kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
ciuch


Remont trwał w najlepsze. I jeśli Elise miała być szczera… to odnosiła wrażenie, że trwał już w nieskończoność. Zwłaszcza, że z każdym kolejnym dniem okazywało się, że jest coraz więcej do zrobienia. I więcej. I jeszcze więcej. Właściwie to wyszło, że mieli dom wywrócony do góry nogami. Już na początku się poddała i doszła do wniosku, że ona nie ma głowy do wybierania właściwie czegokolwiek, do dyrygowania ekipą remontową i całą resztą. Chciała mieć tylko piękny dom, a swoją (i przy okazji Logana) decyzyjność ograniczając do wskazania jednej z kilku przedstawionych im wersji. Więc płacili architektom, płacili wykonawcom… właściwie pewnie taniej byłoby kupić nowy dom, albo wybudować nowy dom, ale cóż – tego w tym stanie nikt by od nich nie kupił. Tak się trochę kończy jak się kupuje dom pod wpływem chwili i emocji, jak to zrobili wcześniej. Teraz ponosili tego konsekwencje… bardzo kosztowne konsekwencje!
Od czasu do czasu jednak wypadało przyjechać i zobaczyć jak postępują prace. I dzisiaj właśnie był taki dzień. Gdy skończyli dyżur – czyli późno, nawet bardzo późno – postanowili podjechać do domu, żeby zobaczyć jak wyglądają prace. Mało tego! Pierwszy raz od dawna mieli zamiar zjeść kolację w domu! Po drodze wstąpili do ulubionej restauracji z chińszczyzną i z tym przyjechali do domu. Domu w stanie… rozkładu. Albo budowy. Wszędzie stały sprzęty budowlane, unosił się zapach tynku, kurz i cały ten… bałagan. Ale przynajmniej zmierzali w dobrym kierunku.
- Przynajmniej zaczyna to wyglądać jak dom… – stwierdziła wreszcie, odkładając ich kolację na zabezpieczony kartonami i folią blat wyspy kuchennej – Co prawda nie przypuszczałam, że jedna… dziura w dachy może doprowadzić do czegoś takiego – czyli totalnej rozpierduchy – Ale no… cóż… – wzruszyła ramionami, bo co im innego zostało – Co myślisz? – bo niewiele mówił, a w takich okolicznościach trochę to ją przerażało. Nie podobało mu się to, co zastali? Martwił się czymś? Właśnie dochodził do wniosku, że bankrutowali? Że może trzeba darować sobie dom i przenieść się do mieszkania w mieście? Naprawdę chciała wiedzieć, co chodzilo mu po głowie.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
ciuch
To jedno wypowiedziane przez Elise zdanie właściwie mogłoby odkalkować wiodący nurt tego, co Logan miał w głowie. On też nigdy nie przypuszczał, że jedna burza i jedna dziura w dachu mogą spowodować taki przewrót w, wydawałoby się, zupełnie zdrowym i solidnie zbudowanym domu. Tymczasem odkąd rozpoczęli prace remontowo-naprawcze, niemal każdego dnia dowiadywali się o tym miejscu nowych rzeczy. Rzeczy, które prawdopodobnie powinni byli wiedzieć już przy zakupie tego miejsca, bo intuicja Loganowi podpowiadała, że każda ta przykra nowość, którą uraczał ich albo kierownik ich budowy albo pani architekt, która czuwała nad tą bardziej estetyczną wizją remontu, znacząco zbiłaby finalną cenę. A ta, nie oszukujmy się, już wtedy była… Sroga. Dlatego Bear był milczący, a zasadniczo to nawet prawie w ogóle się nie odzywał. Bo był tym tak po prostu i po ludzku zmęczony. Szczególnie, kiedy w tle miał taki dzień w pracy, jak ten dzisiaj.
