lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
003.
Jedną z rzeczy, które najbardziej lubiła w swoim życiu to luz, który potrafiła utrzymywać. Czasami lepiej, czasami gorzej, ale ostatecznie, nawet po chwilach paniki i dramaturgii w jej głowie, potrafiła dojść do etapu, w którym brała głęboki oddech, robiła dwa kroki w tył i patrzyła na to wszystko z nieco innej perspektywy, podchodząc z większym luzem do sprawy. Zdarzało jej się oczywiście też z tym w życiu przesadzać. Na przykład wtedy, gdy trzeci dzień z rzędu była na imprezie, nie przejmując się tym, że zostawia wszystkie zlecenia i obowiązki na ostatnią chwilę i będzie musiała zarywać kolejne nocki tym razem nie, żeby wyjść do klubu, ale dlatego, że z niczym nie będzie mogła się wyrobić. Bywała w tym miejscu wielokrotnie i czasami nawet miała z tego jakąś lekcję, o której przez moment pamiętała. Ale teraz przecież był sezon świąteczny, wypadało świętować, prawda? Dla niej ten czas zawsze wiązał się z przyjaciółmi. Już jako dziecko wpraszała się do rodziny swojej ulubionej koleżanki z klasy albo kolegi, z którym po szkole grała nieudolnie w koszykówkę na boisku dla dzieci. Chciała mieć to, co miały inne dzieci: dużo ludzi przy stole, zebranych w ogrodzie, pyszne i świąteczne jedzenie prosto z grilla i piękną choinkę. Nawet jeśli sztuczną, a nie taką żywą i magiczną jak na filmach, to i tak były one zawsze piękne. Gdy była starsza nawet zdarzało jej się ją wspólnie z przyjaciółmi dekorować i robić sobie przyjacielskie święta pod choinką z prawdziwymi prezentami.
Dzisiaj nie było choinki, więc ona sama ubrała się nieco jak choinka na spotkanie z Gaią. Zwiedziły dwa bary w okolicy i dużo tańczył, chociaż Romy nie do końca była pewna, czy w pewnym momencie muzyka nie zaczęła grać tylko w jej głowie, a nie w barze, ale nie przejmowała się tym. Tak samo jak tym, że miały ze sobą butelkę prosecco, z której piły w miejscu publicznym, zadowolone z siebie, że mają ją w papierowej torbie na pieczywo i są takie incognito.
Patrz, tu chyba mieszka jakiś święty Mikołaj — zawołała nagle, łapiąc przyjaciółkę za ramię, aby spojrzała w tym samym kierunku co ona, chociaż szczerze mówiąc, trudno było to przeoczyć. Dom wyglądał niczym jeden z tych, które były w głupkowatych komediach świątecznych, gdzie sąsiedzi rywalizowali ze sobą, kto będzie miał bardziej przystrojony i oświetlony dom. — Nawet ma świecące renifery — stały sobie na trawniku, zrobione z lampek czy czegoś takiego, wyglądając w głowie Romy dość magicznie. — Myślisz, że powinnam tam stanąć też, żeby uzupełnić ten performance, skoro jestem choinką? — odwróciła się dookoła własnej osi, aby jej szalone wdzianko ładnie się mieniło i zaszeleściło. Musiała się jednak przytrzymać Gai, bo zakręciło jej się od tego w głowie.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
023.
W Gai ostatnio coś umarło i przestała imprezować. Imprezy zawsze były jakąś nieodłączną częścią jej życia. Nadal tkwiła w tym słodkim momencie swojej młodości, że mogła spać tylko po trzy godziny i wstawała wyspana do pracy i wykonywała ją z uśmiechem. Jej jedynym zmartwieniem były siniaki na nogach, które pojawiały się po każdym wyjściu, a których pochodzenia nie znała. No bo przecież to nie tak, że rzucała się po skałach czy wyrabiała rzeczy, które wymagały od niej klękania czy kucania. Ona nawet na imprezach nie piła. Chodziła dla atmosfery, dla tańca i dla ludzi, którzy nie smęcili tylko korzystali z życia i dobrze się bawili. No i dla jarania, bo jednak czasami musiała sobie odpłynąć, żeby nie myśleć o swoich problemach. Wszystko to jednak umarło w momencie, kiedy dowiedziała się, że kobieta, z którą randkowała i w której zaczęła się zakochiwać, postanowiła wziąć po pijaku randomowy ślub z jakimś mężczyzną. Było to ogólnie niesamowicie obrzydliwe. Hajtnięcie się z mężczyzną. Ale też po prostu hajtnięcie się po pijaku. Słyszała wyjaśnienia, że niby nic to nie znaczyło, ale w samej Gai coś umarło. Kto traktuje ślub w ten sposób? Kto się hajta z kimś po pijaku? Jaki jest sens czegoś takiego? Nic dziwnego, że małżeństwa się sypią i są traktowane właśnie tak, a nie inaczej. Załamała się, była w dole, do którego absolutnie nie chciała się przyznać, ale zaczęła z niego wychodzić. No i najlepszym lekarstwem na to było zamienienie swojego sad disco na prawdziwe disco. Więc ubrała się w różową zbroję i poszła wytańczyć smutki.
Gaia nie żałowała sobie. Tańczyła tak, żeby miała pojęcie skąd będą jutrzejsze siniaki. I tańczyła nie zważając na to czy rzeczywiście muzyka grała. A, że dzisiaj postanowiła pić alkohol to była szansa, że rzeczywiście muzyki nie było. Pewnie były jak te osoby, które pierdzą mając słuchawki na uszach myśląc, że muzyka zagłuszy pierda. Tylko, że one nie pierdziały, bo wiadomo, że kobiety nie robią takich obrzydliwych rzeczy!
Spojrzała na święcący dom. Był tak intensywny, że aż musiała mrużyć oczy patrząc na niego. – Doszłyśmy na pieszo tak daleko? – Była przerażona tą wizją. Alkohol to jednak czasami działał cuda.
- Podoba ci się coś takiego? – Zapytała kiwając głową w stronę domu. Ona miała mieszane uczucia co do świąt i takich ozdób. A przynajmniej teraz, bo jeszcze parę miesięcy temu kochała święta. Wyciągając papierośnicę z torebki przyglądała z szerokim uśmiechem na ustach przyglądała się kręcącej Romy. – Wyglądasz bajecznie! Te wszystkie światełka odbijają się w twoich igłach! – Oczywiście, że już na tym etapie wierzyła, że przyjaciółka naprawdę miała na sobie choinkę. A jak Romy się jej złapała to Gaia jeszcze ją chwyciła dla pewności i aż jej papierośnica wypadła i wszystko się wysypało. – Oj. – Mruknęła i pozbierała co się dało, ale ledwo się na nogach trzymała.
- Tak. Idź. Idź tam i bądź choinką. Ja ci zrobię taką sesję, że ludzie ocipieją! – Nie miała zielonego pojęcia kim byli ci ludzie, ale była pewna, że tak będzie. Wsadziła sobie papierosa do ust, zabrała od Romy butelkę z alkoholem i poprowadziła ją do tych reniferów.
- Spójrz na to! – Rzuciła szeptem, bo to nie jej pierwsze rodeo, chodziła już po cudzych trawnikach zawodowo, wiedziała, że im bliżej okien tym ciszej powinna się zachowywać. Wskazała na tego jegomościa. – Kłaniam się. – Przywitała się uprzejmie i kucnęła przy nim, żeby zajrzeć mu w krocze. – Nie ma tu nic do zobaczenia. – Sprzedała tą szokującą wiadomość Romy. Nawet sobie poświeciła telefonem, żeby się upewnić, że krasnal jest oszustwem.
