Zastępca burmistrza — Ratusz
36 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Underneath it all, we're just savages
Hidden behind shirts, ties, and marriages
How can we expect anything at all?
We're just animals still learning how to crawl
004.
I'm stupidly curious.
I will go and touch anything until I find out that it's very harmful.

Ten dzień już był długi i zegarek na ścianie wskazywał dopiero jedenastą. William od dwóch godzin był w pracy i do tej pory nie udało mu się nawet odczytać wszystkich maili. W porcelanowej filiżance stygła niedopita kawa, której aromat unosił się w gabinecie. Klimatyzacja cicho szumiała, z trudem utrzymując temperaturę w pomieszczeniu na znośnym poziomie. Odchylił się w biurowym krześle, splatając ręce na karku i próbując się nieco rozluźnić. Napiął mięśnie ramion, biorąc głęboki wdech chłodnego powietrza i zastanawiając się, czy nie powinien odwołać dzisiejszego lunchu. Na pewno nie wyrobi się ze wszystkim do trzynastej.

Sięgał po telefon z zamiarem przesunięcia spotkania, kiedy do drzwi rozległo się pukanie.

Proszę 一 rzucił nieuważnie, jednocześnie odblokowując wyświetlacz i wchodząc w wiadomości.

Dzień dobry, panie Lowell. Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałabym omówić z panem pewną pilną sprawę.

Cichy głos kobiety brzmiał niemal nieśmiało, jakby z góry wiedziała, że nie spodoba mu się to, co za chwilę usłyszy. William przywołał na ustach uśmiech wyrażający grzeczne zainteresowanie, którym chciał zachęcić ją do mówienia.

Tak?

Widziałam w pokoju socjalnym jakąś kobietę. Kręci się po urzędzie i zadaje dziwne pytania. Nie kojarzę, byśmy kogoś nowego zatrudnili. Powinnam wezwać ochronę? 一 uprzejmy wyraz twarzy zastępcy burmistrza wyraźnie ośmielił kobietę, która przystanęła na środku przestronnego gabinetu, gładząc ołówkową spódnicę.

Pytasz poważnie? 一 zerknął na nią, wyraźnie powątpiewając w rozsądek urzędniczki. 一 Oczywiście, że nie. Gdzie ją znajdę? 一 Will miał w głowie cały ten PRowy dramat, który się rozpęta, jeśli ochrona siłą będzie wyprowadzała z urzędu jakąś kobietę, bo „zadaje pytania”. Nawet jeśli okaże się kompletną wariatką. Potrafił na szybko wymyślić kilka oburzających tytułów, wymierzonych we władze ratusza i co najmniej jedną teorię spiskową.

Widziałam, jak szła wschodnim korytarzem.

Dziękuję 一 wstał z krzesełka, luzując nieco krawat i dochodząc do przekonania, że to będzie naprawdę długi dzień.



Traf chciał, że szybko odnalazł winowajczynię tego całego zamieszania. Zrównał z nią krok, ale zamiast wyminąć ją, zajść drogę czy też spróbować zatrzymać, opierając dłoń na ramieniu, po prostu szedł przez chwilę u jej boku, przyglądając się profilowi z odrobiną zainteresowania. Gdy kobieta w końcu zdecydowała się spojrzeć w jego kierunku, obdarzył ją wyjątkowo czarującym uśmiechem.

Dzień dobry, mogę w czymś pomóc? 一 zagadnął, nie rezygnując z tego głębokiego tonu o przyjemnym i niskim brzmieniu. Wydawał się wręcz szczerze zatroskany, tylko spojrzenie jego jasnych oczu pozostało bystre i uważne. Nie zamierzał eskalować tej sytuacji, przecież wszystko można było załatwić w cywilizowany sposób. A przynajmniej od tego zacząć.

Kontynuował spacer korytarzami ratusza, jakby przyszli tu razem, znali się od lat i właśnie prowadzili niezobowiązującą pogawędkę. Szedł tuż obok, tak że od czasu do czasu przy szybkim marszu ich ramiona delikatnie się o siebie ocierały.



