chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Wpuścił na pysk szeroki, pogodny uśmiech, bo „upolowałeś mi mamuta” w konfrontacji z tym niewielkim i całkiem niewinnym pistacjowym rogalem było rozbrajające. Sapnął rozbawiony i prostując się, wziął od żony ten kawałek croissanta. Usiadł na miejscu obok, zaraz przysuwając się do Elise jeszcze bardziej, jeszcze bliżej i ciaśniej. Codziennie łapał się na tym, że nie lubił kiedy była daleko. Nie lubił, kiedy nie miał jej dosłownie na wyciągnięcie ręki i pyska. Jej bliskość powodowała w nim zaskakujący spokój, poczucie bezpieczeństwa i to szczególne coś, co czuł tylko z nią i tylko przy niej. Wpakował sobie rogala do ust i szybko go przegryzł, w myślach przyznając żonie rację, bo to naprawdę był bardzo dobry… Mamut. Pistacjowy mamut. – Czy naprawdę nic nie powiem? – odbił pytanie pani doktor i sięgnął po swój kubek z kawą. – To chyba zależy. Jak wszystko zresztą. Od czego, zapytasz… A ja odpowiem coś, co być może wcale ci się nie spodoba. – dodał luźno i podniósł wzrok ponownie do ładnej buzi doktor Debenham. – Od tego czy porozmawiamy. I tak, wiem, że robimy to cały czas, ale… Porozmawiamy, Elise. Wiesz o jaką rozmowę mi chodzi. Wiesz to dobrze. – nie odrywał oczu od jej tęczówek, uśmiech naturalnie zszedł mu z warg, a między brwiami pojawiła się ta charakterystyczna dla niego pionowa zmarszczka. Nie był zły, nie był zdenerwowany. Był… Czujny. – Potrzebuję tego. Potrzebuję, żebyśmy to zrobili, przegadali… Tamten wieczór i nie tylko tamten wieczór. – bo w międzyczasie działy się inne, też średnio miłe rzeczy i o nich Logan też chciał porozmawiać z żoną. Po co? Po to, żeby oczyścić atmosferę, zburzyć nieświadomie wznoszony mur, rozładować duszone w głębi ducha napięcie. Po to, żeby… - Nie czujesz tego? Że jest inaczej? Nawet jeśli wszystko z wierzchu wydaje się, takie jak wcześniej, jak zawsze… Nie jest. Ja czuję, że takie nie jest. Widzę to. – i zaraz powie jej o konkretach, co konkretnie się zmieniło, ale póki co chciał usłyszeć i zrozumieć czy ona też tego potrzebowała. Rozmowy. Czy byli w tym razem, czy to tylko on i jego męski kaprys. – I wiem, że to nie twoja wina. Nie zamierzam szukać wymówek, ani się usprawiedliwiać. Wiem, że to ja sprawiłem, że dzisiaj jesteśmy tu gdzie jesteśmy. – emocjonalnie. – I wiem, że cię skrzywdziłem. Wielokrotnie. A ten ostatni raz był szczególnie okrutny, ale… Chyba po prostu chciałbym wiedzieć… Usłyszeć od ciebie co jest w twojej głowie. Dzisiaj, teraz. – jak głęboka była ta rana i jak poważna była ta krzywda, którą jej wyrządził.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie spodziewała się. Naprawdę się nie spodziewała, że Logan wrzuci na tapet coś takiego. Wpatrywała się w niego uparcie, jakby ciągle trochę liczyła, że jedna powie, że żartował i wcale nie musieli do tego wracać. Odłożyła spokojnie rogalika na talerz i po prostu wpatrywała się w męża. Bez słowa. Za to nawet na moment nie odwracała od niego wzroku. Bała się konfrontacji, oczywiście, że tak… bała się konsekwencji, które ta konfrontacja za sobą niosła. Nie chciała się kłócić, nie chciała, żeby którekolwiek z nich powiedziało o parę słów za dużo i zraniło drugą stronę. Bała się, że on zrani ją… właśnie dlatego, że była przewrażliwiona. Nie chciała być jakąś drama kłin.
