dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
#5

Nic dobrego nie dzieje się po drugiej w nocy.
Dottie obejrzała Jak poznałem waszą matkę już tyle razy, że powinna wytatuować sobie to stwierdzenie gdzieś na ręce i spoglądać na nie za każdym razem, gdy zastanawiała się właśnie nad podjęciem kolejnej złej decyzji. Wystarczyło przecież wsiąść do taksówki razem z Nalą i Arią, pojechać do domu i, jak na grzeczną dziewczynkę przystało, położyć się do łóżka - niewiele by straciła, przecież nic dobrego nie dzieje się po drugiej w nocy, prawda? Najwyraźniej jednak Halloween nie było dniem dobrych wyborów, bo blondynka pożegnała się z przyjaciółkami i wróciła do baru, aby wypić jeszcze kilka drinków z całkiem przystojnym wampirem, który podrywał ją przez cały wieczór. I choć z początku wszystko zapowiadało się całkiem obiecująco, to gdy w końcu zaczął jej w końcu pokazywać zdjęcia swoich dzieci, zapraszając ją jednocześnie do siebie, uznała, że nie jest aż na tyle zdesperowana by taka propozycja mogła ją kiedykolwiek zainteresować. Oczywiście, już ta masywna wtopa powinna uświadomić jej, że to najwyższy czas by zakończyć dzisiejszą zabawę, jednak jeśli Dottie na coś się uparła, nie istniała taka siła, która mogłaby ją przekonać do zmiany zdania.
Wystarczyło więc kilka całkiem smacznych shotów, jej ulubiona piosenka oraz grupka dziewczyn, w przebraniach seksownych [tu wstaw odpowiedni przymiotnik], które wciągnęły ją ze sobą do zabawy, a Buchanan już tańczyła na barze. Co prawda, dość szybko zrobiło jej się bardzo gorąco, co akurat nie powinno nikogo dziwić, bo w prawie trzydziestostopniowym australijskim upale, była przebrana za postać z Krainy Lodu. Kokieteryjnym ruchem zrzuciła więc z siebie najpierw różową czapkę, później pelerynkę i nieco poluzowała wiązanie przy dekolcie sukienki - niewiele, ale najwyraźniej i tak za dużo. Przez jednego z obecnych w barze mężczyzn, zachowanie pijaniutkiej Dottie zostało uznane za wystarczającą zachętę, by spróbować złapać ją za udo.
I gdy próbowała uchronić się przed łapami jakiegoś oblecha, przypomniała sobie, że przecież nic dobrego nie dzieje się po drugiej w nocy.


weston maclaren
sumienny żółwik
.
starażak sam — lorne bay fire station
28 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Dzielny strażak, który zdecydowanie ma w swoim życiu zbyt wiele kobiet.
002.

Chociaż w tym roku Weston mógł swobodnie przebrać się i wyruszyć na halloweenową imprezę, ponieważ ominął go dyżur, składający się najczęściej ze zgłoszeń pijanych ludzi, którym rytualne palenie fotografii byłych partnerów wymknęło się spod kontroli, to w jego życiu panował tak ogromny chaos, że nawet nie miał na to szczególnej ochoty. Prawdopodobnie, gdyby nie fakt, że na ten jeden wieczór miasteczko zamieniało się w miejsce rodem z filmu, przystrojone w przerażający sposób oraz wypełnione mniej lub bardziej strasznymi postaciami, prawdopodobnie nie zorientowałby się, że ot nadeszło Halloween. Zwłaszcza kiedy jego głowę bezustannie zaprzątały wykrzyczane mu prosto w twarz słowa Verde o tym, że prawdopodobnie zostanie ojcem. Prawdopodobnie. Jakby samo przedłużenie linii swojego rodu nie było wystarczająco stresujące, to nie miał pewności, czy aby na pewno. Dodatkowo, co to oznaczało dla niego i Dottie? Zresztą… czy oni w ogóle jeszcze mieli rację bytu po tym jak spektakularnie zaprzepaścił ich związek, stawiając wszystkie karty na coś, co okazało się tylko złym założeniem?
Zdecydowanie nie dało się ukryć, że taka mieszanka wybuchowa nie była zbyt dobrym komponentem świetnej zabawy na jednej z miejscowych imprez, ale z drugiej strony MacLaren nie chciał też siedzieć w domu sam ze swoim wisielczym nastrojem. Z tego powodu zgodził się wyjść na miasto z kumplami z remizy, ale kategorycznie odmówił przebierania się. I tym sposobem znalazł się w Moonlight Bar, jako jedyny ubrany w zwykły tiszert z logo remizy, sącząc kolejną już szklankę whisky. Jego kumple dawno ulotnili się w głąb pomieszczenia, obracając w tańcu seksowne [tutaj wstaw odpowiedni przymiotnik]. Sam zbierał się w sobie do powrotu do domu, kiedy kątem oka dostrzegł pewną doskonale znajomą mu sylwetkę. Poznałby ją wszędzie. Czasem odnosił wrażenie, że kiedy pierwszy raz powiedział magiczne kocham, został wyposażony w radar, który pozwalał namierzyć mu Dottie zawsze i wszędzie. Zresztą, często odnosił wrażenie, że zna ją lepiej niż samego siebie. Podniósł się z barowego stołka i powoli ruszył w jej stronę, obserwując rozwój wydarzeń. Uśmiechnął się pod nosem, lekko rozbawiony, kiedy uskuteczniała ten pruderyjny striptiz. Przynajmniej do momentu, w którym jakiś nieznajomy w dość natarczywy sposób złapał Buchanan za udo.
