projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
001.
Nie była zdecydowana praktycznie do ostatniej chwili, czy pojawi się na urodzinach Carol, czy jednak napisze do niej wiadomość w ostatniej chwili, żeby przeprosić, że jednak nie da rady. Od śmierci mamy rzadko wychodziła z pracowni, a kontakt z ludźmi od czasu pogrzebu ograniczyła do absolutnego minimum, nie mając za bardzo siły na socjalizację i nie była pewna, czy jest gotowa, aby to zmieniać. Poza tym, spotkania w większym gronie z jubilatką były ryzykowne, bo Carol i jej narzeczony byli wspólnymi przyjaciółmi jej i Bookera. To sprawiało, że nad tym szalonym pool party wisiało widmo wpadnięcia na niego. Naiwnie jednak założyła ostatecznie, że przecież gdyby rzeczywiście miał się tam pojawić, to Carol dałaby jej znać, prawda? Miałoby to sens, w końcu się przyjaźniły od kilku lat i kobieta wiedziała, że ich rozstanie nie było najprzyjemniejsze, chociaż Franky nigdy nie wdawała się w szczegóły, czując się chyba za bardzo upokorzona. A skoro teraz miała ciężki okres po śmierci mamy, to tym bardziej liczyła na jakąś taryfę ulgową i okres ochronny przed takimi spotkaniami. Dlatego ostatecznie zapakować prezent, który nadal leżał na stoliku kawowym w salonie, gdy do przyjęcia została godzina, ogarnęła się i pojawiła pod drzwiami odpowiedniego domu. Na szczęście w razie czego miałą całkiem blisko, aby uciec.
Z ulgą przyjęła, że gdy weszła i przywitała się z gospodarzami, kierując się do baru nad basenem, żeby zrobić sobie pierwszego drinka, nie zauważyła nigdzie Bookera. Być może straciła wtedy czujność i dlatego przegapiła jego pojawienie się, a może trzy drinki po kilku miesiącach abstynencji wypite na słońcu sprawiły, że była już wystarczająco mocno wstawiona, aby nie ogarniać, że nagle, gdy robiła sobie drinka numer cztery, mignął jej gdzieś między gośćmi. Musiała zamrugać kilka razy, żeby jednak nie okazało się, że jej się przewidziało. Aż z wrażenia oblała się ginem, który nalewała do swojej szklanki i być może przy okazji przesadziła z jego ilością. Dokończyła jednak robienie drinka, upiła sporego łyka, a potem drugiego w drodze w jego kierunku, zapominając zupełnie o planie ewentualnej ucieczki, jeśli się pojawi, i zatrzymała dopiero tuż przednim.
Dlaczego tu jesteś? — zapytałą oskarżycielskim tonem i nawet dźgnęła go palcem w klatkę piersiową w nieco oskarżycielskim geście, czego jednak szybko pożałowała i odsunęła rękę, a sama zrobiła pół kroku w tył, wyraźnie niezadowolona. Co najmniej, jakby przyszedł do jej domu i robił kanapki, kradnąc jej ser z lodówki, a nie wpadli na siebie (albo ona celowo wpadła na niego, skoro do niego podeszła sama) na imprezie wspólnych znajomych.

booker alderson
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
001.

Świadomość, że to na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za zakończenie związku — które może i nastąpiło rok temu, ale nadal doskwierało mu dość mocno — sprawiała, że w większości wystrzegał się miejsc, w których mógłby natknąć się na Franky. Przez kilka pierwszych miesięcy grzecznie odmawiał na wszystkie zaproszenia proponowane mu przez osoby, które mógłby zaliczyć do grona wspólnych znajomych — bez względu na to, które z nich wprowadziło tę konkretną osobę do ich życia. Nie chciał natykać się na Franky trochę ze względu na tchórzostwo, trochę dla swojego dobra, ale przede wszystkim dla komfortu samej poszkodowanej, która przecież dobitnie dała mu do zrozumienia, że nie szczególnie chce go oglądać.
Rok wystarczył jednak, by zrozumiał, że nie mógł wystrzegać się wszystkich ludzi z szeroko pojętej przyszłości. Skupiony na pracy ignorował wszystkie zaproszenia na tyle skutecznie, że niektórych z nich zdążył nawet odrobinę do siebie zniechęcić. Wiedział przecież, że mimo zrozumienia, nikt nie będzie zabiegał o jego uwagę w nieskończoność. Był to jeden z powodów, dla których zdecydował się wziąć udział w urodzinach Carol — drugim pozostawał fakt, że, jak zakładał, Francesci wcale tak nie będzie. Zwykle, w takich okolicznościach, dostawał wiadomość odnośnie tego, że jego eks dziewczyna także widniała na liście zaproszonych gości, by uniknąć nieprzyjemnych scen, do których nieświadomość mogłaby doprowadzić. Tym razem przyjaciółka nie zająknęła się słowem, pozwalając Bookerowi wierzyć, że nie natknie się na nią na pewno.
I zdaje się, że wierzył w to przez pierwsze trzy kwadranse imprezy. Rozmawiał ze znajomymi, popijając drinka, którego ktoś wcisnął mu wcześniej w ręce, nie spodziewając się wcale zbliżającej się burzy. Kiedy dość niespodziewanie kumpel, z którym chwilę wcześniej rozmawiał, nagle wycofał się z pola widzenia, Alderson nie bardzo rozumiał, jaki był tego powód. Dopiero twarz wściekłej Swanson pozwoliła mu połączyć kropki.
