studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Uśmiechnęła się jednym z tych raczej niewesołych uśmiechów. - Wcale nie tak dużo - zapewniła go, zupełnie jakby próbowała się teraz usprawiedliwiać. Nie wiedziała, kiedy znaleźli się w świecie, w którym posiadanie zasad moralnych było czymś złym, ale właśnie tak to odebrała i czuła, że musi się trochę wytłumaczyć. Także przed samą sobą, bo - i nie będzie z tego dumna w poniedziałek - Tove chyba też wolałaby w tym momencie po prostu tych zasad nie mieć. Nie przejmować się jego rodziną ani swoją (bo to się trochę przecież łączyło, jakby skrzywdzenie tej jego bezimiennej córki, wojującej dwunastoletniej wegetarianki, wiązało się ze skrzywdzeniem małej Tove - tej naprawdę małej, bo teraz uważała się przecież za absolutnie dorosłą) i w ogóle za dużo nie myśleć, a zamiast tego po prostu go teraz pocałować i zabrać Juliana do swojego pokoju w akademiku.
- To te martwe gwiazdy, sam się podstawiłeś - podpowiedziała mu i uśmiechnęła się lekko, gdy okazało się, że coś mu, kurwa, robi. Skoro w tym duecie to jej przypadła rola tej porządniejszej, to przecież nie Tove postanowiła wspólnie gapić się w niebo. Ona postanowiła jedynie wciąż próbować chować się za żartami, jakby to miało w czymkolwiek pomóc. A potem dziwić się, że widocznie nie pomaga - tak samo jak nie pomagała świadomość tego, że ona miała dopiero dwadzieścia kilka lat, a Julian miał dziecko i żonę. I, tak po prostu, że to był okropnie zły pomysł.
Zagryzła wargi, dalej próbując ignorować to, że mrowienie rozchodziło się już po całym jej ciele, tak bardzo chciała, żeby Julian jej dotknął. Gdyby usłyszała coś podobnego za kilka lat - to, że nikt nie musi wiedzieć - pewnie uznałaby, że nie może się na to zgodzić za żadne skarby. Ale teraz Tove nie miała nawet dwudziestu dwóch lat, dlatego wpatrywała się w niego intensywnie, wciąż z lekkim wahaniem wypisanym na twarzy. - A jeśli twoja żona się dowie? - spytała i sama szybko sobie przypomniała, że przecież, z tego co Julian mówił, jego żona i tak już wiedziała. Wzięła głęboki oddech: - Musisz mi to obiecać, okej? Że… że nie rozbiję ci małżeństwa - ani nie zniszczy domu Connie. A jeśli miałaby kogoś tym skrzywdzić, to - zgodnie z ich układem - widocznie jedynie samą siebie.
Istniał jeszcze jeden problem. - Nie mam w pokoju prezerwatyw - powiedziała, dając mu tym samym znać, że decyzja najwyraźniej już została podjęta.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Trzymajmy się z daleka od moich kolegów i myślę, że będziemy bezpieczni – powiedział. Laine nie dowiedziała się wcześniej, nie musiała się przecież dowiedzieć też potem. Pewnie prościej byłoby, gdyby nie miała czego się dowiadywać, ale Julian nie ukrywał już nawet, że aktualnie myślał wyłącznie kutasem i najwyraźniej tymże kutasem postanowił być wobec osoby, której ślubował miłość i wierność kilkanaście lat temu. - Nie rozbijesz mi małżeństwa – zapewnił ją tak spokojnie, jakby był w stanie przewidzieć przyszłość. A może wiedział, że nie było już czego rozbijać?
Na moment znowu zamilkł, mimo wszystko chyba zaskoczony odpowiedzią Tove. Jeszcze jedną nieznośną chwilę po prostu się w nią wpatrywał, a potem zerknął szybko przed siebie, gdzieś ponad jej głowę. - Myślę, że po drodze sobie poradzimy – mruknął. Jakiś sklep całodobowy albo inna stacja przecież musiały coś mieć, nie? Zaraz wrócił do niej spojrzeniem, tym razem z zaczepnym uśmiechem. - To znaczy…? – upewnił się, czekając, aż potwierdzi, że owszem, to znaczy. A kiedy tylko to zrobiła, przyciągnął ją do siebie i nie zwlekał z pocałowaniem jej już ani sekundy dłużej. Szybko okazało się jednak, że to nie był dobry pomysł – zupełnie nie dlatego, że nie powinien jej w ogóle nigdy całować, ale dlatego, że droga do sklepu i akademika nagle stała się nie do zniesienia, przerywana nieskończonymi pauzami na kolejne pocałunki i próbę znalezienia niecierpliwym dłoniom jakiegokolwiek miejsca.
