wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Jej ulubionym owocem było liczi i marakuja, czym się z nim chętnie podzieliła, zanim wyruszyli na wyprawę w poszukiwaniu maskotek, rozprawiając jeszcze chwilę o tym, jak się one kojarzyły i jaką mogły mieć moc albo właściwości. Nie byli w to chyba specjalnie dobrzy, ale Amalthea się tym nie przejmowała, pozwalając swojej wyobraźni błądzić w różnych kierunkach. Tak samo, jak i oni błądzili teraz, szukając tych maskotek. Udali się w kierunku wskazanego przez nią płotu i Thea była tak zaaferowana szukaniem halloweenowych potworów, że nie skupiała się na niczym innym, tylko na tej zabawie. Właśnie grzebała w słomie, aby sprawdzić czy nie było tam nic ukryte i wyciągała stamtąd nie kota, a królika. Nie zdążyła jednak nawet się ucieszyć z tego małego sukcesu, bo obok nich pojawili się dziwni ludzie, których wcześniej nawet nie zauważyła. Teraz jednak byli oni bardzo blisko i naprawdę trudno było przed nimi uciec, a czuła niestety, że uciec powinni. Mężczyźni nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych i nie bardzo podobały się jej ich miny oraz to, co między sobą mówili.
Zmarszczyła brwi, gdy podeszli jeszcze bliżej i zaczęli rzucać niezbyt cenzuralnymi słowami, chcąc zmusić ich do odejścia z tego miejsca, bo nie podobała im się ani trochę ta halloweenowa zabawa na tych terenach.
Dziękuję bardzo za wskazówkę, ale nie jestem zainteresowana skorzystaniem z niej i opuszczeniem zabawy — odpowiedziała bardzo spokojnie, starając się nie zdradzić tym samym, że jest dość mocno zestresowana i przestraszona w tym momencie. — Pozwolą panowie, że w tym momencie zajmiemy się dalej swoimi sprawami, a panowie swoimi — dodała i nawet w tym momencie chciała ich minąć, aby rzeczywiście się z nimi rozejść. Niestety, jedne z nich złapał ją mocno za nadgarstek, sprawiając jej przy tym ból, szarpiąc ją jednocześnie lekko. Zadziałała bardzo instynktownie, nie zastanawiając się zupełnie nad tym, co robi. Wykorzystała swoje umiejętności pozyskane na treningach i wykonała bardzo udany coś prosto w jego twarz. Z całej siły, przez co mężczyzna puścił jej rękę i złapał się za swój nos. Trudno było stwierdzić, czy leciała z niego krew, czy nie, Thea była zbyt rozemocjonowana, aby specjalnie zwrócić na to uwagę. Poczuła za to przeszywający ból dłoni, którą uderzyła natarczywego, pijanego faceta.
Auć — syknęła pod nosem i gdy zaczęła poruszać dłonią, aby nieco rozruszać nadgarstek poczuła, że coś nieprzyjemnie mokrego i lepkiego, o niezbyt ładnym zapachu zaczyna spływać jej po głowie, a potem po twarzy, zalewając pole widzenia. — Fuj, co to jest — mruknęła, zaciskając oczy i zamykając jednak szybko usta, aby nic się do nich nie dostało. Otworzyła je dopiero, gdy otarła nieco twarz dłońmi, patrząc na nie z lekkim obrzydzeniem. — Ugh, to chyba sztuczna krew. Obrzydliwe — stwierdziła zdegustowana, jednak nie planowała gonić mężczyzn, którzy się właśnie od nich oddalali, żeby jakkolwiek się zemścić. Odetchnęła raczej z ulgą, że ich zostawili.
Daj spokój, nie ma sensu — pokręciła głową, naciągając nieco swoją sukienkę, aby wytrzeć nią twarz, a potem dłonie. — Mam nadzieję, że to tak naprawdę nie gówno… — mruknęła pod nosem w ramach czarnego humoru. — Wygląda jak sztuczna krew, chyba chcieli dodać nam halloweenowego klimatu — dorzuciła, lekko skwaszona. — Ale poza tym jest okej. Uderzyłam jednego z nich w twarz i trochę boli mnie ręka, ale przejdzie — wątpiła, aby było jej coś więcej, skoro poprawnie ułożyła pięść do tego ciosu. — Dasz radę iść z tą nogą? — zapytała jeszcze. — Myślę, że poszukiwania raczej trzeba zakończyć, ale możemy iść chwilę odpocząć, zjeść coś dyniowego, żebyś nie stracił okazji, a potem wrócić do domu? — i się umyć koniecznie, bo to na pewno im się przyda. — Zestresowało mnie to, więc chętnie zjadłabym dyniowe gnocchi albo coś — mruknęła jeszcze, wzdychając nieco i odgarniając swoje lepkie włosy.

