kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wreszcie nadszedł ten dzień. Dzień, w którym mogli się wymeldować z hotelu i przenieść do ich domu. Chociaż i tak nie wszystko poszło tak gładko jak mogłoby się wydawać. Głównie dlatego, że akurat tego istotnego dnia ich grafiki się całkowicie rozjechały. Jak nie jedno było na bloku operacyjnym, to drugie i jakoś tak… zleciało. Tym bardziej, że po wszystkich rewelacjach dnia poprzedniego Elise raczej unikała odwiedzin na oddziale Logana, nie chciała wpaść na Capshaw, bo ciągle bała się, że nie będzie mogła ugryźć się w język i zrobi się nieprzyjemnie. A obiecała, że zaufa Loganowi, więc po prostu to zrobiła. A przynajmniej starała się. Poczuła nieprzyjemny ścisk w żołądku, gdy okazało się, że nie mogą wyjść o umówionej godzinie ze szpitala, bo Logan z Jessicą utknęli na sali operacyjnej. Momentalnie też zganiła się za to uczucie, bo tego wymaga od nich praca, będą razem operować… niezależnie od tego, czy ona tego chciała, czy nie. Przekazała jednak mężowi przez pielęgniarkę, że żeby nie marnować tego ważnego dnia czasu – pojedzie już do domu. Jego operacja mogła trwać długo, a oni mieli do przewiezienia rzeczy z hotelu, ich ostatnie zakupy i doprowadzenie domu do ostatecznego kształtu. Więc właśnie tym postanowiła się zająć. Żeby nie dramatyzować, żeby nie analizować i znowu niczego nie popsuć. Zdecydowanie wolała zająć się pakowaniem ich rzeczy z hotelu do auta, załatwieniem formalności z wymeldowaniem się, przewiezieniem tego całego bałaganu do domu i jego rozpakowaniem. Tak bardzo się na tym wszystkim skupiła, że po pierwsze poszło jej to zaskakująco szybko i gdy Logan wreszcie wrócił do domu, właściwie wszystko było gotowe… było jak w domu. Dokładnie tak jak być powinno. Wszystko jeszcze pachniało nowością, ale było jednocześnie lśniąco czyste i perfekcyjnie dopracowane.
Elise? Elise akurat była w kuchni, gdy wrócił. Zaledwie chwilę wcześniej odebrała zakupy spożywcze, które oczywiście zamówiła przez internet, żeby faktycznie mogli spędzić cały weekend w domu i niczym nie musieli się martwić.
- No dobry wieczór… zaczynałam się już martwić, że nigdy nie wyjdziesz ze szpitala. – stwierdziła pogodnie, zamykając lodówkę, opierając się o kuchenną wyspę i ładnie się do niego uśmiechając – Jak poszła operacja? Nie chciałam wam przeszkadzać – dlatego informacje przekazała przez kogoś postronnego, nie pakowała się na blok do nich, bo troję to już tłok – Mamy szampana i wino w zależności co wolisz… i sushi z supermarketu, innej kolacji nam nie zorganizowałam. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu i nie spuszczając z męża wzroku nawet na moment.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ten dzień był wyzwaniem. I to nie tylko ze względu na zniecierpliwienie wobec perspektywy powrotu do domu, ich domu, starego, ale w zupełnie nowej wersji, domu. Nie. Ten dzień był wyzwaniem także z powodu rozmów i towarzyszącym ich emocji. Ten dzień był wyzwaniem... Pieprzonym wyzwaniem, które Trevisano wziął na barki i wypełnił uczciwie, prawdziwie, szczerze. Elise nawet nie wiedziała, że operacja, której nie chciała zakłócać, a w której uczestniczyli razem jej mąż i doktor Capshaw miała być jedną z ostatnich ich wspólnych operacji... W ogóle. Szpital w Cairns miał stracić świetnego chirurga, ale małżeństwo Debenham i Trevisano miało dostać duży, głęboki oddech. Tego Bear był pewien, kiedy zostawiwszy auto na podjeździe ich domu, wszedł do jego odnowionego i wysprzątanego wnętrza i szybko zorientował się, że jest oczekiwany w kuchni. Uśmiechnął się pod nosem widząc krzątającą się za kuchenną wyspą, Debenham. Szybko, może jeszcze mało dokładnie, ale jednak z ciekawością rozejrzał się wokół, po odmalowanych ścianach, odnowionych