Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Whatever our fate is or may be, we have made it and do not complain of it.
016.
{outfit}
Zabawne jak bardzo stresowała się wyjściem na wesele do osób, których nie zna. W sumie może nie powinna iść? Trochę się zdziwiła, gdy odezwała się do niej przyjaciółka Gai z informacją, że zaprasza ją na ślub jakiejś ich znajomej. Zoey za wiele z tego nie rozumiała, oprócz tego, że podobno Gaia chciałaby żeby McTavish z nią poszła. No i to w sumie jej wystarczyło do tego, by się zgodzić na to dziwne rozwiązanie i rzeczywiście na ten ślub się wybrać. Oczywiście biedna Luna nie wiedziała jak obecnie wygląda sytuacja między Zoey, a Gaią, no a McTavish założyła, że skoro się przyjaźnią to Dashwood jest tego świadoma i Gaia rzeczywiście chciała żeby ona się tam pojawiła. Tak czy inaczej, gdy się już zgodziła to nie mogła odwołać, bo byłoby to bardzo niegrzeczne. Poza tym, chciała spędzić z Gaią czas, bo od ich ostatniego spotkania jakoś za bardzo się nie widziały. Zoey do niej pisała, ale ta wiecznie była zajęta i jakoś nie miały możliwości żeby coś razem porobić, chociaż McTavish podejrzewała, że Zimmerman może sobie po prostu tworzyć jakieś wymówki. Starała się jednak być pozytywnie nastawiona i gdy dostała tą informację o weselu to od razu się zgodziła sądząc, że będzie to idealny moment, żeby spędzić z Gaią czas.
Na miejscu pojawiła się o czasie i od razu zaczęła przeszukiwać wzrokiem pomieszczenie, by znaleźć Gaie. O dziwo na miejscu było też kilka innych znajomych twarzy, z niektórymi ludźmi Zoey nawet wymieniła kilka zdań, jednak ciągle się rozglądała, aż w końcu dostrzegła Gaie gdzieś w oddali. Od razu ruszyła w jej stronę z uśmiechem na ustach. Dziewczyna jednak stała bokiem do niej więc mogła nie do końca ją zauważyć. - Cześć - myślała, że będzie musiała jej pomachać ręką przed twarzą, ale całe szczęście się tak nie stało i Zimmerman odwróciła się w jej stronę. - Ślicznie wyglądasz, pobiłaś pannę młodą - co w sumie nie było niczym nowym, bo w oczach Zoey i pewnie nie tylko jej, Gaia była jedną z ładniejszych kobiet jakie kiedykolwiek spotkała w swoim życiu. Naprawdę bardzo się cieszyła widząc ją tutaj i była szczerze podekscytowana tym, że będą razem na takiej wielkiej imprezie. Zauważyła jednak, że Gaia wydaje się być nieco zaskoczona. - Wszystko w porządku? - Zapytała więc, bo trochę się zaczęła teraz stresować.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
019.
Smutna prawda była taka, że Gaia szczerze zapomniała o tym, że miała i że chciała iść na ten ślub z Zoey. Po ostatniej rewelacji związanej z tym, że Zoey wzięła sobie ślub z jakimś randomem, Gai odechciało się właściwie wszystkiego. A najbardziej w tym wszystkim wkurwiało ją to, jak bardzo się przejęła tym, że McTavish wzięła ten ślub. Przecież nie powinno jej to obchodzić. Jedna randka, która nic nie znaczyła nie zobowiązywała Zoey do tego, żeby siedziała w domu i czekała aż Gaia zapuka do jej drzwi. No tak czy siak trochę zapomniała o tym, że Luna zaproponowała zaproszenie Zoey na ten ślub. Nigdy tego oficjalnie nie potwierdziła, więc skąd miała wiedzieć, że Dashwood jest taka pamiętliwa? Gaia tylko zaprosiła tego jej ochroniarza i w sumie bardzo dobrze się z nim bawiła do momentu przekazania Joela Lunie. Patrzyła jak jej przyjaciółka odchodzi ze swoim ochroniarzem czy tam chłopakiem czy cokolwiek. W sumie to nawet trochę żałowała, że zdecydowała się na przyjście na ten ślub. Może naprawdę lepiej by się bawiła jakby została w domu i zaczęła pracować nad biznesplanem odnośnie projektu, który miała zamiar stworzyć z Luną. Nie zdążyła jednak pozostać sam na sam ze swoimi myślami, bo ktoś do niej podbił i musiała wrócić do bycia osobą, która rzeczywiście kocha rozmawiać z ludźmi. No i nie było w tym zadnych kłamstw. Gaia bardzo lubiła ludzi w przeciwieństwie do każdej innej mojej postaci. Mój rodzynek.
Gaia rzeczywiście nie zauważyła pojawienia się Zoey na imprezie. Nawet niespecjalnie się rozglądała, bo naprawdę chciałaby mieć całą imprezę już za sobą. Wolałaby wrócić do hotelu i pójść spać. Była tak zmęczona, że wolała wynająć sobie pokój w hotelu niż wrócić do domu. Chociaż wizja jej własnego łóżka była przyjemniejsza niż hotelowe łóżko.