- Teraz? Chcesz rozmawiać teraz? Czy wieczorem? – i dlatego mieli iść na elegancką kolację, a atmosfera w restauracji miała im utrudnić jakiekolwiek… dramatyzowanie. Nie byłoby mowy o kłótni, czy niepotrzebnych łzach, gdyby znaleźli się w restauracji pełnej ludzi, więc… miałoby to sens. Naprawdę miałoby sens! – Chociaż jeśli mam być całkiem szczera… – a przecież miała, oboje mieli – Nie wiem, czy rozmowa na ten temat to dobry pomysł. Czy wracanie do tego to dobry pomysł, omawianie tego, bo… czy coś się zmieniło? I nie mówię o tym, czy coś się zmieniło między nami, ale z tego, co wtedy powiedzieliśmy. – czy któreś z nich nagle zmieniło zdanie? Raczej nie – Myślę, że oboje potrzebujemy czasu, żeby to w sobie przepracować. Bo oczywiście, że to między nami wisi… i pewnie jeszcze będzie trochę wisieć. – nie uważała, że sobie to wymyślił, nie próbowała mu wmawiać, że przecież jest wszystko w jak najlepszym porządku i nic się nie stało. Stało – Więc nie wiem, co moglibyśmy sobie jeszcze powiedzieć. – jak to wyjaśnić, jak dojść do jakiegokolwiek porozumienia, gdy tak naprawdę nie było między nimi otwartego konfliktu. Może tak byłoby łatwiej… gdyby byli w stanie wojny i musieli ją zakończyć. Ale wojny nie było, a oni przed chwilę kochali się jakby jutra miało nie być. Nie było niedobrze. Po prostu… nie było też dobrze. I nie do końca wiedziała jak miałaby im w tym pomóc rozmowa, która tylko rozdrapie rany.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Logan nie chciał rozmawiać o tym wieczorem, przy okazji ich fancy randki w jeszcze bardziej fancy restauracji. Do takiej rozmowy potrzebował spokoju, ciszy, zero publiki. Potrzebował jej, swojej żony, swojej Elise. Rozumiał też dlaczego pani doktor nie chciała wracać do tamtego nieszczęsnego wieczoru. Przyznawał sam przed sobą, że być może ta rozmowa nie była potrzebna, nie była może też wcale dobrym pomysłem, ale… Szlag, chciał spróbować. Potrzebował spróbować. Samo to, że w ogóle weszli na ten grząski grunt znaczyło dla niego dużo. Pokręcił głową, bo - tak jak powiedział - nie chciał szukać wymówek, ani się usprawiedliwiać. Wiedział, że narozrabiał i to konkretnie. - Nie musisz nic mówić. Już nic. Rozumiem to, Elise. Rozumiem, że i dlaczego nie chcesz do tego wracać. - mówił szczerze, tak jak czuł i prosto z serca. Nie brał jej pod włos, nie trawił ściemy i wobec żony nigdy po nią nie sięgał. Nigdy. - Wiem, że jest inaczej. Niedobrze. Źle. I wiem, że ja to spieprzyłem i zrobiłem to koncertowo. I nie chcę, żebyśmy próbowali o tym zapomnieć, bo o tym nie wolno zapomnieć. Ja nie mogę, nie chcę o tym zapomnieć. Po prostu… Chcę… Potrzebuję, muszę wiedzieć jak bardzo jesteśmy w dupie. Jak bardzo patrzysz na mnie przez pryzmat tamtego wieczoru. Bo ja wiem jak bardzo ja patrzę na siebie. I wiem, że szybko i łatwo tego nie naprawię. - nie użalał się, nie dramatyzował i nie szukał wymówek. Przyznawał, że zjebał. Tyle. Przysunął się teraz jeszcze bliżej do żony, wziął jej dłonie w swoje łapska. Potrzebował tej drobnej bliskości. - Kocham cię i wiem, że ty mnie też kochasz. Mimo wszystko. Ale patrzysz na mnie inaczej i… To jest w porządku. Nie jest mi z tym dobrze, ale to jest w porządku. - pochylił pysk i pocałował żonę w obie dłonie. Oparł czoło o jej uda i mówił dalej. - Jeśli chcesz… Możemy, ja mogę z kimś porozmawiać. Pójść na terapię, cokolwiek. Cokolwiek, co pozwoli nam to poskładać. Mam dość bycia dupkiem dla ciebie. Mogę być dupkiem dla całego świata, ale nie dla ciebie. Nie radzę sobie z tym. - dlaczego więc to robił? Może tej odpowiedzi powinien poszukać u specjalisty. Sam… Nie mógł jej znaleźć, mimo że próbował. Cholera, próbował jak diabli.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W odróżnieniu od tego Elise chciała o tym zapomnieć. Chciała, żeby oboje o tym zapomnieli. Zostawili to za sobą. Nie chciała tego w kółko rozgrzebywać i rozdrapywać. Usłyszała od niego coś, czego usłyszeć nie chciała, ale stało się… i miałaby to jeszcze omawiać z terapeutą? Nie. Zwłaszcza, że zostawiał to jej. Jeśli ona chciała… pokręciła lekko głową, bo ostatnią rzeczą, której mogła chcieć było wysyłanie kogokolwiek na terapię. Nie tak to powinno wyglądać. Terapia miała sens tylko i wyłącznie, gdy samemu się jej chciało, a Logan… Logan jej nie chciał. Oboje doskonale to wiedzieli. Poszedłby tam tylko dla niej, a to do niczego nie prowadziło. Ewentualnie dalszych problemów.