meblach, rozłożonych dekoracjach, a zabawny dreszcz na karku, który poczuł widząc ich dom w tak świetnej kondycji był niemal identyczny do tego, który czuł, kiedy przyjechali tutaj po raz pierwszy razem. Wspomnienie tamtego dnia przemknęło mu przez głowę. Być może nawet zatrzymałoby się tam na chwilę dłużej, ale męską uwagę przyciągnęły kobiece słowa. Operacja, szampan, wino, sushi, kolacja... - Taka okazja nie obejdzie się bez porządnej dawki bąbelków. - skwitował i uśmiechnął się, podchodząc też do wyspy, o którą - po przeciwnej stronie - opierała się Debenham. Już nie patrzył ani na ściany, ani na meble, ani na nic innego. Teraz patrzył już tylko na żonę. - Szampan brzmi super. Sushi też. Wszystko brzmi super. I wygląda... - super? Mało, że super. Ich ekipa remontowa, choć nietania okazała się super. Super profesjonalna i super kompetentna do wykonania tego, jak przypuszczał Logan, wcale nie najłatwiejszego zadania w ich karierze. - Operacja... Chyba mogę powiedzieć, że w porządku. Chłopak miał przerzuty w całej jamie brzusznej, ale wszystkie były łatwo usuwalne. Tak naprawdę dopiero teraz czeka go prawdziwa walka z rakiem. - cała terapia, proces leczenia... A i tak nie mogli mieć gwarancji, że rak sobie odpuści, odejdzie i – co ważne - nie wróci. Operacja była tylko początkiem. Dwukropkiem stawianym przed tym, co miało nadejść. - I wiesz dobrze, że nigdy nie przeszkadzasz. A ja cały czas tęsknię za naszymi randkami na sali operacyjnej. - dodał swobodnie, nie odrywając oczu od żony. Uśmiechnął się do niej najładniej, jak potrafił i wyciągnął łapsko do jej dłoni. Lekko zamknął ją w palcach i na moment, dwa skupił przy niej wzrok. - Rozmawiałem z nią. Z Capshaw. Nie będzie już problemem. - dodał na koniec, póki co nie wchodząc w szczegóły tej rozmowy, bo tak naprawdę nie wiedział czy Elise w ogóle sobie ich życzyła. Czy chciała o tym słuchać? Chciała wiedzieć co dokładnie blondynka usłyszała od Trevisano?

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się promiennie, bo dokładnie tak. Taka okazja nie obejdzie się bez porządnej dawki bąbelków. Elise nie zapomniała jak Logan zamierzał ten szczególny wieczór w ich domu. Pierwszy wieczór w nowym domu. Chyba można tak to nazwać, prawda? Chyba tylko bryła samego budynku przypominała to, co zostawili tutaj ten kawał czasu temu. Cała reszta? Naprawdę mieli sporo szczęścia do projektantki i wykonawców, przynajmniej niczym nie musieli się martwić. Czy było drogo? Było. Czy było dobrze? Na szczęście tak. I najważniejsze wcale nie stracili – a przynajmniej Elise nie straciła – poczucia, że są w domu. To nadal były ich wnętrza. Ich dom w tym dużo głębszym znaczeniu.
Zawsze czuła dziwny ścisk w żołądku w przypadku dzieci walczących z rakiem. Chore dzieci zawsze wywoływały silne emocje, ale nowotwór w tak młodym wieku… tak, to było szczególne. Skrzywiła się więc krótko, zaledwie przez ułamek sekundy, bo skoro operacja się udała to dzieciak miał duże szanse na powodzenie. Oby się tak stało. Złapała za dłoń męża i przysunęła się do niego bliżej, wpadając właściwie w jego ramiona i zarzucając mu łapska na szyje – Randka na sali operacyjnej jest wykonalna. – co prawda trzeba było zgrać dwa napięte grafiki, ale dało się to zrobić. Uśmiech z jej twarzy jednak dość szybko znikł. Naturalnie spoważniała, ale nawet na centymetr nie odsunęła się od męża. Nieprzyjemny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa, bo chociaż powiedział coś, co chciała usłyszeć… to mimo wszystko był w niej jakiś rodzaj niepokoju. I z jednej strony nie chciała wiedzieć nic więcej, a z drugiej była ciekawa każdego jednego szczegółu tej rozmowy. Dlatego przez chwilę milczała, zagryzała wargę i zastanawiała się, której z tych stron dać dojść do słowa.
