właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
losing our cool so slowly, it would feel so good to steal some time.
it would feel so good to make you mine.
007.
Tak jak ustalili, Salma przyszła na premierę jego dekoracji świątecznych i została na afterparty. Znowu się złożyło tak, że nie miała okazji poznać Blue, która była na badaniach u weterynarza pod narkozą. Później były święta i nowy rok, które dla obojga z nich oznaczały mnóstwo dodatkowej pracy. On przyjmował ludzi, którzy mieli dość swoich rodzin (tak jak on po kolacji świątecznej) albo nie chcieli z kolei spędzać tego okresu zupełnie samotnie, a ona tych, którzy potrzebowali się poczuć fit po tym całym obżarstwie. W nowy rok w The Woolshed była impreza, a pierwszego stycznia jej siłownia zapewne pękała w szwach prawie tak mocno jak jego klub noc wcześniej. Dopiero po pewnym czasie życie wróciło do normy (dla nich wciąż nowej i względnej), co pozwoliło im zaplanować wspólny wypad na pobliską wyspę. I tym razem zaaranżował wszystko tak, żeby mogła poznać najważniejszą kobietę w jego życiu.
Leżeli z Blue na ławach na górnym pokładzie. On się opalał, ona leżała w cieniu drzewa i chrapała. Zerwała się w pewnym momencie i zastrzygła uszami, a potem raz szczeknęła, co dla Reda było znakiem, że ktoś wchodzi na keję. Podniósł się do pozycji siedzącej i zmrużył oczy, żeby dojrzeć w słońcu czy sylwetka należy do Salmy. Wyszło na to, że tak, bo nie spodziewał się wizyty od żadnego dziecka ani wróżki, więc wzrostem pasowało do kobiety. Wstał i wyszedł jej na powitanie, a suka zaraz za nim. Poprosił ją, żeby została na miejscu, co też uczyniła, chociaż ogonem zamiatała podłogę, nie mogąc się doczekać poznania kogoś nowego.
Dzień dobry — przywitał się z kobietą miękko i wyciągnął do niej rękę, żeby mogła z niej skorzystać przy wchodzeniu na pokład. Skorzystał z tej okazji by przyciągnąć ją do siebie i pocałować lekko na powitanie. Wiedział, że zaraz słusznie zejdzie na drugi plan, więc korzystał z tej chwili tylko dla nich dwojga. Nie mógł jednak sobie pozwolić na przedłużanie tej przyjemności, bo słyszał za sobą jak czyjś ogon uderza niecierpliwie o pokład. Zrobił więc krok w tył i drugi w bok, żeby dać swojemu psu prostą drogę do Salmy. — Czy Blue może się przywitać? — zapytał kobiety. Nieładnie tak podbiegać do człowieka i lizać go po rękach bez pozwolenia.

salma l. hemmings
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
013.
Okres świąteczny, końcówka starego roku i początek nowego rzeczywiście były dość intensywne. W jej pracy można było się tego całkiem spodziewać — w końcu nie od dziś wiadomo, że to czas zmian w życiu i postanowień, które wdrażało się najpóźniej po nowym roku, aby spełnić swoje postanowienia albo w myśl zasady nowy rok, nowy ja, czy coś takiego. Poskutkowało to tym, że musiała rozszerzyć zespół i dodać kolejne grupy, aby pomieścić wszystkich chętnych na konkretne zajęcia. I chociaż wiedziała, że spora część wykruszy się jeszcze przed końcem lutego, to i tak była zadowolona z tego, jak to wszystko wyglądało. Szczególnie że też dawało jej to perspektywę na to, że w nowym roku zacznie spędzać coraz mniej czasu w papierkach, które starała się stopniowo przekazywać w ręce innych osób, a więcej na prowadzeniu treningów, czyli na tym, co jednak lubiła najbardziej. W życiu prywatnym też nie mogła narzekać na nudę, a właściwie czasami chyba wręcz przeciwnie. Wszystko biegło do przodu stosunkowo szybko, wymagało podejmowania działań i decyzji, a pogodzenie dużej ilości obowiązków — które może i zredukowała, ale jednak nie dało się zrobić tego tak w stu procentach i na pewno nie tak szybko — z chęcią poświęcania czasu bliskim osobom było sporym wyzwaniem. Znalezienie go dla samej siebie również, więc może następnym razem powinna nieco rozważniej wybierać, na co go poświęci i zamiast siedzieć u fryzjera i farbować włosy na blond, iść pomedytować na plaży, czy coś.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się zdecydowanie lżej i na pewno bardzo przyjemnie, dlatego trochę nie mogła się go doczekać. Nie tylko samej wyprawy, ale spotkania z Redem również, bo zdążyła odrobinę stęsknić się za jego towarzystwem i za tym, jak lekko się przy nim czuła. Prostota i naturalność tej relacji były niezwykle przyjemne i pozwalały zapomnieć absolutnie o wszystkim. Wyróżniało się to też na tle innych, że tym bardziej dokładała wszelkich starań, aby przypadkiem nie zacząć tego za bardzo komplikować poprzez szukanie w tym czegoś więcej, nazywanie uczuć i zastanawianie się nad tym wszystkim zbyt głęboko, gdy można było po prostu korzystać z tego, że było dobrze i miło.
Uśmiechnęła się lekko na jego widok, przyspieszając odrobinę kroku, aby dotrzeć szybciej na miejsce.
Cześć — przywitała się również, posyłając mu promienny uśmiech i chwytając jego rękę, aby skorzystać z pomocy. — Dobrze Cię widzieć — przyznała zupełnie szczerze, a potem przeciągnęła odrobinę ten pocałunek, ale tak minimalnie, bo jednak wiedziała, że ktoś się trochę niecierpliwi, żeby sprawdzić, kim jest ta baba, co tu przyszła i się spoufala z Redem.
Oczywiście, że tak. Chyba nie sądzisz, że tak naprawdę przyszłam tu dla Ciebie… — spojrzała na niego jeszcze przelotnie, posyłając mu rozbawione spojrzenie, żeby jednak wiedział, że trochę żartowała. Chociaż oczywiście jego psa chciała jak najbardziej poznać, oczywiście. Dlatego też poczekała aż do niej podejdzie i ją trochę obwącha. — Cześć ślicznotko — przywitała się z nią miękko, drapiąc ją za uchem i głaszcząc po futrze. — Ależ Ty jesteś wspaniała — stwierdziła, oczywiście do psa, a potem nawet zniżyła się nieco do niej, nie zabraniając jej wcale ani lizać się po rękach, ani nawet po twarzy.

aldred reddington
właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
losing our cool so slowly, it would feel so good to steal some time.
it would feel so good to make you mine.
