Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Słyszała wielokrotnie, jakie nastawienie do Olivera miała Margo, jednak nie bez powodu co i raz przywoływała chłopca w rozmowie. Chciała wiedzieć, jakie Bertinelli miała wobec nieco odczucia. Czy lubiła go za całokształt czy jedynie fakt bycia małym dzieckiem. Czy jego cechy charakteru współgrały z jej własnymi i czy była w stanie traktować go, jak członka rodziny, którą w którymś momencie się staną. Póki co, Jen miała do niego prawa, przy czym ów fakt z dnia na dzień mógł się zmienić. Przestępczyni na pewno nie utrzyma swoich roszczeń co do Olivera, nawet jeśli sama go urodziła. Specjalistyczna opinia lekarza tylko utwierdzi sąd w podjęciu właściwej decyzji, kierując się dobrem dziecka.
- Byłoby z tym mniej zamieszania - przyznała, odnośnie przeprowadzki Margo do domu w rodzinnej dzielnicy. - Chcę się upewnić, że będziesz się czuła dobrze w tym domu. Jeśli wolałabyś się wstrzymać, nie będę na ciebie naciskać, a zamiast tego znajdziemy wspólne rozwiązanie, takie, które pasuje mi i tobie. Zawsze będę tak postępować. Nie jestem samolubna, przynajmniej względem ciebie nie potrafię taka być. Razem podejmiemy decyzję.
Uśmiechnęła się w stylu winowajcy, otwarcie ukazując, że brała pod uwagę zdanie Bertinelli. Nie zamierzała trzymać jej pod pantoflem, kontrolować na każdym kroku, albo czegoś wprost nakazywać. Nie tak wyglądał związek dwójki ludzi, dzielących codzienność. Nawet przy Jen starała się, aby ta czuła się komfortowo. Inna sprawa, że była małżonka nigdy na nic nie narzekała i chętnie oddawała Bev pałeczkę, w pełni się do niej dostosowując. Mogło to wynikać z pewnej obsesji, o którą Strand jej nie oskarżała, widząc zamiast tego oddanie oraz bezwarunkową miłość. Czuła czasami, że na nią nie zasługuje; że Jen kocha ją bardziej, niż powinna i nie potrafiła odwdzięczyć się podobnie dużym poziomem zaangażowania. Starała się, ale zbyt dużo tłumiła w sobie.
Skinęła dwa razy głową i upiła odrobinę alkoholu z podsuniętej szklanki.
- Przez niecałe trzy lata - sprecyzowała czas, spędzony razem w nowo zakupionym domu. Wiele konkretnych wspomnień, Beverly kojarzyła z przedmiotami, aniżeli całym wystrojem mieszkania. Wystarczyło pozbyć się kilku zdjęć, ulubionych kubków Jen, jej rzeczy osobistych i szczoteczki do zębów, aby przestrzeń wypełniła się świeżym powietrzem. Pakowanie przedmiotów, należących do kogoś, z kim nagle przestawało się dzielić życie, nie należało do łatwych, ale pozwalało na wykonanie pierwszego kroku, ułatwiającego stawianie następnych. Co z oczu, to z serca? Przynajmniej w pewnym sensie.
Czy Margo obawiała się o złe skojarzenia, wynikające z poprzednich doświadczeń mających miejsce w domu?
- Chciałam, przy czym to wszystko wydawało się… bezbarwne - przyznała, otwarcie mówiąc o tym, że czegoś w jej relacji z Jen brakowało. - Nie wybrzmiewało odpowiednio przekonująco. Wmawiałam sobie, że skoro pojawił się z moim życiu ktoś, kto mnie pokochał, powinnam to odwzajemnić i pociągnąć dalej, zanim przegapię całe życie. Że to musi zadziać się teraz, w przeciwnym razie będzie za późno.
A ona skończy, jak ci smutni, starsi ludzie, którzy bali się niegdyś zaryzykować.
- Sama myśl o tobie, kiedy wspominałam nasze spotkania w Syrii była silniejsza od tego, co dzieliłam z Jen - kontynuowała, wyrzucając z siebie zebrane emocje. - Gdyby nie Oliver i jej szemrane interesy… pewnie i tak rozstałybyśmy się, w przeciągu kolejnych miesięcy.
Rozwody nie były niczym nowym w dzisiejszych czasach, a ich powód wiązał się również z konfliktem interesów, tudzież sławną rozbieżnością charakterów.
- Nie wiążę domu z jej osobą - zaznaczyła wreszcie, z bliska spoglądając Margo w oczy. - Moi rodzice nie kupili go pod jedną, konkretną rodzinę, a pode mnie. Możemy go przerobić. Pomalować, może wymienić podłogi, rozstawienie mebli, albo w ogóle, możemy te meble sprzedać i kupić nowe - lekko wzruszyła ramionami, bo w tej kwestii mogły nieco zaszaleć, dać się ponieść wodzom fantazji i skonsultować własne wizje wymarzonych przestrzeni.
- Chcę, żebyś również czuła się tam dobrze - uściśliła, nie odrywając wzroku od kobiety.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Uważnie słuchała Strand wiedząc, że ich doświadczenia małżeńskie były inne. Bertinelli kupiła dom razem z Dupont i mieszkały w nim przez ponad dziewięć lat. Samo to, że na papierze były we dwie sprawiało, że Margo nie wyobrażała sobie mieszkać tam z kimś innym. Głównie dlatego, że wszystko było przepełnione Tessą, ale także przesiąknięte wspomnieniami tego, jak ów dom wybierały. Bertinelli była wtedy tak podekscytowana.. cieszyła się jak szalona mogąc tworzyć coś z partnerką. Skrupulatnie przeglądały ogłoszenia, zastanawiały się, jaki kredyt wziąć, kto ile pieniędzy włoży i jak chciałyby go udekorować. Tworzyły ten dom od podstaw. Był on wręcz przesiąknięty ich związkiem, dlatego Margo potrzebowała wiedzieć, jak to wyglądało u Beverly. Jak kobieta czułaby się z myślą o wprowadzeniu do tego domu kogoś nowego i czy to nie kolidowałoby zbyt mocno z tym, co kiedyś tworzyła z Jen.
