animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
052.
Normalnie takie rzeczy nie należały do obowiązków dzieci Zimmerman. Monica i Christopher mieli osobistych szoferów do tego, żeby wozili ich na lotniska czy nawet na drugą stronę ulicy do Biedronki po bułki. Monica Zimmerman czuła w kościach, że wolnymi krokami zbliża się Dzień Matki. Chciała więc delikatnie przypomnieć swoim dzieciom, że jest najlepszą mamą na świecie. Dlatego też na przykład Gai zadaniem było zawiezienie mamy na lotnisko. Monica chciała też sobie zobaczyć to auto, za które zapłacili niemałe pieniądze. Jak tylko zobaczyła ten samochód to się przeżegnała i wezwała Boga. Kolor paskudny, pakowność auta? Tragedia. Gaia ledwo co zmieściła skórzaną walizkę swojej mamy do bagażnika. Ale już trudno. Nic więcej nie komentowała, pozwoliła swojej córce robic głupie błędy i być młodą. Jak coś poważnie spierdoli to przybiegnie z płaczem. Już tak przecież robiła. Jak zdradziła Benedicta tłumacząc, że kocha Noah. Jak Noah zmarł. Jak kupiła dwa koty nie wiedząc jak się zajmować kotami. Jak wróciła ze swojej greckiej wyprawy przepraszając, że olała studia na rok. Tak, Gaia była głupią dziewuchą, która zawsze wracała do swojej mamusi. Dobra, jakimś cudem ten post zamienia się w post Monici, a przecież nie tak miało być.
Gaia odwoziła mamę na lotnisko, gdzie czekał na nią prywatny samolot do Włoch. Miała jakaś ceremonię, na której miała wystąpić jako gość specjalny. Miał tam do niej dołączyć później tata Zimmerman. Dzieci nie zostały zaproszone, bo Monica uznała, że rodzice poradzą sobie tym razem we dwójkę. Nie chciała ciągnąć tam dzieci, bo wiedziała, ze ich życia są w rozsypce. Chciała po prostu odpocząć od tego chaosu i przypomnieć sobie, że dzieci są pełnoletnie i odpowiadają za swoje własne błędy. A na chwilę obecną nie hańbią nazwiska, więc nie ma co się czepiać na zapas.
Gaia pomogła mamie z torbą, później ucałowała i pożegnała ją i wróciła do auta, gdzie już czekał na nią mandat, bo jak zwykle zaparkowała na zakazie, a wiadomo, że na lotniskach strażnicy działają szybciej niż w Tumbleweed jak jedziesz z chustą na mordzie. No, ale nic. Wsadziła mandat do schowka, gdzie miała już inne dwa jeszcze nieopłacone i ruszyła w drogę powrotną do Lorne. Było jej smutno, bo nie miała planów na dzisiaj i czuła przez to jakąś dziwną pustkę. Co ma niby ze sobą zrobić. Wrócić do domu i szukać sobie hobby? W sumie mogłaby poczytać książkę. Ale pewnie i tak skończy się na tym, że położy się nad basenem i wypali skręta, a później zaśnie. Cała Gaia.
Jadąc i naturalnie przekraczając dozwoloną szybkość ominęła Cairns i leciała na Lorne. Trochę jednak zwolniła, bo musiała wybrać odpowiednią nutkę, a żyła w świecie bez muzyki Duy Lipy, więc było dosyć ciężko. Włączyła więc Rihannę, bo ostatnio to ona chodziła jej po głowie. No i dobrze się z tym wszystkim stało, bo przynajmniej miała okazję zobaczyć na poboczu stojące auto i faceta, który wyglądał na lekko podkurwionego swoją sytuacją. Gaia olała sprawę i pojechała dalej, ale po paru sekundach uznała, że przecież nie ma żadnych planów. Równie dobrze może zaprosić do auta nieznajomego i dać się zabić. Przynajmniej trochę mi odpisów odpadnie. Bardzo sprawnym ruchem wjechała na przeciwny pas i zawróciła, po paru chwilach zjeżdżała już na pobocze zatrzymując się przy mężczyźnie i jego aucie.
