Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Cami słusznie trzymała dystans. Całe ryzyko polegało na tym, że nie wiadomo czy ten głód bliskości był realny, czy miał zastąpić potrzebę dostarczenia sobie do mózgu serotoniny, którą w tak łatwy sposób dawały mu dragi. Na ten moment Luke myślał jedynie o tu i teraz, nie zastanawiał się nad tym, jaka fala myśli przytłoczy go, kiedy wytrzeźwieje. Bo tak, pewnie spojrzy na ich sytuację na trzeźwo, może dojść do różnych wniosków. Że między nimi teraz było dość ciepło, ale jeszcze przed chwilą, kiedy nie był w aż takim kryzysie, było lodowato. Ale i ten kij, jak każdy, miał dwa końce. Bo zapewne przypomni sobie o tych wszystkich chujowych rzeczach, jakie w jej kierunku wykrzyczał, o tym jak zmacał ją jak towar na wystawie albo o tym, że przyczynił się do tego, że trafiła do szpitala. Z tym wszystkim też będzie musiał się zmierzyć.
– No i dobrze, nie chcę od ciebie żadnych całusów ani buziaków na szczęście, na pożegnanie, na nic – fuknął ze złością. Miotał się w tych wszystkich uczuciach – w potrzebie wzięcia jej w ramiona i wtulenia się w jej włosy, w gniewie i w poczuciu odrzucenia, bo nie chciała z nim rozmawiać. – Gdyby nie ty, to prawdopodobnie leżałbym teraz martwy w rowie. Nie potrafiłbym sam się za to zabrać i oboje dobrze o tym wiemy. Było mi dobrze w tym stanie. To przez ciebie trwanie w nim stało się kurewsko niewygodne – odparł cicho, zerkając na nią kątem oka. Choć brzmiało to jak zarzut, oboje mogli wyczuć że była to forma podziękowania w stylu Luke’a. No bo przecież Cami zniszczyła jego idealne życie ćpuna jakimiś wymysłami o trzeźwości, pff.
– Stary tego gnojka, ten gliniarz, na pewno ma dostęp do takich akt po znajomości. Na bank pierwsze co zrobili to prześwietlili moją przeszłość, a tam areszt za aresztem, bójka za bójką – westchnął. – Nigdy nie myślałem, że kiedyś dostanę za to rykoszetem, wiesz? Byłem głupim smarkaczem popełniającym głupie błędy – uważał, że było to niesprawiedliwe – bycie sądzonym drugi raz za to samo. Bo choć dzisiejsza sprawa dotyczyła czegoś, co wydarzyło się teraz, na pewno będą tam na Sali sądowej patrzeć na niego przez pryzmat przeszłości. – Chyba wyczuwa, że coś jest nie tak, bo ostatnio jest dla mniej wrednym kociskiem – nieznacznie uniósł kącik ust ku górze, miziając Penny za uszkiem, myśląc nad jej kolejnymi słowami. Nie myślał o tym w ten sposób. Był pewien, że strach oznacza bycie słabym, a tymczasem wychodziło na to, że oznaczało bycie dorosłym człowiekiem. – Będę dzisiaj zawziętą suką – skomentował posyłając jej nieco zaczepne spojrzenie. Był gotowy do boju, a co!
– Skąd masz te wszystkie dane? Cami, robiłaś jakiś research? – spytał marszcząc brwi, był nieco zdezorientowany. Brzmiało to tak, jakby wyszukała mu najlepszą miejscówkę w okolicy. Specjalnie dla niego. - Wow, to… – nie dokończył, po prostu biorąc od niej kwitek i patrząc na nią z wdzięcznością. – Wiesz, mam wysokie wymagania, moje poprzednia dwa ośrodki też były całkiem spoko – rzucił starając się zażartować, aby zbić trochę ciężar tej rozmowy.