Ten zapał często był krótkotrwały, wystarczał na jedną wizytę, czasem tydzień, w niektórych przypadkach miesiąc, co już było niezłym osiągnięciem. Ludzi, którzy faktycznie potrafili wytrwać w swoich postanowieniach, było niewielu. Ale nawet ta jedna czy dwie wizyty były godne pochwały. Czasem potrzeba było nadzwyczaj wiele wysiłku by się czegoś takiego w ogóle podjąć. Potrzebna była odpowiednia motywacja. Coś o tym wiedział. Tak samo jak o chęci by zarzucić papierologią kogoś innego i spędzać więcej czasu zajmując się przyjemniejszymi częściami tych biznesów, które prowadzili. Dla niego było to kontynuowanie nauki barmaństwa. I posiadania większej ilości czasu na robienie innych rzeczy, które z pracą związane nie były. Aczkolwiek nie znajdował w nich miejsca na to by pofarbować się na blond.
Z resztą, jej było w nich zdecydowanie lepiej. Red był pod wrażeniem. Na razie nie komentował, bo pewne rzeczy musiały się zadziać jako pierwsze i nie cierpiały zwłoki. Ani czekania. Później będą mogli się zająć rozmową i innymi sprawami.
Nie sądzę — przytaknął jej rozbawiony i wypowiedział komendę zwalniającą, która sprawiła, że Blue żwawym krokiem podeszła by obwąchać Salmę. A potem się z nią bliżej zapoznać. Tak blisko jak tylko kobieta miała jej zamiar pozwolić. Suczka nie miała żadnych zahamowań przed lizaniem praktycznie obcych ludzi po twarzach. Chociaż Sal aż taka obca nie była, jej zapach pozostał w kilku miejscach na łodzi Aldreda po ostatnich dwóch odwiedzinach. Patrzył z uśmiechem i pewnym rozczuleniem jak przebiega to powitanie. — Jest, najwspanialsza — zgodził się z nią ponownie, bo nie było czemu zaprzeczać w tym zdaniu. Kochał Blue z całego serca i jeszcze trochę.
Blondynki mają więcej funu? — zapytał się kobiety i uniósł pytająco brwi. Wyglądała bardzo seksownie w tym kolorze włosów, który kontrastował z jej ciemną skórą. Był ciekaw jak często zmieniała wygląd swoich włosów i czy powinien się przyzwyczajać do tych, czy też niedługo go czymś nowym zaskoczy, ale na razie nie zadawał tych pytań.
Jak chcesz to możesz tu zostać z Blue, a ja dopilnuję, żebyśmy wypłynęli stąd bezpiecznie na otwarte wody — zaproponował jej jedną z opcji. — Albo możecie iść ze mną do części ze sterem i tam kontynuować przytulanki — dodał drugą, bo był pewien, że suczce nie spieszyło się by przerywać bycie głaskaną i drapaną. Mogłaby tak cały dzień, gdyby ktoś był gotów na takie poświęcenie.

salma l. hemmings
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
To prawda, czasami sam ten pierwszy krok jest niezwykle istotny. Może kiedyś uda się pójść kawałek dalej. Może za rok, może wcześniej, a może wcale. Ludzie mieli niezdrowy nawyk narzucania sobie ogromnej presji, aby osiągnąć cel przy jednoczesnym zapominaniu, że droga, którą trzeba pokonać też jest ogromnym wyzwaniem. I każdy kolejny krok stanowi spore osiągnięcie, nawet jeśli ostatecznie zmieni się kierunek lub nie osiągnie dokładnie tego, co się zamierzało. Salma starała się z tym walczyć i skupiać na tym, ile zrobiła do tej pory, a nie tylko myśleć o tym, co mogłaby osiągnąć albo co chce osiągnąć. Chociaż nie ma co się oszukiwać, że było to łatwe. Miała zamiłowanie do rywalizacji we krwi, zapewne dlatego odnajdywała się tak dobrze w tych konkretnych sportach, których uczyła.
Teraz jednak zero rywalizacji i negatywnych emocji, zero pospieszania i zero chęci wywracania czegokolwiek do góry nogami. Zazwyczaj obecność Reda tak dokładnie działała, ale tym razem dodatkowe wsparcie w postaci Blue jeszcze bardziej utwierdzało człowieka w takim błogim relaksie, gdzie było po prostu miło. Co zapewne było dość zgubne na dłuższą metę, ale czy należało przejmować się tym, co znajdowało się za zakrętem, skoro było go ledwo widać z tej odległości? Bez sensu. Trudno zresztą mieć jakiekolwiek negatywne myśli, gdy pies liże Cię radośnie po twarzy, merdając przy tym wesoło ogonem.
Jak długo ją masz? — nie pytała chyba o to wcześniej (a jeśli tak, to ja nie pamiętam, ona pamięta lepiej) i spojrzała na niego. Jednak ręce miała dalej zajęte głaskaniem i drapaniem psa, bo najwyraźniej nie miała wcale dość, a Salma bywała miękka, dla piesków szczególnie. Gdyby nie to, że i tak wywróciła swoje życie do góry nogami zupełnie w ostatnim czasie, to być może sama pomyślałaby na poważnie o czworonogu. Ale mogłoby się to okazać odrobinę za dużo, a nie chciała przecież, aby zwierze jakkolwiek na tym ucierpiało. Więc pozostawał jej pies Freda, który chyba do końca nie był psem. Ale należało go zaakceptować z całą jego niezdarnością.
Niestety nie, blondynki mają tyle samo nudnych papierków do wypełnienia, a liczyłam, że to zadziała — westchnęła, jakby co najmniej rzeczywiście taki był jej plan, który okazał się niewypałem. Lekkie rozbawienie jednak widoczne na jej twarzy dość jasno wskazywało na to, że zupełnie nie pokrywało się to z prawdą.
Twój pies mnie totalnie kupił i mogłabym nawet zacząć się zastanawiać, jak ją Ci ukraść, ale jednak Ty też jesteś całkiem w porządku — zapewniła go, uśmiechając się do niego i podnosząc się. — Więc idziemy z Tobą, chciałabym spędzić z Tobą trochę czasu — dokładnie taki był cel tej wycieczki przecież, nawet jeśli teoretycznie główną destynacją była wyspa.

aldred reddington
właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
losing our cool so slowly, it would feel so good to steal some time.
it would feel so good to make you mine.
