chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
mio fidanzata
Bella, miałam dziś spokojny dyżur. Dużo pospałam. Wykorzystam tę energię i pojadę do sklepu po farby i całą resztę.
Gdybym czegoś nie wiedziała, to zadzwonię.
wysłano do Beverly Strand


Jak zapowiedziała tak zrobiła łącznie z paroma połączeniami telefonicznymi, podczas których musiała się upewnić, że kupowała właściwie wałki i skonsultować polecane przez sprzedawcę gąbki do ściany, co od razu wydawało się Margo czymś bardzo dziwnym, a co Beverly jej potwierdziła. Olać gąbki.
Ze wszystkim ruszyła w stronę Lorne Bay jak zwykle słuchając włoskiego radia. Nie chciała przegapić najświeższych informacji na temat swego rodzinnego kraju i miło dla odmiany było posłuchać tamtejszych hitów.
Dostając ostatniego z serii sms’ów wymienianych z Beverly przypomniała sobie o ostatnim dniu Lachlana. Już wcześniej dzwoniła do niego z przeprosinami, że nie przyjedzie, bo będzie odsypiać nockę, ale przecież czuła się wypoczęta. Postanowiła więc zmienić plany i zajechać po drodze do biura leśników.
Cieszyła się z tego powodu. Polubiła Lachlana i resztę współpracowników Beverly. Uważała, że to ważne w ich relacji, bo jednak ci ludzie stanowili część życia pani oficer (dokładnie osiem godzin dziennie w dni pracujące). Dobrze, że mogła zajrzeć do biura i pożegnać jednego z nich, których jak zdążyła dawno zauważyć był dla wszystkich jak przyszywany ojciec.
Po wyjściu z auta odczytała maila ze szpitala w sprawie zmian z logistyce szpitala z powodu nadchodzącego remontu skrzydła C. Tak bardzo się na nim skupiła, że nie do końca umiała zidentyfikować dźwięk, który dotarł do jej uszu. Rozejrzała się na boki zastanawiając się, czy to nie było skomlenie, ale nie zauważyła żadnego zwierzaka i przede wszystkim już go nie słyszała.
To na pewno było co innego.
Z radosnym uśmiechem weszła do biura rzucając głośno:
- Salve!
Nikt nie odpowiedział. Przynajmniej nie od razu a biuro wydawało się dziwnie pusta. Odwróciła się za siebie w stronę parkingu łapiąc się na tym, że przez gapienie w telefon nie zarejestrowała brak obecności dwóch samochodów.
- Pewnie pojechali na wezwa.. Bella! – Z wesołym uśmiechem szeroko otworzyła ramiona zauważając wychodzącą z łazienki kobietę. – Już się bałam, że przyjechałam na marne. Chciałam zobaczyć się z Lachlanem, skoro to jego ostatni dzień. – I skoro głównie przespała ostatnią zmianę, co dawało wiele możliwości na wykorzystanie czasu, który wcześniej zarezerwowała na sen. – Jesteś sama? – Popatrzyła na biurka znajdujące się w głównym pomieszczeniu. Dobrze pamiętała, jak przy jednym z nich Miriam panikowała z powodu nadmiaru telefonów od zatroskanych obywateli. To był ciężki dzień, ale nie było sensu tego rozpamiętywać, skoro nikt ani nic nie odebrał jej możliwości bycia z Beverly.
