lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
fantastic beasts and where to find them
event fabularny
Obrazek
opis fabuły
Tuż obok polany, na której wyprawiono ognisko, rozstawiono kilka namiotów, a niepozorna halloweenowa impreza zaczęła przypominać prawdziwy festyn. Na uczestników imprezy czekała cała masa przyjemnych zabaw: przygotowywanie latarni z dyni, szycie czarodziejskich kapeluszy, wróżenie z kuli oraz kart, degustacja dyniowych potraw, strzelanie do balonów przemienionych w głowy zombie czy też poszukiwanie demonicznych stworów. Niektóre atrakcje są płatne, a za inne przewidywane są specjalne nagrody, o które wasza dwójka postanowiła zawalczyć. Za odnalezienie schowanych na terenie festynu: czarnego kota, psa-kościotrupa, królika, jelenia oraz pająka (na szczęście wszystkie zwierzaki są pluszowe), zwycięzcy otrzymają unikatowe, stworzone przez lokalnego rzemieślnika, deski surfingowe.
lista zadań

obowiązkowe: trick or treat - wezwanie MG
  • to ty decydujesz, w którym momencie rozgrywki zajrzy do was MG! aby go wezwać, udaj się do tematu "rzut kostką" i zastosuj kod losowania 1d40. liczba parzysta oznaczać będzie treat, a więc pozytywne zdarzenie, a nieparzysta trick - zadanie negatywne; następnie udaj się do tematu "wezwanie" by zaprosić MG do fabuły
dodatkowe (wykonajcie przynajmniej 3 wybrane)


Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
004.
Halloween było świętem, które mocno wpisywało się w jej upodobania. Jej siostra czasami żartowała, że to jedyny dzień w roku, gdzie w odpowiednim towarzystwie Thea i jej wygląd nie odznaczały się aż tak mocno, skoro na co dzień lubiła się ubierać trochę jak czarownica. Być może właśnie dlatego halloweenowe zabawy w bardzo amerykańskim stylu podobały jej się najbardziej — niczym na tych wszystkich filmach i serialach, gdzie bohaterowie chodzą przebrani za różne koszmary i postacie z horrorów i bawią się na dużych imprezach, a ona czuje się jak w swoim idealnym świecie (wizualnie). A może po prostu była kiczowata i lubiła tandetę? Wszystko jest możliwe. Aktualnie jednak specjalnie się tym nie przejmowała. Wypiła zawartość swojego papierowego kubka na raz i rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu dwóch rzeczy: alkoholu i znajomych twarzy, marszcząc przy tym zabawnie nos, jakby co najmniej próbowałą ich wywęszyć, jak pies myśliwski, którym nie była. Właściwie nadal nie potrafiła odgadnąć, czy jest bardziej psem czy kotem. Ale nieważne, nie o tym teraz, skoro znalazła to, co chciała.
Dennis! — zawołała radośnie, podchodząc do niego i kładąc mu dłoń na ramieniu. — Dennis, prawda? — upewniła się, marszcząc lekko brwi, ale ostatecznie pokiwała sama sobie głową na potwierdzenie. Poznali się całkiem niedawno w schronisku, gdy chłopak robił jakieś PR-owe zdjęcia z pieskami. Na szczęście okazało się, że nie jest aż taki próżny i pusty, aby tylko z maluchami pozować, więc Thea postanowiła, że jest w porządku i można ucieszyć się na jego widok na halloweenowym ognisku, które rozrosło się znacząco. — Idziesz po drinka? Tam mają dobre rzeczy — wskazała palcem na jeden z namiotów, gdzie był halloweenowy poncz. — Co tu robisz? Chcesz poszukać ze mną magicznych, halloweenowych stworzeń? — zaproponowała od razu, bardzo wesoło. — Słyszałam, że są tu pochowane — po co, jak i dlaczego? Tego już nie wiedziała, ale nie było to przecież ważne.

