lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Na Sycylii wrzało, sytuacja robiła się nieciekawa. Marcello od tygodnia chodził wściekły, a jego małżonka nie miała już sposobów go uspokajać. Matka Chrzestna nie rozumiała do końca zaistniałej sytuacji, nawet nie spała z mężem w jednej sypialni, tak sytuacja zrobiła się napięta. Prawie w ogóle nie mogła się do niego odezwać, bo mężczyzna kipiał ze złości przez zachowanie swojego brata. Nie było z nim kontaktu, a kontrakty, które zawierał, na grube miliony przepadły Tyle wiedziała, tyle zdążyła się dowiedzieć na jednym z zebrań, z których ją ciągle wyrzucano. Nie miała kontaktu z Angelo, ani z Gabrielle. Udało jej się dodzwonić do Francesco, który też nie miał pojęcia co się działo i nie mógł aktualnie opuścić Nowego Jorku, żeby to sprawdzić. Był wolny dopiero za tydzień, a Rosalia wiedziała, że przecież przez ten czas jej mąż wybuchnie i nie daj Boże rozpęta jakąś niepotrzebną wojnę W takich momentach bywał nieobliczalny i nawet ona wolała schodzić mu z oczu.
Siedziała w winnicy, sama, oddelegowując całą ochronę, bo potrzebowała pozbierać myśli, a przy winie myślało jej się najlepiej. Upijała z drugiego kieliszka, a na jej telefon przyszło powiadomienie. Gabrielle była online... Zanim Marcello zdążył wbić się na zaszyfrowaną linię, zrobiła to ona, triumfując cichutko, że jej się to udało. Zanim Marcello ją znajdzie, chwile minie. Nie było go aktualnie w posiadłości, rozmawiał z politykami i zanim dojedzie, ona zdąży przeprowadzić tą rozmowę. Jeszcze ich winnica znajdowała się bardzo daleko, trzeba było przejść cały dom i ogród. Mógł ją też rozłączyć zdalnie, ale skoro miał spotkanie... może na to nie wpadnie? Marcello czasami był starym zgredem technologicznym.
Była z siebie bardzo zadowolona, uśmiechała się dumnie, co było pewnie słychać w jej głosie, gdy w końcu druga strona podniosła słuchawkę.
- Gabrielle?! To ty? - Zapytała cicho, konspiracyjnym szeptem, ale bardzo podekscytowanym. Kiedy dostała odpowiedź, westchnęła, jakby kamień spadł jej z serca. - Dzięki Bogu. Co tam się u was mała dzieje? Strasznie się martwię... Jesteś cała, nic ci nie jest? - Musiała zadać te pytania. Niestety. Znała braci Denaro aż za dobrze.

Gabrielle Glass
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Nie wiedziała, jaki jest dzień tygodnia, jaka jest pora dnia, czy to już dzień, czy jeszcze noc. Minuty jej się zlewały, każdy dzień wyglądał dokładnie tak samo jak poprzedni. Leżała w wielkim łóżku, w obcym pokoju, który wyglądał jak rodem wyciągnięty z jakiegoś katalogu wnętrzarskiego. Nie było tu domowo, nie było przytulnie, było sztucznie jak w całym apartamencie ojca. Elegancja i nowoczesność biły z każdego jego zakątka. Odkąd wyszła ze szpitala nie była w stanie normalnie funkcjonować, nie chciała jeść, nie chciała pić, uparcie zasłaniała rolety, które ojciec notorycznie odsłaniał, żeby wpuścić do pokoju trochę naturalnego światła. Sen sprawiał jej trudność, nie potrafiła znaleźć sobie wygodnej pozycji, było jej zimno, nie czuła się bezpieczna, a najgorsze były natrętne myśli, które wyżerały ją od środka, jakby nie tylko jej dzieci umarły, ale i jakaś cząstka niej samej i teraz gniła, zatruwając calutki organizm.
