lorne bay — lorne bay
21 yo — 155 cm
Awatar użytkownika
about
Nowa w Lorne, przyjechała z misją odnalezienia ojca w tajemnicy przed matką. Młoda, głodna przygód i nieco naiwna
#21

India nigdy nie udawała, że jest grzeczną dziewczynką, która zaraz po kolacji bierze prysznic i kładzie się do łóżka, najwyżej odpalając jakiś film. Lubiła imprezować, wyjść z domu z czerwoną pomadką na ustach, wypić dobrego drinka, czy dwa. Nie robiła tego każdego wieczoru, nawet nie regularnie raz w tygodniu. Jednak raz na jakiś czas nie mogła sobie tego odmówić! Chwilami odkładała to w przyszłość, bo tu takie plany, tu inne, tu była zmęczona albo nie miała kompana... Jednak to była ta noc. Umówiła się z ludźmi, których poznała, z którymi miała po nowym roku zacząć studia, a ci wskazali the woolshed jako dobre miejsce na imprezę. India wolała domówki, czy imprezy na plaży, ale nie zamierzała narzekać! Założyła sukienkę, wyprostowała włosy i zrobiła sobie makijaż i pojechała do wielkiego miasta.
Zanim jednak wybrała się z nowo poznanymi osobami do baru, poszli coś zjeść, pogadać, poznać się. Do tej pory pisali do siebie tylko na grupie na facebooku, zrzeszających pierwszoroczniaków z JCU. Jednak minęło niewiele czasu, a już byli wszyscy w klubie, zamawiając kolorowe drinki i kołysząc biodrami w rytm muzyki. Głównie w taki właśnie sposób mijały kolejne godziny, aż zrobiło się po północy. India już czuła tą zabawę, ale jeszcze nie była gotowa na to, aby wychodzić. Niektórzy z ich grupki już się wyłamywali, ale nie ona. Usiadła przy barze z zawianym włosem i rumieńcami od tańca. -Poproszę... Nie wiem, mojito?-zwróciła się do barmana, chwilowo bardziej mając ochotę ugasić pragnienie, niż zadbać o to, aby stężenie alkoholu we krwi było całkiem przyjemne i na odpowiednim poziomie. -Hej, Macy!-zwróciła się do brunetki, która siedziała obok niej, która wydawała się nie być zainteresowana mężczyzną, który wypytywał się jej, co miałaby ochotę, by jej zamówił. Była w 99% pewna, że użyła złego imienia, ale wiadomo jaki był cel. By natręt pomyślał, że dziewczyny są razem i nie ma szans na żadne podrywy. Zupełnie jakby dziewczyna, która ma metr pięćdziesiąt pięć mogła kogokolwiek przestraszyć... No ale wiadomo, co dwie osoby, to nie jedna.-Dzięki, że mi zajęłaś miejsce-kontynuowała swoją szaradę, zupełnie nie wiedząc co tak naprawdę mogłaby jeszcze powiedzieć, aby przegonić typa. Uważała, że kobiety powinni się wspierać nawzajem, nawet jeśli się nie znają. W końcu świat wcale nie był przyjazny dla młodych, samotnych kobiet, zwłaszcza takich, które lubią się dobrze bawić. Jeśli stałoby się cokolwiek, to na pewno one zostały by o to obarczone winą. Bo mają za krótką spódniczkę, bo powinny być w domu, nie wychodzić same.... Eh.

Quincey V. Conroy
utrzymuje się z — pracy swoich rodziców
24 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Ograbiona z marzeń musi pogodzić się z własnymi wyborami. Zacząć żyć jak dorosła i wyjść naprzeciw konsekwencjom swoich czynów.
002.
india & quinn
cinderella asked for dress and night out, not a prince
{outfit}
Rodzina w y m a g a ł a od niej rozsądku. Im bardziej naciskali na to, by Quinn zachowywała się, jak porządna dziewczyna, tym więcej kłopotów na siebie ściągała. Robiła to celowo, z premedytacją i pełną świadomością zawodu, jaki poprzez swoje zachowanie sprawia rodzicom. Nie czuła się z tym źle! Nie czuła wyrzutów sumienia. Rozczarowywała ich, ponieważ chciała ich u k a r a ć. Jednocześnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że w ten sposób niszczy swoje życie, a rodzicom jedynie spędza sen z powiek. Tak czy inaczej, uparcie trzymała się własnych zasad – lub raczej ich braku.
Zamknięcie jej przed światem jedynie pogorszyło ten stan.
Quinn kochała t a n i e c. Uwielbiała również wzbudzać zainteresowanie, dlatego śmiało poruszała ciałem w sposób uchodzący za p r o w o k a c y j n y. Bardzo głęboko wierzyła, że zwiąże swoją przyszłość z tańcem, więc ilekroć rzeczywistość boleśnie wyrywała jej z serca to marzenie, rekompensowała sobie przegraną w castingach na klubowych parkietach. Tutaj doceniano jej talent. Tutaj mogła błyszczeć.
