stolarz — plane wood carpenter
36 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
gburkowaty stolarz, którego żona uciekła wraz z córką jednego dnia, zostawiając go bez jakichkolwiek wyjaśnień
003.

Po tym, jak poprzedniego dnia musiał odwołać pojawienie się u Fawn, odczuwał lekką potrzebę zrehabilitowania się. Piątkowy wieczór okazał się dl Waldo odrobinę zbyt ciężki. Po tym, jak w jednej, przypadkowo mijającej go dziewczynce — gdy już był po dwóch piwach wypitych w barze — naiwnie zobaczył Tate, zapomniał o danym kobiecie słowie. Wysłał jej SMSa z przeprosinami i zapewnieniem, że nadrobi wszystko kolejnego dnia, dopiero gdy literki na ekranie odrobinę mu się zamazywały, a palce nieporadnie prześlizgiwały po słowach.
Zgodnie z obietnicą zjawił się więc bladym świtem, korzystając z kluczy, które podrzuciła mu poprzednim razem. Kac, objawiający się bólem głowy i lekkim zamroczeniem, doskwierał mu nieznacznie, ale próbował zagłuszyć go trzema kubkami mocnej kawy, którą kupił w drodze na miejsce. Kiedy Fawn dołączyła, poprosił grzecznie, by zaopatrzyła go w odpowiednią dawkę, zrzucając to mrukliwie na niespokojną noc — nie wspominając rzecz jasna o alkoholu, po który odrobinę zbyt śmiało sięgał poprzedniego wieczora.
Był mniej więcej w połowie prac — nie tyle dzisiejszego dnia, ile całościowo. Wykonał kilka napraw rozwalonych krzesełek i stworzył dwa od podstaw. Czuł już lekkie zmęczenie, ale walczył z nim dośc uparcie. Odnosił sukces kilka długich godzin, dopóki jego zamroczenie nie przełożyło się na drobny wypadek, który przypłacił raną, z której nagle zaczęła lać się krew.
— Kurwa — mruknął, wypuszczając z rąk małą piłę, której używał, dopóki ręka nie przesunęła mu się nieznacznie. Krwi lało się więcej, niż powinno, jeśli wziąć pod uwagę niewielki ból, który odczuwał. Odsunął rękę, nie chcąc zapaskudzić nią efektu swojej wielogodzinnej pracy. — Fawn? — zawołał niepewnie. Przez cały dzień był na tyle pochłonięty obowiązkami, że nie potrafił do końca wskazać, czy pozostawała nadal w budynku, czy może wręcz przeciwnie — w międzyczasie zdążyła gdzieś wyjść. Potrzebował jednak drobnej pomocy, nie chcąc zabrudzić wszystkiego krwią. Nie posiadał też żądnego plastra, czy bandażu, którym mógł to zabezpieczyć, by wrócić do pracy niedługo.
— Potrzebuję plastra — wyjaśnił, gdy kobieta wychyliła się zza drzwi. Jego słowa nie oddawały tak do końca prawdy, bo nie było się co łudzić, że jedna mała naklejka zdoła zapanować nad raną, którą przypadkiem zrobił. Mierzącą przynajmniej kilkanaście kilometrów. Na szczęście dość płytką — wbrew temu, co mogło się wydawać na widok potężnego krwawienia.

właścicielka — once upon a tart
30 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
and I should just tell you to leave 'cause I know exactly where it leads, but I watch us go 'round and 'round each time
002.

Nie ma co kłamać, średnio jej się to spodobało, ale to nie tak że miała jakieś bardzo bujne życie towarzyskie i popsuł jej nagle wszystko tym odwołaniem, bo zupełnie nie. Po prostu lubiła mieć wszystko rozplanowane zajmując większość swoich dni. Tak została z wolnym wieczorem i zupełnie nie miała pojęcia co z nim zrobić. Skończyło się na oglądaniu filmów do później nocy, mimo że miał być jeden, jednak tak to się kończyło w jej przypadku zwykle, kiedy oglądała coś co miało kolejne części.
Wstała więc później niż planowała, ale na szczęście dała Waldo klucze, więc wcale nie musiała się śpieszyć. Kiedy pojawiła się w kawiarni słyszała, że już pracuje, także zrobiła im tylko po kawie i zaszyła się przy jednym stolików. Chętniej pogadałaby o tym co u niego, dowiedziała się trochę więcej o przyjacielu brata, jednak przez świadomość, że on nie jest taki chętny nie miała odwagi w ogóle drążyć tematu jego niespokojnej nocy.
Słyszała wiele mniej i bardziej znośnych dźwięków dochodzących z miejsca jego pracy, więc już za bardzo się na tym nie skupiała. Po prostu zajmowała się swoją robotą, którą na początku było siedzenie w papierkach, jednak po jakimś czasie stwierdziła, że ma dość i wzięła się za pieczenie ciasta. Nawet jak miała je zjeść potem sama to trudno. Wrzucała do miski kolejne składniki, kiedy ja zawołał. Nie brzmiał, jednak na spanikowanego, więc nie śpieszyła się jakoś bardzo. Wycierając ręce w fartuszek, który na sobie miała ruszyła w kierunku pomieszczenia, w którym on się znajdował i pierwsze co zobaczyła to krew. Dość sporo krwi - O cholera - mruknęła. Wyglądało to jakby potrzebował więcej niż plastra zdecydowanie. Z jednej z szafek wyjęła szybko czystą ścierkę, która szybko do jego dłoni przyłożyła uciskając ranę - Co zrobiłeś? - zapytała. Ona dla odmiany była lekko spanikowana, bo patrząc na ilość krwi to w jej głowie od razu pojawił się scenariusz, że sobie palca odciął albo rękę na pół przeciął. Same straszne opcje.
