animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia długo nie miała wyrzutów sumienia z powodu tego jak to wszystko załatwiła. W sensie „zakończenie” relacji z Biancą. Rzuciła się w wir imprezowania i zabaw na greckich wyspach. Nie miała czasu myśleć o życiu, które pozostawiła za sobą w Australii. Jak wróciła to dowiedziała się, że Bianca wyjechała, więc ostatecznie uznała, że zapewne ta relacja zakończyłaby się tak czy siak. Po prostu zrobiła to szybciej. Później, jak nieco emocjonalnie dojrzała, to zaczęła rozumieć, że porzuciła najbliższą przyjaciółkę jaką miała. Niestety wtedy w jej opinii, było zbyt późno, żeby cokolwiek ratować. A teraz? Teraz w końcu miały okazję do tego, żeby się spotkać i porozmawiać, więc może nawet na lepsze wyszło.
- Tak. Zróbmy to. – Normalnie nigdy na głos tego nie powie, ale była dosłownie podekscytowana tym, że będzie układała puzzle. Miała więc nadzieję, że Bianca jakieś puzzle miała i że nie było to takie czcze gadanie. Już się napaliła, a wiadomo, że najgorsze uczucie to te kiedy się napalasz i nie masz jak znaleźć ujścia dla tego napalenia.
- Nie jest wcale taki wielki! – Dodała słysząc to wow. Tak naprawdę to dom był wielki, ale jednak posiadłość Zimmermanów, w której Gaia się wychowała była z pięć razy większa. Nic więc dziwnego, że ten dom wydawał jej się mały w porównaniu do tego do czego była przyzwyczajona. Mieszkanie w pojedynkę w czymś tak wielkim byłoby katorgą. Istniałaby szansa, że Gaia nigdy nie spędzałaby tam czasu. Wolałaby wynajmować pokoje w hotelach niż wracać do domu.
- Dlaczego tak mówisz? – Zainteresowała się, bo było to nieco… smutne i martwiące. Gaia na obecnym etapie życia widziała swoją przyszłość u boku kobiety. Teraz była zainteresowana randkowaniem i spotykaniem się z kobietą. Ale kto wiedział co się odjebie niedługo. Może jednak będzie wolała penisy. – Może to kwestia spotkania właściwej osoby? – Uniosła brwi. – Czy po prostu nie jesteś zainteresowana związkiem? – No to mogła być też kwestia tego. Może Bianca chciała pokorzystać z życia i nie wiązać się z nikim. Gaia ostatnie dwa lata żyła samotnie i robiła to z własnego wyboru. Teraz jednak była gotowa na to, żeby z kimś zacząć dzielić życie.
- Na tym najbardziej się skupiałam szukając domu. – Uśmiechnęła się. Gaia kochała siedzieć na plaży czy po prostu przy wodzie. Czasami jednak chciała to robić nie będąc otoczoną obcymi ludźmi. Miała momenty, gdzie ceniła sobie prywatność i posiadanie takiego basenu przy domu było idealnym rozwiązaniem.
- Nie wiem. – Wzruszyła ramionami i idąc za przykładem Bianci, napiła się wina. – Możliwe, że jesteś kimś innym. Te sześć lat to sporo. Może się zmieniłaś. Ale jak nie dasz się poznać to nigdy się nie dowiem. – Potrzebowały ze sobą rozmawiać, a to wymagało zadawania pytań i odpowiadania na nie. Milczeniem nie będą w stanie się poznać, a teraz mają do tego okazję. Były same w mieszkaniu Bianci. Nikt im nie przeszkadzał. Rochester-Cho miała pełną uwagę Gai. – Jestem w Lorne od roku. – Wcześniej siedziała w tym Sydney i kończyła studia, żeby rodzice się od niej odczepili. Jak tylko je ukończyła to od razu wróciła do domu.
Pytanie Bianci nieco ją zaskoczyło. Początkowo zakładała, że spędzą ze sobą po prostu miło czas i będą się dobrze bawić. Z czasem jednak docierało do niej, że nie będzie mowy o dobrej zabawie, dopóki nie wyjaśnią tego co tkwiło między nimi. Tak więc była gotowa na to, że w pewnym momencie pytania tego typu mogły się pojawić. – Byłaś moją pierwszą, prawdziwą przyjaciółką. Później moją pierwszą dziewczyną. Oczywiście, że za tobą tęskniłam. – Nie mogła powiedzieć, że tęskniła za Biancą każdego dnia, ale tęsknota za nią przychodziła falami. Nie myślała o niej po to, żeby później tęsknota dopadła ją z zaskoczenia. – Gdybym miała możliwość cofnięcia czasu, to… załatwiłabym wszystko inaczej, ale nie zmieniłabym decyzji co do wyjazdu. Nie zostawiłabym cię tak jak to zrobiłam. – Wyprawa po greckich wyspach była jedną z lepszych decyzji jakie w życiu podjęła. Gdyby mogła to zrobiłaby to drugi raz. Przed wyjazdem po prostu zamknęłaby sprawy z Biancą.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jak Bianca zaproponowała układanie puzzli, to spokojnie, nie miała na myśli takiej popierdółki, które można poprzesuwać palcem po ekranie ipada. Miała Nie jedno, a pewnie ze dwa lub trzy pudełka w szafie, bo co z tego, że raz je układała, za drugim i trzecim razem jest taka sama zabawa, aby je poukładać. Już na pudełku widać jaki obrazek ma być złożony, więc można to powtarzać. -Nie ma sprawy, choć mam raczej takie... wielokawałkowe, z 1000 sztuk?-zapowiedziała. To nie będzie zadanie na pół godziny, ale absolutnie nie będą musiały siedzieć aż nie skończą, jak im się znudzi, to je zostawią. Stołów to tutaj od zarypania, więc to nie tak, że Bianca będzie miała problem gdzie może zjeść, czy pracować. -Masz racje, trzy piętra to istna szopa na narzędzia-zaśmiała się. Pewnie, może nie był to największy dom dostępny na rynku Lorne Bay, ale właściwie to żaden dom nie mógł być mały. A nawet jeśli będzie mały, to będzie większy od mieszkania wielu przeciętnych australiczyków.
-Bo pytałaś i taka jest prawda-wzruszyła ramionami. No, może i było to smutne, ale Bianca była jeszcze młoda i miała pełne prawo do tego, aby nie wiedzieć, czego chce w życiu. Trochę dała sobie żyć chwilą i nie podejmować żadnych konkretnych decyzji i czekała na to, co los jej przyniesie.-Być może tak jest. -podchwyciła temat, że nie poznała jeszcze odpowiedniego partnera. Nie poznała jeszcze nikogo, z kim chciałaby się starzeć, niezależnie od tego, czy był to mężczyzna, czy kobieta. Czy szukała związku? Nie na siłę, nie na aplikacji randkowej. Czy nowopoznana osoba była na jedną noc, na więcej czy na całe życie? Wychodziło zazwyczaj w praniu. I można się było domyśleć, że wychodziła jedna noc, najwyżej.