judith mansley
przyjazna koala
unHolly
brak multikont
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
005.
Success only comes to those
who dare to attempt
{outfit}
Podnosiła się powoli z kolan. Po nieudanych związkach, złamanych serach, problemie z mieszkaniem, postanowiła skupić się tylko i wyłącznie na pracy. Koniec z głupotami, które ją rozpraszały. Teraz liczyła się tylko i wyłącznie jej kariera, nic więcej. W końcu miała czas, możliwości i środki, by robić to co jest ważne dla niej i nie przejmować się niczym i nikim innym. Wracała na właściwe tory, dlatego próbowała znaleźć sobie interesujące tematy, o których mogłaby pisać. Nie była jeszcze gotowa na bardzo emocjonalne sprawy, więc skupiła się na czymś co wydawało się być po prostu irytujące. Politycy i urzędnicy. Czy nie było gorszego środowiska? Każdy z nich miał coś za uszami, mniejszego lub większego. Łapówki, obstawianie stanowisk rodziną i znajomymi, przyspieszanie spraw po koleżeńsku... to, że coś wypłynie było kwestią czasu, a gdy w końcu się to stało to Cairns Post było gotowe do działania. Judith zresztą też.
Zrobiła porządny research zanim udała się do ratusza. Musiała wiedzieć czego konkretnie szuka i jakich informacji potrzebuje. Okazało się, że chodzą pewne plotki o niewłaściwym traktowaniu pracowników ratusza przez ich przełożonych. Dużo razy padało to znienawidzone przez pracodawców słowo na "m". Jednak Judith bez spędzenia czasu w ratuszu nie była w stanie dotrzeć do żadnego pracownika, który te plotki o mobbingu mógłby potwierdzić. Musiała ruszyć tyłek i udać się na miejsce. Potrafiła rozmawiać z ludźmi, była szczera i bezpośrednia, ale jednocześnie empatyczna, co ludzie w niej dość mocno cenili. Wiedzieli, że cokolwiek, by się nie działo, to nie będzie sobie z nimi pogrywać. Manipulacje jej nie bawiły i uważała, że ludzie o wiele lepiej, by się czuli gdyby umieli jasno i precyzyjnie mówić o tym co rzeczywiście myślą. Może dlatego nie lubiła polityki, bo tam nikt z nikim nie był szczery.
Droga do ratusza nie zajęła jej wiele czasu, czego nie można było powiedzieć o rozmowie z recepcjonistką. Młoda kobieta pracująca tam nie była zbyt gadatliwa i chociaż Judith próbowała podpytać ją o to, gdzie może znaleźć kogoś z kim mogłaby porozmawiać na temat warunków pracy w tym miejscu, to niestety odpowiedzi nie dostała. Musiała więc poszukać na własna rękę. Początkowo kręciła się po korytarzach próbując znaleźć jakąkolwiek żywą duszę, a gdy udało jej się kogoś dorwać to od razu podchodziła żeby zagadać. Ludzie zazwyczaj nie chcieli nic mówić wymigując się pracą, co było jak najbardziej normalne, dlatego dawała im swoje wizytówki z nadzieją, że się z nią ktoś skontaktuje.
Szukała swojej następnej "ofiary", gdy chyba sama stała się jedną z nich. Starała się nie zwracać uwagi na mężczyznę, który nagle postanowił urządzić sobie spacer razem z nią. W pierwszej chwili pomyślała, że to ochroniarz więc nie chciała się zachowywać podejrzanie i po prostu szła przed siebie jakby nigdy nic. Ciekawość jednak wzięła górę i w końcu zerknęła na mężczyznę. Cóż, może jednak szczęście się do niej uśmiechnęło. - Dzień dobry - odpowiedziała spokojnym tonem głosu patrząc przed siebie. - Myślę, że tak. Byłby w stanie mi Pan pomóc. - Dodała nieco zwalniając kroku, by na niego ponownie spojrzeć i obdarzyć go delikatnym uśmiechem. - Chociaż nie wiem czy, by Pan chciał to zrobić. - W końcu chciała odpowiedzi na niewygodne pytania. Sądziła, że nawet gdyby je dostała to mogłyby nie być do końca szczere.
Po kilku kolejnych krokach zatrzymała się i wyciągnęła rękę w stronę swojego towarzysza. - Judith Mansley, Cairns Post - przedstawiła się wbijając w niego przenikliwe spojrzenie swoich chłodnych, zielonych oczu. - Pan z tego co kojarzę to William Lowell, zastępca pani burmistrz. Mam rację? - Odrobiła swoją pracę domową i całe szczęście, że strona internetowa ratusza ma zdjęcia swoich najważniejszych pracowników. To wiele jej ułatwiło.

William Lowell
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
Zastępca burmistrza — Ratusz
36 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Underneath it all, we're just savages
Hidden behind shirts, ties, and marriages
How can we expect anything at all?
We're just animals still learning how to crawl

Znów subtelnie dostosował tempo do jej kroków, a gdy powitała go sympatycznym uśmiechem, odetchnął z ulgą. Przynajmniej nie wyglądała na agresywną wariatkę, ale szybko okazało się, że właściwie jest dużo gorzej. Urocza kobieta idąca z nim ramię w ramię okazała się dziennikarką. William natychmiast nabrał profesjonalnego dystansu, a dżentelmeńską troskę zastąpił oficjalną uprzejmością.

Oczywiście, że z przyjemnością pani pomogę 一 zadeklarował, popierając swoje słowa charyzmatycznym uśmiechem, który jednak nie rozjaśnił mu spojrzenie. Był szczerze ciekaw, w czym dokładniej miałby jej pomóc. Miał też nadzieję, że pytania nie będą dotyczyły bezpośrednio jego. Głupio byłoby kłamać takiej ładnej kobiecie. Szybko jednak zważył na szali swoje drobne grzeszki, dochodząc do wniosku, że Judith nie miała żadnych szans się o nich dowiedzieć. Tak przynajmniej założył, na razie przyjmując optymistyczny scenariusz. Jego gesty nie zdradzały zdenerwowania i wydawał się naprawdę gotów ułatwić jej życie.

Przystanął u jej boku i pewnie ścisnął wyciągniętą w jego kierunku dłoń. Ujął jej smukłe palce łagodnie, ale na krótko, tak by uścisk był naprawdę biznesowy. W tym czasie podtrzymał kontakt wzrokowy, dzielnie znosząc jej przenikliwe spojrzenie.

Widzę, że jest pani doskonale przygotowana 一 kącik ust lekko uniósł się do góry w przebłysku jakiegoś zwodniczego, szelmowskiego i przede wszystkim niemożliwie ujmującego uśmiechu, który dodawał smaku temu niezobowiązującemu komplementowi.

William gratulował sobie decyzji, by osobiście zbadać sprawę „podejrzanej” kobiety. A teraz zamierzał ją oczarować, by nie zaprzątała już sobie głowy tymi wszystkimi pytaniami. Sprawianie dobrego wrażenia było po części jego pracą, w której zresztą był całkiem niezły.

Zapraszam do mojego gabinetu 一 gestem wskazał jej pobliskie drzwi, jakby podczas tego ich spaceru cały czas subtelnie wytyczał kierunek. Następnie wychylił się lekko, by nacisnąć klamkę i wpuścić kobietę przodem do przestronnego pomieszczenia, którego głównym punktem było dębowe biurko, na którym piętrzyły się starannie ułożone stosy papierów i wygodne krzesło tuż za nim. W powietrzu wciąż unosił się wyrazisty zapach czarnej, mocnej kawy.