Gaia rozmawiała sobie dalej z ludźmi kiedy usłyszała znajomy głos. Nie obróciła się od razu. Miała nadzieję, że to jakieś przywidzenia czy coś. Nie było opcji, żeby Zoey stała obok niej. Nie po to jej unikała przez ostatnie parę tygodni, żeby teraz nie mieć gdzie uciec. Musiała jednak zareagować. Ze względu na innych ludzi, którzy tutaj stali. Przeprosiła ich i zwróciła się do Zoey. – Cześć. – Przywitała się i nawet posłała Zoey delikatny uśmiech, który naprawdę wiele ją kosztował. – Nie taka była moja intencja. – Rzuciła szybko i nawet się delikatnie rozejrzała czy nikt z boku nie słyszał tego komplementu. Wszyscy wiedza, że na każdym weselu jest typiara, która chciałaby przebić pannę młodą. Gaia nie była taką osobą i z pewnością nie chciała, żeby ktoś rozpuścił takie ploty. – Ty też wyglądasz pięknie. – Znowu poczuła to ukłucie w brzuchu towarzyszące myśli, że Zoey jest czyjąś żoną. Chciała nawet zerknąć na jej dłoń, żeby sprawdzić obrączkę, ale uznała, że to już w ogóle będzie nie na miejscu. Była ciekawa czy przyszła tutaj z mężem, bo nadal niespecjalnie myślała o tym, że to wszystko jest sprawką Luny, która nawet nie zrobiła tego umyślnie czy coś. Po prostu nie wiedziała, bo Gaia nie miała okazji jej powiedzieć.
- Nie bardzo. – Nie chciało jej się kłamać, ale też nie chciała się zwierzać Zoey. – Co ty tutaj robisz? – No jakby była gościem Poppy to może byłaby na wieczorze panieńskim, a jednak jej tam nie było. No chyba, że mąż Zoey zna się z Poppy, albo jej mężem. Gaia nic nie wiedziała o jej małżonku.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Whatever our fate is or may be, we have made it and do not complain of it.
Widziała, że coś jest nie tak. Nawet wiedziała co. Nie była głupia, chociaż ostatnio być może i zachowywała się jakby zabrakło jej pół mózgu. Nie powinna brać tego ślubu, to było oczywiste, ale też coraz bardziej żałowała, że powiedziała o tym Gai. Chciała być z nią szczera, bo uważała, że jest to podstawa każdej zdrowej relacji, ale jednocześnie teraz widziała, że ta szczerość mogła ją kosztować bardzo wiele. Może Robin jednak nie miał racji. Może jednak Zoey wybaczenia nie dostanie, a nawet jeśli to będzie na tyle chłodne, że równie dobrze mogłoby go nie być. - W takim razie nie przebijanie panny młodej Ci nie wyszło - spróbowała sobie zażartować żeby nieco rozluźnić atmosferę, ale nie była pewna czy cokolwiek to dało. - Dzięki - żałowała, że na wesele nie można było ubrać czarnych sukienek, bo miałaby idealna w swojej szafie, a tak to musiała trochę kombinować. Ale to nie ciuchy były tu ważne. Przyszła tu, bo chciała spędzić czas z Gaią, a nie dlatego, żeby się wystroić. Naprawdę cieszyła się z tego, że Zimmerman chciała ją na tym weselu i była tym faktem podekscytowana, ale widząc jej reakcję zrozumiała, że chyba musiała zajść jakaś pomyłka i chyba nie koniecznie była tu mile widziana.
- Twoja koleżanka mnie zaprosiła. Luna. Podobno robiłyście jakąś zamianę partnerów czy coś takiego... mówiła dość chaotycznie, niewiele z tego zrozumiałam. - Zresztą to nie miało zbyt wielkiego znaczenia w tej chwili, bo powoli docierało do niej, że najwyraźniej Gaia jej tutaj nie chciała, skoro była tak zaskoczona jej obecnością. -Ale chyba się pomyliła, bo nie wyglądasz jakbyś cokolwiek o tym wiedziała. - Może to miała być jakaś niespodzianka, która niestety nie wyszła, a przynajmniej nie pozytywnie. - Rozumiem jeżeli chcesz żebym sobie stąd poszła. - Nie powinna się nigdy na to godzić, albo przynajmniej skonsultować się wcześniej z Gaią, ale była świecie przekonana, że Zimmerman o tym wie i, że sama chciała ją tutaj. Po raz kolejny wyszła tylko na idiotkę, może jeszcze parę razy i nauczy sie, że jednak siedzenie w domu jest najlepszą opcją.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Zaśmiała się delikatnie, bo w sumie to brzmiało to zdecydowanie lepiej. Chociaż nadal trochę sugerowało, że Gaia planowała w jakikolwiek sposób przebić pannę młodą. A tak nie było. Poppy w sumie wyglądała dzisiaj cudownie, ale jednak nawet kelnerka ubrana w pracowniczy garnitur byłaby w stanie ją przebić. Głównie dlatego, że Poppy zachowywała się jak typowa bridezilla, a wiadomo, że takie zachowanie zawsze zabierało kobiecie urodę.
Gaia też żałowała, że nie wypadało ubrać niczego czarnego! Naprawdę miała na to ochotę, bo jednak nosiła w sercu żałobę po stracie Zoey. Mimo, że jednak Zoey stała tutaj przed nią. Po prostu… czuła, że ją straciła w momencie, w którym ta jej oznajmiła, ze wzięła ślub z kimś innym. Tylko, że ogólnie Gaia miała ten problem, że ona akurat niespecjalnie miała czarne ciuchy w swojej garderobie. Raczej zawsze stawiała na kolory. Ale może będzie musiała to zmienić, żeby podkreślić to, że wchodzi w swoją Emo Era.
