psychiatra seksuolog — Cairn Hospital i psychiatryczny zakład karny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Czy muszę opisywać swoje dzieciństwo? Tak, wiem, to niby wiąże się z tym, co dziś ze mnie wyrosło - też znam to podejście, te techniki, też to stosuję, jestem psychoterapeutą. No, dobra...

Urodziłem się i wychowałem w Lorne Bay, moje relacje z rodzicami pozostawiały wiele do życzenia - być może to dlatego postanowiłem być psychiatrą, nie wiem. W każdym razie ojciec zniknął gdzieś, gdy miałem sześć lat. Nigdy nie był żonaty z mamą i chyba stwierdził w pewnym momencie, że to najlepsze wyjście: założyć nową rodzinę w Cairns; utrzymuję z nim jakiś tam kontakt, ale dość luźny. Jako młody chłopak raczej prosiłem go po prostu o pieniądze i dostawałem prezenty na święta i urodziny, czasem zabierał mnie do wesołego miasteczka czy na jakieś wystawy. Generalnie chyba starał się być dla mnie ojcem, ale średnio mu to wychodziło - podobnie, jak bycie ojcem dla swoich innych dzieci.
Mama zaś po zniknięciu ojca stała się... typową matką chłopca. Hołubiła mnie, spędzała ze mną mnóstwo czasu, nie zaczęła szukać nowego mężczyzny, póki nie zacząłem dorastać. Jako dziecko ją bardzo kochałem i nie wyobrażałem sobie, że cokolwiek miałoby nas rozdzielić - byliśmy praktycznie nierozłączni. Zabierała mnie na wakacje na wycieczki po Australii, zapewniała atrakcje i wszystko, czego tylko chciałem, a co ona mogła mi dać ze swoimi dość skromnymi funduszami (samotne wychowanie dziecka nie jest łatwym zadaniem). Ale z biegiem czasu zorientowałem się, że ta relacja nie jest całkiem zdrowa: kiedy się wyprowadziłem na studia mama zmieniła stosunek do mnie. Tak, jak wcześniej mówiła, że powinienem się wyprowadzić, że zaraz studia, że to dobrze, powinienem zacząć własne życie; tak po tym zaczęła mówić mi, jak bardzo tęskni i... trochę mnie infantylizować. Wciąż pisze do mnie smsy i wiadomości na messengerze, że tęskni za swoim synkiem, że chce mnie zobaczyć... i co chwilę mnie przytula i dotyka w ramię, kiedy coś mówi - trochę to wygląda jak oznaczanie swojego terenu. Nie przyjmuje do wiadomości, że nie jestem jej własnością, że chciałbym nie być tak często dotykany, że mnie to wręcz boli - czuję wtedy takie nieprzyjemne, dosłownie bolesne ciarki na skórze. Wielu ludzi zresztą jej mówi, że powinna się ode mnie trochę odsunąć, bo traktuje mnie jak maskotkę, że nie jestem już dzieckiem, a nawet dzieci niekoniecznie należy tak traktować, ale ona nie słucha. Mówi, że "no, może jest nadopiekuńcza, ale trudno, ona nie potrafi inaczej". Nic nie próbuje z tym zrobić.
Czy z tego wynika, jaki jestem? Nie wiem, po części na pewno tak, bo wszyscy wyrastamy na takich, jakimi nas wychowano, ale nie wiem, czy to ma jakiś znaczący wpływ na moje przyszłe życie.