Była słaba, bolał ją brzuch, ale powiedzieli jej, że to normalne, wyjaśnili dokładnie co będzie się działo, co może czuć, ale obiecali również, że wszystko minie po około trzech, czterech tygodniach i ma starać się żyć normalnie. Nie obchodziły jej lekarskie zalecenia, miała gdzieś jedzenie, picie, nawet pod prysznic nie chodziła, tak bardzo nie miała na nic siły. Nie mogła wyrzucić z pamięci tego chłodnego spojrzenia Angelo, nie mogła przestać w kółko i w kółko odtwarzać w głowie jego słów, zadręczając się nimi tak bardzo, że na palcach jednej ręki można policzyć minuty, kiedy z jej oczu nie sączyły się łzy. Mimo to nie pozwoliła sobie zabrać bluzy Angelo, bo ona nadal go kochała, nadal chciała czuć przy sobie, choć namiastkę jego obecności, a jego zapach odrobinę koił skołatane nerwy.
Nie miała pojęcia, że ojciec pojechał do jej domu... Nie. Do jego domu, przecież nie mogła już nazywać willi swoim domem, wiedziała, że już nigdy tam nie wróci, że nie przestąpi progu domu, w którym spędziła zarówno najpiękniejsze jak i najgorsze chwile swojego życia. Blondynka nie była zadowolona, że tata złożył wizytę Angelo, dostrzegła jego posiniaczoną rękę i już wiedziała, że było grubo, ale doceniała w jakiś dziwny sposób to, że on to dla niej zrobił. Przywiózł jej pudełko z rzeczami, wszystkie były wygodnie i te które lubiła nosić najbardziej. Czy Angelo sam je spakował? Czy to nie był przejaw troski? Nie mogła tak o tym myśleć. Pewnie chciał się tego pozbyć, żeby mu o niej nie przypominały, skoro tak bardzo ją znienawidził. Najważniejszy był chyba jednak telefon, gdzie miała dziesiątki nieodebranych połączeń, setki wiadomości od najróżniejszych osób, głównie pogodne, z pytaniem o wyjście czy ogólnie, co tam słychać. Nie miała siły na nie odpowiadać. Były też nieodebrane połączenia na "Rodzinnej" aplikacji. Westchnęła cicho, nie chciała z nikim rozmawiać, chciała zniknąć, albo sprawić, że wspomnienia z jej głowy magicznie znikną. Nie minęło dwadzieścia sekund od odblokowania telefonu a na wyświetlaczu pokazało się połączenie przychodzące od Rosalii. Nie chciała rozmawiać... Zastanawiała się, czy nie zrzucić połączenia, albo olać sprawę, ale nie mogła tego zrobić, nie jej... Nie kobiecie, która była dla niej wielkim wsparciem. Odebrała i przyłożyła telefon do ucha. Usłyszała głos kobiety, który wydawał się być bardzo pogodny, tak jakby cieszyła się z tego, że w końcu udało jej się do niej dobić.
- Tak...- powiedziała bardzo cicho, zmęczonym głosem. Nakryła się mocniej kołdrą i zamknęła oczy, bo już ją bolały od tego jak były opuchnięte od łez.
- Angelo nic nie powiedział? Myślałam, że... Myślałam, że wiecie...- mówiła z trudem, głos jej się zaczął łamać. Nie była do końca pewna, czy chce wypowiadać te słowa na głos, bo jeśli to zrobi, to stanie się to jeszcze bardziej realne niż jest.
- Nie jestem już w ciąży, nie ma ich... Nie ma naszych fasolek. Nie ma też...Angelo i mnie. To koniec Rosalia, to jest koniec i to moja wina, wszystko moja wina, ja nie chciałam... Przepraszam. Ja... ja chyba nie jestem w stanie o tym rozmawiać, nie chcę... Nie mogę, nie mam na to siły, to za bardzo boli. - zacisnęła powieki, spod których znów zaczęły się sączyć łzy. Jak tak dalej pójdzie to się odwodni przez to płakanie.
rozbrykany dingo
Gabi
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Słysząc pierwszą odpowiedź, Włoszka wyczuła już, że coś jest nie tak. Bardziej, niż mogła przypuszczać. Miała kilka teorii w związku z tym co się stało, ale bardzo nie chciała ich potwierdzać. Jej radość związana z nawiązaniem połączenia z Australijką minęła szybko.