— Hej Franky — zdążył wypowiedzieć, zanim dźgnęła go palcem. Nie miał pojęcia, jak to się stało, że nie zarejestrował wcześniej jej obecności. Nikt też nie uprzedził go, że w tłumie kręciła się także i Franki, chociaż każdy z zebranych tutaj, kto tylko znał tę dwójkę, wiedział, że od roku nie rozmawiali ze sobą. — Myślę, że zadziałało to tak samo jak w twoim przypadku. Dostałem zaproszenie — wyjaśnił. Może odrobinę zbyt bezczelnie, ale nie było na to innej odpowiedzi. Nie szukał jej, nie zamierzał zaczepiać. Gdyby sama się nie pojawiła, to zignorowałby jej istnienie, nawet wtedy, gdy jego wzrok w końcu odszukałby ją w tłumie. Co byłoby godne pochwały, bo Franky na pewno nie wyglądała tak, że można było przesunąć wzrokiem bez większych refleksji. I gdyby szukał okazji do zaczepki, to na pewno nie wybrałby imprezy, na której będzie prezentowała się na tyle pięknie, że rozważyłby danie sobie w gębę samodzielnie za to, że zamiast chwalić się pierścionkiem, rozważała pewnie teraz, czy nie powinna go przypadkiem w tym basenie utopić.

francesca y. swanson
projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Unikanie myślenia o tym, jak potoczył się ich związek, jak bardzo poczuła się upokorzona i zraniona tym, co zrobił, i jak bardzo jej źle, że to wszystko się rozpadło wychodziło jej do tej pory całkiem nieźle. Co prawda nie oznaczało to, że nie myślała o nim w ogóle. Wciskał się do jej głowy na początku regularnie i w bardzo przypadkowych momentach. Gdy przeglądała instagrama i chciała wysłać mu kolejny głupi filmik z psem albo jakiegoś mema, gdy udało jej się zrobić coś, co myślała, że będzie trudne do osiągnięcia i wtedy, gdy próbowała nowego smaku lodów i odkrywała, że są naprawdę wspaniałe, mimo mało przekonującej kombinacji. Teraz zdarzało się to już zdecydowanie rzadziej, ale nadal czasami nawiedzały ją nadal tego typu myśli, za które karciła się mocno. Po śmierci mamy było najtrudniej, bo nawet jeśli od powrotu do Lorne nawiązała sporo znajomości i przyjaźni, to jednak to nie było to samo, co posiadanie jego przy swoim boku w tych dość ciężkich chwilach. Ostatecznie jednak przetrwała. Jakoś, być może mizernie i nie do końca zdrowo sobie z tym radząc, ale dała radę sama. Poradziła sobie z rozstaniem i poradziła sobie z wszystkimi innymi przeszkodami, mając zamiar trzymać się już uparcie podejścia, że lepiej jej w pojedynkę i wcale nikogo nie potrzebuje.
Jego widok w pierwszym momencie sprawił, że absolutnie wszystko to poddała pod wątpliwość. Unikała jak ognia miejsc, które należały do jego miejsc, w których często bywał i był do nich przyzwyczajony, nie chcąc ryzykować, że na siebie wpadną. Przez to, że sama pracowała w garażu przerobionym na pracownię, nie musiała ruszać się daleko do pracy, co znacznie ograniczało to ryzyko dodatkowo, dlatego też tak naprawdę nie rozmawiali i nie widzieli się od rozstania — co było niezłym wyczynem, bo przecież Lorne nie należało do największych. Teraz nie była przygotowana na to, że ta kwestia miała się zmienić. Być może dlatego, zamiast wypić drinka, podejść do kogoś znajomego i zamienić kilka słów, a potem się pożegnać i wyjść, żeby go nie oglądać, postanowiła do niego podejść, chociaż gdy już przed nim stała, to zapomniała jaki był tego cel. Być może dlatego, że go nie było, a może trochę jednak rozpraszało ją to, jak dobrze wyglądał.
Wow, niesamowite — przewróciła oczami, poirytowana na jego bezczelne wyjaśnienie. Nie o to jej chodziło i była pewna, że Booker doskonale o tym wiedział. — Musiałeś je przyjmować? — to pytanie zapewne było bardziej bezczelne niż jego odpowiedź, jednak nie do końca filtrowała już w tym stanie swoje myśli. — Jest tu jakaś inna Twoja była, którą planujesz zaliczyć? — dodała jeszcze, bardzo chamsko i okrutnie. I przez moment nawet pijana Franky wiedziała, że przesadziła, ale był to tylko ułamek sekundy. Zbyt krótki, aby się zreflektowała. Wpatrywała się za to w niego dość intensywnie, przypominając sobie dość boleśnie, jaki był przystojny i czując, jak na samą myśl o tym, że być może rzeczywiście nie wyjdzie z tej imprezy sam, ogarnia ją uczucie, do którego nie miała żadnego prawa i w ogóle nie chciała go czuć: zazdrość. I wcale nie o to, że on zaliczy, a ona nie. Tylko o niego, co było jeszcze bardziej frustrujące.

booker alderson
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
Łatwiej było nie myśleć o tym, gdy jej nie widział. Próbował przez rok ograniczyć szanse spotkania jej do wygodnego minimum. Zarówno przez lęk przed konfrontacją, jak i własną wygodę. Wiedział, że spieprzył sprawę tak spektakularnie, że ciężko było mu w ogóle współczuć — on sam uważał, że zasłużył na wszystkie brzydkie słowa, które pewnie dopisywała do jego imienia. Nie zamierzał jednak wystawiać się na pogardę z jej strony głównie przez wzgląd na Franky. Nie zasłużyła, by się dodatkowo frustrować z powodu tego, że kręcił się w okolicy, więc — co było cholernie trudne w tak małym Lorne Bay — naprawdę próbował zmniejszać okazje na spotkania do minimum. Tak długo, jak nie doszedł do wniosku, że już po prostu nie może. I być może było to spotkanie jedno z wielu, przypominające jednocześnie, że ten krok do przodu, którym się wygodnie mamił, wcale tak wiele wspólnego z prawdą nie miał. Łatwo było przecież oszukiwać się, że zapomniał o niej już prawie całkowicie, gdy nie miał jej przed oczami i nie pamiętał wcale zapachu ulubionych perfum, tego jak cholernie piękna była i jak marszczyła brwi, gdy była niezadowolona.
