rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Niezależnie od starań, tego nie dało się tak po prostu wyłączyć. Mogli udawać, że nie próbują analizować tego, co było między nimi, a także że nie wracali myślami do tego, co połączyło ich wcześniej, ale chyba oboje wiedzieli, że zapomnienie o tym – takie całkowite, zwyczajnie nie było możliwe. Niewykluczone zatem, że kiedy próbował wyciągnąć ją gdzieś dzisiaj, Gabe tak naprawdę toczył walkę z wiatrakami. Zapraszał ją na to wyjście, ponieważ miał nadzieję, że wymaże ono wszystko to, co było między nimi złego. Co ciekawe, o ile to właśnie Jamie sprawiała wrażenie, jakby nie chciała tego pamiętać, paradoksalnie to właśnie z Flemmingiem było inaczej. Nie był w stanie zapomnieć, jak beznadziejnie zachował się względem niej w przeszłości i może podświadomie się teraz karał. Nie czerpał z tego wyjścia tak wiele przyjemności, jak mógłby, gdyby choć na chwilę pozwolił sobie zapomnieć o tym, że już wcześniej skopał sprawę.
Zaśmiał się pod nosem, kiedy usłyszał jej pytanie. Miała rację – cokolwiek rządziło wszechświatem, z całą pewnością miało w sobie coś złośliwego. A może na tym właśnie polegała karma? To Gabe świadomie popełniał błędy, a przeznaczenie wyłącznie się na nim mściło. Podobnie jak teraz – gdyby wcześniej jej nie zwodził, teraz nie musiałby tłumaczyć się z tego, czego pragnął, choć wcale nie powinien. - Chciałbym, żeby to było mniej skomplikowane - przyznał, po czym niedbale wzruszył ramionami. Zerknął na nią kątem oka, a później wypuścił głośniej powietrze. - Chcę dalej się z tobą widywać, Jamie, tylko… - zaczął, zastanawiając się nad tym, jak ubrać w słowa własne myśli. Nigdy nie był dobry w opowiadaniu o własnych uczuciach, a teraz, kiedy ona znajdowała się w idealnym położeniu do tego, aby go odepchnąć, wydawało się to jeszcze trudniejsze. - Mam wrażenie, że nie ma nic, co mógłbym zrobić, żeby jakoś wynagrodzić ci to, co było wcześniej - przyznał w końcu, a później lekko pokręcił głową. Tak, męczyło go to, jak postąpił przed kilkoma miesiącami – jak zbliżył się do niej, a później uciekł przed tym, co ich połączyło. Nie chciał jej ranić i naprawdę tego żałował, ale wiedział, że czegokolwiek by nie zrobił, rysa, która powstała na skutek tamtych wydarzeń, zawsze już będzie znamieniem ich znajomości. Bał się, że zwyczajnie nie zdołają tego przeskoczyć – że ona nie zdoła wybaczyć mu tego, jak koszmarnym egoistą był kiedyś. I jakim pewnie pozostawał nadal.

pani psycholog — gabinet zwierzeń
35 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
010.

Nabrała powietrza w płuca. Twarz powoli rozluźniała się pod wpływem morskiej bryzy muskającej jej twarz, promieni słońca plączących się pomiędzy blond pasemkami i uczucia ulgi, które przyszło wraz z wyczuwalnym pod stopami piaskiem. Wiatr z łatwością przedzierał się przez cienki materiał kwiecistej sukienki, której spódnica unosiła się delikatnie. Ramiona rozluźniły się wyraźnie - dała sobie chwilę czasu w samotności, nim obejrzała się przez ramię w stronę Sidneya.
Ileż to razy powtarzała sobie, że to koniec? Że to nie powinno się powtórzyć? Przecież gdyby tylko pozwoliła dojść rozsądkowi do głosu zostawiłaby te relacje w sferze zawodowej, pomagając mu uporać się z demonami przeszłości, które wystarczająco już zmęczyły jego dusze. A mimo to poddała się swojej słabości, chęci poczucia adoracji, której jej bardzo brakowało nie tylko po rozwodzie, ale także pod sam koniec małżeństwa. Nie dbała nawet oto, w jakim kierunku zmierzać miała ta znajomość, bojąc się samotności w przyszłości zwyczajnie ignorowała jej obecność, jakby to było aż tak proste. Poczucie winy zawsze przychodziło, kiedy zamykała za nim drzwi i zostawała sama, ale nigdy kiedy z delikatnym uśmiechem na twarzy spoglądała w jego stronę. Na chwilę zapominała o dziesięcioletniej przepaści jaka między nimi była (jakby wielce różniła się ona od różnicy wiekowej między nią a byłym mężem). Zresztą, to wszystko teraz było bez znaczenia. Bo za bardzo lubiła to, jak sprawiał, że te spotkania były tak cholernie łatwe. Te łatwość z pewnością potęgowało miejsce takie jak to. Lubiła to konkretne zejście, a raczej fragment plaży, do której prowadziło. Nieco bardziej ustronne miejsce, oddalone od popularnych zakątków odwiedzanych przez większość mieszkańców i - co najważniejsze w tym okresie - turystów tłumnie napływających do Australii. - Gdybym mogła, mogłabym całe dnie spędzać na plaży - uznała, odpinając jednocześnie sandały, aby już bosą stopą przejść dalej. Niestety - okrutna rzeczywistość wzywała ich do codziennych zajęć, od których chyba czasem obydwoje potrzebowali ucieczki. Rozłożyła koc, na którym mogli usiąść.

