aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Była w tym jakaś prawda, owszem. I nawet bardzo możliwe, że gdzieś w głębokiej podświadomości Blanche zdawała sobie z tego sprawę. Problem polegał na tym, że absolutnie nie przyjmowała do wiadomości, że kiedy osiągnie wiek starczy będzie… No cóż, stara. Schorowana i generalnie niesamodzielna. Uwielbiała swoją samodzielność, swoje życie i ciężko jej było zastanawiać się nad tym, że kiedyś może się to zmienić. Zwłaszcza, że nie miała dzieci, więc na starość nawet nie będzie miał kto podać jej kubka z herbatą.
Przede wszystkim, żeby kupić własny dom to trzeba mieć na to pieniądze. Wren był prawnikiem i oczywiście jako prawnik zarabiał dużo lepiej niż Blanche, ale czy na pewno aż tyle, by w niedalekiej przyszłości zainwestować we własną nieruchomość? Fitzgerald szczerze w to wątpiła. Nie żeby wątpiła w samego Wrena, skądże znowu! W jego zarobki już bardziej.
- No… W sumie to tak, nie kłamiesz - przyznała mu rację po chwili zastanowienia. Może i nie znali się jeszcze aż tak dobrze, ale o tym, że Wren nie kłamie mogła świadczyć własnym słowem. Chociaż pewnie nie byłoby raczej za dużo warte.
- Ale zmyślać czasem lubisz - dodała, uśmiechając się szeroko. Akurat z nich dwóch to Blanche była królową zmyślania. Robiła to wręcz nałogowo. Nie uważała tego za kłamstwo, bo przecież nie wmawiała ludziom rzeczy, których nie było. Lubiła ubarwiać swoje historie, głównie po to by móc pośmiać się z tych, co brali jej słowa za dobrą monetę. Szybko zresztą wyprowadzała ich z błędu. Nie chciała być przecież chłopcem, który ostrzegał przed wilkami aż w końcu kiedy one naprawdę przyszły nikt nie chciał mu uwierzyć.
- Wcale nie jesteś zabawny, mówił ci to już ktoś? - Przewróciła oczami dokładnie tak samo jak przed chwilą Wren. Był zabawny, inaczej by się z nim nie trzymała, tak? A o rodzeństwie mówiła dużo. Albo przynajmniej tak to wyglądało w jej głowie, również było to możliwe.
- Chcę! - Prawie wyskoczyła z krzesła, kiedy entuzjastycznie wyciągnęła talerz w stronę Wrena, bo myślała, że go zabierze a nie, że pójdzie tylko po patelnię. Westchnęła więc ciężko, odkładając talerz z powrotem na stół. Założyła ręce na piersiach i zrobiła minę obrażonego dziecka. A potem poczuła głowę przyjaciela obok swojej. Oczywiście pierwszy pomysł jaki przyszedł jej do głowy, to niespodziewanie uderzyć swoją głową o jego, jednak szybko zrezygnowała z tego planu. Nie chciała przecież zrobić samej sobie krzywdy, prawda. Nie mogła za to powstrzymać słów, jakie rzucały jej się na usta.
- Nie, po prostu nie zmieniłam gaci z wczoraj - nie, nie myśli nad tymi błyskotliwymi ripostami tygodniami. Nawet przez chwilę nie zastanawiała się nad tym co powiedzieć, po prostu mówiła. A że nie miała hamulców, no to wychodziło jak wychodziło. Parsknęła śmiechem, a zaraz zajęczała z żalem, kiedy Rhodes zabrał swój telefon. Zaskoczona nie była, ale telefon dała sobie odebrać.