-Co prawda, to prawda-mogły sobie mówić, że są zupełnie innymi osobami, że na pewno się nie zrozumieją, nie polubią, a w ogóle to sobie gardzą, ale dopóki nie spędzą ze sobą trochę czasu, nie poznają się od nowa, to nie będą wiedziały. Może jeśli były sobie faktycznie pisane, były prawdziwymi przyjaciółkami, to ta sześcioletnia przerwa będzie tylko powodem od ploteczek, a miniony czas będzie znaczył tyle co nic, jakby się wcale nie rozstały, jakby nie spędziły znaczącej części swojego życia osobno.
Miały siebie nawzajem, miały czas, okoliczności i tak dalej, ale oprócz nich w tym mieszkaniu, wcale nie tak dużym, znajdował się jeszcze sporych wielkości słoń, którego nie dało się ominąć. Mógł tylko się zdematerializować, gdy poruszą ten temat. I Bianca zdecydowanie to zrobiła, niezależnie od tego, jak mocno zagęściło to atmosferę. Wysłuchała tych wyznań, że była taka ważna w jej życiu, ale to niczego nie zmieniało. Były to zwykłe słowa, niewiele znaczące.-Widzisz i tu jest różnica. Bo ja tęskniłam za Tobą od pierwszego dnia. Nie wiem, ile razy pisałam do Ciebie, dzwoniłam, pisałam maile.... Tu nie chodzi o to, że wyjechałaś, bo przecież rozmawiałyśmy o tym, że wyjedziesz na studia...Tylko miało to inaczej wyglądać, miałam przylecieć do Ciebie ...-zaczęła opowiadać. Przecież to nie było tak, że Gaia nagle podjęła decyzję o studiach, które zaraz porzuciła, by polecieć do Grecji... A to nie były łatwe słowa dla Bianci, serio. Nie była dobra w szczerość, czego można było się domyślić, patrząc na jej relacje z matką. Jednak przy matce nie łamał się jej głos tak jak się robił teraz, a dziewczyna nie była na granicy płaczu. I nie chciała być beksą przy Gai, ale cóż... to było od niej silniejsze. Zeskoczyła z blatu i odwróciła się od brunetki (albo bordowowłosej?) tyłem, aby otrzeć łzy, jakby nic się nie stało. Bo się nie stało, okej?!

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Spojrzała na Biancę rozbawiona szukając jakiś oznak tego, że to co powiedziała jest żartem. No bo to musiał być żart. Zakładała oczywiście, że Rochester-Cho ma w domu jakieś trudniejsze puzzle. – Obawiasz się, że nie podołam z tyloma elementami? – Zapytała unosząc brew. Nawet nie spodziewałaby się tego, że Bianca miałaby w domu jakieś puzzle z 50 elementami, albo mniej. Wtedy to raczej nie świadczyłoby o niej za dobrze. Chociaż to też nie tak, że Gaia była jakimś znawcą puzzli. Puzzle znała i pamiętała tylko dlatego, że Zimmermanowie, raz w tygodniu zawsze urządzali rodzinne wieczory, gdzie grali w gry, układali puzzle i spędzali czas jako rodzina. Teraz, jak już wszyscy byli dorośli to raz na miesiąc, obowiązkowo spotykali się na jakieś filmy. Żeby podtrzymać wspólne spędzanie czasu. – Okej. Czyli to jest trzypoziomowym dom. – W końcu dostała swoją odpowiedź. Wow. Nawet nie wiedziała, że mieszka w takim domu. Piwnicy nigdy by pod coś takiego nie zaliczyła, ale no jak już było to nie miała zamiaru kwestionować.
- Okej. – Nie wiedziała co innego mogła powiedzieć. Zapytała, żeby podtrzymać rozmowę, żeby się zainteresować, żeby poznać osobę, którą Bianca jest obecnie. Wychodziło jednak na to, że popełniała błąd zadając niektóre pytania. Nie wiedziała czy to pytania są nieodpowiednie czy bardziej chodziło o to, że to ona je zadawała. Może komukolwiek innemu Bianca odpowiedziałaby bezproblemowo. Pokiwała tylko głową. Nie było nic złego w tym, że Bianca nie poznała jeszcze nikogo z kim chciałaby się zestarzeć. Były jeszcze młode i miały czas na to, żeby się zakochiwać na stałe i myśleć o wspólnej przyszłości.
Oczywiście, że była spora szansa na to, że obie się zmieniły i nie będą w stanie się ze sobą przyjaźnić. Ale dopóki nie spędzą ze sobą trochę czasu, dopóki nie pozwolą sobie na wzajemne poznanie się to nigdy się tego nie dowiedzą. Na razie Gaia miała obawy co do tego czy całe to spotkanie przebiega pomyślnie. Czuła, że zadawała za dużo pytań i były to nieodpowiednie pytania (bazowała na tym jak reagowała na nie Bianca), a Rochester-Cho, nie zadawała pytań wcale. Gaia za bardzo nie ogarniała otoczki tego spotkania.
Rozłożyła bezradnie ramiona. – Nie wiem co mam ci powiedzieć, Bianca. Zmieniły mi się plany i nie poszłam ostatecznie od razu na studia. Dostałam propozycję wyjazdu i z niej skorzystałam. – Nie pomyślała wtedy o tym, żeby dopytać osób, które zaprosiły ją o to czy znajdzie się miejsce dla jeszcze jednej osoby. Nie pomyślała, że Bianca mogłaby polecieć z nią. – Byłyśmy w różnych strefach czasowych. Kontakt był trochę utrudniony. – Dobra, to była jedna z wymówek, którą Gaia serwowała. Jakoś z rodzicami była w stanie porozmawiać, żeby ich zapewnić, że jest cała i zdrowa. Po prostu rzuciła się w wir zabawy i rzeczy, o których nie mówiła nigdy nikomu. Nie mogła w tym samym czasie myśleć o dziewczynie, którą zostawiła w Australii. – Mogłaś nadal przylecieć. Jak wróciłam to ty już byłaś w Europie z tego co kojarzę. – Nie pamiętała w jakim dokładnie miejscu była Bianca, ale wiedziała, że gdzieś po drodze się rozminęły. Uznała, że to był też moment, w którym nie powinna nawiązywać kontaktu z Biancą, bo ta ewidentnie ruszyła ze swoim życiem do przodu. Gaia w międzyczasie też, bo poznała Benedicta, który został jej pierwszym chłopakiem i już tam się zaangażowała w związek, do momentu, w którym nie zdradziła go ze swoim kolejnym chłopakiem. Upiła sobie beztrosko wina, ale jak tylko dostrzegła łzy w oczach Bianci i to jak ta zeskakuje z blatu, to Gaia aż się wyprostowała i odstawiła kieliszek na bok. Nie wiedziała jak powinna na to zareagować.