- Logan… – zaczęła wreszcie, łapiąc za jego podbródek, żeby na nią spojrzał. Dobrze. Chciał rozmawiać, więc będą rozmawiać. W najgorszym wypadku się pokłócą, a zamiast wycieczki po Paryżu będą mieć ciszę w pokoju hotelowym. Niech będzie! Jeśli to miało mu pomóc… mogą rozmawiać – Poroniłam. Od miesięcy staraliśmy się o dziecko, bez skutecznie. Sama cię poprosiłam, żebyśmy poszli do specjalisty jeśli nadal nie będzie nam się udawało. I udało się… po czym poroniłam. Rozłożyło mnie to na łopatki, a ty patrząc mi w oczy zasugerowałeś, że wcale tego dziecka nie chciałam, nie chcę, że zgodziłam się i robiłam to tylko dla ciebie, że tak naprawdę nie chciałam być mamą. – jakby te wszystkie miesiące wcześniej nie miały absolutnie żadnego znaczenia, bo kiedyś, na początku ich znajomości powiedziała, że nie czuje się gotowa i na siłach, żeby zostać rodzicem. I tylko to miało znaczenie, a nie wszystko, co działo się później – Nikt i nic wcześniej mnie tak nie zraniło, ale stało się. Powiedziałeś to, a ja to odebrałam jak odebrałam. Nie cofniemy czasu. Nie zrobisz ani nie powiesz nic, co sprawi, żeby tamten wieczór się nie wydarzył. – bo już było po ptokach! Stało się. Wiedziała, że ją kochał. Wiedziała, że prawdopodobnie nie miał nic złego na myśli, ale jego słowa… jego sugestia – to ją złamało. Pękła – I dlatego potrzebuję czasu, żeby wydarzyło się całe mnóstwo innych, dobrych rzeczy w naszym życiu, które niewątpliwie na nas czekają… żebym nie patrzyła na ciebie przez pryzmat tamtego wieczoru, żeby odszedł w zapomnienie, żeby nie miał żadnego znaczenia. – zapomnienie było najważniejsze – Powiedziałeś, że się nie zmienisz… dzisiaj. Powiedziałeś, że inny nie będziesz i nie mam wyboru, muszę cię takiego kochać. I kocham. Bo się nie zmienisz. - a jej za bardzo zależało i za bardzo go potrzebowała. Nie zamierzała zrezygnować.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mógłby teraz powiedzieć wiele, wszystko, ale ostatecznie nie powiedział nic. Podniósł łeb i pysk, ale zanim ponownie spojrzał Elise w oczy musiało paść jeszcze kilka od niej słów. Szczególnie ruszyło go przywołanie tego jego „nie zmienię się, a ty musisz mnie kochać”. Napiął mocniej szczękę, ściągając ciasno wargi. Czy był zły? Tak, ale tylko na siebie. Wściekły, wrzał w środku ilekroć pomyślał o każdym tym razie kiedy dał dupy. Tak konkretnie dał dupy. Wszystko co Elise teraz mówiła… Tak, miała rację. Poroniła, a on dołożył jej kolejnym ciosem. Prosto w samo serce. Pokręcił głową co mogło Elise dać mylny sygnał, że się z czymś nie zgadza. Nah. Zgadzał się. Zgadzał się, jak diabli. Po prostu nie mógł przez moment powiedzieć ani słowa, wyrazić ani pół swojej myśli. Prawda też była taka, że sam już do końca nie wiedział co właściwie ma w głowie. Poza tym, że miał tam jeden wielki chaos, a zaraz obok niego tętniący wkurw. Teraz? Panował nad tym, ale wiedział, że później to odchowuje. - Powiedziałem, że się nie zmienię, bo miałem na myśli moją zazdrość. To, że jestem takim zaborczym… Tyranem. Tego nie zmienię. Nie wiem jak nie chcieć mieć ciebie tylko dla mnie. Jak… Nie wkurzać się na samą myśl o tym, że możesz lubić innych mężczyzn, nawet jeśli ci są tylko twoimi kolegami z pracy albo z przeszłości. Wiem, Elise. Wiem, jak irracjonalnie to brzmi. - wyciągnął dłoń do damskiego policzka. Lekko musnął go palcami, a opuszką kciuka obrysował dolną wargę pani doktor. Nie chciał się z nią kłócić. To, że w ogóle poruszył ten trudny temat w ogóle nie miał prowadzić do kłótni. - W