about
Osobowość telewizyjna, znany uzdrowiciel i kaznodzieja, którego na pewno znasz ze szklanego ekranu. Podróżuje po całym kraju niosąc wszystkim Słowo Boże. Przyjechał w te strony, by negocjować kontrakt z telewizją z Cairns. W rzeczywistości - oszust, krętacz, charyzmatyczny naciągacz, ale tej strony jego osobowości na pewno nie poznasz.
Lachlan Clearwater. Kaznodzieja. Uzdrowiciel.
Gwiazdor.
Z pewnością go kojarzysz. Być może czytałeś o nim w sieci, słyszałeś o nim w radiu, lub widziałeś go w telewizji. Kto wie, może nawet twoja matka jest jego wielką fanką i patrzysz na nią z lekkim politowaniem, gdy kolejny raz opowiada ci o tym, kogo dziś uzdrowił na wizji, komu udzielił dobrej rady i z kim porozmawiał na scenie o trudach ziemskiego życia. Możesz się nim inspirować, możesz znaleźć coś pokrzepiającego w jego słowach, możesz również mieć go za showmana, faceta, który powie właśnie to, co widz chce usłyszeć, jednego jednak z całą pewnością nie możesz mu odmówić. Charyzmy. Gdy wychodzi na scenę, wszystkie oczy wpatrzone są tylko w niego. Bez względu na to, czy występuje w ogromnej hali widowiskowej, czy niewielkim kościółku gdzieś na końcu świata, zawsze przyciąga uwagę widzów. Doskonale wie, co powiedzieć, wie, w jaki sposób to zrobić, potrafi stopniować napięcie, zagrać na ludzkich emocjach, wyłowić w tłumie osobę, która chce, by patrzył tylko na nią, by na koniec uśmiechnąć się czarująco i poprosić zebranych o dobrowolne datki.
Nigdy nie sprzedaje tych "kościółkowych" biletów. Wiara, modlitwa, poczucie przynależności do wspólnoty to coś, co należy się każdemu z nas - zwykł powiadać. Co innego wielkie eventy, te transmitowane przez telewizję. Miejsca na widowni są numerowane, imienne, by jego ludziom łatwiej było sprawdzić w sieci dane osobowe, stan ich zdrowia oraz - co najważniejsze - zasobność portfela. Zanim jeszcze Clearwater zacznie swój show, doskonale już wie, że pani z miejsca C4 straciła niedawno męża i potrzebuje jedynie dobrego słowa, a pan z miejsca H17 przyjechał wraz z synem zmagającego się z nowotworem i jest gotowy oddać wszystko, by chłopak wyzdrowiał. Choć to kuszące, Lachlan nie zaprosi go na scenę. Nigdy nie dokonywał cudów w telewizji. To zbyt duże ryzyko. Zbyt wiele świateł. Zbyt wiele kamer. Zbyt wiele par oczu patrzących mu na ręce.
Zbyt wiele tu komercji. Wynalazki współczesnej cywilizacji skutecznie odciągają nas od źródła prawdy, bez względu na to, w kogo wierzycie i gdzie, według was, ono leży.
"Cudów" dokonywał jedynie podczas niewielkich religijnych spotkań niezbyt wykształconej ludności w miejscowościach zabitych dechami, do których na pewno nie dojechałaby żadna lokalna ekipa telewizyjna. "Cudem" bywało zazwyczaj "postawienie na nogi" podstawionego człowieka, który otrzymywał godziwe wynagrodzenie (które zazwyczaj i tak było niższe, niż zysk ze wspomnianych wcześniej dobrowolnych datków). Nigdy nie "uzdrawiał" według grafiku. Robił to tylko wtedy, gdy był pewny, że nie wzbudzi to podejrzeń, ale jednocześnie na tyle często i spektakularnie, by Australia o nim nie zapomniała.
