studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Przekrzywiła lekko głowę, przyglądając mu się z ciekawością. - A, przepraszam bardzo, myślałeś, że ile ja mam lat? - bo to, że była dwudziestodwulatką, wydawało się Tove zupełnie oczywiste i naturalne. Nie miewała kolegów z dużą różnicą wieku, większośc czasu spędzała z ludźmi w zbliżonym wieku - w szkole, a potem na uczelni, więc tak naprawdę rzadko musiała odpowiadać na pytania o wiek, bo ten był oczywisty. Może zaraz się zdziwi, jak Julian powie jej, że wygląda jak starsza pani z własną dwunastoletnią córką.
- Pewnie ubezpieczyciel - zauważyła, przekonana, że jest teraz bardzo rozsądną dorosłą (nawet jeśli prawda była taka, że nie miała najmniejszego pojęcia w temacie ubezpieczeń). Słysząc kolejne pytanie, pokiwała głową z taką miną, jakby uważała je za świetne i bardzo przemyślane. Okazuje się, że Tove jednak bardzo łatwo zaimponować, zwłaszcza gdy najpierw dasz jej piwo. - Od siedmiu schodków - zadecydowała, ale na palcach pokazała mu sześć.
Wzruszyła lekko ramionami: - A komukolwiek się podoba? - spytała niemal podejrzliwie. Ciężko było jej w to uwierzyć - akceptowała, że ludzie zaciskają zęby i przechodzą przez prawo, żeby móc pracować w tym zawodzie, ale żeby ktoś dobrze się bawił na tych studiach? Nie wmówicie jej, że ktoś taki istnieje. Uśmiechnęła się i już, zupełnie odruchowo, chciała powiedzieć, że to nie jego sprawa, ale w porę sobie przypomniała, że teraz są kumpelkami. - Astrofizykę - co mogło być równocześnie odpowiedzią na to, czemu nie podobało jej się prawo.
- Masz sprawiedliwość - zaprotestowała. - Ty mnie nie dotykasz, a ja ciebie też nie zamierzam, jesteśmy kwita. Ale jeśli nie chcesz, żebym o tym mówiła, to nie ma sprawy. Od tej pory żadne z nas nie wspomina o twoim penisie, okej? Ani o moim - skoro chciał równość, to ją miał. Dopiero po chwili mocno zmarszczyła czoło, gdy przypomniała sobie, że gdy ostatnim razem sprawdzała, nie miała penisa - nic się nie zmieniło od czasu, gdy Julian również tam zaglądał.
To mogło świadczyć o Tove bardzo źle, ale cóż - nawet nie zorientowała się, że Julian nawiązuje do swojej córki. W jej świecie maratony Harry’ego Pottera wciąż można było sobie urządzać bez dzieci, z rówieśnikami albo w pojedynkę, więc nie przyszło jej do głowy, że prawie czterdziestolatkowie tego nie robią. Uśmiechała się więc na wieść o kolejnych rewelacjach, aż wreszcie zaproponowała: - Mogę ci pokazać inne gry na telefon, jeśli chcesz - zasugerowała. Miała ochotę spytać go o tego brata i chyba szukała właśnie sposobu, żeby zrobić to delikatnie, gdy padło pytanie o karaoke. Zastanowiła się chwilę. - Musiałbyś podciągnąć koszulkę i pokazać, że masz tam ładunek wybuchowy albo inny karabin, którym możesz wszystkich rozstrzelać. I zagrozić, że zrobisz tu masakrę, a potem zniszczysz cały kontynent jakąś bronią nowej generacji. Gdybym miała zaśpiewać, żeby ocalić świat, to bym się zastanowiła i może to zrobiła - wyjaśniła. Wzięła łyka piwa i dodała: - Ale lubię musicale. Więc gdybym musiała śpiewać, to pewnie coś z nich. Może… Sweeney Todd, no wiesz: I'll never see Johanna and I'll never hug my girl to me… - zanuciła to tak nisko, jak była w stanie, po czym dodała już normalnie: - To dobra piosenka na karaoke, też dlatego, że tam wcześniej się śpiewa: They all deserve to die! - uśmiechnęła się szeroko, wyraźnie dumna z odpowiedzi. Wzięła jeszcze jednego łyka i spytała: - W jakim byłbyś domu w Hogwarcie? - to ważne.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Dwadzieścia… więcej – odparł, wzruszając ramionami z jakąś bezradnością. Prawdę mówiąc po prostu nie myślał. Wiedział, że była studentką i dla własnego komfortu na tej informacji się zatrzymał. Potrzebował więc chwili albo siedmiu, żeby jakoś to przetrawić i zastanowić się, czy mówiło to coś o nim. Jezu, czy był swoim ojcem, którego każda z trzech kolejnych żon była młodsza od poprzedniej?