Dennis Rosberg
Kierowca/sportowiec — Cały świat
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Raczkujący kierowca rajdowy, przyszły mistrz F2 a potem F1
005.
Halloween co raz mocniej przejmowało rynek po za Ameryką, co raz więcej krajów i zakątków świata szło z duchem czasu i poświęcało nieco uwagi na to święto. To raczej proste, jeśli coś jest akurat w modzie albo wymyślili to Amerykanie, to prędzej czy później gorączka ogarnie świat. Dennis dużo podróżował i dużo też widział, bo czasami miał przyjemność widzieć jak to święto święci się w Europie czy w innym miejscu. Australia goniła i za tym trendem, co widać było na każdym kroku. Organizacja tematycznych imprez czy wystrój niektórych miejsc czy lokali, a do tego co raz większa ilość dzieciaków na ulicach, które chodziły po domach za cukierkami. To było mega urocze i czasami sam Rosberg żałował, że nie miał takiego dzieciństwa, że nie przeżył tego na własnej skórze. Zostały mu za to imprezy dla dorosłych, w których mógłby uczestniczyć, chociaż szczerze nie przejmował się tym, aby wymyślać strój czy coś tam jeszcze. Okej, lubił być kreatywny czasami, ale nie wiedział czy na ognisko na które wpadnie, będzie ktoś w różnym przebraniu i czy czasem nie zrobi z siebie debila. Postawił więc na naturalność, a w razie potrzeby był skłonny na małe kosmetyczne udoskonalenia aby co najwyżej udawać zombie, bo to najprostsze.
Krążył więc po całym zaadaptowanym miejscu pod tą imprezę, trafiając finalnie w miejsce pełne rozrywek płatnych i innych uciech w postaci nawet konkursów z nagrodami. Wszystko fajnie, ale póki był sam jak ten palec, nic mu się nie widziało robić, bo jednak co to za frajda. Na szczęście usłyszał swoje imię, a zaraz za nim dostrzegł znajomą twarz i kobiecy uśmiech. Co prawda to nie żadna wielka przyjaźń, ale znajomość, która miała potencjał, a przynajmniej mogła stanowić ciekawe uzupełnienie dzisiejszego wieczoru.
- Cześć. - rzucił, tak luźno na przywitanie, bo jednak potrzebował chwili aby przypomnieć sobie jej imię, nie było w końcu takie proste i ładne. - Tak to ja. A ty to pewnie dziewczyna ze schroniska? Amalthea? - liczył, że dobrze pamiętał i nie strzeli tutaj w kolano, z tymi jej inicjałami i osobą. Nie żeby coś, ale dużo dziewczyn poznawała i czasami już mogło mu się popieprzyć od tego w głowie. Na szczęście jednak nie tak dawno był w schronisku, w którym pracowała i pozował z psiakami. Przez moment nawet miał zagwozdkę, czy któregoś nie przygarnąć, ale do póki nie była stabilna jego pozycja i wyjeżdżał dużo, biedny zwierzak wylądowałby u jego matki najpewniej.
- Właśnie jestem już po kilka, nie mogę więcej. - przyznał szczerze, jako ten rasowy sportowiec i gość co zna swój umiar. Co też nie znaczyło, że jest nudziarzem i nie potrafi się bawić, wręcz przeciwnie - miło mu było, że zaproponował aktywność, w końcu to Halloween i po coś tu się pojawili, na pewno nie tylko dla widowni.
- Jasne, że poszukam! Co innego tylko chlać i szaleć, a co innego zaangażować się w ten cały event. Jest jakaś lista, co trzeba znaleźć albo chociaż wskazówka? - zapytał, bo może była tutaj dłużej i już nieco wiedziała co z czym się je. On tak na razie krążył i mógł nawet nie do końca ogarniać co trzeba znaleźć i czy są za to przewidziane nagrody jakieś przy okazji. Ale fakt, posłał jej uśmiech i gotów był się w to zaangażować na poważnie bo w jego krwi współzawodnictwo krążyło od urodzenia wręcz.

amalthea m. henderson
baby it's cold outside
nick autora
brak multikont
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Odpowiedni marketing potrafił załatwić wszystko. A w tym przypadku nie trzeba było się nawet specjalnie wysilać, bo w większości dzieł popkultury, których akcja była powiązana z październikiem, pojawiał się ten motyw, więc nic dziwnego, że ludzie coraz bardziej chcieli to u siebie. Być może pogoda nie do końca była odpowiednio mroczna i ponura, ale przecież w święta też nie było u nich śniegu niczym w komediach romantycznych na Netflixie, gdzie panny przewracają się na lodzie prosto w ramiona swojej największej miłości. A mimo to działało, więc i Halloween mogło zacząć działać. Co prawda Thea też nie wysiliła się z tym, aby przebrać się tym razem, ale uważała, że jej stylizacja jest i tak bardziej dopasowana do okazji niż księżniczki Disneya czy atomówki — dla niej Halloween powinno być raczej pełne wiedź, potworów i zombie, no ale. Każdy lubi coś innego, wiadomo.
Wszystko się zgadza, to ja we własnej osobie — pokiwała głową z rozbawieniem. — Cieszę się, że tę część mamy za sobą — dodała. — Jesteś z kimś, czy szukasz może towarzystwa? Bo ja swoje zgubiłam na ognisku, i nie wiem, chyba okazali się mięczakami i poszli do domu, boją się dyni z oczami, czy coś tam — machnęła ręką, patrząc na niego wyczekująco nieco, bo przecież nie chciała przeszkadzać, jeśli był na randce na przykład. Jeśli był ze znajomymi, to pewnie nie miałaby problemu, aby do nich po prostu dołączyć.
Ach, no dobrze. Szanuję Twoją odpowiedzialność — musiała przyznać, że było to odrobinę imponujące. — No dobrze, ja może potem zahaczę po jeszcze jednego później, najpierw możemy poszukać — oznajmiła po przemyśleniu sprawy, bo picie samemu nie było aż takie przyjemne jak w towarzystwie, przynajmniej dla niej. Zresztą już się nakręciła na to, że muszą znaleźć zwierzątka. — Jest gdzieś lista, musimy po nią pójść do stoiska, przy którym wycina się dynie — to zapamiętała. I to, że był tam na liście pająk, ale to nie było istotne, skoro będą mieli listę. — Możemy przy okazji zrobić swoją, jeśli masz ochotę. Wycinałeś kiedyś dynię? — spojrzała na niego pytająco, gdy kierowali się do odpowiedniego namiotu z atrakcją. — Jeśli nie, to myślę że to idealny dzień na to, aby to zrobić — dodała poważnie, bo przecież jednak należało tworzyć nowe wspomnienia i doświadczenia, jak miało się okazję. A tutaj mieli wszystko pod ręką.
O, jest też lista — dodała, wskazując na stos ulotek. — Czarny kot, pies-kościotrup, królik, jeleń i pająk — przeczytała mu na głos, żeby łatwiej też zapamiętać. — Pluszowe, nie prawdziwe. Na szczęście — wzdrygnęła się na samą myśl, że gdzieś mógłby być ukryty pies przebrany za kościotrupa. Nie dlatego, że się bała. Ale dlatego, że jednak biedny piesek.