- Nie słońce, nic nie wiemy... - Chciała dodać, że odchodzą od zmysłów, że Marcello kipi jak wulkan, ale nie chciała jej ponaglać i wywierać zbędnej presji. Przez głowę przeszło jej, że podniósł na nią rękę. Czekała, cierpliwie siedziała w ciszy czekając, aż nastolatka cokolwiek jej wyjaśni, ale słów,które padły nie chciała słyszeć, nie dopuszczała ich nawet w najgorszym założeniu. Gabrielle nie mogła tego słyszeć, ale z oczu Rosali popłynęły łzy. Usłyszała zaś jej bezdech, a później lekko głośniejszy wdech, próbowała się opanować, chciała być spokojna.
- Rozumiem, Boże, bardzo mi przykro kochanie. Mogę ci jakoś pomóc? Masz kogoś, kto się tobą opiekuje? Angelo... on cię nie skrzywdził, prawda? Proszę, to muszę wiedzieć. Nic więcej. - Bardzo się o nią martwiła, już od pierwszego dnia, gdy ją poznała bała się, że ta młoda dziewczyna będzie bardzo cierpieć przez Angelo.
- Posłuchaj słoneczko, mi możesz powiedzieć wszystko, ochronię cię. - Zapewniła o tym samym, co za każdym razem, gdy nastolatka miała jakiś problem z bratem Marcello. Niestety znała jego mroczne sekrety i tendencję do niekontrolowanych wybuchów agresji. Bała się, że Angelo mógł jej wmówić, że to jej wina i czuła się w obowiązku jej pomóc, ochronić ją. Bardzo chciała do niej polecieć, ale niestety nie miała takiej możliwości.

Gabrielle Glass
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
TW - myśli o śmierci.

Nastolatka była pewna, że Angelo momentalnie po powrocie do domu obdzwoni wszystkich, powie im, że Gabi zabiła jego dzieci, że nie może na nią patrzeć, że jej nienawidzi całym swoim sercem, tak jak wcześniej ją kochał, tak teraz taką siłą chce ją unicestwić. To jej mówiło jego spojrzenie, w tym utwierdziły ją jego słowa, dlatego tak bardzo się zdziwiła, że Rosalia nic nie wie, że nikt niczego nie wie. Przecież pierwsze co się robi w takich sytuacjach to szuka się wsparcia u bliskich.
Wniosek nasunął się jeden: znów zamknął się na innych, znów chciał radzić sobie sam, znowu odgrodził się stalowym murem od całego świata, tym, przez który Gabi udało się przebić, topiąc go niemal doszczętnie.
- Jestem teraz u taty i jego nowej żony i nowego dziecka, dziękuję.- powiedziała siląc się maksymalnie na spokój, próbując opanować łzy i napływ kolejnego ataku histerii. Nie mogła się znów rozsypać, nie mogła zacząć wyć, krzyczeć i znów czuć tego rozdzierającego serce bólu.
- Nic mi nie zrobił, a szkoda... Zasłużyłam sobie na krzywdę, powinnam cierpieć, albo umrzeć razem z tymi dziećmi. Wolałabym, żeby na mnie nakrzyczał, uderzył, cokolwiek... ale ten jego spokój i chłód, to było jeszcze gorsze.- dodała po chwili. Słyszała w głosie Rosalii, że naprawdę jest jej przykro, słyszała w nim też autentyczną chęć wsparcia i pomocy, ale na odległość ciężko jest zrobić cokolwiek. Nawet gdyby mogła do niej przylecieć to Gabi nie miałaby śmiałości o to prosić. Za żadne skarby świata nie chciała nikogo narażać na nieprzyjemności.
