Detektyw wydziału zabójstw — Lorne Bay Police Station
41 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I have this weird self-esteem issue where I hate myself, but I still think I’m better than everybody else
one
all i want for christmas is you dead
outfit, muzyka

Oplotły mnie więzy śmierci,
dosięgły mnie pęta otchłani,
ogarnął mnie strach i udręka.
Ale wezwałem imienia Pana:
"Panie, ratuj moje życie".

[akapit]

Szedł za konduktem, z rękami wciśniętymi w kieszenie spodni. W okularach przeciwsłonecznych, z potem wstępującym drobnymi kropelkami na skronie z powodu żaru lejącego się z nieba — i nie potrafił nie wyobrażać sobie procesu rozkładu ciała własnego ojca przebiegającego faza po fazie bardzo szybko w tak wysokich temperaturach. Patrząc na prostą trumnę niesioną przez ośmiu policjantów w galowych mundurach, Hugh zastanawiał się tylko nad tym, ile czasu musiałoby jeszcze minąć, żeby tych pierdolonych dwulicowych żałobników dosięgnął wreszcie odór rozkładu, który toczył jego ojca przez całe życie.

[akapit]

Śmierć była dla niego czymś innym niż dla normalnych ludzi. Nie tylko czymś nieuchronnym, nieodłącznym elementem życia, o którym lepiej nie myśleć i nad którym zbyt długo nie filozofować, nie czymś, co miało kiedyś co prawda się zdarzyć, ale zawsze wydawało się zbyt odległe. Dla Hugh śmierć była codziennością. Widział zmasakrowane ciała, rozczłonkowane, pocięte piłą mechaniczną, zakopane i topione, przegniłe, wyżerane przez larwy; widział śmierć niemal w każdym jej stadium. Widział jej tak dużo, że w końcu przestała robić na nim jakiekolwiek wrażenie.

[akapit]

Aczkolwiek ta jedna wreszcie poruszyła coś, co zalegało głęboko na dnie serca — nawet jeśli Hugh chciałby się bronić przed stwierdzeniem, że czuje jeszcze cokolwiek.

[akapit]

Tym czymś była satysfakcja.

[akapit]

Nic, czym mógłby się chełpić jakikolwiek człowiek na świecie. Jednak Hugh dawno wyrzekł się wszelkich konformistycznych zachowań i przyzwyczaił do faktu, że nie jest jak inni ludzie. Pomagała w tym świadomość, że jest od nich we wszystkim lepszy.

[akapit]

Przystanął, kiedy ksiądz zatrzymał się przed grobem, a choć przyglądał się wszystkiemu czujnie, jego myśli wciąż biegały w różnych kierunkach. Zastanawiał się nad urządzeniem nowej sypialni, kiedy zaczęto modlitwę, bo przecież pracy miał przed sobą wciąż bardzo dużo. Myśl, że miałby wrócić do domu rodzinnego napawała go czystą odrazą, dlatego jeszcze z Brisbane wynajął przyzwoite mieszkanie w centrum miasta, blisko posterunku policji, żeby nie marnować swojego cennego czasu na tkwienie w korkach. Miał już za sobą lata krótkich drzemek przy biurku i pryszniców w posterunkowych umywalkach — a nie był aż takim ignorantem, żeby tkwić przy pewności, że czas go omija. Że Hugh Schafer się nie starzeje.

[akapit]

— Boże, Ty dajesz ludziom życie i zmartwychwstanie, wysłuchaj prośby, które my grzeszni z bólem zanosimy za Twojego sługę — mówił dalej kapłan, którego słów Hugh nie potrafił ignorować nawet gdyby naprawdę chciał. Był świadkiem zbyt wielu pogrzebów, żeby chociaż mimochodem i bez udziału woli nie nauczyć się na pamięć formułek na nich wypowiadanych. Zawsze szybko łapał i łatwo zapamiętywał, ot, specyfika pracy. — Wyzwól go z więzów śmierci i daj mu udział w radościach raju z Twoimi Świętymi. Przez Chrystusa, Pana naszego.

