muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Drgnął lekko gdy zasłoniła mu oczy, bo tak z zaskoczenia nie wolno brać ludzi, zwłaszcza na złomowisku, gdzie pewnie w horrorze czaiłby się jakiś psychopatyczny morderca. Ale nie byli w horrorze tylko w Lorne, a fabularnie życie Huntera bardziej przypominało jednak melodramat niż horror.
O co chodziło z tymi kobietami i ciążami? Jakiś baby boom? Czy po prostu był już w takim wieku, że jego znajomi zakładali rodziny i poważnieli? Niedługo nikt mu już do picia nie zostanie. Zmarszczył brwi słysząc ten "lepszy plan".
- Jestem rozczarowany twoją postawą panno Crane. - rzucił, naśladując głos Imperatora z Gwiezdnych Wojen. - W Lorne mnie paparazzi nie śledzą. - dodał, już normalnie. - Poza tym rockman musi czasem trafić do brukowca i to najlepiej przez alkohol, narkotyki i dziwki. - wzruszył ramionami. Zawód zobowiązywał, a Hunter nie mógł za bardzo odstawać od przyjętych norm. - Podsumowując, durny ten twój plan. - pomógł jej wspiąć się na pickupa, by mogła usiąść wygodnie i podał jej butelkę. Gdyby wiedział o ciąży, to by tak nie robił, tymczasem zrobił oczy zbitego szczeniaczka, by nie miała opcji mu odmówić. Potrzebował się sponiewierać, zapomnieć o Leo i o całej tej aferze w którą się wplątał na własne życzenie. Powinien był pewnie odpuścić, tak byłoby łatwiej.
Wcześniej nie chciał Julii opowiadać o tym co się działo, czego się dowiedział o sobie i Leonie, bo to był nie tylko jego sekret, ale potrzebował zrzucić to z siebie, wygadać się, może dostać jakąś radę.
- Wiesz, że miałem już nie wracać do Lorne? - zaczął. - Ale wróciłem... przez Leo. - westchnął ciężko. Chciałby umieć o niej zapomnieć, wyleczyć się z niej raz na zawsze. Ale to było niemożliwe. Raz, że większość jego piosenek traktowała o blondynce z którą jak się okazało, miał dziecko. Za każdym razem więc występując gdzieś, wracał do niej myślami. A dwa... chyba jednak tak na prawdę tego nie chciał. To była miłość jego życia, tak trudna jak to było tylko możliwe. Ale nie umiał o nią zawalczyć wystarczająco skutecznie. A gdy wzięła ślub nawet przestał walczyć w ogóle. Do czasu aż przyjechał tu by zająć się chorą matką. Wtedy znów jego i Leonie drogi się przecięły i już nie było odwrotu. Nie umiał powiedzieć nie, gdy ją widział. Pod jej urokiem gotów był zabić siebie, kogoś, cały świat. Miała go w szachu. I gdyby nie Tessie, to pewnie zrobiłby wszystko by rozbić jej małżeństwo i mieć ją tylko dla siebie. Ale dziecko komplikowało sytuację. A fakt, że okazało się, iż mała jest jego, wcale nie pomagał. Brukowce miałyby używanie jakby zwąchały temat.

Julia Crane
christmas time
nick
brak multikont
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Hunter był jednym ze swoich, więc wybaczała mu znacznie więcej niż innym i równocześnie patrzyła przez palce na jego zachowanie, choć Julii daleko było do zrozumienia romantycznych uniesień serca. Jasne, sama przez lata była zakochana w jednym mężczyźnie i choć przeszła przez niego piekło i długi czas nie mogła odwrócić się plecami od tej znajomości to i tak uważała, że zobowiązania są dobre dla ludzi słabych. Być może wynikało to z faktu, że mimo wszystko nie przyszło jej żyć w monogamii i nawet jej huczny ślub nie zmienił podejścia do życia, które zakładało wolność za wszelką cenę.
Nie mogła nic na to poradzić – taki był wręcz jej urok – i była przekonana, że pod tym względem jest bardziej rockowa niż ten mężczyzna, uwikłany w nieszczęśliwą miłość.
Właściwie trochę mu współczuła, bo przecież ona mimo awantury z Hyde’em i wyrzucenia sobie najgorszego, trzymała się stabilnie na tych przeklętych obcasach. A przynajmniej tak do tej pory myślała, ale to była dyskusja na później.
Na razie musiała w jasny i klarowny sposób wybić mu z głowy częstowanie jej alkoholem. Może i będzie samotną matką, ale na pewno nie taką, która wychyla już w ciąży butelkę whisky.
- Wiesz, zawsze możesz zmieniać partnerki jak rękawiczki – usadowiła się w samochodzie i uśmiechnęła się, gdy spojrzała do góry. Mogłaby policzyć gwiazdy na firmamencie granatowego nieba, a to był dobry znak.
