chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Coś już takiego było w tych dniach, które wyraźnie zapowiadały się normalnie, niemal przeciętnie i spokojnie, że finał zazwyczaj był tak różny od oczekiwań. Tak miało być i tym razem, a choć Trevisano znali tę zasadę przekorności losu, to wciąż wspólna pobudka przed budzikiem, szybki seks w ramach dzień dobry i kocham cię, prysznic i wspólna kawa będące elementami stałymi i stale ulubionymi ich poranka, nie zaniepokoiły ich. I całe szczęście, bo Logan zdecydowanie nie chciałby kochać się dzisiaj z żoną i myśleć o tym, co miała przynieść im dalsza część dnia. A miała… Że hej.
W dobrych nastrojach rozstali się po wejściu do szpitala, każde odchodząc w stronę swojego oddziału, swoich pacjentów i obowiązków. Dzień mijał, sale operacyjne zapełniały się i pustoszały, izba przyjęć niezmiennie tętniła życiem, jedni pacjenci narzekali, inni cierpliwie czekali na swoją kolej, karetki przywoziły mniej lub bardziej poszkodowanych z mniej lub bardziej groźnych wypadków… Generalnie bardzo normalny rytm życia szpitala. Normalny, przeciętny, typowy dzień w szpitalu wyglądał właśnie tak. Nigdy nie był nudny, ale, mimo nieprzewidywalności niektórych przypadków i operacji, był przewidywalny. W miarę. Tymczasem dzisiaj… Tego nie przewidziało żadne z nich.
Elise była w trakcie operacji, na stole miała około czterdziestoletniego mężczyznę, kochającego męża, ojca trójki dzieci… Po bardzo ciężkim zawale serca. Zamknięta w sali operacyjnej, zajęta prowadzoną operacją, nie miała pojęcia, nie mogła tego wiedzieć, czym żyła reszta szpitala. A żyła napięciem i solidnym niepokojem. Wszyscy pozostający z doktor Trevisano w tych czterech sterylnych ścianach jednocześnie pozostawali w błogiej nieświadomości. Cały zespół. Nikt nie siał paniki, wszyscy byli spokojni, każdy wykonywał swój kawałek pracy… Wszystko wydawało się iść w normalnym, dobrym rytmie. Rytmie, który minimalnie zaburzyło wejście do sali Logana. Nie była to jednak jakaś szczególna nowość, prawda? W końcu nierzadko wpadał na operacje żony, nie tylko popatrzeć na nią i na jej absolutną, fenomenalną seksowność, kiedy była w trybie stanowczej, bardzo ambitnej pani doktor, ale też od czasu do czasu po to, żeby dopytać co zjedzą na kolację albo o której skończy, żeby mogli wrócić razem do domu. Normalna rzecz to jego przyjście. Tak… Normalna rzecz…
Nie był ubrany do zabiegu, miał na sobie – poza granatowym setem super chirurga oczywiście – chirurgiczny czepek w krokodyle i maskę. Stanął lekko z boku, ale wiedział, że kto, jak kto, ale Elise wyczuje tam jego obecność. Dlatego się odezwał, starając się brzmieć tak bardzo naturalnie, jak tylko w tej konkretnej chwili potrafił. – Jak sytuacja, pani doktor? Wszystko idzie zgodnie z planem? Żadnych komplikacji? – które mogłyby wydłużyć zabieg, a tego… Szlag, tego Bear dzisiaj bardzo, bardzo nie chciał. Przyszedł tutaj bowiem z tylko jedną, ale bardzo stanowczą myślą w głowie. Muszę ją zabrać z tego budynku.


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nic nie wskazywało na to, że tego dnia mogło się wydarzyć coś złego. Nie miała żadnego nieprzyjemnego przeczucia, czy uczucia, które sugerowałoby, że coś jest nie tak. Chciałoby się powiedzieć, że dzień jak co dzień. Pracy miała dużo, może nawet bardzo dużo. Był to taki dzień, że trochę tych pacjentów było, a nawet zdarzyło się, że kilku z nich musiało trafić na stół operacyjny szybciej niż później. Więc nawet nie miała czasu na lunch, a co dopiero obserwowanie szpitalnego życia. Odnosiła wrażenie, że utknęła na sali operacyjnej. Jeden pacjent zamieniał się w drugiego i trwało to w nieskończoność.
Ten zawał… ten zawał naprawdę wyglądał kiepsko. Serce było w kiepskim stanie i mężczyzna miał naprawdę kiepskie rokowania. Dlaczego tak długo zwlekał z przyznaniem się do swoich objawów? Przecież to nie stało się teraz i natychmiast. Normalnie… była zła. Tak, była zła na własnego pacjenta. Bo miał jeszcze całe życie przed sobą, miał małe dzieci i nie powinien ich zostawiać w taki sposób. A ona nie mogła obiecać czekającej na górze rodzinie, że jeszcze do niego wróci… bardzo by chciała, ale nie mogła.