-To, że nie jesteśmy już razem.... To moja wina, tylko moja i niczyja więcej. Dałam mu szczęście i je odebrałam, tak brutalnie i niespodziewanie... Nie chciałam ich stracić. Ja wiem, że na początku mówiłam, że ich nie chcę, że się nie nadaję na matkę, bałam się, myślałam nawet o aborcji w tym przerażeniu. Ale kiedy usłyszałam ich bijące serduszka... Wszystko się zmieniło, zaczęłam się cieszyć, kupiłam już masę ubranek. Wszystkie niebieskie, białe, beżowe, bo to byli chłopcy Rosalie, urodziłabym Angelo synów. - nie miała siły dłużej trzymać telefonu przy uchu, spadł on miękko na poduszkę więc przekręciła się na bok, żeby móc słyszeć kobietę wyraźnie.
- W stu procentach zasłużyłam sobie na to, że mnie zostawił. Też nie chciałabym być z kimś, kto nie jest w stanie dać mi tego, o czym od tak dawna marzyłam, z kimś, kto te marzenia zrujnował. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że... ja go nadal kocham, tak strasznie mocno kocham, że czuję się jak w małym, ciasnym pomieszczeniu, z którego powoli ktoś wysysa powietrze. Znasz jakieś sposoby na szybką i bezbolesną śmierć? Musisz znać, jesteś lekarzem, pomóż mi przestać czuć cokolwiek...- zaczęła pleść bzdury w tych emocjach, jasne że nigdy nie targnie się na własne życie, ale te myśli były silniejsze od niej.
rozbrykany dingo
Gabi
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Trochę jej ulżyło, gdy usłyszała, że Gabrielle jest u rodziny, że ktoś się nią zajmuje, że nie została sama. Bała się o jej bezpieczeństwo, że może chcieć sobie coś zrobić. Wiedziała, jak silna może być miłość kobiety do mężczyzny, znała to aż za dobrze i sama wiedziała, do czego nie raz była zdolna się posunąć, gdy chodziło o te uczucia. Gabrielle była taka młoda, odczuwała dramaty życiowe jeszcze mocniej niż dorosła, opanowana osoba, Rosalia wiedziała, jak mogło być jej ciężko. Chciała przytulić nastolatkę i być przy niej każdego dnia, ale wątpiła, by ta była w stanie pokonać pół świata, by się tu znaleźć.
- Nie możesz tak mówić Gabrielle, ani obwiniać za jego reakcję. - Czuła, że sprał jej głowę. Bracia Denaro słynęli z niezwykłych technik manipulacyjnych i nawet ona sama dawała się im czasem nabrać. Co ta mała, bezbronna dziewczyna mogła? Rosalia miała ochotę spotkać się z Angelo i uciąć mu jaja.
Ciężko było jej tego wszystkiego słuchać, ale słuchała w ciszy, rozumiejąc już czemu Angelo mógł być taki zły. To mieli być synowie, kolejne pokolenie ich rodu.
- O nie... - Szepnęła cicho i jednym chlustem dopiła całą zawartość kieliszka. Słuchała dziewczyny dalej i aż wstała, słychać było w tle upadający hoker.