sidney coningsby
ambitny krab
lenia
abraham | ernest | larabel | novalie
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatnio spędził luźny dzień na plaży, korzystając z prażącego słońca w zenicie i relaksując się przy szumie uderzających o brzeg fal. Większość czasu spędzał w warsztacie lub na farmie, a weekendami imprezował, zapominając o problemach życia codziennego. Odkąd jego ojciec pojawił się z nową kobietą i jej córką w domu dziadka, jego życie wywróciło się o sto osiemdziesiąt stopni - brakowało mu przestrzeni i za nic w świecie nie mógł znieść obecności Hala w pobliżu. Nie wierzył w jego przemianę i nie rozumiał jak ktokolwiek mógłby pokochać człowieka, który zrujnował życie jego zmarłej matce jak i jemu. Teraz ta dwójka planowała ślub i połączenie obu rodzin, a on zastanawiał się tylko jak nie dopuścić do zawarcia ich małżeństwa i przegonić ich w diabły. Tylko w j e j obecności zapominał o swojej dysfunkcyjnej rodzinie i zmianach, które niedługo zajdą w jego życiu. Koiła jego nerwy, sprawiała, że się uśmiechał i czuł się potrzebny; nie mógł oczekiwać więcej, choć wcale nie oznaczało to, że się z tym zgadzał. W jego oczach była kobietą idealną - wrażliwą, subtelną, mądrą i cholernie atrakcyjną. Poniekąd czuł się jakby wygrał życie na loterii, tylko czy faktycznie mu to pasowało? Ukrywanie się przed ludźmi i unikanie dyskusji o tym co faktycznie ich łączyło? Pragnienie jej ciała, przerodziło się z czasem w pragnienie posiadania jej na własność.
Wbrew obiekcjom, które posiadał względem odosobnionych miejsc spotkań zgadzał się na wszystko. Ta część plaży była miejscem, które lubiła najbardziej, więc czy mógłby wybrać inaczej? Uwielbiał sprawiać jej radość, gdyż tym samym uszczęśliwiał także samego siebie.
Po pokonaniu kilku metrów, odrzucił sportowe obuwie na bok i pomógł blondynce rozłożyć na piasku koc, by móc wygodnie się ułożyć i odrobinę odprężyć.
No to zamieszkajmy na niej. Zbudujemy bambusowy szałas z widokiem na ocean i postawimy tutaj taki mały bar przy którym będę przygotowywał ci twoje ulubione Negroni Sbagliato. I wyobraź sobie jak takie otoczenie wpływałoby na twoje sesje — zażartował, po czym opadł na koc i uśmiechnął się w jej stronę, osłaniając dłonią oczy przed słońcem. Wizja spędzenia tu reszty życia była cholernie kusząca i bardzo prosta, zwłaszcza u jej boku. Nie musieliby się przejmować ludźmi szeptającymi dookoła i spróbowaliby być szczęsliwi, tak po prostu.

priscilla mcfarlane
pani psycholog — gabinet zwierzeń
35 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To zabawne jak dwoje ludzi może być tak bardzo ślepych.
A może jedynie ona nie widziała obietnicy lepszej przyszłości, która stała tuż obok. Przecież miała go na wyciągnięcie ręki. Nie musiała nawet zerkać w jego kierunku, żeby czuć jego spojrzenie, nie musiała nawet patrzeć w jego oczy, żeby wiedzieć iż zgrywają się idealnie z chłodnym błękitem wody. A ona czasem pozwalała sobie w nich utonąć. I jej umysł nie był skalany myślą, że to mogła być ich codzienność.
