przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
019.
{outfit}
Chyba jednak ojciec Luny miał rację, że nie pozwalał jej przez długi czas samej wychodzić z domu. Zazwyczaj byli z nią jej ochroniarze, który pilnowali żeby nie stała jej się krzywda. Ostatnio jednak te więzy zostały nieco poluzowane i Dashwood miała więcej swobody, z której zazwyczaj korzystała ze zdrowym rozsądkiem. To była odpowiedzialna dziewczyna, przez ostatnich parę miesięcy robiła naprawdę mało durnych rzeczy. Zmieniła się odkąd rzeczywiście jej życie zostało zagrożone, dostrzegła, że ciągłe imprezowe życie musi się skończyć, bo było to dla niej po prostu niebezpieczne. No, ale teraz? Jak już mogła? To zazwyczaj nie miała ochoty. Głównie dlatego, że na głowie miała inne sprawy. Po pierwsze Gaia, która zawsze jej sprawą, po drugie ich fundacja, która nabierała powoli jakiegoś kształtu i niedługo miały iść składać papiery do urzędu, by ją już zarejestrować i móc działać. Nie mogła się tego doczekać, bo odkąd wpadła na pomysł udzielania pomocy dzieciom z biedniejszych domów, to nie za bardzo mogła się skupić na swojej pracy w kancelarii. Miała za dużo pomysłów na działanie w ramach ich wspólnego biznesu żeby się kisić u innych prawników. Wiedziała, że będzie musiała w końcu złożyć wypowiedzenie, ale najpierw fundacja musiała zacząć działać.
Dzisiaj pewnie też nigdzie, by nie wyszła, gdyby nie fakt, że została sama w domu, bo Gaia wybyła na koncert z Erickiem. Joel też gdzieś pracował chuj wie gdzie i Luna nagle poczuła się dziwnie sama. Nie ze wszystkimi swoimi znajomymi miała ostatnio dobre kontakty, a przynajmniej nie na tyle dobre, żeby proponować im jakieś wspólne wyjście. Nie mogła też nikogo zaprosić do domu, bo miały z Gaią umówę, że nie zapraszały do Barbie Hause zbyt wielu osób. Luna zrobiła więc pewnie możliwie najgłupszą rzecz jaką mogła zrobić i postanowiła pójść sobie sama na imprezę. Do Shadow. Na miejscu poczuła się jak za starych lat, gdy jej całe dnie były podporządkowane jakiejś imprezie, w jej domu było pełno ludzi, z których połowy nawet nie znała. Takie były jej początki życia jako bogaczki. Chciała się wpasować w otoczenie, żeby nikt nie uważał jej za tą biedaczkę z przyczepy, która jakimś cudem dostała nowe życie. Teraz właśnie znowu się tak poczuła. Jakby musiała się wpasować. Wiadomo, że alkohol pomagał w wielu rzeczach więc Luna sobie nie żałowała. Pożałowała za to kilka godzin później.
Siedziała na jakiś randomowym krawężniku w jakimś randomowym miejscu. Jacyś ludzie wracający z imprezy przechodzili obok niej raz na jakiś czas. Ona bardzo próbowała się zmóżdżyć na tyle żeby ogarnąć gdzie jest i jak może stąd wrócić do domu. Nie była do końca w stanie sobie nawet samej zamówić taksówki. Miała nadzieję, że po prostu się jakaś gdzieś magicznie pojawi, albo przyjedzie autobus mimo tego, że do przystanku było jeszcze kawałek. Wmawiała sobie w myślach, że musi wytrzeźwieć, bo musi wrócić do domu żeby nakarmić koty i tego szczura, który podobno był psem. Nawet po pijaku miała w sobie trochę odpowiedzialności. Już była bliska płaczu i poproszenia swojej Siri z Iphona żeby zadzwoniła do Gai, bo to jakimś cudem umiałaby zrobić nawet po pijaku, ale! Uniosła na chwilę głowę żeby spojrzeć przed siebie i zobaczyła twarz, która wydawała jej się być znajoma. I jeżeli się nie myliła... - Lowell - powiedziała na tyle głośno żeby był w stanie ją usłyszeć. - Mój rycerz na białym koniu - dodała próbując wstać, ale jej nie wyszło więc usiadła znowu. Cóż, biały strój, który miała na sobie już na bank nie był taki kurwa biały.