- Nie mów tak, słyszysz? To nie jest żadne rozwiązanie, słoneczko. Nie możesz brać na siebie takiej odpowiedzialności, chociaż doskonale wiem, jak bardzo cierpisz... - Wiedziała lepiej, niż mogła się tego spodziewać. Rosalia poroniła łącznie trójkę dzieci, a teraz już nie mogła nawet zajść w ciążę. Musiała wziąć wdech. - ... na pewno nie zrobiłaś tego specjalnie. To były też twoje dzieci, nie tylko jego. Angelo powinien cię wspierać, nieważne, co się stało, a nie prać ci głowę... nie wiem, co ci powiedział, słońce, ale pamiętaj, że ten mężczyzna ma ogromne problemy z wyczuciem i jego słowa w tak ogromnym smutku i żalu nie są wiarygodne. Słyszysz? Jesteś cudownym promykiem, który wprowadził do naszej rodziny dobro i ciepło, masz ludzi, którzy cię bardzo kochają i jestem pewna, że on też cię kocha, tak bardzo, jak ty jego. Stała się ogromna tragedia, obydwoje cierpicie, powinniście być przy sobie. Z Angelo nie ma kontaktu, on się odciął od wszystkich, nie tylko od ciebie. Obydwojgu wam na pewno bardzo ciężko, bo to niewyobrażalny ból, którego nikt nie powinien w sobie nosić. Ale to minie, zaufaj mi, minie. Jesteś wspaniałą dziewczyną, kocham cię jak własną córkę, wiesz? Byłabym dumna, gdybyś nią była. Jesteś silna i z tym też sobie poradzisz, pamiętaj, że... - Nagle głos Rosali urwał się, a w słuchawce słychać było ciszę. Szybko została ona zastąpiona męskim głosem, którego irytację słychać było od pierwszej sylaby.
- Gabrielle, czy wy jesteście poważni? - Nastolatka pierwszy raz mogła usłyszeć uniesiony głos Marcello. - Gdzie jest Angelo? Co się dzieję? Reprezentujesz go i zamiast plotkować z moją żoną, powinnaś najpierw skontaktować się ze mną. Natychmiast mi to wytłumacz. Telefon mojego brata dalej jest niesprawny, to nieodpowiedzialne! - Jego silny, Włoski akcent kładł nacisk w zupełnie inne miejsca niż w angielskim. Gdzieś w tle słychać było dźwięk uruchamiającego się śmigłowca. Marcello w swoim własnym amoku miał w głowie już jedno: Ta dziewczyna i ciąża zawróciły w głowie Angelo, który na pewno chciał odejść z Cosy, zrezygnować z funkcji i rozpocząć normalne życie. Tak to wszystko wyglądało z jego perspektywy, gdy analizował wiadomość od Angelo i nagłe zniknięcie zarówno jego brata, jak i jego ciężarnej wybranki.

Gabrielle Glass
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Zdecydowanie potrzebowałaby takiego przytulenia, zwykłego, silnego uścisku, nie musiała mówić, nie musiała słuchać, mogła być tylko przytulona, gładzona po plecach i sobie płakać, dopóki nie wyrzuci z siebie wszystkiego, a miała co wyrzucać i co trawić, żeby w końcu nauczyć się żyć z tym bólem, którego nigdy już się nie pozbędzie, choćby najlepszy psycholog zajął się pomocą w dojściu do starej wersji niej samej. Teraz rodziła się Gabi 2.0, to było ekspresowe dojrzewanie, ekspresowa metamorfoza, kto wie, czy na lepsze, czy na gorsze. Wokół niej też zaczął rosnąć mur obronny, żeby już nigdy więcej w ten sposób nie cierpieć.
- A z kim mam ją podzielić? To moje ciało, to ono zawiodło, to ono nie dało rady.- weszła jej na chwilkę w słowo, ale mimo iż chciała coś jeszcze dodać to ugryzła się w język, nie chcąc być niekulturalną.
Troszkę jej ulżyło, gdy wypowiedziała wszystkie swoje słowa na głos, że podzieliła się z kimś tym, co siedziało jej w głowie i kiedy usłyszała własne słowa, zrozumiała jak absurdalnie brzmią i że wcale nie chce kończyć swojego życia. Mimo iż maleństw nie było to ona cały czas żyła, miała szansę na spełnienie swoich marzeń, zobaczenie świata, poznawanie smaków różnych kultur. Im życia już nic nie wróci, to się nie zmieni, a ona przecież mogła dalej coś ze sobą zrobić. Słyszała jak coś upada, lekko drgnęła niespokojnie, ale nie wchodziła w słowo tej mądrej kobiecie. Ona zawsze wiedziała, co i w jakim momencie powiedzieć, to było niesamowite. Może i jej kiedyś uda się osiągnąć taką dojrzałość i mądrość, choć wcale się na to nie zanosiło.