Dennis Rosberg
Kierowca/sportowiec — Cały świat
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Raczkujący kierowca rajdowy, przyszły mistrz F2 a potem F1
Każdy potrzebuje jakiegoś święta, które może dać i uśmiech, ale też i powód do zrobienia z tego całej szopki, ogromnej ilości gadżetów, filmów, postaci i ogólnie wszystkiego. Dennis spotykał się już ze wszystkim, od ciuchów i kubków po gadżety innych maści, o których lepiej też nie mówić. Halloween stało się więc czasem kultu śmierci nad życiem i pewnie na odwrót, bo każdy w coś wierzył, mniej czy bardziej.
- Zapamiętałem! - rzucił dumnie, układając rękę na piersi. - Szukam towarzystwa właśnie. Moje wcześniejsze chleje na umór i zaraz odcinka ich dopadnie. Niestety. Nie masz nic przeciwko, że będziesz musiała mieć ze mną styczność? - wolał zapytać czy nie ma nic przeciwko towarzystwu jego akurat. Co prawda klimat i fakt, że było już ciemno, dosyć mocno pomagał Rosbergowi ukryć swoją tożsamość i wścibskie oko ludzi, którzy by go poznali. Na szczęście niektórzy dali dosyć mocno w palnik, nie interesując się przygotowanymi atrakcjami czy ogólnie szałem zwiedzania całej przygotowanej przestrzeni.
- Jasne! Nawet może i później się z Tobą mogę tego jednego napić. Ale fakt, jest tu trochę do roboty, a ja jestem z tych co muszą spróbować. - jeśli chodziło o szukanie czy inne konkursy to jego dusza sportowca, kogoś kto ma rywalizację we krwi, nie przeszłaby obok takiego przedsięwzięcia.
- Okej. Lista. Dynie. W sumie to możemy najpierw spróbować z dynią, a potem zacząć poszukiwania. A na końcu w nagrodę coś zjeść. Wiem, że mają tutaj potrawy z dynią w roli głównej, a ja.. Wstyd się przyznać, ale nie wiem nawet jak ona smakuje. - przyznał, gdy przystanęli przy tym stanowisku i póki co przeglądali dostępne opcje. Tutaj mogliby zacząć ten plan, od próby wycięcia w dyni jakiegoś ciekawego wzoru na lampion. Do wyboru mogli mieć jedną dużą dynię na ich dwójkę, albo każdy na głowę jedną i mniejszą.
- Właśnie nie wycinałem i mogę mieć z tym problem, więc możesz mi pomóc z tym. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem na ustach. Poczekali na dynie i całe akcesoria od pani czy pana, co odpowiadali za to stanowisko, a jak potrzeba była za coś płacić, to Dennis rzecz jasna jako dżentelmen służył swoim portfelem.
- To są te rzeczy do znalezienia? Serio? Trochę dziwne, ale okej. Mam nadzieję, że nikt nam ich nie sprzątnie z przed nosa. W sumie to patrząc na te wskazówki, mi byłoby samemu trudno je znaleźć. Tym bardziej ten kościotrup, jezu. - tutaj, miał ochotę się roześmiać. Może nieco z jej reakcji, ale fakt dobrze, że dodała że to o pluszowe zabawki chodzi, a nie jakiejś osoby przebrane w dany strój czy coś, taki ruszający się obiekt dopiero mógłby przerazić. Zanim jednak te wspomniane poszukiwania, wzięli się za wycinanie dyni na latarenki. Każde z nich dostało po takiej małej dyni i pewnie kilka akcesorii, jakieś dłuto czy ostry nóż, albo inne nawet i komiczne wręcz przedmioty. Bo cóż, pani tylko im powiedziała, że ma być kreatywnie.
Dennis zaczął standardowo jak to w filmach dało się zobaczyć, trójkątne oczy w swoją stronę zwrócone i zarys jakiejś tam szczęki czy uśmiechu. Łatwo to powiedzieć, trudniej zrobić i trochę się z ty mozolił, licząc jednak, że jej to pójdzie sprawnie i jak skończy swoją dynię, pomoże jemu.