- Usiądź, a ja przyniosę apteczkę - zarządziła, bo jakby tu zemdlał nagle to mógłby sobie jeszcze większą krzywdę zrobić i wtedy totalnie nie wiedziałaby co robić. Teraz jakoś sobie poradzi może jeszcze. Jak go posadziła na fotelu i przekazała uciskanie rany to tak zrobiła właśnie. Do tej pory uważała, że takie rzeczy się nigdy nie przydają, więc bez sensu wydawać więcej na taką lepiej wyposażoną, ale teraz chyba zmieni zdanie - Mogłeś powiedzieć, że już nie chcesz pracować dzisiaj po prostu - zażartował sobie kucając obok niego, co może nie było do końca odpowiednie, ale mocno się zestresowała i zdarzało jej się wtedy mówić dokładnie takie rzeczy.
stolarz — plane wood carpenter
36 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
gburkowaty stolarz, którego żona uciekła wraz z córką jednego dnia, zostawiając go bez jakichkolwiek wyjaśnień
Chociaż świadomość ta nie wydawała się do końca wygodna, Waldo pozostawał świadomy, że dziewczyna mogła wiedzieć o nim więcej, niż te kilka podstawowych informacji, którymi dzielił się samodzielnie. Plotki, które krążyły po sąsiadach, nie stawiały go w dobrym świetle przecież, więc domyślał się, że jej brat mógł odrobinę zrównoważyć nieco jego ocenę kilkoma głębszymi wyjaśnieniami, które lepiej obrazowały to, czemu Waldo wyglądał tak, jakby coś w powietrzu paskudnie śmierdziało.
Ostatnie więc czego chciał, to roztrząsać z klientką powód niepojawienia się. Nie pracował na etacie, więc uważał, że mógł pozwolić sobie na jednorazową sytuację tego typu — tym bardziej skoro rzetelnie kolejnego dnia zjawił się na miejscu, chcąc nadrobić powstałe zaległości. Niezbyt to było profesjonalne może, ale całkiem wybaczalne. Przynajmniej w opinii Waldo. Podobnie jak, w jego ocenie, rana nie wydawała się na tyle duża, by jakkolwiek panikować. Potrzebował chwili na zaklejenie go czymś, by nie kapała na meble, ale nie sądził, by lada chwila miał rękę stracić.
— Przeciąłem się, ale to tylko tak wygląda. Kiepskie miejsce — wyjaśnił. Bólu prawie nie odczuwał, a przynajmniej nie tyle, by wydawało się to jakkolwiek adekwatne do ilości sączącej się krwi. — Potrzebuję to tylko czymś zatamować i będzie okej — zapewnił. W aktualnej sytuacji nie mógł pracować, ale jeśli tylko da mu plasterek (lub pięć) to wróci do wykonywania swoich obowiązków dalej. Nie sądził, by pokrzyżowało to jego plany jakkolwiek, bo niebo za dużo miał jeszcze wykonać, zanim będzie mógł z czystym sumieniem wrócić do swojego mieszkania, by nad szklanką z drinkiem, wygodnie odpocząć.
— Wystarczą plastry — zapewnił ja uparcie. Przejął jednak uciskanie rany, widząc, że szmatka w znacznej mierze zdążyła już przesiąknąć krwią. Westchnął podirytowany, świadomy, że jednak mu to zaczęło poważnie plany psuć. Musiał poczekać, aż przestanie krwawić aż tak, by móc z pełną swobodą korzystać z ręki, która — nie ma się co oszukiwać — w przypadku stolarza była całkiem niezbędna do wykonywania pracy. — No właśnie chciałbym jednak jeszcze popracować — wyjaśnił, ignorując najwidoczniej, że po prostu żartowała. Był odrobinę do tyłu z pracą, więc taka przerwa mocno kolidowała z założonymi terminami. Westchnął wyraźnie sfrustrowany, gdy kucnęła tuż przed nim, czując się odrobinę żałośnie w tej chwili.

właścicielka — once upon a tart
30 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
and I should just tell you to leave 'cause I know exactly where it leads, but I watch us go 'round and 'round each time
Najważniejsze, że Fawn wiedziała, że to nie ona śmierdzi, bo pewnie pachniała jak domowe ciasteczka. Ale dokładnie tak było. Co prawda nie wiedziała nic konkretnego, bo wcale nie chciała. Ona by nie chciała, żeby jej przyjaciel swoim bliskim opowiadał szczegóły jej życia, dlatego nie zadawała wcale pytań. Wiedziała, że jego żona odeszła zabierając córkę, że Waldo było ciężko i próbował je znaleźć. Zapewne wiele więcej się w tej historii kryło, ale jej wystarczyło to żeby ten wyraz twarzy usprawiedliwić, bo musiało to być cholernie ciężkie.