Żonę poznałem mając dwadzieścia cztery lata i wciąż będąc studentem medycyny. Rok później się pobraliśmy, a kiedy miałem dwadzieścia sześć lat, na świat przyszła nasza córka - Mia. Przeprowadziliśmy się wtedy na jakiś czas do mojego rodzinnego Lorne Bay i już zostaliśmy, choć ja po rezydenturze jeszcze później wróciłem na uczelnię, żeby zrobić doktorat i jednocześnie drugą specjalizację: seksuologię; a oprócz tego zatrudniłem się w pobliskim zakładzie psychiatrycznym dla przestępców, gdzie chodziłem po wykładach - wracałem jednak do domu na każdy weekend, starałem się opiekować rodziną na tyle, na ile umiałem - sądziłem, że jest dobrze, że wszystko w porządku...
Nie było w porządku. Niecały rok po narodzinach naszego synka, kiedy Mia miała jedenaście lat, moja żona się powiesiła, a ja miałem poczucie, że to przeze mnie. Jestem psychiatrą, a nie wiedziałem, że jest aż tak źle. Oczywiście, że nie mógłbym jej sam leczyć, więc wysłałem ją do innego lekarza, próbowałem jej pomóc - miała depresję poporodową (tak sądzę, choć możliwe, że problem był już wcześniej), ale to nic nie dało.
Załamałem się wtedy. Miałem poczucie, że jestem do niczego, nic niewarty, że jestem złym lekarzem i złym mężem. Złym ojcem również, bo Mia zaczęła mnie oskarżać o śmierć matki i chyba nigdy nie uznała, że to było niezależne ode mnie. Wtedy sam zacząłem chodzić na terapię już nie dlatego, że musiałem jako psychoterapeuta, nie dla nauki zawodu, ale dla samego siebie. Ta terapia bardzo dużo mi dała, chociaż trwało to lata - lata ciemności, w której tkwiłem, jedynie robiąc to, co musiałem, żeby zaopiekować się rodziną. Pracowałem, wtedy jakimś cudem udawało mi się odciąć od swoich przeżyć i dawać z siebie wszystko jako lekarz. Mózg jest jednak zadziwiający, nieprawdaż? Potrafi w różnych sytuacjach działać kompletnie inaczej, jakbyśmy zakładali maski. W domu wykonywałem wszystko mechanicznie, przewijając małego, robiąc młodej kanapki do szkoły, odprowadzając ją tam i ciągle będąc pogrążonym w depresji; a w pracy jakby to wszystko mijało, jakbym był zupełnie innym człowiekiem - wtedy nie było mnie, byli tylko moi pacjenci i ich problemy, ja gdzieś w tym znikałem i pozostawałem poza bramami zakładu. Ale wyszedłem z tego, teraz już jest dobrze. Epizody depresyjne wracają czasami - ta choroba jest nieuleczalna - ale już nie są tak silne i zawsze od razu je rozpoznaję, zanim rozhulają się na dobre.

Po zrobieniu doktoratu i specjalizacji zatrudniłem się w szpitalu w Cairns, choć wciąż jeździłem do psychiatrycznego zakładu karnego na spotkania z kilkoma konkretnymi pacjentami, których tam prowadziłem - i tak nigdy nie było ich dużo przez moje studia, więc daję radę to połączyć. Częściej jednak bywam w szpitalu i tam przyjmuję pacjentów: ostatecznie przychodzą tam nie tylko pacjenci leżący, ale i ci, którzy mogą przebywać w domu, a potrzebują opieki lekarskiej. Niedawno jeden z nich wyszedł - kilka miesięcy temu - i zapukał do moich drzwi z pytaniem, czy może tu zostać jakiś czas, póki nie stanie na nogi. Wpuściłem go: sam napisałem mu opinię, że może wyjść, że już nie zagraża społeczeństwu mimo tego, co wcześniej zrobił - leczyłem go przez wiele lat, poznałem dobrze i sądzę, że udało mi się z nim porozumieć, udało mi się do niego dotrzeć. Sądzę, że nie jest już niebezpieczny, choć nieco infantylny i czasem trzeba mu powiedzieć, że tak się nie robi. Ale już nie jest groźny - gdybym się go bał, nie wypuszczałbym go z zakładu.
Został. Został na dłużej, niż chwilę, na dłużej, niż stanięcie na nogi. Pokochałem go, cholera.
Irving Delaware
12.04.1976
Lorne Bay
psychoterapeuta, psychiatra seksuolog
Cairns Hospital
Sapphire River - port
wdowiec
Środek transportu
Ma własną łódź, na której mieszka - nazwał ją Red Shark. Oprócz tego ma samochód i motocykl, ale czasem jeździ komunikacją.

Związek ze społecznością Aborygenów
-

Najczęściej spotkasz mnie w:
w szpitalu, na łodzi, w barze

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Mię i Liama

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak, tylko proszę o info w razie czegoś, co miałoby diametralnie zmienić życie postaci (odkrycie przez kogoś jakiegoś sekretu, areszt, urwanie kończyny itp.)
Irving Delaware
Mark Warren
psychiatra seksuolog — Cairn Hospital i psychiatryczny zakład karny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
lorne bay podbijam <3
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany