organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
1.

Ta noc nie miała różnić się od żadnej innej. Księżyc wisiał wysoko na niebie, gdy opuszczała mury kościoła, sennie przemieszczając się po terenach, które tylko głupiec mógłby uznać za bezpieczne. Czy była głupcem? Nie chciała siebie tak nazywać, a mimo to prędzej skłoniłaby się ku temu, niż określiła siebie mianem kogoś światłego. Najchętniej po prostu nie obierałaby żadnej ze stron. Szufladek było wiele, a Divina zwyczajnie do żadnej z nich nie należała. Tak po prostu było, od wielu lat miała tą świadomość i dawno już minęły czasy, kiedy wierzyła, że coś w tym temacie się zmieni. Przywykła do tego, że żyje z boku, mało kto zwracał na nią uwagę, a jeśli już to po to, by odsunąć się z odrazą. Dlatego wśród ludzi czuła się znacznie gorzej, niż tutaj… otoczona przez drzewa, lawirująca między niebezpieczeństwami tego miejsca. One były przewidywalne, do nich potrafiła przywyknąć, wszystko tu przecież znała, nic nie mogło jej zaskoczyć… tak sobie mówiła, a mimo to, tej nocy było inaczej. Usłyszała zbliżające się postacie, jeszcze zanim były w jej zasięgu, miała szansę im zbiec, gdyby nie fakt, że się nie obawiała. Wszystko było jej jedno, bo ktokolwiek miał ją tutaj spotkać, miał się przerazić bardziej jej, niż ona ich. Tak sądziła. Zwykle najagresywniejsi w jej kierunku byli młodzi ludzie, głupi chłopcy, chcący popisać się nadmuchaną brawurą. Nadmuchaną, więc atakowali ją tylko w dzień, nie tak głęboko w buszu. Tak to działało od zawsze, ale ta jedna noc różniła się od każdej poprzedniej. Dwóch mężczyzn przyspieszyło, zastawiło jej drogę. Nie zrozumiała, chciała ich minąć, była cieniem, chciała zachowywać się zgodnie z rolą, jaką jej przypisano. Tylko, że nie zdążyła wykonać czterech kroków, a poczuła szarpnięcie, na tyle mocne i szybkie, by nie zdążyła krzyknąć, nim wielkie łapsko odziane w skórzaną rękawiczkę nie przykryło jej ust i przy okazji połowy twarzy. Potem poczuła, jak łapsko wpycha jej do ust jakąś ścierkę, nie miała żadnego szczególnego smaku, ale była zbyt sucha, by nie wywoływać odruchu wymiotnego. Do tego taśma i jakieś tłumaczenia, że ma nie krzyczeć i nie wierzgać. Była przerażona, oczywiście, że tak, ale tłumaczenia te były zbędne. Jeszcze jakiś worek na głowę, a potem to co ścięło ją z nóg - mocne uderzenie w brzuch, może kopnięcie? Nie wiedziała, po prostu upadła, czując, że przez worek i szmatkę się dusi. Świat ograniczył się do tej pozbawionej wystarczającej ilości tlenu przestrzeni, do ciemności całkiem innej, niż tej, która otaczała ją w lesie. Coś jeszcze, wilgotna, śmierdząca gaza, której zapachu nie zdążyła zidentyfikować. Opadły jej powieki i nic już się nie liczyło, odpłynęła układając się na ziemi, jak szmaciana lalka.
To co działo się potem, mogło być dla niej zagadką. Podobnie, jak to ile czasu była nieprzytomna. Sama z siebie nie planowała się budzić, ale poczuła jak ktoś ją potrąca, raz, drugi, a potem gdy sama zmrużyła oczy, zerwano jej z głowy worek i pożałowała, że podniosła powieki. Światło jarzeniówek było wręcz bolesne. Potrzebowała kilku chwil, by przyzwyczaić wzrok, by odnaleźć się w tej sytuacji, o ile było to możliwe. Ktoś wyjaśnił, że od knebluje jej usta, ale jak zacznie krzyczeć, to oberwie. Zbyt suche miała gardło by krzyczeć. Była przerażona, ale jak zawsze silne emocje trzymała w sobie, nie potrafiąc niczym człowiek ułomny, jakkolwiek ich pokazać otoczeniu. Zachłysnęła się powietrzem nabranym przez usta, gdy te tylko zostały uwolnione od obrzydliwej szmatki. Teraz zrozumiała też, że siedzi na jakimś krześle, że ręce ma skrępowane za plecami… i nagle przypomniała sobie tą noc sprzed tygodnia, gdy widziała w lesie coś, czego widzieć nie powinna. Nagle wszystko stało się takie jasne.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Miał poważniejsze sprawy na głowie niż przejmowanie się jakąś szurniętą kobietą z lasu, ale niestety nie mógł przejść obojętnie obok tego co się stało. Nawet jeśli Divina Norwood wyglądała mu na totalną wariatkę, w której słowo nikt by nie uwierzył to jednak potrzebował mieć pewność, że nie przyjdzie jej na myśl sprawiać mu problemów w przyszłości. Dlatego postanowił pozbyć się niewygodnego światka i liczyć na to, że nikt w miasteczku nie przejmie się losem jakiejś obłąkanej dziwaczki.