A potem spojrzał na nią, kiedy czuł na sobie jej wzrok, zastanawiając się co kryło się za jej słowami. Chodziło jej o rozprawę? Odwyk? O to, co wisiało nad ich głowami i co spokojnie mogli ciąć nożem. – Okej – odparł niepewnie. – Mogę jednak tego całusa na szczęście? – spytał, po chwili, sam trochę zaskoczony tym, że o to pytał.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Jes to prawda. Wielka niewiadoma, wielki bank, który zostanie rozbity na samym końcu. I nidgy nie wiadomo, czy t a obfitość to hajsik, który spłynie ludziom delikatnie na głowę, czy jednak zwalą się na nich sztabki złota i rozwalą wszystkim łeb.
- No i nie dostaniesz - odpowiedziała jak pięcolatka, skoro ich dyskusja teraz przypominała taką przedszkolną. Ja nie chce, to teraz ja też już nie chce, be, fu, bla, ble. I co tam jeszcze dzieci sobei wykrzytkują, pewnie jakieś obelgi jak krzywa ośmiornica czy coś.
- Nie od dzisiaj wiesz że lubie ci wszystko popsuć - odpowiedziała tylko cicho - ale to nie jest coś, co ktoś może za nas zrobić, więc.. serio Luke. To Twoja praca - dodała, bo sama nie wiedziała co to za dziwne uczucie pojaiwło się, kiedy usłyszała jego słowa, ale zdecydowanie nie miała na to kurde czasu.
- I na pewno tak już dawno zrobił. Nie robiliby sprawy w sądzie bez wcześniejszego rozeznania kim jesteś. Pewnie wiedzą nawet jaki nosisz rozmiar gaci - i dodała, oczywiście z nutką humoru, bo nie ma co się bardziej zadręczać, niż.. no przecież oboje już byli posrani ze strachu tu, okej.
- No szokujące, doprawdy. Twoje czyny mają konsekwencje, jak ty teraz będziesz żyć z taką świadomością - pokręciła głową i westchnęła ciężko. Sama też dość późno sobie uświadomiła akurat tą życiową lekcję…
No ale nie był sądzony dwa razy za to samo. Był sądzony za to co zrobił i za to, że się nie nauczył, że ludzi się bić nie powinno. - Ale nie mogą ci mówić rzeczy, których nie zrobiłeś. A chyba minęło trochę czasu od ostatniego aresztu, co? - zapytała, zerkając na niego, chociaż oczywiście było to pytanie czysto retoryczne. Wiedziałaby przecież o tym, jak na tak wścibską babę.
- Widocznie uznała, że jesteś lepszy niż siedzenie samemu w domu, kiedy ja jestem w szpitalu - rzuciła nieco kąśliwie, ale oczywiście ona już dawno wiedziała, że zarówno Luke akceptuje Penny, jak i Penny Luka. W końcu Penny Lane zawsze znajdzie swojego rockera, co nie. - I bardzo dobrze - odpowiedziała, jako zawzięta suka w tym mieszkaniu obecnie nosząca koronę, co nie. Może się z nim podzielić na jeden dzień,... czy tam kilka, bo nie wiem ile ta rozprawa będzie trwać.
- Ja po prostu wiem niektóre rzeczy. Przydatne rzeczy - odpowiedziała, bo czuła do czego dążył. Sugerował, że zrobiła to wszystko dla niego. Ale nie mogła wziąć tutaj pełnego kredytu za to.
- Daj spokój, jestem ci to winna - odpowiedziała cicho. - Już raz cię przypadkiem zabrałam na kiepski trip, w trakcie którego mogłeś umrzeć, więc teraz zabiorę cię na taki, który pozwoli ci żyć. Krąg życia czy coś, równowaga, balans, w przyrodzie, nieważne - podsumowała a potem uniosła lekko brwi.
- Okej czekam na ranking. Pięć dolców, że mój będzie najlepszy - i nawet wyciągnęła rękę, żeby przypieczęstować tę umowę. I to, że tam pójdzie, bo to przecież było jak transakcja łączona.