Podszedł niespiesznym krokiem do tej samej kuchennej wyspy, na której Elise rozkładała ich azjatycką kolację, ale od drugiej – przeciwnej strony. Tym samym stali do siebie przodem, okiem w oko, twarzą w twarz. Pochylił się i oparł przedramionami o ofoliowany blat. Wzrok wbił w pozornie to, co stanowiło ich kolację, a tak naprawdę to w po prostu bliżej nieokreślony punkt swojej najbliższej przestrzeni. Nie wyglądał ani na zdenerwowanego, ani na poirytowanego, zestresowanego czy choćby nawet zmartwionego. To, jaki był lepiej odzwierciedlało słowo zgaszony. Tak, był zgaszony. Bo ta remontowa arena całego budowlanego arsenału istotnie mogła coraz bardziej przypominać dom, ale wcale nie zmieniało to stopnia, w jakim cała ta sytuacja zdążyła już Trevisano zmęczyć. – Myślę, że przy zakupie następnego domu będziemy mądrzejsi i zatrudnimy specjalistę. – który pomoże im ocenić faktyczny stan tego miejsca. To tutaj, ten dom, ich ukochany dom, w którym byli i do którego mieli nadzieję niedługo wrócić już całkiem na stałe – kupili w emocjach. W absolutnym porywie zakochania. I zgodnie z tym, co pokazały im ostatnie tygodnie – wcale nie był to najlepszy sposób kupowania domu. – Jestem… Sam nie wiem, jak to nazwać. Chyba po prostu wierzyć mi się nie chce, że ktoś naprawdę był w stanie tak bardzo nas naciągnąć. Na taki pieprzony bubel. – piękny na obrazku, zepsuty i niedorobiony od środka. Kilka silniejszych burz i ta ostatnia, jako przysłowiowa kropka nad „i” wydobyły na wierzch wszystko to, co w ich domu niedomagało. A zgodnie z raportem od ekipy remontowej – było tego naprawdę dużo. Począwszy na instalacji elektrycznej, idąc przez mało trwałe fundamenty, a na drobnostce, jaką była dziura w dachu, kończąc. – Chyba najbardziej mnie dobiło to, jak Mendez zadzwonił i powiedział, że mamy pleśń w ścianach. – której pozbycie się wiązało się z dramatycznymi kosztami. – Wiem, dramatyzuję. Przepraszam. – przyznał po ledwie chwili, kręcąc krótko głową i podnosząc wzrok na żonę. Doceniał to, że ona w całej tej sytuacji potrafiła cieszyć się nawet najdrobniejszymi rzeczami. – Jak na kogoś, kto tak bardzo ma się za prawdziwego, stuprocentowego faceta, dość marnie mi idzie budowa domu, sadzenie drzewa i płodzenie syna. – przyznał i pozwolił sobie na lekki uśmiech, bo jednak była to marna próba zażartowania.


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie chciała, żeby się tym przesadnie martwił. Głównie dlatego, że nic, absolutnie nic nie mogli na to poradzić. Każdy jeden element ich domu, który wymagał reakcji, remontu, odświeżenia lub naprawy… to wszystko było czymś, na co nie mieli wpływu. Żadnego. Nie przewidzieli tego wcześniej, nie sprawdzili tego wcześniej, a teraz musieli po prostu wziąć to na klatę. Szczęściem było po prostu to, że mogli sobie na to wszystko pozwolić. Ten bałagan na pewno zabolał ich budżet, ale całkowicie ich nie zrujnował. Przynajmniej na razie.
- Przy zakupie następnego domu? – powtórzyła za nim, zdecydowanie zaskoczona i jednocześnie trochę rozbawiona, bo naprawdę chciał to powtarzać? Chciał to zrobić jeszcze raz? Szukać domu, który mógłby się okazać tak samo felerny? Tak samo nieszczęśliwy? I to w momencie, gdy tu wszystko doprowadzą do porządku i będzie wymuskany, dopracowany w najmniejszym szczególe? – Skarbie… poświęciliśmy mu teraz tyle uwagi, serca i pieniędzy, że żadnego nowego domu nie będziemy kupować. Zestarzejemy się. Może powinniśmy pomyśleć nad instalacją winy, jak już będziemy starzy i chodzenie po schodach będzie stanowiło dla nas problem. – zażartowała sobie, bo tak… tylko to im teraz zostało. Nie chciała, żeby Logan tak się tym przejmował i martwił. Nie chciała go takiego przygaszonego – Będzie pięknie. – a to, że zostali naciągnięci? No cóż. Kupa opakowana w bardzo ładny papierek! Bo przecież ten dom wyglądał do tej pory pięknie… -Nie dramatyzujesz. – naprostowała go, lekko się uśmiechając – To totalna masakra… ale cieszę się, że to wszystko wyszło teraz. Że to wszystko wychodzi teraz. Doprowadzimy to do porządku i już będziemy mogli spać spokojnie. – bo teraz już będą wiedzieć, że w ścianach nie ma żadnej pleśni, że nie grozi im porażenie prądem ani nic innego. Będzie dobrze! – Myślę, że budowanie domu powinno być zmienione na kupienie… mało kto buduje dzisiaj domy. Chociaż? Można ten remont uznać za budowę, więc jestem zdecydowanie za, żebyś sobie to wpisał jako odhaczone. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – Sadzenie drzewa też masz odhaczone! Pamiętasz jak moja mama się uparła, że da nam sadzonkę? I posadziłeś ją w ogródku! Sam wykopałeś tą dziurę. I mało tego… ten krzaczek nadal żyje. – więc spokojnie mógł czuć się spełniony – Z tym synem jedynie… chyba wolałabym córkę. – zaśmiała się i wpakowała sobie do ust porcję swojego makaronu.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie chciał, zdecydowanie nie chciał ani tego powtarzać, ani w ogóle nawet szukać innego miejsca, w którym mieliby żyć. Wzmianka o kupnie nowego domu była raczej próbą wskazania na to, jak powinni byli do tego podejść już za pierwszym razem. Ale winda wcale nie brzmiała źle i przynajmniej lekko Logana rozbawiła. Mruknął cicho pod nosem, chyba nie do końca zgadzając się z tym, co Debenham próbowała obrócić na jego korzyść, a co on sam ledwie moment temu wytknął, jako własną mega porażkę. Jak to było, że potrafił naprawić schodzącego z tego świata dzieciaka, a nie umiał zbudować domu, kiedy taki Banjo, na przykład – umiał. Nie zadał tego pytania na głos, zadał je tylko w swojej głowie, do samego siebie. Odpowiedzi, rzecz jasna, nie uzyskał, ale wcale też na żadną specjalnie nie liczył. Uśmiechnął się do żony kącikiem warg i przyglądał się przez moment z jakim apetytem wcina swoją porcję chińskich klusków. On sam, prawdę mówiąc, nie czuł głodu, ani apetytu. Nie wyrywał się więc po swoje kluski i po cichu liczył na to, że ujdzie mu to płazem. – Córkę… Tak, ja chyba też wolałbym córkę. – przyznał po chwili, ale nawet nie musiał się nad tym jakoś super mocno i głęboko zastanawiać. Kiedy myślał o dziecku to zazwyczaj myślał o córce. – Nie jestem z tego gatunku facetów, którzy koniecznie muszą mieć syna. Wiesz… Kontynuacja nazwiska, przekazywanie męskich wartości i cały ten szit. – przyznał swobodnie, w końcu prostując się nad blatem i sięgając bez większej energii po leżący obok widelec. Nim sięgnął do klusków żony i ukradł jej ich ledwie tyle, co na jedno przegryzienie. – Ja chyba nawet nie mam wartości, które mógłbym przekazać mojemu synowi. Bo co? Bądź zarozumiałym, aroganckim, bezczelnym dupkiem? Miej ego wielkości planety? A jeszcze, nie daj boże, chciałby robić to, co ja, jak byłem dzieckiem… – czyli jeździć z ojcem, tak jak Bear jeździł ze swoim, na krokodylowe akcje. Taka ewentualność oglądana z perspektywy bycia rodzicem zdecydowanie mu nie odpowiadała. Nic, a nic. – Z dziewczynką będzie łatwiej. Ty jej wszystko powiesz… – co w życiu ważne i jak powinna przez to życie iść. – A ja po prostu będę ją chronił. – skwitował luźno i ukradł żonie kolejną porcję chińskiego makaronu. Z niezadowoleniem odgarnął na bok krewetkę – twór natury, którego nie znosił i doprawdy nie rozumiał, jak ktoś tak śliczny, cudownie mądry, cudownie uroczy, jak Debenham może zajadać się tym paskudztwem. Ugh. – Zapomniałem ci powiedzieć, że poprosiłem Mendeza, żeby zamontował kraty w pokoju naszej przyszłej córki. I wielki, żelazny zamek w drzwiach. Tak… Na wszelki wypadek. Ojcowska troska i zapobiegawczość i takie tam. – mówił o tym, a wargi wymownie mu przy tych słowach drżały. To jasne, że tylko durnie i bzdurnie sobie żartował, choć jednocześnie… No… Elise musiała wiedzieć, że ich mała Trevisano nie będzie miała łatwego życia z tak zaborczym ojcem, jak Logan. – Myślę, że podzielasz moją troskę. – podniósł bystrze wzrok do oczu żony i nie mógł oprzeć się wspomnieniu nie tak dawnej sytuacji w ich szpitalu. Sytuacji, w której główną rolę odegrał więzienny uciekinier, krzywdziciel dzieci. - Jak będzie choćby w połowie tak ładna, jak jej mama to słowo daję, Elise, szukaj mi nowego serca. - bo to, co ma teraz nie wytrzyma pod wpływem takiego napięcia i stresu.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się, gdy Logan stwierdził, że też wolałby córkę. To dobrze. To bardzo dobrze. Nie, żeby mieli na to jakikolwiek wpływ, ale… tak, dobrze. Chociaż niekoniecznie zgadzała się z nim z tym, że nie bardzo miałby, co przekazać synowi. Mógł mu przekazać wszystko, a nawet jeszcze więcej. Był świetnym facetem – słyszał to od niej wiele razy, więc nie miał powodów by w to wątpić. I tego właśnie mógłby nauczyć syna… bycia porządnym facetem.