Od pracy oderwała ją obecność intruza. Podniosła wzrok od pola operacyjnego, spojrzała na męża i ściągnęła mocniej brwi. Dlaczego się nie przebrał? Dlaczego nie podchodził bliżej? W jego głosie było coś… innego. A może to ta frustracja na pacjenta rzutowała na jej postrzeganie Trevisano? Bo coś jej podpowiadało, że też mógłby taki być – mógłby przechodzić zawał, bo przecież męski mężczyzna nie przyznaje się do tego, że coś go boli. Więc tak na wszelki wypadek na Logana też się zdenerwowała!
- Nic nie idzie zgodnie z planem. – odpowiedziała, wracając uwagą do otwartego serca, które miała przed sobą – Czterdziestoletni mężczyźni nie powinni mieć serca w takim stanie, nie powinni się doprowadzać do takiego stanu… – na własne życzenie! Bo tryb życia to jedno, ale ignorowanie objawów to już kolejna – jeszcze większa – głupota – Więc nic nie jest dobrze, doktorze Trevisano. Bo prawdopodobnie będę musiała zaraz powiedzieć kobiecie i trójce jej dzieci, że ich mąż i ojciec nigdy więcej nie wróci do domu. - i bardzo, ale to bardzo jej się to nie podobało - Coś się stało? - że tutaj przyszedł?


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Naprawdę, cholera, naprawdę, ten jeden przeklęty raz miał nadzieję na to, że cokolwiek Debenham miała na stole, pójdzie bez komplikacji i gładko, jak po przysłowiowym maśle. Tak bardzo tego dzisiaj, teraz potrzebował. Tak bardzo potrzebował, żeby jak najprędzej zamknęła pacjenta, odeszła od stołu operacyjnego i wyszła z nim najpierw na korytarz, a potem w ogóle poza szpital. Może przesadzał, może tak, ale w sytuacjach takich, jak ta i wobec szczęścia Elise do przyciągania kłopotów, szczególnie w okolicznościach szpitala, naprawdę nie chciał ryzykować. Choćby cień tego ryzyka dosłownie go przerażał. Myślał o tym, myślał o niej, myślał o leżącym na stole mężczyźnie, który, jak na złość, nie mógł w żaden sposób tak po prostu i po ludzku wziąć się w garść. Spiął się, wyraźnie, choć mocno walczył o zachowanie naturalności. Nie miał pojęcia, że zmarszczka między jego brwiami jest już boleśnie głęboka, a spojrzenie ostre, stanowcze i czujne. Ktoś kto go nie znał, albo znał na ledwie „dzień dobry” mógłby założyć, że to jego typowy wyraz pyska. Że to jest typowy Logan Trevisano. W przypadku Elise, natomiast… To nigdy nie było takie proste. Nigdy. W zasadzie już od pierwszych ich spotkań ona w jakiś sposób potrafiła go rozszyfrować. Rozwiązywała rebus Trevisano błyskawicznie i sprytnie, a odpowiedzi, do których dochodziła w większości (jeśli nie zawsze) były bardziej niż trafne. – Nie, nie. Wszystko w porządku. Tak pytam… – bo się o ciebie martwię, ale nie mogę ci tego powiedzieć ani na głos, ani w żaden inny, jakikolwiek sposób wprost. – Potrzebujesz dodatkowej pary rąk? Jestem wolny, mogę dołączyć. – zapytał w wyraźnym napięciu krzyżując łapska na torsie w takim trochę obronnym, ale też i bojowym wyrazie. Był czujny, wręcz wyczulony, jak pieprzony jastrząb albo inny myszołów. Nasłuchiwał odgłosów z korytarza, ale wzrok uparcie wbijał w nie mniej zdenerwowaną niż on, żonę. Problem polegał na tym, że jej zdenerwowanie i jego zdenerwowanie to były dwa zupełnie różne zdenerwowania. Różne typy, z różnych powodów i o różnym przebiegu… Z różnymi też konsekwencjami. – Czterdziestolatek, mówisz… – zaczął po ledwie chwili, wciąż siląc się na naturalność. Kontrolne łypnięcie na nieprzytomnego pacjenta i szybki powrót do „zamaskowanej” twarzy pani doktor. – Sam sobie to zrobił? Nie wygląda na typowego pacjenta kardiologicznego. – fizycznie przynajmniej, bo emocjonalnie czy psychicznie, czy jakkolwiek inaczej, tego Logan stwierdzić ot tak nie mógł.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Starała się skupić na swoim pacjencie, ale coś jej nie dawało spokoju. Coś w Loganie nie dawało jej spokoju. Wystarczył rzut oka na męską sylwetkę, żeby wiedzieć, że to nie była zwykła towarzyska wizyta na sali operacyjnej, bo tak bardzo się za nią stęsknił. Jego sylwetka była wyprostowana i napięta mocniej niż bardziej. Zmarszczka na czole chyba głębsza niż wtedy, gdy wyprowadzała go z równowagi. A do tego ton jego głosu wskazywał na to, że próbował się na siłę wyluzować. Znała swojego męża. Jednym z jej niewielu hobby było obserwowanie go, więc nic dziwnego, że potrafiła z niego czytać jak z otwartej książki. I nic dziwnego, że mu nie uwierzyła.