- Kupiłam parę małych tart, ale widzę, że jesteście przygotowani. – Na jednym z biurek zauważyła słodkości z okazji ostatniego dnia Lachlana, do których dołożyła zakupione desery. - Lachlan zapewne chciałby coś obiadowego. - Co wyszłoby spod ręki Margarity, lecz ta nawet nie planowała dzisiaj tutaj być. Wszystko zmieniło się wraz z udanym i spokojnym wieczorem, dzięki czemu mogła być tutaj, uśmiechać się do Beverly i opowiedzieć jej o zakupach, a raczej o sprzedawcy, który chciał wcisnąć jej jak najwięcej rzeczy. Chłop myślał, że znalazł ofiarę, której może wmówić różne brednie, ale miała swój rozum i przede wszystkim osobę, do której mogła zadzwonić.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
#24
Każdy kolejny dzień
Margo & Beverly
Szybko odpisała na wiadomość tekstową, potwierdzając, że gdyby tylko Margo potrzebowała jej wsparcia w realizacji zadania bojowego, była pod telefonem. Dzisiejszy dzień upływał powoli. Od samego rana towarzyszyła im imprezowo-melancholijna atmosfera, związana z pożegnaniem Lachlana. Obiecywał, że z pewnością kilka razy odwiedzi ich na posterunku, jeśli sam nie zostanie zasypany zgłoszeniami, mającymi miejsce na terenie lasów. Nie było opcji, aby nie spotkali się w akcji, któregoś razu.
Przed krótkim patrolem wyznaczonego terenu, pod kątem populacji żółwi, cała czwórka wypiła porządną porcję kawy, zagryzioną słodkościami, przyniesionymi przez dowódcę. W ich biurze nigdy nie brakowało jedzenia, jednak tego konkretnego dnia, Strand czuła, że dosłownie się zasłodzi. Po patrolu podzielili się więc na dwa, dwuosobowe zespoły. Lachlan wraz z Madison pojechali nieco bliżej naturalnych zbiorników wodnych, a Beverly, razem z Miriam zajęły się wypchnięciem zaległych dokumentów, tak, aby nowy dowódca nie psioczył na ich opieszałość, względem zdawania bieżących raportów oraz odpisywania na korespondencje.
Nie spodziewała się tak szybkich odwiedzin Margo. Ucieszyła się na jej widok, co ukazała za pomocą szerokiego uśmiechu, kończąc poprawiać pasek, przy szarych, krótkich spodenkach. Od razu podeszła do partnerki, aby ją uściskać oraz obdarzyć powitalnym buziakiem.
Cóż, Lachlana nie było niestety na miejscu.
- Z Miriam - odpowiedziała na pytanie, dodając przyciszonym tonem, że zasnęła na fotelu, w socjalnym. Nie działo się nic szczególnego, co wymagałoby jej niezwłocznej uwagi. Lepiej dbać o wprawionych weteranów, szczególnie, że lada dzień dołączyć miał do niej oraz Madison świeży skład, rozszerzony o trójkę nowych rekrutów oraz dowódcę.
- Lachlan razem z Madison pojechali łapać dziobaki do wysłania dla Melbourne.
Ich koledzy z południowego wybrzeża chcieli nieco wzmocnić populację. Oni mieli złapać osobniki i przygotować je do transportu, a konwojem pokierują funkcjonariusze z Cairns. I tak nie mieli nic ciekawego do roboty, więc przyda im się trochę rozrywki.
Uśmiechnęła się na widok tart, bo chociaż sama była już naładowana kaloriami, mogą sobie zostawić te wszystkie pyszności na później.
- Zamówił dzisiaj pizzę i… cała została już zjedzona. Nie zostawili nawet kawałka - mówiła o reszcie leśników jako „oni”, bo wiadomo, że Bev skubnęła tylko dwie porcje, wiedząc, że po powrocie do domu, miała jeszcze dużo pyszności w lodówce. Nie chciała się również zapychać, pamiętając, że czeka ją mały remont sypialni, w której wypadało wreszcie zamieszkać, po ostatecznym pozbyciu się widma Jen.
- Może chcesz napić się kawy, albo wody z cytryną? - lemoniadą z pewnością by tej swojej prowizorycznej mieszanki nie nazwała. To byłoby uwłaczające, zważywszy na autentyczną, włoską lemoniadę, którą Bertinelli podrzuciła kilkukrotnie, po powrocie Strand do pracy, po wypadku samochodowym.