[akapit]

Zgromadzeni tłumnie wokół rozkopanego grobu odpowiedzieli chóralnie „Amen”, ale Hugh do nich nie należał. Tkwił bez ruchu, z rękami wciąż w kieszeniach, a jego usta nie poruszyły się ani o milimetr przez cały czas nabożeństwa oraz procesji. Był całkowicie świadom faktu, że on i stojący po obu jego bokach bracia w pierwszym rzędzie, tuż nad groźnie ziejącą z ziemi dziurą, przyciągali wiele spojrzeń żałobników towarzyszących ich ojcu w ostatniej podróży. Że jego nieodpowiedni strój niezawierający ani jednego czarnego elementu kłuje w oczy wielu z nich — ale żaden sentyment czy ogólnie przyjęta norma nie obowiązywały Hugh, nigdy. Nie zamierzał się pocić w czarnym garniturze w samym środku lata dla niemożliwego do zrozumienia w jego oczach, żałosnego przedstawienia.

[akapit]

Nie zamierzał też wyglądać na załamanego.

[akapit]

Chociaż może zawsze na takiego wyglądał, z tym swoim stoickim spokojem, bezruchem, ze spojrzeniem skrytym za czarnymi szkłami swoich Ray-Banów.

[akapit]

Kapłan poświęcił trumnę i rzucił na nią grudkę ziemi, a choć Hugh przyglądał się temu, to zastanawiał się jedynie nad tym, czy do kupionej nad ranem na stacji benzynowej kawy naprawdę użyli skwaśniałego mleka, czy to było tylko jego wrażenie. Trumnę opuszczano do ziemi, a Hugh martwił się tylko niestrawnością.

Hunter Schafer
Reginald C. Schafer
powitalny kokos
nick
detektyw — Lorne Bay Police Station
37 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Są takie chwile, w których paraliżuje strach i w których nie masz już nadziei, że przyszłość cokolwiek zmieni.
dwa
.

[akapit]

Oczywistym w wypadku śmierci wydawała się być żałoba i rozpacz toczące myśli niczym rak, obfitujące w łzy, a często nawet niepohamowane spazmy. Hunter przeżywał stratę na swój indywidualny sposób.

[akapit]

Stratę dzieciństwa, niewinności, ufności dla kogoś, kto z definicji powinien być ideałem i wzorem zachowań. Stratę tylu lat, które przeżył w oparciu o kaprys ojca, w strachu i niepewności, co wydarzy się następnego dnia. Miłości, dobroci, zaufania. Do dzisiaj odczuwał skutki wszystkiego, przez co przeszedł, a połowy z nich prawdopodobnie nie był świadomy. Patrząc w dół, na trumnę powoli opuszczaną do ziejącej czernią dziury w ziemi mógł myśleć tylko o nocy i jej nieprzeniknionej ciemności. O przerażeniu i napadach paniki towarzyszących każdemu uderzeniu okiennic o drewnianą konstrukcję ściany.

[akapit]

Przymknął oczy. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Wątpił, żeby ktokolwiek ją zauważył, a nawet jeśli, to wszyscy wzięli ją za oznakę zrozpaczenia. Poza jego braćmi, którzy wiedzieli przecież zbyt dobrze, żeby dać się wprowadzić takim myślom w manowce. Ale oni mogli widzieć, oni mogli oceniać. Przede wszystkim dlatego, że byli tutaj razem z nim.

[akapit]

Mężczyzna potarł nadgarstki, w które uwierały go sztywne mankiety koszuli. Było cholernie gorąco, a cmentarz nie oferował ani skrawka cienia. Za ich plecami stał cały zastęp ludzi i najmłodszy Schafer zastanawiał się wcześniej, skąd oni wszyscy się wytrzasnęli. Stary nie miał żadnych przyjaciół, z nikim nie trzymał się za życia naprawdę blisko. To była ironiczna myśl, która dodała Hunterowi odrobinę ducha, że po śmierci chowali go tak blisko grobowca rodzinnego. Gdyby mógł wybrać, to sam pochowałby się w swojej kanapie wraz z butelką wódki, na odludziu, z dala od wszystkich.