lowell adelstein
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
właściciel sklepu — farmcraft lorne
27 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
when I'm around slow dancing in the dark, don't follow me, you'll end up in my arms
003.

Lowell, tak naprawdę, nigdy nie przeżył prawdziwie imprezowych lat. Jego domowa sytuacja i żałośnie pijani, biologiczni rodzice, którzy nie byli w stanie się nim zająć, gdy tego potrzebował jako dzieciak, skutecznie zniechęcili go do tego, by sięgał po alkohol. Kiedy ludzie w jego wieku imprezowali, on zaczynał namiastkę poważnego życia — oddając się pracy w sklepie, by trochę wynagrodzić państwu Yarborough wdzięczność, którą odczuwał. Nie zmieniło się to nawet wtedy, gdy dorósł. Nadużywanie alkoholu było bowiem czymś zupełnie nie dla niego. Wiedział doskonale, z czym się to wiązało i jakie szkody za sobą niosło.
Nie znaczyło to jednak, że nigdy smaku alkoholu nie poznał. Bo przecież chwilami zdarzały się momenty, gdy ulegał presji otoczenia lub sam uznawał, że się skusi. Momenty te były jednak na tyle rzadkie, że Lowell zdołałby policzyć je na palcach dwóch rąk — przynajmniej te z ostatnich kilku lat, gdy już miał odrobinę więcej rozsądku w głowie i nie kłamał, gdy mianował się osobę dorosłą.
Ostatnie wydarzenia skumulowały się jednak dość nagle, opadając nieprzyjemnym ciężarem na jego barki. Śmierć państwa Yarborough, która wciąż budziła w nim naprawdę wiele przykrych uczuć oraz późniejsze pojawienie się Kiary — które dla wyrównania podnosiło mu skutecznie ciśnienie. Nagle stracił też pracę w sklepie, która może i kolidowała z jego osobistymi planami życiowymi, ale była integralną częścią jego osobowości od kilkunastu długich lat. Nic więc dziwnego, że czuł się tym przytłoczony na tyle, że pójście na imprezę zaświtało mu w głowie jako relaksująca ewentualność.
Kilka godzin później wracał już z imprezy nieco pijany. Lekko nim kołysało, gdy pokonywał kolejne metry w stronę swojego mieszkania. Był zmęczony i trochę za bardzo pijany, jak na swoje standardy, bo nie do końca umiałby wskazać, jak to się stało, że w jednej chwili był tam, wśród znajomych, a w kolejnej musiał zatrzymać się jedynie po to, by napić się kilka łyków wody z butelki.
— Luna! — zawołał zaskoczony, gdy już zdołał ułożyć sobie w głowie, do kogo należał głos i pijany uśmiech, który chwilę wcześniej usłyszał. Zmrużył oczy, starając się lepiej ją widzieć, a potem podszedł bliżej, by stanąć tuż obok. — Jestem rycerzem. Mogę być — przyznał dumnie, chociaż nie do końca wiedział, jaka miała być jego rola w takim układzie w tym całym przedsięwzięciu. Niewiele wiedział, niewiele rozumiał, więc po prostu usiadł sobie obok niej na krawężniku.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
To zdecydowanie nie był najlepszy życiowy moment Luny Dashwood i pewnie z samego rana, gdy zacznie ją nakurwiać większość części ciała to będzie przeklinać moment, w którym postanowiła wyjść z domu i iść samej na imprezę. Mogła chociaż zaprosić kogoś znajomego, ale nie. Po co. Lepiej iść samej. No i teraz miała za swoje, bo czasem to nawet Luna nie znała umiaru i miała taki problem, że nie wiedziała co ma teraz ze sobą zrobić siedząc na krawężniku i ledwo żyjąc. Dobrze, że się nie porzygała. To był naprawdę spory plus! Nie rzygała po alkoholu od 2018 i chciałaby to utrzymać.
