kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
Leander się nudził.
Tą nudą, która sprawiała, że pierwszy raz w życiu starannie obierał sobie mandarynki ze skórki. I że w ogóle wpadł na to, że może zjeść mandarynkę.
Nudą, przez którą - choć nigdy w życiu by się do tego nie przyznał, miał jakieś granice - całkiem wciągnął się w ten serial, który oglądał z odwykowymi koleżankami w świetlicy i już dwa razy podjął próbę zagrania w planszówkę (ciężko powiedzieć, czy nie doszło do trzeciego podejścia dlatego, że Leander nie miał do podobnych rozrywek cierpliwości, czy po prostu wszyscy już się zorientowali, że nałogowo oszukuje nawet w Monopoly i nie zaprosili go już więcej do gry).
Wcześnie chodzić spać również zaczął dlatego, że kurewsko się tutaj nudził i po dwudziestej drugiej i tak nie miał już absolutnie nic do roboty, więc równie dobrze mógł iść pod prysznic i spróbować zasnąć.
Czyli co, całować się z kolegami z odwyku też zaczął ze zwykłej nudy?
Jedno było pewne: z pewnością nudził się jeszcze bardziej niż dotychczas, odkąd zaczął unikać Beara. Trwało to może kilka dni, w czasie których zaczął chodzić palić do sąsiadów, starannie unikał patrzenia w jego kierunku podczas grupówek, a większość czasu wolnego spędzał we własnym pokoju.
Przynajmniej miał wymówkę, by przed samym sobą uzasadnić to, dlaczego się na Beara gapi (dyskretnie, w starym, dobrym stylu psychopaty, czyli: patrzył tylko wtedy, gdy był przekonany, że Bear tego nie widzi). Nie próbował go przecież obczajać, on jedynie chciał się upewnić, że zachowują bezpieczny dystans. Jak teraz, gdy jego obserwacja pozwoliła mu sądzić, że Bear przebywał teraz na innym piętrze, dzięki czemu on sam mógł spokojnie iść zapalić na własnym balkonie.
Chuj, a nie obserwacja, jak się szybko okazało. Zamarł na kilka sekund, gdy zobaczył Beara przy barierce, aż wreszcie powoli wypuścił powietrze i podszedł do niego. Zmarszczył lekko czoło i zanim wyciągnął papierosy, spytał: - Mam nadzieję, że nie myślisz teraz, że zostaniemy chłopakami albo coś w tym stylu?

bear hendricks
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
lorne bay — lorne bay
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
My life was a storm, since I was born
How could I fear any hurricane?
Jak na pierwszy odwyk w jego życiu wnioski miał dość szybkie i konkretne: nie lubił tu być. Odkąd Daniel odstawił go pod drzwi (jak kiedyś do szkoły, kiedy dwunastoletni Bear był w szoku, że trzeba chodzić do niej codziennie i bywać na więcej niż jednej lekcji), był napięty, szybko się irytował i fantazjował o tym, że piętnaście lat temu po prostu zwiałby przez okno. Jednocześnie bardzo nie chciał wychodzić do świata zewnętrznego. Po detoksie ciągle był osłabiony i zdezorientowany, terapie głównie go irytowały albo bawiły i najchętniej z nikim by nie rozmawiał. No prawie z nikim, bo najwyraźniej nawiązywanie przyjaźni polegających na całowaniu się szło mu tu całkiem nieźle. Leander generalnie stanowił bardzo miłe, chociaż niespodziewane rozproszenie w całej tej rzeczywistości. Dużo prościej było odsuwać zaakceptowanie, że jest się alkoholikiem i narkomanem, który być może przyczynił się do czyjejś śmierci, kiedy miał z kim nabijać się z kolejnej historii Tammy z grupy i spotykać się na balkonie na fajkę.
No przynajmniej dopóki nie okazało się, że teraz go unikano.
Być może powinien się tym zmartwić jakoś bardziej, ale zamiast tego bardzo chętnie bezczelnie gapił się na Lenny’ego na korytarzu, uśmiechał się do niego idiotycznie i kręcił się po ich wspólnym balkonie odrobinę częściej niż wcześniej. Nie dlatego, że uskuteczniał jakiś odwykowy podryw – cała ta sytuacja wydawała mu się jednak tak idiotyczna, że pozwolił jej skutecznie pochłonąć swoją uwagę i zwyczajnie odrobinę swojego nowego kolegę denerwował. Dzisiaj nie miał jednak żadnych niecnych zamiarów. Był po własnej terapii, która wyjątkowo weszła mu pod skórę, czuł się niekomfortowo i fantazjował aktualnie o tym, jak dużo ludzi skoczyło albo próbowało skoczyć z tego balkonu. Nie powinni założyć na niego siatki jak dla kotów?