Chyba - pod warstwą wymówek - tym wszystkim kierował strach. I to nie strach przed opinią mieszkańców, nawet nie strach przed opinią jej rodziny. A strach przed odrzuceniem - przed ponowną samotnością. I tak, to było bardzo niesprawiedliwe, żadne z jej doświadczeń nie powinno odbijać się na jego osobie. A jednak wciąż istniała blokada, która paraliżowała ciała, nie pozwalała jej postawić następnego kroku, chociaż Sidney zrobił ich już tak wiele w jej kierunku. Może dalej próbowała się przekonać, że z jego strony to tylko zauroczenie tym, co zakazane? Że w końcu ta fascynacja opadnie i zostanie jedynie szara rzeczywistość, która nijak miała się do scenerii, w której się teraz znaleźli. Zamknięci w bańce, z daleka od sytuacji, w których pchana paranoją łapała za patelnię kuchenną i gnała do sąsiada, myśląc, że jego posesja stała się ofiarą lokalnego włamywacza, którego legenda w Pearl Lagune wyrosła do rangi gangu, zorganizowanej szajki przestępców albo wytrenowanych małpek, akrobatek, w zależności kogo posłuchało się w kolejce do kasy. Zapewne ich własny domek na plaży pozbawiony był podobnych problemów. A ona nie snułaby się niby zjawa po przerażająco wręcz cichej i ponurej posiadłości, którą kiedyś planowała wypełnić rodziną.
Westchnęła nieco rozmarzona wizją, jaką snuł przed nią Sidney. Położyła na bok torbę, w której znajdowało się wszystko co potrzebne, żeby nie musieli zaraz uciekać z powrotem do rzeczywistości. A następnie zajęła miejsce obok niego, kładąc się na brzuchu, podwijając spódnicę sukienki i wsparła się na łokciach. Ciężko oparła głowę o swoje ramię, zerkając w jego stronę spomiędzy nieco przymrużonych powiek. - Nie kuś, bo naprawdę mnie stąd nie wyciągniesz - odparła, leniwie się uśmiechając. Przypominała teraz trochę kota, wylegującego się w słońcu na parapecie. - Terapia z widokiem na morze - zastanowiła się głośno, żartobliwie ciągnąć temat. Tęskniła za nim - ta myśl pojawiła się nagle, kiedy jej spojrzenie przesunęło się po jego twarzy. Była to myśl tak zaskakująca, że pokręciła delikatnie głową, jakby chciała się ocknąć, wrócić tutaj, a nie dryfować gdzieś daleko. Przekręciła się na bok i jakby z zawahaniem ułożyła głowę na jego klatce piersiowej. - Jak się czujesz? - nie pytała jako psycholog, pytała jako ona, osoba, która już dawno zaczęła martwić się o niego bardziej niż o każdego ze swoich pacjentów. Wiedziała, że to była dla nich ucieczka, ale musiała spytać. Ktoś musiał go o to pytać.

sidney coningsby
ambitny krab
lenia
abraham | ernest | larabel | novalie
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Brunet, bez względu na różnice wieku i okoliczności w jakich zawiązali swa relacje, nie uważał by postępował niewłaściwie. Może gdyby usłyszał od któregoś z kolegów, że ten spotyka się ze starsza kobietą, zdziwiłby się ale w obecności McFarlane, nie odczuwał ani dzielących ich lat ani wstydu. Nie przeszkadzał mu fakt, że była rozwódką, starszą od niego o ponad pięć lat, bo jakie to miało znaczenie? Czuł się w jej towarzystwie swobodnie i sprawiała, że zapominał o ciążących mu na barkach związanych z sytuacją w domu. Wierzył, że ona czuła podobnie ale rozumiał, że dla kobiety w jej wieku, pokazywanie się z młodszym chłopakiem było czymś zawstydzającym i niestosownym. Nie chciał by miała z tego tytułu jakieś nieprzyjemności, bo chciał ją chronić - nie dokładać zmartwień.
Po co wracać? W końcu uwolnilibyśmy się od problemów — zapytał, tak jakby podjęcie tej decyzji nie było czymś kuriozalnym. Sama idea spędzenia reszty życia na plaży nie była niepoprawna ale jego realizacja, owszem. Nie mogli od tak rzucić pracy i olać dotychczasowego życia, bez względu na to jak beznadziejne ono było. Nie zmieniało to jednak faktu, że chciał tego wszystkiego z nią. — Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. Jeśli chcesz uciec od życia w tym miasteczku, to zróbmy to — dodał, przyglądając jej się z powagą. Gdyby powiedziała słowo, byłby gotów zapakować się w plecak, zabrać stare auto dziadka i zniknąć z nią bezpowrotnie. Nic nie trzymało go w tym miejscu poza rodzinnymi korzeniami i pamięcią po dziadkach czy zmarłej matce. Obecnie wegetował i wierzył, że blondynka jest kimś, przy kim w końcu zacznie naprawdę żyć. Jeśli mógłby zaznać z nią szczęścia poza granicami Queensland, był ba to gotów.
