właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Miało to swoje plusy. Minus jednak był taki, że na narty i snowboard zawsze było daleko. Will akurat miał hajs, więc mógł się wybrać na jakieś zimowe wakacje, ale no trochę szkoda tych dzieci, które nie ulepią sobie bałwana w kształcie kangura albo koali. To musiał być bardzo słodki widok! Zwłaszcza że podobno tej węgiel australijski to nie do końca się pali, więc jest idealny do przystrajania bałwanów. A tak? Tym węglem mogą sobie co najwyżej urządzać bitwę na śnieżki wersję węglową, no prawie jak na Śląsku!
No ale, wracając do tu i teraz, William oczywiście też nie zamierzał się pakować w nic poważnego. Chociaż w inny sposób, to też sparzył się dwa razy. Chociaż nie, wróć. Przecież Gin go zdradziła. Nie całuje się i nie wprowadza do swojej byłej… no nie wiem, żeby razem oglądać kwiatki. Wiedział, że go zdradziła, więc tak, wiedział co to znaczy tego doświadczyć. Oczywiście nie zamierzał się tym z nikim dzielić, bo to upokarzające i totalnie niepotrzebne. Nikomu się nie zdążył na szczęście pochwalić że są razem, mógł udawać, że to nigdy nie miał miejsca.
Co w sumie byłoby lepszą opcją, niż to co się wydarzyło.
- No chyba jakieś wrzucili - skinął lekko głową, a potem zmarszczył lekko brwi. - To je się w ogóle powinno jeść? - zapytał zdezorientowany, bo no… jakoś nigdy nie próbował, myślał że to tylko do macania i rozwalania. Jakiś sposób na stres! Na przykład na stres, który wywołują pałeczki, kiedy człowiek nie do końca wie jak się z nimi obchodzić…
- …pamiętasz lekcję z zajęć, kiedy miałaś pięć lat? - zapytał, bo jej reakcja była jakaś podejrzana! Nie żeby oceniał, no ale musiał wiedzieć, że potrzebuje ratunku. Tak jakby to, że się nie będzie wynurzać przez pięć minut nie byłoby wystarczającym znakiem… no ale wiadomo, wtedy ruszy na pomoc trochę wcześniej, co nie.
- No coś ty, przecież zawsze zabieram kobiety na randki, żeby jakąś spowodować. Raz nawet udało mi się wzniecić pożar w restauracji, bez adrenaliny się nie liczy - wywrócił oczami, a potem westchnął cicho. - Żeby zostać piratem to raczej… no musiałabyś chcieć i rabować inne statki. Ale nie wiem, czy coś tu znajdziesz do rabowania - przyznał, a potem wzruszył lekko ramionami. No jak się nie lubiła myć, za to bardzo lubiła napierdalać, to mogła zostać piratką, why not. Byle nie z nim jako em.. towarem na sprzedaż? Zakładnikiem? Zamordowanym jeńcem? Dobrze, że z Piratów znał słowo parle!
- Aż takiej odpowiedzialności za to coś to nie biorę, ale jestem wykwalifikowanym nurkiem ratownikiem - odpowiedział po chwili zastanowienia się. I ugryzł się w język, że jego rodzice zginęli na morzu, a też byli doświadczeni.
happy halloween
-
torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Noel nie miała w sobie zacięcia podróżniczego. Nie dość, że nie miała czasu, by zwiedzać świat, to jeszcze niespecjalnie pociągała ją wizja odwiedzania miejsc, w których jest zimno. Lubiła słońce i idealnie odnajdywała się ciepłym, australijskim klimacie. Nie tęskniła za lepieniem bałwanów czy jazdą na nartach, która wydawała się sportem bardzo kontuzjogennym. Z drugiej strony rozumiała potrzebę doświadczania nowych rzeczy, szczególnie przez młodszych.
Nie podobało jej się natomiast doświadczanie rozczarowania związane z rozwodem i poczuciem zdradzenia. Jednocześnie nie była na tyle otwarta, by się tymi przeżyciami dzielić. Nie czuła potrzeby uzewnętrzniania własnych smutków, gdyż nie chciała być postrzegana, jako jęcząca, samotna kobieta w wieku, który wskazywał na społeczną konieczność posiadania rodziny, a pewnie nawet drugiego lub trzeciego potomka. Była k a r i e r o w i c z k ą. Życie rodzinne nie było dla niej tak istotne.
— Przecież są zrobione z jadalnych rzeczy. W niektórych knajpach dodają do nich ekstrakt z wanilii, wtedy są nawet całkiem zjadliwe — powiedziała, przypominając sobie ulubioną chińską restaurację mieszczącą się w rodzinnym Melbourne.
— Pamięć mam niezłą, ale pięć lat miałam naprawdę dawno temu — odparła. Nawet wyraz jej twarzy sugerował, że nie do końca wiedziała, co William miał na myśli zadając to pytanie. Czy powinna znać jakiś profesjonalny sygnał wskazujący na to, że potrzebuje pomocy? Ma krzyknąć jakieś hasło? Zagwizdać? Może być to odrobinę problematyczne, gdy jej płuca będą napełniały się wodą!
— To nawet całkiem niecny plan — zauważyła, uśmiechając się, jakby przejrzała Willa. — Wywołujesz katastrofę, żeby móc odegrać rolę rycerza — zgadywała, bacznie mu się przyglądając. W jej głowie miało to całkiem sporo sensu, choć było ryzykowne.