- Powiedziałam coś nie tak? – Zapytała i nawet wyciągnęła dłoń, żeby dotknąć Bianci, ale uznała, że ten gest będzie bardzo nieodpowiedni i mógłby pogorszyć sprawę. Mimo wszystko podeszła do niej, ale wyminęła ją, żeby stanąć naprzeciwko i żeby Bianca nie unikała kontaktu wzrokowego. – Mam sobie pójść? – Zapytała krzyżując ręce na klatce piersiowej, bo nagle poczuła się bardzo naga i żałowała, że nie ma na sobie marynarki tylko stoi w tym staniku. Ubrałaby golf, gdyby nie fakt, że na zewnątrz było upalnie. Skórzany stanik wydawał się odpowiednim pomysłem.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że Bianca miała trudniejsze puzzle, no bez przesady. Co to za zabawa, układać 64 puzzelki w pięć minut i mieć zabawę z głowy. Puzzle po 500 czy 1000 kawałków to akurat była odpowiednia zabawa. Na więcej niż jeden wieczór. -Absolutnie nie, chodziło mi o to, że możemy tego nie skończyć w jeden wieczór. Tylko i wyłącznie-choć kto wie, jak długo im to zejdzie, gdy połączą siły. Każda dostanie swoje puzelki, może będzie to szło więcej niż dwa razy szybciej. Trudno stwierdzić.
Choć nie da się ukryć, że takie rodzinne wieczory, czy gry były niesamowicie urocze i pewnie młodsza Bianca jej tego zazdrościła, bo nie dość, że jej tato dość często wyjeżdżał z miasta, czy tam nawet kraju, a jak już był, to u nich takich zwyczajów nie było. I może to było jak scena z Glee, gdzie Rachel i Finn chcieli wziąć ślub i zamieszkać razem przed ukończeniem liceum i mieli jazdę próbną, gdzie Rachel i jej ojcowie zaprosili Finna z matką, oni śpiewali przy graniu na pianinie, a Finn mówi oczarowany do matki "mum, why don't we never do something like that?", po prostu u innych to było normalne i oczywiste, pasowało do nich, do Zimmermanów, tak do Rochesterów absolutnie to nie pasowało.
Nie da się ukryć, że choć się starały... Okej, Gaia się starała, a Bianca wręcz przeciwnie, to to spotkanie było niezręczne. Czy było to coś dziwnego? Skoro były takimi psiapsiółkami, to powinny rzucić się sobie w ramiona i tylko zająć się wtajemniczaniem w drugiej we wszystko, to co się wydarzyło i co chciały sobie powiedzieć, ale nie było okazji. Tak powinno być, ale niestety, Bianca mimo upływu tylu lat wciąż była zraniona i zachowywała się jak rozpieszczona dziewucha. A nią była, miała w tym lata wprawy, więc było to tak jakby wytłumaczalne. Choć niezrozumiałe.
-Słuchaj Gaia... Ja naprawdę nie mam nic do tego, czy pojechałaś do Melbourne, Gidgealpy, czy do Watykanu. -powiedziała, z westchnięciem. No, może z tym ostatnim by coś miała, bo Gaia do świętego miasta pasowała jak pięść do nosa, ale wciąż. Kim ona była, aby powstrzymywać przyjaciółkę przed spełnianiem marzeń. Chodziło jej o coś zupełnie innego. -Nie wiem, może jestem żałosna, ale mnie to dotknęło.... Że to mnie bardziej zależało, niż Tobie. Nie wiem-westchnęła. To chyba było prawdą, Biance znacznie bardziej zależało i chyba dalej zależy. Ona nigdy nie była tak przebojowa jak Gaia i potrzebowała takiej kompanki do życia, takiej przyjaciółki, aby móc żyć pełnią życia i poczuć się tak fajną jak ona. Co prawda nigdy nie czuła się jak jakaś biedna kuzynka, ale Gaia na nią dobrze działała.
-Tak, wyjechałam do Mediolanu, ale tylko na trzy lata-powiedziała. Tylko... No to wciąż były trzy lata, kawał czasu, w trakcie którego Bia bawiła się naprawdę nieźle, poznała co to jest życie i również wiele wspaniałych osób. Zwiedziła sporą część Europy i nauczyła się robić wspaniałe zdjęcia. Też nie żałowała swojej przeprowadzki, też trochę odcięła się od znajomych, bo faktycznie różnica czasu i tak dalej.
-Nie, wszystko jest okej-powiedziała, ocierając te łzy palcami. Dobrze, że nie rozryczała się tak konkretnie, bo by skończyło się gilami z nosa, pociąganiem i zapuchniętymi oczami. A wtedy wyglądałaby paskudnie, nawet jeśli chwilę wcześniej była gotowa się kłócić, że zawsze wygląda ładnie (w końcu, ładnemu we wszystkim ładnie, nie?). Po prostu nie chciała, aby Gaia ją taką widziała, totalnie bezbronną, z sercem na dłoni.
-Nie, absolutnie nie!-odwróciła się, jeszcze raz przejeżdżając palcami przy oczach, aby zebrać ostatnie, czy też raczej pojedyncze łzy, które pojawiły się w jej oczach. -Nie, chcę żebyś została. Po prostu... Ugh, nienawidzę się za to, że tak zareagowałam-westchnęła. Bianca czuła, że muszą powiedzieć sobie wszystko, co leży im na wątrobie, popłakać się, pobluzgać i się przytulić, a to będzie totalnie reset ich znajomości. -Po prostu... no zraniłaś mnie. I chciałabym Ci się rzucić teraz na szyję i opowiedzieć o moim byłym, który miał uśmiech taki, że majtki same spadały, ale był debilem i chodzącą czerwoną flagą, ale...-westchnęła po raz kolejny. Czuła się totalnie jak debil w tym momencie i nie było to miłe uczucie. Ani trochę. Nie wiedziała dlaczego, w końcu przecież przy Gai zawsze czuła się tak swobodnie, jak przy nikim innym.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Damy radę. Wierzę w nas. Jest jeszcze wczesna godzina. – Jak zaczną układać teraz i nie napiją się tym winem za bardzo to zdążą. A jak nie zdążą to… świat się nie skończy. Biana schowa je z powrotem do pudełka, albo zwinie w matę do puzzli, zależy co ma. Może się przecież okazać, że będą tak fantastyczne w te puzzle, że albo je szybko skończą, albo nie pójdą spać zanim ich nie skończą. Albo Gaia nie opuści tego miejsca dopóki w całości nie zobaczą obrazka.
