animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
043.

Gaia w sumie to jak pisała ten komentarz to nie wiedziała, że to wszystko pchnie taką lawinę wydarzeń. Nie wiedziała, że ostatecznie dojdzie do tego, że po pracy będzie się szykowała do odwiedzenia Bianci w jej domu. Jej ostatnie spotkanie z Rochester-Cho, może nie było jakieś chamskie, niemiłe, niezręczne czy coś, ale jednak zakładała, że raczej nie będą się ze sobą regularnie widywać. Zimmerman nie miałaby nic przeciwko. Czasami jednak potrafiła czytać znaki i znaki w samolocie mówiły jej, że Bianca raczej nie była zainteresowana znajomością z nią. Oczywiście Gaia próbowała to tłumaczyć tym, że Bianca po prostu stresowała się lotem. To musiało być to. Bo przecież kto normalny nie chciałby kontynuować znajomości z Gaią? Na bank ktoś komu Gaia brutalnie złamała serce, ale przecież ona w swoich oczach była absolutnie niewinna i Bianca nie miała mieć o co pretensji.
Zakończyła zmianę i od razu pojechała do domu, gdzie się ogarnęła i przebrała w strój, który absolutnie nie sugerował żadnej randki, bo to przecież nie była randka. To było po prostu wydarzenie podczas, którego Bianca przyrządzi dla Gai jedzenie. Coś całkiem normalnego. Gaia tak się ogarniając uznała, że w sumie co może zrobić to się odwdzięczyć tym, że sama zrobi deser. Nie była jakąś niemrawą typiarą w kuchni. Co prawda była mistrzem w robieniu jedzenia śniadaniowego, ale jak chciała to mogła się postarać i przyrządzić jakiś super deser. No i chwilkę sobie pogooglowała rzeczy i już wiedziała co zaserwuje Biance. I nawet nie ona miała być deserem. Trudno. Bianca zadecydowała. Ogarnięta Gaia pojechała jeszcze na zakupy, żeby kupić jakieś zajebiste wino, składniki do deseru i nawet się połasiła na mały prezencik dla Bianci. Już niech ma coś z tego wszystkiego, że robi tej Gai kolację i śniadanie. W sumie Gaia mogła pomyśleć o tym, żeby zabrać ze sobą jakąś pidżamę.
Podjechała pod podany przez Biancę adres, zaparkowała auto na dozwolonym miejscu, bo nie mogła sobie pozwolić na mandaty, bo planowała kupno nowego auta. A chciała też, żeby rodzice jej sie dorzucili, więc musiała pokazywać, że tak naprawdę jest zajebistym kierowcą, a nie frajerką, która chce mieć tylko ładne, nowe i zajebiście drogie auto. Wspięła się na odpowiednie piętro, zadzwoniła używając dzwonka i ukryła trochę twarz za takim bukiecikiem kwiatków, które wzięła dla Bianci. - Dzień dobry. - Przywitała się z szerokim uśmiechem. - To dla ciebie. - Wręczyła przyjaciółce kwiatki i weszła do środka. - Wzięłam dwie butelki wina. Białe i czerwone, bo nie wiedziałam czym mnie uraczysz, ale też... czy ma to jakieś znaczenie jak rodziców nie ma w pobliżu? - Pewnie jej starzy to by zawału dostali jakby zobaczyli, że ich córka pije wino, które absolutnie nie pasuje do spożywanego właśnie posiłku. - A co do deseru to uznałam, że częściowo przyrządzę go własnoręcznie. - Oznajmiła i odstawiła zakupy na bok, żeby ucałować Biancę na powitanie (oczywiście w policzki!), po przywitaniu się zdjęła buty i weszła w głąb mieszkania próbując zlokalizować kuchnię. Tam podeszła do lodówki i czując się jak u siebie zaczęła rozpakowywać zakupy.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#6

Bianca absolutnie w życiu nie podejrzewała, że takie durne wrzucenie posta na instagram, jak robi niemal codziennie, a przynajmniej regularne, skończy się właśnie w taki sposób. Pewnie, lubiła kusić, to zawsze przynosiło jej wiele lajków, a jak widać, nie musiała wrzucać swoich zdjęć, aby ktoś się zainteresował tym, co wypisuje. W życiu nie powiedziałaby, że po wrzuceniu zdjęć gofrów w kształcie serca (a przecież to bardzo popularny kształt, bo są albo prostokątne, albo właśnie w kształcie serduszek. Co ją podkusiło do tego, aby odpisać Gai smsem, zamiast robić tego publicznie na IG? no cóż, chyba wiedziała, jak ta rozmowa może się potoczyć, więc wolała tego nie robić publicznie. Wiedziała, że jest parę osób, które dbały o to, by Bianca zapomniała o Gai, więc wolała takie kontakty z diabłem trzymać w ukryciu.
Jak się umówiły na ten dzień, to Bianca dopiero spanikowała. Siedziała w domu i obrabiała zdjęcia z jednej sesji ślubnej, którą niedawno robiła, więc teoretycznie nie była jakoś mocno zajęta, ale też totalnie nie była przygotowana na to, aby ugościć kogokolwiek na noc, na kolację i śniadanie. Przecież pani Cho padłaby trupem, jakby dowiedziała się, że jej córka na przykład nie przygotowała świeżej pościeli z czekoladką na poduszce. Albo jakby jej córeczka zamówiła pizzę, zamiast własnoręcznie ją przygotować. Już sam fakt, że trzeba było to zrobić w zwykłym piekarniku było wystarczająco złe!  Dlatego też młoda kobieta po odłożeniu telefonu, wzięła torebkę i kluczyki, aby pojechać po spore zakupy spożywcze. Porządkowanie i całą resztę planowała zrobić po powrocie. I tak zrobiła.
Przyniosła torby, pocąc się przy tym konkretnie, więc wskoczyła pod prysznic i w szlafroku zaczęła się wszystkim  zajmować.  Jeśli chodzi o kolację, to postawiła na szybkie, ale sprawdzone danie, tym razem nie z kuchni azjatyckiej, choć to był jej konik. Makaron już dochodził, gdy usłyszała dzwonek domofonu, więc wpuściła swoją dawną przyjaciółkę. Stanęła przed lustrem, poprawiła koszulkę na ramionach z naprawdę głębokim dekoltem, przeczesała włosy i czekała, aż Zimmermann pojawi się pod jej drzwiami. -Hej, dziękuje-powiedziała, obierając bukiecik i zbliżyła nos do niego, aby powąchać. Lubiła takie drobne gesty. Właściwie to już była gotowa  lekko się przechylić w stronę brunetki, by dać jej buziaka na przywitanie, tak jak wiele dziewczyn się ze sobą wita, ale brunetka akurat postanowiła tego nie robić. Kilka milimetrów i Rochester-Cho wyglądałaby głupio. Na szczęście tylko się tak czuła w tym momencie. Tylko. Na szczęście. Choć nie musiała długo się tym martwić, bo jednak to powitanie miało miejsce, jedynie pare chwil później.
-Nie ma sprawy. Nawet nie wiem jakie by najlepiej pasowało do spaghetti, które szykuje dla nas-powiedziała, wracając do swojego stanowiska przed kuchenką i do gotowania, by miały jednak co zjeść już niedługo. Może to nie była to randka, zdecydowanie nie była to randka, ale jakieś spotkanie walentynkowe to było, więc odbijało się to po stole, który przygotowała Bia. -Co to będzie?-zapytała z ciekawością, przyglądając się rzeczonym zakupom. -Możesz usiąść już, zaraz podaję-powiedziała, dość zestresowana, nie wiedząc dlaczego. W końcu nie zrobiła tego, co przeszło jej na myśl, czyli postarania się, aby wyglądało, aby ktoś poza Biancą w tym mieszkaniu bywał, czy wręcz pomieszkiwał. Żeby ona sama nie wyglądała na naiwną singielką, która wciąż leci na dziewczynę, która tyle lat temu tak okropnie złamała jej serce.