Bywało, że pewność siebie była zgubna. Noel nie negowała niczyich umiejętność (chyba że w grę wchodziła chirurgia, wówczas miała więcej do powiedzenia), ale nawet najlepszym zdarzały się wypadki, kiedy tracili czujność. — „To coś” to słabe określenie na łódkę, na którą mamy wsiąść — przyczepiła się, trochę jak szczur lądowy, ale tchórzyć nie miała zamiaru. Noel, nawet jeśli nie była czegoś pewna, próbowała udowodnić, że jest odwrotnie. Budowała wokół siebie aurę nieustraszonej i nieomylnej, ale w rzeczywistości nie była taka idealna.
— Za to możesz być pewien, że jeśli każesz mi wiosłować, to nic z seksu na pierwszej randce — dorzuciła żartobliwie.

william henderson
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Nie było to obowiązkowe.W końcu życie powinno się odbywać tak, jak dana osoba sobie tego życzy, a nie tak jak ktoś inny wymyślił, widzi to albo sobie wyobraża. Bo to, że na przykład taka babcia od małego ci mówi, że trzeba szybko znaleźć męża, założyć rodzinę, znaleźć dobrą pracę i dużo zarabiać to niby jest jakiś plan, ale bardzo ograniczający i nie dla każdego. I na pewno taka dziewczynka nie jest w stanie zdecydować, czy taka wizja przyszłości jest dla niej, czy jednak nie. William miał siostry, coś o tym wiedział. Poza tym sam też myślał, że powinien wziąć ślub w wieku, w którym ten ślub wziął, no a cóż… wiadomo jak na tym wyszedł. Wpadł w czarną, życiową dziurę.
A lepienie bałwanów, zwłaszcza wtedy, kiedy rodzice ukrywali prezenty świąteczne było przecież fajne! Nieważne, czy akurat prezenty przynosił Mikołaj, czy jakiś inny stwór. Był w tym fajny świąteczny klimat, ale cóż, tutaj bałwany mogli sobie lepić co najwyżej z piasku, a jak tu to turlać?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ale z drugiej strony takie zapiekanie papieru z tuszem nie może być super zdrowe - odpowiedział z lekkim powątpiewaniem. Właściwie to nigdy się aż tak nad tym nie zastanawiał, no ale teraz dla niego miało to sens!
I ja niestety też nie pamiętam o co mi chodziło, więc zgrabnie pominę, okej.
- O nie, przejrzałaś mnie. Teraz muszę poszukać innego sposobu na podryw - pokręcił głową z rozbawieniem, chociaż oczywiście nie narażałby jej życia, ani zdrowia. A już na pewno nie udawałby wypadku na łódce przez to jak zginęli jego rodzice… no ale Noel o tym nie wiedziała, a on nie do końca chciał o tym teraz mówić. Czy kiedykolwiek.
- No nie jest moja, nie mogę za nią ręczyć. Ale jak pójdziemy na dno to razem - podsumował, kiwając powoli głową. - No chyba że tchórzysz - dodał, bo może jednak szukała pretekstu żeby uciec z randki? No kto ją tam wie!
A potem zaśmiał się. - no coś ty, mam zasady, nie rozkładam nóg przed trzecią randką - rzucił z rozbawieniem, a potem sam wziął się za wiosłowanie. - Często randkujesz?- zapytał za to, z ciekawości, bo w sumie czemu nie? Powinno się przecież poznawać!
happy halloween
-
torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Bardzo długo była przekonana, że zbudowała życie, jakiego pragnęła. Wiele czasu oraz energii poświęciła na rozwijanie kariery zawodowej, a mimo że przygotowany przez nią w młodości p l a n nie zawierał małżeństwa w młodym wieku, zakochała się, co wymusiło wprowadzenie ogromnych zmian do skrupulatnie zaprojektowanego schematu. Ojciec – wybitnie uzdolniony chirurg – nie był z tego powodu zadowolony. Obawiał się, że poważny związek odwiedzie córkę od pragnienia bycia najlepszą, ale tak się nie stało. Nawet jeśli partnerowi przeszkadzało to, że Noel wiecznie siedziała z nosem schowanym w medycznych podręcznikach, dopingował ją i wspierał, cierpliwie znosząc niedogodności z tym związane. Może właśnie owa cierpliwość sprawiła, że Rowland przywykła do tego, że małżonek z a w s z e rozumie oraz wybacza? Może właśnie to ją zgubiło. Tak czy inaczej, ich małżeństwo było przeszłością, a że nie zakończyło się dawno, wciąż stanowiło nie w pełni zasklepioną ranę.
— To co mówisz, ma wiele sensu. Jestem lekarzem, a nigdy nie spojrzałam na te ciasteczka z tej strony — przyznała, marszcząc brwi w wyrazie niemałego zaskoczenia. Zazwyczaj była wyczulona na wszystko, co mogło zaszkodzić zdrowiu, jednak w przypadku skrywających wróżby lub aforyzmy ciasteczek, zapomniała się.
— Zawsze to lepiej umierać w dobrym towarzystwie — pociągnęła jego żart (miała nadzieję, że to w istocie był ż a r t). — Nie tchórzę! — dodała prędko. Noel bardzo łatwo było podejść; wystarczyło, że ktoś zarzucił jej brak jakiejś umiejętności lub strach przed sprawdzeniem się, a momentalnie nabierała wojowniczego nastroju i choćby miała przegrać z kretesem, podejmowała rękawice.