- Mam jeszcze… dwie godziny, więc możemy się zamknąć w pokoju i… - uśmiechnęła się tajemniczo, powoli wkradając się palcami pod krawędź koszulki Margo. Od pewnego czasu nie łapano jej już za przedramię, ani nie odsuwano w przestrachu przed dotknięciem śladu po oparzeniach. Co złego, to nie ona. Nie zamierzała narzekać, nawet, jeśli poprzestałyby na oglądaniu kolejnych inspiracji do aranżacji wnętrz, albo zamiast tego, Bertinelli postanowiłaby jej naocznie pokazać zakupione przybory do malowania (oraz same farby). W samochodzie też jest dużo miejsca...

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Nie zostawili? Czyli ty nie jadłaś? – zapytała odrobinę zaskoczona i może też zaniepokojona Beverly-niejadkiem. Aż zlustrowała ją wzrokiem sprawdzając, czy nie schudła za bardzo, chociaż na pewno zauważyłaby to już wcześniej. Była uważna i miała oko do ludzkiego ciała. Wszelka zmiana na nim od razu rzucała się w oczy, więc to nie możliwe aby coś przegapiła. – Tylko dwa kawałki? – Powtórzyła słysząc o jakże skromnej ilości pizzowej uczty. – Boisz się wracać najedzona do domu? – Czy dobrze rozumiała? Możliwe, że strach to dość mocne stwierdzenie, ale po delikatnym uśmiechu na ustach Margo było widać żartobliwe podejście do tej rozmowy. – Czy moja kuchenna dominacja aż tak bardzo cię przeraziła? – Jakiś czas temu, przez oficjalnym rozpoczęciem urodzin Olivera, Włoszka podzieliła się swoim małym dziwactwem związanym z kuchnią. Lubiła mieć w niej wszystko pod kontrolą zwłaszcza, gdy zaczynała coś robić. Mogła mieć pomoc, ale bardziej w formie asysty jak w szpitalu. Praca na pewno ukształtowała jej podejście w kuchni, ale była nią też mamma, która zachowywała się w podobny sposób. Oczywiście prosiła dzieci aby jej pomogły i nie raz i nie dwa kucharek w kuchni było aż trzy (siostry pani Bertinelli), ale wszystko działo się pod czujnym okiem głównej dowodzącej. W jej rodzinie jedzenie było bardzo ważne i choć nie zawsze było ich stać na syto wypełniony stół, to najważniejsze aby podane danie było pyszne. Smak rekompensował wszystko.
Pokusiłaby się o wodę z cytryną, ale pojawił się drobny zgrzyt pomiędzy początkowym pragnieniem a kolejnymi słowami Strand.
Co kusiło bardziej?
Zważając na to, że Margo właśnie nie wróciła z Sahary, odpowiedź była bardzo oczywista.