Uśmiechnął się pod nosem, zanim odwrócił się do Leandra z dość dramatyczną miną. - Jak to nie? Dzwoniłem właśnie do matki, żeby jej opowiedzieć, że wyjdę stąd z mężem, to mam teraz odwoływać? – spytał przejęty, zanim parsknął śmiechem i podsunął w jego stronę po barierce kubek, do którego strzepywał popiół i wrzucał niedopałki. Nie wiedział, czy bardziej idiotyczne byłoby robienie sobie nadziei w kwestii nowego kolegi, czy jednak perspektywa dzwonienia z czymkolwiek do Angie. Nawet nie wiedział, czy jeszcze żyła. - Długo jeszcze zamierzasz mnie unikać? Bo nie ukrywam, trochę mi się nudzi, jak nie mam z kim obgadywać całej reszty.

leander burkhart
ambitny krab
nick autora
brak multikont
kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
- Spierdalaj - doradził mu bez zastanowienia, ale podszedł do barierki i chwycił kubkopopielniczkę (starannie unikając przy tym nawet przypadkowego dotknięcia dłoni Beara). Westchnął sobie fajkę do ust i spojrzał na niego z czymś między zainteresowaniem a odrazą. - Poza tym musiałbyś się tu naprawdę nudzić, żeby wydzwaniać po ludziach po czymś takim. Rozumiem, gdybym cię przeleciał, ale tak? Może znajdź sobie serial do oglądania - doradził mu, bo przecież nie mógł mu doradzić, żeby naprawdę zrobił coś ze swoim życiem. Rozumiał - trochę aż za dobrze - wszechobecną nudę i brak ciekawszych newsów, jakimi można się podzielić z rodziną - ale mimo wszystko pomysł dzwonienia do rodziców, żeby się pochwalić, że udało ci się wyrwać jakiegoś narkomana, wydawał mu się dość… idiotyczny. Z różnych powodów. Na przykład dlatego, że sam Leander raczej do swoich rodziców nie dzwonił, udając razem z nimi, że był na wakacjach, a nie na odwyku. Odzywał się więc do Terry’ego, jak mu się przypomniało, no i nieco obsesyjnie mógł wydzwaniać do Laury, ale nie opowiadał matce o nowych koleżankach i kolegach. Zwłaszcza o tych drugich: czy jego rodzice w ogóle wiedzieli, że Leander nie jest w stu procentach hetero? Może wtedy im jeszcze nie powiedział - nie mieli jeszcze syna-mordercy, więc syn-gej mógł im się wydawać końcem świata i rodzicielską porażką. Sięgnął po zapalniczkę, którą Bear zostawił na barierce, odpalił papierosa i oparł się tyłkiem o balustradę. - Jeszcze nie wiem - przyznał rzeczowo, jakby był gotów omówić z nim jakiś medyczny przypadek (śmieszne - na tym etapie Bear pewnie nie wiedział jeszcze, czym Leander zajmował się poza ośrodkiem). - To chyba zależy. Nie będziesz, no wiesz, robił z tego żadnej wielkiej sprawy, co? Nie chcesz, żebym teraz trzymał cię za rękę albo innego fiuta? Albo, nie wiem, opowiadał na grupie, że znalazłem chłopaka i od razu mi lepiej?

bear hendricks
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
lorne bay — lorne bay
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
My life was a storm, since I was born
How could I fear any hurricane?
- Jak już mnie przelecisz, mam zaprosić całą rodzinę w odwiedziny, będą chcieli cię poznać – odparł uprzejmie, patrząc przy tym na Leandra jak na kompletnego debila. Głównie dlatego, że zakładał, że Bear się jeszcze naprawdę nie nudził. Nudził się koszmarnie – a może raczej pozwalał wszystkim swoim emocjom zlać się w jedną, szarą breję, którą mógł zinterpretować tylko jako nudę lub irytację, towarzyszące mu na każdym kroku odkąd się tu znalazł. Ale czym innym miałby się niby zajmować? Robieniem ćwiczeń uważnościowych czy poszukiwaniem odbicia swoich doświadczeń w historiach opowiadanych na grupie? No dobry żart, wolał narzekać, że się nudzi, że wszyscy go denerwują i że odrobinę rozrywki może znaleźć tylko na tym wspólnym balkonie, ewentualnie w którymś z pokoi, które na niego prowadziły.
