fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
013.
that's just life, baby
I was barely standin', but now I'm dancin'
{outfit}
Jej życie stało się znacznie piękniejsze od kiedy rozpoczęła pracę w Venus Embrace. Jako artystka nie mogła przestać zachwycać się wyjątkowością tego miejsca – piękną scenerią, klimatyczną muzyką, seksownymi tancerkami, ich makijażami, ubiorem, całym wystrojem. Uwielbiała fotografować miejsca, które miały w sobie jakiś smaczek, coś co czyniło je szczególnymi. Przychodzili tutaj ludzie, którzy doceniali te talenty, wyrażając to uśmiechami czy owacjami. Dlatego fotografowanie takich ludzi sprawiało jej ogromną przyjemność. No i rzecz jasna – finanse. Pojawiała się tutaj zaledwie raz, czasami dwa razy w tygodniu, a zarabiała znacznie więcej niż mogłaby marzyć. Dzięki temu właśnie spłaciła znaczną część długów rodziców, zwłaszcza te najpilniejsze, wyremontowała farmę, której groziło zawalenie i zajęła się częścią stadniny, która rzeczywiście się zawaliła. To i wycieczka do Nowej Zelandii, gdzie również przyjęła jedno, ale bardzo poważne i bardzo dochodowe zlecenie. Nie wspominała o tej wycieczce Aaronowi, bo choć niczego mu nie obiecywała, a on niczego nie obiecywał jej, to z powodu ich pocałunku czuła się w nie w porządku, by opowiadać mu o swoich podbojach. I choć noc z Linkiem, a później ich randka były czymś, czego rzeczywiście mogłaby chcieć od życia, to brakowało tym chwilom czegoś ważnego – brakowało tam Aarona. I mimo że spędziła czas niesamowicie, to nie mogła pozbyć się złudzenia, że spędza go z innym człowiekiem. Link mógłby być świetnym przyjacielem, adoratorem zresztą też był świetnym, ale jej serce temu przeczyło. A tak bardzo chciała zapomnieć o uczuciu, którym darzyła Barnarda, ale miała wrażenie, że po ich wspólnej pracy w stadninie, ich relacja zacieśniła się jeszcze bardziej.
Dziś miała dla niego kolejny list. Nie wiedziała, czy powinna go w ogóle brać pod uwagę, ale postanowiła zaryzykować. Wbrew pozorom, nie chciała, by Aaron zapomniał o ich chwili na balkonie. Chciała, by przypominał sobie, jak się wtedy czuł i żeby w końcu jakoś na to zareagował. Tak, jak Melis o tym marzyła. Umówili się, że po niego wpadnie. I tak nie zamierzała pić alkoholu, dlatego zabrała samochód i znalazła się pod jego mieszkaniem. W miłej atmosferze dojechali do Cairns. W równie miłej dotarli do Venus Embrace, a Melis zaprowadziła ich do loży, którą mieli wyłącznie do swojej dyspozycji. Poprosiła o sok, a kiedy Aaron również coś zamówił, zajęła miejsce na kanapie i otworzyła swoją torbę, by wyjąć aparat i odpowiedni obiektyw. I przy okazji list, który położyła na stole. – Nie wiem, czy to się liczy, ale Julia prosiła, by ci to przekazać, kiedy pocałujesz kogoś po raz pierwszyod jej śmierci, ale tego nie powiedziała już na głos. Nie chciała psuć bardziej tego i tak trudnego momentu.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron też był za granicą niedługo po rozpoczęciu nowego roku. Było to Aspen, jego przyjaciółka wygrała bilety do tego legendarnego zimowego kurortu. Co prawda były to bilety tylko w jedną stronę, ale zabawa i tak była przednia. Nigdy wcześniej w życiu nie zajeździł się tyle na narach. Wcześniej chyba tylko dwa razy w życiu miał je na nogach. No ale po powrocie trzeba było wrócić do normalnego życia. Najpierw szkody na gospodarstwie jego rodziców i w stadninie Melis, które wyrządziło załamanie pogody, później powrót na uczelnie i rozpoczęcie  tam kolejnego semestru. Działo się tyle, że przynajmniej przez dwa tygodnie nie mieli z Melis żadnego kontaktu. No, chyba że liczyć tych kilkanaście wiadomości, które w tym czasie wymienili. W każdym razie to był dość długi czas i Barnard mógł spróbować sobie wszystko jeszcze raz ułożyć w głowie. Ostatecznie jednak uznał, że to, na czym stanęło ostatnio, było jakimś tam rozwiązaniem. Tyle tylko, że łapał się na tym, że brakuje mu obecności Melis w jego życiu, choć starał sobie wmówić, że to przecież kwestia przyjaźni. Przyjaciołom też brakuje swojej obecności, gdy nie widują się przez jakiś czas, prawda?