I dążąc uparcie do tego celu ludziom zdarzało się przegapiać całą drogę, która ich do niego prowadziła, a ona również była warta uwagi i zawierała w sobie wiele momentów, z których można było być dumnym albo się z nich czegoś nauczyć. To było to całe cieszenie się z małych rzeczy, a nie tylko z ogromnych kamieni milowych czy jak to się tam profesjonalnie nazywało. Wiele osób miało z tym problem, Red również i musiał się często upominać, że należy się czasem zatrzymać, rozejrzeć dookoła siebie, spojrzeć w tył i zobaczyć jak daleko się zaszło. Proces rehabilitacji mu w tym dość mocno pomógł, bo tam takich przystanków było sporo, wiele od niego niezależnych. Clay był w tym o wiele lepszy od niego i teraz próbował bardziej naśladować brata pod tym względem niż wcześniej.
W tej chwili jednak również nie miał z tym problemu, wręcz przeciwnie. Łatwo i przyjemnie było skupiać się na pozytywnych aspektach tej chwili i zapamiętać ją na długo. W końcu niczego im w tym momencie do szczęścia nie brakowało. No może drugiego psa, ale to myśl do rozważenia na później. Przez nią, bo Aldred drugiego psa na łodzi już nie mógł mieć. Wlazłyby mu wówczas na głowę w dosłownym tego zwrotu znaczeniu, a chwilowo nie ciągnęło go do przeprowadzki na stały ląd.
Ponad cztery lata — odpowiedział po szybkiej kalkulacji, kiedy patrzył jak Salma tarmosi ucieszoną Blue. Dostał suczkę pod choinkę (nie w ten zjebany niespodziewany sposób).
Przykro mi — stwierdził prawie szczerze ze smutną miną. Tak naprawdę też nie sądził by kolor włosów mógł uprościć robotę papierkową. Gdyby jednak tak było to Red byłby pierwszy w kolejce do fryzjera. — Na pocieszenie mogę powiedzieć, że wyglądasz bardzo seksownie jako blondynka — przyznał zgodnie z prawdą i swoimi wcześniejszymi przemyśleniami. Jako brunetka również była i podejrzewał, że nawet we włosach w kolorze marchewki byłaby piękna, ale o tym wszystkim jej powie w stosownym czasie. Na przykład jak się przefarbuje na marchewkowy kolor. Składanie takich deklaracji teraz mogłoby wykraczać poza ramy tej luźnej relacji i wkraczać w niebezpiecznie romantyczne zapewnienia.
Albo możesz częściej wpadać w odwiedziny. Do Blue, rzecz jasna — zaproponował alternatywną opcję. Ukraść by jej nie dał, ale podzielić się mógł. Nie miał z tym najmniejszego problemu. Wręcz przeciwnie. — Bardzo mnie to cieszy — powiedział z uśmiechem i ściągnął obydwie liny cumownicze z kei, a potem odepchnął ich nogą od niej i odpalił silnik. Po tych czynnościach wszedł do części łodzi, w której znajdował się ster i ława, na której mogły usiąść z Blue. — Myślałaś o psie? — zagadnął ją, kiedy odpływali w stronę oceanu. Skoro się zadomawiała w Lorne Bay i ewidentnie lubiła psiaki to przygarnięcie jakiegoś czworonoga nie byłoby aż tak szalonym pomysłem. Może trochę zamieszania do jej życia by wprowadziło, bo jednak zwierzę wymagało pewnych poświęceń i zmian w codzienności, ale może czuła się na to gotowa?

salma l. hemmings
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
To było całkiem sensowne postanowienie w życiu. Jej zawsze wydawało się, że jest w to całkiem niezła, ale niejednokrotnie nachodziły ją wątpliwości, gdy focusowała się bardzo na jakimś temacie. Ale ostatecznie dochodziła do wniosku, że tyle razy w życiu skręcała z tej głównej ścieżki do celu w jakieś poboczne, że chyba nie było z nią tak źle. Zbierała doświadczenia i wspomnienia, potrafiąc na ich rzecz odsunąć w czasie dotarcie do celu, którego chyba nawet przez długi czas za bardzo nie miała. Teraz sprawy wyglądały zupełnie inaczej i chyba ona akurat musiała trochę nauczyć się tego, aby rzeczywiście dążyć do czegoś konkretnego, a nie żyć w takim zupełnym rozgardiaszu. Chociaż chyba nie najgorzej jej to wychodziło. I miała wrażenie, że trzyma ją tu coraz więcej. Co było miłym uczuciem, ale jednocześnie czasami ją to przerażało, bo teraz nie było perspektywy ucieczki, aby się uporać z czymś, co bała się, że ją przerośnie. I złamie jej serce, na przykład. A to już brzmiało jak coś, z czym nie chciałą musieć sobie radzić.
Na razie na szczęście nie musiała i była nawet przekonana, że wcale nie będzie musiała, bo po prostu zachowa to dla siebie. Albo nawet nie dla siebie, bo aktualnie całkiem nieźle sobie radziła z oszukiwaniem również samej siebie. Było to jednak od samego początku dość naiwne, bo jak mogła mieć nadzieję, że coś, czego nawet nie zakończyła i nie próbowała sensownie zamknąć, nie zacznie na nowo odżywać? Ludzie potrafili wierzyć w straszne głupoty i podchodzić do życia i swojej siły w wielu kwestiach bardzo idealistycznie, wierząc głupio, że uda im się zarządzać nawet uczuciami, a nie tylko emocjami. Chociaż i tym drugim często było trudno.
To szmat czasu — przyznała, bo dla niej cztery lata jeszcze jakiś czas temu oznaczały pewnie odwiedzenie z co najmniej dziesięciu różnych miejsc na świecie. — Ale wygląda na bardzo poukładaną damę, gratulacje — to się nigdy nie działo samo i wymagało sporo zaangażowania ze strony właściciela, więc należały mu się wyrazy uznania.
Dziękuję — uśmiechnęła się do niego uroczo na ten bardzo przyjemny komplement. — Chociaż mam nadzieję, że to nie włosy, to ja — słowa zostały wypowiedziane w sposób żartobliwy i nieco teatralnie kokieteryjny, bo jednak z całą pewnością siebie, Salma raczej nie była na tyle próżna, aby mówić takie słowa bez zażenowania zupełnie poważnie. — Ostatnim razem gdy postanowiłam zostać blondynką trwało to chyba trzy miesiące, więc możliwe, że tym razem będzie podobnie — wyjaśniła, skąd brały się jej nadzieje. Wtedy jeszcze miała swoje długie warkocze i chociaż decyzja była nawet bardziej przemyślana niż teraz, to i tak szybko jej się ta zmiana opatrzyła i znudziła.
Och to na pewno, Blue już mnie zaprosiła na czwartkowe herbatki, niedzielne ploteczki i coś tam jeszcze, dogrywamy grafiki — poinformowała go co najmniej tak, jakby ich asystentki ustalały resztę harmonogramu tych spotkań. — Ale nie martw się, namówiłam ją, żebyś też był mile widziany na tych spotkaniach — tak naprawdę był tam całkiem niezbędny, nie tylko z tych oczywistych przyczyn jak to, że Blue nie dokładała się nawet do opłat.