- Dokładnie tego chciałem – przytaknął. - A najbardziej żebyś trzymał mnie za fiuta na grupie – podtrzymał jeszcze chwilę tę swoją odwykową fantazję, a potem westchnął ciężko i wyciągnął rękę po swoją zapalniczkę. Nie, żeby miała jakąś szczególną wartość, ale zapalniczki akurat ciągle mu gdzieś ginęły i chodził jeszcze bardziej wkurwiony. - Póki co obawiam się, że jesteś jedyną osobą, która robi z tego sprawę – powiedział spokojnie, może nawet w jego głosie wybrzmiało coś miękkiego – nie chciał teraz spłoszyć Leandra tym, że jednak mówi do niego na serio i wychodziło na to, że tylko jeden z nich mocno się tym wszystkim przejmował. - Chyba że nie podobało ci się tak bardzo, że teraz nie możesz już na mnie patrzeć. Wtedy będzie mi bardzo smutno, ale jednak zrozumiem – zapewnił zaraz i spojrzał na niego z rozbawieniem. - Bo, z całym szacunkiem, jesteś naprawdę niesamowicie przystojny i bardzo pasuje mi twoje poczucie humoru, ale chwila całowania się to trochę za mało, żebym się w tobie zakochał i czekał, aż poprosisz mnie o chodzenie – wyjaśnił i strzepnął popiół z papierosa, kiedy nagle coś przyszło mu do głowy. - To nie był twój pierwszy raz z facetem, prawda? – spytał. To mogłoby wyjaśniać, dlaczego Leander potraktował sprawę tak poważnie, że przestał mu mówić cześć na korytarzu i wpadać na wspólnego papierosa, który Bearowi ratował w tym miejscu dupę.


leander burkhart
ambitny krab
nick autora
brak multikont
kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
No dobra, skoro już zrozumiał, że Bear nie był wcale żadnym delikatnym kwiatuszkiem, a zamiast tego bez oporów mu odpyskowywał, powinien uznać, że sprawa załatwiona. A przede wszystkim - zachować się teraz dojrzalej (ile Bear miał właściwie lat?) i zakończyć tę przepychankę. Gdy tak postanowił, nagle usłyszał, jak sam pyta: - Mhm, na oglądanie seksu też ich zamierzasz zaprosić? - skoro cała jego rodzina była tak zaangażowana w początku ich romansu, to czemu mieliby się teraz zatrzymywać? (Właściwszym pytaniem było to, dlaczego Leander nie zamknął jeszcze mordy, no ale cóż).
- Wiedziałem - odparł krótko, równocześnie z triumfem, ale też tak, jakby za coś tego Beara obwiniał. No, na przykład za nadzieję na trzymanie go za penisa przy innych ludziach - czy to nie było przypadkiem zakazane? A nawet jeśli nie istniał nigdzie przepis, który to regulował, z pewnością byłoby to co najmniej niestosowne. Leander nie powinien się raczej zadawać z kimś o równie dziwacznych fantazjach - z tego właśnie powodu dalej sterczał przy nim na tym balkonie i nie oddał mu zapalniczki, całkowicie świadomy tego, że Bear chciał ją odzyskać.
Uniósł brwi, patrząc na niego wymownie. - A kto, przepraszam, szczerzy się do mnie? I kto łazi po tym balkonie jak jakiś strażnik… balustrady? - chyba zapomniał, że planował udawać, że wcale nie dostrzega żadnej z tych rzeczy. Że sam Leander nie tylko jest ponad to, ale w dodatku jest bardzo zajęty wszystkimi swoimi odwykowymi sprawami (jak oglądanie teleturnieju), dlatego nie ma czasu sprawdzać, co robią faceci, z którymi się całował. Nie ma czasu nawet rozejrzeć się po korytarzu.
