aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#8

Od przypadkowego spotkania z Wrenem w pubie minęły dwa miesiące. Miała trafne przeczucie dotyczące ich relacji, bo faktycznie się zaprzyjaźnili. Często wychodzili razem na miasto, chociaż częściej wybierali Rudd’s Pub niż Moonlight Bar. Dlaczego? Tego Blanche nie potrafiła wytłumaczyć. Być może chodziło o to, że to w Rudd’s poznali się pierwszy raz. Tylko wtedy brzmi to jak z kiepskiej komedii romantycznej, a przecież ich łączyła czysto przyjacielska relacja! Z flirtowymi podekstami, musiała to przyznać, ale chociaż bardzo lubiła Wrena nie mogła dać mu niczego więcej. Naprawdę uważała, że jako jej facet nie dotrzymałby jej kroku. A ona potrzebowała kogoś, kto ją usadzi na dupie i sprawi, że nie będzie potrafiła znaleźć ostatnich słów na wygranie sprawy.
Dzisiejszy wieczór mieli spędzić inaczej niż zwykle. Zamiast siedzieć przy barowych stołkach i rozmawiać, postanowili spotkać się u Wrena. Podział obowiązków był całkiem prosty. Ponieważ to Wren miał być dzisiejszym gospodarzem, w udziale przypadło mu przygotowanie jedzenia. Fitzgerald sama osobiście zaznaczyła, że nie może to być jedzenie zamawiane. Wszystko miał przygotować sam. Cóż, gdyby to ona gospodarzyła, prawdopodobnie nici by z tej kolacji wyszły. Nie potrafiła gotować. Ugotowanie jajka na twardo stanowiło dla brunetki wyzwanie, a co tu dopiero mówić o pełnowymiarowej kolacji. Dlatego to zadanie dostał Wren, a Blanche wybrała sobie to, co lubiła najbardziej. Zakup alkoholu.
Dość stwierdzić, że spędziła w sklepie ponad czterdzieści minut, przebierając w rozlicznych półkach. Absolutnie nie znała się na winie. Przebrnęła przez okres tolerancji tylko wódki, potem ciężkich trunków, piwa i w końcu nastała era kolorowych drinków. Ale nie wina. Nigdy wina. Szczęście w nieszczęściu, wiedziała jakie lubił jej przyjaciel. Czerwone. Na tym kończyła się jej wiedza. No więc stała przy tych nieszczęsnych czerwonych winach i miała dokładnie taką samą pustkę w głowie jak czterdzieści minut temu, kiedy weszła do sklepu. W końcu zrobiła najbardziej dziadowską rzecz jaką mogła zrobić, czyli wyliczankę. Złapała butelkę z winem, na które wypadło i przeszła do mocniejszych alkoholi, bo to były za duże emocje i musiała jakoś uspokoić skołatane nerwy. Ostatecznie to również okazało się dla niej za trudnym wyborem, więc wzięła po prostu wódkę, którą miała zamiar zmieszać z colą i nara. Miała tylko nadzieję, że wino, które wybrała dla Wrena nie okaże się ostatecznie obrzydliwym sikaczem.
W końcu, po trudnych przeprawach sklepowych, stanęła przed drzwiami mieszkania przyjaciela. Zabawna rzecz - okazało się, że mieszkają w tym samym miejscu. Więc było praktycznie tak, jakby wracała do domu. Zapukała do drzwi i czekała grzecznie. Ale ponieważ cierpliwość nie należała do jej mocnych stron, w końcu zaczęła walić pięścią w drzwi. Najbliżsi sąsiedzi Wrena i tak jej nie znali, więc się nie musiała przejmować hałasem, nie?

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#18

Może faktycznie poznawanie ludzi na żywo było lepsze niż tinder? W końcu właśnie w taki, dość starodawny sposób poznał Blanche tamtego dnia. Co prawda to nie on do niej podszedł, a ona chciała ukraść mu frytki, ale to już nie było ważne. Najważniejsze, że z miejsca złapali kontakt. Choć jedno można było powiedzieć, zaświadczyć swoją ręką, nogą a nawet głową. Ta dwójka nigdy, przenigdy nie zostanie parą. Ich relacje były świetne, dogadywali się jak... najlepsze rodzeństwo. Eww. Nie ma opcji, by choć się pocałowali i to nie chodzi o to, że już nigdy by nie spojrzeli na siebie, czy to by zniszczyło ich relację. To by zniszczyło ich światopogląd, ich podejście do świata i być może, również orientację seksualną. Wystarczyło już, że Blanche tak go lubiła, że próbowała go wyswatać z kimkolwiek właściwie. Ostatnio na tapet była wzięta barmanka z jej rodzinnego baru.
Spotykali się ze sobą dość regularnie, aby coś zjeść, czy się napić, albo obejrzeć jakiś film w telewizji. A kończyli zawsze podpici, śmiejac się jak dwie nastolatki i robiąc z siebie debili. Jakby ktoś dorosły na nich patrzył, to by się popukał w czoło i zapytał, czy sami trafią do Beechworth Lunatic Asylum, czy trzeba im zamówić ubera.
Wren lubił wino, pijał wino, ale jakby Fitzgerald kupiła jakiś gin, czy coś innego to by totalnie opękali. Nie potrzebował wina, aby się dobrze bawić, nie szykował żadnego bardzo wykwintnego jedzenia, ot zwykłą chińszczyznę z cienko pokrojonymi kawałkami wołowiny, fasolą mung, marchewką i makaronem sojowym.
