adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Wydawałoby się, że powinien mieć już bogate doświadczenie w byciu zdradzającym mężem, ale zamiast tego czuł się tak, jakby zrobił to pierwszy raz w życiu. W jakimś sensie tak było – pierwszy raz zrobił to po raz drugi z tą samą osobą, pierwszy raz zrobił to po swojej wielkiej poważnej rozmowie z Laine, pierwszy raz jakkolwiek go to wszystko obchodziło. Był spięty i spinał się jeszcze bardziej, próbując tego nie okazywać. Na dodatkową matematykę dla Connie zgodził się bez jakiejkolwiek walki, zniósł nawet obrażoną córkę i przypomnienie żony, że i tak ma bana na chodzenie na wywiadówki po tym, jak regularnie podważał na nich kompetencje nauczycielek próbujących skrytykować jego dziecko, więc jej zdanie jest istotniejsze w kwestii edukacji i świetnie, że poszedł po rozum do głowy. Kiedy Laine wyraźnie chciała zaciągnąć go do łóżka, wymigał się zmęczeniem po pracy, swój weekend skwitował krótkim „nieźle” i czekał aż wróci do normalnego trybu funkcjonowania. Już w poniedziałek rano okazało się jednak, że powrót nie miał być ani trochę łatwy, bo odkrył, że nie miał przy sobie pikacza (nie mam pojęcia jak to się nazywa) do wejścia do kancelarii. Żaden problem, nie był dziś pierwszy, ktoś go wpuścił i nawet przez myśl mu nie przeszło, że mogły być gdzieś indziej niż w samochodzie. Odkrył, że poluzował się brelok, na którym był przyczepiony do jego kluczy do domu, więc bardzo spokojnie przeszukał i samochód, i wszystkie pomieszczenia w domu. We wtorek miał jeszcze chyba resztki nadziei, ale we środę kompletnie ją stracił i zdecydował się jednak odezwać do Tove (pamiętał, żeby nie dzwonić). Bardzo konkretnie, krótko i rzeczowo – zgubił coś, była duża szansa, że wtedy, kiedy w pośpiechu ściągał u niej spodnie, więc byłby wdzięczny, gdyby mógł to odebrać. Nic więcej, żadnych komplementów, wspominania czy pytania, co miała na sobie. Wpadnie, weźmie i wypadnie, prosta sprawa, prawda?
Prawda?
No tyle że nie.
Najpierw okazało się, że Tove nigdzie nie mogła znaleźć tego cholernego kawałka plastiku. Potem złapał go deszcz. Zaparkował przezornie spory kawałek od akademika, żeby nikt nie mógł potem spytać, po jaką cholerę podjeżdża po takie miejsca i bardzo szybko pożałował tego spaceru. Do budynku wpadł już przemoczony, w marynarce i koszuli lepiących się do ciała, o jego włosach nawet nie wspominając, ale wyglądało na to, że burza dopiero zaczynała się rozkręcać. Mrucząc pod nosem coś o pierdolonych cyklonach, spróbował nie zgubić się po raz kolejny i wreszcie udało mu się nawet wybrać drzwi, do których zapukał (może po drodze, w środku dnia, musiał poczarować jakąś panią pilnującą wejścia, ale w te klocki Julian był akurat zupełnie niezły, więc się nie przejął). Kiedy Tove mu otworzyła, wszedł do środka, stanął przy samych drzwiach i przeczesał dłonią mokre włosy. - Cześć, pomóc ci tego szukać? Nie wiem, gdzie indziej miałby być – powiedział na dzień dobry, żeby podkreślić jeszcze raz, że był tu w bardzo konkretnej sprawie. I tą sprawą nie było bynajmniej gapienie się na nią, więc bardzo starał się patrzeć jak najnaturalniej. Na Tove, na jej łóżko, z powrotem na Tove i na miejsce, z którego podnosił z podłogi swoje spodnie. - Jak… ekhm, jak się masz? – spytał jeszcze, bo chyba tak robili dorośli ludzie, którzy nie wzdychali przez ostatnie kilka dni do żadnych studentek, które nie były ani trochę jego żoną.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Oczywiście zgodziła się na ponowną wizytę Juliana - chyba nawet, w wyniku chwilowego zaćmienia, zapewniła go nawet, że to żaden problem - ale wcale nie miała na to spotkanie ochoty. Nie chciała, by odwiedzał ją w pokoju Tove po tym wszystkim: na tyle, że ostatniej nocy jeszcze o drugiej trzydzieści klęczała u siebie na podłodze, odsuwając te wszystkie szafki i kosze na pranie, żeby znaleźć pikacz Juliana. Wyszło jej to mniej więcej równie dobrze co jej plan studiowania prawa czy przyjaźnienia się z żonatymi facetami bez seksu, dlatego następnego dnia była nie tylko trochę zestresowana, ale też niewyspana.