Zamknął drzwi, a klamka zaskoczyła z cichym kliknięciem. Obszedł biurko i nim za nim usiadł, wskazał krzesło naprzeciw swojemu niezapowiedzianemu gościowi. Normalnie Judith nie miałaby szans na podobne spotkanie, bo jego kalendarz byłby zapełniony. „Najbliższy wolny termin będzie w połowie przyszłego miesiąca, pani Mansley” 一 poinformowałaby z przykrością sekretarka.

Poczekał, aż kobieta zajmie miejsce i dopiero wtedy sam zasiadł wygodnie, zamierając z dłonią nad telefonem. Zerknął krótko na swoją zimną kawę, a potem skierował bystre spojrzenie na Judith, znów serwując jej jeden z tych niepokojąco ujmujących uśmiechów.

Ma pani ochotę na coś do picia?

przyjazna koala
unHolly
brak multikont
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
Zawsze bawiło ją to jak ludzie nagle stawali sie wobec niej bardziej wycofani, gdy dowiadywali się jaki zawód wykonuje... oczywiście tylko Ci, którzy mieli coś za uszami, albo posiadali tajemnice, których nikt nie powinien odkryć. Mówiło się, że dziennikarze są jak sępy i zlecą się do każdej afery żeby żerować na ludzkiej tragedii. Było w tym trochę racji i Judith umiała się do tego przyznać. Jednak jej pracą było informowanie innych o rzeczach, które dzieją się dookoła nich, a które mogą im minąć. Nie zawsze niestety były to wesołe wydarzenia, o tych smutnych też ktoś musiał mówić. Temat mobbingu interesował wiele osób, bo duża część społeczeństwa była lub dalej jest niewłaściwie traktowana w miejscu pracy i powinno się o tym głośno mówić. Jeżeli artykuł Judith mógłby sprawić, że zacznie sie głośno mówić o nieprawidłowościach i życie tych biednych ludzi jakoś się odmieni, to będzie próbować wyciągnąć z pana zastępcy wszystkie informacje, które będą w stanie ułatwić jej pracę.
- Chyba pierwszy raz słyszę, żeby ktoś chciał pomóc dziennikarzowi "z przyjemnością" - raczej byli po prosty wypraszani, co tylko pogłębiało ciekawość ludzi takich jak Judith. Wtedy próbowali dokopać się głębiej, by dowiedzieć się prawdy. - Muszę przyznać, że jestem w pewnym szoku, że jeszcze nie nasłano na mnie ochrony - trochę nawet żałowała, bo to wskazywałoby że serio mają coś do ukrycia. A czy takie instytucje nie powinny być jak najbardziej transparentne? Tak jak i ludzie, którzy pełnili ważne dla miasta funkcje. Płacono im z podatków mieszkańców, więc chyba w kwestiach zawodowych nie powinni mieć wiele do ukrycia.
- To moja praca Panie Lowell, miałby mnie Pan za kogoś bardzo mało profesjonalnego, gdybym nie była przygotowana. Nie mogłabym sobie na to pozwolić. - Nie żeby akurat jego zdanie było dla niej jakoś wybitnie ważne. Po prostu, była dobrą i staranną dziennikarką, gdy już nie musiała pisać bzdurnych porad. Miała nadzieję, że dzięki temu artykułowi będzie mogła wrócić na pierwsze strony gazet.
Uśmiechnęła się ponownie i kiwnęła głową, gdy postanowił zaprosić ją do gabinetu. Byłaby idiotką gdyby nie skorzystała. Pewnym krokiem przeszła więc obok niego wchodząc do środka. Przystanęła przy biurku rozglądając się przez kilka sekund po pomieszczeniu. - Mam dzisiaj jakieś prawdziwe szczęście, bo wątpię żeby w normalnych warunkach udałoby mi sie do Pana tak szybko dostać. Musi mieć pan dużo pracy. - Już ona wiedziała jak to jest, gdy trzeba było porozmawiać z dziennikarzami to nigdy nagle nie mieli czasu, no chyba, że było im to na rękę, wtedy rzeczywiście terminy nagle się znajdowały. W końcu też usiadła na wskazanym przez niego miejscu zakładając nogę na nogę. - Może być biała kawa, jeżeli można poprosić - powiedziała cały czas pilnie mu się przyglądając z uśmiechem, który delikatnie błąkał się na jej ustach. - Nie chciałabym Panu zająć dużo czasu. Mam kilka szybkich pytań, a skoro chciał mi Pan pomóc to być może będzie miał Pan możliwość udzielić mi odpowiedzi na parę z nich - ciekawe tylko czy byłyby one szczere. To już będzie musiała ocenić sama. Otworzyła swoją torebkę, z której wyjęła notatnik i pióro. Nie chciała o niczym zapomnieć.

William Lowell
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
Zastępca burmistrza — Ratusz
36 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Underneath it all, we're just savages
Hidden behind shirts, ties, and marriages
How can we expect anything at all?
We're just animals still learning how to crawl

To nie tak, że w kalendarzu zastępcy burmistrza brakowało już miejsca na kolejne spotkania. Prawda była taka, że William miał z założenia bardzo mało czasu dla dziennikarzy. Kobieta jednak wyglądała na zdeterminowaną, a on wolał mieć kontrolę nad historią, którą zamierzała opowiedzieć. Za jego uprzejmością jak zawsze skrywał się więc po prostu… interes. Tym razem nie była to jednak prywatna zachcianka, a dbałość o publiczne dobro. A przynajmniej wizerunek ratusza.