Miało to jednak swoje konsekwencje w postaci natrętów. I d i o c i wierzyli, że mogli ją zdobyć! Zwykle wystarczało, by Quincey obdarzyła ich gniewnym spojrzeniem – wtedy rezygnowali, świadomi, że nie mieli u niej najmniejszej szansy. Niestety nie było to zasadą. Ci bardziej uparci próbowali zainteresować ją rozmową, naiwnie wierząc, że poczucie humoru mogło pomóc im cokolwiek wskórać. Mylili się. Najgorsi jednak byli mężczyźni p i j a n i. Ich nachalność oraz pobudzona alkoholem śmiałość była wręcz obrzydliwa.
Do ostatniej grupy należał głupiec, siadający obok niej przy barze.
— Wódkę z lodem — poprosiła, ponieważ nie piła niczego, co miało w sobie niepotrzebne kalorie. Zaś smaku sztucznie dosładzanych, bezkalorycznych napoi nie znosiła. Wyrafinowane kubki smakowe odziedziczyła po matce.
Udawała, że nie słyszy grubiańskich zaczepek płynących od pijanego mężczyzny. Nie patrzyła w jego stronę, nie odpowiadała, udawała, że gość nie istnieje. Natomiast do dziewczyny odwróciła się natychmiast. Początkowo, by powiedzieć, że prawdopodobnie się pomyliła. Dopiero po chwili zrozumiała, że oferowała jej dyskretną pomoc. Uśmiechnęła się lekko. — Dobrze, że jesteś. Za kwadrans mają przyjechać chłopcy. Słyszałaś, że Cole nigdzie nie rusza się bez swojego pistoletu? Ciekawe, czy da mi go dzisiaj p o t r z y m a ć — rzuciła, pozwalając sobie na wejście w niedorzeczną gierkę. Napiła się alkoholu i założyła nogę na nogę, by wygodniej rozsiąść się przy barze.
— Który bardziej ci się podoba? Cole czy Dylan? — zagadnęła, brnąc głębiej w historię nie mającą (prawie) żadnego pierwiastka prawdy. — Są do siebie bardzo podobni, w końcu to bracia, ale Cole ma coś wspaniałego w uśmiechu.
lorne bay — lorne bay
21 yo — 155 cm
Awatar użytkownika
about
Nowa w Lorne, przyjechała z misją odnalezienia ojca w tajemnicy przed matką. Młoda, głodna przygód i nieco naiwna
Chciałoby się powiedzieć, że India nigdy nie zrobiła niczego na złość rodzicom, tylko po to, by sprawić im przykrość, czy pokazać, kto jest górą, czy kto ma ostatnie zdanie. To byłoby wierutne kłamstwo! Dopiero niedawno przestała być nastolatką, a jak wiadomo, ten wiek rządzi się swoimi prawami, a na złość mamie to człowiek sobie by uszy odmroził. Jednak India nie była złym dzieckiem. Pewnie, wierzyła że jest najmądrszejsza i pokolenie jej rodziców niczego nie rozumie, ale jakoś szczególnie nigdy się nie buntowała. Popełniała błędy, czy nieodpowiedzialne decyzje, ale raczej nie były one spowodowane chęcią dopieczenia komuś.
Jako niesamowicie towarzyska osoba, która nawet swoje socjalne baterie ładowała będąc z koleżanką. Co prawda nie szalejąc i nie w wielkiej grupie, ale nie lubiła samotności. Nie chodziło tu o jakieś fomo, czy inne obawy, że coś ją ominie, lecz po prostu buzia się jej nie zamykała a mówienie do siebie zakrawało o chorobę psychiczną.
A co jeśli India źle oceniła sytuację i piękna brunetka, która siedziała obok niej nie była wcale niewiastą w opałach, tylko znała tego przygłupa, który produkował się, chcąc zyskać jej uwagę? Tak też mogło być! Mogli się pokłócić, mogło jedno być nabzdryngolone, albo możliwości było wiele. Jednak brunetka nie byłaby sobą, gdyby nie próbowała się "wtrącić". -Już?-jęknęła przewracając oczami, jakby było to zdecydowanie za wcześnie na powroty do domu, czy zmianę miejscówki. Cóż, skoro Macy podjęła grę, to nie będzie odmawiać. A kto wie, może akurat będzie się dobrze bawiła? Nie często udawała kogoś innego, a może to był błąd? Inne osoby też mogą mieć super życie! -Jesteś pewna, że to co trzyma w kieszeni, to na pewno spluwa?-zrobiła najbardziej niewinną minkę, jaką umiała, insynuując, że to wcale nie był pistolet, jednocześnie będąc pewna, że Cole na pewno da jej dotknąć. Nie każdy lubił taki typ żartów, jednak miała nadzieję, że nie spali tej znajomości tak głupim komentarzem. No ale trudno, wypiła już tyle drineczków, że było jej tak naprawdę wszystko jedno!-Wiesz dobrze, że Peter mnie kręci, choć ja jego nie-powiedziała, wcale jakoś mocno się tym nie przejmując. Nawet w tej fantazji, którą właśnie tworzyła, nie wydawała się być osobą, której brak zainteresowania ze strony chłopca, czy tam prawdziwego mężczyzny, mógł ją przybić. Byłą silną i niezależną kobietą, która nie potrzebuje faceta, aby dobrze się bawić i znać swoją własną wartość!-Ma ten błysk w oku, to prawda. I te dołeczki....-przytaknęła. Potencjalny Cole mógł być przystojniakiem, nie ma problemu. Zwłaszcza takim, który jest totalnie w guście jej koleżanki!