Weston MacLaren nigdy nie należał do szczególnie porywczych osób, trzeba to na wstępie zaznaczyć. Był raczej opanowany, a wszelkie swoje frustracje wyładowywał, najczęściej jeżdżąc na motocyklu. Ale dzisiejszego wieczora skrzyżowały się dwie, niekoniecznie dobrze łączące ze sobą składowe. Alkohol oraz obca dłoń na udzie jego byłej żony. Szczęka momentalnie zacisnęła mu się w ostrzegawczym wyrazie, kiedy zdecydowanym ruchem sięgnął do ów przedramienia, na którym zacisnął palce, odsuwając delikwenta od Dottie.
Znajdź sobie inną Annę, co? — poradził mu grzecznie, przenosząc spojrzenie na kobietę — A ciebie do reszty posrało? Złaź stamtąd — fuknął, odrobinę zapominając, że jednak się rozwiedli, a on oficjalnie nie rościł sobie już praw do tego co robiła, z kim lub czy było to bezpieczne. W tym momencie był po prostu wściekły, co odzwierciedlały jego oczy.

Dottie Buchanan
powitalny kokos
wes
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
Zwykle kiedy jesteśmy przekonani, że sytuacja nie może stać się jeszcze gorsza, wszechświat postanawia udowodnić nam, że nie tylko może, ale stanie się. I to szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Trudno ukryć, że nawet dla spoglądającej na świat przez różowe okulary Dottie obrót zdarzeń nie wydawał się zbyt obiecujący - wirujący przed oczami i ręka jakiegoś faceta wsuwająca się pod obszerną spódnicę jej kostiumu, to zdecydowanie nie scenariusz na zakończenie Halloweenowego wieczoru jaki sobie wyobrażała. Całe szczęście, w tym samym czasie gdy ona kombinowała jak najszybciej pozbyć się natręta, by przypadkiem nie nabawić się po tym wszystkim jakiejś poważniejszej traumy, ktoś postanowił zostać jej rycerzem w lśniącej zbroi. W pierwszym odruchu przyjęła to z ulgą, jednak kiedy uświadomiła sobie komu zawdzięcza ratunek, zaczęła zastanawiać się czy nie wolałaby zmierzyć się zamiast tego z obłapiającym ją facetem. Wes. Jej Wes... choć właściwie już nie jej.
Ponoć tuż przed śmiercią człowiekowi przelatuje przed oczami całe życie - Dottie chwilowo nie wybierała się jeszcze na tamten świat, ale poczuła się dokładnie tak samo. Ich pierwszy pocałunek, Wes odbierający ją z lotniska by oznajmić jej, że nigdy nie pozwoli już by ktoś złamał jej serce, felerne brownie na ich weselu, które wszystkie ciotki wspominały po dziś dzień, każdy poranek gdy budziła się obok, bezsensowne kłótnie, które i tak zawsze kończyli w swoich ramionach, niekończące się rozmowy o niczym i te chwile, gdy byli tylko dla siebie. Wszystko to wieńczył wściekły Weston, rzucający jej na stół papiery rozwodowe i... nagle poczuła jak brakuje jej powietrza, a serce znów rozbija się na milion drobnych kawałeczków.
Chciała się skulić i rozpłakać, jednak gdy tylko odezwał się do niej, jej nastrój zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. A ciebie do reszty posrało? Złaź stamtąd. Że co, proszę? - Bo co mi zrobisz, co? - zapytała butnie, podpierając się pod boki i nachylając się nieco w jego stronę. Gdyby miała obstawiać, strzeliłaby, że po prostu ją stamtąd ściągnie, najlepiej w trybie natychmiastowym. Niemniej, wątpliwa przyjemność ścigania pijanej Dottie (która zapewne zaczęłaby mu uciekać) została mu oszczędzona w tym samym momencie, w którym jedna z wyginających się w tańcu seksownych [tutaj wstaw odpowiedni przymiotnik] straciła poczucie równowagi i wpadła prosto na Buchanan. Ta zaś, przechylona w stronę swojego byłego męża i pijana jak messerschmidtt, nie miała najmniejszych szans utrzymać się na obcasach na barze i z piskiem runęła prosto w ramiona Wesa. Tyle dobrego, że mając doświadczenie w ściąganiu kotów z drzewa, jakimś cudem nie dał jej upaść na ziemię, bo chyba nie byłoby czego zbierać. - Nie myśl sobie, że skoro postanowiłeś zabawić się w księcia z bajki, to ja cię teraz będę słuchać. I gwoli ścisłości, to wcale stamtąd nie zlazłam tylko zostałam usunięta podstępem i, jeśli pozwolisz, to zamierzam tam teraz wrócić i świetnie się bawić. Nie, cofnij, wcale nie musisz na to pozwalać, ja i tak wracam. I żebyś wiedział, to w tej bajce książę Hans był akurat czarnym charakterem - oznajmiła zadziornie, mimo wszystko nie wracając do tańczenia, tylko zaplatając dłonie na jego szyi, gdyż nagle poczuła jak kręci jej się w głowie. - Mówiłam ci już, że wyglądasz przystojnie z takim zarostem? Totalnie powinieneś zapuścić brodę - wymamrotała, dotykając jego policzka, skoro i tak musiała już zaczekać, aż bar przestanie wirować przez oczami. Zaczęła się zastanawiać czy wciąż używał tych samych perfum i doszła do wniosku, że gdyby dyskretnie pochyliła się do przodu, to byłaby w stanie powąchać jego szyję. Traf chciał jednak, że pijana Dottie absolutnie nie była w stanie zrobić niczego dyskretnie, więc musiało to wyglądać nieco dziwnie. - Niedobrze mi - dorzuciła na sam koniec.

