kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się pod nosem to tak, mogła się tego spodziewać. Chociaż nie do końca jej o to chodziło, bo nie określała ich seksu samego w sobie. Wręcz chciała, żeby pozostał tym, czym był teraz i jaki był teraz. Nie chciała, żeby był narzędziem, obowiązkiem… drogą do celu. Nie, nie, nie… właśnie przez to jaki był, nie mogli o nim zapomnieć. O tym wszystkim, co im dawał. Była uzależniona od tego uczucia. Była uzależniona od niego. Od jego uwagi, jego zainteresowania, jego uczuć. Od własnych uczuć, które w niej budził – I taki musi pozostać – nie być tylko i wyłącznie „byle seksem” albo czymś jeszcze gorszym, czymś jeszcze bardziej przyziemnym, technicznym… dlatego nie lubiła, gdy na głos zastanawiał się, czy w danym konkretnym momencie zrobili sobie dziecko. Już pomijając fakt, że nie to… to nie po to się kochali! A przynajmniej nie tylko po to.
- Będziesz najlepszy. – nie miała, co do tego najmniejszych wątpliwości. Prawdę powiedziawszy była pewna, że może być w tym lepszy niż ona, bo z ich dwójki już teraz miał lepsze podejście do dzieci. Wiedział jak się z nimi obchodzić, jak z nimi rozmawiać, jak znaleźć wspólny język… a ona? Może teraz trochę częściej z nimi pracowała od kiedy zajęła się dziecięcymi sercami, ale tak poza tym? Ugh, nie miała żadnego doświadczenia.
- Nie wiem… – nie była nigdy w ciąży – Czy jeśli powiem, że zawsze będziesz dla mnie najważniejszy zrobi to ze mnie złą matkę? – bo może to właśnie tak działało? Może dziecko było najważniejsze, bo tego się od matek wymagało? – Nie wiem jak to działa, Bear. Ale nie chcę, żeby zrobił to z tobą. – bo nie tylko rankingiem matek rządził! Ojców również! W grę wchodziło jeszcze całe mnóstwo innych wątpliwości – Nie chcę być po prostu matką twojego dziecka. Jeśli nam się uda… jeśli kiedyś będę w ciąży, a ty mnie nazwiesz mamuśką, postawisz tą rolę na pierwszym miejscu… popłaczę się. Obiecuję ci już teraz. Będziesz musiał sobie z tym radzić. – jej łzami i wielkim fochem. Nie chciała przestać być sobą tylko dlatego, że chciała być też mamą.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Żeby zrobił to ze mną? Ale… Jak to? To właśnie odbiło mu się w głowie echem, kiedy Elise zasugerowała, że ich przyszłe, wciąż jeszcze mocno ewentualne dziecko mogłoby zmienić to, kto dla Logana był na tym świecie naj-naj-najważniejszy. Ściągnął mocno, może nawet trochę za mocno, brwi i przez chwilę (i przez te brwi!) wyglądał jakby się zezłościł. - Nigdy nie będziesz dla mnie matką mojego dziecka. Nigdy, Elise. Jesteś i będziesz kobietą, dla której codziennie od nowa tracę ten swój pusty, ośli łeb. To, że zgodziłaś się urodzić mi dziecko nie zmienia pod tym względem absolutnie niczego. - jak mógłby widzieć w niej lub myśleć o niej tylko jako matce małego lub małej Trevisano? Nie potrafił i w ogóle nawet nie chciał próbować sobie tego wyobrażać. To było dla niego złe. Już teraz, kiedy tylko teoretyzowali, po prostu bardzo zle. - Jeśli to, że jesteś i zawsze będziesz dla mnie najważniejsza czyni ze mnie beznadziejnego kandydata na ojca… To trudno. Ja nie mam z tym problemu i wierzę, że ty też nie. - bo przecież sama miała właśnie takie wątpliwości. Obawy wręcz. Czy to, że to właśnie Logan będzie jej numerem jeden, a nie mały człowiek, którego wyda na świat, zrobi z niej