mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
Leo słuchał tego niemal wywodu z uwagą. Mimo licznych problemów z mówieniem, nie miał kłopotów, by złożyć tą historię w całość i zrozumieć jaki był jej przekaz. Nawet trochę… zrobiło mu się jej żal? To było dziwne uczucie. Szczególnie, że pojawiło się już drugi raz. A wcześniej nie pomyślałby, że ktoś taki jak panna Ginsberg zasługuje na współczucie. Może to nie była tylko jej wina, że była taka. Może w otoczeniu, w którym żyła wcześniej zwyczajnie nie mogła być inna? Musiała w pewien sposób chronić się przed tą wszechobecną znieczulicą.
- Wiesz, co Chandra… jak ja ciebie czasem słucham, to raczej wydaje mi się, że Stany to dziwny kraj - podsumował jej wypowiedź. Chociaż to nie było do końca tak, bo tutaj przecież też było pełno złych, nieuczciwych i niewdzięcznych ludzi. Widocznie on miał więcej szczęścia, że trafiał raczej na tych dobrych. Albo… po prostu w tym zestawieniu to raczej on bywał tym złym. O dziwo, przy Chandrze dochodziło do jakiegoś magicznego odwrócenia ról.
- W sumie to jest dobry pomysł. Załatwimy ci test i będzie po problemie - pomyślał i odnotował sobie w pamięci, by kupić ten test. Na szczęście miał taką możliwość, bo dziewczyna na jakiś czas odjechała, a on w tym czasie zdążył zatrzymać się pod apteką i kupić test ciążowy. Musiało wyglądać to dziwnie, bo w jego samochodzie siedziała dziewczyna, która wyglądała na totalnie nieprzytomną… cóż. Wrócił i ruszył dalej. Właśnie już parkował pod swoim lokum, gdy Chandra ocknęła się i… zaczęła gadać kompletnie od rzeczy. On przyglądał się temu wszystkiemu, przypominając sobie jak to jadaczka faktycznie potrafi jej się czasem nie zamykać. Ale tak się nakręciła, że nawet nie był w stanie jej przerwać. No i nie miał bladego pojęcia, czy ona pyta tak na poważnie, czy po prostu ma ją kompletnie olać.
- Ja… - zacięło go. Bo był młody. I mógłby po prostu powiedzieć, że nigdy nie myślał o takich poważnych tematach. Ale myślał. Tylko, że to było już cholernie nieaktualne. Pewnie dlatego zamknął się, a jego wzrok opadł w dół. Obecnie w ogóle nie był w stanie wyobrazić sobie siebie w przyszłości. Jakby miało wyglądać jego życie. Bo już raz je dobrze widział, no ale jebło… - Myślę, że to niedziwne. Zdarza się. Niektóry potrafią wytrzymać ze sobą naprawdę długo. A inni nie… Więc nie wiem, czy bym chciał. Jakby, ten temat w ogóle mnie teraz nie dotyczy i… nie licz, że jak będziesz w ciąży to ci się oświadczę. Nie ma na to szans - powiedział, powracając do klasycznego dla siebie tonu i sposobu rozmowy z Chandrą. Zabrał kluczyki i wysiadł z samochodu, nie zamknął jeszcze drzwi za sobą, tylko zerknął na nią. - Wysiadaj, chciałaś iść do mnie, to idziemy - uśmiechnął się do niej przebiegle, bo przecież dziewczyna nie miała pojęcia o tym całym teście.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Zaśmiała się i przekierowała rozweselone spojrzenie na ciemnowłosego.
- Mam cię! Właśnie się przysnałeś, że mnie słuchasz! A byłam pewna, że sałkiem mnie ignorujesz. Szooook! - Ponownie parsknęła śmiechem, bo mniej lub bardziej świadomie domyślała się, że nie to było w wypowiedzi Leo najważniejsze. Dla niej było, bo sprzeczanie się, który kraj jest lepszy było obecnie zdecydowanie nie na jej siły. Może kiedyś powróci do tej rozmowy, o ile zakotwiczy jej wystarczająco głęboko w pamięci, by była w stanie ją odtworzyć.
- Okej - zgodziła się bez mrugnięcia okiem. W sumie to cieszyła się, że zrobią go razem, bo trochę miała pietra i jednak wolała, żeby ktoś był przy niej. Nawet taki Specter, który prawdopodobnie tuż po tym ją wyśmieje albo okrzyczy, że napędziła mu stracha tym fałszywym alarmem. Bo innego scenariusza Chandra przecież nie zakładała…
Uniosła wzrok, by zerknąć na twarz Leo, zaraz po tym jak urwał w pół słowa. Zmarszczyła brwi.