Tak samo jak łączące wiele wątków były jej słowa, ale znów, nie mogła mu nic więcej powiedzieć, ani tak naprawdę nic obiecać. Bo zbyt dobrze znała siebie, żeby wiedzieć, że nie obiecuje się rzeczy od tak. Nie w takiej sprawie, nie takiej osobie w twoim życiu. A potem na jego prośbę nawet nie odpowiedziała, po prostu nachylając się i całując go w usta. Czule, delikatnie, bez dotykania jego twarzy czy ciała, jak sobie życzył.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Jego słowa miały w zasadzie podwójny wydźwięk, bo w stanie kawalera-ruchacza co popadnie też było mu całkiem nieźle. Wydawało mu się, że nic go nie uwiera, a tymczasem Cami nawrzucała mu do butów tyle kamyków, że nie był w stanie przejść w nich kroku…
– Oby tylko nie dowiedzieli się o mojej przeterminowanej prezerwatywie w portfelu – parsknął śmiechem, pozwalając sobie na tę odrobinę humoru… ale tylko odrobinę, bo jednak stres brał górę i po chwili znowu nieco zmarkotniał.
– Jakieś 6 lat – odparł odnośnie tego, ile czasu minęło od ostatniego aresztu. – Udział w bójce. Byłem naćpany, ale przynajmniej nie ja zacząłem… – jak to Luke, po prostu retrogradacja Merkurego sprowadziła go akurat w złe miejsce w złym czasie, normalka.
No i oczywiście, że uznał początkowo, że zrobiła to specjalnie dla niego. Miał tę cholerną potrzebę poczucia się wyjątkowo i doszukiwał się znaków tam, gdzie ich nie było. W jego głowie powoli kwitła potrzeba odwdzięczenia się jej co najmniej podobnym poziomem troski, co prawdopodobnie zakończy się próbą dogodzenia jej na wszystkich polach. A jak wiadomo, nawet kota da się zagłaskać…
– Cami, mówiłem ci już, że nie jesteś mi nic winna za to porwanie. Powiedziałem to na trzeźwo i podtrzymuję zdanie -oznajmił wchodząc jej trochę w słowo. – Ale okej, uznajmy, że po odwyku będziemy kwita – dodał, no bo jednak nie zamierzał rezygnować z tego prezentu z jej strony. Nie kiedy powoli zaczynał odkrywać, że naprawdę mu kurwa zależy. – Ale za to jak twój ośrodek przegra, to robisz mi dwudaniowy obiad – uniósł zaczepnie brew, trochę tak jakby wcale nie rozmawiali o właśnie o odwyku, który prawdopodobnie uratuje mu życie.
Patrzył jej prosto w oczy czekając na jej reakcję na swoją prośbę. Spodziewał się absolutnie wszystkiego – a to dlatego, że był nauczony tego, że Cami była nieprzewidywalna. Równie dobrze zamiast pocałunku mógłby dostać po głowie. A kiedy go pocałowała, kiedy ich usta się zetknęły, początkowo odwzajemnił pocałunek w równie delikatny i niewinny sposób. I choć dopiero co sam prosił o dystans, jedna z jego dłoni powędrowała najpierw na jej kolano, a potem powoli przemknęła po jej udzie, w stronę jej pachwiny. Drugą dłoń natomiast najpierw delikatnie objął jej twarz, kark, a po chwili intensywniej wplótł ją we włosy Cami, zaciskając dłoń, aż w końcu delikatnie naparł na nią ciężarem swojego ciała.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
A tego Cami nie wiedziała. Nie oczekiwałaby, ani nawet nie spodziewałaby się takiego wpływu na niego, nawet jeśli sama miała podobnie. Przestała patrzeć na mężczyzm wokól siebie, przestała szukać w seksie zapomnienia, najlepiej takiego w bajorku upojenia alkoholowego. Nawet nie zauważyła kiedy, ale sama cholernie się zmieniła. I dorosła. Nawet jeśli wciąż nie potrafiła do końca rozmawiać jak ktoś dorosły i zawsze adekwatnie dorośle się zachowywać.