- Całe szczęście, że znam kilku niezłych adwokatów – powiedział bardzo rozbawiony, bo jak tak miały wyglądać zawierane przez nich umowy, to mógł być w czarnej dupie.
Na pytanie o prawo po prostu się zaśmiał, bo on też żył w przekonaniu, że tych studiów nie lubił nikt normalny. Większość jego znajomych robiła w tej branży i z samych studiów miał wspaniałe wspomnienia, ale zajęcia odgrywały w nich najmniej istotną rolę. - Poważnie? – spytał, nagle bardzo zaskoczony. Gdyby miał strzelać, co studiowała, pewnie nie trafiłby nawet po tygodniu, więc po raz kolejny tego dnia pozwolił sobie posiedzieć w tym szoku i zorientować się, że może jednak zupełnie nic o tej dziewczynie nie wiedział.
- O twoim penisie? Poczekaj, muszę w takim razie przemyśleć tę umowę, bo zaczyna być ciekawie – ostrzegł. On też żadnego penisa (poza swoim, rzecz jasna) sobie nie przypomniał, więc tym bardziej nie wiedział, czy powinien dobrowolnie odcinać się od tych tematów.
- Koniecznie – powiedział, kiedy zaproponowała mu pokazanie innych gier, nawet jeśli niczego poza tetrisem do szczęścia nie potrzebował. - Mogę podciągnąć koszulkę, ale obawiam się, że na tym koniec – oznajmił trochę jednak zawiedziony. Przynajmniej dopóki Tove jednak nie zdecydowała się… zacząć śpiewać? Natychmiast się wyszczerzył, napił piwa i zaczął jej bardzo teatralnie bić brawo, kiedy skończyła. - Nie mam pojęcia, czym jest ten cały Todd i nie wiem, czy w życiu widziałem jakiś musical, ale czuję się zaszczycony, że jednak mi śpiewasz – oznajmił, bardzo z siebie zadowolony. - I nawet jeśli chcesz tu wszystkich wymordować – dodał jeszcze, żeby nie miała wątpliwości, że akceptował ją z całym pakietem. - W tym mądrym – odparł bez wahania (na maksa był ślizgonem, ale córka powiedziała mu, że to przypał). - I ty chyba też, co? Jak duży mózg trzeba mieć, żeby studiować… astrofizykę? To znaczy fizykę i jeszcze astro? – nawet nie ukrywał, że był pod bardzo dużym wrażeniem tego, czego się od niej dowiedział. - Jacy ludzie studiują astrofizykę? Bo w życiu nie powiedziałbym, że… tacy – wykonał nieokreślony ruch ręką i zaraz zorientował się, jak to zabrzmiało. - Nie dlatego, że wyglądasz głupio, bo w ogóle nie wyglądasz. Dlatego, że wyglądasz… no wiesz. Ładnie? Nie, chyba nie chcę powiedzieć, że ładni ludzie nie mogą umieć fizyki. Ani tym bardziej, że kobiety, na pewno nie próbuję powiedzieć, że kobiety, kobiety jak najbardziej mogą i powinny umieć fizykę. To znaczy… nie powinny, jeśli nie chcą, ale mogą, jeśli chcą – zmarszczył się mocno, kiedy zorientował się, że trochę się zaplątał. - Wyglądasz mądrze i ładnie, a jako kobieta możesz robić, co tylko chcesz, po prostu… w życiu bym nie zgadł – nie był pewny, czy udało mu się jakoś wybrnąć, ale przynajmniej chyba bardziej się nie zakopał?

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- Miało być sprawiedliwie - przypomniała mu. - Nie twierdzę, że mi wyrósł, odkąd się widzieliśmy, mówię tylko… - urwała nagle, patrząc na Juliana z lekką konsternacją. - Czy to nie jest łamanie naszych reguł? Opowiadanie o moim hipotetycznym penisie, gdy nie opowiadamy o twoim? - a Tove, wbrew pozorom, była bardzo praworządna i zawsze starała się trzymać zawieranych umów. Chyba że była to umowa małżeńska zawierana przez kogoś innego, jak widać, te jej aż tak bardzo nie przeszkadzały (nie, żeby była z tego szczególnie dumna).
Wymownie wywróciła oczami w odpowiedzi. - Myślałam, że mogę ci ufać - powiedziała niemal oskarżycielsko - efekt był tym bardziej dramatyczny, że tak naprawdę, na tym etapie, wcale nie uważała Juliana za kogoś szczególnie godnego zaufania. - Mamy to spisać czy co? Skoro nie dotykamy się i nie rozmawiamy o tym, że się kiedyś dotykaliśmy, to i nie rozbieramy się w swoim towarzystwie - spojrzała na niego tak, jakby chciała go spytać, czego on nie rozumie.
