Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jak to już z Tristanem bywa, powiedział zanim pomyślał i dotarło to do niego dopiero kiedy usiadł w swoim aucie. Nie, nie żałował tego, co zrobił, po prostu dotarło do niego jak to mogło być odebrane. Nie byli przyjaciółmi, nie byli tak blisko żeby swobodnie się odwiedzać. Tym bardziej po to żeby się wykąpać. Tak, wyobraził sobie właśnie jak wychodzi z jego łazienki w ręczniku bo ups, zapomniała swoich ubrań i zostawiła je w salonie. Nie, to się nie stanie, ale samo to, że przyszło mu na myśl było nieco niepokojące. Nie powinien na nią patrzeć w ten sposób. Próbował tego nie robić. Do tego czuł jakby trochę to na niej wymusił. Cicho protestowała, ale on nie potrafił wziąć nie jako odpowiedź. Może naprawdę nie chciała tego robić, a teraz było jej po prostu głupio i się zgodziła? Może wcale nie wyjdzie, a on niepotrzebnie tutaj czeka?
Nie pozwoliła mu długo się zamartwiać. Uśmiechnął się do niej kiedy usiadła na fotelu pasażera. Chociaż zaczynał żałować, że po prostu nie zdecydowali się na spacer. To był samochód służbowy, więc nie był utrzymany w najwyższym standardzie. Przynajmniej nie widziała co dzieje się z tyłu. W każdym razie podróż nie trwała dłużej niż 5 minut razem z zaparkowaniem. Okazuje się, że są właściwie sąsiadami. Rzeczywiście mieszkali zaledwie przecznicę od siebie.
Różnica była taka, że jego budynek był nieco nowszy, a apartament nie znajdował się nad lokalem usługowym. Na górę wjechali windą, a on jak na dobrego gospodarza przystało, otworzył przed nią drzwi i pozwolił pierwszej wejść do środka. Na jego szczęście nie spędzał w swoim apartamencie zbyt dużo czasu odkąd podpisał z nią kontrakt, więc nie musiał się martwić, że zastanie bałagan. Wszystko wyglądało całkiem schludnie, nawet jeśli niektóre powierzchenie może były trochę przykurzone. Wystrój był typowo męski, raczej w ciemnych kolorach. Jednym z centralnych elementów była kuchnia, która... Wyglądała jakby jej nikt nigdy nie używał bo tak poniekąd było.
- Chcesz kawę albo herbatę zanim wskoczę pod prysznic? - zostawił swoje narzędzia przy wejściu przechodząc do salonu - Wezmę szybki prysznic, a później skoczę po coś do jedzenia. - jeśli nie potrzebowała niczego ciepłego do picia wskoczył do sypialni zabrać tylko jakieś ubrania zanim zniknął w łazience.
Jak przystało na faceta nie zajęło to dłużej niż 10 minut, tylko przez to, że miał dłuższe włosy niż większość mężczyzn. Wyszedł ubrany w ciemne jeansy oraz ciemną koszulkę, co już było upgradem w stosunku do tego, w czym zazwyczaj go widziała. Włosy nadał miał mokre i wycierał je jeszcze ręcznikiem.
- Nie ma za dużego wyboru w sklepach o tej porze, jest coś szczególnego, na co masz ochotę? - spojrzał na nią opierając się o kuchenny blat - A wody powinniśmy mieć wystarczająco żebyś wzięła kąpiel jeśli masz ochotę, ale żadnych soli do kąpieli raczej u mnie nie zastaniesz. - zaśmiał się cicho wzruszając ramionami.
Najwyraźniej prysznic rzeczywiście przywrócił mu trochę tej energii, którą zawsze przy niej emanował. Może przez to nie będzie czuła się tak nieswojo przez to, że tutaj wylądowała.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Droga minęła im tak sprawnie, że właściwie nie zdążyli zaangażować się w jakąś mocno angażującą rozmowę. Addison uderzyło to, jak blisko siebie znajdowali się na co dzień, a jednak wciąż ich drogi nie przecięły się ani razu. Właściwie... Mieli dość niestandardowe zawody, które mogły sprzyjać mijaniu się, a i Anders nie musiał mieszkać w Lorne od dawna - tego, przecież nie wiedziała, swój mały resarch oparła raczej na opiniach o wykonanych przez niego usługach, a nie w jakim miejscu je świadczył. Nie miała też pojęcia, dlaczego to tak bardzo zajmowało jej blond czuprynę, ale chyba poniekąd przez to, że zwyczajnie... Znów poczuła jak wiele traciła, kiedy znajdowała się pod niebem, zamiast kroczyć po ziemi. Na szczęście to utwierdzało Addie w tym, że podjęta przez nią decyzja o zmianie branży była właściwa. Jedyne czego mogła żałować, to że zdecydowała się na nią tak późno.
Po wejściu do środka rozejrzała się jedynie pobieżnie po wnętrzu. Stan świadczył o tym, że Tristan dbał o to miejsce. Ewentualnie nie spędzał w nim za wiele czasu. Oczywiste wydawał się więc, że chodzi o tę drugą opcję, co było też oczywiste dla blondynki, która pomimo swojej nieobecności miała świadomość ile czasu mężczyzna poświęcał, by doprowadzić lokal należący do niej do takiego etapu w tak niedługim czasie.
-Wiesz, wystarczy mi woda - mimo nocy, temperatura nie była o wiele niższa niż za dnia, z racji też na to ile tego dnia Addison spała, nie wypiła wystarczającej ilości, a po trzecie nie chciała zajmować za wiele czasu gospodarzowi. Na razie tego jednak głośno nie dodawała, odebrała szklankę i zajęła w milczeniu miejsce na kanapie, by nie przedłużać i pozwolić Andersowi na szybki prysznic. Zgodnie z zapowiedzią taki był. Nie pomogło to więc Callaghan w jakimkolwiek zrelaksowaniu się lub jakimkolwiek odnalezieniu w tej sytuacji, która przecież nie była w żaden sposób być stresująca czy powodować dodatkowe napięcie... Przecież Tristan chciał jedynie być dobrym człowiekiem i umożliwić Addie podstawową czynność jaką było wzięcie prysznica, a ona cóż... Siedziała wyprostowana jak struna, ledwo upiła trzy łyki wody i wpatrywała się przed siebie. Tak więc... Mężczyzna mógł być spokojny, sekret nieużywanej kuchni był bezpieczny, a blondynka nie będzie węszyć, żeby odnaleźć tego powody.
-daj spokój, nie musisz nigdzie iść, zjem u siebie. Dziękuję za możliwość odświeżenia się, ale naprawdę nie musisz robić więcej. I dziękuję też, że proponujesz kąpiel, ale prysznic będzie okej. Wezmę go i znikam, żebyś mógł odpocząć. Zasłużyłeś - posłała uśmiech w stronę mężczyzny, kiedy podniosła się z miejsca. Odstawiła szklankę na stolik, po czym skierowała się do pomieszczenia, które on sam przed chwilą opuścił. -To do... zobaczenia niedługo - rzuciła jeszcze, po czym zniknęła we wnętrzu, ale cóż... Pierwsze co zrobiła to przekręcenie zamka. Później zanim w ogóle pod prysznic weszła, to dobre trzy minuty normowała swój nieco przyspieszony oddech. To nie tak, że czegokolwiek się obawiała, ale... Nie mogła do końca pojąć jak to się stało, że wylądowała tutaj... W mieszkaniu praktycznie obcego mężczyzny, o którym nie wiedziała za wiele na sto procent, a do tego... Nie, to wszystko po prostu było dla niej dziwne, bo prawda jest taka, że w życiu Callaghan niewiele pozostało spontaniczności. Taki wieczór, jak dzisiejszy zdecydowanie nie należał do standardowych. Wreszcie jednak rozebrała się, ale by nieco się rozluźnić, niezbyt głośno, ale jednak, włączyła muzykę ze spotify. Zawsze tak robiła u siebie, zdecydowanie głośniej niż tu w gościach, i nuciła utwory aktualnie odtwarzane. To pomogło kobiecie, kiedy do uszu dotarły znane dźwięki, najpierw Sweet Dreams, Substitution Purple Disco Machine, Flowers Miley Cyrus, coś Maneskin, a na sam koniec radiowy hit Houdini Duy Lipy. Prysznic, jak i ponowne ubranie, rozczesanie włosów zajęło Addison więc zdecydowanie więcej czasu niż Andersowi. Do tego zorientowała się, że nie miała suszarki, a nie chciała też myszkować w rzeczach gospodarza. Przekręciła więc zamek, nie do końca pewna, czy go zastanie, czy nie i zapytała, wychylając się: -Tristan... Używasz może czegoś takiego jak suszarka do włosów? - i cóż, miała nadzieję, że tak, bo jednak mężczyzna nie miał standardowej długości fryzury. Callaghan więc liczyła na odrobinę szczęścia, jak i to, że nigdzie nie poszedł. Ewentualnie już wrócił. Zrobiła więc kilka kroków, by się rozejrzeć, gdzie Tristan jest, gdy odpowiedziała kobiecie na pytanie głucha cisza.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jest pewnie przynajmniej dziesięć powodów dla których nie powinni tego robić. Wszystkie, które oczywiście przychodziły do niego kiedy był pod prysznicem. Jak wszyscy wiedzą, najlepiej myśli się kiedy ciepła woda kapie Ci na głowę. Nie chciał żeby było między nimi dziwnie. Mieli przed sobą jeszcze dobrych kilka miesięcy pracy i to coraz bliższej. Kiedy tylko skończy tę część remontu, w której nie musi uczestniczyć, zaczną spotykać się o wiele wcześniej. Znając ją pewnie będzie chciała nauczyć się jeszcze od niego kilku rzeczy. Jak położyć panele, skręcić meble, naprawić szufladę, a może coś jeszcze innego. To wszystko mogło się strasznie szybko skomplikować. Oczywiście wszystkiemu winny był on i jego niewypażona gęba. Czuł się teraz trochę jak Hagrid - nie powinienem był tego mówić, nie powinienem był tego mówić. Z jego perspektywy to wszystko było niewinne, przynajmniej kiedy to proponował. Jednak docierało do niego, że nie musiało zostać tak odczytane, ani tym bardziej że wcale nie musiało się tak skończyć.