- Myślę, że mógłbyś mu dużo przekazać… chociaż nie wszystko wypada. – zaśmiała się pod nosem, bo oczywiście, że miała na myśli to, że doskonale wiedział jak uszczęśliwić kobietę! – I oczywiście, że nie chciałby robić tego, co ty… bo w życiu byś go tam nie zabrał. No chyba, że mówimy o podrywaniu dziewczyn! A nie, wróć… uparcie twierdzisz, że nie podrywałeś dziewczyn. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, bo przecież tylko chamsko sobie żartowała, prawda? Tylko się z niego nabijała, nic innego. Zwłaszcza z tego, że nie podrywał dziewczyn… bo ciągle trudno było jej w to uwierzyć.
Zaśmiała się pod nosem jak widziała jak przerzucał krewekti, ale wcale nie narzekała, bo i dlaczego? Więcej dla niej!
- Mhm… – oczywiście! Kraty w oknach. Żelazny zamek. Pokiwała głową i nie przestawała szczerzyć kłów – Oczywiście! Chociaż najpierw musiałbyś sobie tą córkę zrobić… – no a nie od razu montować kraty w oknach! – Więc o co poprosiłeś go dla nas? Metalową ramę łóżka? – dalej się szczerzyła, bo dlaczego by nie? – Swoja drogą jak już mówimy o dzieciach… – zaczęła i przełknęła porcję makaronu – O co chodzi z Capshaw? Nawet nie mówiłeś, że się z kimś spotyka. – a co dopiero, że jest to na tyle poważne, że działała nad powiększeniem rodziny. To było zdecydowanie coś, co nie znajdowało się na jej tegorocznej karcie bingo, chociaż… znowu – jeszcze większym zaskoczeniem byłoby, gdyby to było dziecko jej męża, hehe! – Jak się z tym czujesz? Zastąpisz ją jak pójdzie na macierzyński? - przecież wiedział, że Elise uważała, że powinien ją wygryźć!


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Przewrócił oczami, mamrocząc cos przy tym cicho, cichutko pod nosem, bo co innego mu pozostało, prawda? Choćby się dwoił, troił i na głowie stawał – nie był w stanie przekonać Elise do swojej wersji tamtych wydarzeń. W myślach uśmiechał się sam do siebie, bo jednak zabawnym byłoby zobaczyć jej minę, gdyby w jakikolwiek sposób mógł jej to udowodnić. Przenieść ich w czasie, pokazać, jak było i jaki był on.
Wargi zadrżały mu wyraźnie do uśmiechu, bo metalowy stelaż łóżka brzmiał, wbrew pozorom, zupełnie sensownie. W ich przypadku nawet – super sensownie. Nawet chciał to jakoś skomentować, ale Elise poruszyła temat, którego Logan kompletnie się teraz nie spodziewał. I to wcale nie dlatego, że był on jakoś dla niego niewygodny czy kłopotliwy, nah. Po prostu… - A jednak zapytałaś… – o Capshaw i jej zaskakujący stan. Bear uśmiechnął się pod nosem, ale wyraźnie, jak kawał cwaniaka. Łypnął na żonę i odłożył widelec na bok. – Myślałem, że Capshaw to temat tabu w naszym domu. Ba, w naszym małżeństwie. – drażnił się, oczywiście, że tak. – Ale dobrze, dobrze, już ci wszystko opowiadam. Wszystko, co wiem. – bo pewnie wszystkiego-wszystkiego jednak nie wiedział, on i Jessica od jakiegoś czasu nie byli już tak blisko ze sobą, jak kiedyś, przed pojawieniem się w jego życiu i świecie Elise. – Nie mówiłem, że się z kimś spotyka, bo się nie spotyka. Wiesz, jak jest… Jeden kieliszek wina za dużo, jeden uśmiech za bardzo i wylądowała z jakimś przypadkowym gościem z baru, w łóżku. Typowa ciąża awaria. – owoc zapomnienia i chwilowej utraty czujności, a razem z tą czujnością też odpowiedzialności. Bear wzruszył ramieniem, bo tak naprawdę co innego mógł w tej sytuacji zrobić albo powiedzieć. – Chce je urodzić. Chce mieć to dziecko, ale nie chce szukać tego typa, twierdzi, że wychowa je sama. – ciągnął dalej i w końcu przeszedł na drugą stronę kuchennej wyspy, przy której cały czas stali. Tę stronę, po której była Debenham. Tyłek oparł o blat, łapska skrzyżował na torsie, a ślepia wbił w swoją śliczną, seksowną żonę. – Popłakała sobie trochę, jak mi o tym mówiła, ale potem wybuchła ta afera z sama wiesz czym… – socjopatą