Mhmm, jest to na mojej liście planów do realizacji — przyznała zgodnie z prawdą. — Ale chcę mieć na to więcej czasu, więc na razie rozsądnie się wstrzymałam — nie chciała brać psa po to, żeby siedział sam w domu albo u niej w pracy, a ona nie miałaby czasu się nim porządnie zająć. — Także na razie jestem tylko psią ciotką, gdy Freddie podrzuca mi swojego zwierzaka pod opiekę — tak było, uratowała go nawet przed spłonięciem żywcem, skoro był u niej podczas pożaru. Superbohaterka. — Chociaż on jest buldogiem francuskim, to trochę oszukany pies — nie, żeby to sprawiało, że go nie kochała.
Jak minął Twój początek roku? — zapytała, wracając do niego zaciekawionym spojrzeniem.

aldred reddington
właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
losing our cool so slowly, it would feel so good to steal some time.
it would feel so good to make you mine.
To prawda, warto było mieć jednak jakiś cel, do którego się dążyło. On też go nie miał przez wiele lat, żyjąc swoim spokojnym, luźnym życiem. Miał pracę, którą lubił, rozsądne ilości pieniędzy by móc spełniać część ze swoich marzeń, ale nie wszystkie. Brakowało mu trochę może kogoś, z kim mógłby to życie dzielić, poza bratem i psem, ale nie był to element układanki, którego brak był dla niego mocno dotkliwy. Inne rzeczy mogły to zastąpić. Natomiast teraz, gdy miał bardzo konkretny cel przed sobą, widział jaki wpływ miało to na jego codzienne życie, postrzeganie wielu spraw i poukładanie sobie na nowo priorytetów. Nie było mu z tym źle, było to po prostu zupełnie inne od tego, co wcześniej znał i wciąż się do tego przyzwyczajał. Ale na razie całkiem mu się to podobało. Chciał jedynie nie stracić zupełnie tej osoby, którą był wcześniej i nie zapomnieć o tym by właśnie małymi rzeczami się cieszyć.
Czy jakaś jego część chciała dopasować się do tego by Salma mogła stać się tym puzzlem, za którym czasem tęsknił? Tak, ale na razie dawał radę przekonywać samego siebie, że jest inaczej. Nie potrzebował na tym etapie ogarniania swojej nowej egzystencji dodawać czegoś zupełnie nowego do tej mieszanki, nad którą jeszcze nie panował tylko dlatego, że tego chciał. Z drugiej strony nie mógł też zaoferować kobiecie na tym etapie za dużo, bo na pierwszym miejscu znajdował się bar, który starał się utrzymać na powierzchni, bo o rozwijaniu go nie mogło być jeszcze mowy. A był jedną z tych osób, które uważały, że jeśli nie można komuś poświęcić dużo uwagi i oddać mu części siebie, nie warto było nawet poruszać tego tematu. To co mieli było niezobowiązujące, wygodne i pozwalało im oddawać tylko tyle swojego czasu i zaangażowania ile chcieli i mogli.
Dzięki, ale niewiele w tym mojej zasługi. Jest po prostu aniołem, a ja dbałem tylko o to, żeby jej nie zepsuć — stwierdził z uśmiechem, spoglądając na suczkę z rozczuleniem. Po tym, co usłyszał od innych właścicieli psów, był pewien, że trafił na wspaniałego psa i wychowanie jej nie sprawiło mu aż tak wielu problemów, jak niektórym.
To Ty — zapewnił ją i pokiwał głową kilkukrotnie dla podkreślenia tych słów, żeby Salma nie miała żadnych wątpliwości w tej kwestii. Może jednak powinien był powiedzieć to, co mu przyszło do głowy, ale teraz było już za późno. — Nie mogę się w takim razie doczekać czym zaskoczysz świat przy następnej zmianie — przyznał szczerze. Był pewien, że w każdej odsłonie będzie się prezentować zjawiskowo. Wnętrze się liczyło najbardziej, oczywiście, ale z powierzchownego punktu widzenia Sal była równie piękna jak w środku.
A ja mogę czasem wpaść? Na czwartkowe herbatki, ploteczki mogą być tylko dla Was — wprosił się nieśmiało. Zaśmiał się, gdy zapewniła go, że może wpadać do nich kiedy chce. — W takim razie byłbym wdzięczny za wygospodarowanie odrobiny czasu tylko dla mnie w Twoim grafiku — dodał, spoglądając na nią z figlarnym uśmiechem na ustach. Do kalendarza Blue był już wpisany, często i gęsto, więc się musiał się tam dopisywać specjalnie.
Podziwiam ten rozsądek. Pies pochłania znacznie więcej czasu i uwagi niż myślisz, szczególnie na początku — zgodził się z nią i dołożył co nieco ze swojego doświadczenia. Kiedy definitywnie mówił już o chęci posiadania psa, był przekonany, że wie z czym się to będzie wiązać i że był gotowy na ten krok. Okazało się, że nieważne co sobie sądził i zakładał w głowie, nie miał do końca racji. Było to o wiele większe wyzwanie, ale absolutnie nie żałował, że się go podjął, bo kochał swoją nakrapianą suczkę całym sercem. — To pierwszy krok, całkiem spory — powiedział z uznaniem. Branie do domu psa, nawet na kilka godzin lub dni to już było coś, co mogło pomóc człowiekowi się przygotować na posiadanie własnego czworonoga. — No, taki pies w wersji light — kiwnął głową, bo zgadzał się z jej poglądem na sytuację. Buldogi francuskie, mopsy i kilka innych małych ras to tak nie do końca były psy, bo niektóre nawet się nie zachowywały jak inne psiaki.
Pracowicie, szczególnie, że była wielka impreza w Sylwestra w The Woolshed i do dzisiaj znajdujemy jeszcze rzeczy, których nie udało nam się posprzątać — odpowiedział jej i podrapał się zakłopotany po głowie. Nie przyszło mu do głowy zaprosić ją na to wydarzenie, ale też nie zapraszał żadnego znajomego, bo miał tyle roboty wtedy, że nie miałby nawet sekundy, którą mógłby poświęcić komukolwiek, kto nie był jego klientem. — Ale już się uspokaja, większość ludzi próbuje po nowym roku zachowywać się zdrowiej i porządniej — dorzucił po chwili. — Co pewnie dla Ciebie oznacza więcej pracy/ — stwierdził i spojrzał na nią pytająco.