- Co to właściwie znaczy? – wybrała więc bezpieczną opcję, mając nadzieję, że mąż po prostu powie jej jak ta rozmowa przebiegła bez ciągnięcia go za język. No i naprawdę chciała wiedzieć, co to właściwie znaczyło, że Capshaw nie będzie już problemem…


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zamknął żonę w swoich łapskach, wzrok utkwił w jej ładnej buzi... I czekał. Ten moment, jedną chwilę, nie więcej, nie dłużej - na jej reakcję. Reakcję na to, co powiedział. Capshaw nie będzie już dla nich problemem. Co to właściwie znaczyło? Uśmiechnął się pod nosem, ale nie był to uśmiech draństwa, rozbawienia czy zadowolenia. Raczej... Zrozumienia. Zrozumienia wobec tego, że Elise chciała wiedzieć. - Odejdzie ze szpitala. Najpierw pójdzie na długi urlop, żeby zadbać o siebie i dziecko, a potem odejdzie zupełnie. Kompletnie. Na amen. - ze szpitala, pewnie z samego Cairns też, a już szczególnie z ich życia. A o to przecież chodziło im najbardziej, tak? - Sama przyznała, że nie była do końca w porządku. Ani wobec ciebie, ani wobec mnie, ani wobec nas razem. Przyznała też, że zmiana otoczenia dobrze jej zrobi, a nie chciałaby, żebym to ja podejmował te kroki. Zmiany specjalizacji albo odejścia ze szpitala. - co oczywiście, że Logan byłby w stanie zrobić, gdyby nie było już żadnego innego wyjścia z tej patowej sytuacji. -No i też... Kibicuje nam. I myślę, że powiedziała to szczerze. - a przynajmniej chciał w to wierzyć. Naprawdę, naprawdę mocno chciał wierzyć w to, że kobieta, która była echem jego przeszłości, jego mentorem nie była zepsuta, egocentryczna i samolubna. Nie mogła być. Nie mogła, skoro w tak silny sposób wpłynęła na to kim i jaki on był dzisiaj. I jako lekarz i jako człowiek. Chciał zachować po niej to dobre wrażenie. Nie chciał analizować i dłubać. Chciał rozwiązać problem i ruszyć naprzód. - Wszystko rozwiąże się w ciągu najbliższego miesiąca. - odejście Capshaw na urlop. - Tyle chyba jesteśmy w stanie wytrzymać, prawda? - pytał, ale znał odpowiedź. Miesiąc był niczym w skali ich długiego wspólnego i oby szczęśliwego życia. Uśmiechnął się i uniósł jedno łapsko do kobiecej twarzy. Lekkim ruchem palców odgarnął żonie ze skroni kosmyk jej ciemnych włosów, a kiedy znów popatrzył jej w oczy, w jego spojrzeniu nie było smutku czy przygaszenia. Nie było, bo nie mogło ich tam być. Czuł dziwność, ale nie smutek i nie przygaszenie. - To co z tym szampanem? Pierwszy toast zdaje się być całkiem oczywisty. - dodał luźno i wymownie wskazał wzrokiem na wnętrze ich starego-nowego domu. Tak, zdecydowanie powinni za to wypić. I to porządnie.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Czy powinna czuć wyrzuty sumienia? To była pierwsza myśl, która pojawiła się w jej głowie. Czy ktoś normalny, ktoś z sercem po dobrej stronie klatki piersiowej poczułby w tym momencie wyrzuty sumienia? Powinno być jej smutno? W końcu wpłynęli na decyzję kobiety o odejściu ze szpitala. Była świetnym chirurgiem, więc Elise była pewna, ze nie będzie miała żadnych problemów ze znalezieniem pracy, ale mimo wszystko… powinno być jej głupio? Bo wcale nie było. Czy to znaczyło, że miała w sobie coś z psychopatki? Czy wystarczającym tłumaczeniem było to, że jej małżeństwo było dla niej priorytetem? Na jej twarzy nie było grama satysfakcji, ale nie żałowała. Tym bardziej, że gdzieś tam z tyłu jej głowy rozbijało jej się jeszcze to, że kobieta była świadoma, że nie była w porządku… czyli Debenham nie miała omamów? Urojeń? Miała prawo jej nie ufać? Skinęła w odpowiedzi na Loganowe pytanie. Miesiąc wydawał się okresem, który mogła wytrzymać. I uśmiechnęła się. Wreszcie!
Zanim jednak ruszyła się po szampana, wspięła się na palce i sięgnęła jego twarzy. Pocałowała go. Z uczuciem, całym mnóstwem uczucia, bez pośpiechu i z całą swoją kobiecą mocą i czymś jeszcze. Wdzięcznością.