Gaia podejrzewała, że gdyby jej rodzice tak bardzo nie dbali o to, żeby utrzymywać te relacje, to Gaia nie miałaby takich relacji ze swoimi braćmi jakie ma teraz. Oczywiści pomijając Bruna, bo z nim miała taką relację, której nie powinna nawet porównywać z żadną inną. Bruno był jej bliźniakiem. Był połówką bez, której Gaia nigdy nie będzie kompletna. Gdyby straciła Bruna, to straciłaby cały świat. Gdyby to Bruno mieszkał w Niemczech tak jak mieszkał tam Bjorn, to Gaia nie miałaby wyboru i też musiałaby do Niemiec wyjechać. Współczuła każdemu, kto nie miał takiej rodziny jak ona. Nie wyobrażała sobie nie mieć relacji z rodzicami. A już na pewno nie wyobrażała sobie nie mieć rodzeństwa.
Dla Gai nie byłoby w tym nic niezręcznego. Uważała, że to Bianca sprawiała, że wszystko było niezręczne. Od momentu ich spotkania w samolocie. Gaia najchętniej zapomniałaby o przeszłości i po prostu zaczęła tą znajomość na nowo. Bianca postanowiła rozdrapywać stare rany. Ale z drugiej strony… Gaia nie powinna się jej dziwić. W końcu to Rochester-Cho została z tym wszystkim porzucona. To jej złamano serce, nie Gai. Gaia po prostu nadal, egoistycznie, miała na uwadze tylko swoje uczucia. Jej było bardzo łatwo wznowić tą znajomość zakładając, że obie mają czystą kartę.
- To dlaczego odnoszę wrażenie, że masz do mnie o to pretensje? – Zapytała wprost, bo tak właśnie się czuła. Bianca miała do niej pretensje o to, że wyjechała na greckie wyspy, zamiast iść na studia do Sydney. Luna miała pretensje o to, że założyła sobie Tindera zamiast grzecznie czekać, aż ktoś ją wyrucha, Zoey miała pretensje o to, że Gaia spotykała się z innymi ludźmi, rodzice mieli pretensje o to, że się ubierała zbyt wyzywająco. Wszyscy o wszystko mieli pretensje. Nie mogła być sobą, bo musiała zadawalać innych. – Nie uważam, żebyś była żałosna. – Westchnęła. Nie było nic żałosnego w tym, że komuś zależało. – Skąd pewność, że tobie zależało bardziej. Bo wyjechałam? Mi też na tobie zależało. Nadal mi zależy. Po prostu… potrzebowałam być sobą. – Nie miała na to żadnego innego wyjaśnienia. Chciała być wolna, chciała imprezować i chciała zwiedzać świat. Nie mogła w tak młodym wieku pozwolić sobie na to, żeby jej życie zależało od pierwszej miłostki jaką miała. Pewnie, byłoby to w chuj romantyczne, gdyby do końca świata była tylko z jedną osobą i jednocześnie z taką, która była pierwsza pod każdym możliwym względem. Gaia jednak chciała próbować wszystkiego. Łącznie z byciem z innymi ludźmi.
- Trzy lata to sporo. – A już na pewno było to więcej niż jej rok na greckich wyspach, a jednak to do niej pojawiały się pretensje. A przynajmniej tak to wszystko odbierała. Ona nie miała pretensji do Bianci o ten Mediolan. Każda z nich zrobiła to co uważała za słuszne. Może i kosztem tej przyjaźni, ale po tych paru latach mogły się spotkać i nawet w miarę normalnie ze sobą porozmawiać.
- Okej. – Skinęła głową i postanowiła uwierzyć Biance, że rzeczywiście Gaia nie powiedziała niczego złego i że nie jest powodem jej łez. Obserwowała jak dziewczyna wyciera łzy, ale jednocześnie starała się nie gapić. Wiedziała jakie to może być krępujące. Nikt nie lubił okazywać słabości. Zwłaszcza w towarzystwie swojej byłej. – Nie ma za co się nienawidzić. To raczej normalne. – Teraz to jej trochę było głupio, że ona na wszystko zareagowała tak spokojnie. – Nie wiedziałam, że cię zraniłam. – Taka była prawda. Nikt jej nigdy nie powiedział, ale ona też specjalnie nie interesowała się tym co zostawiła za sobą. – Przepraszam. Nie zrobiłam tego umyślnie. – Mogła się tylko domyślać, że jest już nieco za późno na takie przeprosiny, ale jednocześnie nie mogły za bardzo zaszkodzić. Lepiej późno niż wcale. – Możesz mi się rzucić na szyję. – Uśmiechnęła się i nawet rozłożyła ramiona, żeby okazać swoją gotowość. Była dotykalska, lubiła naruszać przestrzeń prywatną ludzi, ale przy Biance musiała się tego wyzbyć, bo jednak była byłą. W niektórych przypadkach takie rzeczy po prostu nie przystoją. – Opowiedz mi o nim. Co to za czerwone flagi i dlaczego jest już byłym. – Zawsze to przyjemniejsze gadanie niż gadanie o tym, że Gaia sobie wyjechała i spieprzyła wszystko. A taki temat do rozmowy to potwierdzi im, że mogą się przyjaźnić, albo rzeczywiście będzie nadal niezręcznie co da im do zrozumienia, że może do niektórych rzeczy człowiek nie powinien wracać.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że świat się nie skończy, ale też blondynka (bo chyba w tej grze jest blondynką? albo jasną brunetką?) nie wierzyła za bardzo w to, aby udało im się te puzzle złożyć. A to dlatego, że samej zajmuje jej kilka wieczorów, a układając we dwie osoby trzeba trochę wziąć pod uwagę to, że będą rozmawiać, czy zajmować się innymi rzeczami, więc choć statystycznie każda z nich będzie miała o połowę mniej do zrobienia, tak wcale nie znaczyło, że zrobi się to o tyle szybciej. Matematyka była skomplikowaną dziedziną nauki, Bianca ogarniała tylko fizykę dotyczącą ogniskowej obiektywu. Bianca akurat za brakiem rodzeństwa nie płakała, ale trudno tęsknić za czymś, czego się w ogóle nie zna. Mogło to świadczyć o tym, że przez to jak jej rodzina wyglądała, to swoją własną wolałaby mieć zupełnie inną, lecz u niej to chyba tak nie zadziałało -nie wiedziała, czy w ogóle chce mieć jakąś rodzinę, o gromadce dzieci nie mówiąc.