- Nie przesadzaj, sklepy zamykają... - spojrzał na zegarek, którego na ręce nie miał, więc musiał się rozejrzeć za tym ściennym, bo zdążył już zapomnieć gdzie się znajduje w jego własnym mieszkaniu - Jakieś trzydzieści minut. Nie zdążysz nic kupić. Coś ogarnę, nie bój się, nie otruję cię. - zaśmiał się cicho.
Kilka razy spotkał się już z podobną opinią w związku ze swoim wyglądem. Powiedźmy sobie szczerze, patrząc na niego nic nie krzyczy o karierze kucharza. Prędzej mechanika, kryminalisty, może jakiegoś rugbysty. Miała prawo nie wierzyć w jego umiejętności. Ba, nawet on w nie już nie wierzył. Znów padał ofiarą tego, że szybciej powiedział niż pomyślał. Nie gotował od dobrych kilku lat, skąd pomysł, że jeszcze w ogóle się na tym zna. Porażka, ale przecież się z tego nie wycofa. Instykt karmienia odziedziczył po babuni i najwyraźniej nadal przebijał się czasami na powierzchnię, chociaż nie powinien.
Roześmiał się na to jej trochę niezręczne pożegnanie. Nawet jej pomachał w ramach dowcipu. Nie chciał być jakimś dziwnym typem, który po prostu czeka pod łazienką. To by było cholernie niezręczne. Zaczynał się czuć niezręcznie we własnym domu, więc postanowił się szybko z niego ulotnić. Uśmiechnął się jeszcze sam do siebie słysząc cichą muzykę przez łazienkowe drzwi. Z jakiegoś powodu cieszył się, że czuje się jak u siebie. Nie było tak niezręcznie jak sądził. Szybko wyskoczył do najbliższego sklepu, który był zaraz obok jego klatki. Naprawił tam już szyld dwa razy, więc właściciel nie miał problemu z wpuszczeniem go tak blisko zamknięcia. Nawet wyciągnął kilka rzeczy spod lady.
Wrócił do apartamentu jeszcze zanim Addie wyszła z łazienki. Zostawił torbę z zakupami na blacie, a sam poszedł się jeszcze przebrać. Miał dla niej pewną niespodziankę. Ściągnął koszulkę, rzucił ją niedbale na łóżko i zaczął przeszukiwać swoją szafę. Złapał się na tym, że myślał o niej pod tym prysznicem. O tym, że mogłaby wyjść w samym ręczniku, wcale nie przez przypadek. Cholera, co mu strzeliło do głowy. Minęło zbyt wiele czasu odkąd z kimś był, przychodziły mu do głowy same głupie pomysły. Otrząsnął się szybko i postanowił zrobić z tego normalne spotkanie dwóch dorosłych osób. Bez żadnych podtekstów.
Wydawało mu się, że usłyszał jej głos, więc zarzucił na siebie jaskrawo różową koszulę, która całkiem dobrze komponowała się z ciemnymi jeansami. Wyszedł z sypialni powoli ją zapinając, więc znów trochę się przed nią obnażał. Kiedy jednak zobaczył ją z tymi mokrymi włosami, lekko zarumienionymi policzkami od ciepłej wody... Szlag trafił wszystkie jego postanowienia. Zamarł. Zawsze uwielbiał kiedy kobieta wychodziła spod prysznica. Było w tym coś dla niego cholernie seksownego. Po kilku sekundach udało mu się otrząsnąć, ale nie dało się nie zauważyć, że przez chwilę spojrzał na nią nieco inaczej.
- Suszarkę? Gdzie tam. Po prostu biegam po salonie aż dostaną tej naturalnej struktury suszenia cyrkulowanym powietrzem. - parsknął śmiechem i tak, nagle wydawało się, że udało im się wrócić na odpowiednie tory.
Dopiął szybko koszulę i okazało się, że jest już trochę za mała. Nie do tego stopnia żeby pęknąć, ale zdecydowanie trochę za mocno się na nim opinała, jakby przynajmniej miał kryzys wieku średniego. Nic sobie oczywiście z tego nie robił.
- Zajrzyj do lewej szuflady pod umywalką. - podwinął rękawy przechodząc do kuchni żeby rozpakować zakupy.
Kiedy ona znów zniknęła w łazience, on mógł zająć się ich kolacją. Chwilę zajęło mu to żeby się w ogóle do tego przemóc. Wszystko sobie przygotował. Wziął nawet nóż do ręki i przez chwilę po prostu się w niego wpatrywał trochę ze sobą walcząc. Czuł się cholernie nie na miejscu. Będzie to pierwszy raz kiedy ta kuchnia rzeczywiście będzie użyta. Czy jeszcze to potrafi?

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Nie spodziewała się, że wychodząc z łazienki natknie się na Tristana, który postanowi się przebrać. A konkretniej stwierdzi, że nie ma problemu, by dokończyć tę czynność na jej oczach. Teoretycznie to nie jest nic, czego już, by jej nie zaprezentował. Praktycznie wcale nie czuła się z tym swobodniej, bo przecież wciąż pozostawali na "profesjonalnej" stopie... Odchrząknęła więc, uciekając wzrokiem w bok, gdyż jak zwykle jedynie ona z ich dwójki pozostawała skrępowana.
-Okej - mruknęła nieco spięta, czując, że ma wyschnięte gardło, choć przed wejściem pod ten przeklęty prysznic - w końcu to on jest winowajcą wszystkiego - zwilżyła nieco usta. Niedobrze. Czuła, jednak narastające napięcie w mięśniach na samą myśl, że zajrzy do jego szuflady. I to tej znajdującej się w łazience. Zupełnie jakby bała się, co mogłaby tam znaleźć, chociaż nie miała żadnych powodów, by takie obawy w sobie nosić i odkrywać. Nic ich nie łączyło. Może to kwestia tego, że wchodzili w coraz intymniejsze sfery dość przypadkowo, a do tego ekspresowo? Sama nie wiedziała. Miała się już odwrócić, kiedy dotarło do umysłu blondynki to, w co Anders postanowił się przebrać. -Czy ty... się dla mnie stroisz? - zapytała z uniesioną brwią, choć szczerze? Nie spodziewała się żadnej konkretnej odpowiedzi z ust mężczyzny. Cholernie dobrze szło mu obracanie wszystkiego na własną korzyść, a do tego zatajanie prawdziwych faktów. Może też dlatego nie poczekała na odpowiedź, tylko zniknęła ponownie w łazience, z tym, że teraz nie skorzystała z zamka. Dość szybko znalazła suszarkę, ignorując pozostałą zawartość i zabrała się za suszenie włosów z pomocą szczotki, by okiełznać nieco tę burzę, a przez szum przebijały się dźwięki piosenek George'a Ezry.
Fakt jest taki, że nieco ten moment Callaghan przeciągnęła. Starała się wymyślić wymówkę, żeby się stąd zabrać. Nie powinna być tak niewdzięczna, ale... nie mogła poradzić nic na to, że normalnie, kiedy spotykali się na neutralnym gruncie bywała spięta. Teraz... Znajdowali się na całkowicie nieznanym terenie dla niej, a swobodnym dla Tristana i Addie nie mogła w żaden sposób wyzbyć się tego nieustannego ucisku: co dalej? To dodatkowo złościło kobietę, bo przecież nie powinna w ogóle tego w żaden sposób rozpatrywać pod takim kątem. Nie było, przecież żadnego dalej. Zjedzą coś, zapewne gotowego, rozejdą się w swoje strony. Tyle i aż tyle. Zupełnie niepotrzebnie... aż tak to przeżywała, nie mając w głowie nawet konkretnej wizji, a jedynie ten przeklęty ucisk.