porządku. Czas. Potrzebujesz czasu i nowych, dobrych chwil. - domamrotał ciszej i podniósł tyłek z krzesła. Podszedł do okna z widokiem na najsłynniejszą wieżę na świecie. Obejrzał się przez ramię na żonę, bo… - To, że tutaj przyjechaliśmy… Myślisz, że to pomoże? W tych dobrych chwilach. I w tym czasie. - pytał i w końcu odwrócił się cały, znów przodem do doktor Debenham, patrząc jej prosto w oczy. Te jej ładne brązowe oczy. - Chciałaś mnie zostawić? - dorzucił zaraz potem, całkiem wprost, jak bomba rzucona z mostu. Chciała? Po tamtym piekielnym wieczorze.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie chciała, żeby się denerwował. Nie taka była jej intencja. Chciał rozmawiać, chciał szczerości… więc jak inaczej mogła to zrobić? Co innego miała powiedzieć? Nie dało się go ugłaskać i jednocześnie być szczerą – Miałeś na myśli swoją zazdrość… – powtórzyła za nim, kręcąc lekko głową, bo może i to miał na myśli, ale nie można było tego ograniczyć tylko do zazdrości – Ale nie chodzi tylko o zazdrość. – każdy jeden stojący między nimi element, który ich różni też można było w to włożyć. Brak pewności jej osoby, jej uczuć, jej pragnień i zaangażowania również. Nie wierzył jej, nie ufał. Mimo całego tego czasu i każdego jednego dnia zapewniania o miłości, co wcale nie przyszło jej łatwo, bo rozmowy o uczuciach nigdy nie były jej mocną stroną.
- Nie chciałam. Nigdy nie chciałam cię zostawić, Logan. – ani teraz ani wcześniej. Dlaczego miałaby to zrobić? Bo zarzucił jej to, co jej zarzucił? Nie. Zwłaszcza, że jego brak zaufania to może była jej wina? Może kochała go za mało? Może okazywała to za mało? Może tylko jej się wydawało, że się poprawiła? Wina przecież zawsze leżała gdzieś po środku. Była zraniona, ale nie uważała się za kogoś bez grama winy – I nie wiem, czy pomoże. Mam nadzieję, że tak. – rozłożyła bezradnie ramionami – Może nie dzisiaj, może nie jutro… ale mam nadzieję, że to będą te dni, te wspomnienia, którymi to zabetonujemy. – to i wszystko, co wydarzy się później, bo przecież mieli przed sobą całe długie życie. Nikt się nigdzie nie wybierał – Ale to nie tak, że to plaster i bez tego się to nie uda. Od dawna mieliśmy tu przyjechać, po prostu… żyjmy swoim życiem. Zostawmy to. I będzie dobrze, prawda? – a przynajmniej lepiej niż było teraz, nawet jeśli na pierwszy rzut oka nie dało się dostrzec problemów, a to po prostu wisiało gdzieś w powietrzu.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mówił o zazdrości, ale mógłby mówić o wszystkim. O całym sobie, tak naprawdę. O tym kim i jaki był. Nie. Potrząsnął głową, marszcząc gniewnie czoło, bo po prostu nie. Nie chciał taki być. Nie chciał być tym niereformowalnym gościem, który dzień po dniu, kawałek po kawałku, łamie kobiecie, którą kocha nad życie, serce. Nie chciał być tym, który wywołuje w niej żal, smutek, rozczarowanie… Obojętność. Mógł wzbudzać złość i gniew. Mógł nawet wzbudzać antypatię, ale… Nie, obojętności by nie przeżył. Znów pokręcił stanowczo łbem i zaczął niespiesznie, krok za krokiem, wracać do siedzącej przy stoliku żony. Stanął tuż przy niej i wyciągnął do niej rękę, chcąc i prosząc, żeby podając mu swoją, podniosła też swój zgrabny tyłek z hotelowego krzesła. Jeśli pani doktor to zrobiła i kiedy to zrobiła, Logan po prostu przyciągnął żonę do siebie, jednym łapskiem obejmując ją ciasno wpół, a drugim… - Będzie dobrze. Prawda. – odgarniając z jej skroni kosmyk ciemnych włosów, potwierdził szeptem to o co przecież chwilę temu go pytała. Tak, będzie dobrze. Musiało być dobrze. – Może nie dzisiaj i może nie jutro. – przywołał kolejne jej słowa, a pochyliwszy pysk do jej piekielnie ładnej buzi, spotkał własną skroń z kobiecym czołem. Instynktownie wziął w płuca wyraźnie głębszy wdech, tak jakby ta bonusowa porcja powietrza miała w czymkolwiek pomóc, jakkolwiek zmienić „może nie dziś” na „a właśnie, że dziś!”