Wszystko, co mówiła miało sens, naprawdę go miało, ale nie uważała, aby słowa Angelo nie były przemyślane w żaden sposób. Dla niej ten chłód, ten pusty, nieprzenikniony wzrok był jasnym sygnałem, że wszystko sobie przemyślał, nie podszedł do sprawy ze złością, żalem, smutkiem tylko wszystko przekalkulował na chłodno i wiedział, że skoro tym razem się nie udało to już nigdy może się nie udać i on takiej kobiety nie chce.
Rosalia tak pięknie mówiła... Pierwszy raz od kilku dni w jej wnętrzu rozlało się trochę ciepła, jakby to stare "ja" jednak gdzieś tam w środku jeszcze istniało i próbowało obudzić się do życia. W życiu nie usłyszała czegoś tak pięknego i miłego, tak poruszającego... Takich słów jej rodzona matka nigdy nie użyła w jej kierunku, a teoretycznie obca kobieta wykazała się dużo większymi uczuciami względem blondynki. Już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, żeby podziękować, docenić to jakie duże wsparcie jej dała, ale Rosalia urwała w pół zdania, w słuchawce nastała cisza.
- Rosalia? Halo... Rosalia, jesteś tam?- zapytała lekko drżącym głosem, ale kobiety już nie było słychać. Za dwie sekundy w słuchawce rozległ się poddenerwowany, dość ostry głos mężczyzny. Gabi aż zmroziło, przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Chwyciła telefon w rękę, mało jej nie wypadł jakby był mydłem wyciągniętym spod wody. Nastolatka usiadła gwałtownie, aż jej się w głowie zakręciło od tak szybkiej zmiany pozycji. Nie powinna tego robić, ale to było instynktowne działanie, dosłownie jakby stawała na baczność. Lubiła Marcello, ale budził w niej respekt i jakoś tak krępowała się zawsze jego towarzystwem.
Gabi była w szoku, słysząc jego głos, oczy wychodziły jej z orbit, adrenalina skoczyła, serce zaczęło łomotać jak oszalałe, w ustach zaschło.
- Marcello?- zapytała głupio. No któż by inny, przecież wszędzie poznałaby jego głos. Przełknęła ślinę, nie chciała mówić tego wszystkiego jeszcze raz, to było dla niej zbyt wiele, ale przecież musiała, skoro Angelo się nie popisał, to ona musiała uświadomić Włocha, że już raczej nikogo nie reprezentuje.
- Nie wiem gdzie jest, mam tylko nadzieję, że nic mu nie jest. Powiem to dziś drugi raz, co wcale nie sprawia, że łatwiej jest wydusić z siebie te słowa. Nie reprezentuję Angelo i powiedzmy sobie szczerze, że słaba ze mnie kandydatka do reprezentowania kogokolwiek, ale to nie ważne.- wzięła głęboki oddech, chciała brzmieć spokojnie, chciała ująć wszystko z szacunkiem i rzeczowo, ale to było bardzo trudne. Chyba tylko ten nagły skok adrenaliny pozwolił jej się znów nie rozkleić.
- Straciłam ciążę Marcello, nie będzie porodu na Sycylii, ani chrztu, ani nie wychowamy naszych synów zgodnie z waszymi tradycjami, bo ich już zwyczajnie nie ma, nie żyją i to moja wina. Angelo... on mnie zostawił. Wiem i rozumiem dlaczego. Nie złość się na niego, on cierpi, ale się do tego nie przyzna. Rosalia próbowała mnie podnieść na duchu, proszę cię nie każ mi powtarzać tego trzeci raz, ani czwarty, piąty, dziesiąty... Nie chcę tego mówić każdemu z osobna, nie dam rady, nie mam na to siły, wierz lub nie, ale ja też cierpię i chyba już w tym momencie brakuje mi łez do wylewania.- oparła głowę o zagłówek łóżka i spojrzała w sufit, jakby chciała policzyć na nim drobinki kurzu.