najgorszą matkę stulecia? Bear pokręcił łbem i cicho nawet prychnął. - Pewnie znaleźliby się tacy, dla których to okropne i niedopuszczalne, ale… Chyba nie zamierzamy się nimi przejmować, co? Dobrze wiesz, bo dobrze mnie znasz, że jestem piekielnie zazdrosny o twoją uwagę, twoje zainteresowanie i twoje uczucia. Nie chcę być drugi. Ani teraz, ani nigdy. Chcę być zawsze pierwszy. Nawet jeśli nasze dziecko będzie cudowne, wspaniałe, fantastyczne i w ogóle nieprzejawiające tendencji do bycia narcystyczną marudą i zołzą, jak jego rodzice. - rozluźnił w końcu pysk i czoło, i pozwolił tej typowej dla niego zmarszczce między brwiami wyraźnie się spłycić. Znów przysunął pysk do policzka pani doktor, ale lekko skubnąwszy wargami kącik jej ust, szepnął: - Spójrz na mnie. - bo to co chciał jej teraz powiedzieć… Powinna nie tylko usłyszeć, ale też zobaczyć w jego intensywnie błyszczących się oczach. - Jeśli kiedykolwiek nazwę cię mamuśką to będzie to tylko w sytuacji, kiedy będę bezrobotny, a ty zostaniesz moją sugar mommy i będziesz mi płacić i kupować prezenty za ten fantastyczny seks, który, jak już wspólnie i zgodnie ustaliliśmy, jest tak genialny, że aż trudno to wyrazić słowami. Dlatego na przykład… - uśmiechnął się dyskretnie i trochę jednak przy tym, jak drań. Może nie największy w okolicy, ale wciąż drań. - Możesz mnie pocałować. I tak pokazać mi, jak bardzo się ze mną zgadzasz. - co do seksu i całej reszty… Ale seksu w szczególności.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Przecież też mógł się całkowicie zakochać w tej małej istocie jeśli tylko i jak tylko pojawi się na świecie… oczywiście, że to gdzieś było z tyłu jej głowy. Posiadanie dziecka może zmienić wszystko, absolutnie wszystko. Miała jednak nadzieję, że nie… że jednak nie. Że to nie jest rodzaj wyboru, a raczej że nagle okazuje się, że dwa istnienia mogą być najważniejsze, najistotniejsze i zajmować szczególne miejsce w sercu. Nie wyobrażała sobie wybierać. Nie chciała się nad tym zastanawiać. Nie chciała mieć z tego powodu wątpliwości. Chciała Logana. I chciała mieć z nim dziecko. I nie brała pod uwagę, że w tym planie cokolwiek może pójść nie tak.
- Będziemy najlepszymi najgorszymi rodzicami. Będziemy, Bear. Nie wiem, czy za raz, czy za chwilę… ale będziemy. – dodała, ciszej mamrotając to przy męskich wargach, bo oczywiście, że chciała zrobić to, o co prosił. Obróciła się w jego ramionach, zajęła miejsce na jego udach i zarzuciła łapska na jego kark, pozostając blisko tuż przy jego twarzy. I w jej słowach było coś jeszcze… zapewnienie, obietnica. Stanie na głowie, żeby to stało się prawdą, rzeczywistością… żeby ich rodzina się powiększyła – Kocham cię, Bear. – zapewniła raz jeszcze i wreszcie całkowicie zlikwidowała dystans między nimi, zamykając mu usta w pocałunku. Mocniejszym, pełnym uczucia i emocji, które w niej były. Kochała go i wierzyła mu. Wierzyła, że w jego oczach się nie zmieni, że ich małżeństwo może na ich dalszych planach tylko i wyłącznie zyskać. I w tym pocałunku była właśnie ta nadzieja.
- Dobrze… to wróćmy do rzeczy ważniejszych. – zaczęła, odklejając się od niego, a ten uśmiech i błysk w jej oku sugerował, że wcale nie! Że nie zamierzała być już poważna – To, co z tymi biletami w grudniu? Lecimy biznesem? – tak jak on sam! No musiała się zaśmiać, musiała!