- Hm… nie. – bo dodatkowa para rąk na nic się tutaj nie przydawała. Zwłaszcza, że jeśli już to potrzebowałaby tu jakiegoś fenomenalnego kardiochirurga, który byłby w tym lepszy niż ona i może dawałby facetowi większe szanse na przeżycie. Ona się uwijała i starała, ale nie była pewna, czy ma to jakikolwiek głębszy sens – I no nie, nie wygląda. – przyznała – Na pewno sam ignorował swoje objawy. Był zbyt zajęty, żeby iść do lekarza. Zbyt męski do tego, żeby się przyznać, że źle się czuje, bo przecież wszyscy na nim polegali i nie mógł chorować. To proszę bardzo… nie choruje. Od razu przechodzi do umierania. – nawet nie próbowała udawać, że nie jest zła na to wszystko, co się wydarzyło, że ten przypadek jej nie zdenerwował. Że ten pacjent nie działał jej na nerwy! – Więc ucz się, doktorze Trevisano… jak czasami kończy się bycie superbohaterem. – mruknęła, spoglądając krótko na męża i nawet jeśli jej twarz przykrywała maseczka to musiał wiedzieć, że wcale się przy tym nie uśmiechnęła. Ani trochę nie było jej do śmiechu. Doskonale wiedział też do czego piła! Do jakich jego zachowań – I powiesz mi wreszcie, co tutaj robisz? Czy będziesz tak stał i udawał, że to przy okazji? – że przechodził obok i wpadł w odwiedziny, ehe… jasne. Na pewno!



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Choćby nawet chciał, choćby nawet próbował – nie byłby w stanie zignorować buchającej z Elise złości. Była tą złością cała, okazywała ją całą sobą i nikt nie miał najmniejszych szans, a już szczególnie Logan nie miał na to szans, żeby jakkolwiek załagodzić sytuację i kobiece nerwy. Dobrze wiedział i rozumiał do czego pani doktor piła. Ba! Do czego bezpardonowo uderzała i to ciasno zwiniętą pięścią, mocno, bez skrupułów czy śladu zawahania. W normalnych warunkach, w aurze dnia, jak co dzień, w jakiś sposób taka postawa Debenham by Logana podnieciła. Poczułby to znajome napięcie i pulsowanie w dolnych partiach swojego ciała, przekorne dreszcze na karku i plecach… A potem, jak już by stąd w końcu wyszli, po prostu zabrałby ją w ciemne, ciche, ustronne i absolutnie nieromantyczne miejsce i albo by ją przeleciał, albo zrobiłby jej dobrze swoim pyskiem. Tak na niego działała. Problem polegał na tym, że ten dzień nie był, jak co dzień i nawet jeśli Bear pozostawał w napięciu to jego charakter był tak bardzo różny od tamtego… - Niczego nie udaję, pani doktor. Po prostu musimy porozmawiać. Sami. – bez publiczności, nie chciał nikogo obok. Najchętniej zresztą po prostu przełożyłby ją sobie przez ramię i wyniósł siłą z budynku szpitala. I mogłaby wierzgać, krzyczeć, bronić się – nic z tego, nie zostawiłby jej tu. – Zaczekam. Dokończ, wyjdziemy i porozmawiamy. Nie martw się tym na razie. Martw się nim. – wiedział, że w ten sposób mocno podkłada się pod kobiecą wściekłość, bo to jasne, że w ogóle jej nie musiał, a nawet nie powinien mówić, żeby skupiła się na pacjencie, bo hej, była fantastycznym lekarzem i takie rzeczy przychodziły jej po prostu naturalnie. Tak czy siak, zaryzykował. Trochę umyślnie, bo może jak ją tak porządnie wkurzy to szybciej porzuci tego czterdziestoletniego idiotę, który znalazł się tu trochę – trochę bardzo – na własne superbohaterskie życzenie. – Wiesz jaka jest różnica między nim, a mną? Taka, że ja dzielę łóżko z fantastyczną doktor, co fantastycznie umie w serca. Jestem pewien, że choćbym nawet próbował to przed nią ukryć… – to czyli zawał lub jakiekolwiek odsercowe dolegliwości. – Nie dałaby się nabrać. Zaciągnęłaby mnie tu za ucho, zrobiłaby mi wszystkie badania świata, zaleciła najlepsze leki, rozwiązania… Ba, znalazłaby dla mnie nowe serce, jeśli doszlibyśmy do takiego punktu. – ciągnął w najlepsze, mając nadzieję, napraaaawdę mając nadzieję, że tą gadaniną trochę odwróci uwagę żony od swojego nietypowego zachowania. – Znalazłaby, potem by je we mnie zainstalowała… Dlatego jestem spokojny. Bo ta kobieta o mnie zadba w każdej możliwe sytuacji. I uprzedzając twoją złośliwość, kochanie, kłopoty z prostatą też wyłapiesz błyskawicznie. – nawet jeśli wcale nie była od prostaty specjalistą to była specjalistą od swojego męża. Dobrze wiedziała jakie ma nawyki, czy wstaje w nocy siku i takie tam. – Kocham cię, zołzo. – odezwał się nagle, odważnie, bez grama zakłopotania, a to wywołało na twarzach pozostałych członków teamu chirurgicznego wymowne uśmieszki. A raczej wymowne zmarszczki w kącikach oczu i błysk w tych oczach, co jasno dawało dowód na to, że pod maskami mieli uśmieszki. Nigdy nie mówili sobie tego tak publicznie. Tak przy wszystkich. Zawsze mówili to tylko dla siebie, dla swoich serc i swojej potrzeby. Dla siebie, on dla niej, ona dla niego.