- Nadal masz ochotę spędzisz wieczór w naszej nowej wannie? – uśmiechnęła się i odsunęła się od męża tylko po to, żeby z lodówki wyjąć butelkę z szampanem, a z szafki kieliszki – Bo jeśli tak… pierwszy toast wzniesiemy tutaj. Z drugim pójdziemy już na górę. – zaproponowała, podając mu butelkę, żeby czynił honory i mógł pozbyć się korka, bo znając życie poszło mu to zdecydowanie sprawniej niż jej. A gdy złote bąbelki w końcu znalazły się w wysokich kieliszkach, uniosła swój lekko i uśmiechnęła się do męża – Za powrót do domu i nowy w nim początek. – rzuciła toastem, który zdecydowanie miał drugie dno i oboje doskonale o tym wiedzieli. Nie szło im ostatnio. Powrót do domu dawał im szansę na reset i zaczęcie od nowa. Nowy początek. Kiedy do niej dołączył, kiedy upili spory łyk alkoholu znowu sięgnęła jego warg – Wiesz, że cię kocham, prawda? – wymamrotała, wcale się od niego nie odsuwając. Oszalała z tej miłości, dlatego robiła głupie rzeczy. Jak chociażby awantura o Capshaw – Przygotuję tą kąpiel, dołączysz zaraz?



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Loganowi to wytłumaczenie wystarczało. Ich małżeństwo było dla nich najważniejsze, on był najważniejszy dla niej, ona była najważniejsza dla niego i nic poza tym nie miało większego znaczenia. Nie zastanawiał się ani wcześniej, ani teraz nad tym czy takie podejście było dobre, czy świat ich za to nie znienawidzi, karma nie dosięgnie i tak dalej. Miał to gdzieś. Nie potrzebował rozgrzeszenia. Potrzebował spokoju i uśmiechu swojej żony. No i może jeszcze tego wspomnianego wcześniej szampana. To zdecydowanie był wieczór na procenty. Procenty i lenistwo w ich nowej i na pewno stosownie dużej wannie. - A wyglądam jak ktoś, kto mógłby stracić na to ochotę? - uśmiechnął się pod nosem, obserwując jednocześnie żonę, kiedy ta sięgała do lodówki po ich dzisiejszą truciznę. Przejął od niej butelkę i sprawnie ją otworzył. Korek odpuścił, ale bez sylwestrowego strzelania w sufit, a złocistej barwy płyn znalazł się w obu przygotowanych przez Debebnham kieliszkach. Bear wziął swój i dołączył się do toastu. - Za nowy początek. - cokolwiek, tak naprawdę, mogło to dla nich znaczyć. Uśmiechnął się do żony znad swojego szkła, kiedy już upił z niego właściwy toastowi porządny łyk. Pocałunek i słowo kocham sprawiły - zawsze sprawiały - że poczuł dreszcze. Przyjemne, zabawnie zaczepne dreszcze gdzieś na karku, w podbrzuszu i pod mostkiem i żebrami - dokładnie tam, gdzie wciąż silnie i uparcie biło mu serducho. - Wiem. Jak mogłabyś nie? - odparł z czystej przekory, zaraz potem też potwierdzając, że oczywiście - za chwilę dołączy do pani doktor na górze, w ich prywatnej odnowionej łazience. Elise zatem poszła ogarniać im kąpiel, a sam Logan wyłączył swój telefon, odłożył go na kuchenny blat, zabrał kieliszki i otwartą butelkę szampana i tak zaopatrzony ruszył śladem żony. - Z innych ciekawych wieści... - zaczął wchodząc do łazienki przy ich sypialni, gdzie Debenham dzielnie pracowała nad ich kąpielą. - Twoja mama dzisiaj do mnie zadzwoniła. - rzucił luźno, odstawiając kieliszki i butelkę na brzeg wanny. - Pytała kiedy wracamy do domu... - bo ubiegłego dnia żadne z nich nie powiedziało pani Debenham, tak się rządzę, o dobrych wieściach i tym, że to faktycznie już już. - Kiedy zabierzemy Skalpela i Zastawkę... Bo oczywiście to żaden problem, żeby dalej u niej były, ale ten jej... Jak on ma na imię? Wypadło mi z głowy teraz... - Logan referował, jednocześnie zrzucając z siebie kolejne fragmenty swojego ałtfitu. - W każdym razie, ten jej