Nie wiem — odparł pospiesznie, a gdy ułożyła swój policzek na jego torsie, objął ją ramieniem i przycisnął do swej piersi. Ostatnie kilka tygodni zlewało się w jedną całość, a on nie odróżniał ich od siebie. Wszystko kręciło się wokół wesela i Hala, który na pewno byłby mocno ucieszony, gdyby jego jedyny syn po prostu zniknął, pozostawiając po sobie całą farmę. — Coraz ciężej wytrzymać w tym cholernym domu. Zachowują się jak pieprzone rezusy, które myślą, że kogoś faktycznie obchodzi ten cały ślub. Każdy kto znał mojego ojca, ma w dupie to, że się hajta, a ja jestem na czele tego bydła — odparł z niezadowoleniem, zapominając na chwilę o okolicznościach w których się spotkali. Ten temat mocno go drażnił i dlatego też zapominał o tym by doceniać chwile takie jak te. — Prissy, mówiłem poważnie. Wyjedźmy gdzieś, gdziekolwiek. Brisbane, Gold Coast, Emerald albo do samego Perth. Wszędzie znajdziesz pracę, a i miejsce dla mechanika się gdzieś znajdzie — rzucił propozycją ponownie i śmiertelnie poważnie podszedł do sprawy.


priscilla mcfarlane
pani psycholog — gabinet zwierzeń
35 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Leniwy, może nawet rozmarzony uśmiech ozdobił twarz Priscilli. O tak, ucieczka od problemów była wizją nad wyraz kuszącą. Jednocześnie wiedziała, że nie tędy droga. Wybierając pozostanie w tym miejscu, w jakim się znajdowali - życie w teraźniejszości z dala od obcych spojrzeń - było już wystarczającą ucieczką. Krok dalej zakrawałby o tchórzostwo, o poddanie się, a każde z nich wiedziało - a przynajmniej powinno wiedzieć - że ucieczka od problemów, taka stała, nie była dobrym pomysłem.
To prawda - czasem rozważała pozostawienie Lorne Bay za sobą - już samo przeniesienie się do Cairns zrobiłoby wielką różnicę. Bo nic jej tu nie trzymało - dom, który kojarzył się z nieudanym małżeństwem, a może rodzina, której życie nie ucierpiałoby na jej nieobecności. Nie miała tu dzieci, nie miała nawet psa, który stanowiłby problem w szukaniu nowego miejsca zamieszkania. A jednak ucieczka kojarzyła jej się ze złożeniem broni, całkowitą kapitulacją.
Dlatego pierwotnie jedynie się uśmiechnęła, pozwalając tej chwili wybrzmieć, pozwolić sobie na rozkoszowanie się myślą, że jest ktoś, kto był przekonany, że dla niej mógł, że dla niej warto było poświęcić wszystko. I nieważne były prawdziwe intencje, nieważne miało być to, że w ostateczności Sid by się na to nie zdecydował - na zobowiązanie się wobec jej osoby do samego końca. I pozwoliła sobie myśleć, że i ją byłoby na to stać - aby pozwolić sobie na szczęście niezależnie od kąśliwych uwag, jakoby relacja z Sidneyem miała być odpowiedzią na jej zranioną dumę, na kryzys wieku średniego, który przyszedł wcześniej. Doraźnym lekiem na samotność wzgardzonej kobiety w obliczu nowego związku jej męża.
Bezpiecznie czuła się w jego ramionach - od dawna tego nie czuła. Ułożyła dłoń na jego klatce piersiowej w miejscu, w którym powinno się znajdować serce. Coś w jego słowach - w gniewie, którego podłożem zapewne był ból, nieuleczony żal i głębokie poczucie niesprawiedliwości. To wszystko zachowała jednak dla siebie. Słysząc jego wyznania podniosła się nieco, tak aby móc widzieć jego twarz. Jakby chciała się przekonać o szczerości jego słów nim wypowie następne. - Nie powinniśmy uciekać, wiesz o tym - w innych okolicznościach, gdyby wyjazd był podszyty czymś innym niż chęcią ucieczką od problemów. - Zadaj sobie pytanie dlaczego tak długo wytrzymałeś, jeżeli naprawdę nie zależy ci na farmie, na spadku po dziadku to zostaw to za sobą, ale jeżeli chociaż masz cień wątpliwości... - to następna część sprawiła, że z niepewnością przygryzła wargę. - Jestem tu. Z tobą. Nie musimy uciekać - może nawet nie musimy się ukrywać? Och, jakże chciałaby zaufać sobie. Zaufać jemu - wierzyła, że jego intencje teraz są szczere. Pytanie, czy wiedział na jak wielkie zobowiązanie się pisze, składając takie deklaracje. - Mamy czas.