Po powrocie z uczelni przebierała się już dwa razy i właśnie zamierzała przebrać się po raz kolejny, bo doszła do wniosku, że może ta jej koszulka jest zbyt obcisła, ale było już za późno. Otwierając Julianowi drzwi, myślała więc głównie o swoich własnych cyckach: o tym, czy nie powinna raczej założyć dziś jakiegoś worka pokutnego zamiast ciuchów, w których można było zorientować się, że Tove posiada ciało. I tak włożyła dziś trochę wysiłku w to, by wyglądać możliwie zwyczajnie: wybrała nudne skarpetki i trochę workowate spodnie, w których rzadko wychodziła z domu, a poza tym związała włosy. Nie chciała, by istniał choćby cień ryzyka, że będzie tą dziewczyną, która próbuje uwieść zajętego faceta.
- Nie sądzę, żeby był tutaj - zaczęła, wpatrując się w niego z nieco zmarszczonym czołem. Czuła się trochę skrępowana jego towarzystwem i nie wiedziała, czy to dlatego, że ostatnim razem widział ją nagą, czy po prostu był żenująco przystojny. Szybko skarciła się za to, że się na niego gapi i zrobiła jeszcze krok w głąb swojego pokoju. - Ale, oczywiście, możemy go poszukać - ugryzła się w język, zanim powiedziała mu, że tym razem musiał to zgubić u innej laski, z którą sypia, gdy żona wyjeżdża na weekend. To już chyba żaden sekret, że łatwo robiła się trochę niemiła, gdy się denerwowała, ale nie chciała teraz w jakikolwiek sposób zaczepiać Juliana ani robić czegoś, co mógłby uznać za zaczepkę. - Sucho, zwłaszcza jak na ciebie patrzę - no co, ile można niby gryźć się w język, dajcie już dziewczynie spokój. - Dam ci ręcznik - dodała, choć wcale nie prosił i odwróciła się w stronę jakiejś komody.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Nie zamierzał ukrywać (przed sobą, przecież postanowił być dziś grzeczny, więc nie powie tego na głos) – to, że ostatni raz widział Tove bez ubrań zupełnie mu dzisiaj nie pomagało, nawet jeśli wydawało jej się, że w wyglądaniu zwyczajnie było coś nieatrakcyjnego. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że dwudziestki zwyczajnie nie mogą mu się podobać, bo to było niewłaściwe, niemoralne i tu-wstaw-dowolne-słowo-które-odciągnie-jego-uwagę-od-jej-cycek. Dwudziestki mogły mu najwyżej pomóc szukać fragmentu klucza w swoim pokoju, w którym niedawno ściągał w pośpiechu spodnie. Absolutnie nic więcej. Nic, kurwa, więcej, Julianie Ramseyu.
- Gapisz się na mnie – zauważył z rozbawieniem, całkowicie świadomie powtarzając to, to Tove powiedziała mu na początku ich ostatniego spotkania. Nie, żeby tak dokładnie je pamiętał, to byłoby bardzo żenujące, nie? - A sprawdzałaś pod meblami? Byłem już w barze i na tych schodach, jak nie znajdę tego gówna, przez najbliższy miesiąc będę słuchał, jak przeze mnie trzeba wymieniać… Nie wiem, kod albo cudze te… pikacze? Nieważne, coś pewnie trzeba będzie wymieniać – wywrócił oczami może trochę zbyt teatralnie jak na opowieść o szefie, który się na niego zirytuje. Sytuacja nabierała jednak nieco innego znaczenia, kiedy wie się, że szefem był jego ojciec, który bardzo chętnie będzie suszył swojemu gorszemu synowi głowę o to, że pewnie ktoś mu to ukradł i teraz włamie się do kancelarii. Może lepiej było mu powiedzieć, że po prostu rucha dwudziestki w akademikach, więc raczej nikt nie będzie wiedział, do których drzwi to coś pasowało?