Jestem pewien, że gdyby pani zależało, znalazłaby sposób, żeby się ze mną spotkać 一 zaserwował jej kolejny komplement. Pochlebne słowa gładko spłynęły mu z języka. Ciekawe, czy równie łatwo przyjdzie mu udzielać odpowiedzi na niewygodne pytania? A może żadne w ogóle nie padną? William mógł jeszcze się łudzić, że uda mu się pokierować rozmową tak, by obrała niegroźny kierunek.

Nic nie zdradzało, by czuł się w jej obecności niekomfortowo. Z pełną swobodą zasiadał za biurkiem, przyjemnie zrelaksowany, ale jednak wciąż profesjonalny. Jego postawa sprawiała, że rozmowa mogła przebiegać na nieco mniej formalnym gruncie. Dla dziennikarki była to okazja, by zadać więcej pytań, a dla niego by skutecznie, a przy tym subtelnie unikać odpowiedzi na nie. Skinął powoli głową, gdy wyraziła ochotę na kawę.

Nachylił się w kierunku staromodnego telefonu, wduszając jeden z przycisków, który łączył go z asystentką.

Ann, przygotuj, proszę, jedną białą i drugą czarną kawę. Mam spotkanie, nie chciałbym, żeby ktoś na przeszkadzał 一 zwrócił się do kobiety po drugiej stronie, ale uważne spojrzenie wciąż utkwione miał w Judith. Ostatnie zdanie było ukłonem w jej stronę, a także potwierdzeniem wcześniejszych deklaracji. Naprawdę gotów był z nią porozmawiać, a przynajmniej idealnie mu szło sprawianie takiego wrażenia.

Jasne, panie Lowell 一 odpowiedział bezpośrednio młody i wesoły głos sekretarki.

Will odruchowo odpowiedział lekkim uśmiechem i pobłażliwie pokręcił głową. Zaraz jednak ponownie całą swoją uwagę skupił na niezapowiedzianym gościu. Judith nie wydawała się onieśmielona wizytą w jego gabinecie. Zdecydowanie była grzeczna i profesjonalna. Wiedziała dokładnie, po co tutaj przyszła. Lowell nie był tylko pewien, czy zamierza jej to dać.

Oparł się wygodnie, wciskając plecy w miękkie siedzenie. Lekko odchylił się do tyłu, kontrolnie zerkając na notatnik i pióro. Stara szkoła budowała intymny klimat rozmowy, jakby naprawdę miał za chwilę zwierzyć się jej z czegoś istotnego.

Proszę się nie martwić moim czasem. Ja decyduję, na co powinienem go przeznaczyć 一 zaznaczył spokojnym tonem i oparł dłonie na blacie biurka. Nawet nie zerknął w kierunku monitora, wciąż skupiając spojrzenie na kobiecie. Był jednak pewien, że liczba nieodczytanych maili niebezpiecznie wzrosła, gwarantując, że dziś nie tylko lunch, ale prawdopodobnie również kolacje przyjdzie mu zjeść w biurze. 一 I mam nadzieję, że uda mi się udzielić satysfakcjonującej odpowiedzi na wszystkie pani pytania.

Wyprostował się w fotelu, przyjmując nieco bardziej służbową postawę.

Rozumiem, że otrzymam tę rozmowę do autoryzacji przed opublikowaniem?



judith mansley
przyjazna koala
unHolly
brak multikont
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
Pokiwała głową. - Cóż... już chyba znalazłam - nie potrzebowała pustych komplementów. Wiedziała, że osobom pokoju Lowella nie można ufać. Niestety. Wiedziała, że mówią wszystko to, co ludzie chcą usłyszeć i ładnie uciekają od mówienia o tym, co jest trudne i niewygodne. Nie była nowicjuszem. Miała już na swoim koncie poważne dziennikarskie felietony i wywiady, nie da się nabrać na piękne słówka, pod którymi kryło się zupełnie nic. Chociaż wolałaby rozmawiać w tej chwili z opiekunami psów z lokalnego schroniska to niestety ale ludzi bardziej interesowało czytanie o niewłaściwym traktowaniu pracowników urzędy niż trzynożnym Azorku. Idioci. Chciała mieć dobry temat i teraz musiała się chwilę przemęczyć.
Chociaż jak na razie nie było tak źle. Czuła się dobrze w jego towarzystwie, chociaż stale go obserwowała i była wyczulona na wszystko, każdy gest, który mógłby być czymś alarmującym. W ciszy i spokoju czekała aż skończy rozmawiać z sekretarką zamawiając dla nich napoje. Mężczyzna nie wydawał się być w żaden spokój zaniepokojony jej obecnością tutaj, co w sumie było dobrą oznaką, bo przecież była tylko dziennikarką, nic złego nie zrobi. Co najwyżej powie prawdę, a jeżeli wszystko tu działało jak należy to nie było się czym martwić. Wtedy tylko okaże się, że przyszła tu na marne. Z drugiej strony, w każdej, nawet małej plotce, było jakieś ziarno prawdy.
- Czuję się więc zaszczycona, że przeznacza go pan na mnie. Zarumieniłabym się, ale nie wypada. - Powiedziała spokojnym i ciepłym tonem głosu jakim miała w zwyczaju rozmawiać z ludźmi, gdy chciała sprawić, by czyli się w jej obecności swobodnie i miło, jakby rozmawiali ze starą koleżanką. - Widzę, że nadzieje mamy dość podobne, a w takim wypadku może uda nam się dogadać. - Dodała nieco ciszej pochylając się jednocześnie w jego stronę. Cały czas wpatrywała się w jego twarz, musiała przyznać, że był przystojnym mężczyzną i pewnie potrafił sprawić, że nie jedna kobieta czuła się w jego towarzystwie nieco speszona. Całe szczęście nie Judith. Jej było już wszystko jedno, przystojni mężczyźni na nią nie działali. Już nie. - Nie wierzy pan w mój profesjonalizm? Może być pan pewien, że nie przekręcę ani jednego słowa, ale oczywiście udostępnię tekst do autoryzacji przed publikacją. Wyślę go mailowo pańskiej asystentce. - Powiedziała zakładając sobie jednocześnie kosmyk włosów za ucho. - Myślę, że możemy zacząć od fundamentalnego pytania. Czy otrzymał pan pismo od jednego z pracowników ratusza, w którym ten pracownik skarżył sie na warunki pracy oraz mobbing ze strony jednej z osób na kierowniczym stanowisku? - Zadając pytanie już się nie uśmiechała. Była teraz w stu procentach poważna, bo i sprawa taka była. Nie do śmiechu. Przyglądała mu się chłodnym i przenikliwym wzrokiem rejestrując jego zachowanie i mowę ciała, która czasem potrafiła zdradzić dużo więcej niż słowa. Tego też uczyli ich na studiach. Wyczekiwała odpowiedzi.