- O czym? Daj mi to jedzenie najpierw - znów chwyciła talerz i podstawiła go prawie pod sam nos Wrena. Jej zainteresowanie przeskakiwało z jednego tematu na drugi. Jeszcze przed chwilą pysznie bawiła się jego telefonem, teraz chodziło jej tylko o żarcie.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren wiedział, że będzie staruszkiem, z siwymi włosami, pewnie gromadką dzieci, które będą go ciągnąć za palec, a on wydawać dziwne dźwięki, niczym pierdnięcia. Do pełni szczęścia brakowałoby mu tyko tatuażu cycatej babki na przedramieniu, jakim mógł się cechować żeglarz. Albo kotwicę z owiniętym wnętrzem. W każdym razie, absolutnie mu się do tego nie spieszyło, choć bywały dni, że po kilkunastu godzinach na zmianę siedzenia przed komputerem i na sali sądowej, marzył o emeryturze i odpoczywaniu. Choć z drugiej strony, bałby się, że umrze z nudy, skoro nie mógłby już uprawiać swoich ulubionych sportów. Dlatego Blanche, z którą mógłby grać w warcaby i sączyć herbatkę z sokiem malinowym, zdecydowanie by mu się przydała. Co prawda istniała szansa, że jego nazwisko rodowe zostałoby przedłużone, zwłaszcza że widział wnuki w tej wizji. Powiedzmy może, że jego żona i mąż Blanche byli by akurat w kuchni, czy plewili by ogródek, cokolwiek.
Tutaj zaskoczenie, Wren w tym momencie spokojnie mógłby wziąć kredyt na dom. Może nie wielką posiadłość, ale domek, własny, z gankiem i huśtawką. Tylko jemu, jako singlowi wiecznie pracującym i nie lubiącym zajmować się pracami domowymi. Dlatego też mieszkanie zdecydowanie było lepszym wyborem dla niego. No i mógł je za jakiś czas sprzedać, lub wynająć, zyskując pasywny przychód na lata. Oprócz władzy prawniczej, wiedział też co nieco na temat pieniędzy, więc korzystał z tego, jak mógł.
-Nie zmyślam, jak bum cyk cyk-powiedział. Gościowi czasem się przeklinało, ale potrafił trzymać język za zębami, bo przy pięknych paniach nie wypada przeklinać, stąd taka, a nie inna odpowiedź. Oczywiście, że zmyślał, czasem, w mało ważnych sytuacjach. Nie uważał, żeby było to dobre, kłamanie w jakimkolwiek aspekcie, ale wiadomo było, co innego żartowanie, a co innego przekonywanie, że naprawdę się przejechało z Lorne Bay, przez Cairns do Melbourne na rowerze! Przynajmniej patrząc z legalnego punktu widzenia - Wren był w tym dobry i nawet niech Fitzgerald nie próbuje się z nim pojedynkować na mądre słowa, przynajmniej w kategorii prawo, bo nie wygra. W innych być może będzie mieć szansę, ale nie w tej.
-Tylko jakieś milion osób, ale średnio im wierzę, więc można uznać, że nikt-zdecydowanie większość osób nie rozumiało jego poczucia humoru, a brunetka była taką osobą, która zdecydowanie wydawała się być wyjątkowa przez to, że sama posiadała równie skrzywiony humor. Pewnie stąd powodzenie w ich relacjach i jednocześnie brak możliwości, by kiedykolwiek się zeszli. Byli ZBYT podobni do siebie, aby się uzupełniać jak dwie połówki jabłka.
-Przyniosę Ci, nie musisz się wyrywać-zaśmiał się. Zabranie jej talerza miało zdecydowanie więcej sensu, no ale już za późno. Wziął ciężką patelnię, którą można było zdecydowanie kogoś zabić, albo chociaż ogłuszyć intruza, ale nie miał tego na razie w planach. Wróć, nie miał wcale tego w planach, aż tak mocno nie chciał walczyć o swój telefon. -Fuj, Blanche. -skrzywił się, już nie żartując. No, chyba kobieta przekroczyła odrobinę dobry smak ich żartów, no ale to nie tak że zepsuła absolutnie wszystko. Po prostu należało subtelnie zmienić temat, a brak chichrania się powinno wiele powiedzieć.