Rozsiadła się wygodniej i oparła o burtę. Wychyliła się, by dotknąć palcami nierównej tafli wody poruszanej przez wiosła.
— Nie — odpowiedziała zgodnie z prawdą. — Bardzo dużo czasu spędzam w szpitalu. Praca jest dla mnie ważna, w dodatku zaczęłam drugą specjalizację, co też kosztuje sporo czasu. Ale nie chcę oszaleć, więc potrzebuję towarzystwa — wyjaśniła, lekko uśmiechając się w jego kierunku. Nie wspomniała natomiast o niedawnym rozwodzie, uznając, że to nieodpowiedni temat na pierwsze spotkanie. — Szczerze mówiąc, zapomniałam, jak to jest. Jak przyjemna potrafi być ekscytacja związana z poznawaniem kogoś nowego.

william henderson
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
#16

Tak jak mogła się spodziewać, BMW musiało zostać odstawione do naprawy. Władowanie do rowu to jedno; przy okazji samochód nieco przetarł się na podwoziu, co doprowadziło do uszkodzenia połączeń z chłodnicą. Warren nie miała innego wyjścia, jak przystać na plan doprowadzenia fury do użytku.
Jednocześnie, miała nadzieję, że Jarrah definitywnie odciął się od Mii i jej popapranych pomysłów. Zamierzała zwerbować go do malowania naprawionej po ostatnim zleceniu burty, jednak chłopak umówił się już z kolegami, więc nie zamierzała zawracać mu głowy. Zamiast niego na ochotnika zgłosiła się Joan, która tym razem chciała wyrwać się z chatki. Nikt raczej nie lubił siedzieć na tyłku w jednym miejscu przez większość czasu.
Kompletnie zapomniała o swoich urodzinach. Powinna je obchodzić kawałek czasu temu (jakieś trzy miesiące) ale całe te zamieszanie z powrotem Mii i narwanym Świstakiem sprawiło, że zupełnie wyleciała jej z głowy czterdziestka którą wreszcie odhaczyła. Nie zastanawiała się nad tym, więc nie mogła stwierdzić wielkiej różnicy i przełomu.
Wyciągnęła z małego magazynu puszkę białej farby i dwa pędzle. Joan wcale nie musiała babrać sobie rąk, ale jeśli miała taką ochotę, jak najbardziej mogła.
Dwadzieścia-cztery stopnie i lekkie zachmurzenie. Szanse na opady były mniejsze, niż dziesięć procent, a to wystarczało, aby Warren mogła wreszcie uporać się z końcowym etapem naprawy towarzyszki wielu wypraw. Tradycyjnie podwinęła rękawki przy szarym t-shircie i nieco głębiej wetknęła robocze rękawice, wystające z kieszeni krótkich bojówek. Po wszystkim zapewne i tak nie obędzie się bez prysznicu.
Z wolna podeszła do Terrell, siedzącej na składanym krześle, niedaleko zabudowanej części warsztatu. Obie były już po śniadaniu, przy czym nie omieszkały wziąć jeszcze kawy na wynos. Pria sięgnęła po jeden z papierowych kubków, stojących na małym stoliku.
- Tak właśnie wygląda mój dzień pracy, jeśli nie dostaję zleceń - zwróciła się do Joan, skinąwszy w kierunku Valhalli, stojącej tuż obok długiego pomostu. Oprócz eleganckiej jachtu żaglowego, wyraźnie odznaczającego się na tle typowych, wypożyczanych sprzętów, mieli jeszcze na stanie małe motorówki, łodzie wiosłowe oraz żaglówki.
Uroczo, czyż nie?
- Muszę nałożyć trzy warstwy farby na burtę i trochę posprzątać w kabinie pod pokładem. Wytrzymasz?
Była ciekawa czy Terrell nie uzna tej roboty za straszną nudę. Pływanie łódką to rzecz znacznie bardziej ekscytująca, niż jej konserwacja czy naprawa.
Upiła odrobinę kawy, dopiero teraz orientując się, że musiała podebrać tę, zamówioną przez Joan. Najważniejsze, że ilość kofeiny się zgadzała.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Powiedziała Warren wszystko.
Mogłaby ukrywać przed nią część rozmowy z Mią, ale nie widziała w tym sensu. Nie chciała znów kłamać, a raczej zatajać prawdy. Powiedziała o propozycji, próbie szantażu, o tym jak Argentynka nawiązywała do Perth i tego, że nie da jej spokoju, jeżeli nie zgodzi się na współpracę. Wspomniała również o tym, że Mia jawnie przyznała się do chęci pozbycia Grega. Nie było to coś, o czym mówiła z ochotą. Nieprzyjemnie odczuła, jakby znów były w więzieniu i dzieliły się planami niezaprzyjaźnionych więźniarek. Jakby życie polegało tylko na tym aby wiecznie odwracać się za siebie sprawdzając, czy nikt nie wbije ci noża w plecy.
Nie chciała tego. Mała Joan, którą w sobie nosiła, domagała się czego innego i wreszcie zamierzała jej wysłuchać, bo w końcu miała ku temu możliwości.
Mogłaby dzisiaj popracować na telefonie zaufania, ale sprzyjająca pogoda zachęciła ją do małej wycieczki. Nie daleko, ale w konkretnym celu, bo sama przecież chciała zobaczyć jak i gdzie dokładnie (jak wyglądało ów miejsce) pracowała Warren.
