kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Potrzebował chwili, dobrej, porządnej chwili na dojście do siebie w jakimkolwiek stopniu. Jego wzrok był zamglony, mięśnie ud i ramion drżące, podbrzusze pulsowało spełnieniem sprzed kilkunastu sekund, a w głowie… W głowie miał jedno wielkie nic. Albo jedno wielkie wszystko. Sam nie był już pewien.
Hej, Bear sprawiło, że podniósł powieki i bystrze spojrzał na Elise. Szlag, widział ją nagą i w tym po-orgazmowym wydaniu nie raz, nie dwa razy, nie trzy, a zdecydowanie więcej, ale to wciąż wprawiało go w takie cholernie nakręcające uczucie. Satysfakcji, zadowolenia, apetytu na więcej. - A gdybym zrobił to wcześniej… Uwierzyłabyś mi? - odbił piłeczkę, wpuszczając na pysk tak samo drański grymas, jaki prezentowała mu Debenham. Przysunął się do niej mocniej i przyparł ją do krawędzi blatu. Do siebie przodem, blatu dotykały jej pośladki. Jego łapska szybko stały się jej bardzo osobistym, bardzo surowym więzieniem. Czując pod palcami gładką kobiecą skórę, czując jej ciepło, to jaka była miejscami delikatna… Aż miał lichy wyrzut sumienia za te klapsy z wcześniej. - Powiedziałabyś to, co powiedziałaś? Że tego chcesz… Że chcesz, żebym cię… - znów urwał w kluczowym momencie, ale tym razem zrobił to z pełną premedytacją i pomyślunkiem. Znów też uśmiechnął się jak drań i cwany lis, szczerząc przez moment kły i zaraz mówiąc dalej… - Żebym cię kochał. Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? Absolutnie, na milion milionów procent pewna? - nie, nie prowokował Elise, żeby się z tego wycofała. Nigdy w życiu, robił raczej coś zupełnie odwrotnego. Chciał mieć pewność, że ona bierze to na poważnie. Że wie, że to nie był tylko przypływ podniecenia albo silniej przyprawiona testosteronem krew w jego mózgu. Jeśli to powiedział, to znaczy, że tak było. To znaczy, że Debenham naprawdę owinęła go sobie wokół palca, rozkochała go w sobie, uzależniła go od siebie… Dla niej przecież był gotów zaryzykować swoje dobre imię. Dla siebie samego? Nie, zdecydowanie nie. - A co jeśli to spieprzymy? Koncertowo, rozwalimy w drobny mak? - zawsze przecież była taka szansa, tak? Że mogli czuć do siebie to wszystko i dalej nawzajem się psuć.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie przestawała się uśmiechać. Wydawała się być zupełnie niewzruszona tą… rozmową o uczuciach. I to nie byle jakich uczuciach. Nie była jej straszna. Nie była pewna, czy to dlatego, że po prostu mu wierzyła, ufała i jednocześnie była pewna tego, co sama czuła. Czy może jednak był to jakiś rodzaj burzy hormonalnej? Gdy po prostu była bardziej uczuciowa?
- Dlaczego miałabym ci nie wierzyć? – na logikę byłoby to łatwiejsze do uwierzenia niż w ich aktualnej sytuacji. Nie raz i nie dwa słyszało się o związkach z rozsądku, gdy pojawiało się dziecko. Ale one nigdy nie miały prawa bytu na dłuższą metę. Oni? To było zdecydowanie bardziej skomplikowane. I jednocześnie wcale nie. Bo nie żartowała mówiąc, że chce, żeby ją kochał i nigdy nie przestawał. A przynajmniej nie teraz, nie jutro i nie za parę dni. Jeśli to miało nie przetrwać? Trudno. Zdarza się. Dużo związków, które wyglądały na udane, nie przechodziło próby czasu. Chciała jednak spróbować. Chciała zobaczyć jak to jest być kochaną. Jak to jest się zakochać.
Momentalnie objęła go łapskami, gdy się mocniej do niej przysunął i uwięził ją między swoimi ramionami, a kuchennym blatem. Zadarła też głowę, żeby nawet na moment nie stracić z nim kontaktu wzrokowego.