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Co prawda samo branie ślubu z mężczyzną nie budziło w Romy obrzydzenia (chociaż sama i tak miała wrażenie, że mimo iż potrafiła czerpać bardzo dużo przyjemności ze związków z facetami, to bardziej ciągnie ją do kobiet, czego może lepiej nie wspominać przy jej aktualnym chłopaku), to jednak już branie ślubu z przypadku po pijaku już zdecydowanie wykraczało poza jej granice zrozumienia. Każdy niby żyje tak, jak mu się podoba i jak mu wychodzi i nikomu nic wypominać nie miała zamiaru, ale jednak było to dla niej zbyt popieprzone. I skoro raniło to Gaię, to w sumie mogła nawet oceniać to bardzo surowo, bo należało uznać to za podwójnie obrzydliwe i okrutne. Dlatego właśnie wytańczenie smutków i żali było idealnym rozwiązaniem — nie ma przecież nic lepszego na złamane serce. No może poza znalezieniem sobie odskoczni w postaci nowej randki bez przyszłości, ale to chyba tego wieczoru nie wyszło. Gdyby nie to, że Romeine nie narzekała na swój aktualny związek i nie była na drodze, aby go zakończyć w tym momencie i przede wszystkim gdyby nie to, że jej przyjaźń z Gaią była dla niej bardzo ważna, to sama by się z nią umówiła. Albo znalazła inne sposoby niż tańczenie, aby zająć jej głowę czymś innym. Ale było tutaj za dużo do stracenia, więc alkohol i disco ponad wszystko musiały wystarczyć.
Hmmm nie wiem, a umiesz się teleportować? — zapytała ją zupełnie poważnie, rozglądając się po okolicy. W jej głowie było to tak samo prawdopodobne jak to, że zrobił sobie taki długi spacer w szpilkach. Po tym, jak przetańczyły pół nocy.
Teraz tak — stwierdziła z pełnym przekonaniem, bo było to w jej głowie z jakiegoś powodu bardzo magiczne znalezisko, błyszczące niczym garnek złota. — Ale jakby to był dom mój albo mojego sąsiada to raczej niej, na pewno nie w takiej ilości — dodała, przekrzywiając głowę, aby przyjrzeć się ponownie bardzo uważnie tej szalonej instalacji artystycznej. Podejrzewała, że przy zwykłych roletach czy zasłonach pewnie trudno było spać, skoro te wszystkie lampki migotały na różne sposoby i świecił się bardzo intensywnie, sprawiając wrażenie, że cały budynek wydawał się być spowity jakąś świetlną poświatą widoczną z daleka niczym łuna ognia. — Tego jest tyle, że zdecydowanie należałoby to rozłożyć między inne ogródki. A te renifery powinny znaleźć swoje sanie — mówiła to takim tonem, jakby co najmniej była znaną dekoratorką świątecznych ogrodów i miała swój program na Netflixie. Pełna profeska.
Bo jestem z bajki — stwierdziła z przekonaniem. — Ty też — dodała, żeby miały w tym temacie jasność. — Jesteś waleczną księżniczką, a ja Twoją rycerką z iglastego królestwa. Jak Peach i Mario tylko inaczej — nie miała pojęcia, czy istniało słowo rycerka, czy może odmieniało się to jakoś inaczej ani czy porównanie do Mario i księżniczki Peach miało sens, skoro typ miał wąsa i był hydraulikiem, a nie był drzewem, ale nie dbała o to. W jej głowie brzmiało to bardzo sensownie, więc nie było co się przejmować, że po wypowiedzeniu na głos kleiło się to jakoś mniej.
Ups — mruknęła, pomagając Gai zbierać papierosy, jednak pewnie i tak połowy co najmniej nie znalazły. Romy strasznie łatwo rozpraszała się w swoim aktualnym stanie i po chwili zapomniała, co właśnie robiła i zajęła swoją uwagę czymś innym, czyli skradaniem się przez cudzy trawnik, aby zobaczyć, jak będzie się tam prezentować. — Och, dobry wieczór tęczowy kawalerze — również się przywitała z panem krasnalem, gdy odwróciłą wzrok w kierunku wskazanym przez Gaię.
Jest eunuchem? — zapytała, zasłaniając aż usta ręką ze zdziwienia, bo jednak było to dość przykre. — Dobrze, że ma chociaż tęczę — nie była pewna, czy można było traktować to jako zamiennik, ale przecież nie będzie tego oceniać. Miała szczerą nadzieję, że był szczęśliwy z takim sprzętem, jaki miał.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
W Gai normalnie też nie budziłoby uczucia obrzydzenia. Tym bardziej, że dwa czy trzy lata temu sama była gotowa wyjść za chłopca, z którym akurat była w związku i któremu oddała swoje serce. Chociaż z Gaią to jest też tak, że jak ona się wdaje z kimś w związek to właśnie po to, żeby rzeczywiście ten ślub wziąć i żeby mieć szczęśliwe życie. Teraz jednak czuła obrzydzenie, bo akurat ten konkretny ślub z mężczyzną działał na jej niekorzyść. Musiała mieć przez to złamane serce, a nie chciała mieć złamanego serca. Nie pasowało to do niej. Ona była pozytywna i szczęśliwa.
- Wiesz… zakładam, że teleportowanie to bardzo poważna sprawa i wymaga znajomości fizyki. I to takiej zaawansowanej. A ja nawet podstaw nie znam. – Nie była to jej dziedzina zdecydowanie. Chciałaby być mądra w takich dziedzinach. Niestety miała urodę. Trudno. – Ale też nie wykluczam, że na przykład, nie wiem, może wypiłam radioaktywnego drinka i teraz mam jakieś super moce i dopiero je poznaje. – Tak się przecież rodziło kilku super bohaterów, prawda? Zupełnie przez przypadek. I może mocą Gai było teleportowanie się w różne miejsca i przy okazji zabieranie ze sobą pasażerów i nikt nie miał zielonego pojęcia o tym, że do jakiegoś teleportu w ogóle doszło. Piękna moc, taka absolutnie bezużyteczna.
- Co nie? – Zgodziła się z przyjaciółką. – Ja to bym w ogóle chyba nie mogła wieczorami spać jakby mi to wszystko się w okna odbijało. – Nakładanie maski na oczy nie byłoby w stanie pomóc i załagodzić sytuacji. Przez intensywność i ilość tych światełek, w okolicach domku było jasno jak w środku dnia. Gaia na luzie mogłaby sobie tutaj stanąć, wydepilować brwi i zrobić perfekcyjny makijaż uważając, że to idealne światło. – Może to nasza misja? Może dlatego nas tutaj teleportowało? Żeby znaleźć sanie dla tych reniferów. – Przyjrzała się im i próbowała sobie przypomnieć czy kiedykolwiek widziała pasujące do nich sanie.
- O tak, tak. Widzę to. – Ułożyła sobie dłonie na skroniach niczym profesor Xavier z animowanych X-Menów i udawała, że używa swoich super mocy wyobraźni, żeby sobie wyobrazić siebie w roli Mario, a Romy w roli Peach. – Byłabyś idealną Peach, ale rycerką! – Podchwyciła nowe słowo.
Po słowach Romy, Gaia jeszcze udała, że dotyka swojego niewidzialnego, kowbojskiego kapelusza witając się z tym uroczym panem. – Może tęcza to jego pindol? – Zasugerowała i jak już tak przy nim kucała to nawet go troszkę obróciła, żeby mogły ocenić sytuację pod innym kątem. – Wiesz co… – Odstawiła krasnala i spojrzała na Romy. – Jak tak na niego patrzyłam to przypomniało mi się coś strasznego. Sekret, który noszę od lat, a o którym nikomu nie powiedziałam. – Uznała, że to jest idealny moment na to, żeby zrzucić z serca ciężar, który jej ciąży odkąd była dzieckiem. Wypuściła powietrze, żeby zebrać się w sobie. – Kojarzysz jak są takie te pomadki ochronne do ust? – Spojrzała na przyjaciółkę. – To ja nigdy żadnej jeszcze nie zużyłam do końca. Zawsze je gubię zanim wyzeruję i po prostu kupuje nowe. – Ukryła twarz w dłoniach, bo wypowiedzenie tych słów na głos było dosyć emocjonalnym przeżyciem. Miała tylko nadzieję, że Romy ją zrozumie.