Gdyby wiedziała, że właśnie wpada w jego sidła, pewnie dwa razy by się zastanowiła, ale cóż, było już za późno. Gdyby została oskarżona, że się trochę zaczerwieniła, natychmiast ty się tego wyparła, ale zrobiła się pod tymi swoimi piegami bardziej różowa niż chwilę wcześniej. - Nie mówiłam nigdy, że jestem fizycznie niezdolna do śpiewania - próbowała się bronić. - Mówiłam tylko, że gardzę karaoke - różnica była znacząca.
Ich dotychczasowe doświadczenia sprawiły, że gdy rozmowa zeszła na jej studia (tuż po tym, jak Tove pokręciła głową na znak, że nie byłaby Krukonką), nie przyszło jej do głowy, że Julian próbuje właśnie ją szczerze komplementować. Była raczej przekonana, że właśnie się podśmiewa, więc sama trochę się spięła. - Studiuję astrofizykę w Cairns, mój mózg jest pewnie standardowych rozmiarów - przypomniała mu, że to nie żaden Harvard. - Trochę powinny - wzruszyła ramionami. - To znaczy, nie pod groźbą rozstrzelania w trakcie karaoke, ale nie sądzę, żeby komuś kiedyś zaszkodziło to, że ogarniał podstawy fizyki. I nie wiem, kto studiuje, ludzie, którzy lubią czarne dziury i galaktyki? Nie musisz być specjalnie ładny - zapewniła. - Jesteś głodny?

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Umowa póki co dotyczyła dotykania i prawdziwych penisów, kwestii hipotetycznych jeszcze nie poruszyliśmy – oświadczył, jak na adwokata przystało szukając dziury w całym. - Nie mam nic przeciwko rozmowom o moim hipotetycznym penisie, tylko nie jestem pewien, jak to się ma do posiadania prawdziwego. Miałby być w tym samym miejscu czy na przykład na czole? – upewnił się. Jego umowy interesowały za to głównie w kontekście pracy, niekoniecznie w życiu (i małżeństwie również). Nie był człowiekiem szczególnie słownym, zwłaszcza kiedy mówił, o której wróci do domu, nie miałby też nic przeciwko, żeby ustalenia z Tove zmodyfikować w pół sekundy, ale chyba chwilowo nie zależało mu jakoś mocno na pokazywaniu się z tej gorszej strony.
- Przecież to ty zaczęłaś – oburzył się, celując w nią oskarżycielsko piwem. - Ja tylko odniosłem się do tego, które z twoich żądań byłbym w stanie zrealizować – nie dało się ukryć, że w rozbieraniu się miał zdecydowanie większe doświadczenie niż w konstruowaniu bomb i podbijaniu świata.
- Nieważne, jesteś w barze karaoke i zaśpiewałaś, mi to wystarczy do szczęścia – wzruszył ramionami, kompletnie nie przyjmując jej tłumaczeń. A może po prostu za bardzo rozproszył go ten rumieniec, ledwo widoczny przy barowym oświetleniu. Może powinni dodać do umowy jakiś punkt o tym, że Tove powinna nosić na głowie torbę albo on zawsze powinien rozmawiać odwrócony do niej plecami?
- To dalej astrofizyka – przypomniał jej, pocierając dłonią brodę w zastanowieniu. Jasne, był łatwy i leciał na ładne dziewczyny, ale kiedy już zdarzało mu się poznać kogoś bardziej, okazywało się, że mądrzy ludzie bardzo Julianowi imponowali i chętnie przebywał w ich towarzystwie (może miał nadzieję, że coś mu z tej inteligencji skapnie). W obecnej sytuacji kolejny powód, żeby lecieć na Tove byłby dość kłopotliwy, ale przecież był pod wrażeniem czysto po przyjacielsku, nie? - To co robiłaś na prawie, skoro lubisz czarne dziury i galaktyki? – spytał, najwyraźniej uważając historię edukacyjną Tove za jakiś szczególnie ciekawy wątek. - A chcesz wyjść coś zjeść? – odpowiedział pytaniem na pytanie. - Bo nie wiem, czy jestem głodny, ale chętnie bym się przewietrzył.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Zacisnęła lekko wargi, próbując powstrzymać się od śmiechu, gdy została poproszona o umiejscowienie tego hipotetycznego penisa. Cudem zdołała się powstrzymać od każdej z niepoprawnych odpowiedzi, które przyszły jej do głowy i powoli wypuściła powietrze z płuc. - Jest wymyślony, dzięki czemu możesz go mieć, gdzie tylko sobie wymarzysz - zapewniła go uroczyście. Nie chciała w to wchodzić głębiej nawet w żartach - umawiali się na koleżankowanie się, a przypominanie sobie, jak wygląda ciało Juliana, by znaleźć tam najlepsze miejsce na drugiego fiuta, nie wydawało jej się szczególnie przyjacielskie. Uznała, że za bycie taka dorosła zasłużyła na łyka piwa.