Gdy zawołała Lowella to zaczęła mu też intensywnie machać, ale nie za bardzo panowała nad swoim ciałem więc mogło to wyglądać co najmniej pokracznie. - Oh.. tak myślałam, od razu widać! Ja to umiem wyczuć rycerza na kilometr - powiedziała uśmiechnięta wskazując na niego palcem. Jednak po chwili nieco się rozejrzała na boki. - Ale brakuje Ci dzielnego rumaka.. no nic, trudno. Jakoś sobie poradzimy bez. - Ona grała w gry o kowbojach i wiedziała, że dobry koń jest zawsze na wagę złota, dokładanie 42 sztabek. Nawet teraz zaczęła się intensywnie zastanawiać czy nie powinna sobie kupić konia i ciekawe czy można było kupić konia przez jakąś aplikacje w telefonie. Na chwilę się więc zamyśliła, ale jak usiadł obok niej to odwróciła się w jego stronę z szerokim uśmiechem. - No hej - przywitała się z nim teraz już tak poprawnie, bo może i była pijana, ale nie niekulturalna. Złapała nawet jego twarz w swoje drobne dłonie i ucałowała go w oba policzki. Dzięki znajomości z Gaią nie miała problemu z takim naruszaniem przestrzeni osobistej innych ludzi. Z kim się zadajesz takim się stajesz. - Mam mały problem Lowell - oparła się czołem o jego ramię. - Jestem taka pijana - trochę jej się chciało płakać, ale w sumie to i tak zaczęła się śmiać, nie panowała nad tym. - Wierzysz w przeznaczenie Cud Chłopcze? - Zapytała tym razem unosząc głowę, by spojrzeć na jego twarz, chciała się skupić na jego oczach jak do niego mówiła, ale niestety jej spojrzenie było zbyt rozbiegane i nie umiała utrzymać uwagi na jednym punkcie dłużej niż parę sekund. - Bo ja myślę, że to przeznaczenie przyprowadziło takiego rycerza jak Ty - i tu go dźgnęła palcem w ramię, żeby był pewien, że to o niego chodzi - do takiej damy w opresji jak ja - i tu dźgnęła siebie w klatkę piersiową. Ona zdecydowanie była w opresji, może nawet i w depresji, ale z tą damą to sobie przekoloryzowała. Dama by się tak nie napruła, ale najwyraźniej stare nawyki umierają ciężko i imprezowa, nieodpowiedzialna Luna jeszcze gdzieś w niej była.

lowell adelstein
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
właściciel sklepu — farmcraft lorne
27 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
when I'm around slow dancing in the dark, don't follow me, you'll end up in my arms
Ogarnięcie pijanej osoby było trudne, gdy samemu pozostawało się trzeźwym — kiedy jednak odrobinę cię kołysało, mogło być prawie niewykonalne. Nie myślał jednak na tyle logicznie, by wziąć taki fakt jakkolwiek pod uwagę. Właściwie w tej chwili zadziałał bardzo prosty ciąg przyczynowo-skutkowy, w którym Luna zamachała i go zawołała, a pijany Lowell się pojawił. Jak mógłby nie, skoro w gratisie został mianowany rycerzem? I może nigdy do tego nie aspirował nawet jako dzieciak, ale były słowa, którymi nie można było zwyczajnie wzgardzić.