- No tak. Zapomniałam. – Uśmiechnęła się. Nie zapomniała. Po prostu założyła, że Luna tego nie zrobiła, bo jednak nie umówiły się na to. Umówiły się tylko na to, że Gaia weźmie Joela, żeby Luna mogła się dobrze bawić. Gaia już sobie zaplanowała, że przez chwilę będzie się dobrze bawić ze wszystkimi, a później sobie po prostu pójdzie do pokoju i rano zmyje się do domu uznając, że ktoś ją pilnie wezwał do pracy. Nic takiego by się nie wydarzyło, ale kto z tych ludzi zna się na tym jak wygląda praca w domu spokojnej starości. – Nie dziwię się. To dosyć skomplikowana sprawa. – Nie wiedziała czy powinna mówić o tym, że Luna nie powinna być widziana ze swoim partnerem publicznie. Mogłoby to sugerować, że nie wiem, spotyka się z żonatym mężczyzną? Tak jak Gaia teraz była na weselu z cudzą żoną.
- Nie, nie. Wiedziałam o tym. Po prostu… miałam ostatnio trochę na głowie i to wesele było ostatnią rzeczą, o której myślałam. – Próbowała jakoś wybrnąć, bo może i było jej przykro, może miała złamane serce, ale jednocześnie nie była osobą, która nie wiadomo jak długo trzymała urazę. Nie chciała żadnych negative vibes w swoim życiu.
- Przestań. Nie możemy zmarnować tego, że oboje jesteśmy wystrojone. – Nie zamierzała Zoey stąd wyganiać. Tym bardziej, że dostała zaproszenie i mogła sobie tutaj być. Wyproszenie jej nie należało do Gai. – Skorzystamy z otwartego baru? – Zaproponowała i nawet wskazała dłonią kierunek, w którym powinny się udać. – Panie przodem, nalegam. – Dodała uśmiechając się i jak Zoey ruszyła to Gaia podążyła za nią. Może i była cudzą żoną, ale nie oznaczało to, że nie mogła sobie popatrzeć, prawda?
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Whatever our fate is or may be, we have made it and do not complain of it.
Czy było jej smutno? Tak. Czy sobie na to zasłużyła swoim głupim działaniem? Owszem. Teraz mogła mieć pretensje tylko sama do siebie. No i miała więc w sumie to akurat było dobre. Przynajmniej nie była toxic na tyle żeby mieć pretensje do Gai o to, że musiała sie hajtnąć z randomowy typem, bo nie wiem... Gaia ją nie chciała złapać za rękę, czy jakakolwiek inna wymyślona głupota. Wiedziała, że zawaliła, ale starała sie to jakos naprawić i myślała, że wspólnie spędzony wieczór może być ku temu dobrą drogą.
- A załatwiłaś jej tego kolegę? - Zapytała, bo myślała, że jak zapomniałą no to teraz gdzieś jej koleżanka stała sama i może powinny do niej pójść. Zoey była empatyczną osobą i nie chciałaby żeby ta cała Luna siedziała sama na weselu, gdy one będą się dobrze bawić, a przynajmniej McTavish zakładała, że tak właśnie będzie. - No to mam nadzieję, że im się ułoży na tym weselu - powiedziała i uśmiechnęła się, bo życzyła ludziom jak najlepiej. Nie dopytywała też więcej, bo wiedziała, że to nie jest jej sprawa. Nie znała tej jej koleżanki, a to było jej prywatne życie więc nie ciągnęła tematu. Zresztą nie przyszła tutaj żeby plotkować o jej przyjaciółce.
- Oh... wszystko w porządku? - Przejęła się, bo może Gaia potrzebowała pomocy? Co jak co, ale Zoey rzuciłaby wszystko i pojechała na Marnej Chabecie z Saint Denis do Tumbleweed byle tylko jej pomóc, a obie wiemy jak wielkie jest to poświęcenie. Żadna z niej nie byłaby na to gotowa tylko od razu byłaby pierwsza lepsza stajnia byle tylko siedzieć na Dule Lipie albo Margot Robbie.
- Racja, skoro już się umalowałam - posłała jej uśmiech i kiwnęła głową na jej propozycję co do baru. Chciała nawet powiedzieć, żeby jej pilnowała, żeby drugi raz się nie hajtnęła, ale ugryzła się w język, bo to jednak za wcześnie na tego typu żarciki. - Proszę Cię, powiedz wprost, że chcesz zobaczyć mój tyłek w tej kiecce - sama, by chciała. Nie wyglądał o dziwo aż tak płasko, bo pośladki miała ładne. Płaska była gdzie indziej heh. - Opowiedz mi wszystko co się u Ciebie ostatnio działo, nie miałyśmy za bardzo okazji ostatnio się spotkać i porozmawiać. - To ją też nie dziwiło, bo chociaż chciała sobie wmówić, że to tylko dlatego, że Gaia była po prostu zajętą osobą, to też wiedziała, że może nie koniecznie tak było. - Tęskniłam za Tobą - powiedziała jeszcze w drodze do baru, który nie był super daleko więc, gdy udało już im się tam dotrzeć to Zoey spojrzała na kartę drinków. - Jaki jest Twój ulubiony drink? Cosmopolitan? - Uniosła lekko brew posyłając towarzyszce uśmiech, który miał w sobie trochę zadziorności. Cosmo to był taki basic drink, a Zoey wiedziała, że Gai daleko do bycia basic w czymkolwiek.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Skinęła głową.