William Lowell
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
Zastępca burmistrza — Ratusz
36 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Underneath it all, we're just savages
Hidden behind shirts, ties, and marriages
How can we expect anything at all?
We're just animals still learning how to crawl

Zaśmiał się cicho i pogodnie, gdy wspomniała o rumieńcu. Pokręcił lekko głową, wciąż sprawiając wrażenie przyjemnie rozluźnionego, jakby toczył niezobowiązującą rozmowę z koleżanką z pracy, a nie odpowiadał na niewygodne pytania, ale z ludźmi pokroju Williama trudno jednoznacznie i ze stu procentową pewnością odgadnąć ich myśli. Zachowanie Judith odnosiło jednak częściowo efekt, pytanie, czy była gotowa nabrać się na własną grę.

A mnie nie wypada dodać, że całą przyjemność po mojej stronie 一 pozwolił sobie na nieco bardziej bezpośrednie pochlebstwo, które jednak wypowiedział głosem wciąż iskrzącym się od łagodnej wesołości. Jeżeli pilnował się w jej obecności, to robił to w wyjątkowo dyskretny sposób. Wydawał się tak zrelaksowany nie dlatego, że nie doceniał swojej rozmówczyni, ale nie miał ochoty na kawę we wrogiej atmosferze. A może po prostu liczył na to, że coraz śmielszymi komentarzami uda mu się wywołać wspomniany rumieniec na jej twarzy. 一 Wierzę niezłomnie w pani profesjonalizm, ale byłbym skrajnie nieodpowiedzialny, gdybym choć nie spojrzał artykuł przed publikacją.

Uśmiechnął się przepraszająco, wyrażając nadzieję, że nie uraził jej swoją zachowawczą prośbą, była dość zwyczajna w świecie mediów, szczególnie gdy ujawnione informacje można było łatwo przekształcić na jego niekorzyść. Skinieniem głowy zachęcił ją, by mówiła dalej.

Jeżeli nie ma go w stosie dziś nieodczytanych maili, które czernią się na mojej skrzynce pocztowej, to niczego bezpośrednio nie otrzymałem 一 przyznał, odruchowo spoglądając na monitor. Odczuł ulgę, że pytania nie dotyczyły jego osoby i tych kilku drobnych grzeszków, które popełnił. Choć skoro dziewczyna zaczęła węszyć wokół ratusza, to nigdy nie wiadomo, do czego mogła się dokopać. Nie wyglądała na taką, co łatwo rezygnuje z tematu. Nie mógł jej więc spławić, jeśli chciał wiedzieć, co kombinuje. Poza tym odrobina towarzystwa mu nie zaszkodzi. 一 Ale tej odpowiedzi zapewne się pani spodziewała? 一 dodał znów z tym łagodnym rozbawieniem.

Nim zdążył dodać coś jeszcze, drzwi od gabinetu się otworzyły, a do środka weszła asystentka Williama, trzymając w dłoniach dwie filiżanki wypełnione aromatyczną kawą. Mężczyzna powitał ją lekkim uśmiechem. Zadziwiająco młoda dziewczyna pochyliła się, stawiając zastawę na biurku.

Bardzo proszę 一 potraktowała Judith słodkim uśmiechem, a potem z cwanym błyskiem w oku zwróciła się do Williama. 一 Już rozumiem, dlaczego powiedziałeś, że zajmiesz się tą sprawą osobiście 一 rzuciła dowcipnym tonem, szczerząc się jeszcze szerzej i zgarniając filiżankę z zimną, na wpół dopitą kawą ze stolika.

Ann, proszę cię 一 pokręcił lekko głową, wyraźnie zakłopotany tą niestosowną uwagą swojej pracownicy. Ta jednak kompletnie niezrażona z wesołym uśmiechem opuściła gabinet. William spojrzał z powrotem na dziennikarkę, wciąż sprawiał wrażenie zażenowanego nieco zbyt swobodnym zachowaniem swojej asystentki. 一 Bardzo panią przepraszam. Wróćmy do tematu 一 zaproponował, jednocześnie sięgając po swoją filiżankę z kawą.



