chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie dziwił się, nigdy nie mówił, że się temu dziwi. Wręcz odwrotnie - naprawdę ją rozumiał. Gdyby to Elise była w jego butach i pracowała z kimś i pod kimś, z kim jakiś czas temu regularnie sypiała i jednak utrzymywała znajomość na poziomie jakiegoś tam obopólnego zaangażowania, dostałby szału. Dlatego naprawdę rozumiał. Tak. Z drugiej strony nie chciał pogarszać tego konfliktu interesów, a w sytuacjach takich, jak ta... No... To było zajebiście trudne. Dał jej się wygadać, dał jej powiedzieć to wszystko co chciała i co potrzebowała, ale kiedy jednoznacznie Debenham dała mu do zrozumienia, że planuje zrealizować tę ostrą rozmowę już dzisiaj, ba (!!!), zaraz, niemal natychmiast, uśmiechnął się lekko i pokręcił głową. - Nie. - to pierwsze, co padło z jego ust. Zaraz potem ujął kobiecą twarz w swoje dłonie i skrzyżował własne stanowcze, ale jednak pełne zaufania i lojalności spojrzenie z tak samo stanowczym spojrzeniem żony. - Pozwól mi to załatwić. Mi samemu. Pozwól mi dorosnąć, dojrzeć i zrobić to, jak należy. Obiecuję, że to co miałem z nią kiedyś nie ma dla mnie absolutnie żadnego znaczenia i w żaden sposób nie złagodzi tego, jak to z nią wyjaśnię. Wiem, wiem i rozumiem, że to cię ukłuło i zeźliło, ale... Zaufaj mi w tym. Po prostu mi zaufaj. Postawię granicę, którą powinienem był postawić już dawno temu. - bo to nie była tylko wina Capshaw, Logan był tego boleśnie świadomy. To jemu zabrakło wielokrotnie jaj i konsekwencji, żeby powiedzieć “słuchaj, na takie tematy gadać nie będziemy, bo mam żonę, kocham ją, jak wariat i nie spierdolę tego tobą”. Bo o to właśnie chodziło w tej całej granicy – nie o fizyczność czy uczucia, bo tego nie było już dawno dawno i na pewno nigdy za czasów panowania Elise. Nie. Chodziło o naturalną swobodę, w której ze sobą koegzystowali właśnie ze względu na te dawne-dawne czasy. Bear nie odrywał wzroku od ciemnych oczu swojej żony, a sposób w jaki na nią patrzył i wyraźnie zarysowująca się pionowa zmarszczka między jego lekko ściągniętymi brwiami, były idealnym dowodem na to, że... Tak, zależało mu. Chciał to zrobić po swojemu. - Nie psujmy sobie tego dobrego dnia czymś takim. Ona nie ma dla nas żadnego znaczenia, nie istnieje, jak tylko stąd wychodzimy. Ale jutro z nią porozmawiam, obiecuję.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie wiedziała, że może jeszcze mocniej zmarszczyć czoło, ale gdy usłyszała od Logana ‘nie’ tak się właśnie stało. I to wcale nie dlatego, że nie lubiła, gdy jej odmawiał. Ale dlatego, że ten temat był mocno specyficzny. Bardzo mocno. Wiedziała, że Loganowi jest trudno… przyjaźnił się z nią, była jego szefową, trudno więc było ją jakkolwiek zignorować. Niewątpliwie więc się tego bała, że przyjaźń która była między Loganem a Capshaw będzie na tyle silna i na tyle istotna, że ta kobieta nigdy nie zniknie z ich życia, zawsze w nim będzie, a na dodatek – jak widać – coraz mocniej będzie się w nim rozgaszczała. Elise tego nie chciała i dla niej Capshaw była tylko i wyłącznie znajomą z pracy, więc mogła pozwolić sobie na zdecydowanie więcej. Ale musiała mu zaufać. Tak naprawdę nie miała innego wyjścia, bo nie mogła tego zrobić za jego plecami, to tylko pogorszyłoby sytuację.