W każdym razie cieszył się na dzisiejszy wspólnie spędzony wieczór. Tym bardziej że mógł odwiedzić miejsce, o którym z takimi iskrami w oczach Huntington mu opowiadała. Sam rzadko, praktycznie nigdy nie bywał w klubach, nawet w takich z klasą, w którym Melis znalazła pracę. Ostatni raz, to jeszcze jakoś na studiach, ale kluby studenckie nigdy nie były w jego stylu, wolał już iść na koncert, jeśli brać pod uwagę miejsca o zbliżonym natężeniu głośności. Sądząc po informacjach, które znalazł w Internecie i tym, co opowiadała mu brunetka, to Venus Embrace miało się nijak do jego wspomnień z młodych lat, więc można było powiedzieć, że dodatkowo był trochę podekscytowany tym, jak to będzie. 
Ubrał się tak dosyć oficjalnie, to znaczy wyprasowana koszula, z podwiniętymi rękawami, materiałowe spodnie i eleganckie buty. Marynarkę sobie darował, bo nawet wieczorami było bardzo ciepło. Gdy tylko zobaczył, jak wygląda Melis i skomplementował ją, bo nie dało się inaczej, to stwierdził, że wcale nie przesadził i ruszyli na miejsce. 
Gdy tylko zobaczył dobrze sobie już znaną kopertę, to mina mu troszeczkę zrzedła, nie spodziewał się akurat dzisiaj listu. No i też myślał, że uda im się spędzić wspólnie czas, bez tak wyraźnie obecnego ducha Julii za ich plecami. Trzeba to jednak wziąć na klatę. 
- Liczy się. - spojrzał na położoną na stole kopertę. - To nie był błąd Melis. - przeniósł spojrzenie na kobietę. Wyglądała dziś jeszcze ładniej, niż zwykle, więc trudno było mu skupić myśli. - Ale pozwolisz, że przeczytam później. - stwierdził po chwili, ponownie skupiając wzrok na kawałku papieru. Atmosfera między nimi zrobiła się cięższa, ale zawsze tak było, to chyba nieodłączny element tego ich zwyczaju. Nigdy nie będzie łatwiej, nawet jeśli Aaron miałby już z tuzin przeczytanych listów za sobą. Ciszę przerwał kelner, który przyszedł z ich drinkami. 
- A więc to jest Twoje królestwo. - zagaił, korzystając z okazji, że obsługa nieco rozładowała atmosferę. - Ładnie tu. Jak zacznę mieć oczy jak pięć złotych, to mnie walnij. Nigdy nie byłem w takim klubie i dawno też nie widziałem półnagich kobiet na żywo, różnie może być. - powiedział żartobliwie. 

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Może takie przerwy były dla nich dobre. Sprawiały, że mogli za sobą zatęsknić, bo Melis tęskniła. I nie zdawała sobie sprawy, że aż tak. Dlatego, kiedy znaleźli się w tym samym miejscu, uśmiech nie schodził jej z twarzy. Spłynął tylko na moment, kiedy wspomniała o pocałunku, bo nie chciała żartować z tego momentu. Po prostu wydawało jej się to nie na miejscu, tak samo jak żartowanie z listów. Julia włożyła w nie dużo serca, chciała, by jej mąż nie czuł się winien, kiedy układał sobie życie na nowo, bez niej. Chciała jego dobra i Melis to rozumiała, bo również tego chciała. Może właśnie dlatego, to ona została wtajemniczona w całą tę sprawę. Nie sądziła tylko, że Aaron stanie się dla niej aż tak ważny, że czasami wydawało jej się to nie na miejscu. Ale nie chciała czuć się winna, bo miłość, która nikogo nie raniła przecież nie mogła być zła, prawda? Przegryzła dolną wargę. – Dobrze – powiedziała po prostu. – Już nie będę do tego wracać – obiecała, kierując swoją uwagę na kelnera. Napiła się soku i skupiła się na aparacie, by włączyć tryb nocny. Zdjęcia musiały być idealne, bo reprezentowały klub i zawierać wszystko, co w tym miejscu było najlepsze. Dlatego skierowała obiektyw na twarz Aarona. Pstryknęła dwa razy. – Jeśli będziesz się ślinił, to cię wyprowadzę – zażartowała. Wstała z miejsca i podeszła do balkonu, by sfotografować tancerkę, która wyginała swoje ciało wokół krzesła. Nie musiała być rozebrana, żeby robić wrażenie. Krótka, ale obecna sukienka opinająca jej ciało robiła ogromne wrażenie. – Podróżowałam, ale nigdy nie byłam w takim miejscu, wiesz? – powiedziała, kiedy wróciła do stolika i zajęła miejsce. Zrobiła już kilka zdjęć, dlatego mogła poświęcić uwagę Aaronowi. Nie chciała go tutaj zostawiać samego, dlatego zamierzała jakoś ten czas rozdzielić. – Ale w Texasie byłam w country barze i tam naprawdę tańczą tak jak w tych wszystkich filmach – kochała być w podróży, fotografować to wszystko, co wydawało się być tylko snem albo wymysłem scenarzystów, a co działo się naprawdę. To wszystko robiło wrażenie, którego nie sposób było zapomnieć. – Co robiłeś przez ostatnie dwa tygodnie? – zapytała. Chciała, zresztą jak zawsze, wiedzieć, co u niego słychać. Jak wiele przegapiła, nawet jeśli właściwie niewiele, to chciała posłuchać jego głosu i móc się na niego bezkarnie gapić.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