amalthea m. henderson
baby it's cold outside
nick autora
brak multikont
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Ona chyba chciała już tylko wierzyć w siebie. Nigdy nie była zwolenniczką wiary w jakieś nadprzyrodzone siły, bogów i bożków, duchy i tego typu rzeczy. Dla niej więc Halloween nie było specjalnie głębokie, nie obchodziła go w tradycyjny sposób, kultywując wierzenia z tym związane. Wolała tę rozrywkową część tego wszystkiego w postaci przebierania się za kogoś, wycinania dyń, rozdawania cukierków i zbierania ich czasami też, no i wspólnego imprezowania. Albo szukania pluszowych zwierzątek po namiotach na jakimś festynie i łące, na której organizowane było ognisko.
To się okaże, ale wątpię — stwierdziła z lekkim rozbawieniem, ale hej. Jakby nie chciała mieć z nim styczności, to by nie zagadała, prawda? Prawda. Dlatego też bez zbędnego zwlekania mogli ruszyć razem dalej, bez ludzi, którzy nie znali umiaru w piciu alkoholu. Thei wydawało się, że na tym etapie życia ludzie już powinni trochę wyrosnąć z tego, że przechwalali się, jak dużo wypili i czego. Ale najwyraźniej nie działało to tak do końca. Nie jej problem jednak. Jej zdarzało się wypić sporo i mieć luki w pamięci, ale to było rzadko i na etapie, gdy dobierała leki na swoje problemy. Dzisiaj jednak była względnie trzeźwa, więc podejrzewała, że w trakcie tego szukania cały alkohol z niej wyparuje i będzie mogłą na spokojnie wypić kolejnego drinka albo dwa.
Nigdy nie jadłeś dyni? — spojrzała na niego zszokowana. — Okej, w takim razie koniecznie musimy iść potem na coś pysznego z nią — stwierdziła wesoło, bo jednak trzeba przecież próbować nowych rzeczy. Szczególnie że Dennis najwyraźniej miał na to ochotę. Na razie jednak dotarli do stanowiska z dyniami, gdzie znaleźli nie tylko listę, ale też dostali po swoim warzywie do wycięcia.
Dobrze, zobaczymy co nam z tego wyjdzie — raczej nikt nie będzie ich oceniał przecież, jeśli wytną te dynie krzywo, czy coś. Thea przy swojej od razu zaczęła majstrować, aby zrobić z niej lampion. Najpierw zaczęła oczywiście wyciągać środek, krzywiąc się lekko i marszcząc nos, bo była to najbardziej fuj dla niej część, a dopiero potem spojrzała na okrągłą dynię, aby ocenić, jaką twarz ma mieć.
Trochę dziwne, to prawda — zgodziła się z nim, gdy skomentował rzeczy do znalezienia. — Ale to Halloween, więc w sumie pasuje. Pewnie wszystkie są magiczne — stwierdziła z przekonaniem. — Czarny kot podobno przynosi pecha, ale myślę, że w Halloween może być zupełnie inaczej. No i wiedźmy lubią czarne koty, więc na pewno musi przynosić szczęście — stwierdziła z przekonaniem, krojąc swoją dynię. — Ups — mruknęła. — Proste to nie jest na pewno — wzruszyła ramionami. — A Tobie, jak idzie? — zagadnęła swojego towarzysza.

Dennis Rosberg
Kierowca/sportowiec — Cały świat
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Raczkujący kierowca rajdowy, przyszły mistrz F2 a potem F1
Okazja do picia się nadarzała, więc ludzie lubili tego typu święto. Kiedyś pewnie by chodzili jak te dzieciaki i zbierali słodkości, ale skoro wyrośli z tego albo przegapili ten etap bo dawniej to nie było jeszcze aż ta modne. Tak czy inaczej mieli zorganizowane w dosyć dużej ilości ciekawe namioty i różnego rodzaju atrakcje, prawdziwy Halloweenowy szał. Dennis dopiero co zwiedzał i pewnie nawet nie zdążył tego obejść całego bo znajomi zatrzymali się głównie na źródle, wodopoju alkoholu, które jeśli było darmowe albo za grosze to już wiadomo z czym się to równało. On sam trzymał fason głównie ze względu na swoją karierę, bycie sportowcem, treningi i ogólnie cała ta sprawa, równała się z pewnym wyrzeczeniami, jeśli chciał się piąć wyżej i osiągnąć większy sukces. Nie chciał być durnym młodzieniaszkiem, który dla kilku miłych chwili zawali sobie całe życie na głowę w głupi sposób. Alkohol czy inne używki były dla ludzi, owszem. Ale chyba nie do końca każdy umiał to kontrolować w taki sposób jak na przykład on, znać ten umiar.
Przytaknął głową na jej stwierdzenie, trochę się z tego podśmiewując. Póki co znali się krótko i wiadomo ciężko sobie o kimś wyrobić zdanie na podstawie kilku minut rozmowy czy chwili w swoim towarzystwie. On jednak chciał się na poważnie postarać, aby ta znajomość miała może dalszy ciąg potem, gdy ta cała impreza minie i pojawi się jutro, pojawi się następny dzień.
- No nie! To aż dziwne, co? - pokręcił głową, bo sam sobie się dziwił. Może jednak coś tam jadł, ale nie pamiętał? Na próżno poszukiwał jakiegoś wspomnienia z tym związanego, więc mogło faktycznie tak być.
- Śmiało możemy, widziałem tu różne pyszności. Od ciasta z dynią, po zupę i inne ładnie wyglądające potrawy, po za tym dynia chyba zdrowa.. - nie żeby teraz szukał wartości jakie daje, ale być może mógł spróbować wszystkiego po trochu, żeby jednak nie tuczyć się za ostro. O wagę w przypadku swojej kariery kierowcy też musiał się martwić, bo jednak wpychał swój tyłek do bolidu i byłoby przykro jakby nie pasował do kokpitu, albo gdyby utknął z powodu kilogramów w nim.
Oboje zabrali się do roboty i o dziwo mocno się na tym skupili, próbując dorównać tym dyniom, które prezentowały się dumnie na wystawie. Samo wycinanie nie było takie proste bo dynie mogły mieć twarde skóry, a też musieli odciąć ten kapelusz i wydrążyć środek, trochę to wymagało sił. Dennis jakoś próbował, mógł nawet wyglądać przekomicznie z językiem wywalonym na wierzch gdy tak w skupieniu tworzył jak rasowy artysta swoje dzieło, tak aby chociaż mały lampion czy świeczka zmieściła się do środka.
- Te zwierzaki? No trochę to dziwne. - przytaknął, na moment przerywając aby otrzeć czoło, które od wysiłku mogło już trochę świecić od potu. - Kota i kościotrupa to zrozumiem, ale królik i jeleń to co? W sensie królika to mam wyobrażenie rodem z horroru, królika z odciętą głową, jako znak nie wiem groźby. Nie jestem dobry w takie rzeczy. Ewentualnie magik może wyjąć królika z kapelusza. A te stwory wszystkie to raczej negatywne mają przesłanie, samo w sobie. - nie był dobry w tego typu jakieś strzały, może nie miał zbytnio otwartej głowy na magiczne rzeczy i science fiction. Nigdy nie lubił tego typu filmów nawet.
- Cholera! Twarda ta dynia. - rzucił w jej stronę, co chyba bez komentarza wyrażało co sądzi o tym i jakie ciężary idą w parze z tą dynią i jej wycinaniem. Mogli jednak finalnie coś z tego ulepić, chociaż trochę nieudolnie sam Rosberg się za to zabierał. Chyba cała dynia krzyczała coś w stylu "Robię to pierwszy raz, proszę się odwalić".