Quincey V. Conroy
utrzymuje się z — pracy swoich rodziców
24 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Ograbiona z marzeń musi pogodzić się z własnymi wyborami. Zacząć żyć jak dorosła i wyjść naprzeciw konsekwencjom swoich czynów.
Złośliwość nie była wrodzoną cechą Quinn. Nabyła ją. Wychowywała się w otoczeniu majętnych rodzin, składających się z osób głęboko wierzących w swoją wyższość. We wczesnej młodości byli dla niej jedynym towarzystwem, a przez to stała się do nich podobna. Uważała ich za wzór godny naśladowania – ostatecznie byli przecież osobami poważanymi, mogącymi pochwalić się wspaniałymi karierami oraz bogato w y p c h a n y m portfelem. Kto nie chciałby takiego życia? Brunetka je k o c h a ł a. Pławienie się w pieniądzach rodziców było bajecznie przyjemne. Lecz większą satysfakcję od wykorzystywania ich bankowego konta sprawiało dziewczynie udowadnianie, że nie była marionetką. Problem w tym, że czyniła to nieudolnie. Zachowywała się jak krnąbrne, z b u n t o w a n e dziecko. Niestety – z uwagi na młody wiek – była zbyt krótkowzroczna, aby to zauważyć i zrozumieć.
Rzeczywiście lubiła zainteresowanie. Lubiła, gdy mężczyźni zwracali na nią uwagę, a przypadkowe kobiety spoglądały na nią z zazdrością. To budowało w niej poczucie wartości. W przyszłości z pewnością zrozumie, że wykazywała się niezwykłą płytkością, ale w tym momencie zależało jej wyłącznie na zabawie. Jednakże pijanymi zalotnikami gardziła! A zaczepiający ją mężczyzna zdecydowanie do takich należał.
— Na boga! — z udawanym przejęciem przyłożyła dłoń do piersi, by wyolbrzymić odgrywaną scenkę. — Myślisz, że to p e n i s?! — spytała, nie ściszając głosu. Nie obchodziło ją, kto usłyszy te słowa; jeśli tylko mieli ochotę, niech podsłuchują! Niech czerwienią się na samą myśl, że dwie dziewczyny potrafiły się zabawić.
— Gość jest idiotą. Kompletnym głupcem. Potrafiłabyś zakręcić jego światem. Czuję to — powiedziała, dwuznacznie falując brwiami. — Obie zrobiłybyśmy to jeszcze lepiej, ale kto wybrzydza, ten się nie bawi — dodała niedbale, jakby rozmawiały o tym co zjedzą na jutrzejsze śniadanie, a nie o tym, do czyjego łóżka przed śniadaniem się wpakują.
Rozmowa z pewnością była nietypowa i nawet Quinn nieczęsto przybierała inną twarz na potrzeby rozrywki. Tym razem obu dziewczynom maskarada wybadała się sprawiać frajdę. Przynajmniej do momentu, w którym Conroy nie poczuła na karku oddechu mężczyzny. Mięśnie dziewczyny momentalnie się napięły, a uśmiech zstąpił z ust. Nim zdążyła to przemyśleć, obróciła się w kierunku pijanego natręta i pchnęła go, wkładając w ten gest wiele siły. Zbyt wiele. Bo alkohol sprawił, że mężczyzna nie był w stanie zachować równowagi i wraz z krzesełkiem, na którym siedział, poleciał do tyłu, uderzając głową o twardy parkiet.
— Kurwa — jęknęła, ledwie powstrzymując się przed przewróceniem oczami. Była przekonana, że mężczyzna zaraz podniesie się z ziemi i zacznie na nią wrzeszczeć, lecz on ani drgnął. Leżał na parkiecie a wokół jego ciała zaczęli gromadzić się ludzie. Quinn poczuła skurcz żołądka. Z a b i ł a go?
lorne bay — lorne bay
21 yo — 155 cm
Awatar użytkownika
about
Nowa w Lorne, przyjechała z misją odnalezienia ojca w tajemnicy przed matką. Młoda, głodna przygód i nieco naiwna
Zdecydowanie można było się nabawić pewnych cech charakteru przez to, jak traktowało Cię życie. Jeśli waliło kłody pod nogi, pokazywało jak wszystko jest niesprawiedliwe, to można było zgorzknieć w mgnieniu oka. Widząc, jak pieniądze załatwiają wszystko, otwierają wszystkie drzwi i rozwiązując problemu trudno nie było się przyzwyczaić do tego, że można wszystko. To było oczywiste. Choć to taka teoria, o której niby każdy wie, lecz jak przychodzi co do czego, to tego w samym sobie absolutnie się tego nie widziało. U innych prędzej, choć też tylko wtedy, kiedy chciało się taką osobę usprawiedliwić.
India na pewno była rozpieszczonym dzieckiem, lecz nigdy nie obracała się w takich kręgach jak Quincey - pewnie można to drugie było po niej zauważyć, nie tylko dlatego, że obie brunetki nigdy nie wpadły na siebie przez tyle lat, ale takie rzeczy po prostu było widać. Choć niewątpliwie co nieco miały wspólnego, bo nie bez powodu, bez zająknięcia, czy dodatkowego mrugnięcia okiem, zaczęły rozmawiać zupełnie tak, jakby obie doskonale wiedziały o czym mówią. A choć pewności nie było, że Quinn faktycznie nie zna Petera i Cole'a, tak India na bank tej dwójki nie znała. Nie w tym mieście, nie w tym wcieleniu i na pewno nie noszących spluwy ot tak. To by ją trochę, cóż... przerażało, bo kojarzyło się tylko i wyłącznie z przestępstwami, a Norris trzymała się raczej jasnej strony mocy. Zwłaszcza po wizycie w areszcie.
