organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Męczyło już ją to wszystko, a przez jej stan nieszczególnie potrafiła znaleźć w sobie energię na podobne debaty, których sensu i tak nie widziała.
- Jest pan złym człowiekiem, po prostu. Nie oznacza to jednak, że widzę jedynie złe uczynki... po prostu o nich nie zapominam - westchnęła, mając nadzieję, że da już jej spokój. Nie rozumiała do czego on zmierzał i po co w ogóle chciał, aby Divina miała o nim dobre mniemanie. Tego nie mogła mieć, nie po tym wszystkim, co widziała lub czego doświadczyła. Jeśli sądził, że jeden dobry uczynek zatrze ślad wielu złych, to naprawdę miał zakrzywione pojęcie sprawiedliwości.
- Chciał być pan tak ocenionym - nie była głupia. On sam specjalnie ubrał swoją propozycję w podobne słowa. Poza tym niezależnie od tego co mówił, nie zamierzała niczego od niego przyjmować. Nie była jedną z osób, które chciały dla niego pracować i mimo wszystko miała swoje granice. Skrzywiła się na słowo "dziwka", po które sama nigdy by nie sięgnęła i teraz też nie zamierzała tego robić. - Oboje dobrze wiemy, co pan sugerował... może pana to bawi, ale mnie nieszczególnie - przyznała spokojnie, bo nie należała do osób posiadających podobne poczucie humoru. Nie zamierzała się z nim jednak o nic wykłócać. Oboje doskonale wiedzieli, jak wyglądała ich rozmowa, a rozbawienie mężczyzny tylko podkreślało, że Divina się nie myliła. Stale się z niej śmiał, a chociaż do tego przywykła, powoli to spotkanie stawało się zbyt intensywne i zaczynała myśleć o tym, że ucieczka balkonem byłaby ryzykiem wartym podjęcia.
- Pana to bawi? - skrzywiła się nieładnie. - Ludzka krzywda - dopowiedziała, chociaż znała już przecież odpowiedź na to pytanie. Uniosła na moment kąciki ust, ale wyraz ten był tak smutny, że tylko głupiec określiłby go mianem uśmiechu. - Dlatego uważam pana za złego człowieka i zdania nie zmienię - przyznała zgodnie z prawdą, w którą wierzyła, nie bojąc się tych słów. Jego żarty jej nie bawiły, a sugerowanie, że mogli być podobni, uważała za coś wybitnie niewygodnego, co uwierało nawet ją - dziewczynę, która zwykle na nic się nie skarżyła. - Potrafi pan coś, poza rzucaniem obelg i przemocą? - zapytała z tym samym spokojem, po czym odrzuciła kołdrę i zwiesiła nogi poza materac. Kroplówka się skończyła już dawno, nie znała się na tym, ale widziała, jak to mniej więcej działa, więc odłączyła wężyk, mocowanie z wenflonem pozostawiając na potem. - Zwykle nie dbam o to, co myślą o mnie ludzie, ale nie chcę słuchać, jak człowiek, który nie wie nic, wypowiada się niczym specjalista. Pańska zuchwałość nie zna granic - zauważyła, zatykając kurek przy opatrunku, przez który chciała ulecieć z niej krew. - Proszę mnie odwieźć do domu, albo mnie stąd wypuścić - uniosła na niego spojrzenie ciemnych oczu, po tym, jak poprawiła jeszcze łóżko w którym przed chwilą leżała. Potrzebowała przestrzeni i odpoczynku od tego człowieka.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
- A czy twoja religia nie nakazuje ci wybaczać tym, którzy ci przewinili? - Nie umiał odpuścić. Z jednej strony jego upór był czymś naturalnym, aczkolwiek powody, dla których tak usilnie chciał wpłynąć na zmianę zdania Norwood już niekoniecznie. Jednak swojej wypowiedzi już nie nimi tłumaczył, a krnąbrnością, bo przekomarzanie się z Diviną i wplatanie w to wszystko kwestii wyższych było jego nowym hobby.