gaia zimmerman 
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Dobrze, że Gaia nie wiedziała, że Bianca ma w swoich szeregach ludzi, którzy dbają o to, żeby o niej zapomniała. Biedna Zimmerman nie wiedziałaby jak się czuć z tego powodu. Być pod wrażeniem czy raczej się dołować, że ktoś chce ją wyprzeć z pamięci? Ona naturalnie nie chciała wyrzucać wspomnienia Bianci ze swojego życia. Bianca była dla niej bardzo ważna. Zaakceptowała ją i jej miłość i wspólnie mogły się nauczyć wielu rzeczy. Pewnie niektóre z tych rzeczy Gaia nadal praktykuje. Taka była skubana. Tylko po prostu ulepszała swój kunszt.
Uśmiechnęła się widząc jak Bianca wącha bukiecik. To zawsze taki ładny moment patrzeć jak dziewczyna się cieszy z kwiatów. Laski na Instagramie kłamią twierdząc, że dziewczyny nie chcą dostawać kwiatów na Walentynki. Oczywiście, że dziewczyny chcą dostawać kwiaty na Walentynki. – Piękne dziewczyny zasługują na piękne kwiaty. – Odpowiedziała na podziękowania Bianci. Pewnie brzydkie dziewczyny też zasługiwały na piękne kwiaty, ale wiadomo, nie ma brzydkich dziewczyn. Są tylko te biedne, albo z tragicznymi genami. Dobrze, że ani Bianca ani Gaia się do nich nie zaliczały. Mogły żyć ciesząc się z tego jakie dobre miały życia. – Podoba mi się twoja koszulka. – Zauważyła ten głęboki dekolt i przygryzając delikatnie wargę, wpatrywała się w niego sekundę za długo. Zaraz jednak uniosła wzrok i posłała Rochester-Cho uśmiech.
- Wydaje mi się, że czerwone. Ale nie dam sobie ręki uciąć, a nie będę tego ani googlować, ani upewniać się z rodzicami. – Pewnie jakby wysłała zapytanie na czacie grupowym to dostałaby pogadankę o tym, że to jest wiedza na poziomie liceum i powinna się wstydzić zadawać takie głupie pytania. – Po obu człowiek jest równie pijany, nie? – Wzruszyła beztrosko ramionami i jak już zakończyła rozpakowywanie zakupów to nawet poskładała torby, żeby nie zajmowały miejsca. Odłożyła je gdzieś na bok, bo nie miała zamiaru aż tak grzebać Biance po szafkach, żeby się upewniać co powinno gdzie leżeć. – Brownie z lodami i sosem wiśniowym porto. Mam nadzieję, że pasuje. – Starała się wybrać coś prostego, ale jednocześnie nietypowego. Nie chciała w końcu zamieniać kuchni Bianci w pobojowisko. Może i nie była najgorszą kucharką, ale miała brak organizacji w kuchni i często zostawiała za sobą niesamowity syf.
- Dobrze. – Skinęła głową i poszła w stronę stołu. – Jak będziesz potrzebowała pomocy to daj znać. – Może nie pomoże za bardzo, ale liczyły się chęci, nie? Zdjęła swoją marynarkę pozostając tylko w skórzanym staniku, zawiesiła ją na oparcie krzesła i zajęła jedno z przygotowanych miejsc. – Urocze mieszkanie! – Powiedziała nieco głośniej, żeby Bianca mogła ją usłyszeć. Sama w międzyczasie zaczęła się rozglądać po mieszkaniu bardziej ochoczo.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że Bianca miała swoich ludzi od tego, by zapomniała o złamanym sercu, by dobrze się bawiła i dobrze czuła przez cały czas. Tacy ludzie nazywają się przyjaciółmi i brunetka zdecydowanie miała parę takich osób w swoim życiu. Nie uważała tego za coś dziwnego, uważała wręcz, że było to totalnie oczywiste i znaczyło, że sama jest dobrym człowiekiem, skoro byli ludzie dobrzy ludzie w jej życiu. Ona też oferowała takie usługi dla bliskich sobie osób. Nawet karmiła męża swojej przyjaciółki, choć nie była wielką zwolenniczką takich związków w ich młodym wieku!
Rochester-Cho może i była osobą, która nie potrzebuje kwiatów od innej osoby, by być szczęśliwą - mogła sobie sama je kupić i jeśli miała ochotę, to kupowała. I to nie zwykłe tulipany z marketu, a właśnie to, na co miała ochotę! Nie mniej jednak, pewnie że się cieszyła z bukietu. Zawsze doceniała małe, przyjemne gesty od innych osób. Nawet jeśli tych osób nie do końca darzyła ciepłym uczuciem w tym momencie. Z naciskiem na "nie do końca" i "w tym momencie". It was all too much for little Bianca Rochester-Cho. -Dzięki....i dzięki, Ty też fajnie wyglądasz. Lepiej niż wtedy w dresach...-przyznała. Oczywiście, że w samolocie zlustrowała Gaię, tak samo jak teraz. Zmieniły się od czasów liceum, nie da się ukryć, choć Rochester wciąż sylwetką przypominała nastoletniego chłopca. Chyba będzie musiała sobie zrobić cycki w najbliższej przyszłości, aby poczuć się jak stuprocentowa kobieta! Wtedy jej koszulka leżałaby na niej jeszcze lepiej.
-Niech będzie czerwone w takim razie. Postaw na stole, zaraz wyciągnę kieliszki-Oczywiście, że ktoś taki jak Bianca posiadała osobne kieliszki do białego wina, osobne do czerwonego i innych alkoholi. Co jak co, ale pani Cho była świetna w wyprawianiu bankietów i innych kolacji, przez co miała wiedzę dotyczącą jedzeniowego savoire-vivre'u i przekazała ją jedynej córeczce. -Brzmi nieźle, ale chcesz sama je piec teraz?-zapytała nieco zdziwiona. Było to jedno z łatwiejszych i szybszych ciast do zrobienia, ale trzeba będzie trochę nad tym popracować. Spodziewała się raczej hm, lodów z bitą śmietaną? -Nie ma potrzeby, już nakładam. Spaghetti aglio e olio z smażonymi krewetkami-powiedziała, bo jeszcze nie przyznała się co upichciła. Było to totalnie szybkie danie, ale dobre, niech Gaia nie marudzi, bo dostanie spalonego tosta na śniadanie! A ono już będize na pełnym wypasie! -Dzięki. Niby współpracowałam z architektką, ale nieskromnie powiem, że większość to moje pomysły-zaśmiała się. Oczywiście, że jak rodzice zaproponowali jej, że kupią jej mieszkanie, to zrobiła gruntowny remont, zmieniając również kształt framug, nie będąc już obrzydliwie kanciate, tylko z ładnymi łukami. Do tego mając sporo pieniędzy, Bianca mogła się rozpędzić. Przyniosła dwa talerze po czym wróciła się po odpowiednie kieliszki i cóż, podała Zimmermann trybuszon, by czyniła honory. Bii lepiej szło otwieranie szampanów.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
To miejmy tylko nadzieję, że ci sami ludzie nie będą zawiedzeni tym, że Bianca teraz siedziała w towarzystwie osoby, która przecież tak brutalnie złamała jej serce. Jeszcze jak człowiek pomyśli, że ta sama osoba nie zdawała sobie sprawy z tego jak to serce złamała. Dla Gai to było po prostu zwykłe rozstanie, które no tak czy siak musiało nastąpić skoro jedna wyjeżdżała do miasta na drugim końcu kraju i kontynentu. To, że w międzyczasie wyszło, że zamiast iść na studia to będzie pływać między greckimi wysepkami to już całkiem inna sprawa. Wtedy to sobie pokorzystała z życia i nikomu nawet o tym nie mówiła. Nikt w sumie nawet nie zapytał co się działo między Kefalonią a Lefkadą.