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Nie zasługiwała, aby mieć złamane serce. W dodatku rzeczywiście, Gaia była promyczkiem, więc było to podwójnie bolesne, że kobieta, do której wzdychała okazałą się jej uczuciowym Grinchem trochę, skoro nie dość, że złamała jej serduszko, to jeszcze zabrała sporo tej wewnętrznej radości. Pozostawało mieć nadzieję, że Gaia nie będzie jak Dzwoneczek i bez pozytywnego nastawienia nie zacznie słabnąć jak zielona kumpelka Piotrusia Pana bez atencji wiary we wróżki. Chociaż jak coś, to Romy w nią wierzyła zawsze (w Gaię, nie w Dzwoneczka), więc w razie czego mogła być jej kołem ratunkowym.
Zmarszczyła brwi, zatrzymując się w miejscu, wyraźnie zagubiona. Nie z powodu tego, że odkryła właśnie, że wcale nie szły w stronę domu ani jej, ani Gai (ale było to możliwe), ale tego, co powiedziała właśnie jej przyjaciółka.
Jak to, nie wystarczy chodzić do Hogwartu? — zapytała, bo totalnie nie rozumiała, jak to możliwe, że miała tak złe informacje. — Nawet Potter i rudy umieli, na pewno też byśmy dały radę — stwierdziła jeszcze z przekonaniem. Nie dodała jednak, że chyba nigdy się nie dowiedzą, bo list powinny dostać dawno temu. A że nie dostały, to chyba jednak były mugolami. Dobrze, że takimi pięknymi. Nie można mieć wszystkiego. Albo magiczne zdolności, albo magnetyzująca uroda.
Uuuu czekam na rozwój sytuacji — nie było sekretem, że Romeine była dość mocno zajarana tematem superbohaterów, skoro od lat marzyła o pracy w Marvelu i rysowała swoją własną serię komiksów o superbohaterce. — Jakie super moce chciałabyś mieć najbardziej, jakbyś mogła wybrać… Trzy, maksymalnie może pięć? — zapytała z zaciekawieniem, zakładając włosy za uszy, aby jej nie przeszkadzały, gdy uznała, że pójdzie pogłaskać te świecące renifery.
Można to gdzieś zgłaszać? — zapytała poważnie. — Nie renifery na kablach, ale tyle światełek — podejrzewała, że sąsiedzi tego domu mieli ciężko i naprawdę nie chciała być na ich miejscu. Toż to czysty egoizm. — Masz rację, one ewidentnie nie chcą tu być, bo mają zaraz robotę do robienia — zgodziła się z nią i rozejrzała się po innych ogródkach w zasięgu wzroku, czy nie ma tam czegoś, co się nadaje. — Chyba musimy je stąd zabrać — dodała po wstępnych oględzinach, bo nic w najbliższej okolicy nie rzucało jej się w oczy.
Ach nie, ja jestem Twoim dzielnym wąsatym i walecznym hydraulikiem. Tylko bez wąsa, bo by mnie łaskotał — wyjaśniał takim tonem, jakby totalnie to wszystko miało sens. Bo miało, prawda? — Ty jesteś Peach, bo jesteś różowa i odjazdowa — a to dokładnie najważniejsze cechy Peach. Grała w Mario, więc doskonale wiedziała. Chodziła po tym ogródku oglądając różne dziwactwa ozdobione lampkami, jednak zatrzymała się i spoważniała, gdy Gaia wspomniałą o sekrecie. Zamieniła się więc w słuch, podchodząc nawet bliżej, aby nie musiała za głośno mówić, bo jeszcze ktoś sprzeda jej tajemnicę potem dalej. Na przykład ten krasnal z tęczowym pindolem, bo na pewno nie Romy! — Tak — skinęła głowę, bo kojarzyła i nawet sama używała przecież. — Och — wyrwało jej się zszokowanej. — Twój sekret jest u mnie bezpieczny — zapewniła ją. — Tylko musisz pilnować, żeby nie wpadały Ci do wody, żeby nie zjadały ich rybki — Romy ostatnio, gdy była pijana albo zjarana zamieniała się w jakiegoś obrońcę flory i fauny oceanów i mórz. — A może tak naprawdę jest jakieś jedno miejsce, gdzie wszystkie Ci się chowają i kiedyś odkryjemy ich całą armię? — zrobiła szerokie oczy. — Jak skarpetki znikające w pralce… — to podobno był globalny problem, czytała kiedyś w internecie.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Najgorszy etap „żałoby” Gaia miała już za sobą. Trochę sobie popłakała, ale też nie płakała za bardzo. Musiała przemówić sobie do rozsądku tłumacząc się tym, że nie była to poważna relacja. Dopiero zaczynały się spotykać. Zoey miała prawo wziąć ślub z kimś innym, tak jak Gaia miała prawo po drodze zakochać się w kimś innym. Niestety tylko Zimmerman była na tyle głupia, że już po pierwszej randce przestała zwracać uwagę na innych ludzi.
Wycelowała palcem w przyjaciółkę. – O tym nie pomyślałam, a to wydaje się zdecydowanie łatwiejsze. – Tak, chodzenie do wymyślonej szkoły dla czarodziejów było łatwiejsze niż uczęszczanie na zajęcia z fizyki. – Tak. To jest świetna motywacja. Jak rudy dał radę, to my też damy radę. – Prychnęła oburzona, że w ogóle wcześniej te słowa nie były dla niej motywacją. Z jakiś powodów ludzie nie przepadali za rudymi ludźmi. Chociaż w jej obecnym kolorze włosów bliżej jej było to osoby rudej. No, ale musiała sobie po złamanym sercu zrobić jakąś drastyczną zmianę.
- UUUU. To jest świetne pytanie! – Podekscytowała się i nawet zaczęła trzeć dłońmi o siebie co najmniej jakby miała zamiar wymyślić jakiś genialny plan. – Na pewno niewidzialność na zawołanie, teleportacja. Wezmę też latanie. – Zaczęła dzielnie wyliczać na palcach. – Chciałabym też być super szybka i super silna, coś w stylu Kapitana Ameryki, więc liczę to jako jedną super moc. – Tutaj wycelowała palec w Romeine, żeby jej nie powiedziała, że zużyła wszystkie miejsca. – Mogę wybrać po prostu postać? Bo chciałabym być Emmą Frost. Możesz zabrać resztę, ale chciałabym być Białą Królową. Piękna, kobieca, elegancka, zabójcza, a w dodatku najpotężniejsza. – Co prawda miałaby problemy z przystosowaniem się do tego, żeby czytać w ludzkich myślach, ale ostatecznie chyba przestałoby jej zależeć. – Teraz twoja kolej! – Jak ona musiała to Romy też. Gaia i tak już była pod wrażeniem tego, że zna jakieś imiona fikcyjnych postaci. Może alkohol tak na nią działał, że poszerzała jej się wiedza z popkultury.
- Pewnie nie. Ludzie za bardzo kochają święta. – Nie wyobrażała sobie bycia policjantką, która puka do takiego domu i mówi, że sory, ale muszę wam zabić święta, ściągajcie te wszystkie ozdoby, bo ludziom to przeszkadza. Nikt nie chciał być Grinchem. – Koniecznie musimy je zabrać. Trzeba je wypuścić z powrotem do lasu, gdzie ich miejsce. Pewnie tęsknią za domem. – Postanowione. Dzisiaj uwolnią te renifery.
- Ohhh. – Pokiwała głową. – Dobra. Będę waleczną Peach w zbroi. – Poklepała się nawet po swoim metalowym staniku czy z czego było zrobione to co miała na sobie. Ale nie zdziwię się jak znalazła pod domem jakiś metal i sobie wyrzeźbiła ten stanik, żeby móc go ubrać właśnie na taką okazję. – A takie bujne wąsy to fajna sprawa. Mogą dać wiele doznań w odpowiednich momentach. – Pomachała palcem. Ona nie odmówiłaby wąsaczowi jakiegoś zdrowego związku.