Wyraźna rozterka odmalowała się na jego twarzy, gdy nie wiedział, czy zadowolić się nazwaniem go niesamowicie przystojnym, czy jednak oburzyć, że to nie wystarczyło, żeby się w nim zakochać (no cóż, Laurze prawdopodobnie wystarczyło…). Nie radził sobie z aż dwiema emocjami na raz, dlatego poradził sobie z nimi tak, jak zwykle sobie z nimi radził: - Jesteś głupi - poinformował go niemal uprzejmie i chętnie jeszcze trochę by tego Beara kopnął, ale siedząc zamknięty z innymi pijakami, zdążył się już nasłuchać od terapeutów, że przemoc to żadne rozwiązanie. Może uważał to trochę za pierdolenie, ale bał się, że dostanie szlaban na telewizję.
Obrócił się, patrząc prosto na Beara i zmarszczył lekko czoło. Milczał jeszcze chwilę, raczej dłuższą niż krótszą, aż wreszcie powiedział: - Nie wiedziałem, że jesteś facetem. Chcesz powiedzieć…?

bear hendricks
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
lorne bay — lorne bay
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
My life was a storm, since I was born
How could I fear any hurricane?
- Zależy, na kiedy ten seks zaplanujemy – powiedział, bawiąc się chwilowo chyba jednak zbyt dobrze, żeby tak po prostu rezygnować z gadania głupot i odpyskowywania Leandrowi (bardzo dziwne imię, ciekawe, czy zwracali się do niego jakoś krócej?). Jednocześnie jego kompletny brak przywiązania do własnej matki, od której zaczął te idiotyczne żarty, pozwalał mu iść w nie dalej bez cienia zażenowania. Przecież nie powiedziałby Angie nawet, w jakim mieście teraz mieszka, tym bardziej więc opowieści o nowym przystojnym koledze pozostawały czysto w sferze abstrakcji.
- Czyli jednak trochę unikasz, a trochę patrzysz? – uniósł nieco brew, jakby przyłapał Leandra na jakimś wyjątkowo interesującym kłamstwie. - Uśmiechałem się do ciebie też wcześniej, nie widzę specjalnej zmiany – wzruszył ramionami. Oczywiście, że teraz on też kłamał, całkowicie naumyślnie prowokował Leandra, kiedy tylko zorientował się, że ten teraz próbuje go unikać. Jednocześnie dawało mu to jakieś zajęcie, które odciągało jego myśli od martwego człowieka na jego zmianie, sprawy sądowej, zawiedzionego Daniela, wściekłej Birdie i lat nienazwanego uzależnienia, więc nie widział żadnego racjonalnego powodu, dla którego nie miałby poświęcać się temu trochę bardziej niż zdrowy emocjonalnie człowiek pewnie powinien.
- Wysoce prawdopodobne – zaśmiał się, kiedy jego sąsiad wypowiedział dokładnie to, co Bear myślał na swój temat od dłuższego czasu. Był głupi jak cholera, gdyby nie był, pewnie by się tu nie znalazł.
- Że cały czas trzymasz moją zapalniczkę – dokończył za niego gładko, przekręcając się trochę tak, żeby on też mógł spojrzeć prosto na Leandra. - Ale wcale mnie to nie dziwi, też chciałbym mieć po sobie pamiątkę – zapewnił go i przebiegł wzrokiem po jego twarzy, z czającym się w kącikach ust bardzo łobuzerskim uśmiechem. - Przyszedłeś tu dzisiaj, żeby powiedzieć mi, że już więcej żadnego całowania czy jednak masz nadzieję na powtórkę? – spytał. Nadal w jakimś stopniu się z niego nabijał, ale prawdę mówiąc dużo by teraz dał za jakiś bezmyślny seks. Brakowało mu czegoś, co pozwoli mu trochę zresetować układ nerwowy, dostarczy chociaż minimum adrenaliny i ruszy ośrodki nagrody przynajmniej odrobinę, skoro nie pozwalali mu tu ćpać.

leander burkhart
ambitny krab
nick autora
brak multikont
kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
- Planujesz seks z innymi ludźmi? - dopytał, nagle na tyle zaintrygowany tym pomysłem, że prawie zapomniał, że mieli się po prostu przerzucać głupimi uwagami, a nie rozmawiać ze sobą na serio. Rozumiał - z samym sobą, ewentualnie: planowanie seksu w jakimś poważnym związku, gdy macie ósemkę dzieci i zero czasu dla siebie albo mieszkacie oddzielnie, ale planowanie seksu z typem z odwyku wydawało mu się nieco… osobliwe. Tym bardziej, że łączył ich balkon, zorganizowanie tego wszystkiego naprawdę nie wydawało mu się aż tak wymagające.