weston maclaren
sumienny żółwik
.
starażak sam — lorne bay fire station
28 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Dzielny strażak, który zdecydowanie ma w swoim życiu zbyt wiele kobiet.
Zacisnął szczękę, w myślach licząc powoli od dziesięciu do zera, aby wprowadzić w siebie nieco więcej cierpliwości i opanowania, co nie było takie proste, kiedy wciąż buzowała w nim wściekłość zmieszana z zazdrością i zdezorientowaniem po łapczywym geście ze strony nieznajomego faceta. Na szczęście, chociaż on miał w sobie na tyle rozsądku, że posłuchał kulturalnej prośby Wesa i ulotnił się, zostawiając dwójkę samej sobie.
Bo cię stamtąd ściągnę siłą, a tego chyba nie chcesz, co? — odpowiedział spokojnie pytaniem, na jej pytanie i przechylił głowę w bok, nieznacznie mrużąc oczy. Dało się w nich dostrzec nutkę rozbawienia. Nie dało się ukryć, że gdyby faktycznie postanowił ją zdjąć z baru, nie sprawiłoby mu to większej trudności. Na co dzień zawodowo ściągał zbłąkane kotki z drzew, czym była więc dla niego była żona? Z jego wzrostem i postawnością, wystarczyło tylko sięgnąć. Szczęście w nieszczęściu, że finalnie nie był zmuszony do zrealizowania swojej groźby, kiedy Buchanan runęła wprost w jego ramiona. Sprawnie ją przechwycił, udaremniając tym samym upadek i ewentualne skręcenie kostki. Dobrze, że jak na swój wzrost była dość drobna, więc nawet nie ugięły się pod nim kolana.
Mhm — mruknął tylko na jej wywód na temat tego, że zejście z baru bynajmniej nie było dobrowolne i celowe. Nie chciał wdawać się z nią w dyskusję, ponieważ nie był w stanie jej przegadać na trzeźwo, a co dopiero teraz, kiedy ewidentnie za dużo popiła. Minęło za dużo czasu, kiedy ostatnim razem podjął walkę z jej gadką, wyszedł z wprawy. Na wszelki wypadek wyciągnął jednak rękę i objął ją za przedramię, kiedy postanowiła wrócić na bar. Odetchnął ukradkiem, widząc, że finalnie była to tylko pusta groźba i ponownie pozwolił na to, aby ich spojrzenia się spotkały — Dobrze wiesz, że bliżej mi do Kristoffa — odpowiedział odruchowo, po czym skrzywił się nieznacznie na wspomnienie maratonu Frozen, jaki przyszło mu oglądać — Nie, jeszcze o tym nie wspominałaś. Ale do tej pory nie dałaś znać, że wróciłaś, więc chyba nie było ku temu okazji — wytknął jej delikatnie, pozwalając na to, aby objęła go za szyję. Sam oplótł jej talię i nieznacznie do siebie przyciągnął. Dzięki temu on miał pewność, że mu nie ucieknie, a inni członkowie imprezy jasny komunikat, że ta Anna jest już zajęta i mogą szukać dalej — Rozważę zarost — dorzucił i uśmiechnął się, ale ten przyjemny moment został zburzony przez kolejne słowa blondynki — Przez moje perfumy? — nawiązał najpierw do jej bardzo subtelnego obwąchania jego szyi, zanim pociągnął ją w stronę wyjścia z baru — Chodź, pijana królewno, przewietrzymy cię trochę — westchnął, dochodząc do wniosku, że nawet, teraz kiedy sam nie wiedział, na czym stoi ich znajomość i kim tak naprawdę dla siebie są, nie potrafił się nią nie opiekować. To było silniejsze od niego.

Dottie Buchanan
powitalny kokos
wes
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
- Po pierwsze, nie ośmielisz się. A po drugie, nawet jeśli się ośmielisz, to nie dasz rady. Nie ma takiej siły, która by mnie teraz stąd ściągnęła, Maclaren - przegadywała się z nim jak zawsze, chyba bardziej z przyzwyczajenia, niż z rzeczywistej chęci pozostania wśród innych pijanych dziewcząt. Być może to jedynie kwestia alkoholu, krążącego w jej organizmie, ale to wszystko przychodziło jej zupełnie naturalnie, wręcz bezwiednie. W końcu, po wszystkim przez co przeszli, nie powinna rozmawiać z nim jakby nic się nie stało. Jakby znowu był po prostu jej Wesem, który z czystej chciał ją zabrać do domu, zanim zrobi coś, czego będzie żałowała. Znał ją i jej limity o wiele lepiej, niż ona sama.