Zakryła usta dłonią. Była na granicy łez. – A co jak już mi tam powpadały? – Nie mogła uwierzyć w to, że była odpowiedzialna za rybobójstwo. Stała tutaj i oskarżała niewinnego człowieka o to, że za mocno świecił lampkami, a sama miała krew na rękach! Obrzydliwe. – Myślisz, że powinnam sprawdzić pralkę? – Oczywiście zatrudni kogoś do sprawdzenia pralki, bo ona to pewnie nawet nie wiedziała jak pralkę w domu uruchomić. Wiedziała, że miała, ale pranie robiła za nią pani, która regularnie wpadała, żeby ogarnąć jej dom z kurzu. Jeszcze tego brakowało, żeby Gaia sama kurze wycierała, a ja musiałabym o tym pisać w postach! – A może koty mi zabierają? Widziałam kiedyś filmik, że koty zabierają gumki do włosów. Co jak moje kradną pomadki? – Pewnie sobie smarowały poduszeczki na łapkach, żeby o siebie dbać. To było jedyne sensowne rozwiązanie.
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Jakkolwiek żenująco i banalnie by nie brzmiało: wszystko jeszcze przed nią. To w końcu nie ona miała na palcu obrączkę, która dość znacząco ograniczała wolność w większości przypadków. Co prawda ślub wzięty po pijaku i zupełnie nieplanowany mógł rządzić się nieco innymi prawami, ale to już kwestia raczej indywidualna. A że Romy nie znała Zoey, to trudno było jej to oceniać. Pewne jednak było to, że Gaia miała dość szerokie pole manewru, jeśli chodzi o leczenie złamanego serca, bo bez problemu znajdzie sobie jakąś odskocznię, która zapewni jej chociaż trochę rozproszenia. Co niby nie brzmiało do końca fair, ale według Romy nie należało się jakoś tym przejmować. Tak długo, jak stawiało się całkiem jasno sprawę, a nie obiecywało się niestworzone rzeczy, z których potem i tak nie miało się zamiaru wywiązać.
Wyszczerzyła białe ząbki w pięknym uśmiechu, wyraźnie dumna z siebie, że sama na to rozwiązanie wpadła i życie ułatwiła im obydwu. To znaczy w teorii, bo w praktyce raczej niewiele to zmieniało, skoro wątpliwe było, że którejkolwiek uda się opanować sztukę teleportacji. Albo chociaż odnaleźć Hogwart.
Nie dyskryminuję rudych, jak coś. Nie dlatego, że są rudzi — wyjaśniła jej, bo w sumie rzeczywiście, Gaia odrobinę zbliżyła się do tej grupy. — Ale dlatego, że są Ronem — czy był to argument, który miał sens? Dla niej tak, bo uważała że Ron i filmowa Ginny byli zakałą rodziny Weasley, która tak poza tym była fajna. Być może kiedyś miała nawet crusha na Charliego, bo przecież zajmował się smokami. A ją ekscytowały te stworzenia bardzo i żałowała, że nigdy żadnego nie spotka. Były jej wersją jednorożca małych dziewczynek. Lubiła też bliźniaków i Billa, a mama Weasley była kobietą, którą bardzo chciałaby mieć w swoim życiu, chociaż tak, jak Harry — żeby mieć namiastkę kogoś takiego ciepłego i troskliwego w młodszych latach, gdy nie potrafiła do końca poradzić sobie jeszcze z życiem. Teraz, nieskromnie mówiąc, była przekonana, że ogarnia tak siedem na dziesięć. To dobry wynik.
Przyglądała się jej z uśmiechem, z błyszczącymi oczami, bo jej ekscytacja wydawała jej się w tym momencie jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie widziała. Była taka wspaniała i zaraźliwa niczym dziecięcy entuzjazm na widok ulubionej zabawki.
Pasowałaby do Ciebie — przyznała, podchodząc do niej nawet bliżej, aby lepiej ocenić tę kwestię. — Musiałabyś tylko się znowu przefarbować, albo złamać zasady i zostać szkarłatną białą królową — jej to nie przeszkadzało. — Chyba powinnam Cię narysować — postanowiła nagle, mówiąc to takim tonem, jakby nagle dotarło do niej, co jej przez pół życia umykało. Nie wiedziała, jakim cudem nie miała w swoich komiksach postaci, która byłaby łudząco do Gai, skoro przecież wyglądała ona wprost idealnie do tego, aby wsadzić ją w fancy strój superbohaterki. — Hmmm… Ja bym chyba chciała być Hope Summers. Albo Scarlett Witch i to nie tylko dlatego, że chciałabym mieć okazję pójść w tango z Elizabeth Olsen — naprawdę nie tylko dlatego, lubiła po prostu tę postać i jej złożoność. Nie w filmach co prawda do końca, ale komiksowo już bardziej. No i prawda była taka, że zawsze chciała być wiedźmą.
To prawda. To bardziej okrutne niż zabierać dzieciom cukierki, zamiast je dawać na Halloween — musiała się z nią zgodzić, wzdychając ciężko, bo jednak była to przegrana sprawa. Ale na szczęście mogły wygrać życie dla tych biednych reniferów, chociaż tyle dobrego! Zaczęła więc szukać, jak odłączyć je od tej całej instalacji, bo aktualnie te kable uważała pewnie za powód ich uwięzienia.
Chciałam się o tym przekonać, ale Chester jest nudny i wcale nie chce zapuścić wąsa — pożaliła się jej, skoro już ten temat się pojawił. — Może nie powinnam go nazywać nudnym, ale jest — wzruszyła ramionami, bo przecież co będzie kłamać. Na trzeźwo może by się pohamowała, ale teraz to bez sensu.
Sprawdzić nigdy nie zaszkodzi, przezorny zawsze coś tam, Kubuś Puchatek tak mówił — czy to argument, z którym można się kłócić? Absolutnie nie. — Ale nie rób tego sama, nie chcę żebyś też tam wpadła — wtedy Romy też musiałaby za nią tam wskoczyć i pewnie skończyłby w przerażającym świecie jak Mario i Luigi. A już chyba wystarczy tego Mario w ich życiu.
Koty to złodziejaszki. I lubią self-care, więc to ma sens — mądrego to i dobrze posłuchać i się z tym nie zgodzić. — O patrz, uwolniłam go! — poinformowała ją, gdy odłączyła jednego z reniferów. Była bardzo radosna z tego powodu, ale na szczęście pamiętała, aby ściszyć głos, bo przecież musiały być tajne.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Słuchała argumentu Romy i wpatrując się w przyjaciółkę próbowała znaleźć tam sens. Próbowała też pomyśleć o jakiś rudych ludziach, których znała, a później o Ronach, których znała. Nic nie przychodziło jej do głowy. – Wiem, że to może być niepoprawne co powiem, ale… jeżeli będziesz kogoś dyskryminować to… jest szansa, że ja się nie będę z tobą zgadzać, ale będę cię wspierać, okej? – Czuła się okropnie z tym, że mogłaby wspierać potencjalną dyskryminację, ale jednak Romy była przyjaciółką. Powinna stać po jej stronie. No chyba, że ta dyskryminacja będzie wycelowała w innych przyjaciół Gai. Wtedy sprawa będzie skomplikowana. Nie myślała jednak o komplikacjach, bo po co sobie utrudniać życie?