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Coś takiego było w tej kobiecie, co za każdym jednym razem wprawiało Logana w niewidoczne, bardzo prywatnie doświadczane drżenie. Szczególnie mocno czuł to w chwilach, takich jak ta i przy rozmowach, takich jak ta, kiedy w jakimś stopniu ważyły się ich wspólne losy. Bo przecież mogliby tu i teraz zdecydować, że rezygnują. Że skoro do tej pory nic im z tego nie wyszło, odchodzą od pomysłu bycia rodzicami. Mogliby. Ale nie chcieli tego. I jedna rzecz była w tym wszystkim dla Trevisano super, super, cholernie ważna. Taka bardzo szczególna, o której być może nawet za kilka chwil powie głośno. Póki co – gadać nie chciał. Pocałunek zainicjowany przez wargi pani doktor, doświadczanie jej bliskości, dotyku jej palców na własnym karku czy gdziekolwiek indziej go wtedy dotykała… To nastrajało go bardzo jednokierunkowo. Nie chciał tego przerywać, nie chciał przerywać kaskady dreszczy, które w przyjemnie drażniący sposób, opieszale wędrowały w dół męskiego grzbietu. Prawda jest taka, że wystarczyło, że była blisko, dokładnie tak jak teraz, a on wciąż je czuł. Uparte, drażniące, rozbudzające… - Debenham! Ale z ciebie zołza! Słowo daję… – sapnął szczerze rozbrojony tą ewidentną zaczepką żony – wręcz prowokacją i drwiną, ale ci! – i żeby podkreślić siłę swoich słów, złapał mocniej w garść jeden z damskich pośladków. Mogło zaboleć! – Mieliśmy lecieć biznesem, tak, ale skoro jesteś taka… Antyprzyjacielska dla mnie to zaraz zmienię nam rezerwację. Albo w ogóle wszystko anuluję. Zobaczysz, zołzo. Zołzo – prowokatorko. – oczywiście żartował, zgrywał się w dokładnie takim samym tonie, w jakim robiła to Elise. Ich okołoświąteczny urlop w Europie był bezpieczny. Miejsca w klasie biznes także. – Swoją drogą, taka byłaś wtedy zaaferowana tym moim przylotem tutaj dzisiaj do ciebie, że… Trochę olałaś ten drugi wyjazd, wiesz? Przez dobrą chwilę głowiłem się konkretnie czy to w ogóle ciebie ucieszyło. Ten Paryż i cała reszta. – perspektywy ich pierwszej wspólnej zagranicznej wycieczki. Tak dalekiej i tak intensywnej. – Nie przesadziłem? No wiesz, Paryż, miasto zakochanych… Nie wyszło banalnie? – zmarszczył śmiesznie nos, bo sam nie do końca miał przekonanie, ale jednocześnie miał też nadzieję, żeeeee… Nie. Że pomysł z Paryżem nie był banalny i kiczowaty. W końcu to podobno naprawdę interesujące miejsce na mapie świata… - No i… Nie masz nic przeciwko, że spędzimy tam święta? Bez twojej mamy, zupełnie sami. Ona się nie pogniewa na mnie? – nie na Elise! To go nie interesowało (interesowało, ale trochę mniej!), najważniejsze, żeby pani Debenham nie złościła się na niego! Była jego ukochaną teściową pod słońcem i nie chciałby tego zepsuć, szczególnie czymś tak błahym, jak spędzeniem świąt z dala od niej.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się w głos, a zaraz po tym zagryzła zęby na męskim policzku. Tak, była złośliwa i doskonale to wiedziała, a robiła to wręcz z premedytacją. Ale sam sobie był winny! Zawsze się nabijał z tego, że ona była wygodnicka, a tu proszę… narzeka na europejskie linie lotnicze i ich twarde siedzenia w biznes klasie. Czy mogło być coś bardziej snobistycznego? No musiał przyznać, że miała pełne prawo się nabijać! I dlatego szeroki uśmiech nie znikał z jej twarzy, gdy się od niego odsunęła tak, żeby móc go swobodnie obserwować. Czy martwiła się jego groźbami? Ani trochę! Czy martwiła się tym, że myślał, że nie ucieszył jej świąteczny wyjazd? Ani trochę. Głównie dlatego, że sam zauważył dlaczego został potraktowany po macoszemu… bo właśnie skupiła się na tym jego przyjeździe. Oczywiście, że to było dla niej najważniejsze – bo wiedziała, że będzie za nim stęskniona i to najlepszy możliwy prezent. Ale to wcale nie znaczyło, że Paryż jej nie cieszył. Oczywiście, że cieszył.