-A dlaczego by nie?-wzruszyła ramionami, jakby była koneserką penisów i potrafiła je rozpoznawać na odległość. Aż takiej wiedzy chyba nie posiadała, aby nazywać się koneserką, ale bez wstydu mogła powiedzieć że przynajmniej tą część męskiego ciała widziała na własne oczy, w przeciwieństwie do spluwy!
-Jesteś szalona, bejb, ale jego strata. Jestem pewna, że jak kogoś spotkam, kto pozna się na mnie, to Peter będzie patrzył i żałował. I wiesz co? Mam olbrzymią ochotę tak właśnie zrobić. Spotkać księcia na białym koniu również, ale utrzeć nosa temu cwaniaczkowi-I to było zachowanie, z którego India nie byłaby dumna, ale które na pewno przeszłoby jej przez myśl w realnym świecie. Nie lubiła być ofiarą.
-Ew, uważaj na tego creepa-India odrobinę wcześniej zauważyła jakiegoś mężczyznę, który chyba chciał się wtrącić w ich rozmowę, a może to był tylko eufemizm i chciał zrobić coś zupełnie innego? -O jezu!-jęknęła, bo również się przeraziła. Plus nie znosiła krwi, obrzydzała ją do granic wymiotowania, a tego absolutnie nie potrzebowali. -Boże no, zrób coś!-rzuciła do barmana, który zwrócił na nie uwagę, co nie wróżyło im zbyt dobrze, bo jakby ktoś w przyszłości pytał, kto to zrobił, to na pewno będzie potrafić opisać dziewczyny siedzące przy barze. Spoglądała przejęta to na barmana, to na swoją nową koleżankę, jakby chciała wyczytać w jej oczach, co teraz mają zrobić. Jak widać, w kryzysowych sytuacjach, India nie nadawała się do bycia wodzem.

Quincey V. Conroy
utrzymuje się z — pracy swoich rodziców
24 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Ograbiona z marzeń musi pogodzić się z własnymi wyborami. Zacząć żyć jak dorosła i wyjść naprzeciw konsekwencjom swoich czynów.
Zgodnie z b i b l i j n y m powiedzeniem, Quinn dostrzegała w ludziach najmniejsze przywary, lecz we własnym odbiciu nie potrafiła zauważyć ogromnych niedoskonałości! A może po prostu nie chciała ich widzieć? Może właśnie taką siebie lubiła najbardziej? Bo nie wyobrażała sobie Quincey Conroy w wersji altruistycznej pokutnicy. Była na to zbyt dobra. I jeśli ktoś nie potrafił tego zaakceptować – jego problem. Przejmowanie się takim drobnostkami nie mieściło się w terminarzu dziewczyny.
Zaś w kwestii p r z e s t ę p c z o ś c i również nie miała doświadczenia. Podskórnie czuła, że rodzice niekiedy lawirowali na granicy prawa, lecz nie miało to nic wspólnego z wymachiwaniem bronią, a dotyczyło naruszeń prawa podatkowego – największej zmory wszystkich biznesmenów.
— Jeśli zamiast na r u m a k u podjechałby białym mustangiem, będę mu kibicowała — odparła z odrobinę bezczelnym uśmiechem. Bo przecież miała w y s o k i e wymagania! Co z tego, że w realnym życiu – nie takim wymyślonym na potrzeby odegrania zabawnej sceny – zadawała się z przedstawicielami marginesu. Chłopcy w zbliżonym do niej wieku, a nawet znacznie starsi mężczyźni, mogący pochwalić się rodzinnymi fortunami, nie mieli do zaoferowania niczego ciekawego. Niczego, czego wcześniej by nie miała. W jej oczach byli n u d n i oraz zbyt podobni do jej ojca. Dlatego wrażeń szukała wśród ludzi, którzy zamiast kontem bankowym mogli pochwalić się kartoteką; była zbyt krótkowzroczna, by dostrzec w tym zagrożenie. — Nie lubię koni. W dzieciństwie spadłam z jednego — dodała, tym razem dzieląc się z dziewczyną prawdziwą informacją.
Zeskoczyła niezgrabnie z wysokiego krzesła. Bez strachu, natomiast ze szczerą ciekawością patrzyła na leżącego bez ruchu mężczyznę. Ignorowała mdłości, choć wypity alkohol próbował wydostać się z żołądka. Nawet słowa nowopoznanej dziewczyny docierały do niej jakby z oddali, a ich treść zlewała się w niezrozumiały bełkot. Nigdy wcześniej nie zrobiła nikomu t a k i e j krzywdy. Serce na moment zatrzymało się w jej piersi, gdy zobaczyła plamę krwi rozlewającą się powoli wokół głowy mężczyzny. Należało mu się, pomyślała w pierwszej chwili. Od początku ostrzył na nią zęby, nie przyjmując odmowy do wiadomości. Należała mu się nauczka! Ale ś m i e r ć? Zadana jej rękoma? Spojrzała na własne dłonie, powoli odzyskując rezon. Nie bacząc na nic, podeszła bliżej c i a ł a. Nachyliła się nad nim, nie mogąc powstrzymać ciekawości. Nigdy nie widziała t r u p a.