- To jest tylko nasz słodki sekret - odpowiedziała troche za szybko, Bo nie zabrzmiało to tak neutralnie jak powinno przecież. - Udział w pobiciu więc. i w iobu przypadkach narkotyki grały główną rolę. Więc idąc na odwyk, wudłużysz te sześć lat - skinęła lekko głową, bo co to było, jak nie postanowienie poprawy za przeszłość i plany zmiany wprowadzane w życie. Podchodząc do tego obiektywnie i racjonalnie, maiło to sens. A Cami zależało teraz na tym, żeby Luke skupiał się właśnie na racjonalnym podejściu do wszystkiego. Dlatego nie mogła mu pozwolić na analizowanie tego co ona sama robi i co to oznacza. I lekko skinęła głową na wieść, że będą kwita. Bała się, że Luke coś powie o ich podróży, albo znowu zacznie jej zadawać masę pytań, ale… no ostatecznie ważniejsze chyba było to, czego nie powiedział. Jak to, że to był najgorszy okres jego życia, największy błąd, czy coś w ten deseń…
- Zakład stoi - skinęła lekko głową - ale nie wiem czy to przeżyjesz - dodała, bo cóż, Cami nie bez powodu nie gotowała, heh. Ale kto wie, może tym razem jej wyjdzie. Albo dostanie fryty na pierwsze i tosty na drugie. Się zobaczy.
A teraz mogli oboje zobaczyć, jak szybko to intensywne spojrzenie i ta cisza między nimi buduje coraz mocniej napięcie. I nie mogla go pocałować. Po prostu nie mogła tego nie zrobić. Wmawiała sobie, że to naprawdę tylko na szczęście, żeby później nie żałowali. Żeby nie ważne co się dzisiaj stanie i jakie będzie miało konsekwencje, mieli tę chwilę. Żeby Luke nie myślal tylko o tym co złe i smutne na rozprawie. I żeby sama uwirerzyła, że całuje go z tych powodów, a nie innych. I to kłamstwo nawet przez moment jej się udało, kiedy poczuła na swoim ciele jego dłonie i zamiast go powstrzymać, sama wyciąhnęła isię bliżej niego. A potem, kiedy na nią napierał, poddała się temiu, szybciej oddychają z każdym kolejnym pocałunkiem. Objęła go mocno za szyję, przyciągając nogi bliżej jego ciała… i wtedy odezwała się rzeczywistość, bo ciężar jego ciała znalazł się zbyt blisko miejsca jej niedawnej operacji, dlatego syknęła - Auł… Luke… - wymruczała, napierając ręką na jego bok, tak żeby nie uciskał jej brzucha z tej strony - cały się pognieciesz do sądu - i rzuciła, tak jakby właśnie nie byli o krok od zrobienia czegoś, czego przecież totalnie nie powinni byli robić. I tak jakby Luke nie leżał teraz na niej, a jego usta wciąż nie nosiły na sobie smaku jej ust. - Nie możesz się spóźnić na spotkanei z Gwen.. - i dodała, patrząc mu w oczy z tesknotą i jendak trochę obawą… jaka będzie konsekwencja tego co właśnie robili. I pewnie powiinna się podnieść, ale cholera jasna, nie miała siły…
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke sam w życiu nie spodziewałby się takiego obrotu spraw. Przez większość swojego dorosłego życia żył w przekonaniu, że nigdy nawet nie stanie obok słów takich jak: monogamia, wierność, bycie fair wobec swojej partnerki. A Cami… nawet tego nie oczekiwała. Nawiązali jakieś niespisane porozumienie skutkujące tym, że byli razem, choć jednocześnie nie byli w związku. Kiedy Luke miał swoją fazę buntu po jej odejściu i opowiadał o Cami każdemu napotkanemu człowiekowi, nazywał ją co prawda swoją byłą, ale nigdy przecież żadne z nich nie deklarowało sobie wyłączności. Dlatego ta samotna przeterminowana prezerwatywa w jego portfelu była symbolem zmian, jakie odegrały się w jego życiu!