- Bella, nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo mnie bolało nasze rozstanie. – Nie oficjalne rozstanie, bo nie były parą, ale ciężko zniosła tę nagłą narzuconą rozłąkę, a potem jeszcze rozmowę telefoniczną, podczas której dowiedziała się o innej kobiecie. Zdecydowanie to co je wtedy połączyło było bardzo silne (i dlatego tak bardzo bolało). – Wiesz.. gdybym już wtedy była w separacji to.. – Wzięła głęboki wdech nie bojąc się wspominać o tej deklaracji ani brać pod uwagę, że być może w alternatywnej rzeczywistości tak właśnie było. – ..podczas naszej rozmowy przez telefon powiedziałabym ci, żebyś ją rzuciła. – Czując tamten ból co wtedy byłaby bardzo stanowcza. Odległość dało się zniwelować i być może znalazłyby rozwiązanie na przyszłość. – Byłabym do przesady zaborcza. – Uśmiechnęła się, bo choć świat potoczył się inaczej, to wcale nie czuła się z tym źle. W końcu – ostatecznie – siedziały tu razem a ze związku z Jennifer wyszło coś dobrego w postaci Olivera, o którym nie mogły zapomnieć. On też był częścią tego wszystkiego.
- Dziękuję. Doceniam to. – Cały czas się ciepło uśmiechała i wzięła głębszy wdech na ten moment podejmując śmiałą decyzję. – Wprowadzę się do was. Mi będzie łatwiej się przenieść, bo i tak już część rzeczy mam u ciebie. – To była kwestia przewiezienia reszty jej ubrań i paru szpargałów oraz zakończenie wynajmu. – A Joe przecież nie będzie tam mieszkać całą wieczność. – Zaśmiała się krótko, bo tak na dobrą sprawę nie przeszkadzała jej obecność Stranda. Może tylko czasami krępowała się przy nim robić pewne rzeczy, ale przywykła do tego, że w domu było więcej osób niż te oficjalnie zajmujące daną przestrzeń.
Zobaczę jak mi z tym będzie. Jeśli uznam, że jednak coś mi w tym domu nie gra, to powiem ci o tym. – Jak o sypialni, o której Beverly już wiedziała. – Mam tylko jeden warunek.. co powiesz na przeniesienie mojej kanapy do domu? – To był jeden z mebli, który kupiła do mieszkania, bo poprzednia kanapa w nim była marna i stara. Poza tym dokupiła tylko dwie małe komody, bez których się obejdzie. – W sumie z czasem wymiana mebli nie brzmi tak źle. – Głównie po to aby nie myślała o tym, czy dane krzesło wybierała Jen lub czy przypadkiem nie był to mebel, na którym ex żony wzięło na szybki seks (khe khe). – Może najpierw zaczniemy od sypialni? – Może faktycznie wymiana w nim mebli i mini remont w formie przemalowania ścian sprawi, że Margo przestanie myśleć o tej przestrzeni jak o własności Jennifer? Może wreszcie będą mogły korzystać z pokoju przeznaczonego dla głównych lokatorów?
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Spoważniała nieco, powracając pamięcią do pierwszych dni, po powrocie z Syrii. Nie mogła spokojnie spać. Wierciła się na łóżku, pociła i walczyła z natłokiem myśli, nie pozwalających organizmowi na odpoczynek. Męczyła się z tym dobre dwa tygodnie, gdy w końcu dobrano jej leki, pozwalające na rozluźnienie zarówno napiętych myśli, jak i ciała.
- Mnie też… to było okropne - z jednej strony miała przy sobie nadskakującą Jen i chociaż doceniała jej obecność oraz pomoc, wystarczyłoby jej jedynie towarzystwo pani doktor. Jedynie Margo byłaby w stanie odpowiednio ją uspokoić i nastroić na zapał do powrotu do zdrowia, bez przeciążania organizmu.
Uśmiechnęła się łagodnie, słysząc, jak postąpiłaby Włoszka w przypadku spisania związku z Tessą na straty.
- Przyjechałabyś do Australii? - dopytała z zaciekawieniem, unosząc sugestywnie brew.
- A może bardzo efektywnie przekonałabyś mnie do przyjazdu do Europy…?
Z cieniem dwuznacznej sugestii mierzyła się ze spojrzeniem kobiety, ciesząc się, że koniec końców znów się spotkały. Że otrzymały szansę na rozwój relacji w nieco spokojniejszych warunkach, z dala od wojennych działań. To, co je połączyło w obozie, nie było sprawką niesprzyjających okoliczności, w których obecność drugiego człowieka była tożsama z zaspokajaniem podstawowych potrzeb. W tym, co razem dzieliły tkwiło coś więcej, co przełożyło się na okropne odczucia, towarzyszące rozstaniu.
W każdy razie, wizja ponownego spotkania z Margo, jeszcze przed ślubem z Jen była ciekawym konceptem. Możliwe, że Bertinelli udałoby się wywalczyć wyłączoną opiekę nad Amelią, albo w grę weszłyby inne, sprzyjające okoliczności, pozwalające na utrzymaniu pozytywnych kontaktów z córką.
Co do Olivera… najpewniej by się wtedy nie urodził, albo zreinkarnował w inny sposób, co pozostawało w sferze tajemnic.
- Mam nadzieję, że nie - zaśmiała się krótko, odnośnie obecności Joe w domu. - To znaczy, lubię go, to mój brat, ale myślę, że on sam chciałby wrócić do rodziny, tylko nie wie, jak ugryźć ten temat.