- Naprawdę tak uważasz? – Podekscytowała się jeszcze bardziej. Nigdy nie widziała się w takiej roli, ale teraz? Jak była napierdzielona i świat wydawał się stać otworem to mogłaby wyobrazić sobie siebie w roli potężnej królowej, która mogłaby zmieść wszystkich X-Menów z powierzchni ziemi. Tak jak Wanda. Trzy słowa i wszyscy znikają. – Złamałabym zasady. Jeszcze muszę pobyć w tym kolorze. – Jeszcze nie skończył jej się okres buntu, dla którego te włosy przefarbowała. – Powinnaś mnie narysować. Zdecydowanie. – Pokiwała głową. – Mogłabym być twoją muzą i pozować ci do różnych dziwnych pozycji. Jestem giętka. Patrz co umiem. – Odłożyła na bok wszystko co trzymała w rękach i wykonała przed Romy mostek, żeby jej pokazać, że rzeczywiście była giętka. Nie był to idealny mostek, bo jednak była pijana, ale przynajmniej coś tam udowodniła. Dosyć niezgrabnie zebrała się z tego trawnika. Współczuła właścicielom domu jeżeli jakimś cudem właśnie oglądali to co się działo na ich ogrodzie. – O tak. Błagam. Tak. Powinnaś być Scarlet Witch. Wyobrażasz sobie jakie wtedy byłybyśmy potężne? – Podeszła do Romy i przyglądała jej się. Złapała ją nawet za głowę wyobrażając sobie ją w „koronie” szkarłatnej wiedźmy. – Ale Hope też. Hope ma zajebisty strój, nie? – Westchnęła. – Też poszłabym w tango z Lizzie. Zrobiłabym dużo rzeczy dla Lizzie. Mogłaby założyć religię i szybko stałabym się wierzącą. – Gaia doceniała to jak kobiety miały coraz większe znaczenie w świecie komiksów. Co prawda nie przepadała za oglądaniem filmów, bo tam jednak nadal dominowali mężczyźni, ale wiadomo, to Hollywood. Ale jednak świat komiksów się zmieniał. To często kobiety były najpotężniejszymi postaciami i nie istniały tylko po to, żeby być zabawką czy atrakcyjnym dodatkiem dla męskich postaci. Dostawały swoje komiksy i swoje historie. Ludzie chcieli to czytać i chcieli to oglądać. A później, jak obserwowało się aktorki, które angażują się w role, poznają swoje postacie? Człowiek sam chciał być częścią czegoś takiego.
- Mogłyśmy się spotkać przed Halloween i wdrożyć w życie nasze kostiumy potężnych kobiet. Miałybyśmy tyle cukierków… – Już ona to widziała jak mężczyźni woleliby rozdawać cukierki im zamiast dzieciom. A Gaia chętnie by takie cukierki przyjmowała, bo uwielbiała słodycze.
Skrzywiła się oburzona. – Jak można nie chcieć zapuścić wąsa? Obrzydliwe. – Każda dziewczyna musiała przejść przez etap w swoim życiu, gdzie leciała na mężczyznę z wąsem. Nawet teraz Gai się robiło gorąco na myśl o Henrym Cavillu w wąsie, albo Jonie Kortarajena w wąsie. Wąs w połączeniu z delikatnym zarostem miał spore szanse na bycie możliwie najseksowniejszą stylizacją zarostu. – Dlaczego się w tym męczysz? Jesteś za młoda, żeby tkwić w nudzie. – Gaia nie mogłaby raczej związać się z kimś nudnym. Chociaż być może zalatywała teraz hipokryzją, bo jednak Zoey była jej kompletnym przeciwieństwem. Była już dojrzałą kobietą z karierą i skupioną na tym, żeby wieść raczej nudne życie. I jakimś cudem złamała serce Gai, która chciała się skupiać na dobrej zabawie.
- Zadzwonię po prostu po Mario. – Nie będzie zapraszać Romy, żeby to sprawdziły razem, bo nie chciałaby nigdzie wpadać. Zwłaszcza w jakieś dziwne pralkowe dziury. Nawet jeżeli miałaby wyborne towarzystwo. Lepiej poświęcić kogoś innego.
Była w lekkim szoku, że jej własne koty ją okradały. Przecież była dobrą kocią mamą. Zbudowała im ten zakratkowany ogródek, żeby mogły sobie czilować na słońcu jak chciały, a one jej kradły pomadki? Wow. Obrzydliwe. – Jak to zrobiłaś? – Widząc uwolnionego renifera zapomniała o kotach. Później się na nie pogniewa. Zbliżyła się do przyjaciółki, żeby przyjrzeć się sytuacji. – Ciężkie to? Bierzemy tylko jednego i krasnala czy damy radę więcej? – Może się okaże, że to tylko taka druciana i lekka ozdoba, a nie ceglany renifer ozdobiony lampkami. Poza tym po rozmowie o super bohaterach Gaia wierzyła, że one już mają moce.
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Zmarszczyła brwi, przygryzając lekko wargę, jakby w napięciu oczekując jej reakcji i licząc na to, że będzie ona przychylna. W jej głowie ta wypowiedź miała absolutnie sens — w końcu nie od dziś wiadomo, że Ron był najgorszym Weasley’em. Jednakże Gaia mogła mieć inne zdanie. Szczególnie odkąd była trochę inaczej ruda, mogła poczuć naglę jakąś silniejszą więź z rudzielcami wszystkimi, a ona będzie musiała to zaakceptować. Bo przecież przyjaciółmi się jest nie dzięki czemuś, ale pomimo wszystko. Przynajmniej dla niej to działało. No, chociaż wszystko to przesada, powinny być jakieś granice. Ale nie brzmiało to wtedy aż tak podniośle i pięknie.
Okej, jesteś najwspanialsza — uśmiechnęła się promiennie. — Ale nie musimy nikogo dyskryminować. Nie znam żadnego prawdziwego Rona, który jest rudy, tylko tego z książki — uznała, że to istotne, aby wyjaśnić tę sprawę już teraz, zanim wymknie się to spod kontroli, co było całkiem sensowne jak na to, w jakim była stanie. — Chyba nawet nie rudego Rona nie znam, a Ty? Czy na świecie nie ma Ronów tak naprawdę? — jej ton głosu był bardzo poważny, ale ściszyła go lekko, jakby mówiła o jakiejś wielkiej tajemnicy. I trochę tak się aktualnie czuła — miała wrażenie, że rozgryzła jakiś globalny spisek.
Tak — przekonanie i pewność były zupełnie nie do podważenia. A jeśli ktoś by próbował, to Romy by na pewno z nimi dyskutowała, żeby im wytłumaczyć, że są w poważnym błędzie, z którego warto się wycofać.
Wyglądasz w nim bajecznie, więc powinnaś — pasował jej niesamowicie, chociaż Romy była przekonana, że nawet jakby miała na głowie kolor wyglądający jak farba zrobiona ze Smerfa, to byłaby przepiękna. Bo to w końcu bardziej ona niż same włosy.
Nie wiem dlaczego, jeszcze tego nie zrobiłam… — gdy tylko wypowiedziała te słowa zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno. Może już ją jednak kiedyś rysowała, tylko nie była tego do końca świadoma? — Och wooooooooow — na ziemię wprowadziła ją Gaia robiąca jakieś szalone wygibasy (mostek to nie lada wyczyn, wiadomo). — Jesteś najlepsza, Gaia — przyznała z podziwem, bo jakże mogła się z tym kłócić? — Będę pamiętac, że musisz być gibka, giętka i elastyczna — język jej się trochę plątał, jak mówiła te słowa, więc zaśmiała się lekko.
To postanowione — dużo by dała, żeby mieć moce Scarlett Witch, tu nie ma co kłamać. I żeby wyglądać tak dobrze, jak Lizzie Olsen na koniec serialu. — To duże poświęcenie, na pewno by doceniła — albo zgłosiła ją na policję i postarała się o zakaz zbliżania. No ale kto by się przejmował takimi nieprzyjemnymi alternatywami? — Nic straconego, nadal możemy to zrobić. Albooo pojechać na jakiś comic con, nigdy nie byłam wiesz? A zawsze chciałam — nawet na żaden pyrkon nie dotarła i pewnie nie miała zielonego pojęcia o jego istnieniu.