To nie ja mu pomogłem. To wy i siła waszej szczerej modlitwy. Ja... Jestem jedynie kanałem, który kumuluje wasze pragnienia i przekazuje je wyżej.
Lachlan Clearwater. Samozwańczy klecha. Szarlatan.
Oszust.
Niewiele pamięta ze swojego wczesnego życia. Wie, że w domu rodzinnym nie było lekko, wie, że ma starszego brata, ale ten w pewnym momencie zniknął z jego życia, podobnie zresztą jak rodzice, którym mały Lachlan został odebrany. Pierwsze zderzenie z nową rodziną było dla niego szokiem. Przemoc, alkohol i strach zostały zastąpione spokojem, ciepłem i miłością. Potrzebował chwili, by zaufać nowym rodzicom, by przekonać się, że wszystko to nie jest jedynie teatralną otoczką, jednak w chwili, gdy w końcu to zrobił, zyskał prawdziwą rodzinę. Biologiczny brat nigdy nie próbował go odnaleźć, więc i on w końcu o nim zapomniał. Gdy miał osiemnaście lat, zmarł jego zastępczy ojciec, kilka lat później odeszła również zastępcza matka. Nic już nie trzymało go w górniczym Mount Isa, postanowił więc wyjechać do większego miasta. Padło na Brisbane. Chwytał się różnych zajęć. Czasem dorabiał w barze, czasem u mechanika, zdarzały mu się również mniejsze lub większe kradzieże oraz oszustwa. Naciągał głównie kobiety. Ot, uśmiechnął się, poczarował, powiedział jakiś komplement i panie mu ulegały. Jeden z jego "numerów" nie wyszedł jednak tak, jak by sobie tego życzył. Skończyło się zatrzymaniem, procesem i krótką odsiadką.
Nawróceniem. Kolejnym pomysłem na życie.
Zaraz na początku "uświęconej" zawodowej drogi stworzył nową wersję samego siebie. Przed wszystkim oficjalnie zmienił nazwisko. Clearwater stał się pseudonimem artystycznym, mającym wzbudzać w ludziach daleko idące, pozytywne skojarzenia. By wyglądać bardziej statecznie, postawił również na inny image: zapuścił włosy oraz zarost. Zaczynał skromnie, w niewielkich miejscowościach, budując z czasem coraz mocniejszą pozycję, zatrudniając coraz większą liczbę współpracowników. Dziś jest już niekwestionowaną gwiazdą. Nie neguje swojego pobytu w zakładzie karnym. Przeciwnie. Mówi o nim otwarcie. Powtarza, że to właśnie tam przeszedł wewnętrzną przemianę, że uwierzył w Boga, a Bóg uwierzył w niego, powierzając mu dar, dzięki któremu mógł odpokutować dawne winy.
Co robi w tej okolicy? Przyjechał tu kilka tygodni temu na zaroszenie telewizji z Cairns, która wyraziła zainteresowanie dłuższą współpracą antenową. Prawdopodobnie prędzej czy później i tak stąd wyjedzie, kierując się zasadą "nigdy nie działaj zbyt długo w jednym miejscu", ale zanim to nastąpi, może uda mu się dodatkowo wzbogacić.
Oczywiście cudzym kosztem.
Gwiazdor.
Z pewnością go kojarzysz. Być może czytałeś o nim w sieci, słyszałeś o nim w radiu, lub widziałeś go w telewizji. Kto wie, może nawet twoja matka jest jego wielką fanką i patrzysz na nią z lekkim politowaniem, gdy kolejny raz opowiada ci o tym, kogo dziś uzdrowił na wizji, komu udzielił dobrej rady i z kim porozmawiał na scenie o trudach ziemskiego życia. Możesz się nim inspirować, możesz znaleźć coś pokrzepiającego w jego słowach, możesz również mieć go za showmana, faceta, który powie właśnie to, co widz chce usłyszeć, jednego jednak z całą pewnością nie możesz mu odmówić. Charyzmy. Gdy wychodzi na scenę, wszystkie oczy wpatrzone są tylko w niego. Bez względu na to, czy występuje w ogromnej hali widowiskowej, czy niewielkim kościółku gdzieś na końcu świata, zawsze przyciąga uwagę widzów. Doskonale wie, co powiedzieć, wie, w jaki sposób to zrobić, potrafi stopniować napięcie, zagrać na ludzkich emocjach, wyłowić w tłumie osobę, która chce, by patrzył tylko na nią, by na koniec uśmiechnąć się czarująco i poprosić zebranych o dobrowolne datki.