Jeszcze tamtej nocy ją namierzył, a potem przez kilka dni kazał swoim ludziom zbierać informacje o życiu Norwood. Prezentowało się ono raczej kiepsko, a co za tym idzie napawało nadzieją na to, że faktycznie nagłe zniknięcie Diviny obejdzie się bez echa. Co prawda z tego co ustalił Nate, dziewczyna nie podzieliła się z nikim widzą na temat wydarzeń, które miały miejsce dwa tygodnie temu, ale nie było to powodem, dla którego powinien ją pozostawić w spokoju.
W końcu nadszedł odpowiedni czas, aby wyjaśnić sobie kilka spraw z panną Norwood. Oczywiście skorzystała z zaproszenia, któremu wręcz nie miała jak odmówić. Trzeba przyznać, że gdy sytuacja tego wymagała, Nathaniel potrafił być niezwykle przekonywujący i skuteczny. Ostatecznie zawleczono nieprzytomną dziewczynę do Shadow, a tam czekało na nią odpowiednie pomieszczenie, w którym niekiedy Hawthorne przyjmował swoich gości.
- Zostawcie nas - rozkazał widząc jak Divina budzi się powoli. Dwóch osiłków, którzy jeszcze sekundę wcześniej grozili dziewczynie, bez słowa opuściło pomieszczenie.
Odzyskanie pełnej przytomności zajęło Norwood trochę czasu, w którym to Nathaniel miał okazję lepiej się jej przyjrzeć. Była mizerna i blada. Zdążył nasłuchać się o jej specyficznej i tajemniczej historii i chociaż nie był skory poddawać się złudnym wrażeniem, to faktycznie coś nietypowego dostrzegł w jej aparycji.
Wziął wolne krzesło i usiadł na nim okrakiem by mieć lepszy widok na swojego gościa.
- Cieszę się, że przyjęłaś moje zaproszenie, Divino . - Jego zimny i surowy głos przerwał ciszę. - Ostatnio miałaś chyba ochotę mnie lepiej poznać, ale uciekłaś nim zdążyliśmy zamienić słowo, a więc postanowiłem sprawić ci tę przyjemność i zaprosić do siebie. - Napadał się widokiem jej przerażonej twarzy. Czuł dziwną satysfakcję widząc jak dziewczyna wodzi wzrokiem po pomieszczeniu i powoli zdaje sobie sprawę, że jest kompletnie uzależniona od woli człowieka, który siedział przed nią.
Nathaniel wyciągnął papierosa i odpalił go przeciągając przy tym swoje milczenie.
- A więc... Chciałabyś ze mną o czymś porozmawiać, Divino? - Zapytał tylko po to, by poznęcać się nad nią jeszcze przez chwilę. Liczył, że w strachu zacznie go błagać o litość, opowie o tym co widziała i ewentualnie przyzna, że milczała jak grób. I chociaż jej tłumaczenia były już zbędne to Hawthorne nie mógł sobie odpuścić uciechy, którą dawały mu takie przyjemne spotkania.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Serce tłukło jej się w piersi, ale przecież to nie pierwszy taki raz. Znajome uczucie, kiedy nie jest się pewnym, co nadejdzie i jakie będzie to miało skutki. Śledziła spojrzeniem mężczyznę, o którym nie wiedziała zbyt wiele, ale te szczątkowe informacje, jakie posiadała, jasno mówiły, że powinna się go obawiać. Odprawił oprychów, którzy ją tutaj przytaszczyli, a przynajmniej tak jej się wydawało. Był wysoki, nie potrafiła ocenić jego wieku, nigdy nie wychodziło jej to zbyt dobrze. Miał niepokojąco ciepłe spojrzenie, jak na kogoś, kto był na tyle pozbawiony skrupułów, by zadawać innym cierpienie. Bez wątpienia człowiek świadomy swojej przewagi i właśnie ta bijąca z niego świadomość była najstraszniejsza. Jakby urodził się z przydziałem pewności siebie, który bił na głowę przeciętnych ludzi, a na pewno Divinę. Nie spuszczała z niego wzroku, może chciała być świadoma skąd nadciągnie cios. Póki co jednak usiadł, za blisko by czuła się komfortowo, ale za daleko, by utrudniało jej to obserwowanie całej jego sylwetki. Jego głos nie pasował do oczu, to jako pierwsze zauważyła, ale równocześnie to niedopasowanie wydawało się tylko podkreślać aurę, jaką roztaczał. Czy łudziła się, że da jej spokój? Chyba tak, w końcu niewiele znaczyła, a mimo to zadał sobie tyle trudu, by ją tutaj ściągnąć, teraz straszyć... jeszcze jej nie zabił, ale może tylko się bawił. Nie miała pojęcia, a jego słowa wisiały nad nią, jak katowski topór. W tym wszystkim przeważała w niej jednak myśl, że może w końcu przyszedł jej czas, a jeśli tak, to kim ona jest by się temu sprzeciwiać. Może tak będzie po prostu lepiej, nie miała nic do stracenia, niczego, czego mogłaby się teraz uczepić, walcząc o przetrwanie.