Oczywiście: to nie tak, że poświęcał specjalnie dużo czasu na rozmyślanie o seksie z Bearem. Że to, to nie. Co za kretyński pomysł w ogóle.
Pokręcił głową, widocznie gotów upierać się przy swoim tak, jakby od tego miało zależeć jego życie. - Nie patrzę na ciebie celowo, po prostu jestem spostrzegawczy - skłamał gładko (zarówno w pierwszej części, jak i w drugiej) i skrzywił się jeszcze wymownie. Nie wiedział do końca, co próbuje w ten sposób przekazać, ale chciał jednak, by Bearowi na pewno nie umknęło, jak Leander się czuje z tym ich całym całowaniem (albo z tym, że nie uprawiali jeszcze seksu, bo musieli czekać na jego starych). - Gówno, a nie się uśmiechałeś - dodał jeszcze, bo jeszcze straciłby tę piłkę, przez chwilę rozmawiając z Bearem jak dorosły facet i dopiero byłoby głupio.
Kiedy on odwrócił się w jego stronę, Leander wykonał dokładnie odwrotny manewr i przekręcił się tak, by teraz wyglądać z tego balkonu w dół (ciekawe, czy mieli ładne widoki) i przypadkiem nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z Bearem. Jeszcze przez chwilę zamierzał bronić tej zapalniczki co najmniej do pierwszej krwi, ale kolejne zdanie sprawiło, że zmienił zdanie. Szybkim ruchem położył przedmiot z powrotem na balustradzie. - Możesz ją sobie wziąć - mruknął z pewną niechęcią. Oparł się na przedramionach i wychylił się nieco do przodu, widocznie myśląc o tym samym co Bear, bo dodał: - Powinni mieć tu jakieś siatki w dole, nie? Jak… dla zwierząt. Albo jak w galeriach handlowych - jeśli ktoś chciałby się zabić, to i tak to zrobi, a takie siatki mogłyby oszczędzić ośrodkowi co najmniej kilku pozwów. - Hm? - spytał, bo widocznie zapomniał już, że rozmawiali o seksie. - Och, nie, żadnego seksu. Ani całowania. Ani zapraszania rodziny, żeby pooglądali twojego penisa - wyjaśnił.

bear hendricks
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
lorne bay — lorne bay
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
My life was a storm, since I was born
How could I fear any hurricane?
- Tylko jeśli ta druga osoba nalega na zaproszenie mojej rodziny – odparł z powagą godną pytania i tematu, przy okazji najwyraźniej próbując odsunąć od siebie oskarżenia, że to on jako pierwszy postanowił wciągnąć w tę kwestię resztę Hendricksów.
- Mhm – odparł tylko, zawierając w tym jednym dźwięku wszystko, co sądzi na temat spostrzegawczości Leandra. - Chcesz, żebym cię przeprosił za to, że próbowałem być miły? – spytał, bardzo rozbawiony i jego odpowiedziami, i całą tą rozmową. Nawet gdyby miał się już więcej nie uśmiechać i od jutra przestaliby spotykać się na tym balkonie, mógłby śmiało obstawiać, że i tak będzie to najprzyjemniejsza część całego tego odwyku.
Nie, żeby jakoś specjalnie się hamował, że nie mógł nie zacząć się z niego śmiać, kiedy ten postanowił się odwracać i oddał mu tę zapalniczkę, jakby nagle go oparzyła. Wyglądało na to, że Leander był nieco wrażliwszy od niego (a może to Bear po trafił już niczego traktować na poważnie?) i może trochę dlatego, a może żeby faktycznie zostawić mu tę pamiątkę, nie wziął zapalniczki, a zamiast tego zerknął na balustradę. - Też się nad tym zastanawiam – przyznał. Nikogo chyba nie powinno dziwić, że dwóch alkoholików i narkomanów na odwyku myślało akurat o tym?