. Milczał przez chwilę, spoglądając spod lekko zmrużonych powiek na wargi żony, myślami błądząc w różnych, mniej lub bardziej nieuporządkowanych kierunkach. Nieważne jednak, który z nich by objął, clue zawsze było jedno, jedno i to samo. Debenham. – Chodź tu... – szepnął, a jakikolwiek, choćby minimalny dystans między nimi przepadł. Trevisano wtulił żonę w siebie i siebie wtulił w żonę. Przylgnął do jej drobnej, szczupłej, ale silnej sylwetki, pysk sytuując gdzieś przy jej policzku i uchu, a łapska zaciskając wokół niej tak ciasno i stanowczo, że już tylko to, ta jedna drobna rzecz mogła jej powiedzieć, jak bardzo on tego teraz potrzebował. Tego cholernego zwykłego przytulenia. – Znalazłem patrona. – szepnął po chwili, dwóch, może trzech raczenia się ciszą, obopólnym milczeniem. Tafla tej niewerbalności została przyjemnie wzburzona, ale… To nic. Bo przecież lubili ze sobą rozmawiać. Nawet, jeśli w chwilach, takich jak ta nie do końca wiedzieli jak. – Do mojej specjalizacji z neo. Zgodził się mnie poprowadzić. – więc jego plany zrobiły krok dalej, nie porzucił ich na wpół rozgrzebanych, powiedział a i chciał dokończyć ten trudny i mocno podchwytliwy alfabet. – Ale potrzebuję ciebie. Twojej rady i oceny. – dodał drażniąc ciepłym oddechem skórę kobiecej szyi, a kiedy podniósł łeb, natychmiast skrzyżował swoje zielone ślepia z brązowymi tęczówkami Elise. – Chcę, żebyś go poznała i powiedziała mi czy to w ogóle dobry wybór. Nie chcę kogoś, kto nie będzie dla mnie wymagający. Ty będziesz wiedziała najlepiej czego i kogo mi potrzeba. – jakiego nauczyciela, jakiego mentora u boku potrzebował, aby pewnie wejść w nową specjalizację. – Jak wrócimy do domu, zaproszę go do nas na kolację. Będziesz mogła go… Przesłuchać. – uśmiechnął się pod nosem, lekko, ledwie zauważalnie, ale był to dobry sygnał na ruszenie dalej i, przynajmniej chwilowe, niewracanie do tematów, które pozostawiały po sobie nieprzyjemne pieczenie w serduchu. - A teraz pani doktor coś na siebie założy i pójdziemy na ten obiecany spacer. Tak w ramach kolekcjonowania tych nowych dobrych chwil... - uśmiechnął się, bo nawet jeśli przyczyna tej potrzeby była smutna to sama idea nie mogła być zła.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie chciała obiecywać, że faktycznie przejdzie jej dzisiaj albo jutro. Nie ukrywała, że potrzebowała czasu. Zwłaszcza, że tak naprawdę w całej tej dyskusji nie wrócili do jeszcze jednej kwestii, dość istotnej. Posiadania dziecka. Ale o tym Elise tym bardziej nie chciała w tym momencie rozmawiać, a już na pewno nie chciała decydować – zwłaszcza, że pamiętała co powiedziała wtedy w złości. Razem z setkami dolarów, które wyrzuciła do śmietnika wraz z testami, które od miesięcy robiła stosunkowo regularnie. Nie chciała do tego wracać. Jeszcze nie. Teraz chciała usłyszeć od niego, że będzie dobrze, że zgadzał się z tym. Przylgnęła do niego mocno i cieszyła się jego bliskością. Jak mogłaby chcieć go zostawić? Był jedyną osobą na tym cholernym świecie, która sprawiała, że tak wiele czuła… nawet jeśli nie zawsze było to pozytywne! To były to uczucia, silnie uczucia.