Pogoda miała im dopisać, więc nie pozostało nic innego niż napawać się świeżym powietrzem, trzeźwą głową i wspomnieniem o dziewczynie, która złamała mu serce. Spojrzała na niego i stanowczo odrzuciła butelkę.
- Muszę być na chodzie, bo gram późną nocą w Shadowznalazła jeden z uniwersalnych pretekstów i przyjrzała mu się uważnie. – To na czym z wami stanęło? Opowiedz – i choć sama personalnie nie przepadała za tą kobietą to postanowiła być bezstronna. Trudno jej było jednak usprawiedliwiać kogoś, kto z uporem maniaka odrzucał ukochaną osobę w imię wygodnego życia małżeńskiego, a tak dla Julii rysowała się ta cała historia.
Nigdy jednak nie była dziewczyną, która ocenia po pozorach, dlatego naprawdę wolała zamilknąć i wysłuchać wersji Huntera. Miała wrażenie, że przynajmniej w ten sposób zyska jaśniejszy ogląd sytuacji, która musiała być skomplikowana, bo przecież każdy związek był jedną wielką zagadką dla osób postronnych.
Nie zamierzała jednak zmuszać go do zwierzeń jedynie ze swojej strony, więc zacisnęła palce na jego ramieniu.
- Rozstałam się z kimś. Właściwie nigdy nie byliśmy razem, ale to szło w wyjątkowym dobrym kierunku – westchnęła. Może i powinna wyznać mu, że jeszcze dorobiła się w międzyczasie wpadki z tym mężczyzną, ale to na razie nie przechodziło jej przez gardło.
Miała wrażenie, że minie naprawdę sporo czasu zanim jasno zadeklaruje, że jest w ciąży. Podejrzewała, że prędzej po prostu będzie po niej widać.

Hunter Williams
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
- No niby tak, ale ile można. - zaśmiał się. I tak uchodził za flirciarza i podrywacza. Owszem, miał na swoim koncie kilka romansów, mniej lub bardziej spektakularnych. Ale nigdy to nie było nic poważnego. Nawet kiedy paradował z aniołkiem VS na czerwonym dywanie na MET gali, to nadal było to tylko coś przelotnego. Chciał przestać kochać Leonie, bo to by tak wiele ułatwiło, ale nie umiał. A fakt, że mieli razem dziecko, tylko pogorszył sytuację.
- Starzejesz się Crane. - zauważył, bo kiedyś jej to nie przeszkadzało. Sam też kilka razy w życiu wystąpił pod wpływem, ale daleko mu było do tych rockmenów, którzy trzeźwi nie wychodzili na scenę.
- Żebym to ja wiedział. - westchnął. Odchylił się do tyłu i też wbił wzrok w niebo - Okazuje się, że Tess... córka Leo, jest też moją córką. - prychnął i zaśmiał się gorzko, bez odrobiny wesołości. - I to wszystko komplikuje, bo ten jej nadęty mąż zgrywa świętego i straszy rozwodem. Ona chyba tego nie chce, bo niby go kocha. Nie chce też mówić młodej, że ja jestem jej ojcem, bo jej zdaniem mała sobie z tym nie poradzi. Żyję więc w zawieszeniu i nie wiem co robić. Jak wrócę do Stanów, to będzie, że jestem zły, bo zostawiłem córkę. Jak zostanę, to jestem też zły, bo życzę im rozwodu. Jeśli się rozwiodą, to nie jest powiedziane, że Leo będzie chciała być ze mną, bo ona nie chce takiego życia jak ja mam. A ja nie zrezygnuję z muzyki i nie przeprowadzę się na stałe tutaj. Zdechnę z nudów. - wzdrygnął się. - Nie ma dobrego wyjścia. Więc pomyślałem, że się upiję, a potem może prześpię się z jakąś dziewczyną z baru, to chociaż jakaś zabawa będzie. W sumie może pójdę potem z tobą do Shadow. Tam się zawsze jakaś chętna znajdzie. - zastanowił się na głos.
Popatrzył na Julię i objął ją ramieniem.
- Miłość jest do dupy. - marne to było pocieszenie na jej rozstanie, ale niewiele więcej mu teraz przychodziło do głowy. - Ale przynajmniej jedziemy na tym samym wózku... prawie. - dodał i upił potężny łyk ze swojej butelki. - Ale w sumie to nawet ci zazdroszczę tego rozstania. Przynajmniej wiesz na czym stoisz. Możesz ruszyć dalej ze swoim życiem. Poznać kogoś prawie tak zajebistego jak ja. - wyprostował się dumnie.