- Załatwiłam. Oczywiście, że załatwiłam. – Gaia była fantastyczną przyjaciółką. Zawsze przekładała potrzeby innych (a przynajmniej przyjaciół i to tych bliskich) nad swoje własne. Gdyby była nieco bardziej egoistyczna to pewnie po tym jak Zoey jej oznajmiła, że się hajtnęła z kimś innym, to pisałaby do Luny z informacją, że jednak muszą iść na ślub razem. Chciałaby się bawić w towarzystwie przyjaciółki. Z drugiej jednak strony wiedziała jak Lunie na tym zależało i że rzeczywiście nie ma za bardzo okazji do tego, żeby się spotkać ze swoim ochroniarzem. Co prawda nie wspierała ich związku, ale wierzyła, że Luna wie co jest dla niej dobre. Była dorosła! – Też mam taką nadzieję. – Odparła, ale troszkę kłamała. Szczęście Luny było dla niej ważniejsze niż to czy ułoży jej się z jakimś typem. Na jego szczęściu jej nie zależało. A przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Tak. Tak. Praca i rodzina. – Wyjaśniła. Może sama praca w domu starców to nie coś co było jej zmartwieniem przez ostatnie dni, ale z pewnością zaczęła coraz bardziej myśleć o propozycji biznesowej, z którą wyszła Luna. Nadal podobał jej się ten plan i nadal chciała pomagać. Chciała być matką każdego potrzebującego dziecka. A rodzina to po prostu Bruno i jego rozterki sercowe, bo jednak wszystko inne było jak w najlepszym porządku. Zimmermanowie byli idealną rodziną. Nikt nie miał monobrwi, wszyscy mieli zadbane brwi.
- Nie możemy pozwolić na to, żeby makijaż się zmarnował. – Gaia to pewnie sobie sprowadziła jakąś stylistkę z Włoch, żeby zrobiła jej makijaż na wesele typiary, której już w styczniu Zimmerman nie będzie pamiętać. No chyba, że Poppy będzie chciała Gaię na matkę chrzestną dziecka, a tak pewnie będzie, bo jednak Gaia jest kasiasta. – Nie mogłabym czegoś takiego powiedzieć. Nie wypada. – Zaśmiała się, bo jednak za taką Zoey tęskniła. Miała też jednak świadomość tego, że Zoey miała męża i może niewiele osób na tym weselu o tym wiedziało, ale Gaia wiedziała. Nie chciała, żeby ktoś ją później osądził o rozbijanie małżeństw.
- No nie wiem czy chcesz wiedzieć naprawdę wszystko. – Zaśmiała się. – Dużo spotkań ze znajomymi. Byłam też na panieńskim. – Tutaj rozłożyła ręce, żeby pokazać, że chodziło o panieński z tego właśnie ślubu. – Miałam też spotkania z prawnikami, bo myślimy z Luną o zaczęciu czegoś swojego. W sensie pracy. – Nie chciała za bardzo o tym mówić, bo jednak był to nadal zalążek pomysłu. Nie chciała jednak zwodzić Zoey i traktować ją w chamski sposób. – Teraz twoja kolej. – Zachęciła ją chociaż kusiło, żeby dodać, że ma nie opowiadać o swoim ślubie, ale ewidentnie była to teraz część życia Zoey.
Nie wiedziała za bardzo jak zareagować na jej kolejne słowa. Zakładała, że Zoey miała teraz kogoś innego za kim mogła tęsknić. Uznała jednak, że potraktuje to jak słowa przyjaciółki, a nie kogoś z kim był potencjał na związek, który został zmiażdżony w zarodku. – Ja też. – Powiedziała szybko i ciszej, ale na tyle głośno, żeby Zoey to usłyszała. Posłała jej też szybki uśmiech, żeby nie wyszło sucho.
- Naprawdę myślisz, że piję coś takiego? – Zaśmiała się, bo rzeczywiście był to basicowy wybór. Ale Gaia była jeszcze bardziej basicowa. – Mój ulubiony drink to mojito. Ale, że robię dziwne rzeczy po alkoholu to rzadko go pijam. A jak pijam to stawiam na… – Tutaj się zatrzymała, żeby zerknąć na bar i przy okazji nawiązała kontakt wzrokowy z barmanem, który zaraz przyszedł je obsłużyć. – Piwo dla mnie. Proszę przepłukać szklankę zimną wodą, bez piany. – Poinstruowała barmana, chociaż lepiej by było jakby sama stanęła za barem. W końcu w alternatywnym świecie prowadziła swoją bimbrownię. – Sex on the beach? Rum z colą? – Zasugerowała drinki, które pasowała jej do Zoey. Była ciekawa czym się upiła, że się hajtnęła w ciemno.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Whatever our fate is or may be, we have made it and do not complain of it.
- No raczej, wiesz ile mi zajęło zrobienie równych kresek? – Zachichotała i uśmiechnęła się do niej szeorko. Ona nie miała makijażystki z Włoch, ale specjalnie pojechała do Cairns żeby odwiedzić Sephore i znaleźć porządny podkład na swój piękny ryjek. – A daj spokój – machnęła ręką. – Bedziemy się teraz martwić co wypada, a co nie wypada. Życia szkoda. Poza tym, chętnie bym coś takiego posłuchala. – Dodała odwracając się do niej i puściła oczko pokazując też przy tym jak ładnie potrafi się uśmiechać. Była pewna, że niedługo będzie miała z głowy te wszystkie beznadziejne problemy, w które się wpakowała i wszystko się jakoś ponownie ułoży. Nie mogła się tego doczekać.