- Czołem, kowboju. Potrzebujesz podwózki? Albo kabla? – Zapytała, bo nie była aż tak głupia. Co nieco o autach wiedziała i jak padł mu akumulator to będzie w stanie mu pomóc. Jak się obrócił to ogarnęła, że jednak tak trochę go zna. Wcześniej nie skupiała się na głowie, bo patrzyła na tyłek i szerokie ramiona. – O. Cześć. – Przywitała się nie wiedząc czy to odpowiednie przywitanie do starego swojej byłej, ale trudno. Gaia się zmieniła z uroczego ptaszka w przepięknego ptaka, więc mógł jej nie poznać. Ryzyk fizyk.
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
005.
{outfit}
Akurat tak się złożyło zupełnie przypadkowo, prawie tak jakbyśmy tego nie planowały, że Owen dzisiaj jeździł autem, które należało do jego jednostki wojskowej. Nie był to najnowszy samochód, nie żeby był też jakiś zajebiście stary, ale miał już te 6-7 lat na karku. Poza tym był dość mocno eksploatowany, a wiadomo, że wtedy niektóre części zużywają się szybciej. Miał jakieś złe przeczucia, gdy wyjeżdżał nim z jednostki, ale no przecież Lorne Bay było niedaleko, co złego się mogło stać?
No i w sumie początkowo rzeczywiście nic złego się nie działo. Jechał jakoś całkiem okej, nawet radio mu grało, żeby nie było tak smutno jak będzie jechał do domu, który być smutny, to akurat był. Nie chciał tam za bardzo przebywać, ale... może powinien zakopać wojenny topór z żoną? Może byli już w takim wieku, ze łatwiej byłoby się im dogadać i po prostu żyć sobie razem? Pewnie nie kochaliby się tak jak powinni, ale przynajmniej mogliby się zaprzyjaźnić. Tak sobie nad tym rozmyślał, gdy nagle samochód mu zaczął robić jakieś dziwne akcje, aż w końcu zgasł na środku drogi. Próbował go zapalić, ale nic to nie dawało. Wkurwiony musiał wyjść z samochodu i bardzo przeprosić kilku kierowców, którzy akurat jechali, ale no... chwilę to potrwało zanim zepchał samochód na pobocze.
Wyciągnął jakąś szmatę z bagażnika, a później poszedł i otworzył maskę, żeby sprawdzić co tam się zadziało. Wszystko wyglądało dość normalnie. Poruszał kilka kabli, spróbował jeszcze zapalić, ale nic to nie dało. Zajebiście. Pewnie siadł akumulator. Chciał sprawdzić jeszcze jedną rzecz więc pochylał się nad maską dalej, jednak w głowie już planował telefon do mechanika, by tu podjechał i mu ten samochód odholował. Nagle usłyszał podjeżdżający samochód i kobiecy głos. - Kabel jak najbardziej się przyda - powiedział wycierając ręce ze smaru o szmatkę i odwrócił się w stronę nieznajomej. - Cześć - no dla niego była nieznajomą, w życiu nie rozpoznałby w niej kogoś z kim zadawała się Bianca. W końcu on tam nie zwracał uwagi na jej koleżanki, to nie tak, że jakaś byłą jej dziewczyną w tamtym czasie czy coś. Pewnie kojarzył tylko Cece, ale to dlatego, że znal jej ojca. Byli do siebie dość podobni. - Jeżeli nie masz nic przeciwko to nie pogardzę pomocą, pewnie musiałbym dość sporo czekać na mechanika - nie był typem mężczyzny, który miał jakiś problem z przyjmowaniem pomocy, szczególnie jak stał po środku niczego, a to oferowała mu ładna kobieta.