- Banalnie? – powtórzyła za nim zaskoczona – Skarbie lecimy do Paryża i dalej w góry… z Australii, więc mamy do pokonania pół świata. To ani trochę nie jest banalne. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, bo cudem ugryzła się w język, żeby nie przypomnieć, że lecą klasą biznes! Europa miała swój szczególny urok, więc to banalne mogło być chyba tylko dla kogoś, kto miał do Paryża rzut beretem – I naprawdę myślisz, że mogłabym mieć coś przeciwko temu, że spędzimy czas razem? Tylko we dwoje? Nadzy, pijąc szkocką i się nie od siebie nie odklejając? Bear… – bo jak mogłaby? No jak mogłaby mieć coś przeciwko? Jej mama? Poradzi sobie, musiała! – A u teściowej zawsze możesz zrzucić winę na mnie. – zaśmiała się i trąciła nosem jego policzek, zaraz też lekko odbiła na nim swoje wargi, później zsunęła się z pocałunkiem na jego szyję i na niej też po chwili zacisnęła zęby. Jednocześnie jej dłoń zsunęła się od męskiego karku, przez klatkę piersiową aż do podbrzusza, na którym lekko zacisnęła pazury – To będą najlepsze święta w moim życiu.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mruknął cicho, co prawdopodobnie miało posłużyć za odpowiedź w stylu „może i racja”, bo sposób w jaki Elise ubrała ten, jak wydawało się Loganowi, banalny Paryż… Wcale banalny nie był. I to go przekonywało. Do tego nawet stopnia, że przez ułamek chwili poczuł zabawne podekscytowanie związane z tym właśnie wyjazdem. Choć może bardziej chodziło jednak o ich drugie wspólne święta… Teraz już takie zupełnie, jak należy. Z dala od szpitala, ze smacznym i pełnowartościowym posiłkiem, dobrym alkoholem i bez tej śmiesznej obawy, kiedy jedno drugiemu mówiło „kocham cię”. Bo przecież… Co jeśli nie odwzajemnia? Tak, te pierwsze święta były szczególne. Niezaplanowane i bardzo szczególne. – Naprawdę tak uważasz? – zapytał ciszej, uśmiechając się przy tym do żony raz, że najładniej, jak potrafił, a dwa – pokazując, że jej słowa sprawiły mu szczerą przyjemność. To będą najlepsze święta w jej życiu… A przecież trochę ich już przeżyła, prawda? W cudownej rodzinie, w kochającym domu państwa Debenham, Logan nie wierzył, że w takich warunkach święta mogłyby być złe albo nawet kiepskie. – Przebijam wszystko, czego do tej pory świątecznie doświadczyłaś? Szlag… Poprzeczka zawisła naprawdę wysoko. – błysnął przekornie kłami, ale hej – wiadomo, że chciał tych świąt, tych tylko dla nich, tylko z nią jedną jedyną na świecie, tak samo bardzo, jak chciała tego Elise. Nie czuł potrzeby powrotu na ten czas do domu, do rodziców, bo tam sytuacja wciąż była trudna. Zresztą, nawet gdyby taka nie była to i tak chciałby te dni spędzić tylko z żoną. Żoną i butelką najlepszej whisky, jaką uda im się kupić na lotnisku w strefie bezcłowej, bo może i lecieli biznes klasą, ale hej, wydawać miliony monet na wódę? Bez przesady. – Co ty robisz… – mruknął pod nosem, doskonale czując to, co pani doktor istotnie robiła z pomocą swojej dłoni i super zręcznych palców. Czuł ją tam, gdzie reagował najsilniej, krew momentalnie mu zawrzała, iskrzenie tęczówek stało się wyrazistsze, bardziej intensywne… - Wracając jeszcze na tę ostatnią chwilę do tematu dziecka i nas jako rodziców… – ściągnął mocniej, ale niegroźnie brwi i skupił wzrok przy kobiecych wargach. Na moment, dwa, nie więcej, bo jednak uwielbiał patrzeć Elise w oczy. – Muszę i chcę ci podziękować. Za to, że… Nie dajesz mi odczuć, że zdecydowałaś się mieć ze mną dziecko tylko dlatego, że ja tego chciałem, a ty mnie kochasz i chcesz mnie uszczęśliwić. Ufam ci, Elise. Ufam i wierzę, że ty też naprawdę tego chcesz. Nie dla mnie, nie tylko dla mnie, ale też dla siebie. Dla nas. – przyjmował ten komunikat do serducha, do samych swoich trzewi i pielęgnował go mocno. Nigdy nie pozwoliłby na to, żeby Debenham musiała naginać swoją filozofię życia tylko dla jego widzimisię. Przesunął jedno łapsko w górę kobiecego grzbietu, lekko drażniąc kobiecą skórę dotykiem swoich ciepłych palców. Ostatecznie oplótł nimi, palcami kark pani doktor, wsuwając je lekko w jej ciemne loki i wychylając pysk do jej ładnej buzi. – Pamiętasz, jak zadzwoniłaś do mnie tuż przed wyjściem na drinka z tą twoją hinduską koleżanką? Pamiętasz… – uśmiechnął się pod nosem. Całkiem, kurczę, cwanie. – Co wtedy zrobiliśmy? – jak wykorzystali czas tej rozmowy, jak kompromisowo i bardzo przelotnie ugasili to tętniące w nich niedoczekanie, niespełnienie i pożądanie. – Muszę ci się do czegoś przyznać… – wargi zadrżały mu wyraźnie mocniej. – Jak już skończyliśmy rozmawiać… Zrobiłem to drugi raz. Myślałem o tobie i… Tak jakoś wyszło. – samo!

