierwszy raz w swoim długim życiu słysząc podobną nazwę i poszukując wiedzy u bardziej doświadczonego w tej materii towarzysza. Zapowiadał się ciężki wieczór i Hyde powoli zaczynał żałować, że nie zabrał kanapek na drogę oraz tę, jakże okrutną drogeriową batalię.
- Mojej? To malarka, pewnie wszystkie… Ale moim zdaniem pasuje do niej czerwony. - Nie sądził, aby Julia Crane dyskryminowała którykolwiek z kolorów, nawet jeśli okrutnie często widywał ją odzianą w czerń. Sam dopasowałby właśnie do niej czerwień, lecz nie mocną i intensywną a tę, podobną do koloru maków - ciepłą, budzącą same pozytywne uczucia. - A znaczenie ma takie, że wtedy zawęzilibyśmy wybór do opakowań w jej ulubionym kolorze i jakoś łatwiej byłoby wybrać, a tak… - Rozłożył ręce bezradnie na boki, nie wiedząc od czego zająć. Czyżby półka suchych szamponów miała ich pokonać?

Jebbediah Ashworth
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
- Wiesz, połączyła nas drogeria i zawsze będę mieć to w pamięci jako najdroższy moment, ale trochę wychodzisz na kretyna – Jebbediah mimo wszystko musiał być szczery, ale chyba obaj zachowywali się właśnie jak ci napakowani testosteronem idioci, którzy mogą się zgubić w lesie, ale nie zapytają nigdy o drogę, bo jeszcze się okaże, że ktoś im pomoże i przy okazji nadepnie na tak bezcenny okaz, jakim była w naturze męska duma. Ta jednak dla Ashwortha zakończyła się w chwili, w której obiecał swojej Audrey, że kupi jej tampony, więc postanowił udzielić rady młodszemu koledze, choć wyglądał mu z grubsza na takiego, który równie za te bezcenne sugestie mógłby mu przywalić w zęby.
Już nawet kątem oka zaczął się rozglądał za stojakiem bądź krzesłem, które mógłby połamać na jego kudłatym łbie, ale wtedy usłyszał pytanie, które sprawiło, że Jeb, ten sam Jeb, walący na oślep po kilku głębszych i goniący ludzi z widłami rozchmurzył się i uśmiechnął jak chłopiec.
- Tak, hoduję alpaki, lamy, mam swoją farmę i całkiem nieźle przędzie – to też był taki żarcik sytuacyjny, bo w końcu zajmował się głównie sprzedażą przędzy, więc tak, absolutnie mógłby zostać królem sucharów Carnelian Land, zaraz po tym jak rozgryzie co stało za listą zakupów z piekła rodem.
Z jednej strony Audrey nie była aż tak mściwa i wizyta Jordan zakończyła się dla nich całkiem… obiecująco, a z drugiej czy ona naprawdę nie zdawała sobie sprawy, że te zakupy były jak Golgota dla Jezusa? Upadł już przy suchym szamponie, więc co miało być dalej.
- Jakbym miał kupować coś dla swojej dziewczyny to pewnie kupiłbym jej tajpana albo wdzianko dla jej krokodyla – zastanowił się, a widząc jego wzrok dodał naprędce: - Będzie właścicielką sanktuarium, więc lubi dzikie zwierzęta – i pewnie dlatego nie za bardzo odnajdywała się w zakupach tego typu i dlatego posłała na nie Ashwortha. Zaklaskał w dłonie, zupełnie jakby rozwiązał niesamowitą zagadkę.
- Rozświetlacz pewnie rozświetla, więc może jakiś reflektor? Nie potrzebuje czegoś do oświetlenia? Może w budowlanym… - zaczął używać logiki, którą na dobrą sprawę powinien pozostawić przed progiem do tego miejsca, podobnie jak nadzieję, tę należało już porzucić na progu, bo tylko idioci wierzyli, że wyjdą z podobnych dylematów piękności cało. Kiwnął głową na jego odpowiedź i porwał niebieski szampon.