Z każdym dniem Luke uświadamiał sobie, że ten odwyk naprawdę był mu potrzebny. Nie tylko ze względu na to, aby udało mu się ugrać w sądzie jakąś ekstra premię, ale również (a może i przede wszystkim) dlatego, że obecnie był bardzo daleko od swojego prawdziwego życia. Coraz bardziej ciekawiło go to, kim jest ten człowiek który chce wpierdolić obecnemu Luke’owi i tego, jak ten drugi (prawdziwy?) Winfield odnajdzie się w realnym świecie – bez żadnych jego ulepszaczy czy substancji, które na chwilę sprawiały że człowiek czuł się lepiej, po to by następnego dnia czuł się jak kupa gówna. Na jej słowa o zakładzie złapał jej dłoń i uścisnął ją z poważną miną na znak, że właśnie zawarli zakład.
Luke był zawodowym oszustem kiedy chodziło o udawanie, że jego pocałunki z Cami nic nie znaczą. Że są tylko na szczęście, na sprawdzian trzeźwości i uj wie co jeszcze. Bo znaczyły dla niego, cholernie dużo. Ale nawet sam był zaskoczony takim obrotem spraw, tym że sam tak śmiało zrobił o ten jeden krok dalej, tym że Cami to odwzajemniła. Najwyraźniej ich wzajemna tęsknota za sobą brała górę nad zdrowym rozsądkiem. Pocałunki stawały się coraz bardziej intensywne a dotyk coraz bardziej zachłanny, kiedy pod jego naporem oboje kładli się na kanapie. Luke chwycił za jej udo, które przyciągnęła, oplatając nim swoje biodro podczas gdy sam ułożył się pomiędzy jej nogami, nie przestając jej całować. Do rzeczywistości przywrócił go dopiero jej syk, dlatego przerwał pocałunek patrząc na nią marszcząc z troską brwi. – O! Sorry, zapomniałem… – wydyszał, przewracając się lekko na bok, tak że teraz większą częścią ciała znajdował się pomiędzy Cami, a oparciem kanapy. A kiedy próbowała mu przypomnieć, że zaraz cały się pogniecie, w odpowiedzi objął jeszcze jej twarz wplatając dłoń w jej włosy i złożył na jej ustach kolejny pocałunek, powoli przechodząc ustami odrobinę niżej, wzdłuż jej szczęki. Taka była jego odpowiedź. – Who the fuck is Gwen – wymruczał, wciąż delikatnie gładząc ją po twarzy i po karku. – Teraz nie może się nie udać. Wszystko pójdzie dobrze po takim „powodzenia” - posłał jej delikatny uśmiech, wędrując wzrokiem od jej oczu do jej ust. – Wrócimy do tego po rozprawie -zapowiedział puszczając jej oczko, po czym niechętnie, ale jednak podniósł się lekko do góry. Wszystko nagle zaczynało malować się w lepszych barwach – on miał szansę wyjść z nałogu, a oni razem… być może też mieli szansę. I to wcale nie był przypadek, że czuł się właśnie jak na dobrym haju…
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
To prawda, nie oczekiwała. On stawiał w swojej głowie różne tezy, tworzył plany i tak dalej, a tak naprawdę Cami nigdy nie miała odwagi mu powiedzieć, że hej, chciej tylko mnie, nikogo innego. Bądź tylko mój. Bądź ze mną. A może to nie kwestia odwagi, a po prostu jakiś sposób, żeby odsuwać od siebie swoje własne pragnienia, a co za nimi idzie, także obawy? Że może w ten sposób chroniła siebie przed ewentualnym zranieniem… i cóż, to co się między nimi teraz działo, ani troche nie pomagało w trzymaniu się tych ran. Bo oczywiście, że była zmęczona tą wieczną walką, więc po prostu chciała sie poddać tej potrzebie bliskości i czułości, jaka się między nimi działa. Ale im dalej szli, im intrnsywniej ją całował i dalej posuwał sie swoimi rękami, tym bardziej orientowała się, że nie chce iść na całość. Nie kiedy sama wciąż nie wie, czy Luke po prostu chce się pocieszyć przed procesem, rozluźnić, nie dopóki oboje nie będą wiedzieli co to znaczy. I niby nie powinna myśleć o tym w ten sposób, patrzeć na sprawę tak jakby znowu traktował jej ciało wyłącznie przedmitowo, jak wtedy w klubie, no ale skąd w sumie miała wiedieć, że jest inaczej? Więc dość mocno ją to blokowało, dlatego tylko odwzajemniała jego poczłunki, nie wędrując swoimi dłońmi po jego ciele. Aż nie nacisnął na bolesny rejon. - mhmm -odpowiedziała, sztywniejąc nieco, przy kolejnych pocałunkach. Chciała mu powiedzieć coś jeszcze, ale… wiedziała doskonale, że to nie czas na to. Nie czas na kłótnie.