gaia zimmerman
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Obserwowała go przez chwilę i była zestresowana tym, że zaraz wypali jakimś tekstem, że będzie musiał zadzwonić do jej rodziców, żeby się upewnić, że ci nie mają nic przeciwko temu, żeby ich córka mu pomogła. A była jednak pewna, że jej rodzice musieli się poznać z rodzicami Bianci. Państwo Zimmerman przywiązywali uwagę do tego z kim ich dzieci spędzały czas w okresie szkolnym. Bardzo chętnie poznawali rodziców przyjaciół swoich dzieci. Było to jednak kilka lat temu, więc nawet by jej nie szokowało, gdyby nie pamiętał. Poza tym Gaia się zmieniła. A z drugiej strony… nie była pewna, czy w ogóle poznali pana Rochestera. Typ w końcu prawie cały czas był na jakiś wyjazdach. No, ale nieważne. Na szczęście jej nie rozpoznał i mogła kontynuować pomoc. – Jasne. – Zgodziła się, bo jakby nie patrzeć sama tą pomoc zaoferowała. Byłaby niezła pizdą jakby teraz zadecydowała, że w sumie to ona musi jednak jechać. Albo jakby bez słowa przygazowała i pojechała dalej. Zamiast tego wymanewrowała autem tak, żeby stanąć naprzeciwko auta mężczyzny. Nie wiedziała jak długie miała te kable, bo jeszcze z nich nie korzystała, a nie chciała jakiejś wpadki w stylu typowej blondynki.
- Oczywiście, że nie mam nic przeciwko. – Uśmiechnęła się ładnie jak już wysiadła ze swojego samochodu. Obeszła auto, żeby zajrzeć do bagażnika, z którego wyjęła kable, wróciła do auta, odblokowała maskę i podeszła teraz do przodu, żeby zamontować kable po swojej stronie. Zrobiła to bezproblemowo i pewnie nawet próbowała się wyginać przy tym jak Megan Fox w Transformersach, ale przypomniało jej się, że w sumie to daleko było jej do figury, którą miała Megan Fox. Tak więc po prostu zrobiła to całkiem normalnie. Podała kable jemu, żeby podłączył po swojej stronie. – Jesteś pewien, że to akumulator? – Zapytała stając obok niego i opierając dłonie na biodrach zerknęła sobie na jego sprzęt. Oczywiście mam na myśli cały silnik, który skrywało jego auto. Nic zbereźnego. Przeniosła jeszcze wzrok na niego i przyglądała mu się ukradkiem dłuższą chwilę. Zwróciła nawet uwagę na lekką smugę, której się dorobił na szczęce. Postanowiła, że jeszcze mu o niej nie powie. Była szansa, że pobrudzi się bardziej, a bez sensu, żeby musiał się czyścić cały czas. Lepiej raz, a porządnie. – Dobra. Idę odpalić. – Rzuciła jak tylko zamocował kable przy swoim aucie. Wsiadła za kierownicę i odpaliła, żeby podładować jego akumulator.
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
Widać jak się Owen przejmowął życiem rodzinnym, że nawet nie poznawał znajomych swojej córki. Z drugiej strony te dziewczyny tak syzbko dorastają, że nie było się co dziwić. On był wiecznie w rozjazdach i odkąd Bianca wyprowadziła się z domu to nie miał też az tak wielkiej możliwości żeby się z jej znajomymi w jakikolwiek sposób widzieć. Nie przyprowadzala ich już do nich do domu więc nic dziwnego, że akurat Gai nie poznał. Nie miał przeciez jej zdjęcia na tapecie. Jeszcze. Pewnie miał zdjęcie nowego super karabinu z zamkiem obrotowym. Byl jednym z tych ludzi. Całe szczeście on mógł posiadać broń więc nie było to nic, aż tak dziwnego.