-Chcesz, żeby ci pomóc z krojeniem? - zapytała Addison, kiedy po wejściu do salonu z aneksem dostrzegła zawieszonego Andersa z nożem w dłoni. Nie pomyślała, że ma rozterki odnośnie tego jaki ma aktualnie poziom umiejętności kulinarnych, ani że ta jakże prozaiczna, codzienna, do bólu przyziemna czynność może być dla mężczyzny trudna do wykonania. Nie, założyła, że zwyczajnie nie wie, jak się za to zabrać. Dyskryminujące, ale prawdziwe. Niemniej - widziała te wszystkie produkty. I Tristana w tej różowej koszuli, o czym nie bardzo wiedziała co sądzić... i... Zupełnie zapomniała, że miała się wykręcić, oferując zamiast tego ochoczo swoją pomoc.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jedno, co się przez te wszystkie lata nie zmieniło to jego kompletny brak zakłopotania własnym wyglądem. Zawsze wiedział, że wygląda źle. Może względem tego, co było kiedyś trochę się zapuścił, lecz nadal, nie było po prostu źle. Nie zamierzał czuć się zakłopotany tym, że może widzieć go bez koszulki. Teraz przynajmniej częściowo był ubrany, po prostu się dopinał. Z resztą nie był to pierwszy raz kiedy widzi go gołego od pasa w górę i na jego obronę nie robi tego specjalnie. Za pierwszym razem poszła rura, za drugim po prostu weszła, kiedy akurat zrzucał koszulkę, a teraz... Myślał, że nadal jest pod prysznicem. Z resztą teraz to już nie powinno być nic dziwnego. W końcu był pracownikiem budowlanym, czyż nie? Czy najlepszą rzeczą w wynajmowaniu chłopaków jak on w środku lata nie było właśnie to, że paradowali często bez koszulek, świecąc się jakby naoliwili całe ciało? To znaczy kiedy faceci pracujący fizycznie jeszcze w miarę wyglądali i było na co popatrzeć. Na szczęście on był starej daty. Nie zamierzał czuć się przez to w żaden sposób skrępowany.
Dobra, może trochę czuł się skrępowany kiedy widział, że ją to krępuje. Teraz naprawdę postara się już przed nią tak nie paradować. Robi się chłodniej, więc pewnie nie będzie już tak często się obnażać. A na jej pytanie... Tylko się enigmatycznie uśmiechnął. Tak, ubrał się dla niej. Nie nazwałby tego do końca wystrojeniem, jednak rozumiał, że dla niej tak to mogło wyglądać. W końcu dni, kiedy często chodził w garniturach miał już za sobą. Addie widziała go najczęściej w jakimś dresie i koszulce, więc nagła różowa i dobrze przylegająca koszula (trochę za dobrze), mogła być dla niej niezłym zaskoczeniem.
Nie wiedział ile czasu minęło odkąd ponownie zniknęła w łazience. Na chwilę zamknął się w swoim świecie. Postanowił sobie, że już z tym skończył, z kuchnią. Nawet dla samego siebie. Powinien był się z tego wyleczyć, w końcu minęło już trochę czasu, ale miał problemy z przechodzeniem do kolejnego etapu życia. Co jeśli jednak za tym zatęskni? Prościej w końcu było coś całkowicie porzucić niż spróbować jakoś się z tym uporać. Cała ta sytuacja była dziwna i nie powinna była się zdarzyć. To może wszystko zmienić, a nie powinno. Mieli być przecież tylko w relacji profesjonalnej.
- Hmm.? - wyrwała go z zamyślenia - Oh, nie, w porządku. Kojarzę do czego to służy. Kroi się tą ostrą stroną, nie? - wyszczerzył się do niej zgrywając głupka, nawet wymahując nożem jakby nie wiedział co się z tym robi, trzeba było dobrze zagrać.
Odłożył jednak na chwilę nóż, wyciągnął z papierowej torby wino, dwie lampki z szafki po swojej lewej. Rozlał do obu naczyć i jej po prostu przesunął po blacie. Kto by pomyślał, że udało mu się nie zrzucić go z blatu, zatrzymała się jakieś pięc centymetrów od rantu. On tymczasem przygotował sobie deskę do krojenia, oczywiście w taki sposób, że przez chwilę był do niej odwrócony plecami. Guanciale wylądowało na desce, a on jeszcze przez sekundę spojrzał na swoje odbicie w ostrzu noża zanim zaczął go używać. Specjalnie zrobił to tak żeby niczego nie widziała, ale już same ruchy ręki były bardzo spokojne, płynne. Nie zamierzał robić z siebie głupka cały wieczór. To pewnie ostatni raz, kiedy robi posiłek przez następne dwa lata. Do tego gotował dla kogoś, nie zamierzał tego spieprzyć tylko po to żeby się nie zdradzić. Z resztą każdemu może się zdarzyć jedno dobre danie.
- Nie było zbyt dużego wyboru o tej porze, ale dam radę zrobić coś szybkiego. Lubisz kuchnię włoską? - skończył kroić i obrócił się żeby wstawić wodę na makaron oraz rozgrzać patelnię.
Przy tym wszystkim nie miał problemu z utrzymywaniem z nią kontaktu wzrokowego. To, co robił mógł przygotować z zamkniętymi oczami. Tak, jej obecność trochę go rozpraszała, nawet bardziej niż kiedy pierwszy raz dostawał gwiazdkę. Od lat dla nikogo nie gotował. Zwłaszcza dla kobiety. Dla niego to nie była po prostu kolacja. Po prostu nie.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Callaghan w żadnym momencie nie podejrzewała Andersa o niecne zamiary celowego wprowadzania ją w skrępowanie. Właściwie uznała, że mężczyzna miał spory luz względem tego, jak się prezentował. Nie przeszkadzało mu właściwie bycie przyłapanym na czymkolwiek. Zawsze ostatecznie uśmiechał się szeroko, co Addison zdecydowanie w nim imponowało. Zazdrościła mu też trochę tej umiejętności, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że sama mogłaby choć odrobinę być mniej zachowawcza. A ta różowa koszula na nim... Tak, zrobiła wrażenie na blondynce. To była miła odmiana dla oka, zobaczyć Tristana w nieco bardziej eleganckiej wersji i w porównaniu do codziennej odświętnej. Wcale nie wyglądał dziwnie, ani karykaturalnie. I, cóż... Kolor, który wybrał miał znaczenie, bo przecież ledwo nieco ponad pół godziny temu właśnie w takim odcieniu koszulkę mu proponowała. Raz jeszcze wykazał się więc dystansem oraz żartem, a mimo tego, Addie poczuła się... Ważna? Nie umiała znaleźć odpowiedniego określenia, ale coś w tym słowie było, co oddawało aktualne odczucia kobiety, które przecież mogły być nieco wyolbrzymione ze względu na perspektywę.
Sytuacja na pewno należała do tych z cyklu nieplanowanych oraz zaskakujących. Żadne z ich dwójki nie obudziło się z myślą, że tak skończy się ich dzień. Każde działało, opierając swoje wybory, na impulsach, które podpowiadała im w danej chwila intuicja. Panika Addison ściągnęła Tristana do jej mieszkania, jego chęć pomocy sprowadziła ją do niego. Wszystko mogło potoczyć się na milion innych sposobów, ale tak się nie stało. Nie przewidzieli, że będą dziś razem spędzać wieczór. I choć początki zdawały się nie na miejscu, każda kolejna minuta zdawała się nieco uspokajać atmosferę, przynajmniej tę odczuwaną przez Callaghan. Przyzwyczaiła się do surowego oraz ciemnego wnętrza, zupełnie odmiennego od pastelowych kątów znanych kobiecie z codzienności. Dodatkowo wreszcie porządnie się odświeżyła po za długiej podróży, co też wpływało pozytywnie na samopoczucie blondynki. A niezbyt wyszukany żart w połączeniu z rozbrajającym uśmiechem mężczyzny sprawił, że Addison sama uśmiechnęła się beztrosko pierwszy raz tego wieczoru, co sprawiło, że zmęczona, nieco opuchnięta i przygasła twarz nieco się rozjaśniła.
-Ostrożnie z tym nożem, dobrze wiesz, że nie mam jak cię zawieźć do szpitala w razie co - zażartowała, więc i ona, pozwalając sobie na cichy i krótki chichot na koniec wypowiedzi.