- Jeśli do każdej tak szybko tracisz sierpliwoś jak do mie, to się wsale nie dziwie, że byś nie chciał - skomentowała, kiwając przy tym głową. Słysząc kolejne słowa chłopaka, ciężko westchnęła, mówiąc sobie w myślach:zaczyna się, bo w końcu to nie pierwszy raz, gdy Leonard był wobec niej nastawiony tak kategorycznie. - Nie lisz, że gdybyś mi się oświadszył, to powiedziałabym: tak! Phi, niedoszekanie! - odgryzła mu się, zadzierając nos do góry. Choć miała bujną wyobraźnię, to nie widziała siebie w roli żony, a już tym bardziej takiej, którą się zostaje tylko dlatego, że się wpadło. Dziecko to dla Ginsberg nie był powód, żeby wiązać się z kimś na całe życie. Co innego kasa, sława, dobrze brzmiące nazwisko… ale o tym nie chciało się jej w tej chwili gadać, bo głowa coraz bardziej zaczynała jej ciążyć, szczególnie po tym niebotycznym wysiłku myślowym, na który chwilę wcześniej się porwała, ba! na który sobie pozwoliła odkąd Leo pojawił się przy niej w tym szczerym polu.
- Może jeszcze poświczysz mięśnie i mnie trochę poniesiesz, cooo? Dobrze ci to zrobi. Laski lubią mięśniaków, bęziesz miał branie na kolejnej impresie - powiedziała z zachęcającym uśmiechem, kiedy już kontury Spectera zlały się w jedną, stojącą przed nią postać. Przez chwilę miała wrażenie, że jest ich dwóch! Byłaby w to nawet skłonna uwierzyć - zły Leo i dobry Leo, niczym gliny, z którymi co prawda nie miała do czynienia, ale słyszała o tej taktyce wykorzystywanej podczas przesłuchań. - Tylko się pospiesz, bo coraz bardziej chce mi się siku. I spać. Nie wiem co wygrywa… - dodała, ziewając przy tym szeroko.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
Po tym jej komentarzu jedynie wywrócił znacząco oczami. Brał się za dyskusje z pijaną osobą, to takie miał konsekwencje. Najważniejsze kwestie były pomijane, a wszystko to co najmniej istotne wyciągane na wierzch przeciw niemu. Trudno żeby miał mieć do niej pretensje, szybciej do siebie samego, bo przecież wplątał się w to na własne życzenie.
- Chandra, nie wypowiadaj się w temacie, którego nie znasz - odpowiedział jak na siebie naprawdę grzecznie. Bo bywał nerwowy, racja. Ale ona działała na niego wyjątkowo ekstremalnie. Przy nikim nie trafił, aż tak szybko cierpliwości bez najmniejszej przyczyny. Ale… potrafił też być zupełnie innym. Spokojny, opanowany, troskliwy. Zresztą gdyby jakiś resztek tego wszystkiego w sobie nie miał, to nie pomagałby jej teraz! Mógł ją przecież olać, wysłać do diabła i mieć kompletnie gdzieś. Ale ona cały czas zmieniała twarze. W jednej chwili miał jej kompletnie dość, a w drugiej było mu jej żal, potem znowu działała mu na nerwy. I tak w kółko. Nie potrafił zachować przy niej jakiejś stabilności, co nie wróżyło dobrze. Bo tymczasem Leo był na górce. Ale kwestią czasu było, aż zaliczy dołek. To działo się cały czas. A Chandra w obecnym wydaniu nie mogłaby liczyć na jakąkolwiek pomoc z jego strony. Lecz jeszcze nie wybuchł. Nie dotarł do swojej granicy. Chociaż było już naprawdę blisko.
- To przynajmniej dobrze, że zgadzamy się w tej kwestii - odpowiedział szczerze. To nie miałoby prawa bytu. Oni i dziecko. On i dziecko. Ona i dziecko. Każda z tych wersji wydawała się równie nieprawdopodobna, a nawet trochę zabawna. Oczywiście w wychowaniu dzieci nie było nic śmiesznego, ale jednak każdy z tych obrazków trochę go rozśmieszał. Ale tylko przez chwilę, bo przecież zaraz uświadomił sobie, że ona właśnie wymyśliła sobie jakąś ciążę. Co do której był przekonany, że w ogóle jej nie było. A przynajmniej, że to nie on za nią odpowiadał.