- Pani oficer.. – zaczęła zalotnie i udawała nieco skrępowaną tym, jak „pani oficer” ją dotykała. – Czy proponuje mi pani prywatną rozmowę w biurze? – Przesunęła dłońmi po przedramionach ani nie myśląc aby którąkolwiek z rąk odsuwać. Nie potrafiła dokładnie określić dnia, w którym całkowicie zaprzestała klepania Beverly po rękach za to, że dotykała jej blizny. Zdarzało się, że w głowie wciąż czuła coś w rodzaju porażenia prądem, ale nie był to na tyle silny impuls aby zadziałać na odruchy, które ostatnio nie występowały. – Nie znajdzie tam pani niczego nielegalnego – zapewniła czując, że dłonie coraz śmielej wchodząc pod koszulkę. – Może.. – Nachyliła się bliżej ucha Beverly. – ..w innym miejscu? – Warto to sprawdzić, co chciała przekazać tym jakże sugestywnym pytaniem, po którym zgarnęła blond włosy i przywarła wargami do delikatnej skóry na szyi. Pozostawiła na niej dwa mokre pocałunki i wyprostowała głowę spoglądając w jasne oczy. – Proszę zabrać mnie do biura - pani oficer - i się przekonać. – Była prowokacyjna i wcale się tego nie wstydziła. Jeśli tylko miała możliwość chciała korzystać z tych krótszych lub dłuższych chwil intymności; bez względu na to jaką formę przybiorą. Teraz miała też pretekst, bo nieraz wspominała Beverly, że świetnie wyglądała w swoim mundurze. Zaczepiała ją za każdym razem, gdy jako oficer wychodziła z domu, więc nic dziwnego, że i tym razem bardzo szybko podłapała niejednoznaczną sugestię Strand. Chociaż.. cóż, nawet bez munduru Margo by się skusiła. Wystarczyło, że Beverly ją dotykała. Że Margo czuła jej zapach, miękką strukturę włosów, którymi się bawiła zaczesując za ucho, ciepłą skórę pod palcami i widziała wargi tak blisko, że tylko jakiś mnich by się im oparł. Nie musiały niczego planować, z góry zapowiadać, że zaraz coś się stanie. Bertinelli uwielbiała to, jak szły z prądem. Oddawały się chwilom niezależnie od sytuacji i bawiły tym bez względy na to, jaki będzie rozwój wydarzeń.
Nie pozwoliła się pocałować. Jeszcze nie. Oddała się małej roli i zamierzała zadbać o tajność ich schadzki, dlatego na tak śmiałe ruchy pani oficer musiała poczekać aż zamknął się za nimi drzwi.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Nie obawiała się potencjalnego gniewu ze strony Margo, w przypadku powrotu do domu najedzoną. Wolała się zwyczajnie nie zapychać, o czym wspomniała poprzez sformułowanie „mamy zadanie do wykonania”, jak tylko skończy swoją zmianę. Im szybciej wezmą się za prace wykończeniowe w sypialni, tym szybciej się do niej przeniosą, jak na pełnoprawną parę przystało. Nie wypadało przecież, aby zbyt długo okupowały pokój gościnny, ulokowany nieco bardziej nad tym, zajmowanym na dole przez Joe. Dobrze, że nie wszystkie noce spędzał u siostry w domu.
Westchnęła głęboko, słysząc sugestywny ton, któremu nie będzie w stanie się zbyt długo opierać. Zdawała sobie sprawę z tego, że prędzej czy później, Bertinelli podłapie to konkretne, służbowe wydanie, podejmując zabawę pełną sugestii.
Gładko sunęła dłońmi po ciepłej skórze, schowanej po części przez materiał ubrania. Musiała jej dotknąć. Poczuć na opuszkach ten konkretny kształt, magnetycznie działający na zmysły.
Czując na odkrytych przedramionach dłonie pani doktor, utrzymała intensywny kontakt wzrokowy, podsycany przez jakże niestosowne propozycje. Każde, kolejne słowo wzbogacało jej wyobrażenia, przyczyniając do wzrostu temperatury ciała. Jakby tego było mało, ciepłe usta oznaczyły skórę na jej szyi, jeszcze bardziej podkręcając pragnienie oddania się chwili. Kto wie, kiedy znów nadarzy się podobna okazja?
- Wygląda na to, że nie mam innego wyboru - zadecydowała cichym tonem, zerkając kątem oka w stronę pokoju socjalnego, na wypadek, gdyby Miriam właśnie się przebudziła. Ku uciesze Strand, nic takiego nie miało miejsca, co skłoniło ją do poprowadzenia podejrzanej kobiety, prosto w stronę biura. Mogłaby próbować już w trakcie pokrętnie sięgnąć do drugich ust, ale na to przyjdzie jeszcze pora. Wytrzyma.