salma l. hemmings
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Inne w wielu przypadkach było automatycznie brane przez ludzi za gorsze. Dla niej inne zawsze było ciekawe i ekscytujące, budzące ten przyjemny dreszcz podniecenia, że odkryje się zupełnie nowy kierunek i pozna zupełnie inne życie. To właśnie między innymi to pchało ją do tych wszystkich podróży przez lata. To i być może ucieczka przed tym, że przez większość czasu była tak skupiona na tym, żeby udawać, że chce czegoś, czego wcale nie chce, że gdy już się przyznała na głos, jaka jest prawda, odkryła dość boleśnie, że tak naprawdę nie wie, co dalej. I czego tak naprawdę chce sama dla siebie, a nie dlatego, że ktoś miał wobec niej oczekiwania. Gdy one nagle zniknęły — okupione pewnym poświęceniem i trudem — okazało się, że sama nie potrafi stwierdzić, jak do końca powinna żyć, aby być szczęśliwa. Nie pozostawało jej więc nic innego, jak tego poszukać.
Czy powrót do Lorne miał być tym, czego rzeczywiście chciała? Nadal nie miała stuprocentowej pewności. Odnosiła wrażenie, że wciąż brakowało jej kilku elementów układanki, a część tych, które już znalazła, nadal nie zostały dopasowane do reszty obrazka. Ale dawała sobie czas i daleka była od chęci ucieczki stąd gdzieś dalej. Nawet jeśli nie wszystko było tak, jak być powinno (nie mylić z idealnie, bo nie należała do osób, które oczekiwały idylli od życia i braku wyzwań), to i tak było jej dobrze, więc nie chciała porzucać ani swojej pracy, ani swoich przyjaciół i rodziny. Ani Reda, bo sama nie wiedziała, do jakiej kategorii powinna go zaliczać. I wolała się nie zastanawiać zbyt intensywnie, bo — podobnie jak on — nie bardzo była w stanie cokolwiek mu aktualnie zaoferować. Poza sobą i ograniczonym mocno czasem przez zobowiązania, których się podjęła.
Nie bądź taki skromny, nie zepsucie psa to wcale nie taka prosta sprawa — stwierdziła z przekonaniem, które było poparte nikłym doświadczeniem, ale logika podpowiadała jej, że miała dużo racji. W końcu ludzkie potrzeby, pragnienia i lęki różnią się od tych psich. Łatwo więc przegapić pewne znaki czy podjąć nie do końca odpowiednie decyzje, które w przypadku czworonogów przyniosłyby nieoczekiwane skutki — wręcz odwrotne do tych zamierzonych. — Także musisz przyjąć gratulacje i zacząć spisywać ważne wskazówki, żeby być gotowym, gdy przyjdę do Ciebie po porady — poinformowała go poważnie, uśmiechając się jednak delikatnie. Chociaż i tak nie zamierzała przyjmować sprzeciwu, każdy psi rodzic, który dbał o swojego futrzaka zasługiwał na uznanie.
To bardzo ważne potwierdzenie — stwierdziła, uśmiechając się do niego figlarnie, chociaż była to prawda. Były to całkiem miłe i istotne dla niej słowa z jego strony, które bardzo przyjemnie łechtalī jej ego. Zdecydowanie bardziej niż w przypadku wypowiedzenia ich przez kogoś innego. Co prawda wątpiła, aby kolejna zmiana miała być jakaś spektakularna, ale kto wie. Może jednak sama siebie zaskoczy?
Jak najbardziej jest to możliwe do zrealizowania — zapewniła go bardzo profesjonalnym tonem, jakby co najmniej umawiali spotkanie biznesowe, bo byli ważnymi ludźmi na ważnych stanowiskach i nie siedzieli teraz na łodzi, płynąc na wyspę, tylko na spotkaniu w garsonkach i garniturach. Fujka, Salama chyba nigdy nie miała na sobie garsonki. A jakby zdarzyło się, że kiedyś będzie z jakiegoś powodu miała, to tym bardziej chętnie pozwoli mu ją z siebie ściągnąć.
Nie jest to proste, gdy widzę te wszystkie słodkie pyszczki, które szukają domu i miłości — czy czasami wzruszała się, gdy widziała psiaki do adopcji, które ktoś gdzieś porzucił pośrodku niczego na pewną śmierć, ale ktoś na szczęście je uratował? Owszem. Ale jednak uznała, że nie będzie się w tym momencie chwalić takimi rzeczami. Zamiast tego spojrzała z rozczuleniem na Blue, która położyła jej głowę na kolanach, aby ją dalej miziała. Co też oczywiście uczyniła, słuchając jednocześnie dalej Reda. — Jestem w to całkiem niezła, więc jakbyś potrzebował opiekunki dla tej wspaniałej istoty, to polecam swoje usługi — zapewniła go. — Obiecuję ją oddać — zapewniła jeszcze, bo chyba wypadało, skoro chwilę temu straszyła go jej kradzieżą.
Rozumiem, to brzmi jak intensywny start — pokiwała głową. — Jestem prawie pewna, że pożałuję tego pytania, ale nie od dziś wiem, że ciekawość mnie kiedyś zgubi… Co najdziwniejszego znaleźliście podczas sprzątania porzuconego przez klientów? — była to jedna z tych rzeczy, które pojawiały się na chwilę w głowie. Większość ludzi puszczała je wolno, ale Salma raczej lubiła je łapać i wypowiadać na głos.
Niestety to prawda. Gdyby się to wiązało tylko z nowymi osobami, które chcą podejść do sprawy rozsądnie i zapisać się na zajęcia oraz skorzystać z pomocy, to byłoby super — nie narzekałaby na to, naprawdę. — Ale w tym okresie jest najwięcej tych, którzy chcą zacząć od razu na pełnych obrotach i wiedzą lepiej, więc nie potrzebują pomocy. Do czasu aż nie skończą z kontuzją — nie wzdychała już nawet nad tą kwestią, ale jednak głupota ludzka i upór oraz przeświadczenie o swojej mądrości nie miały granic.

aldred reddington
właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
losing our cool so slowly, it would feel so good to steal some time.
it would feel so good to make you mine.
Lepiej było szukać i błądzić niż utknąć w czymś, co człowiekowi nie odpowiadało. W trakcie tych poszukiwań może i nie od razu udawało się znaleźć cel, ale przynajmniej człowiek się dużo dowiadywał — co lubił, czego nie, gdzie znajdowały się jego granice, jak reagował na różnorodne okoliczności i całej masy innych rzeczy. Nie chcąc nic zmieniać i pozostając uparcie w jednym miejscu, czy to ze strachu, czy też z uwagi na inne czynniki, można było wiele okazji przegapić.
Czas był bardzo potrzebny aby poukładać sobie egzystencję po dużej zmianie. A porzucenie dotychczasowego stylu życia na rzecz czegoś zupełnie odwrotnego zdecydowanie można było określić mianem dużej zmiany. Namawiałby ją by dała go sobie więcej, gdyby wyraziła wątpliwości co do pozostawania w Lorne. Po części z bardzo samolubnych powodów. Choć jej pojawienie się było niespodziewane, stanowiło jedną z najlepszych niespodzianek w długim czasie.