- Cieszy mnie to, dzięki – powiedział uśmiechając się do niej zupełnie nie tak jak powinien się uśmiechnąc do koleżanki swoje córk. No, ale nie wiedział więc mógł jej posłać jakiś bajerancki uśmiech. Grzebał coś jeszcze w samochodzie, gdy wrociła do niego z kablami, to zupełnie przypadkowo dotknął swoją dłonią jej nieco ją przy tym brudząc smarem. – Oj, przepraszam – mruknął zabierając od niej w końcu te kable i podłączył je do swojego samochodu. – Nie mam pojęcia, ale od czegoś trzeba zacząć – był wojskowym, umiał, by pewnie powiedzieć co nieco na temat statków, ale samochody? To nigdy nie był jego konik. Wiedział tyle o ile. – Okej, ja spróbuje odpalić swojego grata – no i jak powiedział to tak zrobił. Poczekał aż najpierw ona trochę przygazowała żeby akumulator mógł zadziałać, a później spróbował sam odpalić gruchota i niestety nie zadziałalo. Spróbował ponownie i jeszcze raz, ale nic to nie dało. Walnął więc nieco wkurzony w kierownicę i wyszedł z samochodu. – Cholera – mruknął sobie pod nosem i podszedł do samochodu, w którym siedziała dziewczyna. – Chyba niestety nic to nie da, ale dzięki za pomoc. Może się przypadkiem znasz na samochodach i chcesz zerknąć do środka? – Zapytał opierając się ręką o jej otwarte drzwi. W sumie to pomyślał, że może powinien się przedstawić, żeby nie być jakimś randomowym typem, którego spotkała po środku niczego. – Owen – wyciągnął więc rękę w jej stronę, ale ogarnał, że dalej jest trochę brudny więc szybko wytarł dłoń i koszulkę i ponownie ją do niej wyciągnał.

gaia zimmerman
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Nie powinien mieć o to do siebie pretensji. Gaia zakładałaby, że to całkiem normalne zachowanie. Jej rodzice też pewnie niespecjalnie interesowali się tym z kim trzymają się ich dzieci. A przynajmniej nie teraz kiedy te dzieci były dorosłe i miały swoje rozumy. Jak jeszcze były w tym szczeniackim wieku, albo chociaż licealnym to się interesowali, bo wiadomo, że człowiek młody i głupi to i złych ludzi do siebie przyciągał. Zimmermanowie musieli chronić swoje interesy i rodzinę.
- Nic się nie stało. – Spojrzała na tą swoją rękę ujebaną smarem i nie wiedziała czy powinna go poprosić o tą już brudną szmatę, którą wyciągnął z bagażnika czy powinna wytrzeć się o jego koszulę czy co z tym zrobić. Niczego jednak jej nie zaoferował, więc wytarła o wewnętrzną część koszuli, którą miała na sobie. No nie mogła paradować z brudną dłonią. Chociaż nie było to bóg wie jak wielkie zabrudzenie. – Najłatwiejsze rozwiązanie. – No bo tak to ona go podładuje i będzie w stanie wrócić do domu czy gdziekolwiek, gdzie będzie mógł sobie taki akumulator wymienić na nowy. Jak mu siada przy takiej temperaturze, to lepiej od razu zainwestować w nowy. No chyba, że to nie akumulator to wtedy bójcie się boga. Nie mogła go niestety obserwować ze swojego auta, bo jednak otwarte maski samochodów to uniemożliwiały, ale słyszała nieciekawe dźwięki jakie wydawało jego auto i wiedziała, że problemem nie był akumulator. Miała już do niego wyjść i podpytać co teraz, ale sam pojawił się przy jej aucie. Posłała mu smutny uśmiech, bo wiedziała, że nie będzie miał dobrych nowin. – Mogę zerknąć do środka, ale pewnie za wiele nie powiem, bo się nie znam. Dźwięk brzmiał trochę jakbyś nie miał oleju silnikowego. – Pewnie był pęknięty zbiornik, olej sobie powoli wyciekał, w końcu wyleciał całkiem, aż w końcu silnik został przehartowany.