Dokładnie tak mu powiedziałam — aż pokazała na nią palcem, jakby chciała podkreślić w jakiś dziwny sposób, że totalnie ma rację, bo skoro obie tak uważają, to jednak coś w tym było. — I że żenujące też — pewnie ledwo się powstrzymała, żeby powiedzieć, że to żałosne, ale o to mógłby się obrazić. — Jaki jest aktor, który najbardziej Ci się podoba w wąsie? Tak wiesz, tak bardzo, że chciałabyś majtki przez głowę od razu ściągać — było to ważne pytanie, a sama Romy nawet też zaczęła się nad tym zastanawiać.
To chyba prawda — wyglądała trochę, jakby spłynęła na nią jakaś prawda objawiona. — Może go rzucę. Powinnam go rzucić? — Gaia mówiła takie mądre rzeczy, że nawet nie musiała zakładać religii żadnej, aby Romy w nią wierzyła.
Mruknęła coś niewyraźnego na jej pomysł z dzwonieniem po Mario, bo uznała go za bardzo rozsądny, w końcu Mario był specjalistą i poradził sobie z Bowserem. Była jednak zbyt zajęta uwalnianiem reniferów, żeby skupić się na tym temacie bardziej.
Nie wiem, pomajstrowałam — była dumna z siebie niesłychanie. — Wydaje się lekkie. Musimy wziąć dwa, ten nie może zostać na uwięzi i to w dodatku bez przyjaciela — to byłby najsmutniejszy los. — Bierz krasnala, a ja uwolnię drugiego — zadecydowała zupełnie poważnie, jakby były na tajnej super misji. I trochę się tak czuła, bo przecież były potężne i miały super moce.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia była tolerancyjna, ale wiedziała też gdzie leży jej lojalność. I w tym przypadku leżała ona z Romy. Może nie powinna wspierać kogoś kto dyskryminuje, ale Romeine przyznała, że nie miała nikogo dyskryminować. W oczach Gai robiło to z niej dobrego człowieka. Poza tym równie dobrze Romy mogła mieć po prostu jakąś fobie. Chyba była choroba, która sprawiała, że ludzie panicznie bali się rudych ludzi. Kurde. Będzie musiała się upewnić, że Simmons tego nie ma. Przecież nie będzie chciała triggerować jej lęków swoją fryzurą. Będzie przychodzić na ich spotkania w czapce, albo będzie nosić peruki i udawać, że nadal ma czarne włosy.
- Wiesz co… ja też nie znam żadnego Rona. – Prychnęła. – Co jak Ron to nawet nie jest imię? Co jak to jest jakiś… stan umysłu wymyślony na potrzeby świata fantasy? – No to miało dla niej sens. Znała Ronana, ale nie identyfikował się z imieniem Ron. A przynajmniej Gaia nie znała go na tyle żeby coś takiego o nim wiedzieć. – Jeżeli nie ma żadnego Rona to jaka jest szansa, że istnieje Rudy Ron? Ja bym to zgooglowała, wiesz. – Ale nie teraz, bo teraz to by nawet nie była w stanie trafić w małe kwadraciki na ekranie, żeby cokolwiek wpisać w przeglądarkę. Poza tym nie lubiła dotykać telefonu jak spędzała czas z ludźmi. No chyba, że miała akurat zrobić sobie, albo komuś zdjęcie. Wtedy byłoby to dozwolone. W sumie to googlowanie tego nie miało sensu, bo Internet będzie zawalony informacjami o tym rudym Ronie, który jak już wiedziały, nie był prawdziwy.
- Też nie wiem. Serio. Jestem w stanie też wytrwać kilka godzin w jednej pozycji, więc mogłabym ci pozować. Poważnie. – Ona oczywiście wyobraziła sobie świat, w którym ubiera jakąś dojebaną suknie królowej Marii Szkockiej i trzymałaby na ręku niesamowicie znudzonego kota, a Romy ubrana w strój Jaskra z Wiedźmina by ją malowała farbami. Na chwilę Gaia zapomniała o tym, że świat trochę ruszył do przodu i istniały inne techniki. – Dobra. To ja będę pamiętać, żeby regularnie brać ten kolagen. – Obiecała sobie, ale wiadomo, że tak ważnej rzeczy nie zapamięta jak już rano się obudzi. Zapamięta bzdury o rudych Ronach i o pozowaniu, ale na pewno nie zapamięta, żeby rzeczywiście ten kolagen brać. Typowa Gaia.
- Super. Plany na przyszły rok zrobione. – Miała nadzieję, że wypalą i że jeszcze będzie promować swoją osobę tym kolorem włosów. Chociaż kto wie co się odjebie do października. – Ja też na żadnym nigdy nie byłam! – Aż z wrażenia złapała Romy za dłonie. – Ale też w sumie nie mam pojęcia co to jest. – Przyznała. Nie wiedziała, że są jakieś zjazdy fanów, gdzie ludzie się przebierają i robią fajne rzeczy. A wiadomo, że jakby Gaia się dowiedziała, że może gdzieś się ubrać slutty i nie jest to Halloween, to bywałaby tam częściej. Nawet na Pyrkon by się wybrała jakby zaszła aż tak daleko w Internet. – Kiedy jest coś takiego? – Ona to była gotowa teraz z buta iść na lotnisko, żeby polecieć na Comic Con. Albo iść na autobus. Nie wiedziała, gdzie to jest i co to.
- Dobra. Powiem ci, ale nie możesz się ze mnie śmiać, dobra? – Odchrząknęła i zbliżyła się do Romy, żeby jej wyznać prawdę. – Tom Selleck i Sam Elliot. – Powiedziała szybko na jednym oddechu. – Coś w ich wąsach jest takiego, że… mogliby mnie nimi podrapać po całym ciele. – Aż ją przeszedł dreszcz, nad którym nie mogła zapanować. Pewnie dlatego, że miała nieczyste myśli o Tomie i Samie, a jednak nie była dotykana przez ponad dwa lata. Biedactwo. – Z obecnych to Henry Cavill. Ale tylko w wąsie. Bez wąsa nie. I jeszcze… raz widziałam zbliżenie twarzy Olivii Wilde. I miała delikatny wąsik i nie wiem czemu, ale… to też było niesamowite przeżycie. – Na tym etapie wyposzczenia, Gaia jakby zobaczyła ludzika Lego z wąsem, to pewnie by się zakochała i napaliła. – Nic innego nie przychodzi mi na myśl. Teraz twoja kolej. I pamiętaj, że Chester nie wchodzi w grę. – Musiała go skreślić. Nawet z hipotetycznym wąsem musiał wypaść z tego rankingu za chujowe podejście.
- Wiesz… nie mogę ci mówić co masz robić, bo nie znam go za bardzo, ale znam ciebie. Jesteś cudowna, utalentowana, inteligentna, zajebiście piękna, a Chester… dosłownie ten Chester z Cheetosów ma więcej charyzmy niż on. Zasługujesz na kogoś kto cię dogoni. Kto ci dorówna. Kto nie sprawi, że przed trzydziestką będziesz mogła tylko fantazjować o mężczyźnie z wąsami. Powinnaś korzystać, albo mieć kogoś kto dla ciebie będzie gotowy na zapuszczenie wąsa. Nawet jakby miała to być kobieta. To nie są te czasy, gdzie musimy się dostosowywać do tego co nam oferuje świat. Powinnyśmy się odważyć, żeby sięgać po więcej. Tak. – Pokiwała głową i teraz zaczęła się zastanawiać czy ona też nie powinna skorzystać z tej rady, którą tak chętnie serwowała Romy. Powinna chcieć więcej od życia i powinna głośno mówić o tym czego chce. – Twoje samopoczucie i twoje uczucia są ważniejsze niż jego. – Położyła nawet dłoń na klatce piersiowej Romy. Ale tak, żeby nie naruszyć prywatności
- Dobra. Idę po krasnala. – To Romy była tutaj mózgiem operacji. Gaia tylko wykonywała rozkazy. Także skocznym krokiem, ale jednocześnie się przy tym nachylała, więc wyglądała po prostu jak naszprycowany złodziej z Simsów, ruszyła w stronę krasnala. Nie mogła go trochę zlokalizować, bo jednak trawnik był spory, a ona była pijana i była ciemno. – Chyba skubaniutki uciekł. – Powiedziała sama do siebie, a jak w końcu go zlokalizowała, to zarechotała pod nosem jak Gargamel na widok smerfa. Skradła się do niego powoli i go chwyciła od tyłu udając, że mu przykłada szmatkę z chloroformem do ust. – Śpij słodko, aniołku. – Udawała, że krasnal spokojnie odchodzi w krainę snów i podniosła go jakby był Jezuskiem ze żłobka. – Musimy uciekać zanim się obudzi. – Oznajmiła i spojrzała na renifery. – Wow. Co za łup. – Nie mogła się nadziwić, że są takie sprytne i fajne.