- Oczywiście, że chce wszystko wiedzieć. Jestem ciekawa co porabiałaś. – Nie było takiej siły, która sprawiłaby, że nie chciałaby wiedzieć takich rzeczy. Może i jej stan cywilny się zmienił, ale jej uczucia nie. Wszystko co mówiła do Zimmerman było prawdą i nic się pod tym względem nie zmieniło. – Naprawdę? I co chcecie zrobić? – To była dla niej nowość, bo wcześniej jeszcze Gaia jej o tym nie wspominała. Także była zainteresowała co takiego dziewczyny wspólnie wymyśliły.
Chwilę się zastanowiła nad tym co działo się u niej. W sumie tradycyjnie, niewiele. – Praca, w sumie w większości. Podpisałam kontrakt na nowy biurowiec w Cairns i niedługo mam tam kilka spotkań z inwestorami żeby zobaczyć czego oczekują, ale podobno mają mi tam dać dość wolną rękę, także zobaczę co z tego wyjdzie. – Była tym podjarana i miała nadzieję, że rzeczywiście nie będa jej się tam ludzie wtrącać w pracę. – Miałam też spotkanie z prawnikiem i niedługo mój ostatni problem zniknie na dobre – bo to jednak też było dość istotne. Chciała się zpaytać czy dzięki temu będa już mogły wrócić do planowania kolejnej randki, ale trochę się stresowała odpowiedzią. Nie chciała niszczyć tego wieczoru więc zostawiła to na później.
Zoey nie raz i nie dwa mówiła już jej, że ten ślub nic nie znaczył więc absolutnie nie widziała sensu w tęsknieniu za człowiekiem, którego nawet nie znała. Nie chciała mieć z nim zresztą nic do czynienia i niedługo nie będzie musiała już mieć. Cieszyła się natomiast jej odpowiedzią i było to dla niej bardzo pokrzepiające.
- Nie mam pojęcia, wiesz że ja wiedzę na takie tematy czerpię z seriali z lat 90tych – pewnie się naoglądała sex in the city i teraz takie rzeczy miała w głowie. – Dziwne rzeczy? Jakie? – Nie robiła na bank tak dziwnych rzeczy jak ona. Była absolutnie zaskoczona tym, że Gaia wybrała piwo. – Tego się nie spodziewałam – naprawde bardziej obstawiała jakiegoś fikuśnego drinka. Na jej pytanie tylko kiwnęła głową. – Tu mnie masz. Rum z colą to mój ulubiony drink... albo czysta whisky, ale to w ekstremalnych sytuacjach – zamówiła więc dla siebie rum, a gdy dostała zrobionego drinka to wzniosła mini toast. – Za nasze ładne tyłki – powiedziała ciszej pochylając się w stronę Gai, żeby ta mogła to usłyszeć.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Mogę się domyślać. To są naprawdę równe kreski. – Zażartowała i nawet nachyliła się w stronę Zoey, żeby sprawić wrażenie, że rzeczywiście się tym kreskom przygląda. No i w sumie to się przyjrzała. Szybko jednak się wyprostowała uznając, że może takie zbyt bliskie przebywanie przy Zoey nie było już za bardzo na miejscu. W sumie nawet nie mogła tego robić w ramach bycia przyjaciółką, bo nie zdążyły się też zaprzyjaźnić. A jakby była przyjaciółką to pewnie by jej tego męża wyrywała czy coś. – Kto by nie chciał! – Cisnęło jej się na usta, żeby zarzucić tekstem o tym, że pewnie teraz to mąż będzie ją komplementował, ale dotarło do niej, że w sumie o tym mężu niewiele nie. Wiedziała też dlaczego. Najzwyczajniej na świecie nie chciała o nim słuchać. Nie chciała w ogóle zaakceptować tego, że ten człowiek istnieje. Ona podchodziła do Zoey jak debil, żeby ją jakoś poderwać, a tu wystarczyło ją upić i się hajtnąć. Eh.
- Wolałabym jeszcze o tym nie mówić. Projekt jest jeszcze w początkowych fazach, wolę nie zaprzeczać. Wszystko raczej zmierza ku temu, że na początku przyszłego roku już zaczniemy działać, ale wiadomo… im mniej osób wie, tym mniej osób się dowie, że poniosłam porażkę. W razie gdyby się nie udało. – Pewnie porażka jakoś by tam na nią nie wpłynęła, bo była bardzo wyczilowaną osobą, ale jednak trochę też chciała zaimponować swojemu staremu, który jednak był pod wrażeniem tego, że Gaia robi coś ze swoim życiem.
- Wow! To mam nadzieję, że rzeczywiście dadzą ci wolną rękę. – Chciałaby zobaczyć jakiś projekt Zoey na żywo. – Masz już coś w głowie? Jakąś wizję? Pozwolisz sobie na popuszczenie fantazji? Postawisz na coś nowoczesnego? – Dopytała. Chciała nawet zadać tysiąc innych pytań tylko po to, żeby nie musieć w żaden sposób reagować na wzmiankę o spotykaniu się z prawnikiem w celu pozbycia się problemu. W końcu uznała, że rzeczywiście może to po prostu olać, więc tak zrobiła. Zbyt dziwny temat.