Nie miał pojęcia, jak weszli do akademika i w życiu nie trafiłby drugi raz do jej pokoju, bo kiedy Tove otwierała drzwi, jego interesowało tylko całowanie jej po karku i rozpinanie jej szortów. W środku wystrój zajmował go jeszcze mniej i nie przejął się za bardzo nawet kiedy wyrżnął się stopą o jakąś szafkę, której zupełnie się nie spodziewał w niewielkiej przestrzeni. Teraz mało rzeczy obchodziło go bardziej niż to, że wreszcie mógł znowu całować te piegowate obojczyki, że nie chciał, żeby kiedykolwiek przestawała go dotykać i że ktoś, kto bardzo nienawidzi ludzi, postanowił zapakować te nieszczęsne prezerwatywy w najbardziej skomplikowane pudełko świata. Najwyraźniej na drodze nie mogła im stanąć dzisiaj jednak ani taśma na bokach pudełka, ani niczyje żony i córki, bo już kilkadziesiąt (powiedzmy) minut później oddechy mogły zacząć im się wyrównywać, a mózgi powoli wracać na swoje miejsce. Albo i nie – chyba trudno było tak po prostu odzyskać mózg, kiedy z racji na rozmiary łóżka nadal musieli leżeć tak blisko albo i na sobie, a dłoń Juliana wciąż powoli przesuwała się po plecach Tove. - Naprawdę codziennie na tym śpisz? – spytał nagle, trochę jakby zachrypnięty, wbijając łokieć w niewygodny materac. - Okej, nie wiem, czego oczekuję po łóżkach w akademiku – poprawił się zaraz. Nie wiedział też, czego można oczekiwać od typa przed czterdziestką, który uprawiał seks w akademiku, ale to dotrze do niego zaraz.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Mogło być o wiele gorzej - pomyślała Tove Rosenthal.
Oczywiście nie teraz: kilka miesięcy temu, gdy pierwszy raz zobaczyła swój pokój w akademiku na żywo. Nie był idealny, ale wydawał się być… rozsądnym rozwiązaniem (niespodzianka, jeszcze niedawno Tove zdarzało się podejmować sensowne decyzje, gdzieś między jednym a drugim seksem z żonatym facetem): nie mogła przecież zamieszkać z matką i Mathilde na stałe, a żaden z rodziców nie palił się do wynajmowania jej mieszkania poza kampusem. Poza tym, umówmy się, wprowadzając się tu, Tove wcale nie planowała, że będzie sprowadzać sobie do akademika jakichś typów ze świeżo kupioną, nieco felerną paczką prezerwatyw. Nigdy nie przeczytała też żadnego regulaminu tego miejsca, więc nie do końca wiedziała, czy przemycanie tu Juliana po nocy nie było przypadkiem łamaniem jakichś zasad. Z drugiej strony, chyba lepiej już zamknąć się z nim w pokoju niż obmacywać się na klatce schodowej - a było dość blisko, bo gdy wspinali się schodami na górę, gdzieś koło drugiego piętra, gdy Tove zaczęła go znów całować, przez moment miała wątpliwości, czy uda im się dotrzeć do odpowiedniego pokoju.
Na szczęście - zwłaszcza dla innych studentów - udało im się, a Tove mogła teraz leżeć z głową gdzieś na żebrach Juliana i dość bezmyślnie gapić się na swój pokój w świetle lampki nocnej (no cóż, chciała go widzieć). Czuła się teraz trochę skrępowana tym, że na fotelu leżało trochę jej ciuchów, na biurku panował bałagan, a jej łóżko mieściło jakieś półtorej osoby zamiast dwóch.
A może po prostu krępowało ją to, że poszła do łóżka z facetem, który miał córkę i żonę.
- Hm? - podniosła głowę, by na niego spojrzeć. Tusz do rzęs jej się rozmazał i wciąż była trochę zarumieniona. Zmarszczyła czoło. - Co chcesz teraz usłyszeć? Że zwykle staram się spać na jakichś typach, których tu przyprowadzam, bo to zdrowsze dla mojego kręgosłupa? - teraz w końcu leżała trochę bardziej na nim niż na materacu i było jej całkiem wygodnie. - Proszę szanować moje łóżko - dodała jeszcze, bo nie wiedziała, co innego miałaby mu powiedzieć. Że jak mu się nie podoba, to trzeba było iść do swojego porządnego łóżka, gdzie czeka jego żona?