- Ufam ci – oczywiście, że tak – Ale to twoja szefowa i przyjaciółka w ciąży… – więc jak mógł to zrobić? Znała go. Wiedziała, że był porządnym facetem – W rzeczach, które masz do zrobienia przed wyjściem z żoną masz terroryzowanie stażystów, żeby jej nie denerwowali. Dbasz o nią. Martwisz się o nią. Nie zdenerwujesz jej, nie każesz jej się trzymać z daleka. Gdy będziesz chciał z nią porozmawiać okaże się, że się źle czuje i to nie był dobry moment. – nigdy nie będzie. Dlatego chciała to zrobić, dlatego sama chciała powiedzieć jej, żeby trzymała się z daleka, że nie chce jej w towarzystwie swojego męża, że nie życzy sobie, żeby zabierała go na badania usg jej nienarodzonego dziecka. Szlag. Nie przypuszczała, że taka drobnostka mogła ją tak zdenerwować, ale zdenerwowała… temat szczególnie drażliwy, ciągle otwarta rana, a świadomość, że Logan mógł się dać namówić – eh… nieprzyjemny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa – Ale dobrze, nie odezwę się. – dalej będzie gryzła się w język i udawała, że wszystko jest w najlepszym porządku, chociaż wcale nie było – Możemy już iść? – zająć się własnym domem? Nie rozmawiać o Capshaw? Nie przypuszczała, że ktoś może ją tak irytować…


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tak, musiała mu zaufać. W tej i każdej innej kwestii też. Ale w tej szczególnie mocno. Dlaczego? Dlatego, że jeśli nie zrobi tego sam, nie zbuduje, nie postawi tej granicy własnymi rękoma i własną asertywnością, to jakakolwiek inna forma rozwiązania tej sytuacji będzie bezwartościowa. Pozorna. Będzie iluzją, czymś co się wydaje i niczym ponadto. To naprawdę musiało być jego. Nawet jeśli faktycznie był porządnym gościem, przede wszystkim chciał być dobrym mężem, a.... Nie ożenił się z Capshaw. To nie jej przysięgał dużo miłych i ważncych rzeczy i nie wobec niej czuł całą tą małżeńską magię. Nie o niej myślał, kiedy budził się rano i gdy wieczorem kładł się spać. Elise naprawdę musiała mu zaufać.
Logan milczał przez chwilę i tylko wpatrywał się w swoją, wyraźnie już poirytowaną żonę. Rozumiał jej złość, zdenerwowanie, stres i niechęć. Rozumiał, jak diabli. Ale w tym wszystkim była też druga, może zupełnie dla Elise nieoczywista strona, o której Trevisano przez ułamek chwili miał ochotę jej powiedzieć... Ale nie zrobił tego. Nie teraz. Zrobi to później. - Wrócimy do tej rozmowy, Elise. Prędzej czy później do niej wrócimy. Niekoniecznie dzisiaj, ale zrobimy to. Jest parę rzeczy, które musimy w tym temacie sobie powiedzieć i chyba oboje czujemy to coraz wyraźniej. - odezwał się w końcu, wciąż nie przerywając nachalności i intensywności z jakimi przyglądał się kobiecym ślepiom. Mówił spokojnie, w jego głosie nie było choćby śladu pretensji czy żalu. Raczej... Ot, po prostu stwierdzenie. Takie, że do tego wrócą. - Ale to rzeczywiście nie jest ten moment. Oczywiście, że możemy już iść. Pocałuj mnie, ogarnij pacjentów i zakochaną stażystkę i spotkajmy się za parę chwil na dole. No już... Uszy do góry, zołzo. - ostatnie mruknął już przy wargach żony, do których sam się pochylił i sam sprowokował pocałunek. Lekki, spokojny, bez szaleństwa i gwałtowności. Nie odsunąwszy się od żony nawet na pół cala, domamrotał: - Kocham cię. Nie zapominaj o tym nawet na sekundę. - tak, kochał JĄ. Uwielbiał JĄ. Nie Capshaw, ani żadną inną kobietę na tym świecie. To ona siedziała mu w głowie i w sercu bez przerwy, boleśnie non stop. Ona, nikt inny. - Kupię ci tyle nowych zestawów pościeli i poduszek do salonu ile tylko będziesz chciała. Tylko już nie marszcz tak tego czoła, bo jak dzisiaj wydamy taką fortunę to nie stać nas będzie na botoks. - zażartował i przytknął palec tam, gdzie zmarszczka na kobiecym czole była najgłębsza. - I oboje będziemy wtedy chodzili tacy... Wiecznie wściekli. - bo jemu też wcale nie brakowało.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jakaś jej część chciała jednak pociągnąć temat. Uznać, że to jest jednak czas i miejsce na tą rozmowę, bo może im wcześniej to poruszą tym lepiej? Może to było jak plaster? Trzeba było go po prostu odkleić? Bez cackania się? Chciała wiedzieć, co Logan miał jej do powiedzenia w tej sprawę, naprawdę… zagryzła jednak wargę, żeby milczeć. Skoro twierdził, że to nie są dobre okoliczności to nie były to dobre okoliczności. Koniec i kropka. Chociaż… gdy wspomniał o zakochanej stażystce coś w niej pękło – Ogarnij zakochaną stażystkę? Tak jak ty ogarniasz zakochaną szefową? – mruknęła pod nosem zanim zdążył ją pocałować, trochę nadąsana, ale naprawdę wydawało jej się, że wypominanie jej zauroczonej stażystki, gdy tak naprawdę nie miało to pewnie nic wspólnego z rzeczywistością, a Elise poważnie podejrzewała ogromny poziom stresu w związku z pracą, a nie jakiekolwiek uczucia. Czego nie można było powiedzieć o jego przyjaciółce, która nie była zestresowana pracą. I w ogóle była na takim etapie zawodowstwa, że w nic nie powinno powodować u niej takiego stresu jak u tej młodej. Więc słowa Trevisano wydawały jej się bardzo nie fair. Bardzo. Nawet jeśli wiedziała, że ją kochał. Tak jak ona jego.