- No tak. A tamte czasy miały jednak ograniczony wybór jeśli chodzi o drinki. – Uśmiechnęła się i podziękowała barmanowi za piwo, które dostała stosunkowo szybko, bo przecież to nie filozofia nalać piwo. – Nie powiem ci. Może jeszcze będziesz miała szansę się przekonać na żywo. – Było jej trochę wstyd się przyznać, że kradnie ludziom krasnale ogrodowe. – Czym są ekstremalne sytuacje, w których sięgasz po czystą whisky? – Uniosła brwi i stuknęła delikatnie swoją szklanką o szklankę Zoey. Nie odmówi takiego toastu. Tym bardziej, że sama wierzyła, że miała absolutnie słaby tyłek. Będzie musiała jutro iść na siłownie, żeby pozbyć się kompleksów.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Whatever our fate is or may be, we have made it and do not complain of it.
Gdyby tylko Zoey wiedziała, że Gaia aż tak bardzo się przejmuje tym jej mężem to, by jej to jakoś wybiła z głowy. Z tym człowiekiem nie łączyło ją nic i nie chciała żeby w ogóle się do niej odzywał, a co dopiero żeby ją komplementował. Jedyne czego od niego oczekiwała to, że się wyniesie z jej życia bardzo szybko i będzie mogła zapomnieć o całej tej nieprzyjemnej sytuacji, w którą się wpakowała. Ten człowiek był dla niej absolutnie nikim i równie dobrze mógłby nie istnieć, Zoey to nawet wtedy by się ucieszyła. Problem byłby z głowy. Szkoda, że nie była przyjaciółką pewnej seryjnej morderczyni, która by jej pomogła z pozbyciem się tego... guza.
- Rozumiem - kiwnęła głową - ale nawet jak poniesiesz porażkę to ważne, że próbowałaś. Nawet jeżeli nie wyjdzie, to zawsze jest to jakieś doświadczenie, które na przyszłość może się przydać. - No i Zoey też nie byłaby osobą, która w jakikolwiek sposób, by ją oceniała za to, że cos nie wyszło. Jej też nie wszystko wychodziło, nawet jeżeli była bananowym dzieckiem i duża część jej "sukcesów" była powiązana z wpływami jej ojca. Mogłaby się puszyć i być jakoś głupio dumna i mówić, że nie chce pomocy od rodziców i, że wszystko ogarnie sama. Byłaby wtedy jednak głupia. Wiele ludzi chciałoby mieć taką szansę jaką miała ona. Zrobiłaby największą z możliwych głupot, gdyby taką pomoc odtrąciła. Dzięki temu, w tak młodym wieku, mogła zacząć projektować biurowce i wieżowce, a nie tylko doki jednorodzinne jak to robiła do tej pory. Większość architektów pracowała o wiele dłużej na takie możliwości.
- Myślę o jakieś bardziej współczesnej bryle, ale też bez szaleństw, żeby się nie okazało za 20 lat, że chcą to zburzyć albo, że to jakieś dziwactwo, które nie pasuje do otoczenia. Na pewno będzie przeszklony, chcę żeby tam było dużo światła. - W końcu ludziom się lepiej pracowało jak mieli światło, a nie w jakiś obrzydliwych klitkach i boksach. Chciała żeby była tam przestrzeń! - Kiedyś widziałam, że ktoś zaprojektował budynek w kształcie penisa... ale chyba tego im oszczędzę - nie odważyłaby się na coś takiego, poza tym pewnie żadna szanująca się firma nie chciałaby mieć w czymś takim biura.
Teraz to ją Gaia zaintrygowała i chciała sie dowiedzieć więcej. - Mam nadzieję, bo jestem cholernie ciekawa. Co jak nie będę mogła przez to zasnąć po nocach? Będę siedzieć i myśleć co takiego Gaia odwala po pijaku... hmmm ciekawe jakie obrazy miałabym wtedy przed oczami - pewnie nie wpadłaby na krasnale. Może cos bardziej sprośnego, by jej przyszło do głowy. - Kiedy jestem naprawdę, naprawdę smutna i jedyne co jestem w stanie zrobić to się napić żeby się wypłakać i szybko zasnąć... albo jak chcę udawać, że jestem super profesjonalna lub seksowna - i o ile profesjonalna to może jeszcze czasem się czuła, tak z tym drugim absolutnie nie. Nigdy chyba nie spojrzała na swoje odbicie w lustrze i pomyślała, że wygląda seksownie, raczej zawsze było to "jest dobrze". - Będziesz dzisiaj łapać bukiet? - Zapytała, bo była to według niej naprawdę głupia tradycja. Beznadziejna wręcz. Nienawidziła czegoś takiego, bo na każdym weselu na jakim była musieli wyciągali ją tam na siłę i nigdy nie czuła sie z tym dobrze. Nie lubiła być na środku, gdzie wszyscy ludzie się na nią gapili.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gdyby Gaia w ogóle się dowiedziała, że przejmuje się tym jej mężem bardziej niż sama Zoey to chyba by się rozpłakała z żalu nad swoim losem. Chciałaby w ogóle zrozumieć dlaczego tak bardzo uraziło ją to, że Zoey po pijaku hajtnęła się z kimś innym. Tym bardziej, że cały czas ją zapewniała, że małżeństwo istnieje tylko na papierze. A jednak nie miała żadnych podstaw do tego, żeby McTavish nie ufać. Zoey może nie miała seryjnej morderczyni za przyjaciółki, ale Gaia za to miała Lunę, a Luna na bank w arsenale swojego ojca miała kogoś kto mógłby pozbawić męża Zoey łąkotek. Nie musiałaby się tym nawet chwalić. Nie musiała nawet o to prosić. Gaia sama wyszłaby z inicjatywą. Gdyby nie to, że jeżeli Zoey miała szanse na szczęście, to Zimmerman nie chciałaby jej tego odbierać.