W tej sytuacji podejście Melis jest lepsze od sposobu myślenia Aarona, bo przecież nikomu nie robią krzywdy. Nikt nawet nie będzie miał prawa ich krytykować, gdy się dowie o ich noworocznym pocałunku. Może trochę niewłaściwie to zabrzmi, ale nawet Julii już to nie zaboli. No i też Barnard tak naprawdę nie myśli o zdaniu innych w tym temacie, to on sam wmawia sobie, że to nie jest jeszcze ten czas i w ogóle, porządny facet nie powinien się w ten sposób zachowywać. Nawet jeśli jednocześnie z drugiej strony czuł się tamtej nocy tak bardzo na miejscu, jak od dłuższego czasu się nie czuł. Podobno mężczyźni są płcią, która mniej analizuje. Aaron najwyraźniej pod tym względem musi być jakimś wyjątkiem potwierdzającym regułę. Chyba że reguła jest jakaś inna albo w ogóle nie było reguł, wtedy każdy byłby postrzegany jako unikat i to ostatnie podejście chyba najbardziej odpowiadało szatynowi.
Skinął głową z wdzięcznością. Dziś może faktycznie nie chciał poruszać tego tematu, ale gdy przeczyta list, to pewnie będzie chciał podzielić się swoimi przemyśleniami. Praktycznie nikt nie wie o wyjątkowej jednostronnej korespondencji, więc chociażby dlatego Melis wydaje się być najodpowiedniejszą osobą do tej rozmowy, ale to też kwestia zaufania i takiego spokoju, że nie ważne co powie, może być spokojny, że brunetka go nie oceni pochopnie.
- Umowa stoi. - odpowiedział żartobliwie. Osobiście uważał się, za faceta dość kulturalnego, więc chociażby dlatego nie zacznie zachowywać się jak faceci w średnim wieku w klubie ze striptizem. Niemniej odrobina żartu dla rozładowania atmosfery, jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
- Robi wrażenie. - odpowiedział i upił swojego drinka. Siedząc przez chwilę w ciszy, wykorzystał ten czas na rozejrzenie się po lokalu. Nie tylko zwrócił uwagę na tancerkę na scenie, ale też na oświetlenie i wystrój, które to tak naprawdę budowały atmosferę tego klubu.
- Tak? Chciałbym w sumie tego spróbować. Myślę, że ja i moje koszule w kratkę idealnie byśmy się odnaleźli w takim country barze. - powiedział. W odróżnieniu od klubu z burleską w takim klubie pewnie nawet zdecydowałby się na próbę kowbojskiego tańca synchronicznego. Tutaj wystarczyła mu rola obserwatora. Zresztą zatrzymał też ma chwilę wzrok na Melis skupionej na fotografowaniu, to też było na swój sposób fascynujące.
- Od powrotu z nart w sumie nic ciekawego. U rodziców też wichura spowodowała trochę strat, więc po pracy jeździłem na gospodarstwo. - przyznał. Nie były to tak poważne szkody, jak te w stadninie. Trzeba było przymocować kilka dachówek i uprzątnąć sad z połamanych gałęzi, choć pewnie było coś więcej do roboty, tylko jego ojciec się nie przyznał i wolał zrobić część rzeczy sam.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Jeśli w ten sposób się zabezpieczał, to zrozumiałe. Przecież nie zawsze to, co logiczne jest dla nas najlepsze. Melis nie wiedziała czy to rozum Barnarda, czy jego serce każe mu zaczekać, ale jeśli czuł, że właśnie tego potrzebuje, to nie mogła na niego naciskać. Przeżył stratę, której nie chciał przeżyć nikt, więc musiał być pewien w stu procentach. Może zabezpieczał swoje serce przed kolejną stratą? Może kierował nim jakiś strach? To wcale nie była prosta sytuacja. Choć Melis niedawno zakończyła swój związek, u niej sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Drogi z narzeczonym rozeszły się jakoś samoistnie, a obok był Aaron, na którego w tamtych chwilach mocno liczyła, a on spełnił się w roli przyjaciela. Dlatego tak szybko o tym zapomniała. Ciąża nadal była dla niej tematem tabu, do którego absolutnie nie wracała, bojąc się ataku paniki i nie było na ziemi osoby, z którą mogłaby o tym porozmawiać. I to było coś podobnego do stanu Aarona. Oboje mieli coś na co zupełnie nie byli gotowi, dlatego tak łatwo było jej to pojąć.