Wina też się nie spodziewała. Ani sposobu w jaki zostało podane. Spojrzała z podziwem na Tristana, bo po raz kolejny złapała się na tym, że zwyczajnie jej zaimponował. -Nie mogłeś wcześniej mi powiedzieć, że to będzie wystawna kolacja? Wzięłabym lepsze ubranie albo chociaż kosmetyki, żeby nie straszyć tak bardzo - odniosła się do tego, że cóż on miał na sobie koszulę, serwował wino i... Poczuła, że się stara. Ona wzięła rzeczy, które miała pod ręką, nie przykładając do tego większej wagi. Nie mogła teraz tego w żaden sposób naprawić, czego nieco żałowała. Wyglądała jak Kopciuszek, tyle że dwadzieścia lat później, więc raczej prezentowała się od niego wiele gorzej. Co znów niego ją zawstydziło, bo przecież lubiła czuć się dobrze z tym, jak się prezentowała. Trudno jednak osiągnąć takie samozadowolenie, kiedy nosiło się luźne, domowe spodenki oraz delikatnie rozciągniętą bluzkę, a jedynym kosmetykiem na twarzy pozostawał krem.
Niemniej z kieliszkiem w dłoni, zajęła miejsce na jednym z krzeseł przy blacie, by obserwować Tristana w akcji. Przyjęła do wiadomości, że nie potrzebował pomocy, a z każdym kolejnym ruchem wykonanym przez mężczyznę w kuchni zaczynała zdawać sobie sprawę czemu. Mężczyzna właściwie płynął w nie do końca zrozumiałym tańcu, do niesłyszanej przez nią muzyki. Zdecydowanie, gdyby do niego dołączyła, byłaby bardziej rozproszeniem i zbędnym elementem niż wsparciem. Cóż... Tak też po raz kolejny w tym krótkim czasie Anders zaimponował Callaghan, co było widać w spojrzeniu kobiety, pełnym uznania. -A kto nie lubi? - odpowiedziała pytaniem, uśmiechając się do niego. Upiła odrobinę wina z kieliszka, a uśmiech stał się jeszcze szerszy. -Nie wiedziałam nawet, że tego potrzebowałam po tym felernym dniu, dziękuję - oznajmiła, opierając się wygodniej o oparcie, prawą nogę założyła na lewą i kontynuowała swój seans polegający na oglądaniu gotującego Tristana. -Robisz swoje popisowe danie? - zapytała jeszcze, przyglądając się mu wciąż z zainteresowaniem.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tristan zawsze miał tę umiejętność, bądź po prostu cechę charakteru, która sprawiała, że nie można było się przy nim czuć źle, czy niezręczne. W latach swojej świetności, kiedy w jego życiu wszystko szło tak, jak sobie to kiedyś wyobraził był istną duszą towarzystwa. W pracy był surowy, nie było miejsca na błędy jeśli miało się gwiazdkę Michelin i chciało ją utrzymać. Przy tym był też sprawiedliwy. Można było od niego dostać zarówno opieprz, jak i pochwałę. Zależało od tego, na co się zasłużyło. Często pokazywał się również na sali żeby podpytać gości, czy wszystko jest w porządku, może mają jakieś komentarze, które powinien wziąć pod uwagę, zwłaszcza, kiedy w karcie pojawiały się jakieś nowości. Poza pracą, cóż, też uwielbiał gotować. To była jego jedna, prawdziwa pasja. Często zapraszał znajomych do siebie, albo wpadał do innych coś ugotować. Jedzenie zdecydowanie łączy ludzi i kiedy jeszcze w tym siedział miał rzesze przyjaciół. Teraz, kiedy się od tego wszystkiego odciął, znajomości również wygasły. Część tej beztroski nadal w nim pozostała. Pewnie dlatego Addie zgodziła się przyjść do jego apartamentu. A ta koszula, oczywiście, że była ukłonem w jej stronę. Może chciała go zobaczyć w swojej koszulce, ale nawet przy damskim XXL, powiedźmy, że mogłoby być równie ciasno, co w tej koszuli.
Nie przyznałby tego przed samym sobą, ale to spotkanie zaczynało wyglądać jak randka. Tak, dwoje ludzi przeciwnej płci może spotkać się w całkiem beztroski sposób na kolację jako przyjaciele, ale oni nie byli przyjaciółmi, ani nawet do końca znajomymi, prawda? Można by to zaliczyć jako spotkanie biznesowe, w końcu razem pracowali, aczkolwiek chyba żadne z nich nie miało zamiaru wspominać dzisiaj o remoncie, chyba, że wyjdzie to jakoś całkowicie naturalnie. Nie było przez to dziwnie, czy niezręcznie. Po prostu ciężko było nie zauważyć jak może to wyglądać z boku. Gdyby Addie opowiedziała którejś koleżance, że wyskoczyła do faceta żeby się wykąpać i zjeść kolację. Cóż, z tej perspektywy to już w ogóle wygląda jakby się spotykali, a taki wypad jest oczywistą oczywistością w ich relacji. To wszystko zdecydowanie szło w kierunku, w którym nie powinno, jednak było trochę za późno żeby wcisnąć hamulec. Już on się o to postarał, chociaż całkiem nieświadomie i z dobrymi zamiarami.
- Jak to? Weźmiesz moją bestię i raz dwa zawieziesz mnie do szpitala. Tylko postaraj się żebym nie ubrudził tapicerki, czyszczenie jest strasznie drogie. - jeszcze raz zaczął się wygłupiać z tym nożem jakby w ogóle nie wiedział, co robi, żeby za chwilę puścić jej oczko.
Nie miałby problemu z tym, żeby wsiadła za kółko jego samochodu. Nie mogła też wiedzieć, że w garaży stała jedna marka, o którą na pewno by go nie podejrzewała i dowiozłaby go w kilka minut. Ostatnie memento jego dawnego życia. No prawie. W jednym z kartonów leżał jeszcze jego zestaw noży zrobiony na specjalne zamówienie tylko dla niego i pod niego, jak każdy szef kuchni zasługuje. Te którymi się teraz posługiwał nie były złe, lecz nie były tym, do czego był przyzywczajony. Robiły swoją robotę i to tyle.
- Żadna z tego wystawna kolacja. Czy ten lokal wygląda na taki, który serwuje wystawne kolacje? Nie mam świec, nawet takich ledowych. - zaśmiał się rozglądając się po tym standardowo wyposażonym wnętrzu, nie było w nim absolutnie nic specjalnego, a już na pewno nic spersonalizowanego - Przestań Addie, wiesz, że świetnie wyglądasz. Piękna z Ciebie kobieta i nie musisz podkreślać tego żadnym makeupem. - tak, był bezpośredni i chyba zdążyła się już do tego przyzwyczaić.
Nie zdawał się w ogóle przejmować tym, że jakby nie patrzeć był to komplement. Trochę nieprzemyślany, jak to w jego stylu i na pewno nie miał być jakiś romantyczny. To, że mogło tak wyjść przy lampce wina, oświetleniu i w trakcie przygotowania kolacji tylko dla niej. Tak wyszło. Po prostu nie lubił jak ktoś sam sobie zaniża samoocenę. Oboje zostali obdarzeni całkiem nieprzeciętną urodą i nie ma co od tego uciekać. Addie jest piękną kobietą i na pewno jest tego świadoma. Nie musiała być w czerwonej, obcisłej sukience żeby to usłyszeć.
- Francuzi. - odpowiedział odruchowo i bez zastanowienia - A przynajmniej tak Ci każdy powie. - uśmiechnął się beztrosko wrzucając makaron do gotującej się wody, którą wcześniej oczywiście posolił.
Naturalnie, gdyby miał nieco więcej czasu, a przede wszystkim gdyby nadal gotował pewnie makaron też zrobiłby samemu, ale dzisiaj to nie była tego typu kolacja. Dziś miał po prostu dobrze ją nakarmić, skoro burczało jej w brzuchu, inaczej babcia by go zbeształa, a tego zawsze wolał uniknąć.
- Nigdy nie wiemy jak bardzo tego potrzebujemy aż spróbujemy. - uśmiechnął się doskonale to rozumiejąc, wino miało pewne lecznicze zdolności.
O jej dzień nie zapytał. Stwierdził, że jeśli będzie mu chciała o tym opowiedzieć sama zacznie. Nie chciał ją ciągnąć tutaj za język. W między czasie też pozwolił sobie na jednego, szybkiego łyka. Gdzieś w swoim tańcu podwinął mankiety koszuli odsłaniając przedramiona. Wyjął miskę, wbił jajka, szybko wymieszał, starł peccorino oraz parmezan, zawsze używał mieszanki do swojej wariacji. Dodał pieprz, ponownie wymieszał. Makaron wylądował na patelni prosto z garnka. Kiedy nabrał trochę tłuszczu wytopionego z guanciale przyszła pora by wszystko ze sobą połączyć. Tego, że wiedział, co robić po prostu nie dało się ukryć. Zdecydowanie nie był to jego pierwszy raz.