- Chyba nie myślisz, że będę siedziała na tyłku? – Od razu wstała rozglądając się dookoła jakby szukała sobie roboty. – Dawaj pędzel i jedziemy. – Uśmiechnęła się zerknąwszy na kubek z kawą trzymany przez Prie, a potem ten stojący na stoliku jednocześnie zauważając chwilowe zastygnięcie Warren. – Wzięłaś moją, co? – Obie się zorientowały, ale ani Joan nie domagała się zwrotu ani Pria nie narzekała na delikatny posmak waniliowego syropu. – To jak? Zaryzykujesz i powierzysz mi pędzel oraz farbę? – zapytała odrobinę prowokacyjnie, bo wiedziała jak ludzie potrafili podchodzić do sowich własności. Że niektórzy bali się efektów pracy obcej osoby, która miała znacznie mniejsze umiejętności. – Trzy razy malowałam mieszkanie, więc co nieco umiem. – To nadal mało, ale skoro Warren musiała położyć aż trzy warstwy to zawsze mogła po Joan położyć tę ostatnią maskując ewentualne niedoskonałości.
Chyba nie myślałaś, że będę siedzieć i pachnieć? – Nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę łodzi gotowa do pracy. Nie będzie się obijać i patrzeć jak Warren robi swoje. To byłoby niegrzeczne. Terrell z sama siebie czułaby się dziwnie i na pewno nic jej się nie stanie jak trochę pomachała pędzlem, który sobie przywłaszczyła biorąc ten należący do Prii. Niech sobie znajdzie drugi, ha!
- Skoro jesteśmy przy malowaniu, to czy miałabyś ochotę pójść na wystawę artystyczną? – Czekała na polecenia i wskazówki Warren co miała robić i skąd zacząć malować. Będzie posłusznym tymczasowym pracownikiem. – Julia, ex mojego brata, o której ci mówiłam, wystawia w galerii swoje obrazy i nas zapraszała. - Nie była pewna, czy posiadała w garderobie odpowiedni strój, ale najwyżej coś kupi. W końcu już miała pieniądze, o czym wreszcie musiała wspomnieć Warren. Nie mogła dłużej udawać, że facet miał jakieś problemy z bankiem albo coś podobnego. Możliwe, że Pria sama się tego domyśliła, ale powinno to paść z ust Terrell wraz z wyjaśnieniem swego zachowania. Owszem, mogła powiedzieć, że miała taki psikus, ale to byłoby dziecinne i sugerowałoby, że pewnego dnia Joan oznajmi, że za dwie godziny leci na Jamajkę - bo miała taki psikus. Nie. Nie zniknie bez zapowiedzi i bez wprowadzenia Prii w swoje plany. To byłoby nie fair.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Nie zamierzała darować Mii gróźb, względem Joan oraz tego, jak bezczelnie próbowała zwerbować Jarrah do brudnej roboty. Wykurzy żmiję z tych terenów raz na zawsze, jednak, aby to osiągnąć, potrzebowała małej pomocy specjalistów w dziedzinie. Jej nieobecność, związana z wyjazdem na Ukrainę sprawiła, że część sprzymierzeńców przeszła na stronę Grega, a co niektórzy łyknęli przynętę zarzuconą przez Argentynkę.
Pozostawała jeszcze Leah i pewna rezerwowa osoba, do której zwróci się dopiero w ostateczności. Podpisywanie paktu z diabłem było czystą fikcją, ale w przypadku tej konkretnej persony Val, byłaby w stanie uwierzyć w powiązania z siłami nieczystymi, a raczej piekielnymi.
W każdym razie, odegra się na byłej partnerce i to w taki sposób, że odechce jej się wielkich powrotów, obfitujących w niecne szantaże.
- No nie wiem - zaczęła tajemniczo, biorąc kolejny łyk waniliowej kawy, której wcale nie chciała oddawać. - To spore ryzyko.
Mimo tajemniczych słów, bez cienia sprzeciwu pozwoliła Terrell na przejęcie przyborów, potrzebnych do odświeżenia dużej zabawki. Bardzo dbała o łódź, ale nie bała się zaangażować Joan w malowanie, które przecież nie było szczególnie skomplikowane. Przynajmniej nakładanie farby. Dopiero z lakierowaniem zaczynała się prawdziwa zabawa.
- Ani trochę by mi to nie przeszkadzało - przyznała, nieco ostentacyjnie mierząc Joan spojrzeniem. Cóż, zwyczajnie było na co popatrzeć i pod tym względem obie się zgadzały. Nawet gdyby Terrell siedziała i pachniała, Val nie miałaby powodów do narzekania.
- Właściwie to… - okręciła się w miejscu, co by podejść jeszcze na chwilę do magazynu, po kolejny pędzel. Miała ich na stanie mnóstwo, w różnych rozmiarach i wariantach, dlatego też skoro Joan podebrała ten szeroki, postanowiła postawić na nieco węższy, bardziej dokładny przy malowaniu krawędzi i innych zakamarków.
Po odnalezieniu odpowiedniego instrumentu, podpowiedziała Joan, gdzie powinna postawić puszkę farbą, po wejściu na łódkę, za pomocą metalowej kładki. Nie chciały przypadkowo strącić mieszaniny do wody, co zatrułoby wiele zwierząt i sam ekosystem. Farba, jak to farba, zawsze można ją odkupić, co nie zawsze można powiedzieć o rybach i innych żyjątkach, które Val szanowała, bo tak wychowali ją ciotka i wuj.