[akapit]

Debatował, czy powinien zadzwonić i poinformować Hugh. W końcu tego nie zrobił. Może zajął się tym Reginald albo prawnik, z którym umówili się po pogrzebie. Hunter podejrzewał, że w spadku dostanie co najmniej stary nakastlik stojący obok łóżka starego, chyboczący się przy każdym kroku postawionym w pokoju, byle jak sklejony w całość wielkimi, industrialnymi gwoździami. Albo jakieś inne, podobnie bezużyteczne gówno.

[akapit]

Ewentualnie testament będzie pusty.

[akapit]

Nie masz pojęcia, jak ci zazdroszczę, że odpuściłeś sobie garnitur — mruknął do najstarszego z braci, nadal nie zerkając w jego stronę i wpatrując się uporczywie pod swoje stopy, obserwując jak trumna ląduje na dnie wykopu. — To trochę budzi mój lęk wysokości — dodał trochę głośniej i najwyraźniej zasłużył sobie tym komentarzem na uporczywe chrząknięcie starszej pani stojącej tuż za nimi.

[akapit]

Obejrzał się na nią przez ramię zupełnie niegrzecznie i bezczelnie. Miał ochotę zrobić do niej minę, ale w końcu się powstrzymał, bo widziałaby go także cała reszta zebranych tutaj fałszywych żałobników. Założył ręce za plecami i znowu wbił spojrzenie w ziemię.

[akapit]

Cieszył się, że obaj bracia tutaj byli.

[akapit]

Stary jeszcze do czegoś się w swoim bezwartościowym życiu przysłużył — powiedział w ramach tej myśli i rzucił Reginaldowi wilczy uśmiech. Hugh pewnie nie pochwaliłby takiej bezużytecznej gadaniny w tych okolicznościach, ale mówienie przynosiło Hunterowi chwilową ulgę.

[akapit]

Cała ceremonia zmierzała ku końcowi w rytm melodii wygrywaną na trąbce w oddali, gdzieś niedaleko kaplicy cmentarnej. Żar lał się z nieba, nieuchronnie sprawiając, że Hunter pocił się okrutnie w swoim wystawnym garniturze. Bardzo zazdrościł Hugh pomyślunku. Wszyscy zebrani opuścili głowy, kiedy ksiądz odprawiał ostatnią modlitwę, a później przyłączyli się do skandowania wyuczonych formułek. To była idealna okazja, żeby nieco stłumić pytania, dla których zadania Hunter wprost umierał.

[akapit]

Macie dzisiaj jeszcze robotę po południu?

[akapit]

Liczył na piwo w barze. “Jak za starych dobrych czasów”. Bez świadomości ignorował fakt, że nic nie jest jak dawniej, bo tamtą rutynę przykrył niewypowiedziany żal za lata nieobecności obu jego starszych braci.

Hugh Schafer Reginald C. Schafer
ambitny krab
-
Detektyw wydziału zabójstw — Lorne Bay Police Station
41 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I have this weird self-esteem issue where I hate myself, but I still think I’m better than everybody else

[akapit]

Wszyscy zebrani mi tego zazdroszczą — odparł z prostolinijną, niezachwianą pewnością siebie, również przy tym nie spoglądając w bok, zupełnie tak, jakby ze sobą nie rozmawiali podczas ceremonii, na której wszyscy mieli spojrzenia utkwione w trumnie opuszczanej do dziury w ziemi. I może nawet ktoś opłakiwał tego porządnego policjanta przysługującego się mieszkańcom Lorne Bay od dziesiątek lat, którego ktoś bestialsko zamordował.