- Popisowe? Gdzie tam. Do tego potrzebowałbym wołowiny Wagyu masowanej przez mnichów z szaolin w roku przestępnym oraz rosę z kamieni na Shangri-La. - posłał jej ten swój rozbrajający uśmiech wyciągając już talerze do podania.
Nałożył dwie porcje, do obu jeszcze dołożył od serca pieprzu, tak jak się powinno. Nie trzeba dodawać, że już od jakiegoś czasu zapach był bardzo przyjemny a patrząc na to małe przedstawienie wszystko miało swoje miejsce. W zrobieniu Carbonary wszystko sprowadzało się do kontroli temperatury oraz czasu. Wszystko było zrobione co do minuty.
- Carbonara dla pani, smacznego. - uśmiechnął się kładąc przed nią miskę z gracją kelnera, w końcu kiedyś też podawał na sali - Nic wielkiego, ale nie będziesz szła spać głodna. - puścił jej oczko stukając swoją lampką wina o jej i upijając łyk.
Podał jej również widelec, ale sam nie ruszał jeszcze swojej porcji. Czekał na jej reakcję. Czy nadal potrafił gotować?

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Ich życia różniły się pod względem towarzyskim. Callaghan od zawsze w swoim dorosłym życiu miała dość wąskie grono przyjaciół, bo nie tak łatwo było utrzymać zażyłe relacje z ludźmi, kiedy tak często bywało się w różnych miejscach. Nie przeszkadzało to Addie, ale do czasu. Złapała się na tym, że odczuwa z tego względu dyskomfort, zwłaszcza kilka miesięcy temu, kiedy ze względów zdrowotnych została uziemiona w Lorne. Nie o to chodziło, by mieć wielu znajomych od czasu do czasu, bądź w różnych miejscach, gdy wracało się w swoje strony i czuło pustkę. Wtedy, zatęskniła też za epizodem życia w Londynie, z ówczesnym mężem, bo pomimo, że małżeństwo skończyło się tragicznie, jeśli chodzi o pewność siebie blondynki, to właściwie to największa i najdłuższa stabilizacja jaką udało się Addison osiągnąć w dorosłości. W kwestiach domu, ale też przyjaciół. Miała swoje miejsce, choć przez chwilę. I właśnie za tym uczuciem przynależności, znajdowania się we właściwym punkcie tak bardzo tęskniła w swojej codzienności.
Callaghan nie planowała myśleć o tym punkcie, do którego dotarli, jako o randce. Starała się to robić ze wszystkich sił, bo aż za dobrze wiedziała, że wyobrażanie sobie za dużo o relacjach, prowadziło jedynie do zawodu. Wolała wmawiać sobie, że Anders jest tylko dobrym gospodarzem, cudownym sąsiadem i zwyczajnie w porządku mężczyzną, któremu nie przystało godzić się na to, żeby kobieta została sama z kłopotem nie do rozwiązania. Ok, może wino komplikowało sporo, ale kiedy spojrzało się na to, że Tristan przygotowywał makaron, wcale już tak być nie musiało. W końcu co miało pasować do tego dania lepiej niż wytrawne Chardonnay? Jak widać długowłosy mężczyzna, zajęty pracą w kuchni, też doskonale zdawał sobie z tego sprawę. I chciał ją dobrze ugościć, tyle i aż tyle.
-Aż tak mi ufasz, że nie miałabyś problemu, żebym kierowała twoim autem? - zapytała wyraźnie zaskoczona, chociaż może z Andersem wcale nie chodziło o zaufanie, a o życiowe podejście. Nie znała go bardzo dobrze, ale na tyle, na ile dane było blondynce to zrobić, wydawało się jej, że mężczyzna nie przykładał zbyt dużej wagi do tego, co materialne. Możliwe, więc że i nie był jednym z tych przewrażliwionych na punkcie auta, które traktowane przez nich było niemal jak najważniejszy członek rodziny.
-A czy to zawsze wnętrze lokalu musi być pierwszym wyznacznikiem poziomu dania? Wydaje mi się, że to jak działa kucharz, też może nieco zasugerować - odparła swobodnie, nie mając pojęcia, jak blisko skrywanej przez Tristana prawdy była, bo przecież wspomniała o tym całkowicie nieświadoma. I Anders raczej zdawał sobie sprawę, że kiedy wspominała o wykwintnej kolacji, to Addie na myśli miała danie oraz dobrany do niego trunek, a także to jak swobodnie poruszał się pomiędzy kuchennymi blatami, a kuchenką. Nawet, gdyby bardzo chciał, nie mógłby tego ukryć. Niemniej... wciąż nie myślała, że jego życie przed laty, aż tak bardzo związane było z tą kuchenną stroną, że praktycznie to było całe jego życie. Nie skomentowała jego komplementu, przyjęła go jedynie ze skromnym uśmiechem, co było postępem, bo nie zarumieniła się, jak w poprzednich sytuacjach, a ciało nie napięło się niczym struna. I nie kłóciła się z nim, że nie musiała podkreślać swojej urody make-upem, ani czy wiedziała, jak się prezentuje, czy nie. Owszem, miała w domu lustro. Miała też jednak na koncie małżeństwo, które rozpadło się ze względu na zdrady męża. Miała też dwa, jak myślała, poważne związki, które zakończyły się, bo mężczyźni wybrali inne zobowiązania, nie próbując ostatecznie pogodzić ich ze wspólnym życiem z nią. Może to nic wielkiego, ale dla Addie jednak czymś takim było i poważnie zachwiało pewność siebie kobiety. Nie miała też sił na kolejne próby, bo przyzwyczajona była do zawodu oraz tego, że nie jest wystarczająca. Nie potrafiła więc spojrzeć w lustro tak, by dostrzec w nim to, co znajdowało się naprawdę. Nie zamierzała się tym, jednak chwalić. Nie dziś. Nie potrzebowali trudnych tematów.
-Całe szczęście nie jestem Francuzką - odpowiedziała z uśmiechem, zdając sobie sprawę, że w tej odpowiedzi Tristan nie minął się z prawdą. W końcu dla mieszkańców tego kraju ulubionym mogło być jedyne to, co pochodziło właśnie z niego. Jeżeli ktoś uważał inaczej, nie był stuprocentowym Francuzem.
-Ty mówisz tak serio, czy wymyślasz to na poczekaniu? - zapytała, mrużąc oczy, bo zapewne o niektórych praktykach słyszała pierwszy raz w życiu. Owszem, interesowała się gotowaniem, lubiła to robić, ale poziom Addie zdecydowanie bardziej był tym domowym niż profesjonalnym. Nie wiedziała, więc czy Anders ma tajemną wiedzę, czy znów sobie folguje, by pokazać się z tej zabawnej oraz luźnej strony.
-No nie wiem, czy nic wielkiego, masz chyba siódmy zmysł, który polega na odgadywaniu ulubionych potraw, bo jak inaczej wyjaśnić to, że wybrałeś akurat ten makaron? Przecież nie tym, że teoretycznie jest szybki - zażartowała, bo przecież Tristan nie mógł wiedzieć, że ze wszystkich wariacji makaronowych, blondynka, gdyby mogła, zawsze wybierałaby tę. Również upiła wina, rzuciła smacznego w odpowiedzi mężczyźnie i przeszła do pierwszego kęsa. Zaraz potem ponownie nabrała makaron wraz z dodatkami na widelec, by raz jeszcze poczuć tę przyjemnie delikatną, kremową konsystencje. Wszystko wydawało się idealne, nic nie przypominało jajecznicy, jak w próbie byłego męża przed laty, która cóż... była klapą. Ta dzisiejsza, Tristana to mistrzostwo, co było widać po uśmiechu Callaghan. -Nie jesz? - zapytała, reflektując się, że sama tak bardzo skupiła się na tym, że nie zauważyła, iż mężczyzna obserwował ją uważnie. -Obiecałeś, że mnie nie otrujesz, teraz zaczynam się martwić, że pod przykrywką idealnego smaku, kryje się jakiś podstęp - zażartowała znów, co nie było do niej podobne, ale może wino, którego zostało nie za wiele w kieliszku Addison, wpłynęło na nią tak rozluźniająco. A może wyśmienite danie cieszące, zarówno napełniający żołądek, jak i kubki smakowe blondynki. -Jedna z lepszych jakie jadłam, jeśli nie najlepsza. To musi być twoje popisowe danie, nie kłam - bo tak uważała, nie podejrzewała, przecież, że ktoś kto zajmował się ciężką robotą polegająca na remontach, kiedyś trudnił się gotowaniem. Może była mało spostrzegawcza, a może łatwiej było uznać, że właśnie serwowaniem tego dania Anders uwodził kobiety.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tristan cały czas był pod wrażeniem, że Addie jest raczej z tych osób, które są duszami towarzystwa. Zawsze ich wszędzie pełno, często z uśmiechem. Może to poniekąd kwestia tego, że wiedział już w jakim biznesie się kręci oraz to, jakie do tej pory miała podejście do swoich przyszłych klientów. W końcu to właśnie to zainspirowało go wystarczająco by porzucił swoją nową koczowniczą profesjonalną naturę na rzecz związania się z jej lokalem na najbliższe kilka miesięcy. W restauracjach nie można było być negatywnie nastawionym do ludzi. Nie po to otwiera się takie przybytki. Trzeba być otwartym, towarzyskim, a często też powściągliwym w swoich opiniach. Do tej pory przynajmniej dwa z trzech zdążyła mu już zademonstrować. Dlatego pewnie powinno mu schlebiać to, że to właśnie do niego zwróciła się po pomoc. Jednak przez naturę ich relacji nie widział w tym nic szczególnego. Coś jej się w domu zepsuło, więc naturalnym było, że zadzwoniła właśnie do niego. Wiedziała, że się na tym zna i zdecydowanie jest jednym z jej najczęstszych kontaktów. Nie mogło być tutaj żadnego drugiego dna, przynajmniej nie dla naszego majsterkowicza. Nie miałby pojęcia, że grono znajomych Addie jest teraz dość wąskie. Widziałby ją raczej jako kobietę, która nie może odłożyć telefonu ponieważ cały czas wibruje.