amalthea m. henderson
baby it's cold outside
nick autora
brak multikont
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
W sumie Thea nadal rozważała, aby to robić — chodzić i zbierać słodycze. Dlaczego niby miały robić to tylko dzieci, skoro ona też lubiła cukierki? Poza tym, skoro w dzieciństwie miała mało zabawy, bo sama ją sobie zabierała dość skutecznie, to chciałą teraz jak najbardziej nadrabiać. Bo czemu nie? Kiedy, jak nie teraz? Podejrzewała, że życie nie będzie lżejsze, gdy już znajdzie swoją drogę. Może mniej frustrujące, bo jak na razie kompletnie nie wiedziała, czy to wszystko dokądś zmierza, ale dorosłość, praca, obowiązki i wszystkie te poważne sprawy do końca lekkie chyba nigdy nie są. Tak jej się wydawało, bo jak na razie ona była sobie takim właśnie durnym młodzieniaszkiem. Trudno stwierdzić, czy w wyniku tego zawaliła sobie życie na głowę, czy jednak miała wystarczająco dużo umiaru, aby tego nie zrobić — jej się wydawało, że to drugie, ale pewności nie miała i chyba nie była odpowiednią osobą do tego, aby to oceniać. Mało obiektywnie patrzyła na siebie, mimo wszelkich starań.
Dziwniejsze byłoby, gdybyś powiedział, że nigdy nie jadłeś marchewki, ale tak, trochę dziwne — przyznała, bo dla niej było to całkiem oczywiste warzywo. Ale ona nie jadła mięsa od lat, więc z warzywami była mocno zaprzyjaźniona i zawsze znajdowała dla nich bardzo dużo miejsca na swoim talerzu, więc może tak naprawdę wcale nie było to takie dziwne? W każdym razie i tak mogli to nadrobić, skoro okazja była na wyciągnięcie ręki. — Mignął mi też hummus dyniowy i placki dyniowe — podzieliła się tym, co ona zdążyła zauważyć. Więcej pewnie sprawdzą, gdy już tam dotrą. Ale wiedziała na pewno, że znajdzie tam coś dobrego.
Może to właśnie taki znikający z kapelusza. Albo ten z Alicji w Krainie Czarów? Królik-magiczny przewodnik? — podsunęła, bo wydawało jej się to całkiem sensowne. — A jeleń… Jeleń mi się kojarzy z jakąś leśną magią. Leśne elfy i te sprawy, wiesz? — zastanawiała się dalej, próbując wycinać w miarę proste kształty w swojej dyni. — A pająki mogą wychodzić z grobu. Może ożywiają zmarłych? A może są szpiegami czarownic… — rzuciła nieco mrocznym tonem, jakby co najmniej sama była czarownicą, uśmiechając się nieco chytrze. Jak czarownica. Ale wyraz jej twarzy szybko złagodniał, a ona sama roześmiała się wesoło.
Nie idzie Ci tak najgorzej — pochwaliła go, zerkając na jego dzieło. — Ja zrezygnowałam z twarzy, nie wiem do końca co w niej wycinam — przyznała. Jej dynia była już pusta w środku i miała jakieś krzywe wzorki wycięte, ale nie przypominało to absolutnie nic.