Lorne Bay nie miało wiele bloków mieszkalnych, znacznie łatwiej było znaleźć odpowiedni dom dla siebie, jednak to był duży wydatek. Więc nic dziwnego, że mieszkali blisko siebie. Był pewien, że to zauważył, gdy jechał po raz pierwszy do Blanche. Pewnie wsiadł do samochodu, wklepał adres, a miła pani z nawigacji, powiedziała, że jest na miejscu i ma ruszyć leniwy tyłek, aby przejść trzysta metrów i będzie na miejscu.
-No już, już, pali się?-zapytał ubrany w fartuszek i trzymając kuchenną łapkę w dłoni. Na całe szczęście, że miał kuchnię niedaleko od wejścia, to nie musiał się bać, że coś mu się przypali.-Czuj się jak u siebie, choć wątpię, abym musiał Tobie to kiedykolwiek mówić-zaśmiał się. Blanche była bezpośrednia, nie przejmowała się konwenansami i była jego najlepszą przyjaciółką w tym momencie. -Co tam dobrego przyniosłaś?-zapytał przekręcając zamek w drzwiach i idąc do kuchni, gdzie miał wok wciąż na gazie. Parę minut i będą mogli usiąść i jeść. Oczywiście widelcami, bo jedzenie czegokolwiek niż sushi w jednym kawałku było katorgą przy użyciu pałeczek.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że było lepsze! Wszystko co mówiła albo proponowała Blanche było lepsze od reszty. Prawda stara jak świat, a właściwie tak stara ile lat miała Fitzgerald. Czyli trzydzieści dwa. Bo tak, była dwa lata starsza od Wrena, co gdyby mieli po dziesięć lat byłoby przeszkodą nie do pokonania. Nie mieli, więc ani ich to nie peszyło ani generalnie nie obchodziło. No bo jakie to miało znaczenie, skoro dogadywali się zajebiście? Właśnie, żadne. Nie miałoby to również żadnego znaczenia gdyby zostali parą, ale to na szczęście nie było im pisane. Blanche bardzo by nie chciała stracić swojego światopoglądu. I przyjaźni Wrena rzecz jasna. Bo gdyby byli razem, to kto im zagwarantuje, że w przypadku rozstania przyjaźń między nimi zostanie? Nikt. A ona nigdy, przenigdy nie chciałaby takiego błędu popełnić.
Ej, no to mógł mówić, że chce gin! Blanche na pewno byłaby bardziej chętna do picia z nim jednego trunku. Plus, na pewno nie zmarnowałaby CZTERDZIETU MINUT w sklepie, gapiąc się na półki z alkoholem jak cielę na malowane wrota. Głupota, no. Czysta głupota.
Zanim podszedł do tych drzwi żeby je otworzyć, Blanche weszła właśnie w fazę, w której nie tylko wali w nie pięścią, ale robi to bez żadnej przerwy. Zmęczyła się w pewnym momencie i oparła o nie plecami żeby było jej wygodniej. No i przez to, jak Wren otworzył nagle drzwi, to prawie zaliczyła glebę pod jego nogami. Ale że refleks również miała idealny, to szybko złapała równowagę.
- No wreszcie, ile mo… - Urwała swoją krótką tyradę w momencie, w którym wzrok jej padł na fartuszek, w który Wren był ubrany. Fartuszek kuchenny. Wren. Fartuszek. Wren. Nie minęła sekunda, a na twarzy Blanche pojawił się szeroki, debilny uśmiech.
- Ohoho, a masz pod spodem gacie? - Zarechotała, jak dziad ale tym razem obleśny dziad, po czym automatycznie spojrzała w dół i zrobiła teatralną podkówkę, kiedy się zorientowała, że pod fartuszkiem ma na sobie spodnie.
- Nie musisz - odpowiedziała, równocześnie radośnie wparowując do środka i udając się w stronę kuchni. Nawet kiedy była tutaj po raz pierwszy, nie potrzebowała specjalnego zaproszenia, by czuć się jak u siebie.
- Mam wino dla ciebie i wódkę dla mnie. I colę i jeszcze kupiłam trochę słonych przekąsek - wystawiała z torby zakupowej wszystko po kolei, a te słone przekąski to w sumie z niej wysypała, bo przesadziła i było tego za dużo. Wcale nie mieli za chwilę jeść przyrządzonej przez Wrena kolacji.
- O, a co dobrego robisz? - Najpierw wywąchała, że jest dobre, a potem zapytała i wystarczyła tylko chwila, by znalazła się przy kuchence i wciskała nochal w patelnię.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren pewnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego nowa przyjaciółka jest od niego starsza, nie było jeszcze żadnej okazji, która zmotywowałaby ich do wymiany dat urodzenia - żadne z nich nie miało urodzin, nie wypełniali razem żadnych wiz na wycieczki, czy czegoś w tym stylu. Wydawało się, że są w zbliżonym do siebie wieku, a wygląd Blanche mówił wręcz przeciwnie, że to ona jest trochę młodsza. No dobrze ,starczy już tej wazelinki, Fitzgerald doskonale zdawała sobie sprawę, że ich relacja jest silna i byle co jej nie zniszczy. Czasem tak bywa, że po pierwszym spotkaniu się wie, że to druga połówka jabłka, czy tam bratnia dusza. Tak było w ich przypadku.
Wren nie jest trudny w obsłudze, co by mu podstawiono pod nos, to zapewne wypije. Przynajmniej z tych najpopularniejszych alkoholi, dostępnych w każdym sklepie spożywczym, czy tam monopolowym. Gin, wódka, wino, cydr, whisky. Do jedzenia pasowałoby im najbardziej sake, ale to już wyższa półka i tego wcale nie oczekiwał. Nie ważne z resztą.