- A, szkoda – odparł, kiedy dowiedział się, że jednak nie będzie już powtórki z rozrywki, wzruszył ramionami jak ktoś, kto musi pogodzić się z niemiłą rzeczywistością i sam oparł się o barierkę, żeby zgasić na niej resztkę papierosa i jeszcze raz spojrzeć w dół. - Nie wiem, czy da się zabić z tej wysokości – stwierdził nagle, marszcząc czoło. - Chyba najwyżej mógłbyś się połamać, składałem kilka osób, które skakały z wyższych pięter i przeżyły – wychylił się jeszcze bardziej, przypominając sobie, ile gimnastyki wymagało przerzucenie osób z tyloma połamanymi kośćmi i krwotokami na nosze. Po pierwszym skoczku pił dwa dni. Ciekawe, kto by go składał, gdyby sam skoczył?

leander burkhart
ambitny krab
nick autora
brak multikont
kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
- Powinieneś się trochę przemyśleć, jeśli chcesz się pieprzyć z kimś, kto chce zapraszać twoją rodzinę na gościnne występy - doradził mu takim tonem, jakby to z Bearem było coś mocno nie tak, a sam Leander nie miał z tym nic wspólnego. Najwyraźniej jednak nawet od takiego człowieka zamierzał przyjąć przeprosiny (no co, każdy zasługuje na drugą szansę, prawda? Czy coś źle usłyszał na tej terapii? To też nie było wykluczone, nie zawsze słuchał, bo miał tendencję do wyłączania się na chwilę albo dwie, gdy rozmowa zaczynała go nudzić), dlatego skinął głową. - Czemu nie, byłoby miło - zapewnił głównie chyba dlatego, że domyślał się, że przeprosiny mogą stanowić dla Beara pewne wyzwanie. Nawet jeśli nie miał żadnych konkretnych powodów, by tak sądzić - co najwyżej ten, że dla niego by stanowiło.
- Spierdalaj - mruknął jeszcze, choć sam też bardzo musiał ze sobą walczyć, żeby się teraz nie uśmiechnąć. Nie był wcale tak wrażliwy - przynajmniej tak mu się wydawało - Leander po prostu… nie miał czasu, żeby się w cokolwiek angażować. Chociaż to pewnie kłamstwo: nie mógł się angażować. To nie skończy się dobrze ani dla niego, ani dla drugiej strony - był tego właściwie pewien, biorąc pod uwagę, że jego ostatnia partnerka zwyczajnie od niego uciekła. Spakowała walizkę, zabrała dziecko i rozpłynęła się w powietrzu, a on do tej pory nie wiedział, gdzie do cholery podziewała się Laura (i, co obchodziło go o wiele bardziej, gdzie podziewał się Henry). Zamierzał więc ukrócić wszystkie potencjalne-niedoszłe romanse, zanim na dobre się zaczną i próbował w ten sposób chronić też samego siebie. Obie te rzeczy wychodziły mu raczej nieporadnie, ale robił, co był w stanie.
Zmarszczył mocno czoło, zaciągnął się i spytał: - Dlaczego składałeś ludzi, którzy wyskoczyli z balkonu?

bear hendricks
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
lorne bay — lorne bay
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
My life was a storm, since I was born
How could I fear any hurricane?
- Nie byłaby to najdziwniejsza rzecz, jaką w życiu zrobiłem – stwierdził raczej beztrosko, nie wyglądając przy tym na szczególnie przejętego ani potrzebą przemyślenia się (co może powinien zrobić najpierw z wielu innych powodów), ani swoimi ewentualnymi ekscesami. Uniósł nieco brew i przez chwilę wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał, a potem odsunął się od barierki i bardzo teatralnie ukłonił przed Leandrem. - Przepraszam i obiecuję, że już więcej nie będę próbował być dla ciebie miły – oświadczył bardzo poważnie, żeby już parę sekund później znów spojrzeć na niego jak na debila (czyli tak, jak patrzył przez większość czasu) i upewnić się, że był z przeprosin zadowolony. Nie chciał się kolegować i uśmiechać na korytarzu, to przecież nie musieli.
- Jak sobie życzysz – zapewnił jeszcze, kiedy po raz kolejny tego dnia kazał mu spierdalać, ale nie ruszył się nawet o milimetr. Nie traktował ich rozmów specjalnie na serio, oprócz tego kawałka, w którym faktycznie nie planował narzucać się już żadnymi podrywami, skoro Leander tego nie chciał, ale… może faktycznie szukał w nim jakiejś bliskości. Nie romantycznej, nie planował żadnych nowych chłopaków, tym bardziej tak samo połamanych jak on sam, ale może właśnie w tym połamaniu miło było dowiedzieć się, że ktoś go rozumiał? Że ktoś codziennie wypalał obok papierosa i siedział w dokładnie tym samym bagnie. Seks oczywiście byłby tu miłym dodatkiem i Bear był trochę zawiedziony, że nic z tego, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że szukał po prostu wrażeń i chwili odcięcia się od nieprzyjemnej rzeczywistości bycia na odwyku. Nie obawiał się więc romansów czy zakochań – nie sądził, żeby w ogóle był do nich zdolny.