Wracając do tematu sympatycznej przyjaciółki Terrell…
- Też miałam z tobą o tym pogadać - przyznała, bo temat Julii był następnym, tuż po Valhalli, która była jej oczkiem w głowie. - Jakiś czas temu wyciągałam motocykl Julii z błota.
Musiała wreszcie się tym pochwalić, bo w przeciwnym razie by zwariowała, wiadomo.
- Nie wspomniałaś, że Julia jest tak nieustraszoną i uroczą koleżanką.
Nie ważne, jak bardzo Crane nie byłaby atrakcyjna i tak wciąż miała w głowie Joan, z czym nie chciała się tak jawnie wychylać. Przynajmniej nie teraz, gdy bacznie obserwowała reakcje Terrell, przystępującej do malowania burty, po ówczesnym odstawieniu kubka z kawą na wypolerowaną posadzkę łajby.
Dyskretnie zamoczyła drugi pędzel w puszce z farbą, obierając sobie za cel krawędź odnowionej części łodzi. Nakreśliła kilka pociągłych śladów, gotowa na ewentualny kontratak ze strony Joan. Czyżby chciała w niej wzbudzić przynajmniej minimalną zazdrość? Może. Trochę zwlekała z bezpośrednią odpowiedzią, ale jak najbardziej chciała pójść na wystawę właśnie z Joan, bo nie sądziła, aby ktoś inny pasował do tego wystroju (jak i do jej osoby). Poza tym, Julia pewnie dałaby jej popalić, gdyby pojawiła się z kimś innym, aniżeli z panną Terrell.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Nie? – Pytająco uniosła brew, ale już przecież dostała odpowiedz. Skoro Warren nie przeszkadzałoby, że Joan usiądzie i będzie pachnieć to dostanie dokładnie taką samą wersję, ale w bardziej aktywnym wydaniu. Terrell nadal zamierzała pomóc, ale mogła to zrobić bez części ubrań, czyli w stroju, w którym leżałaby i korzystała ze słońca; gdyby zdecydowała się na całodniowe lenistwo.
Korzystając z okazji, że towarzyszka zniknęła w magazynku zdjęła z siebie luźną krótką koszulę. Uznała, że zrobi to stopniowo i być może, jeśli Warren zasłuży to zdejmie z siebie także dolny strój pozostając w białym prostym zestawie idealnie nadającym się do leżakowania (klik).
- Nie chce pobrudzić koszuli – oznajmiła jakby to był główny powód i ukryła cwany uśmieszek odwracając się przodem do łódki.
Stosowała się do zaleceń i instruktarzu. Wolała niczego nie sknocić ani wchodzić z butami w posiadany przez Prie system. Na pewno jakiś miała, bo nie pierwszy raz odmalowywała swoją kochaną łódź, którą Joan widziała po raz pierwszy. Już wiedziała, że Valhalla była dla Warren jak ukochane auto niejednego ziomeczka. Że to coś ważnego i nie wolno tego ignorować; należało się zaangażować i pomóc dopieścić dziecinkę. Wszelkie sprzeciwy lub narzekanie typu „wolisz ją ode mnie” było nie na miejscu. Każdy powinien mieć coś swojego. Hobby albo pasje, której się odda i będzie mógł przy niej medytować. To było potrzebne i akurat.. cóż, akurat to nie o łódź Joan była zazdrosna.
Zdziwiła się, że Pria również chciała porozmawiać z nią o wystawie. Skąd o tym wiedziała? Czy Joan mówiła przez sen albo upiła się i wygadała teraz o tym nie pamiętając? Nie. Więc co?
- Naprawdę? – Wysoko uniosła brwi. To nie tak, że nie wierzyła w historię o ratowaniu motocyklu Julii. Warren nie mogła wymyślić tego na poczekaniu, bo choć mieszkały w Australii, gdzie jednoślady były częstym widokiem to nie każdy na nich jeździł. Próba skłamania na ten temat byłaby wielce ryzykowna. Poza tym Joan nie widziała w tym sensu, ale dlaczego dowiedziała się o tym dopiero teraz? Czyżby było w tym coś jeszcze?
- Uroczą? Chyba chciałaś powiedzieć super seksowną. – Nie była ślepa. Miała oczy i dobrze wiedziała, co wszyscy myśleli o Julii. Raczej mało kto uznałby ją za nieatrakcyjną kobietę. – To dlatego mi o tym nie powiedziałaś? Bo jest nieustraszona i urocza? – Głupie pytanie, ale samo wyszło na wierzch wraz z uściskiem w żołądku, od którego poczuła się dziwnie. Miała wrażenie, że już kiedyś coś podobnego czuła, ale jeszcze nie wiedziała czym to było. – Jestem pewna, że cię podrywała – dodała i sama nie wiedziała czemu. To było głupie. Zachowywała się teraz irracjonalnie z całych sił skupiając na malowaniu. – Nie zaprzeczaj. Ona flirtuje ze wszystkimi. – Dobrze znała Crane, z którą ostatnio nawet rozmawiały o jej otwartości na wszystkich dookoła. Nie było w tym niczego złego. Była dorosłą i wolną kobietą, która mogła robić co chciała. Tylko szkoda, że akurat trafiła na Warren. – Rozpoznała kim jesteś? – Usilnie wpatrywała się w miejsce, które malowała i na jakim położyła zdecydowanie za dużo farby. – Zresztą nie ważne. Możecie robić co chcecie. – Skąd ta nagła złość? Niby olewniczo podeszła do sprawy, ale czuła jak od środka coś ją zżera. Musiała przerwać pracę i przejść na tył pokładu, bo zaczynała zachowywać się głupio (emocje robiły z człowieka strasznego wariata). Umysł wyobrażał sobie nie wiadomo co a ciało chciało czymś rzucić. I czemu? Bo Warren wyciągała motor Crane?