Współczuła mu, bo naprawianie relacji po rodzinnych tragediach, to nic przyjemnego. Wolała nie wyobrażać sobie, co by zrobiła na jego miejscu. Zdawała sobie sprawę, że Joe sięgał po alkohol częściej, niż powinien, ale dopóki nie szalał, nie rozbijał butelek o ściany i nie robił nikomu krzywdy, nie poruszała tego tematu. Potrzebował czegoś, co pomoże mu przejść przez proces żałoby po dziecku, w trakcie równoległego poszukiwania zamknięcia sprawy.
- Przeniesiemy twoją kanapę i wszystko, co tylko będziesz chciała - uznała odważnie, zadowolona z decyzji Margo. Pragnęła widywać ją na co dzień, przed pracą, po pracy, w dni wolne i podczas urlopów, z których razem będą korzystać.
- Możemy zacząć od sypialni - przytaknęła również, bo to logiczne, że najwięcej Jen mogło być właśnie w sypialni. - Wiesz, że Caspar zasugerował mi, aby spaliła wszystkie rzeczy, które kojarzą mi się z Jen? Nazwał to jakimś… duchowym oczyszczeniem. Chyba ogląda za dużo reality show.
Zaśmiała się krótko, bo chociaż doceniała dramaturgię, nie była fanką kopcenia. Jeszcze jakiś sąsiad sprzedałby ją straży sąsiedzkiej i dostałaby mandat za zanieczyszczanie pięknej okolicy, pełnej uroczych dzieciątek, biegających po ogrodach.
- Nawet tutaj możemy zacząć oglądać jakieś inspiracje internetowe, pod koniec dnia - zaproponowała, co nie brzmiało źle. Po odpowiednim dopieszczeniu na zabiegach mogłyby poleżeć na łóżku, albo leżakach w ogrodzie i poszukać odpowiednich zdjęć, odzwierciedlających wizje nowego wyglądu sypialni.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Zdecydowanie to drugie. – Przekonałaby Beverly do przyjazdu do Europy, skoro kobieta i tak nie miała dobrego kontaktu z rodziną (głównie z rodzicami). – Powiedziałabym ci, żebyś rzuciła tę niebezpieczną pracę i przyjechała do mnie. Bez problemu znalazłabyś robotę albo uprawiałabyś winogrona. – Zaśmiała się sugerując współpracę z ojcem Bertinelli, który przejął rodzinny interes. Z początku niechętnie, ale to zrobił i choć nie zbijali kokosów, to mieli bardzo dobre lokalne wino, którym mogli się pochwalić. – W miarę przyjemna wizja, co? – Mogły tak sobie pogdybać, bo miały na to czas, okazję i przede wszystkim nie robiły tego w ramach użalania się. Nie było to połączone z jojczeniem i pytaniem samego Boga, czemu było tak a nie inaczej. Luźno rozmawiały o możliwych scenariuszach własnego życia w pełni przekonane, że tak czy się by się spotkały. W ten czy inny sposób trafiłyby na siebie znajdując odpowiedni czas na to aby być razem. – Stało się inaczej i to ja przyjechałam do ciebie. – Niekoniecznie z planem narzucenia się i odebrania Beverly Jen, co sama nieraz podkreślała, ale nie będzie kryć zadowolenia, że do tego doszło. Nawet nie musiała być podstępna (bo by nie umiała) po kryjomu uwodząc Strand. Samo się stało i nawet jeśli jeszcze wtedy Włoszki nie byłoby w Australii, to być może cała ta afera i rozwód Beverly zmusiłby je do zastanowienia, czy nie warto odnowić więzi.
- Może warto zasugerować mu wizytę u psychiatry? – To nie rozwiąże wszystkich problemów, ale pomoże przejść przez żałobę i pozbyć się ciągotów do alkoholu, o czym Beverly dyskretnie jej wspomniała. Sama też zauważyła butelki w koszu i nie była to ilość przypisywana rozluźniającemu podpijaniu sobie wina przy weekendzie. Było tego więcej i chyba Joe zorientował się, że Bertinelli to widzi, więc zaczął wyrzucać butelki bezpośrednio do kosza na zewnątrz.
- Zależy mi tylko na tej boskiej kanapie. – Którą zresztą sama kupiła nie spodziewając się, że nawet nie będzie miała okazji porządnie z niej pokorzystać zwłaszcza, że ostatnimi czasy większość dni spędziła u Strand.
Uśmiechnęła się uciekając wzrokiem na szklankę z drinkiem. Nagle poczuła, że może nie powinna się do tego przyznawać, ale z drugiej strony wcale nie czuła wstydu.
- Ja tak zrobiłam. Spaliłam trochę rzeczy Tessy. – Niepewnie spojrzała na Strand. – Głównie zdjęcia ze ślubu – Które akurat miała wywołane. – Jej ulubiony jedwabny szal i dyplom ze szkoły. – Była okrutna, skoro pozwoliła aby ognił strawił nawet dyplom. – Zrobiłam to na podwórku u dziadków, Mateo dolewał mi wino i dużo płakałam.. tak, jak bóbr, ale potem Nicollo podsunął mi marihuanę i.. pierwszy raz ją paliłam. Nieźle mnie kopnęło. Tak, że wszystko mnie bawiło. – To był szalony wieczór. – Wtedy też wyrzuciłam obrączkę do ścieków. – Zrobiła wielkie oczy, jakby uczyniła coś hardcorowego, choć po zapaleniu zioła uważała to za zabawne. Na szczęście następnego dnia niczego nie żałowała. Uznała nawet, że metafora obrączki w kanalizacji była bardzo trafna.