Wyciągnęła dłoń w jego stronę, żeby uściskać jego dłoń. – Gaia. – Przedstawiła się, chociaż początkowo kusiło ją przedstawienie się swoim prawdziwym imieniem. Zdała sobie jednak sprawę z tego, że jakby już miał ją kojarzyć to raczej by ją kojarzył jako Bertę, a nie Gaię. – Owen… – Zaczęła z ładnym uśmiechem. – Czy potrzebujesz może podwózki do domu, albo towarzystwa w razie gdybyś miał czekać na holownik? Australia nie jest zbyt bezpieczna. – Z tym ostatnim to sobie zażartowała, bo wierzyła, że Owen poradziłaby sobie lepiej niż ona. No, ale skoro już mu pomogła, czy tam chciała pomóc to mogła zrobić chociaż tyle.
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
On nie miał pojęcia do co się działo z tym autem, pewnie gdyby było jego to może bardziej, by się przejmował, ale że należało do wojska, no to cóż... najwyżej jutro opierdoli mechanika, który mu to auto przygotowywał i mówił, że niby dobrze działa. Cóż, nie dość, że nie działa dobrze, to nie działa wcale. Całe szczęście, że przytrafiła mu się taka miła kobieta, która zatrzymała się i chciała mu pomóc. Bez niej byłby skazany na stanie w polu i czekanie nie wiadomo ile na to aż łaskawie ktoś z jednostki przyjedzie ten samochód odebrać, a Owen był zarobionym mężczyzną, nie miał całego dnia. Poza tym, chciał wrócić do domu przed żoną żeby jeszcze chwile posiedzieć w spokoju, a jak tylko jego ukochana pojawi się w drzwiach to on zupełnie przypadkowo będzie musiał iść pobiegać. - To już i tak wiesz więcej niż ja - powiedział i na moment przeniósł wzrok na tego swojego grata. - Jechanie nim nie było dobrym pomysłem, mogłem się domyślić, że tak to się skończy - w końcu jako wojskowy powinien przewidywać wiele rzeczy. No, ale akurat tego nie przewidział. Zaufał mechanikowi i proszę bardzo. Dupa.
Gaia. To było bardzo niespotykane imię. Kiedyś, gdy przeglądał akta zauważył sprawę zaginięcia jednej małej Gai, ale to na pewno nie mogła być ta sama. Jego samochodowa wybawicielka była zdecydowanie za młoda, żeby być właśnie tamtą dziewczyną. Te akta miały już trochę lat na karku z tego co pamiętał. - Miło mi Cię poznać Gaia, chociaż okoliczności mogłyby być nieco lepsze - powiedział uśmiechając się do niej i przez moment się jej przyjrzał skupiając wzrok na jej twarzy, która trochę wydawała mu się znajoma. No, ale widział już dużo ludzi w świecie, może mu ktoś minął podobny. Adelaide Kane na przykład. - Gaio - zaczął przybierając podobny do niej ton głosu. - Myślę, że chętnie skorzystam z podwózki, nie będę tu czekać nie wiadomo ile aż się ktoś pojawi i to zabierze - ponownie z dezaprobatą spojrzał na samochód i aż pokręcił głową. - Odepnę te kable - oznajmił, żeby być pomocny i najpierw podszedł do swojego grata, żeby odpiąć kabek, który też powoli i dokładnie zaczął zwijać, a później odpiął drugą końcówkę od akumulatora samochodu Gai i zamknął maskę. - Dzięki za dobre chęci - podał jej te kable, żeby je sobie schowała. - Wezmę tylko rzeczy i zadzwonię do jednostki żeby sobie przyjechali po ten szmelc i możemy jechać - na chwilę więc ją zostawił wyciągając telefon przez który w bardzo kulturalny sposób ojebał kogo trzeba, a później z auta wyciągnął swoją torbę. Zamknął samochód razem z jego maską i podszedł ponownie do Gai. - Swoją drogą, masz bardzo ładny samochód. Musi być szybki. - Stwierdził przyglądając się zarówno jej jak i Porsche.