W trakcie przechodzenia ku upatrzonym drzwiom, puściła Margo przodem, naciskając palcami na dół jej pleców, jakby pilnowała jej na wypadek spontanicznej ucieczki. Nie ma mowy, aby Beverly jej na to pozwoliła. W pracy była przecież profesjonalistką. Wypada podtrzymać przychylną ocenę zawodową, w połączeniu z pożytecznym, przyjemnym elementem.
Gdy obie znalazły się w pokoju, zamknęła drzwi, przypierając partnerkę do ich powierzchni. Trzymała obie dłonie po bokach jej ciała i zmierzyła powoli wzrokiem, wstrzymując się z natychmiastowym pocałunkiem. Skoro Bertinelli chciała odrobinę rozrywki w formie małej gry, Strand nie miała nic przeciwko.
- A teraz - odezwała się cicho, tuż przy twarzy Włoszki, wraz z głębszym nachyleniem. - Musi wyjąć pani wszystko z kieszeni i położyć dłonie na biurku.
Obie doskonale wiedziały, jakie biurko Beverly miała na myśli. Blat został wcześniej uprzątnięty z papierów, jeszcze zanim Strand poszła do łazienki. Uporała się ze wszystkimi dokumentami, przeznaczonymi do realizacji na dzień dzisiejszy, więc mogła przeznaczyć resztę zmiany na kontrolę osobistą pewnej bardzo bezczelnej obywatelki.
- Powoli, abym mogła wszystko widzieć - dodała, wraz z krótkim wydechem, łaskocząc policzek kobiety końcówką nosa. Zamierzała się odsunąć i dać jej tym samym lekkie pole do manewru, wciąż pilnując dystansu. Lubiła ich wspólne momenty, skupione na budowaniu odpowiedniego nastroju, przed samym zbliżeniem. Za każdym razem doceniała imponujące umiejętności pani doktor, połączone z pociągającymi gestami. Niejedna osoba odpadłaby w przedbiegach, nie będąc w stanie wytrzymać tego konkretnego napięcia. Strand się nim delektowała. Śmiało wystawiała swoją wytrzymałość na kolejne próby, czerpiąc tym samym czystą przyjemność.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Czując pchnięcie na plecach spojrzała za siebie najpierw usta układając w zaskoczone „o”, ale szybko to zmieniło się w zadowolony uśmiech. Mała zabawa im nie zaszkodzi zwłaszcza, że obie czerpały z tego radośniejszą nutę. Korzystały z chwili na wzajemne rozweselenie się, bo to nie płynęło tylko z dotyku oraz pocałunków, ale także z rozmów i niektórych gestów, jak ten z początku zaskakujący Margo (która jednak szybko go doceniła za wczucie się w rolę).
Zatrzymała się tuż za drzwiami i grzecznie czekała na polecenia, które pojawiły się w formie śmiałego pociągnięcia i przyszpilenia jej do płaskiej powierzchni. Niekontrolowanie rzuciła krótkie „Ah” i znów się uśmiechnęła nie mogąc wyjść z zachwytu tym, jak łatwo przeszły z rozmowy o zajadaniu się pizzą przez leśników do nieoficjalnej rewizji osobistej.
Natrafiając na spojrzenie Beverly lekko podrzuciła brwi do góry niemo pytając – Co dalej? – i nieco prowokując panią oficer do dalszego działania.
A teraz
Wzięła głęboki wdech wraz z jego wypuszczeniem łaskocząc policzek partnerki.
Teraz to już mogła zrobić wszystko. Całkowicie oddać się chwili olewając świat dookoła. Trudno, że Miriam je usłyszy, porozrzucają parę rzeczy albo że jakiś leśny przechodzień zobaczy je przez okno.. nie, to ostatnie zdecydowanie muszą naprawić.