- To chyba pierwszy raz? – wypalił, zanim zdążył się w ogóle zastanowić. Natychmiast pokręcił głową, jakby chciał skarcić sam siebie, bo naprawdę, to był ostatni moment na wracanie żartami do tego, jak chętnie Tove zdejmowała przy nim majtki. Bez słowa wziął ten ręcznik, tylko trochę żałując, że kiedy przyłożył go do twarzy, zorientował się, jak nieznośnie mocno pachnie nią. - Trochę pada – mruknął chyba tylko po to, żeby coś powiedzieć i zerknął przez okno, gdzie niebo zrobiło się jakieś pięć razy ciemniejsze i rozpętywał się mały armagedon. - Mogę to gdzieś powiesić? – spytał, ściągając marynarkę, żeby wytrzeć przyklejoną do przodu ciała koszulę. - Nie wiem… Nie chcę ci grzebać w rzeczach – stwierdził, robiąc krok w głąb jej pokoju i wycierając jedną ręką włosy. Trochę nie wiedział, jak zabrać się za to wspólne szukanie, a trochę w ogóle go to nie obchodziło, bo – proszę uwierzyć, że naprawdę mocno się za te myśli wewnętrznie karcił – to był jakiś absurd, że stał z nią na tak małej powierzchni i nie mógł przelecieć jej na tym biurku, łóżku, gdziekolwiek, litości. To zupełnie nie tak miało dzisiaj być.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Spięła się jeszcze bardziej niż do tej pory - trochę dlatego, że została przyłapana na gapieniu się na Jliana, ale trochę przez to, że jego uwaga sprawiła, że Tove natychmiast pomyślała o tym okropnym barze, w którym siedzieli przy piwie. A ona naprawdę nie chciała być jedną z tych żenujących dziewczyn, które tracą głowę dla kolesia, który jest starszy i stać go na cały kontener frytek, ale ma już rodzinę (i w sumie dobrze, tyle ziemniaków może się łatwo zmarnować, gdyby to była porcj tylko dla jednej osoby), a do tego przed zaśnięciem - i w przypadkowych momentach dnia, na przykład na wykładzie, na którym naprawdę powinna robić notatki - analizuje szczegóły ich ostatniego spotkania. Dlatego zamiast się tego wypierac, skinęła krótko głową. - No tak, bo głupio wyglądasz - wyjaśniła i wreszcie zamknęła za nim drzwi do swojego pokoju (może sobie przypomniała, że ludzie gatunku Juliana Ramseya rzadko odwiedzają akademiki). - Możesz też załatwić sobie nowy i nie przyznawać się, że go zgubiłeś - doradziła mu, jakby była co najmniej jakąś pozbawioną skrupułów prawniczką. Kiepsko się na tym znała, ale zakładała, że przecież na pewno można to jakoś dorobić albo wziąć jeden z dodatkowych: bo niby co robią w jego budynku, jak nowy człowiek przychodzi do pracy, każą mu czekać pod wejściem jak Neville’owi Longbottomowi?
Wzięła głęboki oddech i chyba postanowiła sobie, że będzie dorosła - wyjaśni mu, że przecież nie jest głupia, oczywiście, że przeszukała całą podłogę i przestanie się z nim przepychać. Zamiast tego Julian postanowił zabłysnąć i Tove nagle usłysza, jak sama mówi: - Julian, ja pierdolę!
Czuła, że robi się teraz trochę czerwona, ale równocześnie była chyba bardziej zirytowana niż zawstydzona - tym bardziej, że przecież to cholerny Julian ustanowił zasadę nierozmawiania o ich seksie. Ona też zerknęła za okno (głównie po to, by na niego nie patrzeć) i zamknęła je z hukiem, może nieco głośniejszym niż było to wymagane. A gdy ponownie na niego spojrzała, znów zaklnęła - tym razem tylko w myślach - i uniosła wysoko brwi, jakby chciała go spytać, czy on jest kurwa poważny z tym swoim ciałem w mokrej, przyklejonej do niego koszuli. Wyjątkowo mało dyskretnie wbiła wzrok w sufit i wzruszyła ramionami. - Tak, gdziekolwiek - nie robiło jej różnicy, czy wykorzysta oparcie krzesła, czy może kaloryfer, ale gdy już się zgodziła, trochę się przestraszyła, czy Julian nie mówił przypadkiem także o koszuli. Musiała więc znów na niego spojrzeć, żeby to skontrolować. - Ale pamiętasz, że to ty przyszedłeś do mnie, nie? - dopytała, bo nie przypominała sobie, żeby jakoś szczególnie namawiała Juliana na wizytę. - Poza tym nie będziesz mi grzebać w rzeczach: nie rozbierałeś się, stojąc w mojej szufladzie, więc nie ma sensu ich teraz przekopywać. Ale możemy, nie wiem, odsunąć łóżko?