gaia zimmerman
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia była teraz bardzo miłą i młodą osobą, która pomagała komuś w potrzebie, a jednocześnie wiedziała, że gdyby tylko jej ojciec się o tym dowiedział, to miałaby pogadankę o tym, że zgarnia nieznajomych z ulicy. To był właśnie ten problem z byciem kobietą. Jak chciałaś być miła, to miałaś ograniczone pole do popisu. W końcu równie dobrze, Gaia mogła teraz zabierać z pobocza seryjnego mordercę, albo człowieka, który nawet nie wie, że sypia(ł) z zabójczynią na zlecenie. Jaki ten świat jest mały i absolutnie obrzydliwy pod każdym możliwym względem.
- Wiesz… z tym zbiornikiem jest taki problem, że nie wykryjesz tego dopóki rzeczywiście ci nie siądzie auto. Jak jesteś do niego przywiązany to po prostu miej nadzieję, że brak oleju nie przetarł ci silnika za bardzo. – Dobra. Musimy założyć, że Noah (który zginął w wypadku samochodowym) był wielkim miłośnikiem samochodów i przekazał Gai bardzo dużo informacji i ciekawostek. Nawet nie wiedziała o istnieniu niektórych dopóki nie spotkała na swojej drodze Owena i jego rzęcha.
Zaśmiała się na jego słowa co mogło sugerować, że była rozbawiona tym, że mogliby się poznać w innych okolicznościach. Ją jednak śmieszyło to, że Owen w ogóle jej nie pamiętał. Trochę ją to… sama nie wiedziała jak nazwać to uczucie. To nie tak, że była zraniona tym, że przystojny mężczyzna nie zarejestrował jej istnienia. Że tak łatwo było o niej zapomnieć. Po prostu… była przyzwyczajona do tego, że jej się raczej nie zapomina. A tu proszę. Dupa. – Jest szansa, że w innych okolicznościach nie zwrócilibyśmy na siebie uwagi. – Odparła wyobrażając sobie jakąś imprezę, na której on jest z żoną i córką, a ona zapewne z rodzicami i braćmi. Nie zwróciliby na siebie uwagi. – Teraz przynajmniej mam okazję być bohaterem bez peleryny. – Zawsze to mężczyźni bardzo pomagali zagubionym na poboczu ludziom. Teraz to Gaia miała szansę na bycie kimś takim. Podobało jej się to. Tak jak musiała przyznać sama przed sobą, że podobało jej się to, że Owen jej nie pamiętał. Eh. Posrana dziewucha z problemami.
- Super. Nie miałabym serca zostawić cię po środku niczego. – Chociaż pewnie wyglądałby bardzo dobrze spacerując sobie poboczem. Eh. Nie powinna tak o nim myśleć, bo przecież miała w głowie już kogoś innego. Dobrze, że nie miała daddy issues, bo próbowałaby je odreagować w jego towarzystwie. – Jasne. – Wzięła od niego kable i jeszcze przez chwilę stała i mu się przyglądała, ale w końcu przeszła do tyłu swojego auta, otworzyła bagażnik i schowała tam kable. Starała się nie podsłuchiwać jego rozmowy, ale ostatecznie wyszło jak wyszło i stała i słuchała. No trudno. Był seksowny jak tak się wściekał na kogoś.