- Weźmiesz kilka dodatkowych dyżurów w klinice. – tak jak chciał to zrobić, żeby ogarnąć sprzątanie. Tak też mógł zarobić na botoks, proste! Ponownie wspięła się na palce, żeby go pocałować – Pół godziny – przypomniała, pocałowała go krótko i wyszła razem z nim z pokoju, odprowadziła wzrokiem do wyjścia z oddziału i sama zabrała się za obowiązki, żeby faktycznie zdążyć się wyrobić w to pół godziny. I wyrobiła! Nawet była chwilę przed czasem, więc siedziała grzecznie na jednej z kanap poczekalni w szpitalnym lobby, beznamiętnie scrollowała coś na swoim telefonie i czekała aż Logan do niej przyjdzie i miała nadzieję, że nic mu nie wypadło i faktycznie się pojawi na czas. Miała na niego radar, bo gdy podniosła głowę akurat wysiadał z windy, a gdy chwilę później do niej podszedł od razu się odezwała – Wszystko w porządku? Żadnego poślizgu? Możemy iść?


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Cyknął wymownie, bo w jego zakochanej stażystce nie było ani wcześniej, ani teraz, ani w ogóle nie zamierzało być - niczego na serio. Żartował, po prostu tylko sobie żartował. Nie chciał już jednak drążyć w tej skale, bo naprawdę miał wrażenie, że słowo więcej czy krok dalej w tym temacie odbije im się mocną, upierdliwą czkawką. Mruknął tylko ciche pewnie na zarządzone przez Elise półgodzinne rozstanie i wypuścił ją ze swoich łap. Wychodząc z oddziału żony, wpadł jeszcze na tę właśnie szczęsną-nieszcznęsną stażystkę, ale w żaden sposób już jej nie zaczepiał. Po prostu się uśmiechnął i poszedł swoją drogą. U siebie, na dziecięcej, zajrzał w przelocie do swoich dzisiejszych operacyjnych pacjentów, zamienił dwa słowa z jednym z czuwających rodziców, nastroił odpowiednio na nocny dyżur stażystów i pożegnał się z Capshaw. Potem w biegu się przebrał i pobiegł do windy. Ta, jak na złość, zdawała się wjeżdżać na jego piętro całą wieczność, ale ostatecznie wsiadł i dojechał szczęśliwie na parter. A tam, w szpitalnej poczekalni czekała już na niego żona. Uśmiechnął się podchodząc do niej i pokręcił krótko, ale stanowczo głową. - Żadnego poślizgu, wszystko gra. Idziemy. - wyciągnął do niej łapsko i jak tylko wstała z kanapy, mocno ją do siebie przyciągnął. Tak, że dosłownie wpadła w jego ramiona. Poczekalnia o tej porze świeciła pustkami, ale nawet gdyby nie – Logan miał to gdzieś. - Złe emocje zostawiamy tutaj, jasne? Wychodzimy przez te drzwi, idziemy do samochodu i myślimy tylko o tym, że jutro wrócimy do domu, a dzisiaj musimy zrobić bardzo dużo zakupów. Tak? - dobrze wiedział, że niedokończony temat Capshaw będzie jeszcze między nimi wisiał i to przynajmniej do tego momentu, aż go w końcu nie poruszą, aleee... Dzisiaj naprawdę potrzebował skupić się na dobrych rzeczach, dobrych emocjach, dobrych wydarzeniach. To, że mogli wrócić do domu z pewnością wpisywało się w tę dobrą kategorię. Bez najmniejszych wątpliwości. - Załatwiłem sprzątanie. Zrobią to jutro, jak będziemy tutaj. Wtedy wieczorem będziemy faktycznie mogli pojechać do domu. Widzisz? A tak we mnie wątpiłaś... - i chciała go zaganiać do odkurzacza, szmaty i domestosa. Żartował oczywiście z tym wątpieniem w niego i nawet nie dał Elise jakkolwiek się tutaj wzburzyć. Pocałował ją - mocno, soczyście, ale krótko. - No już, nie złość się, tylko się drażnię. Mam znowu zrobić scenę? Wykrzyczeć, że cię kocham? Jak wariat i tak dalej? Mam? - żeby ją rozbroić i wywołać chociaż lekki uśmiech na jej twarzy. Tak... Zdecydowanie mógł to zrobić.