biegającym bezkarnie po ich szpitalu. – Więc musiała wziąć się w garść. Zresztą, to twarda sztuka. Poradzi sobie, jestem o tym przekonany. – a kiedy to powiedział, na myśl przyszło mu coś jeszcze. Coś do czego wciąż lekko, trochę ukradkiem, szelmowsko się uśmiechnął. – Pod tym względem jesteście do siebie bardzo podobne. Obie nie potrzebujecie faceta, żeby o was zadbał. – zatroszczył się i tak dalej. Sam Trevisano potrzebował chwili, żeby się tego nauczyć. Chwili i popełnienia całej masy błędów na tym polu. Oczywiście w relacji z Elise. – Może my też powinniśmy zagrać tą kartą? Pójść do baru, udawać tam, że wcale się nie znamy, ja ci postawię trzy drinki, ty mnie potem zaprosisz do siebie, będziemy się pieprzyć i zaliczymy ciążę niespodziankę. – skoro los w takich sytuacjach rozdawał zarodki znacznie chętniej, niż kiedy ktoś naprawdę się o to starał… - Brzmi, jak plan? Dasz się poderwać na tanią margaritę, nieznajoma dziewczyno z baru?


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Przewróciła wymownie oczami, bo oczywiście, że Capshaw była tematem tabu w ich małżeństwie. A raczej praca z Capshaw. Oczywiście, że ją to denerwowało. Oczywiście, że tego nie lubiła. Oczywiście, że by się jej pozbyła z zasięgu wzroku, gdyby tylko mogła. Niestety nie mogła. Głównie dlatego, że wiedziała, że Logan mógłby jej tego nie wybaczyć, bo uważał Capshaw za jednego z dobrych lekarzy w ich szpitalu. Chociaż sama Elise wcale tak nie uważała. Ale no cóż… nie była obiektywna, bo zwyczajnie jej nie lubiła. Chociaż i tak była w tym bardziej… wyrafinowana niż Logan w nielubieniu jej byłego.
Ale jednocześnie w tym całym nielubieniu była po prostu ciekawa!
- A to mała zdzira… – skwitowała, uśmiechając się pod nosem, a widząc na sobie spojrzenie męża wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – No nie patrz tak na mnie! Jestem poważną mężatką, więc mogę teraz oceniać innych! – prychnęła, bo oczywiście, że rzucała tym tak pół żartem, pół serio. Wcale nie oceniała jednonocnej przygody Capshaw. Albo raczej jej przez jej jednonocną przygodę. Ważne, że to nie był jej mąż! I trochę nie dziwiła jej się, że chciała urodzić… w końcu była starsza od nich, to faktycznie mogła być jej ostatnia szansa. No i zgadzała się z tym, że faceci nie są przy tym aż tak potrzebni. Chociaż? Może jednak? Kącik ust drgnął jej wymownie w rozbawieniu.
- No nie wiem – bo chyba jednak nie była pewna! – Do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja… więc ja tam potrzebuję faceta, żeby o mnie dbał. – wzruszyła beztrosko ramionami, bo dobrze wiedziała, że nie chodziło o jakiegokolwiek faceta. Chodziło o jej faceta. Jej męża. Potrzebowała Logana, żeby o nią dbał i był jedyną osobą na całym świecie, której na to pozwalała.
- I w tym planie jest tylko jeden problem, Trevisano. – podeszła bliżej i dźgnęła go palcem w klatkę piersiową – Jesteś pewien, że umiesz podrywać nieznajome w barze? To tylko wtedy wyjdzie. Znaczy tylko wtedy mogę zaprosić cię do siebie. – a przecież wcale nie był podrywaczem! Przynajmniej tak uparcie twierdził, więc jaka w końcu była prawda, co? Niech się zdecyduje! Ale ona i tak nie przestawała się szczerzyć.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mała zdzira w ustach Debenham zdecydowanie sprawiła, że Logan rozbrojony parsknął. Spodziewał się chyba wszystkiego, a jednak nie tego! I to nie w ustach swojej własnej, prywatnej, osobistej żony, która przy okazji… No… Też była trochę zdzirowata. Swego czasu, oczywiście! Kobieta pełna pruderii nie dałaby mu się zaliczyć w eleganckiej łazience eleganckiej sali bankietowej podczas eleganckiej gali charytatywnej i to tylko dlatego, że była o niego zazdrosna. Ale nie powiedział tego na głos! Nie chciał ryzykować spaniem na kanapie.