Nigdy nie sprzedaje tych "kościółkowych" biletów. Wiara, modlitwa, poczucie przynależności do wspólnoty to coś, co należy się każdemu z nas - zwykł powiadać. Co innego wielkie eventy, te transmitowane przez telewizję. Miejsca na widowni są numerowane, imienne, by jego ludziom łatwiej było sprawdzić w sieci dane osobowe, stan ich zdrowia oraz - co najważniejsze - zasobność portfela. Zanim jeszcze Clearwater zacznie swój show, doskonale już wie, że pani z miejsca C4 straciła niedawno męża i potrzebuje jedynie dobrego słowa, a pan z miejsca H17 przyjechał wraz z synem zmagającego się z nowotworem i jest gotowy oddać wszystko, by chłopak wyzdrowiał. Choć to kuszące, Lachlan nie zaprosi go na scenę. Nigdy nie dokonywał cudów w telewizji. To zbyt duże ryzyko. Zbyt wiele świateł. Zbyt wiele kamer. Zbyt wiele par oczu patrzących mu na ręce.
Zbyt wiele tu komercji. Wynalazki współczesnej cywilizacji skutecznie odciągają nas od źródła prawdy, bez względu na to, w kogo wierzycie i gdzie, według was, ono leży.
"Cudów" dokonywał jedynie podczas niewielkich religijnych spotkań niezbyt wykształconej ludności w miejscowościach zabitych dechami, do których na pewno nie dojechałaby żadna lokalna ekipa telewizyjna. "Cudem" bywało zazwyczaj "postawienie na nogi" podstawionego człowieka, który otrzymywał godziwe wynagrodzenie (które zazwyczaj i tak było niższe, niż zysk ze wspomnianych wcześniej dobrowolnych datków). Nigdy nie "uzdrawiał" według grafiku. Robił to tylko wtedy, gdy był pewny, że nie wzbudzi to podejrzeń, ale jednocześnie na tyle często i spektakularnie, by Australia o nim nie zapomniała.
To nie ja mu pomogłem. To wy i siła waszej szczerej modlitwy. Ja... Jestem jedynie kanałem, który kumuluje wasze pragnienia i przekazuje je wyżej.
Lachlan Clearwater. Samozwańczy klecha. Szarlatan.
Oszust.
Niewiele pamięta ze swojego wczesnego życia. Wie, że w domu rodzinnym nie było lekko, wie, że ma starszego brata, ale ten w pewnym momencie zniknął z jego życia, podobnie zresztą jak rodzice, którym mały Lachlan został odebrany. Pierwsze zderzenie z nową rodziną było dla niego szokiem. Przemoc, alkohol i strach zostały zastąpione spokojem, ciepłem i miłością. Potrzebował chwili, by zaufać nowym rodzicom, by przekonać się, że wszystko to nie jest jedynie teatralną otoczką, jednak w chwili, gdy w końcu to zrobił, zyskał prawdziwą rodzinę. Biologiczny brat nigdy nie próbował go odnaleźć, więc i on w końcu o nim zapomniał. Gdy miał osiemnaście lat, zmarł jego zastępczy ojciec, kilka lat później odeszła również zastępcza matka. Nic już nie trzymało go w górniczym Mount Isa, postanowił więc wyjechać do większego miasta. Padło na Brisbane. Chwytał się różnych zajęć. Czasem dorabiał w barze, czasem u mechanika, zdarzały mu się również mniejsze lub większe kradzieże oraz oszustwa. Naciągał głównie kobiety. Ot, uśmiechnął się, poczarował, powiedział jakiś komplement i panie mu ulegały. Jeden z jego "numerów" nie wyszedł jednak tak, jak by sobie tego życzył. Skończyło się zatrzymaniem, procesem i krótką odsiadką.