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Dzięki – powiedział, unosząc prawą brew i westchnął ciężko. - To nie do końca… nieważne, muszę go znaleźć – skrócił historię, uznając, że miała za dużo elementów, które pozornie faktycznie nie musiały trzymać się kupy. Po pierwsze, Julian nie gubił rzeczy i już sam ten fakt wydawał mu się podejrzany – a co za tym idzie, uruchamiał mu myślenie o tym, że inni też uznają to za bardzo podejrzane. Po drugie, te gówniane pikacze były przypisane i nie do końca mógł tak po prostu zgrywać debila. Po trzecie, był absolutnie przekonany, że jego ojciec nie przepuści nawet tak drobnej okazji, żeby się do niego przywalić – szczególnie że ostatnio praca szła mu naprawdę nieźle i trudno było krytykować go merytorycznie. A przecież dzień Ramsaya seniora nie był udany, jeśli nie przypomniał całemu światu (albo przynajmniej firmie), którego ze swoich synów lubił bardziej. Po czwarte – co jeśli ktoś znajdzie go kiedyś na korytarzu w akademiku i jakimś cudem dowie się, do kogo to należy? Przecież się nie wykręci, a lepiej niż ktokolwiek inny wiedział, że kluczem do przetrwania było dobre alibi. Po piąte (nieświadome) – może po prostu chciał zobaczyć Tove i upewnić się, że… wszystko było z nią okej?
- Już nic nie mówię – zapewnił, unosząc dłonie w geście niewinności i powinna docenić, że nie odniósł się na przykład do tego, kogo i kiedy pierdoliła albo czy to była propozycja. Być może wyraz jej twarzy sugerował, że gdyby to zrobił, mógłby nie przeżyć, a być może miewał czasem resztki mózgu i cała krew nie odpłynęła mu przy niej do penisa (przysięgam, że napisałam PANICZA) – ważne, że się zamknął i tylko trochę zmarszczył, kiedy postanowiła trzaskać oknami. - Co teraz zrobiłem? – spytał, kiedy znów zaczęła się na niego gapić tak, jakby powiedział kolejną głupią rzecz i z kolejnym ciężkim westchnięciem powiesił marynarkę na oparciu krzesła. Całe szczęście nie planował (jeszcze) ściągania z siebie reszty ubrań, a zamiast tego podciągnął trochę wilgotne rękawy i odłożył ręcznik obok marynarki. - Pamiętam, że nie mogłaś znaleźć tego sama, a jestem prawie pewny, że musiał mi wypaść tutaj – odparł, próbując jeszcze samemu sobie wmawiać, że wcale się tu nie pchał. Podejście do łóżka też było dość ryzykowne, ale zrobił te dwa dodatkowe kroki i odsunął je od ściany. - I co? Nie wiem, co tam masz i czy powinienem zaglądać – powiedział natychmiast, i tak zerkając, głównie po to, żeby zaspokoić swoją ciekawość. Regularnie tam odkurzała czy miała stos pojedynczych skarpetek, kabli od ładowarek i innych rzeczy, które łatwo wpadały tam, gdzie nie powinny wpaść? I co go to w ogóle niby obchodziło?

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- Masz to całe… ciało - to ostatnie słowo wypowiedziała z lekką niechęcią, jakby w posiadaniu ciała było coś nieodpowiedniego i Julian powinien się tego wstydzić. Czego by nie mówić, Tove miała chociaż na tyle przyzwoitości, by nie pokazywać mu się w tak wysoce niestosownych stylizacjach. Przez chwilę intensywnie zastanawiała się nad tym, czy wśród tych swoich wszystkich kolorowych narzutek i ciuchów za grosze z lumpeksu, mogłaby znaleźć coś, w co wciśnie się Julian. - Wydaje mi się, że mogę mieć w szafie jakąś bluzę. Chcesz sprawdzić, czy się zmieścisz? - zaproponowała tak neutralnie, jak tylko była w stanie. I z nadzieją, że nie będą teraz musieli rozmawiać, dlaczego Tove ma w akademiku męską bluzę.