judith mansley
przyjazna koala
unHolly
brak multikont
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
Uśmiechnęła się, chociaż uważała, że jego pochlebstwo było nie do końca szczere. Mało kto chciał rozmawiać z dziennikarzami, nawet jeżeli były długonogimi blondynkami. Wolała jednak ten typ prowadzenia rozmowy niż bycie jawnym chamem i prostakiem, a z takimi też niestety miała do czynienia w swojej karierze. Jeden z nich był nawet jej przełożonym, z którym wyjechała na misję do Afganistanu, gdzie opisywała sposoby życia na pierwszej linii frontu. Cudem to przeżyła. - Oczywiście, o skrajny brak odpowiedzialności bym Pana nie podejrzewała - rzuciła i kiwnęła głową. Nie miała problemu z autoryzacją, chociaż zawsze zajmowało to trochę czasu i opóźniało publikacje artykułu. Niektórzy świadomie to przeciągali co strasznie ją irytowało. Teraz jednak już od dawna nie miała z tym do czynienia, pisanie głupich porad sprawiło, że wybiła się z tego rytmu i wszelkie opóźnienia mogłyby ją nieźle zirytować. Chciała jak najszybciej wrócić do poważnych tematów, wolała żeby nikt jej nie zatrzymywał w drodze na dobrą ścieżkę kariery.
Ponownie kiwnęła głową zapisując w notatniku odpowiednią notatkę. - Nie spodziewałam się zbyt wiele, ciężko jest mnie negatywnie zaskoczyć, mam raczej niskie oczekiwania - nauczyła się tego dzięki tej całej masie rozczarowań związanej z jej życiem prywatnym. Teraz mogła przełożyć to na pracę, tam też nie wymagała zbyt wiele. - Rozumiem, że nie słyszał pan też żadnych pokątnych informacji na ten temat? Nie doszły do pana żadne słuchy o tej sprawie? - Wolała się upewnić. Nawet jeżeli słyszał jakiekolwiek plotki na ten temat, to już było coś o co mogłaby się zaczepić. Nie zdążyła nic więcej powiedzieć, gdy drzwi się otworzyły i do środka weszła młoda kobieta niosąca napoje. Judith nie zwracała na nią większej uwagi notując informacje w notatniku, ale gdy usłyszała jej komentarz to chcąc nie chcąc uniosła głowę, by na nią spojrzeć. Strasznie nieprofesjonalne podejście. Nie skomentowała tego, za to spojrzała na mężczyznę i trochę jej się zachciało śmiać widząc zażenowanie na jego twarzy.
- Spokojnie, nic się nie stało. - Powiedziała kiwając głową. - Często zajmuje się Pan "takimi sprawami" osobiście? - Zapytała odkładając notatnik na bok, bo było to pytanie, które zdecydowanie było poza pulą pytań potrzebnych do artykułu. Była po prostu ciekawa, czy każda dziennikarka odwiedza jego gabinet. Nie chciała wyjść na wścibską, ale w sumie... na tym polegała trochę jej praca.

William Lowell
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
Zastępca burmistrza — Ratusz
36 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Underneath it all, we're just savages
Hidden behind shirts, ties, and marriages
How can we expect anything at all?
We're just animals still learning how to crawl

To dobrze dla mnie 一 zażartował na temat niskich oczekiwań, podtrzymując atmosferę niezobowiązującej pogawędki i sprawiając wrażenie odrobinę mniej nadętego. Przekuł ten balonik powagi, z którego uszło nieco powietrza. Rozmowa wydawała się serdeczna, a William zdecydowanie mniej oficjalny i wyniosły. Odruchowo zerknął na jej palce, gdy zgrabnie odnotowywała pierwszą informację na kartce. Obserwował, jak ujmowała długopis i stawiała równy szlaczek litery. Ludzie teraz tak rzadko pisali odręcznie, było w tym coś fascynującego.

Już zamierzał udzielić jej odpowiedzi i wyjaśnić, że przy szefie się raczej nie plotkuje, a nawet spróbować wyciągnąć informację, jakiego ciału miałyby dotyczyć te plotki, by łatwiej było mu powiedzieć coś więcej, ale wtedy konwersację przerwało im wejście Ann w otoczeniu wyrazistego zapachu kawy.

William zdawał sobie sprawę, że jego asystentce zdarza się zachowywać niewłaściwie, ale darzył ją ogromną sympatią, a poza tym może nie parzyła najlepszej kawy w mieście, ale jak nikt potrafiła spławiać nieumówionych ludzi, a jej zdolności organizacyjne były naprawdę imponujące. To Ann pamiętała o urodzinach jego matki i na dodatek wiedziała, jaki prezent kupić. William ściągnął ją tu ze sobą do kancelarii, dlatego może nie skarcił jej należycie i skupił raczej na pełnych zakłopotania przeprosinach.

Tym bardziej czuł się jak idiota, bo kobieta siedząca naprzeciw była naprawdę ładna, co czyniło bezpośredni żart Ann całkiem zasadnym, a jego stawiało w naprawdę głupiej sytuacji. Coś jak „odpowiem na twoje pytania, jeśli umówisz się ze mną na kolację”. Upił łyk naprawdę mocniej kawy, a następnie roześmiał się serdecznie, słysząc jej zaczepne pytanie. Odłożył filiżankę z powrotem na spodeczek, wpatrując Judith zaciekawiony.

Nie miałem pojęcia, jak pani wygląda, dopóki nie wyszedłem na korytarz 一 zapewnił otwarcie, przeciągając palcami po uszku filiżanki. 一 Ann jest świetną pracownicą, tylko czasami nie wie, czego nie mówić. Poza tym uparła się, że znajdzie mi żonę. W pewnym wieku wszyscy zaczynają człowieka swatać, ale to dobrze, wierzą, że jest jakaś nadzieja 一 żartował dalej i nie brzmiał, jakby powierzał jej jakieś przykre fakty, a jedynie rzucał luźnym i zabawnymi wnioskami. Nie padł dowcipny komplement „ale co taka piękna kobieta jak pani może o tym wiedzieć”. To byłaby dopiero żenująca próba wybadania jej statusu na rynku matrymonialnym, zamiast tego odruchowo zerknął na dłoń, by pośród biżuterii poszukać złotej obrączki. Uczynił to jednak dość dyskretnie. Widać nie tylko dziennikarze bywają wścibscy. 一 A pani? 一 William doszedł do wniosku, że w tej sytuacji on również może sobie pozwolić na bardziej osobiste pytanie. Judith mniej czy bardziej świadomie dała mu na to przyzwolenie. 一 Często zajmuje się takimi sprawami? 一 Uniósł lekko brew, ale nie miał raczej na myśli siebie, jako mężczyzny, a temat, na który zdecydowała się napisać. 一 Nie wydaje mi się, żebym wcześniej kojarzył panią z jakimś politycznych artykułów.