Wypuścił powietrze z płuc na jej słowa. I chociaż pozostawał świadomy, że zapracował sobie na wszelkie złośliwości, to jednak mimowolnie (i pewnie dlatego, że nie był do końca zaznajomiony z definicją instynktu samozachowawczego) chciał w pierwszej kolejności odpowiedzieć lekką złośliwością. Ugryzł się jednak w język, czekając na jej kolejne słowa. Których doskonale się spodziewał.
— Nie sądziłem, że tutaj będziesz — przyznał uczciwie. Mogła być na niego wkurzona i mogła nie chcieć z nim rozmawiać, ale nie mogła nie zauważyć, że w tej kwestii naprawdę się starał. Przez ostatni rok nie wybierał miejsc, w których mogliby się na siebie przypadkiem natknąć. Może i tym razem brakłoby mu odwagi (lub bezczelności), by się zjawić, gdyby kiedykolwiek imię Franky w zaproszeniu padło. A może nikt już nie pokładał wiary w to, że Alderson opuści psy na dłużej, niż godzinę i dołączy do zabawy, więc nie czuli się w obowiązku, by go odpowiednio ostrzegać. — Naprawdę chcesz robić sceny na urodzinach, Carol? — zapytał, rozglądając się po obecnych, którzy pochłonięci swoimi sprawami nie poświęcali im za dużo uwagi. Szukał jednak wygodnej wymówki, by nie wyciągać tematu jego zdrady, a na pewno nie odpowiadać na jej zaczepkę. Chociaż chciał i czuł, że było to w jakiś pokrętny sposób nie fair. Możliwe jednak, że przemawiała przez niego wzmożona potrzeba ratowania własnego tyłka jedynie, czemu trudno było się dziwić.
— Nie musimy ze sobą rozmawiać po prostu — przypomniał. Nie było to idealne, bo było mnóstwo rzeczy, które mógłby jej przekazać, korzystając w okazji, że na siebie wpadli. Nie było to jednak miejsce na poważne rozmowy, ani czas. Ani nawet okoliczności, bo wygodnie, zamiast o nią walczyć, postanowił dać jej spokój, o który wyraźnie poprosiła.

projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Nie raz i nie dwa zastanawiała się, jakby się poczuła, gdyby w końcu jednak na siebie wpadli. Jak powinna się zachować, co powinna powiedzieć, gdy dojdzie do jakiejś konfrontacji między nimi. W swoich hipotetycznych rozważaniach oczywiście była wyważona i zdystansowana. Zachowywała dumę i resztki godności, która chyba i tak na nic się by nie zdała, poza podniesieniem jej własnej samooceny — dla niego przecież nie miało to znaczenia, skoro posunął się do zdrady, depcząc jej ego i poczucie własnej wartości. W praktyce jednak, jak widać na załączonym obrazku, gówno z tego wyszło. Być może następnego dnia będzie mogła zrzucić to na to, że była pijana, ale prawda była taka, że alkohol, który oczywiście odgrywał tutaj sporą rolę, nie był głównym powodem, dla którego była złośliwa i postanowiła do niego podejść. Jakaś część niej chciała z nim porozmawiać, zapytać co u niego i dowiedzieć się, jak czują się psy i czy wszystko z nimi okej. Ale druga była nadal zraniona, a przecież wiadomo, że najlepszą ochroną złamanego serca jest atak, prawda? Nie miała pojęcia, gdzie to słyszała, ale gdzieś na pewno. Być może tylko w swojej durnej głowie, przez którą teraz przepływały setki różnych myśli, poplątanych i chaotycznych.
Ja miałam nadzieję, że Ciebie tu nie będzie — stwierdziła nieco gorzko, zaciskając na moment usta w wąską linię. Yło to niezbyt miłe, ale też nie ma co się oszukiwać: nie było to kłamstwo. Nie chciała na niego wpaść. Nie chciała go widzieć. Być może dlatego, że nadal nie umiała mu wybaczyć, a może jednak bardziej przez to, że wiedziała, że obudzi to w niej bardzo dużo uczuć, z którymi do tej pory sobie nie poradziła, bo po prostu zamknęła je gdzieś w środku, ignorując ich istnienie. A może jeszcze z jakiegoś innego powodu, ale była pewna, że nie będzie to miłe spotkanie. — Przysięgam, że gdyby w tej szklance nie było alkoholu, którego w tym momencie bardzo potrzebuję, to wylałabym Ci jej zawartość na głowę, mając absolutnie gdzieś, że robię sceny — powiedziała bardzo oschle, starając się trzymać nerwy na wodzy. — Ale wtedy rzeczywiście bym je robiła i nie mijał byś się z prawdą — dodała cierpko, biorąc dwa duże łyki ze swojej szklanki. I gdyby spojrzeniem można byłoby zrobić człowiekowi krzywdę fizyczną, to zapewne Booker by w tym momencie mocno cierpiał. — Czy ty masz coś takiego, jak instynkt samozachowawczy? — zapytała jeszcze, unosząc obie brwi. Każdy chyba wiedział, że mówienie w takich momentach drugiej stronie coś o tym, czy na pewno chce robić sceny, było strzałem w kolano.