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Pewnie byli też tacy, którzy bali się blondynek i brunetek (albo blondynów i brunetów czy po prostu ludzi każdej płci w takim wydaniu), a jednak rudzi w mainstreamowej kulturze jednak byli obarczeni największym… Piętnem? Tak to chyba można było nazwać. U niej chyba nawet nie chodziło o kolor włosów, po prostu o to, że Ronald Weasley ją wkurwiał. Nic wielkiego, ale w tym stanie najwyraźniej nie była na siłach, aby to jakoś porządnie wytłumaczyć.
Wooooha — spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami, przerywając nawet na trochę misję uwolnienia dekoracji świątecznych. — Zawsze wiedziałam, że jesteś mądra — przyznała z podziwem, jakby co najmniej Gaia właśnie odkryła nową zasadę chemiczną, dzięki której będzie można stworzyć lek na raka. Albo jakby powiedziała jej, że przerobiła swój samochód tak, jak w powrocie do przeszłości i teraz mogła podróżować nie tylko po Lorne, ale także w czasie. — Ale i tak wow, jestem zszokowana tym odkryciem, ale ono totalnie ma sens! — dodała, całkiem entuzjastycznie. — Zgoogluję, jak skończymy jedną misję. I jak będziemy szukać numeru do Mario, żeby Ci przepchał pralkę — dobór słów zupełnie przypadkowy i nawet pijana Romy nie uznała tego teraz za jakiś zabawny żart (żenujące z jej strony). Tak, czy inaczej — warto sprawdzić. — Ale może nie w Google, tylko w jakimś… — przybliżyła się do niej, ściszając jeszcze bardziej głos i wykonała palcem gest, który wskazywał na to, że miała przysunąć się jeszcze bliżej. — Darknecie — dodała i aż się rozejrzała dookoła, czy nikt ich przypadkiem nie usłyszał. Co najmniej, jakby właśnie planowały zamach stanu, czy coś równie poważnego, co mogło odmienić losy świata.
Myślę, że to znak — oznajmiła bardzo poważnie i spojrzałą na nią z uwagą, jakby próbowała dostrzec w niej coś, co mogło być mocno ukryte. — Znak, że masz już supermoce, tylko po prostu musisz teraz nad nimi popracować trochę, żeby tak wiesz… Urosły. I były w pełni — pokiwała głową, jakby była znawcą tematu i jakby rzeczywiście przedstawiała jej jakieś poważne, naukowe informacje. Ale znała się na sprawie, widziała w filmach, że nawet superbohaterzy musieli trenować (a może to aktorzy, którzy ich grali trenowali i chwalili się na instagramie, jak ciągną ciężarówki na linie), więc to na pewno po to, żeby podnosić swoje umiejętności i odkrywać nowe moce.
OMG, ale super! To znaczy, że możemy jechać pierwszy raz razem! — ucieszyła się na tyle, że aż klasnęła w ręce. Zakryła jednak szybko usta dłonią, bo przypomniało się jej, że nadal były w czyimś ogrodzie. — Chyba nie zostawili tu nawet Kevina — nawet pijana była przekonana, że w środku nie mogło nikogo być, bo przecież inaczej już dawno by kogoś obudziły. — To dobrze, jeszcze nafaszerowałby nas ołowiem — a ona nie chciała sprawdzać jak na razie, czy jest kuloodporna. Nie czuła się na to gotowa ani trochę. — Ale, Comic Con jest chyba jakoś w lipcu. W San Diego, musimy kupić bilety — ona niestety nie miała. Jakby pracowała w swoim wymarzonym miejscu, to pewnie by dostawała jako dodatek do pensji, ale jak na razie niestety nie dostała propozycji, żeby na przykład stworzyła nową wersję przygód spider-mana. Ale była cierpliwa i wytrwała, na pewno w końcu ją dostrzegą.
Uuuu, czemu miałabym się śmiać? Obydwoje są super hot — przyznała. No niby sporo starsi, ale jednak nadal: super hot. — Hm, Nick Offerman na pewno, kocham go i miał pięknego wąsa w Parks and Rec — zero wstydu w tym zakresie, Ron Swanson był cudowny. A ona pewnie miała syndrom dziecka porzuconego przez rodziców, to może powinna wymienić Chestera na kogoś starszego jednak? Typ miał ograniczone umiejętności i nie chciał mieć wąsa, poważne argumenty, żeby go rzucić. — Poza tym Henry Cavill, ale u mnie Henry jest z a w s z e — kontynuowała. — I J K. Simmons. I Brad Pitt, ale nie mów nikomu, bo ja już nie wiem, czy to prawilny crush, czy nie do końca, bo ciągle nie wiadomo, kto mówi prawdę on czy Angelina — westchnęłą teatralnie. Brad z wąsem i brad bez wąsa w jej ocenie był bardzo hotówa. Pewnie znalazłaby kilku jeszcze, ale nie było co się tutaj skupiać za bardzo, bo jeszcze zrobi jej się za gorąco.
Och, to chyba najmilsze, co usłyszałam w tym roku — aż lekko chyba się wzruszyła, bo to świąteczna gra, więc rok to się kończył, a nie dopiero zaczynał. Ale nie płakała jak na razie przynajmniej, potem kto wie. — Chyba masz rację. Ostatnio prawie to zrobiłam, bo zaprosił mnie na najgorszą randkę na świecie, wiesz? To znaczy, no nie do końca mogła być to randka, chociaż sam to tak nazwał, jak byliśmy sami, bo musieliśmy się oddzielić od reszty. I mieliśmy… No miłe chwile na diabelskim młynie, dobrze że dzieci nie widziały. Bo zabrał mnie do wesołego miasteczka, bo nigdy nie byłam, więc to miłe — chyba jeszcze nikomu się z tego nie zwierzała, więc musiała w końcu to opowiedzieć. I paplała sporo. — No ale potem zniknął gdzieś, a ja go szukałam i dopiero jak znalazłam resztę, to okazało się, że poszedł do domu, bo był mecz, rozumiesz? I jak się do niego dodzwoniłam, to powiedział, że o mnie ZAPOMNIAŁ — była wzburzona bardzo już teraz. Chester pionek okazał się głupim typem. — Niby przeprosił, ale teraz to nie wiem. I jeszcze ten wąs — westchnęła teatralnie. — Może powinnyśmy pojechać gdzieś do większego miasta na jakiś podryw razem, bez Chesterów i mężatek z przypadku — zaproponowała. Bo czemu nie? To znaczy, dopiero jak rzuci Chestera. — Jesteś najwspanialsza i zasługujesz na kogoś dobrego i pięknego, kto będzie dla Ciebie najwspanialszy na świecie — tak uważała, dlatego może powinny poszukać razem miłości. — Albo chociaż kogoś, kto Ci zapewni miły orgazm albo pięć, to też ważne — jeśli ktoś nie był aseksualny i mówił, że seks się nie liczy, to na pewno kłamał.