-No, trochę ukrywaj to, że tak na mnie lecisz, bo się wyda-zaśmiał się, jak brunetka łapała równowagę. Był gotowy ją złapać. Może najlepszego refleksu na świecie może nie miał, ale na pewno zdążyłby wyciągnąć ręce, zanim kobieta dotknęłaby ziemi. Jakby tak się stało, to chyba by jej to do końca świata wypominał, że jest kobietą upadłą.
-Jak już jesteś taka ciekawa, to musisz sprawdzić-przewrócił oczami, bo akurat tego połączenia kuchennego fartucha, aby się nieufaflunić z brakiem bielizny nie łączył, ale kto wie, może jakiś ważny kontekst popkultorowy go omijał. Nie był alfą i omegą, z resztą wiedział, że część żartów jest bardzo sytuacyjnych i nie każdy je rozumie, czy są dołączane do ich ulubionych.
-Jak chcesz, to włóż wódkę do lodówki, a resztę możesz zanieść do salonu-powiedział. Tam pewnie spędzą większość wieczoru po tym jak zjedzą. Więc stół w kuchnio-jadalni powinni mieć teraz pusty.-Hm... Chińszczyznę, tak to nazwijmy-powiedział, nie tłumacząc co tam tak naprawdę dodał, bo to było widać na patelni. Żałował, że nie miał takich umiejętności, aby bez użycia alkoholu wzniecić ogień na patelni, bo jakby teraz wielki płomień buchnął w twarz Blanche, to by się pewnie nauczyła, aby być ostrożną w okolicy kuchni. I dowiedziałaby się, że jej kumpel jest faktycznie #pro w temacie kuchni, tak jak lubił się chwalić!

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Blanche co prawda nie wierzyła w te wszystkie bzdurne połówki jabłka, bratnie dusze czy tam inne połączenie dusz, ale tak, gdyby ktoś ją zapytał o znajomość z Wrenem, z pewnością użyłaby właśnie takich górnolotnych sformułowań. A powiedziałaby to jeszcze takim tonem, że wtedy już nikt nie wiedziałby, czy mówi serio czy jednak trochę się z tego naśmiewa. Prawdopodobnie sama Blanche też by tego nie wiedziała, bo z jednej strony nie wierzyła w takie rzeczy a z drugiej trochę chyba jednak czuła to połączenie dusz kiedy się okazało, jak dobrze dogaduje się z typem, którego randomowo poznała przy barze. Nie był to przecież pierwszy taki przypadek, a jednak jako jedyny okazał się naprawdę wyjątkowy.
Dopiero się poznawali, więc nie wiedziała jeszcze, że Wren jest łatwy w obsłudze. Znaczy, zdążyła zauważyć, że nie był wielce skomplikowany ale o tym, że mogła wybrać inny alkohol i jej nowy przyjaciel nie miałby o to pretensji, nie wiedziała.
- Nie mogę. Lubię działać otwarcie - uśmiechnęła się szeroko i puściła do Wrena oko. Podobało jej się, jak bardzo próbował ją zagiąć albo speszyć a ona zawsze miała jakąś odpowiedź. Wiedziała, że ani on nie robił tego specjalnie, ani ona. Bawiły ich te przepychanki słowne i żadne nie zamierzało z nich zrezygnować. Zresztą, Blanche bawiłoby nawet to, gdyby nazywał ją kobietą upadłą.
- No przecież widzę, że masz spodnie. A raczej nie chodzisz w spodniach bez gaci, bo by cię uwierało - i znowu wracamy do rechotu starego dziada. Temat uważała za zamknięty chyba, że Wren będzie chciał go kontynuować. Tylko wtedy nie będzie miała za bardzo wyjścia, jak faktycznie sprawdzić czy te gacie na sobie ma czy nie. I nie, nie było tu żadnego popkulturowego nawiązania (aczkolwiek gdyby się uparła to na pewno by coś znalazła), tak po prostu objawiał się bardzo prosty humor Blanche Fitzgerald.
Posłusznie spełniła polecenie Wrena i schowała wódkę do lodówki, a resztę postawiła na stole w kuchnio-jadalni, hehe.
- Ojezu, jak to pachnie! Widzisz, codziennie dowiadujemy się o sobie nowych rzeczy. Na przykład, nie wiedziałam, że w ogóle potrafisz gotować - stała nad tą kuchenką, wyciągając jeden palec w górę i przybierając profesorski ton głosu, chociaż do jakiegokolwiek profesora było jej bardzo, bardzo daleko.
- A mogę spróbować? - Iiii siup, nos znowu w patelni. Dobrze, że nie pochyliła się na tyle, by ubabrać sobie ten nos w makaronie.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren był jak niewierny Tomasz, dopóki sam nie poczuje, że jest tą połówką jabłka, to nie uwierzy, że w ogóle coś takiego istnieje. Choć takie górnolotne porównania chyba dotyczyły jedynie związków romantycznych, miłości i tym podobnych, a u nich tego nie było. Byli przyjaciółmi, złapali nić porozumienia i nawet jeśli nie wszyscy wierzyli w takie uczucie między kobietą i mężczyzną, oni byli przekonani, że będą tym wyjątkiem, który potwierdza regułę. Bo nie da się ukryć, tą nić porozumienia złapał z nią od pierwszego momentu, jak zasadziła się na jego frytki.