I wtedy mężczyzna otworzył oczy, a Quinn omal nie upadła, gwałtownie odskakując do tyłu. Obejrzała się za siebie i odetchnęła, widząc obok siebie dziewczynę – była jej cholernie wdzięczna za to, że nie uciekła.
Wtedy ktoś znacznie rozsądniejszy znalazł się przy mężczyźnie i zajął się nim, powtarzając, że karetka jest w drodze.
— Wciąż na mnie patrzy — powiedziała, na tyle głośno, by usłyszała ją dziewczyna.
lorne bay — lorne bay
21 yo — 155 cm
Awatar użytkownika
about
Nowa w Lorne, przyjechała z misją odnalezienia ojca w tajemnicy przed matką. Młoda, głodna przygód i nieco naiwna
India była w takim razie przeciwieństwem Quinn, ale czy to musiało świadczyć, że się nie dogadają? Absolutnie, nie bez powodu mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają. Może brzmiało to źle, a młode osoby generalnie sukcesu w relacjach doszukiwały się z osobami podobnymi do siebie, ale dopóki India widziała swoje wady i zdawała sobie z nich sprawę, a Quincey... cóż, również widziała to samo, to nie był to jakiś problem? A to się dopiero okaże, bo nie ma co wróżyć im jakiejś wielkiej, znaczącej przyjaźni - na razie się bawiły. I nie było w tym nic złego, aby w przyszłości ich relacja, jeśli w ogóle miała przetrwać, nie opierała się tylko i wyłącznie na tym?
-Pamiętaj, że to do mnie ma podjechać-zaśmiała się. Wiadomo, że w dzisiejszych czasach, zwłaszcza dla kogoś takiego jak India, kto uwielbia sportowe samochody (a raczej bolidy...) to konie mechaniczne mają większe znaczenia niż jakiś rumak, ale to była przenośnia!-Może być i mustang, Astonem Martinem czy innym Maclarenem też bym nie pogardziła.- A musiała przyznać, że zespół Maclarena, to był jej ulubiony, patrząc na różne serie wyścigowe, ale cóż, nawet jakby Quinn o tym wiedziała, to pewnie by nie podzielała zainteresowań i dalej w rozmowie użyła mustanga. Bo to był taki symbol drogiego i ekskluzywnego samochodu. -Nigdy nie jeździłam na koniach. Nawet nie chciałam-zauważyła. Może dlatego, że w Pearth, wielkim mieście nie było to wcale tak popularne, nie było stajni w okolicy, a małe dziewczynki miały inne zainteresowania, w tym cheerleadering i gimnastyka, w co poszła mała India.
India się przeraziła. Nie była grzeczną dziewczynką, ale nigdy nie skrzywdziła człowieka w taki sposób, fizyczny. Co innego dać łokciem w brzuch, nawet celowo, a co innego zrobić coś takiego. Bała się... właściwie nie była pewna, czego. Pociągnięcia do odpowiedzialności? Niby ona sama nic nie zrobiła, bo to jej koleżanka popchnęła gościa, ale.... cóż. Nigdy nie uczestniczyła w takich burdach. A sam fakt, że została i nie ruszyła się niemal z miejsca, wciąż trzymając się w okolicy brunetki. Nie z powodu jakiejś kobiecej solidarności, choć to brzmiałoby dobrze, jednak to co innego spowodowało, że India nie wiedziała co zrobić.
-Jezu, to wszystko będzie mi się śniło po nocach... Muszę odetchnąć świeżym powietrzem, idziesz ze mną?-zapytała, chcąc jednak po cichutku wycofać się z tego całego zamieszania. Nie wiedziała, czy policja też miała przyjechać, co ten barman powiedział do telefonu, czy to może być wzięte jako wypadek? W końcu mógł się zatoczyć i przewrócić!-Macy? Macy!-cóż, nie znała prawdziwego imienia swojej koleżanki, więc nawet nie miała jak do niej zagadać w sposób taki, by ta na nią zwróciła uwagę!

Quincey V. Conroy
utrzymuje się z — pracy swoich rodziców
24 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Ograbiona z marzeń musi pogodzić się z własnymi wyborami. Zacząć żyć jak dorosła i wyjść naprzeciw konsekwencjom swoich czynów.
Wychowano ją w przekonaniu, że przede wszystkim należało w życiu dążyć do p e r f e k c j i. Dlatego nigdy nie przyznawała się do słabości. Wolała udawać idealną niżeli pokazać prawdziwą twarz. Bała się, że w innym wypadku zostanie odrzucona, że wady zniechęcą do niej ludzi. Kiedy jednak zadzierała nosa, kiedy zachowywała się wyniośle wcale nie poprawiała ich stosunku do siebie, ale przynajmniej czuła się l e p i e j.