Jeden problem, ten tylko jeden problem i kobiecy palec w mostku Trevisano sprawiły, że męskie brwi, a raczej jedna z nich uniosła się w wyraźnym, bardzo jednoznacznym zaintrygowaniu. Bo cóż to znowu za problem ta jego zołza wymyśliła, hm? Nie lubiła margarity? Bulszit! Dobrze wiedział, że lubiła ją, jak diabli. Czasami miał wrażenie, że jego lubiła tylko dzięki temu, że lubiła margarity, a on, jak miał okazję, po prostu ją tymi margaritami poił. Słysząc jednak co też tym niesamowitym problematycznie problemem miało być, prychnął i wyszczerzył kły. – I to jest, kochanie, jak diabli pytanie pułapka. Wiesz dlaczego? Bo jeśli odpowiem teraz, że tak, potrafię podrywać w barze nieznajome to usłyszę, że to dobrze wiedzieć, bo pewnie podrywam je cały czas, bla bla. – że taki z niego niewierny muczo maczo. Desperados seksuolos wobec wszystkich barowych nieznanych mu kobiet. Pff… - Oczywiście, że tego nie umiem, Elise. Czy ja ci naprawdę wyglądam na gościa, z którym pierwsza lepsza napalona albo przynajmniej pijana kobieta poszłaby się pieprzyć? Nie, Debenham, nie wyglądam. – nawet nie zamierzał pozwolić jej na to pytanie odpowiedzieć. Uznał, ze będzie to pytanie wysoce retoryczne. – Płacić za drinki to jedno, ale trzeba by je, te nieznajome z baru, jeszcze jakoś… No wiesz, zainteresować rozmową, a moje teksty na podryw zaczynają i kończą się na poziomie „czy bardzo bolało, kiedy spadłaś z nieba?” – przyznał nie dość, że swobodnie… To jeszcze zupełnie zgodnie z prawdą! – Myślę sobie po prostu, że ty, jako taka nieznajoma z baru po starej i dobrej znajomości, dasz mi fory i poza drinkami i względnie niewygniecioną koszulą, nie będziesz wymagała nic więcej. – uśmiechnął się do żony najładniej, jak tylko potrafił. A przecież potrafił! Jak mogłaby się w nim zakochać, gdyby nie potrafił? No jak? – To bardzo bolało? Jak spadłaś z tego nieba… – zamajtał zaczepnie brwiami i szczerząc kły, jak drań, cicho pod nosem się chichrał.


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nigdy nie mówiła, że sama nie była zdzirowata! Zdecydowanie była! Ale teraz była poważną żoną – zdzirowatą, ale poważną! I całe szczęście, że się nie oburzył tylko roześmiał, bo właśnie na to liczyła. Że nie potraktuje jej słów tak całkiem poważnie, chociażby właśnie na sposób jej życia. Na nią. Prawdę powiedziawszy zdecydowanie bardziej zdzirowata stała się od kiedy poznała Logana, ale no… szczegół! Drobny szczegół!
Zaśmiała się w głos, bo pytanie wcale nie było pytaniem pułapką! Na pewno nie zadawała go z tą intencją, ale jak widać jej mąż znał ją lepiej niż sam mógł przypuszczać. Więc nie protestowała! Szczerzyła kły i słuchała jego odpowiedzi, przyznając mu w myślach ODROBINĘ racji. Ale tylko odrobinę! Przynajmniej do momentu, w którym stwierdził, że nie wygląda jak gość, z którym jakakolwiek napalona albo pijana kobieta poszłaby się pieprzyć. Tu już przegiął! Prychnęła wymownie wtrącając się – Myślę, że wyglądasz dokładnie tak. – była tego bardziej niż pewna! I przecież on doskonale o tym wiedział i właśnie w tym momencie ona miała pewność, że cóż… jej maż umie podrywać nieznajome w barze! – I właśnie stwierdziłeś, że jestem bardzo niewymagającą nieznajomą z baru… bardzo łatwą nieznajomą z baru! Większą zdzirą niż twoja koleżanka z pracy. – wytknęła, jednak bez grama żalu, czy pretensji, ciągle szczerząc kły w szerokim uśmiechu. Bardzo szerokim! Zrobiła sobie też przerwę na kilka kęsów makaronu. Wtedy też odłożyła pudełko na bok