Teraz jednak nic nie zaliczały, poza ucieczką z reniferami i panem krasnalem. Zanim się obudzi. — Co robimy z krasnalem? Czy on też powinien żyć w lesie? Czy szukamy mu tęczowej rodziny? — i nowego ogródka, w którym będzie lepiej się prezentował.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Byli jeszcze tacy, którzy próbowali manifestować rudych ludzi. I patrzę tutaj na Arianę Grande i jej nowego, tragicznego chłopaka. Gaia jak go zobaczyła na stronie jakiegoś portalu plotkarskiego to zaczęła się trząść ze strachu. Ten człowiek ją przerażał pod każdym możliwym względem. Najbardziej jednak bolała ją jego aparycja oraz to, że jakimś cudem, człowiek z taką aparycją był w stanie skończyć w związku z Arianą Grande, która jest jaka jest, ale przynajmniej jest… śliczna. No, ale cóż. Kobiety mają tendencję do niesamowitego obniżania swoich standardów, żeby smutni mężczyźni czuli się lepiej sami ze sobą.
Rozłożyła ramiona tylko prezentując to co zawsze o sobie wiedziała – że nie jest taka głupia na jaką wygląda. Coś tam w tej głowie miała. I w końcu dostała komplement, na którym jej zależało. – Dziękuję. – Prawie się wzruszyła tym, że w końcu została doceniona za swoją mądrość, a nie liche cycki. – Ale wiesz… ja bym nie mówiła o tym głośno. – Znowu zniżyła głos do szeptu. – Co jeżeli jesteśmy na tropie odkrycia czegoś… niebezpiecznego? – Teraz to nawet ją naszła myśl, że jej rodzice to na bank mieli wykupione członkostwo u jakiś Illuminati czy coś. Jej ojciec nie był za bardzo zadowolony jak Gaia pojawiła się na święta z nowym kolorem włosów. Może nie chciał mieć rudej córki. Zakryła usta słysząc o darknecie. Wiedziała, że coś takiego istnieje, ale bała się, że to jest jak Voldemort (jak bardzo wszystko w temacie HP) i nie można głośno o tym mówić. – Masz jakieś… wtyki, żeby się tam dostać? – Teraz to aż złapała Romy za głowę, żeby wypowiedzieć te słowa wprost do jej ucha. Nie było sensu szeptać. Na tym etapie to nawet szept był boleśnie słyszalny. Aż jej się kolana trochę trzęsły ze stresu. – Myślisz, że Mario też jest w darknecie? – To już była tragiczna wizja, bo czy Mario nie był też grą, w którą mogły na luzie grać dzieci? Biedna Gaia, zaraz tu na zawał zejdzie.
- Ale jak ja mam się za to zabrać? Skąd mam wiedzieć co robić? – Gdyby miała większe pojęcie o popkulturze to po prostu zaczęłaby krzyczeć, ze Romy jest jej Obi Wanem Kenobim i jej only ho(p)e. Niestety nie wiedziała kim jest Obi Wan, więc trwała w swoim przerażeniu. – Będziesz moim senseiem? Wytrenujesz mnie? Sprawiasz wrażenie jakbyś wiedziała od czego zacząć. – No bo to jednak Romeine była tą inteligentną i mądrą i typką, która miała w głowie takie zasoby wiedzy, że Gaia nawet nie wiedziała, że można wiedzieć takie rzeczy. Jednak była w błędzie myśląc, że sama jest mądra.
- Omg!! – Aż zaczęła trochę podskakiwać. Nie wiedziała nadal czym jest comic con i czemu miałaby tam jechać, ale sama wizja tego, że mogłaby gdzieś jechać była dla niej ekscytująca. Co najmniej jakby gdzieś nie jeździła dziesięć razy w tygodniu. – Dobra. To kupimy te bilety i pojedziemy tam zobaczyć o co w ogóle chodzi. – Ona będzie sprawdzała o co chodzi, Romeine to pewnie będzie bawiła się jakby tam należała i jakby jej rodzonym prawem było zwiedzać to miejsce co roku.
- Ooo. To jest dobry wybór. Ten człowiek… z tą miną i tym wąsem i jeszcze tym seksownym głosem? – Ughhh. Aż się złapała za swój metalowy stanik myśląc o mężczyznach z wąsami. Kobiety wiedziały co robią jak się wiązały z tak obdarzonymi mężczyznami. Aż Gaia na parę sekund zatęskniła za związkiem z mężczyzną, który miał jakikolwiek zarost. Nie musiał mieć nawet nie wiadomo jak bujnego tego zarostu. Czasami jednodniowy odrost dawał doznania, o które ciężko było w związku z drugą kobietą. – Mam nadzieję, że nie będziesz na mnie zła, ale ja to nigdy tego całego Brada Pitta nie lubiłam. On był ładny tylko w tym jednym filmie. Wiesz, którym, nie? – Nie podała żadnego tytułu, ciekawostek, opisu fabuły, bo sama oczywiście nie miała zielonego pojęcia o jaki film jej chodziło. Ale jak coś to chodziło jej o Joe Black. Miała tylko nadzieję, że Romy wyczyta to z jej głowy.
Słuchała tej historii o randce porażce i po prostu nie mogła uwierzyć w to co słyszała. Była zażenowana tym, że to się naprawdę wydarzyło. Aż jej cyce opadły. Dosłownie. Ale nie było tego widać, bo metalowy stanik wszystko twardo trzymał na swoim miejscu. Gdyby Gaia miała penisa z pełną erekcją, to by jej właśnie opadł. To musiała być smutniejsza historia niż ta, którą napisał Hemingway o nieużywanych, dziecięcych butach na sprzedaż. – Rzuć go. Błagam. Błagam rzuć go. Jak go nie rzucisz to ja go rzucę za ciebie. Przyrzekam. – Musiała się objąć ramionami, bo prawie się zaczęła trząść z tej całej żenady. – Będę manifestować koniec waszego związku tak długo, aż to się w końcu wydarzy. – Oznajmiła bardzo poważnym tonem. Może powinna się skupić na tym, żeby ratować dobre dziewczyny z tragicznych związków? Może to powinno być jej zadanie? Może powinna być taką superbohaterką. Może to była jej super moc. Pomagać kobietom, które zasługują na lepszych partnerów. Albo po prostu zachęcić kobiety do bycia biseksualistkami albo lesbijkami. Świat by się skończył, ale przynajmniej byłby to piękny koniec. Ludzie nie zasługiwali na to, żeby żyć. A już na pewno nie mężczyźni. – Tak. Zróbmy to. Pojedźmy do dużego miasta i podrywajmy ludzi jakby jutra miało nie być. Co nam stoi na przeszkodzie? Chester? Proszę cię. – Prychnęła i machnęła ręką. Człowiek, który nie był gotowy zapuścić wąsa, z pewnością nie był w stanie pokonać dwóch kobiet. A Gaia wierzyła, że potrafiła walczyć. We dwie by go pokonały tak, że nawet nie zostałoby żadnych dowodów, których trzeba byłoby się pozbyć. – Obie zasługujemy na miłości i na orgazmy. – To też będzie teraz manifestować. Nie powinny marnować najlepszych lat swojego życia na słaby seks i zero miłości.
Spojrzała na krasnala, którego trzymała w ramionach jakby był jej pierworodnym. – Myślę, że on sam nam powie. Dowiemy się w odpowiednim momencie. – Przytaknęła głową co najmniej jakby krasnal do niej przemówił. – Jesteśmy gotowe? – Zapytała, bo nie była pewna czy ona jest gotowa, ale cokolwiek zadecyduje Romy, Gaia się dostosuje. Chwyciła nawet jednego renifera, żeby jej trochę pomóc. Potrząsnęła nim, żeby sprawdzić jaki jest ciężki. Dadzą radę.
ODPOWIEDZ