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się i nie broniła się. Gdy wpadła w jego ramiona, po prostu się przytuliła i zadarła głowę do góry, żeby na niego spojrzeć. I skinąć w odpowiedzi na jego pytanie, propozycję, układ… jakkolwiek by tego nie nazwać. Zgadzała się z tym, że złe emocje mogli zostawić w szpitalu. Wspięła się na palce i przybliżyła się do męża, chociaż jeszcze go nie pocałowała. Za to uśmiechnęła się wymownie, gdy wspomniał, że załatwił sprzątanie chociaż w niego wątpiła. Może jej powątpiewanie go motywowało, hehe? Nie powiedziała tego jednak głośno, a po prostu odwzajemniła pocałunek, który złożył na jej wargach – Nie złoszczę się – zapewniła, ale naprawdę tak było – Zresztą nawet jeśli… to nie złościłam się na ciebie. Więc możesz spać spokojnie, Bear. I zdecydowanie nie musisz niczego krzyczeć. – dodała i jeszcze raz go pocałował. Spokojnie z uczuciem i bez jakiegokolwiek pośpiechu, nawet jeśli ciągle byli w szpitalnym lobby – Chodźmy – złapała jego dłoń, przerzuciła ją sobie przez ramię i razem ruszyli na parking, a później pojechali do dziesięciu różnych sklepów z wyposażeniem domów, akcesoriami gospodarstwa domowego (jakby na przykład gotowali w domu, phi) i całą resztą tego typu rzeczy. Elise natomiast czuła się w tym jak ryba w wodzie i naprawdę chciała, żeby czuli się w tym domu jak w domu. Prawdziwym domu. Ich domu. Na nieszczęście Logana żadnej decyzji nie chciała podjąć sama i w każdej jednej kwestii liczyła na jego zdanie. Niezależnie, czy chodziło o poduszki na kanapę, zapach świeczek do łazienki, czy kolor pościeli do sypialni. I o dziwo szło im to zaskakująco sprawnie. Żadnych sprzeczek! Żadnych kłótni! Żadnego obrażania się, bo druga strona zupełnie nie ma gustu, hehe. Nie była pewna, czy Logan faktycznie wybierał rzeczy, które mu się podobały, czy wybierał rzeczy, które wydawało mu się, że będą podobać się jej, ale ostateczny efekt był zadawalający i to najważniejsze.
Po zakupach skończyli w jednej z ulubionych włoskich knajpek. Czekali na swoją pizzę, Elise miała swojego Aperola i spoglądała na męża siedzącego po drugiej stronie stolika.
- Jesteś pewien, że nie powinniśmy skończyć tego tematu dzisiaj? – wypaliła nagle, zagryzając lekko wargę, bo oczywiście, że sama nie była pewna – Powiedziałeś, że do tego wrócimy… nie wiem, czy długo wytrzymam w tej niewiedzy, kiedy dokładnie szambo wybije. – bo nie wątpiła w to, że rozmowa o jego byłej… była rodzajem szamba, w którym tkwili.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
To... Faktycznie było nieszczęście Logana. Głównie dlatego, że nie znosił, po prostu nie znosił chodzić po sklepach i wybierać czegoś nie tylko przez wzgląd na praktyczność, ale i na estetykę. Był gościem z Północy, łapał krokodyle i spędzał noce na plaży, nie potrzebował kolorowych, miękkich poduszek ani słodko pachnących świeczek. Rozumiał jednak, że Elise tego potrzebowała. Dlatego nie marudził tylko przytakiwał. To znaczy wybierał razem z nią, tak tak... A raczej ZA nią. Cokolwiek brała do ręki i mówiła, że mogłoby się nadać - kiwał żywo głową i wkładał do koszyka. Bum, następny punkt z listy i następna alejka sklepu. I tak właśnie minęło im troooochę... Spooooro czasu w tych dziesięciu różnych sklepach z zaopatrzeniem do domu. Pizza na zakończenie tego intensywnego dnia była świetnym pomysłem. Logan tylko żałował, że nie mógł pójść w ślady żony i też zamówić sobie czegoś z alkoholem. Nie chciał zostawiać auta daleko od hotelu, szczególnie, że mieli je wypchane niemal po brzegi nowymi rzeczami do domu. Dlatego zdecydował się na zwykłą wodę z cytryną i dwiema kostkami lody. Przeglądał właśnie bez większego zainteresowania kartę dań, którą obsługująca ich stolik kelnerka zostawiła im na wszelki wypadek, jakby zachciało im się jeszcze deseru. Z tego super płytkiego zamyślenia wyrwał go głos żony. Uśmiechnął się pod nosem i odłożył menu na stolik, przy którym siedzieli. Niemal zawsze wybierali w tej knajpie ten sam, to samo miejsce, tak żeby pozostawać względnie niezauważonym, a jednak mieć widok na całą resztę niewielkiej sali. Bear podniósł wzrok do oczu pani doktor i przez krótki moment milczał, tylko się jej przyglądając. Czy był pewien? Nie, jasne, że nie