i wróciła z całą uwagą do męża – Co do tego spadania… – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – To bardzo! Bardzo. Obiłam sobie tyłek, chcesz zobaczyć? Możesz jak pocałujesz to przestanie boleć. – rzuciła głupkowato i nie dała mu szansy na skomentowanie, bo przyciągnęła go do siebie, zarzuciła mu łapska na szyję i zamknęła usta pocałunkiem. Na moment lub dwa! – Lepiej? Niż jak tu weszliśmy? – nie był już taki zdołowany stanem, w którym znajdował się ich dom? Nie chciała go takiego przygaszonego. Ale najbardziej nie chciała tego dla niego. Zdecydowanie.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie był przekonany co do tego czy faktycznie TO zrobił – podsumował Elise, jako zdzirowatą zdzirę, najbardziej zdzirowatą, jaką znał – ale jednocześnie też nie miał pewności, że tego NIE zrobił – wolał więc tylko ładnie i w tej ładności bezczelnie się do niej uśmiechnąć. Do tej swojej… Zdziry. Znajomej nieznajomej z baru, której prawdopodobnie nawet nie musiałby kusić drogimi drinkami, żeby chciała z nim spędzić noc. Tak, tego też nie powiedział na głos. Może dlatego, że Debenham właśnie całkiem otwarcie zasugerowała mu pocałowanie jej zgrabnego, super seksownego tyłka, a może dlatego, że po ledwie chwili zamknęła mu usta w ten najlepszy możliwy sposób – sobą. Mruknął rozbawiony prosto w wargi żony, co było jednoczesnym wyrazem męskiego zadowolenia i przytaknięciem wobec pytania, które mu zadała. Czy było lepiej? Tak, było lepiej. Powód był jednak tak bardzo oczywisty… Tak bardzo, że bardziej się przecież nie dało. – Z tobą zawsze jest lepiej, Debenham. – nawet w zrujnowanym domu, w którego remont musieli włożyć prawdopodobnie zdecydowaną większość ich wspólnych oszczędności życia. – Dobrze wiesz, że wystarczy mi tylko rzucić hasło o całowaniu twojego tyłka i już mi się pysk cieszy. – dodał przekornie i lekko, zaczepnie skubnął kobiece wargi własnymi. Zaśmiał się cicho pod nosem, bo… - Słyszałem twoją rozmowę z tą młodą siksą z estetycznej… – standardowo się rządze, wiadomo, żadna nowość. – Wierzyć mi się nie chce, że mogła to powiedzieć… Twoje usta są idealne. Nigdy w życiu ich nie ruszaj. Obiecaj. – bo młoda siksa, to znaczy młoda lekarka zajmująca się w ich zakładzie pracy medycyną estetyczną jawnie sugerowała Debenham wstrzyknięcie w jej wargi preparatu powiększającego ich objętość. Logan siedział z boku i mało nie zakrztusił się własną śliną, jak usłyszał ten stek absolutnych bzdur. – Niech sobie ta kretynka eksperymentuje na swoich zdesperowanych pacjentkach, a nie na mojej żonie, której niczego nie brakuje i wszystko, co ma – ma w sam raz. – a Elise wiedziała, musiała wiedzieć, że to w przypadku Logana nigdy nie były tylko czcze, puste słowa. On naprawdę tak czuł i myślał. – Chcesz się ze mną kochać? – zapytał znienacka, po ledwie chwili, a jego ślepia natychmiast intensywniej zaiskrzyły. Co stało na przeszkodzie? Poza rozstawionymi wszędzie dookoła sprzętami, farbami, pędzlami…

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Lubiła to słyszeć. Lubiła słyszeć, że jej towarzystwo poprawiało mu humor. Chociaż w minimalnym stopniu sprawiało, że dzień był lepszy. Wiedziała to, oczywiście, że wiedziała… ale poza tym, lubiła też to po prostu słyszeć. Nawet jeśli właśnie rzuciła głupim żartem, który ewidentnie przypadł mu do gustu. Zaśmiała się nawet pod nosem, gdy jej to wypomniał. Dobrze! Zrobiła to z pełną premedytacją i dostała taką reakcję jak być powinna. Było lepiej.