-Już daje, no-powiedział, nakładając jej trochę nudlów z tym wszystkim, co znajdowało się w przygotowanym przez niego daniu. W sumie, to mile łechtało jego ego to, że brunetce tak smakowało to, co sam ugotował! -Co o czym?-zapytał głupio, bo już mu się udało zapomnieć, co chciał powiedzieć. Ta informacja o starych majtkach zdecydowanie go zbiła z pantałyku.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Blanche nie wiedziała jaką staruszką chce być. Na pewno nie będzie miała gromadki wnucząt, bo do tego potrzebne są dzieci, których raczej również nie będzie posiadała. Nie potrafiła powiedzieć czy będzie miała męża. Z jednej strony nie liczyła na to, że skończy jako zamężna staruszka, a z drugiej chciałaby kiedyś zostać czyjąś żoną. Niekoniecznie Wrena, ale czyjąś na pewno. Chociaż z trzeciej strony, dobrze jej było samej. Cały czas mogła robić to co chciała i gdzie chciała. Nie musiała dostosowywać się do osób trzecich. Odpowiadało jej to, a równocześnie nie czuła się samotna, bo przecież często spotykała się ze swoimi przyjaciółmi. A Wren nie był żadnym żeglarzem, żeby mógł mieć żeglarskie tatuaże. Znaczy… No jak chciał to mógł je mieć, nic nie stało temu na przeszkodzie. Mógł nawet opowiadać randomowym ludziom, jak zdobył je na swoim pierwszym, dziesiątym albo setnym rejsie. I tylko Blanche znałaby prawdę, że tak naprawdę jest starym kłamczuchem i nie wie nawet czym się różni róg szotowy od rogu halsowego. Nie żeby ona sama posiadła tą tajemniczą wiedzę, prawda.
Serio stać go było na własny dom? No to dobrze, że nie rzuciła mu tym w twarz, bo była tak przekonana o tym, że się nie myli, że po raz pierwszy (i ostatni) sprawiłby, że byłoby jej głupio. A to jest naprawdę wielki wyczyn.
- Zmyślasz i co to ma być w ogóle - jak bum cyk cyk? Co ja mam, pięć lat? - zaśmiała się, bo ją to wyrażenie rozśmieszyło, nawet jeśli było stare jak świat i generalnie w ogóle nie śmieszne. Nie wnikajmy może jednak co według Blanche Fitzgerald było zabawne, bo to temat na całą odrębną książkę. A Blanche wcale nie kłamała, okej? Właściwie to była okropną kłamczuchą. Kiedy próbowała na poważnie kłamać, zaczynała robić tak durne miny i przybierać tak debilne pozy, że każdy szybko orientował się w czym rzecz. Plus, Blanche bardzo nie lubiła kiedy ktoś ją okłamywał. Zresztą, nie widziała w tym w ogóle sensu. Prędzej czy później prawda wychodziła na jaw, a kłamczuch tylko umierał ze wstydu i było mu bardzo nieswojo i generalnie po co to komu. Zmyślanie było lepsze, bo przynajmniej można było pośmiać się z tych, co w nie uwierzyli.
- No co? Ostrzegałam cię, że mam humor z dupy, więc teraz nie przyjmuję żadnych reklamacji - zaśmiała się z miny Wrena. Nie zrobiło jej się głupio, że przekroczyła granicę dobrego smaku ani reakcja przyjaciela nie zrobiła na niej żadnego wrażenia. Śmieszył ją obrzydliwy aż do przesady humor i nie zamierzała się z tego powodu wstydzić.
Jak jej nakładał ten makaron, to wywijała nogami z ekscytacji. Nie dość, że obrzydliwa to przy tym strasznie dziecinna, cechy idealnej żony i pani domu, nie ma co.