Objęła się ramionami i wzięła dwa głębokie wdechy próbując powstrzymać szalejącą falę emocji, które pojawiły się z byle powodu. Bo to przecież nie tak, że była zła na Warren ani nawet na Crane. Ona była zła przez samą wizję możliwości potencjalnej podwójnej zdrady. Crane jako koleżanki i Warren jako.. no właśnie.
- Wszystko w porządku - zapewniła słysząc głos Prii. - Trochę się zdenerwowałam. To głupie. - Sama się do tego przyznała i brała winę za swoje dziwaczne zachowanie. Zaraz się uspokoi i wszystko będzie w porządku.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Z zadowoleniem przyjęła brak koszuli na ramionach Joan, co skwitowała delikatnym uśmiechem. Absolutnie nie obraziłaby się, gdyby w ślad za tym jednym ubraniem poszły kolejne, ale z uwagi na charakter miejsca i potencjalną publiczność, powinny się trochę wstrzymać przed dalszym rozwojem sytuacji. Przynajmniej do czasu przebywania na zewnątrz.
- Tak myślisz? - dopytała, gdy Terrell określiła Julię jako „super seksowną”. Warren użyłaby raczej określeń mniej związanych z czynnością seksualną, a całokształtem prezencji. Mogłaby ją nazwać estetyczną, ładną, sympatyczną czy właśnie uroczą, co niekoniecznie musiało wiązać się z wyglądem, a bardziej sposobem bycia i resztą cech charakteru. W swoim życiu zdążyła przekonać się, że wygląd to nie wszystko i niektórzy bywali niezwykle jałowi w środku, pomimo zewnętrznego piękna. Podejrzewała, że Julia miała wiele interesujących cech, których jeszcze nie odczytała, bo poznały się dopiero przy felernym wyciąganiu motocyklu z błota.
Jasne, że nie miała oporów przed opowiedzeniem o niespodziewanym spotkaniu na leśnych terenach, ale… zamiast tego pokręciła głową, wyczuwając lekko pretensjonalny ton głosu. Ok, może i chciała rozeznać się w potencjalnej zazdrości, ale nie przewidziała tak szybkiej eskalacji tematu. Joan doskonale wiedziała o tym, jak intensywnie wyglądały ostatnie dni i pewne mniej istotne szczegóły gdzieś uciekały przez palce.
Podrywanie też było bardzo niejednoznaczne. Ok, trochę się wygłupiały ze słowami, ale to nic poważnego, ani lubieżnego. Warren nie zamierzała po wyciągnięciu Yamahy proponować Julii wspólnego prysznicu, albo pomocy w przebraniu w inne ubrania, nie wspominając już o odpłaceniu się za przysługę w inny sposób. Być może w jakiejś odległej, alternatywnej wersji świata, a raczej równoległym uniwersum, właśnie do tego by doszło, ale lepiej nie napędzać wyobraźni Terrell obrazami tegoż spiknięcia.
- Taka jest obrotna? - lekko uniosła brwi, przesuwając pędzlem przy krawędzi wstawionego kawałka burty. - Z tobą też?
Odbiła piłeczkę, wciąż swobodnie, jak na poruszany temat, który mógł zamienić się w koncert zazdrości. Nie wiedziała, co Joan robiła w Lorne, gdy sama przebywała wtedy na Ukrainie, wśród odgłosów bombardowań i wystrzałów z broni palnej. Może właśnie imprezowała z Julią i wspólnie flirtowały, bo zwyczajnie mogły?
- Pod koniec przyznała, że kojarzy mnie z Shadow - oczywiście pod koniec wyciągana yamahy, bo czego innego? Poza tym, obie poniekąd się kojarzyły, ale nigdy wcześniej nie zamieniły ze sobą większej ilości słów. Klub był szemranym miejscem, a Warren, zamiast rozpijania się i tańczenia, chodziła tam dla interesów. Nie wypadało jednak, aby wspominała Crane o swoich nielegalnych zleceniach, choć mogło to dodać jej nieco drapieżniejszej aury.
Możecie robić co chcecie.
Wiedziała już, że Joan bardzo wzięła sobie do serca rzekome dwuznaczności, związane z ich spotkaniem. Nie mogła pozwolić, aby Terrell biczowała się tymi niedorzecznymi wizjami, dlatego odłożyła pędzel do puszki z farbą, co by ruszyć śladem nakręconej panikary. Daleko i tak nie uciekła.
- Joan - nie musiała mówić nic więcej, bo nastroszona Rozdymka sama rozwinęła temat, wciąż podkulając ramiona. Pria zatrzymała się za jej plecami, aby ułożyć dłonie na ramionach, po obu stronach. Wciąż próbowała wyczuć, jakim typem podenerwowanego człowieka była Joan; czy wolała przetrawić pewne rzeczy z dala od ludzi czy wręcz przeciwnie, miała ochotę zostać uściskaną, albo pogłaskaną po plecach (albo czymś innym).