Powoli wypuściła powietrze. Jezu, inni ludzie też zawsze czują się tak niezręcznie po seksie? Ostatnim razem też tak było? - Chcesz wody? - spytała.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Pewnie byłoby zdrowiej, gdyby on też czuł się niezręcznie czy skrępowany już teraz. Ale nie, zamiast tego był nieznośnie rozluźniony, z zadowolonym uśmiechem na twarzy, zupełnie jakby miał jakiekolwiek prawo krytykować jej materac. Wiedział, że wyrzuty sumienia przyjdą później. Kiedy wróci do swojego domu, zobaczy plecak Constance rzucony w kąt salonu, kiedy w niedzielę wieczorem wrócą z Laine do domu i żona spyta go, jak mu minął weekend. Kiedy położy się z nią do łóżka. Doskonale wiedział, że na to wszystko jeszcze przyjdzie pora i chyba dlatego teraz, dopóki jeszcze przez chwilę był tu, nie zamierzał na to pozwolić. Ukarze się sam, adekwatnie, kiedy wróci do rzeczywistości.
- Chyba wolałbym nie, lubię czuć się wyjątkowy – przyznał, mimowolnie marszcząc się trochę na myśl o tych wszystkich innych typach, na których mogła trzymać swoją głowę. Nie rościł sobie do Tove absolutnie żadnych praw i wiedział, że mogła tu zapraszać kogokolwiek sobie tylko życzyła, ale chyba aktualnie ani trochę nie potrzebował o tym myśleć. - Przepraszam – powiedział od razu, ale zamiast do Tove, mówił ewidentnie do materaca. - Szanuję twoje łóżko, świetnie się dzisiaj sprawowało – zapewnił ją z rozbawieniem. - Masz tu... – zaczął, kiedy zauważył jej tusz, delikatnie ujął jej brodę w palce i spróbował zetrzeć go kciukiem. - Chyba pogorszyłem sprawę – stwierdził, ściągając nieco brwi. - Ale miałem rację, kiedy mówiłem, że w każdym wydaniu jesteś ładna – dodał zaraz. Krytykowanie dziewczyny zaraz po seksie nawet w jego głowie brzmiało jak bardzo zły pomysł, poza tym ani trochę nie kłamał. Była dużo bardziej niż ładna – zarumieniona, rozmazana, roztrzepana, tuż obok niego.
Pokręcił głową po jej pytaniu i przez chwilę przyglądał jej się już nie tyle tak, jakby zaraz miał ochotę na powtórkę sprzed paru minut, ale raczej uważnie, jakby próbował coś z jej wyrazu twarzy wywnioskować. - Chyba powinien już iść, co? – spytał wreszcie, przesuwając palcami wzdłuż jej kręgosłupa. Przecież nie będzie jej ułatwiał wyganiania go z łóżka.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Uniosła wymownie brwi, patrząc na niego z czymś, co równie dobrze można było potraktować jako rozbawienie, jak i politowanie. Może z ich dwójki tak naprawdę to Tove miała dość wątpliwy kręgosłup moralny i zaraz okaże się, że po prostu bezczelnie go wykorzystała, skoro była dla niego miła tylko dopóki się ze sobą nie przespali? - Okej, w takim razie codziennie na tym śpię - zapewniła. - Poza tym wcale nie jest taki zły, daje radę - dodała jeszcze (mając na myśli, oczywiście, spanie na nim, a nie seks, bo Tove miała jeszcze trochę wstydu) i w pierwszym odruchu chciała kontynuować to odpytywanie Juliana, które zaczęła jeszcze w barze, a co za tym idzie - spytać, na jak burżujskim materacu śpi on. W porę przypomniała sobie jednak, że chyba wcale nie chce znać odpowiedzi na to pytanie, tak samo jak wcale nie chciała teraz myśleć o jego żonie. Gdzie teraz była? Czekała na niego?
- Nie przejmuj się, później to sobie zmyję - zapewniła, ale, trochę jakby sama sobie przecząc, sama uniosła dłonie, by spróbować pozbyć się tuszu spod oczu. Robiła to po omacku, nie mówiąc już o tym, że nie była pewna, czy właśnie o to chodziło Julianowi (inna sprawa, że chyba ze wszystkich rzeczy, które mogły dzisiaj znaleźć się na jej twarzy i wymagały zmycia, Tove stanowczo preferowała rozmazany tusz do rzęs). Wytarła dłoń prosto o prześcieradło i uśmiechnęła się pod nosem. - Aktualnie byłoby trochę głupio, gdybyś powiedział cokolwiek innego - wytknęła mu. Nie tylko ze względu na nią, ale trochę przypał krytykować własny gust i podejmowane decyzje.