Okej, w takim razie po prostu dziękuję za słowa uznania — powiedział, bo rzeczywiście miała rację. Po prostu sam tego tak nie postrzegał. Na przestrzeni lat zdążył zapomnieć jak trudne były początki i jak wiele razy wydawało mu się, że nie podoła i popsuje Blue. Teraz wspominał przede wszystkim miłe chwile, choć oczywiście mówił każdemu kto zapytał, że to ogromna odpowiedzialność i cała masa pracy. — Będę Ci dyktował podręczny przewodnik po psie według mnie — zaśmiał się, ale był oczywiście gotowy to zrobić, jeśli by go poprosiła. Nawet spisać samodzielnie.
Uśmiechnął się do niej, kiedy oznajmiła, że da się załatwić wspólne herbatki z Blue. Mogły być w garsonkach i garniturach. Salma by wyglądała bardzo seksownie w takiej dobrze skrojonej. Tak, że bardzo chętnie by ją z niej ściągał po tym jak by już się napodziwiał.
Nie jest — zgodził się. — Gdyby na tej łodzi było więcej miejsca to Blue by się doczekała rodzeństwa — stwierdził zgodnie z tym nad czym wielokrotnie się zastanawiał. Jednak nie był w stanie z czystym sumieniem wziąć drugiego psa na taką małą przestrzeń, jaką zamieszkiwał. Finanse były drugim powodem, ale nie aż tak ważnym jak fakt, że nie byłby w stanie zapewnić drugiemu zwierzęciu odpowiednich warunków, a i jego suczka by na tym cierpiała. — Coś czuję, że ona — zaczął i wskazał palcem psa. — Będzie mnie sama do tego namawiać — dokończył z uśmiechem. Przylepiła się do kobiety uradowana, że ktoś inny poświęca jej tyle uwagi, drapie ją i głaszcze. — Mówisz tak, bo wiem gdzie Was znaleźć jakbyś jednak nie chciała oddawać? — zapytał żartobliwe i zerknął na nią podejrzliwie przez ramię. Wiedział jednak, że kobieta nie była z tych co kradną psy. No chyba że ktoś zaniedbywałby mocno swojego psa. W takim przypadku widział oczami wyobraźni jak takiego czworonoga zabiera od właściciela i nie planuje go oddać, tylko zapewnić mu lepsze życie. Szanowałby to w pełni i prowadził samochód ucieczkowy jakby go poprosiła.
Pożałujesz — zapewnił ją z cichym parsknięciem. Wzdrygnął się też lekko na wspomnienie tego,co sprzątali w toalecie, ale z pewnością nie była to najdziwniejsza rzecz, jaką znaleźli. — Pamiętasz międzynarodowy skandal sprzątaczy sal kinowych po premierze “50 twarzy Greya”? — zapytał, nawiązując do czegoś, co obiło się wówczas o jego uszy i na zawsze z nim zostało. Może było to niszowe i Salma nie będzie miała pojęcia o co chodziło, a tylko on to zinternalizował i wciąż czasem miał koszmary na ten temat, ale najwyżej zaraz się tego dowie. — To zamiast ogórka był ogromny bakłażan — skrzywił się. Chciał zapomnieć, ale najwyraźniej nie było mu to dane.
I nie zniechęcą się na tyle by już nie wracać? — podsunął jeszcze dalszą część prawdopodobnego scenariusza w takich wypadkach. Nie było to zachęcające z jej perspektywy z pewnością i nie wiązało się ze stałym wzrostem przychodów, tylko chwilowym zastrzykiem pieniędzy, którym oczywiście nikt nie gardził, ale nie o to przecież chodziło. — Szkoda, ale oboje wiemy, że ludzie i rozsądne podejście nie idą w parze tak często jak powinny — stwierdził w formie żartu. Swoje lata na karku już mieli. Sporo doświadczeń również i nawet jeśli prowadzili zupełnie inne życia to pewne wnioski pozostawały wspólne. Nie wszyscy, którzy chodzili po Ziemi mieli wystarczająco dużo w głowie. Niektórzy mieli stanowczo za mało.
Widać już wyspę na horyzoncie — poinformował ją po chwili i zmrużył lekko oczy by lepiej dostrzec linię brzegową. — Co powiesz na zaczęcie od spaceru, żeby Blue się mogła wybiegać i wybawić, a my odkryć wyspę? — zaproponował luźno. Nie mieli żadnych konkretnych planów poza tym, że chcieli sobie wspólnie przypomnieć jak Gahdun wyglądało i co tam było do oglądania i robienia.

salma l. hemmings
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Zdecydowanie, w tej kwestii ich podejście mocno się pokrywało. Odkrywanie siebie, swoich potrzeb i preferencji było chyba nawet bardziej ekscytujące niż odkrywanie świata i innych ludzi. Chyba, że byli to wyjątkowi ludzie, nie tacy zupełnie przypadkowi, pojawiający się na chwilę w życiu, aby zaraz z niego zniknąć, pozostawiając być może mniejszy lub większy ślad, ale jednak zostając łatwo zastąpieni kimś innym na obrazku. Odkrywanie tych osób, które zostawały na dłużej dlatego, że się tego chciało, to już zupełnie inna bajka. Przyjemniejsza, ciekawsza i bardziej ekscytująca, nawet jeśli nie zawsze w ten intensywny, pchający mocno do przodu sposób, co zresztą często okazywało się plusem, pozwalającym jeszcze bardziej podsycić zainteresowanie i zwiększyć satysfakcję z kolejnych odkrytych elementów. Przynajmniej dla niej tak to działało. Czasami. Na przykład z nim. Co było jednym z powodów (dość istotnym, chociaż oszukiwanie się, że wcale nie aż tak istotnym wychodziło jej nadal świetnie), dla których jak na razie nikt nie musiał namawiać jej do zostania w Lorne. Nawet jeśli nie była w stanie aktualnie stwierdzić, że spędzi tu na pewno najbliższe pięć lat, to jednak w tej najbliższej przyszłości nigdzie się nie wybierała. Nadal przecież miała dużo do odkrycia i do spróbowania.