- Mogłabym wody? - pytanie to wypowiedziała chrypliwie, zdradzając w jakim stanie jest jej gardło. Nie było na miejscu, ale było jedynym, co miała teraz w głowie. Nic innego nie przychodziło jej na myśl, w końcu pierwszy raz była w podobnej sytuacji. Wiedziała natomiast, że zignorowanie jego słów byłoby po prostu niegrzeczne. - To pan mnie tutaj zaprosił, więc to pewnie pan ma mi coś do powiedzenia - zauważyła, nie barwiąc tej wypowiedzi żadną ironią. Brzmiało to tak, jakby faktycznie została zaproszona, a nie porwana z lasu i przytargana tutaj z płóciennym workiem na głowie. Nie chciała wyprzedzać faktów, nigdy nie była w gorącej wodzie kąpana. W gardle mocno ją drapało i nie wiedziała, czy męczenie się ma jeszcze jakieś znaczenie. Gównie przez to pozwoliła sobie po raz kolejny otworzyć usta. - Zabije mnie pan? - zmarszczyła delikatnie czoło. Nie jakoś mocno, ale jak na jej nie ubarwioną emocjami twarz, było to dużą zmianą. Jeśli miałaby umrzeć tej nocy, jeśli to wszystko miałoby być takie łatwe, to gdzie ten pozbawiony sumienia człowiek był przez cały ten czas, gdy czekała na swoją szansę na zakończenie tego, co składa się na jej marny żywot?

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Powinien się jej pozbyć od razu. Wywieść gdzieś daleko poza Lorne Bay i ukrócić jej marny żywot, ale coś, a raczej ktoś o kim Nath chciałby wiedzieć nieco więcej, miał szczególne miejsce w życiu Diviny. Natomiast w życiu Nathaniela od zawsze był problemem, który raz po raz zatruwał życie L. Dlatego też Nate postanowił wykorzystać okazję i ewentualnie dowiedzieć się czegoś, co pomogłoby mu otworzyć oczy L. Może było to jego małą obsesją, bo próbował już miliony razy. Ten był milion pierwszy.
- Nie - odparł krótko na jej prośbę, po czym strużka papierosowego dymu wydobywającego się z jego ust, omiotła jej załzawioną twarzyczkę. - Ujmę to inaczej, Divino... Czy może lepiej, V? Lubię skróty - mruknął, po czym jeszcze przez chwilę w milczeniu przyglądał się dziewczynie. - Jakbym nie chciał ciebie wysłuchać to już dawno leżałabyś na mokradłach z kulką w swojej ślicznej główce, a więc... Masz szansę, aby mnie przekonać do zmiany zdania. - Ponownie zaciągnął się tytoniem, który w takich chwilach był niczym ambrozja, koronująca wszystko swoim smakiem. - Nie wiem. To zależy co mi opowiesz o tym co widziałaś w lesie dwa tygodnie temu - odpowiedział spokojnie na jej pytanie.
Zaraz potem zmarszczył brwi. Coś mu nie pasowało. Z dziewczyny bił dziwny, majestatyczny spokój, chociaż wydawała się być spanikowaną. Niby jej rozedrgane źrenice poszukiwały ucieczki, ale raz po raz natrafiały spojrzeniem na jego wzrok. Dziwne... Przyzwyczaił się do błagań i skamleń w szczególności ze strony osób takich jak ona, które nigdy wcześniej z przemocą nie miały nic wspólnego. Taką postawę jak ona przedstawiali ludzie jego pokroju, którzy właściwie każdego dnia przygotowani byli na to, że kolejnego poranka mogą już nie doczekać.
- Słyszysz? - Powtórzył, po czym wstał i przygasił butem dopalonego papierosa. Odsunął na bok krzesło i podszedł bliżej by sięgnąć pacami jej podbródka i przesunąć po nim z przesadną ostrożnością, zdecydowanie nieodpowiednią do momentu i miejsca, a co za tym idzie przerażająco niepoprawną. - Szkoda... - Zawyrokował przyglądając się jej uważniej. Miała śliczną buzię, niby dziewczęcą i naiwną, ale w swoim spojrzeniu skrywała coś, co kompletnie nie pasowało do świeżości i uroku jakim powinna uwodzić. Jej oczy, niby piękne, były przerażająco puste i smutne, nawet przerażenie, które Nate dostrzegał w nich wcześniej, niknęło przytłoczone siłą tego zobojętnienia.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Czy zaskoczyła ją jego odmowa? Raczej nie... częściej w jej życiu odmawiano jej tego, czego potrzebowała, niż to dostarczano. Piecznie w przełyku miało więc towarzyszyć jej już do końca, a czy przez koniec rozumiało się życie, czy to spotkanie - czas pokaże. Była fatalistą. Wiedziała, że cokolwiek ma nadejść, jest od niej niezależne. Jej los nigdy nie był w jej rękach, mogła jedynie podążać zgodnie z planem, który przygotowały dla niej siły wyższe. Nie było w niej energii na to, by z tym walczyć, już nie...