- Do Kristoffa? Kristoff, mój drogi, ożenił się z Anną, a ty... - uniosła nawet palec do góry, aby udowodnić mu swój niepodważalny argument, tylko że dokładnie w tej samej chwili uświadomiła sobie, że Wes też ożenił się z Anną. Równie niezdarną, plecącą od rzeczy, mającą bzika na punkcie czekolady, gotową poślubić dopiero co poznanego faceta, a teraz nawet przebraną w kostium owej protagonistki Krainy Lodu. Odchrząknęła więc tylko i postanowiła zmienić taktykę. - Wiesz co? Może rzeczywiście jesteś jak Krisftoff. Że mądry jest inaczej, że lubi rogaczy, to naturze w brew ale cicho sza! To co, że trochę jest nietentego i każdy widzi to? No wypisz wymaluj ty - dogryzła mu, śpiewając na cały bar i nie potrafiąc powstrzymać dawnych przyzwyczajeń, a jednocześnie nie mogąc się zmusić, by pociągnąć refren do końca. Będzie z niego gość tentego gdy ktoś ja ty pokocha go. Bo przecież dla niej był zawsze gościem tentego, być może najbardziej tentego jak się tylko dało, ale jeszcze nie tak dawno temu dał jej jasno do zrozumienia, że między nimi to już koniec. - Och, wybacz. Nie sądziłam, że po tym jak oznajmiłeś mi, że nie chcesz mnie już nigdy widzieć, zażądałeś ode mnie rozwodu i właściwie zmieszałeś mnie z błotem, powinnam wpaść z brownie i powitalną butelką - rzuciła z przekąsem i pewnie pod wpływem alkoholu wkurzyłaby się o to jeszcze bardziej, gdyby praktycznie w tym samym momencie jej do siebie nie przyciągnął. Najwyraźniej niewiele było potrzeba, aby ją udobruchać i zająć jej myśli czymś innym. Czy dokładniej mówiąc, kimś innym. - Przez tequilę. Zmieniłeś perfumy? Nie zauważyłam - odchrząknęła ze swoim tragicznym aktorstwem, które wkraczało na scenę zawsze wtedy, gdy ktoś jak teraz przyłapał ją na gorącym uczynku. Nie chciała, by wiedział, że za nim tęskniła i tego jej cholernie brakowało. - Sam jesteś pijaną królewną i powinieneś się przewietrzyć, ja nigdzie nie idę! - oznajmiła butnie, choć jednocześnie ufnie podreptała za nim w stronę wyjścia z baru. - Może wolniej troszkę, co? Przez ciebie wszystko aż się kręci - jęknęła, łapiąc się za brzuch, bo radosne upojenie zaczęło powoli przechodzić w etap, w którym pragnęłaby jedynie porozmawiać z wnętrzem toalety.

weston maclaren
sumienny żółwik
.
starażak sam — lorne bay fire station
28 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Dzielny strażak, który zdecydowanie ma w swoim życiu zbyt wiele kobiet.
Uśmiechnął się szelmowsko, kiedy tak wyzwała na próbę jego siłę i męskość. Zupełnie tak jakby wcale wcześniej nie postanowił samodzielnie, że nie wyjdzie stąd bez blondynki, a przynajmniej w stu procentach przekonany o jej bezpieczeństwie.
Jesteś chuchrem, jaki mam mieć niby kłopot w ściągnięciu cie stamtąd? — zapytał spokojnie, zresztą całkiem trafnie, bowiem w końcu codziennie pracował siłowo, często przerzucając cięższe elementy sklepienia, w przypadku większych pożarów, czym więc było dla niego zarzucenie sobie na ramię Dottie. Żeby pierwszy raz… — A ja? — przechylił głowę, nie przestając się uśmiechać. O tak, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że kobieta wpadła w swoje własne sidła i nie mógł ukryć tego jak bardzo mu się to spodobało. Jednak oglądanie tej bajki wyszło mu na dobre, nie znał dnia ani godziny, a tu proszę — A ja też poślubiłem Annę, tylko że… — tym razem to jemu zabrakło języka w gębie, jak zwykle, kiedy przychodziło do rozmawiania o największym błędzie, jaki do tej pory popełnił w życiu. Stety, niestety w tym samym momencie Dottie podjęła na całe gardło piosenkę, skupiając na sobie jeszcze więcej spojrzeń ludzi zebranych w barze. Skonsternowany Wes mruknął coś niezrozumiale pod nosem i chwycił kobietę pod ramię, zdecydowanym ruchem pociągając w kierunku wyjścia. Co nie było tak proste, biorąc pod uwagę tłok, panujący w lokalu.