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W tym momencie już nie potrafiła ogarnąć, czy bardziej złościła się na pacjenta i jego rozpadające się serce, czy może zupełnie bezpodstawnie na swojego męża. Tylko dlatego, że pomyślała, że był człowiekiem, który też mógłby się doprowadzić do takiego stanu jak facet, którego właśnie miała otwartego. To było przecież zupełnie idiotyczne, bo Bear stał parę metrów dalej cały i zdrowy, ale no właśnie… cholera wie, co działo się w środku! Najchętniej już teraz wysłałaby go na każdą możliwą konsultację do każdego możliwego lekarza, żeby go sprawdzili od stóp do głów. Nigdy nie chciała być na miejscu kobiety, która czekała u góry na wieści o swoim mężu. Nie wyobrażała sobie życia bez Trevisano, nie mogłaby go stracić…
- Nawet najlepszy lekarz nie pomoże jeśli nie powiesz, że coś ci jest. – wtrąciła pod nosem, więc możliwe, że nawet jej nie usłyszał. Częściowo miał rację, ale ona również… jeśli zgrywałby supebohatera, któremu nic nie jest – jej wiedza na nic by się nie zdała. Dlatego tak ważna była współpraca pacjenta. Bo lepiej zapobiegać niż leczyć. Całe szczęście, że chociaż o kardio regularnie dbali! – I nie zainstalowałabym ci nowego serca, Trevisano… – nie mogłaby go operować, bo gdyby coś poszło nie tak, a to jednak zdarza się przy operacjach na otwartym sercu – nigdy by sobie tego nie wybaczyła. A tak? Tak miałaby kogoś, na kogo mogłaby zrzucić winę – innego lekarza. Ale nie dyskutowała z nim. Natomiast znów czujnie podniosła wzrok, gdy powiedział, że ją kocha. Właśnie… bardzo publicznie i bardzo otwarcie. Nigdy tego nie robił. Nawet jeśli byli małżeństwem i często korzystali ze szpitalnych magazynków, żeby uprawiać nieprzyzwoitą ilość seksu, przy innych starali się zachowywać profesjonalnie. Nie chcieli by ktokolwiek poczuł się w ich towarzystwie niekomfortowo, a to zawsze mogły powodować otwarte wyznania uczuć – Ja ciebie też. Chociaż trochę mnie niepokoisz. – bo dlaczego chciał z nią rozmawiać na osobności? I co było aż tak pilne, że przyszedł na blok?
Zanim jednak zdążyła zadać jakiekolwiek pytania, albo cokolwiek skomentować – wszystko zaczęło pikać – Szlag, szlag, szlag… – mamrotała, starając się zahamować krwotok oraz po prostu nie dopuścić do śmierci mężczyzny. Bezskutecznie. Po kilkunastu dobrych chwilach zaciętej walki stała nad otwartą klatką czterdziestolatka, żadna z maszyn nie wykazywała czynności życiowych, a sama Elise wyglądała jakby ostatnie chwile spędziła w rzeźni, a nie przy stole operacyjnym.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Trevisano miał tego… No, przynajmniej w jakimś stopniu, świadomość. Wiedział z doświadczenia, że tak, współpraca pacjenta jest szalenie istotna w procesie diagnostyki i leczenia, ALE w ich rozmowie czy raczej słownej przepychance nie chodziło o jakiegoś tam, mocno randomowego pacjenta, jakiegoś gościa z problemami z sercem, który osieroci trójkę dzieci i owdowi zakochaną w nim po uszy żonę. Nie. Rozmawiali o nich. O Trevisano. A kiedy chodziło o ich dwójkę, o ich bezprecedensowy duet, o ich szalone, zuchwałe, pełne temperamentu małżeństwo – Logan wiedział lepiej. Wiedział lepiej to, że Elise znała go na wylot. Znała go tak dobrze, że choćby nawet bardzo, bardzo próbował zachować objawy ewentualnej choroby tylko dla siebie – nie mógłby. Wystarczyło jedno jej spojrzenie i już. Wiedziałaby od razu, że coś jest nie tak, a znając jej upartość i ogromne uczucie do męża, nie pozwoliłaby ani jemu, ani sobie tego „coś nie tak” zbagatelizować. I tego Bear był pewien.