Uśmiechnęła się. Przy nim jakoś łatwiej było jej szczerzyć się od ucha do ucha. – Mówiłam – odpowiedziała po prostu. Żaden klub, w którym była nie zrobił na niej wrażenia, bo kobiety rozbierały się niemalże do naga, a muzyka była zwykłą łupanką, przy której możliwe było wyłącznie skakanie. Tutaj muzyka była klimatyczna, do której rzeczywiście można było zatańczyć. Dlatego odwróciła się do Aarona. – Obiecasz mi jeden taniec? – poprosiła. Już raz to zrobiła i dopiero teraz przyszło jej do głowy, że nie powinna tego robić. Mogłoby to wygenerować dla Melis nowe problemy – jeszcze większą ochotę zbliżenia się do Barnarda, a tego przecież nie mogła uczynić.
- Możemy gdzieś taki znaleźć w Australii i tam pojechać – na pewno były imitacje takich miejsc. Nie dało się być tak zupełnie oryginalnym, kiedy konkretnie takie miejsca były po prostu świetne. Mogli pewnego dnia pobawić się w turystów, bo chyba już kiedyś o tym rozmawiali. O wspólnej wspinaczce przede wszystkim i to teraz było na liście priorytetów Mel. – Coś poważnego? Mogłabym wam jakoś pomóc? – zapytała. Jej stadnina stała już o własnych siłach, remont dobiegał końca, więc mogła przechować potrzebujące zwierzęta (w przypadku jednych sąsiadów już tak zrobiła) albo zrobić to, co robił Aaron, przybić kilka desek. Tak właściwie, nie miało znaczenia, co mogłaby robić, jeśli mogłaby jakoś pomóc.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Po części też mogło chodzić o strach. Nawet jeśli uważał się za rozsądnego człowieka, to gdzieś w głowie mogła kiełkować mu taka myśl, że co jeśli jest przeklęty i nie będzie mu dane zestarzeć się tylko z jedną kobietą, bo ona z jakiegoś powodu nie pożyje długo. Gdyby ktoś go o to zapytał, to oczywiście zaprzeczyłby, ale mózg to taki niesamowity organ, że wcale by się nie zdziwił, gdyby coś tam podświadomie mu podpowiadało właśnie takie przekleństwo.
Miał ogromne szczęście, że Melis jest dla niego tak wyrozumiała, że nie odpuściła sobie znajomości z nim, gdy on dał jej wtedy kosza. To zresztą nie było wcale takie jednoznaczne, a więc pewnie powodował jeszcze większy mętlik w jej głowie. Tym bardziej powinien całować Huntington po stopach, że nadal potrafi znieść jego towarzystwo.
- Dzięki, że mnie wyciągnęłaś z domu. - powiedział szczerze. Wieczór tak naprawdę dopiero się zaczął, a on już wiedział, że nie będzie żałował tych kilku godzin i wydanych pieniędzy. W takim zwykłym stripclubie mogłoby być różnie. Choć kto wie, może akurat okazałby się wielkim wielbicielem obserwowania tańca na rurze. Nie można nic założyć, zanim się tego nie spróbuje. Poszedł kiedyś na przykład do zwykłego klubu studenckiego i to akurat zdecydowanie nie była jego bajka. To było jeszcze w jego czasach studenckich, bo gdyby teraz pojawił się w jakimś lokalnym, to mogłoby się to dla niego różnie skończyć. Już i tak ktoś mu ostatnio zwrócił uwagę, gdy spotkał się ze studentką na kawie w kawiarni. - Tutaj się też tańczy? - zapytał wychylając się przez barierkę. - Jeśli tak, to oczywiście. - powiedział. Faktycznie, już raz tańczyli i skończyło się to sporą komplikacją w ich relacji, ale z drugiej strony lubił tańczyć, lubił to też zrobić z Melis, a teraz są w miejscu publicznym, więc co takiego może się wydarzyć?
- Jestem za. - stwierdził z dość dużym entuzjazmem. To już kolejna rzecz, którą dopisał do wyimaginowanej listy rzeczy, które chciałby zrobić z Melis. Muszą w końcu przejść do jej realizacji, bo zaraz zacznie się robić ciut przydługa.
