barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Życie w tłumie było dla niego zwyczajnie wygodniejsze. Łatwiej było się w takim tłumie mu ukryć. Jeżeli było wokół dużo ludzi, to nikt nie interesował się tym co robi, co czuje. Nie chciał cudzej atencji, chciał mieć kompletną swobodę wśród ludzi i życie, w którym wiecznie pojawiały się nowe osoby było też dla niego wygodne. Coś w tym może być, że woli zawierać nowe znajomości niźli pielęgnować te zawarte wcześniej. Tak samo było u niego ze związkami - nie chciał się pchać w żadne i nie pozwalał też się nikomu do niego zbliżyć, bo... może sam się obawiał co taka osoba by o nim pomyślała. Wolał być tym odrzucającym, niż odrzuconym. Raz mu wystarczył i wiedział, że drugi raz by czegoś takiego przeżywać po prostu nie chciał.
Chcąc, czy też nie chcąc w końcu musiał zauważyć tę niezręczność, która w większości ruchów wykonywanych przez Divinę się pojawiała. Nie mógłby w życiu więcej powiedzieć, że zna się na ludziach, gdyby tego nie zauważył. Zwłaszcza, że w jej wykonaniu było to naprawdę oczywiste i widoczne na pierwszy rzut oka. Nie trzeba było się specjalnie przyglądać by to zauważyć.
Westchnął ciężko i pokiwał głową. — No zauważyłem, zauważyłem. — Powiedział, może trochę bardziej obojętnie, niż zamierzał. Nie ze złością, ale... po prostu to zainteresowanie, które w pewnym momencie w nim wzbudziła powoli już z niego schodziło.
Cóż to nie było też tak, że jakoś bardzo mu zależało na tym, by uznała go za kogoś dobrego - bo w sumie do takiej osoby to było mu daleko. Samo jego zachowanie względem tych dziewczyn było spowodowane prostym faktem, ze zwyczajnie nie lubił, gdy ktoś kogoś tak chamsko wyśmiewał. Zwłaszcza w sposób tak bezpośredni, bo przecież wcale się z tym nie kryły. Jego zachowanie było połowicznie podyktowane tym, że po prostu chciał im zrobić teraz na złość. Dlatego też z uśmiechem zareagował, gdy sobie poszły obdarzając co prawda Divinę pogardliwymi spojrzeniami. No ale to były tylko spojrzenia, które niczego nie powodowały, a najwidoczniej też kobiecie, która mimo wszystko cały czas była tutaj przy barze jakoś wielkiej różnicy te spojrzenia nie robiły. Co nie zmienia faktu, że i tak uważał ich zachowanie za zwyczajnie chamskie. Pewnie nie wyniosą wiele z tej małej lekcji, którą im urządził, ale trudno. Chciał dobrze!
Z delikatnym uśmiechem obserwował, jak dziewczyna zaczęła się produkować nad tą kawą, trochę go to bawiło, przy czym starał się to ukryć - raczej trochę nieudolnie, niestety.
— Miałem na mysli wiesz, takie wyjście do kawiarni, wypicie tam kawy na miejscu i w ogóle, taka randka czy coś. — Zaśmiał się po tych ostatnich słowach, bo... raczej żartował. No ale mimo wszystko wyjaśnił co miał na myśli, kiedy skończyła mówić, żeby nie miała wątpliwości.
— Chociaż oczywiście nie zmuszam, a jak chcesz to jak będziesz przy okazji ze znajomymi znowu tutaj to możesz za tę wodę oddać, ale to naprawdę nie jest konieczne. — Nie zbiednieją od szklanki wody a też byłoby głupie, jakby musiała sobie nadkładać drogi by tutaj przychodzić specjalnie po to, by oddać te drobniaki za szklankę wody.