Uśmiechnął się lekko, pod samym swoim przemądrzałym nosem do obserwującej go żony, bo przecież nie chciał, żeby tak się czuła, nie chciał jej niepokoić ani swoją obecnością, ani tym co mówił. – Mówię ci, że cię kocham jakieś sto razy dziennie, a ty dopiero teraz zaczęłaś się tego bać? – zażartował koślawo, bo tyle zdążył, zanim aparatura rejestrująca parametry (nie)życiowe pacjenta wszczęła potężny alarm. Czterdziestoletni mąż i ojciec schodził, a Elise walczyła o niego, tak mocno, jakby walczyła o samego Logana. Bear to widział. Widział tę siłę w niej, stanowczość, determinację. Tę potrzebę uratowania tego konkretnego mężczyzny, który tak bardzo skojarzył jej się z tym, którego miała na wyłączność i który tak bacznie ją teraz obserwował. Czuł przez skórę, że o to w tym wszystkim chodziło. O to chodziło w jej złości i rozżaleniu. Świadomość tego kim był i jaki był… Nie chciała go stracić. Nie chciała nawet myśleć o tym, że mogłaby go stracić. Boże, jak ja kocham tę kobietę… – myśląc tymi słowami poczuł też zabawne ciepło rozpoczynające swój niepozorny bieg gdzieś w okolicach męskiego karku, idące przez całą długość grzbietu i schodzące na drugi brzeg, aż do podbrzusza. Dreszcze, zabawne pulsowanie. Szlag! Mieszanka kobiecej złości i tego nasycenia uczuciem, którym tak silnie dzisiaj w niego uderzała… To cholernie na niego działało. Tym bardziej więc musiał jak najprędzej ją stąd wyciągnąć, a facet na stole zdawał się to rozumieć. Nie walczył, nie próbował, odszedł. Funkcje życiowe ustały, a pomieszczenie wibrowało od przeciągłego pisku monitora. Któraś z pielęgniarek w końcu go wyłączyła. Logan wbił baczne, czujne, niemal nachalne spojrzenie w żonę. Wewnętrznie aż się wyrywał, żeby… - Zamknijcie go, dobrze? Pewnie jego żona będzie chciała go zobaczyć. Pożegnać się. – jakkolwiek by to brzmiało w kontekście rozmowy z – dosłownie – trupem. Nieważne, Logan już dawno przestał się nad tym zastanawiać. Rozplątał defensywne ułożenie łap na swoim torsie i jedną z nich wyciągnął w kierunku Debenham. – Chodź, rozbierzmy cię z tego. – z zakrwawionego fartucha, rękawiczek, maski. On sam wyręczył w tym pielęgniarkę czy jakkolwiek się ta funkcja nazywa, która robiła to zazwyczaj. Nie dbając o pozostawienie po nich porządku, złapał żonę za rękę i wyciągnął ją do pomieszczenia pomiędzy salą operacyjną, a korytarzem bloku operacyjnego. Nieduże pomieszczenie, w którym mogli przez moment być sami. – Przykro mi, Elise. Za tego pacjenta. Wiem, jak ci zależało. Wiem dlaczego. – mówił, jednocześnie podchodząc bliżej i zaraz zagarniając żonę w swoje, chcące ją przytulić, łapska. - Straciłaś jego, nie mnie. Nie myśl już o tym. Nie tak. - bo on tutaj był, cały i zdrowy. I ciasno ją obejmujący.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nikt nie lubił tracić pacjentów. Elise podchodziła do tego ambicjonalnie, chciała być dobrym lekarzem, dobrym chirurgiem… i potrzebowała udanych operacji do podbudowania własnego ego i statystyk, które na pewno ktoś w tym szpitalu robił. Nie chciała być agentką 007 z licencją na zabijanie. Szczególnie mocno potrzebowała sukcesu w takich przypadkach jak ten, gdy podchodziła do nich bardzo… osobiście. Bo tak, mężczyzna na stole przypominał jej własnego prywatnego męża. I gdy zobaczyła na ekranie płaską linię wskazującą na to, że jego serce już całkowicie się poddało – poczuła jeszcze większą złość. Dlaczego nie walczył? Dlaczego tak łatwo się poddał? Przez moment stała nad pacjentem, wpatrywała się w jego niebijące już serce i z zamyślenia wyrwał ją dopiero głos męża. Spojrzała na niego zdezorientowana, bo jak to mieli go zamknąć? Ona musiała go zamknąć. Zdążyła zdjąć maseczkę, ale nie zdążyła zaprotestować, gdy mąż po prostu wyciągnął ją z sali operacyjnej. Nic nie rozumiała, ale gdy ją do siebie przyciągnął – ciasno do niego przylgnęła, żeby poczuć jego silnie bijące serce.