- Mieliśmy sporo strat w sadzie, ale już wszystko zostało uprzątnięte. - odpowiedział, dając jednocześnie znać, że jest wdzięczny za chęć pomocy, ale na szczęście wszystko to, co najpilniejsze zostało już ogarnięte. Na szczęście jeśli chodzi o większość owoców, to te udało się zebrać jeszcze przed ulewami, które zresztą każdego roku uszkadzają owoce, choć tak źle, nie było już od kilku lat.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Coś podobnego nie może wywołać pozytywnych zdarzeń, więc bez względu na to, co to było, nic dziwnego, że Aaron nie chciał się w nic plątać. Minął dopiero rok i mogło minąć jeszcze dużo więcej czasu, a równie dobrze mógł być gotowy na coś nowego po dwóch miesiącach. Chyba trudno jest zastąpić osobę, której przysięgało się wiele rzeczy, tym bardziej, jeśli odeszła znienacka, bez ostrzeżenia. Julia chorowała, ale tak naprawdę była młoda i prawdopodobnie, kiedy obiecywali sobie miłość, to nie zastanawiali się nad tym, czy ich małżeństwo potrwa pięć lat, dziesięć czy sześćdziesiąt. Melis tylko nie wiedziała, co ma robić. Czy nadal powinna poczekać, zaryzykować dla niego czy po prostu odpuścić i zająć się swoim życiem na poważnie. Czy Link był dla niej kimś odpowiednim czy w ogóle potrafiła spojrzeć na innych mężczyzn? Potrafiła, ale co z tego, skoro zaraz po wyjściu ze spotkania, do jej głowy wracał Aaron? Dobijał się drzwiami i oknami, a ona nie potrafiła go wyrzucić. Ba, nie chciała go wyrzucać. Chyba dlatego zdecydowała się zakończyć znajomość z Lincolnem na stopie romantycznej, bo wiedziała, że nic z tego nie będzie, kiedy jej myśli zaprząta ktoś zupełnie inny.
- Musiałam się jakoś odwdzięczyć za pomoc w stadninie – odpowiedziała, co w sumie nie było zgodne z prawdą, bo zabrałaby go do Venus nawet jeśli by jej nie pomógł. Obiecała mu to przecież jakiś czas temu, kiedy chwaliła się, że dostała tutaj pracę. Do tego miejsca mogła przychodzić często, bo niestety w zwykłych klubach też nie czuła się szczególnie swobodnie. Zdecydowanie bardziej wolała bary albo puby, gdzie można było pograć w bilard, darta czy po prostu porozmawiać z przyjaciółmi przy ciekawej muzyce. – Tak, pokazy nie trwają cały wieczór. Po prostu tutaj nie skaczesz do muzyki jak orangutan. Dziś gra jazzowy band – wytłumaczyła. Zazwyczaj zespoły się zmieniały, czasami był to rock, innym razem soul, czasami po prostu popowe ballady. Zawsze działo się coś godnego uwagi.
- A twój tata był zadowolony, że pomogłeś? To znaczy, czy wasze relacje jakoś się polepszyły dzięki temu? – zapytała. Wiedziała, że Aaron dość regularnie bywa na farmie, ale skoro pan Barnard wiedział, że może liczyć na swojego syna w każdej sytuacji, to chyba powinien to w końcu docenić, prawda?
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Po całym tym czasie nawet nie do końca obietnice składane przed Bogiem czy urzędnikiem zdają się być problemem. Dziś Aaron jest bardziej zdania, że to czas, który ze sobą spędzali, bo byli razem przez więcej godzin w ciągu doby, niż zdrowe małżeństwa, w których każdy z partnerów ma swoje życie zawodowe i często oddzielne zainteresowania. Przez to wszystko jakoś tak bardziej przywiązał się do Julii. I też przez to, co czuł po śmierci żony, boi się po raz kolejny zaangażować. Daleko mu do myślenia, że jest przeklęty i każdej jego partnerce pisana będzie przedwczesna śmierć. Nie, to taki ludzki strach, powodowany jakimś trudnym przeżyciem z własnego życia, które wywołuje traumę. Może ta Barnarda, nie wydaje się tak dotkliwa, by zdecydował się pójść do specjalisty, ale nie zdołał jej też jeszcze tak do końca przetrawić.
- Wystarczyłaby butelka wina. - machnął ręką, bagatelizując swój wkład w odbudowę stadniny rodziny Huntington. Bo prawda była taka, że w sumie tylko uprzątnęli pomieszczenia gospodarcze i tereny wokół nich, tak, by umówiona ekipa zawodowców, gdy tylko dotrze, mogła przystąpić do poważniejszych prac. Takich na wysokościach, albo wymagających użycia sprzętu, którego prawie żaden rolnik nie ma na stanie na gospodarstwie. Poza tym, dzięki tej pomocy, udało im się, choć w pewnym stopniu oczyścić atmosferę między sobą.
Nie drążył jednak tematu, dobrze też domyślając się, że chęć odwdzięczenia się, nie była głównym powodem dla którego, Melis zaprosiła go miejsca swojej pracy. Tak ostatecznie, to też był ciekaw, jak to wszystko wygląda w takim miejscu, więc jeśli nie przez zaproszenie szatynki, to ot, tak — spontanicznie — pewnie wpadłby kiedyś do Venus Embrace. W końcu Melis dużo dobrego mówiła o tym miejscu.
Wysłuchał słów kobiety, a potem podszedł do barierki, by jeszcze raz rozejrzeć się po głównej części sali. Wcześniej tego nie doszedł (nic dziwnego, jego uwagę przykuła tancerka), ale nieopodal sceny znajdował się nieco mniejszy podest, na którym rozstawione były instrumenty. Muzyka z żywych instrumentów, to coś, co wpisuje się w gusta Aarona, a więc właśnie pojawił się kolejny powód do tego, że mężczyzna z pewnością nie będzie żałował dzisiejszego wyjścia.