-Nie o wyjazd-wyjaśniła. Pewnie, bolałoby ją serduszko, gdyby ona była w Lorne Bay, a Gaia w Sydney, Melbourne, czy w Αετοχώρι. Tęskniłaby za Gaią, skoro całe życie mieszkały obok siebie i przyjaciółkami były chyba od przedszkola, więc tak naprawdę nie znały swojego życia bez siebie, poza jakimiś zamierzchłymi czasami sprzed internetu (czy one to w ogóle jeszcze pamiętały?) w trakcie rodzinnych wyjazdów. Przecież to, czy Zimmerman była w Grecji, czy w Australii już nie robiło AŻ tak wielkiej różnicy. Choć pewnie, w ostatniej klasie licealnej trudniej byłoby Bii odwiedzać przyjaciółkę i dziewczynę w Grecji, ale to już szczegóły.-Bardziej o to, że tak mnie odcięłaś ze swojego życia, niezależnie gdzie byłaś-powiedziała. O to chyba mogła mieć pretensje - ale wtedy, teraz? Teraz mogła powiedzieć, że ją to zabolało i wzruszyć ramionami. Co CIę nie zabije, to cię wkurwi i zmieni i Bianca tak też do tego podeszła. Zmieniła się, na pewno. Wkurwiona wtedy też była.
Cisnęło się Biance na usta pytanie, czy powinna rozumieć, że przy niej Gaia nie mogła być sobą, była tłamszona, czy też coś w tym stylu. Wiedziała jednak, że pewnie był to daleko idący wniosek, który pewnie by jeszcze zagęścił atmosferę, a o to chyba żadnej z nich nie zależało. Zwłaszcza, że gdyby się zrobiło jeszcze trochę gęściej, to już nie przytulaski by tego nie potrafiły, a Gaia wpakowałaby się w kłopoty nie będąc wierna... komuś tam. Nieważne. Może lepiej, aby pewne słowa nie zostały wypowiedziane. I tak pewnie lepiej tak było dla nich obu. Choć fakt, że byłyby parą do śmierci był niesamowicie mało prawdopodobny (jeśli komuś się to zdarzy, to tylko Marnie i Ty'owi, choć Bianca patrzy na nich krzywym okiem, kto z własnej woli i bez dziecka, brałby ślub tak wcześnie!) i na pewno w którymś momencie by zerwały i przestały być przyjaciółkami. Gaia zrobiła coś, co kiedyś i tak by nastąpiło, więc czy tak naprawdę można było mieć do niej pretensje? Cóż, pretensje można mieć zawsze.
Okazywanie słabości, frustracja czy nerwy, to właśnie było to, co targało teraz małą, słodką Biancą. Bo w głębi duszy taka wciąż była, mimo dekoltu po pas (którym i tak nic nie zasłaniała), grubej kreski na powiekach... cóż, to była tylko maska. -Myślałaś, że tylko wzruszę ramionami i powiem "oh well"?-zdziwiła się. No, to było zaskoczenie. Zranienie to może wielkie słowo, ale na pewno Gaia musiała wiedzieć, że Bianca będzie odczuwać jej brak! No, ale już nieważne.
-No nie wiem...-przygryzła wargę, wpatrując się w otwarte ramiona dawnej przyjaciółki. Minęły lata, i to takie świetlne (nieważne, że to miara odległości, a nie czasu) odkąd ostatni raz miały ze sobą taki kontakt i Rochester trochę się tego obawiała, że znowu poczuje to wszystko. Nie ufała sobie na tyle. No ale koniec końców zdecydowała się to zrobić i wtuliła się w ciało swojej byłej. To było ugh... Dziwne. I przyjemne, takie jak dawniej, totalnie.
-Och, daj spokój. Szkoda gadać. Mało znaczący epizod w moim życiu-machnęła ręką, brzmiąc dość rozbawiona. Teraz było jej do śmiechu, ale tak naprawdę to było przykre... Tamten typ był takim chodzącym red flagiem, że aż dziwne, że Bianca złapała się na te jego uśmieszki i poszła z nim do łóżka. No, na szczęście dość szybko się zorientowała z kim ma do czynienia.-Zaczynaj ten deser, bo puzzle na nas czekają-powiedziała, z powrotem wskakując na blat kuchenny i biorąc do ręki kieliszek swojego wina.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia nie miałaby problemów z tym, żeby rozdzielić swoją uwagę pomiędzy Biancę, a układanie puzzli. To były akurat rzeczy, które można byłoby robić w tym samym czasie. Oczywiście, że kontakt wzrokowy z rozmówcą był ważny, ale w tym momencie dla Gai najważniejsze byłoby ukończenie celu, który sobie postawiła. A tym celem byłoby złożenie tych puzzli. Później pewnie zaczęłaby sobie wmawiać, że wraz z Biancą ustanowiły jakiś rekord Guinnessa i powinny to gdzieś zgłosić, żeby sprawdzić czy dostaną nagrodę.
- Okej. – To jedyne co mogła odpowiedzieć. Czyli były jakieś pretensje do Gai. Niekoniecznie o jej wyjazdy i o to, że korzystała ze swojego życia, ale o coś pretensje były. Aż będzie musiała później zapytać swoich rodziców czy też mieli do niej o to pretensje. Podpyta też Lunę, bo jednak Luna była wtedy obecna w jej życiu, więc może na Dashwood też jakoś wpłynęło to, że Gaia sobie wyjechała. Gorzej jak Luna jej powie, że miała wyjebane, a Gaia zacznie rozkminiać czy jednak Luna nie powinna się przejąć skoro Bianca się tak przejęła. Chyba, że kwintesencją tego wszystkiego było po prostu to, że z Luną miała kontakt podczas swojego wyjazdu, a z Biancą nie. Może to było coś co Gaia tragicznie rozegrała. No i w końcu się dowiedziała. W końcu Bianca jej powiedziała i teraz Gaia wiedziała. – Przepraszam. – Wzruszyła ramionami, ale jej przeprosiny były szczere. – Nie myślałam wtedy o twoich uczuciach. Skupiłam się na sobie. – No i to jej zostało. Od tamtego czasu skupiała się tylko i wyłącznie na sobie i wyrastała sobie teraz na taką małą, skurwysyńską egoistkę, która owija sobie ludzi wokół palca i świetnie bawi się patrząc jak za nią latają.