- Jak panu wygodniej - nikt nigdy nie mówił do niej takim skrótem, zaskoczyło ją to, ale nie było po co się z tym spierać, nieznajomy i tak miał olbrzymią przewagę. Nie była na tyle głupia, by próbować uciekać, podejmowanie działań z góry skazanych na porażkę miała już za sobą. Teraz była gotowa siedzieć tu grzecznie i czekać na to, co się wydarzy. Rozmowa o jej śmierci wydawała się z jednej strony odrealniona, a z drugiej dziwnie znajoma, jakby już dawno była na to wszystko przygotowana. Poza tym czy przez ostatnie dni nie myślała o zagrożeniu? O tym, że ludzie tacy, jak on, nie odpuszczają? Mogła szukać pomocy w policji, ale nie robiła tego i co gorsza, siedząc tu teraz, nie żałowała swojego postępowania. Gdyby miała kolejną szansę, postąpiłaby tak samo. Powoli analizowała jego słowa, przyglądając mu się tak, jakby sama była jedynie postronnym widzem całej tej sytuacji. Dym z papierosa drażnił jej nozdrza, ale nie narzekała. Drgnęła dopiero, gdy zgasił niedopałek i najwyraźniej ją pospieszył. Mięśnie jej drgnęły pod naporem jego dotyku i czując rosnący dyskomfort, zdobyła się na tyle, by odchylić głowę do boku, poza zasięg jego palców. - Nie jestem zbyt przekonująca - mruknęła chrypliwie, niezbyt głośno. Nie lubiła rozmawiać, rzadko kiedy w ogóle miała ku temu okazję. Odzwyczaiła się najnormalniej w świecie. Nie rozumiała też czego jest mu szkoda, ale nie planowała pytać. - Jeśli chce mnie pan zabić, to nie ma takich słów, które pana od tego odwiedzą - zauważyła dalej z tym samym spokojem. - A ja nie mam takiej siły, żeby panu się przeciwstawić - dodała cichutko wzdychając. Nie bała się śmierci. Życie bardziej ją męczyło, służyła przy wielu pogrzebach, niejednokrotnie odwiedzała cmentarz, tych, których już tutaj nie ma, nie dotyczą żadne ziemskie problemy, podczas gdy ona z ogromem własnych ledwo sobie radziła. Może więc ten człowiek był jej wybawieniem? - Widziałam, że jest pan złym człowiekiem. Teraz też to widzę - wyjaśniła jeszcze, bo przecież zadał jej pytanie, więc wypadało na nie odpowiedzieć. Nie chciała jednak za bardzo wchodzić w szczegóły, wolałaby nie wracać do tamtego wieczora. Z resztą oboje wiedzieli, co się wtedy stało i też niczego to nie zmieniało. Być może nieznajomy chciał się nią pobawić? Karmić jej strachem? Divina bała się i to dość mocno, ale nie potrafiła tego okazać, dawno wypaczono w niej podobne emocje. - Mogę wiedzieć, jak się pan nazywa? - zagadnęła jeszcze, ciekawa tego, kto właściwie przed nią stoi. On znał jej imię, więc i ona powinna poznać te należące do niego, prawda?

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Czemu była taka uprzejma? Nie podobał mu się jej spokój, a z drugiej strony intrygował. Liczył na to, że jej słodka rozpacz będzie podkręcała w nim adrenalinę, że chęć przetrwania ujawni się w jej skamlącym głosie, ale nic takiego nie miało miejsca. Zachowywała się dziwnie, zupełnie nie tak jak to zakładał; w sposób, którego nie rozumiał.
- To zacznij - podpowiedział, bo właściwie od jej słów zależało teraz naprawdę wiele, a mimo to dziewczyna była niezwykle apatyczna i bierna, jakby naprawdę jej nie zależało. - Faktycznie, ale z jakiś powodów mam ochotę ciebie wysłuchać. Nie sądzisz, że warto byłoby skorzystać z tej oferty? - Spytał przechadzając się wokół krzesła, na którym siedziała dziewczyna.
Drżała na ciele, ale jej twarz pozostawała bez wyrazu. Nawet strach wymalowany w jej spojrzeniu wydawał się nierealny, jakby sztuczny, wykreowany na potrzebę chwili, a nie pochodzący z wnętrza. Przesunął palcami po jej wątłych ramionach, które skuliła pod wpływem jego dotyku. Obszedł powoli pomieszczenie, po czym ponownie zajął miejsce na przeciwko niej.
- Nie o taką odpowiedź mi chodziło, V - mruknął kręcąc przy tym głową na boki jakby sprawiła mu niezwykły zawód. - Chyba potraktowałem ciebie zbyt uprzejmie i nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji - dodał, a jego palce po raz kolejny przesunęły się po jej policzku. Zwykle podobały mu się takie rozmowy, ale reakcje Norwood były mdławe, nie dawały mu satysfakcji, a on tak bardzo chciał dostrzec prawdziwe przerażenie w tych jej pustych oczach. - Powiedziałaś komuś o tym co widziałaś w lesie? - W mgnieniu oka zmienił postawę. Warknął na Divinę, a jego palce zacisnęły się na krtani dziewczyny, gdy gwałtownym ruchem odsunął jej ciało w tył. - Tylko bez zbędnego pierdolenie. Okłam mnie, a moje imię będzie ostatnim co usłyszysz w życiu - Syknął przysuwając się na tyle blisko, że bez problemu mogła poczuć jego oddech na swoim policzku.