Uniosła brwi, patrząc na niego tak, jakby chciała się dalej kłócić, ale ostatecznie sięgnęła po argument poniżej pasa: - Powinieneś być mądrzejszy i nie dawać mi się podpuszczać - zauważyła z rozbawieniem, całkiem z siebie zadowolona. Czy wytykała mu właśnie, że jest od niej starszy i dlatego powinien być rozsądniejszy? Cóż, znała go jeszcze na tyle słabo, by móc udawać, że w to wierzy.
- Studiowałam - odpowiedziała zgodnie z prawdą, bezmyślnie kręcąc szklanką z resztką piwa. Wzruszyła ramionami, bo przecież wiedziała, że pyta ją o coś innego. - Moi rodzice zawsze chcieli, żebym poszła na prawo - wyjaśniła krótko. Skoro on powiedział jej o bracie-chujku, ona mogła mu wspomnieć o rodzicach, ale nie miała ochoty rozwijać tego tematu.
Zawahała się tylko przez moment - szybko przypomniała sobie, że znajomi również mogą wychodzić razem z baru i się wietrzyć lub jeść. Pokiwała więc głową: - Pewnie. Tylko powiem, że wychodzę - dobrze, że w ogóle pamiętała, że przyszła tu innymi ludźmi, skoro o tym, że miała się z nimi integrować, zapomniała już dawno.
Chwilę później opuścili bar, a Tove ruszyła w stronę jakiegoś centrum czy po prostu ulicy, na której były jakieś knajpy. Miała ochotę go spytać, jak zamierzał wrócić dziś do domu, ale szybko doszła do wniosku, że woli nie znać odpowiedzi. Na szczęście miała więcej pytań w zapasie. - Masz więcej rodzeństwa czy tylko brata? Jakie lubisz lody? Używasz myszki czy touchpada? Wierzysz w horoskopy? - o jego studiach już wiedziała, to musiała go wypytywać o inne rzeczy.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Świetnie, w takim razie mój się przemieszcza – zadecydował. Nie był specjalistą od posiadania ani hipotetycznych penisów, ani jakichkolwiek innych penisów poza swoim własnym, ale najwyraźniej zdążył już sobie sprawę przemyśleć.
- Co do tej pory zasugerowało ci, że powinienem być mądrzejszy? – spytał bardzo uprzejmym tonem. Może i powinien być rozsądniejszy z racji wieku, ale – spójrzmy prawdzie w oczy – póki co to on, nie prawie-dwudziestodwuletnia Tove, podejmował tu obiektywnie dużo gorsze decyzje i nie wykazywał się specjalną mądrością.
Jeśli czymś jednak mógł się wykazać, było to zdecydowanie bogate doświadczenie z rodzicem, który ma od początku jasno zarysowaną ścieżkę dla swojego dziecka. Po wyznaniu Tove uśmiechnął się więc pod nosem i pokiwał głową ze zrozumieniem. - I całe szczęście, że ich nie posłuchałaś, widzisz jak to się kończy – wskazał dość wymownie na siebie. Nie planował w żaden sposób pogłębiać tematu ani wchodzić we wzajemne zwierzki na temat tego, jakich mieli chujowych ojców, chciał chyba po prostu dać jej znać, że w jakimś stopniu rozumie.
Po co? Trudno właściwie powiedzieć, ale to pytanie powinien zadać dzisiaj sobie co najmniej kilka razy. Po co w ogóle bawił się w jakieś przyjaźnie i rozmowy o Harrym Potterze z dziewczyną, z którą przespał się rok temu? Po co podchodził do niej wtedy na schodach? Po co teraz wychodził z nią z tego baru? To nie tak, że lampka powinna zapalić mu się, kiedy jeden z kolegów w jego wieku, gdy Julian podszedł powiedzieć, że wychodzi, próbował mu przybić piątkę, bo obczaił Tove i uznał, że wychodzą na seks. Powinna zapalić mu się dawno temu, ale rozbłysła chyba dopiero, kiedy zaczęli iść, a do niego dotarło, że nie miał pojęcia, kiedy ostatni raz tak po prostu… spacerował. Szli na jedzenie, ale chyba nie spieszyło im się za specjalnie, a jemu przecież spieszyło się zawsze. Nie jadał też w knajpach otwartych o tej godzinie. Jeśli już gdzieś wychodził, to zakładał porządną koszulę, bo spotykał się z klientami, większą grupą znajomych, rodziną albo żona wyciągała go do swoich koleżanek lesbijek. Nikt też chyba nie zadał mu w ciągu jednego wieczoru tylu pytań o niego samego i, kiedy wyszli z zatłoczonego baru, Julian poczuł, że jest w tym coś niepokojącego na zupełnie innym poziomie niż to, że uważał Tove za po prostu ładną i zabawną typiarę, która dobrze się całuje. - Zawsze pytasz ludzi o tyle rzeczy jednocześnie? – spytał, rozbawieniem maskując to dziwaczne odczucie, które nagle pojawiło się w miejsce hałasu z baru. - Możesz wybrać sobie jedno, ale ty też będziesz musiała na nie odpowiedzieć – powiedział, zerkając na nią. - Da się w tym w ogóle chodzić? – zagadnął, kiedy jego wzrok mimowolnie padł na jej buty (stópkarz?).