- To bardziej kwestia tego, że w sytuacji zagrożenia życia nie ma większego znaczenia kto akurat poradzi, ale tak. Nie miałbym raczej problemu żebyś prowadziła moje auto. To i tak tylko służbówka. Kto jak kto, ale ja wiem najlepiej, że jak rzeczy się psują, można je po prostu wymienić. To tylko rzeczy. - puścił jej oczko z tym swoim luźnym, swobodnym uśmiechem, który zdążyła już tak dobrze poznać.
Gdyby miała się dobrać do jego garażowanego auta, tak, pewnie by się przez chwilę zastanowił. Nawet on nie jeździł swoją dziecinką od dłuższego czasu. Zabierał ją na przejażdżkę raz w miesiącu żeby się nie zastała, ale to tyle. Nie było do tego nigdy odpowiedniej okazji. Trzeba było mieć na to nastrój, a Adelaine przynosiła mu zawsze mieszane uczucia. Dobre i złe, jak całe jego małżeństwo. Więc tak, z Astonem by się akurat zastanowił, ale jeśli chodziło o służbowego Merca, mogła go pożyczać kiedy chciała.
- Punkt dla ciebie. - uśmiechnął się do niej nie kryjąc swojego podziwu - Masz rację, ani lokalizacja ani wystrój wnętrza nigdy nie świadczy o jakości dania, ale... Nie możesz powiedzieć, że nie jesz w pierwszej kolejności oczami. Jeśli wystrój nie będzie zapraszający, nawet nie wejdziesz do lokalu. - wzruszyła ramionami starając się by to wszystko nie brzmiało jak jakaś lekcja, a jedynie wymiana opinii by przy okazji się zbytnio nie zdradzić - A ja tylko zapytałem, czy ten lokal wygląda na taki, który podaje wyszukane dania. Nie, że ich nie podaje. A Carbonara... Nie jest wyszukana. - nic lepszego jak zadziorne łapanie za słówka, które pewnie szybko odwiedzie ją od niepotrzebnej weryfikacji pewnych faktów.
Dlatego wystrój wnętrza był ważny. Żaden szanujący się restaurator nie powie Ci, że jest zupełnie niezwiązany z kuchnią. Oczywiście, są szanowani i uznani szefowie kuchni, którzy właściwie pracują z jakiejś piwnicy, bądź ich lokal jest w jakiś inny sposób szczególny, ale najczęściej zdobyli już gdzieś renomę, a dopiero później zaczęli się kryć po kątach. W przypadku Addie to by nie wypaliło. Śniadanie potrzebowało dobrej lokalizacji, a ona miała świetną lokalizację, te szyby dadzą niesamowity widok. Będzie świetnie.
Zdecydowanie dobrze, że nie była Francuzką. Wtedy by się raczej nie dogadali. Uwielbiał ich kuchnię i szanował, aczkolwiek sama kultura... Była cholernie ciężka do przełknięcia. We Francji jest wiele rzeczy do lubienia, ale zdecydowanie nie są to ludzie.
- O tych mnichach z szaolin? Zdecydowanie. O Wagyu? Kto wie. - wzruszył ramionami z rozbawionym uśmiechem.
Trochę się z tym wkopał, ale próbował wyjść z twarzą. Wydawało mu się, że dodał tam wystarczająco dużo barwnej historii by wiedziała, że po prostu się z niej zbijał, ale najwyraźniej jest bardziej wiarygodny niż mógł przypuszczać.
To zabawne, bo siódmy zmysł to był nawet tytuł jednego z artykułów, które o nim napisano. Tylko chodziło bardziej o jego połączenia smakowe, niż przewidzenie potrzeb klientów. W końcu będąc w kuchni nie wiedział kto wchodzi do restauracji i jak go ugościć. To była robota jego sztabu na sali. Ze swojej strony mógł tylko zapewnić najlepsze dania, na jakie było go stać. W prywatnych kręgach... Tak, przykładał uwagę do preferencji tego, dla kogo gotuje. Nie miał natomiast pojęcia, co Addie może lubić. Nie rozmawiali o kulinariach poza przypadkowymi lunchami. Tym razem po prostu mu się poszczęściło.
- Cóż... Spaghetti jest teoretycznie jednym z najdłużej gotujących się makaronów... - zrobił nieco zakłopotaną minę bo nie chciał jej pouczać - Chyba, że miałaś na myśli całe danie, to rzeczywiście robi się całkiem szybko. - dodał za chwilę z uśmiechem.
Wszystko w tak prostych daniach zależało od składników, a te na szczęście miał pod nosem całkiem dobrej jakości. Pan Bettini miał małe, włoskie bistro z jednymi z najlepszych produktów w Lorne. Przynajmniej jego zdaniem, nie to żeby zdążył zakosztować dużo tutejszej kuchni. Żył... Skromnie, jeśli można tak powiedzieć.
Czekał na jej reakcję. Nigdy nie potrafił wziąć pierwszego kęsa przed swoim gościem. Kiedy tylko zobaczył, że jej smakuje od razu się rozpromienił. Wcześniej miał dość oceniającą twarz, jeśli można to tak nazwać, jednak nie w stosunku do niej, a samego siebie. Cieszył się, że tak, nadal to miał. Zdążył już zapomnieć jak świetnym uczuciem było przygotować dla kogoś posiłek. To zawsze najbardziej uwielbiał w tej pracy. To właśnie dlatego to robił. To znaczy kiedyś to robił.
- Jem, jem, spokojnie, nie jest zatrute. Wszystko robiłem przy tobie. - uśmiechnął się wesoło i wziął się za pałaszowanie swojej porcji po prostu opierając się łokciami na blacie i nachylając nad talerzem - Z tym popisowym... - zmrużył nieco oczy pokiwał głową na boki - To bym nie powiedział, sorry. - wzruszył ramionami kończąc swoją lampkę wina i proponując jej dolewkę - Jest jeszcze jeden czy dwa przepisy, które zazwyczaj całkiem dobrze mi wychodzą. - puścił jej oczko z wesołym uśmiechem biorąc się za dokończenie swojej porcji, też całkiem przez to wszystko zgłodniał.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
W przeszłości właśnie tak było. Licealne lata Addison spędziła nie tylko na nauce, ale też w dużej mierze na pracy, a po niej spotkaniach ze znajomymi. Można więc uznać, że naprawdę była wszędzie. Za każdym razem uśmiechnięta, otwarta oraz z głową pełną marzeń, w których spełnienie wierzyła pomimo niezbyt sprzyjających warunków finansowych. I choć nie od razu wybrała się na wymarzone studia, to nadszedł ten czas, że była w stanie to zrobić. Tuż po tym, jak zwiedziła kawałek świata dzięki swojej pracy. Może mogłaby osiągnąć to inaczej, ale dzięki takiej ścieżce wiedziała, że może zawdzięczać to głównie sobie. Dlatego też tak odważnie wkraczała w nieznany świat biznesu, bo skoro w przeszłości udało się jej tak wiele, to czemu teraz miałoby zabraknąć jej tej determinacji? Wiedziała, że konsekwencją i ciężką pracą może osiągnąć wiele. A pomimo tego, że straciła nieco kontaktów, to wciąż była na nie otwarta. Może nie, by tworzyć je aż tak zażyłe, jak kiedyś, ale na stopę znajomości pozostawała otwarta. I uśmiechem też niezmiennie obdarzała każdego, kogo napotkała na swojej drodze. Chyba, że naprawdę miała tragicznie wyczerpujący dzień, ale niewiele takich zdarzało się Callaghan, bo jak już zostało wspomniane była zaprawiona w boju od nastoletnich lat, gdy zdecydowała, że na swoich zasadach pozna ten świat tak dobrze, jak to tylko możliwe.