- Boże… ty jesteś jak mały, rozwydrzony, bachor - wymruczał pod nosem i trzasnął drzwiami. Obszedł samochód i zaraz pojawił się z drugiej strony. Otworzył drzwi, rozpiął jej pasy i ostrożnie wyciągnął ją z środka. Zamknął auto nogą i skierował się do mieszkania. - Ty jesteś pewna, że ciebie to nie wywalili z tej Ameryki, bo już nikt nie mógł z tobą wytrzymać? - powiedział wyraźnie niezadowolony, poprawiając jej ułożenie na swoich rękach. Chwilę później byli już w mieszkaniu, które nadal było puste, bo jego współlokatorów nadal nie było, a Leo skierował się od razu w stronę kanapy, by tam zostawić dziewczynę.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
- Bo so? - zapytała zadziornie, bo wszelkie zakazy zdawały się jej nie obowiązywać - w końcu była ponad wszystkim, łącznie z prawem… a przynajmniej tak o sobie myślała. Nie liczyła jednak, że Leo odpowie jej na to pytanie czymś więcej niż: bo tak mówię ja albo czymś w tym stylu, więc odpuściła wiercenie mu dziury w brzuchu. I tak, o dziwo, był wyjątkowo wylewny, dlatego trzeba było to na maksa wykorzystać, bo taka okazja mogła się nie powtórzyć, zwłaszcza gdy Specter będzie przebywał w towarzystwie trzeźwej, bardziej pamiętliwej Chandry.
Tak mało o nim wiedziała i wcześniej wydawało jej się, że dobrze jej z tym i nie chce tego zmieniać. Teraz jednak nie była tego taka pewna, bo w końcu, jakby się nad tym zastanowiła, to czy którykolwiek amerykański znajomy przyjechałby w środku nocy, by ją zgarnąć? Może jakiś by się zlitował i wezwał pod wskazany adres taksówkę, nie chcąc brudzić sobie rączek. Nawet Chandrze, która miała dość olewcze podejście do życia, wydało się to smutne…
- So ty tam mamroczesz? - zapytała, nie do końca rozumiejąc słowa, którym towarzyszył trzask zamykanych drzwi. - Mówisz jak bardzo mnie lubisz. Och, no ja ciebie, Leluś, też - powiedziała, formując z ust dzióbek, jakby chciała dać ciemnowłosemu całusa.
Zaśmiała się, słysząc to jego niedorzeczne pytanie.
- Chciałbyś! Niestety, mogę wrósić w każdej chwili, choćby jutro - odparła. Właściwie nic - poza tymi nieszczęsnymi zdjęciami - jej tutaj nie trzymało. Jej przyjaciółka Lyra miała własne życie i w sumie nawet mniej ze sobą gadały, niż to miało miejsce gdy Ginsberg była w Stanach. Lorgan też przepadł i odnalezienie go wydawało się coraz mniej możliwe… Dlaczego wciąż tu była? Przecież tak naprawdę nie miało znaczenia, to, że zostało opłacone jej zakwaterowanie, bo i tak głupio trwoniła pieniądze, by przejmować się tym, że jej pokój miałby pozostać pusty. Może jednak w tej Australii nie było tak źle, jak ciągle podkreślała?
Na rękach Spectera było jej całkiem wygodnie. Oparła głowę o szyję chłopaka, na którą wcześniej zarzuciła ręce. Cicho zamruczała.
- Całkiem ładnie pachniesz, jak nie palisz - stwierdziła, bo korzystając z tej nieplanowanej bliskości, niuchnęła sobie jego odsłoniętą skórę. - Wiem, jakie perfumy mogłyby podkreślić ten zapach. Kupię ci! - poinformowała, uśmiechając się pod nosem.
Gdy wylądowała na kanapie, od razu zwinęła się w kłębek nieszczęścia. Nie była pewna, ale wydawało jej się, że widziała kartonik w kieszeni Leo. Wyciągnęła więc rękę.
- Otwórz mi go i miejmy to już z głowy - powiedziała, nie precyzując o co chodzi, ale ciemnowłosy powinien się domyślić, że chodziło o test.
Trzymając się ścian, jakoś udało jej się dotrzeć do łazienki, gdzie nasikała tam gdzie trzeba, jednak powrót do pokoju okazał się już tak wielkim wyzwaniem, że Chandra nawet nie próbowała go podejmować. Odłożyła patyczek, czekając na tę jedną kreskę, która powinna się za chwilę pojawić, ale nie doczekała się, bo zasnęła na podłodze w łazience.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
Wielce inteligentny Leonard już odkrył, że jednak próba odpowiadania na jej pytania nie kończyła się dobrze, więc rzucił jedynie jakże elokwentne bo to i nie pozwolił się wciągnąć w kolejny temat, którego poruszanie - szczególnie w tym stanie - nie niosło większego sensu.