Divina Norwood
sumienny żółwik
mkj
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
O związkach wiedziała niewiele, ale gdyby się na nich znała i gdyby kogoś obchodziła jej opinia, uznałaby pewnie, że warto czekać na kogoś, kogo nie będzie się chciało porzucić, niż pakować się w pierwszą lepszą relację z góry zakładając, że jest ona tylko na chwilę. Takie podejście nie cieszyło się jednak dużą popularnością wśród ludzi w jej wieku, nawet niedoświadczoną Divina była tego świadoma. Zabawne też, ale w chwili, w której wyczuła w jego głosie obojętność, uniósł kącik ust do góry w uśmiechu, który nie dosięgał oczu i niewiele miał wspólnego z wesołością. Znała doskonale ten stan. Ludzi mogła podzielić w dużej mierze na tych, którzy czują do niej niechęć i tych, których jej osoba nie obchodzi. Przeżyła w tym układzie dwadzieścia cztery lata swojego życia, więc naprawdę nie było to dla niej nowością, gdy widziała, jak Luca dołącza do jednej z grup. Nigdy nie było to przyjemnym spostrzeżeniem, ale przynajmniej stanowiło jakąś stałą wartość w jej życiu. Dlatego też, kiedy wspomniał o randce, przekrzywiła tylko głowę do boku, a z jej oczu biła jakaś niema prośba, żeby się nie wygłupiał.
- W życiu nie chciałbyś spędzić randki z kimś takim jak ja - zauważyła spokojnie, bez cienia żalu i sięgnęła po szklankę z wodą. - Pokazywanie się ze mną w miejscu publicznym też nie byłoby niczym przyjemnym, zapewniam - odłożyła naczynie na bar z cichym westchnięciem. Inna sprawa, że nie pojawiała się w kawiarniach, a już na pewno nie umawiała się na randki, bo niby kto miałby być tak szalony, aby pomyśleć o niej w ten sposób? Znała swoje miejsce i nie próbowała go zmienić, a tym bardziej wystarczyło spojrzeć na Lucę, na to jak wyglądał on i jak wyglądała ona - w starych, niemodnych ubraniach. Zwrócił na nią uwagę w tym barze tylko dlatego, że się wyróżniała, ale raczej nie zapamięta jej na dłużej, takie było przynajmniej podejście Diviny.
- Przyjdę sama, wcale nie mam tak daleko... Pracuję i mieszkam w tej dzielnicy - zauważyła podnosząc się ze stołka. - Nie zasnęłabym wiedząc, że mam u kogoś dług - dodała, drapiąc się przy tym po policzku. - Mimo wszystko dziękuję. Sądziłam, że w tym miejscu pracują sami... - nie wiedziała jak dokończyć zdanie, więc zacięła się na moment. Przestępcy brzmiało źle i za wiele zdradzało. Nie chciała też go urazić, a rozmowy nigdy nie były jej mocną stroną. - podejrzani ludzie - w końcu się poddała i postawiła na taką opcję, wypuszczając przy okazji powietrze z płuc.


Luca Hepburn
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Cóż, on swojego czasu myślał, że o związkach wie dużo. W rzeczywistości… było jednak inaczej. Myślał, że złapał Boga za nogi, a okazało się, że było mu do tego zdecydowanie daleko. Ba, wręcz można by było powiedzieć, że co najwyżej złapał diabła za rogi, chociaż i to pewnie nie byłoby zbyt trafnym określeniem. Swojego czasu to i Luca przecież wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia i wierzył, że tę miłość znalazł, a to, że prawda okazała się raczej bolesna i ta miłość go zostawiła samego na lodzie. Kiedyś w życiu by nie pomyślał o tym, by kogoś wykorzystać, by znaleźć relację tylko dla seksu, bez żadnych uczuć. Teraz zwyczajnie już w te uczucia nie wierzył i interesował się innymi w większości tylko dla tych przyjemności.
Co prawda wyglądało to inaczej, jeżeli chodzi o jego rodzinę, ale to jest trochę inna sytuacja i po prostu rodzina nigdy go nie zdradziła, nie zostawiła samego sobie, dlatego on też nigdy nie chciałby tego zrobić.
Czy Luca był obojętny względem uczuć, które towarzyszyły Divinie? W pewnym stopniu tak, od samego początku – bo niestety, ale raczej nie należał do osób, które bardzo się tymi uczuciami innych nie przejmował. Nie należał do empatycznych ludzi i przede wszystkim interesował się sobą, a nie innymi. W przypadku panny Norwood, była to raczej ciekawość, niźli inne uczucia i było tak od samego początku. Zdecydowanie go odbierała jako lepszą osobę, niż był w rzeczywistości.
— Nie możesz mieć takiego podejścia, bo wtedy naprawdę nikt nie będzie chciał się z Tobą spotykać. — Odparł, racząc ją złotą barmańską radą.
— Możesz mi wierzyć, niekoniecznie przejmuje się tym, co myślą inni. Też nie powinnaś. Ich problem, to ich problem. A jeżeli jesteś czyimś problemem? To nadal to ich problem, nie? — Stwierdził. Sam od dłuższego czasu raczej nie przejmował się tym, co ktoś inny o nim sądzi, ważne, żeby sam ze sobą czuł się dobrze.
Nie przejmował się też tym, jak ktoś się ubierał – mogło mu się nie podobać i raczej nie był fanem jej dzisiejszego ubioru, chociaż też był powodem, dla którego zwrócił na nią uwagę, bo wyglądał po prostu inaczej, niecodziennie wręcz, a przynajmniej dla niego samego.
Uniósł na nią wzrok, pracuje w tej okolicy? Cóż, następnym razem się ewentualnie podpyta o szczegóły tej jej pracy, o ile nie zapomni jej. Raczej miał względnie dobrą pamięć, więc była szansa, że tego nie zrobi!
— Nie każdy jest tak uczciwy, jak Ty, ale jakoś nie wierzę, byś Ty miała mnie oszukać. Chociaż tak jak mówiłem, to tylko woda. — Wzruszył ramionami, woda droga nie była i była raczej takim zasobem koniecznym dla życia, więc dlaczego miałby też jej żałować aż tak?
— Chyba dziękuję, ale… raczej oceniasz mnie lepiej, niż zasługuję. — Uśmiechnął się do niej, bo w sumie to było nawet miłe z jej strony, że oceniała go pozytywnie, bo wiedział, że w książkach tacy jak on raczej nie są dobrymi bohaterami.
— Nie byłaś pewna gdzie jest wyjście wcześniej. Jakby co, to tam. — Powiedział, wskazując jej kierunek i drzwi, które powinny być z jej perspektywy widoczne.
— Miło było poznać, Divino. — Dodał, obdarzając ją ponownie uprzejmym uśmiechem, spodziewając się, że ta już raczej opuści ten (nie)święty przybytek.