Nie da się ukryć, że gdy wspólnie spędzali czas, to dużo pili. I prawnik nigdy nie zachowywał się jak snob, który najpierw sprawdza nuty ukryte w kieliszku wina, czy patrzy na etykietę butelki, by przekonać się, czy to nie za niskie progi na jego kubki smakowe - stąd powinna wiedzieć, że wyłączając jakieś straszne sikacze i amareny, to pija niemal wszystko. No ale widać to mężczyzna poświęcał więcej swojej uwagi na to, co się dzieje i co Blanche robi, choć powinna to być rola kobiety, to one wszystko rozkładają na czynniki pierwsze, analizują i przede wszystkim, zapamiętują. A tu klops.
-No już, już, bo się zarumienię zaraz-machnął tylko ręką. On też lubił przekomarzać się z Fitzgerald i zdecydowanie ta jeszcze nie powiedziała nigdy czegoś takiego, co by prawdziwie ubodło, lub sprawiła przykrość. Może miał grubą skórę, trochę na pewno, a może po prostu wiedział, że nawet jeśli słowa wydawały się być szorstkie, to brunetka nie ma nic złego na myśli, więc jej słowa nie powinny sprawiać mu przykrości. Jednocześnie myślał, że w drugą stronę działa to tak samo i nawet jeśli się naśmiewał ze swojej nowej koleżanki, to ta nie odbierała tego osobiście. A jeśli tak było, to niech mu powie, bo wiedział, że z ukrywania takich odczuć i zagryzania zębów nic dobrego nie może wyjść.
-Być może tak, być może nie. Tego już się nigdy nie dowiesz-odpowiedział. Oczywiście, że miał na sobie majtki, nie był wariatem! Mama nauczyła go paru życiowych lekcji, za co był jej wdzięczny. Jedna z nich mówiła o noszeniu bielizny i zmienianiu jej, codziennie, a nawet częściej. Inne były równie przydatne i kształtujące go na dobrego gościa, odpowiedzialnego obywatela i tak dalej. Widać, że odwaliła kawał dobrej roboty, ale już jej tak nie słodźmy, bo się kobieta zawstydzi, gdy poczuje jak pieką ją uszy.
-Mówiłem Ci nie raz, że Ci ugotuję, jak sie spotykamy u mnie. Naprawdę liczyłaś na kanapkę z żółtym serem? Jako, że to jest danie na zimno, to to nawet gotowanie nie jest!-zaprotestował, czując się lekko ubodzony tym, jak bardzo Blanche w niego nie wierzyła. A on naprawdę umiał gotować! Co prawda tylko cztery czy pięć potraw i żaden z niego masterchef (choć bardzo by chciał), ale jak już coś robił, to mu naprawdę wychodziło. A kuchnia azjatycka tak naprawdę była prosta i efektowna. Jak widać, na Fitzgerald zrobiła wrażenie, a że chciał jej tego wieczoru trochę zaimponować, to plan został spełniony.
-Siadaj, zaraz Ci nałożę, tylko wyjmij nochal z woka, bo jest gorący i się poparzysz-powiedział łapiąc ją za biodra, a właściwie nieco wyżej, mniej więcej w pasie i odsunął od kuchni, popychając, a właściwie naprowadzając ją w stronę stołu. Talerze i sztućce, oraz pałeczki, były już przygotowane.- A jak chcesz pomóc to nalej nam coś do picia. -I jak powiedział, tak zrobił, chwycił talerze ze stołu, aby nałożyć na nie po sporej porcji chińszczyzny w najlepszym wydaniu. A niech tylko spróbuje poprosić o sos sojowy, czy cokolwiek innego, żeby dosmaczyć! Ta zniewaga zdecydowanie będzie wymagać krwi w odwecie. Męska duma jest taka łatwa do urażenia.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dobrze, może połówki jabłka to nie było zbyt fortunne wyrażenie do opisu relacji jaka ich łączyła, ale upierałabym się przy bratnich duszach. Bratnia dusza niekoniecznie musiała się przecież wiązać z relacją romantyczną. Blanche nie znała się na astrologii, numerologii czy innym gównie, które zajmowało się takimi zagadnieniami. Gdyby jednak miała mieć w tym temacie własne zdanie to by powiedziała, że dla niej bratnia dusza to po prostu ktoś, z kim od razu nawiązała specjalną więź. Ktoś o kim wiedziała, że będzie przy niej niezależnie od sytuacji. Ktoś kto nie zawiedzie jej nawet wtedy, kiedy ona sama zachowa się wobec tej osoby po chamsku i bardzo zrani. Ktoś kto się od niej nie odwróci i zaakceptuje taką jaka jest. Ktoś, kto będzie ją rozumiał bez słów. Najbliższy, najlepszy przyjaciel. I Wren był właśnie kimś takim. Jej bratnią duszą. Gdyby w to wierzyła zmartwiłaby się czy to w ogóle prawda, skoro posiadała je dwie. Przecież Billie też była jej bratnią duszą i to znacznie dłużej niż Wren.
To nie do końca tak, że Blanche nie zwracała uwagi na szczegóły, bo generalnie miała Wrena w dupie. Po prostu… Nie była zbyt bystra, jeśli chodziło o szybkie wyłapywanie szczegółów, nieważne co próbowała wmówić wszystkim na około. I to nie przez to, że była głupia czy coś. Zwracała uwagę na tyle rzeczy na raz, że czasem niektóre po prostu jej umykały. Rozpraszało ją tyle rzeczy, że tak naprawdę w stu procentach i na jednej rzeczy skupiona była tylko w teatrze. W końcu była profesjonalistką w swoim zawodzie, nie?