W zasadzie wiedział, że milczała jak grób, ale pewności mieć nie mógł. Z drugiej strony dlaczego siedziała cicho? Czemu nie poszła na policję, nie powiedziała nikomu o wydarzeniach, których była świadkiem? Te pytania nurtowały go na tyle, że nie mógł odpuścić sobie poznania na nie odpowiedzi. I nawet jeśli nie miały by one nic zmienić, może były szansą dla której ta młoda dziewczyna mogłaby wyjść z Shadow o własnych siłach.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Wiele lat temu naprawdę wierzyła w to, że jej osoba może coś zmienić, że jej słowa mają znaczenie, a w czynach jest na tyle siły, by te nie pozostały niezauważone. Tylko, że życie zweryfikowało i na jaw wyszło, jak bardzo się myliła. Teraz straciła wolę walki i gdyby skończenie ze sobą nie było złamaniem jednego z głównych przykazań, być może dawno targnęłaby się na swoje życie. Było jej ciężko odkąd tylko pamiętała, a ostatni rok wydawał się najgorszy. Jakby straciła już wszystko, co miała, chociaż równocześnie nigdy nie posiadała zbyt wiele. Pewnie dlatego jej strach nie był taki, jakiego Nathaniel się spodziewał. Zwyczajnie bała się go, jako człowieka - bo był przerażający, ale nie bała się tego, czym jej groził - śmierci. Wierzyła. Śmierć nie jest końcem, chyba, że ty zostajesz żywy, a odchodzą ci, których kochałeś. Życie po stracie jest o wiele trudniejsze. Nie potrafiła wytłumaczyć tego komuś, kogo nie znała, to ją przerażał, dlatego pokiwała tylko głową na boki, nie wiedząc nawet jak bardzo go drażni. Nie przeczuwała tego, co niebawem nadejdzie, kiedy ją tak okrążał. Wolała gdy siedział obok, dotyk na ramieniu był czymś, czego zwyczajnie sobie nie życzyła. Odetchnęła więc z ulgą, gdy znów usiadł przed nią, ale było to wrażeniem chwilowym, najwyraźniej dość głupim, bo szybko miał pokazać, jak nie podoba mu się jej postawa. Sapnęła, nie będąc w stanie nad tym zapanować, a następnie spróbowała zaciągnąć się większą ilością powietrza, ale i to było niemożliwe. Nie rozumiała tego wszystkiego, przede wszystkim tego, jak przerażający był ten człowiek, jak pozbawiony skrupułów. Skrzywiła się słysząc przekleństwo i ponownie spróbowała nabrać więcej powietrza do płuc. Gdyby nie związane ręce, chętnie uniosłaby je do szyi, by jednak nieco poluźnić uścisk mężczyzny, ale nie mogła. Jedynie przechyliła głowę do boku, by spróbować na niego spojrzeć.
- Widzi pan? - wychrypiała z cudem. - To jednak pan chciał ze mną porozmawiać - zauważyła, chociaż wiele ją to kosztowało. Kiedy przełykała ślinę, czuła autentyczny ból utrudniający normalne oddychanie. - Komu niby miałam powiedzieć? - odpowiedziała ostatecznie, chociaż nie było to zbyt ładne, aby na jedno pytanie odpowiadać drugim. - Niby tyle pan wie, a jednak niewiele - dodała, ale nie w przypływie bezczelności, co raczej zgodnie ze swoimi myślami. Skoro ten człowiek myślał, że mogłaby komuś donieść o tym, co widziała, to najwyraźniej wcale jej nie znał. Z jakiegoś powodu ulżyło jej na tą myśl i odetchnęła nawet nieco głębiej, jak na fakt, że nadal ją dusił. - Nikt inny nie jest w niebezpieczeństwie - poza nią samą, ale tym się nie przejmowała. Przymknęła oczy, jakby już się przygotowując do tego, że zaraz jego ręka zaciśnie się mocniej. Serce tylko waliło jak młotem, walcząc o życie, w odruchu nad którym zapanować nie potrafiła, ale i tak ignorowała tą słabość organizmu, bo własne decyzje zdążyła już podjąć.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Zacisnął mocniej palce, gdy zadała mu pierwsze pytanie. Skąd w niej taka bezczelność i odwaga? Nie wyglądała na kogoś, kto mógłby być na tyle doświadczony życiem, by zachowywać taki spokój w obliczu zagrożenia. Szarpnął nią mocniej, pod wpływem irytacji wywołanej jej nędznymi komentarzami. Denerwowało go to krążenie wokół tematu zamiast precyzyjnego odpowiadania na pytania.
- Powiedziałem, że masz przestać pierdolić bez sensu! - Odchylił jej głowę jeszcze mocniej, aby musiała patrzeć w jego oczy, gdy powoli uchodziło z niej życie.
Wreszcie dostał to co chciał. Co prawda znów nie mówiła wprost, ale jej słowa dawały więcej odpowiedzi niż tego potrzebował. Przy tym zdradzała też wiele o samej Divinie, która wykazała się niezwykłą bystrością, bo faktycznie, gdyby powiedziała o nim komuś bliskiemu, Nate nie czekałby długo z wyrokiem. Jeszcze przez kilka krótkich sekund napawał się chwilą, ale zamiast przyjemności znów poczuł irytację, zmieszaną z zawodem. Nie rozumiał co było z tą dziewczyną nie tak, ale palce same w końcu poluzowały uścisk.
Odpalił kolejnego papierosa, obserwując przy tym jak Norwood łapczywie nabierała powietrza do płuc. Nie robiło na nim wrażenie to co zaszło chwilę wcześniej. W swoim życiu był światkiem tak wielu brutalnych scen, że mało co wywoływało w nim jakiekolwiek emocje. Może tylko te negatywne, bo im więcej gniewu doświadczał tym więcej agresji budziło się w nim samym. O jakichkolwiek pozytywnych uczuciach ciężko było mówić. Współczucie było ostatnim z nich, bo Hawthorne'owi nigdy nikt nie współczuł. Właściwie to Nate chyba w ogóle nie rozumiał pojęcia empatii, której ani nie doświadczał, ani nikt go jej nie nauczył.