- Jestem ratownikiem medycznym – mruknął i zaraz sobie o czymś przypomniał. - Albo bardziej byłem, nie sądzę, żeby ktoś jeszcze chciał mnie zatrudnić, jak już stąd wyjdę – zmarszczył trochę czoło. - Może wtedy znajdę jakiś wyższy budynek? – uśmiechnął się pod nosem dokładnie tak, jak uśmiecha się człowiek absolutnie pogodzony z tym, że światu faktycznie byłoby lżej, gdyby go nie było. Nie planował żadnych samobójstw, nie dzielił się też teraz realnymi zamiarami, zwyczajnie traktował to jako fakt. Gdyby Hendricksów było mniej, Delphine może ciągle by żyła, Birdie nie musiałaby teraz traktować go jak kolejnego dziecka (wystarczyły jej te prawdziwe i Warren), a Daniel nie spędziłby ostatnich kilkunastu lat na kłótniach z żoną o to, że za bardzo przywiązał się do tego dziwaka, który miał zniknąć z ich życia po paru miesiącach bycia rodziną zastępczą, a nie przyklejać się na stałe. Może nawet ten facet, do którego wtedy przyjechał, jednak nadal by żył? Kiedy zdał sobie sprawę z tego, że dłoń trochę mu drży, wyciągnął kolejnego papierosa i po prostu zaczął obracać go w palcach, bez zapalania. - Ty masz jakąś pracę? – spytał, nawet nie tyle z jakiejś wielkiej ciekawości, co żeby zająć czymś myśli.

leander burkhart
ambitny krab
nick autora
brak multikont
kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
Zerknął na ukłon Beara, mocno marszcząc przy tym czoło. - Bardzo ładnie - powiedział to trochę takim tonem, jakby tak naprawdę go krytykował. Strzepnął popiół prosto za barierkę, ignorując stojący przy nim kubek, po czym dodał: - Doceniam przeprosiny, jak najbardziej zresztą uzasadnione. Przemyślę sprawę i dam znać, czy ci wybaczę. Nie wiem, może otrzymasz decyzję na piśmie? - mógłby to zrobić, jakby się nad tym zastanowić. Leander naprawdę, naprawdę nie miał tu przecież nic lepszego do roboty.
Może powinien wykorzystać ten nadmiar wolnego czasu i poćwiczyć własne reakcje albo miny - przydałoby mu się to również na grupach, gdy wywracał oczami albo ziewał tak, jak gdyby zapominał, że inni ludzie mogą go zobaczyć na tym krześle, ale byłoby to też przydatne w takich sytuacjach jak ta. Przekręcił głowę trochę za szybko, z zaskoczeniem, może nawet lekkim niedowierzaniem i choć zdołał ugryźć się w język, jego mina nie pozostawiała specjalnych wątpliwości co do tego, że Leander miał obecnie w głowie jedną myśl: ja pierdolę, japierdolęjapierdolę, JA PIERDOLĘ. Jezuuuuuu. Jeszcze tego mu brakowało, jakby chłopak z odwyku to nie było wystarczające nieszczęście, typ musiał do kompletu pracować jako ratownik? Bogowie, miejcie litość. - Jeśli nie dostałeś się na medycynę, możesz mi spokojnie o tym powiedzieć - zapewnił go i zaciągnął się po raz ostatni, zanim zgniótł resztkę papierosa. Pokiwał głową powoli, niemal w zamyśleniu, jak gdyby w pełni się zgadzał z opinią Beara. - Wysoce prawdopodobne - zapewnił go i przez moment niemal żałował, że nie może - albo raczej: nie miał zamiaru, w obawie, że jego chłopakowi do reszty już odpierdoli z tą miłością - powiedzieć Bearowi, czym on sam się zajmował poza tym ośrodkiem, bo to uczyniłoby jego komentarz o wiele zabawniejszym. No trudno, z takimi konsekwencjami mógł sobie radzić, zawsze to lepsze niż cudza rodzina, która obserwuje cię podczas seksu.