- Ty nie znasz uczucia wstydu - odpowiedziała mu totalnie z dupy. Zrobiła przy tym bardzo tajemniczą minę, że niby nie wiadomo o co jej chodziło, a w rzeczywistości po prostu wytrzeszczała na niego gały z miną, jakby miała się zaraz zesrać ale nie mogła. Brakowało tylko pulsującej żyłki na czole i czerwonej z wysiłku twarzy. Cóż… Nawet gdyby nadal chciał od niej czegoś więcej, ta mina i konkretne skojarzenia powinny mu raz na zawsze to obrzydzić.
- Ej, ale nie rób tak! Teraz to ja muszę wiedzieć, bo nie zasnę w nocy - oburzyła się a potem zrobiła gest w jego stronę, jakby serio chciała mu te spodnie zdjąć. Zasada numer nie wiem który - do Blanche nie mówi się niedopowiedzeniami i nie sugeruje, że ma się jaką tajemnicę, bo ona zrobi wszystko żeby się tego dowiedzieć. I naprawdę nie będzie mogła w nocy spać.
- Nie no, na kanapkę z serem to może nie. Ale na odgrzewaną pizzę. Albo w ogóle żarcie na wynos - trudno było jej zachować powagę. Żartowała, oczywiście, że tak. Nawet jeśli zaskoczył ją, że naprawdę umie gotować, to przecież nie pomyślała sobie, że nie stanie na wysokości zadania i po prostu coś zamówi. Nie sądziła jednak, że na serio potrafi gotować. Skoro już tak byli do siebie podobni to myślała, że jest dupa w kuchni, dokładnie tak samo jak ona.
- Ale… Aleeeeee - jęknęła z zawodem, kiedy delikatnie aczkolwiek stanowczo odsunął ją od kuchenki. Usiadła więc posłusznie przy stole, nalała im po coli, bo jak ona czekała aż się wódka zmrozi to Wren nie będzie przecież bez niej pił, a potem zaklaskała w ręce jak mała dziewczynka, kiedy przyjaciel zaczął nakładać danie na talerze.
- Oooo, będziemy jeść pałeczkami? - Nigdy o tym nikomu nie powie, ale właśnie zaświeciły jej się oczy z ekscytacji. Nie dlatego, że nigdy nie jadła pałeczkami, to było must have przy sushi. Ale na pewno nie próbowała wcześniej w taki sposób jeść makaronu.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Bratnie dusze zdecydowanie do nich pasowała. Czasem ma miejsce miłość od pierwszego wejrzenia, u nich było tak samo, tylko z przyjaźnią. I niby w trakcie takich momentów, kiedy czuje się, że ta druga osoba jest super i chce się ją poznać bardziej, spędzić z nią czas i przeżywać różne przygody, w 90% przypadków, gdy już się lepiej zna, to to wrażenie wyparowuje, ale nie w ich przypadku. Wren był pewien, że za trzydzieści lat będą siedzieć w bujanych fotelach na ganku jednego z nich i wspominać dawne, przyjemne chwile, kiedy jeszcze kolana ich nie bolały na tyle, aby tylko siedzieć i pić herbatkę z imbirem, dokarmiając papugi.
Blanche była bystra, musiała być inteligentna, aby mu docinać, czego nigdy sobie nie odmawiała. Może nie była bliska otrzymania nagrody nobla w żadnej kategorii, ale Wren też nie był. Może wiele rzeczy się nauczył w trakcie długich lat swoich studiów, ale zdecydowaną większość wiedzy wykorzystywał tylko w pracy, a nie w trakcie swojego wolnego czasu. Kobieta nie powinna czuć się gorsza, głupsza, a jeśli tak jest, to zdecydowanie powinna popracować nad swoją pewnością siebie. Rhodes musiał jednak przyznać, że ani nie wydawało mu się, że Blanche jest głupia, ale także nie zauważał, aby ona tak naprawdę myślała tak o sobie.
-Ty mnie jeszcze nigdy nie zawstydziłaś, musisz się bardziej postarać-powiedział z przekonaniem. Pewnie, że miał wstyd, sumienia i tak dalej. Wielu rzeczy by nie zrobił, bo nie wypada, bo będzie krytykowany, bo się będą go czepiać... To było normalne, jednak jeśli czuł się przy kimś tak swobodnie jak przy Blanche, to mogło faktycznie się wydawać, że totalnie nie myśli nad tym, co robi i jakie to może mieć efekty. To chyba dobrze, że potrafił się odstresować, ale także rozgraniczyć te dwa światy.
-Pamiętaj, że jak się przekroczy pewną granicę, to nie ma powrotu...-popatrzył na nią dość groźnie. Oczywiście, że sobie żartował, że był totalnie sobą przy koleżance i tak dalej, ale... Doskonale wiedział i to tak na serio, że w przyjaźni damsko-męskiej nie ma miejsca na cokolwiek innego. A wiadomo z czym może się kojarzyć ściągnięcie spodni i co może wyjść z tego, jakby brunetka zauważyła, że Rhodes nie ma na sobie majtek! (spokojnie, miał, ale nie ma co ryzykować).-A co się raz zobaczy, to nie da się tego odzobaczyć-poruszył brwiami w dość jednoznaczny sposób, bo on nie rechotał jak stary dziad. No ale mówił prawdę i trzeba było przyznać, że lepiej nie ryzykować tak poważnej i ważnej relacji dla żartów.
-Raczej bym coś zamówił, niż dał ci chleb z masłem-zaśmiał się. Cóż, to było częste u Rhodesa, nie gotował codziennie, bo stanie godzinami przy kuchence aby nakarmić tylko siebie było bezsensowne, przynajmniej dla niego. Często jadał na mieście, zamawiał do domu. Jednak lubił gotować, a zaproszenie kogoś do siebie to była idealna okazja, aby się wykazać. Zwłaszcza, że akurat miał czas na to, nie spieszył się, nie miał obawy, że się nie wyrobi.