- Luke, musisz już iść, bo się spóźnisz - i odpowiedziała tylko, podnosząc się i wyplątując z jego objęć. Wstała, wzięła rolkę do ubrań i jak Luke też wstał, szybko przesunęła nią po jego ubraniu, pozbywając się z niego kłaczków Penny i Harry’ego. I bardzo wygodnie w tym momencie unikając jego spojrzenia.
- Jesteś gotowy, dasz radę - i zapewniła go, poprawiając mu raz jeszcze marynarkę i koszulę, a potem zatrzymała się tak za nim, z rękami ułożonymi na jego barkach. Ze świadomością, że miał na nich teraz wystarczająco dużo spraw i nie mogła powiedzieć tego, co kotłowało się aktualnie w jej głowie.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
To prawda, w głowie Luke’a roiło się od rozmaitych myśli, w których sam już się gubił. Sam nie wiedział w tym momencie, co było źródłem jego pragnienia bliskości… Nie myślał o konsekwencjach, w tym konkretnym momencie nie myślał też o tym, jak bardzo on sam mógł mieszać w głowie Cami. W końcu dopiero co była świadkiem jego pokazu nienawiści względem niej, przyjęła od niego tyle ciosów, że ta nagła zmiana frontu mogła powodować te wszystkie wątpliwości, jakie teraz pojawiały się w jej głowie. Sam oczekiwał od niej jasności sytuacji, jednocześnie nie dając jej tego samego od siebie. I tak, nie będzie w stanie jej tego zaoferować, dopóki sam nie przyjrzy się temu, co ich łączy, na trzeźwo. W swojej zachłanności nie wyczuł, że Cami pod nim zesztywniała. Był w jakimś dziwnym transie, szczęśliwy że byli tak blisko nie wyłapywał tych sygnałów, które aż krzyczały do niego, że to najgorszy moment z możliwych na tego typu zrywy.
Pozwolił jej potraktować swój garnitur rolką do ubrań, nie spuszczając z niej wzroku. Miał wrażenie, że samym patrzeniem na nią ładuje swoje baterie przed rozprawą. I znowu – nie widział niczego podejrzanego w tym, jak uciekała przed nim wzrokiem.
– Jestem gotowy – powtórzył za nią, po czym odwrócił głowę w jej stronę, kiedy stanęła za nim. – Miejmy nadzieję, że wieczorem będziemy mieli co świętować – stwierdził, po czym wahając się jeszcze chwilę, czy powinien ją teraz pocałować, czy nie, ostatecznie resztami silnej woli po prostu się do niej uśmiechnął, podszedł do stolika w korytarzu, zgarnął swoje dokumenty, a po drodze na dół zamówił ubera. Choć korciło go, żeby w drodze przeanalizował wszystko, co miało miejsce dzisiejszego poranka, uznał że naprawdę musi teraz skupić się już tylko na rozprawie. W końcu od tego, jak mu pójdzie, będzie zależało czy dzisiejszy wieczór spędzą na smutno czy na wesoło... bo że spędzą go razem, nie miał w tym momencie żadnych wątpliwości.

/zt x 2 </3
ODPOWIEDZ