Co do wezwania na pomoc Andersa... To był impuls. Faktycznie ostatnia wiadomość, która znajdowała się w telefonie Addie została przesłana przez mężczyznę. Nie myślała, wiedziała, że zna się na naprawach i po prostu zadzwoniła. Prawdą jest też to, że gdyby miała się zastanawiać po kogo zadzwonić... Miałaby problem. Więc nie, zdecydowanie czasy, że telefon Addison wibrował bez przerwy, kobieta jak i sprzęt mieli za sobą już dawno.
-A więc tu tkwi sekret, to tylko służbowe auto - mruknęła z przekąsem, kiwając przy głową, bo przecież oto tajemnica została rozwiązana. Nie chodziło o zaufanie, ani pewnie o zagrożenie życia, a jedynie o to, że ostatecznie samochód służył głównie służbowym obowiązkom, więc i przywiązanie pozostawało o wiele mniejsze.
-Dobrze wiemy, że wystrój to kwestia indywidualna. Jednych onieśmielą śnieżnobiałe obrusy, innych industrialna surowość, a i do takich... Nazwijmy to ekskluzywnych miejsc też nie wejdziesz przecież z ulicy - wiedziała co mówiła, bo za czasów małżeństwa z Vanderbergiem miała okazję spędzać wieczory właśnie w tych ekskluzywnych miejscach, do których albo wcześniej zgłosiłeś chęć przybycia, albo byłeś kimś, kto się liczył. W tamtym życiu Addison mogła mieć oba te przywileje - asystent męża planował wszystko skrupulatnie, a jeśli Kirby chciał postawić na nieco impulsu, dzięki nazwisku mógł bez większych problemów. W końcu ich małżeństwo przypadło na czasy jego świetności, pomijając końcówkę. -ale może, jeśli podałbyś ją inaczej, a to teraz dość... Popularne, chyba - dorzuciła jeszcze, bo jak widać nie chciała się poddać i po raz kolejny wiedzieć mniej. Nie chodziło nawet o to, ze posiadała mniejszą wiedzę, ale w takich chwilach czuła się przez parę minut zwyczajnie głupiutka. A przecież wcale taka nie była. I może łatwiej byłoby tę pewność Tristana zaakceptować oraz zrozumieć, gdyby zdawała sobie sprawę z jakim ekspertem w dziedzinie kulinarnej przyszło jej rozmawiać.
Na ogół ich konwersacje zdawały się dryfować po bezpiecznym gruncie, opierali je na remontowych sprawach i bardzo starali się nie wychodzić poza nie. Czasem dodali jakiś komentarz, czy dwa, które zdradzały nieco o ich przeszłości, ale nigdy niczego nie rozwijali. Mało więc wiedzieli o wszelakich swoich preferencjach.
Cóż, znów ta pewność eksperta, jeśli chodziło o kwestie związane z jedzeniem... To sprawiało, że Callaghan coraz trudniej było ignorować tę cechę i zrzucać ją na charakter Andersa. Zdawało się, że coś wiązało go bardziej z tym światem, ale ta teraźniejszość, którą tak szczątkowo przed blondynką prezentował w żaden sposób nie chciała grać z tym... Co momentami zdawało się oczywiste, ale właśnie, jedynie chwilami.
-Jeśli byłbyś specjalistą w zatruwaniu jedzenia, nic bym nie zauważyła - odparła, wzruszając niewinnie ramionami, ale uśmiech, który posłała mężczyźnie świadczył o tym, a wręcz zapewniał, że kobieta nie miała wcale o nim złego zdania. Po prostu nieco rozluźniona sięgnęła po jego broń, czyli niewinne droczenie się z rozmówcą. Mógł zobaczyć, jak to jest być po tej drugiej stronie. Przyjęła z uśmiechem dolewkę wina, ale zanim znów się napiła, dokończyła niespiesznie zawartość talerza. Dlaczego niespiesznie? Żal było po prostu zjeść tak dobre danie i o nim zapomnieć, podświadomość kazała Addie nacieszyć się tą chwilą. Dawno tak nie miała, a może po prostu jest się bardziej surowym dla tego, co przygotuje się samodzielnie, chociaż... Zanim nie zaczęła podrzucać jedzenia Tristanowi, to też nie gotowała za wiele. Nie było sensu w wysilaniu się dla samego siebie, a przynajmniej blondynka go nie widziała. -Jeden czy dwa... - mruknęła, przesuwając palcem po nóżce kieliszka, ewidentnie z jakimś zamyśleniem, bo wzrok wbijała gdzieś w ścianę. Przeniosła, jednak spojrzenie na Tristana i rozwinęła swoją myśl: -Potrafisz naprawić chyba wszystko, umiesz gotować, a do tego jesteś zabawny i nieźle wyglądasz, czy ty jesteś jakimś ideałem, czy może już androidem? - rzuciła nieco za dużo komplementów w kierunku Andersa, nawet to, że napiła się tuż po tym wina nie pomogło Addison nie pluć sobie w brodę za to, że ma za długi język. Mogła co nieco zatrzymać dla siebie, zwłaszcza część nieźle wyglądasz i jesteś jakimś ideałem. Szlag. -Posprzątam - rzuciła więc, zrywając się na równe nogi, bo to miało pomóc uciec od zapewne podejrzliwego wzroku mężczyzny oraz ewentualnych komentarzy. Chwyciła puste talerze w wolne dłonie, po czym przeszła do zlewu, ale kiedy spróbowała odkręcić kran, przypomniała sobie: -Awaria... No to... Pozmywałam - westchnęła, odwracając się z niewinnym uśmiechem do Tristana, po czym oparła się o blat. Mogła jeszcze zdecydować się na to, by podziękować za gościnę i zabrać się do siebie, ale... Zaryzykowała pozostanie w tym miejscu, bo gdzieś w środku, chyba ciekawiło blondynkę to, jak Anders odniesie się do tego, co chwilę wcześniej wypaliła bez skrępowania.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Żaden z tego sekret, to jest tylko służbowe auto Addie. - przewrócił oczami, ale starał się by ten wyraz twarzy nie był negatywny, więc za chwilę dość szeroko się uśmiechnął - Ale jeśli chcesz to usłyszeć to tak, ufam Ci na tyle żebyś zawiozła mnie do szpitala, kiedy będę w stanie agonalnym. - wyszczerzył się do niej i puf, przecież nie mogła być za to już na niego zła.
Nie chciał by czuła się urażona tym, co powiedział. Tristan zdawał sobie sprawę, że w tej całej otoczce pozytywności oraz wszystkich żartów, które cały czas opowiadał, wiele rzeczy mogło być traktowane ze zbyt dużym przymróżeniem oka. Traciły na wartości swojego przekazu. Dlatego nie miał problemu by pewne rzeczy powiedzieć wprost. Czasami tak po prostu było najlepiej. Bezpośrednio i prosto do rzeczy. Teraz chyba wiadomość została dostarczona. Wierzył w umiejętności prowadzenia pojazdów Addie, nawet jeśli do tej pory nigdy ich nie widział. Czuł, że może jej zaufać. W tych oraz innych kwestiach.
- O nie, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wolałabyś dostać to danie w jakiś głupi sposób, jak... Nie wiem. Miałem wszystko wrzucić do słoika, wymieszać przy tobie, a później pacnąć na talerz? - pokręcił głową wyraźnie takim pomysłem rozsierdzony - Istnieje również coś takiego jak przerost formy nad treścią. Uciaka się do takich sztuczek, kiedy nie ma się pewności w swoim daniu. - mruknął z niezadowoleniem.
Niepotrzebnie się tak odpalił. Jednak to jedna rzecz zawsze go wkurzała. Zwłaszcza, kiedy ktoś sugerował mu zniżenie się do takiego poziomu. Jeśli szef kuchni był pewny swojego mógł otworzyć swoją knajpę wszędzie. Dlatego wystrój wnętrza tak często nie miał aż tak wielkiego znaczenia. Przede wszystkim dla kogoś, kto przychodzi dla samego jedzenia. Dobry szef kuchni mógł podawać swoje dania nawet z food trucka, a ludzie i tak będą ustawiać się wężykiem. Liczyła się jakość jedzenia, wiara we własne umiejętności. Dla niego tylko Ci, którzy nie mieli odpowiedniego smaku, wiary w swoje własne umiejętności, uciekali się do dodawania temu wszystkiemu jakiegoś show. To było bez sensu. A on... Znów zaczął się zdradzać z tym, co robił w poprzednim życiu, więc wziął jeden głębszy wdech i na koniec po prostu się do niej uśmiechnął. Nie było co rozgrzebywać przeszłości. Powinien już zapomnieć o swojej dawnej dumie. To po prostu było silniejsze od niego kiedy sugerowało się, że jego umiejętności są niewystarczające i potrzebuje czegoś więcej. Może nie miał już gwiazdki, ale nadal potrafił gotować. Co gorsze nie wiedział dlaczego tak bardzo nadal go to gryzło. Myślał, że to życie zostawił już za sobą. Z jakiegoś powodu zależało mu na opini Addie. Nie był w stanie przyznać przed samym sobą dlaczego.