-Jak dla mnie, to możesz trzymać dłonie za plecami i jeść jak w trakcie konkursu jedzenia ciasta na czas, ale musisz się liczyć z tym, że totalnie nagram to i wykorzystam przeciwko tobie-roześmiał się, siadając przy stole. Wyciągnął i pałeczki i sztućce. Sushi jadło się dość łatwo pałeczkami, robił to bez najmniejszego problemu, z makaronami i daniami z ryżem było już nieco trudniej, ale wciąż było to wykonalne... zazwyczaj. -Smacznego-powiedział zabierając się do jedzenia, ale dla pewności wyciągnął jeszcze telefon na blat, aby faktycznie móc w razie co zachować dla potomnych to, jak Fitzgerald się zachowuje. W gościach. Wśród porządnych ludzi, hehe.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Za trzydzieści lat to oni będą mieli po sześćdziesiąt. Mogliby i prawdopodobnie będą aktywni w tym wieku, także nie przesadzajmy. Za pięćdziesiąt lat, no wtedy mogliby nie mieć na nic siły jak na siedzenie i picie herbaty z imbirem. I karmienie papug. Blanche nie miała złudzeń, że któreś z nich się ich dorobi. Wren najprawdopodobniej. Ona nie wiedziałaby, co z takimi papugami robić. Gdyby zdecydowała się kiedyś na jakieś zwierzę, najprawdopodobniej byłby to kot. Psem też potrafiłaby się zaopiekować, tylko jej wiecznie nie było w domu, to by się takie zwierzątko tylko męczyło i ciągle do niej tęskniło. Ale na razie niczego takiego nie planowała, więc nie miała się czym martwić. Ostatecznie i tak skończy jako stara panna ze stadkiem kotów.
Oczywiście, że Blanche nie myślała o sobie, że jest głupia! Nie uważała się za wyrocznię co to wszystko wie, chociaż lubiła sprawiać takie wrażenie. I nigdy nie czuła się ani gorsza ani głupsza od innych. Właściwie to momentami uważała się za lepszą, ale tak w gruncie rzeczy nie obchodziła ją opinia innych. Miała bardzo mocno ugruntowaną opinię o sobie i ogromną pewność siebie, co według niej zdecydowanie ułatwiało życie. A to, że doskonale znała swoje własne wady to już inna para kaloszy.
- A nie powiedziałeś przed chwilą czegoś innego? - wybił ją tym z rytmu, bo już nie wytrzeszczała na niego gał tylko zmarszczyła brwi ze zdziwieniem. No bo czy przed chwilą właśnie nie powiedział, że go zawstydziła? Być może, a być może nie. Blanche uwielbiała ubarwiać realność do swojego własnego świata. Nie robiła tego na serio. Głównie po to, żeby wyszła z tego zabawna sytuacja. Zabawna w jej mniemaniu, oczywiście.
- Nie wiem czy chcę się starać. Znaczy jasne, to by było wyzwanie. Ale jak cię zawstydzę raz a ty potem już będziesz taki zawstydzony na zawsze? - Zrobiła minę w podkówkę, jakby sama myśl, że Wren przestanie być z nią swobodny robiła jej przykrość. Bo też trochę tak było. Uwielbiała to, że Rhodes się przy niej nie krępuje, nie udaje poważnego prawnika tylko jest po prostu sobą.
- Ojezu, masz rację. To trochę tak jakbym zobaczyła Leona albo Trippa. Albo Morpheusa, ale on się nie liczy, bo się kąpaliśmy razem w wannie jak byliśmy dziećmi, więc to się nie liczy - aż się wstrząsnęła na samą myśl, że mało brakowało a zrobiłaby coś, po czym nie byłoby odwrotu. Jak zwykle w swoim stylu przerobiła to na żart, że to niby tak, jakby zobaczyła więcej niż chciała u swoich braci. Blanche w ogóle dużo gadała o swoim rodzeństwie. Potrafiła ich wpleść praktycznie do każdego zdania. Nie było co kryć, że uwielbiała ich wszystkich i miała tylko nadzieję, że się Wren nie czuje za bardzo zazdrosny, że tak ciągle o nich gada, hehehe.
- No wiem przecież. Nie myślę o tobie aż tak źle - zarechotała sama do siebie. W ogóle nie myślała o Wrenie źle, bardzo go przecież lubiła. Lubiła też go podpuszczać, dlatego umyślnie dała mu do zrozumienia, że jakieś źle gdzieś tam jest. Chociaż nie było.
- Ooooż ty, przebiegły - pokiwała mu palcem prawie przed samym nosem. Może i lubiła robić głupie rzeczy i przyjmować durne zakłady. Może i nie przejmowała się opinią innych, ale nie była też na tyle głupia by ryzykować, że Wren faktycznie ją nagra. Nie sądziła, by wrzucił nagranie gdzieś do internetu. Tylko, że… Jego słowa tak bardzo, bardzo ją kusiły. Zaczęła jeść, umyślnie powoli, cały czas zerkają na ten jego telefon. W końcu, zupełnie z zaskoczenia odsunęła krzesło i rzuciła się przez stół by mu ten telefon zabrać.