Divina Norwood
sumienny żółwik
mkj
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nie była fanką podobnych rad. Łatwo było mówić komuś, że jeśli zmieni własne podejście, to jest sytuacja życiowa też się zmieni, ale niestety tak to nie działało. Na przestrzeni lat naprawdę wiele razy próbowała się zmienić, aż w końcu zrozumiała, że niewiele od niej zależy. Ostatecznie też to nie ona wybrała życie w cieniu, to raczej reszta ludzi zepchnęła ją na margines, a kiedy wiele prób ucieczki z niego się nie powiodło, postanowiła pogodzić się ze swoim losem. Czy przejmowała się tym, co ludzie o niej myśleli? Raczej nie... przywykła, że się jej nie ufa, wytyka palcami, niektórzy się jej boją, inni robią sobie żarty. Tak po prostu było i tyle, nie zabiegała o zmianę tej oceny, wręcz pozwalała innym na nią swoją bierna postawą. Teraz też mogłaby to wszystko Luce tłumaczyć, ale w zasadzie jaki miałaby w tym cel? Wątpiła, żeby ta opowieść miała go interesować i szczerze wierzyła, że on sam wolałby, aby usunęła się już sprzed baru.
- Nie przejmuję się, ale nie chcę robić kłopotów tobie - wyjaśniła tylko po krótce, wzdychając przy tym cicho. Trzymała ludzi z dala od siebie właśnie przez wzgląd na to, z czym wiązała się znajomość z jej osobą. Było to zwyczajnie niebezpieczne. Każdy, kto się do niej zbliżył, kończył tragicznie, a ona miała już dość tych ciągłych nieszczęść, z którymi ostatecznie zostawała sama, gdzieś po środku lasu, w małej, gnijącej chatce.
- Niczym nie zasłużyłam sobie na takie zaufanie - przyznała zgodnie z prawdą, marszcząc delikatnie nos. Było to miłe, ale naprawdę nie powinien wychodzić z założenia, że nie mogłaby go oszukać, gdyby nie chciała. Nawet jeśli miał w tym rację, Viny uważała, że było to zgubnym podejściem. - Masz o sobie gorsze mniemanie? - zapytała, ale nie czekała na odpowiedź. Głowę odwróciła w kierunku drzwi, które jej wskazał i z ulga oceniła, że te faktycznie były na widoku. Mogła już w zasadzie odejść, ale mimo to zatrzymała się jeszcze na moment. - Mi też było miło - tu należałoby skończyć, pewnie normalny człowiek tutaj by skończył, ale Divina do tych nieszczególnie należała. - Wiesz, że luca oznacza przynoszącego światło? To zabawne, że pracujesz w miejscu o nazwie Shadow... - uśmiechnęła się delikatnie, nie rozwijając tej myśli. Po prostu skinęła mu głową w lekkim dygnięciu. - Do zobaczenia. Na dniach zwrócę pieniądze za wodę - obiecała i tym razem już nie czekając na nic, odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia. Dopiero kiedy znalazła się na zewnątrz, mogła naprawdę odetchnąć. Czym prędzej zbliżyła się do ściany lasu i nie szukając żadnego szlaku, po prostu weszła między drzewa, kierując się do domu, w którym miała znaleźć się już dawno.

<koniec> <3

Luca Hepburn
ODPOWIEDZ