Ze złośliwością ci nie do twarzy, Buchanan. Poza tym dobrze wiesz, że usiłowałem cię potem znaleźć, ale znalazłaś sobie godne zastępstwo, więc najwyraźniej aż tak mocno za mną nie tęskniłaś — powstrzymał się przed przewróceniem oczami. Nie dało się ukryć, oboje byli po prostu emocjonalnymi debilami i potrzebowali porządnego kopniaka od wszechświata, żeby przestać wymyślać sobie kolejne wymówki, aby nie być ze sobą i po prostu sobie na to pozwolić. Dla świętego spokoju ich samych i całej reszty świata.
Właśnie przez ten wirujący świat nie możemy iść wolniej. Ile razy mam ci jeszcze tlumaczyć — pokręcił głową, wlekąc swoją powłóczącą nogami byłą żonę do wyjścia. Kiedy doszedł do wniosku, że w ten sposób daleko nie zajdą, faktycznie przerzucił ją sobie przez ramię i torując drogę, wyprowadził ich na świeże powietrze. Kawałek za lokal, w ustronne miejsce, stawiając Dottie obok drzewa i spoglądając na nią dość nieufnie — Będziesz rzygać? — zapytał kontrolnie, aczkolwiek cała jej persona jednoznacznie na to wskazywała. Był więc w pełnej gotowości do trzymania jej włosów. Nauczył się tego już lata temu. Jednocześnie poczuł cholernie nieprzyjemne ukłucie w dołku na myśl o tym, że wszystko mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej, gdyby jednak oparł się swoim kumplom i nie przyszedł do Moonligh Bar na szota whisky. Na samą myśl o oblechu ze środka i jemu robiło się niedobrze.

Dottie Buchanan
powitalny kokos
wes
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
To był już chwyt poniżej pasa, bo Weston doskonale wiedział, jak Dottie reagowała na ten jego uśmieszek. Momentalnie poczuła znajomy uścisk w żołądku, po którym dały o sobie znać te cholernie nieznośne motyle. I choć kiedyś, to sprawiało, że jedynie kochała go bardziej, teraz jednak z przyczyn bardziej praktycznych nie powinni drażnić jej układu pokarmowego.
- Wielki. Wielki kłopot, Maclaren. Będę gryźć i drapać i krzyczeć... i chyba zapomniałeś też, że jestem wyszkolonym funkcjonariuszem policji? - co prawda, nie w tym kraju, ale to teraz nie miało znaczenia. Po prostu nie mogła dać mu satysfakcji, nie po tym jak próbował brać ją pod włos. I, ku jej nieszczęściu, z zadowoleniem wytrącał jej z ręki kolejne argumenty. Mógł ją, co prawda, potorturować nieco dalej i kazać jakoś wybrnąć z własnych słów, ale na jej szczęście sam zapędził się w kozi róg. - Tylko, że? - przekornie odpłaciła mu pięknym za nadobne, bo nie byłaby sobą, gdyby nie drażniła się z nim zawsze wtedy, gdy nadarzał się ku temu nawet cień okazji.
- Okej, może jestem troszkę... ciutkę pijana - tak naprawdę to zdecydowanie przesadziła i niebezpiecznie się już zataczała - ale nie na tyle pijana, żebyś do mnie takie bzdury mówił, Maclaren. Po pierwsze... - przerwała na chwilę, bo teatralnie uniosła do góry dwa palce i coś jej nie zagrało w tym równaniu. Zmarszczyła więc nosek, dodała jeden palec, a potem odjęła dwa i chyba już się wszystko zgadzało, chociaż nadal wirowało przed oczami. Odchrząknęła więc i dokończyła myśl. - Po pierwsze to głupoty opowiadasz, bo jakbyś się tylko pojawił w Perth to bym zadzierała kieckę do góry i rozkładała nogi tak szybko, że prędkość światła zostałaby daleko w du... to chyba źle zabrzmiało, ale wiesz o co mi chodzi - znał ją lepiej, niż ona samą siebie, jednak i tak nie chciała, żeby wziął ją teraz za puszczalską. Chociaż może na jej obronę, z własnym mężem to działało inaczej? - A po drugie, to obiecałeś, że już nigdy nie będę płakać przez żadnego faceta, bo ty, ty Westonie Maclaren, będziesz ostatnim facetem w moim życiu, a ja jak durna siksa ci uwierzyłam. Jak myślisz, co zrobiłam zaraz po tym jak mnie zostawiłeś bez nadzoru odpowiedzialnego dorosłego? Znalazłam sobie najmniej odpowiedniego faceta w promieniu stu kilometrów, bo chyba liczyłam na to, że się zjawisz i mi to wybijesz z głowy. Ale się nie zjawiłeś. A teraz to ja już ci bardzo dziękuję za pomoc, znajdę sobie takie zastępstwo, że ci w pięty wejdzie. W pięty, Maclaren! - zapomniała podnieść drugi palec, więc ten jeden, który trzymała w górze wbiła w Westonową klatkę piersiową. I choć jej wystąpienie trudno było nazwać subtelnym, to alkohol najwyraźniej rozwiązał jej język i sprawiał, że zaczynała z siebie wylewać wszystkie żale, jakie dręczyły ją od czasu rozwodu.