Powstrzymała się przed wywróceniem oczami, ale nie udało jej się już ugryźć w język, dlatego spytała: - Jesteś prawie pewny czy po prostu byłoby wygodnie, gdybyś zgubił to u mnie? - nie była głupia, przecież zorientowałaby siię, gdyby po podłodze walał jej się cudzy klucz. A jeśli odwiedził ten bar i schody (no poważnie, schody?) kilka dni później, jego pikacz mógłby zmienić położenie już ze cztery razy. Pokręciła głową, jakby chciała mu powiedzieć, że nieważne, po czym ona też podeszła do swojego łóżka i kucnęła na podłodze. - Ha - powiedziała i sięgnęła ręką w szparę. - Szukałam tej spinki - wyjaśniła i dopiero się zorientowała, że kiedy się nachyliła, koszulka podjechała jej do góry, odsłaniając kawałek pleców. - Ale twoich rzeczy tam nie ma - dodała, pospiesznie obciągając bluzkę (wiem, wiem). Rozejrzała się po pokoju, starannie unikając wzroku Juliana, po czym spytała: - Pod szafą? Sprawdzałam już tam, ale jeśli chcesz, możemy jeszcze raz - zaglądała przecież w każde oczywiste miejsce, ale skoro jej nie wierzył, mogła mu poświecić latarką, żeby sam zobaczył.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Ciało? – powtórzył za nią jakby podejrzewał ją o jakiś udar i kontrolnie spojrzał w dół, na siebie samego. Dopiero teraz zorientował się, o czym mogła mówić i nic na świecie nie powstrzymałoby go od idiotycznie szerokiego uśmiechu. - A, mam – powiedział po prostu i trochę naciągnął tę koszulę, jakby chciał się jeszcze bardziej przed nią powdzięczyć. - Twoją czy jakiegoś twojego byłego? – spytał o bluzę i zmarszczył czoło. - Nieważne, w obu przypadkach sobie odpuszczę – zdecydował jednak zanim zdążyła mu odpowiedzieć. Noszenie ubrań Tove nawet on mógłby uznać za małą przesadę (przynajmniej na tym etapie relacji), natomiast opcja, że jakiś gówniarz zostawiał po jej szafie swoje bluzy nie podobała mu się absurdalnie mocno. Bo co go to właściwie obchodziło, skoro sam miał żonę?
- Mhm, nachodzenie w akademikach dziewczyn, które wykopały mnie z łóżka to moja nowa ulubiona rozrywka po pracy – odparł kąśliwie, ale nawet to nie powstrzymało go od spojrzenia na jej podjeżdżającą koszulkę. Czy naprawdę było z nim tak źle, że kręcił go nawet kawałek pleców dwudziestoletniej astrofizyczki? Czy to dało się jakoś leczyć? - Całe szczęście – powiedział absolutnie bez sensu, gdy dowiedział się, że nie miała tam jego rzeczy (rzeczy? Jakich rzeczy niby, zgubił tylko jedną i z jakiegoś powodu wydało mu się to teraz bardzo ważne). - Z całym szacunkiem, ale mam pewne wątpliwości co do tego twojego sprawdzania, skoro wcześniej nawet nie spojrzałaś pod łóżko – zauważył, brzmiąc wbrew pozorom na bardzo uprzejmego człowieka. Westchnął jednak po raz setny tego dnia i uklęknął przed szafą. - Poświecisz? – spytał, szybko dochodząc do wniosku, że tak może być trochę wygodniej, gdyby miał tam pakować łapy i wyciągać swoje klucze albo przynajmniej kolejne spinki.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Julian mógł sobie odpuścić noszenie jej ubrań, ale widocznie Tove nie zamierzała odpuścić sobie komentarzy. Wzruszyła więc ramionami - lekko, jak gdyby od niechcenia: - W obu przypadkach nie sądzę, że muszę się tłumaczyć z moich byłych chłopaków komuś, kto ma żonę - wytknęła mu. Umawianie się z chłopakami nie było najmocniejszą stroną Tove Rosenthal i raczej nie dochodziła z żadnym z nich do etapu, na którym warto było zostawiać w jej szafie trochę ciuchów, ale nie miała najmniejszego zamiaru, by teraz tłumaczyć się z tego Julianowi. A skoro lubiła się nad nim znęcać, uśmiechnęła się nieco nieoczekiwanie. - Tak samo jak z obecnych chłopaków - nigdy jej przecież nie pytał, czy w tym momencie się z kimś spotyka. A skoro on miał żonę, Tove równie dobrze mogła mieć na boku jakiegoś chłopaka w rozsądnym wieku.