Gaia nigdy nie czuła się tak przy Biance. Gdyby czuła, że jest tłamszona, albo gdyby czuła, że nie może być sobą to zapewne nie przyjaźniłyby się ze sobą. Bo czy rzeczywiście mogłaby nazywać przyjaciółką osobę, przy której nie mogła być sobą? Szczerze wątpię. Po prostu dla Gai, taki wyjazd był idealną okazją do tego, żeby eksplorować… właściwie wszystko. Mogła odkryć to kim jest, mogła poznawać świat na własną rękę, mogła poznawać nowych ludzi i eksplorować się z nimi nawzajem. Pewnie gdyby przed wyjazdem była w związku z jakimś chłopakiem to po mieście chodziłyby ploty, że wyjechała do jakiegoś prywatnego ośrodka, żeby urodzić dziecko, które było owocem wpadki i którego nie wypadało usuwać. W sumie to nadal mogły być takie ploty, bo przecież ze względu na obawy Bianci, nigdy nie mogły się ujawnić jako para. Zawsze, w oczach innych, były tylko nierozłącznymi przyjaciółkami.
- Nie. Nie miałam pojęcia jak na to zareagowałaś, albo zareagujesz. – Nie była w stanie sobie nawet wyobrazić jak ona by zareagowała na coś takiego. Nigdy nie była porzucona. Rodzina była pełna miłości, zawsze wspierająca się. Wszystkie związki w jakich Gaia była – to ona je kończyła. Albo absolutnym porzuceniem kogoś w dosyć chamski sposób, albo zdradzając ukochanego z innym ukochanym. Nie zaliczała do tego wszystkiego swojej relacji z Noah. Tam została porzucona, ale Noah zginął w wypadku samochodowym, więc była to całkiem inna sytuacja. Gaia zaczęła przez to wszystko odnosić wrażenie, że ona była osobą, której po prostu się nie porzuca.
- To tylko przytulenie. Nie wyrucham cię. – Parsknęła śmiechem. Nie wiedziała czego Bianca mogła się w tym wszystkim obawiać. Gaia była bardzo niegroźną osobą. Nawet paznokci nie nosiła już tak długich jak kiedyś. W razie jakiejkolwiek walki mogłaby liczyć tylko na swoje olbrzymie dłonie. Uśmiechnęła się widząc jak ostatecznie Rochester-Cho się łąmie i decyduje na to, żeby ją jednak przytulić. Gaia zamknęłą ją w swoim uścisku i ułożyła głowę na jej głowie. Ucałowała ją nawet lekko w czubek głowy chcąc ją jakoś pokrzepić. Pogładziła ją nawet delikatnie po pleckach. Sama też skorzystała na tym, żeby ponownie poczuć znajomy zapach przyjaciółki, którą na własne życzenie, straciła te kilka lat temu.
- Okej. Ale w razie co… uderzaj śmiało. – Nie miała zamiaru naciskać jeżeli Bianca nie chciała na ten temat rozmawiać. Gaia początkowo zakładała, że Bianca chce, skoro sama temat rozpoczęła. Zaczynała jednak wierzyć w to, że pomimo szczerych chęci odnośnie zaproszenia Zimmerman do siebie, Bianca czuła się nieco niezręcznie z tą całą sytuacją. – Dobra. – Odpowiedziała i rzeczywiście zajęła się przygotowywaniem tego deseru. Powyciągała składniki z lodówki i zaczęła szykować smażone na winie wiśnie, żeby stworzyć sos do tego brownie. Jak sos był gotowy to pogrzała delikatnie brownie, nałożyła na nie lody śmietankowe i całość polała ciepłym sosem. Talerzyk z gotowym deserem podała Biance, sobie wzięła drugi. – Smacznego. – Rzuciła z uśmiechem i opierając się tyłkiem o blat zaczęła jeść deser.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Puzzle to nie operacja na otwartym sercu, bez problemu można było dzielić uwagę, a żadna z czynności nie ucierpiałaby na tym zbyt mocno. No chyba że faktycznie by próbowały pójść na rekord, ale Bianca nie miała w sobie ani krztyny genu współzawodnictwa i zamiast grania w koszykówkę, czy biegania przełajowego, wybierała dodatkowe zajęcia ze sztuki. Może dlatego, że nie miała rodzeństwa i nie musiała rywalizować z nikim o uwagę rodziców, ostatni kawałek deseru czy coś takiego. Przez matkę była raczej uczona stoicyzmu i najwyżej trudnej sztuki zabijania wzrokiem. Kto jak kto, ale pani Cho była w tym mistrzynią. Wystarczyło coś przewinić i często się otrzymywało takie wiele znaczące spojrzenie.
Były pretensje, chyba słuszne, ale to nie było miłe. Nikt nie chciał być oskarżany o cokolwiek, ale to było silniejsze. Jednak wygląda na to, że Bianca dołożyła do tego swoją cegiełkę i nie można było temu zaprzeczyć. Może gdyby Bianca była bardziej otwarta i nie bała się powiedzieć matce i całemu światu, że Gaia jest dla niej kimś więcej... Pewnie, gdybać można było, ale nie da się ukryć, że to było zawsze jakąś kostką, czy chrząstką niezgody między nimi. Bianca do dnia dzisiejszego nie była aż tak otwarta. Bała się wyjść z szafy tylko i wyłącznie ze względu na jedną osobę. Wiedziała, że ojciec ją zaakceptuje. Wiedziała jednak, że matka nie. I to ją przerażało. Już pal licho te rodzinne pieniądze, choć zdecydowanie ich strata bardzo by ją zabolała, ale nie tak bardzo jak pogarda ze strony matki. Może panie żyły różnymi życiami, ale jednak były sobie bardzo bliskie.
-Wiem-powiedziała z niewiele mniejszym rozbawieniem ale prawda była taka, że bardziej obawiała się, że takie przytulenie się, takie czułostki spowodują, że dawne demony uczucia się odrodzą, a teraz to by było najgorszym, co by mogło się Rochester-Cho przydać. Zwłaszcza, że po tych wszystkich latach czuła, że ma to już tak naprawdę za sobą i naprawdę nie chciała wracać do pozycji, kiedy miała złamane serduszko. Na pewno miło było poczuć to, co co kiedyś, bliskość swojej byłej przyjaciółki, jej dotyk, a nawet zapach. To się nie zmieniło i będąc w ramionach Gai, trudno było powiedzieć, czy to był rok 2024 czy też 2018, czy któryś tam. Trudno było stwierdzić.
-Jasne, jak będę mieć jakieś plotki, to będę się zgłaszać-przyznała. Bo przecież trochę o to chodziło, żeby poplotkowały sobie o tym, jak gdyby nigdy nic. Tylko akurat, o tym typie to Bianca nie chciała rozmawiać, to była naprawdę wielka pomyłka w jej życiu i trochę nawet było jej wstyd o tym mówić. Nie wszystkie związki Bii były udane przez te wszystkie lata, wiele razy się sparzyła, nie mogąc znaleźć swojego partnera, czy partnerki. Może dlatego, że w każdym szukała kogoś na kształt Gai. Czasem bardziej, a czasem mniej świadomie. -No proszę, proszę. Nie wiedziałam, że z Ciebie taki szef kuchni-powiedziała, wcześniej pokazując co i rusz, gdzie się znajdują różne rzeczy w jej kuchni. Danie może było z kupnych produktów, czy tam półproduktów, ale Bianca nie była aż takim snobem aby kręcić nosem na coś takiego. -Pyszne-powiedziała, od razu zabierając się do zjedzenia deseru, by móc później przejść już do tych puzzli.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Puzzle były fascynującą formą rozrywki. Niby jest to coś dosyć nudnego, zwłaszcza jak człowiek miałby to robić w pojedynkę. Ale jak znajdziesz sobie dobre towarzystwo, do tego dorzucisz jakieś procenty to już robiło się ciekawie. Dodatkowo można było sprawdzić podzielność uwagi. Układanie puzzli i utrzymywanie interesującej rozmowy z drugą osobą. A jednak Gaia zakładała, że ona i Bianca miały sobie wiele do powiedzenia. A przynajmniej do poopowiadania. W końcu nie widziały się tak dawno. Szkoda tylko, że Gaia odnosiła wrażenie, że Rochester-Cho nie do końca jest zainteresowana rozmową.
Na chwilę obecną Gaia mogła się tylko cieszyć z tego, że miały tą rozmowę za sobą. Jeżeli Bianca potrzebowała wyjaśnić sobie coś co wydarzyło się te parę lat temu to Gaia miała tylko nadzieję, że ta rozmowa przyniosła oczekiwany efekt. Gdyby wiedziała wcześniej, że Rochester-Cho potrzebuje czegoś takiego, to powinny odnowić kontakt wcześniej. W końcu obie już były na miejscu, w Lorne. Chociaż też Gaia nawet nie myślała o tym, żeby ponownie nawiązać relację z Biancą. Zakładała, że tej nie było na miejscu, albo, że obraza była zbyt intensywna. Chociaż nie. O tym, że Bianca była obrażona Gaia w ogóle nie myślała. Miała głowę zbyt głęboko we własnym tyłku, żeby myśleć o tym, że ktoś może być na nią obrażony.
Uśmiechnęła się widząc, że Biance rozbawił ten tekst. Przynajmniej teraz miała pewność, że atmosfera została nieco rozluźniona i już Bianca nie musiała się na nią gniewać. A jeżeli gniewała się nadal no to… nie wiem co mogły zrobić skoro rozmowa nie pomogła. Może rzeczywiście powinny się wyruchać i sprawdzić czy w ten sposób troski odejdą. Gaia trwała tak w tym uścisku i pozwoliła na to, żeby przytulenie potrwało nieco dłużej. Jakby tym jednym uściskiem chciała nadrobić lata, które straciły. Zastanawiała się nawet nad tym jak wyglądałoby jej życie, gdyby wtedy nie wyjechała, albo nie zostawiła tej relacji w taki sposób. Czy byłyby razem? Czy zakończyłyby związek, ale byłyby w stanie kontynuować przyjaźń? – Widzisz? Żadna z nas nawet nie zaszła w ciążę. – Zażartowała jak już się od siebie odsuwały. Taki niewielki krok, a zadziałał tak wiele. Teraz już Gaia wiedziała, że niektóre kłótnie to po prostu wystarczy potraktować przytuleniem i wszystko będzie rozwiązane.
- No słuchaj… to i tak nie jest szczyt moich możliwości. – W końcu większość rzeczy z tego deseru było już gotowych. Gaia je tylko połączyła i usmażyła wiśnie, żeby stworzyć polewę. – Robię zajebiste jedzenie śniadaniowe. – Pochwaliła się, bo skromność nie należała do cech, które Gaia dumnie dzierżyła. Skończyła swój deser w ekspresowym tempie, bo kochała słodkości i kaloryczne rzeczy. Poza tym… ten deser był naprawdę zajebistym połączeniem różnych smaków. Odstawiła swój talerzyk i spojrzała na Biancę. – Dziękuję. – Cieszyła się, że jej smakowało. Posłała przyjaciółce uśmiech i wtedy dostrzegła, że Bianca ma na brodzie nieco sosu. – Masz… – Zaczęła, ale machnęła ręką i po prostu podeszła do Bianci stając nieco za blisko. Chwilę się zawahała, ale w końcu użyła kciuka, żeby zebrać sos z brody Rochester-Cho. – Sos. – Wyjaśniła unosząc kciuk i oblizała ten palec z sosem, bo nie była fanką marnowania żywności. Bez sensu wycierać w spodnie, albo ścierkę kuchenną jak można sobie dojeść. – To co teraz robimy? – Zapytała nie odsuwając się i czekając na rozkazy, sugestie lub pomysły od Bianci. W końcu Gaia była tutaj gościem.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To nie tak, że Bianca nie chciała rozmawiać z Gaią. Kiedyś uwielbiała to robić i pamiętała tamte czasy doskonale, wspominała je dość często, może nawet zbyt często. Tylko w tym momencie nie bardzo potrafiła się odnaleźć w tej sytuacji. Nie wiedziała, czy powinna była zachowywać się, jak gdyby nigdy nic, jakby ich rozłąka trwała dwa tygodnie, a nie parę lat. A może jednak powinna traktować ją otwarcie, ale jakby nawiązywała znajomość od samego początku, dopiero ją poznając? To też miałoby sens, w konću Gaia na pewno była kimś innym, niż jak się rozstawały. Wtedy obie były smarkulami, a teraz? Każda z nich była dorosła. Wiedziała, że nie powinna była się zachowywać, jak obrażona trzylatka, a niestety ale to chyba jej najlepiej w tym momencie wychodziło. Choć starała się! Strofowała się sama co chwilę stąd raz była chłodna, a zaraz potem próbowała przez chwilę być entuzjastyczna i czerpać przyjemność z towarzystwa dawnej przyjaciółki.
Na pewno ta rozmowa była dobra dla Bianci. Jednak dopiero jak sobie wszystko przemyśli i ustawi wszelkie myśli w głowie. Może jeśli ich drogi złączą się jeszcze, a Gaia nie będzie przechodzić na drugą stronę ulicy, aby nie spotkać swojej świruski-ex, to wszystko to będzie szło jakoś lepiej. Może, chyba powinniśmy na to liczyć!
-O tak, to na pewno jakiś plus. Tato by mnie zabił, jakby był dziadkiem zanim zacznie siwieć-zaśmiała się. No pewnie, żadne z jej rodziców nie byłoby zachwycone tym faktem, ale Owen zdecydowanie bardziej by był wkurwiony, niż jego żona. Ona by stwierdziła, że to idealny moment, aby wydać swoją córeczkę za tego gościa, który jej to dziecko zmajstrował. W końcu w tym wieku wypadało mieć już co najmniej chłopca, od którego chciałoby się otrzymać pierścionek! Także tego...