- Teraz mi tu jeszcze z mansplainingiem będziesz wychodził? I... co ty robisz?! Postaw mnie na ziemię! Wes, ja nie chcęęę! - pisnęła, kiedy straciła grunt pod nogami, a były mąż przerzucił ją sobie przez ramię. - Tak się nie godzi traktować księżniczki, postaw mnie natychmiast! No postaw bo mi niedobrze i... to ja ci kupiłam te jeansy? Czy ćwiczyłeś na tyłek ostatnio? - uznała, że jak skupi wzrok na pośladkach swojego męża, to może nie zwróci mu na plecy całego przekroju dzisiejszego wieczoru. Całe szczęście, traktowanie jej jak worka kartofli nie potrwało szczególnie długo, bo Wes zaraz odstawił ją obok jakiegoś drzewa, o które to mogła się oprzeć i zgiąć się w pół. - Nie... tak... nie wiem... to niewykluczone - wymamrotała, łapiąc go za przedramiona i pochylając się do przodu. Ona sama jeszcze nie myślała o tym, co mogłoby się stać, gdyby Weston walecznie nie odciągnął od niej natręta, gdyż resztki swojej uwagi musiała skupić na tym, by jakoś utrzymać się na nogach.

weston maclaren
sumienny żółwik
.
starażak sam — lorne bay fire station
28 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Dzielny strażak, który zdecydowanie ma w swoim życiu zbyt wiele kobiet.
Poniżej pasa, czy też nie, bynajmniej nie zrobił tego celowo. Czasami sama obecność Dorothy wyzwalała w nim ten konkretny rodzaj uśmiechu i pomimo oziębłych stosunków, jakie ich teraz łączyły, pewne rzeczy najwyraźniej pozostawały niezmienne. Pozwolił jej też cierpliwie na wymienienie wszystkich kłopotów, na jakie miał zostać narażony w razie próby ściągnięcia jej z baru.
A ty zapominasz, chyba że mam na co dzień do czynienia z takimi drapiącymi i gryzącymi istotami. Wprawdzie mniejszymi od ciebie, ale kto wie, czy nie bardziej zażartymi. Chociaż na pewno mniej pyskatymi — ostatnie zdanie dodał bardziej do siebie, niż do niej, tuż przed tym jak wpadła mu w ramiona.
Tylko że jestem idiotą, okej? To chciałaś usłyszeć? Teraz w końcu ze mną pójdziesz, zanim będę musiał cię wywlec? — wsunął ręce do kieszeni spodni i na moment uciekł wzrokiem w bok. Nie lubił przyznawać się do swoich słabości, a niewątpliwie wypuszczenie jej ze swoich ramion z powodu czegoś, co finalnie okazało się nieprawdą, było powodem do zażenowania i wstydu. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy nadal kochał tę wariatkę i prawdopodobnie nic nie wskazywało na to, aby miało się to kiedykolwiek zmienić.
Ledwie hamował śmiech, kiedy usiłowała zaprezentować mu odpowiednią ilość palców, z zacięciem na twarzy, typowym dla jej pijanej wersji. Nic jednak nie powiedział, cierpliwie czekając na to, co chciała mu przekazać. Wtrącił się dopiero w momencie, w którym dała mu do zrozumienia, że nie miała pojęcia o tym, że za nią pojechał.
Nie, dlaczego źle? — odpowiedział pytaniem na pytanie, uśmiechając się przy tym głupkowato. Nic nie poradził na to, że był tylko facetem, który w dodatku wypił wcześniej kilka kolejek whisky, toteż jego spojrzenie prześlizgnęło się bynajmniej nie ukradkiem po sylwetce Dottie, a krew popłynęła szybciej w żyłach, kiedy przypomniał sobie jej krągłe kształty. Szybko jednak wrócił na ziemię — Oczywiście, że się zjawiłem — przerwał jej poirytowanym głosem. Jak mogła w ogóle w to wątpić? Przecież zawsze był obok, niezależnie od sytuacji. Pokręcił głową i przeczesał włosy palcami obu dłoni, zanim wrócił do wątku — Pojechałem za tobą jak kretyn od razu po tym jak spakowałaś walizki, ale powiedziano mi, że nie chcesz mnie widzieć i jesteś szczęśliwa z kimś innym. Nigdy nie chciałbym psuć twojego szczęścia, Dottie. Nawet jeśli nie jest u mojego boku — na sam koniec zwiesił ramiona, kiedy ponownie poczuł nieprzyjemny ucisk własnych słów na sercu.
Przestań się wydzierać wariatko — syknął konspiracyjnie, nie chcąc zostać przez pomyłkę wsadzony za kratki za nagabywanie kobiety w barze, choć prawda była zupełnie odwrotna i jedynie ją ratował od podobnego losu — Ćwiczyłem, widać? — zaśmiał się w odpowiedzi i gdyby nie fakt, że Dottie zwisała z jego ramienia, puściłby jej oczko. Kiedy znaleźli się na świeżym powietrzu, obserwował Buchanan, w pełnej gotowości do interwencji, kiedy jej żołądek w końcu podejmie decyzję, która z każdą kolejną chwilą zdawała się być coraz bardziej jednoznaczna. Westchnął, zastanawiając się pośpiesznie, czy miał czystą zapasową pościel, w końcu gdzieś musiał przenocować tę pijaną księżniczkę. Nawet nie wiedział, gdzie teraz mieszkała, a nie przypuszczał, żeby była w stanie go w tym poinstruować.