- Chętnie, ale dziś odpoczywamy. – Na oglądanie inspiracji jeszcze miały parę dni. – Dziś pracowałaś a ja nie do końca odespałam nockę, więc przejdziemy się, rozejrzymy, zamówimy parę zabiegów na kolejne dni i.. – Wychyliła się patrząc w stronę basenu. – Skorzystamy z wody? – Pytająco i dość dwuznacznie uniosła jedną brew do góry jeszcze nie wiedząc, że w sypialni z łóżkiem miały jacuzzi.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Była w stanie wyjechać do Europy, jeśli w Australii nie miałaby swojego domu czy rodzeństwa w otoczeniu. Zaczęłaby nowy etap i zapewne rozpoczęła naukę włoskiego, bo co jej po angielskim, skoro takowy nawet nie był traktowany jako język urzędowy.
- Kręciłabym cię w roli parobka od winogron? - przeciągnęła jakże ponętnie, wlepiając uważne spojrzenie w partnerkę. Jej plecy mogłyby nie wytrzymać dłuższego przebierania w krzakach, nie mniej, domyślała się, że dla Margo byłyby to całkiem interesujące widoki. Gdyby jednak poprzestała na sprawach, związanych z dystrybucją i samym procesem fermentacji, mogłaby się w tym całkiem nieźle odnaleźć.
- Całkiem interesująca - zgodziła się z werdyktem co do alternatywnej rzeczywistości, w której Bev wkręcała się w biznes winniczny. Musiałaby porządnie przyłożyć się do nauki oraz poszerzania wiedzy, bo włosi uważali się za prekursorów tego konkretnego alkoholu. Nie zawsze braliby na serio słowa jakiejś tam blondyny ze skandynawskimi naleciałościami.
- Gdybyś zapowiedziała się wcześniej, od rana czekałabym na ciebie na lotnisku - przyznała, pamiętając, jak niespodziewanym był widok Bertinelli w szpitalu, kiedy to Beverly przyjechała do Cairns razem z przemokniętą, zagubioną w lesie dziewczynką. Umyślnie nie rozwijała tego tematu, pamiętając jak nieprzyjemnie uderzyła w Margo śmierć Fanny, doprowadzonej do stanu krytycznego przez własnych rodziców. Rozprawa, związana z czynami ojca wciąż wisiała w powietrzu, o czym nie musiały teraz rozprawiać. W SPA miały korzystać z przyjemności, a nie rozdrapywania przykrych wydarzeń.
- Nie sądzę, aby potraktował tę sugestię na poważnie - przyznała, delikatnie kręcąc głową, przy temacie Joe. - Wiesz, to ten rodzaj faceta. Będzie udawał, że jakoś się trzyma, dopóki kompletnie nie opadnie z sił.
Powiedziałaby, że to u nich rodzinne, ale chyba nawet nie musiała. Margo zdążyła ją poznać na tyle, aby nie raz nazywać uparciuchem, albo (little) miss independent, w przełożeniu na angielski.
Strandowie woleli działać, niż się żalić, co odrobinę utrudniało im wypracowanie zdrowej relacji z porażkami oraz wszelkimi niepowodzeniami. W świecie ich rodziców były one niechciane, niedopuszczalne i najlepiej, aby o nich nie wspominać.
- Mam na niego oko. Gwen również i… wiele zależy od niej samej - od tego czy w końcu poprosi męża o powrót do domu, aby razem uzdrowić się po zaginięciu syna. Bev nie chciała z buciorami pakować się w sprawy między małżonkami, dlatego utrzymywała stosowny dystans, służąc dyskretną pomocą.
- Biorąc pod uwagę, że to na niej dobierałam się do ciebie pierwszy raz, rozumiem twój sentyment - uśmiechnęła się cwanie, wspominając ich wspólne chwile na kanapie. Zajmowała trochę miejsca, ale z pewnością znajdą dla niej zastosowanie, bez potrzeby owijania folią i odstawiania w kąt garażu.
Rozbawiły ją wieści o Margo-piromance, puszczającej z dymem rzeczy należące do Tessy. Biorąc pod uwagę, jakie świństwa jej zgotowała, zasługiwała na to. Z drugiej strony, szkoda tej obrączki, głównie ze względu na jej wartość. Margo mogłaby dostać w lombardzie może nawet kilkaset euro, a później zdesperowany, homofobiczny dresiarz kupiłby tę obrączkę swojej patologicznej wybrance, nieświadom historii tejże biżuterii. Oto krąg życia, niekiedy pełen ironii.
- W porządku - przystała na propozycję Margarity, tuż po upiciu łyka ze szklanki i przesunięcia jej w stronę kobiety. - Chcesz wejść do wody już teraz czy zostawiamy to na wieczór?
Mogły zacząć zdejmować z siebie ubrania już teraz, korzystając z ciszy, panującej wokół dzielnicy willowej. Nikt nie będzie im tu przeszkadzał i niepokoił.
- Muszę tylko sprawdzić jeszcze jedną rzecz - zapowiedziała, zerkając w stronę drzwi, prowadzących do środka ich tymczasowego domu. - I… nie mogę ci pozwolić na wejście na górę. Przynajmniej nie, dopóki nie wrócimy ze spaceru.
Może głupiała na stare lata z tym romantyzmem, ale wiedziała podświadomie, że Margo będzie zachwycona efektem końcowym. Chciała ją zaskakiwać w ten przyjemny sposób, o czym świadczyła zagadkowa mina, podkolorowana cisnącym na usta uśmiechem.