- Wiem, że straciłam jego, a nie ciebie… ale to nie zmienia faktu, że nie powinien od tego umierać. Nie w dwudziestym pierwszy wieku. – że wystarczyło, żeby zgłosił się trochę szybciej i wszystko dałoby się odkręcić – Dlaczego mnie stamtąd wyciągnąłeś? Powinnam go zamknąć. – przecież sam zawsze to robił, bardzo rzadko pozwalał stażystom zamykać przypadki, szczególnie te, które zakończyły się niepowodzeniem – I muszę porozmawiać z jego żoną. – i to było akurat strasznie trudne i na samą myśl o tym przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Nie potrafiła sobie wyobrazić, co musiała czuć ta kobieta, a jeszcze bardziej, co poczuje, gdy Elise przekaże jej niedobre wiadomości – Ale coś mi chciałeś powiedzieć. Możemy porozmawiać w drodze na górę? Chciałabym mieć to za sobą. – zaczęła, jednocześnie rozbierając się z reszty swojego operacyjnego uniformu i biodrem popychając drzwi prowadzące na korytarz bloku operacyjnego, który był dzisiaj wyjątkowo pusty.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tak, oczywiście, tak, tak, Elise miała rację, absolutną rację, ten pacjent nie powinien był umrzeć, nie powinien był w ogóle nigdy być w takim stanie, nie powinien był wylądować na stole operacyjnym – tak, to wszystko prawda. Prawda, która w tej konkretnej chwili była dla Logana tak cholernie nieistotna. Przyszedł tutaj w konkretnym celu, na którym musiał się teraz skupić. Kiedy więc Elise już szykowała się do wyjścia na korytarz, Bear zatrzymał ją dokładnie tam, gdzie stali. Nie pozwolił jej wyjść przez drzwi, nie pozwolił jej opuścić pomieszczenia, w którym byli. – Posłuchaj mnie, Elise. Teraz musisz mnie posłuchać, to ważne. – i nie, to nie mogło zaczekać, ani nie mogli zrobić tego w drodze do rodziny pacjenta. Musiał dać jej te informacje już teraz, od razu. Był poważny, niezmiennie czujny, bardzo skupiony na niej. Cokolwiek to było – obudziło jego instynkty martwienia się o Elise Trevisano. I to jak diabli! – Przywieźli dzisiaj do nas gościa z wyrokiem… Niedaleko Cairns jest to więzienie o zaostrzonym rygorze. Dla samych najgorszych mend, kojarzysz? – pytał, ale wcale nie czekał aż Debenham odpowie. – Typ nałykał się jakiegoś gówna tylko po to, żeby na moment wyrwać się zza krat i trochę się zabawić. To nie moje słowa. To jego. – sytuacja była więc poważna. Tak samo jak spojrzenie Trevisano. – Wzięli go na oddział, na ogólną. Miał być non stop pod okiem strażników, ale… Nie wiem, jak do tego doszło, Elise, przysięgam, że jest to dla mnie niewyobrażalne i najchętniej urwałbym tym idiotom nogi przy samej dupie… – bo zjebali sprawę tak bardzo, jak już dawno nikt nie. – Typ zwiał. Wstał z łóżka, wymaszerował z sali. Mało tego, od dobrej godziny nikt nie może zlokalizować ani jego, ani stażystki, która była przydzielona do niego. Znaleźli tylko jej fartuch i trochę krwi na nim. Policja przeszukuje piętro po piętrze, podobno jest pewność, że nie opuścił budynku szpitala, ale stary nie chce wszczynać paniki i nie chce ewakuować pacjentów. – co było dobre i niedobre i Logan to rozumiał i jednocześnie nie rozumiał. – Ale pieprzyć to. Jak tylko o tym usłyszałem, to od razu przyszedłem po ciebie. Dlatego teraz pójdziemy razem do tej kobiety… Do jego żony. – skinieniem wskazał na drzwi prowadzące z powrotem do sali operacyjnej, a na myśli miał mężczyznę, który wciąż leżał tam na stole. – A potem wyjdziemy ze szpitala. Zostaniesz z policją na zewnątrz i tam zaczekasz aż to się uspokoi. – zabawne w tym wszystkim było to, że… Nie powiedział jej najważniejszego. Nie powiedział za co ten typ odsiadywał karę podwójnego dożywocia. – Dobrze? Nie chcę, żebyś nawet przez pół sekundy była sama. – musiała go zrozumieć. Musiała!