- Mi się Audrey kojarzy z niebem, co dziwne, bo do zboru nie uczęszcza i zdecydowanie sprowadza mnie na złą drogę – westchnął, nie przeszkadzało mu to zupełnie, ale spojrzał raz jeszcze na mężczyznę. Trudno mu było go zestawić z jakąś malarką, te zawsze kojarzyły mu się z jakimś popieprzonym gatunkiem kobiecym, a ten koleś wydawał się taki racjonalny i porządny. – A ty czym się zajmujesz? Jesteś jakimś fryzjerem czy kryminalistą? – miał w końcu masę tatuaży i szukał zalotki, więc zamiary miał pewnie niecne.

Hyde O. Terrell
towarzyska meduza
enchante #8234
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Prychnął pod nosem z rozbawieniem, gdy jakże szczera wypowiedź dotarła do jego uszu.
- A ty byłbyś chętny do rozmawiania o czymś, o czym nie masz najmniejszego pojęcia? - Odbił więc piłeczkę będąc niemal pewny, że Jeb również szukałby wymówek. Dla Hyde’a ta strategia okazywała się być niezwykle dobrą, zwłaszcza teraz gdy obawiał się, że ponownie ją zrani próbując przekazać jej to, co siedziało w jego głowie. Trudna sprawa, lecz daleko było jej do listy zakupów jaką otrzymał w esemesie, choć do tej pory szło mu całkiem nieźle - posiadał zalotkę, wiedział też, gdzie podjechać po dobrej jakości gofrownicę, która będzie równomiernie grzać i nie przypali gofrów nawet z zerowymi umiejętnościami Julki. Reszta… Cholera, jak przeżyje, z pewnością będzie to świetował najlepszym ze wszystkich serników jakie potrafił zrobić.
- Wychowywałem się na farmie ananasów. - Przyznał więc z uśmiechem, przekonany, że ten fakt z pewnością pomoże im znaleźć wszystkie potrzebne produkty… Choć chyba zwyczajnie chciał dać sobie nadzieję, że wyjdzie z tych całych zakupów w jednym kawałku.
Zaskoczenie pojawiło się na twarzy pana Terrell, gdy ten wypowiadał kolejne możliwości prezentów dla jego dziewczyny. I gdzieś, w niewidzialnej tabelce męskiej hierarchii, jego towarzysz zgrabnie przeskoczył z miejsca omegi gubiącej się w damskiej drogerii do alfy, któremu nie straszna była dziewczyna z krokodylem.
- Czekaj, prawdziwego krokodyla? Nie boisz się, no wiesz, że kiedyś będzie chciała zrobić z ciebie obiad? - Spytał, z ciekawości… I własnego doświadczenia. Jego poprzednia partnerka bywała urocza, ale nazbyt często wychodziła z niej szalona czarownica i sam, chyba zwyczajnie bałby się podobnego scenariusza z kimś, kto posiadał krokodyla.
Męska dłoń przejechała po równo przyciętej brodzie w geście zamyślenia.
- Ale jakiej mocy? Samochodowe, budowlane, punktowe? To chyba za proste… - Przyznał w zamyśleniu. W tym miejscu nic nie wydawało się być prostym. Ponoć aby złapać zwierzynę trzeba było stać się zwierzyną, Hyde nie był do końca pewien, czy był w stanie przestawić się na takie myślenie. - Ty, a może coś co się po prostu błyszczy? Laski chyba lubią błyskotki, nie? - Rzucił idąc tokiem myślenia, za który zapewne poćwiartowała by go każda feministka. W tych ciężkich czasach jedyne co miał to domysły oraz typowo samczy tok myślenia, który miał uratować go od porażki.