— Po alkoholu chyba nie można i tak — zasugerował, mrużąc oczy. Nie miał wprawdzie żadnej pewności co do tego. Istniała spora szansa, że się mylił, bo niewiele o życiu wiedział — a tego wieczoru miał wrażenie, że jeszcze jakoś mniej, niż zazwyczaj. Nie sądził jednak, by zamówienie konia było takie proste. Jeśli jednak podejmie taką próbę, z pewnością będzie jej kibicował, obserwując to wszystko z boku. On chwilowo nie miał nawet pracy, więc nie było w jego życiu miejsca na zwierzątka. Tym bardziej takie!
— Hej — rzucił rozbawiony, odrobinę niewyraźnie, bo przecież trzymała jego policzki. I wcale nie miał problemu z wylewnością Luny — co może odrobinę uwarunkowane było tym, że była ładna. A trochę z powodu pijanej głowy, rozluźnienia i faktu, że to ona. — O nie, to problem, bo ja też — zdradził jej. A że była to ważna informacja, to nawet ściszył głos, mówiąc to. Prawie jakby zdradzał jej ważny sekret, którego nie mogła przegapić. Pokiwał głową na jej słowa, bo był chwilowo prawie pewny, że wierzył. Nie wiedział wprawdzie, kiedy grało ono ostatnio na jego korzyść, ale może po prostu nie zasłużył do końca. Aż do teraz gdy los postawił na jego drodze pijaną Lunę, która od razu jakoś cały ten wieczór dodatkowo poprawiała.
— Pewnie tak, ale co teraz? Rycerze przynoszą frytki, czy tylko odprowadzają do domu? Znasz się na nich lepiej, niż ja, nikt mi wcześniej nie proponował tej roli — wyjaśnił. Jaki był plan działania? Jak Lowell miał dokładnie wybawić z opresji tę biedną damę? Dołoży wszelkich starań, żeby jej pomóc, bo dobry z niego chłopak, który nie chciał na pewno jej tutaj porzucać samej sobie. I to nie tylko dlatego, że chwilowo nie miał za bardzo pojęcia, czy zdoła się podnieść z tego betonu, na którym zasiadł, czy może będzie to odrobinę problematyczne.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Ona nie znała się na tym co można było, a nie z końmi. Musiałaby zadzwonić do Parkera, a pomimo tego, że była pijana, to nie była na tyle głupia, by budzić takiego olbrzyma w środku nocy. Gdyby tylko była w stanie patrzeć dłużej na ekran telefonu to mogłaby sprawdzić czy rzeczywiście są jakieś zakazy co do jazdy koniem, ale niestety to jej nie wychodziło. Gdyby mogła to zamówiłaby taksówkę i byłaby już w domu. - Nie mam bladego pojęcia - chociaż pewnie powinna coś na ten temat wiedzieć skoro była prawnikiem, z drugiej strony nikt jej nie kazał się na pamięć uczyć kodeksu drogowego. Kto, by się jednak przejmował? Luna obecnie była w stanie, w którym absolutnie jedyne czym się przejmowała to tym żeby się nie zrzygać.
W normalnych warunkach pewnie aż tak wylewna, by nie była. Ograniczyłaby się pewnie do jednego, miłego przytulenia i to by było na tyle. No, ale była pijana, a w takich warunkach no to cóż... nie myślała za wiele o barierach i naruszaniu przestrzeni osobistej drugiej osoby. Dobrze, że Lowell był miły, albo sam był w podobnym stanie i dzięki temu nie doszło do odtrącania, małej, biednej Lunowej osoby. - Problem jest większy, że nie piliśmy razem - pokręciła głową, bo jak to tak!? - Musimy to nadrobić wiesz? - Może nie koniecznie dzisiaj, bo Luna zdecydowanie nie powinna pić nic innego poza wodą albo jakimiś elektrolitami żeby jutro poczuć się lepiej. Tak się kończy jak Lun Dashwood zostanie sama ze sobą, idzie się najebać w smutku i muszą ją ludzie znajdować na krawężniku. Uśmiechnęła się wesoło, gdy pokiwał głową na jej pytanie.