Zmarszczył mocno czoło: - Mówisz poważnie? - spytał w temacie tych budynków, po czym dodał zaraz: - Bo jeśli tak, to cudownie. Jeśli zgłoszę komuś kolegę z myślami samobójczymi, na pewno dostanę jakąś dodatkową gwiazdkę w nagrodę. Może nawet pozwoliliby mi wybrać film do oglądania w świetlicy - a wtedy istniało ryzyko, że Bearowi już naprawdę nie pozostanie nic, jak tylko strzelić sobie w łeb.
- Nie - odparł krótko i właściwie od razu, postanawiając uciąć tę rozmowę tak szybko, jak tylko mógł. Zaraz jednak dodał: - Mogłeś nie zauważyć, ale teraz jestem na odwyku, nie pracuję.

bear hendricks
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
lorne bay — lorne bay
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
My life was a storm, since I was born
How could I fear any hurricane?
- Przyjmę tylko jeśli wyślesz ją gołębiem – odparł. Może z troski, żeby Leander miał jeszcze ciekawsze zadania do wykonania w czasie wolnym, skoro tak potwornie mu się tu nudziło?
Zmarszczył mocno czoło, patrząc na jego minę trochę podejrzliwie. Nie miał pojęcia, skąd wynikało to zaskoczenie i przez chwilę chciał go spytać, czy też był ratownikiem, ale szybko doszedł do wniosku, że gdyby tak było, Bear nie chciałby wiedzieć. Był pewny, że jego historia już się rozniosła, wspominali też o niej w mediach (względnie anonimowo) i ostatnie, czego tu potrzebował, to kolega po fachu. Komentarz Leandra trochę rozwiał jednak jego obawy, więc pozwolił sobie parsknąć śmiechem i unieść zaczepnie brew. - Dostałem się na medycynę – poinformował go, próbując nie brzmieć, jakby to było jakieś większe osiągnięcie. A było – Bear przez większość szkoły był z nauką koszmarnie do tyłu i nie nabywał podstawowych umiejętności, takich jak czytanie na głos, zdecydowanie dłużej niż jego rówieśnicy spoza patologii. Udało mu się wyjść na ludzi tylko za sprawą uporu Daniela i sam fakt dostania się na tak wymagające studia był ogromnym sukcesem. Potem pomagał sobie już głównie dobrymi narkotykami, ale hej, zawsze coś. - Ale w trakcie uznałem, że siedzenie w gabinecie albo sterczenie na sali operacyjnej jest za nudne i zmieniłem kierunek – wzruszył ramionami. Ratownictwo, bycie w samym środku akcji i działanie podobało mu się dużo bardziej. Jego receptory były już mało wrażliwe, a codzienna dawka adrenaliny trochę je pobudzała i myśl o tym, że był już na tym polu raczej spalony, była teraz wyjątkowo nieprzyjemna.
- Obawiam się, że nic ci za to nie dadzą, wcisnęli mi już leki i każdą terapię indywidualną zaczynam od pytania, jak bardzo planuję się dziś zabić – poinformował go z rozbawieniem. Nie krył się specjalnie, kiedy psychiatrzy i terapeuci go o to pytali. Nie, nie zamierzał zabijać się tu i teraz, bo to strasznie dramatyczne okoliczności, nie miał planów, ale nie był też do swojego życia jakoś szczególnie przywiązany i nie mógł im obiecać, co będzie potem. Kiedy już stąd wyjdzie, nie będzie miał pracy i okaże się, że zostało mu już tylko zaćpanie się na kanapie u brata, żeby ktoś szybko pozbył się jego ciała. Birdie należała się jedna osoba mniej do pilnowania.
- Poważnie? A wyglądasz, jakbyś był tu tylko dla jakościowych rozrywek – poinformował go, bawiąc się odklejającym się rogiem papierosa. - Może ja też powinienem zaprzyjaźnić się z twoimi koleżankami ze świetlicy, zapoznasz nas? – do tej pory Bear starannie unikał zdobywania nowych znajomych (poza swoim współbalkonowiczem, rzecz jasna), ale może mógł jednak skorzystać z rady terapeutki, żeby trochę wyjść do ludzi i zobaczyć, jak wpłynie to na jego nastrój. Jeśli nie zacznie się z nikim więcej całować, nie miał chyba za wiele do stracenia.

leander burkhart
ambitny krab
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