- HA! Teraz już nic nie nagrasz! - Wydarła się, triumfalnie wyrzucając łapy w górę, w których ten telefon trzymała. Odsunęła się przy tym jak najdalej od stołu, co by teraz znowu Wren nie wyciągnął się na nim i nie dosięgnął jej rąk. W sumie to już jej przeszła chęć jedzenia bez użycia rąk. Teraz chodziło głównie o ten nieszczęsny telefon.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Po trzydziestce to jest już długa droga w dół i kto wie, może jeszcze będą w stanie pójść na spacer, czy nawet zrobić jakiś niewielki trekking, ale to już zdecydowanie nie będzie to samo i będą lubili usiąść sobie na wygodnym krześle i ponarzekać na świat. Wren był tego więcej niż pewien! A co do papug, to te szkodniki przecież żyły sobie na wolności, nie trzeba było się szczególnie wysilać, aby jakieś ptaszyska się połasiły na ziarenka, którymi staruszkowie lubili je dokarmiać. Wren totalnie nie był człowiekiem, który pragnie mieć własne zwierzątko. Nigdy w dzieciństwie nie miał ani psa ani kota i jakoś się nie palił. Przynajmniej na razie - mieszkał sam, dodatkowo pracował naprawdę dużo, a jak już nie pracował to miał takie hobby, które znowu wyciągało go z domu. Może kiedyś, w przyszłości? Ale to raczej będzie wyglądało tak że się zgodzi na zwierzaka, a nie sam wyjdzie z inicjatywą, aby coś sprawić.
No i bardzo dobrze, bo nie była. Wręcz czasami była przemądrzała, ale tutaj Rhodes nie do końca potrafił powiedzieć, czy brunetka tylko się tak zgrywa, czy faktycznie uważa się za alfę i omegę w pewnych tematach. Postawiłby, że to jednak to pierwsze i to nie tak, że przy nim mogła być totalnie sobą i pokazywać swoje negatywne cechy, nie bojąc się, że on ją oceni. To zupełnie nie tak, ale oboje zdecydowanie spuszczali z tonu w swoim towarzystwie.
-Zdecydowanie nie-odpowiedział ze śmiertelną powagą, choć wewnętrznie zrobił takie "huh", jako że wcale taki pewny tego nie był. Nie pamiętał już jakich słów użył, może gdzieś mu się jakieś nie zagubiło, lub właśnie znalazło, ale wiedział co miał na myśli. Chodziło mu, że MÓGŁBY się zawstydzić, ale tego nie zrobił. A to zmieniało postać rzeczy.
-Ja wiem, Fitzgerald, że czujesz się naprawdę swobodnie w moim towarzystwie i możemy porozmawiać o wszystkim, ale penisy twoich braci to nie jest temat, na który chciałbym się wypowiadać. Ani na ten temat słuchać.... Nawet jeśli tak naprawdę pierwszy raz o nich mówisz-cóż, nie było to kłamstwem tak w gruncie rzeczy, musiało to mieć sens. No ale wiadomo, że musiał trochę sobie pośmieszkować, czy spróbować wprowadzić Blanche w pewne zakłopotanie, czy po prostu zamknąć jej usta. Szczególnie to ostatnie nie miało miejsca zbyt często, więc przynosiło najwięcej satysfakcji.
Zdecydowanie Wren nie wrzuciłby Blanche do internetu, bo tak się nie robi. A oni nie byli głupimi nastolatkami i wiedzieli, że to nie jest nic fajnego, jak ktoś wrzuca filmiki z tobą do sieci. Żadne z nich nie należało do szczególnie znanych osób, których taki film mógłby zaszkodzić, ale jednak. Rhodes jednak pokazywałby jej te filmiki od czasu do czasu, może też jakimś wspólnym znajomym?
Mężczyzna tylko westchnął nad wyraz teatralnie i uniósł brew do góry. Nawet na moment nie poderwał się z krzesła, aby wyszarpać Blanche swój telefon. Jadł sobie spokojnie, siorbając dłuższą nitkę makaronu. -Jedz, póki ciepłe-powiedział, choć miał już swój plan na to, jak odzyskać swoją zgubę.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie no, na rower to jeszcze chyba wsiądą, nie? Pójdą na basen popływać. Jakby potrafili jeździć na nartach to też by to mogli robić jak będą mieli po sześćdziesiąt lat. Na pewno raczej nie ćwiczyliby na siłowni będąc w tym wieku, ale tak to bez przesady. Ich pokolenie za trzydzieści lat to wcale nie będą stare dziadki, których nie będzie stać na nic więcej niż spacery. Blanche tak uważała, a skoro takie było jej zdanie to tak będzie musiało być. Naprawdę mocno by się zdziwiła gdyby okazało się odwrotnie.
Blanche mieszkała już z kotem, bo przecież jej brat bliźniak był szczęśliwym posiadaczem jednego. Behemota konkretnie. I uwielbiała tego zwierzaka jak swojego własnego. Nieważne, że nasikał jej do butów, kiedy smacznie spała sobie o piątej rano, a on wtedy konkretnie chciał dostać żarcie. Budził ją, a jakże. Najpierw miauczał słodko, potem jakby go ktoś ze skóry obdzierał. W końcu zaczął się w nią wtulać, jakby chciał się w nią wtopić, usiadł jej dupą przed twarzą, aż w końcu nasikał do butów. I nie była o to na niego zła, nawet jeśli buty śmierdziały kocimi sikami tam bardzo, że musiała je wyrzucić. Nadal kochała tego kociaka, który kociakiem dawno już przestał być.