— Nie bądź taka! Koniecznie muszę się na nim przejechać — powiedziała zadziornie, wcale nie mając na myśli samochodu (bez względu na to, jakiej marki logo posiadałby na masce). Weszła w rolę i czuła się w niej zaskakująco swobodnie; wprawdzie w rzeczywistym świecie nie próbowałaby wejść w drogę koleżance (miała przynajmniej tyle przyzwoitości), ale prawdopodobnie chętnie by z tego żartowała. — Nic nie straciłaś, wierz mi — zapewniła dziewczynę, po czym sięgnęła po szklankę i dopiła drinka składającego się z wódki i wody. Skrzywiło się lekko, lecz prędko zakryła to uśmiechem.
Prawdopodobnie uśmiechałaby się dalej, gdyby nie to, co stało się z mężczyzną.
Wokół nieprzytomnego mężczyzny zdążył zebrać się niemały tłum. Barman – widocznie przygotowany na tego typu zdarzenia – starał się zachować trzeźwość umysłu i pilnować gapiów. Dbał o to, by nikt nie podchodził za blisko. Mimo to Quinn nie potrafiła się odsunąć. Czuła bolesne uderzenia serca, które silnie uderzało jej w piersiach. Jednocześnie chciała wiedzieć, co stanie się z pchniętym człowiekiem oraz marzyła, by znaleźć się jak najdalej od tego miejsca, u c i e c.
Nawoływania dziewczyny usłyszała z opóźnieniem – jakby dotarły do niej z innego końca klubu, niczym głuche echo. Spojrzała na nią i pokiwała głową.
— Powinnam… — wydukała, pogrążana w myślach. Nie wyglądała na przestraszoną. Była zdezorientowana, ale żadne możliwe k o n s e k w e n c j e nie zaburzały jej spokoju. — Może powinnam zaczekać na karetkę — rzuciła. — Poza tym Quincey, mam na imię Quincey — dodała, by uporządkować rzeczywistość, poprzez zerwanie z wykreowaną na potrzeby prowadzonej gierki postacią. I mimo tego, co powiedziała, jak urzeczona odsunęła się od mężczyzny, który otworzył oczy i wbił w nią puste spojrzenie, w którym tylko ona dostrzegała wściekłość.
— Też potrzebuję powietrza — powiedziała i chwyciła dziewczynę za rękę. Tak naprawdę potrzebowała czegoś innego – prochów – ale musiała to pragnienie zdusić, bowiem dopiero niedawno wyszła z odwyku i obiecała sobie, że nie wróci do nałogu. Ale czy była na tyle wytrwała?
lorne bay — lorne bay
21 yo — 155 cm
Awatar użytkownika
about
Nowa w Lorne, przyjechała z misją odnalezienia ojca w tajemnicy przed matką. Młoda, głodna przygód i nieco naiwna
Perfekcja nie była niczym złym, ale nie było to coś, do czego należało dążyć za wszelką cenę. Starać się, poprawiąć sytuację, siebie samego owszem, ale nie po trupach. Jednak mówić było prosto, a zrobić o wiele trudniej. Nic więc dziwnego, że Quinn chciała się starać, robiła coś, by czuć się zaakceptowaną. Widać najpiękniejsze i najbogatsze osoby (takie jak ona, w końcu Quincey była prześliczną dziewczyną!) miały takie same problemy czy obawy, jak przeciętni Kowalscy. Czy może Kovalscy, skoro jesteśmy w Australii?
-Mówisz o rumaku, samochodzie czy o Peterze?-zapytała. Szczerze, to chyba to mojito zakręciło jej nieco w głowie, zwłaszcza że nie było pierwsze. Z resztą, nieważne! Ta rozmowa była i tak oderwana od rzeczywistości, że nawet jeśli coś by źle zrozumiała, to niczego by to nie zmieniło. Normalnie można byłoby się roześmiać, lub zdenerwować, że się nie słucha koleżanki. Jednak w tym momencie? Nie powinno to być bardzo problematyczne, istniała nawet szansa, że Macy nawet nie zauważyłaby małego potknięcia!-mówisz? to dobrze. Miałam ciekawsze zajęcia w dzieciństwie-zaśmiała się. Cóż, to akurat była prawda. Nie wszystko w tej rozmowie musiało być kłamstwem.
I to by chyba było na tyle z przyjemnych części tego wieczoru. India nigdy nie była świadkiem czegoś takiego. To znaczy, świadkiem wypadków była, czekania na przyjazd karetki, lecz nie w takich warunkach. Nie w trakcie imprezy, otoczona mnóstwem nieznajomych sobie osób, nie, kiedy ona lub ktoś, z kim spędzała wieczór, był poniekąd odpowiedzialny za ten wypadek. Lub był poszkodowanym. Nie, żeby oskarżała dziewczynę, pewnie swoją rówieśnicę, o cokolwiek. Jeśli ktokolwiek by ją o cokolwiek pytał, to na pewno nie zwaliłaby winy na nią. To był wypadek. Jednak wcale to nie ułatwiało sytuacji, wcale nie powodowało, że wieczór stawał się hm... bardziej przyjemny? To wszystko było dziwne, przerażające! Była to taka sytuacja, która może spowodować koszmary w nocy, nie bójmy się tego powiedzieć.