lowelas chciałby ją zabrać na jakieś mini wakacje, wyjazd, cokolwiek i nie bardzo wiedziała co mu powiedzieć, bo nie chciałaby nas zawieść... Trochę naokoło, ale wyciągnąłem z niej, że ten twój przyszły nowy tatuś wyciąga twoją mamę na kilka dni do Sydney. Do opery sobie pójdą, w Góry Błękitne pojadą, takie tam. - zakładam, że oboje weszli już do wanny, ale jak się w niej rozlokowali – to zostawię twojej decyzji, hyhy. - I w sumie wiesz co? To jest takie urocze, że ona najpierw opowiada o tym mnie, a nie tobie. Chyba jestem jej przyjaciółką. Handluj z tym, Debenham. - wytknął przekornie, zuchwale, drańsko... I z samozadowoleniem, a to wszystko idealnie i w całym szeregu barw odmalowało się na jego pysku. W bezczelnym uśmiechu i roziskrzonym cwaniactwem spojrzeniu.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pacnęła go w ramię. Jak zawsze, gdy zamiast odpowiedzieć ‘ja ciebie też’ – mówił coś takiego. Wiedziała, że ją kochał, ale lubiła to słyszeć. Lubiła to słyszeć zdecydowanie częściej niż rzadziej, a on już powinien się tego nauczyć. Zresztą to jego sprawka! Jego i jego ciągłej potrzeby by to mówiła i wielu kłótni na ten temat. Gdy ona mówiła, on też powinien. Tak to funkcjonowało w jej głowie. Ale nic poza tym nie powiedziała. Upiła jeszcze jeden łyk szampana i ruszyła na górę. Zadbała o odpowiednią pianę, o odpowiedni zapach, a nawet oświetlenie – bo zamiast chamskiego górnego oświetlenia mieli jakąś klimatyczną lampkę i może nawet świeczki. Taka była szalona. I nawet zdążyła swoje ciuchy zamienić na szlafrok, więc gdy Logan wszedł do wanny, ona mogła zrobić to zaraz za nim, siadając na przeciwległym brzegu, żeby móc go obserwować.
- Mhm… – sięgnęła po kieliszek – Bardzo urocze. Myślę, że zdaje sobie sprawę, że nie chcę słuchać tego, co z nim robi. Albo boi się, że złamie mi to serce, że zastąpiła ojca… co nie jest prawdą, bo zasługuje, żeby mieć kogoś z kim będzie szczęśliwa. – i odzyska życie, które utraciła opiekując się schorowanym ukochanym mężem. Dużo dla niego poświęciła i teraz miała prawo pomyśleć wreszcie o sobie – Więc trzeba będzie się przyznać… – że wrócili do domu, że zwierzaki też mogą wrócić do domu – Ale po weekendzie, co? Mam nadzieję, że jej nie powiedziałeś, że to już? Że nie przyjedzie jutro rano podziwiać naszych wnętrz podrzucając czworonogi? Że nie byłeś aż tak wylewny w stosunku do swojej nowej przyjaciółki. – uśmiechnęła się pod nosem i niby mogło to zabrzmieć złośliwie, ale wcale takie nie było. Cieszyła się, że Logan dogaduje się z jej matka. To, że ona polubi Logana to wiedziała od początku, ale cieszyła się, że on polubił ją. Naprawdę!
- Jak się czujesz? – zapytała po upiciu kolejnego łyka szampana – I nie mówię tylko o powrocie do domu. Mówię o… wszystkim – co się wydarzyło od dnia wczorajszego aż do teraz. Nie chciała, żeby zamknął się w sobie, bo bał się jej mówić o swoich uczuciach. Była przewrażliwiona, ale jednocześnie był dla niej tak ważny, że chciała wiedzieć wszystko.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Na męskim pysku wykwitł lekki, mocno nienachalny, ale jednak grymas rozbawienia. Rozbroiło go to z jaką łatwością Elise obaliła jego teorię o byciu nową najlepszą męską przyjaciółką jej matki i jak sprawnie skierowała, mocno metaforycznie oczywiście, światło reflektorów na siebie. Ale miała rację, a on to rozumiał. Znał swoją teściową już jakiś kawałek czasu i zdecydowanie uważał, że przeczucia jej córki są właściwe - pani Debenham na milion procent czuła się głupio i dziwnie z tym, że w jej życiu pojawił się