Julia Crane
christmas time
nick
brak multikont
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Naprawdę długo można – zastanowiła się i nie mogła się nie uśmiechnąć. Przez lata w końcu tak żyła, byle jak, byle z kim. Czy była nieszczęśliwa? A może to ludzie wokół wmawiali jej, że najważniejszym celem życiowym powinna być monogamia? Nigdy nie była jej zwolenniczką i nawet miłość, którą przeżywała, nie zmieniła tego. Życie wydawało jej się za krótkie, by nadawać mu etykietki i według takich zasad dotąd żyła.
Zaśmiała się, gdy stwierdził, że się zestarzała. Jak tak dalej pójdzie to dołączy do jej lekarki, która też uświadamiała jej bez końca, że jest w geriatrycznej ciąży. Nawet nie wiedziała co to oznacza, ale postanowiła ją zmienić. Życie było za krótkie na takie marudy i ludzi narzucających jej bez końca swoje zdanie. Hunter zaś mógł pozwalać sobie na takie docinki, choć innemu by już dawno nakopała albo wykopała go z tego grata, który groził zawaleniem.
Zanim jednak zdołała podjąć męską decyzję, zaczął mówić i choć miała ochotę parsknąć na wiadomość, że oboje zostali rodzicami (w pewnym sensie), czekała aż skończy mówić i będzie mogła się do tego odnieść.
- Niezależnie od tego czy ty i Leonie będziecie razem… Nie możesz zostawić córki, skoro jest twoja – zauważyła przytomnie. – Cała reszta to kwestia wyboru. Jeśli cię kocha to niech zaakceptuje twój styl życia. Jeśli nie potrafi to niech żyje sobie wygodnie z nadętym mężem – wzruszyła ramionami. Nie znała ich historii, ale skoro był muzykiem to prędko znajdzie kolejną muzę. Zresztą miała wrażenie, że ta cała gadka o byciu zakochanym na amen była lekko przereklamowana. Kochała, była w stanie umrzeć z miłości jak ta cała jej imienniczka i zanim zdołała to zrobić, znalazła się tutaj, silniejsza niż dotąd. Miała nadzieję, że i z Hunterem tak będzie, choć dla niej oczywistym był fakt, że nie powinien porzucać swojego dziecka.
Oparła głowę o niego, gdy ją objął. Poczuła się przez chwilę bezpiecznie i zupełnie prosto, a tego oczekiwała. Zaś z Hyde’em ciągle było pod górkę, ciągle nie tak, a na dodatek Shadow komplikowało wszystko.
- Właściwie o to poszło – westchnęła więc. – On nie rozumie, że praca w tym klubie bywa dość… skomplikowana – nie wiedziała na ile jej kumpel orientował się w mafijnej działalności tego miejsca, a przecież nikomu o tym wcześniej nie mówiła. – I czekaj, poznać kogoś takiego jak ty? – aż spojrzała rozbawiona na niego. – To znaczy zakochanego od lat w jednej dziewczynie? Co jest w tym zajebistego? – droczyła się, bo przecież wiedziała, że Hunter działał na kobiety, był wręcz magnesem na nie i gdyby było inaczej to i Julia została przyciągnięta w orbitę jego wpływów.
Tyle, że nigdy nie było okazji albo tak dusznego wieczoru jak dziś, gdy po prostu siedzieli i pocieszali się nawzajem.

Hunter Williams
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Nie odpowiedział. W głębi duszy był niepoprawnym romantykiem, jak pewnie każdy artysta, niezależnie czy był to renesansowy malarz, romantyczny poeta, czy współczesny rockman. Artyści zdawali się czuć więcej, bardziej, a nieszczęśliwa miłość była mocno inspirująca. Piosenki o nieszczęśliwych miłościach dobrze się sprzedawały. A fakt, że Hunter nigdy nie potwierdził, ani nie zaprzeczył że jego utwory są o kimś konkretnym, to budziło to zainteresowanie plotkarzy i fanów. Chcieli więcej, doszukiwali się wskazówek, połączeń, czy ta piosenka była o tej samej co tamta? A może każda jedna jest o innej? W końcu rockmani oficjalnie byli kobieciarzami, sypiającymi co noc z innymi dziewczynami, na zmianę z modelkami i fankami.
- Nie mogę? Leo chyba nie chce, bym zostawał. Komplikuję samym byciem w Lorne. - westchnął. Nie podobała mu się sytuacja w której się znalazł. Był zawieszony między swoim wymarzonym życiem, a wymarzoną kobietą. I jedno z drugim nie mogło istnieć razem i wymagało rezygnacji z drugiego. Na dodatek Tessie o Hunterze nie wiedziała, że jest jej tatą. Myślała, że jest fajnym wujkiem. Czy miał prawo niszczyć jej wyimaginowany światek w którym jej tatą jest Ephreim? Ta decyzja nie należała do Huntera. On mógł tylko czekać na to, co zadecyduje Leonie. A czekanie go szalenie irytowało i pchało w ramiona alkoholu. Pewnie będzie z tego kilka piosenek, ale jeszcze nie dziś.
Podrapał się po karku. Nie wiedział. Nie interesował się za bardzo tym, co się działo w Lorne, o ile nie dotyczyło jego mamy. A skoro ona już nie żyła, to po co było się interesować. Gdyby nie dowiedział się, że Tessie jest jego, to pewnie już nigdy by jego stopa nie stanęła w tym mieście. Dom matki planować przez pośrednika. Jej urna stała na razie w salonie nad kominkiem, ale planował zabrać ją do Stanów. I tym samym zakończyć związek z tym miastem. Ale sprawa córki wszystko pokomplikowała.
- Praca w każdym klubie bywa skomplikowana. - stwierdził, nie mając pojęcia że tu chodziło o zupełnie inny wymiar komplikacji. - A próbowałaś mu wyjaśnić? - zerknął na Julię, bo ją znał i wiedział, że może po prostu trochę się uniosła honorem i nawet nie pozwoliła, by ten jej facet mógł się do tego ustosunkować, nie pomogła mu zrozumieć, bo sobie coś wkręciła. Jemu to nie przeszkadzało, bo była jego przyjaciółką, ale niektórzy mogli mieć z tym problem.
- Ja jestem zajebisty. - wyprostował się dumnie, bo tak, miał o sobie dość wysokie mniemanie. Kobiety go uwielbiały. Poza Leonie, która wolała tamtego buca. Jakakolwiek inna panna by się pewnie dała pokroić za jego miłość i życie w świetle reflektorów. A on musiał się zabujać w tej, która nie chciała wyjechać z tej zabitej dechami dziury i żyć jak królowa w willi w San Francisco.

Julia Crane
christmas time
nick
brak multikont
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Mogłaby wiele mu opowiedzieć o miłości beznadziejnej, o takiej, która spala doszczętnie tych, którzy się na nią odważą, ale wiedziała, że to nie ma najmniejszego sensu. Z biegiem lat stawała się bardziej doświadczona i tak naprawdę zblazowana. Wiedziała, że każdy odczuwa inaczej emocje i uczucia, że każda historia miłosna jest inna i pewnie dlatego zakochanie było tak destrukcyjną siłą. Dopasowywało się do każdego i atakowało znienacka, zostawiając złamane serce. Uśmiechnęła się niemal do swoich myśli. Przez tę całą ciążę i bycie tutaj, na złomowisku stała się nagle wręcz fatalistką. Szturchnęła więc Huntera w rozbawionym geście, ale spoważniała, gdy odwołał się do pozostania tutaj.
Czy miał prawo niszczyć tamtej kobiecie życie? A co z jego prawami jako ojca dziecka? Niezależnie od tego czy ta Leonie pragnęła być z nim czy nie, nadal pozostawała kwestia jego córki. Niesamowite, że w ogóle myślała o wszystkim w ten sposób, skoro ostatnio tak stanowczo wyrzucała Hyde’a z życia jej i ich syna.
Najwyraźniej jednak była hipokrytką.
- Skomplikowała akurat ona – nie przeszkodziło jej to jednak w sformułowaniu całkiem mocnej tezy. Delikatnie uniosła jego podbródek i zmusiła go, by na nią spojrzał. – Powinna powiedzieć ci o dziecku od razu. Nie miałeś szansy być z nią, poznawać ją od urodzenia, więc to nie ty jesteś problemem, a laska, która wrobiła męża w ojcostwo – zauważyła przytomnie i choć może oceniała z góry, zawsze brała stronę swojego przyjaciela. To była lojalność i przeświadczenie, że Hunter (pomimo swoich wad) był dla niej człowiekiem o wielkim sercu i zasługiwał na najlepsze. Na dziecko, na kobietę swoich marzeń i na pełną rodzinę. Niektórzy mocno tego pragnęli i choć Julia nigdy nie należała do tego typu ludzi (a wręcz się zapierała, że będzie sama) to potrafiła to pojąć.
Uśmiechnęła się jednak, gdy zapytał o próbę wyjaśnienia wszystkiego Terrellowi.
- Jasne, ucięliśmy sobie miłą pogawędkę – parsknęła, bo Hunter dość słusznie podejrzewał, że to przypominało raczej przekrzykiwanie się. Nie była z tego dumna, ale nie potrafiła nigdy spokojnie wyłuszczyć swoich argumentów. Zazwyczaj jej ognisty temperament objawiał się wieloma kłótniami z którymi wychodziła poobijana, ale wciąż w jednym kawałku. – Po prostu niektórym ludziom nie jest pisane szczęśliwe zakończenie, na przykład mi… - i miała stwierdzić, że i jemu, ale nie chciała wpędzać go w jeszcze większą depresję, bo była szansa, że butelka sprawi, że choćby chwilowo dojdzie do siebie i przestanie być smętnym bardem.