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- Konwersuję! - powiedziała to nieco wyższym tonem niż zwykle, widocznie próbując odeprzeć julianowy zarzut. Była po prostu uprzejma, skoro nieoczekiwanie okazało się, że - sama nie wiedziała do końca, jak to się właściwie stało - spędzają razem ten wieczór. Ot, Tove zwyczajnie szukała im tematów do rozmów. W tym chyba nie ma nic złego? Można pytać o lody i filmy facetów, z którymi nie zamierzasz się już nigdy przespać, a całą znajomośc utrzymywać na czysto przyjacielskiej stopie, prawda? Nie, żeby umiała odpowiedzieć na pytanie o to, po co oni właściwie planowali teraz zacząć się kumplować - przecież jedyne, co ich łączyło, to jednorazowa wymiana płynów ustrojowych przed rokiem oraz to, że Julian lubił czasami wpadać do domu jej matek, razem ze swoją żoną. Różnic, zwłaszcza tych widocznych na pierwszy rzut oka, było zdecydowanie więcej, dlatego… może dlatego chciała to wszystko wiedzieć. By sprawdzić, czy jednak mają ze sobą coś wspólnego. Albo chociaż upewnić się, że nic z tego nie będzie, ta ich nowa przyjaźń zakończy się równie szybko jak się rozpoczęła - jeszcze dzisiaj, nim każde rozejdzie się w swoją stronę.
Oczywiście: zrobią to jak zwyczajni przyjaciele.
- Ja też? To trochę nuda, sobie zadałabym ciekawsze pytania - uśmiechnęła się. Nie było jeszcze tak źle - wolała opowiadać o słodyczach niż o wartościach odżywczych, suplementacji albo białku, o co czasami lubili ją pytać ludzie w internecie, choć Tove miała o tym mniej więcej takie samo pojęcie jak o prawie. - To od końca: nie znoszę astrologii i zodiakar, wolę myszkę i jestem jedynaczką. A jeśli chodzi o lody, lubię te zielone: pistacjowe, miętowe, mięta z czekoladą, zielone jabłko… Ale to drażliwy temat, bo wciąż nie wiem, gdzie są porządne lody w Cairns i trochę cierpię - wyjaśniła. Cierpiały również jej stopy, ale tej nocy Tove uparła się, by być dorosłą kobietą w dorosłych butach. - Czemu gapisz się na moje stopy? - może ona też wyczuła stópkarza. - I jasne, są nawet wygodne - kłamczucha.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Ale ja nie mówię, że to źle – odparł natychmiast, tylko trochę rozbawiony jej reakcją. - Tylko pytam, czy zawsze tak masz. W… ekhm, moim wieku ludzie raczej nie pytają się o takie rzeczy. I o tyle rzeczy – wyjaśnił, żeby nie posądziła go o nabijanie się. Naprawdę się nie nabijał – był rozbawiony, generalnie sporo się dzisiaj uśmiechał i śmiał, w dodatku był w tym trochę absurdalnym kontakcie zaskakująco rozluźniony. I to wszystko nie było dobrym znakiem, a zamiast tego dokładało się do jego niepokoju, bo… co było w jego dotychczasowym życiu nie tak, że po ten poziom rozbawienia i rozluźnienia musiał sięgać do dziewczyny tak bardzo nie z jego świata i, przede wszystkim, grupy wiekowej?
- Aha, dzięki – mruknął z przekąsem, kiedy dowiedział się, że dostał nudniejsze tematy. - Lubisz zielone lody dlatego, że są zielone czy tak się złożyło? – spytał szczerze zainteresowany. - I znam porządną lodziarnię. Spory kawałek stąd, ale warto, jak mi kiedyś przypomnisz, to sprawdzę, jak się nazywa – dodał zaraz, wygodnie pomijając, że lodziarnię odkryła Connie ze dwa czy trzy lata temu, kiedy akurat byli w okolicy. Zignorował też to, że sugerował jakiś późniejszy kontakt, ale chwilowo nie miał ani ochoty, ani siły się nad tym zastanawiać. Były dużo istotniejsze kwestie, jak to, jakie lody on lubił. Albo czemu obczajał cudze stopy. - Bo stukają – odparł beztrosko, wskazując na jej obcasy i w związku z tym poszli się ruchać. HEHE. No nie, to za chwilę.