- Dziękuję. – Uśmiechając się z dumą zerknęła na swoje Porsche, które czule, omiotła opuszkami palców. – Możesz schować torbę do bagażnika. – Kiwnęła głową, bo w sumie to i tak zostawiła ten bagażnik otwarty, bo wolała się skupić na gapieniu się na niego. – Chcesz zobaczyć jak szybkie jest to auto? – Zapytała unosząc brew. Chętnie by sobie pogazowała, żeby zaimponować takiemu Owenowi. Jak wsadził tą torbę do bagażnika to wsiedli do auta i Gaia wymanewrowała je tak, żeby wyjechać z pobocza. – To gdzie jedziemy? Wracamy do Cairns czy w przeciwnym kierunku? – Nie wiedziała przecież dokąd zmierzał zanim przydarzyła mu się druga najlepsza rzecz w jego życiu (Gaia), bo pierwszą była już Sameen.
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
Dla niego to była jakaś czarna magia. Powinien się słuchać swojej intuicji i nie jechać tym złomem, teraz miał za swoje. Całe szczęście, że trafiła mu się taka dobra, miła i bardzo ładna pomoc. Chociaż nie oszukujmy się, był w takim miejscu na drodze, że przyjąłby pomoc nawet od jakiegoś wielkiego tirowca byle się stąd wydostać. Jednakże na pewno przejazd w tak pięknym towarzystwie jakim była Gaia, będzie na bank o wiele bardziej przyjemniejszy niż siedzenie obok kierowcy tiry, który był w trasie od kilkunastu godzin. Gdyby tylko biedny Owen wiedział z kim ma do czynienia to pewnie nie myślałby o niej w ten sposób. W końcu nie wypadało mieć takich nie do końca dżentelmeńskich myśli o przyjaciółce swojej córki. Z drugiej strony? Jeżeli oboje byli dorośli to chyba nie było to nic aż tak tragicznego. - Myślisz? Twój kolor włosów na pewno, by się wyróżniał z tłumu - powiedział posyłając jej uśmiech, bo no miała dość specyficzny ten kolor, cherry coke. Śmiesznie, że Owen wiedział jak się taki kolor włosów nazywał. Cóż za światowy mężczyzna. Uśmiechnął się do niej i kiwnął głową. - Tylko ze względu na własne bezpieczeństwo nie baw się w niego zbyt często, nigdy nie wiadomo kogo zgarniesz z ulicy - okej mógł sobie teraz strzelić w kolano, bo dziewczyna mogłaby pomyśleć, że skoro tak mówi to sam jest jakimś zwyrolem i to było z jego strony takie ostanie ostrzeżenie. W razie co mógł jej jednak pokazać swoją wojskową legitymacje, jeżeli coś, by to zmieniło.
Auto było naprawdę piękne. Widać, że dziewczyna nie była byle kim, skoro na taki samochód było ją stać. Był jednak na tyle dżentelmenem żeby jej o to nie pytać. - Jasne - powiedział i rzeczywiście wrzucił torbę do bagażnika, który później ostrożnie zamknął. Nie chciał zrobić jakiejś rysy na samochodzie. - Chętnie, możemy zaszaleć jeżeli droga będzie pusta - może nie powinni, bo jednak łatwo o mandat, ale czy rzeczywiście ktoś taki jak oni mógłby dostać mandat? Czy może wystarczyłoby żeby odpowiednio sporo zapłacili policjantowi żeby ten nie chciał ich nawet sprawdzać? A może wystarczyłaby sama legitymacja wojskowa Owena? W końcu generałowi służb specjalnych nie wypada dawać mandatu. - W sumie to wracam do domu do Lorne Bay, to takie małe miasto niedaleko, ale tak naprawdę jak mnie wyrzucisz w jakimkolwiek mieście to będzie okej, mogę tam podjechać autobusem - no przecież nie wiedział, że Gaia też jest z Lorne Bay. Skąd niby miał to wiedzieć, skoro jej nie pamiętał. - Mam nadzieje, że się nigdzie nie spieszyłaś i nie popsułem Ci planów - spojrzał na nią i musiał przyznać, że samochód był naprawdę całkiem wygodny, nie wiem co ta Luna od niego chciała. - W sumie może w ramach podziękowania dasz się zaprosić na kawę albo na coś do jedzenia? - Oczywiście nie było to nic zobowiązującego, zwykłe podziękowanie za pomocną oponę.