Może i tego typu nihilistyczne zapędy były całkiem sexy, ale Julia wolała Huntera, który uśmiecha się zabójczo i przyznaje, że jest zajebisty. Spojrzała na niego dłużej i zaczęła się śmiać, a odgłos jej rozbawienia niósł się echem po złomowisku.
- Tak podrywasz panienki? Mój Boże, na pewno stać cię na więcej! – pacnęła go w ramię, bo jeśli to był jego cały repertuar to… cóż, mógł mieć problem ze znalezieniem następstwa po Leonie.

Hunter Williams
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
On był chyba niepoprawnym romantykiem, skoro czekał na Leo, mogąc mieć niemal każdą. A może był po prostu głupim uparciuchem, który nie chciał odpuścić bo się uparł właśnie, a nie dlatego, że to miało jakiś prawdziwy, głębszy sens.
- Nie wiedziała. - przyznał. - Dowiedziała się niedawno. Wiesz... spałem z nią niemalże przed samym jej ślubem... więc w sumie trudno było się doliczyć. Myślała, że ojcem jest jej mąż, on też tak myślał. A tu proszę... Młoda trafiła do szpitala i się okazało, że pan idealny nie jest tatuśkiem. - rzucił z goryczą i napił się whisky. Łyk pociągnął duży, palący przełyk. - Lepiej bym zrobił, jakbym odpuścił. Zresztą, ona w sumie tego się spodziewa, że wrócę do Stanów i się więcej nie pojawię. - wzruszył ramionami. Jeszcze raz spróbował podsunąć butelkę Julii, ale ta pokręciła głową, więc już więcej nie próbował. Szkoda, że pił sam, ale będzie więcej dla niego. Nigdy nie chciał mieć dzieci, uważał, ze nie nadaje się na rodzica. I nawet nie planował podejmować jakiejkolwiek walki o Tessie, ale wtedy na lotnisku zobaczył tą uroczą rodzinkę i nie mógł już tak po prostu zapomnieć o tym, że ma córkę. Chciał ruszyć dalej ze swoim życiem, zakochać się w kimś, kto chciałby być tylko z nim, nie dzielić się ukochaną z jej mężem. Mieć przy sobie kogoś, kto będzie chciał z nim podróżować, będzie go inspirować, pocieszać, dawać oparcie. Kogoś przy kim zapomni o Leonie na dobre. Chciał się nią opiekować, dać gwiazdkę z nieba, podziękować jej odbierając Grammy. Był na to gotowy, tak myślał dopóki na jego drodze znów nie stanęła Leo. I nawet nie powiedziała mu o Tess, sam musiał to odkryć. Była tchórzem, a jemu zarzucała tchórzostwo. A on ją kochał jak głupi.
Spojrzał na Julię unosząc brwi.
- Ty i miła pogawędka. Facet pewnie wylądował w szpitalu z rozciętym łukiem brwiowym. - zaśmiał się. - Jak tak będziesz sobie wmawiać, to tak będzie. A to gówno, nie prawda. Zasługujesz na miłość i na zajebiste szczęśliwe zakończenie. - objął ją ramieniem i dał buziaka w policzek.
- Mam ci pokazać jak podrywam? Sprzedać ci moje najlepsze teksty? Pamiętaj, że jestem gwiazdą rocka, wystarczy, że zaśpiewam jakiejś lasce ckliwą balladę i już rozkłada nogi. Dziewczyny lecą na muzyków. - zaśmiał się. - A do tego jestem kurwa nieziemsko przystojny i wygadany. - zapomniał dodać, że do tego w tym momencie już dość pijany. Przesunął się by siedzieć teraz na przeciwko Julii. - Popatrzę takiej dziewczynie w oczy, jakbym chciał zajrzeć w jej duszę. - jak powiedział tak zrobił. Skupił wzrok na oczach przyjaciółki, popatrzył głęboko w te jej piękne oczy. Lekko się uśmiechnął, sięgnął dłonią do jej twarzy, by odgarnąć z niej niesforny kosmyk. Delikatnie, czule... - W twoich oczach odbijają się miliony gwiazd. To piękne. - mówił niskim, seksownym głosem.

Julia Crane
christmas time
nick
brak multikont
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Może i wcześniej miała na te sprawy nieco inny pogląd, ale obecnie również stawała przed faktem ciąży. Nieplanowanej i mocno kłopotliwej. Mimo wszystko jednak potrafiła być szczera z Hyde’em i zakomunikować mu, że dziecko może okazać się kogoś innego. Zupełnie więc nie umiała zrozumieć, dlaczego Leonie (będąc w końcu niepewną) nie przyznała się od razu do tej zdrady. Może i Julia była hipokrytką pod tym względem, ale patrzyła na to wszystko przez pryzmat mężczyzny, którego mimo wszystko bardzo szanowała.