Fawn miała podobną opinię, w zasadzie to mógł nawet więcej dni nie przychodzić o ile potem wszystko nadrobił. Nie zamierzała się w jego wprawy wtrącać. Miło byłoby co prawda pogadać, lepiej się poznać czy coś, ale nie zamierzała naciskać.
- Wygląda dość poważnie - stwierdziła, chociaż nie była ani specjalistą, ani za bardzo się temu przecięciu nie miała okazji przyjrzeć, bo skupiła się raczej na tym, żeby to krwawienie zmniejszyć. W serialach to zawsze priorytet, a na jego nieszczęście to właśnie na wiedzy z nich bazowała - Nie boli? - zapytała. Wyglądało jakby bolało cholernie, więc jego opanowanie i chęć szybkiego powrotu do pracy ją trochę zaskoczyła. To chyba nic nowego, bo Waldo ją jednak często zaskakiwał podczas ich krótkiej współpracy. Nie ma co ukrywać, że miała o nim jakąś opinię wyrobioną, która w dużej mierze pasowała, a potem zdarzały się takie moment, gdzie nie pasowała zupełnie. Niemniej nie zamierzała dać mu pracować więcej dzisiaj. Teraz ona może go zaskoczy swoją stanowczością.
Nie skomentowała nawet jego słów, bo wydawało jej się to bez sensu. Oczywiście, że nie wystarczą. Mimo jego protestów zamierzała się nim zając najlepiej jak potrafiła, a potrafiła lepiej niż nakleić mu plastry, chociaż mu to zabandażuje solidnie. To zdecydowanie mu prace utrudni, jednak nawet taki laik jak ona wiedział, że jeśli zaraz znowu zacznie tą rękę intensywnie pracować to rana się znowu otworzy, znowu będzie leciała krew, a wtedy na pewno czekają go szwy, co jeszcze bardziej popsuje mu plany - Dzisiaj raczej nie ma na to szans - stwierdziła jak trochę tą szmatkę, która już się cała czerwona zrobiła, uniosła - Na pewno nie, idziesz do domu odpoczywać - powiedziała bardzo stanowczo jak na nią, ale tak potrafiła też - Przykro mi - powiedziała, bo udało jej się tą frustracje wyłapać, mimo że on ciągle wyglądał jakby mu coś nie pasowało. Zaczęła szukać w apteczce potrzebnych jej rzeczy - Może zaszczypać - uprzedziła zanim zaczęła mu okolice tej rany przecierać gazikiem z płynem do dezynfekcji - Zrobiłeś sobie kiedyś coś takiego czy to pierwszy raz? - zapytała, żeby go zagadać trochę.
stolarz — plane wood carpenter
36 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
gburkowaty stolarz, którego żona uciekła wraz z córką jednego dnia, zostawiając go bez jakichkolwiek wyjaśnień
Istniało spore prawdopodobieństwo, że jej brat wiedział niewiele ponad to, co sama Fawn zdążyła usłyszeć. Pijanemy Waldo może i język się odrobinę rozwiązywał, ale nie na tyle, by rozgrzebywać ten burdel jakoś chętniej — bez względu na towarzystwo. Nie wypierał tej części historii, a rzadsze myślenie o niej wcale nie wpływało na jego uczucia. Robił to z jednego, zdecydowanie bardziej prozaicznego powodu: Rawlings nie był przyzwyczajony do szczerych i pełnych żalu rozmów, bo nikt nigdy nie nauczył go, jak rozmawiać o uczuciach. Nie wyniósł tego z domu i nie odkrył z Lorien. Prawdopodobnie, gdyby sama posiadała tę umiejętność wystarczająco mocno rozwiniętą, dostałby więcej, niż podpisane papiery rozwodowe, leżące na stole.
— Bo krwawi jak cholera — zauważył. Potęgowało to wrażenie, że lada chwila odpadnie mu ręka. Nie sądził jednak, by zostało po tym coś więcej, niż brzydka blizna, którą z pewnością nie miał w planach się przejmować. — Trochę, ale tak ledwo — wyjaśnił. Gdyby było inaczej, przyznałby się. Nie upierał się przy zgrywaniu twardziela, nie szukając sposobu na zaimponowanie Fawn. Potrzebował jedynie, by po zaklejeniu mu rany oferowanym plastrem, nie czuła się w obowiązku kontrolować, czy przypadkiem nie kłamał i lada chwila nie straci ręki, gdy tylko odwróci wzrok. Oboje prawdopodobnie pozostawali zgodni co do tego, że musiał w miarę sprawnie uwinąć się z pracą, która dość mocno blokowała możliwość otwarcia kawiarni przez dziewczynę.