Prawda była taka, że każdy uwielbiał dostawać prezenty. A Gaia, z tymi wszystkimi pieniędzmi, które miała, lubiła kupować ludziom prezenty. Co prawda nie robiła tego często, bo zauważyła, że niektórych prezenty od niej mogą wprowadzić w jakieś zakłopotanie. Głównie dlatego, że tradycyjnie stawiała na drogie prezenty. Nauczyła się jednak, że czasami coś tak skromnego i prostego jak właśnie niewielki bukiecik, jest lepszy od bransoletki od Cartiera.
Parsknęła śmiechem. – Wow. Nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam ubrane dresy. – Dobra, czasami w domu jej się zdarzało nosić dresy, bo w dresach niekoniecznie czuła się jakoś super atrakcyjna i seksowna. A Luny nie musiała podrywać. Luna już miała w posiadaniu jej serce. – Chodzi ci o strój w samolocie? – Dopytała, bo oczywiście Gaia miała obsesję na punkcie tego jak wyglądała. Musiała teraz przypomnieć sobie czy wyglądała jakoś tragicznie. Z twarzy pewnie nie była 10/10 jak zawsze, tylko może jakieś 8/10 z powodu kaca i worów pod oczami. Może bluza od Chanel była nieodpowiednia w połączeniu z luźnymi jeansami od Patrizii Pepe. Była zbyt skacowana i nie zrobiła sobie wtedy żadnych zdjęć w lotniskowej toalecie. Będzie musiała to przemyśleć jak będzie w domu i znajdzie te ciuchy. Chyba, że już je oddała dla biednych, bo wiadomo, że nie wypada nosić ciągle tego samego.
No to Gaia posłusznie białe wino zostawiła w kuchni (uprzednio wstawiając je do lodówki, żeby się chłodziło w razie gdyby była potrzebna druga butelka), a z czerwonym wróciła do stołu. Postawiła butelkę na środku i czekała, aż Bianca się pojawi. – Nie, głuptasie. Oczywiście, że nie. – Parsknęła, bo to było absurdalne, żeby Gaia miała stawać teraz i piec brownie. Okej, była gotowa na takie poświęcenia, w końcu gotowanie czy pieczenie dla kogoś jest wyrazem gorącej miłości… w sumie… czy to właśnie robiła teraz Bianca dla niej? Aż zmarszczyła brwi i zaczęła się nad tym zastanawiać sama ze sobą. – Kupiłam gotowe! – Oznajmiła jeszcze. Ale nie brała jakiegoś lamerskiego z fasoli dla roślinożerców. Nie, nie. Wzięła prawdziwe brownie, z krwi i kości. Albo po prostu z czekolady, bo to z krwi i kości to też nie byłby dobry wybór.
- Brzmi dobrze. Uwielbiam krewetki. – Jedno z jej ulubionych dań. Co prawda najbardziej lubiła te krewetki w tempurze, ale wbrew pozorom, Gaia wiedziała, że nie można mieć wszystkiego. A przynajmniej nie od razu. Czasami trzeba poszerzyć horyzonty i wyjrzeć poza Lorne, Cairns, albo w ogóle Australię. W końcu była tą typiarą, która jak miała ochotę na najlepszą smażoną rybę to wybierała się do Nowej Kaledonii, bo wiedziała, że tam zaserwują jej najświeższą. Taką, którą jeszcze przed usmażeniem będzie mogła obejrzeć żywą.
- Co było na przykład twoim pomysłem? – Zapytała, bo jak już Bianca się pochwaliła, to Gaia miała zamiar pociągnąć temat. – Ja tylko poszłam na oglądanie domów. Jak zobaczyłam ten, który rzeczywiście kupiłam, to od razu się w nim zakochałam. Chociaż… nie będę kłamać. Zabrałam tam jedną laskę na taką cichą randkę i wyobrażałam sobie siebie i ją w tym domu. To mi pomogło z wyborem idealnego domu. – Uśmiechnęła się na to wspomnienie. – Jak zapłaciłam to od razu wynajęłam dekoratorów. Powiedziałam im czego oczekuję i odwalili wszystko perfekcyjnie. – Była ogólnie bardzo zadowolona z tego jak wyglądał jej dom. Był skromny, nieco surowy, ale właśnie w to celowała. Nie chciała, żeby wystrój domu wyrażał jej osobowość. Tym bardziej, że ostatecznie padła decyzja o tym, że zamieszka z nią Luna. Nie chciała Dashwood przytłaczać swoją osobowością w wystroju domu. Wystarczyło to, że biedna Luna musiała z nią mieszkać. – Teraz Bruno pomoże mi nieco z ogródkiem. Przeniesie część swoich roślinek i warzyw do mnie, bo na łódce kończy mu się miejsce. – Pochwaliła się jeszcze z uśmiechem. Nie wspomniała o tym, że tymi roślinkami była marihuana, bo nie wiedziała czy takie hodowanie marihuany w ogródku było legalne w Australii.
Podziękowała Biance za trybuszon i wstała, żeby zająć się tym winem. Znowu jej się to przytrafiało. Ludzie oczekiwali, że potrafiła otwierać alkohol. Potrafiła, ale nie rozumiała czy sprawiała vibe takiej osoby, czy co? No tak czy siak to zajęła się tym winem i rzeczywiście wyszło jej bezproblemowo. Powąchała nawet wino, śmierdziało jak każde wino, wlała im do kieliszków, odstawiła butelkę na bok i zasiadła z powrotem na swoje miejsce. – Wygląda i pachnie bardzo dobrze. – Pochwaliła danie jak już zerknęła na talerz. Założyła sobie nawet włosy za ucho i chwyciła sztućce. Nie wiedziała czy może już jeść czy Bianca odmówi jakąś modlitwę.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rzecz w tym, że na pewno istnieją na tym świecie osoby, które popukają się w głowę, gdyby usłyszały, że Bianca w tym momencie siedzi szykując się na romantyczną kolację z Gaią. A to i tak wersja mało hardcore'owa. Pamiętajmy, że istniała taka Cece, która nie dość, że miała Gai za złe to, co zrobiła z jej przyjaciółką, to jeszcze miała nie do końca przyjemne doświadczenia z jej bratem. No i nie bójmy się powiedzieć, Bianca też będzie sobie pluła w brodę za to, że zgodziła się na kolejne spotkanie z dawną miłością. Może już przestała nienawidzić brunetkę i nie miała już żadnej laleczki voodoo z jej podobizną, ale powinna wiedzieć lepiej, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. A są pewne znajomości, które nigdy, ale to przenigdy nie skończą się tylko znajomością, czy kumplowaniem. To nie wróży nic dobrego.
Bianca uwielbiała czuć się rozpieszczana. Czy to prezentami, wspólnie spędzanym czasem, mizianiem po plecach i czymkolwiek innym. Kto tego nie lubił? Jeśli ktoś tak twierdził, to zdecydowanie kłamał. Czy to były prezenty od kogoś obcego, przemyślane i wybrane tylko dla niej, czy były to paczki przynoszone przez kuriera do drzwi Bianci, nie robiło tak naprawdę wielkiej różnicy. Była silną i niezależną kobietą, która sama sobie mogła kupować wiele rzeczy. Skoro już nie bardzo miał kto jej kupować prezenty. Spotykała się z wieloma, no kilkoma osobami, ale nie były to takie relacje, aby człowiek chciał sobie nawzajem robił drobne przyjemności. Chyba że cielesne, ale to wiadomo, było coś zupełnie innego. Więc ten drobny, na pozór nieznaczący wiele gest, był czymś bardzo przyjemny. Nawet jeśli to był tani bukiecik ze sklepu spożywczego, a nie kwiaty importowane z Europy, czy skądśtam.
-Tak, w samolocie...-powiedziała. No dobra, może w ich kręgach dresy to nie były bawełniane spodnie, ale wiadomo o co chodziło. Na lotnisku człowiek zawsze ubrany jest luźno i niespecjalnie przejmuje się ubraniem. Jednak faktem było to, że w tym momencie Zimmerman była o wiele bardziej odstawiona niż wtedy. I taki powinien być przekaz tej wiadomości. Choć może fakt, że Rochester-Cho nie widziała nic złego w założeniu faktycznych spodni dresowych, jednak coś mówił? Nie, to nie to. Lotnisko po prostu było miejscem, gdzie można wszystko wybaczyć. Tak samo jak picie drinków przed siódmą rano. Lotnisko to stan umysłu.
-No co... Powiedziałaś, że sama przygotujesz! Miałam prawo pomyśleć, że chcesz założyć mój fartuszek i zabawić się w masterbaker....-zaśmiała się. Czy miałaby coś przeciwko? Absolutnie nie! Z resztą, kiedyś już chyba coś takiego odwaliły, jak były nastolatkami i pani Cho akurat nie było w domu. To znaczy, próbowały piec ciasteczka, żeby nie było.
-Ja też, uwielbiam-było mało rzeczy, których Bianca nie lubiła jeść. Była tym dzieckiem, które w wieku trzech lat jadało ostrygi i kawior złotą łyżeczką. Choć dobrym kebsem też by nie pogardziła, nie była aż taką snobką. Z naciskiem na "aż taką". Nie latała specjalnie do Włoch na aperolka, ale wiedziała, że tam smakują najlepiej, zwłaszcza z widokiem na Duomo.
-Hm...-zastanowiła się. Nie chciała się specjalnie przechwalać. Nie uważała się za alfę i omegę, czy za wyjątkową. Choć była zdolna, piękna i wyjątkowa, oczywiście. Z umiarem. -Kuchnię wymieniliśmy całą, bo chciałam, aby była dokładnie taka jak sobie wymarzę, framugi, zabudowę w salonie... -zaczęła wymieniać. Nie było to coś super odkrywczego, czego nikt inny by nie potrafił zrobić, ale było czuć pierwiastek Bianci w tym domu. I o to chodziło przecież! By czuła się tu jak u siebie, dosłownie i w przenośni. -Na randkę, kupić gniazdko dla waszej dwójki?-zapytała, zaskoczona. Cóż, to był poważny krok w związku. Nie robi się tego z byle kim. No i sam fakt, że Gaia chciała z nią mieszkać...-Ja sobie bardzo cenię to, że mieszkam sama i nie miałabym ochoty zapraszać nikogo do tego, by ze mną zamieszkał-przyznała, ale nie da się ukryć, że jej myśli krążyły wokół tego, czy jej dawna przyjaciółka jest w związku z kimkolwiek. Chyba by powiedziała o tym, wspomniała coś na ten temat... Nie żeby się chwalić, czy żalić, ale po prostu wyszłoby to w rozmowie!-Bruno bawi się w ogrodnika? Chyba trawki...-zaśmiała się, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak słuszne są jej podejrzenia. Bia i Bruno nigdy nie złapali jakiegoś wielkiego, dobrego kontaktu. Może dlatego, że mała Gaia i mała Bianeczka zawsze siedziały za zamkniętymi drzwiami, chichocząc z babskich spraw.
-Ważne, żeby kopało. Smacznego-powiedziała odbierając kieliszek hipstersko wypełniony tylko w 1/5 i usiadła do stołu, gotowa do jedzenia. Czemu dała zadanie otwarcia wina właśnie Gai? Bo sama nienawidziła tego robić. Owszem, potrafiła, ale korki od wina były niesamowicie wredne i złośliwe. Prędzej wolałaby otwierać szampana szablą. I tak btw, chciałaby kiedyś tego spróbować, ale za bardzo bała się o swoje palce i inne części ciała. Nie, nie będzie żadnej modlitwy. Wzywania imienia pana boga poprzez wielokrotne powtarzanie jego imienia też nie będzie. Zapewne.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gdyby Gaia wiedziała, że istnieje gdzieś jakaś grupka ludzi (poza Cece, bo o tym wiedziała), która ma ją za wroga publicznego numer jeden, to zapewne byłoby jej przykro. Przecież zranienie uczuć Bianci nigdy nie było jej celem. Okej, mogła to zrobić i może nie do końca nieświadomie, bo jednak w tamtym momencie patrzyła tylko i wyłącznie na siebie oraz pragnienia rodziców. W końcu to dla nich szła na te studia. Gdyby to zależało od niej, byłaby po prostu bogatą utrzymanką. Nie potrzebowała studiować. Niestety Monica i Christopher Zimmerman byli innego zdania. Zapewne gdyby w ogóle wiedziała, że w oczach jakiś ludzi (i widocznie Bianci) jest jakimś toksycznym człowiekiem, od którego lepiej trzymać się z daleka, to nawet nie nawiązałaby kontaktu na Instagramie. Po prostu założyła, że po tej rozmowie w samolocie miały jakieś nawiązanie kontaktu i mogły na spokojnie kontynuować znajomość. Z delikatnym elementem flirtu, bo Gaia lubiła flirtować.
Oczywiście, że ludzie, którzy twierdzili, że nie lubią być rozpieszczani kłamali. To jedna z lepszych form okazywania uczucia, rozpieszczanie kogoś na kim ci zależało. Każdy lubił dostawać prezenty, czuć się wyjątkowo i być przytulany. Jak ktoś tego nie lubił to ewidentnie nie powinien funkcjonować wśród ludzi.
Machnęła ręką. – No wiesz… musisz mi wybaczyć za to jak wtedy wyglądałam. – Zaśmiała się, bo nigdy nawet by jej nie przyszło, że będzie musiała przepraszać za wygląd. – Byłam na kacu i chyba zbliżał mi się okres. Stąd tamten pryszcz. Albo to była opryszczka. – Skrzywiła się. – Nie, to na bank był pryszcz. – Nie było opcji, żeby piła z brudnej szklanki. A już na pewno nie było opcji, żeby ktoś w okresie świątecznym zaraził ją opryszczką. Później będzie musiała przejrzeć swoje selfies z tego okresu, bo na bank (pomimo pryszcza) robiła sobie dziesięć tysięcy zdjęć na godzinę, żeby mieć potwierdzenie, że nadal ładnie wygląda.
- Dobrze. Masz rację. Mój błąd. – Uśmiechnęła się przepraszająco. – Nie miałam za bardzo czasu na upieczenie swojego brownie, a nie wzięłam pod uwagę, że byłabyś chętna to udostępnienia swojej kuchni. – Pewnie czułaby się skrępowana, chociaż starała się nie być skrępowana jak ktoś ją do siebie zapraszała. Lubiła się wszędzie czuć swobodnie. Zwłaszcza jak dostała zaproszenie, bo jednak zaproszenie zakładało, że osoba zaproszona ma się czuć dobrze, prawda? – Poza tym założyłam, że przygotowałaś jakieś rozrywki na wieczór. Układanie puzzli albo granie w Uno. – Wzruszyła niewinnie ramionami. To było lepsze od oglądania filmu, na którym Gaia na bank by usnęła już na napisach początkowych. Samo przeczytanie nazwy firmy, która wyprodukowała film, byłoby zbyt męczące dla takiej Zimmerman.
- No to powiem ci, że rzeczywiście udały ci się te zmiany. Nie wiem jak wyglądało mieszkanie przed nimi, ale teraz wygląda naprawdę fantastycznie. – Pochwaliła Biancę i posłała jej uśmiech po tym jak przestała się rozglądać. Tym razem jednak patrzyła na jakieś szczegóły, szukała elementów, w których mogłaby odnaleźć coś co zasugerowałoby jej „o tak, to jest coś co wprowadziłaby Bianca, którą znam”. Być może Rochester-Cho zmieniła się na tyle, że Gaia nie byłaby w stanie rozpoznać czegoś konkretnego.
Zaśmiała się i pokręciła głową. – Nie, nie. Szukałam domu dla siebie. Uznałam, że już najwyższy czas wyprowadzić się od rodziców. – Wszystko zbiegło się z czasem, że spotkała Zoey, więc po prostu zaprosiła ją do wspólnego oglądania. Zoey jest starsza i jest architektem, więc Gaia liczyła na jakieś cenne i pomocne wskazówki. No i nawet takie otrzymała. – Też tak myślałam. Ale w końcu okazało się, że dom jest za duży i czułam się w nim samotnie. Więc zaprosiłam Lunę do wspólnego mieszkania. – Teraz dom bardziej przypomina dom, do którego chce się wracać. – No i dorobiłam się dwóch kotów i psa, więc jest spoko. – Dodała jeszcze. Jedyne czego nie robiła, żeby osiągnąć to co miała Bianca, to nie rozdawała nikomu swojego adresu. Nawet jej rodzice nie wiedzieli gdzie Gaia ma ten dom. Bruno też nie wiedział. W sumie jedynymi osobami, które wiedziały była Luna, Zoey i Joel. Wszystko w rodzinie.
- A właśnie, że nie. Hoduje pomidory. Wyglądają zajebiście. – No przecież nie mogła wkopać swojego bliźniaka w hodowanie marihuany. Nie dopóki się nie dowie czy było to legalne. A nie dowie się, bo Gaia nie była zainteresowana takimi rzeczami jak sprawdzanie czy coś jest legalne czy nie.
- Mówisz o winie? – Zaśmiała się, bo w sumie pewnie po dwóch kieliszkach każde wino kopie. Ale no upiła łyka i wino było całkiem okej, więc była gotowa zabrać się za makaron. – Smacznego. – Odpowiedziała ładnie i posłała jej jeszcze uśmiech. – Jest przepyszne. – Pochwaliła jak już zjadła parę kęsów. Jadła wolno i się delektowała daniem i co jakiś czas spoglądała na Rochester-Cho i posyłała jej uśmiechy. Nie była fanką rozmawiania w trakcie jedzenia, bo nie chciała widzieć przeżutego jedzenia w czyiś ustach. Tak samo jak nie chciała widzieć fragmentów wylatujących komuś z buzi podczas gadania. Wystarczało to, że musiała czasami oglądać jak ludzie jedzą z otwartymi ustami. Przerwała jednak pod koniec jedzenie i opierając się wygodniej otarła usta serwetką. – Często gotujesz? – Zapytała sięgając po wino i upijając mały łyczek. Chciała utrzymać rozmowę, żeby jednak nie było niezręczności. Chociaż jak jadły to nie było. To była akurat bardzo normalna cisza.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dość sporym usprawiedliwieniem, a raczej wyjaśnianiem było to, że ta grupka, która wspierała Biancę w gorszych dniach, była dowodzona przez Cece. A ona miała przecież kosę nie tylko z Gaią, ale z całą jej familią, więc było to oczywiste. A co do zerwania... Cóż, pewnie musiało to nastąpić, skoro Gaia wybierała się do Sydney, a Bianca koniec końców wylądowała w Mediolanie (co prawda rok później, ale jednak), ale mogło to wszystko inaczej wyglądać. Bo czasem nie liczy się efekt końcowy, a fakt jak to nastąpiło. Jakby Zimmerman wprost powiedziała jej, że muszą zerwać, to by to bolało, ale Rochester-Cho nie stresowała się tym, dlaczego brunetka nie odbiera od niej telefonów i nie odpisuje na smsy. To było bolesne. No, ale nieważne. Są rzeczy, które się wybacza, ale się o nich nie zapomina . I to mogła być jedna z takich rzeczy. Skoro dziewczyny chciały wciąż ze sobą utrzymywać kontakt, a chyba tak było, skoro się teraz spotykały na jakiś upojny i przyjemny wieczór walentynkowy, to zdecydowanie chciały sobie wybaczyć. A że nie zapomną, to może nawet lepiej?
Zdecydowanie rozpieszczanie innych było głosem miłości, albo chociaż innych silnych uczuć. Totalnie powinno to być jednym z sześciu języków miłości. Choć tak naprawdę każdy z istniejących pięciu można było podpiąć pod rozpieszczanie, więc nie istnieje jako osobny? Jeśli ktoś się starał, pamiętał co Bia lubi, to dziewczyna od razu czuła się dużo lepiej i naprawdę to doceniała. I chciała też tak samo się zachowywać w stosunku drugiej osoby. Może i była księżniczką, ale potrafiła się postarać.
-O boże, przestań zachowywać się jak moja mama, bo spotkałaś ją piątego dnia po jej wizycie u fryzjera, więc na pewno wygląda już koszmarnie-przewróciła oczami. Serio, nawet jakby spotkała Gaię w niecelowo podartym ubraniu, to nie traktowałaby tego źle. Chyba, że w takim stanie przyszłaby na umówione wcześniej spotkanie. Bianca nie widziała nic złego w noszeniu dresów w miejscach publicznych, czy nie robiła też problemu, ze jej coś wyskoczyło na brodzie przed okresem. -Opryszczka? Całowałaś się z kimś nieodpowiednim?-zaśmiała się. Tak, mama jej mówiła, ze jak będzie się całować z nieodpowiednimi osobami to nie dość, że dorobi się jakiegoś syfa, to świat jeszcze jej pokaże że to nieodpowiednia osoba.
-Nie mam problemu z dzieleniem się, już z tego wyrosłam-zaśmiała się. To nie był przytyk w jakąkolwiek stronę. Po prostu jako rozpieszczona jedynaczka miała czasem problem z dzieleniem się zabawkami, czy uwagą innych osób. Już jej to przeszło, nie miała problemu aby gotować z kimś w swojej kuchni, czy też zapraszać ludzi do siebie. To ostatnie szczególnie lubiła, być panią domu i przyjmować gości. Miała to po mamusi, nie da się ukryć.
-Właściwie... To nie miałam czasu nic zaplanować, ale jak najbardziej mam puzzle, uno pewnie też!-zapewniła. Dostała tak mało czasu, że skupiła się na kolacji i doprowadzeniu siebie do tego, by wyglądać jak milion dolarów. Jakby to miała być faktyczna randka walentynkowa. Aby zaplanować jeszcze atrakcje, to potrzebowałaby do tego więcej czasu.-Z resztą, jak pamiętam, to nigdy się nie nudziłyśmy w swoim towarzystwie. -Chyba to powoli upijane winko, trochę ją rozluźniało i zaczynała się zachowywać jak ona, a nie jak spięta, pamiętliwa wredota z kijem w dupie. Choć tak naprawdę to jeszcze za mało wypiła, aby cokolwiek na nią podziałało.
-Dziękuje. Choć wiem, że bycie projektantką zdecydowanie nie jest dla mnie-przyznała. Kobiety XXI wieku lubiły pokazywać, że są we wszystkim dobre, w kuchni, w łóżku, w projektowaniu domu i pewnie stawianiu samej ścian, ale w przypadku Bianci tak nie było. Zatrzymała się na gotowaniu, przygotowaniu imprez, robieniu zdjęć i jakiś sprawach manualnych, bo kreatywnością nie grzeszyła. Jednak powtarzać remontu generalnego pod jej batutą nie zamierzała powtarzać. No way. -Wow, to szczęśliwa rodzinka-Ona już wiedziała, jak to jest być przyjaciółką z Gaią, więc dopowiedziała sobie, że to jej dziewczyna i zamiast dzieci mają zwierzęta. Cóż, dobrze wiedzieć. Przynajmniej wiadomo, że Bianca nie ma się o co starać. Choć oficjalnie by oczywiście nie powiedziała, że w ogóle taka myśl przyszła jej do głowy.
-Pomidory... Ciekawe-powiedziała szczerze zainteresowana. Dałaby sobie rękę uciąć, że Bruno bardziej ciągnęłoby do innych upraw, chociaż majeranku. Choć z nim też długo nie utrzymywała żadnego kontaktu, więc mogła się mocno mylić w tym temacie. -Jakbym kiedyś miała dom z ogrodem to też bym chciała mieć ogródek warzywny. Może kiedyś, jak będę już stara i będę mieć męża-zaśmiała się. Przy obecnym życiu nie potrafiłaby chyba wykroić czas na pielenie i nawożenie grządek kurzym łajnem.
-Dziękuje. Uwielbiam gotować-przyznała. Już w młodości była w tym całkiem dobra, ale teraz, kiedy miała własną kuchnię i mogła robić wszystko na co tylko miała ochotę? Mogła być tylko lepsza. I choć wiedziała, że dobrze gotuje, to zawsze lubiła usłyszeć, że faktycznie coś jej wyszło, nawet tak proste rzeczy jak makaron z czosnkiem, oliwą i parmezanem plus parę krewetek. -Tak. Na całe szczęście w Opal mieszka sporo moich znajomych, więc mogę rozdawać im to, co ugotuje czy upiekę-zaśmiała się. Tak, obdarowywała swoich sąsiadów i bliskich tym, co ugotowała, bo ile może zjeść jedna mała Bianca? Wciąż się mieściła w rozmiar 34, więc widać było, że niewiele.-Nie wiem, odstresowuje mnie to, jak mam zły humor... -przyznała, tak naprawdę nie będąc pewna, co powoduje, że uwielbia stać przed kuchenką i mieszać w garach.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Z Cece sprawa była taka, że nawet gdyby Bianca nie znała Gai, to Cece zrobiłaby wszystko, żeby Gai nie poznała, albo, żeby znienawidziła ją bez poznawania jej. Chociaż też prawda była taka, że gdyby Bianca nie znała Gai, to Gaia prawdopodobnie nadal przyjaźniłaby się z Cece. Sama jednak nie wiedziała czy chciałaby tego. Ostatecznie wyszło na lepsze i miała przecież Lunę, prawda? Chociaż Cece wydaje się spoko przyjaciółką skoro tak wiernie trwa u boku Bianci i dba o to, żeby ta na nowo nie wpadła w sidła Zimmerman. Chociaż to też nie tak, że Gaia była jakąś modliszką, która wabiła do siebie ludzi, a później zjadała im głowy, albo łamała serca.
Zaśmiała się na bycie porównaną do matki Bianci, chociaż po chwili dotarło do niej, że to nie miał być żaden żart. Zauważyła jak Bianca przewraca oczami. – Nikt nie wygląda dobrze na kacu. – Nadal się uśmiechała, bo rozbawiła ją ta lekka irytacja ze strony Rochester-Cho. – Mam nadzieję, że nie. – No bo w końcu nie pamiętała tej całej imprezy z tymi modelkami. Raczej nie była osobą, która wpadała i po pijaku całowała się z każdym. Raczej preferowała robić to na trzeźwo, żeby być świadomą swoich wyborów. No i żeby później nie skończyć z opryszczką. – Także mam naprawdę nadzieję, że to był po prostu pryszcz. – Pewnie tak, bo jednak opryszczkę musiałaby jakoś specjalistycznie leczyć. Wątpiła, żeby opryszczka omijała pięknych i bogatych.
- Zapamiętam na następny raz. – Posłała jej ładny uśmiech. Zrobienie brownie to rzeczywiście nie była jakaś skomplikowana sprawa. Nie zajęłoby to nawet nie wiadomo ile czasu. Gaia jednak nie chciała się wpraszać, aż tak bardzo. Poza tym preferowała pracować na sprawdzonym i znanym sprzęcie. Ja na przykład nienawidzę robić rzeczy w obcych kuchenkach, których nie znam, albo na cudzych patelniach czy palnikach.
- Puzzle brzmią jak coś czego nie robiłam w latach. – Nie oszukujmy się, teraz ona dla rozrywki chodziła na imprezy i nic poza tym. Pewnie nie umiała siedzieć w domu i mieć zainteresowań. Takie układanie puzzli brzmiałoby dla niej jak jakieś porządne wyzwanie. – No słuchaj, nie bez powodu byłaś moją najlepszą przyjaciółką. – Wiedziała, że ich ścieżki rozeszły się przez nią, ale kto wie… może jakby odpuściła sobie grecki wyspy i po prostu pojechała na studia jak normalny człowiek, to teraz nie miałaby jakiś spin i niedomówień z Biancą. Może nadal by się przyjaźniły. Chociaż dystans pomiędzy Sydney a Mediolanem zrobiłby swoje.
Parsknęła śmiechem. – Mam nadzieję, że nie. Nie po to się wyprowadzałam od jednej rodziny, żeby teraz sobie tworzyć drugą. – Oczywiście traktowała Lunę jak swoją rodzinę. Nawet jej rodzice traktowali Lunę jak rodzinę. Po prostu Gaia nie uważała, żeby Luna była uzależniona od niej, a ona od Luny, tak jak to czasami bywa z rodzinami. Chociaż w sumie Luna zajmowała się jej zwierzakami, tak jakby były to jej zwierzaki (nawet jeżeli nie przepadała za psem Gai), także to już świadczyło o wysokim poziomie tej relacji.
- Albo żonę! – Machnęła widelcem w stronę Bianci. Nie lubiła takiego wykluczania relacji homoseksualnych. Poza tym wiedziała, że Bianca lubiła też kobiety. Nie wiedziała jednak tego, że Bianca nadal się z tym ukrywała. Dobrze, że Gaia nie chodziła i nie paplała wszystkim. – Ja bym chyba nie mogła mieć ogródka. – Kontynuowała jednak temat. – W sumie nie. Mogłabym mieć, ale zdecydowanie zatrudniłabym ogrodnika. Jak w Simsach. – Tak, to jej pasowało. Ogródek prezentowałby się pięknie. Jej goście by ją o niego pytali i ona by mówiła jaka to ciężka praca mieć ogródek. To, że by się nim nie zajmowała to osobna sprawa.
- Wow. To teraz żałuję, że mieszkam w złej dzielnicy. – Zażartowała sobie i upiła wina. – Co najbardziej lubisz gotować albo piec? – Zapytała i wróciła do jedzenia. Już trochę odpoczęła, więc mogła wciągać dalej. Chociaż obawiała się tego, że się nażre i ją wydmie, a nie miała odpowiedniego stroju na to, żeby być wydętą. Mogła ubrać jakiś oversize, a nie tylko stanik. – Lepiej chyba gotować niż się objadać w złym humorze. – Posłała Biance ładny uśmiech. – Ty nie masz do mnie żadnych pytań? Czuję jakbym cię wypytywała o wszystko, a ty nie pytasz o nic. – Znowu odłożyła widelec, ale tym razem odsunęła od siebie też talerz. Była najedzona. Nie będzie wciskać w siebie na siłę (chociaż chciałaby) ze względu na zachowanie ogarniętego brzucha. Gdyby była w domu, to pewnie pozwoliłaby sobie na to, żeby dojeść wszystko do końca jak nieogarnięta świnia przy korycie.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No tak, Cece jest osobą, która nie była dość reprezentatywną próbką tego, co przyjaciele Bianci są w stanie dla niej zrobić. Czy faktycznie uważają, że ta nie powinna absolutnie nawiązywać jakiegokolwiek kontaktu, czy sądzą, że każdy zasługuje na drugą szansę. Jednak warto pamiętać, że nawet Cece była osobą, która tak naprawdę znała jedną stronę historii i to taką, którą to panienka Cho im przekazała, nie dając żadnemu z Zimmermanów szans na obronę dobrego imienia, czy pokazanie swojej strony. Ciekawe, co znajomi Gai mają do powiedzenia o jej dawnej przyjaciółce... Czy cokolwiek? Nie da się ukryć, że Bianca była zraniona i choć miała ku temu jak największe prawo, tak nie da się ukryć, że trochę się zachowywała jak rozpieszczony przedszkolak. Spokojnie, pewnie wkrótce zacznie zdawać sobie z tego sprawę.
-Ja zawsze dobrze wyglądam-zaśmiała się, tym razem jednak żartując. Nie miała kija w tyłku jeśli pani Cho nie było w najbliższej okolicy, potrafiła się śmiać, lubiła żartować i zdecydowanie nie należała do smutasów, czy mocno opanowanych osób.
Co prawda to prawda, we własnej kuchni się najlepiej pracuje, a u innych to może być inaczej. Swoją kuchenkę, a przede wszystkim piekarnik trzeba znać, ma się ulubione przedmioty, sprzęty - gotować u innych można, ale to nie była aż taka frajda. Z resztą akurat sprzątanie po gotowaniu czy pieczeniu to była strata wspólnie spędzonego czasu, można robić wiele ciekawsze rzeczy, niezależnie od tego, z kim się spędza ten czas.
-Nie wiem, czy to znaczy, że chciałabyś to porobić, czy wręcz przeciwnie-zaśmiała się. Bianca czasem lubiła spędzić czas w domu i wtedy łapała się różnych zajęć. Miała zmysł artystyczny, więc czasem malowała, rysowała, wiele miała pomysłów na spędzanie swojego wolnego czasu ze swoim drugim ja. -No tak, zdecydowanie-przypomniała. Owszem, były przyjaciółkami i znały się na wylot, robiły wspólnie niemal wszystko, niezależnie od tego, co to miało być. Imprezy, czy nauka, robienie czegoś przyjemnego, czy spełnianie obowiązków rzucanych przez ich wymagających rodziców.
-No ale jednak mieszkacie razem?-tak zrozumiała. Ona totalnie nie chciałaby mieszkać z kimkolwiek, nawet ze swoją przyjaciółką. Wyprowadziła się, aby mieszkać samej i kropka. Może i Luna była totalnie platoniczną przyjaźnią, czy jak to nazwać, ale było coś, cóż, dziwnego-Albo żonę, ale wątpię-stwierdziła. Totalnie, ale to totalnie nie wiedziała z kim się widzi w przyszłości. To nie tak, że totalnie była schowana w szafie i tylko Gaia i ewentualne, potencjalne, przeszłe dziewczyny vel kochanki o tym wiedziały. Po prostu Bia dbała o to, aby jej matka się o tym nie dowiedziała. A może to były marzenia ściętej głowy i pani Cho doskonale wiedziała o wszystkim, tylko udawała, że jest inaczej? W końcu dla niej ważne było to, jak ludzie ich widzą. -Myślałam, że powiedziałaś, że masz teraz ogródek i będziesz go uprawiała z Brunem?-zapytała, bo przecież mówiła, że Zimmerman przyniesie jej mari...pomidory! No, ale może chodziło o coś innego, nieważne. Nawet jeśli Gaia teraz kurtuazyjnie zmieni temat, to spokojnie, zostanie to przemilczane, bo to pewnie babol autorki, a nie kłamstewka Gai. Zdarza się nawet najlepszym.
-Trudne pytanie. Kuchnia azjatycka najbardziej kojarzy mi się z mamą i domem, ale nie zamykam się na nic. Wszystko zależy od nastroju. Co do pieczenia... To chyba najbardziej serniki. Na zimno, klasyczne, gotowane, nie jestem wybredna. Moi sąsiedzi również-zaśmiała się. Wiedziała co Fera i Jacob lubią, co lubi Olive i parę innych osób, tak też wiedziała co komu dawać, jak już poszaleje w kuchni.
-Wiesz, nie widziałyśmy się ile... pięć lat? Sześć?-zapytała. To nie było to pytanie, które miała do Gai, skoro już została wywołana do tablicy, spokojnie. -Oczywiście, że jestem ciekawa, co robiłaś, kim teraz jesteś i tak dalej. Może i człowiek zrzuca naskórek w takim tempie, że po 7 latach nie ma już ani jednej komórki na sobie, którą miał kiedyś, ale kto wie, może wciąż byłybyśmy przyjaciółkami... A może już ten tramwaj odjechał. Kto wie-powiedziała filozoficznie. A skoro przy Biance się martwiła wywalonym bebzolem, to znaczy że jednak nie czuła się dość swobodnie w jej towarzystwie, bo przecież wiadomo, że z partnerem i przyjaciółmi powinno było się akceptować grzebanie w nosie i tym podobne! Po chwili siedzenia naprzeciwko siebie, gdy talerze nie były już dotykane, Bianca wzięła naczynia i przeniosła je do kuchni, zajmując się schowaniem reszty makaronu do lodówki. W tym domu się nie wyrzucało jedzenia, wkładało się w pojemniku do lodówki i pozwalało tam spleśnieć. Dopiero wtedy można było je wrzucić do kosza. A że zrobiła to po dość długim przemówieniu... Gaia miała krótką chwilę na to, aby przemyśleć jak mogła na to odpowiedzieć.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia to właściwie nigdy nawet nie miała szansy na to, żeby przedstawić swoją stronę Cece. Została bardzo szybko skreślona, ale jednocześnie… nie dziwiła się dziewczynom. To co zrobiła było dosyć widoczne. Nie było szansy na to, żeby jakoś z tego wybrnęła. Nie było opcji, żeby im wytłumaczyła, że ten jej wyjazd na studia, który nie okazał się wyjazdem na studia był czymś co nie było wycelowane w Biance. Oczywiście to też nie tak, że Gaia specjalnie wyjechała uznając to za zerwanie. Po prostu… wyjazd na studia nie był nieunikniony. Naturalna kolej rzeczy. A to, że przy okazji Zimmerman miała pstro w głowie i została spuszczona ze smyczy to już inna sprawa.
- To prawda. – Potwierdziła rzucając Biance szybkie spojrzenie. Nie była co prawda z Biancą przez całą dobę czy nawet jakoś często, żeby móc to zaobserwować, ale jednak za każdym razem jak ją widziała to Bianca prezentowała się dobrze. Nawet bardzo dobrze. Pewnie Gaia nie trzymałaby się z nią kilka lat temu i nie chciałaby być z nią widziana obecnie, gdyby w jej oczach, Rochester-Cho nie spełniała jakiś tam wymogów. Gaia może nie była tak pusta jak kiedyś, ale nadal zostało jej coś z powierzchownej osoby.
- Wybacz. Miałam dziwne zaćmienie. – Parsknęła. Z jakiś powodów liczyła na to, że jej odpowiedź będzie wyjaśniała wszystko. – Bardzo chętnie poukładam puzzle. Jeśli jakieś masz. – Dla Gai układanie puzzli było jak wyjście ze strefy komfortu. Rzadko kiedy robiła coś takiego, coś co uchodziło raczej za nudne zajęcie. Teraz? Nie miałaby nic przeciwko temu. Jakoś nie czuła, żeby dobrą opcją było wyjście teraz na imprezę i najebanie się w trzy dupy.
- Tak. Ale to jest wielki, trzypiętrowy dom. – Zaczęła liczyć ile w sumie ma tych pięter. – Dobra. Piwnica i parter i pierwsze piętro. To w sumie trzy piętra? Czy dwa? Czy jedno? – Nie miała zielonego pojęcia jak to obliczyć, więc musiała prosić o pomoc. – Często nawet nie wiem czy jestem w domu sama czy z Luną. – Wzruszyła ramionami. Mieszkały razem, ale każda miała jednak swoje życie. Nie były zależne od siebie. – Dlaczego nie? Nie widzisz się w związku z kobietą? Czy coś się zmieniło i już nie jesteś zainteresowana? – Nawet się nie przejmowała tym, że mogłaby naruszać jakąś strefę, o której Bianca nie chciałaby rozmawiać. Widziały się nago, co prawda te kilka lat temu, ale jednak jakieś niezręczności powinny nie być obecne. No chyba, że to nierozmawianie ze sobą przez kilka lat zrobiło swoje. Gaia nie miała problemu z tym, żeby kontynuować znajomość tam gdzie ją zostawiły. No może poza byciem w związku, bo wtedy Gaia miałaby łatkę zdradzającej i to ostro. – Mam ogródek. Ale taki, że wiesz… mam tereny z trawą i basen. Nie mam takiego ogrodu gdzie mam kwiaty, albo warzywa i owoce. – Nie wiedziała jak to inaczej wytłumaczyć. Dla niej ogród to ogród, to, że są różne rodzaje ogrodów to już inna sprawa. Miała tylko nadzieję, że teraz Bianca zrozumie co Gaia miała na myśli. No bo chyba nikt na tym świecie nie wyobrażał sobie jej z grabkami i słomianym kapeluszem przekopującą ziemię.
- Brzmi spoko. Zazdroszczę, że masz czas i chęci piec i gotować. – Mówiła jakby sama nie miała na to czasu. Mogłaby go bez problemu znaleźć, ale musiałaby wtedy przestać być taką ekstrawertyczną bestią. Pewnie Gaia nie lubiła przebywać w swoim własnym towarzystwie, bo nienawidziła siebie i dlatego uciekała do ludzi. A nie chciała nikogo do siebie zapraszać, bo chciała mieć oazę spokoju. Co za skomplikowana typiara.
- No właśnie. Nie widziałyśmy się tyle lat, więc zakładałam, że będziesz miała jakieś pytania. – Zauważyła z uśmiechem. Później już pozwoliła Biance mówić. Po jej przemowie spuściła na chwilę wzrok i dała sobie moment, żeby pomyśleć nad odpowiedzią. Bianca w tym czasie zebrała talerze i wyszła, więc Gaia przez chwilę siedziała niezręcznie sama przy tym stole. Zaraz jednak wstała, dolała im wina do kieliszków i chwytając je, poszła za Biancą. Podała jej kieliszek z winem. – A dlaczego miałybyśmy się nie przyjaźnić? – Zapytała unosząc brwi i stając przy Rochester-Cho, oparła się biodrem o blat kuchenny, a wolną rękę wsadziła w kieszeń spodni. – Zamiast na studia, poleciałam do Europy, gdzie podróżowałam, po roku, rzeczywiście na te studia poszłam. Skończyłam je i wróciłam tutaj. Ale myślę, że to już wiesz. – No bo jednak nadal obracały się w tych samych kręgach, istniał Internet, Gaia była bardzo aktywna na Instagramie. Jej życie nie było tajemnicą. Jej osoba może tak, ale to co robiła niekoniecznie. – Parę rzeczy się zmieniło, ale nadal jestem tą samą osobą co kiedyś. Nie ma różnicy pomiędzy Bertą a Gaią. – Pamiętała jak przy rozmowie w samolocie Bianca próbowała jej wmówić, że będąc Bertą była kimś innym. Dla Gai była to tylko zmiana imienia z takiego, którego nie lubiła. – Co jeszcze chcesz wiedzieć? – Zapytała i posłała jej bardzo ładny uśmiech.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To nie chodzi o to, że Gaia nie miała prawa być sobą, wyjechać na studia, do Europy, gdziekolwiek by chciała. Pewnie by ich relacja na tym zawsze ucierpiała, bo jednak były przyzwyczajone do tego, że spędzają każdy dzień ze sobą. A wyjazd musiał mieć wpływ na coś takiego. Wiele relacji się psuło w tym okresie życia- jednak mogły utrzymywać ze sobą kontakt. Nawet jeśli Gaia nikomu nie mówiła, że wybiera się do Grecji i nie chciałaby, aby państwo Zimmerman się o tym dowiedzieli. Bianca przecież by nie powiedziała, umiała trzymać język za zębami. Czemu tak się stało, że Gaia się odcięła, nigdy nie wyjaśniła. Może tego dnia będzie miała na to szansę? Może nie będzie jednak chciała o tym mówić.
W tym momencie to było właśnie problematyczne, bo nie wiadomo było, o czym chciałby mówić, a co pominąć. Wiele się działo w ich życiach, wiele dobrego, wiele dziwnego, o czym wcale nie chciały mówić. Bo jednak obie były już dorosłymi kobietami, a nie szalonymi nastolatkami.
-Powinnam coś znaleźć, jeśli masz ochotę-w przeszłości często spędzały czas w sypialni jednej z nich, nie zawsze musiały wychodzić do ludzi, do osób. Czasem się bawiły doskonale, łaziły też na imprezy, na które były nieco za młode. Jednak skoro teraz były na nie randce to chyba było jasne, że miały spędzić wieczór, wraz z nocą i porankiem, same. Puzzle to może być dobry pomysł. A jeśli nie, to zostawią je rozsypane na stole i przejdą do jakiejś innej aktywności. Miały wielki wybór.
-Wow-powiedziała. Trzypiętrowy dom? Ona uważała, że to mieszkanie było dla niej za duże, a co dopiero dom. Nie mówiąc o wielkiej, wielopiętrowej posiadłości. Choć może teraz posiadanie współlokatorki miało większy sens. W końcu teraz, jakby chciały, to by pewnie całymi dniami nie musiały się spotykać na korytarzu. Tak czy siak, Bianca wolała mieszkać sama, no ale to była ona, brunetka od zawsze lubiła czasem spędzać czas w domu, w swoim towarzystwie.
Bianca się zastanowiła, co odpowiedzieć na ten temat. Czy widziała siebie w związku z kobietą? Coś się zmieniła i tamte doświadczenia z Gaią były hm... fanaberią.-Nie wiem, nie potrafię sobie wyobrazić przyszłości. Z nikim-przyznała. Może powinna wyobrażać sobie siebie w futrach, pięknym nowoczesnym domu z gromadką dzieci, albo z narzeczoną, w ogrodniczkach nad kołem garncarskim. Ona nie potrafiła sobie wymyślić nic, co by chciała mieć w przyszłości. Wiedziała tylko, że chce mieć coś wspólnego z fotografią, lecz niekoniecznie z robieniem zdjęć parom, które chcą mieć pamiątkę.
-O, ale super, że masz basen-stwierdziła. Tak, też kiedyś chciałaby mieć swój basen. Choć wątpiła, aby korzystała z niego regularnie. Należała jednak do ludzi, co miała po mamusi, którzy muszą się pokazać, bo tak po prostu wypada. A mieć basen w Lorne Bay było w dobrym smaku.
-Dzięki-powiedziała odbierając kieliszek z winem i siadając na blacie na wyspie, mogąc patrzeć wręcz prosto w oczy brunetki, z wyższej wysokości, ale jej to nie przeszkadzało. Było coś takiego mocno osobistego w tym, jak niedaleko od siebie się znajdowały, na jakie tematy rozmawiały. -Nie wiem. Nie sądzisz, że obie jesteśmy teraz kimś innym?-zapytała. Tak, zmieniły się i to całkiem mocno, wydoroślały, stały się pięknymi i niezależnymi kobietami. Nie były już głupimi podlotkami, które dopiero poznawały czym jest prawdziwe życie. -Mniej więcej, tak-przyznała. Oczywiście, że dodawała sobie bólu i śledziła konto instagramowe Gai. Co prawda nie ze swojego prawdziwego konta, ale jednak. Mogła przez to obserwować zdjęcia, oglądać wszystkie stories, a może nawet czasem do niej wysyłając jakieś DM? Nie, to raczej nie. To konto z daleka wyglądało na fejkowe.
Tak, Bianca mówiła, że Berta i Gaia dla niej były dwiema różnymi osobami, ale przecież to miało miejsce na chwilę przed ukończeniem liceum, kiedy jeszcze były psiapsiółkami-nierozłączkami. Więc tak naprawdę to nie mogło być to. -Tęskniłaś za mną?-zapytała prosto z mostu, mocząc usta w winie. Miała duży dekolt i czuła, ze widać jak w jej klatce piersiowej bije serce. Cóż, tylko jedna odpowiedź była tu odpowiednia. Jakby Gaia powiedziała, że ani trochę, to chyba odnawianie ich relacji spaliłoby na panewce. Bianca czuła potrzebę, aby usłyszeć, że jej dawna przyjaciółka tęskniła za nią przez te wszystkie lata.

gaia zimmerman
ODPOWIEDZ