- Czyli teraz moja kolej? Nie wierzę w horoskopy, ale miałem kiedyś klienta, który zrobił swojego partnera w firmie w chuja, bo wróżka mu powiedziała, że to dobry moment. Powiedzmy, że nie była to najłatwiejsza rzecz do wybronienia – skrzywił się na samo wspomnienie. - Wolę touchpada. Lody… migdałowe? – spojrzał na Tove tak, jakby to ona miała mu na to odpowiedzieć. - I cytrynowe – przypomniał sobie po chwili. - I jeszcze… rodzeństwo, tak? Mam tylko brata, na szczęście, bo trudno byłoby wytrzymać, gdyby miało być ich więcej. Pewnie nie pomaga, że widzę go codziennie w pracy – ściągnął brwi. Myślenie o Oliverze nie było jego ulubioną rozrywką w żadnym kontekście, a w wolny weekend robił to szczególnie niechętnie. - Frytki? – spytał więc zamiast tego, wskazując jakąś otwartą budkę z frytami. W takich miejscach też nie jadał, więc najwyraźniej dzisiaj miał noc pełną pierwszych razów. - Jesz takie rzeczy? Co lubisz jeść? - spytał, chyba bardzo zadowolony z siebie, że chociaż był starym dziadem, jemu też udało się wymyślić jakieś pytanie.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- To co robisz, jak chcesz się zakolegować z kimś nowym? - spytała po prostu. Pytała, bo nie wiedziała, jak inaczej miałaby go lepiej poznać, a przede wszystkim: była zwyczajnie ciekawa. Na tyle, by puścić mimo uszu uwagę o ludziach w jego wieku. I choć zarejestrowała, że Julian zadał jej przy okazji pytanie, świadomie zignorowała je po raz drugi - nie chciała mu się przyznawać do tego, że zwykle nie zadaje tylu pytań znajomych, bo po prostu ma ich mało. Znajomych. Pytań potrafiła mieć sporo, zwłaszcza jak się postara.
Potrząsnęła głową w odpowiedzi. - Tak się złożyło - zapewniła. - A potem pomyślałam sobie, że to dość dziwaczne, ten zielony w lodach. No bo jednak… zielony to nie jest pierwsze, co przychodzi ci na myśl, gdy fantazjujesz o słodyczach - wyjaśniła, a potem pokiwała głową na znak, że fantastycznie z tą lodziarnią - nawet jeśli na tym etapie wciąż nie wiedziała, czy faktycznie zamierza z tej propozycji skorzystać. Może jednak uznała, że nie zamierza, bo następne pytanie zadała jak człowiek, który nie ma już nic do stracenia: - A słuchaj, trochę się boję, ale… czego używasz, żeby się kontaktować z ludźmi? Dzwonisz do nich jak psychol? Piszesz maila? - nabijała się tylko odrobinę, jej obawy nie były całkiem bezpodstawne.
Spojrzała na niego absolutnie zachwycona opowieścią o kliencie-zodiakarze. - Proszę, powiedz, że żartujesz - powiedziała to z miną otwarcie sugerującą, że nie powinien psuć jej zabawy i przyznawać się, jeśli to ściema. - Skąd wróżka to wiedziała? I, przepraszam, jaką miałeś linię obrony? - spędziła na prawie kilka miesięcy - nie nauczyła się prawie niczego oprócz zadawania podobnych pytań z miną kogoś, kto zna się na rzeczy. Nawet jeśli w rzeczywistości nie miała pojęcia, czy to się tak nazywa.
- Pewnie, mogę teraz ja zapłacić? - zaproponowała, skoro on stawiał piwo. Nieświadomie zaliczyła też Juliana do największych fanów frytek, skoro te pojawiały się w opowieści już po raz drugi tego dnia. Podeszli do budy, bez większego wahania wybrała największy rozmiar, chwilę podebatowali nad sosami, a potem mogli się odsunąć o kilka kroków, czekając na ich zamówienie. - Lubię jeść dużo rzeczy - zapewniła, próbując niezauważenie znaleźć taką pozycję, w której wygodnie będzie jej się stało (bez skutku). - Lubię… lubię ziemniaki, w każdej formie: pieczone, frytki, puree, cokolwiek. Bataty też spoko. Lubię też, oczywiście, makarony, ryż przede wszystkim w risotto albo w sushi… Kocham też buły: dobre chleby, bajgle, croissanty, focaccie i tak dalej. Oczywiście naleśniki, owsianki są okej, ale nie za często… tofu jest wspaniałe - dodała jeszcze zupełnie beztrosko, po czym widocznie sobie o czymś przypomniała: - O! Powiem ci coś, chcesz? Ale musisz mi obiecać, że nie będziesz się ze mnie śmiał.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Bardzo mocno zmarszczył czoło i dłuższą chwilę naprawdę nie wiedział, jak jej odpowiedzieć. - Nie wiem, rozmawiam o pracy, bo przeważnie poznaję ludzi w pracy? A potem po prostu… rozmawiamy? – o tym, co w pracy, jak bardzo jest zmęczony, co u dzieci, jak u żony i gdzie byli na ostatnim urlopie? - Nie wiem, czy często myślę o tym, że chcę się z kimś zakolegować – przyznał. Miał swoje grupy znajomych – z pracy, ze studiów, z sąsiedztwa, z którymi uciekał od żony. Nie szukał sobie nowych kolegów ani koleżanek, jeśli już, po prostu się jacyś pojawiali, a poza tym życie towarzyskie zazwyczaj zaniedbywał na rzecz pracy.