- Leluś… to będzie mój następny tatuaż, Leluś - zażartował sobie i nawet uśmiechnął się pod nosem. Kwestii lubienia wolał nie komentować, bo… sam nie wiedział jakie uczucia obecnie żywił do Chandry. One były tak zmienne jak prezentowana przez nią osobowość. W tym wszystkim brakowało jakiejkolwiek stabilności. O wiele łatwiej byłoby jakby dajmy na to mógł ją nienawidzić i to byłoby na stałe. Wtedy na jej sam widok włączałby odpowiedni guziczek w swojej głowie i przybierał określoną pozę. A obecnie za bardzo gubił samego siebie w jej otoczeniu.
- Śmiem w to wątpić - już bardziej wymruczał pod swoim nosem, tak żeby nie słyszała i czasem nie próbowała wdać się w jakąś pyskówkę. Jednak to były tylko jego przeczucia, w końcu o samej Chandrze jakoś bardzo dużo nie wiedział. A szczególnie o jej najprawdziwszych i najgłębszych powodach przyjazdu do Australii. - Z ładnych perfum na pewno uciesze się bardziej niż z nieplanowanej ciąży - zażartował, chociaż to wcale nie był temat do żartów. Zresztą jak się zaraz okazało, sama Chandra wyszła z tym, by rozwiązać tą kwestię, więc Leo podał jej test ciążowy. Odprowadził ją jedynie wzrokiem do łazienki, licząc że gdzieś po drodze się nie przewali i czegoś sobie nie uszkodzi. Bo wtedy byłby pewien, że kolejnego dnia grożono by mu jakimś pozwem.
- Chandra - zawołał, gdy dziewczyna długo nie wracała, ale dał jej jeszcze czas. Ostatecznie powtórzył jej imię i znowu nie dostał żadnej odpowiedzi. W końcu poszedł do tej łazienki, pierw zapukał, ale znowu nic. W końcu wszedł do środka i znalazł ją śpiącą na podłodze. Przyklęknął przy niej i już miał zabierać, ale pierw zerknął na ten test. Jedna kreska, negatywny. Odetchnął z ulgą. Wziął ją ponownie na ręce i zaniósł z powrotem na kanapę. Przykrył kocem i udał się do swojej sypialni, na wszelki wypadek zostawiając drzwi otwarte na oścież. Trochę się jeszcze pokręcił, ale po jakiś piętnastu minutach sam położył się do spania.

2 x zt Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
rolnik — farma
44 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W gruncie rzeczy Jose był człowiekiem niezwykle zajętym. Dzielił swój czas między zajmowaniem się farmą oraz swoją córkę i chociaż nie jest to długa lista, to zajmowałą dużo czasu. Oczywiście mógł liczyć na pomoc ze strony córki, a do swoich pracownikow miał zaufanie. Dzisiaj kiedy odstawił dostawy do sklepów zaczął swoją kontrolę pól uprawnych. Trzeba przyznać, że lubił to farmeskie życie.. Jeździł traktorem, przerzucał gnój, organizował żniwa, a do tego jeszcze prowadził aktywną sprzedaż wszystkiego, czego nie mieli okazji zużyć samodzielnie.
Dzisiaj nie było inaczej. Popylał w swoich znoszonych już kaloszach wiecznie zajęty. Kucał przy maszynie, kiedy jego pies zaczął ujadać. Właściwie nie jego, przybłędą, którą dokarmiał.. Początkowo Jose nie wiedział o co mu chodzi. Rozejrzał się dookoła. Pierwotnie nie zauważył niczego podejrzanego, ale łatwo było pominąć zagubionego mieszczucha w wysokich kłosach trzciny cukrowe. W końcu jednak pies mądrze wskazał usypaną górę z naturalnego nawozu, który miał rozprowadzić. A tam? Jakiś pajac ugrzązł w gnoju. - Halo, kolego - zawołał Jose, nieco przyśpieszonym krokiem zmierzając w stronę - jak wnioskował po sytuacji, której był świadkiem - mieszczucha, któremu patrzenie pod nogi było obce. Podszedł do niego bliżej i wyciągnął w jego stronę rękę. A trzeba przyznać, że Jose był człowiekiem o sporej sile. - No już, uważaj na buty - powiedział, bo szkoda byłoby jeszcze bardziej przemoczyć skarpetki. - Kąpieli błotnych się zachciało, co? - zażartował sobie, bo taki właśnie z niego już był, śmieszek heheszek. Trudno jednak odmówić mu humoru, nawet jeżeli słońce dawało się we znaki, a mijała kolejna już godzina ciężkiej pracy.
powitalny kokos
zgadnij
brak multikont
ODPOWIEDZ
cron