Uśmiechnęła się ładnie, gdy przyjął komplement. Mogła do tej pory nie mieć psa i czasami żartować sobie, że wychowała w swoim życiu tylko Freda (to znaczy: było w tym sporo prawdy, bez niej na pewno nie wyszedłby na ludzi i byłby najbardziej irytującym, zadufanym w sobie typem z dobrego domu, który myśli, że jest księciem), ale jednak nie była tą naiwną osobą, która biorąc szczeniaka liczyła tylko na to, że będzie on słodkim i uroczym dodatkiem do życia, który ładnie wygląda na zdjęciach i można nosić go w torebce. W sumie wolała jednak psy, które do żadnej torebki się nie mieściły, zdecydowanie lepiej pasowały do jej aktywnego trybu życia (nie dyskryminując małych psów, oczywiście, bo przecież wiadomo, że istnieją demony i szatany, które są wyjątkiem). — Wspaniale, będę z tego na pewno korzystać — było to w nieco żartobliwym tonie powiedziane, jednak prawda była taka, że ufała mu na tyle, że chętnie skorzysta z jego pomocy, gdy przyjdzie czas. I to zaufanie nie było spowodowane tylko tym, że ewidentnie miał doświadczenie i jego sposoby wyszły na dobre, skoro Blue była takim wspaniałym psem. I nie tylko dlatego, że dla niego byłaby skłonna założyć nawet garsonkę, pod warunkiem, że rzeczywiście pomógłby później jej się z tego uwolnić.
No tak, możliwe że musiałbyś się wtedy stąd wyprowadzić albo przynajmniej spać na podłodze — oczywiście logiczne było całkiem, że on, a nie psy by na tej podłodze wylądował. Są pewne standardy, z którymi nierozsądnie się kłócić.
Wspaniale, dobra dziewczyna — drugą część wypowiedzi powiedziała już oczywiście do psa, głaszcząc ją po raz kolejny, a potem przenosząc spojrzenie na Reda. — Tak, jest to jeden z powodów — zaśmiała się. — Byłoby mi też trochę przykro, gdybym musiała przestać się z Tobą widywać, a mogłoby być to trudne, gdybym ukradła Ci psa — przyznała szczerze i otwarcie, bo dokładnie tak było. Fakt, że nie chciała niczego nazywać i wciskać w jakieś ramy nie oznaczał, że nie była świadoma, że nie chciała go znowu tracić ze swojego życia. I była to miła świadomość, która powodowała przyjemne ciepło gdzieś w środku.
Uniosła lekko brwi, potwierdzając jedynie krótkim mhmm, bo niestety kojarzyła tę kwestię. — Żałuję, bardzo — skrzywiła się, gdy powiedział o tym jakże… Ciekawym znalezisku — Chciałabym umieć sobie wmówić teraz, że to przypadek, bo ktoś po prostu miał w planach parmigianę na noworoczny obiad i zostawił go po prostu w niefortunnym miejscu, ale nie potrafię — niestety nie było to takie proste, zapewne sam o tym wiedział aż za dobrze.
Dokładnie. Przynajmniej aż do kolejnego nowego roku, aby zacząć nowe, zdrowe życie, ale z tymi samymi błędami — tak to mniej więcej wyglądało. Ale czy mogła tak w stu procentach bez wyrzutów sumienia to oceniać, jakby sama nie popełniała takich rzeczy? No pewnie nie do końca.
Myślę, że to propozycja, na którą mogę przystać — uśmiechnęła się szeroko, bo jak najbardziej podobał jej się ten luźny i przyjemny plan, który rzeczywiście chwilę później mogli wcielić w życie, gdy już mieli możliwość zejść na ląd.
To się nazywa entuzjazm — stwierdziła z uśmiechem, odwracając się w jego stronę po dłuższej chwili przyglądania się radosnej Blue, biegającej po brzegu bardzo radośnie. A chwilę później, bardzo pod wpływem chwili i tego przyjemnego, błogiego uczucia szczęścia, które ją w tym momencie ogarnęło, zatrzymała się na chwilę, żeby go pocałować. Bardzo miło i słodko. — To mój entuzjazm — stwierdziła niewinnie, uśmiechając się do niego ponownie i ruszając dalej.

aldred reddington
właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
losing our cool so slowly, it would feel so good to steal some time.
it would feel so good to make you mine.
Zbliżenia z innymi mogły przebiegać w bardzo różny sposób, uzależniony od tak wielu czynników, niekiedy niedostrzeganych na pierwszy rzut oka albo nawet wcale. Czasem chciało się kogoś poznać szybko i na już by prędko odkryć, że pod fascynującą powierzchnią dno znajduje się zaskakująco blisko. Niekoniecznie osoby, ale relacji, jaką można z nią było mieć. Innym razem po szybkim wjeździe w górę kolejką następował zadziwiająco powolny i przyjemny zjazd aż wszystko się wypłaszczało i można było z tego budować trwalszą, bardziej zrównoważoną relację. A w jeszcze innym przypadku zaczynało się powoli i odkrywało drugą osobę stopniowo, bez zachłyśnięć, które mogły doprowadzić do udławienia. Każde doświadczenie poznawania nowej osoby było unikatowe. Redowi sposób, w jaki docierał się na nowo z Salmą zdecydowanie odpowiadał najbardziej. Ale totalnie nad tym panował i nic nie wymykało mu się spod kontroli.
Raczej to pierwsze, jestem za stary na spanie na podłodze — rzucił żartobliwie. Nie planował żadnej przeprowadzki. Ani po to by móc wziąć jeszcze jednego psa pod swoją opiekę, ani z żadnych innych powodów. Na tę chwilę łódź w zupełności mu wystarczała. Lubił nisko kosztową egzystencję, kołysanie, które go kołysało i kompaktowość. Ograniczenia narzucone przez rozmiary łodzi sprawiały, że miał tylko to, czego naprawdę potrzebował. Pozbył się wszystkiego, co nie było niezbędne i zdecydowanie poprawiło to jego komfort życia. Zdawał sobie jednak sprawę, że w przyszłości może chcieć zmienić swoje miejsce zamieszkania. Była to przestrzeń wygodna dla jednego stałego mieszkańca i psa. Wprowadzenie dodatkowych osób (bo o psach już wiadomo) również wiązałaby się z koniecznością przeprowadzki. Albo wprowadzki do kogoś.
W takim razie dobrze, że nie chcesz jej kraść — uznał, chociaż to od samego początku tego tematu nie ulegał wątpliwości. Tak samo jak słowa, których nie wypowiedział, ale oboje zdawali sobie sprawę z tego, że on też lubił się z nią widywać. I nie tylko widywać.
Mhmmm — powtórzył po niej, kiedy przyznała, że żałuje. Nie tak bardzo jak on. — Też bym chciał siebie do tego przekonać — zgodził się z nią. Jakieś inne, dalekie od prawdy i zdecydowanie mniej wprowadzające w stan dyskomfortu, scenariusze też sobie w głowie wymyślał. Na szczęście było to już za nim i ten temat również.