inny, nowy (choć metryka wcale nie najświeższa) mężczyzna. Pretendent do tatusiowania samej Elise. Bear, jak o tym teraz pomyślał i nazwał to w swojej głowie właśnie w taki sposób - jako tatusiowanie Elise - aż rozbawiony parsknął. - Złe obrazy w mojej głowie. - i koniecznie musiał to przepić przynajmniej łykiem szampana. Przynajmniej jednym, ale solidnym! Zrobił to, wlał go sobie do gardła, a oblizując wargi z posmaku bąbelków spojrzał na żonę i pokręcił głową. Oczywiście, że ich nie zdradził. Oczywiście, że nie zrujnowałby w taki głupi sposób ich weekendowych planów. - Jesteśmy bezpieczni. To znaczy ty ze mną jesteś bezpieczna, bo ja z tobą to sam już nie wiem. - odparował luźno, przekornie i pstryknął palcem kawałek gęstej piany w kierunku żony. Uśmiechnął się do niej najładniej, jak potrafił... I znów z lekka opróżnił swój kieliszek. Pytanie o samopoczucie na tym go więc zastało. Na dopijaniu tego, co miał w szkle. Czy był zaskoczony tym, że pani doktor o to pyta? Nie, oczywiście, że nie. Na jej miejscu zrobiłby dokładnie to samo. Chciałby wiedzieć co siedziało jej w sercu i w głowie. Rozumiał, że ona chciała tego samego od niego. - Jak się czuję... - powtórzył, bo... Odpowiedź chyba wcale nie była tak oczywista, jak mogłoby mu się wydawać. - Jak się czuje Logan Bear Trevisano... Jak się czuje siedząc ze swoją super śliczną, super seksowną, nagą żoną w super przyjemnych okolicznościach przyrody... - wymownie rozejrzał się po łazience, którą Elise przygotowała pod ten seksualno-romantyczny nastrój. Wargi lekko mu zadrżały, kiedy wrócił ślepiami do tęczówek pani doktor. - Z całkiem smacznym szampanem, choć jak wiemy żaden ze mnie znawca. Ale tak... Jak się czuję... Uwodzony. Czuję się uwodzony. - jedna brew lekko powędrowała mu w górę, a na pysku pojawiło się zuchwalstwo i cwaniactwo. - Czarowany, zdobywany, podrywany... Tym, jak to przygotowałaś, jak teraz na mnie patrzysz, jak świadomie przytykasz wargi do swojego kieliszka... - bo przecież doskonale wiedziała, że on będzie patrzył i będzie to widział. I to co zobaczy zbudzi dreszcze na jego karku i nie tylko karku. - Tym, że pytasz jak się czuję. To tak się czuję, pani doktor. Zdobywany. I zakochany, ale o tym nie mogę pani mówić już teraz. A cała reszta... - emocje z wczoraj czy z dzisiaj po rozmowie z Capshaw. - Nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Absolutnie żadnego. - i nie mówił tego po to, żeby ją uspokoić. Mówił to dlatego, że tak naprawdę było. Uśmiechnął się i nie odrywał oczu od swojej osobistej zołzy. - Mam rację? Dobrze czuję? Podrywa mnie pani? Pani doktor Trevisano....

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Sam nie wiedział, czy był z nią bezpieczny? Brew Debenham powędrowała do góry w mocno pytającym geście, nawet jeśli jednocześnie oberwała pianą i musiała odwrócić głowę, a uśmiech wrócił na jej twarz. Musiał to zobaczyć, Nie było innej możliwości. Ona też postanowiła tego tak nie zostawiać i wróci… pewnie za moment wróci. Póki co zrobiła dokładnie to samo, co jej mąż. Upiła zawartość swojego kieliszka i odstawiła go na bok, na bezpieczną odległość. Opuściła się trochę w wannie, mocniej zatapiając się w gorącej wodzie i gęstej pianie. Ciągle jednak nie odwracała spojrzenia od męża. Przyglądała mu się. Analizowała. I gdzieś w międzyczasie zaczęła lekko kręcić głową. Nie dlatego, że nie miał racji… miał. Chciała, żeby to był miły wieczór tylko we dwoje. Mógł czuć się uwodzony i zdobywany. Ale nie zgadzała się z tym, że cała reszta nie miała znaczenia. Miała ogromne znaczenie.