Wystarczy, że po opuszczeniu willi wyśle do obsługi wiadomość z prośbą o zapalenie świec i przygotowanie łagodnego, musującego wina. Miała pełne prawo do rozpieszczania swojej partnerki i chętnie z tej możliwości korzystała.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Przyznaje, że to jeden z argumentów, dzięki którym chce zachować tę kanapę. – Wtedy też wspólnie spędziły noc z Oliverem, który ów wieczoru nie chciał spać sam. Potrzebował czuć, tego żeby ktoś był obok i żadna nie miała mu za złe, choć obie były odrobinę niepocieszona niemożliwością pełnego skonsumowania tego co zaczęły. – Jest duża, ale chyba nadawałaby się do salonu. – Zrobiła pauzę konsultując ów pomysł z drugimi oczami. Mogły też ewentualnie podmienić tę w pokoju telewizyjnym. To aktualnie nie robiło Margo wielkiej różnicy, bo wiedziała, że osobiście zajmie się ewentualną sprzedażą którejś z kanap, których nie potrzebowały aż tylu. Przy okazji będzie „lżejsza” o myślenie na temat tego, co ex żony mogły robić na ów meblu. Nie żeby teraz to rozważała, ale bywały chwile, kiedy łapała się na myśli, że być może Jen robiła coś inaczej, lubiła gdzieś siadać, przebywać albo gzić się z Beverly w danym miejscu. To okrutne jak bardzo katowała się tymi myślami, choć szybko starała się je wyrzucić z głowy. Cóż, rozwód Strand był świeży dla nich obu, więc nic dziwnego, że Jennifer wciąż przewijała się w rozmowach i w niektórych myślach (niekoniecznie pożądanych, ale głowa robiła swoje).
- Czuje, że jak wejdę do wody już teraz, to dziś z niej nie wyjdę. – Znów popatrzyła w stronę basenu. – A raczej nie wyjdę z naszego apartamentu, bo.. – Pokazowo wzięła głęboki wdech posyłając Beverly zalotne spojrzenie. Od ubrania się w bikini do jego zdejmowała była krótka droga zwłaszcza, że przez ostatnie dni nie miały okazji na zbliżenie. Nocne zmiany i obecność Olivera przy ich krótkich spotkaniach odebrały im tę przyjemność.
- W porządku. Przepłuczę pojemniki. – Nie dopytywała co takiego Beverly miała do sprawdzenia. Równie dobrze mogło rozchodzić się o telefon z ewentualną wiadomością o Oliverze. O nim też powinny porozmawiać, ale to mogły zostawić na kolejny dzień.
Bertinelli wstała z miejsca i zgarnęła puste pojemniki po jedzeniu, których porcje nie były wyjątkowo duże, ale wystarczające aby się nie przejeść. Margo wychodziła z założenia, że lepiej dojeść coś, gdyby było za mało, niż potem chodzić z ciążą spożywczą.
Przystanęła w miejscu na wieść, że nie mogła iść na górę i z zaskoczeniem spojrzała na partnerkę.
- Chcesz powiedzieć, że mamy tam współlokatorów? – zażartowała nie wiedząc, czego mogła się spodziewać ani co takiego kombinowała Strand. – W takim razie sama potem wniesiesz walizkę na górę. – Miała tylko ten jeden warunek automatycznie spoglądając w stronę schodów prowadzących na piętro. Była ciekawa, co takiego tam się działo, ale grzecznie przystała na prośbę Beverly.
W łazience naprędce przepłukała pojemniki i odstawiła je z boku na umywalce do obeschnięcia. Przy okazji obejrzała się w lustrze, poprawiła włosy i spojrzała samej sobie w oczy z myślą, że – cholera jasna, ale właśnie z Beverly ustaliły, że zamieszkają razem.
- Bella! – Zawołała, bo nie wiedziała, gdzie kobieta była (w końcu miała coś załatwić i może przez to poszła na zakazaną górę). Poczekała więc po środku dolnego piętra w apartamencie i uniosła ręce w geście niezrozumienia. – Jak to się stało? – zapytała wiedząc, że Beverly na początku nie ogarnie jej myśli. – Zdeklarowałyśmy się, że zamieszkamy razem i co? – No właśnie, co? – Tak bez fanfar? – Z szeroko otwartymi ramionami podeszła do kobiety, którą najpierw mocno objęła, a potem rozluźniając uścisk przesunęła dłonie na jej twarz. Patrząc w jasne oczy wydawać by się mogło, że coś powie. Że podsumuje ich ustalenia czymś wyniosłym, ale Margo nagle odkryła, że ma pustkę w głowie więc po prostu przysunęła swoją twarz nieco bliżej i przywarła wargami do tych drugich. Cieszyła się, że robiły ten krok. Świadomość, że ich relacja szła do przodu była uskrzydlająca, bo dawała nadzieję na lepsze kolejne lata i przed wszystkim podkreślała to, jak poważnie obie siebie traktują.
Pogłębiła pocałunek w jego trakcie czując, że dała się ponieść. Mogłaby w to pójść i olać poprzednie ustalenia, ale zarazem wiedziała, że chciała wiedzieć co, gdzie i jak w tym ośrodku. Czuła, że i tak zajmie im to mało czasu. Przy okazji zaklepią terminy na niektóre zabiegi (oczywiście w godzinach popołudniowych, bo z samego rana Margo nie zamierzała zrywać się z łóżka. Wręcz chciałaby w nim przetrzymać Beverly jak najdłużej.
- Chodźmy. – zarządziła po oderwaniu się od drugich ust. Przerzuciła przez ramię swoją małą torebkę i wyciągnęła dłoń ku Strand aby ta podarowała jej swój telefon i kartę do pokoju. Wszystko zmieści się do małej torebki, dzięki czemu sama pani oficer nie będzie musiała niczego nosić. Zresztą, te rzeczy i tak nie ważyły zbyt wiele.