Masz rację, nie musimy — przytaknęła, prostując się. Pokiwała delikatnie głową, jakby na potwierdzenie swoich słów. — Możesz… — tu skrzywiła się dość teatralnie, jakby wypowiedzenie kolejnych słów sprawiało jej jakiś fizyczny ból. — ...nawet bawić się dobrze, byle z daleka ode mnie — stwierdziła uśmiechając się do niego sztucznie. — Ja upiję się z daleka od Ciebie — dodała i po prostu go minęła, aby przestać z nim rozmawiać. Zamiast tego dokończyła drinka i zrobiła sobie następnego, łapiąc przepraszające spojrzenie Carol, na które pokręciła tylko głową, a potem zaczęła wdrażać swój plan w życie, rozmawiając z jakimiś ludźmi, których chyba ledwo kojarzyła, więc bez najmniejszych oporów zostawiła ich, gdy jej drink zaczął się kończyć i planowała zrobić sobie następnego, chociaż chyba zdecydowanie już nie powinna.
Znowu Ty? — mruknęła poirytowana, gdy spotkała Bookera przy stole z alkoholem. Jeszcze zgagi dostanie przez niego.

booker alderson
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
Nierozmawianie z nią byłoby trudne i prawie niewykonalne. Resztki rozsądku, którego o posiadanie ciężko było go posądzać, wiedząc, że zdradził kobietę, której zamierzał się oświadczyć, podpowiadały mu jednak, że w razie czego najlepiej byłoby trzymać się na dystans. Na pewno nie dlatego, że niewiele miał do dodania, bo akurat w tej kwestii wszystko wyglądało inaczej. Istniało sporo rzeczy, o których powinien wspomnieć, wyjaśnić i za które przeprosić. Może i nie mógł mieć nadziei, że cokolwiek to naprawi, ale nie znaczyło to wcale, że nie zasługiwała na kolejne przeprosiny i szczere słowa skruchy. Wzięty z zaskoczenia okazał się nieco tchórzem, zastawiającym się niezbyt korzystnymi okolicznościami na to, by ucinać rozmowę — nie przyznając na głos wcale tego, że chciałby dużo słów powiedzieć. Po których ona i tak (co było całkiem uzasadnione) na pewno zdeptałaby jego męskie ego tak, jak to on zrobił z jej. I niby Booker chciał być porządnym i lepszym facetem, ale w bardzo zachowawczy sposób, zrzucając to na nieprzygotowanie — jak gdyby wcale nie analizował ich potencjalnego spotkania w głowie przynajmniej stukrotnie.
Nawet powieka mu nie drgnęła na jego słowa. Pozostał niewzruszony, przeglądając się jej uważnie, wiedząc doskonale, że nie kłamała. Prawdopodobnie gdyby mogła, pozbyłaby się go i z samego miasteczka. Booker nigdy jednak nie rozważał ucieczki, zamierzając — chociaż niezbyt odważnie jak się okazuje — ze skutkami swojej decyzji żyć. A z tego, że stąpał po kruchym lodzie, zdał sobie sprawę, dopiero gdy usłyszał jej kolejne słowa.
— Jeśli ma ci być lepiej, Franky to śmiało. Przez ostatni rok robiłem wszystko, żebyśmy na siebie nie wpadali, ale to też moi przyjaciele, więc to pewnie pierwsze spotkań z wielu — przyznał. Miotał się pomiędzy chęcią zejścia jej z drogi, postawieniem minimalnie na swoim, a próbą znalezienia złotego środka. I chociaż wszystkie te trzy rzeczy rzekomo miał na uwadze, gdy wygłaszał kolejne słowa, to ciężko było uznać, że cokolwiek z tego przyniosło jakiś skutek. Wręcz przeciwnie.
— A co mam powiedzieć? Mógłbym cię przeprosić po raz kolejny, ale czy to rozwścieczyłoby cię mniej? — zapytał odrobinę bezczelnie. Może i powinien się żałośnie kajać, ale gdyby stał tutaj, prosząc ja o wybaczenie, jej odraza wcale by nie zmalała. Mógłby to robić, ale czy wtedy byłaby łaskawsza? Miał co do tego całkiem poważne wątpliwości jednak!
Odprowadził ją wzrokiem, dopijając chwilę później swojego drinka. Udał się do stolika z alkoholami i przygotował sobie w niedługim czasie jeszcze dwa kolejne, które miały mu pomóc jakoś się po tej krótkiej wymianie zdań podnieść. Nie przyniosły zamierzonego efektu, ale gdy nalewał sobie alkoholu po raz trzeci, u jego boku znowu pojawiła się Franky, sprawiając, że lekko zęby zacisnął. Nieszukanie jej w tłumie było wystarczająco ciężkie, kolejna próba rozmowy mogłaby już całkowicie go wykończyć.
— Tak, to nadal ten sam ja — przyznał, nie wiedząc do końca, jak miał reagować na jej zaczepki. Cierpliwości posiadał całkiem sporo jedynie dlatego, że dostrzegał w sobie realną winę. I dlatego, że była to Franky, która nie zdołałaby raczej powiedzieć niczego, po czym Booker chciałby w głowie odszukać jakikolwiek sposób na to, by ją dodatkowo paskudnie zranić. Zrobił to i tak już wystarczająco spektakularnie.

projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Do tej pory nie miała aż tak okrutnych myśli, jak pozbywanie się go z Lorne — nawet w momentach, gdy było jej najgorzej, gdy jednocześnie była zirytowana, zła, smutna i rozgoryczona, nie układała w swojej głowie niecnych planów morderstwa ze szczególnym okrucieństwem, ani też potencjalnych rozwiązań, jak skutecznie przepędzić go z miasteczka. Teraz — o dziwo — też nie miała w głowie nic okrutnego i niecnego, co chciałby w ramach zemsty zrealizować. W pierwszym momencie, gdy element zaskoczenia mocno zadziałał, jej myśli były raczej mocno oburzające z jej perspektywy, co być może dodatkowo ją zdenerwowało. Tak samo, jak jego słowa, które był na tyle bezczelne, że uważała, że ma pełne prawo się na niego wkurzać. Trudno stwierdzić, czy aby na pewno tak to działało, ale była średnio obiektywna. Nie skomentowała jednak ani tego, że będą się jeszcze widywać zapewne, ani tego, że przeprosiny i tak by ją wkurzyły. W jednym i drugim miał rację i musiała czym prędzej się oddalić, bo w tym momencie zachciało jej się z jakiegoś powodu płakać. Być może powinna uznać to za kolejny znak, że nie powinna więcej pić, ale zamrugała szybko oczami kilkukrotnie, aby wstrzymać te łzy, co zakończyło się sukcesem, więc jednak nie brała tego na poważnie. Bo to na pewno oczy jej się tylko pociły i ją piekły od tego upału. Nie była przecież jakąś miękką bułą, żeby jego słowa zrobił na niej wrażenie. To było dawno temu i niestety, Booker miał rację: będą na siebie wpadać, jeśli żadne z nich nie chciało się dłużej chować i nie planowało zmiany znajomych i przyjaciół. Ona się do tego nie spieszyła i mimo wszystko nie była aż taka paskudna, żeby oczekiwać tego od niego czy żeby stawiać Carol lub komuś innemu spośród ich znajomych jakieś ultimatum. Będzie musiała nauczyć się z tym jakoś żyć, licząc po prostu, że z czasem i gdy będzie lepiej przygotowana, to będzie prościej. Teraz nie było, więc musiała zalać to alkoholem, aby odrobinę ukoić swoje nerwy i smutek.
Szkoda — powiedziała, opierając się o stół jedną ręką i odwracając się tak, aby stanąć do mężczyzny przodem. — Kiedyś byłeś innym ja, które było fajniejsze — przyznała, marszcząc lekko brwi, przyglądając mu się nieco zagubionym wzrokiem. Nie trudno było zauważyć, że alkohol był aktualnie jej głównym przewodnikiem i to nie tylko dlatego, że normalnie na pewno by tego mu nie powiedziała, bo brzmiało to stosunkowo żałośnie i smutno. Ale też dlatego, że zarówno po jej zachowaniu, spojrzeniu i sposobie wypowiadania tych słów można było ocenić, że jest najzwyczajniej w świecie nastukana. I to mocno, chociaż na szczęście tak naprawdę najlepiej znał ją tu on i Carol, zajęta przyjęciem zbyt mocno, aby próbować ją doprowadzić do porządku. Ona sama w przebłyskach świadomości lekko stwierdziła, że to cudownie, bo przecież jak jest pijana, to jutro nic nie będzie pamiętać, a to wspaniała sprawa.
Skoro już masz tę butelkę, to możesz zrobić mi drinka — dodała, podsuwając mu swoją szklankę. Było spore prawdopodobieństwo, że poradzi sobie z tym o wiele lepiej niż ona w tym momencie.
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
Nie oszczędzałby na przeprosinach, gdyby istniała szansa, że to wystarczy. Wiedział jednak, że byłoby to niewiele znaczące, bo tego co zrobił, nie ratowałyby żadne słowa. Bez względu, czy wypowiadane teraz, czy przez ostatnie miesiące. Kiedy dawał jej przestrzeń, widział w tym potencjał na ratunek także dla samego siebie. I chociaż to on był głównym winowajcą, wcale nie zdejmowało to z jego ramion paskudnego ciężaru, doprawionego goryczą, którą czuł na wspomnienie tego, jak wszystko spieprzył. Cierpiał i tęsknił za nią niesamowicie, wiedząc, że gdyby nie sytuacja z Freyą — za która miał wystarczająco przyzwoitości, by nie obwiniać i jej — istniała szansa, że aktualnie byliby po albo chwilę przed ślubem. Jego życie prezentowałoby się o zgoła inaczej, na pewno lepiej, milej i mniej przygnębiająco. Bo chociaż coraz częściej zastanawiał się, czy to nie czas, by spróbować stanąć na nogi, to szczerze wątpił, by faktycznie znalazł siłę na randki i próbę zastępowania jej. Tym bardziej że chwilowo wydawało się to co najmniej niemożliwe.
Nie miał pojęcia, jak będzie to wyglądało później. Po trochu żałował tej rocznej przerwy. Gdyby oswajał się z jej widokiem, pośród znajomych wcześniej, istniała szansa, że poradziłby sobie z tym szybciej. A tak teraz znajdował się w dość początkowym punkcie, nie mając pojęcia, jak do końca się zachować. Czuł się paskudnie po tej chwilowej rozmowie i ze świadomością, że mimowolnie wciąż szukał ją w tłumie ludzi — jakby zamierzał upewnić się, że była pochłonięta rozmową z jedną z koleżanek. Ewentualna zazdrość byłaby wprawdzie żałosna, ale nic nie mógł poradzić, że na myśl o niej, flirtującej z innym typem nad basenem, raczej na pewno by wyszedł.
— Niewiele to znaczy, ale też nie lubię tej wersji siebie — przyznał szczerze, lekko wzruszając ramionami. Wolał Bookera, który nie był skończonym gnojem, który nie zdradzał kobiety, której zamierzał się oświadczyć i na widok którego Franky wcale się nie krzywiła. Nie uważał, by brzmiała żałośnie. Miał całkiem sporą tolerancję na wszystkie paskudne słowa, które mogłaby w jego kierunku użyć, z jednego prostego powodu — zapracował sobie na całą ich masę. Przez ostatni rok nie miała specjalnego okazji, by ich użyć, więc teraz nastąpiła dogodne okazja ku temu, by to nadrobić.