Dlatego też Divinę taktował jako chwilową rozrywkę, ewentualnie ciekawostkę, która miała dostarczyć mu wrażeń i jakiś tam informacji. Naprawdę sądził, że pozbędzie się jej i zapomni o sprawie, ale coś go powstrzymywało. Ta pieprznięta panna z buszu była bardziej popaprana niż zdawał sobie sprawę, ale to szaleństwo przy okazji skrywało jakąś tajemnice. Nie mógł jej po prostu od tak zabić, póki nie wiedział dlaczego zachowywała się w taki nieoczywisty sposób.
- Dlaczego nie poszłaś na policję? - Wypuścił dym z płuc i ponownie usiadł okrakiem na krześle stojącym na przeciwko niej. - Bałaś się, że i tak ciebie wyśmieją? W końcu kto brałby na poważnie słowa jakiejś pierzniętej wariatki. - Zaproponował odpowiedź, która sama wydawała mu się najbardziej zgodna z prawdą. Nasłuchał się trochę o jej osobliwym stylu bycia i właściwie to czego mógł teraz doświadczyć upewniło go w przekonaniu, że jego ludzie mili rację. - Właściwie... - Mruknął zaintrygowany pytaniem, które właśnie pojawiło się w jego głowie. Pochylił się w stronę Diviny i ułożył przedramiona na oparciu krzesła, a popiół z papierosa, który trzymał opadł na jedno z kolan dziewczyny. - Co robiłaś w buszu o tak później porze? - Spytał, po czym zaciągnął się papierosem i nim wypuścił dym z płuc, dodał jeszcze. - Ty faktycznie jesteś zdrowo popieprzona...

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
W jej życiu nie było zbyt wielu osób, a jeśli już ktoś był, to na pewno nie posługiwał się takim językiem, jak stojący przed nią mężczyzna. Śmieszne, że w ogóle miała czas na to, by tak go oceniać, kiedy istotniejszy był fakt, że ten człowiek zaciskał palce na jej krtani. Przypominał jej w tym swoim szale, jej ojczyma. Tylko, że ojczym był pijany, a po znajomym nie było widać żadnych oznak alkoholu, musiał być po prostu okrutnikiem, ale tego mogła się już domyślić tej pamiętnej nocy, gdy przyłapała go w lesie na krzywdzeniu jakiegoś mężczyzny. Pewnie jutro zapomni o tym, co jej zrobił. Zdawał się nie mieć sumienia, a chociaż Viny tego nie rozumiała, to zdawała sobie sprawę z tego, że tacy ludzie też istnieją. Przygotowała się więc na najgorsze, pewna, że to zaraz nadejdzie, a tym czasem... zamiast chrupnięcia, zamiast jakiegoś wielkiego końca, czegokolwiek, co zwiastowałoby kres, po prostu poczuła, jak uścisk zelżał na sile. Zachłysnęła się powietrzem, chociaż nie planowała tego robić, a zaraz potem rozkaszlała się na dobre, pochylając się nieco do przodu. W tym wszystkim zdołała delikatnie unieść głowę, aby spojrzeć na niego pytająco, bo przecież... powinna już być martwa. Dlaczego to kontynuował? Po co kolejne pytania? Jaki miał w tym sens? Nie rozumiała tego kompletnie. Znalazł się znów blisko niej, a popiół z jego papierosa upadł na jej niemodną w kroju, sięgającą za kolano spódnicę. Pieprznięta wariatka - przywykła do tego. Nawet do gorszych słów. Niby bolały, a jednocześnie były czymś znanym. Tym właśnie była w oczach ludzi i raczej nie zmieni tej opinii na swój temat. Tak już powinno być.
- Racja. Nikt nie wziąłby mnie na poważnie - mruknęła pod nosem, szczerze zmęczona tym wszystkim. Powinien już ją zabić, jeśli taki był jego cel. Z nią się nie rozmawiało, czego w tym nie rozumiał? Nie musiała się tłumaczyć od dawna, bo nikogo jej osoba nie obchodziła, a teraz zjawił się jakiś człowiek pozbawiony skrupułów, groził jej śmiercią i w chwili, w której była już na to gotowa, postanowił co dokładnie? Bliżej ją poznać? Obrazić? Wcale nie chciała z nim rozmawiać, a mimo to skrzyżowała z nim spojrzenia. Miał ładny kolor oczy, jak morze... całkowicie nie pasowały do tego, jakim był człowiekiem. - Wracałam z kościoła - odpowiedziała zgodnie z prawdą, nie wdając się w szczegóły. Widać było po niej, że jest zmęczona, gardło nadal ją bolało, mimo, że już nie zaciskał na nim ręki. Normalnie czekałaby w ciszy, ale okoliczności popychały ją do czegoś innego. - I mówi tak o mnie człowiek, który krzywdzi innych dla rozrywki - pozwoliła sobie na taką uwagę, ale ponownie nie było w tym złośliwości, jedynie stwierdzenie faktu. - Jeśli ma mnie pan zabić, to po co to przeciągać? - zapytała wprost. ta rozmowa tylko wzbudzała w niej większy niepokój, a tego w zasadzie wolała uniknąć, bo jeszcze panika wzięłaby nad nią górę, a przecież tak dawno sobie na to przy ludziach nie pozwalała.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Odpowiedzi, których udzielała były smętne i pozbawione emocji. Zupełnie jakby opowiadała o kolorze zasłon w swoim zrujnowanym domu, a nie postrzeganiu ją przez władze jako mało wiarygodną i szaloną. Reakcja, którą prezentowała jednoznacznie wskazywała na to, że nie pierwszy raz spotkała się z takim określaniem swojej osoby. Tylko, że Nathaniel w swoim życiu spotykał nie jednego wariata. W zasadzie większość ludzi, z którymi pracował była popaprana. Przyzwyczaił się do rozmawiania z osobami, których psychika pozostawiała wiele do życzenia. Właściwie czekał, aż Divina wreszcie pokaże siebie z tej pieprzniętej strony, ale nic takiego nie następowało. Wręcz przeciwnie. Jedyne co było w niej nienormalnego to spokój i opanowanie, którego Hawthorne się nie spodziewał. Zaczynał doszukiwać się w historiach krążących na temat dziewczyny, zwykłych plotek, które z biegiem lat nabrały mocy. Kłamstwo powtarzane sto razy staje się prawdą, może w przypadku Norwood było tak samo?