Potrzebowały krótkiego spaceru aby zorientować się w ewentualnych ścieżkach prowadzących nieco w głąb lasu lub w stronę wybrzeża i określiły kierunek do części restauracyjnej oraz SPA, w którym już teraz Margo zaklepała im parę zabiegów na najbliższe dni. Przez cały czas trzymała Beverly za rękę albo obejmowała ją w pasie i raz nawet wsunęła dłoń do tylnej kieszeni spodni, bo tak akurat było jej wygodnie (na daną chwilę). Nie krępowała się, choć nie wiedziała jak zareagują na to inni goście. Pracownicy ośrodka wydawali się być wręcz zachwyceni powitaniem w ich progach tak śmiałej kobiecej pary i tylko dwa razy Margo wydawała się czuć na sobie ostre spojrzenie innych gości tego miejsca. Cóż, nie wszyscy musieli być wobec nich przychylni, ale najważniejsze, że nikt nie odważył się rzucić w ich stronę nieprzyjemnego komentarza.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Wiele ją kosztowało, aby nie wygadać się z niespodzianką, ściśle związaną z sypialnią u góry. Najchętniej już teraz porwałaby Bertinelli na piętro, ściągnęła z niej wszystkie zbędne ubrania i pociągnęła do pustej, ogromnej wanny. Mogłaby się napełniać w trakcie, dzięki czemu zaoszczędziłyby nieco czasu, przewidzianego na przyjemności.
Zaoferowała się ze zmywaniem, jednak Margo ją uprzedziła, co skwitowała delikatnym uśmiechem. Nikt nie przewidywał żadnych współlokatorów.
- Uroczą parę pająków, o ile będziemy miały pecha - skomentowała sympatycznie, wcale nie przytaczając fobii Margo, a jedynie zaznaczając prawdopodobieństwo napotkania tych konkretnych zwierzątek, być może wślizgujących się do środka przez uchylone drzwi, albo okna.
Wreszcie opuściła krzesło i przeniosła dwa komplety szlafroków na górę, odpowiadając, że chętnie przeniesie wspomnianą walizkę na górę, odhaczając tym samym trening pleców. Wysłała również SMS’a na telefon do recepcji, o który podpytała w trakcie odbierania rezerwacji. Poprosiła o napełnienie wanny, wrzucenie do niej czegoś aromatycznego i odpalenie podgrzewaczy, co nada całości ciepłego klimatu.
Zadowolona z siebie zeszła na dół, napotykając otwarte ramiona Włoszki. Od razu skorzystała ze sposobności wtulenia się w kobietę, dla podkreślenia podjętej parę chwil temu, decyzji.
- Zaplanowałam coś specjalnego w ramach fanfar - przyznała z uśmiechem, zaczepnie przesuwając nosem po odsłoniętej szyi. - Nie myśl, że zostawię to wszystko bez komentarza.
Gdy wreszcie mogła swobodnie spojrzeć na Margo, utkwiła wzrok w jej oczach, czując, jak dłonie miło otaczają twarz. Oddanie się pocałunkom było kuszące. Potrzebowała wyrwać Margo ze środka willi, aby obsługa mogła zrobić swoje, jednak nic nie mogła poradzić na swoje uwielbienie względem ich bliskości. Byłaby w stanie przedłużyć łączenie ich warg o kolejne pięć minut, co nie byłoby łatwe, w przypadku braku współpracy z drugiej strony. Stop. To Margo zarządziła wyjście na zewnątrz, co Bev przyjęła z cieniem ulgi, ukrytym na twarzy.
Nie stroniła od korzystania z możliwości trzymania partnerki za rękę i okazywania sobie bliskości. Pomimo kilku nieprzychylnych spojrzeń, występujących w zdecydowanej mniejszości, nie cofała dłoni, ani nie odsuwała się od swojej wybranki, do której zamierzała się kleić, ile wlezie. Przy okazji współczuła wszystkim ludziom, wciąż ukrywającym się w szafie, z powodu nieprzychylności ze strony najbliższej rodziny czy też środowiska. Sprawa komplikowała się tylko bardziej, jeśli te same jednostki wstępowały w kreowane na siłę związki, tworzone specjalnie na poczet ukrywania prawdziwej natury. Bev nie potrafiłaby udawać w ten sposób. Sama weszła w małżeństwo bardziej na zasadzie „bo tak wypada”, jednak podczepienie się do osoby, która nigdy by jej nie pociągała, a wręcz sprawiała nieświadomie krzywdę, to abstrakcja. Pozostawało jej mieć nadzieję, że na skutek coraz większej akceptacji niestandardowych związków, ludzie częściej decydowali się na ujawnienie, bez niepotrzebnego krzywdzenia rodzin, tworzonych w kłamstwie, albo wylewania swojej frustracji na pary tej samej płci, żyjące bez cienia strachu.
Po ogarnięciu zabiegów oraz zwiedzeniu baru, serwującego drinki, z których skorzystały, nastał wieczór. Ciemne niebo, usłane mnóstwem gwiazd niewidocznych z wielkich miast, nadawało otoczeniu wyraźniejszego uroku; ogólnego spokoju, związanego z odpoczynkiem od codziennego szumu samochodów oraz miejskiego zgiełku.
Słysząc dźwięk wiadomości, poprosiła Margo o wyjęcie i podanie telefonu, schowanego w małej torebce. Zawsze mogła wybronić się powiadomieniem na temat Olivera, bez wzbudzania podejrzeń towarzyszki. Tak też zrobiła. Zadowolona z otrzymanej odpowiedzi od obsługi, pociągnęła Margo z powrotem do willi. Grzecznie odczekała na otwarcie drzwi przy pomocy karty, ukrywając podstępny uśmiech, cisnący się na usta.