sidney coningsby
ambitny krab
lenia
abraham | ernest | larabel | novalie
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Chłopak nie był tchórzem i nigdy nie uciekał przed problemami,a owy wyjazd z miasteczka, miał być czym w rodzaju nowego początku. Kusiła go perspektywa zaczęcia czegoś świeżego w miejscu gdzie nikt nie znał ani jego ani jej, bo tylko w ten sposób uniknęliby krzywych spojrzeń mieszkańców którzy w większej mierze, kojarzyli niemalże od zawsze. W większych miastach, nikt nie zwracał uwagę na różnice wieku ani problemy z którymi borykali, bo życie pędziło nieustannie i nikt nie miał czasu na to by przejmować się tym,że kobieta po trzydziestce przechadzała się po ulicach z prawie dziesięć lat młodszym chłopakiem. Oczywiście, zawsze znajdą się osoby, które przez brak produktywnych zajęć, wtykali nos w nie swoje sprawy ale to wciąż lepsze aniżeli małomiasteczkowe plotki, które mogły po prostu blondynkę z r a n i ć.
Po części zdawał sobie sprawę z tego, że stanowił dla niej ucieczkę przed rzeczywistością i nieudanym małżeństwem, które zakończyła ale chciał wierzyć, że nie był to jedynie zwykły, zakazany romans, który skończy się, gdy dziewczynie zrobi się lepiej. Nie była tylko terapeutką, która potrafiła poskładać do kupy jego zepsutą głowę, bo dawała mu znacznie więcej - potrafiła topić lodowy mur, który wokół siebie wybudował i sprawiała, że czuł się najzwyczajniej w świecie c h c i a n y. Pierwszy raz w życiu komuś na nim zależało, jednak nie był pewien czy w jej przypadku wyglądało to w ten sam sposób. Żywił względem kobiety szczere uczucia i nie pamiętał kiedy ostatnio tak bardzo mu na czymś zależało. Chciał móc się nią opiekować, chronić ją przed całym światem i być facetem na którego zasługiwała. Zmieniał się przy niej, na lepsze.
Wiesz, że zależy mi na farmie ale właściwie mój dziadek nie zdążył stworzyć testamentu. Gdyby nie to, nie musiałbym dłużej użerać się z ojcem i jego nowa rodziną. Nic mnie aktualnie tu nie trzyma, poza tobą.. — odparł szczerze, spoglądając na nią swoim śmiertelnie poważnym wzrokiem. — Jesteś tu ze mną ale kryjemy się przed każdym przechodniem. Całą drogę na plaże rozglądałaś się dookoła — odparł, nie kryjąc swojego rozczarowania bo nie chciał być jej tajemnicą. Nie dlatego, że najprawdopodobniej wstydziła się pokazywać z młodszym chłopakiem ale dlatego, że chciał zabrać ją wśród ludzi i nie musieć bać się pocałować jej w miejscu publicznym. CHCIAŁ WIĘCEJ.
Mamy? Skąd mam wiedzieć, że nagle nie pojawi się w twoim życiu facet, który będzie bardziej zbliżony wiekowo i nie stwierdzisz, że jest to po prostu wygodniejsze? Nie musiałabyś się w tedy kryć ani martwić o to co, kto pomyśli — dodał i powoli wypuścił powietrze z ust. Nie chciał być kołem zapasowym, którego można było się pozbyć gdy już przestanie być przydatne. Pomimo tego, że dziewczyna spoczywała na jego torsie, chłopak ostrożnie podniósł się do pozycji siedzącej i przysunął się na skraj koca by schować stopy w piasku. Zgiął kolana i oparł na nich ręce, spoglądając na ocean.


priscilla mcfarlane
pani psycholog — gabinet zwierzeń
35 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
A może to już ona?
Doświadczenie zrobiło z niej tchórza. Życie skrzywdziło ją zbyt wiele razy i łudziła się, że trzymając go na dystans, zasłaniając się po części (a po części faktycznie obawiając się głosów mieszkańców Lorne) plotkami, jakoś ochroni swoje serce przed kolejnym ciosem. Miała wrażenie, że jej cała kreacja była wybrakowana w każdym, możliwym aspekcie; nie mogła zostać matką, okazała się złą żoną. Wygodniej było utrzymać iluzję w oczach Sidneya, sprawić, że patrzył na nią jako na kobietę, którą chciał w niej widzieć, a nie taką, którą faktycznie była.