był tego pewien. No... Pewien zasadniczo był tylko tego, że Capshaw siedziała Debenham na wątrobie już od jakiegoś czasu. Nie był ślepy, a ona też jakoś szczególnie mocno tego przed nim nie ukrywała, więc nawet gdyby jednak był - i tak by to zauważył. Tymczasem pokręcił lekko i krótko głową, wziął łyk swojej wody i próbował sobie ekspresowo poukładać w głowie wszystko co na ten temat myślał i czuł. No właśnie, czuł. - Jeśli mamy o tym rozmawiać już dzisiaj, teraz... To muszę zacząć od pytania. I nie wydaje mi się, żeby było ono łatwe do odpowiedzenia, ale... No nic, spróbujmy. - musiał, chciał zacząć od tego... - Kiedy to się stało, Elise? Kiedy poczułaś tak dużą, wyraźną niechęć do Jessici? To był jakiś konkretny moment, szczególne wydarzenie? Coś ja powiedziałem? Ona? Pytam, bo... - analizował na szybko wszystko w swojej głowie, wszystko co chciał i zamierzał powiedzieć. - Ja tego nie wiem. Naprawdę tego nie wiem, nie umiem skojarzyć. Na początku i to przez dłuższy czas byłaś... To znaczy zdawałaś się być zupełnie okej z tym, że ona i ja razem pracujemy. Że się kumplujemy. Co takiego się stało... Co zrobiłem albo co poczułaś, że to tak urosło? - naprawdę był tego ciekaw i potrzebował to od niej usłyszeć. Szczerze, prawdziwie, uczciwie.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ściągnęła brwi i przez chwilę wcale nie odpowiadała. Przy ich stoliku zapadła cisza, ale wcale nie była krępująca. Chyba nigdy nie było między nimi krępującej ciszy. Wpatrywała się w niego. Sunęła spojrzeniem po jego przystojnej twarzy i zastanawiała się nad odpowiedzią. Szukała w głowie konkretnego momentu, w którym faktycznie poczuła wyraźną niechęć do Capshaw, ale trudno było jej taki znaleźć – To nie jest coś, co pojawiło się nagle. – w jednym konkretnym momencie jakby ktoś przełączył pstryczek. Nie było pstryczka. Nie było funkcji włączy i wyłącz w jej relacji z Capshaw. Ba! Tam nie było żadnej relacji, praktycznie z nią nie rozmawiała. Pamiętała jednak te wszystkie kłótnie z Loganem o sam fakt, że z kimś pracuje… a później widziała go na korytarzu w towarzystwie Capshaw. Później słuchała jak coś opowiadał o wspólnej pracy. I z każdym kolejnym tygodniem po prostu coraz bardziej jej to przeszkadzało – Ale nigdy nie byłam z tym okej, Bear. Starałam się, bo pracujecie razem, jesteście specjalistami i to nie jest tak, że nagle przestaniecie. – bo mieszkają w Cairns, które nie jest żadnym Nowym Jorkiem, czy Londynem, gdzie szpitali było pod dostatkiem, gdzie większość z nich była bardziej niż przyzwoita i można było przebierać w ofertach. Nie. Nie mieli alternatywy. A Elise nie była ani głupia ani naiwna, żeby na to liczyć. Zresztą wcale tego nie chciała. Nie chciałaby, żeby jej mąż musiał kombinować z pracą, bo ona kręci nosem, gdy był w tej pracy szczęśliwy i lubił to, co robił. Jasne… ją kochał bardziej niż pracę, była tego świadoma, ale nigdy nie kazałaby mu wybierać, bo byłoby to zwyczajnie nie fair i nie dałoby się na tym budować związku – Nie przestaniecie. Ale praca, a przyjaźń… na boga, Bear. Ona chciała, żebyś poszedł z nią na USG. Co będzie następne? Będzie do ciebie dzwonić jak zaczną się skurcze? Zostaniesz ojcem chrzestnym? Jeśli potrzebuje cię w swoim życiu i to nie tylko tym zawodowym… dlaczego pozwoliła ci odejść? – Elise nie wierzyła w przyjaźń z byłymi i chyba z każdym kolejnym dniem coraz mocniej to sobie uświadamiała. Nigdy nie przyjaźniła się ze swoimi byłymi, ale wychodziło to zupełnie naturalnie… nikt nigdy tej przyjaźni nie szukał – Dlatego mówiłam, że nie umawiam się z ludźmi ze szpitala. Gdy zrobiłam wyjątek zostałeś od razu moim mężem… więc przy okazji pracuję z byłą mojego męża. – wzruszyła ramieniem i sięgnęła po kieliszek z alkoholem, którego upiła łyk. Spory łyk – Obawiam się, że moja odpowiedź na twoje pytanie jest mało satysfakcjonująca.

Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nigdy nie była z tym okej. W zasadzie z tego wszystkiego, co Elise mu teraz powiedziała tylko to jedno było dla niego w jakiś sposób zaskoczeniem. Naprawdę długo odnosił wrażenie, że Debenham nie ma nic przeciwko tej sytuacji. To wrażenie jakiś czas później, oczywiście, zaczęło rzednąć, ale... Szlag, naprawdę nie przypuszczał, że już na początku ich znajomości ona tak się z tym czuła. Słuchał uważnie i uważnie też wpatrywał się w coraz bardziej zaciętą twarz żony, a kiedy na końcu podsumowała swoje słowa, jako – najpewniej dla niego - mało satysfakcjonujące, natychmiast pokręcił głową i twardo się nie zgodził. - Nic podobnego. Jest bardzo satysfakcjonująca. - cokolwiek by mu teraz powiedziała, ale szczerze i od serca – takie właśnie by było. I to, co Logan finalnie dostał też wpadało do tej puli. To oczywiście wcale nie zmniejszało bałaganu, szaleństwa i srogiej niepewności, którą najpewniej oboje czuli wobec tego tematu, ale... Wciąż, był wdzięczny za szczerość. Wziął głębszy oddech, krótko i kontrolnie łypnął po reszcie stolików, a potem... Potem po prostu zaczął mówić. - Capshaw... Jessica... Bardzo mi pomogła. Złapała mnie za uszy, kopnęła w tyłek i utemperowała mój paskudny charakter na tyle, że mogłem pójść dalej ścieżką chirurga. Zawsze traktowała mnie bardzo fair, bardzo uczciwie, jak równego sobie. Seks był przy okazji, był czymś co pozwalało nam rozładować napięcie... Na przykład po cholernie trudnej operacji, którą pierwszy raz przeprowadziłem sam, bez jej pomocy, a którą ona trzymając mocno kciuki oglądała z galerii. Była ze mnie dumna, zawsze. Jeśli się potknąłem, zawsze wyciągała do mnie rękę. Była w tym pieprzonym mieście prawdopodobnie jedyną osobą, na którą tak prawdziwie, uczciwie mogłem liczyć. I to chyba działało też trochę w drugą stronę. Nigdy nie byliśmy parą, nigdy tak tego nie nazwaliśmy. Byliśmy... Świetnym teamem. Po prostu świetnym teamem. Zawodowo wciąż jesteśmy. Obojgu nam zależy nam na tych dzieciakach i jesteśmy gotowi walczyć o nie, jak lwy. Sama dobrze to wiesz. - znała go, widziała to w nim, musiała to wiedzieć. - To ona stworzyła tego doktora Trevisano, którego od czasu do czasu widujesz na sali operacyjnej. - uśmiechnął się pod nosem, bo taka była prawda. - Ona nauczyła moje ręce, moje serce i moją głowę, jak być chirurgiem dziecięcym. Ona, nikt inny. To, kim zawodowo jestem dzisiaj zawdzięczam jej. Jej i sobie, nikomu innemu. To kim jestem niezawodowo... Tak, to też w jakimś stopniu jest jej zasługa. Wierz mi Elise, byłem dużo gorszy, trudniejszy, bardziej uparty... To, co masz dzisiaj to wersja light. I nie chodzi mi teraz o to, żeby wzbudzić w tobie jakąś wdzięczność wobec Jess, nic podobnego, nie zrozum mnie źle. - zastrzegł to, musiał, bo czuł, że myśli Debenham mogą podążyć we właśnie takim kierunku. Zupełnie niepotrzebnie. - Nigdy jej nie kochałem, nie byłem w niej zakochany, ale zawsze czułem się z nią blisko. Ocaliła mi tyłek, serio. Dlatego nigdy nie postawiłem między mną, a nią twardej granicy znajomości. Dlatego dzisiaj w ogóle o tym rozmawiamy. - Bear sam wciąż nie wiedział czy to dobrze czy źle, że robili to właśnie teraz, właśnie tak i właśnie tutaj. - Ja zawsze wybiorę ciebie ponad nią, Elise. Ciebie ponad wszystko i wszystkich. Ale wiem, że mi w to tak zupełnie nie uwierzysz dopóki nie zrobię czegoś z Capshaw. Dlatego proszę, daj mi to załatwić samemu. Po prostu zaufaj, że to zrobię. - nie uważał, żeby pójście Debenham do Capshaw było najlepszym sposobem na rozwiązanie tej niemal patowej sytuacji. To musiał być on. Musiał i chciał. Potrzebował.