- Widzisz to dzisiaj nas przeznaczenie połączyło - pewnie zaraz wyciągnie horoskop i będzie sprawdzać czy miała wypisane, że spotka na swojej drodze przystojnego, młodego mężczyznę. - Frytki brzmią super, ale wiedz co jeszcze brzmi zajebiście? Hamburger... taki z sosami i wszystkim - aż się zrobiła głodna na samą myśl. - Do domu mnie niestety nie możesz odprowadzić, bo to ściśle tajna lokalizacja. Gaia nie pozwala nikomu mówić gdzie mieszkamy, żeby nikt nas za bardzo nie odwiedzał. Ceni sobie prywatność. - Do tej pory to nawet rodzina Gai nigdy u nich nie była, nie mówiąc nawet o ojcu Luny, którego Dashwood, by nawet nie chciała zaprosić. - Myślisz, że jest jeszcze coś otwarte? Czy może mnie zaprosisz do siebie i zrobisz mi jeść? - Zapytała, bo Luna nie miała w tej chwili filtra i mogłaby wparować ludziom na chatę, no bo niby czemu nie? Przecież Lowell, by jej nic nie zrobił. Był cudownym chłopcem.

lowell adelstein
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
właściciel sklepu — farmcraft lorne
27 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
when I'm around slow dancing in the dark, don't follow me, you'll end up in my arms
Wiedza Lowella też była dość mocno okrojona. Nie posiadał nigdy konia, więc nie czuł potrzeby zgłębiać tego tematu, ale był wystarczająco rozsądny — mimo wlanego w siebie alkohole tego wieczora — by zauważyć, że w gruncie rzeczy było to nieważne. Żadne z nich nie miało konia przecież, więc możliwość powrotu na nim była tak realna, jak wizja wspólnej podróży latającym dywanem. Chociaż obie wydawały się bardzo zachęcające w czasie, kiedy jego głowa była trochę ciężka, odrobinę się w niej kręciło i marzył o tym, by usiąść na czymś wygodniejszym, niż betonowy krawężnik. Domyślał się, że Luna także.
Zaśmiał się na jej słowa, utwierdzając się w swoim pijackim przekonaniu, że Dashwood była zajebiście urocza po procentach. W normalnych okolicznościach też, ale dzisiaj było to spotęgowane. — Okej, to nadrobimy — dał jej słowo, chociaż nie sądził aktualnie, by w najbliższym czasie znowu doprowadził się do stanu, w którym świat mu nieco wirował. Nie było w tym nic przyjemnego — i gdyby danie sobie w twarz wystarczyłoby, żeby Lowell otrzeźwiał, to zdecydowanie by to zrobił. Uderzył się z nadzieją, że nagle znowu zacznie kontaktować na poziomie, na którym robił to zazwyczaj. Może i nie najwyższym, ale wystarczającym.
Kiwał głową, słuchając jej bardzo uważnie. Brzmiało to prawie tak, jakby nagle stał się bohaterem filmu akcji, ale pijana głowa Lowella akceptowała wszystko to, co padało z ust Luny. I nawet zdołał się na jej słowach ewentualnie skupić — co nie było najłatwiejsze, bo wystarczało jedno wspomnienie hamburgera, by zaczął mu się marzyć.
— To możemy iść tędy — tutaj wskazał palcem w stronę, która prowadziła do niego. Trochę naokoło, ale pozwoliła zahaczyć też o jedną budkę, sprzedającą hamburgery. Nie miał pojęcia, czy o tej godzinie także, ale po prostu to zweryfikują. — Tam może kupimy jedzenie, a jak nie kupimy, to ja co zrobię jedzenie — zaproponował. Brzmiało to zadziwiająco rozsądnie. Poda jej też szklankę wody i w razie czego zamówi taksówkę albo odda łóżko, bo tak — Lowell był dobrym człowiekiem, nie wykorzystywał pijanych niewiast. Tym bardziej tak niesamowicie uroczych jak Luna. Zatroszczy się o nią więc ładnie, dopóki nie będzie w stanie samodzielnie zamówić taksówki. Nie mógł w końcu jej na tym polu za bardzo pomóc, skoro nie mogła zdradzać ich adresu.