Chciała być tą, którą widział, ale niemalże wiedziała, że jest dla niego krótką fascynacją, ulotną fantazją każdego chłopca, który chociaż raz zawiesił spojrzenie na młodej mamie swojego kolegi. Nie miałaby żalu. Skoro taki układ - jak na razie - odpowiadał im obojgu. Najbardziej jedynie bolała nadzieja, która nieśmiało chciała kiełkować za każdym razem, gdy podobne deklaracje padały z jego ust. Bo chciała się im poddać. Chciała znaleźć kogoś kto zaleczyłby ropiejące rany. Jednakże wiedziała, że to nie ten czas i nie to miejsce, że prędzej czy później zorientuje się, że on od życia chce, potrzebuje czegoś innego, czegoś, czego ona nie mogła mu zaproponować.
Jego słowa - podobnie jak te wypowiadane już w przeszłości - bolały. Dlatego odwróciła wzrok, kierując spojrzenie w stronę spokojnej wody. Poruszyła niespokojnie szczęką i podniosła się, podwijając kolana pod brodę. Westchnęła delikatnie i spojrzała na niego z czymś w rodzaju wstydu mieszającego się z niewypowiedzianymi przeprosinami. Nie chciała dokładać ciężaru na jego barki. - Przestań - krótkie, urwane słowo przypominało skomlenie.
- A skąd wiesz, że w twoim życiu nie pojawi się kobieta w zbliżonym wieku do ciebie? Z którą łączy cię dużo więcej. Nie stwierdzisz, że to nie jest to czego chcesz - nie umiała ugryźć się w język. I nie umiała też na niego spojrzeć, bojąc się tego, co zobaczy w jego oczach. To zabawne, bo to nadal ona czuła się tak, jakby była jedynie przystankiem na jego drodze. Zaciskała powieki, próbując zachować fasadę, która pozwoliłaby jej się totalnie nie rozkleić. Nie chciała tego robić, nie teraz.

sidney coningsby
ambitny krab
lenia
abraham | ernest | larabel | novalie
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Blondynka była pierwszą kobietą na której mu zależało i nie przeszkadzał mu fakt, że ominęły go wszelkie, związkowe doświadczenia z rówieśniczkami, które przy McFarlane wypadały po prostu blado. Dotychczas wiódł niezależne i niezobowiązujące życie singla i wcale mu to nie przeszkadzało, bo żył w przekonaniu, że zwyczajnie nie nadawał się do bycia w żadnym stabilnym związku. Dopiero u jej boku, serce chłopaka zabiło mocniej.
Nie był już nastolatkiem, który zakochiwał się i odkochiwał w jednym i tym samym tygodniu; nie uważał też by wyolbrzymiał uczucie, którymi darzył kobietę. To, że ulokował je względem kogoś, kto przewyższał go wiekiem, nie świadczyło przecież o tym, że było one nieprawdziwe i nie lubił gdy to kwestionowała. Miał szczere intencje i chciał się temu poświęcić w stu procentach, jednak gdy starała się mu wmówić, że to jedynie szczenięce zauroczenie, mocno zniechęcała go do tego by otwarcie mówił o uczuciach. Gdy ktoś przez cały czas wmawia ci, że to co czujesz to jedynie ułuda, sam zaczynasz w to wierzyć. Gasiła go i był święcie przekonany, że chciała w ten sposób jedynie go od siebie odepchnąć, jednak on wciąż nie dawał za wygraną.
A nie jest tak? — zapytał, nie oczekując odpowiedzi zwrotnej, bo doskonale wiedział jak było. Nie był przecież ani ślepy ani głupi, więc dlaczego próbowała mu wmówić, że jest inaczej?
Wiem czego chce i dlaczego nie możesz po prostu mi zaufać? Nie traktuj mnie jak gówniarza, który nie jest zdolny do prawdziwych uczuć. Chce być z tobą, wiesz o tym — odparł, czując, że nie był dla niej wystarczająco dobry. Pewien był, że w jej mniemaniu, nie mógł się mierzyć z facetem w jej wieku, który byłby w stanie zapewnić jej porządną przyszłość. Mogłaby z nim przemierzać ulice bez wstydu i niepewności. Ta wizja bolała go najbardziej. Nie chciał by postrzegała go jako chłopca, który jedynie spełnia swe fizyczne fantazje jej kosztem. Podniósł się w końcu z koca i chwycił palcami za materiał koszulki, która z siebie zrzucił i ruszył w stronę oceanu.