Dennis Rosberg
Kierowca/sportowiec — Cały świat
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Raczkujący kierowca rajdowy, przyszły mistrz F2 a potem F1
Jak nie teraz to kiedy? Takie przysłowie mogłoby im towarzyszyć aktualnie, gdy wciąż byli młodzi i piękni. W teorii Dennis nie czuł się jeszcze tym odpowiedzialnym dorosłym, który myśli o jutrze, o podatkach i wydatkach. Tkwił wciąż w tej beztrosce, w tej strefie gdy już nie jest się nastolatkiem, ale jeszcze nie jest się poważnym dorosłym. Przynajmniej w jego głowie był taki właśnie etap, trochę przejściowy, ale też trochę taki, który ma go ukierunkowywać na to co dalej w życiu. Wiadomo, miał swoją karierę i chciał być kierowcą, ale na ile lat mógł być to plan? Na dziesięć? Może ciutkę więcej, bo wiadomo że wiek w tym przypadku będzie wpływał co raz gorzej, a nie lepiej na jego ciało i czas reakcji.
- Akurat warzywa muszą być uwzględnione w mojej diecie, dużo marchewki i szpinaku jest wskazane, do tego wagon owoców. - stwierdził rozbawiony, zgodnie z tym jak to u niego wyglądało. Jako sportowiec i kierowca wbrew wszystkiemu musiał dbać o linię, aby zmieścić swój tyłek w bolidzie i przy okazji nie przekroczyć wagi. Do tego aby wytrzymywać tyle okrążeń i kilka godzin jazdy, wskazane było odpowiednie przygotowanie, a od diety i posiłku to się zaczyna. - Spróbujemy wszystkiego. - zarządził, bo co mu szkodzi? Nie musiał zjadać wielkie porcje każdej potrawy, wystarczyło po dosłownym kęsie wszystkiego.
- Fakt, zapomniałem o tym kompletnie. Widać jak wyglądało moje dzieciństwo, skoro nie pamiętam podstaw. Ale z tym królikiem najbliżej prawdy. A kościotrup to śmierć? Czy może już bardziej takie zmartwychwstanie, albo ktoś na usługach śmierci. - chwilę potrzebował jego umysł aby zatrybić, musiała mu wybaczyć w tym przypadku. Dużo lepiej szło gdy skupiał się na dyni i próbował zrobić podobną jaka stała przy stanowisku, dając swój blask chwały, jak powinny wyglądać te tworzone przez uczestników. Coś nieco próbował z tego zrobić, chociaż nie wydrążył chyba wystarczająco dużo miąższu z środka, aby świeczka ustała w miejscu stabilnie. Nie miał cierpliwości do tych rzeczy, więc zostawił to w jakimś takim staniu po środku, ani to skończone ani zrobione, takie nie wiadomo coś.
- Myślę, że szukanie może pójść nam lepiej, chociaż nie wiem jaki obszar uwzględniają w tym i czy ktoś już nie znalazł tych pluszaków. Chyba, że to startuje od nowa za każdym razem, cholera. Za dzieciaka jakoś by to lepiej mi wychodziło.. - przyznał rozbawiony, odkładając już narzędzia i samą dynię. Coś z niej zawsze wyszło, jeśli ona jeszcze chciała walczyć ze swoją to dał jej chwilę, zanim przejdą do poszukiwań czy skuszą się na te potrawy z dyni. Czas ich nigdzie nie gonił, a perspektywa siedzenie samemu w dużym domu, o tej porze w Halloween nie napawała go optymizmem. Nie chodziło o strach czy inne brednie - bardziej o samo poczucie samotności, które czasami mu dokuczało.

amalthea m. henderson
baby it's cold outside
nick autora
brak multikont
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Przerażało ją to wszystko bardziej niż wszystkie najgorsze Halloweenowe potwory. Gdyby profesor Lupin postawił teraz przed nią szafę z boginem, to gdyby ten wyskoczył, to zapewne zamieniłby się w coś, co byłoby odpowiednikiem konieczności znalezienia planu na życie. Nie umiała się ukierunkować, nie wiedziała co dalej i ją to przerażało, ale myśl o tym, że miałaby znowu obrać jakiś kierunek i się na nim skupić tak mocno też była zatrważająca. Bo przecież tak łatwo było znowu przesadzić, prawda? Dlatego o tym nie myślała. Po prostu. Bawiła się, chodziła na imprezy i wycinała wzroki w dyni.
Wagon owoców brzmi przyjemnie, jakie są Twoje ulubione? — zapytała z zainteresowaniem, chociaż była to wiedza zupełnie nieprzydatna tak naprawdę, ale i tak ją to interesowało. — Może od dzisiaj obok marchewki i szpinaku będzie też dynia, jeśli Ci posmakuje — dodała, bo skoro lubił i musiał jeść warzywa, no to warto poszerzać to grono. — Jak szaleć, to szlaeć, szanuję Twoje podejście z rozmachem do tematu — zaśmiała się wesoło na jego słowa, no bo cóż. Przecież nie będzie go powstrzymywać i nie będzie też sama siebie ograniczać. Chyba że będzie coś, co już jadła i wiedziała, że zupełnie nie jest to jej smak. Nie ma też przecież co celowo się krzywdzić, prawda? To miała być zabawa.
Hm, skoro to w klimacie halloween, to może takie żywe umarlaki, które potrzebują pomocy, żeby ich dusze dotarły… Tam, gdzie im pasuje, żeby dotarły, w cokolwiek wierzą? — wzruszyła lekko ramionami. W końcu chyba o to w Halloween chodziło, ale nie była pewna. — Takie zombie, tylko nie do końca, bo nie gryzą, nie jedzą mózgów i mają same kości — brzmiało to jakoś absurdalnie i infantylnie? Być może, ale nie interesowało jej to teraz ani trochę, dobrze się bawiła, dając się ponieść fantazji.
Myślę, że pewnie jest ich więcej niż po jednym… — stwierdziła, patrząc na swoją dynię, chociaż teraz mówiła o pluszakach. — Skończyłam, co sądzisz? — zapytała z rozbawieniem. — Chyba nie wygram konkursu — zachichotała lekko i spojrzała na jego dzieło. — Chyba, że z Tobą — rzuciła nieco złośliwie, ale żartobliwym tonem. — Szukania nie porzucamy w środku — zagroziła mu jeszcze. — Chcę znaleźć wszystkie — dodała i zaczęła się rozglądać, gdy ruszyli dalej. — Hmmm, patrz, tam jest płot i jakiś stóg siana, a koty lubią płoty, więc może tam będzie czarny kot? — wskazała mu konkretny kierunek, a potem zaczęła nawet się tam kierować, aby mogli sprawdzić jej trop. Głupi, ale wierzyła, że w tej grze nie chodzi o to, aby wykazać się jakąś wiedzą, tylko właśnie zabawą w skojrzenia i spostrzegawczość.