- Kto to? – oczywiście, że chciała wiedzieć. Nawet jeśli Logan chciał go zaprosić na kolację – co już wydało jej się zaskakujące, bo Trevisano nie był taki chętny z wydawaniem zaproszeń na kolację, więc ewidentnie musiało mu zależeć. Ale to dobrze. Chciała, żeby to zrobił i pracował z tym, kim chciał pracować – I zakładam… – zaczęła, ale faktycznie miał rację z tym, że powinna się ruszyć i zacząć ogarniać jeśli mieli wyjść z pokoju hotelowego i podbić Paryż. Więc ruszyła się, wybrała z szafy coś, co mogło się nadawać na tą chłodną, zimową europejską aurę i weszła do łazienki, ale nie zamknęła za sobą drzwi, więc mogli kontynuować rozmowę, nawet jeśli była przerywana od czasu do czasu przez strumień wody albo to, że myła zęby – Że to mężczyzna? Mówisz o nim w formie męskiej. Jeśli to atrakcyjna kobieta, może jeszcze twoja była to się nie zgadzam. Praca z jedną wystarczy. – więcej znosić nie zamierzała – Więc przemyśl to dobrze, Trevisano. Bo naprawdę… nie zgodzę się, okropnie się o to pokłócimy, a ty nie spełnisz marzenia o pracy w neo. – wystawiła głowę z łazienki, spojrzała na niego i uśmiechnęła się – Nie tylko ty umiesz być zaborczy. – wytknęła przekornie, uśmiechając się pod nosem. A niech sobie z tym handluje, ale nie żartowała.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zaskoczyła go. Nie tyle tym, że potrafiła być zazdrosna i zaborcza, ale tym, że w ogóle zapytała o płeć jego potencjalnego mentora. Sapnął w tej mieszance rozbawienia i zaskoczenia, podchodząc jednocześnie do otwartych drzwi łazienki. Wciągnął na grzbiet zdjętą moment temu z wieszaka mocno ciemnozieloną koszulę, której guziki – jeden po drugim – cierpliwie teraz zapinał. Były wkurzająco niewielkie, więc prawdopodobnie Debenham miałaby z ich zapięciem dużo mniej problemów, niż jej mąż. Póki co, jeszcze panował nad rosnącym poirytowaniem. – Ale wiesz, że to wcale nie jest moje marzenie? Ta cała neo. To raczej… Ambicja. Potrzeba dorównania mojej mądrej i cholernie w tej mądrości i zdolności seksownej żonie. – wytknął trochę żartem, trochę serio, ale na pewno nie kłamał, mówiąc, że nowa specjalizacja nie była czymś o czym śnił po nocach z wzwodem w gatkach. – To nie kobieta. Żadna moja była, ani partnerka, ani niby partnerka, ani nawet nie koleżanka. To nie kobieta. – uśmiechnął się pod nosem, trochę, jak cwaniak, trochę jak szelma, kiedy – wciąż walcząc z tymi nieszczęsnymi guzikami – łypnął z ukosa na szykującą się żonę. – No chyba, że o czymś nie wiem, ale wtedy… Chylę czoła przed medycyną estetyczną w naszym kraju. Jeśli z kobiety zrobili takiego faceta… – sapnął rozbawiony i wygrawszy z guzikami, zaczął podwijać rękawy na wysokość łokci. Najpierw lewy, potem prawy. – Albert Strauss. Doktor Albert Strauss. Podobno jeden z lepszych neonatologów na wyspie. Pracował i w Europie i w Stanach przez moment. Był też na jakiejś misji w Afryce… Pieprzony superbohater. – wymowne prychnięcie, bo… Heh, sam przed sobą nigdy się do tego nie przyzna, ale… Tak, był trochę zazdrosny. Jego natura narcyza nie lubiła, kiedy na horyzoncie pojawiał się ktoś z większymi bicepsami i bardziej fancy peleryną superbohatera. A doktor Strauss, zdaje się, taki właśnie był. – Ja też bym mógł, jakbym tylko chciał. Pewnie, że bym mógł. – mruknął pod nosem, wchodząc do łazienki i zaraz stając przed lustrem, a tuż za plecami żony. Spojrzał w swoje odbicie i poprawił sobie ułożenie kołnierzyka koszuli, strzepnął z barków niewidoczne i raczej nieistniejące paproszki i nawet mimowolnie mocniej się wyprostował. Tak jakby samą postawą chciał sobie i światu (to znaczy łazience) pokazać, że tak, on też by tak mógł! Gdyby tylko chciał, oczywiście… - Leczenie małych afrykańskich dzieci. To takie banalne i oklepane. To już lepiej jakby leczył jakieś… Małe koreańskie dzieci. No co? – szybkie łypnięcie na Elise. – Mówię, jak jest. Ale spokojnie, mogę być dla niego miły i grzeczny. I mogę mu nawet nie powiedzieć, że uważam, że ma gejowskie imię. – był okropny, ale… Taki był i się nie zmieni, hyhy. Wcisnął łapska w kieszenie spodni i wlepił wzrok w odbicie pani doktor. Uśmiechnął się i to całkiem, jak drań, bo… - Sprawię, że będziesz ze mnie dumna, Debenham. Zobaczysz.