Nieświadomie wstrzymała oddech, gdy ją dotknął, ale szybko wzięła się w garść i pokiwała głową. - Chyba tak, jeśli nie chcesz spędzić na tym materacu reszty nocy - sam przecież skarżył się, że było mu niewygodnie. A Tove nie miała pojęcia, czego sama by chciała: czy wolała, żeby już sobie poszedł, czy jeszcze chwilę został. Nie miała też widocznie pojęcia, jakie tematy warto poruszać po seksie, bo zanim zdążyła się powstrzymać, usłyszała, jak sama pyta: - Twoja żona… nie będzie miała nic przeciwko temu, że późno wrócisz?

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Nie wiem, zawsze komplementuję wyłącznie prosto z serca i całkowicie szczerze – zapewnił ją dość uroczystym tonem, pomijając zupełnie to, że z racji samego zawodu nie warto mu było ufać. Chociaż tutaj nie kłamał ani trochę, przecież zachwycał się nią przez cały wieczór i miał trochę przyjemne, a trochę niepokojące wrażenie, że widok z teraz może zostać mu w głowie na trochę zbyt długo.
- A ty co o tym myślisz? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Ten konkretny materac faktycznie nie był jego wymarzonym miejscem na spanie, ale nie musiał też zrywać się z łóżka i uciekać do siebie już w tej sekundzie – zostawiał tę decyzję jej. Istniało spore prawdopodobieństwo, że gdyby chciała, żeby został na noc, nawet perspektywa bolących pleców mogłaby nie namówić go do wyjścia. Może dlatego, że wiedział, że wybory dzisiejszej nocy trzymały się jakoś kupy tylko dopóki był w tym pomieszczeniu? Trochę jakby za drzwiami pokoju w akademiku czekała go rzeczywistość, z którą nie miał zamiaru się dzisiaj stykać. No, przynajmniej dopóki nie usłyszał kolejnego pytania.
- Tove... – westchnął ciężko i zamknął na chwilę oczy. Miał za sobą bardzo przyjemny wieczór i fajny seks, myślenie o Laine było ostatnim, na co miał teraz ochotę. - Nie, nie będzie miała nic przeciwko. Nie ma jej przez cały weekend – wyjaśnił po chwili, przypominając sobie, jaka była przejęta jego związkiem jeszcze jakiś czas temu. Westchnął jeszcze raz, przekręcił się odrobinę, żeby móc wygodniej na nią spojrzeć i odgarnął jej z twarzy włosy. - To naprawdę nie jest nic, czym powinnaś się przejmować – powiedział łagodnie. - Cokolwiek by się nie wydarzyło, to… moja odpowiedzialność, okej? Poza tym... – wzruszył ramionami. - To nie tak, że żyję w świetnym, pełnym miłości związku i ryzykuję dla czystej rozrywki. Mój związek... – urwał, bo nie spodziewał się zupełnie, że seks z Tove zabierze go w takie rejony. - Nie wiem. Może tak już to wygląda w małżeństwach – zakończył dość nieskładnie, przesuwając palcami po jej policzku i linii żuchwy, a kciukiem zahaczając o jej dolną wargę. - Dobrze się dziś z tobą bawiłem. I nie mam na myśli tylko seksu, chociaż seks był bardzo dobry. Mam na myśli cały wieczór – przynajmniej tyle – może przestanie martwić się o cudze żony?

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- Nie wiem - odpowiedziała i uśmiechnęła się, trochę jakby chciała go od razu za to przeprosić. To nie było tak, że wiedziała, ale z jakiegoś powodu nie chciała mu powiedzieć: naprawdę, najzwyczajniej w świecie, nie miała pojęcia. W jakimś sensie chyba też nie wiedziała, jak to powinno teraz się odbywać - miała raczej nędzne doświadczenie w podobnych sytuacjach i raczej nie spędzała wieczorów, zastanawiając się, czy powinna wyprosić kogoś ze swojego pokoju, czy może jednak ma wystarczająco żarcia, żeby rano starczyło dla dwóch osób. - Biorę pod uwagę, że może nam być tutaj niewygodnie na dłuższą metę - na przykład gdyby został na noc, nie miała na myśli reszty roku akademickiego. - Ale… nie zamierzam też próbować się cię pozbyć już w tej chwili, jeśli nie musisz jeszcze jechać. Tym bardziej, że biorę pod uwagę, że możesz nie wiedzieć, jak się stąd wydostać i będę musiała cię odprowadzać - uśmiechnęła się, bo skoro gubił się tu nawet w ciągu dnia, miała solidne podstawy, by uważać, że nocą Julian tym bardziej potrzebuje pomocy. A jej wcale nie chciało się teraz wychodzić z nim z pokoju i łapać mu jakiegoś ubera - trochę z lenistwa, oczywiście, ale też dlatego, że poza jej pokojem musieliby chyba wrócić do starych ról: on był poważnym adwokatem z dzieckiem i żoną, a Tove młodą laską, która powinna trzymać się od niego z daleka.