[akapit]

Jeśli był zaskoczony, że najmłodszy brat odezwał się do niego jako pierwszy, to nie dał tego po sobie poznać. Z resztą to nie upór albo jakieś niezrozumiałe dla niego animozje z przeszłości czy zawirowania emocjonalne powodowały, że trzymał do tej pory gębę na kłódkę — po prostu jeszcze nikt nie dał mu powodu, żeby ją otworzyć. Choć wydawał się skomplikowanym, niemożliwym do rozgryzienia człowiekiem składającym się wyłącznie z tajemnic, Hugh miał o samym sobie mniemanie dość przejrzystego.

[akapit]

Gdyby tylko wszyscy ludzie byli równie nieskomplikowani jak on sam, bez całych hałd oczekiwań, bezcelowego mielenia ozorem i braku choćby odrobiny refleksji nad samym sobą...

[akapit]

No i Hunter wciąż gadał.

[akapit]

Hugh na jego niespodziewane pytanie już miał odpowiedzieć, że owszem, ma robotę i jest zajęty, co nawet nie byłoby sprzeczne z rzeczywistością, skoro musiał rozpakować resztę pudeł, urządzić na nowo mieszkanie w ten sposób, żeby jak najkrócej irytował go bałagan panujący do tej pory w salonie — nienawidził bałaganu, nerwica natręctw przyprawiała go o koszmarne migreny — a później jeszcze pojechać na posterunek i załatwić ostatnie papiery odnośnie swojego przeniesienia, może dostać wreszcie jakieś pierwsze zadanie, bo już umierał z nudów, a spędził w tej dziurze zwanej chyba tylko dla farsy miasteczkiem ledwie pięćdziesiąt trzy godziny... Ale tego nie zrobił. Nie wymówił się obowiązkami. Prawdopodobnie zrobiłby tak gdyby ktoś inny zadał to pytanie; albo raczej gdyby zadał je jakikolwiek inny człowiek na całym świecie.

[akapit]

Możemy iść się napić — odpowiedział, choć nie wprost na zadane pytanie, ale na to, co Hunter zapewne miał na myśli. Ot, cholerne przyzwyczajenie z pracy, żeby zawsze być o dwa kroki przed swoim rozmówcą.

[akapit]

Powiedział to nie dlatego, że czuł jakby był mu coś winny, ale dlatego, że cholernie chciał się napić zimnego piwa, bo jeszcze trochę w tym upale i mógłby dostać udaru, a przecież ubrał się odpowiednio w stosunku do pogody. Żałobnicy wreszcie skończyli modlitwę, ksiądz wraz z korowodem policji się oddalili i ludzie też zaczęli się rozchodzić. Wszyscy poza tymi zainteresowanymi bardziej skandalami i plotkami niż jakimś tam bezimiennym, zmarłym nagle funkcjonariuszem — ci wciąż kręcili się dookoła świeżego grobu i z pseudo-ukrycia przyglądali się synom świeżo pochowanego człowieka.

[akapit]

Mają tu nawet klimatyzację w barach, więc nie musisz zmieniać z tego swojego kuriozalnego przebrania — dodał, odwracając się do Huntera przodem i wtedy po raz pierwszy na jego wargach pojawiło się coś na kształt nikłego, sarkastycznego półuśmiechu. Oczy skrywane za Ray-Banami utkwiły w twarzy brata, a choć on nie mógł tego dostrzec, prawdopodobnie tego się właśnie spodziewał, kiedy po raz pierwszy stanęli ze sobą twarzą w twarz.

[akapit]

Następnie sięgnął do kieszeni spodni, z której wyciągnął paczkę fajek i płynnym, noszącym ślady wprawy gestem odpalił jedną, po czym zaciągnął się głęboko, żeby pozwolić dymowi tytoniowemu wypełnić całe płuca.

Hunter Schafer
powitalny kokos
nick
detektyw — Lorne Bay Police Station
37 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Są takie chwile, w których paraliżuje strach i w których nie masz już nadziei, że przyszłość cokolwiek zmieni.