priscilla mcfarlane
pani psycholog — gabinet zwierzeń
35 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Naprawdę chciała mu wierzyć, ale przemawiał przez nią strach. A ten potrafił być najgorszym z możliwych doradców. Bo chciała naprawdę wierzyć w szczerość jego uczuć. Owszem, może w danym momencie każda jego deklaracja była szczera, ale jaką miała żywotność? Tej myśli nie umiała się pozbyć z głowy. Ona nie miała czasu na próbowanie - cholera miała prawie trzydzieści sześć lat i dwa rozwody za sobą. Już sam ten fakt w pojedynkę sprawiał, że wątpiła. Bo coś musiało z nią być nie tak skoro dwa małżeństwa mimo jej najszczerszych chęci ostatecznie rozpadły się jeszcze przed czterdziestką. I chyba w ramionach Sidneya szukała oddechu, adoracji. Bo póki utrzymywali to w lekkim tonie, nie mogła dać się skrzywdzić.
Jednakże teraz każde jego słowo trafiało w najczulszy punkt.
Objęła się ciaśniej ramionami i odwróciła wzrok, pozwalając aby jej usta pozostały zamknięte. Dopiero kiedy wstał i skierował się w stronę morza poczuła, że to nie tak. Że nie miał prawa zostawiać jej tak po prostu po całym tym kuble zimnej wody. - Sidney, czekaj - zwróciła się w jego stronę, ale kiedy się nie zatrzymał wstała z koca. Po raz kolejny zawołała za nim, może już teraz nieco głośniej, ale nadal jej głos nieco jeszcze niepewny przegrywał walkę z szumem fal. Skrzywiła się i sięgnęła pleców, żeby podjąć nierówny bój z zamkiem od sukienki i ostatecznie przemierzyła plażę, żeby z mieszanką zaskakująco namacalnej złości i bólu, na który sobie nie pozwalała dogoniła go przy linii brzegowej. - Co chcesz ode mnie usłyszeć? Że się boję? Tak, cholernie się boję. Wiem, że jestem ogromem pracy - nie wiedziała nawet w którym momencie jej głos wahał się gdzieś na pograniczu krzyku. Czuła się jak idiotka, bo naprawdę go lubiła, ale coś w jej głowie mówiło jej, że skazana jest na kolejną porażkę. Czyżby była swoim największym wrogiem? - A ostatnim czego potrzebujesz to, to - potrzebował wsparcia, a nie kolejnego frontu, na którym musiałby znowu marnować energię. - Sama nie wiem, czy jestem w stanie - była już zmęczona, nie była pewna, czy jest gotowa zmierzyć się po raz kolejny z tym wszystkim; z budowaniem zaufania. Tu nie on był problemem. Nawet nie mieszkańcy Lorne Bay. A ona sama. Priscilla McFarlane - architekt jej własnej porażki

sidney coningsby
ambitny krab
lenia
abraham | ernest | larabel | novalie
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
I doskonale to rozumiał, w końcu wiedział, że przeszła równie wiele i bała się znów komuś zaufać. On zaś tego zaufania nie był warty, bo choć pewien był że uczucia, którymi darzył blondynkę były szczere to popełnił wiele życiowych błędów z których nie był dumny. Kolejne zamierzał zresztą popełnić w najbliższym czasie, więc jakim był materiałem na partnera? Czy sprostał by jej oczekiwaniom, zmieniłby się? Chciał tego, dla niej i przyszłości, którą sobie wymarzył.
Nie chciał wywierać na niej presji ani przymuszać jej do czegokolwiek Była niezależną i silną kobietą, która miała pełne prawo decydować o sobie i uczuciach, jednak za wszelką cenę chciał się stać ich częścią i wiedział, że jeśli się podda, będzie to równoznaczne temu, że pozwolił jej odejść. Jak więc inaczej miał jej udowodnić, że to co do niej czuł było prawdziwe? Jak miał zapewnić ją o tym, że mieli przyszłość, a jedyną barierą był jej strach przed opinią mieszkańców i jej bliskich? Wiedział, że nikt nie spojrzał by na nich przychylnie ale w przeciwieństwie do blondynki, Coningsby się tym nie przejmował. Rzadko kiedy przejmował się tym co mogliby myśleć o nim inni i chciał by i ona zaczęła spoglądać na to w podobny sposób. Przecież to wyłącznie jej życie i sama decydowała o tym jak je przeżyje, prawda? Pytanie czy to czego chciała, pokrywało się chociaż w połowie z jego pragnieniami, bo coraz częściej w to wątpił.
Gdy znalazła się obok niego, omiótł ją wzrokiem. Była piękna, a jej pół nagie ciało sprawiało, że brakło mu tchu. Pragnął jej z całego serca i pieklił się gdy sprowadzała go na ziemię.