- Z kościoła? O tak później porze? - A może jednak za wcześnie wydał wyrok. - Zresztą... Wpadłaś na nas w środku buszu.... Po chuja się tam zapuściłaś? - Drażniło go to, że nie umiał wyrobić sobie jednoznacznej opinii na jej temat. Z jednej strony widział w niej normalną dziewczynę, której los nie sprzyjał, a z drugiej kompletnie obłąkaną kobietę, niekoniecznie pojmującą to co właśnie miało miejsce. - Sprawia mi to przyjemność, więc wiem po co to robię... Ale skoro sama prosisz się o krzywdę... - Zaciągnął się papierosem robiąc małą przerwę, po czym wypuścił dym spoglądając na Divinę w milczeniu. Nadal nie wiedział, czy chce ją skrzywdzić, czy jednak dać jej szansę, ale to co powiedziała ubodło go na tyle, by nie umiał puścić tego mimo uszu.
Kącik jego ust uniósł się delikatnie, gdy patrząc Divinie w oczy, powoli opuszczał dłoń.. Jedna z jej nóg była odsłonięta tuż nad kolanem i właśnie w tym miejscu Nate zgasił swojego papierosa, ani na moment nie odrywając wzroku od dziewczyny.
- Mam nadzieję, że ciebie to czegoś, kurwa, nauczy - wysyczał puszczając zgaszoną fajkę i ponownie wstając z krzesła. -Jeszcze nie zdecydowałem co z tobą zrobię, Jesteś nieźle popieprzona, ale w zasadzie póki co trzymasz gębę na kłódkę... To imponujące - Odpalił nowego papierosa i zaczął powoli przechadzać się przed Diviną. Nie przejmował się jej reakcją, bólem i dyskomfortem, który mogła czuć. Obecnie był skupiony tylko na sobie i własnych słowach, a co działo się z brunetką, było drugorzędną kwestią. - Wiesz już też, że jak mnie wkurwisz to pożałujesz, więc.. Może mógłbym dać ci szansę - rzucił lekko, tak jakby przed sekundą wcale nie torturował siedzącej przed nim, bezbronnej dziewczyny. - Jesteś całkiem ładna... Może w przyszłości mogłabyś podziękować mi za ten akt łaski.. - dodał nie kryjąc rozbawienia w głosie. Rozbawienia, które nie wróżyło niczego dobrego, a wręcz przeciwnie, które miało uświadomić Norwood, że nawet jak wyjdzie stąd cało, to jej życie będzie jeszcze bardziej popieprzone niż wcześniej.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Była naprawdę zmęczona i z trudem jakkolwiek reagowała na zachowanie tego człowieka. Najchętniej po prostu by się wyłączyła, wykonała pewnego rodzaju rachunek sumienia, skupiła się na grzechach, z których warto się rozliczyć, jeśli ta noc miałaby być jej ostatnią. Tak naprawdę jedynym co jej przeszkadzało było to, jak przeciągało się to w czasie. Sposób, w jaki nieznajomy dobierał słowa niezwykle ją przygnębiał, nie rozumiała po co w nim tyle agresji, skoro w gruncie rzeczy nie sprawiała problemów, nie błagała o nic, oddawała się jego woli, a on i tak stale używał niepotrzebnych wulgaryzmów, do których Divina nie przywykła. Pokiwała tylko głową, bo co miała mu powiedzieć, kiedy już raz poinformowała go o tym skąd wracała.