Szczerze mówiąc sama Blanche do końca nie wiedziała, czy w tym przypadku się zgrywa czy serio pozjadała wszystkie rozumy. Być może bawiła ją irytacja i wkurzenie, które pojawiały się na twarzach rozmówców, kiedy tylko wchodziła na wywyższające się tony. Na pewno uważała się za alfę i omegę w kwestii swojego zawodu i wszystkich związanych z nim aspektach, ale to pewnie dlatego, że po prostu posiadała ogromną wiedzę na temat aktorstwa, teatru i filmu, którą zbierała systematycznie od kiedy skończyła dziesięć lat.
- Kłamiesz - odpowiedziała krótko, nadal mrużąc oczy ale tym razem przyglądając się intensywnie przyjacielowi. Jak w westernach kiedy dwóch bohaterów wgapia się w siebie przed pojedynkiem. Mamy wtedy do czynienia z detalem, bo na ekranie pojawia się konkretna, istotna część ciała, w tym przypadku są to oczy. I chyba trochę się czuła teraz, jak właśnie na tych filmach. W głowie miała nawet muzyczkę z tych konkretnych scen, a gdyby się bardziej postarała to już sypałaby tytułami filmów bez zająknięcia.
- Ale o moich braciach czy o ich penisach? Że pierwszy raz mówię - wyszczerzyła się rozbrajająco, w ogóle nie dając się Wrenowi wyprowadzić z równowagi. Nie było szans, żeby w jakikolwiek sposób mógł ją zawstydzić. Ale nie miała pretensji o to, że w ogóle próbował. Cieszyła się nawet, bo inaczej ich relacja wcale nie byłaby taka swobodna a Blanche miałaby mniej powodów do śmiechu i durnych wygłupów.
- Ech… Nie ma z tobą żadnej zabawy - mruknęła niezadowolona pod nosem, niechętnie wracając do jedzenia. Które było przepyszne, jednak teraz bardziej chciała się z nią przekomarzać na temat jego telefonu, który aktualnie znajdował się w jej ręce. Bo oczywiście, nie zamierzała tak łatwo odpuścić. A z Wrenem totalnie była zabawa, tylko nie w tym momencie, kiedy się nie dał złapać na przynętę. Czy ktoś kiedyś powiedział, że Blanche przy stole zachowuje się gorzej niż niejeden pięciolatek? Nie? A powinien.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Kto wie, kto wie. Po trzydziestce to już długa droga w dół i stan ich zdrowie i ilość energii i chęci mogła spaść na łeb na szyję i zamiast planowanych wycieczek na rowerze, by zrobić sobie piknik gdzieś na zielonej łączce, to będą mogli robić wyścigi wózków inwalidzkich. Nigdy nie wiadomo. Wren niczym jakaś romantyczna postać z książki z początków dwudziestego wieku wolałby umrzeć młodo, zamiast cierpieć na demencję w bujanym fotelu po siedemdziesiątce.
Jako singiel, nie widział się z żadnym zwierzątkiem, lecz kto wie, czy nie spotka jakiejś pięknej panny, która znajdzie drogę do jego serca i namówi go nie tylko na randkę ale i posiadanie kurnika? W końcu kury i własne jajka to było coś, co teraz znudzone panie domu chciały mieć, taki najgorętszy dodatek sezonu. Choć żeby mieć cokolwiek, to trzeba byłoby kupić własny dom... Który również nie był mu w tym momencie potrzebny, ale kto wie co będzie później.
-Nigdy nie kłamię, jak bum cyk cyk-powiedział, nie do końca już pamiętając o co tak naprawdę się sprzeczali. Jednak Rhodes był pewien, że nie kłamał. Rzadko to robił, nie widząc zazwyczaj powodu, bojąc się tego, co będzie jak się wyda.
-Zgadnij. Oczywiście, że o ich penisach. O wszelkich innych penisach mieszkańców miasteczka plus tych z Cairns rozmawiamy przecież na okrągło-na potwierdzenie, czy raczej podkreślenia ostatniego słowa, przewrócił oczami, zrobił całe 360 stopni, niczym jakiś koszykarz robiący popisowy wsad do kosza, czy gimnastyczka wykonująca jakieś skomplikowane układy na zawodach. Nie znał się na takich rzeczach. Chodziło mu o rodzeństwo, wbrew temu co Blanche wspominała, raczej jakoś tak wiele o siostrach i braciach nie mówiła, zazwyczaj byli zbyt zajęci sobą, aby poruszać jakiekolwiek inne tematy.
-Mama nie uczyła, że jedzeniem się nie bawi?-zapytał. Choć nie do końca chodziło o zabawę samym daniem, które przygotował, tylko w trakcie jedzenia. Jednak na potrzeby sytuacji, aby jego było na wierzchu, tak powiedział i zamierzał tak stawiać sprawę. -chcesz jeszcze?-zapytał wstając od stołu, bo w woku, który używał, wciąż było sporo. No właśnie, on nie umiał gotować małych porcji, więc będzie pewnie dojadał te resztki. Czego niespecjalnie lubił, więc rzadko gotował. Uniósł patelnię i podszedł do Blanche. Pochylił się nad nią, trzymając głowę tuż obok jej głowy i niuchnął porządnie.-Mmm, ładnie pachniesz. Co to? Szalet numer pięć?-zapytał używając teksu z jakże ambitnego filmu, który oglądał poprzedniego dnia przed zaśnięciem, czyli potworów i spółki. Licząc, że ta będzie trochę zaskoczona jego obecnością, komplementem i jego durnowatym tekstem, chwycił swój telefon i zabrał go Fitzgeraldównie. -A swoją drogą, wiesz o czym ostatnio pomyślałem?-zapytał, siadając z powrotem na swoje miejsce jak gdyby nigdy nic. Bo przecież nic się nie stało, nie?

Blanche Fitzgerald
ODPOWIEDZ