Z tego też powodu nie umiała postawić się w sytuacji kobiety, która wprowadzała jej przyjaciela w tak trudny, uczuciowy rozgardiasz.
- Matematyka to rzecz trudna, co? – zakpiła lekko, nie powiedziała mu, że raczej to liczy pani ginekolog i zawsze dla Leonie pozostawał ten margines błędu, ta niepewność kto jest ojcem małej dziewczynki. – Pan idealny musiał się wkurzyć, co? – zaśmiała się, choć tych ludzi nie znała wcale, jedynie z opowieści Huntera, który musiał być mocno stronniczy. W końcu widziała w jego gestach, opróżnianiu butelki i słowach głęboką niechęć i źle skrywaną zazdrość. Nie wiedziała jednak jak on sobie wyobraża ich dalsze życie i czy chce być obecny w życiu tego dziecka. To właściwie była całkiem kluczowa kwestia – pragnienia Huntera. – Jak to widzisz? Wyjedziesz i będzie udawać, że nic się nie stało? – zapytała konkretnie, bo chyba właśnie tak należało tu postąpić.
Zostawić sentymenty i ich wzajemny żal do siebie, bo to z pewnością nie pomoże w rozwiązaniu tego gordyjskiego węzła, który więził ich wszystkich. Ten uczuciowy trójkąt uświadomił Julii, że w jej życiu nie dzieje się aż tak źle, choć dotąd nie poinformowała drugiego potencjonalnego ojca o wpadce. Uznała, że zrobi to, gdy już będzie miała wyniki DNA. Nie porywała się z motyką na słońce i chciała zaufać nauce, choć bardzo wierzyła, że to Terrell będzie szczęśliwym tatusiem.
Z tym szczęściem i jej nazwiskiem w tle mogło być różnie, więc zaśmiała się, gdy Hunter całkiem trafnie przewidział jej zachowanie. Tak, uwielbiała rzucać przedmiotami i irytowała się z łatwością, więc każda kłótnia z nią przeradzała się w regularną wojnę.
- Niektórzy lubią takie potyczki. Nadają życiu smaczku – na przykład, jej były mąż, ale tego nie powiedziała, siedzieli tutaj i roztrząsali zupełnie inne historie. – Na co zasługuję? Naprawdę wierzysz w takie bajki? – pokręciła głową, znalazł się romantyk od siedmiu boleści. W zestawieniu z nią wypadał więc rażąco, ale skoro przystąpił do podrywu to się zamknęła.
Na kilka minut, by potem wybuchnąć zaraźliwym śmiechem.
- To są najbardziej tandetne teksty jakie znam – zaznaczyła, bo ona nie z tych, które nabierają się na ładne oczy bądź piosenki o miłości. Mimo wszystko jego bliskość robiła swoje i wystarczyło zapatrzyć się w to spojrzenie i uwierzyć, że nie było grą, a już zbliżyła spragnione wargi do jego ust i pocałowała go głęboko.
Niepotrzebnie, bo niczego do niego nie czuła, ale przecież chciała zapomnienia i pogodzenia się z odejściem Hyde’a.

Hunter Williams
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
On sam już nie wiedział chyba nic. Chciał postąpić jak należy, ale jednocześnie nie stracić w tym wszystkim siebie, swojego życia. Czuł, że oczekiwania Leonie, choć w sumie niesprecyzowane, znacznie go przerastają. Bo on nie chciał rezygnować z tego co miał. Nawet nie miał gwarancji, że rezygnacja z kariery sprawi, że będzie z Leo. Nie mógł być niczego pewien. Chciał mieć już to z głowy, uwolnić się od tych rozmyślań, pytań i niepewności.
- Moim fanem raczej nie jest. - zaśmiał się. Nie wszyscy musieli go kochać, ale mąż Leo był pewnie na przeciwnym biegunie. A może nie czuł nic? Może gardził Hunterem, albo go nienawidził. Mógł też mieć gdzieś jego skromną osobę i gdyby nie fakt ojcostwa, to pewnie nigdy by nie zainteresował się kimś takim jak Williams. Trudno mu to było ocenić. Ale fakt faktem, że trochę mu Hunter w życiu chcąc nie chcąc namieszał. Nie planował tego, ale stało się.
- Myślę, że to najlepsze wyjście. - stwierdził pociągając długi łyk whisky. - Czekanie na jej decyzję mnie zabija. A jestem pewien, że ta decyzja nie będzie w stu procentach taką, jakiej bym chciał. Bo ona się nie przeprowadzi ze mną do Stanów, nie będziemy szczęśliwą rodzinką. Będę musiał z czegoś zrezygnować. Łatwiej zrezygnować z bycia ojcem, bo o tym nie wiedziałem do niedawna, niż z kariery na którą pracowałem całe życie. - podsumował na głos to, co mu się kołatało po myślach od jakiegoś czasu.