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jeśli jej odpowiedź go usatysfakcjonowała, jego jej… cóż. Niestety nie. To nie było coś, co chciała usłyszeć. To nie było coś, co chciała usłyszeć od swojego męża. Nie przerywała mu. Pozwoliła mu dokończyć, nawet przez moment tego nie przerywała, ale jednocześnie z każdym kolejnym jego słowem coraz mocniej poważniała. Nawet nie próbowała tego ukrywać. Bo nawet jeśli twierdził, że nie mówił tego, żeby wzbudzić w niej jakąkolwiek wdzięczność czy sympatię do tej kobiety… to tak jej to właśnie w tym momencie grało. Dlatego znowu sięgnęła po kieliszek z drinkiem i znowu upiła go większy łyk – Ciężko jest mi zaufać, gdy właśnie zrobiłeś mi cały wykład o tym jak wiele jej zawdzięczasz, właściwie całe swoje życie jej zawdzięczasz, jak bardzo była ci bliska i przynajmniej mogłeś się z nią pieprzyć, gdy tego potrzebowałeś. – nie chciała zabrzmieć złośliwie, nie chciała prowokować żadnej kłótni, ale jednocześnie było to silniejsze od niej – I właściwie z każdego jednego twoje słowa wynika, że ty nie chcesz stawiać żadnych granic. Nie potrzebujesz tego robić, więc tego nie rób. Jeśli jest dla ciebie tak ważna, ta przyjaźń jest dla ciebie tak ważna to nic nie zmieniaj. Idź też z nią do lekarza. Może pomożesz jej też wybrać imię dla dziecka i złożysz łóżeczko. Będziesz doskonałym przyszywanym ojcem, Bear. – będziecie tworzyć fantastyczną rodzinę, chciało się jeszcze powiedzieć, ale ugryzła się w język. Zamiast tego dopiła swojego drinka i zahaczyła przechodzącego obok kelnera, żeby poprosić go o jeszcze jednego – Nie musisz wybierać. Nie każę ci wybierać. Nigdy nie kazałam i nigdy tego nie zrobię. – to zupełnie nie o to chodziło, nie stawiała mu ultimatum. Nie robiła mu scen zazdrości, nie była złośliwa jak on był w przypadku Strażaka. Po prostu powiedziała jak czuje się z jego pracą i przyjaźnią ze swoją byłą, ale czy cokolwiek z tym zrobi było już jego sprawą. Nie rozumiała tylko, co te hymny pochwalne miały na rzeczy, jak ona miała się z tym czuć… i dlaczego nie rozumiał, że szczególnie teraz było to dla niej wyjątkowo bolesne.

Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Znowu go zaskoczyła. Zareagowała, tak jak nie przypuszczał, że mogłaby. Wyrzuciła z siebie słowa, które były mało, że złośliwe - były po prostu raniące. Dlaczego reagowała w ten sposób na jego szczerość, skoro zawsze sama o nią prosiła? Zawsze prosiła, żeby jej mówił, żeby z nią rozmawiał, żeby nie zamiatali problemów pod dywan. Chciał być szczery. Dla niej. Chciał, żeby usłyszała, jaką rolę Capshaw odgrywała w jego życiu - co ważne - w jego życiu PRZED NIĄ. Przed Elise. Naprawdę tego nie rozumiała? Naprawdę tego nie widziała?