Dennis Rosberg
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
fantastic beasts and where to find them
ingerencja mistrza gry
Obrazek

Kontrowersje związane z wyprawieniem Halloween na terenie Tingaree doprowadziło niemal do odwołania całej imprezy. Chociaż jednak finalnie udało się nawiązać porozumienie między władzami miasta, starszyzną aborygeńskiej dzielnicy oraz organizatorami, wiele mieszkańców tutejszych okolic pozostało niezadowolonych. W wielu częściach festynu można było napotkać protestujących, którzy nieśmiało wyrażali swoje oburzenie. Sama impreza okazała się jednak udana, a przygotowane stanowiska w odpowiedni sposób nastrajały do świętowania halloween. Kiedy na las opadła gęsta mgła, uczestnicy wydawali się tym bardziej zadowoleni - ludzie zaczepiali się nawzajem, wydając straszne okrzyki bądź klepiąc kogoś niespodziewanie w plecy, a całość przystrajali donośnym, przyjaznym śmiechem.

Niestety niektórzy podłapali nastrój towarzyszący protestującym i postanowili doprowadzić do choćby niewielkiej katastrofy; będąc w dodatku pod wpływem alkoholu, wyzbyli się wszelkich granic. Dwóch nietrzeźwych mężczyzn zaczęło więc już z daleka zaczepiać Theę oraz Dennisa, krytykując ich udział w zabawie; padło dość sporo wyzwisk, po których mężczyźni podeszli bliżej, a ich zachowanie odstraszyło przechodzących obok. Niestety ludzie zamiast zaangażować się i udzielić odpowiedniej pomocy, woleli zająć się własnymi sprawami. W końcu jeden z mężczyzn mocno popchnął Dennisa, a na nadgarstku Thei zacisnęła się silna dłoń drugiego - mężczyzna zaczął mówić, że skoro dziewczyna dobrowolnie nie chce opuścić terenu Tingaree, chętnie jej z tym pomoże.