- Może to wcale nie głupie, skoro tak się przejęłaś - zasugerowała spokojnie, czekając aż Terrell przynajmniej obróci głowę w jej stronę, gdy lekko wychyliła się ponad ramieniem. Przy okazji pilnowała się, aby zbyt perfidnie nie wpatrywać się w wysunięty dekolt.
- Powiesz mi o co chodzi?
Malowanie burty musiało jeszcze trochę poczekać. Najważniejsze, żeby zawartość puszki nie wyschła zbyt szybko.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- A jednak. – To było głupie, skoro zezłościła ją wymyślona wizja czegoś, co się nie wydarzyło a przynajmniej taką miała nadzieję, bo Warren nie powiedziała wprost, że do niczego nie doszło. Nie mówiła też, że coś się wydarzyło poza wyciąganiem motoru z rowu, ale głowa Terrell i tak zrobiła swoje mocno mieszając.
Opuściła głowę i pokiwała nią na boki nie wierząc, że w ogóle pozwoliła jakimś głupim myślom wkraść się do umysłu. Tylko, że nie była na nie gotowa. W jednej sekundzie słysząc o czymś zareagowała od razu. Wszystko wybuchło tak nagle, że nie potrafiła tego opanować, dlatego wolała odejść, ale też nie odsunęła się kiedy Pria do niej podeszła.
Wzięła głęboki wdech i wreszcie odwróciła się przodem do kobiety, której niepewnie spojrzała w oczy.
- Julia jest piękna i uwielbia pięknych ludzi. – Sama się do tego przyznała przy okazji opowiadając o historii z lekarzem. – Tak – flirtowałyśmy – ale to było niewinne i do niczego nie prowadziło, bo była dziewczyną mojego brata, z którym zaszła w ciążę. – Obie uznały, że dziwnie byłoby, gdyby obie się spiknęły i nadal pozostawały na stopie koleżeńskiej. – Julia żyje po swojemu i to jest wspaniałe. Wiesz co ostatnio zrobiła? Była u lekarza ze skręconą kostką i po szybkim badaniu równie prędko bzyknęła się z tym doktorkiem. – Nawet go nie znała, co dodawało pikanterii i pełnej swobody. Właśnie taka była Julia. Prowadziła szalone życie i to je swego czasu połączyło, ale też rodziło wizję, których Joan nawet nie chciałaby widzieć przed oczami. – Kiedy o niej powiedziałaś i to dopiero teraz „po jakimś czasie” w mojej głowie od razu powstała wizja.. – Zacisnęła wargi i odwróciła głowę w bok. – To naprawdę głupie, ale od razu pomyślałam, że wy dwie mogłyście uprawiać seks. – Musiała się do tego przyznać. Wymyślanie wymówki na to, czemu tak się zachowywała byłoby niezwykle trudne. – Dosłownie miałam to przed oczami i szczerze wcale bym się nie zdziwiła, bo obie jesteście piękne i.. – Westchnęła znów odwracając głowę w bok. – ..to mnie tak bardzo zezłościło. – Sięgnęła dłonią pod włosami do karku, który rozmasowała w nerwowym odruchu. Na nic dosłownie się nie deklarowały ani nie wyznaczyły sobie ram. Niektóre rzeczy po prostu się stały i działy się dalej, bo obie tego chciały. Tylko, czy w takiej sytuacji Joan mogła mówić Prii, żeby nie umawiała, całowała i nie bzykała się z innymi? Nie myślała o tym, ale teraz kiedy tak się poczuła miała ochotę sporządzić umowę, co było równie szalone jak jej reakcja. – Wiem, że nie jesteś taka jak te wszystkie chuje, które zdradzały ze mną swoje żony i partnerki. Jesteś dorosła, możesz spotykać się z kim chcesz, a jednak ja.. nie chce żebyś mogła. - spotykać się z kim chciała. Z kim innym.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Powoli zsunęła dłonie z ramion Joan, gdy ta obróciła się przodem. Nie wchodziła jej w słowa. Pozwoliła Terrell na wyrzucenie wszystkiego, co zalegało jej na barkach, bez zbędnych komentarzy, w formie słów, parsknięć czy nawet wymownych spojrzeń.
Mały flirt to jeszcze nie zdrada, szczególnie gdy przebiega w formie bardziej żartobliwej, niż prowadzącej do czynności seksualnych. Tak przynajmniej określiłaby Warren spotkanie w lesie, przy powalonym motocyklu.
Nie zaszokowały jej również rewelacje, dotyczące przygód Julii z pewnym lekarzem. Jej sprawa, co wyprawiała i w jakim kierunku potoczy się później jej życie, po zerwaniu z Hydem. Jak dowiedziała się od samej Crane, rozstanie z ojcem straconego dziecka wcale nie było takie łatwe. Być może szukanie przygód u innych i przeskakiwanie z kolejnych kwiatów dawało pewne ukojenie na krótko, ale w dłuższej perspektywie, to raczej nie działało. Nie zamierzała jednak wytykać tego malarce, bo żyła swoim życiem i nie potrzebowała moralizatorstwa. Szczególnie nie od kogoś, pokroju Warren, notorycznie igrającej z prawem.