- zawsze… – zawsze go podrywała, nawet wtedy go nie podrywała – Ale wiesz, że to nie jest prawda, że to wszystko nie ma żadnego znaczenia. Od wczoraj wydarzyło się wiele… chciałam od ciebie wiele. Prawdopodobnie zbyt wiele. – a on mimo wszystko to zrobił – Musimy rozmawiać, Bear. Wiem, wiem że nam to ostatnio nie wychodziło… ale musimy. – bez tego to nie wyjdzie. Jeśli jedyne o czym będą rozmawiać bez konfliktów to przypadki pacjentów i seks… to nie mogło na dłuższą metę wypalić, a przecież oboje tego chcieli – Dlatego pytam jak się czujesz… jeśli nie chcesz o tym rozmawiać to o tym powiedz, ale nie zbywaj tematu. Proszę. – naturalnie spoważniała, ale w jej głosie czy sposobie w jakim na niego patrzyła nie było nawet grama żalu, pretensji czy jakiejkolwiek złości. Jedynie troska i miłość, której akurat jej nie brakowało – Powiedziałeś, że nie wiesz, czy jesteś ze mną bezpieczny… w jakim sensie? – bo naprawdę nie miała pojęcia, o czym dokładnie myślał, a jednak wolałaby mieć świadomość. Nawet jeśli tylko miałby to być żart… to jednak skądś mu się wziął. Żarty zawsze brały się z czegoś.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mruknął cicho pod samym swoim nosem, nic ani konkretnego, ani szczególnego, ot reakcja. Spodziewał się, że jego odpowiedź na pytanie “jak się czujesz, Trevisano?” nie będzie dla Elise do końca satysfakcjonująca. Czy uchylał się od odpowiedzi? Zbywał ją i to, co naprawdę czuł? Nie, zupełnie nie. Gdzieś w międzyczasie, słuchając żony naturalnie spoważniał. Chwycił za butelkę z szampanem i rozlał go trochę do obu tak samo pustych kieliszków. Akurat ten swój brał w palce, kiedy Elise nawiązała do jego słów sprzed kilku chwil. Tych o bezpieczeństwie. Spojrzał na nią szybko, wyraźnie zaskoczony i lekko też skonfundowany. Potrząsnął głową i pospiesznie odpowiedział: - Głupi żart, przekora... Nawiązanie do naszej sytuacji, kiedy prawie dostałem “przez ciebie” w pysk od tamtych dwóch rycerzy, wybawicieli twojego dziewiczego serduszka. - wargi zadrżały mu lekko, kiedy o tym wspomniał i kiedy sam sobie o tym przypomniał. Oczywiście cudzysłów przy “przez ciebie” wyraźnie zaakcentował w tym, jak o tym mówił. - Nie zbywam tematu. Nie chcę. Nie zbywam też ciebie i twojej troski. - dodał po chwili, wracając do tematu swojego samopoczucia i tego, jak dotychczas je zreferował. Wzruszył ramionami i na krótko zawiesił wzrok przy kieliszku z szampanem, który wciąż trzymał w dłoni. - Wiem, że pytasz o Capshaw. O to co się stało i jak do tego doszło. Wiem, że jesteś gotowa, żeby usłyszeć ode mnie teraz, że mi ciężko i trudno, i smutno... Wiem, że mógłbym ci to powiedzieć wprost, otwarcie i zrozumiałabyś to. Tylko, że... Tak nie jest. Nie jest mi ciężko i nie jest mi trudno, i nie jest mi też smutno. Postawiłem na jedyną kartę, którą chcę mieć przy sobie zawsze. Ciebie. Nas. Zrobiłem to i czuję się z tym dobrze. Czuję, że w końcu zrobiłem coś, co zrobiłby porządny facet i porządny mąż. I nie chodzi o to, że jestem z siebie dumny, bo to w ogóle nie ten typ emocji. Po prostu... Sam nie wiem, nie czuję się źle po rozmowie z Capshaw. Nie wiem co będę czuł, jak już naprawdę zniknie i zostanę tam sam, tak zawodowo sam, ale w kontekście osobistym, nie pracowym, czuję się z tym w porządku. - wyjaśnił na tyle, na ile potrafił i miał nadzieję, że jakkolwiek ta jego paplanina będzie dla Elise zrozumiała. Przepił to łykiem szampana, bo dlaczego by nie. - Mówię z sensem czy pieprzę, jak potłuczony? - mruknął pytaniem i podniósł ślepia na żonę.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się pod nosem. Przez zaledwie ułamek sekundy, ale się uśmiechnęła. Bo jednak wspomniał tamtych byczków, a to była jedna z najbardziej idiotycznym sytuacji, z którymi kiedykolwiek zdarzyło jej się zmierzyć. Ciągle pamiętała ich zdziwione miny. Ciągle też pamiętała złość i to specyficzne rozedrganie, które czuła w stosunku do Logana. Jak bardzo ją wtedy zdenerwował! Teraz już to tylko majaczyło w tle. To akurat faktycznie nie miało znaczenia. I cieszyła się, że nie zbywał tematu. Wpatrywała się w niego intensywnie. Nawet na moment nie oderwała od niego wzroku. Kieliszek z szampanem tym razem całkowicie zignorowała, bo nie chciała stracić żadnego słowa, żadnego grymasu, drżącego nerwu czy mięśnia. Chciała widzieć wszystko. Chciała czytać z Logana jak z otwartej książki.