- Jak będę miała większą pewność, że to wejdzie w życie to oczywiście dam ci znać. Dowiesz się jako pierwsza. – Zapewniła ją jeszcze, bo na pewno nie chciałaby, żeby Zoey sobie pomyślała, że Gaia ją zbywa z tym tematem ze względu na ten nieszczęsny ślub. Naprawdę nie chciała niczego zapeszać. Tym bardziej, że to była faza początkowa.
- Uważaj z tym oszkleniem. Australijskie słońce chętnie nagrzeje taką bryłę. – Uśmiechnęła się. W sumie to nawet jej przeszło przez myśl, że może jej i Luny firma mogłaby mieć siedzibę w takim wieżowcu zaprojektowanym przez Zoey. Wiedziała jednak, że akurat na coś takiego McTavish nie miała za bardzo wpływu. Najwyżej jak z Luną będą chciały stawiać swój budynek to wtedy zatrudnią Zoey. – Poważnie? – Zaśmiała się. – Masz zdjęcia? – Gaia pewnie dawno, żadnego penisa nie widziała, więc chciałaby zobaczyć taki budynek w kształcie penisa. Kto w ogóle zdecydowałby się na coś takiego? I kto przyjąłby taki projekt? Chociaż na dobrą sprawę, na upartego, wszystkie wieżowce mogą być penisami.
- Nie rozmyślaj o tym za długo. Nie jest to raczej coś na co wpadłby normalny człowiek. – Musiała sobie otrzeć łzę z oka, bo jednak kradzieże tych krasnali były czymś do czego Gaia nie lubiła się przyznawać. – Powinnam się z tego leczyć, ale nie wiem czy lekarze mnie nie wyśmieją. – Dodała nie wiedząc nawet, że pewnie w tym momencie burzy biednej Zoey jakieś sprośne fantazje na swój temat.
- Jesteś jedną z tych filmowych postaci, które upijają się w samotności i budzą się trzy dni później nie wiedząc co się wydarzyło? – Zapytała żartobliwym tonem i nawet się uśmiechnęła, ale tak naprawdę to trochę się zmartwiła. Nie chciałaby, żeby Zoey upijała swoje smutki. – Nie potrzebujesz alkoholu, żeby czuć się profesjonalnie. A już na pewno nie, żeby czuć się seksownie. No chyba, że teraz jesteś naprawdę pijana. – Bo jednak dla takiej Gai to Zoey była seksowna. Co prawda teraz była seksowną żoną kogoś innego, ale jednak nadal mogła jej to powiedzieć, prawda? A przynajmniej zasugerować, bo przecież nei powie tego wprost. Nie teraz. Nie po tym zaobrączkowaniu się.
Parsknęła sobie w piwo tak bardzo, że nawet trochę się oblała. – Przepraszam. – Otarła sobie piwo z brody i trochę z sukienki. – Nigdy w życiu. To absolutnie nie dla mnie. – Nie było sensu w łapaniu bukietu, skoro jedyna osoba, z którą chciałaby ten ślub brać, już była po ślubie. – Domyślam się, że ty też nie będziesz łapać. – Nie wiedziała czy powinna rzucić coś takiego, no ale w sumie trudno, wspomniała o tym. Ale nie jakoś chamsko okej!
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Whatever our fate is or may be, we have made it and do not complain of it.
Kiwnęła głową i się uśmiechnęła. – Będe trzymać kciuki – chciała żeby Gai wyszlo cokolwiek tam sobie zaplanowała. Wierzyła w nią i jej umiejętności, gdyby tylko Zimmerman dała jej taką możliwość, to wpsierałaby ją w tym wszystkim. Obawiała się jednak ciągle tego, że Gaia może nie chcieć spędząc z nią już czasu, a przynajmniej nie tak jak kiedyś. Łamało jej to serce, ale zasłużyła sobie na to. Nie było co ukrywac i udawać, że było inaczej. Szły jednak święta, czas pojednania i tak dalej, więc Zoey wierzyła w to, że pod choinkę dostanie od Gai jakieś przebaczenie czy coś w tym guście.
- I dlatego damy tam dobrą klimatyzację – taką, która będzie w stanie wyrobić pracę na wysokich obrotach. Na pewno w Australii takie były inaczej ludzie, by nie wytrzymali. – Myślałam też o jakimś takim ogrodzie na dachu, żeby ludzie mieli gdzie się zrealskować... ale zobaczę co z tego wyjdzie – stwierdziła z uśmiechem. Była mocno podjarana wizją projektowania czegoś takiego i pewnie zrobienie i dopilnowanie wszystkiego zajmie jej długie miesiąca jeżeli nie lata. Nie wiem jak to działa, ale pewnie jakoś budowę będzie musiała nadzorować. Chyba. Tak mi się wydaje. – Nie – zasmiała się i pokręcila głową. – Trzeba zerknąć w internet, wujek google ma wszystko – pewnie miał nawet zdjęcia, których Zoey by wolała żeby nikt nie zobaczył. Te, które zniszczyły pewne małżeństwo
- Mój boże... teraz to już w ogóle się będe interesować... no weź, musisz mi powiedzieć. Liższsz rurki na barze i odstawiasz tak żeby inni wzieli już oblizane? – Zapytała, bo no to było coś co po pijaku mogli ludzie odwalać, a co było obrzydliwe. Pewnie B***o tak robił.