Logan przez moment milczał, tylko uparcie wpatrując się w wyraźnie już zeźloną żonę. Przechodzący kelner i zaczepka Debenham o drinka sprawiły, że Trevisano drgnął i przeniósł wzrok na swoją rękę. Dłoń, na której nosił obrączkę - zawsze, choćby był nie wiadomo jak zmęczony, pamiętał, aby tuż po zdjęciu peleryny super chirurga założyć swój pierścień mocy z powrotem na palec. Zawsze. Nie było dnia, nie było chwili, ani sytuacji kiedy by o tym zapomniał. Zazwyczaj, kiedy na nią patrzył uśmiechał się pod nosem i myślał o tym wszystkim co w nich i ich małżeństwie dobre. Dzisiaj? Teraz? Tutaj? Pierwsza myśl, która przeleciała mu przez łeb była echem nie tak wcale dawnych słów samej Debenham... Może fenomenalny seks to jednak za mało, żeby wychodzić za mąż. Może tak, może to było za mało, żeby się ożenić, wyjść za mąć, podarować siebie tej drugiej osobie. Może tak właśnie było, a oni coraz mocniej się o tym przekonywali. Chwila minęła, zanim przełknął tę nieprzyjemną łyżkę dziegciu, Elise zdążyła już dostać swojego nowego drinka i dopiero wtedy drgnął, podniósł na nią wyraźnie mocniej roziskrzone ślepia, ściągnął brwi, wywołał typową dla siebie zmarszczkę i w końcu się odezwał. - Powiedziałem ci to wszystko, bo jesteś moją żoną, jesteś najważniejszą istotą w moim świecie, jesteś moją przyjaciółką, Elise. Powinnaś to wiedzieć. Powinnaś wiedzieć dlaczego pewne rzeczy wyglądają, tak jak wyglądają. Rozumiem, że nie chcesz o tym słuchać. Więcej nie będziesz, obiecuję. - temat Capshaw musiał umrzeć w ich małżeństwie i to niestety śmiercią nieszczególnie naturalną. To musiała być... Prawdziwa kraksa. Katastrofa i tragedia. Logan teraz widział to wyraźnie. - Wiem, że nigdy nie kazałaś mi wybierać i wciąż tego nie robisz, ale to co ja powtarzam ci od samego początku... To, że to JA, JA SAM, z własnej woli wybieram ciebie, wybieram ciebie zawsze, zdaje się w ogóle do ciebie nie docierać. - słuchała go w ogóle? Czy w chwili, kiedy wymawiał imię lub nazwisko swojej “byłej” kompletnie się na niego zamykała? - Czego ty Elise tak naprawdę chcesz? Co mam zrobić, żebyś chociaż przez jeden pieprzony dzień była ze mną szczęśliwa? - pytał, nie unosząc głosu, ale cały ten emocjonalny rozpierdol widoczny był w jego oczach.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Powiedział jej to wszystko, bo była jego żoną. Jego słowa jeszcze przez chwilę rozbijały się po jej głowie, gdy się w niego wpatrywała. Nawet nie drgnęła, chociaż mogłaby… tak jak mogłaby polemizować. Nie była wcale taka pewna, czy ciągle była jego przyjaciółką, ale to nie był czas i miejsce na tą rozmowę. Teraz skupiali się na jego relacji z Capshaw – Powinnam wiedzieć dlaczego pewne rzeczy wyglądają tak jak wyglądają… a ty będąc moim przyjacielem, moim mężem, powinieneś wiedzieć, że nie powinny tak wyglądać. – rzuciła spokojnie, nawet na moment nie podnosząc głosu. Nawet jej nie zadrżał. Nie chciała, żeby temat Capshaw umarł w ich małżeństwie… chciała, żeby ona umarła w życiu Logana. Niezależnie od tego ile jej zawdzięczał i jak ważna dla niego była. I jeśli tego nie rozumiał, jeśli tego nie widział… ciężko było jej uwierzyć, że faktycznie była dla niego najważniejsza – Nie dociera do mnie? Logan… wybierasz mnie? Dlaczego nie zrobiłeś tego miesiące temu? Dlaczego to jest temat w momencie, gdy powiedziałam, że idę jej wyrzucić w twarz, że ma się od ciebie odpieprzyć? Dlaczego nie zrobiłeś tego, gdy zaczęliśmy się spotykać? Gdy mi się oświadczyłeś? Gdy ostatni raz się o nią pokłóciliśmy? Albo gdy zauważyłeś, że jej bliskość działa mi na nerwy? Dlaczego wtedy nie wybrałeś mnie? – dlaczego teraz zarzucał jej brak słuchania, gdy to on miesiącami nie słuchał jej? Nie narzucała mu nic, teraz też nie zamierzała. Nie uważała jednak, że miał prawo zarzucać jej brak zrozumienia, czy wysłuchania. Umniejszał każdemu, kto się do niej zbliżał – Musiałam wysłuchać z twojej strony wielu nieprzyjemnych słów na temat moich znajomych i byłego. Jednocześnie w zasięgu ręki zawsze jest święta Jessica, której zawdzięczasz całe swoje życie. Gdybyś naprawdę wybrał mnie, nie czekałbyś z tą rozmową do jutra… ona już dawno byłaby za tobą. Albo przeprowadziłbyś ją dzisiaj, gdy poszedłeś zamknąć sprawy na oddział. Więc oboje dobrze wiemy, że to się nie stanie. Nie rób więc ze mnie potwora, który nic nie rozumie i cię nie słucha. Nie jesteś tutaj ofiarą, Bear. – uniosła kieliszek, chociaż dłoń jej drżała. Starała się zachować spokój, ale cała aż dygotała – Nie przejmuj się. Jestem szczęśliwa.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