Jego brwi powędrowały lekko ku górze w reakcji na stanowczość, której się nie spodziewał. Lekkie zażenowanie wymieszało się ze wstydem, na myśl o jej potrzebie niańczenia go. Samo to sprawiło, że miał ochotę cofnąć rękę, pozbawiając ją możliwości bawienia się w pielęgniarkę. Jedynie jakaś ostatnia, szara komórka wpłynęła na jego zachowanie, podpowiadając, że byłoby to wysoce nieuprzejme. A mimo swojej gburkowatej natury, Waldo nie szukał sposobu na to, by być wrzodem na tyłku — szczególnie w stosunku do klientek, których dobra opinia mogła przysporzyć mu dodatkowych zleceń. — Nadajesz tej scenie absurdalnej powagi, a to ledwo draśnięcie — przypomniał jej, obstawiając przy swoim. Mocno to komplikowało to nie tylko jego początkowe założenia, ale i dodatkowe zobowiązania. — Oczywiście, jestem stolarzem. To tak, jakbym zapytał, czy kiedykolwiek się oparzyłaś piekarnikiem — wyjaśnił, nie mając najmniejszych wątpliwości, że zdarzyło jej się nie raz i nie dwa ucierpieć, podczas wyciągania gorącej blaszki.
właścicielka — once upon a tart
30 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
and I should just tell you to leave 'cause I know exactly where it leads, but I watch us go 'round and 'round each time
Niewielu ludzi potrafiło niestety. Fawn też w tym wcale super nie była, ona wolała sobie wszystko sama w głowie przerobić a z ludźmi podzielić się wnioskami, nie samymi uczuciami. U niej natomiast wiązało się to z ryzykiem tego, że mogła zostać zraniona. Wizja tego, że ona sie otworzy i da od siebie wszystko co ma, a druga strona nie przerażała ją mocno, dlatego zdecydowanie lepiej było tego nie robić. Tylko dać papiery rozwodowe i wyjechać, żeby zacząć nowe życie. Więc była ostatnią osobą, która Waldo mogła oceniać.
Fawn może miała jakieś dziwne myślenie, ale skoro krwawiło tak bardzo to raczej znaczy, że było to delikatne skaleczenie, z którym poradzi sobie plaster. Ani pięć. Nie powiedziała, jednak tego na głos, bo akurat teraz Waldo miał prawo być bardziej niemiły niż zwykle. Nawet jak twierdził, że nie boli to nie do końca w to wierzyła, ale skoro takiej wersji się trzymał to ona też. Była to jednak jedyna kwestia, w której zamierzała mu pójść na rękę (hehe). Oczywiście, że chciała załatwić sprawę mebli jak najszybciej, dzięki temu też nie będzie spędzała tyle czasu zastanawiała się czy Waldo taki jest, czy ma zły dzień, a może jej nie lubi, bo niestety traciła na tym trochę czasu w ciągu dnia i wyłączy tego nie umiała. I tak jednak uważała, że jego ręka jest dość ważna i należy ją opatrzeć, nie nakleić plastry i tyle.
To strona Fawn, od której jeszcze nie zdążył jej poznać, chociaż powiedzieć, że próbowali poznać się lepiej podczas ich współpracy byłoby kłamstwem, także nic dziwnego. Wiele pewnie by go jeszcze mogło zaskoczyć. Stanowczość nie jest czymś co przychodziło jej łatwo, ale musiała się tego nauczyć pracując w miejscu w jakim pracowała otoczona praktycznie samymi mężczyznami. Przydaje się w to w wielu sytuacjach, więc dobrze że taką umiejętność zdobyła. Przerwała co robiła unosząc na niego wzrok i mocno walczyła teraz ze sobą, żeby nie podzielić się z nim swoją pierwszą myślą, która niezbyt miła była, dlatego zostawiła ją dla siebie - Możliwe, ale w dość trudnym miejscu, więc chyba lepiej to oczyścić i porządnie zabandażować, żeby rana Ci się ciągle nie otwierała - podzieliła się z nim swoim tokiem myślenia - Dzięki temu wrócisz szybciej do pracy i nie ubrudzisz moich pięknych mebli - dodała. Nie był to najmilszy ton jaki mu mogła zaserwować, ale mogło też być gorzej - Więc mogę kontynuować? - zapytała. Oczywiście na pierwszym miejscu było to, że chciała mieć pewność, że wszystko z jego ręką będzie okej, ale nie uważała, że dodawanie tego jest potrzebne.
- W sumie to nie zdarzyło mi się to często. Ze dwa razy może - powiedziała - Wcześniej nie miałam za bardzo czasu na pieczenie, dopiero jak kupiłam kawiarnię zaczęłam to robić regularnie - nie kłamała wcale. Zawsze to uwielbiała, ale częste nadgodziny w firmie, w której pracowała nie za bardzo na to pozwalały, więc było to zajęcie od święta - Ale to moja pierwsza rana stolarska, więc bądź wyrozumiały i daj mi nadać temu absurdalnej powagi - powiedziała już bardziej wyluzowana, niż chwilę wcześniej, gdzie jej ciśnienie delikatnie podniósł.
stolarz — plane wood carpenter
36 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
gburkowaty stolarz, którego żona uciekła wraz z córką jednego dnia, zostawiając go bez jakichkolwiek wyjaśnień
Opatrunek był odrobinę przesadzonym sposobem na załatanie rany, którą sobie zrobił. Gdyby miał pod ręką szmatkę (nawet brudną), prawdopodobnie próbowałby zapanować nad tym chaosem w pojedynkę, nie wołając nawet Fawn do pomocy. Nie czuł się komfortowo w momencie wymuszania opieki — jakiejkolwiek, nawet tej drobnej, dlatego wystarczyło te kilka długich sekund, by Waldo zaczął kręcić się w miejscu, odrobinę miotając. Przeklinał swoje umysłowe zaćmienie, chwilę nieuwagi i przywołanie kobiety, która najwidoczniej poczuwała się do roli pielęgniarki dość mocno.