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie była to z jego strony satysfakcjonująca ją odpowiedź. Zdecydowanie wolałaby, żeby to było jego marzenie albo chociaż pragnienie, jego zachcianka, a nie ambicja spowodowana tym, że sama się zdecydowała na drugą specjalizację. Chciałaby, żeby podchodził do tego z entuzjazmem, ale przede wszystkim… żeby nie pożałował. Jednocześnie obserwowała jego walkę z koszulą. Oczywiście, że mogła podejść i go przy tym wyręczyć… ale czy nie rozmawiali właśnie o tym, że chciał operować malutkie nienarodzone dzieci i noworodki? Ich narządy były niedużo większe od tych guzików… niech trenuje! Uśmiechnęła się pod nosem do tej myśli. I do tego, że opiekun jego specjalizacji nie był kobietą. A tym bardziej kobietą, z którą kiedyś sypiał.
- Albert Strauss. – powtórzyła za nim, a samo nazwisko pewnie kiedyś obiło jej się o uszy, bo przecież ten medyczny świat wcale nie był taki wielki i gdy ktoś był dobry – albo raczej nieprzyzwoicie dobry – dość szybko jego nazwisko stawało się rozpoznawalne. Zwłaszcza, gdy ratowało się noworodki… na całym świecie. Kącik jej ust drgnął w lekkim rozbawieniu, bo oczywiście, że by mógł… gdyby chciał.
- No lepiej, żebyś tego nie mówił… i był miły i grzeczny. Bo innym sposobem możesz jednak nie zrobić tej specjalizacji. A pomyśl jaka to byłaby strata dla australijskich, afrykańskich i koreańskich dzieci. – nienie, wcale się nie nabijała. Ani trochę! Wyszczerzyła przy tym tylko kły i wreszcie się do niego odwróciła, a nie przyglądała mu się w odbiciu lustra. Oparła się o umywalkę i wbiła w niego uważne spojrzenie – Wiesz, że nie musisz tego robić, żebym była z ciebie dumna, Bear. I tak jestem. Kolejna specjalizacja, czy ratowanie dzieci w krajach trzeciego świata tego nie zmienią. Albo raczej brak tego nie sprawi, że przestanę być z ciebie dumna. – uśmiechnęła się do niego ładnie i wyciągnęła łapsko w jego stronę, żeby podszedł bliżej, żeby mogła mu założyć dłonie na karku i przylgnąć do niego ciaśniej – Dobrze wyglądasz w tej koszuli, wiesz? Lubię jak je nosisz. To miła odmiana od szpitalnego kitla. – stwierdziła pogodnie, wspięła się na palce i musnęła jego wargi własnymi – Chodźmy



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Wiedział, że tak jest. Wiedział, że Elise jest z niego dumna już teraz i byłaby nawet wtedy, gdyby był marnym chirurgiem, albo – co gorsza! – lekarzem rodzinnym. Zawsze potrafiła znaleźć w nim coś, co warte było powiedzenia „jestem z ciebie dumna, Trevisano”. To, że on sam zawieszał sobie poprzeczkę nieprzyzwoicie wysoko było zupełnie inną historią. – Widzisz? Mówiłem ci, że zacząłem je prasować. I od razu podziałało. – błysnął przekornie kłami, przywołując w myślach i tych dwóch, trzech słowach ich rozmowę z Londynu. Liczył tylko na to, że Debenham nie przypomni sobie kto zasugerował mu tę „zmianę”. Nie brnął więc, a zamiast tego przytaknął na wyjście z hotelowego pokoju. Mieli dla siebie cały Paryż, miasto świateł i miłości, jak niektórzy lubili je nazywać. Dla Logana było to miasto przede wszystkim nietolerancji językowej i antyamerykanizmu. Tak, większość localsów, rodowitych żabojadów, z którymi spotkali