-Wybacz Gaia, ale nie uwierzę Ci, że robisz lepsze śniadania niż ja...-zmarszczyła brwi i spojrzała na dawną dziewczynę niemal z wyzwaniem! Śniadania to zdecydowanie był najsmaczniejszy posiłek w ciągu dnia i zdecydowanie można było go jeść trzy, a nawet pięć razy dziennie! Jajka, zapiekanki, mięsa... A do tego wszelkie słodkie wariacje, no ambrozja. Bia lubiła gotować i doskonale wiedziała, że nie przegina to mówiąc.-Chcesz się przekonać?-zapytała. To by musiało się wiązać w tym, że raz jedna zrobi śniadanie, a raz druga, więc będą musiały się jeszcze spotkać. Choć nie wiadomo jak te następne spotkanie by się potoczyło. Walka na jedzenie też była jakimś rozwiązaniem, ale jak było smaczne, to szkoda tak marnować dobry posiłek.
-Co mam?-zapytała. W ogóle nie skojarzyła, że mogła się utytłać tym pysznym deserem, raczej sądziła, że Zimmerman będzie mieć ochotę zapytać, czy Bianca ma coś w swoim mieszkaniu. Nową butelkę wina, czipsy lub abonament w netflixie, bo coś mogły obejrzeć. Nie da się ukryć, że jak brunetka zbliżyła się do niej, by dotknąć jej twarzy, to Bia lekko się zestresowała i wstrzymała oddech.-A, dziękuje! Szkoda by się zmarnowało!-przyznała. Szybko schowała wszelkie brudne naczynia do zlewu, bo szkoda jej było czasu na zmywarkę.-Teraz? Możemy te puzzle ułożyć, włączyć jakiś film w tle, czy muzykę...-zaczęła wyliczać. W końcu, gdy zadecydowały co będą robić, spędziły ten wieczór, a także noc wspólnie. Nie da się ukryć, że wciąż bywały bardziej i mniej dziwne, ale szczęście jest takie, że żadna z nich nie wybiegła z krzykiem z tego mieszkania. Jakby wyglądały ich dalsze spotkania? Na ten moment trudno stwierdzić...

gaia zimmerman

/zt x2
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To nie tak, że Bianca nie chciała rozmawiać z Gaią. Kiedyś uwielbiała to robić i pamiętała tamte czasy doskonale, wspominała je dość często, może nawet zbyt często. Tylko w tym momencie nie bardzo potrafiła się odnaleźć w tej sytuacji. Nie wiedziała, czy powinna była zachowywać się, jak gdyby nigdy nic, jakby ich rozłąka trwała dwa tygodnie, a nie parę lat. A może jednak powinna traktować ją otwarcie, ale jakby nawiązywała znajomość od samego początku, dopiero ją poznając? To też miałoby sens, w konću Gaia na pewno była kimś innym, niż jak się rozstawały. Wtedy obie były smarkulami, a teraz? Każda z nich była dorosła. Wiedziała, że nie powinna była się zachowywać, jak obrażona trzylatka, a niestety ale to chyba jej najlepiej w tym momencie wychodziło. Choć starała się! Strofowała się sama co chwilę stąd raz była chłodna, a zaraz potem próbowała przez chwilę być entuzjastyczna i czerpać przyjemność z towarzystwa dawnej przyjaciółki.
Na pewno ta rozmowa była dobra dla Bianci. Jednak dopiero jak sobie wszystko przemyśli i ustawi wszelkie myśli w głowie. Może jeśli ich drogi złączą się jeszcze, a Gaia nie będzie przechodzić na drugą stronę ulicy, aby nie spotkać swojej świruski-ex, to wszystko to będzie szło jakoś lepiej. Może, chyba powinniśmy na to liczyć!
-O tak, to na pewno jakiś plus. Tato by mnie zabił, jakby był dziadkiem zanim zacznie siwieć-zaśmiała się. No pewnie, żadne z jej rodziców nie byłoby zachwycone tym faktem, ale Owen zdecydowanie bardziej by był wkurwiony, niż jego żona. Ona by stwierdziła, że to idealny moment, aby wydać swoją córeczkę za tego gościa, który jej to dziecko zmajstrował. W końcu w tym wieku wypadało mieć już co najmniej chłopca, od którego chciałoby się otrzymać pierścionek! Także tego...
-Wybacz Gaia, ale nie uwierzę Ci, że robisz lepsze śniadania niż ja...-zmarszczyła brwi i spojrzała na dawną dziewczynę niemal z wyzwaniem! Śniadania to zdecydowanie był najsmaczniejszy posiłek w ciągu dnia i zdecydowanie można było go jeść trzy, a nawet pięć razy dziennie! Jajka, zapiekanki, mięsa... A do tego wszelkie słodkie wariacje, no ambrozja. Bia lubiła gotować i doskonale wiedziała, że nie przegina to mówiąc.-Chcesz się przekonać?-zapytała. To by musiało się wiązać w tym, że raz jedna zrobi śniadanie, a raz druga, więc będą musiały się jeszcze spotkać. Choć nie wiadomo jak te następne spotkanie by się potoczyło. Walka na jedzenie też była jakimś rozwiązaniem, ale jak było smaczne, to szkoda tak marnować dobry posiłek.
-Co mam?-zapytała. W ogóle nie skojarzyła, że mogła się utytłać tym pysznym deserem, raczej sądziła, że Zimmerman będzie mieć ochotę zapytać, czy Bianca ma coś w swoim mieszkaniu. Nową butelkę wina, czipsy lub abonament w netflixie, bo coś mogły obejrzeć. Nie da się ukryć, że jak brunetka zbliżyła się do niej, by dotknąć jej twarzy, to Bia lekko się zestresowała i wstrzymała oddech.-A, dziękuje! Szkoda by się zmarnowało!-przyznała. Szybko schowała wszelkie brudne naczynia do zlewu, bo szkoda jej było czasu na zmywarkę.-Teraz? Możemy te puzzle ułożyć, włączyć jakiś film w tle, czy muzykę...-zaczęła wyliczać. W końcu, gdy zadecydowały co będą robić, spędziły ten wieczór, a także noc wspólnie. Nie da się ukryć, że wciąż bywały bardziej i mniej dziwne, ale szczęście jest takie, że żadna z nich nie wybiegła z krzykiem z tego mieszkania. Jakby wyglądały ich dalsze spotkania? Na ten moment trudno stwierdzić...

gaia zimmerman

/zt x2
ODPOWIEDZ