— Gin? — zapytał, znając jej dotychczasowe preferencje. Nie wiedział jednak, czy po zerwaniu nie postanowiła wywrócić swojego życia trochę do góry nogami, porzucając przyzwyczajenia na teraz, że poinformuje go, że od niedawna pija tylko różowe wino. A potem odsunął swój kubek i nalał jej to, czego sobie dokładnie zażyczyła. — Wiem, że spotykanie się ze mną dodatkowo nie jest wysoko na liście twoich przyjemności w wolnym czasie, ale możesz wpaść kiedyś, bo zostawiłaś kilka rzeczy. Jakbyś miała ochotę, możesz zabrać psy na spacer — zaproponował nagle, przerywając ciszę, która na kilka chwil zapadła. Grał trochę kartą, którą wiedział, że może sobie odrobinę jej uwagi zaskarbić. Wiedział przecież, jak bardzo Franky kochała Krakers, Torcika i Sernik, ale nie czuł wyrzutów sumienia z powodu takiej drobnej intrygi — nawet jeśli przyjdzie mu gorączkowo szukać rzeczy, które faktycznie miałby odłożyć do pudełka, jako do oddania Franky.

projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Próby znalezienia kogoś na zastępstwo na szczęście w jej przypadku nie wchodziły w grę. Nie dlatego, że niczym zraniona bohaterka komedii romantycznej uznała, że już nigdy nikogo nie pokocha tak, jak jego — chociaż było to oczywiście możliwe, ale starała się o tym nawet nie myśleć. Po prostu wiedziała, że musi nauczyć się żyć sama i polegać tylko na sobie. Do trzech razy sztuka w tym przypadku zakończyło się trzykrotną porażką, gdy decydowała się zaufać mężczyźnie i pozwolić mu mieć wpływ na swoje życie. Nie miała siły ani ochoty na powtarzanie tego po raz kolejny, bo najzwyczajniej w świecie uważała, że to zbędny bałagan. Po co pakować się w coś, co z góry jest skazane na porażkę? I oczywiście nie wykreślała jakichkolwiek relacji z mężczyznami, bo jednak miała swoje potrzeby i nie oszukiwała się, że zaspokajanie ich samodzielnie jest wystarczającą opcją do końca życia. Ale nie brała pod uwagę absolutnie nic poważnego, co znacząco upraszcza ten temat. Bo nie musiała rozważać, czy jest gotowa na randki, mogła po prostu poderwać jakiegoś nieznajomego gościa w barze. A to jednak było mniej wymagające niż angażowanie się emocjonalne, więc w tym przypadku można było uznać, że sprawy po jej stronie wyglądały prościej. Ale chyba na tym się kończyło, bo cała reszta się zgadzała. Bo chociaż przy rozstaniu i przed chwilą podczas tej krótkiej i zupełnie niespodziewanej wymianie zdań obwiniała jego za to wszystko, to jednak i u niej było poczucie winy, które nie chciało odejść, gdy mimowolnie szukała powodu tego, jak sprawy się potoczyły w sobie. Liczyła, że dała radę się z tym uporać. I z poczuciem winy, i z tęsknotą i ze wszystkimi uczuciami, które jednak okazały się nadal w niej siedzieć, zupełnie niepoukładane, tylko chaotycznie wepchnięte w czarną dziurę, niczym szkolne podręczniki do biurka, gdy przychodził wakacje.
Przeszło jej przez myśl, że może powinna to zrobić. Flirtować bezczelnie z jakimś gościem, którego imienia pewnie by nie zapamiętała, licząc na to, że Booker poczuje się chociaż odrobinę tak gównianie, jak ona. Uznała jednak dość szybko, że to raczej mocno naiwne, bo nie sądziła, aby miało zrobić to na nim wrażenie jakiekolwiek. Nie byli razem od roku, a on i tak wolał wybrać zupełnie inne życie, niż to z nią. Podejrzewała więc, że mimo poczucia winy, że ją skrzywdził — bo raczej zakładała bardziej, że chodziło o to, a nie o to, że spieprzył ich związek — łatwiej było mu pójść dalej. Zapomniałą więc o tym szybko, pochłonięta tym, żeby nie szukać go wzrokiem i jednocześnie przemieszczać się tak, aby na niego nie wpaść i coraz bardziej pijana. I na co te wszystkie starania, skoro teraz patrzyła na jego piękną gębę (i nie tylko, nawet nie próbowała tego w tym stanie ukrywać), stojąc zaraz obok niego? Bez sensu.
To chyba masz gorzej — stwierdziła, wzruszając ramionami, jakby chciała podkreślić, że rzeczywiście i tak niewiele to znaczy.
Gin — przytaknęła. Na szczęście nie spadła na samo dno, aby stać się jedną z tych wyzwolonych kobiet, które uważają, że butelka rose to nie alkohol i można pić ją codziennie, a w ich domu wszędzie można znaleźć zabawne obrazki i gadżety mówiące o tym, że wino to szczęście. Gdyby tak to się potoczyło, to musiałaby go jednak nienawidzić, bo stałaby się typem człowieka, którym dość mocno gardziła.
Zostawiłam? — zdziwiła się nieco, marszcząc brwi, jednak dość szybko zmarszczka między nimi się rozprostowała, a oczy otworzył się nieco szerzej. — Co u nich? — oczywiście pytała o psy, nie o rzeczy.

booker alderson
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
Booker nie wstydziłby się przyznać, że lubił mieć w swoim otoczeniu kogoś, o kogo mógłby — z wzajemnością się troszczyć. I chociaż złamane serce (raz na własne życzenie) było kiepską zabawą — a do tego okazywało się, że wcale czas go tak zgrabnie nie leczył — to i tak wiedział, że chciałby znaleźć kogoś, z kim w końcu sprawy ładnie poukłada. I to nie tak, że lada dzień zacznie szukać kobiety, której na palec będzie mógł wepchnąć pierścionek, który mu w szufladzie zalega aktualnie. Teraz, co może nie brzmiało najłatwiej, potrzebował raczej plastra, który pomoże otrząsnąć mu się z relacji, o której — jak się okazało — wcale nie zapomniał. Najwidoczniej tez nie do końca potrafił zmądrzeć, skoro nie nauczył się, że pospieszne wkładanie, w co popadnie, nie było czymś, na czym dobrze wychodził.