-Co powinnaś?-zapytała skołowana India, bo nie rozumiała nic. Tego, co myśli sobie jej nowa koleżanka, co niby powinna. Może to była kwestia, że się nie znały, ale brunetka miała coraz większą ochotę stąd wyjść, a przynajmniej odejść. Była delikatnym kwiatuszkiem, iskierką a nie bezduszną suką! Jednak to powodowało, że nie do końca się odnajdowała w takich sytuacjach. -India, chodźmy na zewnątrz-złapała Quinn za nadgarstek, żeby wyszły przed klub. Mogły przecież z tego miejsca obserwować sytuację, patrzeć czy karetka przyjeżdża. -Nie pomożesz tutaj, Quinn-jęknęła trochę żałośnie, bo sama chciała się stąd zmyć a jednak nie potrafiła zrobić tego samotnie, jakby poniekąd czuła się odpowiedzialna... tylko za co, czy za kogo. Za nową koleżankę, czy tez poszkodowanego? Nie miała pojęcia. Na szczęście zobaczyła, że dziewczyna ruszyła się, co na pewno ucieszyło Norris.

Quincey V. Conroy
utrzymuje się z — pracy swoich rodziców
24 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Ograbiona z marzeń musi pogodzić się z własnymi wyborami. Zacząć żyć jak dorosła i wyjść naprzeciw konsekwencjom swoich czynów.
— O wszystkich trzech — stwierdziła, zadziornie unosząc brew ku górze. Była charakterną dziewczyną i nie bała się przekraczania granic, mimo że wychowywała się w rodzinie, dla której dobry, wyważony smak oraz wyszukany gust były bardzo istotne. Jak widać, osobowość wygrywała z wychowaniem – nawet tak nachalnym, jak w przypadku rodziny Conroy.
W y p a d e k wywoływał w Quincey mieszane odczucia. Była przede wszystkim zaciekawiona. Chciała wiedzieć, co stanie się z mężczyzną, czy konsekwencje zdarzenia odbiją się na jego zdrowiu w dłuższej perspektywie, czy n a u c z k a, którą mu zaserwowała, okaże się przekleństwem? Zarówno dla niego, jak i dla niej, prowokatorki całego zajścia. Mimo to zdecydowała się posłuchać Indii i wyjść na zewnątrz. Świeże powietrze mogło pomóc rozwiać wątpliwości; gdyby myślała trzeźwo i rozsądnie od razu wybrałaby numer do ojca, który zapewne skutecznie załagodziłby sytuację potrząsając portfelem – wszystko zawsze załatwiał pieniędzmi lub przy pomocy znajomości.
Wyszły więc przed klub, przeciskając się między ludźmi. Quinn cały czas nasłuchiwała, ciekawa, kiedy zjawi się karetka.
Nagle poczuła się słabo – zapewne przez to, że niewiele jadła, a wypiła m o r z e wódki. — Słabo mi — powiedziała głośniej, by zwrócić na siebie uwagę innych osób. Jednocześnie wsparła się na ramieniu koleżanki. — Potrzebuję czegoś do jedzenia. Najlepiej trochę cukru, bo przysięgam, zaraz znajdę się na podłodze — rzuciła, ściągając na siebie wzrok innych osób. I wtedy nieznajoma dziewczyna (na oko znacznie od nich starsza) otworzyła torebkę i wyjęła z niej batonik. Quinn przyjęła go z udawaną wdzięcznością, bo niestety nie przepadała za Tim Tam’em. Podziękowała zdawkowo, ale z otwarciem batonika poczekała, aż dziewczyna zniknie im z oczu.
— Są strasznie słodkie — poskarżyła się Indii, lecz mimo to otworzyła opakowanie i ułamała kawałek, który od razu wsadziła do ust. Skierowała też część w stronę Indii, by podzielić się z nią zdobyczą – jeśli oczywiście miała ochotę.
Quinn od jakiegoś czasu miała bardzo złą relację z jedzeniem. Wszystko, co wkładała do ust (poza alkoholem) wywoływało w niej mdłości. I nie chodziło o smak, a idiotyczną obawę, że nadmierna ilość kalorii odbije się nieokrzesanie na jej wyglądzie. Prawdopodobnie kęs batonika również odżałuje. Być może w toalecie.
lorne bay — lorne bay
21 yo — 155 cm
Awatar użytkownika
about
Nowa w Lorne, przyjechała z misją odnalezienia ojca w tajemnicy przed matką. Młoda, głodna przygód i nieco naiwna
Cóż, obie były młode, mogły szaleć, nie zwracając uwagi na to, co ludzie sobie pomyślą. W tym wieku, zakładając że Quinn jest w podobnym wieku jak India, mogły jeszcze robić wiele rzeczy, również takie, które może nie do końca wypadało. Brunetka nie zamierzała, zwłaszcza w wyimaginowanej rzeczywistości-Peter jak Peter, ale takim szybkim autem to bym na pewno pojeździła-pokiwała głową. Jeździła autem Mercury'ego, którym ścigał się w nielegalnych wyścigach, ale to była trochę... samoróbka, nie można było tego porównywać do jakiegoś sportowego auta, ferrari, astona martina czy innego maclarena. Nie była blacharą, ale cóż... poleciałaby na takie cztery kółka! Ciekawe, czy Dennis jakieś takie auto posiadał, bo do tej pory jechała z nim takim nudnym, zwykłym!