- Z sensem. – potwierdziła – I wcale nie byłam gotowa, żeby usłyszeć, że było ci z tym ciężko, czujesz się źle z tym, co się stało i rozmowa z Capshaw złamała ci serce. Zaakceptowałabym to, handlowała z tym, ale to wcale nie było to, czego oczekiwałam. – kącik ust drgnął jej w lekkim uśmiechu, bo chyba miał ją za zdecydowanie lepszego człowieka niż była nim w rzeczywistości – Przez chwilę zastanawiałam się, co to o mnie świadczy… że nie jest mi żal, że odejdzie ze szpitala. Jeśli oczywiście faktycznie zrobi to, co powiedziała. – wzruszyła lekko ramieniem i wreszcie sięgnęła po kieliszek z alkoholem, żeby umoczyć w nim wargi. Do tego odejścia… no cóż, była sceptyczna. Trochę „uwierzę jak zobaczę”. Może dlatego nie miała wyrzutów sumienia, bo tak naprawdę jeszcze nic się nie stało – Wiesz, że moja próżna strona osobowości chciałaby wiedzieć jak ta rozmowa przebiegała… co jej powiedziałeś i co ona ci powiedziała. Szczególnie jeśli zorientowała się, że nie była fair. – a to jednocześnie sprawiało, że Elise miała rację. Nie ubzdurała sobie niczego. Miała rację! Nawet jeśli teraz wyjątkowo mieć jej nie chciała, bo wolałaby nie mieć świadomości, że żyła w stanie ciągłego zagrożenia ze strony jego byłej. Nawet jeśli on jej swoją byłą nie nazywał! – Wiesz, że to oznacza, że zostaniesz szefem… możemy już zacząć świętować. – jeśli ona faktycznie odejdzie!



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ostatnim czego chciał w tej całej sytuacji dla Elise to wywołać w niej te specyficzne wątpliwości. Czy była dobrym człowiekiem, skoro na wieść o odejściu Capshaw poczuła ulgę? A czy on nim był, kiedy stojąc nad schodzącym z tego świata Strażakiem nie martwił się o niego, a o nią? Takich dylematów, pytań i wątpliwości mogli stawiać sobie wiele, właściwie codziennie. To, co jednak tak naprawdę się liczyło to to, że... - Zrobi. Zaufaj mi w tym. Zaufaj, że jestem tego pewien. - Capshaw odejdzie. Najpierw na urlop, a potem zupełnie zniknie. I jeśli oni nie postanowią podążać jej śladem to prawdopodobnie już nigdy więcej się nie spotkają. Uśmiechnął się trochę cwanie, trochę zuchwale, bo jasne, że wiedział i jasne, że rozumiał. On też miał próżną stronę, prawdopodobnie nawet większą niż ta druga, ta niepróżna. Wyjątkowo jednak jego ego wcale nie wyrywało się do bycia szefem. Wcale też nie brał tego pod uwagę. No, przynajmniej nie na poważnie. - Naaah, daj spokój. Nie mógłbym, nie chciałbym. - pokręcił głową i znów na krótki moment przykleił się do swojego kieliszka. - Tego moja próżna strona osobowości, moje przedmuchane ego wcale nigdy nie zakładało, wiesz? Bycia szefem. Rządzenia, układania, decydowania. To pewnie też dużo więcej papierologii, głupich procedur, formalności... Sama dobrze wiesz, jak bardzo ich nie lubię. - nawet wypełniania kart pacjentów nie lubił i robił to niemal, jak za karę, a co dopiero dowodzić całym oddziałem. Skrzywił się lekko, ale wymownie i potrząsnął głową. - Nah. Muszą kogoś znaleźć. Stary musi kogoś znaleźć. Kogoś, kto się nada. - i będzie tego chciał. - A ty byś tego chciała? Dowodzić? Szefować? Gdyby jutro Costa odszedł, chciałabyś wejść w jego buty? - zostać szefem oddziału, układać tam pracę, decydować i... - No chyba, że mówisz o tym moim wejściu w rolę szefa dlatego, że cię to podnieca to wtedy spoko, cofam to co powiedziałem, będe szefem, choćby tylko dla twoich fantazji o mężu na pozycji. - dodał luźno, błyskając zaraz potem kłami w jednoczesnym draństwie i rozbawieniu taką perspektywą. Zostać szefem tylko dlatego, że to podnieca twoją żonę - najs. - Po prostu mnie zapytaj. - rzucił po ledwie chwili, podnosząc ślepia do oczu Elise, a sposób w jaki na nią teraz patrzył jasno wskazywał na to, że chwilowo odszedł od tematu zmiany stanowiska na wyższe. Nie. Teraz uderzał w jej próżność i to czego chciała się od niego dowiedzieć. - Przecież wiesz, że nie mam przed tobą tajemnic. Po prostu zapytaj. - o cokolwiek chciała.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