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Skinęła, bo oczywiście, że naprawdę tak uważała. Uważała jak cholera! I może miał rację, że w życiu przeżyła mnóstwo cudownych świąt, chociaż wiele z nich również wiązało się z nocnymi dyżurami i nieobecnością ojca w domu, bo w końcu był lekarzem. Później sama chętnie brała świąteczne dyżury, dając możliwość tym, którzy mieli rodziny by spędzili je w domu. A teraz? Teraz nie mogła się doczekać świąt. Zwłaszcza, że to miały być też pierwsze święta, które mieli spędzić… zimą. Tak, może to głupie, ale naprawdę ją to cieszyło – że będzie miała okazję doświadczyć świąt jak na filmach, a nie na plaży z co najmniej trzydziestostopniowym upałem. To wszystko było miłym dodatkiem do tego, że mieli je spędzić razem daleko od pracy, więc nie miała najmniejszych wątpliwości, że to będą najlepsze święta w ich życiu. Jej na pewno!
- Nic nie robię – mruknęła do jego ucha, lekko zagryzając zęby na jego płatku i ani trochę nie przestając się z nim drażnić, oddechem, ciepłem swoich warg, czy wszędobylskim łapskiem. Oderwała się jednak, gdy wspomniał jeszcze o ich rodzicielstwie. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Mógł jej ufać. Znal ją też na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie była kimś, kto zrobiłby coś wbrew sobie – nawet z miłości. Musiała sama to poczuć. I zdecydowanie przekonał ją tym, że nie naciskał. To mogła być jej decyzja.
- Jak mogłabym zapomnieć. – uśmiechnęła się pod nosem, bo wspomnienia tamtej rozmowy ciągle pozostawały żywe… nawet jeśli aktualne doświadczenia zupełnie ją przebijały – Drugi raz wtedy… ale jestem pewna, że przez cały ten okres było tego więcej? I zawsze myślałeś o mnie? Przemyśl odpowiedź, Bear… musiałeś myśleć o mnie. – rzuciła swobodnie znów pochylając się do jego warg i krótko, zaczepnie je skubiąc – Bo ja o tobie myślałam często. Przypomniałam sobie jak używa się wibratora, ale tak… zawsze myślałam o tobie. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, ale no taka prawda!


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Drażniła się z nim, zaczepiała go, prowokowała, nakręcała, podjudzała… Słowem, robiła wszystko, żeby kolejny raz stracił dla niej głowę i jakiekolwiek resztki zdrowego rozsądku. Ba! Jakiegokolwiek rozsądku. Skutecznie podkręcała mu czucie, doświadczanie jej dotyku, jej pocałunków, ciepłego oddechu z jej miękkich warg, a nawet jej spojrzenia przesuwającego się leniwie po jego zarośniętym (ale zadbanym!) pysku. Słowo wibrator sprawiło, że Bear błysnął swoimi ostrymi, białymi kłami i cicho zaśmiał się pod samym mentalnie zadartym i mocno przemądrzałym nosem. – Naprawdę zabrałaś go ze sobą? Przywiozłaś go tutaj? Szlag… Nawet nie sądziłem, że dzisiaj przylatując mam już jakąś konkurencję. – w postaci przyrządu na… Baterie? Akumulatorki? Podpięcie ładowarki? Nie wiedział, bo też i nigdy nie dociekał, szczególnie, że typ odszedł jakiś czas temu w odstawkę i stracił zaszczytne miejsce w szufladzie nocnej szafki tuż przy połowie ich małżeńskiego łóżka, którą zajmowała Debenham. – To naprawdę… No wiesz, działa? – najgłupsze pytanie ever i nawet sam wymownie na nie parsknął. – No dobra, wiem, że działa, ale… Jest tak samo? Tak samo, jak ze mną? – czy to uczucie w jej newralgicznych strefach, tych najczulszych z najczulszych punktach było jakkolwiek podobne i bliskie temu, co czuła kochając się z nim. – Nie musisz kombinować, jak z tego wybrnąć, skarbie. Po prostu jestem ciekaw. – uśmiechnął się ze szczerym rozbawieniem, co było przewrotnym kontrastem dla jego wciąż leniwie wędrujących po ciele pani doktor, rąk. Chwilowo wsunął jedno łapsko po kobiecym boku, czując pod palcami żebra żony, aż do jej piersi, którą chętnie, a wręcz chciwie