Nawróceniem. Kolejnym pomysłem na życie.
Zaraz na początku "uświęconej" zawodowej drogi stworzył nową wersję samego siebie. Przed wszystkim oficjalnie zmienił nazwisko. Clearwater stał się pseudonimem artystycznym, mającym wzbudzać w ludziach daleko idące, pozytywne skojarzenia. By wyglądać bardziej statecznie, postawił również na inny image: zapuścił włosy oraz zarost. Zaczynał skromnie, w niewielkich miejscowościach, budując z czasem coraz mocniejszą pozycję, zatrudniając coraz większą liczbę współpracowników. Dziś jest już niekwestionowaną gwiazdą. Nie neguje swojego pobytu w zakładzie karnym. Przeciwnie. Mówi o nim otwarcie. Powtarza, że to właśnie tam przeszedł wewnętrzną przemianę, że uwierzył w Boga, a Bóg uwierzył w niego, powierzając mu dar, dzięki któremu mógł odpokutować dawne winy.
Co robi w tej okolicy? Przyjechał tu kilka tygodni temu na zaroszenie telewizji z Cairns, która wyraziła zainteresowanie dłuższą współpracą antenową. Prawdopodobnie prędzej czy później i tak stąd wyjedzie, kierując się zasadą "nigdy nie działaj zbyt długo w jednym miejscu", ale zanim to nastąpi, może uda mu się dodatkowo wzbogacić.
Oczywiście cudzym kosztem.
Środek transportu
Ekipa Clearwatera zazwyczaj przemieszcza się po kraju wielkim autokarem oklejonym jego nazwiskiem. Pojazd ten towarzyszy mu również podczas pobytu w tych stronach, ale na co dzień Lachlan porusza się sportowym wozem z wypożyczalni.
Związek ze społecznością Aborygenów
Nie jest z nią w żaden sposób związany, jednak by lepiej się sprzedawać, na każdym kroku deklaruje przynależność do tej społeczności oraz posiadanie Aborygeńskich korzeni. Na szczęście jego rodzice od dawna już nie żyją, nie ma więc możliwości zweryfikowania słów mężczyzny
Najczęściej spotkasz mnie w:
W Cairns, gdzie dogrywa szczegóły swojej współpracy z miejscową telewizją; w dzielnicy Pearl Lagune; w miejscach związanych z szeroko rozumianymi wierzeniami i religią.
Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Jego managera.
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak, poproszę tylko bez uśmiercania postaci.
Ekipa Clearwatera zazwyczaj przemieszcza się po kraju wielkim autokarem oklejonym jego nazwiskiem. Pojazd ten towarzyszy mu również podczas pobytu w tych stronach, ale na co dzień Lachlan porusza się sportowym wozem z wypożyczalni.
Związek ze społecznością Aborygenów
Nie jest z nią w żaden sposób związany, jednak by lepiej się sprzedawać, na każdym kroku deklaruje przynależność do tej społeczności oraz posiadanie Aborygeńskich korzeni. Na szczęście jego rodzice od dawna już nie żyją, nie ma więc możliwości zweryfikowania słów mężczyzny
Najczęściej spotkasz mnie w:
W Cairns, gdzie dogrywa szczegóły swojej współpracy z miejscową telewizją; w dzielnicy Pearl Lagune; w miejscach związanych z szeroko rozumianymi wierzeniami i religią.
Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Jego managera.
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak, poproszę tylko bez uśmiercania postaci.
Lachlan Clearwater
Daniel di Tomasso
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej.
Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!