- Nie dałaś mi nawet dokończyć, a już wysnułaś wnioski na podstawie tego jaki obraz mojej osoby maluje się w twojej głowie. I w chuju miałaś to, że ci pomogłem, że uratowałem ci życie i odkąd tutaj jesteś nie zrobiłem niczego, co jakkolwiek miałoby ciebie skrzywdzić... - Rzucił lekko z wyczuwalną w głosie nutką kpiny. Oczywiście, że specjalnie wprowadził Norwood w błąd. Chciał jej udowodnić, że zasłania się swoją wiarą, gdy tego potrzebuje, ale już nie koniecznie postępuje według jej zasad, gdy te nie są jej na rękę... - Bawi mnie nasze podobieństwo... - Oznajmił, ale w zasadzie poniekąd Divina miała rację. - A ludzka krzywda bawi mnie wtedy, gdy ktoś użala się nad swoim zajebanym losem zamiast wziąć się w garść i szukć rozwiązania. Nie szanuję słabych ludzi, nie zasługują na nic, za wyjątkiem drwiny - dodał, a gdy wprost wspomniała o tym, że uważa go za złego człowieka i zdania nie zmieni; wzruszył ramionami obojętnie. Oczywiście było to wszystko grą, bo niesamowicie rozdrażniła go tą bezpośredniością. Nie mógł jednak okazać, że jakkolwiek zależało mu na zmianie jej opinii. Wolał, by myślała, że za każdym razem, gdy chciał na nią wpłynąć, kierowała nim czysta przekorność. - Nie wiem, rozejrzyj się i zastanów - odpowiedział na jej pytanie, teatralnie rozkładając przy tym dłonie. - Myślisz, że gdybym był tylko agresywnym chujem osiągnąłbym tak wiele? - Był już oprychem, który wypełniał ślepo rozkazy swoich przełożonych, ale było to lata temu. Dopiero z czasem zmądrzał, zaczął kalkulować, a gdy trafił pod skrzydła swojego nowego [i[ojca[/i] jego życie diametralnie się zmieniło, a Hawthorne odkrył siłę o wiele potężniejszą niż broń i strach; chociaż lubił się do nich uciekać, gdy nie miał cierpliwości do swoich oponentów. - Wiem o tobie naprawdę wiele, V - burknął urażony jej komentarzem. - I z każdą kolejną rozmową zdradzasz mi o sobie jeszcze więcej.... Nie wkurwiaj się więc za to, że wnioskuję na tej podstawie o tym jaką jesteś osobą. Chociaż może wkurwiasz się dlatego, że mam rację? - Uniósł zwycięsko kącik ust ku górze pod koniec swojej wypowiedzi, ale zaraz potem ściągnął brwi obserwując poczynania Norwood. - Umiesz, kurwa, słuchać? - Warknął rozzłoszczony tym, że nieudolnie wyjęła welfron, przez co krew zaczęła sączyć się z jej ręki. - Powiedziałem, że ciebie, kurwa, odwiozę to, to zrobię - dodał, po tym jak wziął do ręki chusteczkę i odrzucił na bok dłoń Diviny, aby samemu zacisnąć palce na miejscu, z którego ulewała się krew. - Najpierw się przebierzesz. W tych łachmanach nie wsiądziesz do mojego wozu - burknął wściekle. Nie rozumiał dlaczego tak się rozzłościł i to go denerwowało jeszcze bardziej. Z drugiej strony wcale nie chciał być dla Diviny chamski, ale po dobroci nic w niej nie umiał wskórać, więc ona sama prosiła się o to, aby traktował ją tak, jak tego nie chciał.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Absolutnie nie rozumiała jego uporu.
- Nie pielęgnuję w sobie urazy, więc nie mam czego wybaczać - odpowiedziała swobodnie, bo było to dość proste. To, że nie trzymała w sobie złości, nie oznaczało też, że był dobrym człowiekiem. Naprawdę nie miała już siły z nim rozmawiać, więc kiedy wypuścił ze swoich ust litanię o tym, jak zachowała się Divina, co miała w głowie, czym się kierowała, co zamierzała, co brała pod uwagę... bo przecież znał ją, jak nikt inny, nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem. Jeśli liczył na potyczkę słowną, to niestety, kompletnie nie widziała sensu w tłumaczeniu mu czegokolwiek. Gdyby było w niej więcej charakteru, przyznałaby, że śmieszyło ją jego podejście... z jednej strony specjalnie ubrał słowa tak, by wprowadzić ją w błąd, a z drugiej wypominał jej, że miała czelność temu ulec. Znów wypomniał jej użalanie się nad sobą... zaczynała wątpić, czy wie, co stoi za tymi słowami. Jeśli ktoś taki miał uważać ją za słabą, to może i lepiej. Kompletnie nie chciała mu w żaden sposób imponować, tym bardziej, że męczyło ją to, jak patrzył na nią przez pryzmaty, które w żaden sposób do niej nie pasowały.