— Czy tak ci pasuje? — zapytał jeszcze. Jeśli przytaknie, Lowell podejmie próbę wstania z krawężnika i nawet użyczy ręki, by pomóc jej także to osiągnąć. Jeśli nie, to poszuka w głowie innego pomysłu, może nawet na coś wpadnie.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Luna ostatnie lata miała wrażenie, że żyje w jednym wielkim filmie akcji. Dopiero, gdy zaczęli do niej strzelać to zdała sobie sprawę, że to nie jest jeden z tych hollywoodzkich filmów, tylko jej prawdziwe życie, które w tamtej chwili mogła stracić. Całe szczęście udało jej się uciec i dzięki temu, rok później, może siedzieć na chidniku najebana w trzy dupy. Dobrze, że już przynajmniej nie była samotna. Miała u boku Lowella więc czuła się o wiele lepiej niż jeszcze kilka minut temu, gdy była kompletnie sama.
- Tędy - kiwnęła głową zapamiętując, że mieliby iść w tamtą stronę. Jedzenie ją przywoływało. - Naprawdę? Zrobisz mi jedzenie? - Zapytała robiąc przy tym duże oczy. Lubiła gdy ktoś dla niej gotował, szczególnie jeżeli tym kimś byli przystojni mężczyźni, to przecież zawsze wyglądało bardzo ładnie, a Luna może i była grzeczną dziewczyną, ale za patrzeć przecież jej nikt nie zabroni. Poza tym nie widziała się z Lowellem już jakiś czas więc miło byłoby spędzić trochę czasu w jego towarzystwie, pewnie lepiej byłoby gdyby oboje byli trzeźwi, ale nie można mieć wszystkiego, nawet taka Luna o tym wiedziała. Trzeba było znać umiar.
- Pasuje - kiwnęła głową i spróbowała się jakoś przetoczyć na bok, żeby było jej łatwiej się podnieść ale nic jej to niestety nie ułatwiło. W sumie to był bardzo głupi pomysł, całe szczęście Lowell miał lepszą koordynację i udało mu się wstać więc Luna skorzystała z jego pomocy i jakimś cudem udało jej się stanąć na własne nogi. - Widzisz jaki dobry z Ciebie rycerz? - Powiedziała i wcale nie puszczała jego ręki, bo pewnie, gdyby to zrobiła to straciłaby równowagę. Musiała nauczyć się na nowo istnieć w pionie. - Albo wiesz co, zmieniłam zdanie. Wolę żebyś mi zrobił jedzenie. Bez sensu kupować skoro się tak oferujesz - najwyżej się pochoruje później, ale ufała Lowellowi, że nie dałby jej jakiegoś zepsutego żarcia. - Mogę się tak chamsko do Ciebie wprosić? - Zapytała patrząc na niego swoimi wielkimi oczami, jak mógłby jej odmówić? Takiej małej, biednej, słodkiej i pijanej Lunie Dashwood. - Pewnie z koniem byłoby szybciej się przemieszczać, ale trudno. Musimy sobie poradzić sami. - Spróbowała nawet zrobić kilka kroków wciąż trzymając się jego ręki, chciała sprawdzić czy ma naprawdę wielkie problemy z chodzeniem, czy wszystko jest raczej w dość kontrolowanym stopniu. O dziwo nie było najgorzej. Nawet nie chciało jej się wymiotować co było dobrą prognozą.