- Nie, jestem jedną z tych postaci co piją w samotności śpiewając All by Myself i prowadzą dziennik – była tylko jedna taka postać, ale Zoey się mogła z taką kobietą jak najbardziej utożsamić. Może tylko bez tej wersji o chudnięciu, bo całe szczęście z wagą nie miała problemów. Zarumieniła się słysząc słowa Gai. – Dzięki, to miłe – bo był to komplement, który dość mocno podbudował jej ego.
- Nigdy w życiu – zacytowała ją. – Wiesz, że nie lubię być w centrum uwagi, a jak się coś takiego złapie to później są te durne zabawy... nie, to nie dla mnie. – Bo oczywiście ona nie wpadła na to, że nie powinna łapać, bo już była mężatką. Dla niej to przecież nie miało znaczenia. – Uważam, że to strasznie uwłaczająca zabawa i budzi dość nieprzyjemne odczucia. Bo co jak ktoś chce wziąć ślub, ale nie ma z kim i jest zmuszony do czegoś takiego? To strasznie niemiłe. – Powiedziała i napiła się drinka przyglądając się Gai. – Pójdziemy potańczyć? – Zapytała przyglądając się jej, bo była ciekawa czy się Gaia zgodzi!

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Podziękowała Zoey, bo to jednak ładnie z jej strony, że będzie za nią trzymać kciuki. Chociaż chyba nie powinno się komuś dziękować za coś takiego. Ale nie wiem. Już trochę nie myślę. Gaia jednak była uprzejma i dobrze wychowana, więc musiała podziękować. Nawet jak przyniesie jej to pecha. Ważniejsze było to, że zostawiła miłe wrażenie o sobie samej u Zoey.
- No tak. Klimatyzacja. – Pacnęła się lekko w czoło. Była tak przyzwyczajona do luksusów, że nie pomyślała, że inni też mogą je mieć. Naturalnie, że nikt normalny nie przeżyłby w takiej Australii bez klimatyzacji. Zwłaszcza w szklanych wieżowcach. – To myślę, że jest obowiązkowe. – Jeżeli była taka możliwość, to szkoda tego nie wykorzystać. – To będzie wieżowiec mieszkalny czy biurowiec? Bo wiesz… jak biurowiec, to musisz zrobić jakąś palarnie. – Ja na palarnie mówię spacerniak, bo idę tam rozchodzić wkurwa, albo posłuchać plotek. Tak czy siak ogródek, albo palarnia była obowiązkiem w takim miejscu. Lepsze to niż palenie przed budynkiem. Chociaż najlepiej to nie palić wcale. A nawet nie wiem czy Australia nie jest tym krajem, który nie ma już papierosów czy coś. A Gaia pali. Lol. – Naprawdę byłam pewna, ze będziesz miała takie zdjęcia zapisane w jakimś specjalnym folderze. – No bo jednak Zoey sama przyznała jej kiedyś chyba, że dotąd była tylko z mężczyznami. A wiadomo jakie są hetero laski. Zawsze mają jakieś obrzydliwe zdjęcia pochowane po telefonach.
Zmarszczyła brwi słysząc sugestię. – Co? Nie… co to za pomysł? – Wybuchła śmiechem, bo serio brzmiało to jak posrana rzecz do zrobienia. Ale ludzie w czasie pandemii lizali sedesy i rury w komunikacji miejskiej, więc może nie brzmiało to tak źle. – Ty tak robisz? – Zapytała z nutką powagi. – Dobra. Powiem ci, ale musisz to zachować dla siebie. – Wyprostowała się i zbliżyła się do Zoey. Tak, że teraz stykały się ramionami i biodrami. No może nie do końca biodrami, bo różnica wzrostu. – Kiedy się upiję, ale tak porządnie to… zdarza mi się… – Nachyliła się w stronę Zoey, żeby wyszeptać jej to do ucha. – Kraść. – W końcu wyjawiła ten sekret i odsunęła się od McTavish, żeby zerknąć na jej reakcję. Nie odsunęła się jednak za bardzo, bo poczuła zapach Zoey i chciała się przy nim zatrzymać na chwilę dłużej.
- Mówisz poważnie czy to żart? Bo nie jestem w stanie za bardzo tego wyczuć. – Miała nadzieję, że jej dopytywanie nie zrani Zoey. Tym bardziej, że nie chciała jej zranić. Bardziej się po prostu martwiła.
- Bycie w centrum uwagi jest spoko tylko jak jesteś tam z właściwych powodów. – Gaia to często była w centrum uwagi i nawet to lubiła. Głównie dlatego, że nie zdarzyło jej się być w centrum uwagi ze złych powodów. W ogóle ona to nie robiła nic złego. Powinna dostać nagrodę człowieka roku. – Niby tak, ale jednak nikt chyba tych ludzi nie zmusza do brania w tym udziału, nie? Czy to jest jakiś obowiązek? – Ona jakby nie miała z kim brać ślubu, to pewnie nawet nie myślałaby o braniu ślubu. Kiedyś myślała o ślubie z Noah, ale teraz o tym nie myślała, bo nie było w okolicy samotnych singli, którzy byliby tym zainteresowani.
- Przepraszam. – Odpowiedziała od razu i posłała jej smutny, przepraszający uśmiech. – Nie jestem za bardzo w nastroju do tańca. Ale jeżeli masz ochotę to śmiało. Chętnie popatrzę. – Przykro jej było, bo kochała tańczyć i oddałaby wiele za taniec z Zoey. Niestety to Zoey była powodem, dla którego Gaia była w erze sad disco.
ODPOWIEDZ