- Przepraszam, że was wszystkich zawiodłam... - dodała jeszcze do swojego wywodu, nie do końca będąc pewną czy Marcello to słyszy, ale to chyba bardziej powiedziała do siebie niż do niego.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Westchnął na dźwięk swojego imienia, słysząc w głosie nastolatki strach, jakby była winna. Mogła się go bać, jeśli dla niej Angelo uciekał przed własną Rodziną i obowiązkami. Nie chciał myśleć, że obydwoje mogli być aż tak nieodpowiedzialni, a on będzie musiał ich jakoś ukarać. Bardzo tego nie chciał, ale nie podobała mu się ta sprawa.
Nie odpowiedział na pytanie partnerki brata, a poczekał, nieco już zniecierpliwiony, aż ona odpowie na kego pytania. Zdziwiła go jednak jej odpowiedź.
- O czym ty mówisz? Możesz jaśniej? Nie mam całego dnia. - Już kompletnie niczego nie rozumiał, słychać było jego zniecierpliwienie. Jak to nie byli razem? Od razu do głowy przyszło mu, że się rozstali, a Angelo zaczął dramatyzować, jak i poprzednim razem. To też bardzo mu się nie podobało i już wtedy wyraził swoją dezaprobatę jego zachowaniem. Średni z Denaro obiecał, że to się nigdy nie powtórzy, czyżby go znowu zawiódł?
Nagle go zmroziło, gdy usłyszał, że dziewczyna nie jest już w ciąży, a później, że mieli mieć synów... Natychmiast przypomniał sobie Rosalię, z którą przeszli przez to samo kilka lat temu. Jego wściekłość odeszła, a w zamian nadeszło zrozumienie i współczucie.
- Rozumiem. - Rozbrzmiał po chwili w słuchawce głos przywódcy Nostry, dużo spokojniejszy i łagodniejszy niż przed chwilą. - Przyjmij moje wyrazy współczucia w takim układzie. Chciałbym, żebyś wiedziała, że nadal dla ciebie jesteśmy, gdybyś kiedykolwiek potrzebowała naszej pomocy. Czy Angelo zapewnił ci byt? - W tej Rodzinie wszyscy byli honorowi i Gabrielle Glass należał się szacunek, za jej miłość do jednego z nich i poświęcenie. Marcello miał do tego bardzo jasne podejście. Nie ważne, w jaki sposób straciła te dzieci, nie uważał jej za osobę, która mogła zrobić to specjalnie. W jego oczach Gabrielle była bardzo dobrą i niewinną młodą dziewczyną, o wielkim sercu i odwadze, skoro zdecydowała się trwać przy jego bracie.
Marcello jednak nie dostał odpowiedzi, bo w momencie, w którym Gabrielle zaczynała swoją wypowiedź, zerwało połączenie. Angelo nie sprawdził, że Gabrielle prowadzi właśnie jakąś rozmowę. Po prostu, całkowicie tego nieświadomy, w jakim momencie to zrobił, odciął jej dostęp do aplikacji Nostry. To się nazywa wyczucie czasu, panie Angelo Denaro.
Gabrielle mogła usłyszeć w swojej słuchawce już tylko ciszę, a aplikacja po otwarciu pokazywała jedynie czarny ekran. Nieważne ilekroć chciałaby ją zresetować.