lowell adelstein
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
właściciel sklepu — farmcraft lorne
27 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
when I'm around slow dancing in the dark, don't follow me, you'll end up in my arms
Dobrze się stało, że uniknęła wtedy postrzału, bo miło było — bez względu na jego aktualny stan — wpaść akurat na Lunę w środku nocy. Chwilę wcześniej może i marzył jedynie o powrocie do wygodnego łóżka i późniejszym odespaniu wszystkich tych procentów, które zdążył w siebie tego wieczora wlać, ale aktualnie jakoś mu to z pamięci uleciało. W głowie miał jedynie przekonanie, że nie powinien jej tutaj zostawiać i należało ulotnić się w końcu gdzieś, gdzie było wygodniej i milej.
— Jakieś. Może dobre — przyznał, ale bez większego przekonania, bo nie był do końca pewien, czy faktycznie sprosta takim wymaganiom. Nie byłby pewien swoich kucharskich umiejętności w normalnych warunkach, a co dopiero, gdy był pijany i zmęczony. I zareklamował to w rzeczywistości lepiej, niż powinien, skoro przez zrobienie miał prawdopodobnie na myśl podgrzanie mrożonego gotowca. Który i tak w takich okolicznościach zawsze zdaje się idealnym posiłkiem. Zasługującym na pięć gwiazdek w opiniach Google.
— Ale to będzie coś prostego — zastrzegł, żeby nie robić jej nadziei na wystawną kolację, złożoną z przystawki, dania głównego i deseru. Chociaż nie sądził, by tyle wyczekała — prędzej spotkałby ją śpiącą z głową na stole. Mówiąc to, wyciągnął jeszcze do niej ramię, żeby wsparła się o niego w czasie spaceru w stronę jego mieszkania. Bo może i sam nie był w tej chwili najbardziej godny zaufania, jeśli chodziło o bycie wsparciem, ale na pewno przebierał tymi nogami jakoś mniej chaotycznie, niż Luna. — Ja nie bronię — zapewnił ją. Nikt inny też jej nie wygoni z mieszkania, w którym na co dzień żył Lowell. Był pijany, niby zmęczony, ale też nie na tyle, by pogardzić jej towarzystwem, więc nie było powodu, by czuła się niepewnie.
— Spadłabyś z konia, a ja z tobą — podsumował z przekonaniem. Brzmiał o tak zdecydowanie, jakby co najmniej już raz się to zdarzyło. A chyba nie miało nic podobnego miejsca w jego życiu jeszcze — tak mu się przynajmniej wydawało, bo upijał się rzadziej niż rzadko jednak. Dzisiaj jednak wydawało się to jakoś mniej oburzające od momentu, w którym się na nią natknął.


przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Uśmiechnęła się i pokiwała głową. - To dobrze, bo jednak byłoby słabo jakbym tak się zmusiła do wstania z tego kraweżnika, a ty byś mnie później wywalił z chaty - cóż za marnowanie sił, których pijana Luna za wiele nie miała. Mogła posiadać tylko tą małą nadzieję, że spacer dobrze jej zrobi i trochę oprzytomnieje. Oby! Zdecydowanie musiała swoją głowę przewietrzyć, żeby wrócić do swojego bardziej trzeźwego stylu bycia. Jutro będzie tego wybryku bardzo żałować i oczywiście przysiągnie sobie, że już nigdy więcej się nie napije niczego co ma procenty. - Masz w nas tak mało wiary? - Zapytała przyglądając mu się. - Ja myślę, że byśmy jakoś sobie poradzili, o ile udałoby się nam wejść na grzbiet tego rumaka - z tym mógłby być większy problem. Luna była raczej niska więc do wchodzenia na konia na pewno potrzebowałaby podsadzenia, a w tym stanie pewnie takie rzeczy byłyby ciężkie do wykonania. Raczej. Podobno po pijaku jest sobie ciężej coś złamać więc tyle dobrego, że istniała szansa, że nie skończyliby w gipsie.