- Wysyłam gołębie – odparł bez zawahania. - Pewnie, że dzwonię do ludzi. A co, jesteś jedną z tych, które nigdy nie odbierają? – zmierzył ją takim spojrzeniem, jakby to nie on był ewidentnym psychopatą w tym zestawieniu. - Mogę też pisać – dodał po chwili, żeby jednak dziewczynę uspokoić. No i chyba chciał jej przypomnieć, że aż taki stary nie jest.
- Chciałbym, ale to nie był nawet najdziwniejszy klient, jakiego miałem – przyznał z ciężkim westchnięciem. - Wróżka prawdopodobnie nie wiedziała, bo jego partner miał się nie zorientować, a jeśli już, to mu szybko wybaczyć. Trochę nie wyszło – podrapał się po karku w zamyśleniu. - Kiepską, okazało się, że facet był kompletnym debilem i straszliwie mącił, więc za sukces uznałem, że nie wsadzili go do więzienia – wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć, że no sorry, to nie jego wina, on tylko wziął od niego drugie tyle hajsu na wakacje z żoną i córką.
- Czemu? – spytał zaskoczony, kiedy zaproponowała, że to ona zapłaci. - Nie musisz, to nie problem. – W jego świecie sytuacja, w której bezrobotna studentka miała kupować mu jedzenie, była co najmniej absurdalna i zupełnie nie pomyślał o tym w kategoriach wymiany za piwo. Nie był też na randce od kilkunastu lat, więc zupełnie nie ogarniał, jak wyglądały zasady płacenia i że mogła to być kwestia jakkolwiek istotna (ale raczej był tym człowiekiem, dla którego wydawanie pieniędzy nigdy nie było specjalnie istotną kwestią, wychował się w hajsie i obecnie sam bardzo dobrze zarabiał, więc czym się tu przejmować?).
Zamrugał kilka razy, kiedy zaczęła mu wymieniać swoje ulubione jedzenie, bo nie miał pojęcia, że można było tak po prostu wiedzieć, że lubi się tyle rzeczy. - Tofu jest niejadalne – powiedział więc po prostu i oparł się ramieniem o ścianę budynku obok. - Ale obiecuję, że nie będę się śmiał. Nawet mi twarz nie zadrży – zapewnił i przybrał najbardziej poważną minę, jaką był w stanie sobie o tej porze i w tym stanie wyobrazić.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- Szkoda, że nie sowy - wzruszyła lekko ramionami w odpowiedzi, ale zaraz potem musiała spojrzeć na niego z lekkim niesmakiem, którego nawet nie próbowała ukrywać. - Nie próbuj się zachowywać, jakby to ze mną był problem - sprzeciwiła się od razu, widząc to jego spojrzenie (zwróciła też uwagę, trochę wbrew sobie, że Julian wygląda teraz naprawdę dobrze, ale tę myśl szybko od siebie odepchnęła). - Czasami odbieram - dodała w ramach wyjaśnień. - Jak dzwoni… nie wiem, moja matka - nie dodała przy tym, że już od Mathilde raczej nie odbiera. - Ale nie odbieram, na przykład, od numerów, których nie znam. Albo w takich zupełnie przypadkowych sytuacjach, gdy bez uprzedzenia dzwoni do mnie koleżanka, z którą nie gadałam od trzech tygodni - jeszcze czego. Uśmiechnęła się szeroko, bo coś jej przyszło do głowy: - Możesz nagrywać głosówki! Skoro lubisz, wiesz, gadać - Tove totalnie by słuchała, ale to chyba nie było zbyt przyjacielskie, więc nie powiedziała tego na głos.
- Mówisz mi takie rzeczy, a potem się dziwisz, że zadaję ci dużo pytań? - obruszyła się trochę, ale raczej nie na poważnie. - No, słucham, jaki był twój najdziwniejszy klient? - sam się prosił i nie przekonacie jej, że było inaczej.