i łapczywie zamknął w swoich palcach. – Pytasz czy myślałem o tobie… – pozostając pyskiem w niemal żadnej odległości od jej twarzy, lekko trącił końcem nosa jej policzek. – Zawsze myślałem o tobie, tylko o tobie. Powiedzmy, że… Tych kilka zdjęć, które wysłałaś mi jednego wieczoru leżąc już w łóżku… Nago… Tak, zrobiły cholernie dobrą robotę. – bo nie były na pewno takie zupełnie wprost, raczej wymagały dopowiedzenia sobie tego czy tamtego, użycia wyobraźni, z czym Bear nie miał przecież większego problemu. – Nigdy właściwie o tym nie rozmawialiśmy… – mruknął ciszej i przesunął pysk po damskim policzku bliżej ucha pani doktor. Wsunął w nie czubek swojego wilgotnego języka, a potem warknął dyskretnie i odnalazł wargami jej wargi. Mocny, intensywny pocałunek, po którym – nie odsuwając się od żony nawet na pół milimetra – wyszeptał prosto w plątaninę ich oddechów… - O oglądaniu takich rzeczy. Podobno są pary, które to robią… Razem… Kręci cię to? – porno-faceci z porno-laskami. Był ciekaw co o tym myślała, ale jednocześnie robił wszystko, żeby zbyt mocno się na tym nie skoncentrowała. Skubiąc zaczepnie jej wargi, wsuwając w nie leniwie język i zaraz potem łapiąc zębami za damski policzek, kącik ust czy linię żuchwy… Drażnił. Prowokował. Podjudzał.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się, ale pokręciła głową. Nie, nie zabrała niczego ze sobą. Może to głupie, ale wolała uniknąć przetrzepania walizki przez kontrolę celą z powodu bliżej nieokreślonego sprzętu elektronicznego. Na szczęście przyleciała do Europy, więc wystarczyło wejść do pierwszej lepszej drogerii, żeby znaleźć to, czego potrzebowała. Nie musiała się szczególnie mocno nagimnastykować. Za to jeśli chodziło o jakąkolwiek konkurencję… prychnęła, bo naprawdę. Z jednej strony był cholernie pewny siebie, a z drugiej strony uważał, że mógłby go zastąpić kawałek silikonu?
- Oczywiście, że nie jest tak samo. – prychnęła wymownie, bo porównywanie tego nie miało absolutnie żadnego sensu. Nie musiała też kombinować jak z tego wybrnąć, bo nie miała żadnych wątpliwości – A już na pewno nie jest tak samo jak z tobą. – może kiedyś powiedziałaby, że to coś podobnego… gdy seks był po prostu seksem, a sama przynajmniej wiedziała jak doprowadzić się do końca, ale z Loganem? Zdecydowanie nie. Właśnie dlatego dodatkowy sprzęt popadł w zapomnienie i tak właściwie to nawet nie jest pewna, czy przy przeprowadzce nie stracił gdzieś życia. I zdecydowanie za nim nie tęskniła. Za Loganem natomiast? Przez ten czas, gdy była w Londynie? Cholernie. Jego dotyk, jego dłonie sunące po jej skórze… to wszystko powodowało, że dreszcz za dreszczem przechodził wzdłuż jej kręgosłupa. Raz za razem.
Pokręciła lekko głową, nie odsuwając się od niego praktycznie wcale. Nie, nie kręciło jej to. Głównie dlatego, że była prostym człowiekiem… - Wolę dać ci się przelecieć niż oglądać o tym filmy. No chyba, że bardzo byś chciał – wymamrotała prosto w jego wargi, pocałowała go i zaśmiała się pod nosem, gdy on przesunął wargami po jej szyi. Odwróciła się tak, żeby znów oprzeć się plecami o jego tors i mocniej zanurzyć się w ciągle ciepłej wodzie, z której może jedynie uciekło już większość piany. Ta jednak nie była im do niczego potrzebna – Nigdy wcześniej tego nie robiłam… seks telefony, zdjęcia. – kącik ust drgnął jej wymownie, ale naprawdę tak było. Nigdy nikomu nie ufała na tyle, żeby się na to zdecydować. W przypadku Logana? Miała pewność, że nie zaczną latać po sieci z głupimi opisami. Przesunęła męską dłoń po swoim brzuchu aż między uda, dając mu jasno do zrozumienia czego od niego chciała. I jak mógłby się z nim równać kawałek plastiku? - Stworzyłeś potwora... i musisz z tym handlować. - zaśmiała się w głos, ale taka była prawda!