Co i rusz musiał przypominać sobie, że faktycznie minął rok. Kiedy stał tutaj, będąc na tej samej imprezie, co Franky, miał wrażenie, że wcale nie upłynęło aż tyle czasu. Czuł, jakby rozstali się ledwo tydzień wcześniej — bo wszystko nagle było takie żywe, bolesne i głupie. Czuł wściekłość z powodu tego, że był jedyną, odpowiedzialną za to osobą. Chciał oskarżyć o to kogoś więcej, by pozbyć się piekących wyrzutów sumienia i tego paskudnego uczucia, ale nie mógł Patrzył na Franky, czując jedynie tęsknotę za tym, co mieli i mogliby zbudować, gdyby potrafił zachować wierność. Tamta noc nie miała żadnego sensu, ale zdał sobie z tego sprawę dopiero po fakcie, gdy już niewiele można było zrobić. Jedynie przyznać się jej, by nie budować poważnego życia na kłamstwie, które i tak zżerałoby go od środka.
Z tego powodu prawdopodobnie zasłużył na to, by stojąc kilka metrów od niego, flirtowała w najlepsze z mężczyzną, który byłby nią zainteresowany. Zachowując pozostałości rozsądku i dumy, musiałby się zwyczajnie ulotnić wtedy. A tak, jakimś dziwnym zrządzeniem los, pojawiła się u jego boku znowu, sprawiając, że Booker zmrużył lekko oczy, gdy powoli pokiwał głową. Nie skomentował jednak tych słów dodatkowo, wychodząc z założenia, że nawet żałosne użalanie się nad sobą, nie było czymś odpowiednim. Podał więc jej drinka, upijając ze swojej szklanki kilka większych łyków — chcąc pozbyć się suchości w ustach, która zaczęła mu teraz doskwierać.
— Tak, jakieś drobnostki — wyjaśnił. Gdyby tak było, może już dawno by je wyrzucił, by mu o niej nie przypominały złośliwie na każdym kroku. Był jednak pijany, odrobinę zdesperowany i wystarczająco głupi, by trochę nagiąć prawdę. Ostatecznie jednak na pewno znajdzie jakieś rzeczy, które kupowali wspólnie i które mógł oddać jej, wmawiając Franky, że dokładnie o nie chodziło.
— Wszystko dobrze. Sernik miała ostatnio zabieg, bo miała problemy z okiem, ale wszystko się unormowało. Możesz je odwiedzać, jeśli chcesz jakoś to ogarniemy, żebyśmy się przy tym mijali — zaoferował, bo może i był paskudnym typem, który ją zdradził, ale jednocześnie nie był na tyle okropny, by jej też bezczelnie odbierać psy.
projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Może powinien sobie to wytatuować, aby nie zapomniał. Franky mogła w tym momencie czuć się koszmarnie ze względu na natłok myśli i emocji oraz uczuć, które zalały ją zupełnie niespodziewaną falą, gdy go tutaj zobaczyła, ale ostatecznie to nie tak, że darzyła go nienawiścią i życzyła mu jak najgorzej. Właściwie, zupełnie z perspektywy bardzo egoistycznej, tak byłoby dla niej lepiej. Łatwiej byłoby jej wtedy się po prostu odciąć i zmieniać stronę ulicy, gdy go zobaczy w centrum i ignorować go na takich przyjęciach, jak to. A tak… Tak była tą najbardziej żenującą kobietą, której serce zaczynało szybciej bić na widok byłego typa, który w dodatku ją zdradził. Ignorowanie tego było proste, gdy się nie widywali, ale teraz… Cóż, teraz nie była pewna, czy będzie w stanie spojrzeć w lustro następnego dnia. Był to jeden z wielu powodów, które sprawiały, że maksymalne upicie się było najlepszym rozwiązaniem. Może uda jej się osiągnąć taki stan, w którym to przyjęcie będzie jedną czarną dziurą, a nie jakimiś konkretnymi wspomnieniami.
Zmarszczyła brwi, a na wyraz jej twarzy wskazywał dość jasno na to, że jest odrobinę zagubiona i nie potrafi poukładać w logiczną całość przekazywanych jej informacji. Rozumiała, co do niej mówił, tak przynajmniej jej się wydawało, ale nie rozumiała jaki był w tym wszystkim sens. Biorąc pod uwagę to, jak sprawy się potoczyły i jaki był powód ich rozstania, była przekonana raczej, że jakakolwiek namiastka jej obecności będzie dla niego irytująca albo po prostu zbędna w jego dalszym życiu, które w jej głowie było o wiele bardziej kolorowe niż jej własne. Jakby była jedyną frajerką w tej relacji, która nie potrafi pójść dalej, chowając się w swojej skorupie i unikając okazji do tego, aby zacząć żyć. I jasne, trochę się u niej działo. Rozkręcanie biznesu i nadmiar pracy, pogorszenie się zdrowia matki i potem jej śmierć — to były spore zmiany i to w stosunkowo niedługim czasie po ich rozstaniu. Jednak jakby się nad tym pochylić i przeanalizować, to pewnie łatwo byłoby dostrzec, że tak naprawdę to były też częściowo wygodne wymówki, na które mogła zrzucać to, jak koszmarnie się czuła od tak długiego czasu.
Nie rozumiem, dlaczego ich nie wyrzuciłeś — przyznała na głos, chociaż chyba do końca nie planowała tego naprawdę mówić, chciała jedynie pomyśleć. Była jednak na tyle pijana, że najwyraźniej i z tym miała problem. Pokręciła lekko głową, jakby sama do siebie, wyraźnie nie ogarniając, o co tak właściwie chodzi, odbierając od niego drinka, jakby już nieco nieobecna i zupełnie automatycznie pijąc z niego kilka łyków pod rząd.