Spojrzała na Juliana z lekko zmarszczonym czołem, bo, choć to mogło być naiwne, nie spodziewała się takiej reakcji. - Bo będę to jadła, więc muszę zapłacić, kiedy ostatnim razem sprawdzałam, tak działało kupowanie jedzenia - wyjaśniła. - I domyślam się, że to nie problem, ale… nie chcę, żebyś za mnie płacił, to… niekomfortowe. Albo płacimy na zmianę, albo każdy płaci za siebie. Ty potrzebujesz sprawiedliwości przy tematach do rozmów, a ja potrzebuję sprawiedliwości… finansowej - uśmiechnęła się. Nie dodała, że przecież nie jest jego dziewczyną, żeby za nią płacił, z dwóch powodów - nie chciała w ogóle o tym wspominać, a poza tym matki już dawno włożyły jej do głowy, że to nie tak działa.
- Mówiłeś, że twoim popisowym daniem są mrożone frytki, wybacz, ale twoje zdanie w sprawie tofu może się nie liczyć - wytknęła mu, całkiem dumna, że udało jej się powiedzieć “gówno się znasz” trochę grzeczniej. Posłała mu jeszcze jedno kontrolne spojrzenie, jakby nie była pewna czy mu ufać, aż wreszcie skinęła głową. - Okej. Mam… swój kanał na youtubie. To znaczy, wrzucam tam filmy, co nie? O jedzeniu. Kilka razy pokazywałam też przepisy na smaczne tofu, możesz obejrzeć, jeśli chcesz się podszkolić - dodała.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Sowy są podobno strasznie głupie – poinformował ją uprzejmie i zaraz parsknął śmiechem. - To chyba musisz mieć mój numer, żeby go znać? – zagadnął absolutnie przyjacielsko i bardzo logicznie w tej sytuacji. Miał też numer do recepcji w kancelarii, w której pracowała dziewczyna przed trzydziestką, czyli Tove nie będzie pierwszą dwudziestolatką, do której teoretycznie miał zamiar dzwonić, nie? - Głosówki? Albo się pisze, albo dzwoni, po co mam… nagrywać, jak mówię? – skrzywił się, bo co, może jeszcze zaraz mu powie, że powinni pisać przez instagrama albo komunikować się na tiktoku?
- Okej, nie przemyślałem tego – przyznał i zamyślił się na chwilę. - Kiedyś jedna kobieta próbowała odzyskać spadek, który jej matka zapisała swojej papudze – zmarszczył brwi. - Był też facet, który handlował bielizną z aligatorów i wpadł na przekrętach podatkowych – przypomniał sobie, próbując ocenić, czy faktycznie byli dziwniejsi niż gość od wróżki. - Poza tym, nie wiem, co jeszcze mogę ci powiedzieć, pracuję zazwyczaj dla dość paskudnych typów i, ekhm, poznawanie ich jest zawsze sporą atrakcją – przyznał. Nie miał złudzeń co do tego, że w jego pracy nie było nic moralnie prawidłowego, ale zdawał sobie sprawę, że jednak nie o wszystkim powinien opowiadać lasce, którą widział piąty raz w życiu.
Kwestia finansowa zafrapowała go za to dużo bardziej niż by się spodziewał i dłuższą chwilę po prostu mierzył Tove wzrokiem. - To, że miałbym zapłacić, jest niekomfortowe? – powtórzył po niej i przeczesał włosy dłonią. - To jakaś ogólna zasada czy ty tak masz? – spytał jeszcze, po czym rozłożył ręce na boki. - Nie będę się z tobą kłócił, płać za frytki, jeśli potrzebujesz – stwierdził i zaraz zmarszczył się jeszcze mocniej. Czy dla niego komfortowe było to, że płaciła za niego studentka?
- Od kiedy trzeba umieć coś zrobić, żeby móc stwierdzić, czy to jest jadalne? – spytał, trochę oburzony, bo tofu gardził jednak dość mocno. Nie spodziewał się jednak zupełnie tego, co usłyszał po chwili i znowu na moment zwyczajnie się na nią gapił. Z poważną miną, jak obiecał. - Żartu… Nie żartujesz, nie śmieję się, to zupełnie poważna sprawa – poprawił się natychmiast i życie uratował mu pan, który wywołał ich frytkowy numerek. Na moment Julian zrobił te dwa kroki, żeby zgarnąć żarcie, a kiedy z nim wrócił, znów wlepił w Tove bardzo zafascynowane spojrzenie. Może chciał wiedzieć, czy powinni pozwolić wreszcie Connie zostać youtuberką? - Koniecznie muszę obejrzeć – powiedział, nie zastanawiając się jeszcze, czy naprawdę powinien ją oglądać w wolnym czasie. - I co tam… Gotujesz? Mówisz o jedzeniu? Jesz? Jesteś już gwiazdą? – zagadnął i bezmyślnie ruszył przed siebie, ale nagle się zatrzymał. - Poczekaj, zaraz do tego wrócimy, ale najpierw… siadamy gdzieś? Wracasz do baru? Czy gdzieś cię odprowadzić?

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