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
No chyba, że by bardzo chciał? Błysnął kłami, bo szczęśliwie oboje mieli bardzo podobne zdanie na ten temat. Odsunął łapska od Debenham, kiedy zmieniała pozycję, ale nie przestał się w nią wpatrywać. Obserwował ją, zawsze i przy każdej okazji, obserwował ją, przyglądał się jej, patrzył… Zapamiętywał każdy jeden centymetr jej ciała, każdy jeden punkt, wszystko. Każdy drobny pieprzyk na jej przedramionach, każdą ledwie widoczną zmarszczką na jej twarzy, każdy ślad po nieprzespanej nocy i każdą zmianę w tym, jak błyszczały się jej ciemne ślepia. Teraz też to robił, wpatrywał się w żonę, jednocześnie pozwalając jej na poprowadzenie swojej ręki dokładnie tam, gdzie go teraz chciała. Czując pod palcami wnętrze kobiecego uda, nie mógł się nie uśmiechnąć. Pod nosem, cwanie, jak zakochany szuler. – To wszystko jest dla nas obojga bardzo nowe. Wszystko… – po kolei. Mówiąc to, wsunął łapsko jeszcze głębiej i wymowniej między uda pani doktor, a palcami drugiej ręki oplótł jej zgrabną żuchwę i podbródek. Odchylił jej głowę tak, żeby – siedząc za nią, za jej plecami – patrzeć na nią teraz z góry. Z ukosa i z góry. – Małżeństwo po ledwie pięciu minutach znajomości… Twój wyjazd i to, jak okrutnie oboje go przeżywamy… To jak ostatecznie sobie z nim radzimy… – właśnie przez seks telefony i seks fotografie. Wargi zadrżały mu mocniej, więc zbliżył je do warg żony. – To, że rozmawiamy o dziecku. Twoja specjalizacja, moja specjalizacja… Tyle nowych rzeczy, tyle odważnych kroków w tak krótkim czasie, Elise. – jego łapsko, to, które wciąż uparcie trzymał między jej udami, leniwie, ale starannie robiło swoje. Dotyk jego sprawnych palców z początku nienachalny i niegwałtowny z każdą mijającą chwilą nabierał właściwego tonu. Spokojnie podnosił tempo i wzmacniał intensywność tego, jak rozbudzał zmysły żony magią swojej dłoni. W chwili, gdy zobaczył na twarzy Elise pierwsze oznaki tego, że to co robił między jej udami działało, tak jak powinno – sam też to poczuł. Budujące się w nim podniecenie, na razie lekko i nieśmiało pulsujące w jego podbrzuszu. Coraz silniej reagujące receptory i zmysły, a ten jeden szczególny, bardzo osobisty, bardzo nieksiążkowy, wręcz surrealistyczny, ten, który odpowiadał za to, że Bear czuł całym sobą podniecenie żony, domagał się coraz większej uwagi, coraz żywszego zainteresowania. – Nic mnie tak nie nakręca, jak to coś co masz w oczach, kiedy jesteś podniecona. – szepnął tuż przy jej wargach, zaraz potem całując je bez pospiechu, ale z wyraźnym pobudzeniem. Znów trącił zaczepnie końcem nosa damski policzek. – A skoro ty jesteś potworem… Bestią… To znaczy, że ja jestem pięknym? – królewnem? Księżniczkiem tej bajki? Heh. Mógł być, dzisiaj, teraz, z nią mógł być wszystkim. – Z ciebie księżniczka byłaby kiedyś żadna. Rozłożyłabyś przede mną nogi jeszcze zanim pokonałbym smoka. – uśmiechnął się pod nosem i znów złączył ich wargi trochę rozleniwionym, szalenie relaksującym pocałunku. Tymczasem jego łapsko, jego dłoń, jego palce… Dalej robiły swoje.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Miał rację. To wszystko wydarzyło się szybko, było nowe, ale jednocześnie wydawało się być tak bardzo… na miejscu. Nigdy nie wierzyła, gdy ktoś mówił, że to po prostu musi kliknąć. Ale tak! Ewidentnie wystarczyło wpaść na człowieka, z którym kliknęło i nagle wszystko zdawało się być prostsze. Oczywiście, że nie było idealne i mieli sporo spięć, ale dotarli się… i kliknęło. Wcale nie miała wrażenie, że to wszystko trwało zaledwie moment w kontekście ich ponad trzydziestoletniego życia.
- Widocznie to lubimy… skakać na główkę. Na głęboką wodę. Z rekinami. Dopiero ucząc się pływać. – tak to początkowo mogło wyglądać. Ale ostatecznie głęboka woda uratowała ich przed skręceniem karku, rekiny okazały się być małe i towarzyskie, a nauka pływania łatwiejsza niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Wszystko szło po ich myśli. No… prawie wszystko. Wisiała między nimi jedna rzecz, o której starali się raczej nie myśleć, ale przynajmniej podjęli jakieś kroki. Byle do nowego roku!