- Przepraszam, wiem, że to nie moja sprawa - zapewniła szybko, akceptując (albo chociaż próbując…) to, że wcale nie musi jej teraz opowiadać o tym, czy Laine czeka z kolacją. Równie szybko zaczęła żałować, że w ogóle spytała, bo jedyne, co była w stanie mu odpowiedzieć, to: - O.
Poczuła się okropnie głupio. Oczywiście, że jego żona wyjechała. Julian miał wolny weekend i postanowił kogoś puknąć na mieście, czego ona się w ogóle spodziewała? Że jest jedyną dziewczyną, której mówi takie rzeczy? To przecież idiotyzm, a jeszcze bardziej idiotyczne było to, jak absurdalnie przykro jej się teraz zrobiło.
- Świetnie, cieszę się, że miałeś miły wieczór, kiedy twoja żona wyjechała - powiedziała sucho i usiadła. Przyciągnęła zgięte w kolanach nogi do klatki piersiowej, żeby choć trochę się zasłonić i pociągnęła nosem. - I nie chcę nawet słuchać tego cokolwiek się nie wydarzy. Umówiliśmy się na coś, pamiętasz? Obiecałeś mi, że to niczego nie zmieni w twoim… twoim małżeństwie.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
I… to by było na tyle?
Jeszcze zanim usłyszał to „o”, miał już przeczucie, że ta rozmowa nie ma szansy skończyć się dobrze. Nie dlatego, że miał tu jakieś szczególne zrozumienie dla jej wątpliwości – w końcu jakie warunki były bardziej komfortowe niż wyjazd Laine i Connie? Lepiej by było, gdyby wyszedł na ruchanie, gdy żona czekała na niego w domu albo przeszkadzała im telefonami? Nie było raczej najmniejszej szansy, żeby sam z siebie domyślił się, do jakich wniosków doszła Tove, również dlatego, że aktywnie unikał myślenia. Bardzo ułatwiało to prowadzenie podwójnego życia i funkcjonowanie na co dzień w warunkach, które nie tylko go nie cieszyły, ale jeszcze do tego regularnie unieszczęśliwiały. Nie myślał więc i teraz i zacisnął po prostu szczękę, gdy stało się jasne, że już po ptakach. - Wiem, niczego nie zmieni – powtórzył, czując narastającą irytację. Naprawdę musieli do tego wracać? Naprawdę temat jego rodziny i małżeństwa był teraz najistotniejszy? A może po prostu denerwowało go to, że ktoś inny myślał trzeźwiej, sensowniej i dużo empatyczniej od niego, podczas gdy Julian od lat wypierał to, jak beznadziejnie potrafił się zachowywać? Spojrzał jeszcze raz na odsuniętą od niego Tove i nie potrzebował chyba żadnych innych sygnałów. Wysunął się spod kołdry i wyciągnął rękę po swoje bokserki, żeby nie musieć szukać reszty ubrań z gołym tyłkiem. - To już chyba pora, żebym szedł – powiedział, podnosząc spodnie. Ubrał się szybko i powstrzymał od stwierdzenia, że jednak chętnie napiłby się jeszcze wody. - Gdyby cokolwiek się działo albo… gdybyś po prostu miała ochotę, możesz się odezwać – mruknął jeszcze, nie do końca wiedząc po co. Aktualnie był chyba przede wszystkim zirytowany, po równo na Tove i na siebie. Albo głównie na siebie, ale jego nowa dwudziestojednoletnia przyjaciółka przypominała mu po prostu, że może wypadałoby czasem pomartwić się o rodzinę, którą miał w domu. - Nie wychodź, jakoś trafię do wyjścia – zapewnił jeszcze, zanim wyszedł, bo przypomniał sobie, że czeka go zaraz kluczenie po korytarzu. Była mała szansa, że trafi bezbłędnie, ale chciał już chyba po prostu sobie iść. Do swoich wyrzutów sumienia, do swojego rozdrażnienia, do nudnego życia, w którym nikt nie miał ulubionego koloru lodów.
Jeszcze się kurwa najlepiej, Ramsey, zakochaj.

tove rosenthal żegnam na rekordowej stronie
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