się na drodze swojego długiego, intensywnego w dźwięki, obrazy i emocje spaceru, zakładała, że oboje byli stamtąd właśnie. Ze Stanów. No dobra, przy Elise mieli trochę wątpliwości, bo jednak brzmiała bardziej britisz inglisz, niż jej mąż. Trevisano od zawsze zastanawiał się skąd pani doktor to w sobie miała. – Wynająłem nam od jutra samochód, ale możemy stąd wyjechać kiedy tylko chcemy. Domek w górach mamy opłacony z terminowym zapasem, więc… – zbliżali się do najbardziej prestiżowego muzeum… No, przynajmniej w tej części świata. Szklana piramida na żywo prezentowała się dużo bardziej epicko, niż na zdjęciach i filmach. – Elise? – mruknął, zatrzymując siebie i żonę wpół kroku. Jeszcze nie zauważył, że ta ogromna kolejka, która majaczyła przed nimi prowadziła właśnie do muzealnego wejścia. – Uprawiałaś kiedyś seks w muzeum? – zapytał, jak gdyby nigdy nic, jakby pytał o pogodę albo co jadła na śniadanie, choć o to akurat pytać nie musiał, skoro sam jej je przyniósł. Oderwał wzrok od budowli i przeniósł go na żonę. Uśmiechnął się, jak drań. Jak kawał drania i cwaniaka. – Przepraszam… Powinienem był zapytać czy uprawiałaś kiedyś miłość w muzeum, najlepiej miłość francuską. – wyszczerzył kły, bo oboje dobrze wiedzieli do czego pił i zmierzał. – Myślisz, że mogliby nas zamknąć w więzieniu? Pod warunkiem, oczywiście, że w ogóle by nas przyłapali… – na zawstydzaniu Mony Lisy chociażby.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Podobało jej się. Nawet jeśli samo miasto było… specyficzne, a wiele miejsc było pięknych tylko z odpowiedniej perspektywy, bo po drugiej stronie czekała na nich kupa śmieci i podejrzanych ludzi to i tak jej się podobało. To była po prostu miła odmiana od życia na australijskiej wsi, którą niewątpliwie było Lorne Bay. Na chwilę, na zaledwie kilkanaście godzin… tak, to była miła odmiana.
- Możemy stąd wyjechać kiedy tylko chcemy… – powtórzyła za nim i uśmiechnęła się pod nosem – Dobrze, że dodałeś, że to auto mamy od jutra, bo pomyślałabym, że chcesz wyjechać już dzisiaj. – bo doskonale wiedziała, że nie był chłopakiem z miasta, nie odnajdował się w tym tłumie i pewnie nie podobało mu się tak jak jej. Nawet jeśli ona też nie była dziewczyną z miasta – Wszystko zależy jakiego będziemy mieć kaca po dzisiejszej kolacji. Jeśli niedużego… wyjedziemy z samego rana. Nie mogę się doczekać. – zimowe góry? Nigdy tego nie doświadczyła, więc nic dziwnego, że czuła ekscytację. I to nic, że mieli siedzieć w domku, oglądać ten śnieg zza okien. Miało być pięknie! A poza tym to też miła świąteczna odmiana jeśli chodziło o porównanie z gorącą w tym czasie Australią.
I może przed nimi malowała się gigantyczna kolejka, ale Elise nie zamierzała w niej stać. Znalazła w sieci całe mnóstwo wskazówek jak dostać się do środka z pominięciem głównej kolejki i zamierzała je wykorzystać. Dlatego, gdy tylko ją zatrzymał – rozejrzała się, żeby znaleźć punkty orientacyjne, które miała znaleźć i gdzie ich poprowadzić. Dlatego jego pytanie dotarło do niej z lekkim opóźnieniem – Hm? – i nie, nie chodziło o dobór słownictwa, a zwyczajnie nie spodziewała się tego pytania – Oczywiście, że nie uprawiałam seksu w muzeum. I oczywiście, że pewnie moglibyśmy spędzisz za to noc na komisariacie, a wybacz… to nie jest sposób na wymarzoną noc w Paryżu, więc skarbie trzymaj ręce przy sobie. – zaśmiała się i ukradła mu buziaka, a później poprowadziła go do jakiegoś podziemnego wejścia, gdzie było drugie, mniej popularne wejście do muzeum. Kolejka pewnie była, ale nie aż taka jak u góry – A ty? Uprawiałeś? – zapytała, uśmiechając się pod nosem, ale… nie podejrzewała go o to!



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