- Skąd mam wiedzieć? Nie znam się na wielkości - po co w ogóle prowadzili tę rozmowę? Wątpiła, że cokolwiek z niej wyniknie, a przy tym czuła, że sam Hawthorne też nie jest zadowolony z tego, jak to wszystko przebiegało. - Divina - poprawiła go. Uniosła brew, słysząc jego wniosek i pierwszy raz w jego obecności pozwoliła sobie na uśmiech, który był uśmiechem, nie jedynie uniesieniem kącików ust. Szkoda, że nie było w nim za wiele wesołości. - Nie wie pan nic, czego nie powie pierwszy lepszy rzezimieszek, a wnioski na mój temat wysnuwa pan w stylu podobnym do tego, w jaki oferuje pan własną pomoc - podsumowała, bo nie miał racji. Miała o sobie niskie mniemanie. Za niskie, ale wiedziała, że nie jest tchórzem. Gdyby nim była, bałaby się mówić z nim otwarcie, błagałaby o litość podczas ich spotkania, gdyby była tchórzem... dawno zawisłaby na którymś z drzew lub rzuciła się z klifów. Tylko wiara w jej odwagę dawała jej siły do życia w świecie, w którym nie było dla niej miejsca. Tylko, że on tego nie rozumiał, a ona nie zamierzała mu tłumaczyć. Zmarszczyła czoło, gdy nagle znalazł się obok i docisnął chusteczkę do jej ręki.
- Słucham przecież - nie uciekła, nie szarpała się. Dlaczego musiał być aż taki władczy, albo tak jak on tego chciał, albo wcale. - Nie lubię przyjmować prezentów - odpowiedziała na słowa o przebraniu się, chociaż mowa o prezentach w kontekście kogoś takiego, jak Hawthorne, musiały brzmieć absurdalnie. Wierzyła przynajmniej, że może w tym przypadku lepiej to zrozumie, jak nie będzie się jedynie wspierać, bo tak. - Boli mnie, gdy tak mocno pan naciska - dodała jeszcze, zerkając na jego palce przyciskające się do jej skóry, chociaż jej twarz pozbawiona była wyrazu, jakby wcale nic jej nie bolało.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Odnosił zupełnie inne wrażenie. Właśnie przez to, że pamiętała krzywdy, których się wobec niej dopuścił, nie potrafiła spojrzeć na niego inaczej, po tym gdy zmienił swoją postawę wobec niej.
- Nie pielęgnujesz, a wypominasz co ci zrobiłem - złapał ją więc za słówko, bo był uparty i lubi stawiać na swoim. Nawet jeśli się mylił, a Divina odpuściła z nim dyskusję nie czując potrzeby jej prowadzenia; Nate potrzebował postawić kropkę nad i. Taki już był, nie lubił czuć porażki, na żadnym tle.
- A jednak wydajesz na mnie osąd - mruknął. On ją także osądzał, ale z każdą kolejną informacją jaką pozyskiwał na jej temat, potrafił przetransformować obraz Norwood jaki tworzył się w jego umyśle. - Skoro tak uważasz... Widocznie masz rację... Miałem ciebie za kogoś mniej ociemniałego, ale jesteś niezwykle toporna na jakiekolwiek zmiany w swoim rozumowaniu, prawda? Nawet ja zmieniłem swoje podejście do ciebie, a ty do mnie? - Zawiesił to pytanie w powietrzu, ale nie miał pojęcia, czy Norwood mogła się nad nim zastanowić, bo Nathaniel dość nerwowo zareagował widząc jak nieudolnie usunęła igłę. - Nie sądzę - warknął cicho na jej słowa. Przyszło mu też to jakoś nad wyraz naturalnie i swobodnie; tak jakby była mu kimś bliższym, a nie więźniem, którym się zajmował. - No to masz, kurwa, problem, bo jak nie przyjmiesz tych ubrań to się stąd nie wydostaniesz i tyle - dodał, tracąc powoli cierpliwość. W zasadzie dziwne, że dopiero teraz do tego doszło, bo normalnie Hawthorne już dawno powinien zareagować złością i gniewem. Może nawet zerwać z niej te stare ubrania i na siłę kazać przebrać się w to, co zostało dla niej kupione.
Tylko nim pogrążył się bardziej w swojej złości, kolejne słowa Norwood nagle wybudziły go z tego stanu. Intuicyjnie spojrzał na swoje palce i zaraz poluzował uścisk. Nic przy tym nie powiedział, ale gdy skończył opatrywać jej ranę mruknął, że ma dziesięć minut, aby się przebrać inaczej zostanie w jego domu na dłużej...
Uległa i ostatecznie Nate odwiózł ją pod jej dom. W aucie o niczym nie rozmawiali, ale nim Norwood wysiadła Hawthorne podał jej datę i godzinę, o której miała się stawić w Shadow i oczywiście nie dał jej na tym polu żadnej możliwości do dyskusji.

Divina Norwood
<koniec <3>
ODPOWIEDZ