Dottie Buchanan
powitalny kokos
wes
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
Pewne rzeczy pozostawały niezmienne, ponieważ nawet pomimo tak ogromnego nieporozumienia i urazy, jaką w chwili obecnej oboje do siebie żywili, mieli za sobą kawał wspólnej historii, której nic nie było w stanie wymazać. Rozumieli się bez słów i znali się jak własną kieszeń, a taka więź nie znikała tak po prostu z dnia na dzień.
- Jestem skłonna to rozważyć. Chociaż nie wiem czy powinnam opuszczać bar w towarzystwie idiotów - zmarszczyła nosek, starając się jakoś pozbierać wirujące w jej głowie myśli. Coś w tym obrazku zdecydowanie jej nie pasowało, nie wiedziała jeszcze tylko co. Przecież to Weston chciał rozwodu i żadne argumenty nie były w stanie go przekonać, że Dottie jednak go nie zdradziła. Więc dlaczego sprawiał teraz wrażenie, jakby jednak żałował tej decyzji? Otrząsnęła się szybko, bo najwyraźniej zaczynała widzieć to, co chciała, a nie to co działo się naprawdę. Mama miała rację, nic dobrego nie działo się po drugiej w nocy.
- Bo jeszcze sobie pomyślisz, że jestem łatwa czy coś - oznajmiła z rozbrajającą szczerością, wynikającą najpewniej z tequili, która dzisiaj całkiem skutecznie rozwiązywała jej język.
- A kto ci to, cholibka, niby powiedział? Bo na pewno nie ja! - nieco podniosła głos i tupnęła nawet nogą, gdyż zaczynał ją powoli wyprowadzać z równowagi. Czy naprawdę nie zorientował się jeszcze, że o takich sprawach powinien rozmawiać z nią, a nie ze wszystkimi poza nią? To właśnie z tego powodu kłócili się właśnie późną nocą w barze, zamiast próbować zmyć z siebie jakąś farbę w niezidentyfikowanym kolorze, gdyż Dottie z pewnością zmusiłaby ich do założenia pasujących do siebie kostiumów gdyby nadal byli małżeństwem. Nie chciał jej słuchać, gdy próbowała mu uświadomić, że nigdy by go nie zdradziła i nigdy nie spróbował z nią porozmawiać, gdy pojechał za nią, bo uznał, że to co mówią inni musi być prawdą. - Więc wiadomość z ostatniej chwili, Maclaren: nikt nie zepsuł mojego szczęścia tak jak ty. Bo w ciągu jednego dnia straciłam nie tylko faceta, którego kochałam do szaleństwa i przez którego miałam dostać rozstępów po tym jak urodzę już mu gromadkę kaszojadów, ale też najlepszego przyjaciela. I szczerze mówiąc, nawet nie wiem, którego bardziej mi brakuje. Także nie, nie byłam szczęśliwa z kimś innym, bo nigdy nie chciałam nikogo innego, tylko tęskniłam za tobą jak wariatka - wbiła w niego spojrzenie szklących się już od łez oczu, gdyż wciąż nie potrafiła do niego dotrzeć i czuła się tak samo niezrozumiana jak wtedy, gdy przyniósł jej do podpisania dokumenty rozwodowe. - Ale w jednym się z tobą zgodzę, jesteś kretynem - dodała po chwili hardo, starając się ukradkiem przetrzeć powieki, żeby nie pokazać mu swojej słabości. Może i była pijana, ale nie zamierzała się teraz rozklejać.
- Przestanę jak będę chciała! - prychnęła na niego i jeszcze raz pokazowo zaczęła wierzgać nogami, ale Weston trzymał ją tak mocno, że nic nie wskazywało na to, by miał ją jednak odstawić na ziemię. - Czy ja wiem? Nie jestem pewna, musiałabym dotknąć, żeby ocenić - rzuciła przebiegle i nawet wyciągnęła ręce, żeby położyć je na jego pośladkach, ale - niestety - nie dosięgała. - No to akurat ogromne rozczarowanie, bo ty cały czas trzymasz mnie za tyłek i moglibyśmy być kwita - mruknęła z niezadowoleniem, musząc zadowolić się jedynie widokami. Kiedy w końcu odstawił ją na ziemię, mimo wcześniejszych wątpliwości, nie trzeba było długo czekać na odpowiedź jej żołądka - zgięta w pół pijana księżniczka zaczęła bowiem z wątpliwą gracją wymiotować prosto na trawę. - Panie i panowie, teraz krótka przerwa na reklamy i kilka słów od naszego sponsora - wymamrotała nieprzytomnie, podnosząc się nieco do góry, gdy już przestała wydalać zawartość swojego żołądka i bezsilnie oparła czoło o klatkę piersiową Westona.

weston maclaren
sumienny żółwik
.
starażak sam — lorne bay fire station
28 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Dzielny strażak, który zdecydowanie ma w swoim życiu zbyt wiele kobiet.