gaia zimmerman
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Trzeba pamiętać, że gdyby człowiek przy aucie był brzydki, nawet z daleka, to Gaia dziesięć razy zastanowiłaby się czy w ogóle warto mu pomagać. Była wzrokowcem i wiedziała, że zasługuje na towarzystwo tylko ładnych ludzi. Plusem było to, że w Lorne i Cairns naprawdę ciężko o brzydką osobę. Było to coś pięknego, ale jednocześnie było to niemałym przekleństwem. W końcu chodzisz sobie i tyle twarzy cię wodzi na pokuszenie. Dobrze, że mamy stałego księdza.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Dojebała sobie taki kolor włosów, bo przechodziła załamanie nerwowe. Teraz to się cieszyła, że dzięki temu rzucała się w oczy. Potrzebowała przecież atencji, co nie. Bez atencji umierała. – Czyli nie przeoczyłbyś mnie. – Znowu się uśmiechnęła i przy okazji posłała mu szybkie spojrzenie. Skupiała się na drodze. Był w wieku zbliżonym do jej ojca, więc czuła respekt i bała się, że dostanie zjebki za to, że nie patrzy na drogę. – To mój pierwszy raz. Raczej nie zamierzam tego powtórzyć, bo wiem, że drugi raz nie będę miała takiego szczęścia. – No ona doskonale wiedziała kim był, więc mogła mu na luzie zaufać. Chociaż śmiesznie jakby ją zabił, albo zgwałcił i okazałoby się, że jej była laska ma starego zwyrola. Mogłaby się wtedy zakumplować z Morgan. Obie miałyby starych zwyroli.
- No to zaszalejmy. – Zaśmiała się i rzeczywiście nieco przygazowała. Przygryzając wargi chciało jej się śmiać na myśl o tym, że jakby zginęli przez nią w wypadku samochodowym to jej rodzice pewnie myśleliby, że typiara miała romans z kimś w ich wieku. Bianca to by pewnie przeżyła poważne załamanie nerwowe jakby się o tym dowiedziała. Może też przefarbowałaby sobie wtedy włosy na czerwono. Jak tylko Gaia dostrzegła w oddali zbliżające się auto to nieco zwolniła. Raz to narażać samą siebie, narażanie cudzego życia w ogóle jej nie bawiło. – Też jestem z Lorne. – Rzeczywiście biedak nie miał zielonego pojęcia kim jest Gaia. – Absolutnie nie. Odwoziłam mamę na lotnisku i wracałam do domu. Także na spokojnie. – A nawet jeżeli jakieś plany miała, to jednak sama się oferowała do tego, żeby go podwieźć i mu pomóc, więc jak miała jakieś plany to sama je sobie zrujnowała na spokojnie.
- Zdecydowanie dam się zaprosić na jakąś kolację. – Odparła bez zastanowienia. Nawet nie pomyślała o pani Cho, która z pewnością nie chciałaby widzieć swojego męża na kolacji z przyjaciółką swojej córki.
No i Owen pewnie podał jej swój adres albo adres pod jaki miała go podrzucić i to zrobiła. Zanim wysiadł to wyjęła jeszcze ze schowka notatnik i napisała na nim swój numer telefonu. Wręczyła mu karteczkę i powiedziała, żeby dzwonił, albo pisał w wolnej chwili.
- A… i jeszcze jedna rzecz. – Powiedziała i wyciągnęła w jego stronę rękę i wytarła mu z żuchwy ten smar, którym się usmarował wcześniej. – Od razu lepiej. – Posłała mu ładny uśmiech i przyjęła podziękowania za podwózkę, a później na odchodne przypomniała mu, żeby się odezwał no i pojechała sobie w swoją stronę. /ztx2
ODPOWIEDZ