judith mansley
przyjazna koala
unHolly
brak multikont
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
- Prosze nie być dla siebie takim surowym – rzuciła, bo cóż ta rozmowa mogła bardzo szybko stać się dość mocno dwuznaczna. Musiała pamiętać żeby nie wybiegac w te rejony, bo powinna być jak najbardziej profesjonalna niezależnie od tego czy ich rozmowa była bardziej lub mniej formalna. Chciała byc traktowana poważnie i takie dwuznaczne teksty mogłoby być źle odebrane dlatego całe szczeście, że się w porę ugryzła w język i nie pociągnęła tego tematu bardziej. Mogła być z siebie dumna. To dobrze świadczyło o niej, że potrafiła się opanować. Nawet jeżeli odrobina flirtu była dość kuszącą opcją. Nie, to nie wchodziło w grę.
- I rozczarował się pan, jak już na ten korytarz wyszdł, czy nie koniecznie? – Zapytała unosząc brew i cóż, całe jej postanowienie o braku głupot w rozmowie poszło się, za przeproszeniem, jebać. Jednak nie powinna być z siebie dumna. No, ale trudno. Zadała to pytanie więc nie była w stanie tego cofnąć. Poza tym chciała poznać odpowiedź. Może była trochę łasa na komplementy? Tragedia, co za obrzydliwa kobieta. Zaśmiała się jednak słysząc jego wytlumaczenie i pokręciła lekko głową. – W takim razie muszę pana asystenkę rozczarować, ale ze mnie jest słaby materiał na żonę. Przynoszę pecha. Następnym razem podeślę tu swoją koleżankę. – Niby sobie żartowała, ale było w tym też trochę prawdy. Jakby na to nie patrzeć, to związki z nią zazwyczaj kończyły się wielką klapą i złamanym serce. Zazwyczaj niestety to jej serce na tym cierpiało. Nie polecała.
- Takimi sprawami to akurat nie – przyznała szczerze. – Zajmowałam się bardziej obyczajowymi sprawami przez większość swojej kariery, ale to o co pana teraz pytam trochę też ma z tym wspólnego. W końcu dotyczy ludzi, a stres w pracy może poważnie wpłynąć na życie rodzinne pracowników ratusza. – Wszystko było ze sobą powiązane i jeżeli rzeczywiście dochodziło w tym miejscu do jakichkolwiek nadużyć to mieszkańcy powinni się o tym dowiedzieć. – Uważa pan, że wszystko tu działa jak należy i nie ma tu żadnego tematu, którym mogłabym się zainteresować? – Zapytała wprost tym razem już sięgając po swój notatnik. – Nie jestem typem dziennikarza, który szuka czegoś na siłę dopasowując zmyslone fakty do swojej tazy, ale jeżeli rzeczywiście dzieje się tu coś niepokojącego to myślę, że dla obojga z nas byłoby dobrze, gdybyśmy się o tym dowiedzieli. Ja, bo mogłabym o tym napisać i być może zainteresować ludzi, by zgłaszali również swoje problemy... a dla pan mógłby działać, by pracownikom nie działa się tu krzywda. Nie chciałabym wyciągać jakiś pochopnych wniosków, że nie lezy panu na sercu dobro urzędników. – Wydawał się być odpowiedzialnym mężczyzną i na pierwszy rzut oka Judith nie wiedziała żadnych podstaw ku temu, by sądzić, że ma gdzieś ludzi, którzy dla niego tu pracowali.


William Lowell
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
Zastępca burmistrza — Ratusz
36 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Underneath it all, we're just savages
Hidden behind shirts, ties, and marriages
How can we expect anything at all?
We're just animals still learning how to crawl

Rozczarowany, skąd. Byłem przerażony 一 oznajmił, a w jego głosie wciąż jeszcze pobrzmiewały miękkie nuty rozbawienia, podnosząc go o pół tonu i nadając zadziwiająco ciepłej barwy, która nie pasowała do wypowiedzianych słów, nim kobieta zdążyła poczuć się urażona, szybko je wyjaśnił. 一 Bo wiedziałem, że nie będę potrafił pani tak po prostu spławić 一 słowa gładko spłynęły z jego języka i wydawały się całkiem autentyczne, bo tuż po tym, jak rozbrzmiały w ciszy gabinetu, a William uświadomił sobie, jak bardzo były nie na miejscu, natychmiast zmarszczył brwi, jakby zezłościł się na samego siebie za ten sympatyczny i odrobinę żartobliwy komplement.

Swobodny przebieg tej konwersacji okazał się pułapką, w którą wpadli oboje.

Przepraszam jeszcze raz. Widać nie tylko moja asystentka nie zawsze wie, jak się zachować 一 wytłumaczył się szybko, nim sytuacja stała się naprawdę kłopotliwa, a atmosfera kompletnie siadła. Nie mógł się jednak powstrzymać, by nie wykorzystać okazji i nie porozmawiać z kobietą o czymś przyjemniejszym niż problemy w urzędzie, złe traktowanie pracowników i w ogóle cała ta niesprawiedliwość społeczna. Chętnie zapytał o nią i o jej pracę, bo wstyd przyznać, ale to obchodziło go w tej chwili dużo bardziej niż mobbing. 一 Tym razem to pani jest dla siebie zbyt surowa 一 dodał tylko, starając się jednak, by jego ton nie był zbyt poufały.