- Ja? Jestem szefem kuchni. Gotuję na ekranie, prowadzę Beach Restaurant w Pearl Lagune i szkołę gotowania w Port Douglas… Gdybyśmy tylko byli w spożywczym… - Przyznał, a cień rozbawienia pojawił się na jego twarzy. Z jego wiedzą dotyczącą jedzenia, z pewnością już byliby po zakupach, zamiast męczyć się w drogerii. Hyde zerknął po swojej liście, nie mając najmniejszego pojęcia, od czego teraz powinien zacząć. - Spódnica to to długie czy to krótkie?- Och, nie miał najmniejszego pojęcia!

Jebbediah Ashworth
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
- Za moich czasów to jak się chciało zaciągnąć dziewczynę do łóżka to się udawało, że się interesuje tym co ona – może i smutno zabrzmiała ta pierwsza wstawka, ale przecież tak naprawdę był już człowiekiem wiekowym. Dziewczyna po dwudziestce może i go odmładzała, ale nadal znajdował się raczej na prostej drodze do umierania i trumien, a nie do bajdurzenia w drogerii. Do takiego smutnego wniosku dochodził, ale był przekonany, że była w tym zasługa zalotki, która nie mogła wyjść mu z głowy.
- Farma ananasów? – zastanowił się głośno i strzelił palcami. – Sheppardowie! – wykrzyknął i przyjrzał mu się uważnie, z gęby mu na członka tej rodziny nie wyglądał, a minęły czasy, gdy był gotowy na bójki zawsze i wszędzie, więc wolał nie pytać o to skąd się pojawił w tej rodzinie. Zerknął jeszcze raz na swoją listę, nieświadomy, że właśnie zyskuje kolejne punkty mocy u tego dziwnego hipisa z tatuażami. Może i to by mu schlebiało, ale całkiem prawdopodobne, że miałby na to wszystko młodzieżowym językiem wyjebane. Z prostej przyczyny, nigdy nie patrzył na Audrey jak nieustraszoną pogromczynię krokodyli. Bliżej jej w jego oczach było do dziewczyny, która wpadła pijana do jego sypialni i kłóciła się zawzięcie, że to jej łóżko. Dlatego na jego bezpośrednie pytanie pokręcił głową.
- Niby czemu miałaby? Kocha mnie, a poza tym pewnie myśli, że mógłbym zaszkodzić jej przyjacielowi. Wiesz, za dużo bimbru i te sprawy – machnął ręką, zupełnie jakby to było nic takiego, ale przecież mieli ważniejsze sprawy na głowie i choć miał tampony, suchy szampon i na dodatek wiedział gdzie udać się po przysmaki do psiaków to cała reszta tej wielgachnej listy pozostawała czarną magią.
Jak i to, czy laski lubiły błyskotki, bo jeszcze nie widział, by panna Clark jakieś nosiła, zapewne ze względu na zwierzęta i na możliwość udławienia.
- Twoja lubi? – zapytał więc, nadal nieświadomy faktu, że ani to jego ani nie dla niej te rzeczy. Kiwnął głową na jego rewelacje, choć ta szkoła gotowania zaczęła nagle pulsować mu w skroniach. Przyjrzał się mu, nie wyglądał na gościa, który ich gonił, zresztą jaka była szansa, że to on? Jedna na milion? Aż tak pechowy nie był.
- Podobno ostatnio się jakaś fajczyła konkretnie – podzielił się zapobiegawczo informacją, rozglądając się na boki w celu znalezienia wyjścia awaryjnego, bo przypuszczał, że będzie go potrzebował. – Czekaj, czekaj, spódnica to ta bez góry! – poinformował go triumfalnie, akurat w tym mógł mu pomóc, bo przeżył tyle sukienek ślubnych, że nauczył je rozróżniać.
- Dobra, niech będzie błyszczący rozświetlacz, ale gdzie ja do cholery, znajdę kamień?!

Hyde O. Terrell
towarzyska meduza
enchante #8234
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Prychnął cichym śmiechem, gdy usłyszał słowa swojego towarzysza.