- Ta liczba mnoga jest trochę niepokojąca - zauważyła nieco zduszonym głosem, skoro rozmawiała ze szparą między ścianą a łóżkiem. - Ale wiesz, w sumie to nie jestem tym zaskoczona - tym, że miał więcej dziewczyn, które odwiedzał w ich akademikach po seksie.
Wyprostowała się gwałtownie i zaczerpnęła powietrza, tak jakby zamierzała go właśnie opierdolić, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła. Nie będzie mu teraz tłumaczyć, że jest od niego niższa i lżejsza, więc trudniej byłoby jej samej odsunąć to łóżko, niech Julian się lepiej wypcha tym swoim głupim pikaczem. - Poświecę - dopiero gdy usłyszała, jak wycedziła to słowo, uświadomiła sobie, że z tej frustracji zaciskała szczękę. Wstała, żeby zgarnąć ze swojego biurka długą linijkę, której już wczoraj używała w trakcie poszukiwań i podała ją Julianowi, starannie unikając jego wzroku, gdy musiała klęknąć obok niego. Włączyła latarkę i czekała, aż sam na własne oczy przekona się, że pikacza nie było: ani pod jej szafą, ani pod biurkiem, ani za szafką nocną.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Ugryzł się w język w ostatniej chwili, zanim powiedział jej, że myśli chyba o jego żonie częściej niż on sam. Nie dlatego, że to mogła być nieprawda, zgadywał raczej, że naraziłoby go to po prostu na kolejne docinki z jej strony, a o swoim małżeństwie wolał chyba zwyczajnie nie słuchać. Najchętniej zostawiałby ten temat po prostu za drzwiami za każdym razem, kiedy widział się z Tove, ale skoro skutecznie mu to uniemożliwiała, po prostu spojrzał na sufit tak, jakby błagał go o odrobinę cierpliwości do tej dziewczyny i zabrał się za robotę. Dość bezużyteczną, nie da się ukryć, bo tego, czego szukał, faktycznie nie było nigdzie. Może jednak powinien zastanowić się, czy nie wylądował potem w pokoju kogoś innego? Albo czy jego klucza nie pochłonęło po prostu w ofierze to felerne opakowanie prezerwatyw?
- Okej, nie ma – przyznał wreszcie z ciężkim westchnięciem, siedząc na podłodze. - Wybacz, że zawracałem głowę tobie i tabunowi twoich chłopaków z bluzami – dodał zaraz, nie mogąc się chyba powstrzymać. Skąd wziął mu się z jednej bluzy ten tabun, trudno stwierdzić, może mierzył ją po prostu swoją miarą? Zamierzał już wstawać, brać tę mokrą marynarkę i iść przez piętnaście minut w tej przeklętej burzy, ale udało mu się odrobinę podnieść i zaraz wrócił do poprzedniej pozycji z zaciętą miną. - Martwiłem się, okej? – wypalił nagle, wyraźnie zirytowany. Trudno było tylko stwierdzić, czy na okoliczności, na nią czy na to, że w ogóle otworzył usta. - Zgubiłem to gówno i myślałem, że jest u ciebie, ale przy okazji się martwiłem, bo to przecież… Nie chcę, żebyś miała wyrzuty sumienia albo martwiła się przez coś, co w ogóle nie jest twoim problemem. I nie chcę, żebyś… Nie wiem, jesteś tak cholernie młoda i nie chcę… Nie chodzę po akademikach, szukając sobie na boku dwudziestoletniej dziewczyny, poważnie. W ogóle nie myślę o twoim wieku w kontekście innym niż to, że jest to popierdolone, a ty zupełnie nie wydajesz się… Nie, to byłoby trochę za blisko „dojrzałej jak na swój wiek” i brzmiałbym jak ci wszyscy obleśni faceci, którzy FAKTYCZNIE szukają sobie po akademikach dwudziestoletnich dziewczyn. I nie mów, że na to już za późno – uprzedził, zanim zdążyła się odezwać i skorzystał chyba z chwili pauzy, żeby zebrać myśli. - Nie powinnaś się w ogóle martwić moim małżeństwem, a ja nie chciałem cię… nie wiem, kurwa, wykorzystać? Naprawdę dobrze się z tobą bawiłem i bawiłbym się dobrze też, gdyby nie skończyło się to seksem – skończył z czołem pokrytym głębokim zmarszczkami, bo chyba on sam nie do końca wiedział, o co mu chodziło, co chciał jej przekazać i czym tak naprawdę się martwił.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Uniosła brwi w dość wymownym geście. - Wiesz, kiedy już przepraszasz, mógłbyś chociaż udawać, że ci przykro. Dla lepszego efektu - sarknęła na niego (dzień dobry, tęskniłam), bo w tym momencie czuła się bardziej urażona tym tabunem chłopaków niż gotowa przyjąć jego prośbę o wybaczenie. A kiedy Julian przeszukiwał te same miejsca, w które Tove zdążyła już zajrzeć po dwa razy, zaczęła powoli akceptować, że pogoda jest na tyle paskudna, że i tak będzie musiał zostać w akademiku jeszcze przez jakiś czas, więc tym bardziej głupio.