To dobrze, cieszę się — przyznała z ulgą, czując jak lekko się spięła na informację o zabiegu u najmłodszej z gromady. Na kolejne jego słowa wciągnęła głośno powietrze przez nos, nie do końca wiedząc, co miała powiedzieć. Że by chciała? Czy że nie powinna? Jedno i drugie było tak samo prawdziwe. Wielokrotnie biła się z myślami, gdy w gorszy dzień po prostu chciała zabrać te trzy włochate kulki na spacer i skupić się na nich i na obranym wspólnie kierunku lub jego braku, ale ostatecznie tchórzyła. Bo bała się tego spotkania, bo bała się, że będzie jej jeszcze trudniej. A czasami miała w głowie zupełnie abstrakcyjną obawę, że pojedzie tam i dowie się, że Freya nie tylko zabrała jej faceta, ale też psy i żyją sobie szczęśliwe w swojej nowej bajce, a ona pcha się tam z buciorami i psuje.
Nie wiem, nie powinnam chyba — przyznała, chociaż gardło jej się aż ścisnęło w tym momencie ze smutku i musiała zamrugać szybko oczami, aby się nie rozpłakać. — Nie należę już do ich życia — przypomniała mu i tak zupełnie szczerze, to była najsmutniejsza i najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek do niego powiedziała. Albo w ogóle. Bo przecież to psy.

booker alderson
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
Jedno spotkanie wystarczyło, by Booker pomyślał, że bezpieczniej będzie wrócić do wygodnego unikania się. Kiedy nie wystawiał się na spotkanie z Franky, mógł wygodnie okłamywać się, że miał za sobą już uczucia, którymi ją darzył. Resztki rozsądku jednak podpowiadały mu, że jeśli to zrobi, to za jakiś czas znowu dotrze do etapu, kiedy spotkanie jej będzie ciężkim przeżyciem. Nie miał wprawdzie pojęcia, jak niby miał znaleźć w tym złoty środek, odrywając wygodny sposób na życie obok, skoro jego uczucia niezbyt się zmieniły względem niej. Tyle tylko, że aktualnie nie bardzo miał do nich jakiekolwiek prawo, skoro sam doprowadził do etapu, gdy najchętniej faktycznie wybierałaby drugą stronę ulicy, podczas mijania go.
Chciałby być takim frajerem, za jakiego go uważała — jakkolwiek źle to nie brzmi. Nie musiałby wtedy żyć z dość wkurwiającą świadomością, że jedną decyzją przekreślił związek z najważniejszą osobą, która na jego drodze stanęła. Mógłby wtedy dość szybko się otrząsnąć, nie czuć jak idiota, gdy stał obok niej, kombinując, dlaczego mógłby przedłużyć to spotkanie, dając pretekst do kolejnego — dość masochistycznie, warto zaznaczyć, skoro zaledwie chwilę wcześniej rozważał, czy nie będzie wygodniej powrócić do trybu, w którym omijał ich wspólnych znajomych. Ciężko było jednak spodziewać się, że przytłoczony całą masą uczuć i emocji, zdobędzie się na jakkolwiek rozsądne wnioski i decyzje. Gdyby Booker miał predyspozycje do podejmowania takich, to wcale nie znaleźliby się w tak niekorzystnym położeniu przecież. A tak, znając ich historię, nie było mu przecież co zarzucać, że słynął z rozsądku, bo byłoby to zdecydowanie przesadzone.
Wzruszył ramionami w pierwszej chwili, zastanawiając się nad odpowiedzią, która brzmiała logicznie i spójnie — która nie zdradziłaby, że wymyślił to na poczekaniu, nie mogąc się powstrzymać przed stworzeniem kolejnej szansy na to, by jednak się z nią spotkać. Może, gdy będą sami, gdy nie będą otaczać ich wszyscy ci ludzie, to rozmowa pójdzie im odrobinę lepiej? Gdy oboje będą do niej przygotowani? Sam nie wiedział, chwytał się brzytwy, ignorując myśl, że na pewno nie wyjdzie na tym najlepiej.
— Uznałem, że może chciałabyś je odzyskać i że może kiedyś pojawi się ku temu okazja — wyjaśnił, unosząc chwilę później szklankę do ust, by napić się trochę alkoholu. Miał wrażenie, że potrzebuje go nie tylko w większej dawce, ale też zdecydowanie mocniejszego. Co mogło być zgubne, jeśli weźmie się pod uwagę, że wciąż prowadził rozmowę ze swoją byłą — która, co było uzasadnione, nie pałała do niego najcieplejszymi uczuciami.
— Myślę, że to nic złego. Jeśli okazałoby się, że źle znoszą później to, że je zostawiasz, to dam ci znać — zaoferował wspaniałomyślnie. Płacili mu za to, by rozczytywał nastawienie psa i rozumiał ich potrzeby. Wiedział, że każdy z nich na pewno tęsknił za Franky w podobnym stopniu, w jakim on sam to robił. Jeśli okazałoby się, że takie wizyty wcale by nie pomagały, to na pewno by interweniował, nie chcąc psów na stres wystawiać. Nawet jeśli miało to dawać mu szansę na spotkanie ją raz jeszcze.
Kolejnych słów nawet nie skomentował, jedynie głupio skinął głową, zanim dopił swojego drinka i zerknął na szklankę, którą ona trzymała w dłoniach. Niby oboje byli odrobinę pijani już, ale nie znaczyło to wcale, że był gotów zwalniać jakkolwiek. — Chcesz jeszcze? — zapytał, głową wskazując na drinka, którego już powoli kończyła — bo najwidoczniej piła go równie gorączkowo, co sam Booker.
ODPOWIEDZ