Dennis Rosberg
Kierowca/sportowiec — Cały świat
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Raczkujący kierowca rajdowy, przyszły mistrz F2 a potem F1
Naprawdę chciał się zaangażować w poszukiwania tych zwierzaków, kochał w końcu rywalizacje w każdej postaci i jeśli mieliby jako pierwsi znaleźć wszystkie - mógłby szukać i do północy. W końcu tak sobie to ułożyli, ze poszukają, potem zjedzą dyniowe przysmaki, a na końcu może i wypiją coś mocniejszego i dobrego. Aby zwieńczyć miłe spotkanie i miły spędzony wspólnie czas. Dennis nie przypuszczałby, że oprócz osób, które dobrze się bawią i mają prawdziwą radochę ze święta Halloween, znajdą się i tacy co tylko patrzą aby coś zniszczyć i skrytykować. Czy obserwowali ich dłużej? A może to do Rosberga mieli problem? Nie wiadomo czy to tylko alkohol i chęć dogryzania innym, ale coś nimi kierowało, skoro na cel wybrali sobie akurat ich. Chciał już się cieszyć, że chyba wie gdzie mogą być następne maskotki, kiedy to Thea znalazł tą pierwszą. Ktoś jednak zagrodził mu drogę do dziewczyny, przez co poniekąd zostali rozdzieleni i nie mogli udzielić sobie na wzajem wsparcia. Zmartwił się zachowaniem facetów i faktem, że nie mają skrupułów i mogą i jej coś zrobić, coś złego i poważnego, po czym będzie chciała to ich spotkanie wymazać z pamięci. A przecież tak bardzo chciał aby go dobrze wspominała, jak i ten wspólny wieczór w Halloween. Coś jednak mocno nie tak i po wymianie słów z agresorami, każde z nich ucierpiało w jakiś sposób. On upadł niefortunnie i długo nie mógł się zebrać, aby dokopać tamtego w odpowiedzi, tym samym jednak usłyszał jej głos i przeraził się dosyć mocno. Zerkał w jej stronę, ale na szczęście jedyne co zobaczył tą większość tej dziwnej substancji, lądującej na jej ubraniu i ciele. Jemu nieco się udało i dostał rykoszetem z racji odległości jaka ich dzieliła. Mimo to, jedyne co wyrwało mu się z ust w tamtej chwili to wiązanka przekleństw, ale także małe wycie z bólu, bo w pierwszym momencie pomyślał, że uraz może być dosyć mocno poważny i skreślić go z treningów.
- Co za jebane śmiecie! - wysyczał przez zęby, ale teraz? Teraz nie wiele mógł zrobić bo gdy już się pozbierał tamci zniknęli pośród tłumu, a im zostało co najwyżej narzekanie i wycieranie się z pozostałości sztuczniej krwi jaka wylądowała na nich.
- Przepraszam, ale źle stanąłem i nie mogłem się zebrać aby im przyłożyć. Boli jak cholera... - jego utykanie mogła zauważyć od razu gdy podszedł do niej. Miał problem z kostką i wydawała mu się wręcz puchnąć w bucie. Z automatu przeszła mu ochota na cokolwiek, chciał stąd się zmyć i ogarnąć w domu, biorąc kojący prysznic i przynajmniej próbując ratować jakoś ten wieczór. Nie widział jednak pozytywów. - Takie osoby jak oni, nie powinni się tutaj kręcić. Ochrony zero, kamer zero, świadków pełno, ale pijanych. Co w chwili gdyby zrobili Ci krzywdę? - zapytał z wyraźnym wkurwieniem w głosie. Nie myślał o sobie i swoim urazie, bardziej martwił się o dziewczynę i fakt, że w chwili uderzenia faceta, mogła się liczyć z tym, że ten mu odda. Psychol w końcu nigdy nie jest przewidywalny w swoim działaniu.
- Mogę iść, dam radę. Chyba. Zjedzmy coś z tej dyni i spieprzajmy stąd jak najszybciej. Na dzisiaj mam dość, a w dodatku chyba potrzebuje się napić. - przyznał i na moment przy małym wsparciu jej osoby, ruszyli z miejsca po wstępnym ogarnięciu się. Dennis miał jednak poważniejszy problem niż zakładał i nie obyło się bez mocniejszego drinka, który pomógł mu uśmierzyć ból. Do tego wszystkiego spróbowali wszystkiego z dyni, a w ramach zadośćuczynienia za straty moralne i fizyczne, Pani z tamtego stanowiska dała im sporą zniżkę na te potrawy. Jednak byli jeszcze na tym świecie porządni ludzie!
Po wszystkim, oddalili się wspólnie z miejsca gdzie odbywało się ognisko, uberem który zamówił im Dennis, a który dojechał na skraj ulicy, która była najbliżej. Wymagało to kolejnych kroków, jakie musiał Rosberg wykonać utykając wyraźnie, ale przynajmniej alkohol pomógł mu to przeżyć, normalnie. Rozstali się pewnie w niemrawej atmosferze bo jednak wciąż w nich siedziało to całe zajście...

koniec.

amalthea m. henderson
baby it's cold outside
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