- Jestem. Chcę wiedzieć jak to jest… gdy ktoś cię kocha. Gdy samemu się zakochujesz. – wyjaśniła, nie przestając się uśmiechać. Jednocześnie dała mu do zrozumienia, że nie ma dużego doświadczenia. Żaden z jej wcześniejszych związków nie był oparty na uczuciach, a już na pewno nie na zakochaniuA jeśli to spieprzymy? Trudno. Będziemy wiedzieli jakich błędów dalej nie popełniać. – nie chciała się bać zrobić kroku naprzód, bo coś się mogło wydarzyć… zawsze mogło. Co ma być to będzie, prawda? – Nie dowiemy się, póki nie spróbujemy. – wzruszyła ramionami, dość beztrosko jakby wcale nie mówiła o uczuciach i związkach, a jakiejś drobnostce – Chociaż to wcale nie oznacza, że los kosmity jest przesądzony. – ostrzegła, bo… naprawdę nie wiedziała. To, że była świadoma jego (i własnych) uczuć dawało jej jakiś wewnętrzny spokój, że jakiej decyzji by nie podjęła – będzie dobrze. Nie chciała mierzyć się z wyrzutami sumienia. Ani teraz, ani w przyszłości.

Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Dlaczego miałaby mu nie wierzyć? Oh dear, argumentów na to było prawdopodobnie wiele. Zaczynajac od tego, że znali się tyle, co nic, a kończąc na tym, że faktycznie powiedział jej to dopiero dzisiaj. Może tak, może się nie popisał, może mógł to zrobić lepiej, sto razy lepiej, ale wszystko co powiedział było szczere. Ta kobieta budziła w nim to, czego nie czuł… Nie tyle od dawna, a praktycznie nigdy. Jego historia związków była taka jak historia Debenham. Uboga w uczucia i wielkie słowa. Nawet własnej żonie prawdopodobnie nigdy tego nie powiedział. Z drugiej strony… Czy ona jemu kiedykolwiek…? Nie myślał teraz o tym. To była zbyt przyjemna, zbyt relaksująca, a jednocześnie ekscytująca chwila, żeby zaprzątać sobie głowę tą nieprzyjemnością, jaką bez wątpienia było jego nieudane małżeństwo. Skupiony na Elise, na jej ładnej buzi, ładnych brązowych ślepiach, rozbawiony prychnął. - Proszę przestań nazywać nasze dziecko kosmitą. Jeszcze chwila i naprawdę nim będzie… Wyrośnie mu druga głowa albo trzecia ręka. Zobaczysz! - wytknął przekornie, pochylając pysk do damskiego czoła i zaraz też odbijając w tym miejscu lekki, czuły ślad swoich warg. W kolejnej chwili odsunął się od pani doktor, tym samym wypuszczając ją ze swoich łap i zaczął się coś niecoś ogarniać. Pozapinał spodnie, podniósł z podłogi koszulkę, wciągnął ją sobie na grzbiet… Prawdopodobnie niepotrzebnie, skoro czekała ich wspólna noc, a przed tym pewnie wspólny prysznic. - Podoba mi się to, co mówisz. I jak to mówisz. To, że chcesz wiedzieć, jak to jest, kiedy ktoś cię kocha. - napomknął moment dalej, jednocześnie wyciągając z szafki - w której już wcześniej wiedział, że je znajdzie - dwa kieliszki do wina. - Brzmi, jak eksperyment. - dodał żartobliwie i błysnął pod nosem kłami. Jeśli Elise myślała, że chciał jednak zrobić jej na złość i otworzyć to nieszczęsne wino - była w błędzie. Cwany Trevisano zamiast wina, wyciągnął z lodówki butelkę dobrze schłodzonej wody. Nalał jej do obu kieliszków, dodał plaster cytryny i po dwie kostki lodu. - To musi wystarczyć. - wręczył jedno szkło w kobiece ręce, jednocześnie na powrót przysuwając się do Debenham nieprzyzwoicie blisko. Patrzył na nią i nie przestawał się uśmiechać. Lekko, pod samym swoim przemądrzałym i marudnym nosem. - Nie wypijemy za miłość. To zbyt oklepane. Ale wypijemy za zmiany. I za odwagę do nich. Bo nawet jeśli los… - wargi zadrżały mu mocniej, bo słowo „kosmity” samo cisnęło się na język. - Małej lub małego Trevisano wciąż stoi pod dużym znakiem zapytania, to jedno jest pewne. Bardzo pewne. Prawdopodobnie najpewniejsze ze wszystkich pewnych rzeczy na świecie. - mhmmm… - Trafił ci się najfantastyczniejszy facet pod słońcem. - tudududm! Dokończył tę drańską myśl i od razu potem zaczął się - drańsko, bo jak inaczej - pod nosem chichrać. - Swoją drogą… Ten ruch ze ściągnięciem majtek i kazaniem mi się zamknąć? Szlag, Debenham… Podnieciłaś mnie tym konkretnie. - dorzucił jak gdyby nigdy nic, jak odkleił pysk od kieliszka i przełknął łyk zimnej cytrynowej wody. - Zastanawiam się, jakby to zadziałało w drugą stronę… Jakbym to ja rozłożył się na blacie, ściągnął gatki i kazał ci być cicho. - wyszczerzył kły, bo samo wyobrażenie takiej sytuacji konkretnie go bawiło.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