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ściągnęła mocniej brwi, gdy Logan ją zatrzymał. Musiała go posłuchać? Dlaczego świrował? Oczywiście, że świrował… coś jej to podpowiadało już w momencie, gdy wszedł do niej na salę operacyjną. Był inny. Inny niż zawsze. Spoglądała na niego podejrzliwie, ale mu nie przeszkadzała. Zamieniła się w słuch. A z każdym kolejnym jego słowem jej zmarszczka na czole się pogłębiała. Ściągała mocniej brwi i uparcie wbijała spojrzenie w męża, starając się wyłapać sens jego słów. Bo to, co mówił… to było abstrakcyjne. Zupełnie abstrakcyjne. Ale coś jeszcze innego wyłapała. Coś, co zupełnie jej się nie spodobało.
- Co to znaczy… – nie co to znaczy, że nawiał z więzienia jakiś psychopata, bo akurat to była w stanie zrozumieć. Mogła się też domyślić, co to znaczy dla stażystki, którą mężczyzna wykorzystał, żeby zapewne móc się spokojnie przemieszczać po szpitalu. Co prawda nie rozumiała dlaczego jeszcze nie odcięli jej dostępów, bo przecież nikt z nich nie był anonimowy… każdy miał ograniczone dostępy do części szpitala, do których nie miał uprawnień. Ugh, szkoda, że to się tak tylko łatwo mówiło. A nawet nie mówiło, a myślało. No i to nadal nie było to, co nie dawało jej spokoju – Co to znaczy, że wyjdziemy ze szpitala, a JA zostanę z policją i zaczekam? – właśnie to najbardziej utknęło jej w pamięci ze wszystkiego, co teraz powiedział Logan. Wcale nie martwiła się, że mogą w tej chwili wpaść na jakiegoś psychopatę… martwiła się, że Logan zamierzał odstawić ją na zewnątrz i wrócić sam na oddział. Bawić się w supebohatera, chociaż przed chwilą miał doskonały przykład tego, że Elise znosi to źle i wcale nie oczekiwała, że będzie supebohaterem – Więc mogę się zgodzić na cokolwiek… ale na pewno nie zostanę sama gdziekolwiek, gdzie nie będzie ciebie. – stawiała warunki, bo nie wyobrażała sobie, że gdy wszyscy lekarze zostawali w szpitalu, ona wyjdzie i będzie jak ostatni tchórz oglądać wszystko z bezpiecznej odległości. Szczególnie jeśli w środku miałby być jej mąż. Chciał jej towarzyszyć… będzie jej towarzyszyć – Chodźmy. Po drodze powiesz mi, co to właściwie za gość. I która stażystka? Dlaczego nie dezaktywują jej karty dostępu? Przecież wziął ją ze sobą tylko po to. – przynajmniej taką miała nadzieję!


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
No tak. Nie przewidział buntu, a przecież powinien był. Powinien wiedzieć lepiej. Ba, tak naprawdę wiedział, wiedział najlepiej, po prostu zdecydował się to zignorować. Od momentu, w którym usłyszał co się stało jedyne na czym potrafił się skupić była ta silna potrzeba upewnienia się, że Debenham jest bezpieczna. I tak, była. Podczas operacji i teraz tutaj, z nim. – Elise… – mruknął tylko, bo tak jak on rozumiał ją, tak i ona powinna zrozumieć jego. Wcale nie zamierzał bawić się w superbohatera. Jedyne co miał w planie zaraz po odstawieniu żony w bezpieczne miejsce to był powrót na oddział i dopilnowanie bezpieczeństwa dzieciaków. Przed tą częścią życia, w której Debenham była jego światem, z pewnością by w tej sytuacji w ogóle pediatrii nie opuścił. Teraz? Dzisiaj? Nie wyobrażał sobie, że mógłby nie przybiec tutaj ile sił w nogach. Ale też nie chciał się kłócić. To nie był dobry ani czas, ani miejsce. – Dobrze. Chodźmy do rodziny, a później pójdziesz ze mną na dziecięcą. I będziesz non stop przy mnie, jasne? – był poważny i stanowczy, ale tak naprawdę był po prostu mocno zaniepokojony. Nie był wcześniej w samym środku sytuacji takiej, jak ta – tak samo, jak i nie był nigdy wcześniej w samym środku relacji, dla której zrobiłby wszystko. To wiele utrudniało. Zachowanie zimnej krwi, na przykład.