Rozchylił usta, żeby coś odpowiedzieć na to wychodzenie z idiotami, ale finalnie ponownie je zamknął i machnął ręką. Wydawało mu się, że po pierwsze nie było sensu wdawać się teraz w jakiekolwiek dyskusje z Dottie przez wgląd na jej stan upojenia, a po drugie jutro i tak nie będzie tego pamiętała. Po co zatem strzępić sobie język. Kiedyś popełniał ten błąd, ale w końcu posiadł tę tajemną wiedzę i potrafił wykryć moment, w którym należało dać sobie spokój.
Daj spokój Buchanan, trzynaście lat zajęło nam dojście do pierwszej bazy, to raczej definicja czegoś kompletnie odwrotnego od bycia łatwą — rzucił i nie powstrzymał lekkiego uśmiechu na wspomnienie tego pięknego dnia, kiedy w końcu przeszli na kolejny poziom swojej znajomości, a on mógł odetchnąć spokojnie z wiedzą o tym, że Dottie już nigdy nie wpadnie w sidła jakiegoś kretyna. Bowiem skąd mógł wtedy wiedzieć, że on sam okaże się tym, czego nienawidził najbardziej? O ironio…
Twoja współlokatorka… — odpowiedział powoli, zanim i do niego nie dotarło to, że może faktycznie powinien jednak wyciągnąć ją wtedy siłą z ramion absztyfikanta, niezależnie co usłyszał o jej domniemanym szczęściu. W końcu dość egoistycznie zawsze wiedział, że nikt nie da jej większego szczęścia niż on sam.
Przyjął na klatę jej gorzkie słowa, które zadziałały na niego w podobny sposób, jakby wymierzyła mu właśnie policzek. Oczywiście jak na mężczyznę przystało, nie pomyślał o tym w ten sposób. Okazywało się, że generalnie rzadko kiedy myślał o tak głębokich sprawach jak uczucia, teraz to wszystko wychodziło na wierzch, ponieważ chociaż oczywiście odczuł brak swojej ukochanej kobiety, nie wziął poprawki na to, że zanim się zeszli była przecież jego najlepszą przyjaciółką. Kimś, komu mógł i chciał powiedzieć wszystko i znaleźć w niej wsparcie, tak samo jak w potrzebie je okazać. Miał ochotę chwycić ją teraz w swoje ramiona, ale po raz kolejny górę nad romantyzmem wziął rozsądek i potrzeba wyprowadzenia blondynki na świeże powietrze.
Kiedy w końcu się tam znaleźli, nieco się rozluźnił, licząc na to, że samo zachłyśnięcie się rześką wieczorną aurą dobrze wpłynie na stan Dottie. Nie musiał jednak długo czekać na reakcję jej żołądka na alkohol, który w siebie wlała. Westchnął pod nosem, ale niewzruszony przytrzymał ją całą, żeby się nie przewróciła i cierpliwie poczekał, aż skończy, po czym podsunął jej chusteczkę higieniczną i gumę do żucia.
Lepiej? — zapytał chwilę przed tym, jak oparła czoło o jego klatkę piersiową. Odruchowo zamknął ją w objęciach i delikatnie pogładził po głowie — Ja też za tobą tęskniłem — szepnął i oparł brodę na czubku jej blond główki.

Dottie Buchanan
powitalny kokos
wes
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
- Masz na myśli pierwszych trzynaście lat naszego życia? Bo jeśli dobrze pamiętam, to pierwszą bazę i drugą przy okazji też, zaliczyliśmy na początku szkoły średniej - mruknęła, już niezbyt wyraźnie i przytomnie, bo jak to często z kobietami bywa, dla nich ich pierwszym pocałunkiem był również jej pierwszy pocałunek, o który sama poprosiła Wesa, kiedy wybierała się na jedną z pierwszych poważniejszych randek i bała się, że się na niej zbłaźni. Rzeczywiście, na kolejny przyszło im czekać później przeszło dekadę, ale dla Dottie było coś pięknego w tym, że pierwszy chłopak, którego pocałowała, miał zostać również tym ostatnim. W międzyczasie trochę im nie wyszło, ale co można na to poradzić?
Wzięła od niego chusteczkę i otarła sobie usta, jednak z początku na jego pytanie była w stanie jedynie odpowiedzieć przeczącym kręceniem głową. Wzięła kilka wdechów, mając nadzieję, że jej żołądek szybko się uspokoi, po czym wydukała: - Potrzebuję prysznica. Zdecydowanie potrzebuję prysznica. - Co prawda, pomysł ten nie wydawał się szczególnie dobry, biorąc pod uwagę, że istniała spora szansa, iż zaśnie pod tym prysznicem i się utopi, ale w chwili obecnej oddałaby naprawdę wszystko, żeby zrzucić z siebie ten zdecydowanie nieprzystosowany do upalnej, australijskiej pogody kostium i się opłukać. - Zabierz mnie do domu - poprosiła niemrawo, wtulając się w niego. Szczerze mówiąc, miała teraz w nosie czy byłby to jej dom czy jego dom, tak długo jak tylko nie przestanie jej przy tym przytulać. Bo w końcu, po raz pierwszy od wielu miesięcy, w jego objęciach czuła się jak w domu.

weston maclaren
sumienny żółwik
.
ODPOWIEDZ