- Wolisz mieć na sobie kostium kąpielowy, czy może… - zaczepnie podwinęła krawędź koszulki pani doktor, tuż po wejściu do środka. Nie musiała się już hamować, więc bezczelnie naparła na ciało kobiety, dociskając ją do powierzchni zamkniętych drzwi wejściowych. Dawała jej wybór: albo przebiorą się w kąpielówki i nieco przedłużą oczekiwanie na nieuniknione, albo od razu przejdą do rzeczy, wspinając się stopniowo po schodach do sypialni, udekorowanej przez personel SPA.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Bez kręcenia nosem podała Beverly telefon podkreślając jednak, że chciałaby spędzić ten czas bez nadmiernego używania komórek. Sama, o dziwo, nie zaglądała do swojej i zamierzała tylko ograniczyć się do jednej wiadomości dziennie na rodzinnej grupie. Strand za to miała dyspensę na wiadomości dotyczące Olivera, więc jedynie kiwnęła głową na wieść, że wiadomość przyszła od rodziców kobiety. Nie miała powodów aby jej nie ufać a przynajmniej nie podejrzewała niczego złego. Do tej pory nie uzyskała żadnego sygnału sugerującego, że Beverly mogłaby dodatkowo z kimś kręcić, korzystaj z aplikacji randkowej albo chwalić „ładne kreacje na ciałach przyjaciółek”. Różnie bywało.. Margo coś o tym wiedziała i niestety w porę nie reagowała na czerwone flagi trzepoczące na wietrze tak bardzo, że aż drażniły uszy.
Nie planowała zbyt długo być poza pokojem, dlatego nie protestowała, kiedy dosłownie została pociągnięta w kierunku ich tymczasowego prywatnego sanktuarium. W trakcie śmiała się, że Strand nosiło, co jak podkreśliła uważała za urocze i rzecz jasna popierała jej stan choć nie wiedzieć czemu hamowała się (jak na dorosłą osobę przystało). I po co? Żeby być taktowną? Czasami łapała się na takiej myśli wiedząc, że miało to ścisły związek z jej ostatnim małżeństwem i byciem idealną.
Uśmiechając się do Beverly i patrząc jej w oczy otworzyła drzwi, przez które przepuściła kobietę pierwszą. Zaśmiała się czując śmiałe pociągnięcie do środka. Drzwi szybko się za nimi zamknęły i nim zdążyła odpowiedzieć na usłyszane słowa poczuła napór drugiego ciała i hamujące ją za plecami drzwi.
Zamruczała zadowolona zaczepnie muskając swymi wargami te drugie.
- Chcesz wskoczyć do basenu bez ubrań? – Trzeba przyznać, że Beverly ją zaskoczyła, bo tak śmiałej propozycji z jej ust się nie spodziewała. Prędzej stawiałaby, że w basenie sama zacznie zdejmować strój Strand, która jednak szybko poprawiła błędną analizę Margo wspominając o wannie.
- Na górze jest wanna? – Musiała przyznać, że tego się nie spodziewała. Wzrokiem automatycznie spojrzała do góry, jakby przez sufit mogła zobaczyć cały wystrój. – Cały czas mnie zdumiewasz. – Uśmiechnęła się całując kobietę, ale nim poszła z tym o krok dalej to mruknęła i niechętnie się odsunęła. – Toaleta. – Musiała z niej skorzystać. Po wypiciu drinka przy posiłku i tego w barze musiała nieco sobie ulżyć. Zamierzała też poprawić się przed lusterkiem. Głównie włosy, jakby do tej pory Beverly w ogóle jej nie widziała i ubranie, bo a nóż widelec akurat źle się układało. Nie zajęło jej to dużo czasu. Nie chciała aby partnerka na nią czekała i sama też pragnęła szybko przejść do rzeczy. Po prostu pragnęła bliskości. Lubiła ją a tę ze Strand wręcz szanowała i chwaliła sobie, bo nie czuła że coś robiła źle. Że nawet jeśli coś wyjdzie niezgrabnie i trochę nieschludnie, to i tak będzie dobrze.
Po wyjściu z toalety zauważyła kobietę przy nonszalancko opierającą się o poręcz przy schodach.
Podeszła do niej i będąc już w odległości niecałego metra wyciągnęła dłoń do przodu czekając aż zostanie złapana i poprowadzona na górę. Kiedy znalazła się bliżej drugą ręką złapała za podkoszulek i wyciągnęła go spod spodni pani oficer.
- Nie ma co czekać, mi amore. – Innymi słowy zdecydowanie była za tym aby się nie cackać i do wanny wskoczyć bez ubrań.
W połowie wysokości schodów przytrzymały się z początku zaczepnie całując w usta, aż (wcale nie tak niespodziewanie) oddały się temu w całości. Bardzo szybko zwykły całus przeobraził się w głęboki pocałunek podkreślony charakterystycznym złapaniem oddechu podkreślającym zachwyt i zaspokojoną potrzebę. Obie jedną ręką musiały złapać się za poręcz, żeby przypadkiem nie stracić równowagi, choć seks na schodach był czymś, czego jeszcze Margo nigdy nie próbowała. Na to jeszcze przyjdzie pora, bo teraz jednej z nich bardzo zależało aby druga zobaczyła efekty niecnych planów. Z rozpiętym nie wiadomo kiedy rozporkiem Bertinelli stanęła na szczycie schodów dłońmi wciąż starając się zdjąć podkoszulek Beverly, co było utrudnione przez niechętne oderwanie się od drugich ust. Dopiero, gdy wreszcie się do tego zmusiła wzrokiem wyłapała nietypowe światło. Zmusiło to ją do zerknięcia w bok, a potem odwrócenia całej głowy na dużą przestrzeń będącą jedną wielką sypialnią z łóżkiem i wanną z drugiej strony. Wokoło rozstawione były świeczki. Nie za dużo i nie za mało. Podłogę i łóżko zdobiły płatki róż a piana wręcz wyciekała z wanny.
Zaskoczona Margo najpierw objęła to wszystko wzrokiem, a potem spojrzała na Beverly szukając potwierdzenia, że to jej sprawka.