- A czemu nie miałbym wierzyć? - zapytał, choć bardziej retorycznie.
- Ej! - obruszył się, gdy skrytykowała jego tekst na podryw. A ciągu dalszego się nie spodziewał, bo to jednak on pił, a nie ona. Ale nie cofnął się, ani nie dał po sobie poznać, że go zaskoczyła. Zamiast tego oddał pocałunek, wplatając wolną dłoń w jej włosy, drugą wciąż mając zajętą butelką. Pewnie nie powinni byli tego robić, bo takie akcje potrafiły niszczyć przyjaźń, a ich była wyjątkowo udana, ale chyba oboje tego potrzebowali.

Julia Crane
christmas time
nick
brak multikont
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Obejdziesz się bez jednego fana. To chyba żadna strata, co? - zaśmiała się. Sama Julia mogłaby napisać książkę o tym jak zrazić do siebie rzeszę ludzi. Wiele osób nie darzyło jej sympatią, w pierwszym korowodzie szły kobiety, którym ukradła męża bądź partnera. Niesamowite, że wówczas najłatwiej było darzyć niechęcią tych trzecich, choć przecież małżonek nie pozostawał bezradnym dzieckiem, którego się mamiło.
Sama Crane uważała, że to nie ona składała przysięgę, więc to nie ona była zobowiązana do zachowania wierności. Przynajmniej nie zawsze, bo za czasów małżeństwa też dopuszczała się zdrad, choć uważała, że winę za to ponoszą śmieszne oczekiwania. Nie była stworzona do monogamii i każdy, kto uważał inaczej, zwyczajnie musiał się liczyć z niewiernością z jej strony.
Posiadała wachlarz zalet, potrafiła być świetnym kompanem do picia i życia, ale wymaganie od niej szczęśliwej rodzinki wiązało się zawsze z jej głębokim sprzeciwem. Była osobą, dla której zapragnęła spróbować i skończyło się to na tyle tragicznie, że od tamtej pory nie porywała się z motyką na słońce.
Dlatego rozumiała Huntera i jego zawahanie. Była w ciąży i wiedziała, że instynkt rodzicielski to potężna siła, ale i ona otrzymała od losu całe dziewięć miesięcy na oswojenie się z tą sytuacją. Mężczyzna zaś został wrzucony w wir wydarzeń i potrzeba było czasu, by nauczył się pływać.
- Tak naprawdę to oboje znaleźliście się w potrzasku - zauważyła i nie miała innej rady na całą tę sytuację. Trudno było wejść w czyjeś buty, zwłaszcza gdy Julia sama miała problemy i rosły one z każdym tygodniem.
Nie powinna sobie za to dokładać kolejnych, ale pokusa okazała się zbyt silna i zanim zdołała zastanowić się nad tym, co robi, już całowała Huntera. A raczej zapominała o tym, że to właśnie on, bo gdyby pamiętała, że to jej przyjaciel to zdecydowanie dałaby sobie spokój z podobnymi wygłupami. Potrzebowała jednak czyichś ust, poczucia, że wciąż jest przez kogoś chciana… i chyba dopiero po pewnym czasie uświadomiła sobie, że to jest niegodne i że to Hyde powinien ją całować.
Tyle, że nie chciał. Ta świadomość sprawiła, że oderwała się od przyjaciela i spojrzała na niego z poczuciem absolutnej rezygnacji.
- Przepraszam, wariuję - westchnęła i zanim się obejrzał, wsiadła do swojego samochodu i odjechała.
Nie powinna w ten sposób kończyć ich rozmowy, ale zrozumiała właśnie, gdzie powinna się znaleźć i na pewno nie było to złomowisko.

zt
Hunter Williams
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#41

Luke sam nie wiedział jak to się działo, że im bardziej starał się trzymać z dala od kłopotów, tym coraz więcej ich miał. Pracując w takim miejscu jak Shadow zdawał sobie sprawę, że o tarapaty nie trudno, ale dobra kasa z napiwków wynagradzała mu konieczność udawania ślepego. Nauczył się w odpowiednim momencie odwracać wzrok, a w razie ewentualnego nalotu psów na klub miał wyćwiczoną sprawną gadkę pt. "nic nie wiem, ja tu tylko nalewam drinki". Ta metoda całkiem nieźle się u niego sprawdzała - aż do dzisiejszego wieczoru.