Trevisano wcale nie miał ochoty przybliżać żonie postaci jegomościa uciekiniera. Sam czuł na karku nieprzyjemne dreszcze, jak tylko pomyślał o tym czego ten był winny. Niemniej, miała prawo wiedzieć. Tak jak i on miał prawo nie odstępować jej teraz ani na pół kroku, ani na pół słowa, ani nawet nie na pół myśli. – Ta blondynka śmieszna. Ta z krótkimi włosami… B… Brooke? Wiesz, ta co kiedyś powiedziała staremu, że śmierdzi mu z buzi. – co było super zabawnym wydarzeniem w życiu całego szpitala… A przynajmniej do czasu, w którym stary nie zaczął się na wszystkich wyżywać za tych kilka zbyt śmiałych słów stażystki. Tym razem jednak, wargi Loganowi nawet lekko nie drgnęły do uśmiechu. Idąc z żoną szpitalnym korytarzem, łypał bacznie po wszystkich, których mijali. – Dezaktywowali jej kartę, w tym rzecz właśnie. Jakby tego nie zrobili to jest szansa, że po prostu by wyszedł i ci co są w środku przynajmniej byliby bezpieczni. A skoro wyjść nie może, a ta dziewczyna przez to jest dla niego mało wartościowa… – to był realnym zagrożeniem nie tylko dla stażystki, ale dla kolejnej swojej ofiary. Z aktywną kartą dostępu do różnych części szpitala. – Nie wiem czy chcesz wiedzieć co to za gość, Elise. To naprawdę… Najniższe piętro samego piekła. Stamtąd wylazł i niech tam wraca. – i to, jak najprędzej! – Porwał, zgwałcił i zamordował trzy, około dziewięcio, dziesięcioletnie dziewczynki. Potem je rozczłonkował i nakarmił nimi krokodyle. – puff, proszę, powiedział. Powiedział i dosłownie w tej samej sekundzie poczuł, jak robi mu się niedobrze. Powstrzymał to w sobie, zdusił uczucie dyskomfortu i spojrzał czujnie na Elise. – Jesteś zła? Że po ciebie przyszedłem?


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nieważne ile razy powtórzy Elise, ale nie zamierzała tego zrobić. Nie i już. Nie zamierzała uciekać z tonącego statku, gdy on miałby na nim zginąć. Co prawda naiwnie wierzyła, że jednak policja znajdzie gościa szybciej niż ktokolwiek zginie, ale… no. Metafora. Nie wyobrażała sobie, że miałaby siedzieć przed szpitalem albo nie wiem… iść na kawę do kawiarni naprzeciwko? Wykorzystać wolne popołudnie na zakupy? Absolutnie nie było takiej możliwości. Znał ją… dlaczego w ogóle przeszło mu przez myśl, że to się uda? Nie uda. Tak jak dla niego było oczywiste, żeby tu przyjść – tak dla niej ważne było, żeby go nie zostawić. Jeśli chciał być na pediatrii, będą na pediatrii.
- Brooke… – powtórzyła za mężem i zganiła się w myślach, że jej pierwszą myślą było, że ją lubiła. W czasie przeszłym. Nie mogła tak myśleć – Nie chcę wiedzieć, gdzie byłby teraz i komu groziłoby niebezpieczeństwo, gdyby wyszedł ze szpitala… tu jest w pułapce. – śmiertelnej, ale pułapce. I oczywiście, że chciała wiedzieć, co to za gość. Nawet jeśli jednocześnie przemierzali szpitalne korytarze, sprawnie ale jakoś z większą ostrożnością niż normalnie. Jakby spodziewali się, że mogą na każdym rogu wpaść na intruza. I może była na tym tak skupiona, że słowa męża trafiły do niej z lekkim opóźnieniem. Ale trafiły. Aż się zatrzymała, spoglądając na Logana, bo poczuła jak robi jej się niedobrze. Jednocześnie pokręciła głową – Jestem zła, że myślałeś, że wyjdę, jeśli ty zostaniesz w środku. – tylko tyle i aż tyle. Gdy wyszli z windy na korytarzu z lobby, gdzie miała czekać na nią żona pacjenta… wszystko zdawało się być normalne. Nikt nie wszczynał paniki, jedynie przemykający po korytarzu pracownicy wydawali się być bardziej poddenerwowani oraz można było zauważyć policję i ochronę przy drzwiach. Więcej policji i ochrony niż normalnie. Ale poza tym? Lobby wydawało się być wyjątkowo spokojne. Kobieta, którego męża Elise właśnie operowała – zauważyła ją od razu. Od razu też domyśliła się, co się stało. Za nią siedziała trójka jej dzieci… na oko miały od dziesięciu do trzech lat. Gdy Debenham o tym pomyślała aż przeszedł ją dreszcz. Nic dziwnego, że kazała kobiecie iść do domu. Zabrać dzieci i wyjść ze szpitala. Natychmiast. Dokumenty? Formalności? Wróci po nie później. Teraz powinni stąd iść, jak najszybciej. Być może kobieta zauważyła przechodzącą za plecami Trevisano policję, a może po prostu była bystra, ale… nie zadawała więcej pytań. Podziękowała, zabrała dzieci i ruszyła w kierunku wyjścia ze szpitala.
- Myślisz, że będzie szukał takich samych ofiar? – spojrzała na męża, gdy już odprowadziła kobietę wzrokiem do drzwi i zostało im przenieść się na pediatrię – Winda, czy schody?



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