- No o czym ostatnio pomyślałeś. Chyba, że o niczym jednak, to w zamian ja ci opowiem co znalazłam ostatnio na tik toku i co zrobimy - tak, oglądała tik toka i nie zamierzała się tego wypierać. Nie nałogowo, ale czasem znajdowała na nim jakieś perełki. I tak, nie miała zamiaru pytać Wrena czy ma chęć wziąć udział w kolejnym challengu. I tak go zrobią, więc nie będzie tracić czasu na bzdury.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wrenowi wcale nie paliło się do byciem ojcem (w końcu kto normalny planuje zostać nastoletnim ojcem?! A nie... Do nastolatka daleko mu było, no ale wciąż, nie paliło się), ale jak patrzył tak daleko w przyszłość, to nie potrafił sobie wyobrazić siebie bez dzieci, czy w ogóle samotnego. Gdzieś tam w głębi serduszka zawsze chciał mieć rodzinę i w sumie miało to sens, skoro wciąż miał profil na tinderze, a ostatnio nawet rozmawiał z jedną dziewczyną. To znaczy kobietą, w odpowiednim wieku dla niego. Nieco młodszą, lecz niewiele. Nie mówił jeszcze o niej Blanche, ale to nie tak, że ją ukrywał. Po prostu nie wyszedł ten temat w rozmowie. No i jeszcze nie było to nic pewnego, bo się nie spotkali, blondynka z jakiegoś powodu nie chciała. Nieważne, w tym momencie było to naprawdę nieważne.
Pewnie, że byłoby go stać. Nie zapłacony w 100% gotówką, ani nie olbrzymi, ale na pewno dostałby kredyt, co nie było wcale tak niespotykane w dzisiejszych czasach. Mało kto mógł sobie pozwolić na takie inwestycje jak za pstryknięciem palcami, nie czując żadnego ubytku w skarbcu. Do takich ludzi Rhodes zdecydowanie nie należał obecnie. Może na emeryturze?
-Nie zmyślam. Nie oceniaj wszystkich względem siebie-przewrócił oczami. Oczywiście, że zdarzało mu się ściemniać, nawet, a może zwłaszcza przy Blanche, ale w tym momencie tego nie robił. Choć już tak długo się o coś spierali, że mogli oboje zapomnieć o co tak naprawdę im chodziło. Jedno było jasne, Wren będzie obstawał przy swoim do ostatniej kropli krwi. A co do bum cyk cyk.. To nie tak, że totalnie nie miał nic wspólnego z morzem, czy tam żeglowaniem, wiedział co to jest róg fałowy, a także że bum cyk cyk i dynga dynga, ostra jest wikinga klinga! A tak serio, to nie przeklinał zbyt często. Zdecydowanie nie był mężczyzną, który uważał, że od ilości wypowiadanych kurew i chujów rośnie przyrodzenie, czy chociaż mięśnie karku.
Blanche zdecydowanie nie była pomidorową, ani nutellą, aby każdy ją lubił, ale jak wiadomo, każda potwora znajdzie swojego amatora, więc Wren ją lubił i znosił jakieś żarty daleko wychodzące poza granice dobrego smaku. Nie był to do końca jego ulubiony typ żartów, ale co tam. Nikt nie jest idealny, panna Fitzgerald również. -O wielu rzeczach myślę, ale nie. O Tobie nie za często. O innych paniach prędzej-O, i o był moment, w którym można by porozmawiać o tej Daisy, ale chyba Blanche była za bardzo zafascynowana tym, co widziała na tik toku.-Oho, chyba zaczynam się bać-stwierdził, wracając co swojego talerza, aby zjeść jeszcze trochę mięska, bo ziemniaczki to można zostawić. I w sumie słusznie się bał, bo głupoty jednak kończą się boleśnie. -No dobra, pokazuj-powiedział zaciekawiony. Może i miał trójkę z przodu, ale dalej lubił się wygłupiać. W taki sposób luzował nieco kija w dupie, który miał, w godzinach służbowych.


Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Różnica pomiędzy kobietami a mężczyznami była taka, że faceci mogli mieć dzieci nawet i w starczym wieku. Jasne, kobiety też zachodziły w ciążę późno, ale jednak im były starsze tym było więcej komplikacji związanych z zajściem w ciążę, potem z jej utrzymaniem, z urodzeniem dziecka i czy w ogóle potomek nie będzie miał jakiś problemów zdrowotnych. Więc Blanche sobie czasem żartowała, że dzieci mieć nie będzie chociażby z tego względu, że jej termin przydatności mija. Wcale nie dlatego, że jej nikt nie chce. To ona nikogo nie chce, ok?
Z Blanche powiedzenie lepiej później niż wcale w ogóle nie działało. Niech Wren się lepiej pospieszy i jej powie o tej dziewczynie, bo inaczej na bank się obrazi. Ona by od razu do niego poleciała gdyby kogoś poznała, halo! Chociaż nie… Z drugiej strony chyba jednak nie. Znaczy, tak powiedziałaby mu, że zawarła nową znajomość. Ale nic więcej, bo ona tępą dzidą jest i gdyby się zakochała, to sama by się nie zorientowała, tylko by zaprzeczała za każdym razem gdyby ktoś o tym wspomniał. Ale i tak, niech Wren nie zwleka lepiej, bo się serio obrazi ten pyskacz.
- Zmyślasz i kropka. I nie ściemniaj, bo jak dalej będziesz ściemniał to właśnie sam dajesz przykład tego, że zmyślasz - odpowiedziała wyniośle, jej zdaniem ucinając dyskusję. I nie, nie miała pojęcia do czego tak właściwie dąży w tej rozmowie, ale nie mogła pozwolić, by Wren miał ostatnie zdanie, więc ciągnęła to dalej. W sumie miała trochę nadzieję, że Rhodes okaże się jednak tym mądrzejszym z ich dwójki i po prostu przestanie jej odpowiadać na te głupawe zaczepki.
Aż wciągnęła powietrze z oburzenia kiedy stwierdził, że o niej nie myśli. No ale jak to! Była jego najlepszą przyjaciółką a on nie myślał o niej CZĘSTO? Cóż, w sumie fair, ona myślała o nim głównie wtedy, kiedy znajdowała kolejny debilny challenge na tik toku albo kiedy po prostu pomyślała o czymś durnym, o czym Wren natychmiast powinien się dowiedzieć. Na pewno nie myślała o nim przed snem i nie był też jej pierwszą myślą zaraz po przebudzeniu.
- Grabisz sobie - wycelowała w przyjaciela groźnie palec, żeby wiedział, że poważna rozmowa go nie ominie, a potem pokazała mu tiktoka, na którym jakaś para siłuje się ze sobą, by ściągnąć sobie nawzajem skarpetki.
Nie pytała czy ma ochotę to zrobić, bo jak już wcześniej było mówione założyła, że to zrobią, więc nie czekała dłużej na zaproszenie. Odsunęli stół, żeby mieć miejsce i cały dywan dla siebie a potem, każde w skarpetce na jednej stopie, na czworaka próbowali je sobie ściągnąć. Było dużo śmiechu ale też momentów niebezpiecznych, z których jeden zakończył się tym, że Blanche przydzwoniła Wrenowi stopą w gębę. Przerwała zabawę momentalnie i wstała z tego dywanu, patrząc na przyjaciela szeroko otwartymi oczami. Zakryła usta ręką, bo z jednej strony była w szoku a z drugiej nie chciała żeby zobaczył, jak bardzo nie potrafiła powstrzymać śmiechu.
Ups…?

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pewnie, że Wren mógłby sobie spłodzić dzieciaczka w wieku 80 lat i na pewno prowadziliby podobny tryb życia z trzema drzemkami w ciągu dnia i budzeniem się na siku... Ale to chyba nie do końca było w jego stylu. On z własnym dzieckiem chciałby przeżyć wiele przygód, podróżować po świecie, nauczyć jeździć na rowerze i tak dalej. No i mógł śmiało twierdzić, że jakby był na emeryturze, to pewnie żadna młoda dziunia nie chciałaby z nim pójść do łóżka, a to było konieczne, aby spłodzić dziecko.