- Spacerowałam - miała ochotę poprosić go, by inaczej dobierał słowa, ale nie było na to okazji. Najwyraźniej udało jej się go rozdrażnić bardziej, niżby tego chciała. W zasadzie to w ogóle nie było to jej celem. Kompletnie nie rozumiała, jak krzywdzenie kogoś może sprawiać mu przyjemność, ale też szybko miała się przekonać o tym, że wcale nie kłamał. Otworzyła szerzej oczy, widząc co planuje, ale nie była w stanie nic powiedzieć. Jedynie wstrzymała oddech, spięła każdy mięsień, a potem poczuła przejmujący ból wywołany nadpaleniem skóry na nodze. Jęknęła, było to silniejsze od niej, ale zamknęła też przy tym oczy, obiecując sobie w głowie, że da radę, że to zaraz się skończy, że będzie po wszystkim. Zwiesiła smętnie głowę, jakby nie wierząc w to, co stało się przed chwilą. Zrobiło jej się niedobrze, zapach jaki wdarł się do jej nozdrzy tylko to spotęgował, nie rozumiała czym sobie na to zasłużyła, ale była przekonana o tym, że człowiek stojący przed nią jest chory, owładnięty czymś, czego nie rozumiała. Przypominał jej teraz ojca, który często po alkoholu podnosił na nią rękę, ale był wówczas w bezmyślnym szale, podczas gdy ten mężczyzna robił wszystko z taką dotkliwą świadomością.
- Nie rozumiem pana - mruknęła, ponosząc niechętnie głowę. Twarz wykrzywiał jej ból, oczy były nieco wilgotniejsze, ale nic poza tym. W zasadzie... w jej spojrzeniu było coś na kształt litości. Patrzyła na największego potwora, jakiego najpewniej w życiu spotkała i uderzała w nią przejmująca pewność, że człowiek ten nie zdaje sobie nawet sprawy z tego na jakie potępienie się skazuje. Nawet nie wiedziała co mu powiedzieć, pogubiła się w tym wszystkim, a jednocześnie ból nogi też swoje tutaj robił. - Nie chcę ingerować w pańskie decyzje, to nie ja będę niosła na swoich barkach ich konsekwencje - odpowiedziała, a potem westchnęła, krzywiąc się ponownie, z powodu zadanej jej rany. - Czyli wypuści mnie pan? - zapytała ostatecznie, odrzucając głowę smętnie do boku. Miała dość. Była wykończona. - Jeśli tak, to może nie jest z panem aż tak źle - dodała pod nosem. Wcale się o to nie prosiła, nie potrafiła wyobrazić sobie, co zrobi, jak już stąd wyjdzie. Wizja śmierci była łatwiejsza do zaplanowania. Równocześnie jednak nie mogła oczekiwać od tego człowieka, że popełni kolejny ciężki grzech, powinna go od tego odwodzić... wcale nie zachowywała się tak odpowiednio. Oboje podczas tej rozmowy zbrukali własne sumienia.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Z każdą kolejną minutą spędzoną w towarzystwie tej osobliwej panny, Nathaniel odchodził coraz bardziej od swojego pierwotnego planu pozbycia się jej raz na zawsze. Ani nie miałby z tego przyjemności, ani korzyści, a przysporzyłby sobie tylko niepotrzebnych problemów. Nawet jeśli pozbycie się ciała było dość błahą sprawą, to na pewno ktoś w końcu zauważyłby zniknięcie Norwood, a wtedy wszczęto by śledztwo i poszukiwania, a jak Nate znał życie, policja prędzej, czy później skierowałaby swoje kroki do Shadow. Więc skoro dziewczyna była skoro do współpracy i umiała siedzieć cicho, to może tak drastyczne środki wcale nie były potrzebne.
- To niedobrze - rzucił błaho w ogóle nie przejmując się stanem w jakim była Divina. Zerknął tylko na nią przelotnie i podszedł do stojącego pod ścianą biurka, na którym leżało kilka narzędzi, w tym nóż. - Mylisz się, właściwie to nawet nie wiesz jak bardzo, V - odpowiedział, po czym umieścił papierosa w ustach i podszedł do krzesła na, którym siedziała dziewczyna. Ostrożnie przesunął dłonią po jej ramionach. Niezwykle kruchych i wątłych. - Jeśli puszczę ciebie wolno, będziesz miała wobec mnie niezwykły dług wdzięczności... - Mruknął sunąc dłonią po jej ciele, aż na szyję, gdzie ponownie zacisnął palce na jej gardle. - A jak skąd nie wyjdziesz... Hmm. W sumie masz rację - twoja śmierć jest gówno warta, więc żadne konsekwencje się z nią nie wiążą, ani dla mnie, ani dla ciebie, ale znaj mój gest... - Mówiąc te słowa rozciął sznur, który krępował nadgarstki Vi. - Wypuszczę cię, ale musisz wiedzieć, że wcale to nie oznacza, że jesteś wolna, Divino. - Pochylił się nad nią, gdy dłonią nadal obejmował jej szyję. Teraz uniósł przesunął palce lekko ku górze, by musiała zadrzeć brodę. - Jeśli komukolwiek piśniesz słowo o naszej rozmowie, albo o tym co widziałaś to uwierz mi, że zaserwuję ci tak bolesną śmierć, że zaczniesz błagać, abym wreszcie ciebie zajebał - wyszeptał do ucha dziewczyny, gdy zimne ostrze noża znalazło się na jej gardle. Nie drasnęło nawet skóry, ale gdyby tylko Nate chciał, mógłby z łatwością pozbawić Divinę życia, bez mrugnięcia okiem. - Zrozumiałaś? - Chciał by ich umowa była jasna. Obie strony powinny się wypowiedzieć, tak dla formalności, w końcu Nathaniel był biznesmenem dla którego zawieranie kontraktów było niezwykle ważne.

Divina Norwood
ODPOWIEDZ
cron