[akapit]

Rozchmurzył się z automatu na bezpośrednią, prostą odpowiedź na swoje pytanie, niezadane co prawda, ale z Hugh takie detale nie miały znaczenia. Nawet przez minutę Hunter nie dopuścił do siebie świadomości, że po tylu latach nieobecności brata ten go już tak na dobrą sprawę nie zna. Zamierzał uczepić się nadziei, że nic się nie zmieniło, nawet jeśli przeczyła wszystkim przesłankom logicznym. Dzisiaj mniej niż kiedykolwiek potrzebował się czymkolwiek martwić. Przecież był to tak szczęśliwy dzień.

[akapit]

Wyprostował się z zadowolonym westchnięciem i wyrazem na ustach, który czytać można było niczym otwartą książkę. Na szczęście zastęp żałobników stał za jego plecami, więc nikt na dobrą sprawę nie mógł dostrzec tego widoku. Poza Hugh, rzecz jasna, on widział wszystko. Zawsze.

[akapit]

Och, to świetnie. Jakoś trzeba zamknąć ten dzień i przypieczętować fakt, że bez względu na nasz wiek, oficjalnie staliśmy się sierotami. Człowiek awansuje na drabinie społecznej całe życie. Mam nadzieję, że rząd przyzna nam jakiś zasiłek przez wzgląd na ten fakt.

[akapit]

Najlepszą obroną w jego przypadku był atak. Lubił mówić i żartować, nawet jeśli Hugh zbyje to tylko oszczędnym wzruszeniem ramion albo zmarszczeniem brwi. Cholerne Ray-Bany, pomyślał Hunter, kolejny punkt w przewadze brata, jeśli chodziło o wybór stroju na dzisiejszą uroczystość. Promienie słoneczne wypalały ziemię, wszystko czego dotykały płonęło jasnym, białym blaskiem.

[akapit]

Hunter nigdy nie otwierał swoich słabych stron, żali i cierpień w sposób, w który robiły to zdrowe jednostki społeczeństwa. On zamiast poddać się przygnębieniu i zanurzyć w nim swoje jestestwo błaznował, wygłupiał się, sypał żartami z rękawa. Rozmawiał z ludźmi tak, jakby nic nigdy go faktycznie nie dotykało i pozwalał im wierzyć, że to co widzą jest rzeczywistością. Śmierć matki Schaferów była czymś, o czym Hunter nie rozmawiał z nikim. Nawet strojenie sobie żartów z tego faktu wydawała mu się profanacją. Zamiast jednak spochmurnieć, odwrócił się w stronę najstarszego brata. I od razu przypomniał sobie, kto w tej rodzinie był od chmurzenia się i zapominania, po co ma się mięśnie na twarzy.

[akapit]

No, no — zagwizdał cicho, opierając dłoń na swoim biodrze. Na szczęście na cmentarzu zaczęło się robić pusto, ceremonia dobiegła końca i zostało jedynie porozmawiać z prawnikiem. — Cóż za wykwintna ekspresyjność, bracie, na twojej twarzy. Co się stało? Świętujemy coś dzisiaj? — dodał zaczepnie, odpowiadając podobnym sarkazmem.

[akapit]

Wziął wolne na całą resztę dnia. Przysługiwał mu płatny urlop okolicznościowy. Komendant sugerował wzięcie dwóch dni wolnego, ale Hunter grzecznie odmówił. Chciał spędzić trochę czasu z braćmi, ale bez przesady. Poza tym sprawa Dantego i Corrine paliła się mu niczym grunt pod stopami i nie mógł odpuszczać. Zabawne, że jeszcze kilka dni temu pragnął rozwiązać ją, żeby udowodnić coś ojcu, a dzisiaj ten zaczynał już gnić w drewnianej trumnie. Priorytety młodego Schafera uległy diametralnej zmianie, ale nie potrafił określić, w jakim kierunku właściwie ona zmierzała.

[akapit]

To się nazywa garnitur — odparł kwaśno i krytycznym wzrokiem zmierzył paczkę wydobytą ze spodni Hugh. — Mógłbyś czasem spróbować. Dobra, daj szluga — dodał zrezygnowanym głosem i wyciągnął dłoń do przodu. A miał, cholera, nie palić więcej.

Hugh Schafer
ambitny krab
-
ODPOWIEDZ