Miał już kończyć zmianę, kiedy zawołał go do siebie manager klubu. W jego biurze (a raczej małym schowku, w którym po prostu było upchnięte biurko i parę szaf na oficjalne dokumenty) czekała już kobieta, którą kojarzył z widzenia i bynajmniej nie była to jedna z oficjalnych pracownic Shadow, tak jak było to w przypadku Winfielda. Menago wyjaśnił po krótce, że Vivienne ma do załatwienia "sprawę" z całkiem nowym klientem, o którym na ten moment wiedzą bardzo mało. Potrzebowali drugiej osoby - na wszelki wypadek, gdyby klient zaczął odwalać dziwne akcje. Nie wiedzieli w jakim składzie pojawi się tamta ekipa, więc zapobiegawczo woleli dokoptować kogoś dla Viv na zasadzie sztucznego tłumu. Nie miała tu znaczenia płeć czy gabaryty - bo Luke, choć był dość wysoki, to jednak do napakowanego byczka bylo mu daleko. Po prostu Luke akurat jako ostatni pozostał tego wieczoru na stanie, więc padło na niego. Nie brzmiało to jak oferta, nad którą mógł sobie dłużej podumać, menago nie wyglądał zresztą na skłonnego do negocjacji, więc Winfield - czując że nie ma za bardzo innego wyboru - zgodził się pomóc. Oczywiście wcześniej rzucił, że oczekuje za to ekstra premii, na co menago tylko przytaknął i rzucił "dobra, idźcie już".
I tak oto znaleźli się z Viv w umówionym miejscu. Okolice złomowiska w Sapphire River niemal prosiły się o to, żeby załatwiać tutaj tego typu interesy. Kiedy wysiedli z auta Luke oparł się tyłkiem o maskę samochodu i co jakiś czas nerwowo patrzył na zegarek.
- Chyba nas wystawili, co? - rzucił do kobiety, bo było już mocno po umówionej godzinie. - Chcesz? - spytał, wyjmując z kieszenki paczkę fajek i kierując ją w stronę Viv. - Po jakim czasie stwierdzasz, że klient sobie w chuja leci? - dopytał jeszcze z ciekawości, bo tak przypuszczał że i takie historie mogła mieć w swoim portfolio.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
W każdej pracy zdarzały się różne wypadki i wpadki. To była jedna z uniwersalnych prawd. Tylko, że jeśli ktoś działał poza prawem jak to miało w przypadku panny Tang to ryzyko tego, że coś pójdzie kompletnie nie tak jak trzeba było znacznie wyższe. Już jakiś czas temu musiała się z tym pogodzić jeśli tylko chciała wieść dosyć wygodne życie. Ryzyko było po prostu wyższe, ale adekwatne do zarobków.
W czasie swojej kariery spotkała się też z różnymi sytuacjami i układami kiedy to układała się z kontrahentami. Część z nich pojawiała się w Shadow bez większych problemów, część wolała bardziej neutralne miejsca, aby dobijać targu. Szczerze powiedziawszy nie miała nic przeciwko takim prośbom. Czasem nawet lepiej działo się, gdy cały proceder dział się poza klubem. Jednak w przypadku, gdy miała do czynienia z nowym klientem, domagającym się spotkania poza Shadow, sytuacja stawała się potencjalnie bardziej niebezpieczna i poważna. Owszem, czułaby się lepiej gdyby miała jakieś zabezpieczenie w postaci kogoś kto zjawiłby się z nią na miejscu, ale z drugiej strony jeśli miałby to być pierwszy lepszy pracownik z łapanki to raczej na niewiele by jej się zdał. Tylko, że oczywiście szef nalegał, a Viv po dłuższej rozmowie w końcu przystała na jego warunki, zgadzając się na to, aby dyżurujący aktualnie w klubie barman dotrzymał jej towarzystwa.
Wspólnie zapakowali się w auto, z Tang za kierownicą, aby udać się na umówione miejsce spotkania. Mieli nieco czasu do ustalonej pory. Nie wymagała od drugiej strony wielkiej punktualności choć zdecydowanie byłoby to mile widziane, ale ci zdecydowanie zaczęli przeciągać pałkę. Nie było ich ni widu ni słychu.
- Możliwe - odpowiedziała, gdy tylko Luke przerwał panujące od dłuższej chwili milczenie, a następnie odwróciła się w jego stronę, by sięgnąć po jedną z fajek.
Co prawda miała swoje papierosy w aucie, ale nie od dziś wiadomo, że palenie z jednej paczki zbliża w jakiś tajemniczy sposób do siebie ludzi i pozwala na zacieśnienie nawet tych bardziej powierzchownych znajomości. Zaczekała jeszcze na to, aż Winfield odpali jej szluga po czym mocno się zaciągnęła.
- Zwykle daję około pół godziny. Wszystko zależy od tego z kim się spotykam - odpowiedziała w końcu, wypuszczając z ust kłęby dymu. - Zawsze istnieje opcja, że druga strona natrafiła na jakieś problemy po drodze. Choć część po prostu chce zobaczyć jak bardzo może ze mną pogrywać.
Niestety, ale ta branża była przesycona samozwańczymi samcami alfa, którzy planowali pokazać jej gdzie powinno być jej miejsce. Cholerni jaskiniowcy...

Luke Winfield
sumienny żółwik
Arisu#1538
ODPOWIEDZ