- Jak tylko skończy się ich przerwa, to możemy zejść na dół. - powiedział, gdy wrócił na swoje miejsce.
- Przy pracy zawsze jakoś się dogadujemy. Gorzej, jak trzeba na dłuższy czas usiąść przy jednym stole. - przyznał szczerze. Choć Aaron w pewnym sensie wybrał miejskie życie, to różne obowiązki na farmie nie były mu obce. Potrafił wiele rzeczy, więc jego ojciec nie miał powodów do krytykowania swojego pierworodnego, za to w innych kwestiach ich zdania mocno się różniły i tutaj był pies pogrzebany.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
To ma całkiem dużo sensu. Szczerze powiedziawszy, Melis nie wiedziała o ich wszystkich kłótniach, nie miała pojęcia czy Julia zawsze była szczęśliwa z Aaronem, czy zdarzały się momenty, kiedy mocno ją wkurzał. Zwierzały się sobie, tak, ale jednak każda z nich zostawiała dla siebie jakąś zupełnie prywatną sferę. I mimo to, Melis zazdrościła im tej miłości, nie takiego zdrowego małżeństwa, kiedy każdy idzie w swoją stronę, tylko właśnie tego, że w tak ciężkich chwilach wspierali się nawzajem. Uwielbiała na nich patrzeć, nawet wtedy, kiedy Julia rzucała te swoje wściekłe spojrzenia, dlatego była w stanie to wszystko zrozumieć, bo była naocznym świadkiem tego, jak byli do siebie przywiązani. Pomimo wszystko. Aaron nie uciekł jak pewnie zrobiłby niejeden mężczyzna, był przy niej do końca, dlatego Melis wiedziała, że warto na niego czekać. I pozwalała sobie na takie myśli, na to uczucie, bo dotychczas czuła się lojalną przyjaciółką. Kiedy Julia żyła, nie zrobiła żadnego fałszywego kroku wobec Julii, nie robiła maślanych oczu do Aarona. Zawsze traktowała go z szacunkiem. Gdyby wtedy zrobiła coś, co zachwiałoby jakoś zaufanie Julii, prawdopodobnie teraz trzymałaby się od niego z daleka.
- Dobrze, na to też możesz liczyć – odpowiedziała. Przecież to nie były tak duże koszty w porównaniu z tym jak bardzo jej pomógł. Może to było tylko naprawienie parę rzeczy, ale to były rzeczy, z którymi Melis nie poradziłaby sobie. Właśnie dlatego zostawiła je na koniec, bo nie miała tyle siły, żeby to wszystko samemu ogarnąć. Dlatego naprawdę była bardzo wdzięczna Aaronowi za jego wkład w to wszystko.
Skinęła głową. Oprócz pracy, zamierzała skorzystać z tego, że jest tutaj dzisiaj z Aaronem. Dziś jednak nie pozwoliła sobie nawet na odrobinę alkoholu, nie chciała znów zachowywać się nachalnie i psuć ich relacji jakimiś dziwnymi zachowaniami. Poza tym, obiecała sobie, że to ona zawiezie ich dzisiaj do domu. – Wiesz, że nie ma lekarstwa na ośli upór, prawda? – nie wiadomo jak bardzo by się starał, jego tata miał swoje przekonania i to ich się trzymał. Rodzice Melis też nie byli zadowoleni z jej kariery. Skupili się na wykształceniu swojego syna i najmłodszej córki, a Melis nie ukończyła studiów, bo zawsze miała być tą, która zostanie z rodzicami i zajmie się farmą. Nie zrobiła tego, wyjechała, by spełniać swoje marzenia i dobrze zrobiła, bo okazało się, że gdyby wtedy nie spróbowała, to nie spróbowałaby już nigdy, bo przecież i tak wylądowałaby na farmie. Teraz już nie czuła z tego powodu żalu. Teraz czuła, że ma jakąś misję. – Nie wiem, co ci doradzić – przyznała, bo to była naprawdę trudna sytuacja. – A pozostałe cele? Co tam jeszcze było? – zapytała, próbując przypomnieć sobie listę Aarona. Pamiętała o randce, ale tego nie chciała drążyć, bo właściwie temat był już zakończony. Aaron nie był na to gotowy. Samochodu też raczej nie kupił, bo o tym nie wspominał. – Wyprawa w góry, byłeś już gdzieś? – spytała.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Pewnie, że ją wkurzał. Ciągle tylko z tą głową pochyloną nad książkami albo komputerem. Stosy walających się wszędzie książek, szczególnie w czasach studenckich i niemożność przegadania mu do rozumu, że przecież nie bez powodu wymyślono coś takiego, jak czytnik e-booków. Dzięki temu małemu, poręcznemu urządzeniu można byłoby łatwiej utrzymać porządek w mieszkaniu i dzięki temu uniknąć wielu sprzeczek. No ale już w tak zwanej dorosłości też zdarzało im się sprzeczać. Byli dość dobrym małżeństwem, ale choroba nieraz rodziła frustracje, czy to z jednej, czy z drugiej strony, więc nawet w szpitalu zdarzało im się denerwować na siebie nawzajem i mówić nieco zbyt podniesionym głosem, takim, który może zwrócić uwagę na cichym oddziale szpitalnym. Z tym że faktycznie raczej nie rozmawiał na ten temat z nikim, a teraz tym bardziej nie wracał do tych nerwowych momentów między nim a Julią. Zresztą to dla niego byłby jakiś rodzaj zniewagi, gdyby teraz tak celowo złośliwie rozmawiał z kimś o swojej zmarłej żonie. A na aż takie grube żarty na ten temat, to dla niego było jeszcze trochę za wcześnie.