- Tu możesz mieć rację. - uśmiechnął się do niej enigmatycznie poruszając wymownie brwiami.
Dwoje mogło grać w tę grę. Wiedziała przecież jak dobrze szły mu takie żarciki. Oczywiście nigdy nie upadłby tak nisko żeby dosypywać komukolwiek, cokolwiek do jedzenia, co najwyżej trochę soli, aczkolwiek pewne rzeczy można było pozostawić w sferze domysłu. Trzeba było potrafić żartować w życiu ze wszystkiego. Nawet tak poważnych tematów jak zatruwanie jedzenia. Niemniej cieszyło go, że Addie zdołała już się trochę rozluźnić w jego towarzystwie. Do tej pory była trochę spięta, co dla niego było całkiem zrozumiałe. W końcu cały czas była w mieszkaniu obcego faceta. Może i mają pewną umowę i rozmawiali już przy wielu okazjach, jednak fakt pozostawał faktem, ledwo się znali. Mieli o sobie tylko pewne przypuszczenia, które wcale nie musiały się sprawdzać.
Nie powstrzymał tego zadziornego uśmiechu, który wymalował się na jego ustach po jej komplemencie. Spojrzał na nią z nieco uniesioną brwią, jakby nie był pewien czy dobrze ją usłyszał. Tyle komplementów w tak krótkim czasie? To wino chyba naprawdę zaczynało uderzać jej do głowy, co tylko świadczyło o tym, że nie powinien już więcej dolewać co by nie miała później wyrzutów sumienia. Z drugiej strony... Ludzie po alkoholu są zazwyczaj trochę bardziej szczerzy, a on miał jeszcze jedną butelkę.
- Wiesz, że mam od tego zmywarkę nie? I jej imię to nie Addie, a Phillips coś tam. - zaśmiał się cicho i również dokończył swoją lampkę wina tym samym kończąc również ich pierwszą butelkę.
- Jest wiele rzeczy, których nie potrafię naprawić Addie. - zamyślił się na chwilę patrząc w swój pusty kieliszek z dość nostalgicznym i nieprzeniknionym spojrzeniem - Nieźle wyglądam? - podszedł bliżej żeby wstawić kieliszek do zlewu, lecz po tym gdy to zrobił nie odsunął się, pozostał trochę zbyt blisko opierając się dłonią o blat tuż obok niej - Wiem, że lata nie są łaskawe, ale myślałem, że całkiem dobrze się trzymam... Trochę się zapuściłem, co widać po mojej koszuli, ale nieźle..? - zrobił udawaną, kwaśną minę - Nie wiedziałem, że jest ze mną tak źle. - pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
- Dobrze, że chociaż jestem zabawny i umiem gotować. Mówią, że ci zabawni są najgorsi, bo nie wiesz kiedy zrzucasz ubrania, ale to chyba też mi średnio idzie. - wymownie spojrzał na jej sylwetkę bo nadal miała na sobie wszystko, w czym do niego dzisiaj przyszła - Zrobiłem się stary. - westchnął teatralnie.
- Ładnie pachniesz. - dorzucił jeszcze skoro byli już tak blisko, lecz w końcu odepchnął się od blatu z nieco figlarnym uśmiechem - chyba jemu również wino uderzało do głowy.
- Chcesz może zobaczyć ten projekt kuchni? - zapytał dość beztrosko, skoro już u niego była nic nie stało na przeszkodzie, a może po prostu próbował trochę przeciągnąć ten wieczór?

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Nie była zła. Odkąd się poznali nie zdarzyło się, by Tristan swoim zachowaniem dał Addison chociażby cień szans na to, żeby się zezłościła. Może można byłoby zaliczyć do tego tę śmiałość mężczyzny w czasie ich pierwszego spotkania, co do kładzenia dłoni dość swobodnie na jej ciele oraz ogólnie rzecz ujętej bliskości, ale przeprosił zanim zdążyła wybuchnąć lub choć o takiej eksplozji pomyśleć. Dziś było podobnie. Przewrócenie oczami nie miało nawet szans zostać odebrane negatywnie, bo Anders od razu wykonał profilaktyczny krok, nokautując ją swoim uśmiechem. Wszelkie złe emocje nie miały szans się nawet rozprzestrzenić.
-Em, nie, nie powiedziałam, że tak bym wolała, tylko że to modne - mruknęła niepewnie oraz wyraźnie zdezorientowana, co widać było po minie blondynki. Nie pomyślałaby, że Tristan może być aż tak przewrażliwiony, jeżeli chodzi o kwestie związane z gotowaniem. Skrywana pasja? Właściwie... Pewnie wcale nie jakaś znów sekretna, a po prostu nieznana Callaghan. Wzburzenie mężczyzny zaliczało się jednak także do tych nieodkrytych jeszcze reakcji, przez co wydawała się jeszcze bardziej nie na miejscu niż w pierwszym odczuciu. W końcu Tristan to mistrz swobody i żartu, a nie robienia afery o nic, prawda? Teraz bez całego, tak istotnego, kontekstu wyglądało, jednak na to, że blondyn miał problem z czymś, co... W rzeczywistości nim nie było i nie miało prawa się stać, przynajmniej w obecnym świetle wiedzy posiadanym przez Addie.
Pomimo wszelkich typowych oznak w reakcji Tristana, pojawiło się też chwilowe zamyślenie, które zdawało się mężczyznę wybić z jego... Maski? Taka myśl przemknęła Callaghan przez głowę, kiedy mężczyzna wypowiedział niepozorne zdanie, spoglądając na dno kieliszka. Zabrzmiało to, jakby wcale nie chodziło o rzeczy w domu, które się psuły, jak rury, a o coś więcej, ale... Oczywiście, że nie spytała, co miał na myśli. Nie czuła się do tego odpowiednią osobą, kiedy znali się tak krótko, a ich tematy skupiały się na kwestiach związanych z wykończeniem lokalu, co przecież stanowiło zobowiązanie jedynie zawodowe.
Nijak zawodowa, jednak była dzisiejsza wizyta i coraz bardziej zaczynało to być widoczne dla nich obojga. Pozwalali sobie na dużo więcej niż przypadkowe zerknięcia w swoją stronę, czy nieśmiałe spojrzenia na odsłonięte partie ciała. Wydawało się też, że wcale im to jakoś znacząco nie przeszkadza.
Blondynka wywróciła oczami na całą tę tyradę o tym, że wygląda tylko nieźle. Osobiście uważała, że się zagalopowała, a jemu proszę... Bezczelnie było mało. Cóż, Addison zdecydowała się milczeć jak grób, i nie dodawać nic więcej do swojej wypowiedzi. Musiało mu wystarczyć tyle. Bez żadnego pocieszania strapionej duszy. Hardość Callaghan porzuciła, jednak już w chwili, kiedy doszło do wspomnienia o zrzucaniu ubrań.. Zarumieniła się, odwracając wzrok, ale była pewna, że Anders zdawał sobie sprawę, że właśnie takie będzie jego osiągnięcie. I po cichu podejrzewała, że o to też mu chodziło. Upewniła się w tym przekonaniu, słysząc komplement o swoim zapachu, co sprawiło, że naturalnie rumieniec stał się jeszcze większy niż przed chwilą. Przeklęty Anders.
-Skoro w napiętym grafiku znalazłeś czas, żeby nad nim popracować... I skoro już tu jestem... To tak... Właściwie, tak, nic nie stoi na przeszkodzi, mogę rzucić okiem... - odpowiedziała, starając się brzmieć swobodnie, ale czuła, że miała wyschnięte gardło, bo wciąż robiła na Addie wrażenie bliskość ich chciała, która miała miejsce dosłownie sekundy temu. Nie pomagała też wizja tego, że kiedy będą projekt oglądać, znajdą się pewnie znów ramię w ramię, obok, blisko. -Masz tylko może coś jeszcze do picia? W sensie jakże drogocenną w obecnych czasach wodę? - spróbowała zażartować, uniosła kąciki ust, a ton zdawał się lekki, ale... Czy na pewno? Cóż... Na pewno nie chciała więcej wina, bo skoro skończyli jedną butelkę, to im starczy. Musiała jeszcze wrócić do siebie, to nic, że miała spacer raptem pięciominutowy, by osiągnąć cel. Powinna zachować wciąż względną trzeźwość umysłu, a jak pokazywało ich spotkanie powoli Addison zaczynała mieć z tym trudności.
come hold me tight
no_name4451
ODPOWIEDZ