- Hm? – bo potrzebowała chwili, dwóch lub pięciu, żeby zrozumieć, co do niej mówił… o jakieś siksie wspominał i dopiero po sekundzie ją olśniło. Medycyna estetyczna – Czy ja wiem… może miała trochę racji. Są niesymetryczne. – chociaż absolutnie jej to nie przeszkadzało i nigdy wcześniej nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Zastanowiłaby się, gdyby przeszkadzało to Loganowi, ale jeśli nie… heh to nie! – Zdenerwowałeś się… – wytknęła mu, a kącik ust drgnął jej wymownie w rozbawieniu – Zdenerwowałeś się na samą myśl, że mogłabym dać jej się namówić, że mogła wbić mi do głowy pomysł jakichś przeróbek… a co, gdybym ja ich chciała? Gdybym chciała zrobić sobie te usta? Też kazałbyś mi obiecywać? – żeby tego pod żadnym pozorem nie robiła? Ani trochę? Zwłaszcza, że powinien znać jej gust! Powinien wiedzieć, że nie zrobiłaby z siebie glonojada, bo przecież wszystko – nawet korektę warg można zrobić w sposób ładny. I naturalny! – No ale niech ci będzie… obiecuję. – że nie zamierza się pchać pod igłę. Musnęła jego policzek i ładnie się uśmiechnęła. Wszystko, co miała było w sam raz. Czy to idealny komplement? Powiedzmy, że tak. Niczego więcej w tym momencie od niego nie potrzebowała. Zwłaszcza, że jej myśli i tak dość szybko powędrowały w zupełnie innym kierunku… zaśmiała się i pokiwała głową – Głupie pytanie… kiedyś nie chciałam? – i to było dopiero pytanie pułapka, więc lepiej niech przemyśli dobrze odpowiedź! Zwłaszcza, że wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu i całą nią było widać, że oczekuje jednej odpowiedzi. Nie, nigdy.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Niesymetryczne? To słowo momentalnie sprowokowało głęboką pionową zmarszczkę między męskimi brwiami. Jakim cudem jej usta mogły być niesymetryczne? To niemożliwe. Przede wszystkim dlatego niemożliwe, że on tego nie widział. Nie dostrzegał tego braku symetrii w nawet najmniejszym stopniu. – Bzdury. – skwitował twardo, jeszcze bardziej zaostrzając wyraz swojego pyska i stanowczość spojrzenia. Wobec tego, jak teraz wyglądał i jak na nią patrzył, kobiece zdenerwowałeś się było, jak najbardziej na miejscu. Mruknął cicho, trochę niecierpliwie, a trochę właśnie z wyraźnym rozeźleniem, ale nie zamierzał zaprzeczać. Jasne, że się zdenerwował. Najpierw tym, że jakaś młoda siksa opowiadała Elise takie głupoty, a teraz tym, że Elise w te głupoty jednak uwierzyła. Dreszcze na jego karku wcale nie były przyjemne. – Gdybyś ty tego chciała, gdybyś to ty miała czuć się z tym lepiej, dobrze wiesz, że nie powiedziałbym ani jednego złego słowa. – bo choć dla niego była najpiękniejsza i najseksowniejsza właśnie taka, jak teraz, rozumiał, że ona sama mogła potrzebować czegoś innego, czegoś więcej i bardziej. – Nie zapominam, że to jednak twoje ciało, a ja nie mam prawa o nim decydować. Jeśli więc chcesz sobie zrobić te usta, idź i zrób sobie usta. Ja tylko chcę, żebyś wiedziała, że według mnie kompletnie tego nie potrzebujesz. Twoje usta są piekielnie niesamowite. I idealnie symetryczne. Tak jak, zresztą, cała reszta ciebie. – piekielnie niesamowita, taka była cała reszta jej, cała ona, w każdym najdrobniejszym calu, szczególe i pełnym ogóle.
Z tego wszystkiego – a raczej po prostu z tego, że trochę się zeźlił na żonę za to, że ona była skłonna dawać wiarę herezjom jakiejś wypacykowanej siksy w brzydkim bladoróżowym kitlu – na pytanie o to, czy kiedyś nie chciała odpowiedział ze srogą i poważną miną. Nieumyślnie zupełnie, ale skoro już się uruchomił to trudno było mu się tak po prostu wyłączyć z tego trybu stanowczości i zeźlenia. – Zdarzyło się kilka razy, ale to nie twoja wina. – zapracował sobie słusznie na każde jedno z tych kilku odrzuceń. Kosz od Debenham nie był mu obcy, nawet jeśli ona sama żyła w przekonaniu, że było inaczej. – Masz rację, zdenerwowałem się. – mruknął na koniec, odsuwając się od Elise i opierając zaraz potem tyłek o brzeg kuchennego blatu. Łapy wcisnął w kieszenie spodni, wilkiem łypnął na stojącą obok kobietę… - Nie lubię, jak mnie tak podpuszczasz. Że co bym zrobił, gdybyś ty sama tego chciała… Tak jakbym był jakimś pieprzonym tyranem i wszystkiego ci zabraniał. – i może bardziej niż na zdenerwowanego, brzmiał jednak na obrażonego. Pięciolatka, na dodatek.


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