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Oni to rozumieli, ona kompletnie nie, nie była w stanie pojąć, dlaczego ich to spotkało po tym co już razem przeszli, co przeszli osobno w swoich popapranych życiach przecież powinni być w końcu szczęśliwi. Powinno było się udać, powinna urodzić te dzieci w wielkich bólach, potem zmieniać te cholerne pieluchy, wycierać nosy i słuchać wiecznego: mamo to, mamo tamto. Mamo, mamo, mamo... A on mnie bije, a on mi zjadł kaszkę, zabrał samochodzik, włożył palec do ucha...
To było niesprawiedliwe, przecież nie można całe życie, tylko przechodzić przez ból, nie można wiecznie czegoś tracić, każdy ma swoje granice i w końcu pęka. To właśnie był jej moment, w którym czara goryczy się przepełniła i tak jak do tej pory myślała wiecznie pozytywnie, tak teraz to się skończyło. Świat nie był już dobrym i pięknym miejscem, które chciałaby oglądać i cieszyć się jego dobrodziejstwami.
Gabi nie bała się Marcello, była jedynie przestraszony tym, że był taki zły i ją ponaglał, ale chyba nawet nie miała siły się nad tym dłużej zastanawiać. Mężczyzna złagodniał, słyszała to w tonie jego głosu, ale nie była w stanie mu odpowiedzieć choćby głupiego dziękuję. Jednakże pytanie o to, czy Angelo zapewnił jej byt trochę ją zbiło z pantałyku, nie zrozumiała go kompletnie.
- Ja... Niczego nie chcę.- powiedziała spokojnie, ale nagle zrobiło się jakoś tak cicho, nie słyszała już odgłosu pochodzącego, zapewne z helikoptera, nie słyszała oddechu mężczyzny, nie słyszała jego słów, nie była nawet pewna czy on usłyszał to co mu powiedziała.
- Halo? Marcello? Halo... jesteś tam?- odsunęła telefon od ucha, zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc, dlaczego ekran jest całkowicie czarny. Bateria w telefonie wskazywała na 60% naładowania =, więc nie mógł się wyłączyć, zaczęła coś klikać po ekranie, ale aplikacja nie reagowała. Wyłączyła ją, włączyła jeszcze raz i kolejny, zresetowała telefon, wpadając w lekką panikę, nic nie pomagało. Przecież Marcello uzna, że ona się sama rozłączyła, obrazi się na nią śmiertelnie, a ona przecież nie chciała go w żaden sposób urazić, zrobiła to jeden, jedyny raz nieświadomie i nigdy więcej nie chciała tego robić nawet przypadkiem. Nic nie rozumiała przez dłuższą chwilę, dlaczego aplikacja przestała działać? Rozwiązanie było tylko jedno: odciął ją, on ją dodał do tej apki i on ją wyrzucił, nie chcąc mieć z nią już nic do czynienia, nie chcąc by kontaktowała się z członkami jego rodziny, którą pokochała jak swoją własną. Kolejny cios w poranione serce, nóż wbił się w nie boleśnie i przekręcił, powodując rozdzierający ból. To naprawdę był koniec, wymazywał ją ze swojego życia kawałek po kawałku. Pewnie za dzień lub dwa pod apartamentem ojca stanie ciężarówka z jej rzeczami, które będą popakowane w pudła i zostaną przyniesione do mieszkania przez firmę przeprowadzkową. Gapiła się na ekran telefonu, na którym było ich wspólne zdjęcie z Sycylii, znad morza. Angelo obejmował ją od tyłu, uśmiechał się, ona zadzierała głowę lekko do tyłu i w bok, by na niego patrzeć i też się uśmiechała. Z tyłu za nimi rozciągał się piękny widok i zjawiskowy zachód słońca. W tym momencie blondynka czuła się tak, jakby już nigdy w życiu nie miałaby być szczęśliwa. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza i skapnęła na ekran telefonu, który w tym momencie zgasł, samoistnie się blokując. Nie była w stanie się ruszyć, gapiła się pustym wzrokiem w przestrzeń, pogrążona w swoim żalu, w samotności.

koniec
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