- A złościsz się na mnie, bo…? - spytała. Rozumiała, że denerwował się tym, że coś zgubił, ale przecież Tove nie zabrała mu tego klucza z kieszeni specjalnie. Może też trochę dramatyzowała, ale była trochę zbyt młoda, by zawsze pamiętać, że nie jest pępkiem świata i cudze emocje nie zawsze muszą być związane z samą Tove. Zupełnie nie spodziewała się jednak tego wszystkiego, co powiedział jej potem i przez chwilę po prostu gapiła się na niego bez słowa. Nie miała pojęcia, jak na to zareagować - no… tak: była młoda i martwiła się jego małżeństwem (a najbardziej tym, że miał z tą swoją żoną dziecko, któremu nie chciała rozbijać rodziny tylko dlatego, że Julian miał ładny uśmiech i mówił jej, że ją lubi). Mimowolnie się uśmiechnęła, gdy kazał jej nie mówić, że już po ptakach, ale niemal równie szybko przestała się uśmiechać, gdy mówił dalej. Nie była szczególnie dumna z tego, jak zareagowała i niezbyt miała ochotę wspominać to, co się wydarzyło w jej pokoju już po tym, jak się ze sobą przespali. Sama nie rozumiała do końca, czemu tak się zachowała: czemu wyrzuciła Juliana ze swojego pokoju, czemu czuła się tak idiotycznie skrzywdzona (i naiwna, bo okazało się, że po prostu szukał sobie towarzystwa na noc, skoro jego żona wyjechała, a między nim i Tove nie wydarzyło się nic wyjątkowego) i czemu się tak głupio spłakała, gdy została w akademiku sama.
- Czekaj - poprosiła, gdy coś jej przeskoczyło w mózgu. Wstała gwałtownie i podeszła do kosza na pranie. - Odwróć się - poprosiła, bo łatwiej było po prostu go przewrócić i wywalić zawartośc na podłogę. Grzebała przez chwilę w rzeczach, aż nagle zawołała: - Ha, mam! - uniosła przy tym rękę, w której trzymała julianowy pikacz. Chociaż mógł go jednak nie chcieć, skoro kilka dni przeleżał między brudnymi skarpetkami (pikacz, nie Julian). Położyła klucz na swoim biurku - widocznie znów wróciła do etapu, gdy unikała wszelkiego kontaktu fizycznego - i wzruszyła ramionami. - Poza tym: raczej nie masz powodu, żeby się martwić, przecież… przecież powiedziałeś mi wcześniej, jak wygląda sytuacja. No i, oczywiście, nikomu nie powiem.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Nie złoszczę się na ciebie – odparł natychmiast. Nie był na nią zły, może najwyżej trochę zirytowany tym, jak to wszystko się z nią toczyło. Przede wszystkim jednak był zły na siebie i już zaraz otrzymał ku temu nowy powód: kiedy on próbował jakoś się wysłowić i powiedzieć, o czym myślał przez ostatnie dni (a przede wszystkim: że w ogóle myślał i to ona była tych myśli głównym tematem), Tove nagle mu przerwała i kazała się odwracać. Nie zastanawiał się dwa razy, po prostu to zrobił, a potem spojrzał na jej znalezisko. - I był w twoich… ubraniach? – dokończył, z jakiegoś powodu powstrzymując się od wspomnienia, że te wszystkie skarpetki faktycznie były brudne – może nie chciał jej potencjalnie zawstydzać? - To moje gratulacje, dziękuję i a nie mówiłem – uśmiechnął się, wstał z podłogi i zgarnął pikacz do kieszeni. Zastanawiał się właśnie, co powiedzieć, kiedy Tove go wyprzedziła i musiał spojrzeć na nią bardzo zaskoczony. - Czy ty mnie słuchasz? – spytał wreszcie. - Nie powiedziałem, że martwię się, że komuś powiesz, tylko tym, że ty możesz nie czuć się z tym wszystkim dobrze. O ciebie się martwię, nie o siebie – zakończył, mówiąc bardzo wyraźnie, bo nie wiedział, jak powiedzieć to w inny sposób. Cholera, po ludzku bał się, że zostawił tak młodą dziewczynę z przeświadczeniem, że jakiś stary typ z hajsem wyrwał ją, przeleciał dla własnej przyjemności i zostawił z wyrzutami sumienia. I o ile z jednej strony właściwie nie była to nieprawda, o tyle Julian bardzo chciał dać sobie poczucie, że może to jakoś załatać. Może próbował też uspokoić swoje szalejące wyrzuty sumienia, może chciał udowodnić sobie, że wcale nie jest złym człowiekiem? Przecież źli ludzie nie martwią się o dobrostan psychiczny przelecianych dwudziestek. Z drugiej strony, pewnie nie martwią się o niego też żonaci faceci. - Pójdę już – zapowiedział. Koszula powoli na nim wysychała, a marynarką może obwiąże sobie głowę, żeby nie oberwać jakąś gałęzią. Jak na zawołanie jednak za oknami porządnie grzmotnęło, a z ust Juliana wyrwało się małe „ja pierdolę”. - Jest tu gdzieś jakieś miejsce, w którym można to przeczekać? Mam kawałek drogi do samochodu – wyjaśnił, pierwszy raz w życiu żałując swojej przezorności.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Pokiwała głową w odpowiedzi i zaczęła mu tłumaczyć, nawet jeśli szybko pożałowała, że w ogóle otworzyła usta. - No… tak, bo jak ty poszedłeś, ja - płakałam - zgarnęłam po prostu moje ubrania… te z podłogi… do kosza na pranie. Twój klucz pewnie tam leżał, a ja nie zauważyłam i wrzuciłam go razem ze wszystkim - wyjaśniła i czuła się trochę głupio, wspominając na głos - nawet jeśli nie wprost - ich ostatni seks. Wcześniej już udowodniła, że nie ma problemu z przywoływaniem tej pierwszej penetracji, ale wtedy Tove nie zrobiła dramy: widocznie własnego charakteru wstydziła się nawet bardziej niż cycek.
- Rozumiem - zapewniła. - To znaczy: rozumiem, co powiedziałeś, ale nie rozumiem do końca… czemu się tym martwisz. Bo przecież… ustaliliśmy już, że to, co się dzieje w twoim życiu, to tylko twoja sprawa i ja mam się nie przejmować twoją rodziną i tym, czy coś zepsuję, jeśli się z tobą prześpię. Więc skoro tak, to moje… uczucia tym bardziej są tylko moją sprawą, a ty nie musisz się tym martwić. Za to byłoby trochę głupio, gdyby ktoś faktycznie zauważył, że drugi raz odwiedzasz akademik i musiałbyś się z tego tłumaczyć. Nie obraź się, ale nie wyglądasz na kogoś, kto mógłby tu mieszkać - i nie chodziło jej nawet o wiek, bardziej o tę jego marynarkę. Nie zamierzała mu się też zwierzać z tego, czy czuje się zraniona albo czy sądzi, że zrobiła okropne świństwo, idąc z Julianem do łóżka - z jej perspektywy oboje byli przecież dorośli, więc nawet jeśli tak było, Tove sama była sobie winna.
- Mhm, powodzenia - skwitowała, gdy Julian zbierał się do wyjścia w taką pogodę. Przez chwilę zastanawiała się nad jego pytaniem, aż wreszcie westchnęła. - Najwygodniej chyba będzie, jeśli zostaniesz tutaj, nie? Wiem, wiem - dodała szybko, zanim zdążył zaprotestować. - Ale tutaj nie będziesz musiał się tłumaczyć, dlaczego utknąłeś w akademiku. Mamy tu też… kuchnię i korytarze, na których możesz postać i poczekać, ale to nie brzmi jak szczególnie dobry pomysł - zwłaszcza gdy odbierasz czasami swoją żonę z pracy i może się okazać, że któryś student cię kojarzy.
Inny niż Tove, oczywiście.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
ODPOWIEDZ