India wielce chciała wierzyć w to, że cała ta afera rozejdzie się po kościach, że nikt ich nie rozpozna z imienia i nazwiska. Bo choć nie można było ją o wiele oskarżyć, to na pewno była jednym z ważniejszych świadków, a ona nie miała najmniejszego zamiaru mieć znów problemów prawnych. Co prawda jej poprzednia wizyta na komisariacie rozeszła się po kościach, ale jej dało to nauczkę. Może ten typ też się czegoś nauczy? Na pewno tego, aby do Quinn się nie zbliżać, bo dziewczyna była niebezpieczna i silna. Dlatego też wszelka ciekawość musiała zostać zepchnięta na dalszy tor, trzeba było ratować swoje cztery litery. Mogło to świadczyć źle o Indii, ale w tym momencie nie obchodziło jej to, nigdy nie kreowała się na jakiegoś anioła. Była zbyt szczuła i dumna ze swojej figury, by być cherubinem!
-Nie mdlej!-rzuciła mało roztropnie, bo łatwo powiedzieć. Jednak Indii chodziło o to, by jej koleżanka się trzymała, może zaraz znajdą jakiś choć murek, aby na nim przysiąść. Sporo ludzi wyległo z klubu, więc na całe szczęście, ktoś podsłuchał słowa Conroy i dał jej tego batonika. Cóż, kobieta musiała być wytrawną klubowiczką, skoro w torebce oprócz tampona i gumki do włosów, nosiła także batonika. Co nie było wcale takie głupie!
-Ja tam je lubie...-cóż, ona lubiła wszystko, co słodkie, a te z kremem malinowym i podwójną czekoladą były zdecydowanie jej ulubione. Gardziła za to tymi w białej czekoladzie, ale ona ich w ogóle nie lubiła! -Na pewno nie chcesz więcej?-zapytała kucając na chodniku, kątem oka zerkając na wejście do klubu-Choć nie, nie przełknę nic, zestresowałam się tą cała sytuacją, nie żartuje-jęknęła. Widziała, że jej nowa koleżanka również przejęła się tym wszystkim, więc można było śmiało powiedzieć to na głos, nie bojąc się, że zostanie sie nazwaną jakimś cieniasem.-Patrz, karetka...-powiedziała, widząc najpierw światła migające, a potem dźwięk samochodu jadącego prosto ze szpitala. Pytanie czy na sygnale również odjedzie za jakiś czas, co by znaczyło, że gościowi stało się coś poważnego...

Quincey V. Conroy
utrzymuje się z — pracy swoich rodziców
24 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Ograbiona z marzeń musi pogodzić się z własnymi wyborami. Zacząć żyć jak dorosła i wyjść naprzeciw konsekwencjom swoich czynów.
Quincey absolutnie nie bała się nieprzyjemnych konsekwencji. Poniekąd nawet ich ł a k n ę ł a, łudząc się, że im więcej kłopotów zdoła sprawić, tym bardziej d o p i e c z e rodzicom. Jednocześnie nie chciała, by mężczyźnie stała się trwała krzywda – nie była to niestety pierwsza myśl, jaka przyszła jej do głowy. Pojawiła się znacznie później, kiedy wraz z Indią wyszły na zewnątrz i Quinn mogła odetchnąć świeżym powietrzem, które pomogło jej ocucić zamglony alkoholem umysł.
Gdyby znały się odrobinę dłużej, odrobinę lepiej, India wiedziałaby, że Quincey uwielbia p r z e s a d z a ć. Teraz również wyolbrzymiała, bo choć rzeczywiście poczuła się słabo, była daleka od osunięcia się po ścianie czy utraty przytomności.
Przeżuła kęs batonika, lecz bez przyjemności. Na większą ilość się nie skusiła, ale zamiast wyrzucić pozostałość, schowała go do małej torebki. — Na pewno. Jeszcze kawałek, a skończę w łazience. Naprawdę za dużo wypiłam — stwierdziła, zrzucając problem na alkohol; o kłopotach z jedzeniem nie wspominała nikomu, tym bardziej dziewczynie, którą dopiero poznała, w dodatku w tak niecodziennej sytuacji.
Za wszystko płaciłam kartą kredytową. Nawet jeśli teraz wyjdę, znają moje nazwisko. I ten barman… — westchnęła. — Kiedyś z nim spałam, jeszcze zanim… Przed moim wyjazdem. Ale nie polecam — dodała, rozwodząc się niepotrzebnie. Powinna była się z a m k n ą ć, jednak zdenerwowanie sprawiało, że mówiła więcej, w dodatku nierozsądnie.
Przeniosła wzrok na karetkę, gdy India o niej wspomniała. Obserwowała wychodzących z niej sanitariuszy, a kiedy wbiegli do budynku, bez wahania poszła za nimi. Stanęła z boku, lecz na tyle blisko, by wszystko dokładnie widzieć. — Zamówię taksówkę — rzuciła nagle, zerkając na dziewczynę. — Potrzebujesz podwózki? — spytała. Dotarło do niej, że niczego już nie zmieni. Jej obecność była tutaj całkowicie niepotrzebna, a jeśli ktoś będzie chciał dociekać jej winy, zrobi to. W klubie były kamery, a ona nie była całkowicie anonimową, szarą dziewczyną. — Tym zajmie się mój ojciec — dodała, jakby chciała się pokrzepić oraz pozwolić, by umysł odpoczął od i d i o t y c z n y c h myśli.
ODPOWIEDZ