Może będą mądrzejsi o ten jeden? — zasugerował, bo warto było mieć nadzieję w życiu. Nie zawsze i nie w każdym przypadku, ale w tym była dość niegroźna. Błędy rzecz ludzka, każdy je popełniał. I nie zawsze człowiek się na nich uczył.
Niepohamowany — dorzucił od siebie roześmiany. Patrzenie jak Blue wariuje na piasku było prawdziwą przyjemnością, ale bardzo chętnie się od tego oderwał, kiedy Salma postanowiła go pocałować. Nie miał z tym najmniejszego problemu i chętnie objął ją w talii przyciągnąć ją bliżej do siebie. — Oceniam dziesięć na dziesięć — powiedział szczerze i z uśmiechem na ustach. Puścił ją i mogli ruszyć dalej. Akurat na czas, bo pies przybiegł do Reda z patykiem w pysku i zażądał by rzucić. – Hasanie się skończyło, teraz będziemy musieli rzucać aż nabierzemy wrażenia, że nam ręce zaraz odpadną — poinformował kobietę całkowicie poważnym tonem, bo był to temat nie do żartów. Później rzucił patykiem w głąb plaży, a suczka pobiegła po niego sprintem. Minęła go jednak zamiast przynieść patyk i wbiegła prosto do wody, ochlapując ich oboje przy okazji. Zdziwił się nieco i powiódł wzrokiem od psa do Salmy i z powrotem. — Blue, przynieś patyk! — przywołał suczkę, ale ta tylko radośnie podskoczyła w wodzie i szczeknęła z patykiem w pysku, co skończyło się tym, że gałąź jej wypadła, a ona zaczęła do niej płynąć. Spróbował jeszcze kilka razy, ale na nic się to zdało, bo za dobrze się tam bawiła. Szczekała tylko do nich zachęcająco. — Chyba zaprasza nas na kąpiel — zażartował, chociaż tak nie do końca, bo wydawało mu się, że Blue naprawdę chce by do niej dołączyli.

salma l. hemmings
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Ich relacja była zdecydowanie wyjątkowa i chociaż Salma jak na razie nie nazywała tego w żaden konkretny sposób, to i tak doskonale o tej wyjątkowości wiedziała. Być może powinna być ona powodem, dla której powinna się do tego trochę zdystansować, aby nie przepaść za bardzo. Jednak prawda była taka, że nie bardzo miała na to aktualnie ochotę i oszukiwała się bardzo sprawnie, że nad wszystkim panuje i że wszystko jest tak, jak zdawało się, że obydwoje chcieli. Nie brała pod uwagę, że ta lekkość niekoniecznie musi oznaczać to, że i jej uczucia są lekkie i niezobowiązujące, bo odnosiła się przede wszystkim do tego, jak dobrze i swobodnie się przy nim czuła. Trzymała się jednak swojej zasady, że nie warto uciekać w życiu przed tym, co dobre, przyjemne i miłe, a to zdecydowanie takie było. I dopóki nie widziała żadnego zagrożenia, z którym mogłaby sobie nie poradzić w aktualnych warunkach, to nie chciała tego psuć. Jeśli przyjdzie taki moment, to będzie się martwić. Na razie przecież wcale nie było żadnych oznak, aby miało to ich spotkać. Totalnie zero.
Dobrze, że nie jesteś w gronie ludzi, którzy nadal uważają, że to zdrowe — uśmiechnęła się lekko. Ta teoria już dawno została obalona, co nie było niczym zaskakującym, biorąc pod uwagę to, jaki kształt miał ludzki kręgosłup — daleko mu było do idealnie prostej linii, gdy leżało się na plecach. A ludzie i tak dość uparcie trzymali się tych mądrości swoich babć. Przeprowadzka na pewno byłaby rozsądniejsza — jeśli postanowiłby powiększyć liczbę mieszkańców, to na łodzi szybko zrobiłoby się ciasno. Ale dość łatwo było wywnioskować, że takie życie aktualnie mu odpowiadało i nie miał zamiaru zmieniać swojego adresu, więc nawet o to nie pytała.
Mogli na szczęście dość szybko zostawić za sobą myśli o tym, co ktoś mógł robić w sylwestrową noc z dorodnym bakłażanem, traktując za pewne zbyt dosłownie emoji z tym owocem. Wyspa zapewniała piękne widoki i przyjemny spokój oraz beztroskę. Co najmniej, jakby byli na wakacjach w jakimś dalekim miejscu, a nie tylko na chwilowej ucieczce na pobliską wyspę.
Wspaniałe statystyki zbieram — stwierdziła rozbawiona, odsuwając się od niego i przyglądając z jaką radością i niecierpliwością Blue wyczekiwała rzucenia patyka, za którym od razu pognała. — Możemy się zmieniać, wtedy może jakoś przetrwamy — zaproponowała, bo oczywiście mogła się w tej kwestii przydać. Red zdążył się przekonać kilka miesięcy temu, że nie należała do osób najsłabszych. Tym razem mogła wykorzystać tę kwestię w nieco milszy sposób niż łamanie mu nosa, tego zdecydowanie nie chciała powtarzać.
Jeśli postanowiła się popisywać swoją buntowniczą naturą przede mną, to działa — poinformowała go nieco żartobliwym tonem, przenosząc wzrok na mężczyznę z jego psa, który ewidentnie bawił się w najlepsze i jedyne, czego jej brakowało do pełni szczęścia, to chyba towarzystwa. — Jak będzie chciała pierwszy tatuaż i kolczyk w nosie, to będę trzymać ją za łapkę — obiecała mu co najmniej tak, jakby miał się nie martwić o swoje psie dziecko, bo będzie w dobrych rękach. Oczywiście by było, ale nie musiał tak naprawdę obawiać się takiego szaleństwa. Żadnego przekłuwania uszu na ziemniaka ani innych dziwnych rzeczy, które psom do szczęścia nie były potrzebne, więc warto było sobie odpuścić.
Bardzo ładnie i wytrwale zaprasza, więc chyba nie można jej odmówić — nic tak naprawdę ich nie powstrzymywało przed skorzystaniem z tego zaproszenia. W końcu żadne nie spieszyło się nigdzie aktualnie i mieli w planach spędzić trochę czasu na wyspie. Nie musieli od razu robić długiego spaceru, mogli wcisnąć kąpiel przed, skoro Blue miała takie życzenie. Dlatego też Salma postanowiła spełnić tę prośbę i ruszyła w kierunku psa, odwracając się tylko przez ramię, aby sprawdzić, czy Red również się tam kieruje. A gdy już znalazła się w słonej wodzie jakoś do połowy łydki, wyłowiła patyk Blue i rzucić go jej wzdłuż plaży, aby suczka mogła popłynąć za nim, nie opuszczając kąpieli.

aldred reddington
ODPOWIEDZ