Logan miał niewątpliwy talent. Bo wystarczyło wskazać mu drogę, a doskonale wiedział jak ją dotknąć, żeby przyprawić ją o zawrót głowy. Nic więc dziwnego, że traciła ją dla niego częściej niż powinna. Szlag. Zagryzła lekko wargę i poruszyła wymownie biodrami w odpowiedzi na ruch jego dłoni, dostosowując się do jego pieszczot. Nie mogła się też nie uśmiechnąć, gdy ich spojrzenia się spotkały.
Oczywiście, że był pięknym. A ona nie było księżniczką.
- Oczywiście… w końcu rozłożenie przed tobą nóg było najlepszą rzeczą jaką zrobiłam w życiu. – zaśmiała się, ale jej śmiech zginął w jego wargach, gdy odwzajemniła ten pocałunek – I mówiłam, że łatwo się we mnie zakochać. – żartowała z tego pierwszego dnia, gdy się poznali… miała rację! A jeśli miał inne zdanie i wcale nie była w tym taka łatwa… to miała nadzieję, że przynajmniej było warto! Tak jak warto było rozłożyć przed nim nogi. Wtedy i teraz też – Nie przestawaj. – wyszeptała prosto w jego wargi, ale to oczywiste, że mówiła o tym, co robił między jej udami. Zacisnęła jedną z dłoni na brzegu hotelowej wanny, drugą mocno na jego udzie. Szlag!


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie zamierzał temu zaprzeczać, ani nawet z tym dyskutować. W końcu był żywym i chodzącym dowodem na to, że naprawdę łatwo było się w niej zakochać. Stracić dla niej głowę, a przez nią zainteresowanie innymi kobietami na świecie. To była jej supermoc. Uzależniała niczym najczystsza heroina. Na szczęście wpływ Elise był zbawienny, przynajmniej na Logana. No i zamiast śladach po wkłuciach na przedramionach najczęściej nosił ślady po jej paznokciach na swoich plecach. Albo udzie… Gdy zaciskała na nim dłoń tak mocno, jak robiła to teraz. Znał to uczucie, znał je bardzo dobrze. To dobijające się do drzwi świadomości zniecierpliwienie. Ta potrzeba ogłupiającego spełnienia. To wyłączające wszelkie hamulce ożywienie w jej podbrzuszu, w jej ustach, w jej uwrażliwionych piersiach. Jedna z nich znalazła się w męskiej garści podczas gdy męski pysk zostawiał żarliwe pocałunki na kobiecym ramieniu. Zgodnie z rozkazem żony – nie przestawał. Nie przestawał nawet na jedną milionową chwili. Tempo w jakim poruszał ręką w międzyudziu pani doktor rosło z każdą jedną chwilą. To już nie było niewinne, zaczepne i drażniące wodzenie się za nos, ledwie gra wstępna… Nie. To był substytut tego, co mógłby jej robić, gdyby przynajmniej na nim usiadła. Jego męskość w jej podnieconym wnętrzu zastąpiły jego palce, ale siła i zdecydowanie z jakimi doprowadzał Elise do szczytu były cholernie analogiczne. Pieprzył ją swoją ręką i nie zamierzał przestać dopóki na jej usta nie wstąpi ten szczególny głośniejszy jęk. Najchętniej jego imię, ale jakimś „kurwa” też by nie pogardził. Cały ten czas obserwował żonę uważnie spod lekko przymrużonych powiek. Całował jej szyję, całował jej policzek, jej ucho, całował jej warg, splatał język z jej językiem, a potem całował jej nadgarstek i wnętrze dłoni, kiedy Debenham w przypływie podjudzenia oderwała ją od chłodnego brzegu wanny. A potem… Potem całował wszystko od nowa. Mocno, zachłannie, bezpardonowo i mało subtelnie. Nie mógł się nią nasycić. Jej smakiem, jej zapachem, jej bliskością i jej tętniącym w podbrzuszu i w żyłach podnieceniem. Chciał wciąż więcej, jej więcej i nigdy mniej. Tak jak teraz, kiedy wyszeptał prosto w jej wargi jak bardzo za nią szaleje i jak cholernie chciałby zabrać ją ze sobą z powrotem do domu… - Spójrz na mnie. – poprosił cicho znów zamykając w łapie jej podbródek i zgrabną żuchwę. Chciał widzieć jej oczy, chciał patrzeć prosto w jej tęczówki dokładnie wtedy, kiedy jej ciało zaleje fala tak wyczekanego i zbudowanego orgazmu. - A potem daj mi się przelecieć... Księżniczko. - domamrotał z czystej przekory, bo dobrze wiedział, jak bardzo daleko było jego żonie do bycia księżniczką.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