- Ja karmię polędwiczkami wołowymi w sosie kurkowym i moim popisowym sernikiem, żadna się nie oprze. - Pół żartem, pół serio, uśmiech pojawił się na jego twarzy. Doskonale wiedział, że jego kuchnia jest jego najlepszą bronią i nie wahał się po nią sięgać, czując się swobodniej zwyczajnie gotując dla dziewczyny którą się interesował niż próbując udawać, że posiada jakiekolwiek pojęcie o tematach o których słyszeć nigdy nie miał okazji.
Kiwnął głową w potwierdzeniu, gdzieś w środku zwyczajnie zadowolony, że mężczyzna nie drążył tematu jego adopcyjnej rodziny. Ta relacja nadal była skomplikowana, pełna niedopowiedzeń oraz niespodziewanych kłamstw i Hyde czuł, że gdyby przywołał ten temat tu i teraz, podczas tej nierównej batalii równie dobrze mogliby go od razu zakopać pod tymi wszystkimi kolorowymi opakowaniami specyfików różnorakich.
- No wiesz, jak coś przeskrobiesz czy coś… Ja bym chyba trochę bał się takiej laski. - Przyznał, wzruszając szerokim ramieniem. Zamiłowanie do wielkiego bydlęcia z masą ostrych zębów i potrafiącym w chwilę połamać kości jakoś nie wydawało mu się do końca normalnym. I chyba dlatego przez chwilę podziwiał odwagę Jeba, samemu tkwiąc jeszcze w słodkiej nieświadomości, do czego potrafiła być zdolna wściekła Crane będąc pewnym, że o tym nigdy się nie przekona - w końcu przyjaźnili się i naiwnie sądził, że w tej konfiguracji nie był w stanie wywołać w niej złości… Ciężko było stwierdzić czy w tej konfiguracji był bardziej głupi czy naiwny - prawdopodobnie oba na raz.
- No, najbardziej błyszczący chrom, najlepiej jak jest na jakimś motocyklu rzadziej na samochodach… - … a do niedawna nosiła ślubną obrączkę… chciało się dodać, przez gardło jednak nie przeszły mu podobne słowa, zapewne przez fakt, że poznali się już po tym, jak doszło do rozwodu między Julią a jej, pożal się, mężem. - No fajczyła, akurat ta która należy do mnie. Organizujemy randki-lekcje gotowania i jakaś parka była tak w siebie zapatrzona, że wybuchł pożar. - Mruknął, kręcąc z dezaprobatą głową zupełnie nie mając pojęcia, że oto przyszło mu rozmawiać ze sprawcą całego zamieszania. Nie wyglądał jednak na złego, zwyczajnie nie potrafiąc złościć się o zwykły przypadek, a że zawsze dbał o ubezpieczenia stratny na wydarzeniu nie był.
- Dobra, a wiesz co to baskinka? A może chodzi o jakiś koszyk? Taki wiesz, piknikowy? - Spytał drapiąc się po brodzie i wpatrując się w półkę z poskładanymi spódnicami. Skąd to w ogóle tu mieli? Nie wiedział i chyba nie do końca chciał wiedzieć, musiał jednak jakoś dokonać wyboru, a ten najtrudniejszy, dotyczący rozmiaru był dopiero przed nim. - No jak to gdzie? Pole masz? Masz! Na pewno znajdziesz tam od cholery ładnych kamieni… - Akurat to, wydawało mu się niezwykle oczywiste. - Ale po co jej ten kamień? - Ta kwestia zaś, była czarną magią.

Jebbediah Ashworth
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
- Czyli lubisz grube – musiał przywyknąć do tego, że Jebbediah zazwyczaj wyciągał wielce ciekawe wnioski. Jego tok rozumowania podążył w tak zaskakującym kierunku, że rzadko można było okryć jego przebieg. Ludzie rozumni nazywali to chyba strumieniem myśli, ale on aż tak zadufany w sobie nie bywał i przekonany, że jak już to marna i zabrudzona sadzawka, w której pływają różne okazy, a nie żadna wartka rzeka, za której biegiem należało podążać. – Ja tam wolę szczupłe i takie, które nie opychają się sernikiem – wzruszył ramionami, nic nie miał do jego gustów, ale sam preferował raczej takie kobiety, które nie grożą uduszeniem podczas seksu.
Może dlatego roześmiał się tubalnie, gdy wspomniał o Audrey i jej gniewie. Nie wyobrażał sobie jej w roli rozgniewanej mścicielki, która nasyła na niego krokodyla bądź tajpana, ale może faktycznie jego wyobraźnia szwankowała co nieco i władzę nad nim przejęły typowo samcze instynkty, a ten związany z przetrwaniem został przez niego wyłączony.
- To nie taka dziewczyna. Nikomu nie zrobiłaby krzywdy nawet mnie – i westchnął, bo chętnie zobaczyłby jej wściekłość, wycelowaną w tego durnego sąsiada, ale nie sądził, że kiedykolwiek będzie miał ku temu okazję. Wbrew jej szumnym zapewnieniom jej gniew przypominał raczej coś w rodzaju wściekłego kotka, a nie krokodyla, nad czym Jebbediah ubolewał.
- To z kim ty się spotykasz? Utrzymuje się jakoś z tą wagą na tym motocyklu? – musiał mu dopiec, że tak, jest puszysta i pewnie śmiałby się w najlepsze, gdyby nie fakt, że zaraz zaczął łączyć szybko fakty i zrozumiał, że stanął twarzą w twarz z właścicielem szkoły gotowania. Którą zapalił razem ze swoją milutką i całkiem niewinną piromanką, bo zamiast pilnować tego przeklętego kurczaka zaczęli się całować! Podrapał się po włosach i przypomniał sobie, że z pół roku nie był u fryzjera i pewnie wygląda tu jak typowy wieśniak i na dodatek wściekle zakłopotany, ale musiał przetrawić wiadomości z ostatniej minuty.
- O, przykro. Poniosłeś jakieś straty? Podejrzewacie kto to był? – jeszcze chwila, a zacznie pytać, czy sprawca wygląda tak jak on i czy aby na pewno Hyde przyszedł załatwiać tu zakupy za swoją dziewczynę, a nie śledzić go, bo jest rasowym piromanem… choć nie wygląda. Westchnął, bo nadal jednak nie wymyślił, czy powinien się przyznać (a tak podpowiadały mu jego chrześcijańskie korzenie) czy spieprzać jak najdalej od tego typa (tak podpowiadał mu zaś zdrowy rozsądek), na szczęście jednak mężczyzna był zajęty spódnicami o jakimś dziwnym kroju.
- Na co kosze piknikowe do tego? – zapytał całkiem logicznie, wyrażając dezaprobatę, bo choć był winny mu szkołę gotowania (za to się nie wypłaci) to myślał, że mężczyzna z tatuażami ma bardziej trzeźwy tok myślenia i nie każe ubierać nikogo w połączenie spódnicy i wikliny. Najwyraźniej jednak limit spostrzegawczości chłopak wykorzystał przy suchych szamponach i teraz jechał na oparach. Może to było całe szczęście? Miał szansę wyjść z tych zakupów cało, a jak opowiedziałby Audrey kogo na nich spotkał to na pewno rozgrzeszyłaby go z faktu, że nie znalazł pudru w kamieniu.
- To ma być kamień i puder – podążył więc za swoimi myślami. – Jednocześnie znaczy się – przeczytał to raz jeszcze, może się pomyliła. – A pieprzyć, jest ładna bez makijażu – stwierdził i spojrzał na nowopoznanego mężczyznę. - Wiesz co? Ja chyba znam tę parkę, która sfajczyła ci szkołę – przyznał w końcu cicho, wybierając chrześcijańskie i odważne wychowanie.

Hyde O. Terrell
towarzyska meduza
enchante #8234
ODPOWIEDZ