- Ah, Bella.. – Wpadła w zachwyt. To był najprawdziwszy romans, którego oczekiwała. To było coś, co wpasowywało się w jej beznadziejną romantyczność, której się nie wstydziła. Chciała aby tak było. Nie zawsze, bo z technicznego punktu widzenia tak się nie dało, ale od czasu do czasu potrzebowała podobnych gestów. Uwielbiała je. Dawały jej poczucie, że nadal była pożądana, chciana i kochana. Urozmaicały codzienność i przede wszystkim były deklaracją tego, że jej słuchano. Tak, Beverly jej słuchała, bo doskonale wiedziała, co zrobić, żeby zmiękczyć włoskie serce.
- Sei meravigliosa. - Jesteś wspaniała.
Postanowiła na moment przyhamować aby móc uraczyć Beverly czułym i wdzięcznym pocałunkiem. Tylko na moment aby wiedziała, że Bertinelli doceniała jej starania oraz gest.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Do basenu również wskakiwać mogły bez ubrań, co Strand z pewnością zasugeruje, jeśli Margo sama wprost na to nie wpadnie. Miały w pełni korzystać z okoliczności, bez zawracania sobie głowy tym, co jest poprawne, a co nie. Co wypada w ich wieku, a czego powinny się wystrzegać. Oczywiście, nie zamierzały robić z willi jednego, wielkiego bałaganu, nie mniej, hamowanie niektórych fantazji to wręcz herezja, w ich aktualnym położeniu.
Widząc uśmiech na twarzy kobiety za sprawą wzmianki o wannie, podekscytowała się jeszcze bardziej, bo to nie był koniec. Podstawiała wargi do kolejnych pocałunków, wzdychając z niepocieszeniem, gdy wspomniano o toalecie. Dbała przede wszystkim o komfort oraz potrzeby Włoszki, więc niechętnie ześlizgnęła dłonie z jej talii, nieco wyhamowując ognisty zapał, rozchodzący się ze środka ciała. Nie czekała długo. W trakcie opierania się o balustradę, nawet nie zerknęła na zegarek, zamiast tego wyobrażając sobie reakcję pani doktor na przygotowany wystrój. Pozostawało jej mieć nadzieję, że niczego nie pominięto i nie zaniedbano.
Z widocznym na twarzy zadowoleniem poprowadziła Margaritę na schody, nie powstrzymując się przed zaczepnymi całusami, uskutecznianymi podczas pokonywania kolejnych stopni. Dwa razy uderzyła stopą o ich krawędź, ale nawet to nie było w stanie oderwać ją od ciepłych ust, w których pragnęła bez pamięci się zatracić. Prawie to zrobiła, będąc w połowie wędrówki. Zachęcona ciepłym oddechem, łaskoczących wargi, pozwoliła sobie na przedłużenie chwili. Była intensywna, o czym świadczyło mocne złapanie barierki, dla lepszej stabilności. Gdyby nie szykowana niespodzianka, już teraz dobrałaby się do Margo, bez roztrząsania ich widoczności, ze względu na duże okna. Te w sypialni całe szczęście były zasuwane, więc żadna potencjalna widownia nie będzie ich niepokoić.
Musiała dawkować sobie przyjemność, przynajmniej na czas barwnej wspinaczki po stopniach, do której zachęcała Bertinelli, poprzez cofanie ust i wymianę krótkich buziaków, wzbogacanych muśnięciami skóry przy podwiniętych ciuchach oraz rozpięciem suwaka przy spodniach.
Zbliżywszy dłonie partnerki do odkrytego w połowie brzucha zatrzymała się, widząc poruszenie. Pozwoliła Margo na dokładne rozeznanie w sytuacji, lekko przesuwając materiał koszulki na jej ramieniu.
- Niespodzianka - wyszeptała cicho, tuż przy odkrytej skórze, aby następnie odsunąć się odrobinę, celem zerknięcia w brązowe oczy. Być może ktoś postronny nazwałaby jej pomysł oklepanym, sztampowym, przesadzonym, na co nie zwróciłaby większej uwagi. Nie wstydziła się uskuteczniania romantycznych gestów, względem kogoś, kto je lubił i doceniał. Sama czasami o nich myślała, a zachęcona podejściem Bertinelli, wdrażała w życie, bez większych obaw.
- Musiałam wtedy skorzystać z telefonu, żeby wszystko poszło… - dobrze. Nie dokończyła zdania, przyatakowana pocałunkiem, który z ochotą odwzajemniła. Wprost przyznała się do drobnego kłamstwa, mając nadzieję, że Margo jej wybaczy. Zrobiła to dla wyższego celu, którego efekty mogły podziwiać w przyjemnie romantycznej atmosferze.
- Przepięknie wyglądasz - dodała jeszcze, bezpośrednio zwracając uwagę na makijaż oraz poprawiane włosy. Możliwe, że Margo wciąż miała odruchy po poprzednim, idealnym związku, a może to było coś tylko jej, co Bev miała okazję obserwować oraz podziwiać. Doceniała te gesty, co ją samą motywowało do tego, aby stosownie się odwdzięczać i dbać o podsycanie namiętności, na której niedobór nie mogły narzekać.
- Dziś to ja rozpieszczam ciebie - podkreśliła po odsunięciu ust, na zaledwie kilka centymetrów. Z bliska mierzyła się z uważnym spojrzeniem, w którym widziała odbijające się światło płonących świec. Kochała ja całą, czego nie bała się okazywać, pomimo stłumionych obaw. Teraz nie dawała im prawa głosu.
- Może masz jeszcze… jakieś specjalne życzenia? - zapytała miękko, rozpinając guzik od spodni, opinających kuszące kształty.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

mistyczny poszukiwacz
Lorde
ODPOWIEDZ