- Tak jest, pani oficer. – Wyciągnęła ku niej dłoń, kiedy ta się odsunęła i była w stanie jedynie dotknąć jej ramienia, którego się trzymała obchodząc kobietę z drugiej strony. W efekcie zabierając rękę przesunęła palcami z przodu kołnierzyka oficjalnej koszuli, zaczepiła nieco o skórę przy krtani i powędrowała na drugie ramię, aż całkowicie się od niego oderwała wraz ze wzrokiem, którym bezczelnie wymieniała spojrzenia ze Strand.
Podeszła do biurka, odwróciła się do niego tyłem (a przodem do kobiety) i sięgnęła do kieszeni, w których miała dwie podstawowe rzeczy. Resztę zostawiła w torebce w samochodzie.
Bardzo powoli ani przez chwilę nie odwracając wzroku od pani oficer, wyciągnęła komórkę oraz klucze do samochodu. Uniosła je wyżej pokazując, że w kieszeniach nie miała niczego nielegalnego, po czym odłożyła na biuro. Zostawiła na blacie dłonie, bo przecież nikt nie powiedział, że nie mogła ich tam położyć sięgając rękoma za siebie. Oczywiście wiedziała, że nie tak miało być, ale chciała trochę pograć na nosie tej seksownej służbistki.
- Mogłaby – pani oficer – zasłonić okno? Nie chciałabym aby ktoś się dowiedział, co niegrzecznego mam pod ubraniami. – Dosłownie i wprost. Raczej większej zachęty do przeszukania nikt nie potrzebował zwłaszcza, że niedobra obywatelka sama przyznała się do posiadania czegoś niegrzecznego.Rączki cały czas mam na biurku – zapewniła widząc, jak Strand pilnowała ją wzrokiem jednocześnie przechodząc w stronę okna. – Te shorty powinny być zakazane – Skorzystała z tego, że na chwilę pani oficer odwróciła się do niej tyłem. – a raczej to co jest pod nimi. – Uśmiechnęła się tym razem kokieteryjnie, wciąż grzecznie stojąc przy biurku z dłońmi ulokowanymi na blacie. Nikt jej przecież nie zabraniał niczego mówić, nawet jeśli wszystko co powie zostanie użyte przeciwko niej.
Czekała aż Strand do niej podejdzie. Oceniła trzymany dystans, który był kolejnym prowokującym do działania czynnikiem. Bertinnelli z ledwością powstrzymała się przed ruszeniem w stronę kobiety, złapaniem jej za policzki i obdarowaniem soczystym pocałunkiem.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Dotyk na ubraniu oraz przy szyi wydawał się wręcz palić, w ten przyjemny sposób. Gdyby nie wypracowana cierpliwość oraz odpowiednia samokontrola, już w tym momencie dobrałaby się do pani doktor, na nowo przykuwając ją do drzwi. Wciąż dzielnie mierzyła się z prowokującym spojrzeniem, czując jak delikatne dreszcze łaskoczą ją po wewnętrznej części dłoni. To tylko kwestia czasu. Zamykała swoje odczucia w profesjonalnym, lekko przenikliwym spojrzeniu, z którym być może Margo miała do czynienia parę razy. Nie nadużywała go podczas ich wspólnego spędzania czasu, bo… to bardzo przydatny patent, który należy odpowiednio dawkować, aby nie wygasić jego efektywności.
Skrzyżowała ramiona i bacznie obserwowała posunięcia niepokornej Włoszki, nieco inaczej interpretującej wydawane polecenia. Sprawnie tuszowała niewielki uśmiech, cisnący się na usta, zamiast tego, lekko marszcząc brwi. No tak, zapomniała o zasłonięciu okien, co w warunkach profesjonalnych byłoby poważnym faux pas.
Niewzruszonym wzrokiem zakomunikowała, że przyjęła prośbę, zwracając jednocześnie uwagę na pozycję kobiety przy blacie.
- Przodem do biurka - uściśliła, jeszcze przed sięgnięciem do rolet, które miała opuścić. Nie zrobiła tego z nadmiernym pośpiechem, aby wszystko wyglądało pozornie dokładnie, jakby rzeczywiście wykonywała swoją służbową rutynę.