- Ale przyjmę je tylko jeżeli napijesz się ze mną. - postawił warunek. Powiedział to oczywiście w żartobliwym tonie, Melis teraz nie musiała czuć żadnej presji. Jednak jeśli ten wieczór potoczy się dobrze, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby któregoś wieczoru usiedli na tym niewielkim balkonie w jego mieszkaniu i wypili po kieliszku czy dwóch.
- Nie łudzę się, że nagle stanę się synem, o którym ojciec z dumą opowiada swoim kumplom. - wzruszył lekko ramionami, ale tak naprawdę nieznacznie, byli w końcu w kulturalnym miejscu, tutaj trzeba się zachowywać z klasą, a nie jak w podrzędnym barze. - Wiesz, jestem już na takim etapie, że jestem w stanie zrozumieć jego sposób myślenia i obawy, które gdzieś tam musiały mu towarzyszyć, gdy powiedziałem o pomyśle studiowania literatury. Jednocześnie wiem też, że życie to nie jest niekończąca się prosta i jeśli tylko ode mnie by to zależało, to wolałbym wszystkie pozostałe nam święta spędzić w przyjemniejszej atmosferze. - wyznał poważnym tonem. - Nie przejmuj się. Każdy, Ty też masz pod górkę w okołorodzinnych tematach. - powiedział, chcąc jak najszybciej odciągnąć od siebie te posępne myśli. Mieli się przecież tutaj trochę zabawić, w przerwach między obowiązkami zawodowymi Melis, a nie smęcić.
- Oddałem pickupa do mechanika, jeszcze przez cały ten rok powinien pojeździć, więc mam już pierwszy cel na przyszłoroczną listę. - powiedział z rozbawieniem. Ten złom miał jednak dla Aarona dużą wartość sentymentalną, w przeciwnym razie nie ładowałby w niego tyle pieniędzy.
- Byłem niespodziewanie na nartach, ale to nadal nie wspinaczka. - odpowiedział. Uśmiechnął się na to wspomnienie, bo naprawdę wypoczął przez te parę dni, nawet jeśli w dniu powrotu okazało się, że wygrane przez jego przyjaciółkę bilety lotnicze okazały się nie mieć wykupionej opcji powrotu.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Zdawała sobie sprawę, że może trochę, a może nawet bardzo idealizowała związek przyjaciółki. Bo przecież sama tak bardzo o tym marzyła, że to było nie do zniesienia. A kiedy już sama kogoś poznała, zakochała się i poczuła szczęście, wtedy zrozumiała, że to wcale nie wygląda tak jak na pierwszy rzut oka się wydaje. Nie zawsze było kolorowo, ale zawsze później się godzili, bo przecież zwyciężała miłość. Prawda? Melis żadnego związku nie chciała widzieć w ciemnych barwach, nawet swojego, który nie skończył się zbyt szczęśliwie, ale przecież wspomnienia były całkiem niezłe, prawda? Kochała je wszystkie, a żal, że się nie udało już minął.
Skinęła głową. Tak naprawdę, Melis już niczego nie bała się, jeśli chodziło o relację z Aaronem, bo przeżyli już coś trudnego albo po prostu skomplikowanego, co udało im się naprawić, a Melis wiedziała, że drugi raz nie popełni tego samego błędu. Starała się ich nie powielać, bo jaki to miałoby teraz sens? Gdyby pozwoliła sobie na coś więcej, pewnie wtedy straciłaby Aarona na zawsze, a tego absolutnie nie chciała.