- Coś się stało, że jesteś w stanie podobnym do mojego, czy miałeś udaną imprezę? - Zapytała, bo ludzie pili z różnych powdów, ale smutek albo zabawa były najpopularniejszymi więc Luna w to się starała teraz celować. Jeżeli chodziło o zabawę to good for him, jeżeli natomiast było mu smutno i źle to alkohol sprawi nie załatwi i Luna służyła swoim uchem do wysłuchania problemów. W tym zawsze była dobra, sprawdzała sięw roli przyjaciółki, tak przynajmniej sądziła przez długi czas. Teraz trochę jednak obawiała się czy jej relacja z Gaią nie ulegnie zmianie po tym jak się ze sobą przelizały. Chyba, by tego nie przeżyła, bo jednak nie miała w swoim życiu nikogo tak bliskiego jak panna Zimmeman.

lowell adelstein
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
właściciel sklepu — farmcraft lorne
27 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
when I'm around slow dancing in the dark, don't follow me, you'll end up in my arms
Zaśmiał się krótko na jej słowa i pokręcił głową, nie wyobrażając sobie wcale sytuacji, w której mógłby ją brutalnie wystawić za drzwi. Nawet alkohol nie mógłby być powodem, bo po jego wypiciu robił się tylko milszy i bardziej kochany, niż zazwyczaj — a i bez tego był cynamonową rolką, słowo.
— Może — przyznał jej rację, chociaż zachował minę mądrali, która analizuje te sytuacje w swojej głowie i tak. — A może i tak byśmy musieli wzywać pomoc — zauważył rozbawiony. Średnio by to świadczyło o jego książęcych kompetencjach wówczas. I chociaż nigdy do tej roli jakoś specjalnie nie aspirował, to jednak milej byłoby na kimś takim jak Luna zrobić wrażenie. Gdyby tylko o wdrapanie się chodziło, to bez obaw. Na swoich ramionach pozwoliłby jej stanąć, gdyby zaszła taka potrzeba. A jakby faktycznie wylądowali w gipsie, to pozwoliłby jej tam narysować sobie miłe rzeczy. Ale tylko miłe!
— Długa historia — wyjaśnił jedynie, bardzo zachowawczo, bo rozgrzebywanie jej nie było tak fajne, jak pijackie przygody z Luną. I niby wiedział, że wtedy alkohol nie był żadną pomocą, ale czy go to powstrzymało? Nie. Ostatecznie przecież natknął się na nią i jakoś z głowy mu wypadło, że życiowe kwestie układały się w ostatnim czasie co najmniej gównianie. — Jest bardzo dramatyczna, a na dzisiaj oferowałbym raczej dramatyzm w postaci filmu do jedzenia. Chociaż wyprę się tego, że to ja cię zachęcałem do takiego kina — dał słowo, uśmiechając się lekko, gdy ruszyli w stronę ulicy prowadzącej do niewielkiej budki, znajdującej się prawie po drodze do Lowella. Liczył, że była jeszcze otwarta, więc dostaną w niej jedzenie, którego nie będzie musiał dzięki temu przygotowywać. Bo zrobił, wiadomo, ale na pewno nie byłoby tak pyszne, jak tłuściutkie burgery pełne sosów, wzięte z podejrzanej burgerowni.
I przechodząc odrobinę dalej, faktycznie poszczęściło im się, więc niedługo później zatrzymali się na miejscu, a Lowell zmrużył oczy, wpatrując się w zapisaną ręcznie tablicę z menu, chcąc wypatrzeć coś, co brzmiało najbardziej przekonująco. — Już zdecydowałaś? — zapytał, marszcząc ns, bo on nie potrafił jeszcze tak jednoznacznie, więc postanowił się naradzić. Może go zainspiruje, niczym muza najprawdziwsza.
ODPOWIEDZ