Pracy? Jakiej pracy, Prissy? Nie jesteś szczeniakiem, którego trzeba układać — odparł, marszcząc czoło, bo nie do końca wiedział co miała na myśli. Sam nie był przecież ideałem i miał za uszami więcej aniżeli myślała ale czy to jakkolwiek go dyskwalifikowało w temacie związków? Jak każdy pragnął odrobiny szczęścia i wierzył, że blondynka była w stanie mu je dać, bez względu na to jaki bagaż doświadczeń miała. Był gotów dźwigać go razem z nią. — I nie chce byś musiała zmagać się z czymkolwiek sama. Też nie jestem święty i chyba ty wiesz to najlepiej, bo w końcu nie znalazłem się w twoim gabinecie przez przypadek. Sęk w tym, że chce dać temu szanse bo wierze w to, że przy tobie mogę być szczęśliwy. Choć kurwa raz — odparł i niepewnie wyciągnął dłoń, by spleść razem ich palce. Nie był pewien z jakąś reakcją ze strony dziewczyny się spotka, dlatego był gotów się wycofać. — Czego chcesz, tak szczerze? — zapytał, spoglądając prosto w jej tęczówki, od których odbijały błękit oceanu. Oczekiwał jedynie szczerości, niczego więcej.


priscilla mcfarlane
pani psycholog — gabinet zwierzeń
35 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie rozumiał - bo i jak mógłby?
Bała się, tak cholernie się bała. Chociaż próbowała przekonać samą siebie, że było inaczej, to gdzieś w środku uważała, że to ona była powodem rozpadu małżeństw. Bo to ona - wbrew medycynie - była odpowiedzialna za niechcianą przez Jonathana ciążę i przez poronienie, które zrobiło z niej w oczach Dawseya potwora. Kogoś na tyle odstraszającego, że nie umiał dać jej drugiej szansy, spojrzeć na sytuację jej oczami. I obawiała się, że prędzej czy później Sidney również spojrzy na nią w ten sposób. Zobaczy jej prawdziwy obraz. Różnica wiekowa, plotki rozchodzące się szybciej niż zaraza wśród mieszkańców małej mieściny.
Bała się ponownego zranienia i dlatego nie umiała zaufać - było to niesprawiedliwe owszem, ponieważ Sidney nie zrobił jeszcze nic, co mogłoby jej sugerować, że nie trwałby przy jej boku. Jednakże Prissy widziała to, co chciała widzieć, a nie to, co faktycznie było. Widziała jedynie czarne scenariusze, w których Sid dochodzi do wniosku, że to nie jest to czego chciał. Cholera, kiedy stała się taka strachliwa? Co stało się z kobietą, która pewnie wyciągała rękę po to, czego chciała? Przecież bez zawahania wskoczyła w małżeństwo i dała sobie szansę przy drugim.
- Sid, jestem po dwóch rozwodach, oczywiście, że wymagam pracy. A tobie potrzebny jest ktoś, na kim możesz się oprzeć - bo nie się boję, bo nie umiem patrzeć na siebie twoimi oczami. W tym momencie sabotowała samą siebie i być może, kiedy znowu położy się w zimnej pościeli. Chciałaby być dla niego ostoją, tak naprawdę. Jednakże przekroczenie tej granicy między tym co mieli teraz, a tym czego od niej chciał sprawiało, że należało dokonać poświęceń, którym nie była pewna, że zdoła podołać. Mimo to splotła ich palce razem, przez dłuższą chwilę przyglądając się ich dłoniom. Dlaczego one tak do siebie pasowały? Chciałaby mu dać szczęście, na które przecież zasługiwał, ale nie sądziła, aby była w stanie. Zwinęła usta w wąską linię i sama nie wiedziała, kiedy oczy zaszły jej łzami. Trudno powiedzieć co je wywołało, poczucie własnej beznadziejności, rozdarcie między rozsądkiem a sercem, a może zwyczajnie jego szczerość. - Tak naprawdę? Chcę umieć komuś zaufać. Od zawsze chcę mieć rodzinę. Chcę stabilnego gruntu pod nogami - a czy on już tego chciał? Małżeństwa, dzieci? - I chociaż bardzo bym chciała, nie wiem czy to, czego chcę, jest tym, czego chcesz ty. A zasługujesz na szczęście, bardziej niż ktokolwiek inny - odparła, unosząc wzrok na jego twarz, a druga dłoń oparła się na jego klatce piersiowej, w miejscu, w którym znajdowało się serce.

sidney coningsby
ambitny krab
lenia
abraham | ernest | larabel | novalie
ODPOWIEDZ