DENNIS
Upadek jest bolesny, ale nie tragiczny - uszkadzasz sobie kostkę, ale wyłącznie na kilka dni. Do końca rozgrywki powinieneś jednak uwzględniać lekki problem z poruszaniem się.
Zanim zdążyłeś wstać, mężczyzna musiał rozpoznać, kim jesteś i szybko zrobił ci zdjęcie, a potem klepiąc swojego znajomego w plecy wskazał, że nie warto tracić na was czasu. Zanim odeszli, zdążyli jeszcze oblać was czymś, co wyglądało na sztuczną krew.
AMALTHEA
Działasz instynktownie, gdy na twoim nadgarstku zaciska się męska dłoń - uderzasz napastnika w twarz, odpowiednio zaciskając pięść. Mimo to przez jakiś czas może pobolewać cię dłoń.
Mężczyzna wpadł w furię, ale na szczęście coraz więcej osób zerkało na was z zaciekawieniem; być może gdyby napastnicy zostali przy was dłużej, ktoś by w końcu interweniował - tymczasem jeden z mężczyzn wychylił w waszym kierunku papierowy kubek, w którym zamiast napoju miał przygotowaną ciemną, pachnącą nieprzyjemnie miksturę, która w głównej mierze pokryła właśnie ciebie. Mężczyźni zaraz potem zniknęli w mgle, śmiejąc się jeszcze głośno.
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
Kierowca/sportowiec — Cały świat
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Raczkujący kierowca rajdowy, przyszły mistrz F2 a potem F1
- Mój ulubiony owoc? Jako sportowiec powiem, że banany. Wchodzą łatwo i są miękkie, a do tego mają dużo potasu i dodają energii. - jakoś łatwo mu przyszło z tą odpowiedzią, nawet jeśli to tylko niepotrzebna nikomu do życia wiedza. Ale czy nie tak się poznaje człowieka? Normalny proces, jakby nie patrzeć. - Zobaczymy, widziałem, że dużo chlebków robią albo ciast dyniowych. Więc to mnie ciekawi najbardziej. - gotów był na testy i oczy mu się ewidentnie zaświeciły. Dużo w swoim życiu testował różnych smaków, ale niestety póki był sportowcem to musiał liczyć i kalorie i ilości jakie pochłania, aby potem nie było problemów. Łatwo jest złapać dodatkowe kilogramy a potem co? Zrzucanie tego już nie jest takie łatwe i trzeba się spocić aby wyglądać jak kocur, chociaż sam Dennis nie miał idealnie wyrzeźbionej kraty na brzuchu. Zarys jakiś był!
- Hmmm.. może. Ale to i tak wciąż kościotrupy, czyli chyba bardziej nic miłego i przyjemnego, tak uważam. Ale powiem Ci, że znasz się na rzeczy i nie wiem czy ma mnie to przerazić czy pozytywnie zaskoczyć bo jednak, ja aż tak rozbudowanej wyobraźni nie mam. - trochę ją podziwiał, że tak się w to wkręciła, ale w końcu była kobietą. One z reguły mają więcej wszystkiego niż faceci, Dennis równie dobrze mógłby tam stać tylko i ładnie wyglądać, a przy tym mieć ręce w kieszeni czyli wywalone. Dobrze jednak, że go zachęciła i o dziwo wziął się za to wycinanie dyni. Był z tego niezły ubaw i też trochę męki pańskiej aby coś z tego wykluć. Nie miał talentu a już na pewno doświadczenia, bo nigdy nie bawił się w to, ani za dzieciaka ani teraz właśnie gdy już dorósł. - Więcej? Czyli nam zejdzie z tym szukaniem do rana. - rzucił, parskając zaraz śmiechem, ale pewnie to nie na widok jej dyni. Nie musiała się martwić, że ją wyśmieje bo nie był aż taki chamem i prostakiem. Sam uważał, że ta jego wygląda znacznie gorzej, ale pal sześć - najwyżej dostaną nagrody pocieszenia w postaci orderu z dyni..
- Okej, przyznam to. Nie mamy co liczyć na pierwsze miejsce, ale przynajmniej był ubaw. Ale przynajmniej dzięki Tobie zrobiłem pierwszy w życiu dyniowy lampion. - uniósł w górę ręce niczym zwycięzca i pewnie to było na tyle z tego performance'u. Zaraz przytaknął na jej prośbę, gotów zabrać się za szukanie tych maskotek już na poważnie, skoro chciała znaleźć je wszystkie. Ogarnął się tylko w miarę i ruszył za nią, niech prowadzi jak z niej taki Indiana Jones. - Zbierzesz wszystkie? Może być ciężko, ale jeśli idziemy Twoim tokiem rozumowania i są rozmieszczone według tego klucza... to może wygramy! - taki zapał i upór mógł mieć tylko ktoś kto nie lubi przegrywać. Miała to szczęście, że Dennis był kierowcą i rywalizacja zawsze go jeszcze bardziej nakręcała. Na dodatek wyjął telefon i latarkę aby sobie nieco ułatwić oświetlanie miejsc, gdzie światło z lampionów nie docierało. Odeszli więc nieco dalej w stronę tych snopków i na tym się w tamtej chwili skupił Rosberg. Na tyle mocno to zrobił, że nie zauważył kolesi którzy zmierzali w ich stronę i jak się potem okazało - nie mieli przyjemnych zamiarów. Usłyszał obelgi i odwrócił się w stronę z której one dobiegały, nie bardzo ogarniając do kogo ów faceci się zwracają. Nie chciał z nikim się kłócić i wszczynać awantury, ale jeśli ktoś go atakował i jego towarzyszkę, to nie miał zamiaru zwiać jak przestraszona panienka. Wywiązała się niezbyt przyjemna atmosfera i Dennis czuł woń alkoholu ze strony faceta, który akurat zbliżył się do niego. Nie chciał się z nim bić a już na pewno chciał go wyraźnie uspokoić. Na nic się to stało bo zaraz poczuł jego dłonie na swoim ciele, agresywny ruch sprawił iż Dennis został mocno odepchnięty, co w raz z tym, że był to ruch gwałtowny - w moment stracił równowagę. Upadł niefortunnie do tyłu, a jego lewa kostka nieprzyjemnie się podwinęła powodując natychmiastowy ból. Miał ochotę szybko się podnieść, tym bardziej w chwili gdy drugi typ zaczepiał Henderson. Chciał to zrobić szybko i sprawnie, ale ból w kostce sprawił iż zachwiał się i chwilę mu zajęło aby zagryźć zęby i się podnieść. Zauważył od razu, że uraz którego się nabawił nie jest jakąś błahostką, tym bardziej że w dużej mierze ograniczał mu ruchy, do tego doszła ta sztuczna krew i Dennis wręcz płonął. W innej sytuacji rzuciłby się na typa bo przegiął, robiąc mu krzywdę, robiąc mu zdjęcie i podbijając w chamski sposób do dziewczyny. Theia musiała mu jednak wybaczyć, że nie interweniował w sposób dobitny i tak jak należało, ból wygrał ponad wszystkim. - Kurwa mać.. - jęknął, próbując stanąć na równe nogi, ale jednak przez chwilę musiał wyraźnie trzymać stopę w powietrzu i trzymać równowagę na tej drugiej. Na szczęście awanturnicy się oddalili i już ich nie atakowali czy obrażali, ale oboje z Henderson wyglądali teraz jak jacyś jeńcy wojenni. Jednym słowem - okropnie.
- Ja pierdole, co za matoły. Niech tylko ich znajdę, to wybije wszystkie zęby.. - rzucił w tym szale złości, decydując się jednak na to aby przysiąść na snopku siana, obok dziewczyny która pewnie to w tym całym zamieszaniu uczyniła. Nie żeby coś, ale chyba odechciało mu się kontynuować cokolwiek tego wieczoru, marzył o powrocie do domu i ułożeniu worka lodu na stopie..
- Nic Ci nie zrobił ten koleś? W sensie, widzę to gówno na Tobie, ale czy fizycznie czujesz się okej? Nie żebym się teraz żalił, ale chyba źle stanąłem podczas upadku bo czuje jak mi noga puchnie.. Wszystko tak szybko się wydarzyło, że nie zdążyłem nawet zareagować.. Przepraszam.. - taki z niego macho, niestety. Tym razem okazał się bez silny, walcząc z agresorem słowem a nie czynami, ale hej! Przynajmniej nie dostał w twarz, więc to już jakieś zwycięstwo..

amalthea m. henderson
baby it's cold outside
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