Jak wiadomo — ręce były dośc istotną kończyną dla większości osób, a Waldo, który pracował jako stolarz, tym mocniej potrzebował, by na powrót działały, jak należy. Nie wpływało to jednak na jego podejście w żadnym momencie. Nie ma co oszukiwać — gdyby próbował przekonać ją, że z definicją odpowiedzialności znał się dość dobrze, prawdopodobnie nie byłaby do końca skora uwierzyć mu na słowo, widząc, jak kręcił się w tej chwili, mimowolnie szukając drogi ucieczki. Nie tyle z daleka rąk Fawn, ile do samej pracy, którą — jako przykładny pracoholik, zamierzał po prostu wykonać.
W pierwszej chwili zacisnał lekko usta, nie tylko sfrustrowany, ale też zaskoczony stanowczością, z jaką wypowiadała kolejne słowa. Nie znał jej wcale, ale do pierwszego wrażenia, jakie na nim zrobiła, zupełnie nie pasował ten nieznoszący sprzeciwu ton i poważny wzrok. Najwidoczniej jednak spełnił swoją rolę, skoro Waldo lekko skinął głową, zgadzając się na cierpliwe siedzenie.
— Jasne. W końcu nie mogę zabrudzić ci pięknych mebli — potwierdził odrobinę złośliwie, ale że podsunął rękę nieco bliżej Fawn, to mogła domyślić się, że była to zaczepka rzucona jedynie po to, by nie poddać się bez żadnego słowa. Cierpliwe siedzenie nie było jego najmocniejszą stroną — tym bardziej gdy wiedział, że zostanie po tym odesłany z kwitkiem, by siedzieć na kanapie. Mimowolnie zaczął analizować, jaki alkohol skrywał się w jego lodówce i czy przypadkiem nie powinien w drodze do domu uzupełnić zapasów.
— Czekaj, co? — mruknął zaskoczony. Wścibskość nie była przejawem dobrego wychowania, ale jej słowa zbiły go z tropu wystarczająco, by nie mógł sobie podarować temat bez uprzedniego drążenia. — Chcesz powiedzieć, że wcześniej niewiele piekłaś, a teraz zamierzasz robić to zawodowo? — zapytał, upewniając się, że dobrze zrozumiał. Była szalona, skoro porywała się na otwarcie swojego własnego biznesu, nie mając zbyt wielkiego doświadczenia. Gdyby miała, to wcale nie oparzyłaby się z raz, czy dwa.
— Okej, tylko nie przesadź. Naprawdę potrzebuję tej ręki. Nie tylko przy tobie mi się przyda — wyjaśnił. Dopiero po tym, jak słowa zawisły między nimi, zdał sobie sprawę z niezręczności, którą można było z nich wyciągnąć. — W sensie przy pracy dla innych też — poprawił niepotrzebnie, sprawiając, że było to jeszcze mniej zgrabne.


właścicielka — once upon a tart
30 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
and I should just tell you to leave 'cause I know exactly where it leads, but I watch us go 'round and 'round each time
Byłby to niesamowicie zły pomysł, bo mimo że mu ręka nie odpadanie ani nawet pół to po brudnej szmatce by mogła. Argument, że wiele razy tak robił i wiele osób tak robi był bez sensu, bo na pewno ktoś z nich traci rękę. Także wołanie jej do pomocy było na pewno lepszą opcją, niż ryzykowanie. Dla niej nie było to żadne wymuszanie pomocy - coś się stało i trzeba było zareagować, to tyle. Ona chciała zareagować. Nie przeszło jej nawet przez myśl, żeby go teraz zostawić, żeby za jakichś czas sprawdzić jak mu idzie praca. Nie był potworem bez serca, wręcz przeciwnie. Miała je duże bardzo przez co Waldo miał okazję poznać jej stanowczą stronę. I taką która jego wiercenie się ignorowała zupełnie.
Uśmiechnęła się lekko na jego siknięcie głową. Często to byciem niepozornym było jej mocną stroną i chyba mimowolnie nadal to robiła sprawiając najpierw trochę inne wrażenie, niż w rzeczywistości była. Znaczy miała w sobie te wszystkie cechy dobrej osoby, ale nie tylko. Miała więcej, bo bądźmy szczerzy, ale żyjąc na tym świecie tyle lat człowiek się uczy, że nie można być tylko dobrym.
- Nie zamierzałam - powiedziała zgodnie z prawdą - Chciałam mieć coś swojego, swój biznes i padło na kawiarnię. Myślałam, że będę wszystko ogarniała, bo na tym się znam i parzyła kawę, ale okazało się, że nie jest łatwo znaleźć kogoś kto piecze dobre ciasta, więc zaczęłam sama - wzruszyła lekko ramionami. Każdy ma coś we krwi, widocznie to było w jej, bo zupełnie nie sprawiało jej to trudności. Samą radość, nawet jak czasem nie wyszło jak chciała. Oczywiście nie porywała się na jakieś wymyśle rzeczy, a ludziom na szczęście wystarczały dobre babeczki i podstawowe ciasta na tą chwilę. Schody się na pewno w pewnym momencie zaczną, ale liczyła że do tej pory uda jej się znaleźć specjalistę - Całkiem nieźle mi wychodzi, prawda? - liczyła teraz na szczerą ocenę, skoro ostatnio miał okazję spróbować - Byłam zaskoczona, ale kocham, więc może to jest połową sukcesu - w międzyczasie oczywiście opatrywała mu ranę, bo bez sensu tak bezczynnie siedzieć.
Fawn wyciągnęła odrobine niezręczności przez co nie za bardzo wiedziała co na to powiedzieć. Wszystko co przychodziło jej do głowy brzmiał dwuznacznie, a wcale nie chciała w ten sposób odpowiadać, szczególnie że była pewna, że on nie miał nic takiego na myśli. Nigdy się do niej nie uśmiechnął a próbowałby czegoś takiego - Zrozumiałam - powiedziała niemalże od razu - Dużo masz jeszcze takich dodatkowych zleceń? - zapytała w zasadzie po to, żeby temat zmienić. Rana, która przestałą tak mocno krwawić faktycznie wydawała się teraz o wiele mniej poważna, ale w dość felernym miejscu, więc tak jak sobie wymyśliła tak mu zabandażowała tą rękę - Gotowe - oznajmiła przyklejając koniec materiału, a potem do głowy przyszedł jej chyba średni pomysł, ale zanim go przemyślała odpowiednio to już się odezwała - Chyba chce drinka. Napijesz się ze mną? - zapytała.
stolarz — plane wood carpenter
36 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
gburkowaty stolarz, którego żona uciekła wraz z córką jednego dnia, zostawiając go bez jakichkolwiek wyjaśnień
Wbrew obiegowej opinii, którą najwidoczniej sama Fawn popierała, Waldo potrafił zająć się sam sobą. I chociaż w pierwszej chwili stawiałby na brudną szmatę, to w kolejnej — już raczej na spokojnie — poszukałby skuteczniejszego rozwiązania. W ostatnim czasie jego życie odrobinę kulało, podważając dość skutecznie naiwne przekonanie, że sobie radził, ale tak — czasami zdarzało mu się z powodzeniem zadbać o to, by nie stracić ręki, nogi, ani nawet życia. Do czego przecież sposobność miewał dość często, wybierając pracę, w której wymachiwanie ostrymi narzędziami pozostawało czynnością na porządku dziennym.
Nie do końca w to nawet wątpił. Prędzej nie posądzał, by w razie czego nadarzyła się okazja, by zaprezentowała mu tę stronę. Nie zamierzał zachodzić jej za skórę — a nie wyglądała na kogoś, kto w takim przypadku i tak reagowałby grzecznym słowem i uśmiechem. Gdyby tak było, to może nawet przyjął na swoje barki ciężar powiedzenia jej, że nie dało się tak żyć.
— To szalone — przyznał. Na języku miał kilka bardziej adekwatnych słów, ale brzmiały dość brutalnie. A uciskająca mu ranę Fawn nie do końca zasługiwała na to, by ich używał. Nie byli sobie bliscy, więc nie posiadał też uzasadnionego powodu do interwencji. Jedyne, do czego miał prawo, to w swojej głowie rozkładać to, jak bardzo było to lekkomyślne i szalone. Zupełnie nieodpowiedzialne i nieco głupie. — Tak — przyznał. Nie kłamał. Ostatnim razem nie narzekał, ani na kawę, ani podarowaną mu po pracy babeczkę. Jego sceptyczna natura zmuszała go do poddawania tego pomysłu w wątpliwość. Nadal uważał, że mogło okazać się to nieco za mało, by w małym miasteczku utrzymać biznes. Sam wiedział, że pierwsze miesiące to ciągła próba przekonania nowych ludzi, że to miejsce, do którego chcą wracać. Gdyby nie zawirowania życiowe, prawdopodobnie dalej zabiegałby o kolejnych klientów, szorując kufle od piwa.
— Jedno większe na razie i tyle — wyjaśnił. Jego doba nie była z gumy — chociaż czasami miał takie wrażenie, gdy kręcił się po łóżku, nie mogąc zmrużyć oka. Nie pracował wtedy jednak, czekając desperacko, aż nadejdzie sen lub — na co decydował się raczej w ostateczności — poszukiwał na niego skutecznego sposobu na dnie butelki. Nie było to rozwiązanie, które zawsze się sprawdzało, ale czasami działało, a to więcej, niż miał przed. — Dzięki — mruknął, zerkając na zabandażowaną ręką. Nie doskwierał mu ból, ale z pewnością opatrunek utrudniał wygodne poruszanie nią, a jednak do pracy potrzebował pełnego zakresu ruchów.
— Tak, chętnie — przyznał, schylając się, by zebrać porzucone narzędzia do swojej skrzynki, skoro tego dnia już zdecydowanie nie będzie mu potrzebna.

właścicielka — once upon a tart
30 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
and I should just tell you to leave 'cause I know exactly where it leads, but I watch us go 'round and 'round each time
Nie uważała wcale, że nie potrafi tylko, że mógłby to zrobić lepiej. Na szczęście nie chodził brudny, nie śmierdziało od niego też, wręcz przeciwnie na pewno, także jeszcze daleko do tego żeby tak o nim myślała. Nie były to oczywiście jedyne wytyczne, jednak te były gdzieś na górze jej listy. Także jak to się zmieni to zacznie to poddawać w wątpliwość. Waldo był, jej zdaniem, po prostu typowym facetem, któremu nigdy nic nie jest, nic nie boli, wszystko okej, a jak ma gorączkę to pewnie jak każdy umiera śmiercią najprawdziwszą. Standard.
Póki co ich współpraca szła dobrze, także nie zapowiadało się na to na pewno. Trzymali bezpieczny dystans, więc ryzyko że się nie polubią albo polubią za bardzo nie istniało. Fawn trochę to wadziło, bo lubiła poznawać ludzi, szczególnie jeśli ta osoba była ważna dla kogoś kto ważny był dla niej, ale musiała się pogodzić, że wygląda to jak wygląda.
Spojrzała na niego czekając na dalszą wypowiedz, ale kiedy ona nie nastąpiła to się zaśmiała po prostu - Tylko tyle? Zawsze jesteś tak oszczędny w słowach? - zapytała. Skoro rozmawiali na ten temat to śmiało mógł się z nią swoją opinią podzielić. Nawet jakby nie była zbyt pochlebna to Fawn była w stanie to znieść, bo wbrew temu co on uważała wiedziała co robi. Wiedziała co jest ważne przy prowadzeniu biznesu, przynajmniej w teorii. Faktycznie dobre wypieki w kawiarni były ważne, ale ważniejsza była kawa i wystrój. To on zachęcał ludzi do tego, żeby weszli, jak mogli sobie porobić zdjęcia na insta to wchodzili chętnie, a jak mieli sympatyczną osobę za ladą i wygodne miejsce to wracali. Ciasto musiało być dobre, nie wybitne, ale liczyła że wybitne będzie kiedyś. Wszystko w swoim czasie - Nie wiem czy skoro to wymuszony komplement to powinnam podziękować - spojrzała na niego pytająco. Fawn wiedziała, że czekają ją trudne miesiące, jednak jej natura kazała jej podchodzić do tego jak do ekscytującego wyzwania. On jak najbardziej mógł być sceptyczny, mógł się tym nawet z nią podzielić, ale podkradać mu tego nie zamierzała. Ona zdecydowanie wolała się martwić, jak jest czym, nie tak na zapas, a jej świat nie był ponury.
Kiwnęła głową - To chyba akurat, bo trzy prace to i tak dużo - stwierdziła lekko się uśmiechając. Sama się zastanowiła czy jego doba jest z gumy, bo tak to trochę brzmiało. Albo nie lubił się ze snem. Dwie opcje były. Ona przy jednej miała tyle na głowie, że sen czasem wydawał się czymś niewskazanym, ale szybko przekonywała się, że jednak czymś bardzo potrzebnym.
Trochę ja zaskoczył swoją odpowiedzią, ale było to dobre zaskoczenie. Pozbierała zawartość apteczki, po czym zniknęła na chwilę z pomieszczenia, żeby wrócić z butelką i dwiema szklankami - Nie wiem czemu mam tylko whisky, ale to jedyna opcja więc mam nadzieje, że pasuje - powiedziała nalewając alkoholu do szkła, a potem wręczyła mu jedno. Usiadła na kanapie, na której on chwilę wcześniej siedział, oczywiście zostawiając mu miejsce obok siebie - Lubisz to? - kiwnęła głową na meble. Skoro się zgodził z nią napić to musiał znieść rozmawianie z nią, bo w ciszy nie zamierzała siedzieć.
stolarz — plane wood carpenter
36 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
gburkowaty stolarz, którego żona uciekła wraz z córką jednego dnia, zostawiając go bez jakichkolwiek wyjaśnień
Może to szkoda, że nie dotarł do takiego etapu. Waldo prędzej umrze, niż przyzna na głos, że potrzebuje pomocy i tak długo, jak nikt inny tego nie widzi, nie będzie mógł mu jej jakoś pokątnie udzielić. Na tym etapie nie był jeszcze gotów w ogóle nazwać swój problem po imieniu, upierając się raczej przy teorii, że panował. Panował prawie tak dobrze, jak nad pozostałymi aspektami życia, należałoby mu wytknąć, by zaczął godzić się ze świadomością, że kontrolę utracił kilka lat wstecz — wysunęła mu się spomiędzy palców tak, jak zrobiła to Lorien.
Ciężko było mu zrozumieć taki ciąg myślowy, skoro był osobą, która — jeśli tylko mogła — unikała niezobowiązujących rozmów i poznawania innych. Kilkanaście lat temu radził sobie z tym zdecydowanie lepiej, ale im dłużej po tym świecie chodził, tym trudniejsze i bardziej niewygodne się to dla niego stawało. Te rzucane jej półsłówka podczas pracy stanowiły maksimum konwersacyjnych umiejętności Waldo.