Dopiero teraz uświadomił sobie, że lekko pochylił się w jej stronę nad biurkiem, jakby próbował poczuć zapach jej perfum, a może po prostu chciał lepiej przyjrzeć się rysom, które miały w sobie harmonię i elegancję. Dyskretnie się wyprostował, nieco zwiększając dystans i zaczynając się bardziej pilnować. Może wolałby być z tą prześliczną kobietą na kawie, a nie dawać wywiad, ale nawet William Lowell nie zawsze miał, czego chciał.

Dlaczego sprawy obyczajowe? 一 uznał, że temat pracy Judith jest bezpieczny. Pozwalał mu wciąż udawać, że to towarzyskie spotkanie, a jednocześnie nie był zbyt osobisty. No i chciał się czegoś o niej dowiedzieć. Tak po prostu.

Gdy jednak wrócili do tematu nadużyć w ratuszu, również się na tym skupił.

Czasem mam wrażenie, że nic nie działa, jak należy 一 znów zażartował i zaraz potem dodał. 一 Tylko proszę tego nie zapisywać. Może pani sobie wyobrazić, że procedury, przepisy, życie i krótkie terminy nie zawsze idą w parze. Ani w tym samym kierunku 一 wyjaśnił łagodnie, a ostatecznie spoważniał, w końcu ponownie wchodząc w rolę wyniosłego zastępcy pani burmistrz. 一 Czy może mi pani wskazać, w jakim dziale miałoby dochodzić do tych nadużyć? Byłoby mi dużo łatwiej zainteresować się tą sprawą. Pracuje tu sporo osób i może sobie pani wyobrazić, że nikt nie plotkuje z szefem 一 po tych słowach na moment zawiesił głos, a następnie bystro spojrzał na swoją rozmówczynię, jakby właśnie coś przyszło mu go głowy. 一 Ale gadalitwość Ann na pewno ma swoje plusy 一 zasugerował, popierając słowa cwanym uśmiechem łobuza, który jakoś nie pasował do perfekcyjnie skrojonego garnituru i jasnej koszuli.



judith mansley
przyjazna koala
unHolly
brak multikont
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
- Myślę, że by sobie pan poradził, wystarczyłoby wezwać ochronę. Nie lubię sie szarpać z mężczyznami. - Następnym razem będzie wiedział jak sobie z nią poradzić, chociaż pewnie po takiej akcji nie zostawiłaby na ratuszu suchej nitki. Zrobiłaby z nich najgorsze zło na świecie, które nie pozwala na wolność prasy i utrudnia prowadzenie dziennikarskiego śledztwa. - Ale dobrze wiedzieć, że tak łatwo nie przepędza pan blondynek - dodała jeszcze puszczając do niego oczko. Nikt jej nie zabroni odrobiny flirtu, szczególnie takiego niewinnego. - Kto wie, może jeszcze mi sie przyda taka informacja, wątpię żeby to była moja ostatnia wizyta w ratuszu - może kiedyś nawet będzie próbowała się z nim umówić na jakiś krótki wywiad? Mansley miała dużo pomysłów.
Zaśmiała sie. - Spokojnie, jakoś przeżyje - nic wielkiego się nie stało. Może i asystentka rzuciła nieco niefortunnym komentarzem ale nikomu ręki przez to nie urwało. Ludzie czasem o wiele szybciej mówili niż myśleli i później przez to dochodziło do takich dziwnych sytuacji. Całe szczęście Judith nie była osobą, która żywiłaby do kogoś urazę tylko ze względu na to, że nie potrafi trzymać języka za zębami. - Jestem po prostu realistką - wzruszyła ramionami, bo niestety, ale nie miała szczęścia do związków. Brak obrączki na palcu świadczył o tym idealnie. Piękny ślub skończył się nieprzyjemnym rozwodem.
- Zawsze wydawały mi się być ciekawe no i można być blisko problemów prawdziwych ludzi. Ktoś, by pomyślał, że polityków i urzędników też to powinno obchodzić nie? - W końcu chyba byli tutaj właśnie po to, by tym ludziom pomagać. Ona była od tego, by czasem pisać o tym jak to właśnie system zawiódł zwykłych ludzi, albo z jakimi problemami muszą się mierzyć każdego dnia. - Przez chwilę chciałam być korespondentką wojenną. Pod koniec studiów byłam na chwilę w Afganistanie , ale później zrozumiałam, że to nie dla mnie. Nie potrafiłabym na tak długo zostawiać swoich bliskich. - Po prawdzie to wtedy też trochę sie przeraziła, że tak łatwo można tam stracić życie. Jej ówczesny profesor doszedł do wniosku, że powinny pójść z żołnierzami na pierwszą linie frontu. Takich rzeczy się nie zapomina i Judith do tej pory robiło się niedobrze na samo wspomnienie tamtych wydarzeń.
Pokiwała głową. - Jestem to sobie w stanie wyobrazić - sama miała dużo deadlinów, z którymi musiała się uporać, artykułu musiały być napisane na czas i nie raz czy nie dwa zdarzało jej się zarywać nocki żeby wszystko przygotować na czas. - Myślę, że to byłabym w stanie zrobić, ale niestety nie mogę tego zrobić za darmo. - Targowanie się czyimś dobrem było obrzydliwe, ale czasem Judith nie miała wyjścia. - Powiem panu, a po przeprowadzeniu kontroli będę mogła się dowiedzieć jakie są jej wyniki i to opublikować - musiała cos z tego mieć. Przyszła tu w końcu po temat i nie wyjdzie bez niego. - Jestem pewna, że może być pana uszami wśród pracowników - odwzajemniła jego uśmiech rozsiadając się wygodniej na krześle. - To jak mamy umowę? - Zapytała wpatrując się w niego oczekując odpowiedzi. Miała nadzieję, że sie zgodzi.

William Lowell
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
ODPOWIEDZ