- Masz prawo, bo nie zrobiłeś niczego złego – odpowiedziała. Sama też się łudziła, akurat jej się to opłaciło, ale wiedziała, że rodzice po prostu nie mają wyjścia. Musieli przyjąć do wiadomości, że albo Melis albo nikt i że lepiej traktować ją dobrze, bo wtedy nikt. Melis nie była masochistką i nie znosiłaby przepychanek, gdyby rodzice sobie na nie pozwalali. Ale musiała przyznać, że jej rodzice byli w porządku, przynajmniej do dnia, kiedy stanowczo określiła, co chce robić w życiu, zachowywali się bez zarzutu. Bo to przecież nie było tak, że Melis zachowywała się jak Anioł, a wszystkie kary były pozbawione sensu. Nieprawda. Czasami dawała im w kość, a kiedy się złościli to mieli do tego pełne prawo. – Zawsze będę się przejmować. Jesteś moim przyjacielem -wzruszyła ramionami, jakby to nie było nic takiego, ale dla niej było to bardzo ważne.
- To świetnie, ale jesteś na sto procent pewien, że nie rozkraczy się na środku drogi? – zapytała. Rozumiała wszelkie sentymenty, ale chyba bezpieczeństwo było znacznie ważniejsze. Tyle, że nie zamierzała Aarona pouczać. – I jak było na nartach? – zapytała. Miała mu nie wspominać o swojej wycieczce do Nowej Zelandii i randce, ale czy naprawdę chciała być nieszczera?
- Ja odwiedziłam Nową Zelandię, miałam małe zlecenie, żeby poradzić sobie z tymi wszystkimi kosztami związanymi ze stadniną – powiedział w końcu. – I poznałam tam kogoś, byliśmy nawet na randce – wyznała. Ale nie promieniała, kiedy o tym mówiła, nie wyglądała na zakochaną, ani szczęśliwą. Była to po prostu wzmianka o jednym z faktów z jej życia.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Na pewno nie byli jednym z tych toksycznych związków. Tak z perspektywy czasu Aaron może powiedzieć, że nie wyniszczali się nawzajem, jak to się czasem zdarza, gdy ktoś jest zbyt zazdrosny o innych ludzi, a nawet o karierę drugiej połówki. Pod tym względem faktycznie mieli spore szanse być jednym z tych małżeństw, które przetrwały ze sobą kilkadziesiąt lat i są takimi staruszkami, którzy wciąż trzymają się za ręce i wyznają zasadę, że nie ważne ile w ciągu dnia się kłócą, istotne, by kłaść się spać pogodzonym. Paradoksalnie dlatego też Aaron obawia się teraz stworzyć coś nowego — boi się, że kolejny raz nie może być już taki sam. Choć przecież nikt nie powiedział, że każdemu przysługuje w całym życiu tylko jeden dobry związek. To bardziej kwestia tego, jakim sami jesteśmy partnerem i jaki ten ktoś jest dla nas. Bo dobry związek to praca i sztuka chodzenia na kompromisy, szczególnie gdy trafią na siebie dwa tzw. trudne charaktery. Aaron nigdy za taki się nie uważał, ale różne rzeczy, dla różnych osób są trudne.
W przypadku Aarona zawsze problemem były książki, ale gdy ten dorastał, to ojciec przymykał na wszystko oko. Dopóki młody Barnard wykonywał swoje obowiązki, to nie było żadnego problemu. Dopiero gdy doszło do wyboru drogi życiowej, to wszystko się popsuło. Jednak przypadek Melis był dobitnym dowodem na to, że nie on jedyny boryka się z tego typu planami, jakie mieli na niego rodzice.
Uśmiechnął się z wdzięcznością to Huntington. Nie kontynuował tematu, nie po to tutaj dzisiaj przyszli. Mają się dobrze bawić, a nie użalać nad swoim niedoskonałym życiem, które przecież i tak w ogólnym rozrachunku nie jest takie znowu najgorsze.
- Może się rozkraczy, ale przynajmniej będę miał trochę rozrywki w życiu. - powiedział w żartach. Samochód nadal był dla niego bezpieczny, gdyby tak nie było, to jednak przełknąłby wszystkie sentymenty i zadbał o nowe auto, które nie byłoby niebezpieczne dla jego zdrowia i życia.
- Ekstra. Pierwszy raz miałem na nogach deskę i tylko trochę się poobijałem. - odpowiedział radośnie. Tyłek po tych szaleństwach nie bolał jakoś bardzo, no i też przeżycia i dobra zabawa rekompensowała wszelkie drobne urazy.
- Odpoczęłaś trochę po pracy? - zapytał. On jednak wyjechał czysto wypoczynkowo, a Melis miała obowiązki. Jednak po doświadczeniach ostatniego czasu, należało jej się kilka dni relaksu.
Na wieść o randce poczuł coś dziwnego, pewnie to zazdrość, ale przecież nie powinien, skoro ostatnio tak wyraźnie dał do zrozumienia szatynce, że on nie jest jeszcze gotowy na nowy rozdział. Nie miał prawda oczekiwać, że Melis będzie po tym rozpaczała albo czekała nie wiadomo ile. - Fajnie, będziesz chciała w to iść? - zapytał, jak na prawdziwego przyjaciela przystało. Odrzucił szybko w kąt swoje przemyślenia i upił łyk drinka.

melis huntington
ODPOWIEDZ