- Zawsze jest pani taka nieprofesjonalna? - skomentowała neutralnie, chociaż małe drgnięcie przy wargach zdradzało sporą satysfakcję z niepoprawnie prowadzonej wymiany zdań. Sama również mogłaby się pokusić o mały flirt, ale uznała, że usilne zachowywanie powagi to też ciekawa interpretacja postaci, wymagająca sporych pokładów wytrzymałości. Margo doskonale wiedziała, do czego zdolna była Strand, działająca za sprawą impulsów.
Podchodząc w końcu do biurka, wciąż zachowywała odpowiedni dystans, przypominając o niewykonanej wcześniej prośbie.
- Tak, jak powiedziałam wcześniej - zaczęła, delikatnie naciskając na biodra partnerki, aby ustawić ją w odpowiedni sposób - przodem do biurka, a tyłem do siebie. Dłonie mogła oprzeć niedaleko stosu teczek oraz pojemników na przybory papiernicze. Przynajmniej na pewien czas. Część rzeczy, zebranych na blacie niechybnie wyląduje na podłodze, z czym Beverly nie miała problemu.
- Nie mogę ryzykować, skoro sama przyznała się pani do posiadania nielegalnych substancji.
Niech tylko poczeka, aż je znajdzie. Nie powstrzymają ją nawet pokrętne tłumaczenia, ani błagalne prośby, sugerujące łapówkę, albo… może jednak istniało coś, co mogłoby ją przekonać do współpracy z wyjętą spod prawa obywatelką.
Wciąż trzymając dłonie na biodrach kobiety, nacisnęła na nie palcami, pilnując utrzymywania dystansu między ich ciałami. Czuła nieodpartą chęć zniwelowania go, z czym dzielnie się wstrzymywała, niemal wyczuwając jak gorąca jest ów niewielka przestrzeń.
Powiodła palcami wzdłuż pasa, nieco bardziej w stronę środka, aby zatrzymać się tuż przy guziku od spodni. Nie odpięła go od razu, zamiast tego przypominając sobie o pewnej kwestii.
- Może potrzebuje pani towarzystwa zaufanej osoby, przy której poczułaby się pewniej?
Doskonale pamiętała, że kontrolowane osoby mogły przybrać sobie osobę trzecią, aby ta była obecna w czasie rewizji. Mamę, siostrę, zaufaną sąsiadkę czy… to tylko pozory. W rzeczywistości Beverly chciała usłyszeć coś równie zaczepnego, zapewniającego, że jedna osoba, w formie funkcjonariuszki zdecydowanie wystarczy do przeprowadzenia czynność, bez przyzwoitki w tle. To oczywiste, że Strand nie wykorzystałaby wystraszonej kobiety, jawnie przyznającej się do igrania z prawem.
Wzmiankę o spisywaniu protokołu z kontroli już sobie darowała, zamiast tego przesuwając dłonie na uda, przy jednoczesnej próbie odnalezienia czegoś podejrzanego.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

- Chcesz zobaczyć dziobaki? - zapytała w następnej chwili, podając partnerce zapodzianą koszulkę. - Jeśli już mamy spalić się ze wstydu, lepiej to zrobić we dwójkę. Będzie nam raźniej.
Uśmiechnęła się jakże beztrosko, na nowo wciskając koszulę w spodnie, poprawiając następnie poluzowany poprzez misterne ruchy dłoni, pasek. Wystarczyło jeszcze zapiąć parę guzików u góry munduru i… to wszystko. Dyskretnymi śladami po szmince, pozostawionej na szyi nawet się nie przejmowała. Może to przez to, że ich nie widziała. Trudno, najwyżej reszta współpracownik uzna ów znaki za jej bezczelne przechwałki.

ODPOWIEDZ