Sądził, że kiedyś kogoś spotka, z kim będzie chciał założyć rodzinę. Nie miał wielkiego parcia na małżeństwo, choć szukał nowych znajomości, stąd rozmawiał z Daisy na aplikacji, o czym Blanche jeszcze nie wiedziała. O tej konkretnej znajomości, nie o tym, że używa tindera. Na pewno nie raz cisnęła z jego zdjęcia z wielką rybą, poza tym rozmawiali kiedyś o tym, jak Rhodes myślał, że może uda mu się poderwać Blanche, gdy poznali się w barze. Czy brał pod uwagę dzieci? Jasne, czemu nie. Kiedyś.
-Jasne, jasne. Wmawiaj sobie-powiedział tylko, już nie chcąc się kłócić, czy spierać, bawić w przegadywanie, bo.... No, bądźmy szczerzy, zdążył się już pięć razy pogubić w tym, co powiedział, a co chciał przekazać. Tak to już było, jak się czasem schodziło do poziomu przedszkola. A ta dwójka rzadko kiedy się z niego podnosiła, jeśli mamy być szczerzy. I to było piękne, mogli być sobą, nie musząc się martwić o to, co druga strona pomyśli.
No właśnie. To, że nie myśleli o sobie 24 godziny na dobę, nie musiało znaczyć, że nie są bratnimi duszami. Bo byli, niemal jak brother from another mother/sister from another mister situation. Totalnie nadawaliby się na rodzeństwo, nawet wizualnie byli dość podobni do siebie. Głównie ciemnym kolorem włosów, ale to już coś.
-Ja? Czym?-zapytał, spoglądając na telefon. Był stary, totalnie nie był pokoleniem tiktoka, nie posiadał tej aplikacji. Jednak jak na każdego trzydziestolatka przystało, oglądał filmiki z tiktoka, na reelsach na instagramie z jakimś dwutygodniowym opóźnieniem. Widział to już, nie jednokrotnie, ale jakoś nie wziął pod uwagę, aby to odwalić. W sumie, dlaczego nie. -Tylko wiesz, że ja na pewno wygram? Pierwszy ściągnę Ci skarpetkę i to nie jedną, a dwie-zapewnił. Był przebiegły, wiedział wiele i tak dalej. No i nie mógł przegrać z dziewuchą.
-Tylko się nie posikaj ze śmiechu-rzucił w pewnym momencie Wren, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że kobiety czasem tak reagowały z wielkiego rozbawienia, a oni na pewno się śmiali, często i głośno. Może nikomu z jego sąsiadów nie będzie to przeszkadzać...
Normalnie robił uniki, choć Blanche go raz podrapała dość mocno po nodze, próbując chwycić ściągacz jego skarpetki. To jednak było nic, gdy po chwili zobaczył w oczach wszystkie gwiazdy tego świata, jakby był postacią z dawnej kreskówki. Opadł na podłogę, posiadając skarpetkę, ale trzymając się za oko, w które właśnie co zarobił. Nie da się ukryć, że Blanche jakimś cudem trafiła go piętą prosto w oko. -To był cios poniżej pasa-powiedział tylko, jęcząc z bólu. Niech ona coś zrobi, przyniesie mu mrożonkę z zamrażalnika czy coś. W końcu Wren był dorosłym, samodzielnym mężczyzną, na pewno miał tam coś do wrzucenia na ruszt szybko. Jednak brunetka się za bardzo nie kwapiła, więc prawnik musiał się sam zgarnąć z podłogi i sobie pomóc. W związku z tym ich bitwa o skarpetę pozostała nierozwiązana. Resztę wieczoru spędzili o wiele spokojniej....

Blanche Fitzgerald
/zt x2
ODPOWIEDZ