— Tak — potwierdził, a uśmiech, który się na jego usta wkradł, jasno dawał do zrozumienia, że specjalnie użył minimalnej ilości słów, gdy przyznawał jej rację. Nie sądził też, by był odpowiednią osobą do tego, by przemycać swoją opinię między słowami. Jeśli nikt jej wcześniej nie powiedział, że było to szalone i nie tylko zuchwałe, ale i lekko głupie, to Waldo na pewno nie był tym, kto powinien. Stracił swój bar w końcu, więc nie stanowił nawet najmniejszego autorytetu w temacie własnego biznesu. — Nie jestem w nie najlepszy — przyznał. W mówienie miłych rzeczy bez koniecznośc, tylko po to, by sprawić komuś przyjemność. Był to więc dowód, że należało jego potwierdzenie, potraktować naprawdę serio — tak, jakby wcale jej samodzielnie nie wyciągnęła. Skoro nie istniała inna szansa na to, by Waldo coś podobnego powiedział. Sam z siebie.
— Lubię mieć zajęcie — wyjaśnił. Nie było to kłamstwo. Potrzebował czegoś, co skutecznie wypełniało mu te chwile, które miałby spędzić na bezsensownym zamartwianiu się. Od tego miał wieczory, kiedy pojedynkował się ze swoją głową, próbując wyrwać z niej, chociaż cztery godziny snu. — Całkiem. Kiedyś miałem swój bar i to lubiłem bardziej, ale składanie mebli to taki mój plan B — wyjaśnił. Nie czuł się dziwnie, gdy przyznawał się do tego, że kiedyś miał swój biznes. Czuł poniekąd, że mógł to przemycić w rozmowie dlatego, że sama teraz planowała otworzyć coś swojego. Waldo doskonale więc wiedział, jak to wyglądało od kuchni i jak ciężkie bywały początki.

właścicielka — once upon a tart
30 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
and I should just tell you to leave 'cause I know exactly where it leads, but I watch us go 'round and 'round each time
Fawn nie znała go na tyle dobrze, żeby była to ona. Nie podejrzewała, że będzie miała okazję poznać, natomiast nawet jakby miała to przecież wszystko zależało od niego. On musiał uznać, że chce, że jest wart lepszego życia czy jakikolwiek wniosek musi wysnuć, żeby faktycznie panować. I się cieszyć z niego, bo to też ważne przecież.
Nie spodziewała się, że tego dnia będzie jej dane zobaczyć jego uśmiech. Kiedyś? Na pewno się zdarzy, ale teraz totalnie ją zaskoczył, jednak nie przeszkodziło to i jej się uśmiechnąć. A potem roześmiać, bo było to całkiem zabawne. Nie żeby uważała, że Waldo tego w sobie nie ma, ale na pewno nie jest to określenie jakie od razu przychodziło jej do głowy, kiedy o nim pomyślała. W sumie nawet w top 10 nie było. Także jakby się swoją opinią z nią podzielił to niewiele by się zmieniło, bo określenia miły też tam nie było. Ona mogła być szalona, mogła też robić głupie rzeczy, bo to przeciwieństwa tego totalnie nie akceptowała. Miała stabilne, przewidywalne, nudne życie i to zdecydowanie nie było życie, w którym była szczęśliwa.
- Możesz na mnie poćwiczyć jak coś - pod kątem jej wypieków oczywiście. Nie spodziewała sie, że zaraz ją zasypie miłymi rzeczami dotyczącymi jej osoby. Dużo jej można zarzucić, ale taka naiwniaczka z niej nie była - Jak Ci nie wyjdzie to nie będę osądzała - obiecała, chociaż ważniejszym pytaniem było czy on w ogóle chciał tą umiejętność ćwiczyć. Na pewno świat dookoła niego byłby milszy, bo jak ludzie są milsi to dokładnie to samo dostają w zamian od innych. Przynajmniej Fawn taką zależność wyłapała. Wyłapała też to, że jego potwierdzenie nie mogło być słowami rzuconymi na wiatr, ale nic nie powiedziała w tej kwestii już. Skoro to prawdziwy komplement o miło bardzo, nie ma co przesadzić.
- To dobre zajęcie - stwierdziła, bo było zdecydowanie czasochłonne. To nie tak, że w chwilę będzie miał gotowy czy naprawiony produkt. Potrzebował na to godzin, więc pod tym względem wybrał dobrze - Chociaż dla mnie chyba zbyt spokojne i monotonne - w końcu polega ciągle na tym samym nieważne czy robi krzesełko, stolik czy cokolwiek innego - Serio? - spojrzała na niego zaskoczona ewidentnie. Brat jej może coś wspominał, ale nie znaczyło to że jej mózg to zarejestrował. W końcu chodziło o jakiegoś jego kumpla, którego wtedy na oczy nie widziała - Ale w sumie pasuje to do Ciebie - stwierdziła przyglądając mu się chwilę dłużej niż zwykle. Czy uważała, że właściciel baru musi być lekko gburowaty? Chyba na to wychodziło, chociaz nie do końca potrafiła stwierdzić czemu dokładnie tak myślała - Trochę inna branża, ale jak masz jakieś rady to chętnie posłucham - to że mu nie wyszło wcale go nie skreślało w jej oczach pod tym względem. Przynajmniej wiedział czego nie robić.
ODPOWIEDZ