- W tamtym lesie, po bliskim spotkaniu z błotem? - wymamrotała w końcu, jakby wizja Terrell uwzględniała zapasy w błocie, albo pobliskich krzakach. Chociaż nie, do krzaków Pria miała uraz, szczególnie po tym co odwaliła Mia. Tylko największe perwersy gzą się w krzewach; najlepiej w takich z trującym bluszczem.
Już nie będzie dopytywać.
Westchnęła cicho, widząc, jak Joan wciąż unika bezpośredniego skrzyżowania spojrzeń.
- Nic nie uprawiałyśmy - sprecyzowała w końcu. - Oczywiście, poza obgadywaniem cię.
Jednak nawet obgadywania nie było wcale tak dużo. Julia okazała się bardzo taktowna względem relacji swojej koleżanki, a wzmianka o tym, aby Pria nie rezygnowała z Terrell, stawiała ją w dobrym świetle. Cieszyła się, że Joan trafiła na tak pomocną duszę, kiedy reszta mieszkańców Lorne widziała w niej morderczynię. Wsparcie ze strony Julii było bardzo ważne i możliwe, że to dzięki niej Terrell nie zwariowała, przytłoczona nieprzyjemną rzeczywistością.
- Czemu miałaby chcieć spotykać się z kimś innym… ?
skoro mam ciebie?
Prawie wypowiedziała to na głos, zamiast tego zagryzając dolną wargę. Poniekąd wiedziała, co Joan ma na myśli. To wyznanie poruszyło delikatne struny, przyczyniając do podniesienia temperatury ciała.
Więc jakie proponujesz rozwiązanie?
Nie chciała do tego podchodzić przedmiotowo. Szczególnie nie teraz, gdy słyszała w głosie Terrell tamtą dziewiętnastolatkę, dzięki której dzielnie przetrwała w więzieniu kolejny rok. Ciężki i wyczerpujący, ale ostatecznie dobiegający końca. Wciąż miała do niej cholerną słabość, której się tak łatwo nie wyrzeknie.
- Chcesz żebyśmy miały się na wyłączność? - dopytała wreszcie, konfrontując się z brązowymi oczami. To było raczej oczywiste. Obie tego chciały, chociaż Warren udawała, że wcale o tym nie myśli. Nie chciała zbyt intensywnie się nad tym zastanawiać, bo wciąż pamiętała o planach Joan, związanych z wyjazdem z Australii. Dopóki jednak obie siedziały w Lorne mogły… spróbować. Warren wiedziała, że jest w stanie dotrzymać tej niepisanej umowy, gdyż nie oglądała się za nikim innym, chociaż mogła. Joan zwyczajnie absorbowała całą jej uwagę w tym temacie i nawet nie chciałaby zbyt szybko zmieniać takiego stanu rzeczy.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Czuła się głupio, że wyobraziła sobie coś do czegoś nie doszło. Tylko, że to stało się tak szybko i cóż.. musiała się z tym uporać. Musiała wyznać prawdę jednocześnie przyznając do złości a ta miała bliski związek z zazdrością, o której wprost nie powiedziała, ale łatwo się tego domyślić. Samo jej zachowanie i słowa wręcz krzyczały, że była zazdrosna o potencjalne (wyobrażone) spiknięcie Julii z Prią.
- Bo masz do tego prawo. Do szczęścia i stabilności. – Warren na to zasłużyła. Na coś, czego Joan teraz nie mogła jej obiecać, bo przecież miała inne plany. Nie wyobrażała sobie, że zostanie w Lorne Bay, ale też nie chciała aby przez ten czas przemytniczka spotykała się z innymi. Cholera, była trochę jak pies ogrodnika tylko, że teraz korzystała, a potem i tak zamierzała wyjechać. Była okropna. Przynajmniej tak się czuła, dlatego wodziła wzrokiem na boki niepewna jak Warren zareaguje.
Znów wzięła głęboki wdech, przełknęła ślinę i wreszcie spojrzała na Prie.
- Wiem, że to niedorzeczne po tym jak ci powiedziałam o swoich planach, ale tak – chcę. – Otworzyła ramiona tak, jakby nic nie mogła na to poradzić. Bo cholera nie mogła. Było jak było. – Pragnę cię dotykać kiedy zechcę i nie życzę sobie, żeby robił to ktoś inny. – Mogła brzmieć jak gbur, ale wcale nie miała władczego tonu. Nie rozkazywała i nie stawiała twardych warunków. Po prostu luźno przedstawiała swoje stanowisko, bo jej samej było dziwnie z ów układem i samymi myślami. Do tej pory nikogo nie miała na wyłączność. Żadnego oficjalnego partnera ani partnerki. Nawet sponsor miał żonę, więc koncepcja bycia z kimś bez wiedzy o istnieniu osób trzecich była nowością, ale też czymś szalenie pożądanym w życiu Joan. – Czy proszę o wiele? – zapytała ciszej i łagodniej wciąż starając się utrzymać kontakt wzrokowy. To nie było łatwe, bo właśnie mierzyła się z czymś nowym. Miała trzydzieści sześć lat i zerowe doświadczenie w byciu z kimś na stałe, co jednak nie oznaczało, że nigdy tego nie pragnęła. Po prostu nie przypuszczała, że kiedykolwiek ktoś zechce być z nią na wyłączność. To było coś nieosiągalnego, wręcz abstrakcyjnego, bo nigdy nie spodziewała się, że kiedykolwiek przestanie być dziwką a potem utrzymanką sponsora.

Val Warren
ODPOWIEDZ